B³. Gabriela Kolumba Cz. V zdj.z Int. ze str.: https://www.santodelgiorno.it/beata-colomba-gabriel/ Matka Kolumba Gabriel dojecha³a do Rzymu po trzech dniach podró¿y. Zamieszka³a w Domu Generalnym Zgromadzenia Sióstr Naj¶wiêtszej Rodziny z Nazaretu (popularnych nazaretanek), gdzie „¿y³a jeszcze za³o¿ycielka i pierwsza prze³o¿ona generalna (...) b³. Franciszka Siedliska (1842-1902), kobieta o wielkim sercu i wielkiej delikatno¶ci, która przy tym sama równie¿ du¿o cierpia³a od ludzkich jêzyków i niesprawiedliwych pos±dzeñ. Cokolwiek by w Galicji mówiono, m. Franciszka nie mia³a zamiaru przy³±czyæ siê do tego chóru, zanim by najpierw dobrze nie pozna³a oszkalowanej!"[1]. Dziêki ¿yczliwo¶ci b³. Franciszki, m. Kolumba Gabriel mia³a wiêc mo¿liwo¶æ i czas, aby dok³adnie przemy¶leæ swoj± sytuacjê, w której siê wówczas znalaz³a. A jej po³o¿enie nie by³o wcale beznadziejne. „Nie tylko przecie¿ nie usuniêto jej z zakonu (to mog³aby zrobiæ tylko Stolica Apostolska), ale nawet i z urzêdu jej faktycznie nie zdjêto. W oczach prawa by³a po prostu zakonnic± (i ksieni±) podró¿uj±c±, i to podró¿uj±c± legalnie, za otrzymanym pozwoleniem. Prawda, (...) nie mia³a ze sob± ¿adnych szat zakonnych (...). Ale przecie¿ nie habit czyni mnicha, ani zdjêcie go nie uniewa¿nia profesji. Przy ca³ym bólu i poczuciu krzywdy i opuszczenia Matka przez kilka najbli¿szych lat nie straci nadziei powrotu i bêdzie siê o ten powrót stara³a[2]". O tych próbach powrotu do lwowskiego klasztoru Kolumby Gabriel jeszcze powiemy. Natomiast jedn± z pierwszych rzeczy, któr± zmuszona by³a zrobiæ zaraz po przyje¼dzie do Rzymu, to wykazaæ sw± niewinno¶æ przed ¶wiêt± Kongregacj± do spraw Biskupów i Zakonników. By³a oczywi¶cie ¶wiadoma tego, ¿e bêdzie „musia³a zdaæ sprawê ze swego w³odarstwa przed wyznaczonym do tego komisarzem. Je¿eli cokolwiek mia³a sobie do wyrzucenia, to tylko nadmiernie wielk± ja³mu¿nê, udzielon± Podruckiemu: s±dzi³a jednak, ¿e tak okoliczno¶ci, jak intencje przyczyni± siê do jej uniewinnienia. W najgorszym razie zas³u¿y³a mo¿e na naganê albo pokutê - ale nie na wygnanie. Niemniej nie mog³a nie zdawaæ sobie sprawy, ze dysponuje w swej obronie jedynie w³asnym s³owem, du¿o wiêc musia³o zale¿eæ od tego, kim bêdzie i jakim cz³owiekiem siê oka¿e dostojnik ko¶cielny, któremu jej sprawa zostanie powierzona"[3]. Spowiednikiem i kierownikiem duchowym m. Kolumby zosta³ wyznaczony O. Hildebrand de Hemptine (1849-1913), pierwszy opat prymas, niedawno erygowanej przez Leona XIII Konfederacji Benedyktynów. Najprawdopodobniej, to w³a¶nie „w Dom[4] Hildebrandzie znalaz³a Matka pierwszego dostojnika ko¶cielnego, który uwierzy³ w jej wersjê wydarzeñ i móg³ odt±d podtrzymywaæ j± na duchu tak, jak mo¿e to robiæ tylko kto¶ ¿yczliwy"[5]. Pomaga³ on jej równie¿ przy za³atwianiu wszelkich spraw w Kurii rzymskiej. Natomiast ówczesnym prokuratorem generalnym by³, dzisiaj ju¿ b³ogos³awiony o. Jacek (Hiacynt) Maria Cormier (1831-1916), dominikanin (pó¼niejszy genera³ tego zakonu). I to w³a¶nie „jemu zleci³ kardyna³ [Girolamo Maria] Gotti [1834-1916], prefekt Kongregacji [Rozkrzewiania Wiary], delikatne i k³opotliwe ¶ledztwo w sprawie lwowskiej ksieni. A by³a to sprawa gro¿±ca najró¿niejszymi powik³aniami, pilnie te¿ ju¿ wykorzystywana przez wrogów Ko¶cio³a i alergicznie odczuwana przez galicyjski episkopat"[6]. Jak wiemy w tym czasie ordynariuszem lwowskim zosta³ Arcybiskup Józef Bilczewski. Jego sufraganem pozosta³ Abp Józef Weber, który prawdopodobnie swoje niezbyt pochlebne zdanie na temat ksieni lwowskich benedyktynek przekaza³ swojemu zwierzchnikowi. St±d, byæ mo¿e bra³o siê to bardzo nieprzychylne stanowisko Abp Bilczewskiego do m. Kolumby. Z kolei taka postawa ordynariusza lwowskiego zobowi±zywa³a o. Jacka Cormiera do bardzo sumiennego i wszechstronnego ¶ledztwa. Oprócz rozmów z oskar¿on±, rozmawia³ on równie¿ z m. Franciszk± Siedlisk±, której by³ w tym czasie spowiednikiem. W lipcu 1900 roku, w jednym ze swoich listów, tak napisa³a o nim m. Siedliska. „Otó¿ ten Ojciec jest bardzo powa¿ny, ¶wi±tobliwy, dobry zakonnik. Cztery razy z nim rozmawia³am z powodu Matki Kolumby. Raz by³a rozmowa duchowna, a ka¿de jego s³owo takie ¶wiête, Bo¿e!"