¦wiêty Maksymilian Maria Kolbe cz. VII Zdj. dost. na str.: https://voxdomini.pl/archiwa/swieci-i-ich-dziela/sw-maksymilian-m-kolbe/ Ja i o. Maksymilian stali¶my w siódmym szeregu. On sta³ po mojej lewej rêce, dzieli³o nas mo¿e dwóch albo trzech kolegów. Gdy szeregów przed nami ubywa³o, zacz±³ nas ogarniaæ coraz wiêkszy lêk. Muszê powiedzieæ, ¿e jakkolwiek cz³owiek by³by zdeterminowany i przestraszony, ¿adna filozofia nie jest mu wtedy potrzebna. Szczê¶liwy jest ten, kto ma wiarê, kto ma mo¿liwo¶æ do kogo siê uciekaæ, kogo¶ prosiæ o ³askê. Modli³em siê do Matki Bo¿ej. Nigdy przedtem ani potem, muszê to uczciwie przyznaæ, ju¿ tak ¿arliwie siê nie modli³em. Mimo, ¿e dalej by³o s³ychaæ - »du!«, - to jednak modlitwa wewnêtrznie zmieni³a mnie na tyle, ¿e by³em spokojniejszy. Ludzie maj±cy wiarê, nie byli ju¿ tak przera¿eni. Byli gotowi przyj±æ przeznaczenie ze spokojem, prawie jak bohaterzy. Jest to wielka sprawa. Esesmani przeszli ko³o mnie, omiataj±c mnie wzrokiem, przeszli ko³o o. Maksymiliana. »Spodoba³ siê« im stoj±cy na koñcu szeregu Franciszek Gajowniczek, 41-letni sier¿ant wojska polskiego. Gdy Niemiec powiedzia³ - »du!« - i wskaza³ na niego, wyrwa³o siê biedakowi z piersi: - »Jezus, Maria! Moja ¿ona, moje dzieci!«. Oczywi¶cie esesmani nie zwracali ¿adnej uwagi na s³owa wiê¼niów, tylko zapisali jego numer. Gajowniczek pó¼niej nam przysiêga³, ¿e gdyby umar³ w bunkrze g³odowym, to nie wiedzia³by, ¿e taki lament, taka pro¶ba b³agalna wyrwa³a mu siê z ust. Skoñczy³a siê selekcja, dziesiêciu wiê¼niów zosta³o ju¿ wybranych. Dla nich by³ to ostatni apel. My¶leli¶my, ¿e zakoñczy siê ten koszmar stania: g³owa bola³a, je¶æ siê chcia³o, nogi popuch³y. A tu naraz zrobi³o siê jakie¶ poruszenie w moim szeregu. Stali¶my na d³ugo¶æ drewniaka, a¿ tu nagle kto¶ zacz±³ siê przeciskaæ miêdzy wiê¼niami. By³ to o. Maksymilian. Szed³ krótkim krokiem, bo w drewniakach d³ugim krokiem i¶æ siê nie da³o, trzeba by³o je trzymaæ palcami nóg, ¿eby nie spad³y. Szed³ prosto ku grupie esesmanów, stoj±cych w pobli¿u pierwszego szeregu wiê¼niów. Wszyscy dr¿eli¶my, poniewa¿ by³o to z³amanie jednego z najostrzej i najbrutalniej przestrzeganych zakazów. Wyj¶cie z szeregu oznacza³o ¶mieræ. Nowi wiê¼niowie, którzy przyjechali do obozu, nie wiedz±c o tym zakazie, za wyj¶cie z szeregu byli bici, co powodowa³o niezdolno¶æ do pracy. A to z kolei równa³o siê pój¶ciu do komory gazowej. Byli¶my pewni, ¿e o. Maksymiliana zabij±, zanim zd±¿y siê przecisn±æ. Ale sta³o siê co¶ nadzwyczajnego, czego nie zanotowa³a historia 700 obozów koncentracyjnych, jakie zbudowa³a III Rzesza. Nigdy nie zdarzy³o siê, aby wiêzieñ obozu móg³ bez poniesienia kary wyj¶æ z szeregu. By³o to dla Niemców co¶ tak niewyobra¿alnego, ¿e stali jak skamieniali. Patrzyli po sobie i nie wiedzieli, co siê dzieje. O. Maksymilian szed³ w wiêziennym pasiaku, z misk± u boku, w drewniakach. Nie szed³ jak ¿ebrak, ani te¿ jak bohater. Szed³ jak cz³owiek ¶wiadomy wielkiej misji. Stan±³ spokojnie przed oficerami. Wreszcie opamiêta³ siê kierownik obozu. W¶ciek³y, zapyta³ swojego zastêpcê: »Was will dieses polnische Schwein?