Święty Stanisław Kazimierczyk Cz.I http://www.bozecialo.net/index.php/sw-stanislaw-kazimierczyk/stanislaw-soltys/o-swietym Tym razem, na naszą nocną pielgrzymkę zapraszamy świętego Stanisława Kazimierczyka, którego w Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywamy jako duszpasterza krakowskiego. Jest to już trzeci, ale nie ostatni święty, o imieniu Stanisław, którego życie poznajemy podczas naszych pielgrzymek. Wcześniej już poznaliśmy żywot świętego biskupa Stanisława ze Szczepanowa i świętego Stanisława Kostki. Pierwszym biografem świętego Stanisława Kazimierczyka był bernardyn Martino Baronius, czyli Marcin Baroniusz, duchowny z Jarosławia, który w roku 1609 napisał po łacinie, dziełko pod tytułem: „Życie, czyny i cuda błogosławionego Stanisława Polaka na Kazimierzu przy Krakowie urodzonego". Właściwie wszyscy późniejsi hagiografowie świętego Stanisława wzorowali się na tej, jego pracy. Wiele wskazuje na to, że z kolei on napisał je według wcześniejszych żywotów świętego Stanisława, które nie zachowały się do naszych czasów. Drugim w kolejności, znanym żywotopisarzem naszego bohatera był kanonik laterański z kościoła Bożego Ciała, ksiądz Krzysztof Łoniewski, który wydał drukiem w 1617 roku żywot Kazimierczyka „polskim językiem napisany dostateczniey y właśniej niżeli był przedtym po łacinie". On to również, rok wcześniej „spisał powtórnie cuda Stanisława z Kazimierza, które zostały opublikowane po raz drugi w 1660 roku przez [kronikarza kanoników regularnych, księdza] Stefana Ranotowicza[1]". Nasz bohater urodził się 27 września 1433 roku, jak już słyszeliśmy, w leżącym pod Krakowem Kazimierzu. Miasto to założył i nazwał swoim imieniem w roku 1335 król Kazimierz Wielki. Dzisiaj to oczywiście dobrze znana dzielnica Krakowa. Święty Stanisław został najprawdopodobniej ochrzczony w tym samym dniu, a więc w czasie kiedy odbywały się uroczystości upamiętniające przeniesienia ciała świętego biskupa Stanisława ze Szczepanowa. Przeniesienie tych zwłok z romańskiej, w tamtych czasach, rotundy na Skałce do katedry na Wawelu miało miejsce 27 września 1089 roku. „Pierwsza procesja z Wawelu na Skałkę i znowu na Wawel[2]", odbyła się właśnie w dniu rocznicy przeniesienia jego szczątków w 1253 roku, czyli w roku kanonizacji zamordowanego biskupa. Tak też było w czasach Stanisława Kazimierczyka, procesje odbywały się w rocznicę przeniesienia ciała tego świętego biskupa. Nie dziwi więc, że w dniu tak wielkiej uroczystości, rodzice nadali dziecku imię, które jakby samo sobie przyniosło. Obecnie, ponieważ uroczystość ku czci świętego Stanisława biskupa przypada 8 maja, (...) [ta] „od 1879 roku główna procesja (...) ma miejsce w niedzielę, w oktawie święta[3]". Chrzest malutkiego Stanisława odbył się oczywiście w Kazimierzu, w kościele Bożego Ciała. Z kościołem tym święty Stanisław był praktycznie związany przez całe swoje życie. Oprócz tego, że został w nim ochrzczony, to w późniejszym wieku chodził do mieszczącej się przy tym kościele szkoły parafialnej, a gdy był już dorosły to wstąpił do mieszczącego się przy nim zakonu. Po swojej śmierci, został pochowany także w tym właśnie kościele. Powstanie kościoła Bożego Ciała opisał w swoich kronikach, ksiądz kanonik Jan Długosz, a ponieważ kościół ten odegrał ważną rolę w życiu naszego świętego bohatera, posłuchajmy więc części tego opisu: „Pod wpływem wstrętnego głodu złota, większa grupa ludzi w Krakowie, podjudzona przez diabła wdarła się ukradkiem i potajemnie, w czasie oktawy Bożego Ciała do kościoła parafialnego Wszystkich Świętych [kościół ten nie przetrwał do naszych czasów] i po odemknięciu dorobionymi kluczami tabernakulum skradła i zabrała miedzianą, grubo pozłacaną monstrancję z Najświętszym Sakramentem, bardzo pięknej roboty, której wykonanie przewyższało wartość kruszcu. Dowiedziawszy się potem, że monstrancja jest miedziana, żeby nie spotkała ich surowa kara w razie, gdyby ich złapano, rzucają ją do zarosłego krzakami bagna Mate [Mathe], znajdującego się niedaleko od kościoła świętego Wawrzyńca, który był wówczas kościołem parafialnym należącej do kapituły krakowskiej wsi Bawół, w której potem król polski Kazimierz II zakłada i funduje miasto Kazimierz. W owym czasie bagno to (...) dla ludzi (...) było niedostępne. Płonęły jednak na nim w nocy i we dnie http://www.bozecialo.net/index.php/bazylika/przewodniki-menu/przewodnik-bazylika/265-zakrystia-przewodnik Fragment obrazu Wojciecha Gutowskiego Porzucenie skradzionej monstrancji. 