[7] M. Siedliska otrzyma³a równie¿ polecenie od Kongregacji, aby t³umaczyæ z polskiego na w³oski wszystkie artyku³y na temat m. Kolumby, które ukazywa³y siê w ówczesnej prasie lwowskiej. Tak¿e „we wszystkich sprawach zwi±zanych ze ¶ledztwem, czy to by³y rozmowy, czy teksty pisane, m. Franciszka s³u¿y³a za t³umaczkê, po¶wiêcaj±c temu mnóstwo czasu i trudu, mimo ¿e obowi±zki wzywa³y j± gdzie indziej"[8]. O. Cormier nie znalaz³ dowodów z³ego prowadzenia siê m. Kolumby, któr± szczerze pokocha³y nazaretanki, i które mia³y o niej jak najlepsz± opiniê. Ale tego, w sprawozdaniach z prowadzonego przez siebie ¶ledztwa, nie móg³ w ogóle braæ pod uwagê. „Trzyma³ siê on ¶ci¶le faktów i tylko faktów, a nie wra¿eñ. Nic takiego w niej nie stwierdzi³em - to by³ fakt. Objawów zepsucia nie widaæ"[9]. Tymczasem we Lwowie, w klasztorze benedyktynek, kara wys³ania ksieni Kolumby do Rzymu wymierzona „za [ten] rzekomy skandal, (...) uderzy³a rykoszetem tak¿e i w ca³± Wspólnotê lwowsk±: Arcybiskup lwowski wstrzyma³ wybory ksieni. Odt±d przez 22 lata Wspólnot± rz±dzi³y przeorysze. Klasztor straci³ rangê opactwa"[10]. ¦ledztwo o. Cormiera zosta³o zakoñczone jeszcze przed Bo¿ym Narodzeniem 1901 roku. Okaza³o siê, ¿e „nie znaleziono podstaw do usuniêcia (...) [m. Kolumby] z zakonu, co mia³oby miejsce, gdyby Cormier uzna³ zasadno¶æ lwowskich plotek. Na to, jak pamiêtamy, brak³o dowodów. Ale w³a¶nie dlatego, ¿e jej nie usuniêto, by³ teraz problem, co robiæ z zakonnic±, która z³o¿y³a profesjê monastyczn± i ma prawo mieszkaæ w swoim klasztorze do ¶mierci, ale spokój Ko¶cio³a i spo³eczeñstwa wymaga, ¿eby siê tam ju¿ nigdy nie pokaza³a. Najlepiej by³oby wiêc dla wszystkich zainteresowanych, gdyby jej znaleziono klasztor inny, mo¿liwie daleko od Lwowa. Dlatego prymas benedyktynów Dom Hildebrand, id±c za t± sugesti±, zaproponowa³ klasztor benedyktynek w Subiaco. Nie byle miejsce dla kogo¶, kto nale¿y do tego zakonu: to w Subiaco przecie¿ ¶w. Benedykt zamieszka³ pierwotnie jako pustelnik i tam zgromadzi³ pierwszych uczniów, zanim jeszcze przeniós³ siê z nimi na Monte Casino. By³o to tak, jakby zaproponowaæ klarysce klasztor w Asy¿u, albo karmelitce bosej w Avili"[11]. Równie¿ o. Cormier uwa¿a³, ¿e wys³anie m. Kolumby do Subiaco bêdzie bardzo dobrym posuniêciem przede wszystkim dla Matki, która tam mo¿e podj±æ decyzjê, albo wyst±pienia z zakonu albo, gdy ta „nieszczê¶liwa, udrêczona, zamkniêta w sobie dusza[12]" dojdzie do równowagi psychicznej, to maj±c tak wiele zalet, „mo¿e zrobiæ jeszcze wiele dobrego"[13]. Podobnie ocenia³a m. Kolumbê Gabriel siostra Augustyna, nazaretanka, która w li¶cie do m. Franciszki Siedliskiej, opisywa³a z du¿ym szacunkiem tê schorowan± i duchowo zranion± benedyktynkê, która „psychicznie cierpi strasznie z powodu niemo¿no¶ci powrotu do Lwowa; ¿al patrzeæ na jej bole¶æ, a pomóc nic me mo¿na. Listów do nikogo nie pisze, tak ¿e nawet i matce Siedliskiej prawdopodobnie nie odpowie. By³by wiêc to jaki¶ okres depresji, spowodowanej przez ¶wiadomo¶æ, ¿e ¶ledztwo wprawdzie ju¿ siê zakoñczy³o, ale nie w sposób daj±cy jak±kolwiek nadziejê na rehabilitacjê"[14]. M. Kolumba Gabriel po pewnym czasie u¶wiadomi³a sobie, ¿e chocia¿ nie zosta³a, w sposób zdecydowanie jasny i wyra¼ny uznana za niewinn±, to jednak nie udowodniono jej niczego takiego, za co sama by siê wcze¶niej nie obwinia³a. To pozwoli³o jej 6 stycznia 1902 roku napisaæ do arcybiskupa Józefa Bilczewskiego list, którego fragment tu przytoczymy: „licz±c na pomoc Bo¿± - dla spe³nienia Woli Jego Naj¶wiêtszej, dla spokoju sumienia, dla zbawienia duszy i naprawienia zgorszenia, pragnê wróciæ do klasztoru, w którym ¶luby zakonne z³o¿y³am. O tê wiêc ³askê, by mi wolno by³o pracowaæ, cierpieæ, ¿yæ i umieraæ na miejscu, na którem Pan Bóg chcia³ miê mieæ, Najprzewielebniejszego Arcypasterza, w Imiê Pana Jezusa Najmi³osierniejszego, proszê - zdaj±c siê jednak na ¶wiat³y a ojcowski s±d i wolê Waszej Ekscelencji - której wyraz, w odpowiedzi na moj± pokorn± pro¶bê, raczy mi Wasza Ekscelencja naj³askawiej przes³aæ"[15]. W li¶cie tym m. Kolumba wyrazi³a równie¿ „wielki ¿al (...), ¿e jej nieroztropno¶æ sta³a siê przyczyn± nagonki na ko¶ció³, zakon i arcybiskupa Webera; (...) Odpowied¼ przysz³a szybko i by³a dla nadziei Matki ciosem wrêcz brutalnym. Nie zachowa³ siê tekst listu arcybiskupa, ale tre¶æ jego znamy z brulionu kolejnego listu Matki, która dopiero teraz pozna³a szczegó³owo stawiane sobie, a zupe³nie z palca wyssane oskar¿enia. Albo mo¿e zna³a je ju¿ wcze¶niej, ale dopiero teraz przekona³a siê, jak ¶wiêcie i nieodmiennie wierzy³ w nie ca³y kler galicyjski mimo wszelkich z³o¿onych ju¿ wyja¶nieñ? Jej brudnopis zaczyna siê od s³ów: »Zranione poczucie sprawiedliwo¶ci w mojej i tak ju¿ a¿ nadto zbola³ej duszy dodaje mi odwagi... « a tekst, pokre¶lony, miejscami trudno czytelny i nawet nie w ca³o¶ci zachowany, przekazuje reakcjê Matki, zapewne natychmiastow±, na te oskar¿enia. Nieprawda wiêc, ¿e zad³u¿y³a klasztor, bior±c w sklepach