REKOLEKCJE DLA KLUBU INTELIGENCJI KATOLICKIEJ ARCHIDIECEZJI KATOWICKIEJ i DIECEZJI GLIWICKIEJ cz.4
2025-01-31
KONFERENCJA dodatkowa (A) UTRATA WOLNOŚCI, SUWERENNOŚCI Bo wolność w Polsce powinna być wolnością polską, wypracowaną przez pokolenia naszych przodków, którzy płacili za nią krwią, ale także wytworzyli jej unikalną, choć ulotną koncepcję ciężką pracą umysłów[1]. Poeta Kornel Filipowicz w wierszu „Niewola" przestrzega nas jednak: W państwie totalitarnym Wolność Nie będzie nam odebrana Nagle Z dnia na dzień Z wtorku na środę Będą nam jej skąpić powoli Zabierać po kawałku (Czasem nawet oddawać Ale zawsze mniej niż zabrano) Codziennie po trochę W ilościach niezauważalnych Aż pewnego dnia Po kilku lub kilkunastu latach Zbudzimy się w niewoli Ale nie będziemy o tym wiedzieli Będziemy przekonani Że tak być powinno Bo tak było zawsze[2] ZACHÓD Odnosi się wrażenie, że istotą polskiej racji stanu jest pozostawać neokolonią Zachodu. Warto zadać sobie pytanie: skąd to klękanie przed Zachodem? Bo Zachód to cywilizacja, bez której bylibyśmy barbarzyńcami. Zachód przyniósł nam chrześcijaństwo, prawo rzymskie, filozofię grecką, technikę, liberalizm, demokrację i prawa człowieka. Ostatnio też genderyzm, lgbt, (dlaczego piszecie to zawsze z dużej litery?) „wolność wyboru kobiety" i opcję wyboru jednej ze 117 (albo i więcej) płci. Pojęcie „Zachodu" to skutek rebelii Marcina Lutra przeciw jedności Kościoła i utrwalania się protestantyzmu w wyniku Traktatu Westfalskiego z 1648 roku, który kończył tzw. wojnę trzydziestoletnią w Europie. Świat chrześcijaństwa zachodniego stał się multireligijny. Wtedy to filozofowie francuscy XVIII wieku wymyślają „Zachód". Ludzie zaczynają się dzielić na nieoświeconych, których nie oświetla umysł „Encyklopedii" i pism Woltera oraz „oświeconych", będących „Zachodem" (...). Uznaliśmy, że racją stanu Polski jest znalezienie się na Zachodzie za wszelką cenę, na każdych warunkach, nawet najpodlejszych i najbardziej upokarzających. Uważaliśmy, że dla dostania się do Zachodu warto wyprzedać temu Zachodowi całą gospodarkę, iż rzeczą moralną jest zdradzać własne (wschodnie) państwo na rzecz Zachodu[3]. Spatologizowaliśmy gospodarkę. Uzależniliśmy się. I jeszcze traktujemy to jako taki nadzwyczajny dar, za który oddamy wszystko. Kiedy duża część KPO to dług, czyli żądania prawa do zaciągnięcia długu, pokazuje, jak zostaliśmy zdemoralizowani jako społeczeństwo, bo byliśmy kupowani i jeszcze raz kupowani (...). Jak Polacy usłyszeli, że może nie dostaną kolejnych pieniędzy, z przerażeniem zaczęli żądać od swoich decydentów podporządkowania się w całości bezkrytycznie wszystkiemu, czego chce Komisja Europejska, bo pieniądze muszą być otrzymane. To pokazuje, w jakim jesteśmy stanie emocjonalnym jako naród. Jak za srebrniki potrafimy sprzedać wolność, suwerenność i jeszcze wierzyć w to, że te środki magicznie rozwiążą nam problemy[4]. Pamiętacie tę wypowiedź, że te środki będą „mrożone", aż w Polsce zmieni się praworządność? I Polacy kupili tę narrację, woleli ulec żądaniom europejskiego „czerwonego jadu" za srebrniki, których i tak nie widzą. Co za naiwność „elyt", w tym katolickich? MITTELEROPA A POLSKA Niedawno temu ukazała się fenomenalna książka Magdaleny Ziętek-Wielomskiej pt.: „Niemiecki sen o imperium". Koniecznie trzeba ją przestudiować, by zrozumieć to, co powiedział Isaac DʼIsraeli, ojciec Benjamina, a więc mądry żyd: „Widzisz więc...świat jest rządzony przez całkiem inne osoby niż sobie wyobrażają ci, którzy nie znają kulis". W niemieckiej kulturze i praktyce politycznej ostatnich dwóch stuleci mamy do czynienia z ogromnym wysiłkiem budowania imperialnych wpływów. Temu służyły dwie wojny, ale trzeciej już nie będzie. Stratedzy niemieccy wyciągnęli wnioski i teraz w pokojowy sposób chcą osiągnąć swój cel. Wypada tu wspomnieć Friedricha Naumanna, nawiasem mówiąc protestanckiego duchownego i jego bestsellerową książkę z 1915 roku o strategii Mitteleuropy, czyli budowaniu niemieckiej dominacji kulturowej, politycznej i gospodarczej w Europie Środkowej, między Bałtykiem, Morzem Czarnym i Adriatykiem[5]. To wszystko ma być oparte, ukształtowane na modelu filozofii idealistycznej Kanta i Hegla. Taki był przepis protestanckiego duchownego na „polską politykę"[6]. Ponieważ nie posłuchano go za pierwszym i drugim razem, czego skutkiem były dwie wojny, to za to słuchają go teraz. Mają Unię Europejską, a w niej narzucone swoje prawa, m.in. o tzw. praworządności i robią swoje, a my jak te ciołki, barany idące na rzeź, konsekwentnie to realizujemy. Teraz doszedł jeszcze „zielony ład" (jad). Może chcielibyście wiedzieć o co chodzi dzisiaj? A zatem słuchajcie! § Polska może istnieć jako państwo, ale w roli służebnika Niemiec; § Polska armia