Święty Florian Tej nocy usłyszymy o świętym Florianie, którego w naszej Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywamy jako patrona Krakowa. Święty Florian był za czasów cesarza Dioklecjana (cesarz w latach 284 - 305) i Maksymiana (który powołany jako współrządca przez Dioklecjana był cesarzem razem z nim w latach 286 - 305) urzędnikiem Cesarstwa Rzymskiego w prowincji Noricum Ripense (Noryk Ripeński czyli Nadbrzeżny) lub na jej pograniczu. Prowincja ta była najdalej na północ wysuniętą prowincją Cesarstwa Rzymskiego, natomiast już dalej na Północ rozciągała się Germania. Od wschodu graniczyła z prowincją o nazwie Panonia. Nasz bohater stacjonował w miejscowości Lauriacum, czyli w dzisiejszym Lorch, położonym niedaleko Linzu w Austrii. Ksiądz Jan Kracik z Papieskiej Akademii Teologicznej zauważa, że: „Nie ma żadnych dokumentów dotyczących Floriana z jego czasów. Powstała dopiero cztery i pół wieku od jego śmierci passio stanowi kompilację różnych wątków hagiograficznych, wziętych zwłaszcza z pasji biskupa Ireneusza z Sirmium. Legendarny charakter owego compositum (złożenia, zestawienia) skłaniał ongiś historyków (a na ich czele stał samże Bruno Krusch, znakomity wydawca Monumenta Germaniae Historica) do kwestionowania samego istnienia Floriana. Ich wątpliwości rozwiało odkrycie Martyrologium Hieronimiańskiego, będącego kalendarzowym zapisem (Galia, około 600 r). Jego krótka wzmianka o utopionym 4 maja męczenniku Florianie używa topograficznych i urzędowych określeń z czasów Dioklecjana (Noricum Ripense, Lauriacum, ex principe officii praesidis), nieznanych już w czasach karolińskich. Potwierdziło to historyczne jądro miejscowej tradycji i główne okoliczności śmierci Floriana. Nie historia przecież czy jej zbeletryzowana wersja hagiograficzna absorbowały celtyckich, germańskich czy słowiańskich czcicieli relikwii sprowadzanych od karolińskich czasów często z Italii za pośrednictwem papieży. Translacja taka wszędzie była wydarzeniem opisywanym w kronikach. Także krakowską translację odnotowały, choć nie opisały, polskie roczniki1". My, chcąc poznać troszkę bliżej naszego bohatera, skorzystamy z historii o życiu świętego Floriana opracowanej przez panią Annę Zahorską w swojej książce pod tytułem „Ilustrowane żywoty świętych polskich". Dialogi, uwagi oraz opisy, które tu usłyszymy, są zbliżonymi do tych, które zostały umieszczone w „passio Sancti Floriani" (pasji świętego Floriana) z prawdopodobnie IX wieku. Użył ich również ksiądz Piotr Skarga w opisie życia naszego bohatera w swoich „Żywotach świętych polskich" oraz wielu innych hagiografów. Różnią się one od siebie nieznacznie w zależności od tłumaczenia a także języka, który w ciągu wieków podlegał przecież ciągłym zmianom. Warto tu jeszcze dodać, że „na podstawie tej (...) [„Pasji świętego Floriana"], pod bazyliką w Lorch archeolodzy odkryli fundamenty późnoromańskiego kościoła, a w nim - na centralnym miejscu - szczątki ok. 40 osób, najprawdopodobniej chrześcijan zamordowanych wraz z męczennikiem. Obecnie wznosi się tam ołtarz główny bazyliki w Lorch, nieopodal zaś opactwo świętego Floriana2". „W chwili, gdy rozpoczyna się nasze opowiadanie, prześladowanie było w całej pełni. Dowódcy wojsk i prefektowie (wojewodowie) prowincji rzymskich zmuszali chrześcijan, by wyparli się wiary, składając bogom ofiary. Inaczej czekała ich śmierć. (...) Rozkaz prześladowania otrzymał [w Noryku] prefekt Akwilin, zagorzały poganin. (...) nienawidził [on] chrześcijan, gdyż powstawali przeciwko jego bogom. A on z czcią dla bogów rzymskich łączył wiarę w siłę państwa. (...) Akwilin (...) prześladował chrześcijan ideowo, uważając ich szczerze za wrogów społeczeństwa, gdyż rozrywali jedyną więź świata starożytnego -zmurszały, obalony już w wielu sercach kult bogów. Prześladował ich z wielką gorliwością. Wyszukiwał ich w domach, wlókł przed swe sądy, karał z niesłychaną surowością, nie mogąc zmusić do odstępstwa. Przybył do warowni Laureaku [Lauriacum] i tu rozpoczęło się prześladowanie. Już wielu ludzi kazał torturować, a nie wyrwawszy z nich słów odstępstwa, jednych skazywał na śmierć, drugich okropnie skatowanych wtrącał do więzienia. Pomiędzy uwięzionymi było czterdziestu żołnierzy Floriana, którzy służyli pod jego wodzą. Florian zawsze był na czele w każdej walce, w każdej bitwie, dając przykład swym żołnierzom. Dowiedziawszy się, że oto jego podkomendni mają stoczyć bój o swe sumienie, powiedział: - Zawsze ich prowadziłem, czyż teraz także nie stanę na ich czele? Florian był wtedy w twierdzy Cetia (łac.), (Cecia, na której ruinach wznosi się teraz osada zwana CeciImauer [ Zeiselmauer - Prawdopodobne miejsce urodzin Floriana]). Pożegnał [więc] swych żołnierzy. - Dokąd udajesz się, wodzu? - pytali żołnierze. - Muszę pośpieszyć do [Lauriacum] Laureaku, muszę być z moimi żołnierzami, choćbym razem z nimi miał ponieść śmierć męczeńską - odpowiedział Florian. (...) Jechał wzdłuż rzeki Ennsy [po polsku zwanej Anizą], wpadającej do Dunaju. Piękna była okolica, śmiał się świat dokoła. Ale nad głową jego jaśniało bezchmurne niebo, niebieskie i ogromne. I ciesząc sią życiem, danym przez Boga, myślał święty Florian o tej niebieskiej ojczyźnie, gdzie większą uzyskuje sią nagrodę od pieniędzy i odznak za męstwo. Tylko przed tym trzeba stoczyć bój, tylko przed tym trzeba wytrwać.... Ponura twierdza nad brzegami bystrej rzeki wydawała się groźna i niebezpieczna. Inna to rzecz walczyć w polu, inna - w rękach bezlitosnych ludzi oddać ciało na poszarpanie, na tortury... Na chwilę ścisnęło się serce rycerza. Ale już