REKOLEKCJE DLA KLUBU INTELIGENCJI KATOLICKIEJ ARCHIDIECEZJI KATOWICKIEJ i DIECEZJI GLIWICKIEJ cz.5
2025-01-31
KONFERENCJA dodatkowa (C) FEMINATYWY Sam profesor Jerzy Bralczyk pojawia się często w mediach i zajmuje się w nich kwestiami językowymi. Bardzo długo byłem pewien, że tak, jak wielu innych posłusznie, po linii na bazie, dołączy do zwolenników politgramoty, którą lewica próbuje wciskać na każdym kroku do głów (a ściślej do języków) Polaków[1]. Historyczna propaganda, przyjmowana z dziecięcą naiwnością przez wielką część obywateli, zwłaszcza tych wykształconych, a więc z zasady najbardziej podatnych na manipulację, każe widzieć w tym sporze starcie cywilizacji[2]. Zasada rewolucji jest prosta: tak jak mówisz, tak myślisz. Kto opanuje język, ten opanuje świadomość, ma władzę nad światem. Stąd szaleństwo feminatywów oraz jeszcze gorsze zaśmiecanie mowy potworkami żargonu genderowego (...)[3]. I oto nagle profesor stawił czoło rewolucji na polu, które wydawało się już przez lewicę zawłaszczone. Wypowiedział kilka opinii, które tropicieli odchyłów od politycznej poprawności zszokowały, przede wszystkim miłośników zwierząt - ja jednak wolę określenie - animalistów. Chodzi tutaj o zacieranie granic miedzy tym, co ludzkie, a tym co zwierzęce, między człowiekiem a zwierzęciem. A oto herezje profesora Bralczyka: „pies nie może zostać adoptowany" i „nie może umrzeć". Adopcja jest bardzo szczególnym rodzajem działania i procesu zarezerwowanym dla ludzi. Pies niestety zdechł - stwierdził jednoznacznie językoznawca. Jeżeli już ktoś nie chce używać słowa „zdychanie", to może użyć innego określenia: np. „odchodzi", ale w żadnym przypadku pies nie umiera. W pytaniu dziennikarz użył sformułowania: „osoby ludzkie" - w odniesieniu do człowieka i „osoby nieludzkie" - w odniesieniu do zwierząt. Takie sformułowanie już jest samo w sobie niedorzeczne. Osoba nieludzka ma tyle samo sensu, co kwadratowe koło, czy podwodny samolot albo śmiejąca się puszka Fanty[4]. Psy są członkami naszych rodzin, argumentowali obrońcy zwierząt i od razu dodają: „Nie czuję do ludzi niczego, czego nie okazało mi »psiecko«"[5] - rozczulają się animaliści. „Osobopies" jest określeniem szczególnie niebezpiecznym, nie tylko dlatego, że to potworek ideologiczny, gdyż zastępowanie dziecka psem, profesor „uważa za zjawisko groźne społecznie". „Jak tak dalej pójdzie, to na rodzinę będą się składały dwie osoby plus pies"[6] - słusznie diagnozuje prof. Bralczyk. Feminatywy, to obuch ideologiczny, taki cep, którym się wali na oślep. Ale do jakich kuriozalnych form można dojść? Jak nazwać żeńskiego „wroga"? Może „wrożyni"? Jest „ktoś", to może „ktosini"? Jest „gość", to może „gościni" albo „gościa"? Ja proponuję na określenie żeńskiego „kierowcy" odtąd mówić „kierownica", bo „biolożka" zawsze mi się kojarzy z loszką, taką małą lochą, czyli świnią, jakby tak ktoś się nie domyślił. Chyba już czujemy swąd, taki feministyczny ideologiczny smrodek, któremu i Kościół ulega. Dwadzieścia wieków było biblijne: „Bracia i Siostry", nagle biskupi i wielu kapłanów mówią: „Siostry i Bracia". Duchowni fałszują Biblię, no tak niegroźnie - powiedzmy, bo tam stoi wyraźnie w I Liście do Koryntian: „Bracia i Siostry: Starajcie się o większe dary: a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą" (1 Kor 12, 31 - 13,8a). Jeden z bohaterów powieści pt.: „Przypadki żołnierza Iwana Czonkina", szydził z tezy Engelsa, że małpę uczłowieczyła praca. Na czym polegało to szyderstwo? Zadał tylko jedno pytanie: „A widział kto kiedy małpę przy pracy"[7]? Jednym celnym zdaniem wykpił całą filozofię