Błogosławiona Franciszka Siedliska cz. IV Zdj. z ks.: O. Antonio Ricciardi, Franciszka Siedliska Matka Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza założycielka Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, Rzym 1987. Pod koniec roku 1877 Franciszka została po raz drugi przyjęta przez Ojca Świętego Piusa IX. Była to okazja do przedstawienia Papieżowi całego Zgromadzenia, które liczyło wówczas osiem osób. „Powstające Zgromadzenie nazwała matka Franciszka »Stowarzyszeniem Maryi w Nazarecie«, ale żywiąc gorącą miłość do całej Przenajświętszej Rodziny, z biegiem czasu, idąc za natchnieniem Bożym, Jej poświęciła swoje Zgromadzenie i stąd powstała nowa nazwa, »Zakonnice Najświętszej Rodziny z Nazaretu«[1]. Dzisiaj ta nazwa brzmi Zgromadzenie Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu (łac. Congregatio Sororum Sacrae Familiae de Nazareth a w skrócie C.S. F. N.) Początkowymi zadaniami sióstr, oprócz modlitwy była opieka nad opuszczonymi dziećmi mieszkającymi na ulicy, nauka religii organizowanie pogadanek „dla dziewcząt z rodzin robotniczych. Dzieci były bardzo trudne, wielka biedota, tułająca się o głodzie po ulicach Rzymu. Jedna z sióstr pisze do Krakowa: »Nie macie pojęcia, co to za dzieci. Krakowskie przy nich - to anioły, ale Matka Założycielka ma dla nich wiele serca i pragnie bardzo pozyskać je Bogu«. To było źródłem cierpliwości i miłości Matki - pozyskać dusze dla Boga. Takie były skromne początki późniejszej działalności sióstr, ale i te spełniały z radością. Pierwsze lata Nazaretu nazwano jego wiosną - promienną świeżością dusz, rozkwitem miłości, prostoty i pokory"[2]. Ponieważ wyremontowany dom przy ulicy Merulana znajdował się w dzielnicy nieskanalizowanej, co było powodem szerzącej się tam malarii, siostry były zmuszone go opuścić. Po kolejnych perypetiach związanych ze zmianami miejsc pobytu, siostry ponownie znalazły się na ulicy Giulio Romano, gdzie przebywały do stycznia 1884 roku. Wtedy przeprowadziły się do domu przy ulicy Machiavelli. Dom Macierzysty w Rzymie przy ul. Machiavelli 18; Zdj. z ks.: O. Antonio Ricciardi, Franciszka Siedliska Matka Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza założycielka Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, Rzym 1987. „Zdawałoby się, że w nowopowstałym Zgromadzeniu wśród ciągłych przeprowadzek i zmian mieszkania, a także z powodu małej ilości sióstr panowało zamieszanie, nieporządek; nic podobnego! Trzeba było widzieć naszą Matkę, jak od razu wprowadzała ścisłość i karność zakonną. Wszystko musiało być w swoim czasie i miejscu - ćwiczenia i zajęcia w ciągu dnia, między innymi Adoracja również wtedy, gdy nie było Wystawienia. Matka pragnęła, aby siostry kolejno zmieniały się na adoracji, tak by Pan Jezus nigdy nie zostawał sam. W początkach, kiedy sióstr było niewiele, a jeszcze niektóre musiały się udać do miasta po sprawunki lub były zajęte jakąś pilną pracą, adoracja taka przedstawiała niemałe trudności. Mimo to odprawiały ją siostry bardzo wiernie. Siostra, która miała powierzony dzwonek, zadzwoniwszy na zmianę adoracji musiała wejść do kaplicy i zaczekać, aż ktoś zmienił klęczącą siostrę: jeśli nikt nie przychodził, miała obowiązek sama ją zmienić... A zdarzało się, że siostra, która miała dzwonek, klęczała przez kilka zmian, ale nie wyszła z kaplicy". Duch modlitwy, jak z tego widać, przenikał w tym okresie całe życie zakonne wspólnoty. Promieniowała nim sama Założycielka, która tego miana nie chciała używać - czuła się bowiem jedną z nich, choć jednocześnie była im matką i najczulszą opiekunką. Modlitwa była dla niej nie tylko osobistą może potrzebą duszy, wytchnieniem i środkiem nawiązywania coraz ściślejszego kontaktu z Bogiem, ale i konkretną pomocą w rozwiązywaniu trudności, które czasem zdawały się być nie do pokonania"[3]. W roku 1879 Franciszka Siedliska podejmuje decyzję rozstania się z ojcem Leandrem oraz bratem Stefanem Rembiszewskim. „O walce duchowej, jaką musiała wówczas przejść świadczą wiele mówiące jej własne słowa: »...Może bezwiednie wyrwałam się do tego miejsca, w którym Pan Jezus na mnie czekał, aby w roku 1879 taką wielką uczynić mi łaskę, otworzyć mi oczy moje zaślepione, zerwać choć w części więzy krępujące mnie...