z wesołą twarzą wjeżdżał na most wiodący przez rzekę do Laureaku. Na most z drugiej strony wjeżdżał zbrojny oddział żołnierzy. Zatrzymano się na środku mostu. Żołnierze znali Floriana jako dzielnego dowódcę. Powitali go z szacunkiem. - Dokąd jedziecie? - zapytał Florian. - Prefekt Akwilin wysłał nas, byśmy szukali i aresztowali chrześcijan. Wszak słyszałeś o edykcie naszych cesarzy? Ci, co nie wyrzekną się swego chrześcijańskiego zabobonu, mają być męczeni i na śmierć skazani. Nikomu teraz nie wolno być chrześcijaninem. Szukamy chrześcijan! - Nie trzeba szukać daleko - wesoło powiedział Florian - oto ja jestem chrześcijaninem. - Być że to może - zawołał dowódca oddziału - ty, Florianie? Taki zawsze dzielny żołnierz, wierny Rzymowi! - Przez wszystkie te lata byłem dzielnym żołnierzem, byłem wierny Rzymowi. A jednak wciąż byłem chrześcijaninem. Zatem wiara moja nie przeszkadza mi być dobrym żołnierzem! Wszyscy żołnierze niezmiernie lubili Floriana. Ale rozkaz prefekta był wyraźny. Florian sam wydał sią w ich ręce. Wiedli go więc do Akwilina. Florian jechał teraz pośród oddziału już jako więzień. Modlił się w duchu: - Daj wytrwać, Chryste, dla świętego Imienia Twego! Żołnierze stawili Floriana przed Akwilinem. (...) Prefekt zdziwił sie i zawołał: - Byćże to może? Czy prawda to, co słyszę? - Prawda - odparł Florian. Gniew przebiegł po twarzy prześladowcy. - Ofiaruj bogom i wyrzecz się twych błędów! - rozkazał. - Tego nie uczynię - odparł święty - a ty postępuj, jak ci kazano. Akwilin namawiał go jeszcze, żeby ofiarował głównemu bogu pogan, Jowiszowi. - Cesarze nakazali wyznawać naszą wiarę, jeżeli nie usłuchasz, będziesz uważany za buntownika! Florian mężnie odpowiedział: - Nie będę czcił boga rzezanego z kamienia, któremu nie należy się oddawać czci należnej samemu Bogu! Prefekt powstał, drżąc z uniesienia. Kazał gwałtem wlec Floriana przed posąg Jowisza, by zmusić go do złożenia ofiary. Poganie, chcąc zatriumfować nad niezłomnością chrześcijan, domagali się często rzeczy bardzo małej: zapalenia kadzidła, złożenia pokłonu. Ale nawet Tej drobnej oznaki hołdu odmawiali chrześcijanie. Ze zdumieniem czytamy o ich sile charakteru, my, którzy dla kariery, dla korzyści, nawet tylko dla spokoju tyle codziennie popełniamy kompromisów, ustępstw dla złego, dla nieprawdy. Przemilczamy nasze przekonania, jeżeli one na służbie szkodzić nam mogą, znosimy ludzi żyjących niemoralnie i aby się im nie narazić, nie śmiemy ich upomnieć i może wpłynąć tym na ich zbawienie. Co dzień popełniamy drobne przemilczenia, pozwalając panoszyć się złu dokoła! Nigdy nie za mało jest dla współczesnych przypominać sobie męstwo pierwszych męczenników, by je zestawić z naszą słabością, z naszym nikczemnym uleganiem złu dla korzyści, dla chleba, dla awansu, dla powodzenia w towarzystwie lub przy pracy. Przyciągnięty do świątyni Jowisza Florian nie oddał hołdu jego posągowi. Wtedy znów go stawiono przed Akwilinem, a ten kazał go bić kijami. Florian pod razami okrutnymi modlił się: - Chryste, Tyś nadzieja moja! Twój jestem żołnierz, niech mnie broni Twoja ręka! Daj mi mocne serce ku wycierpieniu tej męki i policz mnie między wierne Twoje sługi, którzy przede mną wyznali Twoje Imię! Ta modlitwa wywołała śmiech i szyderstwa Akwilina. Jeszcze raz krzyknął na męczennika: - Ofiaruj bogom! Florian odpowiedział: - Myślisz, że dopiero teraz uwierzyłem w Chrystusa? Jestem Jego dawnym sługą, chociaż byłem żołnierzem cesarskim. Szatan nie ma władzy nade mną! Ty masz moc nad moim ciałem, ale nie możesz dotknąć duszy, nad którą sam Bóg ma władzę. Ulegam ci, jako żołnierz dowódcy, ale nie zniewolisz mnie, bym wyrzekł się wiary! Ta męska i energiczna odpowiedź wprawiła Akwilina w jeszcze większy gniew. Kazał go szarpać żelaznymi hakami tak, że miał całe ciało poorane ranami. Dokoła stał lud. Wśród niego słabi i chwiejni chrześcijanie, już zastraszeni torturami i wyrokami śmierci, które miały miejsce poprzednio. Florian, znosząc straszliwą męczarnię, starał się nie zmienić wyrazu twarzy. Kiedy opływał krwią, kiedy zwisały z niego płaty oddartego ciała, twarz jego w nadludzkim wysiłku zachowywała wyraz radości. Może zresztą w tej chwili otworzył mu się zaświat i doznał tak wielkiego szczęścia duchowego, że w nim zamilkła na chwilę męka ciała? Dość, że tłum był wstrząśnięty wytrzymałością męczennika. Niejeden chwiejny i słaby poczuł w sobie siły, by nie zaprzeć się Chrystusa. Chcąc dać jeszcze bardziej przekonywujący przykład męstwa ludowi, Florian rzekł do Akwilina: - Nie złamiesz mnie, Bóg jest ze mną! Roznieć tu jeszcze ogień, a ja wejdę sam śmiało w płomienie w Imię Chrystusa, a bogom twoim kłaniać się nie będę! Prefekt jeszcze mocniej kazał go szarpać żelazami. Kusił go przy tym: - Florianie, ofiaruj bogom, zaszczycę cię wielkimi dostojeństwami i darami! I wyliczał korzyści, jakie by stały się jego udziałem w razie zaprzaństwa. Florian odpowiedział, słabnąc i oblewając się krwią: - Oto w tej chwili z krwi mojej składam prawdziwemu Bogu ofiarę! Wywyższył On mnie w tej chwili do największej godności, jaką może osiągnąć dusza człowieka. Akwilin przekonał się, że nie złamie tego bohatera. Westchnął głęboko i powiedział: - Człowiek ten pokazał się wyższym od nas. Teraz, jeżeli nie umrze ciężką śmiercią, przeciągnie cały lud na stronę chrześcijan. Jego upór ugruntuje odwagę innych wyznawców tej sekty. Kazał więc (...) odczytać wyrok skazujący Floriana na śmierć przez utopienie. Miano go zaprowadzić na most na rzece Ennsy, uwiązać mu kamień u szyi i zrzucić z mostu. Florian szedł wesoło, jakby do