może istnieć, ale jako podporządkowany niemieckiemu sztabowi „polnische Wehrmacht"; § Polska gospodarka może istnieć, ale na trwałe związana z potrzebami niemieckiego rynku pracy; § Polskie szkoły i uniwersytety mogą istnieć, ale nauczając Kanta i Hegla[7]. To dlatego polska lewica doskoczyła do przejęcia szkół, by zdobyć wpływ na chłonne, a niedoświadczone umysły dzieci i młodzieży, a na pierwszy ogień poszły lektury szkolne[8]. Przerażenie mnie ogarnia, kiedy słyszę o zapowiadanym wspólnym podręczniku do historii polsko-niemieckiej. EDUKACJA Niezależnie od tego, co powiedzielibyśmy o obecnej kondycji edukacji - a dojdzie do przeformułowania całego paradygmatu edukacyjnego - to te zmiany, które czekają nas za dwa lata, idą w stronę dalszej utylitaryzacji edukacji. W tym sensie, z edukacji zostanie wyrzucone wszystko, co jest jakimś aspektem poznawczym, mądrościowym, a koncentracja będzie wyłącznie na kwestiach związanych z potrzebami rynku pracy. Chodzi o to żeby system edukacji był zbudowany pod to, na jakiego człowieka jest w danym momencie ideologiczne zapotrzebowanie[9]. A gdzie wychowanie? Katolikom to wszystko jedno? Nie interesuje ich, kto i jak uczy ich dzieci? Woleli oddać stery państwa w dziedzinie edukacji lewactwu. Dlaczego? Nowa podstawa programowa nauczanie historii zbulwersowała wielu Polaków. Trudno pozostać Polakiem, skoro najważniejsze wydarzenia i postaci, które nas ukształtowały, mają być usunięte z pamięci. Tak czyniły w przeszłości władze zaborcze, potem okupacyjne, zakazując uczenia historii na drodze do anulowania Polski i narodu Polskiego[10]. Dlaczego inteligencja, w tym katolicka, nie chce tego słuchać i wyciągać wniosków? Dziś inne są Niemcy, wiele państw się rozpadło po 1989 roku, ale tylko Niemcy, jako jedyne, się zjednoczyły. Choć realia geopolityczne w Europie są inne, to cel pozostaje ten sam: rozciągnięcie niemieckich wpływów kulturalnych, gospodarczych i politycznych, tak aby sprawować skuteczną kontrolę nad tym co dzieje się między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym[11]. Wojny przecież też czemuś służą, czyż nie? Już raz obiecali Ukraińcom państwo, co skutkowało Rzezią Wołyńską, podczas której też im pomagali. Proszę przeczytać moje kazanie wygłoszone w 80. Rocznicę Rzezi Wołyńskiej, to wiele spraw lepiej zrozumiecie[12]. A jacy Niemcy są cwani niech przekona was fakt wyjścia z „cienia Auschwitz". By pamięć o niemieckich zbrodniach z czasów drugiej wojny światowej na czele z Holokaustem nie była „przeszkodą na drodze do normalizacji polityki zagranicznej. Nie wolno dopuścić do tego, by »piętno przeszłości obciążało przyszłość«. Polityka zagraniczna Niemiec, »musi wyjść z cienia Auschwitz«"[13]. Nie jest to żadne pocieszenie tzw. Schadenfreude, czyli przyjemność czerpana z cudzego nieszczęścia, bądź niepowodzenia, ale kard. Gerhard Ludwig Müller przepowiada: „jest faktem, że w Europie wymierają całe narody i nie jest to tylko odległa groźba. Za pięćdziesiąt lat nie będzie już Niemiec w klasycznym tego słowa znaczeniu"[14]. Kiepska to perspektywa, bo co nas czeka w tzw. międzyczasie, to Bóg jedyny wie? Polskie elity, w tym katolicka inteligencja, nie chce - lub nie potrafi - tego sobie uzmysłowić, że na przestrzeni dziejów ciągle byliśmy zdradzani. Bardzo rzetelną analizę tego problemu wyłożył prof. Andrzej Nowak w książce: „Pierwsza zdrada zachodu" - 1920 - zapomniany appeasement"[15]. Profesor cytuje tam słowa prezydenta Stanów Zjednoczonych, które w tym momencie historii istniały dopiero 170 lat, Franklina Delano Roosevelta, który z charakterystycznym poczuciem wyższości, zarazem jako amerykański żyd, powiedział w Jałcie, w marcu 1945 roku: „Polska była źródłem kłopotów od przeszło 500 lat". No i razem w Winstonem Churchillem pozwolił ten polski „kłopot" rozwiązać Stalinowi[16]. Teraz już wiecie, dlaczego Polska jest teraz taka kwadratowa, kto za tym stoi, a gdyby ktoś nie wierzył, to radzę przeczytać opasłą pracę prof. Nowaka, który naukowo udowadnia, jak się nazywał pomysłodawca linii Curzona, twórca granic Polski. Najpierw nazywał się Ludwig Bernstein, potem Ludwik Niemirowski, a gdy nie chciał już być Polakiem, w końcu zmienił na Lewis Namier. Generał Reginald Wingate wstawił się za nim, jako „wyjątkowo bystrym Żydem" i tak rozpoczął służbę wojskową w brytyjskim Foreign Office[17], a tam o wszystkim decydowano. Kto jest kim, do kogo należy ogon, który kręci tym psem, bez żadnych wątpliwości udowadnia w swoich „Wspomnieniach" abp Józef Gawlina. Opracował je ks. prof. Jerzy Myszor, a ja miałem ten zaszczyt wydać tę pracę[18]. Tajna instrukcja carycy Katarzyny - nie muszę dodawać, że z urodzenia pruskiej księżniczki - o tym, jak zniszczyć Polskę. List carycy Katarzyny II o Polsce. Czy