4 ćwierć XVIII wieku. Zakrystia kościoła Bożego Ciała, Kraków. światła niebieskie. Kiedy się o tym dowiedziało sporo ludzi i uznało to, zgodnie z rzeczywistością, za cud, doniesiono o tym biskupowi krakowskiemu Bodzęcie i jego czcigodnej kapitule, a potem królowi polskiemu Kazimierzowi II, bardzo pobożnemu księciu. Ci uznawszy, że ukazanie się tylu i tak wielkich świateł niebieskich nie może być bez przyczyny, zarządziwszy procesję całego miasta i nakazawszy, i dopełniwszy najpierw nakazanego trzydniowego postu z hymnami, pieśniami i chorągwiami udają się do błotnistego miejsca i badają dokładnie tajemnicze światła. Kiedy tam stwierdzili, że to jest oświetlona skradziona monstrancja z Najświętszym Ciałem Chrystusowym z Kościoła Wszystkich Świętych, odnoszą ją w uroczystej procesji wszystkich kościołów miasta do kościoła Wszystkich Świętych. Najjaśniejszy zaś król polski Kazimierz uznawszy, że to tak godny pamięci i niezwykły cud wydarzył się dla niego i ze względu na niego, składa przyrzeczenie, że w miejscu, gdzie znaleziono ten niewysłowiony Sakrament, chociaż bagnistym i błotnistym, założy i wybuduje z cegły piękny kościół na cześć Bożego Ciała. I nie zwlekając, w następnym roku wypełnia złożone w poprzednim przyrzeczenie i zakłada na bagnie, gdzie znaleziono Ciało Chrystusowe, kościół parafialny, a dołączywszy do niego parafię, którą od dawna miał kościół świętego Wawrzyńca, zaczyna budować i wykańcza bardzo piękny chór z wypalanej cegły i zaopatruje go z królewską hojnością w kielichy, krzyże, ornaty i inne kosztowności[4]". Król był tak hojny dla tego kościoła, gdyż tak jego ambicją jak i ambicją wszystkich mieszkańców Kazimierza było to, aby kościół ten był równie wysoki i piękny oraz tak wyposażony jak kościół Mariacki w Krakowie. Więc każdy dawał co mógł, a „wśród ofiarodawców figuruje również ojciec naszego błogosławionego Stanisława[5]". Nazywał się on Maciej Scholtis, (później nazwisko to pisano jako Soltys lub Szoltys, a jeszcze później po prostu Sołtys). Był on tkaczem a jednocześnie „udzielał się w mieście jako ławnik (scabinus) i rajca (consul)[6]". Matka świętego Stanisława miała na imię Jadwiga i była, jak mówi o niej wspomniany wcześniej Marcin Baroniusz, niewiastą bardzo religijną. Rodzina była w miarę bogata i darzona szacunkiem przez mieszczan. „Odznaczała się także pobożnością chrześcijańską, czego dowodem jest przynależność obojga rodziców do Bractwa Najświętszego Sakramentu działającego przy parafii oraz pielgrzymka ojca [Macieja] do Rzymu w 1423 roku[7]". Można dodać, że Bractwo to „było pierwszą konfraternią świeckich, jaka pojawiła się na terenie aglomeracji krakowskiej. Powstało ono niemal równocześnie z parafią. Najstarszym aktem dotyczącym konfraterni jest bulla z 15.IV.1347 roku z odpustami papieskimi dla jej członków duchownych i świeckich[8]". W dzieciństwie uczęszczał Stanisław, o czym już wcześniej wspomniano, do szkoły parafialnej przy kościele Bożego Ciała w Kazimierzu. Nie wiemy kto uczył młodziutkiego Stanisława natomiast można założyć, że nauka ta „obejmowała (...) czytanie, pisanie, podstawowe wiadomości z matematyki, dalej łacinę i ogólne wiadomości o świecie[9]". Szkołę tę prowadzili zakonnicy z Zakonu Kanoników Regularnych Laterańskich, których w roku 1405 ściągnął do Kazimierza, król Władysław Jagiełło, a pomagał mu w tym 32 biskup krakowski Piotr Wysz z Radolina. Tych zakonników sprowadzono z Kłodzka a biskup Wysz powierzył im opiekę właśnie nad kościołem Bożego Ciała. Zakon Kanoników Regularnych powołał i regułę zakonną dla tego zakonu napisał święty Augustyn a z pośród kilkudziesięciu świętych, którzy wyszli z tego zakonu, można jeszcze wymienić oprócz świętego Stanisława Kazimierczyka, świętego Grzegorza VII, świętego Norberta biskupa, świętego Bernarda z Góry Jowisz czy świętego Ubalda a także mistyka Tomasza a Kempis autora dziełka „O naśladowaniu Jezusa Chrystusa". Po ukończeniu nauki w tej szkole, a trwała ona zazwyczaj od trzech do pięciu lat, gdzieś w roku 1451 osiemnastoletni Stanisław rozpoczął studia na Akademii Krakowskiej na wydziale Atrium. Ukończył je prawdopodobnie w roku 1455 lub 1456 i uzyskał tytuł bakalaureata atrium, czyli bakałarza sztuk wyzwolonych. Sztuki wyzwolone dzielono na dwie grupy, pierwsza, nazywana Trivium, w skład niej wchodziły: gramatyka, dialektyka, retoryka, a druga Quadrivium i tu mieliśmy takie przedmioty, jak: muzyka, arytmetyka, geometria, astronomia. Gramatyka - była nauką łaciny i czytania tekstów klasycznych. Dialektyka - to nauka logiki Retoryka - to nauka sporządzania dokumentów, listów, mów[10]. „Dopiero po ukończeniu trivium przystępowano do nauki quadrivium Arytmetyka - komputystyka, czyli obliczanie kalendarza liturgicznego (Computus), [dzięki temu matematyka nie zaginęła w średniowieczu]. geometria - nauczanie przyrody, geografii oraz teorii pomiarów, Muzyka oraz Astronomia - obliczanie