«. Rozstanie z długoletnim kierownikiem jej duszy leżało na pewno w planach Bożych, których człowiek z racji swej krótkowzroczności nie zawsze może dojrzeć. Ojciec Leander z pokorą przyznał, że »jego zadanie skończyło się«; towarzyszył tym słowom smutek - powrócił jednak do kraju - do Krakowa za pozwoleniem przełożonego generalnego kapucynów"[4]. Inaczej przedstawiała się sprawa z bratem Stefanem Rembiszewskim, który również wyjechał z ojcem Leandrem, ale jednak po pewnym czasie powrócił do Rzymu i tu, ze względu na zły stan zdrowia, zrezygnował z dalszej bytności w zakonie kapucynów. Wówczas zwrócił się do Matki Siedliskiej prosząc „o zatrudnienie go w zewnętrznych sprawach Zgromadzenia. Matka, kierując się dobrocią, przyjęła tę prośbę i brat Rembiszewski w roli »pomocnika« w Zgromadzeniu pozostaje aż do roku 1884! Na marginesie tej sprawy warto zauważyć, że charyzmaty, na które brat Stefan powoływał się, odkrywając przed młodą Franciszką jej powołanie, - jeśli rzeczywiście były łaską od Boga daną - miały służyć nie jemu samemu, ale osobie, dla której ta łaska była dana. Posiadanie charyzmatu nie świadczy o świętości danej jednostki, której Bóg swój dar udziela; staje się ona po prostu narzędziem dla spełnienia Jego woli. Takie jest stanowisko Kościoła. (...) Brat Stefan tego nie rozumiał i stąd dalsze kontrowersje między nim a Matką. W przesłanym przez siebie w roku 1884 liście do Rzymu powołuje się ponownie na swe posłannictwo w stosunku do Niej - i wówczas Matka po raz ostatni zabiera w tej sprawie głos. Jeśli sięgamy tu do owej korespondencji, to dlatego tylko, by uwidocznić niezwykłą dojrzałość duchową Franciszki, jej męstwo, rozwagę i łączność z Bogiem. »Ojciec i Brat wiedzą - pisała - że ten stosunek nasz od początku Pan zawiązał, a jak wszystko, co Bóg czyni, jest święte i czyste, tak też i w zamiarach Bożych ten stosunek miał na celu zbliżyć nas do Pana Boga i dopomóc nam do spełnienia dzieła Jego...« I dalej: »Mówię jasno i bardzo jasno, że Brat już nie jest narzędziem Jego w tej sprawie, że misję od Pana Boga mu daną spełnił, a więc nie ma teraz żadnej racji, żeby był wśród nas«. Nawiązując do swej powtórnej bytności w Loreto w roku 1883 pisze dalej: »Czułam, że podstawa mojej wiary, że Brat jest narzędziem Bożym w tej sprawie, ustała... Czułam, że serce moje związane tylko po ludzku nie ma odwagi i sił otrząsnąć się z tego uczucia, że w wielu rzeczach zupełnie rozminęliśmy się na drodze życia duchownego, że wręcz przeciwne mieliśmy poglądy na rzeczy ; nie było w nas jedności, bo już Pan Bóg nas nie wiązał... W Loreto smutno mi było, bardzo smutno, i dlatego mimo tłoku i tłumów ludu biegłam do tego świętego Domku, i jechałam nad to morze, aby smutek duszy zagłuszyć; chciałam być w porządku z Panem Jezusem i zjednoczona z Nim. I Matka Najświętsza ulitowała się nade mną... A ponieważ Pan Jezus powiedział o kapłanach: Kto was słucha, Mnie słucha - więc i ja poddałam swe działanie pod rozsądzenie dwóch, nie znających się i nie mogących na siebie wpływać kapłanów - i obaj je zatwierdzili i jako natchnienie Ducha Świętego i z Woli Bożej pochodzące uznali«. W ten sposób przeciągająca się i nad wyraz męcząca sytuacja dla Matki Siedliskiej - a również i dla sióstr, które mogły na swój sposób ją komentować - została definitywnie rozstrzygnięta"[5]. Po rozstaniu się z ojcem Leandrem, Matka Franciszka zmuszona była jak najszybciej stworzyć Statut dla swojego Zgromadzenia, gdyż ojcowie zmartwychwstańcy bardzo nalegali na połączenie nazaretanek z siostrami „Niepokalanego Poczęcia ze Zgromadzenia [błogosławionej obecnie] M. Darowskiej"[6]. Trzeba więc się było spieszyć, by Zgromadzenie nie zostało wchłonięte przez inne. Franciszka Siedliska musiała więc odrzucać wszelkie zamysły nawet przychylnych jej księży i iść cały czas pewnie drogą, którą wskazywał jej sam Pan Bóg. Ona wierzyła w to całą sobą. Tak napisała w roku 1880 w liście do sióstr Lubowidzkich: „O moje najdroższe (...) trzymajmy się Pana, Jego samego, nie opierajmy się na niczym i nikim, tylko na Nim jednym; idąc za Nim, idziemy bezpiecznie, nie zbłądzimy. Jego nauka tylko prawdą, Jego wzór - świętością. Jego miłość szczęściem i zadowoleniem serca. Im więcej widzę, im więcej słyszę, tym głębiej przekonana jestem, że Bóg tyle łask zlewa na ten mały związek, że tak wyłącznie nim się zajmuje, że tak jasno daje zrozumieć drogę swoją. Trzymajmy się ducha Ewangelii świętej, ducha Kościoła - to jedyna pewność, jedyne bezpieczeństwo, poza tym i w najlepszych rzeczach błąd i fałsz znaleźć się może"[7]. I w innym pisanym trochę później: „»O dzieci moje, nie oddalajcie się od Chrystusa, trzymajcie się drogi, którą On wam wskazał, drogi cichości, ukrycia, pokory najgłębszej, zaparcia się siebie, bo to tylko droga Nazaretu: umierać sobie, a żyć ukryte w Bogu z Chrystusem«. A więc życie nazaretanki, to życie na co dzień, wpośród Najświętszej Rodziny, w całkowitym wyrzeczeniu tego, co tylko ludzkie, aby bez reszty królował Chrystus - Bóg"[8]. 