mnóstwo towaru na kredyt: by³a to bowiem normalna praktyka, ¿e za bie¿±ce zakupy p³acono nie co dzieñ, ale co miesi±c lub kilka miesiêcy. Nieprawda, ¿e flirtowa³a z Podruckim, ¿e go od lat obdarowywa³a, ¿e pisywa³a do niego »dwuznaczne listy«, ¿e planowa³a z nim uciec... Niestety jednak wszystkie wyja¶nienia i t³umaczenia mia³y znów warto¶æ tylko niepopartego dowodami s³owa Matki. Ostatecznie nie wiadomo nawet, czy ten list w ogóle wys³a³a. Na rozum bior±c, nie by³o po co. Arcybiskup, który zreszt± wyra¿a³ siê o niej per »baba«, na pewno by po jego przeczytaniu nie zmieni³ zdania"[16]. Jednak¿e Matka Kolumba w sumie, kilka razy prosi³a listownie abp. Bilczewskiego o pozwolenie na powrót do swojego lwowskiego klasztoru, informuj±c go o zakoñczonym ¶ledztwie i jego wynikach. „Wiadome jest, ¿e metropolita Bilczewski 4.05.1902 r. popar³ pro¶bê b³. Kolumby o przeniesienie do klasztoru w Subiaco, a tak¿e, ¿e zaproponowa³ zakonnicy w odpowiedzi na jej list z maja 1903 r. (...) powrót do kraju, ale nie do Lwowa, lecz do jednego z dwóch benedyktyñskich klasztorów, czyli do Stani±tek lub do Przemy¶la"[17]. Prawdopodobnie, ta propozycja arcybiskupa aby m. Kolumba mog³a trafiæ do jednego z benedyktyñskich klasztorów w Galicji pojawi³a siê po wcze¶niejszej korespondencji o. Cormiera z lwowskim arcybiskupem. Natomiast na przeniesienie do Lwowa abp. Bilczewski nie zgodzi³ siê nigdy. Dzi¶ wiemy, ¿e „ arcybiskup [Józef] Bilczewski zosta³ wkrótce po Matce Kolumbie wyniesiony tak¿e na o³tarze, a nieco pó¼niej nawet kanonizowany. Co z tego wynika: czy to, ¿e w jej sprawie (jako ¶wiêty) musia³ mieæ racjê i trzeba Matce beatyfikacjê cofn±æ? Nie; tylko to, ¿e nawet ¶wiêci mog± siê w czym¶ pomyliæ, nawet ¶wiêci maj± prawo do b³êdów, nawet ¶wiêci s± lud¼mi i nie zagwarantowano im nieomylno¶ci. I kiepsk± przys³ugê oddaj± im tacy czciciele , którzy próbuj± wbrew prawdzie zamazywaæ ich b³êdy, zamiast spokojnie wyja¶niæ, jak mog³o doj¶æ do takiej pomy³ki"[18]. I nie ma w tej kanonizacji i beatyfikacji ¿adnej sprzeczno¶ci, bo te osoby, które dzisiaj s± ju¿ w Niebie, mog± siê tylko g³êboko mi³owaæ, nie czuj±c ¿adnej ziemskiej niechêci do siebie. A „konkluzj± tych dramatycznych i trudnych dla »¿ywego« Ko¶cio³a decyzji oraz okoliczno¶ci niech bêd± s³owa [biskupa] W.[incentego] Urbana: Jak¿e przedziwne i nieodgadniête s± drogi, którymi Bóg Wszechmog±cy prowadzi dusze do Siebie przez niezwyk³e powo³anie"[19]. Matka Kolumba Gabriel napisa³a 3 maja 1902 roku oficjaln± pro¶bê do Kongregacji Biskupów i Zakonników o przeniesienie do klasztoru benedyktynek w Subiaco. Pro¶bê tê popar³, jak ju¿ wspomniano, abp. Bilczewski. Kapitu³a klasztoru w Subiaco zgodzi³a siê na przyjêcie m. Kolumby. Postawi³a jednak dwa warunki: „ostateczne przeniesienie ¶lubu sta³o¶ci Matki Kolumby ze lwowskiego na subiaceñski klasztor ma nast±piæ dopiero po roku próby, a ponadto powinna ona wnie¶æ posag na swoje utrzymanie.
Klasztor w Subiaco http://benedyktynki-krzeszow.pl/wp-content/uploads/2015/06/SDC18021-1024x768.jpg Oba te warunki by³y po prostu dyktowane przez obowi±zuj±ce prawo zakonne: nigdy nie przyjmuje siê nikogo na sta³e bez próby, a klasztor, jak ka¿da inna grupa ludzka, z czego¶ ¿yæ musi. (...) Zgoda ¶w. Kongregacji na takie przeniesienie Matki datowana jest 3 czerwca 1902. Ju¿ w koñcu maja Matka spêdzi³a jaki¶ czas w Subiaco, na razie jako go¶æ poza klauzur±, ale i tak, jak mo¿na wnioskowaæ z faktu, ¿e nie odpowiada³a na kierowane do siebie listy, to miejsce od pocz±tku dzia³a³o na ni± przygnêbiaj±co. Mo¿e od razu poczu³a, ¿e siê tu nigdy nie zadomowi, ¿e wola Bo¿a jest inna? Niemniej wszyscy co do jednego ko¶cielni prze³o¿eni nalegali, ¿eby tam w³a¶nie zaczê³a ¿ycie od nowa. Nie mog³a wiêc przynajmniej nie spróbowaæ"[20]. W sumie klasztor lwowski musia³ przes³aæ ponad 2 tys. Koron, co z oburzeniem odnotowa³a w kronice s. Ida, pisz±c, ¿e „»panna Gabrielówna« o¶miela siê zaci±gaæ d³ugi na rachunek klasztoru"[21]. Równie¿ nazaretanki otrzyma³y zestaw rzeczy, które mia³y s³u¿yæ za wyprawê s. Kolumby. Prze³o¿ona klasztoru w Subiaco nie wyjawi³a wspó³siostrom, ani z jakich powodów pojawi³a siê w ich klasztorze s. Kolumba a ani nawet tego, ¿e by³a ona ksieni± we lwowskim klasztorze. Uczyni³a to dlatego, aby nikt ze zgromadzenia nie odepchn±³ m. Kolumby. Chcia³a jednocze¶nie szybko uczyniæ j± swoj± córk± duchow±, która bêdzie jej pos³uszna i ca³kowicie podporz±dkowana. Natomiast dla Kolumby Gabriel, istotne by³o tylko to, czy jej pobyt w tym klasztorze, jest zgodny z Wol± Bo¿±. „Ju¿ jad±c do Subiaco (odwo¿ona przez m. Franciszkê