Maksa i Engelsa. A dlaczego my katolicy nie stawiamy równie celnych pytań, tylko wierzymy we wszystko, co nam to lewactwo podsuwa do wierzenia, choćby nawet to, że mamy wierzyć w „ściętą brzozę"? W takie i tym podobne dyrdymały wierzą katolicy, niby mądrzy, inteligentni. zwłaszcza ci wykształceni, a więc z zasady najbardziej podatni na manipulację, jak udowadnia Rafał Ziemkiewicz[8]. Mamy za sobą awanturę o to, czy coś się dzieje „w", czy „na" Ukrainie. Głupi by się nie domyślił, że chodzi tu o zafałszowanie historii. Przecież nikt nie powie, że pojechał „na Niemcy", „na Francję", bo to nigdy nie było nasze, ale „na Ukrainę", „na Litwę", mówiło się zawsze, bo to była nasza Rzeczpospolita obojga narodów. Mamy się wyprzeć tej historii w imię poprawności politycznej? Śmieszyło mnie, jak w czasie beatyfikacji hrabianki Matki Elżbiety Róży Czackiej podawano, że urodziła się w Białej Cerkwi, ale nie bardzo wiadomo gdzie to jest? Rozumie się, że niedouczeni biografowie od razu dodawali: „urodzonej na Ukrainie". Ignoranci naukowi mogą popełniać taki błąd, ale dokumenty kościelne? Kaznodzieje, mówcy uroczystej beatyfikacji, jak ognia unikali stwierdzenia, że urodziła się w I Rzeczypospolitej w Białej Cerkwi, kilkadziesiąt kilometrów od Kijowa. Tak ludzie Kościoła są poprawni politycznie! Tak samo, w bulli beatyfikacyjnej ks. Jerzego Popiełuszki, woleli umieścić fałszywą datę śmierci, niż stanąć po stronie prawdy i dwadzieścia siedem lat później przyznać kim byli prawdziwi mordercy świętego kapłana. O wszystkim dobrze wiedzieli. Co za obłuda, co za tchórzostwo, również w Kościele? Tak samo macie z zamachem na papieża, wiadomo dokąd prowadziły macki. Podobnie jest z zamachem smoleńskim. Nieprawdaż, „wyznawcy ściętej brzozy"? A co na to inteligencja katolicka? Pozwala się nazywać „sektą smoleńską"? Jak wy piszecie „Kościół katolicki"? Z tego co wiem, to każdy inteligent napisze „katolicki" z małej litery? Czyż nieprawda? To dlaczego, drogi inteligencie, piszesz: „Park Śląski"[9] dużymi literami? „Śląski" stawiasz wyżej od „katolicki"? Tak dajecie się robić w ideologiczne „bambuko"! W żadnym moim tekście nie napisałem „Katolicki" z małej litery. Dzisiaj wielu nie zauważa, że celem nie-Polaków (choć doskonale mówią po polsku) jest rozmontowanie państwa polskiego, i to za pomocą różnych środków, choćby nawet tak prozaicznych, jak wspomniane feminatywy, że tu idzie o coś więcej, że chodzi o pozbawienie go niepodległości i zniszczenie naszej świadomości narodowej. Polaków jest w stanie pogodzić tylko okupacja, a i to na krótko[10]. To gorzka konstatacja. Ale tak dajemy się rozgrywać. Miał rację dziś błogosławiony Stefan kard. Wyszyński, gdy powiedział: „Jeśli przyjdą zniszczyć ten Naród, to zaczną od Kościoła, gdyż Kościół jest siłą tego Narodu". Kim są ci „oni"? Dużo światła demaskatorskiego rzuca na ten problem świetnie wyreżyserowany film o generale „Nilu" Fieldorfie. Nie wiem, jakim cudem ten film powstał, ale doskonale obrazuje stan obecnej polskiej elity, zwłaszcza jej najbardziej opiniotwórczej części. Wierzcie mi, ta dzisiejsza opiniotwórcza elita nie wywodzi się od akowców, tylko właśnie od tych, którzy ich skazywali na śmierć i wyrywali paznokcie[11]. Kim oni są? Naczelny jest synem działacza Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, organizacji, która nawet nazwą podkreślała kwestionowanie integralności państwa polskiego, skazanego przed wojną z paragrafu o zdradę główną. Zastępczyni naczelnego i przez wiele lat faktyczna szefowa gazety - jest córką komunistycznego cenzora. W redakcji roi się od potomków