30 kwietnia 1880 roku Matka Siedliska przedstawia kardynałowi wikariuszowi Rzymu Zarys Zgromadzenia, które napisała sama, ale na podstawie założeń dwa lata wcześniej przygotowanych przez ojca Piotra Semenenkę. I tak wyglądały jego podstawowe punkty: „»1. Celem tego Instytutu jest: chwalić Boga i odpowiadać na jego miłość, oddając się Jemu całkowicie przez życie modlitwy, poświęcenia i ciągłej ofiary z siebie dla Boga za potrzeby Kościoła i Najwyższego Pasterza, dla obalenia błędów i nawrócenia wrogów Kościoła, wreszcie na wynagrodzenie przez Jezusa i Maryję zniewag, które wyrządzają Majestatowi Bożemu tajne stowarzyszenia potępione przez Kościół. 2. Łącząc pracę z modlitwą, Instytut pragnie zajmować się dziełami, mającymi na celu przyprowadzenie dusz do prawdy, danie im poznać i pokochać Kościół Chrystusowy. Dzieła te są: a) nauczanie religii katechumenek - Żydówek, protestantek i schizmatyczek; b) rekolekcje dla pań; c) nauczanie dziewcząt doktryny chrześcijańskiej i historii Kościoła; d) przygotowanie dzieci do I Komunii Świętej. 3. Wzorem naszego życia zakonnego jest życie ukryte Pana Jezusa w Nazarecie z Maryją i św. Józefem, które usiłujemy naśladować przez wyrzeczenie się i całkowitą śmierć sobie samym i przez życie zupełnie ukryte w Bogu z Jezusem Chrystusem«. (...) Oparciem i punktem wyjścia dla realizacji powyższych zadań jest wzór życia ukrytego w Najświętszej Rodzinie"[9]. Matka Siedliska nie ustaliła właściwie jakichś większych barier dla kandydatek do jej Zgromadzenia. Ani wykształcenie, ani pochodzenie, ani narodowość ani nawet posag, nie były warunkiem przyjęcia do Zgromadzenia. Dla matki Siedliskiej najważniejsze było prawdziwe powołanie kandydatki i to było decydującym warunkiem przyjęcia. Oprócz wszystkich trudności, które dotykały Matkę Siedliską dochodziły jej problemy zdrowotne, które zmuszały ją do wyjazdów dla „ratowania zdrowia; (...) do Francji, do Asyżu, do pobliskie miejscowości nad morzem, Civitavecchia;"[10]. „Matka Siedliska już w pierwszych latach istnienia Zgromadzenia przyjęła imię Marii Franciszki od Jezusa [Dobrego Pasterza]"[11]. Cały też czas myślała o ojczyźnie, lecz wiedziała, że na to by cokolwiek robić w kraju, było jeszcze za wcześnie. W liście z roku 1877 do najstarszej z sióstr Lubowidzkich, Wandy tak napisała: „Co zaś do pracy w kraju naszym - pozwól, Wandeczko moja, że się ciebie zapytam, czy dziś jesteśmy zdolne do pracowania nad innymi? Czy raczej nie wypada nam całą siłą kształcić siebie, pracować nad sobą (...) Czegóż będziemy uczyć innych, kiedy same jeszcze nie znamy a-b-c życia duchowego? (...) Pan Jezus przez trzydzieści lat żył ukryty, trzy lata tylko oddawał się posłannictwu, dla którego zstąpił na ziemię, lecz czy te 30 lat były bez pożytku? Ta cichość Pana, to Jego życie wzgardzone i nie przynoszące Mu żadnej chwały było miłe Bogu, ściągało upodobanie Boże (...) O moja Wandziu, obyśmy w najgłębszej przed Panem pokorze powiedzieć mogły, że życia naszego celem jest spełnić to, czego Pan chce, że kochamy ten domek, bo On tego pragnie, że gotowe jesteśmy w tym domku i pracować (co zawsze dla natury jest łatwiejsze i przynosi jej pewną pociechę) i być bezczynnymi zewnętrznie dopóki On tego zechce (...) Czy sądzisz, że ja nie kocham Polski? Lecz Boga przede wszystkim"[12]. Trzy lata później, w roku 1880 kardynał Wikariusz Monaco La Valletta zasugerował Matce Siedliskiej by jednak, jej dzieło rozwijało się w Polsce. Więc we wrześniu roku 1880 Franciszka udała się do Krakowa, gdzie po rozmowie z Arcybiskupem Dunajewskim otrzymała zgodę na otworzenie domu nazaretanek w Krakowie a nawet propozycję przeniesienia całego Zgromadzenia do Krakowa. Jednak w listopadzie po powrocie do Rzymu i rozmowie z kardynałem wikariuszem zadecydował on, ku radości Matki Franciszki, że Zgromadzenie ma pozostać w Rzymie. W lipcu 1881, dzięki pomocy wspomnianego kardynała Monaco