Siedlisk±, któr± o tê przys³ugê uprosi³a) nie wierzy³a w to i jecha³a jak na ¶ciêcie. Wiedzia³a, ¿e musi spróbowaæ, ¿e musi spêdziæ tam przynajmniej rok, a jednocze¶nie udrêk± by³a my¶l o spêdzeniu tam choæby tygodnia. Niew±tpliwie by³ to znowu stan psychicznej depresji, g³êbokiego zniechêcenia i wewnêtrznej niemocy. Ca³y pó¼niejszy konflikt z ksieni± Giuseppin± wynik³ w³a¶nie z tego podstawowego nieporozumienia. Jedyne, czego Matka rzeczywi¶cie potrzebowa³a, to by³o zrozumienie i sympatia na czas tej depresji, wyrozumia³o¶æ dla skutków tej niemocy. Ale ksieni Giuseppina widzia³a w niej niebezpieczny (mówi±c dzisiejsz± gwar±) »element«, który przede wszystkim potrzebuje energicznego opanowania i ustawienia na w³a¶ciwym sobie miejscu. To z potrzeby tego ustawienia i zapewne dla próby pokory wyznaczono jej na mieszkanie zamiast normalnej celi zakonnej ma³y przej¶ciowy korytarzyk, do którego wci¶niêto jej meble. Nigdy nie mia³a poskar¿yæ siê na to, szczegó³ ten znamy tylko z zeznañ samych sióstr subiaceñskich. Mog³a jednak ju¿ od pocz±tku wyczuæ, tak¿e i dziêki temu szczegó³owi, nieufno¶æ ksieni Giuseppiny, jej ledwo maskowany strach. A strach nie od dzisiaj rodzi agresjê"[22]. Dobrze, ¿e m. Siedliska otrzyma³a pozwolenie na odwiedzanie m. Kolumby, bowiem stan psychiczny tej ostatniej by³ nie do pozazdroszczenia. Franciszka Siedliska przyby³a do Subiacoo w dniu 24 wrze¶nia 1902 roku i pozosta³a tam a¿ do 15 pa¼dziernika. Wszystko jednak wskazuje na to, ¿e nawet ta blisko¶æ M. Siedliskiej nie by³a w stanie pomóc za³amanej zakonnicy ani poprawiæ jej stosunków ze wspó³siostrami z tego klasztoru. Niestety, to spotkanie obu b³ogos³awionych zakonnic, by³o jednocze¶nie ich ostatnim spotkaniem, gdy¿ w listopadzie m. Siedliska zmar³a. Ta ¶mieræ jeszcze bardziej spotêgowa³a poczucie osamotnienia m. Kolumby i jej jeszcze g³êbsz± depresjê. Bardzo ró¿nie, w tym czasie, oceniano m. Kolumbê. Wed³ug zachowanych ¶wiadectw kilku sióstr z Subiaco, m. Kolumba „okaza³a siê rozmodlona, wzorowa, skromna i pokorna"[23]. Natomiast ksieni Giuseppina uwa¿a³a, ¿e by³a ona „nieszczera, obca duchowi pos³uszeñstwa, pozbawiona pobo¿no¶ci i gustu do modlitwy, a jej obecno¶æ by³a w zgromadzeniu czynnikiem burz±cym jedno¶æ"[24]. By³y te¿ opinie o tym, ¿e Matka jest „roztargniona i nerwowa, zmienna w nastrojach, to sk³onna do wysi³ku , to znów kompletnie za³amana"[25]. Te, tak ró¿ne opinie utwierdza³y „ksieniê Giuseppinê w przekonaniu o wywrotowej roli Matki!"[26]. I kiedy ju¿ dla wszystkich stawa³o siê jasne, ¿e ani m. Kolumba nie chce d³u¿ej przebywaæ w tym klasztorze ani kapitu³a klasztorna, nie wyrazi zgody na jej dalsze w nim pozostanie, o. Kormier ponownie zacz±³ prowadziæ korespondencjê z abp. Bilczewskim. A w maju 1903 r. m. Kolumba kolejny raz sama zdecydowa³a siê napisaæ list do lwowskiego arcybiskupa. „W tym li¶cie znajdujemy jej w³asn± wersjê przebiegu ostatnich miesiêcy. Przysz³a mianowicie z dobr± wol±, ale od pierwszej chwili ¿y³a tu w parali¿uj±cym smutku i ¶wiadomo¶ci, ¿e jest nie na miejscu. Nie jest to wina tutejszego zgromadzenia, przeciwnie: »siostry znalaz³am dobre i ¶wi±tobliwe, kochaj± mnie i szanuj±, ja im siê te¿ szczerze odwzajemniam« - najwyra¼niej Matka w swojej izolacji albo w ogóle nie zauwa¿y³a nieufno¶ci ksieni Giuseppiny i czê¶ci zakonnic, albo uzna³a to za zjawisko marginalne i niewa¿ne. Wa¿niejsza by³a jej têsknota za zgromadzeniem lwowskim, do którego ¿arliwie pragnê³a wróciæ. »Mêka tych trzech lat pisze - to szko³a krzy¿a, która miê wielu rzeczy oduczy³a i wielu rzeczy nauczy³a« - i po tej szkole Matka czuje siê na si³ach wróciæ pomiêdzy dawne swoje wspó³siostry i »z zapomnieniem i zaparciem siê siebie s³u¿yæ im i wspólnie d±¿yæ do niebieskiej ojczyzny«. Je¶li cokolwiek trzyma³o j± na duchu przez ten rok próby, to tylko nadzieja na taki powrót: »czujê wyra¼nie i stanowczo, ¿e nie ma Woli Bo¿ej, abym tu zosta³a, i nie zostanê«"[27]. O odpowiedzi arcybiskupa ju¿ wspominali¶my, oczywi¶cie nie zgodzi³ siê na powrót i zaproponowa³, jeden z dwóch pozosta³ych w Galicji klasztorów benedyktynek, w Stani±tkach lub w Przemy¶lu. Tê odmowê zgody na powrót do Lwowa, Matka Kolumba przyjê³a jako ostateczn± i ju¿ wiêcej o tak± zgodê nie poprosi³a. Zaczê³a siê zastanawiaæ nad dalszym swoim losem, „zda³a sobie sprawê, ¿e nie zdo³a siê nagi±æ z powrotem do ¿ycia klauzurowego, i to zapewne z tej przyczyny nie rozwa¿a³a powa¿nie kolejnej próby w Przemy¶lu albo Stani±tkach"[28]. Po dok³adnym przeanalizowaniu swojej sytuacji Matka Kolumba Gabriel z³o¿y³a jeszcze w czerwcu 1903 roku podanie do Stolicy