¦wiêty Jozafat Kuncewicz cz. I Autor Tarasowicz, Aleksander (ca 1640-1727) https://polona.pl/item/b-iosaphat-martyr,NTU2NzA0Nw/#info:metadata Tej, nocy towarzyszyæ nam bêdzie kolejny mêczennik, ¶wiêty Jozafat Kuncewicz, którego w naszej Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywamy, jako patrona Rusi. Jozafat, jest to biblijne imiê mêskie pochodzenia „hebrajskiego Jehoszafat, [co znaczy] Jahwe s±dzi [b±d¼ Jahwe jest sêdzi±]. Imiê to nosi³ jeden z królów Judy. (...) Wykorzystuj±c symbolikê tego imienia, prorok Joel nazwa³ miejsce s±du Bo¿ego »dolin± Jozafata[1]«. W Polsce imiê to wystêpuje rzadko[2]". Benedyktyn ojciec Alfons Guepin (czyt. Giupê) jeden z biografów Jozafata Kuncewicza tak napisa³ w swym dziele: „Ilekroæ opatrzno¶æ zamierza wprowadziæ w ¿ycie wielkie swe zamys³y, tyle razy obiera ku temu celowi maluczkich tego ¶wiata, zostawiaj±c silnym i wielkim wszelk± swobodê walczenia przeciw sprawie Bo¿ej. Pan Bóg wie, ¿e zwyciê¿y; wiêc pozwala na chwilowe tryumfy cz³owieka; a gdy przewrotno¶æ wyprowadzi do walki najwiêksze zasoby materialne: bogactwo, si³ê liczebn± a nawet geniusz, - wtedy nagle rozbijaj± siê wszystkie wysi³ki, o co? O ziarnko piasku po³o¿onego rêk± Bo¿±! Wówczas padaj± wrogowie sprawy Bo¿ej, a cz³owiek obrany za narzêdzie Opatrzno¶ci, podnosi siê i na wzór swego mistrza, cichy i nie znany, idzie ku przeznaczonemu celowi, czasem nawet nie¶wiadomie, pchany ³ask±, i przebywa w jednej chwili olbrzymie przestrzenie[3]". I takim w³a¶nie „ziarenkiem piasku" a zarazem „narzêdziem Opatrzno¶ci" by³ nasz ¶wiêty mêczennik, po ¶mierci którego, nawracali siê nawet jego najwiêksi wrogowie. Oko³o roku 1580 w prawos³awnej rodzinie mieszczañskiej, pochodz±cej ze zubo¿a³ej szlachty, we W³odzimierzu Wo³yñskim przyszed³ na ¶wiat Jan (Iwan) Kunczyc (to nazwisko nasz bohater zmieni³ pó¼niej na bardziej szlacheckie Kuncewicz). Jego ojciec nazywa³ siê Gabriel (Hawry³o) Kunczyc i by³ do¶æ zamo¿nym kupcem, trudni±cym siê handlem zbo¿em. By³ równie¿ ³awnikiem w magistracie miejskim, co ¶wiadczy³o o powa¿aniu, jakim darzy³a go miejscowa spo³eczno¶æ. Matka mia³a na imiê Marianna. Oboje rodzice byli lud¼mi bardzo religijnymi, wiêc ma³y Janek czêsto chodzi³ z nimi do cerkwi, gdzie uczy³ siê modlitw i poznawa³ wiarê w Boga. „Razu pewnego, gdy by³ z matk± w ¶wi±tyni, uderzy³ go widok ukrzy¿owanego Pana Jezusa. Pyta matkê z ciekawo¶ci±, co to jest? Matka go poucza: »Jest to obraz Boga-Cz³owieka, Pana naszego Jezusa Chrystusa, który z nieba zst±pi³, cierpia³ i umar³, aby odpokutowaæ za nasze grzechy i zbawiæ nas«. Sam ¶wiêty opowiada³ pó¼niej, ¿e podczas tej nauki matczynej iskra ognista oderwa³a siê od boku Ukrzy¿owanego Zbawiciela i pad³a na jego dziecinne serce, które te¿ odt±d wielk± zap³onê³o mi³o¶ci± ku Ukrzy¿owanemu i przywi±zaniem do nabo¿eñstw i ceremonii cerkiewnych[4]". Po latach bazylianin, ojciec Gennady Chmielnicki, przypomnia³ takie s³owa wypowiedziane przez ¶wiêtego Jozafata w³a¶nie o tym wydarzeniu: „przejê³a mnie [wtedy] taka mi³o¶æ Cerkwi ¦wiêtej i jej obrzêdów, ¿e w ci±gu lat trzydziestu ani jednego dnia nie opu¶ci³em nabo¿eñstwa[5]". Rodzice zaczêli posy³aæ go do miejscowej szko³y katedralnej we W³odzimierzu, gdzie uczy³ siê jêzyka polskiego oraz jêzyka staro-cerkiewnego, który to jêzyk jest jêzykiem prawos³awnej liturgii. Dziêki temu, móg³ w tym czasie nauczyæ siê równie¿ na pamiêæ prawie ca³ego horologionu inaczej czasos³owu, czyli ksi±g liturgicznych, napisanych w tym jêzyku. Zawieraj± one miêdzy innymi „modlitwy poranne, rytua³ nabo¿eñstw cyklu dobowego, wa¿niejsze pie¶ni Wielkiego Tygodnia, ¶wiêta Wielkanocy i Tygodnia Paschalnego, tropariony [¶piewana historia danego ¶wiêta lub ¶wiêtego] niedzielne 8 tonów, 12 wielkich ¶wi±t, tropariony innych ¶wi±t oraz ku czci wielkich ¶wiêtych[6]". Te ksiêgi s± bardzo podobne do katolickiego brewiarza, po polsku zwanego równie¿ Liturgi± Godzin. Jak widaæ, nasz m³odziutki Janek mia³ ¶wietn± pamiêæ i ta umiejêtno¶æ pozosta³a mu równie¿ w ¿yciu doros³ym. Wystarczy³o mu przeczytaæ dwukrotnie jak±¶ ksi±¿kê, by móg³ j± prawie w ca³o¶ci cytowaæ z pamiêci. Kiedy mia³ on ju¿ kilkana¶cie lat, rodzice wys³ali go do znajomego kupca i radcy miejskiego, Jacka (Jacentego) Popowicza, który mieszka³ w Wilnie. Tam mia³ siê uczyæ handlu, by móg³ w przysz³o¶ci byæ dobrym handlowcem i pój¶æ w ¶lady ojca. Spodoba³a siê Popowiczowi praca m³odziutkiego Jana, zacz±³ go doceniaæ i bardzo siê do niego przywi±za³, choæ zdarza³o siê, ¿e by³y takie chwile gdy i batem potrafi³ mu groziæ. Jednak Janek coraz bardziej garn±³ siê do rozwoju swego ¿ycia duchowego. To z kolei uchroni³o go przed szeregiem niebezpieczeñstw, gro¿±cych jego wierze i ¿yciu, w upodobanej przez Pana Boga cnocie czysto¶ci. A w tych czasach, w Wilnie, mo¿na powiedzieæ, ¿e by³a wielka zbieranina ró¿nych wyznañ religijnych. „Oprócz katolików ³aciñskiego