nie jest to strategia Kremla, która realizuje się także w naszych czasach? „Istnieją różne narody, a raczej różne narody mają różnego ducha. Jedne można podbić i przesiedlić w celu zagarnięcia ich ziem, a świat nie podniesie wrzasku - to małe narody, plemiona. Z innych można uczynić małym wysiłkiem niewolników i będą chętnie lizali rękę Pana - to narody o podłej duszy, od kolebki niegodne samostanowienia, w wielkich obszarach Azji roztopią się bez śladu. Z trzecimi wreszcie nie można zrobić ani tego, ani tego, przynajmniej nie od razu - to Polacy. Nie można zaanektować ich państwa, bo trzeba byłoby się dzielić z Prusami, Austrią, Turcją i Bóg wie jeszcze z kim; narzuca to europejska równowaga sił. Po drugie nie można tego zrobić od ręki, gdyż są to znakomici żołnierze, a cały naród gdy otwarcie zagrożony, przypomina wściekłego wilka w nagonce. Zbyt dużo by to kosztowało, należy więc zdemoralizować ich do szpiku kości. Trzeba ... rozłożyć ten naród od wewnątrz, zabić jego moralność... Jeśli nie da się uczynić zeń trupa, należy przynajmniej sprawić, żeby był jako chory ropiejący i gnijący w łożu... Trzeba mu wszczepić zarazę, wywołać dziedziczny trąd, wieczną anarchię i niezgodę... Trzeba nauczyć brata donoszenia na brata, a syna skakania do gardła ojcu. Trzeba ich skłócić tak, aby się podzielili i szarpali, zawsze gdzieś szukając arbitra. Trzeba ogłupić i zdeprawować, zniszczyć ducha, doprowadzić do tego, by przestali wierzyć w cokolwiek oprócz mamony i pajdy chleba. Będą Oni walczyć długo, bardzo długo, nasze prochy przepadną, ale przyjdzie czas gdy sami sprzedadzą swój kraj, sprzedadzą go jak najgorszą dziwkę. My rozpoczniemy ten proces Panin! Korupcją „milczących psów", którzy będą nimi rządzić. Bogactwem i głodem, które biednych podjudzą przeciw możnym, tych drugich zaś napełnią takim strachem i podłością, że uczynią wszystko dla zachowania swego bogactwa. Zepsujemy ich kultem prywaty, złodziejstwa, rozpusty, wszelaką demoralizacją i wiodącym ku niej alkoholem. Stworzymy tam nową oligarchię, która będzie okradać własny naród nie tylko z godności i siły, lecz po prostu ze wszystkiego, głosząc przy tym, że wszystko co czyni, czyni dla dobra ojczyzny i obywateli. Niższe szczeble tych krwiopijców będą uzależnione od wyższych w nierozerwalnej strukturze formalnej i nieformalnej piramidy. Trzeba będzie starać się, by w piramidę wpasowany był każdy zdolny i inteligentny człowiek, by zechciwiał w niej i spodlał. Niedopasowywalnych szaleńców, nieuleczalnych fanatyków, nałogowych wichrzycieli i każdą inną wartościową jednostkę wyeliminujemy operacyjnie. Zadanie to jest wielkie Panin, lecz i efekty będą wielkie. Polska zniknie w samych Polakach! Wtedy właśnie, gdy będzie wydawało się im, że mają wolność. Ale ja tego nie doczekam Panin, zaczniemy jednak ten proces"[19]. KAPŁANI - KLER Niepodobna nie zauważyć, że Judenrat[20] „Gazety Wyborczej" kontynuuje tradycje żydowskich arywistów - czyli ludzi bez skrupułów dążących do zdobycia pozycji, pieniędzy czy władzy. Takich to ludzi Stalin wysłał do Polski, by tresowali nasz mniej wartościowy naród tubylczy do komunizmu. Józef Stalin uważał bowiem, że komunizm pasuje do Polaków, jak siodło do krowy, więc przysłani do Polski Żydowie mieli jedno z drugim dopasować. Toteż jedni kierowali Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego, czyli tak zwanym „resortem", a z kolei innym Stalin powierzył sprawowanie w Polsce rządu dusz. Jedni zostali postawieni na odcinku terroru - tu ofiar są dziesiątki tysięcy. Zaś drudzy Żydowie - postawieni na odcinku duraczenia, mają ofiar miliony. I ten proces trwa nadal. Co powie naczelny guru tego środowiska w swojej „Gazecie" wydaje się być świętszym niż Ewangelia. A katolicy to łykają. Przypominają nam teraz te sceny, jak to się całował z generałem, a drugiego, a może nawet pierwszego co do ważności, nazwał „człowiekiem honoru". Przedtem uprawiali wspólnie wazeliniarstwo Adaś z Józiem Tischnerem. Sam byłem świadkiem, jak czule się odnosili do siebie: „bo wiesz Stasiu, (chodzi o ks. Stanisława Tkocza, redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego", który namówił Adama Michnika, by ten był posłem z Bytomia.). Ależ oczywiście Adasiu! To dopiero była fraternizacja. Pamiętajmy, że kiedy Józef Stalin przemawiał na pogrzebie Lenina nie było jeszcze TVN 24, więc grzmiał wówczas: „odchodząc od nas towarzysz Lenin nakazał nam umacniać organizacyjną funkcję prasy" i dodał: „przysięgamy ci towarzyszu Leninie, że wiernie wypełnimy również i to twoje przykazanie". Nie dziwi was to, że dziś również tak dbają o wszelkie media? Jak szybko padł lex TVN? Nie dziwi was ta fraternizacja z duchownymi Tischnerami, Bonieckimi, Czajkowskimi, Tkoczami? A kto nie z nimi, jak