Apostolskiej o roczn± eksklaustracjê (pozwolenie na przebywanie przez okre¶lony czas zakonnicy poza klasztorem). Na koszty swojego utrzymania przez ten rok eksklaustracji, mia³a ona otrzymaæ od benedyktynek ze Lwowa 1000 lirów, natomiast pó¼niej musia³a sama sobie poradziæ. Po kilku miesi±cach m. Kolumba Gabriel wyst±pi³a o sekularyzacjê trwa³±, czyli o przej¶cie do ¿ycia ¶wieckiego. Pro¶bê tê, Watykan do¶æ szybko zaakceptowa³, potwierdzaj±c to odpowiednim dekretem sekularyzacyjnym. „Prosz±c o dekret sekularyzacyjny zaznaczy³a, ¿e bêdzie ¿yæ w odosobnieniu oddana modlitwie, zachowywaæ jak najlepiej wszystkie ¶luby pod w³adz± miejscowego ordynariusza. Postanowi³a nie zdejmowaæ habitu, jako ¶wiadectwo, ¿e w jej sercu profesja trwa nadal i jest równie wa¿na jak przedtem. Latem 1903 roku zamieszka³a w pensjonacie u sióstr ¶w. Karola, tu¿ ko³o Bazyliki ¶w. Piotra"[29]. Od jesieni 1903 do wiosny 1905 roku Kolumba Gabriel ¿y³a modlitw± w zupe³nej samotno¶ci co pozwoli³o siê jej organizmowi zupe³nie wyciszyæ i ca³kowicie odbudowaæ psychicznie. W tym czasie utrzymywa³a te¿ sta³y kontakt z dom Hildebrandem i o. Cormierem. W po³owie 1905 roku, bêd±c ju¿ w pe³ni si³, Matka Kolumba zaczê³a siê zajmowaæ zaniedbanymi i pozostawionymi bez opieki w³oskimi dzieæmi z ubogiej rzymskiej dzielnicy Prati. W tym celu, przenios³a siê z pensjonatu sióstr ¶w. Karola i zamieszka³a w jednej z kamienic, gdzie wynajê³a pokój. Porozumia³a siê z miejscowym proboszczem, ksiêdzem Canale i za jego zgod± „zaczê³a (...) gromadziæ te [ubogie] dzieci na lekcje katechizmu u siebie, poza tym w miarê mo¿no¶ci opiekowa³a siê nimi przez ca³y dzieñ a¿ do powrotu ich rodziców z pracy"[30]. Pó¼niej, po oddaniu wszystkich dzieci rodzicom m. Kolumba sz³a opiekowaæ siê chorymi. Warto tu zwróciæ uwagê na to, ¿e Matka w ogóle nie troszczy³a siê o finanse dla utrzymania tego swojego przytu³ku. „w wiele lat pó¼niej jakiej¶ nieznanej nam z imienia kobiecie, która chcia³a za³o¿yæ instytucjê dobroczynn± i czeka³a z tym na otrzymanie spadku, Matka powie: »Je¿eli bêdziesz czekaæ na pieni±dze, nigdy nic nie za³o¿ysz«. Po prostu, jej zdaniem, Opatrzno¶æ mia³a zatwierdziæ albo odrzuciæ jej próbê, a to przysy³aj±c konieczne ¶rodki lub ich nie przysy³aj±c"[31]. ¯yj±c i prowadz±c tak± dzia³alno¶æ przez rok, Matka dosz³a do wniosku, ¿e tê jej coraz bardziej rozwijaj±c± siê dzia³alno¶æ, nale¿a³oby jako¶ zalegalizowaæ. A do tego potrzebowa³a solidnej protekcji. Chodzi³o tu, nie tylko o za³o¿enie przytu³ku dla dzieci ale przede wszystkim o pomoc w obs³udze wszystkich jego potrzeb. Do tego najlepiej nadawa³yby siê zakonnice. A wiêc, mówi±c bez os³onek, taka protekcja przyda³aby siê Matce oczywi¶cie do za³o¿enia zgromadzenia. Poniewa¿ Pius X (1835-1914) wyda³ zakaz tworzenia nowych zgromadzeñ bez zgody stolicy apostolskiej, dom Hildebrand doradzi³ Matce aby za³o¿y³a nowy zespó³ istniej±cego ju¿ zgromadzenia benedyktynek - oblatek. Natomiast genera³ dominikanów, którym ju¿ od dwóch lat by³ o. Cormier poleci³ ówczesnemu wikariuszowi Rzymu kardyna³owi [Pietro]Respighi [1843-1913], Matkê Kolumbê i „jej plany ¿yczliwej uwadze ko¶cielnych w³adz Miasta"[32]. Niestety po zapoznaniu siê z lwowsk± histori± Matki Kolumby oraz niepochlebn± opini± benedyktynek z Subiaco, z sekretariatu wikariatu przes³ano urzêdow± odmowê na za³o¿enie takiego zespo³u. To spowodowa³o, ¿e o. Cormier zwróci³ siê bezpo¶rednio do sekretarza wikariatu, monsignore Francesco Faberiego [1869-1931], zalecaj±c „mu najusilniej, by³± ksieniê lwowsk±, (...) której wspania³e zalety i szlachetne serce mog± pod dobrym kierunkiem oddaæ Ko¶cio³owi i spo³eczeñstwu ogromne us³ugi"[33]. Zainteresowa³ równie¿ planami Matki dwa „papieskie dzie³a [czyli fundacje bêd±ce pod auspicjami papie¿a]: Scuole Pontificie [Papieska Szko³a Piusa IX] i Preservazione della Fede [Papieskie Dzie³o Zachowania Wiary], które obieca³y pieniê¿ne wsparcie przytu³ku"[34]. Kolumba Gabriel równie¿ samodzielnie podejmowa³a rozmaite kroki, które mia³y doprowadziæ do uwieñczenia sukcesem jej planów. Ale, wszystko co robi³a, by³o o wiele bardziej przemy¶lane i robione du¿o ostro¿niej ni¿ jeszcze kilka lat wcze¶niej, bowiem „prze¿ycia lwowskie oduczy³y j± raz na zawsze dzia³ania na w³asn± rêkê. Odt±d ju¿, do koñca swego ¿ycia, ka¿da jej decyzja bêdzie zaopatrzona we wszelkie konieczne pisma, piecz±tki i podpisy i radziæ siê bêdzie wielu, zanim podejmie decyzjê"[35]. A wiêc przede wszystkim znalaz³a dla czê¶ci swoich podopiecznych nowy lokal. Znajdowa³ siê on w Testaccio, czyli w dzielnicy równie ubogiej jak Prati, ale le¿±cej