obrz±dku, którzy du¿o ko¶cio³ów posiadali i nabo¿eñstwa wspania³e odprawiali, byli tam i najrozmaitsi heretycy, lutrzy, kalwini, arjanie, nawet zwolennicy Mahometa. By³y tam i cerkwie ruskie, najbardziej bliskie sercu Jana, ale na nieszczê¶cie i w¶ród Rusinów brak³o jedno¶ci i zgody"[7]. Bo w tym czasie nast±pi³o rozdwojenie w Cerkwi prawos³awnej, na czê¶æ schizmatyck±, pos³uszn± Konstantynopolowi i czê¶æ wiern± metropolicie kijowskiemu, zwana unick±. O tym podziale powiemy za chwilê szerzej. W ka¿dym razie, Wilno by³o znane wówczas, nie tylko z tego pomieszania religijnego, „ale i z wielkiego zepsucia obyczajów[8]". St±d m³ody i niedo¶wiadczony Jan, by³ w tym mie¶cie „nara¿ony (...) na wszystkie mo¿liwe pokusy, i tylko cudem £aski wyszed³ z nich zwyciêsko[9]", szczê¶liwie omijaj±c wszystkie podstêpne rafy, które pojawia³y siê na jego drodze. Te trudno¶ci pojawia³y siê równie¿ i w ¿yciu duchowym m³odego Jana. Ca³e szczê¶cie, ¿e ró¿ne sekty, które tu wystêpowa³y nie mia³y swych obrzêdów, wiêc Bogu dziêki nie poci±ga³y Jana w ogóle. Natomiast Ko¶ció³ Katolicki, który mia³ co prawda wspania³e nabo¿eñstwo, nie posiada³ jednak jêzyka, który nasz bohater tak umi³owa³ jeszcze w dzieciñstwie. Jasnym wiêc by³o, ¿e najbardziej sk³ania³ siê ku Cerkwi prawos³awnej, któr± zna³ przecie¿ od zawsze. Dostrzega³ jednak ju¿ wtedy, pewne jej wady oraz b³êdy a tak¿e brak wiedzy, a nawet i wiary u prawos³awnych kap³anów czyli popów. Kiedy Janek mia³ mo¿e16 czy 17 lat, to wtedy w Wilnie, po raz pierwszy spotka³ siê z tymi, którzy tworzyli Cerkiew unick±, czyli tak zwanymi unitami. Okaza³o siê, ¿e i jego gospodarz, kupiec Jacenty Popowicz, by³ równie¿ sympatykiem ko¶cio³a unickiego. I teraz w³a¶nie, spróbujemy przez chwilê zapoznaæ siê z t³em historycznym tamtych czasów oraz przypomnieæ sobie co to by³ za ko¶ció³, który wtedy nazywano unickim. Otó¿, ju¿ od schy³ku XV wieku prawos³awna „Moskwa coraz bardziej utrwala³a siê w swej ortodoksji, a ³acinnicy [czyli katolicy] postrzegani byli jako najwiêksze zgorszenie i niebezpieczeñstwo dla czysto¶ci wiary. Na kanwie [tych] anty³aciñskich nastrojów powsta³a doktryna Moskwy [jako] trzeciego Rzymu[10]". Uwa¿ano tam bowiem, ¿e Rzym i Konstantynopol (który by³ przez cesarza Konstantyna ustanowiony jako nowy, czyli drugi Rzym; Konstantyno-pol by³ nawet w latach 330 - 476 stolic± cesarstwa rzymskiego) poprzez uleganie tak zwanym „herezjom" papieskim za bardzo odesz³y od „prawdziwej" wiary prawos³awnej, wiêc tylko Moskwa, jako nowy Rzym bêdzie mog³a broniæ czysto¶ci tej wiary. Car oczywi¶cie wykorzystywa³ Cerkiew do w³asnych celów politycznych i nie dba³ wcale, o jakikolwiek rozwój i krzewienie tej wiary. Reakcja Rzymu czyli Ko¶cio³a, jako instytucji przechowuj±cej nienaruszony depozyt wiary katolickiej, by³a taka, ¿e zacz±³ on „przywi±zywaæ wiêksz± wagê do Ko¶cio³a ruskiego w pañstwie moskiewskim i polsko - litewskim[11]". Papie¿ chcia³ równie¿ „nie¶æ zbawienie »odszczepieñcom« skazanym na potêpienie wiekuiste poza prawdziwym Ko¶cio³em[12]". Wówczas Konstantynopol, który by³, od czasu wielkiej schizmy wschodniej (1054) stolic± prawos³awia, znajdowa³ siê pod panowaniem tureckim. A wiêc patriarcha czyli przywódca ca³ej Cerkwi prawos³awnej by³ poddanym muzu³mañskiego su³tana. To powodowa³o olbrzymie rozprzê¿enie w¶ród prawos³awnych kap³anów, co ju¿ zauwa¿y³ nawet m³odziutki Jan. „Widoczna by³a tu ignorancja teologiczna duchowieñstwa i niemoralne prowadzenie siê popów[13]". Mo¿na powiedzieæ, ¿e Cerkiew ruska, przechodzi³a w tym czasie „okres najwiêkszego (...) poni¿enia. (...) Ca³y kler, ¶wiecki i zakonny (bazylianie), ni¿szy i wy¿szy by³ w zaniedbaniu i zapomina³ o obowi±zkach stanu. Brakowa³o mu wyrobienia duchowego, a w bardzo wielu wypadkach nawet czysto ludzkiego[14]". St±d wielu ludzi po prostu gardzi³o tymi duchownymi. Nie jest wiêc dziwnym to, ¿e Rzym zamierza³ ziemie ruskie, znajduj±ce siê we w³adzy patriarchy Konstantynopola, przej±æ pod swój protektorat. St±d Stolica Apostolska zaczê³a poprawiaæ swoje stosunki z carem moskiewskim. Papie¿ Juliusz III zamierza³ nawet zaprosiæ cara Iwana Gro¼nego na jedno z posiedzeñ Soboru Trydenckiego. Nie dosz³o jednak do tego wobec sprzeciwu Polski, która nie chcia³a a¿ takiego wzmocnienia swojego wschodniego s±siada. Nie mniej jednak Rzym, widz±c olbrzymie niebezpieczeñstwo ze strony muzu³mañskiej Turcji, d±¿y³ do tego, aby na wschodzie powsta³a silna wspólnota chrze¶cijañska, która po po³±czeniu z papiestwem, by³aby mocn± zapor± dla potêgi tureckiej. Dlatego te¿, wszelkie próby wzmacniania katolicyzmu w Polsce i na Litwie, musia³y braæ pod uwagê te plany Rzymu. St±d, wszelkie trwaj±ce rozmowy miêdzy katolikami a prawos³awnymi, by³y jakby wyj¶ciem naprzeciw tym planom papieskim. Patriarcha konstantynopolitañski Jeremiasz II, powo³a³ w 1589 roku odrêbny od Konstantynopola patriarchat w Moskwie. To