ubeków, dąbrowszczaków, działaczy KPP, PPR, PZPR, oni się rodziców nie wstydzą, nawet domagają się dla nich czci przywilejów emerytalnych. Wszyscy noszą polskie nazwiska, pozamieniali się Stolzmany na Kwaśniewskie, Szechtery na Michniki, itp., by kreować się na prawdziwych Polaków. Powiecie, ale ksiądz jest antysemitą. Bynajmniej. Wyjaśniam tylko, „że kiedyś antysemitą był ten, kto nie lubił Żydów, a dziś jest nim ten, kogo nie lubią Żydzi (...)". Co więcej: „antysemita to już nie ten, kogo nie lubią Żydzi, ale ten, kogo nie lubi światowe lewactwo"[12] - tak to ocenia Rafał Ziemkiewicz. Oni dzisiaj mają do dyspozycji Gazetę (i to nie jedną), TVN-y, ONET-y, kilkadziesiąt stacji radiowych, a my tylko ambonę, z której bardzo często, teraz prawie nagminnie, płyną słodkie słowa - dyrdymałki, zamiast Słów Bożej Prawdy, również tej patriotycznej. A inteligencja katolicka komu wierzy, czarnym, czy czerwonym? Dla większości współczesnych Polaków państwo, o które dawne pokolenia walczyły, za które płaciły złamanymi życiorysami, śmiercią, utratą majątków, katastrofą wydziedziczanych rodzin - nie jest ani dobrem wspólnym ani wartością. Mówiąc obrazowo, Polska jest dla współczesnego polactwa taką krową, którą każdy chce ile się da doić i żeby karmił ją kto inny[13]. Tak to ocenia jeden z publicystów (Rafał Ziemkiewicz). Wszyscy znamy wypowiedź „króla Europy", „polskość to nienormalność" i za nim „młodzi, wykształceni z wielkiego miasta" idą jak w dym. Z tym wykształceniem, to oczywiście przesadzam. Nie mam żadnych wątpliwości, że te same elity za obce pieniądze, mają jeden cel przed sobą do zrealizowania: zniszczyć Kościół Rzymskokatolicki w Polsce. Tylko ciołki tego nie rozumieją! Popatrzcie na inaugurację olimpiady w Paryżu. Byłem pewien, że to będzie obrazoburcze i świętokradzkie i miałem rację, nie oglądając tej zorganizowanej obrazy Bożej. Komentując inaugurację z parodią Ostatniej Wieczerzy Przemysław Babiarz odniósł się do słów Johna Lennona, z piosenki „Imagine", co jednych rozwścieczyło, innych zbudowało. Powiedział: „To jest wizja komunizmu, niestety". „Świat bez nieba, narodów, religii i to jest wizja tego pokoju, który wszystkich ma ogarnąć. To jest wizja komunizmu, niestety". Brawo Przemysław Babiarz, my mamy proroków, ale ci we fioletowych sutannach nie mają odwagi powiedzieć takich słów Prawdy. A tak, à propos, gdyby tak na olimpiadzie zakpili z Mahometa, to jeszcze tej samej nocy Paryż zapłonąłby niczym Rzym Nerona. KONFERENCJA dodatkowa (D) Temat: MASONERIA A KOŚCIÓŁ W lutym 2024 roku odbyło się bezprecedensowe spotkanie na najwyższym szczeblu: przedstawiciele głównych włoskich lóż wolnomularskich konferowali z kardynałem, arcybiskupem i biskupem. Doszli do wniosku o koniczności powołania okrągłego stołu, który umożliwi stały i stabilny dialog. Bo choć w sprawach zasadniczych miedzy masonerią a Kościołem nie ma zgody, to - jak wskazywali mówcy - najważniejsza jest dobra współpraca, która pozwoli kategorycznie oddzielić „sztywną doktrynę" od duszpasterskiej otwartości[14]. W ostatnich latach coraz częściej można się spotkać z poglądem, jakoby masoneria należała do przeszłości. Nikt nie kwestionuje wielkiego znaczenia lóż wolnomularskich dla polityki i życia społecznego państw zachodnich w wiekach XVIII i XIX; uważa się jednak, że po drugiej wojnie światowej drastycznie się to zmieniło. Rzeczywiście, pozornie można byłoby argumentować za tezą o zmierzchu masonerii, jako że masońskie ideały w znacznej mierze zostały zrealizowane. Sceptycyzm, relatywizm, egalitaryzm - te i inne masońskie hasła głoszą dzisiaj największe