La Valletta, Ojciec Święty Leon XIII pobłogosławił „Matkę Założycielkę, Siostry i podany sobie projekt Zgromadzenia, nad którym w ubiegłym roku tak intensywnie pracowała"[13]. Dwa miesiące później Matka Siedliska przybyła do Krakowa i przebywała tam aż do grudnia, ale udało się jej wówczas otworzyć pierwszy dom nazaretanek w Polsce. W maju 1882 roku ponownie przyjechała do Krakowa i pracowała tam do listopada. W tym czasie, krakowskie nazaretanki zamieszkały na stałe w domu przy ulicy Warszawskiej a przełożoną została Laura Lubowidzka, czyli siostra Gabriela. Zarówno Zgromadzenie jak i Matka Siedliska odczuwali brak stałego spowiednika i kierownika duchowego. „Po wyjeździe ojca Leandra Matka rozglądała się wokół, szukając odpowiedniej osoby. Zawiodły ją nadzieje związane z osobą ojca Semenenki i ojca Felińskiego [(?) Juliana brata abpa Zygmunta Szczęsnego]; nie powiodły się starania u ojca Bernardyna z Portogruaro [(1822-1895) ówczesny generał franciszkanów], który miał już pod swą opieką szereg Zgromadzeń franciszkańskich. Mimo że okazywał on Matce wiele szacunku, życzliwości, że wspierał ją radami - radził na to stanowisko wybrać kogoś z polskich kapłanów"[14]. Można powiedzieć, że praktycznie cały rok 1883 jest dla Matki Franciszki Siedliskiej „okresem nieopisanej męki wewnętrznej. Jak dziecko pokrzywdzone do swojej matki, tak ona biegnie do Niepokalanej, »Matko, ratuj«"[15]. Wówczas, razem z dwiema siostrami i młodziutką Teklą Lubowidzką wyjechały do Loreto. Tam, podczas prawie miesięcznego pobytu, bogobojne nazaretanki pod przewodnictwem swojej Matki, nieustannie modliły się do Matki Boga o kapłana dla Zgromadzenia. I ta „gorąca, pełna ufności modlitwa, poprzedzona dłuższym okresem wspólnie podjętych umartwień i nocnego czuwania - została wysłuchana. Ten wymodlony cud dokonał się bardzo prosto: podczas nieobecności Matki - siostry, szukając dla siebie spowiednika, zwracały się - nieomal jednomyślnie - do rektora kościoła św. Klaudiusza, pozostającego pod opieką zmartwychwstańców. Zdarzyło się, już po powrocie Matki, że zachorowała jedna z sióstr, penitentek tego kapłana. Zawezwany do niej, przybył do domu Nazaretu; w dłuższej rozmowie poznał Matkę Założycielkę, a ona rozpoznała w nim osobę przysłaną jej przez Boga. Był to o. Antoni Lechert [(1845-1921) zmartwychwstaniec, ówczesny rektor kościoła św. Klaudiusza w Rzymie]"[16]. Kilka lat później przełożona nazaretanek tak opisała ten moment objęcia przez ojca Lecherta przewodnictwa nad nimi: „»I w tejże samej chwili uwierzyłyśmy mocno, że ten Ojciec jest właśnie tym narzędziem, przez które Pan Bóg wyrwie nas z ciemności a wskaże drogę prawdziwą i piękną. Tak się stało. Z jego wejściem w nasz dom - odnowiło się nasze życie, pierzchły ciemności... Pan Bóg światłem swym rozjaśnił; Ojciec... modlitwą, poświęceniem i cierpliwością każdą duszę zbliżył do Boga, dając jej spokój, radość i szczęście prawdziwe«. Tak więc życie Nazaretu stanęło na nowym progu"[17]. 7 stycznia 1884 roku ojciec Lechert został zatwierdzony przez kardynała wikariusza Rzymu jako spowiednik Zgromadzenia. Jego rola dla rozwoju młodziutkiej wspólnoty nazaretanek była bardzo znacząca, gdyż „ posiadając gruntowną znajomość prawa był pierwszym, który nadał definitywne oparcie prawne dla fundacji matki Siedliskiej, (...) [oraz] położył podwaliny pod rozwój Zgromadzenia za życia Założycielki i po jej śmierci"[18]. o. Antoni Lechert zdj. z Intern. ze str.: http://www.wtg-gniazdo.org/ksieza/main.php?akcja=opis&id=2452 Tak więc po roku 1883, który był pełen rozterek i wątpliwości, następny rok 1884 okazał się dla Zgromadzenia „rokiem wielkich decyzji: powstał ostatecznie dom macierzysty Zgromadzenia w Rzymie [przy ul. Machiavelli]; siostry przystąpiły do apostolstwa [1 maja profesja zakonna]; Zgromadzenie otrzymało organizację prawną [przygotowaną przez o. Lecherta]; z Polski przybyły nowe liczne powołania; [5 grudnia] odbyła się pierwsza kapituła Zgromadzenia, na której Matkę Siedliską, jako założycielkę, wybrano przełożoną generalną Zgromadzenia; [6 grudnia] o. Lechert został wybrany kierownikiem Zgromadzenia. Ten rok, obfity w wydarzenia, nadal Zgromadzeniu Matki Siedliskiej oblicze prawne i ascetyczne i dlatego powinien być uważany ze ważny etap na drodze konsolidacji i rozwoju Zgromadzenia Nazaretanek"[19]. 