wywo³a³o du¿y niepokój, u hierarchów cerkwi ruskiej w Polsce, którzy zaczêli obawiaæ siê zbyt du¿ej swojej zale¿no¶ci od patriarchów moskiewskich. Niepokój ten udzieli³ siê równie¿ królowi Zygmuntowi III Wazie i jego dworowi, st±d od razu król udzieli³ du¿ego poparcia dla rozmów zjednoczeniowych miêdzy obu Ko¶cio³ami. Tak wiêc, Micha³ Rachoza, metropolita kijowski oraz Cyryl Terlecki biskup ³ucki, stali siê zwolennikami odej¶cia prawos³awnej cerkwi od Konstantynopola a tak¿e porozumienia z Ko¶cio³em Katolickim. Do³±czy³ do nich Biskup Lwowa Gedeon Ba³aban. A poniewa¿ w tym czasie na terenach prawos³awia do¶æ mocno zakorzeni³ siê protestantyzm, rozs±dnym wiêc by³o to, ¿e wielu prawdziwie wierz±cych hierarchów prawos³awnych, z nadziej± wita³o ruch zjednoczeniowy. Nale¿a³ do nich tak¿e „by³y kasztelan brzeski i senator Rzeczypospolitej, Hipacy Pociej[15]", który po ¶mierci swojej ¿ony, wst±pi³ do klasztoru a nastêpnie od roku 1593 zosta³ prawos³awnym biskupem w³odzimierskim i brzeskim. On te¿, „³±cznie z Terleckim staje (...) na czele wszystkich poczynañ unijnych, wspieraj± za¶ ich [katolicki biskup ³ucki Bernard] Maciejowski, [katolicki arcybiskup lwowski, Jan Dymitr] Solikowski i [ksi±dz Piotr] Skarga. G³ównie te¿ za przyczyn± Pocieja i Terleckiego ju¿ w czerwcu 1595 roku zosta³y u³o¿one ostateczne warunki, na jakich ca³y bez wyj±tku episkopat ruski w Polsce gotów by³ zawrzeæ uniê z Ko¶cio³em Zachodnim[16]". Tak¿e wszystkie powstaj±ce w tym czasie kolegia i klasztory jezuickie na kresach wschodnich by³y nastawione na rozszerzenie idei zjednoczenia obu ko¶cio³ów. Wszystkie te starania zosta³y zakoñczone og³oszeniem przez papie¿a Klemensa VIII, w grudniu 1595 roku, bulli w której przyjmowa³ on „Ru¶ na ³ono Ko¶cio³a[17]". Rok pó¼niej, w 1596, na zwo³anym przez [metropolitê wileñskiego, Micha³a] „Rahozê synodzie biskupów ruskich w Brze¶ciu[18]" Litewskim, uroczy¶cie podpisano umowê, nazwan± potem Uni± Brzesk±. Tak zjednoczony ko¶ció³, oczywi¶cie tylko na terenie Rzeczypospolitej, a w³a¶ciwie na jej wschodniej i po³udniowo- wschodniej czê¶ci, zosta³ nazwany Ko¶cio³em unickim. Ko¶ció³ ten mia³ pozwolenie na zachowanie w liturgii obrz±dku (czy te¿ rytu) wschodniego, ale jednocze¶nie uznawa³ dogmaty katolickie oraz w³adzê i autorytet papie¿a. Ko¶ció³ unicki mia³ byæ zarz±dzany, tak samo jak wcze¶niej Cerkiew prawos³awna, przez metropolitê kijowskiego. Pierwszym unickim arcybiskupem metropolit± Kijowa, Halicza i ca³ej Rusi zosta³ wiêc wcze¶niejszy prawos³awny metropolita kijowski, Micha³ Rahoza. Rzeczypospolita Obojga Narodów, by³a wówczas pañstwem wielowyznaniowym, a ko¶ció³ prawos³awny, z kilkoma milionami wyznawców by³ drugim pod wzglêdem liczebno¶ci wiernych, zaraz za Ko¶cio³em katolickim. Wiêc w Polsce uwa¿ano za sukces, to zakoñczenie inicjatywy zmierzaj±cej do pojednania katolików i chrze¶cijan prawos³awnych.
Mapka i legenda z ksi±¿ki ks. Jana Szczepaniaka „Ma³a ilustrowana historia Ko¶cio³a Katolickiego w Polsce", Kraków 2018, s.103. Jednym z wa¿niejszych inicjatorów Unii by³, wspominany ju¿ i raczej powszechnie znany, jezuita ksi±dz Piotr Skarga. On po podpisaniu aktu, wyg³osi³ na zakoñczenie „ca³ego synodu kazanie o jedno¶ci Ko¶cio³a i korzy¶ciach dokonanego po³±czenia[19]". Kilka lat wcze¶niej napisa³ tak¿e dzie³o pod tytu³em: „O jedno¶ci Ko¶cio³a Bo¿ego pod jednym pasterzem i o greckim od tej jedno¶ci odst±pieniu". Dzie³o to pochwala³ sam kardyna³ Hozjusz. Ciekawostk± jest to, ¿e pierwsze wydanie tej pracy, by³o dedykowane przez Skargê najpotê¿niejszemu magnatowi na Rusi, ksiêciu Konstantemu Ostrogskiemu. Ksi±¿ê ten by³ na pocz±tku procesów zjednoczeniowych wielkim i gorliwym zwolennikiem Unii, niestety pó¼niej, kiedy mimo jego sprzeciwu w sierpniu roku 1595, król zatwierdzi³ projekt Unii, sta³ siê on jej zajad³ym wrogiem. Uda³o mu siê wtedy namówiæ do odstêpstwa jeszcze dwóch biskupów prawos³awnych, przekonanego do Unii, lwowskiego biskupa Gedeona Ba³abana oraz biskupa przemyskiego Micha³a Kopystyñskiego. Urz±dzili oni, wraz z Ksiêciem Konstantym Ostrogskim i jego zwolennikami, w tym samym czasie sobór antyunijny. „Rej na nim wodzili: rzekomy wys³annik patriarchatu konstantynopolskiego (...) protosyngiel Nikifor i przedstawiciel patriarchy aleksandryjskiego, krypto-kalwinista [pó¼niejszy patriarcha Konstantynopola, Cyryl] Lukaris. Znaczna wiêc czê¶æ spo³eczeñstwa oraz kleru ruskiego i ca³e dwie diecezje, lwowska i przemyska, pozosta³y nadal przy [tak zwanej] dyzunii[20]". Wtedy, tych prawos³awnych, którzy byli przeciwni Unii nazywano dyzunitami. M³ody Janek Kunczyc po przyje¼dzie do Wilna najczê¶ciej chodzi³ na Msze ¦wiête do cerkwi pod wezwaniem ¦wiêtej Trójcy. By³ to mocno zubo¿a³y i bardzo zaniedbany monaster, czyli klasztor, zamieszka³y tylko przez kilku zakonników. Mimo tego, w³a¶nie z tym klasztorem zwi±za³ siê nasz bohater, i w nim by³ lektorem oraz, bêd±c obdarzonym wspania³ym g³osem, cz³onkiem chóru ko¶cielnego. Tu mia³ w³a¶nie okazjê po raz pierwszy spotkaæ unitów, bo prze³o¿ony klasztoru (czyli archimandryta) Helazji (Gelazjusz) opowiedzia³ siê za Uni±. Wszyscy zwolennicy schizmy, czyli dyzunici skupili siê w wileñskiej cerkwi pod wezwaniem ¦wiêtego Ducha, któr± wybudowali bratczykowie (tak nazywano ¶wieckich wiernych zrzeszonych w cechach rzemie¶lniczych, którzy tworzyli bractwo wokó³ w³asnych cerkwi) z cerkwi ¦wiêtej Trójcy, jeszcze przed przejêciem jej przez unitów. Otrzymali oni jeszcze dodatkowo przywilej Stauropigii, czyli nie byli podporz±dkowani metropolicie Kijowa, który by³ unit± tylko podlegali bezpo¶rednio patriarsze Konstantynopola. I w³a¶nie ci cz³onkowie bractwa, którym nie podoba³a siê Unia przechodzili do tej nowej cerkwi, która zosta³a po roku 1611 jedyn± prawos³awna ¶wi±tyni± w Wilnie. W klasztorze ¦wiêtej Trójcy mia³ te¿ m³ody Jan okazjê poznaæ przys³anych do Wilna, przez Papie¿a Klemensa VIII, kap³anów, którzy otrzymali zadanie, aby nauczaæ unijne duchowieñstwo. Byli to Piotr Arkadiusz, grekokatolicki teolog, Hipacy Pociej, pierwszy metropolita unicki, Genadij Chmielnicki, student Seminarium Papieskiego w Wilnie i jednocze¶nie uczeñ Piotra Arkadiusza, Walenty Fabrycy i Grzegorz Gru¿ewski, którzy byli profesorami jezuickimi oraz (Jan imiê z chrztu) Józef Welamin Rutski, ¶wie¿y absolwent kolegium greckiego w Rzymie. Losy Rutskiego s± bardzo powi±zane z losami Jozafata. Rutski wychowa³ siê w rodzinie kalwiñskiej, nie lubi³ prawos³awia, do którego bardzo zrazi³ siê w m³odo¶ci. Bêd±c studentem, najpierw w Pradze a pó¼niej w Würzburgu, nawróci³ siê na katolicyzm, ale przy ci±g³ej niechêci do prawos³awia. Nastêpnie kontynuowa³ naukê w Rzymie a po tych studiach, w³a¶nie z polecenia papie¿a, ku swojej bole¶ci, mia³ zdobyt± wiedz± s³u¿yæ Cerkwi. Przyby³ wiêc do Wilna i tu odda³ siê do dyspozycji metropolity unickiego Pocieja. Wtedy te¿ pozna³ siê z Janem. „I oto Kuncewicz odmieni³ owego cz³owieka bardzo uczonego doktora dwóch fakultetów: Rutski poznawszy Kuncewicza, zobaczy³ przez niego ca³y blask i dostojeñstwo Cerkwi, o której mniema³ pierwej, ¿e obumar³a. I by³ zauroczony. (...) Serdecznie siê polubili i zaprzyja¼nili[21]". Takie w³a¶nie znajomo¶ci pozwala³y m³odemu Janowi doskonaliæ swoj± wiedzê i umacniaæ wiarê. Pewn± ciekawostk± jest to, ¿e nasz bohater swoj± karierê naukow± zakoñczy³ na powszechnej szkole katedralnej w swoim rodzinnym W³odzimierzu. Pó¼niej ju¿, nie ukoñczy³ ¿adnego uniwersytetu ani nawet w ¿adnym kolegium nie rozpocz±³ nauki. By³ natomiast bardzo pilnym i bardzo zdolnym samoukiem. Uwa¿ano, ¿e „- by³ cz³owiekiem wielkiej inteligencji i umys³u nader sprawnego. Wiele lat pó¼niej, gdy przysz³o mu byæ w³adyk± po³ockim - jezuita, ojciec Stanis³aw Kosiñski, cz³ek wysoko wykszta³cony, i rektor tamtejszego kolegium, który du¿o z nim rozmawia³, wielce siê dziwowa³, ¿e na ¿adnej spornej kwestii Kuncewicza z³apaæ nie by³o mo¿na, aby b³±dzi³, albo ¼le rozumowa³. A wiedz±c, ¿e ów ¿adnych szkó³ nie koñczy³, nazywa³ go »naturalnym Bo¿ym teologiem«[22] Ale to w³a¶nie pod kierunkiem takich wykszta³conych osób duchownych i profesorów, za³o¿onej przez króla Stefana Batorego Akademii Wileñskiej, „przeszed³ »prywatny« kurs filozofii oraz teologii dogmatycznej i moralnej[23]" , a tak¿e doskonali³ jêzyk staros³owiañski i liturgiê. Warto zwróciæ uwagê na to, ¿e przecie¿ w tym samym czasie Jan jeszcze praktykowa³ i pracowa³ u kupca Popowicza. A musia³ to robiæ na tyle dobrze, ¿e ten „postanowi³ wydaæ za Jana swoj± córkê i oddaæ mu ca³y swój maj±tek i handel[24]". Ale jak mówi stare powiedzenie: „cz³owiek planuje a Pan Bóg krzy¿uje lub bardziej ludowo: „cz³owiek my¶li, a Pan Bóg kry¶li" i rzeczywi¶cie, mia³ Pan Bóg zupe³nie inne plany co do tego m³odego sprzedawcy. Propozycjê o¿enku przedstawi³ Popowicz Janowi, gdy ten mia³ 24 lata. A w³a¶nie wtedy, odkry³ Jan swoje powo³anie do kap³añstwa i jeszcze wiêksz± mi³o¶æ do Boga. Grzecznie odrzuci³ wiêc tê kolejn± na swojej drodze pokusê i w roku 1604 wst±pi³ do znanego mu ju¿ od dawna, unickiego klasztoru (monasteru) pod wezwaniem Trójcy ¦wiêtej, gdzie pos³ugiwali bazylianie. Tu przyj±³ habit zakonu ¶wiêtego Bazylego Wielkiego. Bazylianie to katolicki mêski zakon obrz±dku greckiego. „Aktu przyjêcia go do zakonu dokona³ sam metropolita unicki, [Adam] Hipacy Pociej[25]", wspó³twórca Unii brzeskiej. By³ on wcze¶niej prawos³awnym biskupem w³odzimiersko brzeskim, a nastêpnie, od roku 1599, jako jeden z twórców ko¶cio³a unickiego zosta³ grekokatolickim metropolit± halickim i kijowskim, na którego w Wilnie w roku 1609, przeciwnicy Unii dokonali na niego nieudanego zamachu, o czym powiemy trochê pó¼niej. Bp Hipacy Pociej, portret anonimowego malarza (XVII w.) Reprodukcja z ksi±¿ki ks. Jana Szczepaniaka „Ma³a ilustrowana historia