czasu na podstawie ciał niebieskich na potrzeby kalendarza liturgicznego. Quadrivium można traktować jako naukę o liczbach: czystych (arytmetyka), rozważanych w przestrzeni (geometria), w czasie (muzyka), ruchu i przestrzeni (astronomia)[11]. Nie zachowały się dokumenty potwierdzające ukończenie Akademii Krakowskiej przez świętego Stanisława, ale mówią o tym wszystkie znane nam jego żywoty, a także „najstarsze obrazy przedstawiają go z czwororożnym biretem na głowie czy w ręce. Prawo zaś do noszenia czwororożnego biretu mieli tylko ci, co ukończyli Akademię Krakowską czy inne wyższe studia. Najstarsza znana figura bł. Stanisława w pozycji leżącej (pochodząca - jak to wynika z najnowszych badań - z końca XV w.) podobnie go przedstawia[12]". Fot. z przewodnika: Apostoł Eucharystii Bł. Stanisław Kazimierczyk, Tekst i oprac. graf. Agnieszka M. Spiechowicz-Jędrys, Kraków 2010, s.26. Po studiach wstąpił do Zakonu Kanoników Regularnych Laterańskich przy znanym nam już kościele Bożego Ciała. „W przybliżeniu można przyjąć, że było to w 1456 roku, gdyż dawne życiorysy zaznaczają, iż przeżył w zakonie 33 lata[13]". Tam odbył roczny nowicjat a następnie złożył śluby zakonne i został wyświęcony na kapłana. „W klasztorze pełnił obowiązki profesora filozofii, mistrza nowicjatu oraz podprzeora. Ze względu na nadzwyczajną pobożność osławioną stanami mistycznymi oraz zdolnościami taumaturgicznoprofetycznymi [czyli czynienia cudów i prorokowania], cnoty moralne, a także gorliwe spełnianie obowiązków zakonnych i kapłańskich, już za życia cieszył się uznaniem i szacunkiem, był uważany za męża bożych tajemnic[14]". Z kolei Ksiądz Krzysztof Łoniewski powołując się na jeden z tych dawnych, zaginionych życiorysów, tak opisał Stanisława Kazimierczyka: ,,Na wszystkim spokojny, milczący i skromny, w rzecz się nie wdający do inszych, nic nie próżnujący. A gdy przyszło za licencyją wysługować choremu, to już była jego znamienita rozkosz. A w tych jednak układnościach i sprawach, do spowiedzi częsty, a do postom chętliwy i do inszych potajemnych discyplin, na które sobie przyczynę najdował. Dopieroż po professyjej (po złożeniu ślubów) i w promowaniu prędkim na kapłaństwo i w tych i w inszych wszystkich cnotach zmagał, dopiero świecił tym jaśniej, tak pospolitemu człowiekowi wszelkiemu przy Krakowie, jak i w swoim klasztorze wszystkim, tak żywotem tak też i kazaniem[15]"... „Służbę potoczną około drew, misek y konewek płokania, ugniatania, nóg umywania y gościom wycierania szat a naywięcey koło ołtarza Bożego anielską jako cukrował człowiek się tego naczytać nie może[16]" „Skromny był w jedzeniu i w piciu, przeciw [wobec] ubogim dziwnie litościwy, nikim nigdy nie gardził, nie pochlebował bogatym. Wolen był od świeckich pieczołowitości i nie frasował się - i frasować nie kazał - o cielesne potrzeby[17]". Wiele wskazuje na to, chociażby zwrot „za licencyją", że nasz bohater był również wykwalifikowanym medykiem odpowiedzialnym za stan chorych w klasztorze oraz za zakonną aptekę. Mimo tego, jak usłyszeliśmy usługiwanie choremu to była dla niego „znamienita rozkosz", a nie ciężki obowiązek. Posłuchajmy jeszcze jak napisał Marcin Baroniusz o zwyczaju świętego Stanisława Kazimierczyka, który nocami odwiedzał chorych braci w ich celach, i tam usługiwał im w najważniejszych potrzebach, oraz „błogosławiąc ich znakiem krzyża świętego i pocałunkiem pokoju, udzielał im pociechy duchowej i zachęty te i podobne mówiąc słowa: - Bracia najmilsi, potrzeba abyśmy przez wiele trudności przeszli do królestwa Niebios[18]". Zauważmy też, że skoro już w tamtych czasach święty Stanisław tłumaczył swoim współbraciom prawdę o trudnościach w chorobie, zazwyczaj połączonych przecież z cierpieniem, to dzisiaj, po ponad pięciu wiekach, ta prawda powinna być dla nas oczywista. Ale jak wiemy, jest wręcz odwrotnie, człowiek dzisiejszy, który nie umie zrozumieć sensu i istoty cierpienia, potrafi za to być zarozumiały, pogardliwy czy zbuntowany, odgrażający się Bogu, przeklinający Go a wreszcie na końcu zaprzeczający całkowicie Jego istnieniu. Bo przecież Bóg nie mógłby być aż tak okrutny, to częsty argument tych „wierzących", w to, że Boga nie ma. Święty Stanisław pocieszał, błogosławił i pouczał również osoby świeckie, które odwiedzał. Wszędzie tam uważał się „za dłużnika wszystkich". W życiu duchowym kierował się nasz bohater regułą świętego Augustyna, która jest regułą kanoników regularnych. „Charakteryzował go teocentryzm, wyrażający się w pragnieniu głębszego poznania Boga i Jego umiłowania[19]". Najważniejszym nabożeństwem dla niego była Ofiara Mszy świętej, którą odprawiał bardzo wcześnie rano. Równie ważny był brewiarz, który odmawiał