1maja 1884 w rocznicę Pierwszej Komunii Świętej Franciszki Siedliskiej ojciec Antoni Lechert „odebrał od niej i jej pierwszych towarzyszek w sposób oficjalny i uroczysty śluby nadając im nowe imiona wraz z tajemnicą zakonną. [To wówczas] Matka Siedliska otrzymała imię Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza. W Archiwum Generalnym Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu jest staranne przechowywana teczka, w której zebrane są formularze profesji, jakie każda zakonnica pisała własną ręką i podpisywała swym imieniem. Pierwszy formularz jest Matki Założycielki; oto jego treść: »O! Panie i Zbawicielu mój, ja Marya od Pana Jezusa, Dobrego Pasterza, ostatnia ze sług Twoich - oddaję się Tobie bez żadnego podziału - jako Jedynemu Panu, Królowi, Zbawicielowi mojemu - wezwana łaską i nieskończonym miłosierdziem Twoim - biegnę do Ciebie, mój Zbawicielu, aby być na wieki oblubienicą Twoją - i Ciebie jedynego mieć za Oblubieńca mojego, za jedyny przedmiot całej miłości mojej. W obecności więc Trójcy Przenajświętszej - Niepokalanej Dziewicy Maryi, Matki mojej - Świętego Józefa, Świętych Apostołów Piotra i Pawła, Wszystkich Świętych - jako też i Ojca mojego - oddaję Ci się całkowicie, Panie, wolę moją, umysł mój, serce, i całą istotę moją i ślubuję Ci wieczne posłuszeństwo, ubóstwo, czystość i wieczną miłość, jaką mieć powinnam, przez łaskę Twoją dla Ciebie Panie, jako dla jedynego Oblubieńca mej duszy. Chciej, o Panie mój, przez Mękę i Śmierć Twoją, przyjąć to całkowite oddanie się moje - i spraw, abym umarła sobie - a żyła życiem Twoim w Tobie i dla Ciebie. Błagam Cię o to przez nieskończone Miłosierdzie Twoje. Amen«"[20]. Od kiedy ojciec Lechert objął kierownictwo nad Zgromadzeniem Matka Założycielka całkowicie stała się mu posłuszna. Jedna z ówczesnych sióstr nazaretanek tak tę zależność opisała: „Nie tylko była mu posłuszna, ale w swej głębokiej pokorze usuwała się, znikała. Jej stosunek z ojcem był nacechowany powściągliwością, przywodzący na myśl stosunek istniejący zapewne między aniołami"[21]. W lipcu 1884 roku Matka Franciszka Siedliska, mając już czterdzieści dwa lata, na polecenie ojca, Antoniego Lecherta zaczęła pisać, cytowaną tu już wielokrotnie, swoją Autobiografię, którą zatytułowała: Dzieje miłosierdzia Bożego nad grzesznicą - historia działania Pana Jezusa w jej duszy, napisana z polecenia Ojca. Pisała ją do czerwca roku 1887. Na wstępie tej Autobiografii natrafiamy na przepiękną prośbę Franciszki Siedliskiej do Pana Jezusa o pomoc w napisaniu tego dzieła: „O Panie, Boże i Zbawicielu mój, aby spełnić życzenie Twoje, objawione mi przez Ojca spowiednika, i aby wysławić cuda Twojej dobroci i miłosierdzia, pragnę opisać cały szereg łask i dobrodziejstw, jakimi od dzieciństwa obdarzyć mnie raczyłeś, a zarazem szereg niewdzięczności i złości moich. Mój Panie i Boże, na samo wspomnienie tego wszystkiego, dusza wyrywa się ku Tobie. Ach Panie! Jaki niepojęty jesteś w miłosierdziu i miłości Twojej, jaki dobry, nieskończenie dobry! Raduję się, Panie, i dziękuję Tobie, że mi pozwalasz opisać to wszystko, co zdziałałeś dla duszy najniewdzięczniejszej, najgorszej, jaka istniała na świecie. Dziękuję Ci, że pozwalasz mi tym sposobem wychwalić Ciebie, oddać Ci cześć i chwałę i okazać tym, którzy to czytać będą, jakim jesteś, Panie i Boże mój, jaka Twoja miłość dla dusz naszych, jaka nędza i zepsucie tego biednego stworzenia, które Ty, Panie mój, raczyłeś ścigać Twoimi łaskami, a które tak długo, tak strasznie opierało się Tobie! O Panie mój, dopomóż mi w skreśleniu tego wszystkiego, co Ty sam raczysz mi podać do serca, przez Ducha Świętego udziel mi łaski, światła i miłości, abym wiernie opisała to wszystko, co ku chwale Twojej może służyć, a mnie pobudzić do miłości i wdzięczności ku Tobie. Amen!"