Ko¶cio³a Katolickiego w Polsce", Kraków 2018, s.104. Po przyjêciu habitu, nasz m³ody zakonnik, jeszcze tego samego dnia, „za pozwoleniem [tego¿] metropolity Pocieja, z³o¿y³ w jego rêce uroczyste ¶luby ubóstwa, czysto¶ci i pos³uszeñstwa, zmieni³ chrzestne imiê Jana na zakonne Jozafata i tym sposobem od razu zosta³ zakonnikiem profesem, nie przechodz±c, (...) nowicjackiej próby[26]". ¦wiêty Jozafat bardzo szybko, bo przecie¿, maj±c tak genialn± pamiêæ, wszystko ju¿ umia³, przyj±³ ¶wiêcenia subdiakonatu oraz diakonatu. Pos³uchajmy, jak opisano tego m³odego unickiego zakonnika: „Kuncewicz krew mia³ gor±c± i dobrze o tym wiedzia³. Przeto cia³o swoje na bardzo chudym obroku trzyma³, po¶ci³ ostro (...) i pokutowa³, ciepe³ka nie lubi³, spa³ na skórze, [zamiast bielizny u¿ywa³ w³osiennicy, a jakby jej szorstko¶æ za ma³± siê mu wydawa³a, biodra ¶ciska³ ostrym drucianym ³añcuchem[27]], wstawa³ bardzo rano zanim gwiazdy zblad³y, a czêsto dzieñ zaczyna³ od kañczuga [a wiêc od biczowania siê, plecionym, skórzanym biczem]. Krew widywano na posadzce. (...) Jozafat (...) wychud³, zczernia³, i tylko ¶lepia ¶wieci³y mu siê w poci±g³ej twarzy jakby jeszcze wiêksze. Jednak¿e ludzi jako¶ nie odstrasza³, przeciwnie. Sz³a w Wilnie gadka o Jozafacie: ¿e dawno ju¿ takiego nie by³o. Zaczynali i¶æ do niego, wyczuwaj±c w tym cz³owieku jak±¶ wielk± prawdziwo¶æ, a ¿adnego udawania. A si³ mu nie ubywa³o, ¿elazny by³. Szuka³ samotno¶ci, du¿o siê modli³, du¿o rozmy¶la³, ksiêgi czyta³. Celê mia³ malutk± przy samej bramie i prawie z niej nie wychodzi³; tyle co na Bohos³u¿enje[28]". ¦wiêty Jozafat, zaraz po przyje¼dzie do Wilna, kiedy jeszcze jako m³ody Janek, zacz±³ przychodziæ na Msze ¦wiête, do tej zaniedbanej cerkwi ¦wiêtej Trójcy, to we Mszy ¶wiêtej uczestniczy³o nie wiêcej ni¿ dwadzie¶cia osób. Obecnie, gdy ju¿ by³ kap³anem w tej ¶wi±tyni i gdy zacz±³ bardzo gorliwie pracowaæ jako spowiednik i kaznodzieja, to pozyskiwa³ dla cerkwi bardzo wielu ludzi. Przyk³adem swego ¿ycia i wspania³ymi kazaniami, wielu nawraca³ a niektórych nawet do ¿ycia zakonnego potrafi³ nak³oniæ. Nie dziwnym wiêc, ¿e ju¿ po krótkim czasie miejsca w tym klasztorze zaczê³o brakowaæ, bo „t³umy poczê³y waliæ na Kuncewiczowe kazania, unici i dyzunici po równi, tako¿ i protestanci choæby z wielkiej ciekawo¶ci. Jeszcze nie by³o w cerkwi takich kazañ[29]". W tym czasie w dyzunickiej cerkwi ¶wiêtego Ducha, przebywa³ Melecjusz Smotrzyski. Ten wyrasta³ na najwiêkszego wroga Jozafata, gdy¿ sta³ siê dla niego nasz ¶wiêty, prawdziw± obsesj±. Smotrzyski „by³ równie uzdolniony (...), prawdziwie pobo¿ny, wiarê kochaj±cy, ascetyczny, ubóstwo i modlitwê praktykuj±cy (..). W tym tylko ró¿ny, ¿e kszta³cony na paru uniwersytetach (...), i w tym wy¿szy[30]". On tak¿e zamierza³ odnowiæ Cerkiew lecz w przeciwieñstwie do Jozafata, bez ³±czno¶ci tej cerkwi ze Stolic± Apostolsk±. Smotrzyski, bêd±c zdolnym pisarzem wydawa³ na ten temat ksi±¿ki, które zdobywa³y uznanie prawos³awnych teologów, choæ zdarza³y siê i takie, które kazali paliæ. Najwybitniejszym jego dzie³em by³ „Trenos, to jest lament jedynej ¦wiêtej Powszechnej Apostolskiej Wschodniej Cerkwi z wyja¶nieniami dogmatów...[31]" Dzie³o to by³o u prawos³awnych traktowane podobnie jak Pismo ¦wiête. Nie dorównywa³ Jozafatowi jednak¿e Melecjusz Smotrzyski kazaniami, bo choæ „polemista w piórze nieporównany i uczony, [to jednak] mówc± nie by³. Trzeba mu by³o ciszy, odosobnienia i spokoju, aby my¶li p³ynê³y wartko, po porz±dku i piêknie[32]". A wiêc nie by³o w klasztorze ¦wiêtego Ducha tak wspania³ych kazañ jak te, na które miejsce trudno by³o znale¼æ w klasztorze ¦wiêtej Trójcy i które g³osi³ Jozafat. A kazania Jozafata by³y wyj±tkowe, gdy¿ tematy wiary przeplatane by³y z problemami, które wszystkich dotyka³y. „Kuncewicz zawsze bra³ tematy sporne wedle aktualno¶ci i szczê¶liwy bywa³, harcuj±c na owym polu bitewnym (..). Wiarê mia³ utwierdzon± i g³êbok±, umys³ lotny, znajomo¶æ rzeczy, choæ samouk, znaczn±, a pamiêæ zgo³a fenomenaln± (...).Mia³ te¿ wielki dar s³owa, a jeszcze i g³os jak trzeba, do ¶piewania i mowy urokliwy. (...) Mówi³ (...) z g³êbokim przekonaniem i ¿arem, lecz zawsze spokojnie, bez fanatyzmu i sarkazmów. (...) Widaæ by³o, ¿e raniæ nie chce, a ¶wiat³em rzuca i ol¶niewa bardziej, ni¿ móg³by to zrobiæ zimnym i k±¶liwym b³yskiem szabli. Milkliwy w klasztorze, od o³tarza p³on±³[33]". Nic wiêc w tym nie by³o dziwnego, ¿e tak b³yskotliwego kap³ana wszyscy chcieli s³uchaæ. A szatan oczywi¶cie nienawidzi takich gorliwych wyznawców Pana Boga i robi wszystko by ich z w³a¶ciwej drogi zawróciæ Tak by³o i tym razem, wys³a³ wiêc szatanisko swoj± wyznawczyniê, kobietê z³ego prowadzenia, aby Jozafata zgubi³a. Ta wziê³a siê do swej pracy w taki sposób, ¿e najpierw wy¶mia³a cnotê Jozafata i w swej diabelskiej pysze, wszem i wobec rozg³asza³a, ¿e tê jego cnotê w py³ rozbije. Aby tego dokonaæ, pewna