kąpieli, choć trudno mu było stąpać. Udręczonego, okrytego ranami i krwią męczennika zaprowadzono na most. Obstąpili go żołnierze. Przywiązano mu do szyi ciężki kamień. Florian poprosił, by mu pozwolono pomodlić sią przed śmiercią. Ukląkł, zwrócony twarzą ku wschodowi i pogrążył się w modlitwie. Twarz jego rozjaśniła się nadziemską radością, wpadł w zachwycenie. Widok ten tak przejął oprawców, że stali, nie śmiąc mu przerwać rozmowy z Bogiem. Jeden z żołnierzy, młody jeszcze człowiek, rozzłościł się na ociąganie się kolegów, którzy dziwną cześć odczuli i nie śmieli podnieść ręki na skazańca. (...) Florian wymawiał w tej chwili słowa: - Jezu Chryste, racz przyjąć duszę moją! Zuchwały i zły żołnierz podskoczył ku Florianowi i pchnął go z całej siły. Florian spadł do rzeki i pogrążył się natychmiast w wodzie, gdyż ciężki kamień pociągnął go na dno. Ale w tejże chwili żołnierz ten oślepł. Ciemność spadła na jego oczy, z jękiem słaniał się, szukając dokoła siebie oparcia. Tej kary Niebios nie udało się zataić poganom, a chrześcijanie skłaniali głowy przed wszechmocą Bożą. Wrzuceniem do rzeki ciała świętego chciał Akwilin przeszkodzić, by chrześcijanie kiedykolwiek otrzymali relikwie tego świętego, o którego niesłychanej stałości i dobrowolnym wydaniu się poganom już rozbiegła się wieść dokoła... Stało się inaczej: rzeka wyrzuciła ciało Floriana na brzeg skalisty Ennsy. Ciało leżało na skale, a nad nim unosił się ogromny orzeł, rozciągnąwszy skrzyło na kształt krzyża. Bronił on zwłok od zwierząt i ptaków. Następnej nocy po męczeństwie świętego Floriana długo przed snem rozmyślała o nim pobożna chrześcijanka, Waleria, i modląc się, zasnęła. We śnie ukazał się jej Florian. Objawił jej, że zwłoki jego leżą na skale nadbrzeżnej i poganie nie wiedzą o tym. Polecił jej zwłoki stamtąd przewieźć i pochować w miejscu, które jej wskazał. Waleria, która była wieśniaczką pracującą na roli, wzięła wóz z końmi i udała się nad rzekę. Tam zażywszy na wóz ciało, przykryła je wikliną, udając, że wiezie ją na naprawę płotu, otaczającego jej zagrodę. (...) Konie zmęczyły się od długiej podróży i nie chciały iść dalej. Był wielki upał, zwierzęta spragnione nie miały siły ciągnąć wozu. Waleria zaczęła się modlić, by Bóg pomógł jej do końca doprowadzić przedsięwzięcie i zwłoki świętego dowieźć na miejsce, przez niego obrane. Wtedy nagle przed nią wytrysnął strumień świeżej wody. Konie napiły się i dalej raźno pociągnęły wóz, który przybył szczęśliwie na miejsce. W miejscu tym, (...) dotąd płynie źródło. Przybywszy na miejsce, Waleria pochowała zwłoki. Chrześcijanie podczas prześladowania skrycie odwiedzali grób, przy którym działy się liczne uzdrowienia i inne cuda. Kiedy skończyło się prześladowanie i wiara chrześcijańska zatriumfowała, grób świętego szeroko zasłynął. Wtedy już jawnie schodzili się do niego wierzący3". A teraz posłuchajmy jeszcze, jak to się stało, że nasz święty znalazł się w Polsce: „Różne są podania o tym, w jaki sposób relikwie świętego Floriana z Noriku Rypeńskiego, czyli z (...) Górnej Austrii, trafiły do Rzymu. Relikwie spoczywały w Austrii w klasztorze Benedyktynów pod wezwaniem świętego Floriana. Sąsiadami Austrii stali sią wtedy dzicy Hunowie, zwani później Węgrami. Byli oni wtedy poganami. Nękali Europę swymi napadami, raz po raz najeżdżając najbliższą od nich Austrię. Podczas jednego z tych napadów zniszczyli klasztor świętego Floriana. Benedyktyni, ratując się przed Węgrami, zabrali ze sobą relikwie świętego Floriana wraz z aktami Jego męczeństwa i odwieźli Ojcu świętemu do Rzymu. Sokołowski, który ułożył lekcje do brewiarza o patronach polskich, pisze, że, kiedy relikwie świętego Floriana przywiezione zostały z Laureaku [Lauriacum] do Rzymu i tam, we Włoszech, trwała zawierucha. Napady barbarzyńców pustoszyły całe Włochy. Wszędzie widać było pożogi, ludność zabijano i łupiono. Skoro relikwie przywieziono i ze czcią przyjęto, barbarzyńcy odeszli z Włoch, napady ustały, ludność zaczęła zażywać spokoju. Ciało świętego Floriana złożono w katakumbach, między grobami świętego Szczepana i świętego Wawrzyńca, diakonów i męczenników4". Następnie musiano je przenieść do kościoła (dzisiaj bazyliki) świętego Wawrzyńca za murami w Rzymie, gdzie spoczywały do XII wieku. Jan Długosz w swoich Kronikach Królestwa Polskiego pod datą roku 1184 napisał, że papież Lucjusz III chcąc zadośćuczynić ciągłym prośbom naszego księcia Kazimierza Sprawiedliwego (dziadka błogosławionej Salomei i Bolesława Wstydliwego, męża świętej Kingi), postanowił przekazać mu relikwie świętego Floriana. Wybór tego świętego dla Polski poprzedził „cud przez Boga objawiony. Papież bowiem Lucjusz, jak głosi stare podanie, które dotarło aż do naszych czasów, wszedłszy do kaplicy kryjącej ciała wielu męczenników, zapytał, kto ze spoczywających tam świętych pragnie przenieść się do Polski. Na te słowa wypowiedziane przez papieża - nie wiadomo - na serio, czy dla żartu, z grobowca, w którym pochowano czcigodne zwłoki świętego Floriana, ukazała się papieżowi wyciągnięta ręka [świętego], który wzywał, wyznaczał, wskazywał i tym wyciągnięciem ręki dawał znak, żeby jego dano Polakom i katedrze krakowskiej5". W napisanej około trzystu lat później pieśni Konfederatów Barskich „Do Patronów Polski" znajdujemy takie słowa: „Kwiecie niezwiędłej chwały, Floryjanie, niech przez Cię Polska upadła powstanie. Podnieś tę rękę, którąś ofiarował, gdyś się Polakom patronem darował6". Pan profesor Kazimierz Dobrowolski, powołując się na roczniki kapitulne oraz Kronikę błogosławionego Wincentego Kadłubka, uważa, że