jeszcze przed jutrznią, a następnie nabożeństwo do Męki Jezusa. Bardzo czcił również Najświętszą Bogarodzicę oraz swojego patrona świętego biskupa Stanisława. Posłuchajmy więc jak nasz bohater podchodził do najważniejszego swojego nabożeństwa: „Kiedykolwiek miał sprawować Najświętszą Ofiarę, nie zwracał się do kogoś żadnym słowem. Po odprawieniu Mszy Świętej albo oddawał się pracy rąk, albo na temat Pisma Świętego z najbliższymi braćmi rozprawiał. Tym i podobnym ćwiczeniom oddany, w żadnym jednak wypadku nie opuszczał zwyczaju głoszenia nauk nauczając, ganiąc, zaklinając z wielką cierpliwością i pokorą[20]". A więc jak słyszymy, święty Stanisław należał do tych kapłanów, dla których bardzo istotnym jest to, aby pozostawać skupionym przed Mszą świętą oraz uniknąć przed nią jakichkolwiek rozmów. Zwracał też szczególną uwagę na to, aby wierni nabożnie uczestniczyli w Mszy świętej oraz nie wychodzili z niej przed jej zakończeniem. „W życiorysie opracowanym za Łoniewskim przez Ranotowicza stosowny ustęp brzmi następująco: [...] bo nie tylko zalecał drugim, ale i po ścianach cellae [celi] swojej pisał o dostatecznym wysłuchaniu Mszy świętej takie sentencyje: Reccedenti nulla merces datur, Quia laus divini officii in fine probatur, »Bardzo ten na zapłacie u Boga szwankuje, Który mszy nie dosłucha i precz ustępuje«[21]". (Nie była to jednak myśl świętego Stanisława, natomiast jego trawestacja jednej z myśli wchodzącej w skład zbioru przysłów i maksym zwanego Freidanks Bescheidenheits: Zur Messe dringet Mancher vor, Die Meisten stehen bei dem Thor. Jedermann die Mess empfäht, Mit dem Credo, wo er immer steht, Und kämen hunderttausend hin, Jeglichem wird sie ganz verliehn. Wielu ówczesnych kaznodziejów korzystało z tego zbioru przywołując zawarte w nim różne przykłady i maksymy). Dalej ksiądz Ranothowicz jeszcze dodał: „A gdy te i tym podobne sentencyje po ścianach pisał, więcej je sobie na sercu rysował[22]". Natomiast u Baroniusza, to powiedzenie, które podaje on bez rymu, jest troszkę dłuższe, ale zawiera ważne dopowiedzenie: „Ty który słuchasz Mszy świętej i przed końcem odchodzisz, tobie żadna nagroda nie jest dana, albowiem Bożego Sprawowania ocenia się na końcu[23]". W dzisiejszym tłumaczeniu brzmi to tak: „Ty, który słuchasz Mszy świętej i wychodzisz przed jej zakończeniem nie otrzymasz żadnej nagrody, gdyż ważność obowiązku wysłuchania Mszy świętej stwierdza się na końcu[24]". Żeby lepiej zrozumieć, dlaczego Stanisławowi Kazimierczykowi tak zależało, aby wierni nie wychodzili przed końcem Mszy świętej, musimy wiedzieć, że w tamtych czasach nie chodziło o takie, jak dzisiaj się zdarza wyjście podczas pieśni na zakończenie czy, nie daj Boże, przed błogosławieństwem. Otóż, na przełomie czternastego i piętnastego wieku pojawiły się ruchy w Kościele katolickim, które zamierzały umożliwić wiernym przystępowanie do Komunii świętej, częściej niż raz w roku, a więc nie tylko na Wielkanoc. W tamtych czasach tylko kapłani przyjmowali Komunię świętą codziennie. Natomiast prości wierni zadowalali się „oglądaniem i adoracją hostii konsekrowanych Postaci podczas Podniesienia. (...) W związku z tym nie odczuwali większej potrzeby przebywania w kościele i po elewacji hostii, i po komunii kapłana po prostu wychodzili (...) Oglądanie hostii miało, zgodnie z powszechnymi wierzeniami, mieć znaczenie szczególne, miało chronić przed dolegliwościami przede wszystkim wzrok i w ogóle chronić przed nagłą, niespodziewaną śmiercią. Tak więc naoczne oglądanie ciała Chrystusa ukrytego w Hostii było z jednej strony powszechną praktyką dewocyjną, na tę chwilę otwierano w zakonach szeroko drzwi kościołów, z drugiej zaś zbliżało się w zachowaniach, ludu do zabobonnej wiary w jej magiczną moc (...) Pragnienie spoglądania na hostię było wśród wiernych tak silne, że elevatio stawała się dla nich wręcz najważniejszą częścią Mszy świętej. Na towarzyszący temu gestowi dźwięk dzwonu w niejednej miejscowości lud porzucał swe zajęcia i biegł do kościoła, żeby popatrzeć na hostię i ... zaraz potem wyjść z kościoła. Nawet ci, którym interdyktem zakazano udziału w nabożeństwie, starali się wszelkimi sposobami umożliwić sobie kontakt wzrokowy z hostią. Na przykład biskup miasta Sitten w 1370 roku nakazał zrobienie nowych drzwi kościoła takim ludziom, ponieważ wywiercili w nich dziury, żeby widzieć wnętrze i ołtarz. Skarżono się także na wiernych, zwłaszcza kobiety, że tłoczą się w strasznej ciżbie przy samym ołtarzu. Augustianin Johannes Bechoffen pisał w swym komentarzu do mszy Quadruplex missalisexpositio: „Mężczyźni, jak i kobiety, podchodzą o wiele za blisko do ołtarza. Bezczelnie wpatrują się w twarz celebrującym kapłanom, w