swych wdziêków, urody i talentów uwodzenia, „wybra³a siê pewnej nocy pod okno celi Jozafata i jê³a go w bezwstydny sposób nagabywaæ. [Prosi³a równie¿, aby j± wpu¶ci³ do siebie k³ami±c, ¿e nikomu nawet nie wspomni o ca³ej sprawie]. Lecz jak¿e siê pomyli³a w rachubach. Jozafat utwierdzony w cnocie nie tylko nie zachwia³ siê ani na chwilê, lecz chwyci³ za kij i ladacznicê sromotnie odpêdzi³. Przez tê cnotê zas³u¿y³ sobie na ci±g³e towarzystwo Anio³ów, których osoby pobo¿ne widywa³y czasem przy jego boku, zw³aszcza gdy sprawowa³ ¶wiête tajemnice o³tarza[34]". Inne jeszcze by³y ataki tego wê¿a starodawnego na tego ¶wiêtego kap³ana na przyk³ad ojciec Guepin (czyt. Giupê), przytacza tak± historiê z czasów gdy Jozafat by³ ju¿ archimandryt± w wileñskim klasztorze (monasterze) ¦wiêtej Trójcy, pos³uchajmy: „Przyszli aposto³owie Rusi ¿yli spokojnie pod okiem troskliwego ojca, gdy nieprzyjaciel wszelkiego dobra, pokusi³ siê o zam±cenie im pokoju. Od niejakiego czasu rozlega³ siê co noc straszny ha³as w cerkwi ¦wiêtej Trójcy. By³o to jakby wycie dzikich zwierz±t, z przekleñstwami g³osów ludzkich i brzêkiem ³añcuchów pomieszane. Drzwi siê otwiera³y i zamyka³y z trzaskiem, jak gdyby piek³o zajazd czyni³o na ¶wi±tyniê. Przed wschodem s³oñca zwiêksza³ siê ten zgie³k, tak, ¿e cerkiew i monaster zdawa³y siê wstrz±saæ w swych fundamentach. Gdy siê dzieñ robi³ ca³y ten zgie³k przenosi³ siê ku cmentarzowi i tam nikn±³. Przestraszeni zakonnicy nie ¶mieli ju¿ chodziæ do chóru w nocy, nawet po kilku razem; jeden tylko Jozafat, ufny w pomoc Bo¿±, postanowi³ wyzwaæ i pokonaæ tego dusz ludzkich wroga.[Fakty które przytaczamy wywo³aj± zapewne u niejednego u¶miech niedowierzania; powtarzaj± siê one jednak w ¿yciu ka¿dego ¶wiêtego. Usuwaj±c te szczegó³y z ¿ycia ¦wiêtego Jozafata nie ujêliby¶my mu wcale ¶wiêto¶ci, ale staliby¶my siê niewiernymi ¼ród³om, których siê trzymamy i ukrzywdziliby¶my rzetelno¶æ historyków Jozafata, jak Susza. ¯y³ on czterdzie¶ci lat po Jozafacie i naj¶ci¶lej dochodzi³ wszystkiego co przytacza. W procesie beatyfikacyjnym nie ma wzmianki o tych potyczkach z szatanem, bo ¶wiadkowie zeznawali przed komissy± apostolsk± to tylko, o co ich pytano ; a komissyi chodzi³o g³ównie o sprawozdanie mêczeñstwa; w ten sposób brakuje w tych zeznaniach i innych wa¿nych faktów. o.Alfons Guepin]. Jednej nocy, przybrawszy sobie towarzysza, pozosta³ w cerkwi, pootwiera³ boczne drzwi przybytku; carskie wrota[35] zostawi³ tak¿e otwarte; pozapala³ ¶wiece na o³tarzu i wystawi³ Przenaj¶wiêtszy Sakrament. Towarzyszowi kaza³ mieæ oczy wlepione w Przenaj¶wiêtszy Sakrament i modliæ siê gor±co. Gdy pó³noc wybi³a zacz±³ siê zwyczajny ha³as, najprzód jakby krêc±cy siê wicher, który chcia³ zgasiæ ¶wiece na o³tarzu; potem t³um ohydnych postaci w dziwacznych ubraniach , wlok±c na ³añcuchu postaæ podobn± do cz³owieka, rzuci³ siê ku o³tarzowi, jednak¿e przez otwarte carskie drzwi, zgraja ta nie odwa¿y³a siê przej¶æ. Wtedy Jozafat widz±c, ¿e nieprzyjaciel nie ¶mie doñ przyst±piæ, wzi±³ w jedn± rêkê puszkê z Przenaj¶wiêtszym Sakramentem, w drug± ¶wiecê i poszed³ naprzeciw tego piekielnego zgie³ku, mówi±c: »ustêpujcie przed Bogiem ¿ywym; wychod¼cie st±d. Nie przychod¼cie nigdy nas niepokoiæ i wracajcie do piek³a!« Na te s³owa wycie siê wzmaga, lecz szatani siê oddalaj±. Jozafat odwa¿nie idzie za nimi. Wypêdzeni z ko¶cio³a id± na cmentarz. Jozafat i tam pod±¿a. Staj± na koniec nad jednym grobem, który siê otwiera, aby przyj±æ do siebie to sponiewierane cia³o wleczone na ³añcuchach; poczem zaraz grób siê zamyka i wszystko gdzie¶ przepada. Wtedy Jozafat wróci³ do cerkwi i schowa³ Przenaj¶wiêtszy Sakrament w o³tarzu. Nazajutrz zarz±dzi³ dochodzenie, kto by by³ pochowany w tym grobie który widzia³ otwieraj±cym siê w nocy i przekonawszy siê, ¿e tam le¿a³o cia³o nierz±dnicy, która bez pokuty umar³a, kaza³ je wyj±æ i poza cmentarzem pochowaæ. Odt±d wszystkie ha³asy usta³y, a zdziwieni zakonnicy mogli spokojnie odprawiaæ nocne oficyum. Przez d³ugi czas nikt nie wiedzia³ czemu przypisaæ ust±pienie szatanów; towarzysz bowiem Jozafata mia³ sobie nakazane milczenie, które wiernie zachowa³ przez lat trzy. Dopiero po odje¼dzie ¶wiêtego Jozafata z Wilna, fakt ten wyszed³ na jaw. Zdaje siê ¿e sam ¦wiêty opowiada³ go swemu spowiednikowi o. Kosiñskiemu. Po niejakim czasie ponowi³y siê jeszcze te niepokoje , lecz szatan w ten sam sposób zosta³ przez Jozafata zwyciê¿ony. Móg³by wtedy Jozafat by³ powtórzyæ s³owa innego ¦wiêtego: «Cieszcie siê bracia, niema szatana miêdzy nami, skoro na nas naciera». Nie by³ to jeszcze koniec. Pewnej nocy gdy Jozafat modli³ siê w samotno¶ci, zosta³ obskoczony zgraj± z³ych duchów. Krzy¿em i ¶wiêcon± wod± odpêdzi³ ich s³uga Bo¿y. By³y to ostatnie wysi³ki nieprzyjaciela zgniecionego nog± zwyciêzcy. Móg³ szatan robiæ co chcia³, jego panowanie koñczy³o siê w Wilnie, a Chrystusowe zaczyna³o