było dwóch odbiorców ciała świętego Floriana, jednym był książę Kazimierz, a drugim biskup krakowski Gedko. Ale dlaczego nasz książę Kazimierz Sprawiedliwy poprosił o te relikwie? Są domysły, że zrobił to właśnie za radą biskupa Gedki. A żeby zrozumieć tę prośbę i sam jej pomysł, posłuchajmy pana profesora Dobrowolskiego, który tak napisał o relikwiach w tamtych czasach: „W wyobrażeniach średniowiecznych stanowiły one najpotężniejszy zastaw pomocy boskiej. Szczególną wagę przywiązywano do posiadania całego ciała świętego, którego grób stawał się ośrodkiem kultu. Realistycznie pojmujący umysł średniowieczny wierzył bowiem, że święty, którego bezcenne zwłoki na jakimś miejscu spoczywały, nadal tamże mieszka, że jest pośrednikiem między Bogiem i ludźmi i chroni kraj przed nieszczęściami, zsyła powodzenia i dobrodziejstwa. Relikwie posiadały olbrzymią moc przyciągającą, a obecność ich dawała prawo udzielania odpustu7". Nie dziwi więc, że w średniowiecznej Europie, powstał bardzo silny ruch pątniczy i wielu ludzi udawało się do miejsc uświęconych świętymi relikwiami, wierząc w ich uzdrowieńczą i cudowną moc. Profesor Dobrowolski postawił taką tezę: „Powyższe zjawisko (...) pielgrzymek, (...) musiało ogromnie wzmocnić chęć posiadania własnych skarbów relikwialnych i stworzenia rodzimych placówek pątniczych; swojskich cudownych miejsc. Katedra krakowska nie miała żadnych większych zasobów relikwialnych, żadnego ciała świętego. Jakże ubogim w szczątki świętych był też jej skarbiec. Stąd myśl podniesienia blasku stolicy biskupiej przez uzyskanie znakomitych relikwii była zupełnie uzasadniona. Mogła ona zrodzić się przede wszystkim w głowie [biskupa] Gedki, pasterza dbałego o dobro i sławę swego kościoła, który już na 19 lat przed translacją zasiada na krakowskim tronie biskupim. O żadnym ze swych poprzedników, pomijając świętego Stanisława, nie mówi [błogosławiony] Wincenty z takim zachwytem, tylko jego imię uznaje8". Błogosławiony Wincenty Kadłubek tak go w swojej Kronice Polski nazwał: „Wielce świątobliwy biskup Krakowian Gedeon, którego imię należałoby złotym wyryć rylcem9". I jeszcze jeden powód tej prośby o relikwie świętego podaje profesor Dobrowolski, chodziło o przyznanie przez papieża biskupom krakowskim, pierwszego miejsca i głosu po arcybiskupie gnieźnieńskim. Taki przywilej otrzymał od papieża Urbana III, biskup krakowski Pełka, kilka miesięcy po śmierci biskupa Gedki. Również profesor Feliks Koneczny, w swojej książce „Święci w dziejach narodu polskiego" wysnuwa porównywalne wnioski. Kazimierz Sprawiedliwy był księciem w Małopolsce, natomiast Wielkopolską rządził jego brat i konkurent do tronu, Mieszko Stary. Między braćmi, ale także między ich prowincjami zaczęła narastać ambicjonalna zazdrość. W Wielkopolsce było Gniezno z Prymasem, a w Krakowie urzędował tylko biskup. Z kolei Kraków był stolicą całego państwa, siedzibą wielkich książąt, a Poznań pamiętał, że dawniej (do 1038 roku) tam w Gnieźnie była stolica, no i w Gnieźnie był grób świętego Wojciecha z jego relikwiami. Chociaż w 1038 książę czeski Brzetysław napadł na Gniezno w celu zrabowania tych relikwii i wprawdzie ten rabunek powiódł się, bo Brzetysław wywiózł do Pragi relikwie i świętego Wojciecha i jego brata Radzyma (pierwszego arcybiskupa gnieźnieńskiego) a także relikwie pięciu braci męczenników, to jednak część relikwii udało się ukryć i ocalić, w tym relikwiarz głowy świętego. W Krakowie, jak już wiemy, nie było żadnych relikwii i choć święty Stanisław biskup już nie żył, to był czczony tylko lokalnie, a na jego kanonizację trzeba było jeszcze poczekać wiele lat. Wielkopolanie dolewali jeszcze oliwy do ognia, mówiąc, że święty Wojciech jest patronem tylko Wielkopolski, a Kraków i cała Małopolska nie ma żadnego patrona. A więc najszybszą metodą obrania patrona dla Krakowa było sprowadzenie na katedrę wawelską relikwii jakiegoś świętego. Oczywiście miejscem, gdzie było najwięcej relikwii i skąd najłatwiej można było je zdobyć, był Rzym, który opiekował się wszystkimi chrześcijańskimi państwami i narodami. Papież Lucjusz III po swojej decyzji o przekazaniu relikwii świętego Floriana do Polski powierzył to zadanie do wykonania legatowi papieskiemu, późniejszemu biskupowi Modeny, Idziemu. Relikwie świętego Floriana spoczęły na Wawelu w specjalnie przygotowanym grobowcu. Zaś na dzisiejszym Kleparzu, który w tamtych czasach był osadą handlową, znajdującą się na północ od Krakowa, wielki książę Kazimierz wystawił wspaniały kościół pod wezwaniem świętego Floriana i umieścił tam ramię z ciała świętego męczennika. Od początku kościół został ustanowiony jako kolegiata, aby znajdujące się w nim kolegium kapłańskie uświetniało swymi modlitwami tę świątynię. Na zdjęciu, kościół świętego Floriana w Krakowie na Kleparzu. Stare podania mówią, że woły ciągnące wóz z relikwiami świętego Floriana właśnie (na dzisiejszym Kleparzu) w miejscu późniejszego wybudowania kościoła jakby cudem zostały zatrzymane i za nic nie chciały iść dalej. Kościół został konsekrowany w 1216 roku przez biskupa krakowskiego, błogosławionego Wincentego Kadłubka. Kazimierz Wielki na mocy przywileju lokacyjnego w roku 1366 ustanowił tę handlową osadę jako samodzielne miasto, które zwano początkowo od imienia świętego, Florencją, zaś później Kleparzem. Od XVIII wieku Kleparz stał się dzielnicą administracyjną Krakowa. Ksiądz Bolesław Przybyszewski na stronie internetowej Bazyliki świętego Floriana w Krakowie opisuje, jak wielką estymą zaczęło cieszyć się to miejsce. „Każdy wędrowiec, który odwiedzał Kraków, nie omieszkał