rzeczywistości bardziej z zuchwałej ciekawości niż z nabożeństwa, i to zasługuje na naganę". Skoro zaś dla większości wiernych spojrzenie na hostię było ważniejsze niż celebracja Mszy świętej, powszechnie spotykanym zwyczajem było opuszczanie kościoła zaraz po Podwyższeniu (elevatio). Skargi na ten obyczaj spotykamy w późnym średniowieczu stale[25]". To były, między innymi powody, dla których tak starano się o to, by wierni częściej mogli być dopuszczani do przyjmowania Komunii świętej, a nasz święty Stanisław przestrzegał ich przed zbyt wczesnym opuszczaniem tej Mszy. Świadczy to również o zupełnym niezrozumieniu, przez dużą część średniowiecznych wiernych tego, czym jest Ofiara Mszy świętej a także tego, że cała Msza święta jest bardzo ważna a nie tylko sam cud Przeistoczenia. Ale w czasach współczesnych wcale nie jest lepiej, można powiedzieć, że to niezrozumienie przez wielu wiernych tej ważnej prawdy, ciągnie się przez wieki, aż do dzisiaj. https://kosciol.wiara.pl/doc/490804.Przewodnik-na-drogach-zycia-duchowego-sw-Stanislaw-Kazimierczyk Świętemu Stanisławowi Kazimierczykowi „w pięć lat po wyświęceniu powierzono (...) urząd kaznodziei i spowiednika. Kazania jego przepojone niezmierną miłością Przeczystej Bogarodzicy ściągały niezliczone tłumy słuchaczów[26]" Ksiądz Ranothowicz miał możliwość czytania kazań świętego Stanisława, zanim one zaginęły, zobaczmy jak on je opisuje: „W kazaniach nie szukał czci swojey, ale zbawienia dusz Chrystusową krwią odkupionych, y cokolwiek w słowie Bożym pracował, nie z miłości samego siebie, ale z miłości Boga samego y bliźniego czynił. Świadkiem Sermonarze [zbiory kazań] y Kazania jego z samego stylu poznać, że gorące: bo co z ust jego wychodziło słodziło dusze y do cnot świętych przywodziło, na które się y nayuczenszy z Krakowa zchodzili, w których on mową swoją łagodną y słodkim językiem bojaźń Bożą wmawiał z wielkim pożytkiem na chwałę Bożą. Nie był pochlebny w Kazaniu, ale śmiele w pospolitości grzechy ludzkie kazał[27]" Niestety, my dzisiaj nie mamy możliwości zapoznania się z tymi kazaniami, ostatni znany egzemplarz znajdujący się w Bibliotece Narodowej w Warszawie spłonął w 1944 roku. A wielka szkoda, bo „do kazań tych przygotowywał się z niezwykłą starannością pisząc każdą Naukę. (...). W każdem, z tych kazań świątobliwy kaznodzieja, wysławiał gorąco Najświętszą Pannę Maryję, a następnie na przykładach Jej ziemskich przeżyć oplatał zręcznie tajemnice Jej Boskiego Syna. Czynił to dlatego, bo chciał obok miłości ku Matce Bożej wszczepić mimochodem głębokie korzenie znajomości wszystkich prawd wiary. Najświętsza Panna Maryja przyjmowała wszystkie te święte wysiłki niezmordowanego kaznodziei z wielką radością i w chwili, gdy już od znużenia z sił opadał zjawiła się mu z Dzieciątkiem Jezus na rękach, otoczona licznem gronem aniołów, mając przy boku świętego Stanisława, biskupa krakowskiego. Usłyszał wtedy Stanisław słowa Najświętszej Panny Maryi »Ciesz się Stanisławie, z gorącego nabożeństwa twojego, którem mnie i patrona swego czcisz nieustannie: postępuj dalej na drodze, którą idziesz, a czeka cię ze świętymi moimi w niebie obfita nagroda«! http://www.bozecialo.net/index.php/sw-stanislaw-kazimierczyk/stanislaw-soltys/czciciel-matki-bozej Od czasu parokrotnych objawień Najświętszej Panny Marii błogosławiony Stanisław Kazimierczyk duchem był już prawie w niebie. Grzeszne swe ziemskie ciało umartwiał, jeszcze więcej żył modlitwą i tęsknotą za tą szczęśliwością, której zapewnienie od Matki swej Niebieskiej otrzymał[28]". To widzenie, w którym Najświętsza Maryja Dziewica objawiła się mu razem ze świętym Stanisławem biskupem miało miejsce na Skałce, w kościele, w którym ten męczennik zginął. Święty Stanisław Kazimierczyk miał zwyczaj co piątek to miejsce męczeństwa nawiedzać. Ksiądz Baroniusz dodaje, że stojący przy Matce Bożej biskup był ubrany w szaty pontyfikalne i był w otoczeniu „wielkiej liczby świętych[29]". W tym czasie nasz święty zaczął jadać tylko dwa razy dziennie a w Wielkim Poście postanowił nie spożywać żadnej potrawy z nabiałem. To postanowienie skrajnie wyczerpało i tak już wymęczony organizm świętego Stanisława. Musiano go więc umieścić w infirmerii, czyli klasztornej sali dla osób chorych. „Tam czując, że koniec się zbliża, zaczął rozpamiętywać swoje życie i żałować za wszystkie swoje niedoskonałości, czując się niegodnym zbawienia. Kiedy leżał tak sam, ogarnięty żalem, ukazał mu się Zbawiciel z pięciu ranami, w wielkiej jasności, jakby po Zmartwychwstaniu, z Matką Boską oraz ze świętymi[30]". I wtedy także Przenajświętsza Matka naszego Zbawiciela powiedziała do świętego Stanisława: „Wstań, pospiesz się, synu mój Stanisławie, dzisiaj