tam kwitn±æ[36]". Ale jeszcze przed tymi wydarzeniami, archimandryt± Trójcy ¦wiêtej by³ Samuel Sienczy³o. Ten prawos³awny duchowny, niestety buntowa³ siê przeciwko metropolicie Pociejowi oraz ca³ej Unii. Próbowa³ on przekonaæ do swoich racji równie¿ Jozafata. Mówi³ mu, ¿e Unia siê rozpadnie, bo biskupi uniccy tylko do swojej ¶mierci bêd± mieæ w³adzê duchown±, a gdy ju¿ umr±, to powróc± biskupi prawos³awni. Poniewa¿ nie móg³ przekonaæ Jozafata, wiêc go rozgniewany spoliczkowa³, co z kolei Jozafat przyjmowa³ w pokorze. Wtedy inni spiskowcy pochodz±cy ze wspominanych ju¿ prawos³awnych bractw cerkiewnych, czyli bratczykowie, „mieszczanie godni, na spotkanie go zaprosiwszy, na przemian grozili i klêkali przed Kuncewiczem, stopy mu ca³uj±c. Nic w koñcu nie wskórali". Wtedy Rutski, powiadomiony o ca³ym zaj¶ciu przez Jozafata, który by³, jak wiemy, jego dobrym przyjacielem, zaalarmowa³ metropolitê Pocieja. Ten przebywa³ w tym czasie w Warszawie, wiêc w trybie pilnym, mianowa³ Rutskiego wikariuszem generalnym na ca³± litewsk± czê¶æ metropolii. Po czym razem z królem Zygmuntem III Waz± przybyli do Wilna i pozbawili buntowników wszelkich funkcji i wydalili ich z miasta. Nie by³ to jednak koniec problemów, bo 12 sierpnia 1609 roku, jeden z by³ych ³awników wileñskich, niejaki Jan Tupeka „op³aci³ by³ i nas³a³ hajduka, aby Pocieja ubi³. Metropolita, ¿e bezbronny, rêk± siê odruchowo zas³oni³; a mia³ w rêce jak zawsze swoj± laskê biskupi±. Szabla z wielk± si³± prowadzona drzewce przer±ba³a i uderzy³a w d³oñ: uciêto mu dwa palce, trzeci nadr±bano, z³oty ³añcuch na piersi szabla tako¿ przeciê³a i odzie¿, straci³a ju¿ jednak impet i cia³a nie dosiêg³a[37]". Zamachowca ujêto i skazano na ¶mieræ. Jozafat Kuncewicz, który w³a¶nie przyj±³ ¶wiêcenia kap³añskie, „onego cz³owieka na ¶mieræ skazanego w wiêzieniu spowiada³ i gotowa³ na ¶mieræ. W ciszy i nie bez zdumienia patrzy³a gwardia królewska, jak na szafot wstêpowali objêci ci dwaj: skazaniec i jego spowiednik[38]". Dopiero po tym incydencie uspokoi³a siê atmosfera w Wilnie. Nowym prze³o¿onym klasztoru, czyli archimandryt± ¦wiêtej Trójcy, zosta³ Józef Welaminow Rutski. Jego poprzednik pozostawi³ klasztor w op³akanym stanie. Musia³ wiêc nowy prze³o¿ony zaj±æ siê wszystkim od podstaw. Zacz±³ on z w³asnych ¶rodków rozbudowywaæ monaster, w czym oczywi¶cie bardzo gorliwie, pomaga³ mu jego przyjaciel Jozafat Kuncewicz. „O ile Rutski wniós³ do zakonu g³êbok± naukê, a tak¿e znajomo¶æ wielkiego ¶wiata i jego stosunków, o tyle Jozafat ¶wieci³ przyk³adem surowo¶ci ¿ycia oraz przywi±zania do wschodniej liturgii. Obaj przyjaciele podzielili miêdzy siebie pracê nad wychowaniem garn±cych siê do klasztoru nowicjuszy: Rutski uczy³ ich prawd wiary i jêzyka ³aciñskiego, Jozafat zaznajamia³ z nabo¿eñstwem i wpaja³ nawyki pokutne[39]". Wtedy te¿ Jozafat zosta³ kierownikiem nowicjatu, wiêc wprowadza³ równie¿ pos³uszeñstwo i pog³êbia³ wiarê w¶ród m³odych zakonników. W roku 1613, zmar³ Hipacy Pociej. Na jego miejsce król Zygmunt III Waza obra³ metropolit± Józefa Rutskiego. Wtedy Jozafat zosta³ prze³o¿onym, a wiêc archimandryt±, ko¶cio³a bazylianów pod wezwaniem ¦wiêtej Trójcy w Wilnie. Wtedy te¿ znalaz³ siê na pierwszej linii frontu walki z „dyzunitami". O jego skuteczno¶ci ¶wiadczy przydomek „m³ot na schizmatyków, którym nazywali go katolicy, natomiast schizmatycy nazwali go „duszochwatem", czyli ³owc± dusz. Bra³o siê to st±d, gdy¿ „chwyta³ dusze ze schizmy i do wiary katolickiej poci±ga³. Z³o¶liwi odszczepieñcy wymalowali nawet obraz, na którym Jozafat w postaci szatana ci±gnie hakiem dusze. Takim samym przydomkiem, ponad czterdzie¶ci lat pó¼niej, zosta³ nazwany ¶wiêty Andrzej Bobola. Nasz ¶wiêty bohater w latach 1614-1615 towarzyszy³ swojemu przyjacielowi Józefowi Welaminowi Rutskiemu, metropolicie halicko-kijowskim, w podró¿y wizytacyjnej do Kijowa. „Po drodze Jozafat zdo³a³ pozyskaæ dla Unii wojewodów po³ockiego i nowogrodzkiego oraz ufundowaæ klasztor bazylianek w Krasnymborze[40]". W roku 1617 zosta³ ihumenem (igumenem), czyli wy¿ej stoj±cym w hierarchi od archimandryty, prze³o¿onym zakonników w monastyrze w Byteniu. Byteñ to miasteczko le¿±ce na terenie dzisiejszej Bia³orusi, ale w czasach naszego bohatera le¿a³ w granicach Rzeczypospolitej, w województwie nowogródzkim. W tutejszym bazyliañskim klasztorze ¶wiêty Jozafat organizowa³, przeniesiony z Wilna nowicjat. 