wstąpić do białego kościoła świętego Floriana. Nawet książęta, biskupi, odprawiający wjazd do Krakowa, wstępowali tutaj, aby po przywitaniu przez kapitułę świętofloriańską polecić się opiece świętego Floriana. Tędy jechała ze Sandomierza święta Kinga, aby wraz mężem Bolesławem Wstydliwym objąć księstwo krakowskie. (...) Wszystko duchowieństwo wychodziło z kościoła, by powitać dostojne osoby udające się do Krakowa. Dlatego drogę, która prowadziła od kolegiaty świętego Floriana przez ulicę Floriańska, Rynek, Grodzką aż do Wawelu nazwano "drogą królewską" (via regia)10". Po śmierci królowej Jadwigi, której życzeniem była reaktywacja uniwersytetu w Krakowie, jej mąż król Władysław Jagiełło to życzenie spełnił. Król, „który był patronem kolegiaty, fundowanej przez władców polskich, oddał prałatury i kanonie w kościele świętego Floriana do obsady przez uniwersytet, ale sobie i następcom swoim zostawił do dyspozycji obsadę prepozytury, czyli najwyższej godności w kolegiacie świętego Floriana11". Dopiero król Stefan Batory odstąpił od tego narzucania prepozyta akademii i odtąd uniwersytet władał już całą kolegiatą świętego Floriana.
https://www.swflorian.net/index.php/historia/swiety-florian „W ciągu dalszych wieków kolegiata św. Floriana przeżywała wszystko to, co dotyczyło losów Polski: klęski i zwycięstwa, urządzając modły i procesje na intencję ojczyzny. Ile razy przyjeżdżali do stolicy królowie czy hetmani wracający z wojny, cały uniwersytet z rektorem na czele witał ich przed kościołem świętego Floriana u początku drogi królewskiej. Ile razy królowie czy biskupi zmarli poza Krakowem, kolegiata przyjmowała ich ciało do swego kościoła i odprawiała egzekwie i stąd wyruszał kondukt pogrzebowy na Wawel. W roku 1683 kolegiata wraz z całym uniwersytetem miała szczęście witać bohaterskiego króla Jana III Sobieskiego, który po rozgromieniu Turków wracał do Krakowa 23 grudnia tegoż roku. Król zostawił w kościele zdobyczną chorągiew turecką i odbył wjazd triumfalny drogą królewską12". „Tragicznym dla kolegiaty był rok 1780. Wysłany z Warszawy przez Komisję Edukacji Narodowej do reformy Akademii krakowskiej Hugo Kołłątaj samowolnie zniósł kolegiatę, czyniąc to bez zgody Stolicy Apostolskiej i zwrócenia się do miejscowego biskupa Kajetana Sołtyka. Członkowie kolegiaty musieli udać się na parafie. Majątek kolegiaty obrócono na uposażenia uniwersytetu, który wtedy nazwano Szkołą Główną. W świetle przepisów prawa kościelnego zniesienie kolegiaty św. Floriana było nieważne, lecz po likwidacji majątku kolegiackiego już ona nie mogła wrócić do dawnego stanu, choć kościół ma prawo nazywać się kolegiata. Przy kolegiacie pozostał tylko prepozyt, który prowadził parafię13". Na zdjęciu, wnętrze kościoła świętego Floriana w Krakowie. Kolegiata, jak pisze ksiądz Bolesław Przybyszewski, wydała 15 biskupów, z jej murów wyszedł pierwszy prymas Polski Mikołaj Trąba, pierwszy kardynał polski Zbigniew Oleśnicki. Wydała również pięciu prymasów Królestwa Polskiego, ośmiu kanclerzy państwa, cały szereg uczonych, profesorów i teologów. W latach 1949-1951 wikariuszem w kościele świętego Floriana w Krakowie był ksiądz Karol Wojtyła. W roku 1999 kościół został przez swojego dawnego wikariusza, a wtedy papieża Jana Pawła II, podniesiony do godności bazyliki mniejszej. Imię Florian pojawiło się w Polsce razem z kultem świętego Floriana, a więc już w XII wieku. „Wywodzi się ono z języka łacińskiego, od imienia Florus. Utworzone zostało za pomocą sufiksa [przyrostka dodanego po rdzeniu] ‑ ianus tworzącego między innymi cognomina [przydomki, nazwiska rodowe]. Zatem Florianus to pierwotnie ‘należący do Florusa'. Imię Florus (...) jest (...) przymiotnikiem (...) najpierw oznaczającym kolor ‘płowy'[bladożółty z szarawym odcieniem], a później ‘kwitnący'. (...) W XIII wieku obok (...) formy Florianus pojawia się (...) polska forma Tuorian(us), Tworian(us). (...) [Później] po metatezie (przestawce głosek i uproszczeniach) powstała forma Tworzyjan. W XV wieku poczucie identyczności imion Florian(us) i Tworzyjan było [już] powszechne, w dobie późniejszej Tworzyjan ulega zapomnieniu, a upowszechnia się lekko spolonizowana forma Florian. Obok formy Tworzyjan była też w Polsce w użyciu forma skrócona Tworek14". Ta forma już przypomina nam popularne zdrobnienie Florek.
Na zdjęciu, święty Florian na Bramie Floriańskiej w Krakowie. Święty Florian zazwyczaj przedstawiany jest jako uzbrojony żołnierz rzymski. Jego atrybuty to: chorągiew, a na niej czerwony lub biały krzyż, kamień młyński, miecz, naczynie z wodą, orzeł, palma męczeństwa, płonący dom. Chorągiew i miecz to atrybuty żołnierza, krzyż to oczywiście symbol wyznawanej przez świętego wiary chrześcijańskiej, kamień młyński to nawiązanie do śmierci męczeńskiej w rzece Anizie. „Święty Florian został patronem strażaków oraz pogorzelców dopiero w XVI wieku. (...) [po tym, jak] wybuchł ogromny pożar na Kleparzu w 1528 roku. Płomienie szczęśliwie ominęły kościół, w którym przechowywano relikwie świętego Floriana. Mieszkańcy Kleparza i Krakowa przypisali ten cud wstawiennictwu świętego. Jak głoszą legendy, niektórzy mieszkańcy widzieli postać Floriana, jak unosząc się nad kościołem, zalewał języki ognia mające zająć świątynię. Do tego wydarzenia nawiązuje kolejny atrybut - naczynie z wodą. Od tego czasu święty [Florian] uważany jest za patrona strażaków i hutników oraz wzywany jest podczas pożarów15". Święty Florian jest historycznym patronem Polski, Górnej Austrii oraz Krakowa, Chorzowa, Bolonii i archidiecezji wiedeńskiej oraz pierwszym patronem miasta