bowiem będziesz ze mną w raju". Tekst jakby wzięty z ust samego Chrystusa konającego na krzyżu skierowany do [dobrego]łotra[31]". A kiedy Stanisław wstał i głośnym głosem wychwalał Boga i Jego Matkę za ten kolejny dar nadprzyrodzonej łaski „przyszli bracia [zakonni], słysząc jego głos i opowiedział im o swojej wizji. Był już do końca, jak przemieniony i skonał w postawie klęczącej. Śmierć jego nastąpiła 3 maja 1489 roku[32]". Tę śmierć swojego współbrata opisał kronikarz klasztorny, posłuchajmy: „a gdy bracia na głos jego zeszli się, prosił o święte sakramenta, które z największym nabożeństwem przyjąwszy, ze wszystkimi się żegnał, wszystkich przepraszał [...] a gdy bracia płakać poczęli, on począł się cieszyć, że już z okowów ciała tego skazitelnego ma być rozwiązany, że ma przepłynąć wkrótce może z tego świata i wnijść do portu szczęśliwych i modląc się za całe Królestwo Polskie i za wszystkie w nim stany, chorych, strapionych, a mianowicie wiernych zmarłych Bogu polecał [...][33]". Pochowano świętego Stanisława w kościele Bożego Ciała u swoich współbraci zakonnych, z największą, przysługującą świętemu, czcią. W tym czasie papieżem był Leon X a biskupem krakowskim i jednocześnie arcybiskupem gnieźnieńskim był najmłodszy syn Kazimierza Jagiellończyka, brat świętego Kazimierza królewicza, kardynał Fryderyk Jagiellończyk. Baroniusz napisał, że na grobowcu świętego Stanisława po latach odczytano taki napis: „Hoc conclusa latent Divi Patris ossa sepulchro Stanislai hac Casimiria de gente creati, Cuius erunt merita miranda aetema trophea W tym grobie zostały złożone kości Bożego Ojca Stanisława pochodzącego z Kazimierza, którego wysławiać będą szczególne znaki[34]". Święty Stanisław kazał się pochować pod kościelną podłogą, gdyż w swojej pokorze chciał, aby po śmierci deptano po nim. Jednak, „za zezwoleniem kardynała Fryderyka Jagiellończyka, biskupa krakowskiego i prymasa Polski, najprawdopodobniej 7 czerwca 1500 roku dokonano sublewacji zwłok, składając je w ozdobnym sarkofagu". A z kolei w roku 1632 jego szczątki przeniesiono do specjalnie w tym celu wybudowanego, w lewej nawie kościoła, renesansowego ołtarza, który istnieje do dnia dzisiejszego. „Ołtarz o schemacie trójpolowego łuku triumfalnego na zdwojonym cokole i kolumnami korynckimi, wykonany jest z kamienia pińczowskiego. Oprócz rzeźb przedstawiających cnoty boskie i kardynalne, mauzoleum ma piękną alabastrową figurę Matki Bożej z Dzieciątkiem, przypisaną rzeźbiarzowi Janowi Pfisterowi. Pierwotnie relikwie Błogosławionego spoczywały w niewielkiej trumience http://www.bozecialo.net/images/albumpi/albumpi-030.jpg z drzewa cyprysowego złożonej w mensie ołtarzowej, zaś nad mensą znajdowała się jego rzeźbiona w kamieniu postać w postawie agonalnej z głową spoczywającą na trzech księgach. W XVIII wieku w miejsce figury sprawiono drewnianą trumnę, na wzór ołtarza św. Stanisława biskupa w katedrze krakowskiej i w niej złożono relikwie[35]". Przy ołtarzu wisi kilkanaście malowanych na płótnie oraz na desce obrazów z XVI i XVII wieku przedstawiających sceny z życia błogosławionego Stanisława Kazimierczyka oraz sceny cudownych uzdrowień za jego wstawiennictwem. Znajduje się tam, między nimi obraz przedstawiający postacie pięciu świętych mężów. Zdjęcie obrazu z przewodnika: Apostoł Eucharystii Bł. Stanisław Kazimierczyk, Tekst i oprac. graf. Agnieszka M. Spiechowicz-Jędrys, Kraków 2010, s. 23. Bo „według tradycji, Stanisław przyjaźnił się ze współczesnymi mu krakowskimi duchownymi: Janem Kantym - profesorem Akademii Krakowskiej (beatyfikowanym w 1676 r., kanonizowanym w 1767 r.), Szymonem z Lipnicy - z zakonu Obserwantów św. Franciszka (beatyfikowanym w 1685 r.), Michałem Giedroyciem - z Zakonu Kanoników Regularnych od Pokuty zwanych w Polsce markami [a na Litwie Białymi Augustianami], Świętosławem zwanym Milczącym (...) - altarzystą [kapłan, który pomagał plebanowi] przy kościele Mariackim, [oraz z ] Izajaszem Bonerem - z Zakonu Eremitów św. Augustyna. [na obrazach brakowało najczęściej Izajasza Bonera lub Świętosława] Dlatego też liczne utwory literackie, począwszy od XVI wieku podają, iż wiek XV, w którym żyli owi »świątobliwi mężowie« uważać można za szczęśliwy, - »felix saeculum Cracovíae« [Szczęśliwy wiek Krakowa] - z powodu »pobożności żywota, w naukach głębokością zacnych i chwalebnych mężów«. Mężowie ci wzajemnie się odwiedzając brali »wzór doskonałości żywota« nabożnie dyskutując, mając na uwadze słowa psalmu »Cum sancto Sanctus eris, cum perverso perverteris«. [Ze świętymi świętym jesteś a z przewrotnymi, przewrotnym się stajesz (2 Sm 22, 26-27)] Nimi też »chlubiła się Akademia Krakowska«. Byli »za żywota ozdobą, wizerunkiem