12 listopada 1617 arcybiskup, metropolita kijowski Józef Welamin Rutski konsekrowa³ ¶wiêtego Jozafata na biskupa sufragana w Po³ocku. Na terenie swojej diecezji walczy³ z nadu¿yciami duchowieñstwa, „g³ównie z pijañstwem, lichw±, ma³¿eñstwami ksiê¿y[41]". „¦wiêcenia biskupie otrzyma³ 12 listopada 1618 w Wilnie, po czym wyruszy³ do Po³ocka, by odbyæ ingres. Zapisa³ siê w pamiêci wspó³czesnych jako niezwyk³y arcybiskup, który nosi³ stale habit zakonny, nigdy nie jada³ miêsa, mieszka³ w jednej izbie, któr± dzieli³ jeszcze z pewnym bezdomnym. Dla siebie niczego nie potrzebowa³, natomiast troszczy³ siê o podw³adnych i walczy³ o przywileje dla duchowieñstwa unickiego. Dba³ o splendor nabo¿eñstw liturgicznych, niezmordowanie g³osi³ s³owo Bo¿e, przemawia³ do ludu przy ka¿dej okazji. Szczególn± za¶ opiek± otoczy³ chorych i ubogich. By³ zwolennikiem wczesnej i czêstej Komunii ¶wiêtej. Czêsto wizytowa³ placówki i kap³anów. Dla duchowieñstwa og³osi³ konstytucje (...). Dla mniej wykszta³conych kap³anów u³o¿y³ katechizm jako podstawê do nauczania. Wprowadzi³ obowi±zek odprawiania codziennie ¦wiêtej Liturgii. Od swoich kap³anów ¿±da³ odmawiania brewiarza i comiesiêcznej spowiedzi. Wysy³a³ do nich pisma wyja¶niaj±ce ró¿nice miêdzy katolicyzmem a prawos³awiem[42]". Taka niestrudzona dzia³alno¶æ i nieugiêta postawa nowego arcybiskupa, jak i ca³a „Unia brzeska poruszy³a patriarchat schyzmatycki do obrony. Zaczêto [wiêc] wysy³aæ z Konstantynopola agentów na Ru¶, ¿eby agitowaæ przeciwko zaprowadzeniu Unii brzeskiej. Obrona prawos³awia stawa³a siê coraz bardziej has³em nienawi¶ci przeciw pañstwu polskiemu jako pañstwu katolickiemu; tote¿ obrona prawos³awia godzi³a siê z interesem Turcji, ¿eby doprowadziæ do buntu ludno¶æ prawos³awn± i w ten sposób odebraæ Polsce mo¿no¶æ urz±dzania koalicji przeciw Turcji.[43]". Te niestanne agitacje i ta podstêpna dzia³alno¶æ agentów prawos³awnych doprowadzi³a do tego, ¿e czê¶ci biskupów, wcze¶niej przekonanych do Unii, obecnie to zjednoczenie z Ko¶cio³em Katolickim przesta³o odpowiadaæ i przestali je uznawaæ za obowi±zuj±ce. W Wilnie mo¿na by³o to dostrzec dosyæ wyra¼nie. [1] „Od IV wieku biblijna dolina by³a, bez wyra¼nych podstaw, uto¿samiona z po³o¿on± miêdzy Gór± Oliwn±, a Wzgórzem ¦wi±tynnym, Dolin± Cedronu". Dostêpne na stronie: https://pl.wikipedia.org/wiki/Dolina_Jozafata [2] Henryk Fros SI, Franciszek Sowa, Twoje imiê przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982, s. 321. [3] O. Alfons Guepin, ¯ywot ¶, Jozafata Kuncewicza mêczennika, arcybiskupa po³ockiego, Lwów 1885, s. 79. [4] Ks. Jan Urban, ¦w. Józafat Kuncewicz biskup i mêczennik, Kraków br., s. 29. [5] Alfons Guepin, ¯ywot ¶, Jozafata..., s. 81. [6] http://www.liturgia.cerkiew.pl/docs.php?id=20 [7]Ks. Jan Urban, ¦w. Józafat..., s. 31. [8] Tam¿e, s. 33. [9] Alfons Guepin, ¯ywot ¶, Jozafata..., s. 83. [10] W³odzimierz Osadczy, Unia Triplex Unia brzeska w tradycji polskiej, rosyjskiej i ukraiñskiej, Radzymin-Warszawa 2019, s. 37. [11] Tam¿e, s.38. [12] Tam¿e, s. 37. [13] Adam Kowalik, w art. pt." ¦w. Jozafat Kuncewicz - ³owca dusz i mêczennik" ze str.: https://www.piotrskarga.pl/sw--jozafat-kuncewicz---lowca-dusz-i-meczennik,6183,7350,p.html [14] Ks.dr Józef Umiñski, Historia Ko¶cio³a..., s. 185. [15] Ks.dr Józef Umiñski, Historia Ko¶cio³a, Tom II, Opole 1960, s. 187. [16] Tam¿e. [17] Tam¿e, s. 188. [18] Tam¿e. [19] Tam¿e, s.188. [20] Tam¿e, s. 189. [21]Tadeusz ¯ychiewicz, Jozafat Kuncewicz, Kalwaria Zebrzydowska 1986, s. 43. [22] Tadeusz ¯ychiewicz, Jozafat..., s. 30. [23] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych ¶wiêtych polskich, Gdañsk 1997, s. 166. [24] Ks. Jan Urban, ¦w. Józafat Kuncewicz..., s. 34. [25] https://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/11-12a.php3 [26]Ks. Jan Urban, ¦w. Józafat Kuncewicz..., s. 36. [27] https://ruda-parafianin.pl/swi/j/jozafat.htm [28] Tadeusz ¯ychiewicz, Jozafat..., s. 41. [29] Tam¿e, s. 48. [30] Tam¿e, s. 47. [31] Tam¿e. [32] Tam¿e, s.48. [33] Tam¿e. [34] X. Dr W³adys³aw Vrana, Egzorty o polskich ¶wiêtych i b³ogos³awionych na niedziele roku szkolnego roz³o¿one, Kraków 1930, s. 67-68. [35] Carskie wrota, zwane te¿ Bram± Królewsk±, ¦wiêt± Bram± lub ¦wiêtymi Wrotami - w cerkwiach to g³ówne drzwi w ikonostasie (czyli ¶cianie pokrytej ikonami we wnêtrzu cerkwi miêdzy miejscem o³tarzowym [prezbiterium] a naw± przeznaczon± dla wiernych)znajduj±ce siê w jego centralnej czê¶ci, otwierane tylko podczas nabo¿eñstwa (wyj±tkiem jest tydzieñ paschalny, kiedy na znak otwartego grobu Jezusa Chrystusa zarówno carskie, jak i diakoñskie wrota s± otwarte dzieñ i noc). Przechodziæ przez nie mo¿e jedynie kap³an pe³ni±cy pos³ugê, w niektórych momentach nabo¿eñstw te¿ diakon. Dawniej móg³ to czyniæ tak¿e car w dniu swojej koronacji tekst ze str. https://pl.wikipedia.org/wiki/Carskie_wrota [36] Alfons Guepin, ¯ywot ¶, Jozafata..., s. 159 - 160. [37] Tadeusz ¯ychiewicz, Jozafat..., s. 45. [38] Tam¿e. [39] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych..., s. 166. [40] https://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/11-12a.php3 [41] Ks. W³adys³aw Padacz, Z polskiej gleby, Kraków 1972, s. 74. [42] https://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/11-12a.php3 [43] Feliks Koneczny, ¦wieci w dziejach narodu polskiego, Miejsce Piastowe 1937, s. 376-377. Powrót |