ks. Gancarczyk, ks. Jaklewicz, to „paszoł won swołocz". Kto ich wylał na „zbity pysk"? Czyż nie był to TW Dąbrowski, pełniący urząd metropolity górnośląskiego? Opowiadał mi o. Tadeusz Rydzyk, z którym się przyjaźnię od 48 lat, jak go „grillowali" mocni tego świata kościelnego, nie wspominam nazwisk tych pseudo mocnych, nie ze strachu przed nimi, ale z szacunku do prywatnej rozmowy ze swoim przyjacielem. Jedno zdanie powtarzał mi o. Tadeusz: „Radio Maryja i TV TRWAM ocalały tylko dzięki Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II". „Wszyscy mnie opuścili"! Naiwni ci, którzy myślą, że komunistyczny ateizm upadł, tymczasem słowa Stalina są nadal aktualne, choć realizują je również aktualni duchowni: „przysięgamy ci towarzyszu Leninie, że wiernie wypełnimy również i to twoje przykazanie". Bywa, że sekundują im ekskapłani: Obirki, Polaki, Bartosie, et consortes. Kto zatem ma bronić tego kochanego Kościoła? Ks. Wojciech Lemański? A może ks. Adam Boniecki razem z ks. Czajkowskim? Szczególnie w naszych czasach zaznacza się kontynuacja dzieła duraczenia przez żydowskich arywistów. Jedenrat „Gazety Wyborczej" za swojego głównego przeciwnika uznaje „reakcyjny kler", przeciwko któremu próbuje obracać opinię publiczną. Czyni to dość zręcznie, skrupulatnie ukrywając, o co chodzi tu naprawdę, toteż koncentruje się na przypisywaniu „reakcyjnemu klerowi rozmaitych sprośnych łajdactw Niebu obrzydłych wśród, których na plan pierwszy wysuwa się molestowanie seksualne. Tubylczy mikrocefale (małogłowi, a ja dodam i małoduszni) lubią się ekscytować tak zwanymi „momentami", co sprawia, że tematyka dobrze się sprzedaje, ale te „momenty" - w ramach wychowawczej funkcji prasy - Judenrat zaprawia tak zwanym „smrodkiem dydaktycznym", dzięki któremu tubylczy mikrocefale odczuwają zarówno dreszczyki, jak i umacniają się w poczuciu wyższości nie tylko nad „reakcyjnym klerem", ale w konsekwencji nad całym Kościołem. Ale przemysł molestowania, w którym Judenrat uczestniczy w charakterze naganiacza, organizuje gniew zagniewanego ludu, umiejętnie dodając dramatyzmu opowieściom rozmaitych ofiar. Mikrocefale natomiast wierzą we wszystko, co tam Jedenrat dla nich przygotuje i w ten oto sposób - jak to się mówiło przed wojną w sferach kupieckich - „biznes sze kręczy"[21]. Bezkompromisową demaskację tego zjawiska przeprowadził Waldemar Łysiak na łamach „Do Rzeczy" w 2015 roku. Oto fragment wypowiedzi: „Nie będący katolikiem Philip Jenkins (profesor Cambridge University, autor rozprawy „Pedofilia i księża") pisze, iż podejrzenie (często nieuzasadnione) pada na 0,3% katolickiego kleru, czyli dotyka 1 na 2252 kapłanów. Tymczasem w środowisku amerykańskich rabinów skala jest ponad trzydziestokrotnie większa (10%), lecz o tym „GW", „Newsweek" tudzież inne „mainstreamowe" gazety priwiślińskie zaciekle milczą podczas dmuchania balonu pt. „pedofilia kleru". Widocznie obowiązują tu inne kryteria wstrętu, a warsztatowo inne standardy. Pary puścić z gęby nie wolno o takich potworach (rabinach-pedofilach) jak Yudi Kolko (gwałceni uczniowie szkół rabinackich dali mu przydomek „bestia seksualna"), Yehuda Nussbaum (ksywa: „kontroler wnętrza gaci"), Yaakow Mandel, Levi Aron, David Kugman, Ayraham Maskalchi, Szymon Gabi, Morris Esformers, Yoseph Meystel, Mordechaj Yomtow, Robert Shapiro czy Elior Chen, który uczniów jesziwy katował młotkiem i zmuszał do jedzenia własnych odchodów (sic!). Wymieniłem - spośród wielu przyłapanych (10% to w końcu aż jedna dziesiąta!) - tylko kilkunastu świątobliwych mężów judajskich, tych, co prócz gwałtów mają też na koncie zabójstwa i ciężkie psychiczne bądź fizyczne urazy ofiar. Ale względem takich zwyrodnialców cichosza! między Bugiem a Odrą, gdzie rządzi Salon michnikoidalny"[22]. Tym bardziej, że do tego nobliwego grona, obok pani profesor Katarzyny Popiołek, czy prof. Magdaleny Środy dołączył niezastąpiony polski żyd prof. Jan Hartmann, (który domaga się legalizacji związków kazirodczych), mający do pomocy kompetentnego eks jezuitę prof. Stanisława Obirka. Do tego grona dołączył przewielebny ks. Adam Boniecki z „Tygodnika Powszechnego", w którym dzisiaj rej wodzą mikrocefale pobożni. To znaczy pobożni są teraz, bo do 2007 roku „Tygodnik Powszechny" był współwłasnością grupy ITI, założonej przez wywiad wojskowy za pieniądze ukradzione z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, jeszcze za komuny na potrzeby duchowych wymogów starych kiejkutów i ich konfidentów (...). Obecnie „Tygodnik" spółkuje już rzekomo na własną rękę[23]. Ale w to wierzą na pewno tylko mikrocefale, bo ja nie. KONFERENCJA dodatkowa (B) DOBRO, ZŁO I ŚWIĘTY SPOKÓJ Chcą nas wyzwalać, choć nie jesteśmy uwięzieni. Ze złem nie wolno paktować i być wobec niego uległym - to wynika tak