[22]. W roku 1885 Zgromadzenie nazaretanek liczyło troszkę ponad 20 sióstr, z których większość mieszkała w Rzymie a reszta w Krakowie. Prawdopodobnie na początku stycznia ojciec Lechert oznajmił Matce Franciszce, że „ojciec Wincenty Barzyński, zmartwychwstaniec, Przełożony Misji Polskiej w Chicago, pragnie mieć siostry (...) [nazaretanki] do prowadzenia ochrony i szkół dla biednych polskich dzieci w Chicago"[23]. Oczywiście Matka Siedliska bez wahania zgodziła się na odbycie tej misji. Odbyła podróż do Krakowa, wytypowała 10 kandydatek, czyli prawie połowę swojego Zgromadzenia, wyznaczyła nowe przełożone i już 13 czerwca 1885 roku „wraz siostrami odjeżdżającymi do Ameryki klęczała u stóp Leona XIII dla otrzymania błogosławieństwa na pomyślną podróż i na apostolstwo misyjne"[24]. Misjonarki pod przewodnictwem ojca Lecherta i Matki Założycielki odpłynęły z Neapolu dnia 18 czerwca 1885 roku o godz. 19. Matka Franciszka z siostrami w Chicago w roku 1889; Zdj. z ks.: O. Antonio Ricciardi, Franciszka Siedliska Matka Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza założycielka Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, Rzym 1987. Niewielki statek, który miał ich dowieźć do Nowego Jorku nazywał się Gottardo. W kronice nazaretanek w Chicago znajdujemy taki opis tej podróży: „O 7 wieczór okręt wyruszył i powoli znikały przed nami wybrzeża Włoch. W naszych biednych sercach kolejno wzniecały się to uczucie melancholii, to znowu zadowolenia i radości, że Pan nas wybrał dla dzieła Swego, dla ofiarowania się i poświęcenia na Jego chwałę. Czułyśmy się szczęśliwe, że była z nami nasza Matka. Jej spojrzenie, sam widok, jak się modliła, nas wzmacniał. Bez względu na miejsce i czas, przy niej byłyśmy spokojne i zadowolone. Dnia 30 czerwca w nocy wybuchła gwałtowna burza i znajdowałyśmy się w wielkim niebezpieczeństwie. Gottardo podobny był do lekkiej łupinki. Fale przelewały się przez niego i zdawało się czasami, że zapadnie w przepaść. Nikt nie myślał o spaniu; wstałyśmy wszystkie i wzywałyśmy pomocy Niepokalanej. Ojciec Lechert stał przy nas i gotów był udzielić nam rozgrzeszenia w razie grożącego niebezpieczeństwa; wiele z nas przygotowywało się na śmierć, tylko Matka nasza była pogodna i spokojna. Krótkimi i świętymi słowami zachęcała, abyśmy nie traciły ufności w Bogu. Miała najmocniejszą wiarę, że kiedy Pan wezwał nas do pracy dla Jego chwały aż za Ocean, potrafi też zaprowadzić bezpiecznie tam, dokąd powołuje. Ostatecznie 4 lipca dopłynęłyśmy do Nowego Jorku. Dzień przedtem przyniesiono nam książkę prosząc, abyśmy wszystkie podpisały się; miało to służyć jako świadectwo dzielności kapitana. Podróżni chcieli, aby Matka Franciszka pierwsza się podpisała. Lecz Ona odmówiła, chcąc być ostatnią. Było to bowiem w jej zwyczaju, aby zawsze i wszędzie stawiać się na ostatnim miejscu. Wzruszające były pożegnania z nią marynarzy. Ze łzami w oczach obiecywali, że nigdy nie zapomną Jej rad i poleceń"[25]. Kolejne dwa dni zajęło ojcu i siostrom dotarcie z Nowego Jorku do Chicago. Jeszcze w tym samym roku Matka otworzyła trzy domy nazaretanek w Chicago: dom Dzieciątka Jezus, dom Matki Bożej Śnieżnej i dom świętego Józefa. Ponieważ nazaretanki były przyjmowane tak przez władze kościelne jak i przez mieszkańców bardzo przyjaźnie, udało się więc Matce Siedliskiej bez większych problemów otworzyć także nowicjat na ziemi amerykańskiej. W październiku 1885 roku Matka Siedliska powróciła do Rzymu. Od tego momentu zintensyfikowała się też ogromna praca formacyjna Matki Siedliskiej, którą wykonywała w dużej mierze korespondencyjnie. Świadczy o tym ilość listów skierowanych do swoich podopiecznych sióstr w ciągu swojego przełożeństwa. Widząc dużą ilość powołań sama stanęła na czele nowicjatu w Rzymie jako jego mistrzyni. I nawet później, gdy ją zastąpiła na tym stanowisku s. Gabriela, to zawsze pamiętała o tych najmłodszych członkiniach swojego Zgromadzenia. 27 listopada 1887 roku „pierwszy raz obchodzono Święto ustanowienia Zgromadzenia Najświętszej rodziny z Nazaretu"[26]. W tym też roku, Matka przy pomocy ojca Leherta opracowała zarys Konstytucji Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, który później poprawiony jeszcze przez nią, już po jej śmierci został „ uzgodniony w Kodeksem Prawa Kanonicznego i zatwierdzony w 1923 r."[27]. W roku 1889 podczas pobytu w Krakowie Matka Franciszka ustaliła z przełożoną krakowskich nazaretanek m. Gabrielą otwarcie nowego „pensjonatu dla dziewcząt w prowincji uczęszczały do szkół publicznych"[28]. W tym czasie powstawały kolejne domy Zgromadzenia. W połowie czerwca roku 1889 Matka Franciszka ponownie udała się do Chicago, gdzie już bez jej udziału powstał czwarty dom Nazaretu pod wezwaniem Aniołów Stróżów. Kilka dni po powrocie Matki Siedliskiej ze Stanów Zjednoczonych, w Krakowie zmarł ojciec Leander. Wszystkie nazaretanki łączyły się w modlitwie za duszę tego kapłana. W roku 1891 odpowiedziała Matka na prośbę rektora Polskiej misji w Paryżu i mimo braku funduszy