światowe organizacje, więc - zdawałoby się - rola wolnomularstwa dobiegła końca[15]. Jest jednak inaczej. Tylko we Włoszech działa kilkaset lóż zrzeszających dziesiątki tysięcy członków. Prezydent Francji Emmanuel Macron chętnie uczestniczy w różnych masońskich wydarzeniach. Do masonerii należą często osoby piastujące najwyższe stanowiska państwowe. Od 1905 roku każdy prezydent Francji jest masonem. Ignorowanie możliwego wpływu lóż na politykę i religię byłoby po prostu brakiem roztropności[16]. Jak to było z masonerią w historii Kościoła? Masonerię ostro potępił papież Klemens XII w bulli „In eminenti apostolatus", nakładając karę ekskomuniki na każdego, kto by do lóż wstąpił. Klemens zwrócił uwagę na ezoteryzm masonerii, aurę tajemnicy i możliwą zbrodniczość ich działań. Nie myli się, bo w tamtym czasie masoneria dążyła aktywnie do obalenia obowiązującego porządku politycznego, a nade wszystko - porządku ideowego[17]. W 1751 r. potępienie ponowił papież Benedykt XIV w poważnej formie konstytucji apostolskiej „Providas Romanorum". Nie wszystkim katolikom to, niestety, wystarczało, nawet duchownym, o czym wiemy doskonale z historii XVIII-wiecznej Polski. W katedrze lwowskiej kupiłem niedawno broszurkę o masonerii na Kresach Rzeczypospolitej. Przynależność do niej wielu wysoko postawionych duchownych, jak również arystokratów, było powszechne. I co zostało z tego Kościoła? Z tych zamków i pałaców? Ruiny i groby. Potępienie masonerii zostało podtrzymane w Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1917 roku. Był to zresztą czas ostrej antykatolickiej walki prowadzonej w wielu krajach przez masonów. Pamiętacie, to był czas niezwykłych decyzji w życiu św. Maksymiliana Kolbe, właśnie, kiedy widział te sztandary z Lucyferem u wrót Watykanu. Wtedy wszystko postawił na Maryję, która zdeptała głowę szatana. Podejście Kościoła do masonerii zaczęło ulegać zmianie po drugiej wojnie światowej, zwłaszcza w latach 60., na fali entuzjazmu soborowego. W 1974 roku prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Franjo Šeper wystosował list do biskupów, w którym sugerował, że ekskomunika dotyczy jedynie tych masonów, którzy działają przeciwko Kościołowi. Wielu zrozumiało, że zakazana jest wyłącznie przynależność do masonerii antyklerykalnej, jak Wielki Wschód Francji, ale już nie do teistycznej masonerii anglosaskiej. Pontyfikat Pawła VI wzmacniał takie ujęcie; dialogowość papieża zdawała się obejmować również masonów[18]. W tamtym czasie najprawdopodobniej nie brakowało ich w samym Watykanie. Na zlecenie papieża Pawła VI śledztwo w tej sprawie przeprowadził abp Edouard Gagnon, działając pod nadzorem kard. Giovannego Benellego. Według przecieków abp Gagnon wskazał na tak wysoko postawione osoby, jak watykański sekretarz stanu Jean-Marie Villot, prefekt Kongregacji do spraw Biskupów Sebastiano Baggio oraz architekt posoborowej reformy liturgicznej Annibale Bugnini. Tego ostatniego Paweł VI wyrzucił z Watykanu[19]. Dokładnie to opisuje wybitny francuski historyk Kościoła Yves Chiron w książce „Annibale Bugnini i rewolucja liturgiczna"[20]. Villot zmarł wkrótce po zakończeniu śledztwa; Baggio pozostał na swoim urzędzie aż do 1984 roku, za co Gagnon miał mieć duży żal do Jana Pawła II. W latach 70. przy finansach Stolicy Apostolskiej działała też słynna loża Propaganda Due, organizacja masońsko-mafijna, która dokonywała gigantycznych malwersacji w częściowym porozumieniu ze swoimi współpracownikami lub tajnymi członkami z administracji Watykanu[21]. Kiedy w 2012 roku zmarł kardynał Mediolanu Carlo Maria Martini włoska Loża Wielkiego