z nauczania katolickiego, jak i z tradycji naszego Kościoła. Zwłaszcza teza „Zło dobrem zwyciężaj" permanentnie interpretowana jest w duchu ustępstw. Te ważkie słowa przekazał św. Paweł w Liście do Rzymian (12,21), pisząc: „nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj". Ale o co chodzi w tej sentencji? Fałszywa interpretacja tych słów powoduje, że zapomina się o tym, że chodzi nam o zwycięstwo nad złem. Nie możemy być bierni wobec zła, które mamy pokonać. Nie wolno mieszać pojęć zła i dobra. Warcholstwo w sferze publicznej pozostaje bezkarne; jest tolerowane - jakby w imię dobra, bo przecież wymierzenie sprawiedliwości mogłoby bliźniemu zrobić przykrość, co nie godzi się z dobrem. Klasyczne pomieszanie pojęć, od dziesięcioleci zręcznie uprawiane przez lewacką propagandę[24]. Oczywiście, że trzeba się strzec nienawiści, ale nie można rezygnować z karania za awantury, za ewidentną zdradę. Powtórzmy: tolerowanie bezkarności jest złem, a nie żadnym unikaniem nienawiści, żadnym wyrazem chrześcijańskiego ducha. Jest grzechem zaniechania (...). Tolerancja jako taka nie jest zatem żadną wartością ani antywartością, to tylko metoda stosowana, a jej nadużycie prowadzi do różnorakich zwyrodnień, analogicznie jak jej brak[25]. Obecnie doświadczamy starego sporu o to, czy Rzeczpospolita ma być i może być w pełni niepodległa i suwerenna, czy też musi być stale zdana na sąsiadujące z nią imperia? Nie używam słowa Polska, bo to nazwa pochodząca od hebrajskiego słowa Po-lin. Świetnie to tłumaczy ks. prof. Waldemar Chrostowski w książce „Kościół, Żydzi, Polska"[26]. Ten fragment cytuję w przypisach. Jak wiemy, ostatecznie przebiła się - na ponad ćwierć wieku tzw. opcja magdalenkowa, słabsza duchowo, kunktatorska, wymagająca mniejszego wysiłku ze strony polityki. W kwestii światopoglądowej było tej opcji początkowo niby obojętne - z Bogiem czy bez Niego. Ostatecznie wybrano jednak wersję przeciw Niemu. Przebiła się forma neokomunistyczna, czyli zmodyfikowanej kontynuacji utraconego świata i światopoglądu. Przez całą generację przejechał walec postkomunizmu. Wyhamował dopiero jesienią 2015 roku, ale się nie zatrzymał[27]. Mamy tego powtórkę. Światłe elity z dwóch stron historycznego podziału, jedni przez KOR, drudzy przez KC PZPR, tak długo mąciły, aż się spotkały przy Okrągłym Stole, pogodziły się w imię wspólnego dobra i zgodnie zbudowały nam demokrację, dzięki czemu mamy teraz promocję w supermarketach i paszporty, pozwalające nam przez długie lata szorować gary i zamiatać podłogi w knajpach całego świata[28], jak również zbierać szparagi Germańcom. Jakoś się składa, że historia lubi się powtarzać, bezrobocie rośnie, bo zachodnie oferty czekają i szparagów nie ma kto zbierać! Co na to inteligencja katolicka? Pamiętacie ten spór o preambułę w konstytucji podpisanej przez prezydenta Kwaśniewskiego, którego naród wybrał po tylu pielgrzymkach papieskich, bo kobiety orzekły, że dobrze tańczył...i był opalony? A dlaczego wygrała opcja magdalenkowa, bo tam był nie tylko TW Bolek, ale również TW „Ignacy" - prawa ręka prymasa Wyszyńskiego, a potem Glempa - czyli abp Bronisław Dąbrowski. Tam był TW „Pireus" - ks. Alojzy Orszulik, wieloletni negocjator episkopatu z komunistami, późniejszy biskup w Łowiczu. W centrali, czyli w Rzymie był TI „Cappino" - wieloletni nuncjusz apostolski w Polsce - abp Józef Kowalczyk. Tutaj, w tym domu bywał i chyba nadal go odwiedza, TW „Dąbrowski" vel „Wiktor". Trzeba wam więcej? A było ich mnóstwo i dzisiaj są tego skutki, bo nie bronili Kościoła jak Pasterze, ale byli jak najemnicy, gorzej - judasze[29]. Wystarczy wygooglować hasło: „grzech w sutannie", a ukaże się cała horda tych zdrajców we fioletowych sutannach. „Wiernych Kościoła nie można zamykać w ich świątyniach, a Boga ograniczać tylko do sumień ludzkich". Słowa te padły z ust św. Jana Pawła II 16 maja 1988 roku. Dziś te słowa, tak jak przez całe wieki, nie są już tak oczywiste, bo skutecznie ludziom namącono w głowach. Kościół stał się ofiarą tzw. poprawności politycznej, choć tak naprawdę do końca nikt nie wie co to jest ta owa „poprawność polityczna". W każdym bądź razie jest to genialny wytrych otwierający drzwi bezbożnikom wszelkiego autoramentu (...)