« - »Co chce ta polska ¶winia?« Zaczêli szukaæ t³umacza, ale okaza³o siê, ¿e t³umacz jest zbêdny. O. Maksymilian odpowiedzia³ spokojnie: »Ich will sterben für ihn« -wskazuj±c rêk± na stoj±cego obok Gajowniczka -»Ja chcê umrzeæ za niego«. Je¿eli wcze¶niej Niemcy stali jak oniemiali, to teraz pootwierali ze zdumienia usta. Dla nich, reprezentuj±cych bezbo¿no¶æ laick±, by³o to co¶ niepojêtego, ¿e kto¶ mo¿e chcieæ umrzeæ za innego cz³owieka. Patrzyli na o. Maksymiliana z pytaniem w oczach: czy on oszala³, czy mo¿e oni nie zrozumieli odpowiedzi. Wreszcie pad³o drugie pytanie: »Wer bist du?« - »Kto ty jeste¶?« O. Maksymilian odpowiedzia³: »Ich bin ein polnischer katolischer Priester« -»Jestem polskim ksiêdzem katolickim«. Oto wiêzieñ wyzna³, ¿e jest Polakiem, pochodzi z narodu, który Niemcy nienawidzili, do tego przyznaje, ¿e jest duchownym. Dla esesmanów ksi±dz by³ wyrzutem sumienia. Rys. Mieczys³aw Ko¶cielniak, by³y wiêzieñ KL Auschwitz Dost. na str. https://www.magnapolonia.org/swiety-maksymilian-kolbe/ Ciekawe, ¿e w tym dialogu o. Maksymilian ani raz nie u¿ywa s³owa »proszê«. Jest tylko jego ¿±danie, którym z³ama³ Niemca. Z³ama³ sêdziego, który uzurpowa³ sobie prawo decydowania o ¿yciu i ¶mierci, zmusi³ go do zmiany wyroku. Zachowuje siê jak wytrawny dyplomata, choæ za frak, wstêgê i ordery, s³u¿y mu pasiak, miska i drewniaki. Panowa³a wtedy cmentarna cisza, ka¿da sekunda wydawa³a siê trwaæ wieki. Wreszcie sta³o siê co¶, czego do dzisiaj nie mog± zrozumieæ ani Niemcy, ani wiê¼niowie. Kapitan SS zwróci³ siê do o. Maksymiliana - per »pan«: »Warum wollen Sie für ihn sterben?« - »Dlaczego pan chce umrzeæ za niego?«. Upad³y wszystkie kanony, które esesman wyznawa³ wcze¶niej. Przed chwil± nazwa³ go »polsk± ¶wini±«, a teraz zwraca siê do niego - per »pan«. Stoj±cy obok esesmani i podoficerowie nie byli pewni, czy dobrze s³ysz±. Tylko jeden raz w historii obozów koncentracyjnych zdarzy³o siê, aby wysoki oficer, który zamordowa³ tysi±ce niewinnych ludzi, zwróci³ siê do wiê¼nia w ten sposób. O. Maksymilian odpowiedzia³: »Er hat eine Frau und Kinder« - »On ma ¿onê i dzieci«. Oto ca³y katechizm w pigu³ce. On uczy³ wszystkich, co to znaczy ojcostwo, rodzina. On - cz³owiek maj±cy dwa doktoraty obronione w Rzymie z najwy¿sz± not± summa cum laude, redaktor, misjonarz, wyk³adowca dwóch wy¿szych uczelni w Krakowie i Nagasaki. On uwa¿a³, ¿e jego ¿ycie jest mniej warte, ni¿ ¿ycie ojca rodziny! Jak¿e to by³ wspania³y wyk³ad katechizmu. Wszyscy czekali, co siê dalej stanie. Esesman by³ przekonany, ¿e to on jest panem ¿ycia i ¶mierci. Móg³ kazaæ ciê¿ko pobiæ go za z³amanie najbardziej rygorystycznie przestrzeganego zakazu wystêpowania z szeregu. A có¿ dopiero, je¶li wiêzieñ pozwala sobie na wyg³aszanie nauk?! Móg³ ich dwóch skazaæ na ¶mieræ przez zag³odzenie. Po up³ywie kilku sekund esesman powiedzia³: »Gut« - »Dobrze«. Zgodzi³ siê z o. Maksymilianem, przyzna³ mu racjê. Oznacza³o to, ¿e dobro zwyciê¿y³o z³o, maksymalne z³o. Nie ma wiêkszego z³a, jak skazaæ z nienawi¶ci cz³owieka na ¶mieræ g³odow±. Ale nie ma te¿ wiêkszego dobra, jak oddaæ w³asne ¿ycie, po to, by drugi cz³owiek móg³ ¿yæ. Maksymalne dobro zwyciê¿y³o"[1]. To co wtedy siê wydarzy³o, by³o wprost niewiarygodne, mo¿na przyj±æ, ¿e wszyscy tam obecni byli ¶wiadkami dwóch cudów, dokonanych za przyczyn± o. Maksymiliana Kolbego. Wszyscy byli ¶wiadomi, ¿e za samowolne wyj¶cie z szeregu wiêzieñ powinien byæ na miejscu zastrzelony przez któregokolwiek ze stoj±cych wokó³ esesmanów, morderców takich jak Palitzsch, dla których zabicie by³o równie proste jak spluniêcie, ale tak siê jednak nie sta³o. Kompletnie zaskoczony tym wyj¶ciem i t± propozycj± Fritzsch zgodzi³ siê na tê zamianê i by³ to drugi cud w tym samym czasie. „Fritzsch, dla którego ¿ycie ludzkie wiê¼nia nie mia³o ¿adnej warto¶ci, który w ka¿dym innym przypadku najprawdopodobniej pos³a³by obydwu na ¶mieræ, Franciszkowi Gajowniczkowi kaza³ wróciæ do szeregu, a ojciec Maksymilian stan±³ w¶ród skazanych"[2]. Tym czynem o. Maksymilian nie tylko uratowa³ ¿ycie innemu wiê¼niowi. On tym sposobem przywróci³ pozosta³ym wiê¼niom poczucie cz³owieczeñstwa w obozie, gdzie „odczuwa³o siê degradacjê cz³owieka, dziesi±tki tysiêcy ludzi prze¿ywa³y kryzys cz³owieczeñstwa w sobie samych. Budzi³y siê jakie¶ zwierzêce instynkty, wynurza³a siê prymitywna pierwotno¶æ odczuwania, rz±dzi³ lud¼mi pod¶wiadomy nakaz jedzenia, jedzenia za wszelk± cenê i unikania fizycznych cierpieñ, równie¿ za wszelk± cenê"[3]. Ca³a dziesi±tka skazañców zosta³a zamkniêta w bunkrze bloku 13 (po ¶mierci o. Kolbego numer tego bloku zmieniono na 11), sk±d przez wiele dni by³o s³ychaæ modlitwy i pie¶ni religijne, co by³o czym¶ zupe³nie nowym. Dotychczas wiê¼niowie skazani na g³odówkê przeklinali swych oprawców. W tym bunkrze g³odowym „wydarzy³ siê (...) kolejny cud. O. Maksymilian chocia¿ od 20 lat ¿y³ o jednym p³ucu, prze¿y³ wszystkich. W komorze ¶mierci ¿y³ (...) (ponad 340) godzin [a wiêc ponad 14 dni]. Ka¿dy lekarz uzna to za nieprawdopodobne"[4]. Warto jeszcze pos³uchaæ opinii do¶wiadczonego lekarza, doktora Wilhelma Thurschmida, obozowego lekarza, który bêd±c wiê¼niem by³ jednocze¶nie kierownikiem sali operacyjnej. Otó¿ uwa¿a³ on, ¿e o. Kolbe „mia³ wielkie szanse i podstawy do nadziei, ¿e z O¶wiêcimia wyjdzie. By³ na bloku rekonwalescentów. Nie pracowa³. Mia³ wielu przyjació³. Mówi³ po niemiecku, a nawet móg³ dostaæ funkcjê na bloku. Móg³ trwaæ. Nie mia³ przeto powodu uciekaæ od ¿ycia. Si³ ¿ywotnych mia³ o wiele wiêcej ni¿ ka¿dy z nas. (...) ...przecie to kap³an, jak siê pokaza³o nie byle jaki. (...) Zwa¿my, ¿e komendant Fritzsch wybiera³ na ¶mieræ nie cherlaków przecie, nie obozowych muzu³manów, tylko ludzi silniejszych i zdrowszych. Przypu¶æmy, ¿e ks. Kolbe by³ w¶ród tych dziesiêciu nieszczê¶ników najs³abszym. Có¿ siê jednak okaza³o? Oto towarzysze ksiêdza po dwóch, trzech dniach pobytu w bunkrze ¶mierci, skonali! A on ¿y³. ¯y³ wiele dni. Zobaczcie ten bunkier, ten loch ¶mierci. Co rano otwierano drzwi kator¿niczej komórki, aby zabraæ jego zw³oki i codziennie znajdowano go siedz±cego, ¿ywego, u¶miechaj±cego siê...