Wschodu opublikowała nekrolog, w którym pożegnała, a właściwie „powitała brata Carla Marię Martiniego w jego podróży na wschód"[22]. Ciekaw jestem, czy po takim incydencie z nekrologiem kardynał przewraca się w grobie ze wstydu? A może jest mu miło? Papież Wojtyła nie kontynuował polityki szerokiego otwarcia na wolnomularzy, jakkolwiek zachowywał dość stonowany język. W 1980 roku biskupi Niemiec ogłosili, że chociaż między Kościołem a masonerią nie może być pełnej zgody, to istnieją różne płaszczyzny współpracy. W Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1983 roku słowo „ekskomunika" odnośnie masonerii nie padło[23]. Dlaczego, oto pytanie do Jana Pawła II? Za pontyfikatu Franciszka Kościół aktywnie zabiega o otwarcie oficjalnych kanałów komunikacji z lożami. Problem w tym, że wolnomularstwo i katolicyzm to całkowita sprzeczność[24]. Jednocześnie od kilku lat trwa ewidentne zbliżenie pomiędzy Kościołem a masonerią. Laboratorium tego dialogu są Włochy. Wszystko zaczęło się w 2016 r. - od artykułu. Przewodniczący Papieskiej Rady do spraw Kultury, kard. Gianfranco Ravasi, zamieścił na łamach dziennika „Sole 24 ore" tekst pt. „Drodzy bracia masoni". Nakreślił w nim dwie odmienne perspektywy: „doktrynalną" i „duszpasterską". Z jednej strony - pisał kardynał - istnieje nieprzezwyciężalna sprzeczność pomiędzy Kościołem Katolickim a masonerią, którą wyrażają dokumenty i sankcje kościelne, co wiąże się z masońskim antropocentryzmem i spirytualizmem. Z drugiej strony - wskazał - rysują się różne płaszczyzny współpracy, np. gdy idzie o „godność ludzką"[25]. Artykuł miał swoje rychłe skutki praktyczne. „Drodzy bracia masoni" odpowiedzieli na zaproszenie do dialogu. W 2017 r. Wielki Wschód Włoch zorganizował w Syrakuzach sympozjum zatytułowane „Kościół i masoneria. Tak Bliscy, a tak dalecy?". Wziął w nim udział ówczesny biskup sycylijskiej diecezji Noto, Antonio Staglianò. Jak tłumaczył katolickim dziennikarzom zaniepokojonym uczestnictwem w spotkaniu, poszedł tam mówić masonom o Chrystusie. We włoskich mediach sympozjum wywołało pewne kontrowersje, ale nie tyle duże, by zablokować rozwijający się dialog[26]. Tak budowany dialog znalazł swoją kulminację na początku tego roku. 16 lutego w Mediolanie zorganizowano jednodniową konferencję katolicko-masońską, za zamkniętymi drzwiami. Tym razem nie była to inicjatywa wolnomularzy, ale samego Kościoła. Jej organizatorem było formalnie prywatne, ale ściśle powiązane z włoskim episkopatem stowarzyszenie GRIS. Wydarzenie odbyło się w budynkach archidiecezji Mediolanu. Ze strony kościelnej w spotkaniu udział wzięli: arcybiskup Mediolanu Mario Delpini, emerytowany kardynał kurialny Francesco Coccopalmerio, znany już biskup Antonio Staglianò, franciszkanin o. Zbigniew Suchecki (Polak, to ekspert do spraw wolnomularstw, wygłosił merytoryczny wykład o nauce Kościoła). Masonerię reprezentowali mistrzowie trzech największych włoskich lóż. Inicjatywa musiała zostać dobrze omówiona w Rzymie. Coccopalmerio to wieloletni prefekt Papieskiej Rady do spraw Tekstów Prawnych, bardzo bliski Franciszkowi, gorliwy promotor dopuszczenia rozwodników do Komunii Świętej[27]. Jakie będą tego konsekwencje? Masonerią zabiegała o zmianę nauczania Kościoła, tak aby wolnomularze mogli wreszcie przystępować do Komunii Świętej. Kładł na to nacisk zwłaszcza Stefano Bisi - Wielki Mistrz Wielkiego Wschodu Włoch. Wyraził nawet nadzieję, że kiedyś Wielki Mistrz i papież (ciekawe: mason pisze się dużymi literami, a papież małą!!!) udadzą się razem pod rzymski pomnik heretyka Giordana Bruna, którego masoneria czci