otworzyła tam dom Nazaretu dla polskich emigrantów po czym udało jej się założyć jeszcze szkołę. „Arcybiskup Paryża, kardynał Richard, powiedział potem: Gdy ta Polka przyszła tu do mnie, zrobiła na mnie tak wielkie wrażenie duszy całkowicie zagubionej w Bogu, że nie mogłem jej odmówić"[29]. Na ziemiach polskich w roku 1892 powstał dom we Lwowie i już drugi, pod wezwaniem świętej Jadwigi, w Krakowie. Kilka lat później w kolejny dom udało się otworzyć w Wadowicach. A ostatni w Polsce, który powstał jeszcze za życia Franciszki Siedliskiej był to dom założony w Częstochowie. W roku 1892 zarządzeniem św. Kongregacji Zakonników i Biskupów ojciec Lechert otrzymał nakaz przerwania wszelkich kontaktów ze Zgromadzeniem sióstr nazaretanek. „Zarzuty, jakie mu postawiono - to zaniedbywanie obowiązków względem własnego Zgromadzenia i umieszczenie Braci Misjonarzy w lokalu, będącym własnością Nazaretu"[30]. Po sześciu tygodniach ojciec Lechert powrócił do pracy z nazaretankami „ale już jako kapłan diecezjalny, mający pozwolenie na pozostanie w Rzymie pod jurysdykcją samego Ojca Świętego w osobie kardynała wikariusza. Ojciec Lechert zwolniony na własną prośbę ze ślubów w zgromadzeniu zmartwychwstańców, nie podlegał tym samym urzędowi świętej Kongregacji Zakonników"[31]. Matka Franciszka uznała, że to dopuszczone przez Boga cierpienie, „a spowodowane złą wolą ludzką jest dowodem świętości Sprawy. Jest to trudna lekcja dla tych, którzy, wznosząc Dom dla Pana i uznając Jego twórcze działanie w swoim budowaniu - zdają się nie dostrzegać udziału ludzkiego pierwiastka we wszystkim, co czynią, - co więcej - zapominają, że im większe jest dobro, tym większy wywołuje sprzeciw ze strony zła, które nieprzyjaciel Boga posiał między Jego pszenicę. Matka o tym wiedziała. Była również przekonana, że była to, jak pisze, epoka największych Łask Pana; miała na myśli chyba rolę cierpienia, którego uczyła się każdego tygodnia, wpatrując się w Misterium Męki Pańskiej o 3-ej, piątkowej godzinie. Stamtąd czerpała najgłębsze przekonanie, że Bóg »oczyści, uświęci, wzmocni to swoje dzieło«. I tak się stało. Po rehabilitacji o. Lecherta Matka zawiadamia go listownie: »W domu oddycha się zupełnie inną atmosferą, słodka nadzieja i ufność ogarnia wszystkie«"[32]. Kolejny dom w Londynie Matka Siedliska otworzyła na prośbę abpa Westminsteru kardynała Vaughana w 1895. Pozwoliło to również na utworzenie przez ojca Leherta i Matkę Siedliską zalążka Polskiej Misji Katolickiej w Anglii. „Prosząc o polskie zakonnice, kardynał Vaughan przyznawał uczciwie: będą one miały do wykonania dużą pracę wśród Polaków i Litwinów. Jest ich w Londynie co najmniej 3000, a może i więcej (...), a ja mogę im dać (siostrom) tylko pracę i moje błogosławieństwo. Nie mam ani pieniędzy, ani szkoły. Wszystko trzeba zdobyć. Oczywiście to nie odebrało odwagi Matce Siedliskiej. Z czym się tam jednak siostry nie zetknęły! »Nasze Siostry - pisze Matka - idą od nory do nory, gdzie oczom ich przedstawia się najsmutniejszy widok. Więcej jeszcze od nędzy materialnej przeraża je widok ludzi, żyjących jak prawdziwi poganie, bez Boga, bez sakramentów świętych, w stanie stałego grzechu i występku. Zło jest okropne«. A Matka wszędzie towarzyszy siostrom. Wszystkim im mówimy o Bogu - pisze dalej - i mamy nadzieję, że dostąpią łaski, której Najwyższy im nie odmówi. I rzeczywiście po pewnym czasie mogła już napisać: Pan Jezus dopomógł - ludzie zaczęli się garnąć do sakramentów. Jednocześnie siostry, będąc same w bardzo ciężkich warunkach materialnych, starały się zaspakajać i codzienne potrzeby biedaków. Czytamy w notatkach Matki: »Ciągle ludzie przychodzą (...) M. Gertruda i s. Tekla dziś cały ranek były u chorych i znów idą (...), w szpitalu zetknęłyśmy się z Irlandkami (...), płakały z radości (...), nie wiedziały, jak dziękować za słowa pociechy«. Zdarzały się i rzeczy kłopotliwe, gdy trzeba było służyć narzeczonym za tłumaczki przy spowiedzi, i zabawne, gdy młody człowiek prosił Matkę Siedliską: »Pani Siostro, mam się wkrótce ożenić; ponieważ nie ma tu księdza, możecie go zastąpić i ogłosić moje zapowiedzi«. To wszystko wskazywało, jak bardzo były tam siostry potrzebne, a Matka cieszyła się, że może służyć Panu w Jego dzieciach"[33]. Jak widać „Siostry pomagały emigrantom w prowadzeniu życia religijnego, zapewniały opiekę chorym w szpitalach, dzieciom w tworzonych