[30]. A tak serio. Proszę się zastanowić, dlaczego to byle polityk, celebryta, a jakże często nieuk, cwaniak, koniunkturalista i mędrek, a czasem nawet szubrawiec, choć celebryta, ma większe prawo, ba! ma pełne prawo wypowiadać się dosłownie o wszystkim i o wszystkich, wyzywać ludzi, głosić dowolne bzdury? Przykładów jest cała masa, jak ten aktor znawca Cedyni (młody Stuhr), czy „teolog" od sześciu króli (Ryszard Petru), nie mówiąc już o tym, który ich wyliczał: Kacper, Belzebub..,yyy, więcej ich nie znał Arkadiusz Myrcha, dziś wiceminister sprawiedliwości. Zaś wybitny znawca historii Dariusz Joński twierdził, że Powstanie Warszawskie wybuchło w 1988 roku, a stan wojenny rok później. Nie mówię już o Robercie Biedroniu, który nie wie, co to jest Konwent Seniorów. I takich - szkoda na nich epitetów - ludzie obdarzają zaufaniem i to jakim! Są ich reprezentantami, czyżby sami swoi? Niektórzy z nich pozycję społeczną zawdzięczają wyłącznie swojej „orientacji seksualnej", bo nie intelektualnej. Zaprzeczycie? Tymczasem głęboko wykształcony hierarcha lub kapłan, odwołujący się do Ewangelii, mówiący kulturalnie, człowiek, za którym stoi mądrość wieków i jego własna mądrość życiowa (bo chłystek może zostać politykiem, ale hierarcha nie), ma stulić buzię. Chciałoby się powiedzieć „ stulić pysk"! Doszło do takiej paranoi, że kapłanowi określa się, co wolno mu powiedzieć, a co nie - w kościele. Jak się „wychyli", to natychmiast jakiś kapuś, nie czekając końca Mszy Świętej i popędzi do gazety, radia, czy telewizji i doniesie. Prosty człowiek tego nie zrobi, bo nie potrafi, to jest domena inteligencji katolickiej. A obraźcie się na mnie, proszę bardzo! Kościół posoborowy, który obrócił kapłana przy ołtarzu plecami do Sanctissimum i z przewodnika ludu do Pana Boga zrobił zabiegającego o poklask tegoż ludu szołmena, budzi we mnie coraz większy niepokój[31]. Kardynał Müller ocenia, że po soborze specjalnie wytworzono negatywny obraz Kościoła, który wszędzie jest hamulcowym przemian, zamiast głosić wolność, mówić o autorytecie Księża, zamiast docenić kreatywność tworzenia wartości, mówią nam, w co mamy wierzyć, co mamy robić. Temu towarzyszyła ogromna kampania propagandowa. Teologów, zakonników, księży, przedstawiano jako reakcjonistów, ludzi zapatrzonych w przeszłość, wydrwiwano ich jako zwolenników średniowiecza. Szyderstwo i wyśmianie były wyjątkowo skuteczną bronią[32]. Wtedy w Kościele zamiast dokonać prawdziwej odnowy w oparciu o Chrystusa, postanowiono unikać punktów spornych, które były źródłem tarcia ze światem (...). Uznano, że ksiądz, kiedy pojawia się publicznie, nie powinien różnić się strojem od świeckich, bo trzeba podkreślić, że jest dokładnie taki sam, jak inni (...). Chodziło o to, by zlikwidować wszystkie zewnętrzne znaki wskazujące na osobne posłanie księdza. Towarzyszyło temu zaniedbanie w liturgii, z którą mamy aktualnie ogromny zamęt. Za wszelką cenę chciano ją uatrakcyjnić, miała być czymś przyjemnym, a księża się mieli o ten nowy styl troszczyć. Wtedy w wielu kościołach, a ja bym powiedział, że prawie we wszystkich, zniknęły normalne kazania. Co w waszej parafii księża głoszą? Z tego co słyszę, to okrągłe, ciepłe słówka, takie dyrdymałki, aby wszystkim było przyjemnie. Leje się potok pobożnych frazesów, które nikomu nie zaszkodzą... A gdzie formacja sumienia? Podobnie księża się przebierali, występują jak aktorzy, byle tylko upodobnić świątynię do przestrzeni świeckiej[33]. Tyle kardynał Müller, który równocześnie przestrzega, że „nie wolno się opierać na władzy politycznej, uzależniać od świeckich władców, czy też dać się zastraszyć mediom, ale trzeba spoglądać wyłącznie na Chrystusa i mówić ludziom tak prywatnie, jak publicznie prawdę"[34]. Ja to robiłem i zostałem kanonicznie usunięty z urzędu proboszcza przez swojego przełożonego, który - wybacz mi Panie Jezu to porównanie - w jednej osobie pełnił dwie funkcje. Pan Jezus jest Bogiem i człowiekiem, a on arcybiskupem i tajnym współpracownikiem. A co było w Polsce tak niedawno temu? Zamiast zażarcie bronić krzyża na Krakowskim Przedmieściu, co wytknął Episkopatowi kardynał Nagy, a bp Zawitkowski nazwał takich pasterzy kundlami. Zamiast bronić kościołów przed kobietami spod znaku czerwonej błyskawicy, takimi czarnymi wiedźmami (takie co to wszystko wiedzą najlepiej), biskupi bronili zajadle, ale swoich kapusiów przed lustracją[35]. Pamiętam, jak szczególnie na tym polu zażarcie walczył TW „Filozof" - abp Józef Życiński, piętnując każdego kapłana, który wypowiadał się w sprawach społecznych. Zresztą takich było wielu, ja ze swojego doświadczenia mogę pokazać wiele monitów kanonicznych, którymi mnie smagał TW „Dąbrowski", aż do kanonicznego usunięcia mnie z posługi proboszcza, na dwa lata przed emeryturą. Tego nie zrobiliby nawet komuniści. Poczytajcie na moim blogu kazanie wygłoszone z okazji Barbórki 2017 - ono jest do odczytania nawet na smartfonie. Ja zaś zacytuję wam słowa monitu kanonicznego, którym zostałem kanonicznie upomniany: „Kto w kazaniu (...) wywołuje nienawiść lub pogardę, powinien być ukarany sprawiedliwą karą" (kan, 1369 KPK). Mówienie prawdy to jest wywoływanie nienawiści i pogardy? Oceńcie sami[36]. Nie dajmy się zwariować! Nie dajmy się zapędzać w ślepy zaułek. Dotyczy to przede