i wzbudzaniem do postępowania w drodze zbawiennej«, a »odszedłszy po zapłatę do Pana Boga swego, drogi i miły relikwii swoich depozyt zostawili i nimi cię (Krakowie) zewsząd obmurowali jako potężnymi twierdzami obrony przeciwko najazdom nieprzyjaciół twoich, tak doczesnych jako duchownych«[36]". Malowano również obrazy, gdzie jako szóstego świątobliwego męża umieszczano świętego Kazimierza Królewicza, który też żył w tym czasie. Jeszcze dwa lata przed swoją śmiercią, udzielił święty Stanisław swojego błogosławieństwa, bratu nieżyjącego już wtedy świętego Kazimierza Jagiellończyka, królewiczowi Janowi Olbrachtowi, gdy ten w 1487 roku wyruszał na wyprawę przeciw Tatarom zawołżańskim. Parę miesięcy później Jan „Olbracht pobił ich 8 września 1487 w bitwie pod Kopystrzyniem [nad rzeką Murachwą niedaleko Bracławia] na Podolu[37]". Przebieg tej bitwy jest osobliwy, stąd może warto go sobie choć troszkę przybliżyć. Otóż grasujące w tym czasie na Podolu spore siły tatarskie w liczbie około dziesięciu, może piętnastu tysięcy wojowników podzieliły się na dwa oddziały i jeden z nich wpadł w pułapkę zastawioną przez wojska polsko-litewskie pod wodzą Jana Olbrachta. Wojska Korony walczyły z taka zaciętością, że z tego czambułu tatarskiego została niewielka ilość niedobitków. Po tym zwycięstwie nasi żołnierze wracali do swojego obozu, który rozbili pod Kopystrzyniem, gdzie pozostawili tabory z całym swoim zaopatrzeniem. „Tymczasem inny [ten drugi] oddział tatarski uderzył na pozostawiony bez osłony obóz (...). Była tam tylko nieliczna straż. Tatarzy sądzili, że Polacy uciekli ze strachu, porzuciwszy obóz im na łup. Znaleźli tam dużo wina i wódki i spokojnie oddali się pijatyce. Nadeszli zwycięscy Polacy i uderzyli na najezdnika. Otoczyli Tatarów i zaczęli ich wycinać. Do dziesięciu tysięcy ich wtedy zabito, poraniono i wzięto do niewoli[38]". Tak uważano jeszcze przed wojną, natomiast dzisiaj historycy mówią o pięciu tysiącach Tatarów, jednakże samo zwycięstwo pozostaje niezaprzeczalnym faktem. Już w pierwszym roku po śmierci naszego świętego, odnotowano 176 uzdrowień, które uznano za cudowne. Dlatego „nazwano go „sławnym cudami" (miraculis clarens). (...) Cuda te zapisywano w tak zwanej księdze cudów i podziękowań za otrzymane łaski. Pierwszą zanotowaną osobą, która została uzdrowioną była „Regina, żona Klemensa Czarnego sukiennika z Kazimierza, cierpiąca przez dłuższy czas na upływ krwi i pewne kobiece choroby przez dłuższy okres czasu straciła nadzieję na poprawę. W tej jej wielkiej trosce ukazał się błogosławiony Stanisław i powiedział do niej: „Co tu leżysz w twojej niemocy, idź do grobu mojego i będziesz uzdrowiona, powiedz również moim współbraciom, aby nakryli grób mój kobiercem". Ta wstawszy, poszła do grobu błogosławionego męża, przyklękła przy nim i zaraz została uzdrowiona[39]". Z racji zawodu męża uzdrowionej Reginy, który tak jak ojciec naszego bohatera był sukiennikiem, można sądzić, że „znała ona świętego Stanisława i nie miała żadnych co do tego wątpliwości, że właśnie on jej się ukazał[40]". W ciągu kilku dni w małej kazimierskiej społeczności, liczącej niespełna dwa tysiące osób, wszyscy słyszeli o cudzie uzdrowienia (...)[Reginy]. Do grobu świątobliwego kapłana zaczęły zjeżdżać się tłumy - z Krakowa, Wieliczki, Bochni. Za sprawą Stanisława Kazimierczyka działy się rzeczy nadzwyczajne. W bibliotece kanoników na krakowskim Kazimierzu znajduje się księga zatytułowana: »Znaki miłości Boskiej przeciw [w języku staropolskim słowo przeciw oznaczało: wobec, w stosunku do] pobożnemu Kapłanowi, Stanisławowi Kazimierczykowi«, w której znajdują się zapisy cudów i łask Bożych uzyskanych za wstawiennictwem tego kapłana. Świętej pamięci bp Stanisław Smoleński, pomocniczy biskup krakowski, tak komentował relacje z cudów: »Najbardziej uderza fakt, że na 176 opisywanych uzdrowień czy łask w 110 relacjach z pielgrzymką do grobu naszego Błogosławionego łączyła się specjalnie odprawiana Msza święta«[41]". Posłuchajmy jeszcze kilku przykładów cudów świętego Stanisława z tej księgi: „Katarzyna Rakowa z Kazimierza, w święto Zielonych Świąt, wpadła w wielką chorobę i w niej leżała do piątej niedzieli. Lekarz zwątpił już o utrzymaniu jej przy życiu, mówiąc do syna: zbyteczne już kosztować się na lekarstwa, ponieważ matka wasza jest śmiertelnie chora i nie wyzdrowieje. Słysząc to tenże syn, ofiarował ją do grobu ze Mszą świętą i świecą i od razu zaczęła się lepiej czuć i zupełnie wróciła do zdrowia. (...) Hannus Nickiel, rzeźnik z Kazimierza, i Katarzyna, jego żona, mieli dziecię bardzo chore tak, że nawet nie mogło głową ruszyć. Tedy, gdy matka ofiarowała do grobu pobożnego ojca Stanisława ze Mszą