Linz, gdzie rozwinięty jest przemysł hutniczy. Nasz święty jest również patronem wykonawców zawodów wiążących się z ogniem i wodą: strażaków, hutników i koksowników, kominiarzy, garncarzy i piekarzy. W roku 1436 święty Florian, został przez biskupa krakowskiego kardynała Zbigniewa Oleśnickiego, ustanowiony jednym z czterech głównych patronów Królestwa Polskiego. W tym miejscu warto sobie przypomnieć, jaką postacią był kardynał Zbigniew Oleśnicki „W 1410 roku, Jagiełło wybrał się na wojnę z Krzyżakami. W czasie bitwy królowi Jagielle zagroziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Jeden z Krzyżaków, Dypold von Kikeritz, przedarł się przez szeregi rycerskie na koniu i godził w króla. Zauważył to jeden z młodych polskich rycerzy, Zbigniew Oleśnicki, uderzył Krzyżaka i zgładził go. Młodzieniec ten poświęcił się później stanowi duchownemu. Polskie wojska, które przed bitwą polecały się opiece Matce Bożej, śpiewając pieśń "Bogurodzica" i polskim patronom, odniosły wielkie zwycięstwo pod Grunwaldem. Pomnik, zwany Grunwaldzkim, upamiętniający tę bitwę, stoi w pobliżu kościoła świętego Floriana. Król, po powrocie do Krakowa, dziękował za zwycięstwo świętemu Stanisławowi na Wawelu, składając u jego ołtarza sztandary krzyżackie, a do świętego Floriana przesłał wotum dziękczynne w postaci relikwiarza krzyżackiego należącego do komtura Henryka Bade (1365), które do dziś jest zachowane w skarbcu kościoła. Tego zaś rycerza, który mu ocalił życie, a potem poświęcił się służbie Bożej, mianował prepozytem w kolegiacie świętego Floriana. Był to Zbigniew Oleśnicki, późniejszy biskup krakowski i kardynał16". Dla przypomnienia wymienimy tu tych najstarszych historycznie czterech głównych patronów Polski, byli to: święty Wojciech, święty Wacław, święty Stanisław i święty Florian. Nie wszyscy wiemy, że dwóch świętych spośród nich jest do dziś ze sobą bardzo związanych. To święty Florian, „patron kościoła kleparskiego, [który] stał się - obok placu targowego - najbardziej rozpoznawalnym znakiem tożsamości tej części miasta. [Oraz święty Stanisław, który] po przeciwległej południowej stronie Krakowa, podobną rolę pełnił (...) w stosunku do Skałki17". „W srebrzystej trumnie w centrum (...) [ołtarza] świętego Stanisława spoczywają razem dwaj wielcy patronowie naszej ojczyzny i miasta Krakowa: święty Stanisław i święty Florian. Ich cześć była tak powiązana, że gdzie czczony był święty Florian, tam również był chwalony święty Stanisław. Stało się to dlatego, że święty Florian był wcześniej umieszczony w środku katedry wawelskiej, ale wiek później, gdy święty Stanisław został w roku 1253 kanonizowany, dołączono do niego i relikwie świętego Stanisława. Modląc się przed trumną relikwiarzową świętego Stanisława na Wawelu, może zapominamy, że razem z nim spoczywa tam i święty Florian18". „Protokół otwarcia trumny świętego Stanisława w katedrze na Wawelu 17 VI 1939 r. Dnia 17 czerwca 1939 roku książę Metropolita Krakowski Adam Stefan książę Sapieha w obecności członków Kapituły metropolitalnej Krakowskiej: księdza prałata dr Adama Podwina, dziekana-infułata, księdza dr Stanisława Domasika, prałata kustosza, księdza kanonika Zygmunta Kuliga, księdza prałata dr Antoniego Bystrzonowskiego, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, i księdza kanonika Stanisława Jasińskiego, a także biskupa Michała Godlewskiego, profofesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, księży podkustoszych katedralnych Władysława Wargowskiego i Kazimierza Figlewicza oraz kapelana księcia metropolity księdza Jana Pietraszki dokonał otwarcia srebrnej trumny świętego Stanisława, Biskupa i Męczennika, w katedrze na Wawelu. Po odemknięciu i zdjęciu wieka stwierdzono, że drzewo tak wieka jak i trumny, obite materią czerwonego koloru, znajduje się w dobrym stanie. Wewnątrz trumny znajduje się trumienka drewniana, obita czerwonym pluszem; wieko przymocowane jest z jednej strony na zawiasach, z drugiej strony zamkiem, otwieranym kluczem skarbcowym od szafki z relikwiami. Trumienka ta była przepasana na krzyż czerwoną wstążką z nieuszkodzoną pieczęcią Księdza Biskupa Albina Dunajewskiego oraz drugą wstążką białą, krótką z pieczęcią tegoż Księdza Biskupa, również nienaruszoną. Po przecięciu obu wstążek i otwarciu wieka odmówiono antyfonę, wersykuł i orację o świętym Stanisławie. W trumience znaleziono szczerozłoty relikwiarz w formie rurki z wieczkiem ruchomym na jednym końcu rurki, przymocowanym na zawiasach i zamykanym szpilką. Rurka ma na zewnątrz dwa zagłębienia, wyobrażające cięcie mieczem. Na szpilce pieczęć ks. biskupa Dunajewskiego, pęknięta na złączeniu wieka z rurką, prawdopodobnie wskutek zmian temperatury, lecz zupełnie nieuszkodzona. Rurka spoczywa na dwóch złotych orłach, wspartych o owalne złote podstawy. Cały relikwiarz z relikwiami waży 1 kg 35 dekagramów, 2 gramy. Długość rurki, mierzona od środka wieka do środka przeciwległego końca, wynosi 47 ½ cm, obwód koło wieka 20 ½ cm, obwód drugiego końca 15 cm 2 mm. Wysokość orłów 8,4 cm, rozpiętość skrzydeł 7,8 cm; średnica podłużna podstawy ma 10,4 cm, zaś poprzeczna 7 ½ cm. Wewnątrz tego relikwiarza znajduje się kość podłużna owinięta w materię i wstążkę, zaszyta w jedwabną materię różową, opieczętowaną nieuszkodzoną pieczęcią Biskupa Andrzeja Trzebickiego. Relikwii tych nie otwierano, lecz po opieczętowaniu ich także pieczęcią księcia Metropolity zamknięto w relikwiarzu, który na szpilce zapieczętowano. Nadto znaleziono w trumience dwie większe torebki z grubego zielonego aksamitu, dobrze zachowanego. Na zewnętrznej stronie torebek naszyty jest gotycki napis na wstążce pergaminowej, stwierdzający zawartość w jednej torbie relikwii św. Stanisława, a w drugiej św. Floriana. W torebce z relikwiami św. Stanisława, której otwór zawiązany był sznurkiem, opieczętowanym nienaruszoną pieczęcią Biskupa Dunajewskiego, znaleziono pięć kawałków większych z kości św. Stanisława, obszytych jedwabną materią czerwonego koloru, z naszytymi kartkami pergaminowymi z napisem: ‘Ex ossibus S[anc]ti Stanislai sub visitatione Illmi ac Rmi D. Bernardi Maciejowski, Ep[iscopi] Crac[oviensis] de novo signat. 