w stosunku do niej po przeciwnej stronie Rzymu. W tym te¿ czasie napisa³a list do monsignore Faberiego, w którym zwróci³a siê o pomoc finansow±, z góry zak³adaj±c, ¿e jej plany dotycz±ce i przytu³ku i nowej odnogi benedyktynek na pewno zostan± zaaprobowane. W pro¶bie swej napisa³a, ¿e „nowy lokal jest do wynajêcia za 2700 lirów rocznie, z których prawie po³owê obieca³y ju¿ p³aciæ [wymienione wy¿ej] Dzie³a Papieskie, ale o resztê ¶mie prosiæ Ojca ¶wiêtego. Dodaje, ¿e sama posiada zaledwie sk±pe utrzymanie »dla siebie i swych towarzyszek«"[36]. Chocia¿ Matka napisa³a o utrzymaniu dla swych towarzyszek nie jest wiadomym, czy pisa³a o towarzyszkach, które ju¿ byæ mo¿e by³y z ni± czy te¿ o towarzyszkach, które dopiero mia³y z ni± byæ. Chocia¿ kardyna³ Respighi by³ bardzo przychylnie nastawiony do Matki, odpowied¼ na jej pismo nie przysz³a. Niezale¿nie od tego Kolumba Gabriel ca³y czas prowadzi³a katechezy w obu, tych bardzo oddalonych od siebie czê¶ciach Rzymu. Drogê miêdzy tymi dzielnicami matka zawsze pokonywa³a pieszo. W po³owie drogi lubi³a zachodziæ do ko¶cio³a Matki Bo¿ej le¿±cego przy Piazza Navona. Tam spêdza³a d³u¿sze chwile na g³êbokiej modlitwie i refleksji. Którego¶ dnia podczas rozmowy z o. Vincenzo Ceresim [1869-1958], proboszczem tego ko¶cio³a dowiedzia³a siê, ¿e do Rzymu przyje¿d¿a wiele dziewcz±t poszukaj±cych pracy, które nie maj± gdzie mieszkaæ. ¯yj± wiêc w „strasznych warunkach i marnuj± siê szybko"[37]. O. Ceresi, podczas tej rozmowy bardzo szybko zauwa¿y³, ¿e m. Kolumba nie jest przeciêtn± zakonnic±. Ko¶ció³ Matki Bo¿ej Naj¶wiêtszego Serca przy Piazza Navona (w³. Chiesa di Nostra Signora del Sacro Cuore a Piazza Navona) dost. w intern. na str.: https://pl.wikipedia.org/wiki/Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_Matki_Bo%C5%BCej_Naj%C5%9Bwi%C4%99tszego_Serca_w_Rzymie_(Piazza_Navona) „Zorientowa³ siê, ¿e tej kobiecie katechizowanie nie wystarcza: jej potrzeba takiej s³u¿by, która by j± anga¿owa³a dniem i noc±, wci±ga³a wszystkie si³y, obejmowa³a i dusze nie¶miertelne podopiecznych, i ich najprzyziemniejsze doczesne potrzeby. A on mia³ w³a¶nie tak± s³u¿bê do zaofiarowania. Oboje bêd± do koñca ¿ycia wspominaæ tê rozmowê jako moment szczególnej ³aski. Ceresi nawet w pierwszej chwili trochê siê przestraszy³ tej natychmiastowej gotowo¶ci: czu³ siê jak kto¶, kto dotkn±³ tylko kijem ska³y, a wytrysnê³o ¼ród³o, które go zalewa. Przez nastêpne dwa miesi±ce mia³o trwaæ usilne dopracowywanie planu. Zak³adano, ¿e mieszkankami domu bêd± w wiêkszo¶ci dziewczêta pracuj±ce, których zarobki nie wystarczaj± na wynajêcie sobie izby choæby na poddaszu, ale które mog± p³aciæ przynajmniej czê¶ciowo za swój wikt. Lokal trzeba bêdzie daæ im za darmo i na to znale¼æ fundusze - ale poza tym dom ma byæ domem rodzinnym, [po w³osku] Casa-Famiglia, i jego mieszkanki powinny znale¼æ w nim wszechstronn± opiekê tak±, jak± by mia³y u w³asnej matki i serdeczno¶æ po³±czon± z dozorem; powinny tak¿e wzi±æ na siebie odpowiedzialno¶æ za wspólne dobro i za utrzymanie domu w porz±dku, w³a¶nie [tak] jak bywa w rodzinie"[38]. M. Kolumba, oprócz problemów finansowych, ponownie stanê³a przed problemem braku jakiejkolwiek osoby do pomocy przy obs³udze swojego nowego dzie³a. Pierwsze kandydatki, które pojawi³y siê aby wspomóc to dzie³o, szybko siê wykrusza³y, gdy¿ wymagania, jakie stawia³a im Matka Kolumba by³y bardzo wysokie. Pomimo tego, na wiosnê 1908 roku pracowa³y przy niej przynajmniej dwie kandydatki. Kolumba Gabriel nigdy nie zapomnia³a tego, ¿e jest benedyktynk± wiêc chcia³a by i jej przysz³e zgromadzenie, by³o zgromadzeniem benedyktynek. Jedyn± ró¿nic±, która mia³a ró¿niæ oba zgromadzenie by³o to, ¿e zgromadzenie m. Kolumby mia³o byæ zgromadzeniem czynnym a nie klauzurowym. W tym zamiarze pomaga³ jej opat prymas benedyktynów dom Hildebrand, który po pewnym czasie zaliczy³ zgromadzenie Matki do oblatek ¶wieckich. Natomiast o. Ceresi zadba³ o stronê finansow± ca³ego przedsiêwziêcia i znalaz³ kilka zamo¿nych pañ, które chêtnie chcia³y wspomóc dzie³o swoimi ¶rodkami. Panie stworzy³y komitet, na czele którego stanê³a ksiê¿na Maria Barberini. Ale m. Kolumba obawiaj±c siê ograniczenia swojej swobody dzia³ania wyra¼nie zaznaczy³a, ¿e komitet „nie bêdzie (...) mia³ wp³ywu na codzienne ¿ycie ani na zarz±d domu"[39]. Jednocze¶nie, pod koniec kwietnia 1908 roku, ponownie z³o¿y³a podanie o zatwierdzenie jej dzie³a u kardyna³a Respighi, jednak¿e tym razem, uda³o jej siê otrzymaæ aprobatê Ko¶cio³a. Co prawda dwa tygodnie po otwarciu Casa- Famiglia, ale to przecie¿ nie by³o a¿ tak istotne. Wa¿ne