przez siebie ochronkach, stały na straży ducha narodowego i ojczystego języka. Obejmowały swą serdeczną troską nie tylko Polonię, ale wszystkich potrzebujących pomocy"[34]. Pod koniec swego życia Franciszka Siedliska spotkała się z Kolumbą Gabriel, późniejszą błogosławioną, w której zobaczyła pokrewną sobie duszę. Dlatego bardzo starała się jej pomóc w tym dla niej bardzo trudnym okresie. Niestety, śmierć Franciszki przerwała tę pomoc oraz rodząca się przyjaźń dwóch błogosławionych zakonnic. Krótko przed śmiercią była Matka Franciszka w benedyktyńskim klasztorze w Subiaco, gdzie została wysłana przez lekarzy i gdzie jednocześnie chciała odprawić rekolekcje. Musiała je jednak przerwać, gdyż została wezwana do Rzymu. „Prawdopodobnie w czasie nieobecności Matki ujawniły się istniejące od jakiegoś czasu różnice poglądów dzielące wspólnotę zakonną w Rzymie dotyczące osoby o. Lecherta i jego rzekomo despotycznego wpływu na Zgromadzenie i jego Założycielkę, którą chciano »ratować od niebezpiecznych złudzeń«. »Może siostry się nie mylą - cytujemy za relacją jednej z sióstr - może naprawdę jestem w złudzeniu i to przez całe życie, w złudzeniu co do Nazaretu?... Może Bóg jego nie chciał i oto dlatego cierpię obecnie... Jak to naprawić?... O mój Boże, ja nie chcę się potępić, zmiłuj się nade mną!«. To wstrząsające wyznanie jest miarą cierpienia tej pięknej, czystej duszy - ale też potwierdzeniem, że działania Boże w człowieku czy w Kościele muszą przejść przez swą Via Dolorosa i zbędne byłoby udowadniać, że może być inaczej"[35]. Na szczęście zbliżała się godzina połączenia tej duszy ze swoim Boskim Oblubieńcem. Matka Maria Franciszka od Jezusa Dobrego Pasterza zmarła 21 listopada 1902 r. w piątek o godzinie trzeciej po południu, a więc w porze, w której od wielu lat, „co tydzień łączyła się z gorzką śmiercią Zbawiciela"[36]. Papież św. Jan Paweł II beatyfikował ją 23 kwietnia 1989 r. Błogosławiona Franciszka Siedliska pozostawiła po sobie oprócz Autobiografii oraz wielu listów również swój Dziennik duchowy. Został on wydany przez Siostry Nazaretanki w dwóch tomach. Pierwszy tom obejmuje tylko rok 1884, a więc rok, w którym ojciec Lechert nakazał spisać Franciszce Siedliskiej swoją Autobiografię oraz zacząć prowadzić ten Dziennik duchowy. Ponieważ nie udało mi się nigdzie zdobyć tomu pierwszego tego Dziennika spróbujemy zajrzeć do niego poprzez skorzystanie z pracy, która omawia ten tom. A to arcydzieło literatury mistycznej całkiem rzetelnie opisał wielki znawca tej tematyki ks. prof. Stanisław Urbański. Pozwólmy więc jemu poprowadzić się po tym dziele i jednocześnie wsłuchajmy się w komentarze księdza profesora wyjaśniające to co się działo w duszy Franciszki. Ksiądz profesor na wstępie zaznaczył, że „w tym krótkim zarysie nie można w pełni ukazać jej przeżycia mistycznego, a jedynie zwróci się uwagę na niektóre jego momenty"[37]. [1] Tamże, s. 484. [2] S. M. Inez Strzałkowska C.S.F.N., Błogosławiona Maria..., s. 33. [3] Zofia Martusewicz, Obcując ze świętymi..., s. 97. [4] Tamże, s. 98-99. [5] Tamże, s. 99-100. [6] Tamże, s. 101. [7] Maria Winowska, Dzieje duszy..., s. 233. [8] Tamże. [9] Zofia Martusewicz, Obcując ze świętymi..., s. 101-102. [10] Tamże, s. 106. [11] Vincent Sardi, Carlo Sica, Żywot Sługi..., s 161. [12] Maria Winowska, Dzieje duszy..., s. 240. [13] Zofia Martusewicz, Obcując ze świętymi..., s. 113. [14] Tamże. [15] Maria Winowska, Dzieje duszy..., s. 254. [16] Zofia Martusewicz, Obcując ze świętymi..., s. 114. [17] Tamże, s. 117. [18] O. Antonio Ricciardi, Franciszka Siedliska..., s. 113. [19] Tamże, s. 115. [20] Tamże, s.119. [21]Tamże, s. 125. [22] Franciszka Siedliska, Autobiografia, Rzym 1997, s. 3. [23] O. Antonio Ricciardi, Franciszka Siedliska..., s. 129. [24] Tamże, s. 130. [25] Tamże, s. 131. [26] Tamże, s. 151. [27] Tamże, s. 153. [28] Tamże, s. 157. [29] S. M. Inez Strzałkowska C.S.F.N., Błogosławiona Maria..., s. 26. [30] Zofia Martusewicz, Obcując ze świętymi..., s. 151. [31] Tamże, s. 151-152. [32] Tamże, s. 152-153. [33] S. M. Inez Strzałkowska C.S.F.N., Błogosławiona Maria..., s. 26-27. [34] https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/11-25a.php3 [35] Zofia Martusewicz, Obcując ze świętymi..., s.194-195. [36] Maria Winowska, Dzieje duszy..., s. 570. [37] Ks. Stanisław Urbański, Mistyka przeżyciowa kobiet, Warszawa 2015, s. 104.
Powrót |