wszystkim kapłanów. Oni powinni rozjaśniać ciemne strony naszej rzeczywistości, także politycznej. Kapłani mają prawo, a nawet obowiązek wypowiadać się nie tylko w sprawach sumienia, ale i kultury, nauki, sztuki, gospodarki, sportu itd. Także w sprawach polityki. W parlamencie nie tylko ma prawo wisieć krzyż, ale można tam także głosić słowo Boże. Potrzeba nam silnego głosu Prawdy[37], a od tego są kapłani odważni, a nie tchórze. Ja sądzę, że potrzebuje się Kościoła z tych samych powodów, dla których błądzący żeglarz potrzebuje latarni morskiej. Potrzebuje się stałego, niezmiennego punktu, na który można się orientować, a nawet wiedząc, że nie będzie się nigdy umiało osiągnąć. Więc kiedy mędrkowie wsadzili tę latarnię na kółka i zaczęli mnie z nią gonić pod pretekstem, że trzeba być ze światłem bliżej człowieka, to był to postępek, na tyle bezsensowny, że równie dobrze mogliby owo światło od razu zgasić. Może zresztą tak naprawdę o to właśnie reformatorom chodziło[38]? Świetnie to ilustruje książka, którą napisał wielki znawca zagadnień Kościoła, wybitny historyk Yves Chiron pt.: „Annibale Bugnini i rewolucja liturgiczna". Arcybiskup Annibale Bunini, główny reformator liturgii soborowej, „wykonał ogrom pracy przy reformie i powinien co najmniej zostać mianowany kardynałem. Zamiast tego został jednak odsunięty". Jak zauważa w swej książce Yves Chiron, zarzuty dotyczące przynależności abpa Bugniniego do masonerii pojawiły się już po mającym miejsce w 1975 roku odwołaniu go z urzędu przez Pawła VI. W następstwie tych plotek zrodziły się najrozmaitsze teorie, wedle których reforma liturgiczna była w istocie masońskim spiskiem, zaś sam Bugnini świadomie w nim uczestniczył[39]. Przypadek udowodnionej infiltracji Kościoła przez masonów wiąże się z tajemniczą zawartością pewnej teczki zostawionej bez opieki. W 1975 roku arcybiskup Annibale Bugnini zostawił swoją teczkę w watykańskiej sali konferencyjnej. Tamtego dnia pozostawioną teczkę znalazł pewien dominikanin i otworzył ją, aby ustalić tożsamość właściciela. W środku znalazł dokumenty adresowane do „»brata Bugniniego«, a podpisy i miejsce powstania wskazywało, że pochodzą od wysoko postawionych członków tajnych stowarzyszeń w Rzymie"[40]. Kiedy w 1976 roku opublikowano rejestr włoskich masonów, znajdowało się tam nazwisko Annibale Bugniniego z jego masońskim pseudonimem „Baun"[41]. Według tego dokumentu, Bugnini wstąpił do loży masońskiej w święto świętego Jerzego, 23 kwietnia 1963 roku - niecałe dwa miesiące przed śmiercią Jana XXIII[42]. Autor „Wstępu do wydania amerykańskiego" książki „Annibale Bugnini i rewolucja liturgiczna" Dom Alcuin Reid skorzystał ze sposobności, aby spytać kard. Sticklera, czy wierzy on, że Bugnini był masonem i czy to właśnie było powodem, dla którego Paweł VI go zdymisjonował? „Nie - odpowiedział kardynał - chodziło o coś znacznie gorszego". Nigdy jednak nie wyjawił, co miał wówczas na myśli. Czy abp Bugnini był masonem, czy też nie albo czy było „coś znacznie gorszego"[43], my dzisiaj się nie dowiemy? To nas jednak zobowiązuje do większej modlitwy za Kościół i do ogromnej czujności, o czym jest ta książka, którą przeczytałem z wypiekami na twarzy. Nie zmienia to faktu, że została opisana postać, która należy do najbardziej kontrowersyjnych w najnowszych dziejach Kościoła. Kościół ma swoje fora, na których może się dowolnie wypowiadać, nie potrzebuje mediów znajdujących się we wrogich rękach. Ma ambony! Na szczęście ma Radio Maryja i Telewizję TRWAM, ale to nie wystarcza. Nie można interpretować słowa i pojęcia „pokój" jako - „spokój". Pan Jezus nie mówił: błogosławieni czyniący święty spokój. „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj". Zwyciężaj! Amen! [1] Tomasz Sommer, Polexit natychmiast, Najwyższy Czas, nr 23-24 (1777-1778), 13-16.06.2024, s. III. [2] Kornel Filipowicz, „Niewola", wiersz z tomu „Powiedz to słowo", 1984 rok. [3] Adam Wielomski, Zachód, Najwyższy Czas, nr 23-24 (1777-1778), 3-16.06.2024, s. LXIII. [4] Tomasz Cukiernik, Dotacje dewastują polską gospodarkę - rozmowa z doktorem Arturem Bartoszewiczem, wykładowcą SGH, Najwyższy Czas, nr 23-24 (1777-1778), 3-16.06.2024, s. XII nn. [5] Grzegorz Kucharczyk, Niemieckie próby (od)budowy sieci imperialnych wpływów (1990-2022), w: Tyrania Postępu, Wydawnictwo Biały Kruk, Kraków 2023, 342-365. [6] Tamże. [7] Tamże. [8] Adam Sosnowski, Wynaradawianie zaczyna się od lektur, czyli od kultury, WPIS, 7-8/2024, s. 39-42. [9] Jakub Zgierski, Za dwa lata lewica zniszczy polskie szkoły! - rozmowa z przedstawicielami uczelni Collegium Intermarium: rektorem dr Arturem Góreckim oraz prorektorem dr Filipem Ludwinem, Najwyższy Czas, nr 23-24 (1777-1778), 3-16.06.2024, s. XVIn. [10] Józef Wieczorek, Zakazana