1602'. Jedna z tych kości ma naszytą drugą kartkę stwierdzającą, że ks. biskup Dunajewski oddzielił z niej cząsteczkę i zabrał do swej dyspozycji w r. 1881. Również książę Metropolita odciął cząstkę tej relikwii, resztę zapieczętowaną włożono wraz z pozostałymi, nietkniętymi czterema kawałkami z powrotem do torebki, którą zawiązano i opieczętowano pieczęcią księcia Metropolity. Oprócz tych pięciu kawałków relikwii św. Stanisława znajdowała się jeszcze w torebce paczka mała, materią owinięta z naszytą pergaminową kartką z napisem: ‘Ex cistulla, in qua antea asservabant ossa S[ancto]rum Stanislai et Floriani Mart. sub visitatione Illmi et Rmi D[omini] Bernardi Maciejowski Ep[iscopi] Crac[oviensis] de novo signat. 1602'. Paczkę tę nienaruszoną złożono razem z relikwiami do torebki. W drugiej torebce, zawiązanej również sznurkiem, opieczętowanym nieuszkodzoną pieczęcią Biskupa Andrzeja Trzebickiego, znaleziono relikwię św. Floriana w formie podłużnej, obszytą materią jedwabną czerwonego koloru z naszytą kartką pergaminową z napisem: ‘Reliquiae St. Floriani sub visitatione Illmi ac Rmi D. Bernardi Maciejowski de novo signat. 1602'. Po stwierdzeniu autentyczności relikwii, złożono z powrotem do torebki i opieczętowano pieczęcią Księcia Metropolity wiązanie sznurka na torebce. Obok torebek znajdował się w trumience pergamin z następującymi napisami: ‘Ad honorem Dei Omnipotentis B[eatae] M[ariae] Virginis et Sanctorum Stanislai Episcopi, Floriani Martyrum, Regnique Poloniae Patronum post sexdecem annos diversorum motuum civilium et belli in Regno, elapses, reliquias Illorum in abscondito per hocce tempus gratia Dei singulavi conservatas, in hanc tumbam intactas, integras, reposui, clausi et obsigillavi. Die 12 Jun[ii] 1717-mo. Casimirus Łubieński, Episcopus Cracoviensis. Ego vero Constantinus Szaniawski Episcopus Cracoviensis easdem Reliquias sub tempus Generalis Visitationis revidi, intactas reperi et iterum sigillavi 8 Junii A. 1731. Ego Andreas Stanislaus Kostka Załuski, Episcopus Cracoviensis easdem SS. Reliquias sub tempus generalis visitationibus revidi, intactas nec resigillatas reperi et iterum tecam auream cum introcontenta reliquia S. Stanislai obsigillavi, Casulas autem duas virides, unam cum reliquiis S. Stanislai, alteram S[anc]ti Floriani intactas reliqui 30 Mart[ii] 1748. Ego Albinus Dunajewski, Episcopus Cracoviensis, SS. Reliquias una cum S. Reliquiis S. Floriani et remisi in capsulas viridis coloris in visitatione gen[erali] die 5 Martii 1881'. Wreszcie obok trumienki znajdowały się na dnie sarkofagu prochy niewiadomego pochodzenia, zawinięte w gruby nieopieczętowany papier. Prochy te pozostawiono w trumnie. Trumienkę po złożeniu do niej z powrotem: 1. złotego relikwiarza, 2. torebki z relikwiami św. Stanisława, 3. torebki z relikwiami św. Floriana, 4. pergaminu wyżej opisanego oraz 5. niniejszego protokołu zamknięto kluczem, owinięto na krzyż sznurkiem jedwabnym koloru czerwonego i opieczętowano pieczęcią księcia Metropolity. Trumienkę umieszczono w sarkofagu zamkniętym na dwa zamki. Protokół otwarcia trumny św. Stanisława sporządzono w trzech egzemplarzach. Jeden umieszczono w trumnie, drugi w Archiwum Kapitulnym, a trzeci w Archiwum Kurii Metropolitalnej w Krakowie. Tekst protokołu zachęca do podjęcia kilku myśli, a mianowicie o sposobie przechowywania relikwii św. Floriana, o znaczeniu otwarcia grobu dla kultu św. Floriana i o współzależności kultu św. Stanisława i św. Floriana. Miejscem przechowywania relikwii św. Floriana był relikwiarz w katedrze na Wawelu. Po translacji w 1184 r. relikwie św. Floriana spoczęły pośrodku katedry romańskiej, a katedra stała się pierwszym w Krakowie miejscem pielgrzymkowym. W ołtarzu św. Floriana umieszczono relikwie świętego w marmurowej trumience. Po kanonizacji św. Stanisława i podniesieniu jego relikwii także pośrodku kościoła, relikwie św. Floriana zapewne z relikwiami św. Stanisława spoczęły w tej samej trumnie relikwiarzowej. Znalazły się w niej być może w owej skrzyneczce, po której pozostała tylko paczka mała, materią owinięta, z pergaminową kartką informująca, że pochodzi z szkatułeczki, w której wcześniej przechowywano relikwie obydwu świętych. Kolejną, a być może równoległą, wciąż jeszcze średniowieczną formą przechowywania relikwii ś.