(...) Tak by³o przez szereg dni. Przecie¿ esesmani nie mogli nadziwowaæ siê ¿ywotno¶ci i - powiedzmy wyra¼nie - z nieziemskiej si³y tego cz³owieka"[5]. 14 sierpnia 1941 oprawcy nie mog±c doczekaæ siê ¶mierci o. Maksymiliana Kolbe, postanowili zamordowaæ go zastrzykiem fenolu. Tak opisa³, w swoich zeznaniach ostatnie dni ojca Maksymiliana, wiêzieñ oznaczony numerem 1192, pomocnik kalefaktora (kalefaktor by³ to wiêzieñ funkcyjny, który wykonywa³ prace porz±dkowe i pomocnicze) bunkra nr 11 Brunon Borgowiec, który wynosi³ cia³o ¶wiêtego do kostnicy: „¦p. o. Maksymilian Kolbe trzyma³ siê dzielnie, nie prosi³ i nie narzeka³, dodawa³ otuchy innym, wmawia³ wspó³wiê¼niom, i¿ uciekinier siê jeszcze odnajdzie i zostan± wypuszczeni. Wobec tego, i¿ byli bardzo os³abieni, modlitwy odbywa³y siê ju¿ teraz tylko szeptem. Przy ka¿dej inspekcji widziano o. Maksymiliana Kolbego, gdy ju¿ prawie wszyscy inni le¿eli na posadzce, stoj±cego lub klêcz±cego w ¶rodku, jak z pogodnym wzrokiem wpatrywa³ siê w przybyszów. Esesmani, znaj±c jego po¶wiêcenie i wiedz±c, i¿ wszyscy z nim znajduj±cy siê w tej celi niewinnie umieraj±, tote¿ maj±c szacunek przed o. Maksymilianem Kolbem, mówili pomiêdzy sob±: Der Pfarrer dort ist doch ein ganz anstandiger Mensch. So einen haben wir hier noch nicht gehabt (Ten ksi±dz jest przecie¿ ca³kiem porz±dnym cz³owiekiem. Takiego jak on jeszcze tutaj nie mieli¶my). Tak up³ynê³y dwa tygodnie. W miêdzyczasie zmar³ jeden po drugim, a¿ po trzech tygodniach pozosta³o tylko jeszcze czterech, w¶ród nich tak¿e o. Maksymilian Kolbe. Wydawa³o siê to w³adzy za d³ugo, cela by³a potrzebna dla nowych ofiar, tote¿ pewnego dnia przyprowadzili kierownika izby chorych, Niemca, przestêpcê kryminalnego nazwiskiem Bock, który ka¿demu po kolei dawa³ zastrzyki kwasu karbolowego [fenolu] w ¿y³y lewej rêki. O. Maksymilian Kolbe z modlitw± na ustach poda³ sam ramiê katowi. [Micha³ Micherdziñski tak opisa³ tê chwilê: »Hans Bock, wiêzieñ nr 5, kryminalista, starzy bloku w szpitalu obozowym zada³ o. Maksymilianowi ¶miertelny zastrzyk. A on znowu nie umar³... . Musieli go dobiæ kolejnym zastrzykiem«[6].] Wnêtrze baraku mieszkalnego. Rys. Mieczys³aw Ko¶cielniak, by³y wiêzieñ KL Auschwitz. Zdj. z ks. Franciszek Piper, Polacy w KL Auschwitz, O¶wiêcim 2012. Nie mog±c siê przygl±daæ i pod pretekstem, i¿ mam pracê w kancelarii, wyszed³em z tego miejsca. Zaraz po wyj¶ciu esesmanów z katem powróci³em do celi, gdzie znalaz³em o. Maksymiliana Kolbego w pozycji siedz±cej, opartego o tyln± ¶cianê, z oczami otwartymi, z pochylon± g³ow± w