świętą i świecą, od razu zaczęło się lepiej mieć i wróciło do zdrowia. (...) Również brat zakonny Mikołaj ze Swoszowic leżał w poważnej chorobie i jemu pobożny Ojciec Stanisław ukazał się w bardzo ładnej czerwonej kapie trzymając w rękach przepiękną książeczkę: ten chorego pozdrowił i powiedział, »nie bój się, gdyż będziesz zdrowy i jeszcze braciom twoim będziesz służył, co też i stało się«. Nie ma możliwości dzisiaj stwierdzenia jaką książeczkę trzymał w rękach błogosławiony Stanisław, być może rytuał, gdyż był w kapie. Fakt ten miał miejsce w 1489 r., a ten brat zakonny Mikołaj umarł w 1505 r. Czyli słowa błogosławionego Stanisława spełniły się. (...) Zdjęcie obrazu z przewodnika:Apostoł Eucharystii Bł. Stanisław Kazimierczyk, Tekst i oprac. graf. Agnieszka M. Spiechowicz-Jędrys, Kraków 2010, s. 12. [1]https://docplayer.pl/108030073-Stefania-krzysztofowicz-ewa-sniezynska-stolot.html [2]https://pl.wikipedia.org/wiki/Procesja_%C5%9Bwi%C4%99tego_Stanis%C5%82awa [3] https://episkopat.pl/13-maja-glowne-uroczystosci-ku-czci-sw-stanislawa-biskupa-i-meczennika/ [4] Jana Długosza roczniki, czyli kroniki sławnego królestwa polskiego, księga dziewiąta, Warszawa 2015, s. 312-314. [5] http://www.bozecialo.net/index.php/sw-stanislaw-kazimierczyk/bl-stanislaw-kazimierczyk/s-rylko-zycie-i-kult [6] Kazimierz Łatak CRL, Święty Stanisław Kazimierczyk (1433-1489) [7] http://www.bozecialo.net/index.php/sw-stanislaw-kazimierczyk/stanislaw-soltys/o-swietym [8] http://www.bozecialo.net/index.php/opisparafii/arcybractwo-najswietszego-sakramentu [9] http://www.bozecialo.net/index.php/sw-stanislaw-kazimierczyk/bl-stanislaw-kazimierczyk/s-rylko-zycie-i-kult [10]Opracowano na podst. https://pl.wikipedia.org/wiki/Sztuki_wyzwolone [11]https://pl.wikipedia.org/wiki/Sztuki_wyzwolone [12]http://www.bozecialo.net/index.php/sw-stanislaw-kazimierczyk/bl-stanislaw-kazimierczyk/s-rylko-zycie-i-kult [13]http://www.bozecialo.net/index.php/sw-stanislaw-kazimierczyk/bl-stanislaw-kazimierczyk/s-rylko-zycie-i-kult [14] http://www.bozecialo.net/index.php/sw-stanislaw-kazimierczyk/stanislaw-soltys/o-swietym [15] Ks. Kazimierz Bukowski, Słownik polskich świętych, Kraków 1995, s.134. [16]http://www.bozecialo.net/index.php/sw-stanislaw-kazimierczyk/bl-stanislaw-kazimierczyk/s-rylko-zycie-i-kult [17]Ks. Kazimierz Bukowski, Słownik ..., s.134. [18] http://www.bozecialo.net/index.php/sw-stanislaw-kazimierczyk/stanislaw-soltys/najstarszy-zyciorys-1609r [19] Ks. Jerzy Misiurek, Polscy święci i błogosławieni, Częstochowa 2010, s. 58-59. [20] http://www.bozecialo.net/index.php/sw-stanislaw-kazimierczyk/stanislaw-soltys/najstarszy-zyciorys-1609r [21] Prac. zbiorowa pod red. Kazimierza Łataka CRL, Święty Stanisław Kazimierczyk (1433-1489), Kraków 2010 s. 103. [22] Tamże. [23] http://www.bozecialo.net/index.php/sw-stanislaw-kazimierczyk/stanislaw-soltys/najstarszy-zyciorys-1609r [24]Ewa Czerwińska, Polscy święci i błogosławieni, Warszawa 2013, s. 27. [25] Prac. zbiorowa pod red. Kazimierza Łataka CRL, Święty Stanisław ..., s. 104-106. [26] Mieczysław Wargowski, Przewodnik Katolicki 4 sierpnia 1929, Dostępne: http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/doccontent?id=174393 [27]http://www.bozecialo.net/index.php/sw-stanislaw-kazimierczyk/bl-stanislaw-kazimierczyk/s-rylko-zycie-i-kult [28] Mieczysław Wargowski, Przewodnik Katolicki 4 sierpnia 1929, Dostępne: http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/doccontent?id=174393 [29] http://www.bozecialo.net/index.php/sw-stanislaw-kazimierczyk/stanislaw-soltys/najstarszy-zyciorys-1609r [30]Anna Zahorska, Ilustrowane żywoty świętych polskich, Potulice 1937, s. 260. [31]http://www.bozecialo.net/index.php/sw-stanislaw-kazimierczyk/bl-stanislaw-kazimierczyk/s-rylko-zycie-i-kult [32]Anna Zahorska, Ilustrowane żywoty..., s. 260. [33] Prac. zbiorowa pod red. Kazimierza Łataka CRL, Święty Stanisław ..., s. 90. [34] http://www.bozecialo.net/index.php/sw-stanislaw-kazimierczyk/stanislaw-soltys/najstarszy-zyciorys-1609r [35] http://www.bozecialo.net/index.php/bazylika/przewodniki-menu/przewodnik-bazylika/255-mauzoleum-przewodnik [36]https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=1&cad=rja&uact=8&ved=2ahUKEwi25fGlk4ThAhXMG5oKHWEYDm8QFjAAegQICRAC&url=http%3A%2F%2Fwww.naszaprzeszlosc.pl%2Ffiles%2Ftom068_02.pdf&usg=AOvVaw0M9LpOkUlVaWA__zArApw3 [37] https://pl.wikipedia.org/wiki/Wojna_polsko-turecka_(1485%E2%80%931503) [38] Anna Zahorska, Ilustrowane żywoty..., s. 261. [39] Polscy Święci, Tom 2, red. o. Joachim Bar OFMConv, Warszawa 1983, s.131. [40] Tamże. [41] http://www.bozecialo.net/index.php/opismultimedia/stanislaw-kazimierczyk-archiwum-panstwowe/obrazy-wotywne Powrót |