ś. Floriana i Stanisława, odnosząc się do owego gotyckiego napisu na wstążce pergaminowej, były i wciąż są owe torebki z grubego, zielonego aksamitu. Zarówno owa paczka mała, jak i aksamitne torebki zostały odkryte przed wizytującymi katedrę w roku 1602. W taki więc sposób tj. w torebkach złożono je powtórnie w 1602 r. do trumny relikwiarzowej z daru królowej Elżbiety Łokietkówny, następnie do trumny z daru króla Zygmunta III, a po jej zaborze przez Szwedów, do obecnej trumny z fundacji biskupa Piotra Gembickiego. W takiej formie ukazały się wizytatorom w 1939 r. Sprawa druga to znaczenie otwarcia grobu świętego dla jego kultu. Dwa przykłady z XVIII w. Na pergaminie przechowywanym w trumnie zapisano m. in. otwarcie trumny przez biskupa Kazimierza Łubieńskiego w 1717 r. Niedługo potem, bo w 1725 r. nowy biskup warmiński Jan Krzysztof Szembek, wcześniej biskup przemyski i kanonik krakowski intronizował, relikwie św. Floriana we Fromborku. Bp Szembek ustanowił uroczyste festum fori na cześć św. Floriana wraz z oktawą. Inny przykład. W roku 1731 ponownie otwierano trumnę. Jest to okres starań opactwa St Florian o relikwie św. Floriana. Starania benedyktynów poparł legat papieski przy dworze cesarskim kard. Passionei, który korespondował z nuncjuszem apostolskim w Polsce. W 1736 r. bp krakowski Jan A. Lipski przekazał klasztorowi St. Florian w Górnej Austrii część relikwii św. Floriana. W czasie ostatniego otwarcia trumny w 1939 r. w obawie przed wojną zapadła decyzja o wyjęciu z trumny złotego relikwiarza św. Stanisława z fundacji Zamoyskiego i ukryciu go w skarbcu katedralnym. Ponadto ks. Figlewicz wspomina, że abp A. Sapieha zabrał część relikwii św. Stanisława. Znakomicie przydały się one zwłaszcza w latach 1972-79 w latach jubileuszu 900-lecia śmierci św. Stanisława, kiedy to wiele parafii i wspólnot zakonnych o nie prosiło. Ks. Figlewicz nie wspomina o przejęciu części relikwii św. Floriana. Te zapewne pozostały jeszcze po jednej z poprzednich eksploracji. Katedra na Wawelu bowiem nadal jest miejscem, do którego zwracają się proszący o relikwie św. Floriana. Kilka przykładów z ostatnich lat. Dnia 9 października 1985 r. relikwie św. Floriana uzyskała parafia św. Floriana w Stalowej Woli, 13 listopada 1985 r. sanktuarium maryjne w Siekierkach nad Odrą, 3 maja 1987 r. parafia św. Floriana w Jednorożcu, 9 września 1994 r. kościół w Koprzywnicy, 24 marca 1997 r. parafia św. Floriana w Sosnowcu. W 1998 r. relikwie św. Floriana otrzymał abp wiedeński kard. Ch. Schönborn. W czerwcu 2003 r. przekazano je do Udine w północnej Italii. W bieżącym roku jubileuszu św. Floriana o jego relikwie wystąpił bp Maxymilian Aichern z diecezji Linz, diecezji, której patronem jest św. Florian. Mają być przekazane do parafii Uttendorf. O relikwie św. Floriana prosił także bp Kazimierz Romaniuk dla diecezji warszawsko-praskiej. Uroczystość przekazania relikwii zapowiedziana jest na 4 maja bieżącego roku. Kwestia trzecia to kwestia współzależności kultu św. Floriana i św. Stanisława. Relikwie św. Floriana przeniesiono do kościoła katedralnego na Wawelu i złożono pośrodku kościoła. W tym czasie, według tradycji, szczątki św. Stanisława znajdowały się w kaplicy św. Piotra i św. Pawła. Problem pojawił się od początku XIII w., gdy podjęto myśl o wszczęciu procedur zmierzających do kanonizacji św. Stanisława. Już wtedy kult św. Stanisława zaczął dominować nad nabożeństwem do św. Floriana. Ilustracją tego procesu jest zdarzenie zapisane w jednym z cudów św. Stanisława z roku 1249, w którym czytamy, że ‘jakaś nagła choroba nawiedziła kobietę imieniem Kietusza i była tak chora aż do dnia św. Floriana, który przypada w maju. Wtedy przybyła do Krakowa, aby błagać św. Floriana o pomoc'. Ostatecznie odeszła uzdrowiona za wstawiennictwem św. Stanisława. Po kanonizacji św. Stanisława i translacji jego relikwii do ołtarza pośrodku katedry tam, gdzie dotąd znajdowały się relikwie św. Floriana, kult św. Floriana znalazł się niejako w cieniu kultu św. Stanisława, choć nigdy nie wygasł. Relikwie obu świętych spoczęły obok siebie najpierw we wspomnianej szkatule, w dwu jednakowych aksamitnych pojemnikach. Odtąd jest to kult równoległy. W drugiej ćwierci XV w. królowa Zofia ufundowała srebrny relikwiarz na głowę św. Stanisława. Z połowy XV w. pochodzi relikwiarz ręki św. Floriana przechowywany w skarbcu kolegiaty na Kleparzu. Najdawniejszy relikwiarz na głowę św. Floriana pochodził z fundacji kard. Zbigniewa Oleśnickiego. Na srebrnym, puszkowym relikwiarzu wyryto napis: ‘Hoc opus factum est pro honore S. Floriani'. Na początku XVI w. sprawiono nowy, złoty relikwiarz św. Stanisławowi. Z czasem dotychczasowy relikwiarz z daru Sońki stał się miejscem przechowywania głowy św. Floriana. W XVI w. sprawiono dla katedry relikwiarz ręki św. Stanisława, a już w pierwszych latach XVII w. podobny relikwiarz ręki św. Floriana. Odtąd obydwa relikwiarze ręki św. Stanisława i św. Floriana niesiono w procesjach skałecznych. Na współzależność czci obu świętych wskazuje także kult św. Stanisława w opactwie St. Florian datujący się od lat trzydziestych XIV wieku. Z biegiem czasu szczególnym miejscem kultu św. Stanisława stała się Skałka, a szczególnym miejscem kultu św. Floriana bazylika na Kleparzu. Natomiast katedra wawelska łączy obydwa kulty, dlatego przechowuje ich relikwie razem, w jednej trumnie, czcząc i św. Floriana i św. Stanisława19". Bibliografia: - Prof. Kazimierz Dobrowolski, Dzieje kultu św. Floriana w Polsce do połowy XVI wieku, Warszawa 1923. - Feliks Koneczny, Święci w dziejach narodu polskiego, Miejsce Piastowe 1937. - Anna Zahorska, Ilustrowane żywoty świętych polskich, Potulice 1937. - Wincenty Kadłubek, Mistrza Wincentego Kronika Polska, Warszawa 1974. - Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imię przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982. - Ks. Kazimierz Bukowski, Słownik Polskich Świętych, Kraków 1995. - Jan Długosz Roczniki, czyli kroniki sławnego królestwa polskiego, Księgi V i VI, Edycja komputerowa: http://www.zrodla.historyczne.prv.pl/ 2004r. - Józef Marecki, Lucyna Rotter, Jak czytać wizerunki świętych, Kraków 2013. - https://www.swflorian.net/index.php/historia/swiety-florian/otwarcie-trumny-sw-stanislawa-i-sw-floriana-w Powrót |