by³o to, ¿e aprobata by³a na papierze i mia³a wszystkie potrzebne piecz±tki. A w swym podaniu napisa³a, ¿e „temu dzie³u chce po¶wiêciæ ¿ycie i dodaje, ¿e ju¿ wynajê³a lokal przy Via dei Coronari 56, dok±d w³a¶nie zamierza siê razem z towarzyszkami przeprowadziæ. Dom ma byæ pod wezwaniem ¶w. Benedykta »gdy¿ jemu s± po¶wiêcone osoby, które go poprowadz±«; jak pamiêtamy, owe »towarzyszki« zosta³y niedawno przyjête do oblatury benedyktyñskiej, a przy tym Matka najwyra¼niej nie ma w±tpliwo¶ci, ¿e ju¿ powstaje jej upragnione zgromadzenie. I najciekawsze: »od maja zaczniemy dzia³alno¶æ«. A maj by³ za nieca³y tydzieñ, Matka pisa³a to podanie siedz±c na tobo³kach. Niew±tpliwie nale¿a³o siê ¶pieszyæ: ka¿dy dzieñ móg³ zdecydowaæ o ostatecznym losie jakiej¶ biednej dziewczyny. Matce i tak siê wydawa³o, ¿e sprawa postêpuje »na o³owianych nogach«. Ale zwa¿ywszy, ze zaczyna³a od zera i ¿e w ci±gu dwóch miesiêcy zdo³a³a uzyskaæ lokal, jakie¶ niezbêdne umeblowanie, materialne podstawy dalszego bytu oraz aprobatê ko¶cieln±, tempo by³o nie do pogardzenia. Pierwszego maja 1908 roku przyjê³a pierwsze mieszkanki"[40]. Wtedy te¿ Matka poprosi³a kardyna³a Respighi o erygowanie kaplicy dla pensjonariuszek jej Domu Rodzinnego. A pensjonariuszkami tego domu by³y dziewczyny o ró¿norakiej historii. By³a jedna, która uciek³a z domu bo nie mog³a wytrzymaæ drêczenia jej przez macochê. Inn±, kompletnie zrozpaczon± brakiem domu, pracy i zdrowia, Matka uratowa³a w ostatniej chwili przed rzuceniem siê z mostu. Jeszcze inna bêd±c w ci±¿y zosta³a porzucona przez nieuczciwego narzeczonego. W tym wypadku, Matka sama wybra³a siê do tego amanta, „by mu przemówiæ do rozumu i honoru (...). Sprawa zakoñczy³a siê ¶lubem w kaplicy Casa - Famiglia i tam¿e w domu odprawionym weselem"[41]. By³a te¿ dziewczyna, zara¿ona dziedzicznym syfilisem, porzucona przez jej matkê zaraz po urodzeniu. W Casa- Famiglia znalaz³a ona „dom, którego nigdy przedtem nie mia³a i opiekê do koñca [jej] krótkiego ¿ycia, tak¿e i w czasie, kiedy straci³a ju¿ s³uch, wzrok i mowê. W tym Domu Rodzinnym pojawia³o siê jeszcze wiele, wiele innych skrzywdzonych dziewczyn. M. Kolumba stara³a siê te¿ o to, aby ka¿dej mieszkance Domu znale¼æ pracê a czasami nawet i mê¿a. Kiedy dowiadywa³a siê, ¿e pracodawca p³aci³ zbyt ma³± pensjê lub nie dba³ o warunki pracy dla jej pensjonariuszek, wtedy osobi¶cie udawa³a siê, do niego na rozmowê. Przychodzi³a oczywi¶cie w habicie. A wtedy „niejeden w³a¶ciciel jakiej¶ rzymskiej restauracyjki, szwalni, pralni czy przedszkola, niejeden kierownik szko³y czy poczty, niejedna pani domu prze¿ywa w owym czasie ma³y wstrz±s, widz±c nagle w swoim zak³adzie lub mieszkaniu zakonnicê potê¿nej budowy, o manierach tak nienagannych, ¿e j± zwano »baronessa polacca«, upominaj±c± siê grzecznie ale stanowczo o sprawiedliw± pensjê i godziwe warunki pracy dla jakiej¶ zatrudnionej przez nich niedawno kelnerki, kasjerki, szwaczki, praczki, hafciarki, bony, pokojówki, telefonistki... Matka uprzedza³a niejako dzia³alno¶æ zwi±zków zawodowych. Maj±c du¿o taktu i przede wszystkim traktuj±c ka¿dego cz³owieka, a wiêc i pracodawcê, jak cz³owieka w³a¶nie, a nie jak bezosobowy problem lub jednostkowy egzemplarz ogólnej »klasy«, nie mia³a na ogó³ k³opotów z dogadaniem siê z tymi lud¼mi. Po prostu zna³a ich wszystkich osobi¶cie i mia³a do nich bezpo¶rednie doj¶cie. To w³a¶nie od pracodawców jej dziewcz±t wyjdzie po jej ¶mierci zabawna, ale wzruszaj±ca uwaga, ¿e takie kobiety nie powinny w ogóle umieraæ"[42]. W Casa - Famiglia Matka mia³a miejsce tylko dla dwudziestu dziewczyn. A potrzeby by³y du¿o wiêksze. W Rzymie czêsto zdarza³y siê takie wypadki, ¿e m³oda dziewczyna, która wynajê³a i zap³aci³a za miesi±c z góry za swoje mieszkanie, po powrocie z pracy znajdowa³a w³asne rzeczy na ulicy a jej op³acone mieszkanie wynajête zupe³nie innej osobie. Oczywi¶cie, biedne dziewczyny, z braku pieniêdzy, nie mia³y ¿adnej mo¿liwo¶ci odwo³ania siê czy oddania sprawy do s±du. Z reszt±, z lud¼mi tego pokroju, nie by³o sensu wdawaæ siê w jakiekolwiek dyskusje, bo do nich, i tak ¿adne argumenty by nie trafi³y. Oprócz tego, zdarza³o siê, ¿e Matka Kolumba sama sz³a na dworzec, obawiaj±c siê, ¿e tam mo¿e nocowaæ jaka¶ bezdomna dziewczyna i wielokrotnie okazywa³o siê to prawd±. Wiêc, by³a ona wprost zmuszona do tego, by szukaæ nowego lokum dla swojej coraz wiêkszej liczby m³odych, bezdomnych kobiet. Do¶æ szybko znalaz³a niedaleko Panteonu, przy Via di Torre Argentina 76, trzypiêtrow± kamienicê o nazwie palazzo Sinibaldi, w której mo¿na by³o bardzo tanio wynaj±æ ca³e