historia, Gazeta Polska, 3.04.2024, s. 41. [11] Grzegorz Kucharczyk, Niemieckie próby (od)budowy sieci imperialnych wpływów (1990-2022), w: Tyrania Postępu, Wydawnictwo Biały Kruk, Kraków 2023, 342-365. [12] www.ksjuraszek.pl [13] Grzegorz Kucharczyk, Niemieckie próby (od)budowy sieci imperialnych wpływów (1990-2022), w: Tyrania Postępu, Wydawnictwo Biały Kruk, Kraków 2023, 342-365. [14] Paweł Lisicki, Chrystus jest zawsze nowoczesny - O Kościele, Zbawieniu, historii i współczesności z Kardynałem Gerhardem L. Müllerem rozmawia Paweł Lisicki, Wydawnictwo SPES - Łomża 2018, s. 139. [15] Andrzej Nowak, Pierwsza zdrada zachodu - 1920 zapomniany appeasement, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015, s. 1-604. [16] Tamże, s. 12 [17] Tamże, s. 236n. [18] Abp Józef Gawlina, Wspomnienia, Księgarnia św. Jacka, Katowice 2004, s. 1-432. [19] Z listu carycy Katarzyny II do Nikity Panina ministra spraw zagranicznych Rosji w latach 1764-1780. Cytat za: Waldemar Łysiak, Milczące psy, ....... [20][20] Judenrat, czasami Ältestenrat (z niem. Rada Żydowska lub Rada Starszych) - żydowskie rady, które w czasie II wojny światowej były powoływane przez nazistowskie władze niemieckie z zadaniem administrowania żydowskimi społecznościami oraz wdrażania wydawanych względem nich niemieckich zarządzeń i rozkazów. [21] Stanisław Michalkiewicz, Judenrat postrzyga i zaplata, Najwyższy Czas, nr 23-24 (1777-1778), 3-16.06.2024, s. LXV. [22] Waldemar Łysiak, Dubeltowe standardy (1), Do Rzeczy, 27.04-3.05.2015, s. 99. [23]Stanisław Michalkiewicz, Judenrat postrzyga i zaplata, Najwyższy Czas, nr 23-24 (1777-1778), 3-16.06.2024, s. LXV. [24] Leszek Sosnowski, Dobro, zło i święty spokój, w: Tyrania postępu, Wydanie I, Kraków 2023, s. 422-438. [25] Tamże. [26] Ks. Waldemar Chrostowski, Kościół, Żydzi, Polska, Rozmowa Grzegorza Górnego i Rafała Tichy z ks. profesorem Waldemarem Chrostowskim, Fronda, Warszawa 2009, s. 269. Ks. Profesor pisze: Przypomniałem sobie piękną żydowską haggadę, która dotyczy Polski. Opowiada ona, że gdy Żydzi byli wypędzani z Europy Zachodniej, kierowali się na wschód, aż doszli do krainy, w której było mnóstwo drzew, gęste puszcze i bory. W szumie tych drzew usłyszeli dźwięki hebrajskiej mowy, a na ich pniach zobaczyli napis: „Po-lin". „Po" - znaczy „tutaj", „lin" - „odpocznij", „Po-lin" to hebrajska nazwa Polski - „Tu odpocznij, tutaj pozostań". I ta ziemia stała się dla Żydów miejscem wielowiekowej gościny. Tę haggadę żydowskie matki opowiadały dzieciom przez całe pokolenia. [27] Leszek Sosnowski, Dobro, zło i święty spokój, w: Tyrania postępu, Wydanie I, Kraków 2023, s. 422-438. [28] Rafał A. Ziemkiewicz, W skrócie, fabryka słów, Lublin 2009, s. 108n. [29] „Grzech w sutannie" - hasło w Googlach, gdzie można przeczytać kto jest TW, czy TI spośród duchownych. [30] Leszek Sosnowski, Dobro, zło i święty spokój, w: Tyrania postępu, Wydanie I, Kraków 2023, s. 422-438. [31] Rafał A. Ziemkiewicz, W skrócie, fabryka słów, Lublin 2009, s. 93. [32] Paweł Lisicki, Chrystus jest zawsze nowoczesny - O Kościele, Zbawieniu, historii i współczesności z Kardynałem Gerhardem L. Müllerem rozmawia Paweł Lisicki, Wydawnictwo SPES - Łomża 2018, s. 30. [33] Tamże, s. 31. [34] Tamże, s. 57. [35] Rafał A. Ziemkiewicz, W skrócie, fabryka słów, Lublin 2009, s. 93. [36] Całe kazanie wygłoszone 4 grudnia 2017 roku z okazji święta Patronki Górników św. Barbary jest na moim blogu: www.ksjuraszek.pl. Znamienne jest to, że w tym samym czasie z Gościa Niedzielnego „wyleciał" redaktor naczelny ks. Marek Gancarczyk wraz z zastępcą ks. Tomaszem Jaklewiczem, a ja z parafii MB Uzdrowienia Chorych w Rydułtowach-Orłowcu. Co za przypadek? TW Dąbrowski musiał robić „czystki", a i tak jego „wyczyścili", odszedł w niesławie. [37] Leszek Sosnowski, Dobro, zło i święty spokój, w: Tyrania postępu, Wydanie I, Kraków 2023, s. 422-438. [38] Rafał A. Ziemkiewicz, W skrócie, fabryka słów, Lublin 2009, s. 93. [39] Yves Chiron, Annibale Bugnini i rewolucja liturgiczna, Warszawa 2019, s. 25. [40] Piers Compton, The Broken Cross: The Hidden Hand in the Vatican (Veritas Publications, Australia 1984), s. 61; w: Taylor R. Marshall, INFILTRACJA. Spisek, który ma zniszczyć Kościół od środka, Wydawnictwo AA, Kraków 2020, s. 122. [41] Most Asked Questions about the Society of Saint Pius X (Press Kansas City), s. 26; w: Taylor R. Marshall, INFILTRACJA. Spisek, który ma zniszczyć Kościół od środka, Wydawnictwo AA, Kraków 2020, s. 122. [42] Taylor R. Marshall, INFILTRACJA. Spisek, który ma zniszczyć Kościół od środka, Wydawnictwo AA, Kraków 2020, s. 123. [43] Dom Alcuin Reid, Wstęp do wydania amerykańskiego, 30 sierpnia 2018; w: Yves Chiron, Annibale Bugnini i rewolucja liturgiczna, Warszawa 2019, s. 22.
Powrót |