jako swojego protoplastę. Kardynał Coccopalmerio zaproponował utworzenie okrągłego stołu dialogu, który będzie oficjalną płaszczyzną debaty między Kościołem a lożami. Jedna z lóż ujawniła, że propozycję przyjęto z powszechną aprobatą. Tylko wypatrywać zatem kolejnych spotkań katolicko-masońskich[28]. Wszystko wskazuje na to, że to dopiero naprawdę początek intensywnego katolicko-masońskiego dialogu. Decyzje zostały już jednak podjęte i jeżeli następca Franciszka nie zmieni polityki Watykanu względem wolnomularstwa o 180 stopni, to będzie mieć to swoje konsekwencje. Jakie? Możemy się łatwo domyślić, podobnie jak to było w przypadku z innymi dialogami. SKUTKI DIALOGU EKUMENICZNEGO, MIĘDZYRELIGIJNEGO, CZY DIALOGU Z JUDAIZMEM. Dialog ekumeniczny Kościoła na przestrzeni kilku dziesięcioleci doprowadził do głębokiej zmiany liturgii oraz praktycznej rezygnacji z nauki o wyjątkowości katolicyzmu. Dialog międzyreligijny kończy się spotkaniami gdzie chrześcijaństwo przedstawi się jako jedną z równoprawnych dróg religijnych. Dialog z judaizmem wieńczy odrzucenie przez hierarchów Kościoła w elementarnej prawdy o konieczności nawracania wszystkich na Chrystusa, w tym Żydów. Krótko mówiąc, w każdym z tych przypadków dialog poskutkował praktycznym wejściem do Kościoła którejś z centralnych fałszywych idei partnera dialogu. Nie widzę powodu, dla którego w przypadku masonerii miałoby być inaczej. Wielu hierarchów i teologów nie trzeba będzie zresztą długo przekonywać do zaakceptowania masońskiego sceptycyzmu poznawczego i relatywizmu. Przecież oni już tak myślą; teraz chodzi tylko o to, by zacząć o tym otwarcie mówić: Bóg? Tak, a może nie? Oto propozycja nowego lapidarnego credo: Credo Kościoła Otwartego ma ducha masońskich lóż![29]. [1] Mira Suchodolska, Dajmy językowi się rozwijać, ale nie głośmy chwały feminatywów, Wywiad z prof. Jerzym Bralczykiem, PAP, 21.07.2024, aktualizacja 25.07.2024, godz. 14:07. [2] Rafał A. Ziemkiewicz, W skrócie, fabryka słów, Lublin 2009, s. 44. [3] Paweł Lisicki, Do Rzeczy, https://dorzeczy.pl [4] Paweł Lisicki, Do Rzeczy+, Psy jednak zdychają, 21.07.2024, godz 8:00, portal internetowy. [5] Dariusz Wieromiejczyk, Do Rzeczy+, Psiecko i psiseł, portal internetowy, 27.07.2024, godz 11:30. [6] Mira Suchodolska, Dajmy językowi się rozwijać, ale nie głośmy chwały feminatywów, Wywiad z prof. Jerzym Bralczykiem, PAP, 21.07.2024, aktualizacja 25.07.2024, godz. 14:07. [7] Rafał A. Ziemkiewicz, W skrócie, fabryka słów, Lublin 2009, s. 32. [8] Tamże, s. 44. [9] Mira Suchodolska, Dajmy językowi się rozwijać, ale nie głośmy chwały feminatywów, Wywiad z prof. Jerzym Bralczykiem, PAP, 21.07.2024, aktualizacja 25.07.2024, godz. 14:07. [10] Rafał A. Ziemkiewicz, W skrócie, fabryka słów, Lublin 2009, s. 44. [11] Tamże, s. 46. [12] Tamże, s. 14n. [13] Tamże, s. 58. [14] Paweł Chmielewski, Czy Kościół przyjmie masoński relatywizm? Do Rzeczy Tygodnik Lisickiego, 25.03.2024 - 1.04.2024, s. 58nn. [15] Tamże. [16] Tamże. [17] Tamże. [18] Tamże. [19] Tamże. [20] Yves Chiron, Annibale Bugnini i rewolucja liturgiczna, Wydanie I, Warszawa 2019, s.1-245. [21] Paweł Chmielewski, Czy Kościół przyjmie masoński relatywizm? Do Rzeczy Tygodnik Lisickiego, 25.03.2024 - 1.04.2024, s. 58nn. [22] Grzegorz Górny, Krystian Kratiuk, Paweł Lisicki, Świat i Kościół w kryzysie, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2023, s. 103. [23] Paweł Chmielewski, Czy Kościół przyjmie masoński relatywizm? Do Rzeczy Tygodnik Lisickiego, 25.03.2024 - 1.04.2024, s. 58nn. [24] Tamże. [25] Tamże. [26] Tamże. [27] Tamże. [28] Tamże. [29] Tamże.
Powrót |