drugie piêtro. By³o tam do dyspozycji szesna¶cie wolnych pokoi w których mo¿na by³o zakwaterowaæ oko³o 60 dziewcz±t. „Dzie³o to wsparli ofiar±: [Ojciec ¦wiêty] Pius X [który da³ najhojniejsz± ofiarê], kardyna³owie [Pietro] Respighi i [Francesco di Paola] Cassetta [1841-1919], genera³owie zakonów, królowa [W³och] Helena [Petrowiæ - Niegosz; (1873-1952)], senatorowie. [Widaæ wiêc, ¿e] Matka Kolumba by³a ju¿ znan± i cenion± osob± w Rzymie"[43], a lista darczyñców by³a bardzo ró¿norodna d³uga. Byli tam, jak mo¿na by³o zauwa¿yæ i Papie¿ i kardyna³owie, ale „i kartuzi (...) w³a¶ciciel kina, królowe i pos³ugaczki: trudno o pe³niejszy przekrój spo³eczeñstwa"[44]. Oczywi¶cie, spo¶ród wszystkich umieszczonych na li¶cie, papie¿ da³ najhojniejsz± ofiarê ale, co ciekawe, na samym koñcu tej listy znalaz³a siê „ja³mu¿na, znowu bardzo du¿a, »od pewnych osób z Polski«"[45]. Niestety nie jest wiadomym, kim by³y te osoby z Polski. Natomiast ¶wiadczy to o nieprzerwanym kontakcie Kolumby Gabriel z jej przyjació³mi w Polsce. 1 pa¼dziernika 1908 roku uda³o siê dokonaæ przeprowadzki na nowe miejsce. Zakoñczy³a siê ona dosyæ sporymi stratami w sprzêtach, których czê¶æ zniszczono a czê¶æ po prostu zginê³a. W tym czasie, wspominany ju¿, monsignore Faberi sekretarz wikariatu rzymskiego, zaj±³ siê uzyskaniem aprobaty, tym razem dla prowadzonego przez Matkê Kolumbê zgromadzenia oblatek regularnych. [1] s. Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca szkic biografii b³. Matki Kolumby Gabriel, Kraków 2018, s.126. [2] Tam¿e, s. 124. [3] Tam¿e, s. 125. [4] Zwrot Dom lub Don (z ³ac. dominus, pan) to od XI wieku tytu³ honorowy, u¿ywany w krajach romañskich w stosunku do osób duchownych, przede wszystkim opatów z zakonów mniszych, takich jak benedyktyni, kartuzi czy cystersi. Oprac. Na podst. Encyklopedia Katolicka, T. IV, red. R. £ukaszyk, L. Bieñkowski, F. Gryglewicz, Lublin 1985, s. 48. [5] s. Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca..., s. 135. [6] Tam¿e, s. 127. [7] x. Wincenty Sardi, x. Karol Sica, ¯ywot s³ugi bo¿ej Marji Franciszki Siedliskiej od Pana Jezusa Dobrego Pasterza, Kraków 1924, s.379. [8] s. Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca..., s. 128. [9] Tam¿e, s. 131. [10] S. dr. Edyta Wójcik, art."Id¼ z t± si³±, któr± masz"... w dwumiesiêczniku Krzeszowska Pani nr 4, 2015 r., s. 22. Dost. w Intern. na str.: https://opactwo.eu/sanktuarium/multimedia/krzeszowska-pani/ [11] s. Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca..., s.137-138. [12] Tam¿e, s. 138. [13] Tam¿e. [14] Tam¿e, s. 139. [15] Wac³aw W. Szetelnicki, Postaæ ¶w. Józefa Bilczewskiego, arcybiskupa i metropolity lwowskiego obrz±dku ³aciñskiego, w ¶wietle kroniki klasztoru Panien Benedyktynek ³aciñskich lwowskich, dost. w intern.: http://perspectiva.pl/pdf/p18/13Szetelnicki.pdf. [16] s. Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca..., s.140-141. [17] Wac³aw W. Szetelnicki, Postaæ ¶w. Józefa Bilczewskiego, arcybiskupa i metropolity lwowskiego obrz±dku ³aciñskiego, w ¶wietle kroniki klasztoru Panien Benedyktynek ³aciñskich lwowskich, dost. w intern.: http://perspectiva.pl/pdf/p18/13Szetelnicki.pdf. [18] . Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca..., s. 310-311. [19] Wac³aw W. Szetelnicki, Postaæ ¶w. Józefa Bilczewskiego, arcybiskupa i metropolity lwowskiego obrz±dku ³aciñskiego, w ¶wietle kroniki klasztoru Panien Benedyktynek ³aciñskich lwowskich, dost. w intern.: http://perspectiva.pl/pdf/p18/13Szetelnicki.pdf. [20] Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca..., s. 144-145. [21] Tam¿e, s. 146. [22] Tam¿e, s. 149. [23] Tam¿e, s. 151. [24] Tam¿e. [25] Tam¿e, s. 152. [26] Tam¿e. [27] Tam¿e, s. 153. [28] Tam¿e, s. 155. [29] Ks. Wac³aw Piszczek, Na¶ladujmy ¶wiêtych, T. II, Kraków 2011, s. 224. [30] Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca ..., s. 176. [31] Tam¿e, s. 175 [32] Tam¿e, s. 181. [33] Tam¿e, s.182. [34] Tam¿e, s. 183 [35] s. dr. Edyta Wójcik, art. Z HISTORII BENEDYKTYNEK KRZESZOWSKICH BARONESSA POLACCA czyli dokoñczenie historii ¿ycia b³. Matki Kolumby Gabriel, w KRZESZOWSKA PANI, nr 4 (35) 2014. Dost. w intern. na str.: https://opactwo.eu/sanktuarium/multimedia/krzeszowska-pani/ [36] Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca ..., s. 183. [37] Tam¿e, s. 186. [38] Tam¿e, s. 187-188. [39] Tam¿e, s. 190. [40] Tam¿e, s. 191. [41] Tam¿e, s. 194. [42] Tam¿e, s. 195. [43] Ks. Wac³aw Piszczek CM, Na¶ladujmy ¶wiêtych, Tom II, Kraków 2011, s. 224. [44] Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca ..., s. 198 [45].Tam¿e. Powrót |