boku. Pogodna, czysta twarz jego promienia³a"[7]. W pó¼niejszy zeznaniu, z³o¿onym w pa¼dzierniku 1946 roku, Brunon Borgowiec bardziej szczegó³owo opisa³ moment swojego wej¶cia do tej celi: „Gdy mia³em cia³o o. Kolbe z celi wynie¶æ i drzwi otworzy³em, podpad³o mi, ¿e o. Kolbe siedzia³ na posadzce oparty o ¶cianê i mia³ oczy otwarte. Jego cia³o by³o czy¶ciutkie i promieniowa³o. Ka¿demu podpad³aby ta pozycja i ka¿dy s±dzi³by, ¿e to jaki¶ ¶wiêty. Jego twarz oblana by³a blaskiem pogody. Cia³a innych wiê¼niów zasta³em le¿±ce na posadzce, zbrudzone i o zrozpaczonych rysach. Wzrok o. Kolbego by³ zawsze dziwnie przenikliwy. Esesmani go znie¶æ nie mogli i krzyczeli: Schau auf die Erde, nicht auf uns! (Patrz na ziemiê, nie na nas!)"[8]. Cia³o o. Maksymiliana Brunon Borgowiec razem z fryzjerem bunkra nr 11, Maksymilianem Chlebikiem, przenie¶li do obozowej umywalni. „Stamt±d z³o¿one zosta³o do skrzyni i odtransportowane do kostnicy wiêziennej. Tak zgin±³ ksi±dz, bohater obozu o¶wiêcimskiego, ofiaruj±c dobrowolnie swe ¿ycie za ojca rodziny, cicho, spokojnie modl±c siê do ostatniej chwili"[9]. Wed³ug powszechnej wersji zw³oki o. Kolbego spalono w krematorium, a prochy wymieszane razem z prochami innych wiê¼niów, zosta³y rozsypane. Tê wersjê podaje siê w³a¶ciwie we wszystkich oficjalnych biografiach, potwierdzaj± j± w wiêkszo¶ci zeznania wspó³wiê¼niów, chocia¿ zeznañ naocznych ¶wiadków kremacji zw³ok o. Maksymiliana nie uda³o mi siê znale¼æ. Wszyscy, którzy mówi± o spaleniu jego zw³ok powo³uj± siê na innych, od których o tym siê dowiedzieli. Dalszy ci±g zdarzañ us³yszymy jak Pan Bóg pozwoli przysz³ym miesi±cu.
Bibliografia: Jan Dobraczyñski, Sk±piec Bo¿y. Rzecz o. Maksymilianie Marii Kolbe (wyd. I) Niepokalanów 1946. Maria Winowska, Szaleniec Niepokalanej. Ojciec Maksymilian Kolbe, Niepokalanów 1957. F.X. Lesch O.F.M., Le bienheureux Maximilien Kolbe heros d'Auschwitz, Hauteville 1974. Brat Juwentyn L. M³odo¿eniec, Zna³em o. Maksymiliana Kolbe cz³owieka, który ¿ycie odda³ za drugiego, Santa Severa - Rzym 1977. o. Leon Dyczewski OFMConv, ¦wiêty Maksymilian Maria Kolbe, Warszawa 1984. Polscy ¶wiêci, Tom 3, red. Joachim Roman Bar OFConv, Warszawa 1984. Danuta Czech, Kalendarz wydarzeñ w KL Auschwitz, O¶wiêcim-Brzezinka 1992. O. W³adys³aw Kluz OCD, 47 lat ¿ycia, Niepokalanów 1989. Benedykt Pawlak, Waldemar Moszkowski, Iskra Bo¿ego Pokoju z O³awy, Wroc³aw 1997. Ludwik Hass, Wolnomularze polscy w kraju i na ¶wiecie 1821- 1999, Warszawa 1999. Jan Dobraczyñski, Sk±piec Bo¿y (wyd. V) Niepokalanów 2004. Ks. Kazimierz D±browski, ¦wiêty Maksymilian Patron Pabianic, Pabianice 2006. ¦w. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma, czê¶æ I, Niepokalanów 2007. ¦w. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma, czê¶æ II, Niepokalanów 2008. Konferencje ¶wiêtego Maksymiliana Marii Kolbego, Opracowanie i redakcja: o. Jan Antoni Ksi±¿ek OFMConv br. W³adys³aw Kornel Kaczmarek OFMConv pod kierunkiem o. Joachima Romana, Niepokalanów 2009. Br. Francis Mary Kalvelage FI (red.), Maksymilian Kolbe ¶wiêty od Niepokalanej, Sandomierz 2011. Philippe Maxence, Maksymilian Kolbe. Kap³an, dziennikarz, mêczennik (1894-1941), Warszawa 2013. Andre Frosard, Pamiêtajcie o mi³o¶ci Mêczeñstwo Maksymiliana Kolbego, Warszawa 2015. Czes³aw Ryszka, Wiara i ofiara. ¯ycie, dzie³o i epoka ¶w. Maksymiliana M. Kolbego, Kraków 2021. Marta Bogacka, Bokser z Auschwitz losy Tadeusza Pietrzykowskiego, Warszawa 2021. Widzia³em cz³owieka niezwyk³ego-¶wiadectwa wiê¼niów Auschwitz o ¶w. Maksymilianie, oprac. O. Robert Maria Stachowiak OFMConv, Niepokalanów 2021. Joanna Wieliczka-Szarkowa, ¦wiêty Maksymilian Maria Kolbe Nie ma wiêkszej mi³o¶ci..., Kraków 2021. https://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/08-14a.php3 http://bazylikawnmp.pl/?site=show_news&id=94 http://3dstyle.pl/vtrip/maksymilian/start-pl.html https://www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2007/Przewodnik-Katolicki-34-2007/Diecezja-Wloclawska/Za-Zdunskiej-Woli-na-Jasna-Gore Jadwiga Treszkowa, Lwów w ¿yciu b³ogos³awionego Maksymiliana M. Kolbe, w biuletynie ko³o Lwowian nr 21 grudzieñ1971, s.25. Dost. w Intern. na str.: https://dlibra.kul.pl/dlibra/publication/2086/edition/1990/content https://liturgia.wiara.pl/doc/418520.Nutowy-zasobnik/8 http://www.chemindamourverslepere.com/tag/j%27irai+la+voir+un+jour https://www.franciszkanie.pl/artykuly/oczami-sw-maksymiliana-6-swietosc https://naszdziennik.pl/index.php/wiara/243612,sejm-podjal-uchwale-ws-upamietnienia-sw-maksymiliana-kolbego.html Gustaw Morcinek, Baræ Niepokalanej, art. w Go¶æ Niedzielny nr 11 z 14 marca 1948 r. https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/98715/edition/93021/content https://rycerzniepokalanej.pl/artykuly/tylko-milosc-jest-sila-tworcza/ https://www.fronda.pl/a/mpatynowskacialo-sw-maksymiliana-kolbe-nie-chcialo-splonac-w-krematorium-legenda-czy-prawda,76885.html https://niepokalanow.pl/dziedzictwo-kolbianskie/maksymilian-kolbe/fake-newsy/cialo-swietego-maksymiliana https://e-historia.edu.pl/main/articles/show/article:Tych-krzykow-przerazenia-nigdy-nie-zapomne---strach-w-obozie-183/ https://m.niedziela.pl/artykul/24109/Matka-meczennika---ukazala-sie-biografia https://voxdomini.pl/archiwa/swieci-i-ich-dziela/sw-maksymilian-m-kolbe/ Franciszek Piper, Polacy w KL Auschwitz, O¶wiêcim 2012. [1] Joanna Wieliczka-Szarkowa, ¦wiêty Maksymilian Maria Kolbe Nie ma wiêkszej mi³o¶ci..., Kraków 2021, s. 69-75. [2] o. Leon Dyczewski OFMConv, ¦wiêty Maksymilian..., s. 262. [3] Tam¿e, s.263-264. [4] Joanna Wieliczka-Szarkowa, ¦wiêty Maksymilian..., s. 76. [5] Widzia³em cz³owieka..., oprac. O. Robert Maria Stachowiak OFMConv, s. 158-159. [6] Joanna Wieliczka-Szarkowa, ¦wiêty Maksymilian..., s. 76. [7] Widzia³em cz³owieka..., oprac. O. Robert Maria Stachowiak OFMConv, s. 18-19. [8] Tam¿e, s.16. [9] Tam¿e, s. 19. Powrót |