7.Niebiosa zsy?aj? trzy ?ród?a ?aski (cz. 4)
2010-02-27
Niebiosa zsyłają trzy źródła łaski (cz.4) Trzecie źródło Bożej łaski - Chrystus Król Na obecne zawieruchy dziejowe i niepokoje wewnątrz samego Kościoła niebiosa wypuszczają jeszcze jedno źródło łaski – Chrystusa Króla. Swoje plany niebiosa wyrażają w objawieniach danych Służebnicy Bożej Rozalii Celakównie (1901- 1944). Jej to przekazano słowa: Patrz dziecko, Królestwo Chrystusowe przychodzi do Polski przez intronizację (...). Zobacz dziecko moje, że to wszystko się stanie. Te państwa ostoją się tylko, które mnie uznają swym Królem. Pan Bóg wybrał Służebnicę Bożą Rozalię Celakównę, prostą, wiejską dziewczynę, pochodzącą z Jachówki, koło Makowa Podhalańskiego, na narzędzie Jego szczególnej łaski. Już jako dorosła panna, posłuszna woli Bożej, opuszcza rodzinną miejscowość, na wyraźną prośbę Pana Jezusa, i udaje się do Krakowa. Tu na Jego prośbę po latach ciemnej nocy przeżyć wewnętrznych podejmuje pracę pielęgniarki na oddziale dermatologicznym. Praca ta była o wiele słabiej wynagradzana, aniżeli inne poprzednie. Tu zetknęła się z dramatem ducha człowieka, gdyż na oddziale tym były to w większości choroby weneryczne. Wszystko, co czyniła dla tych chorych, ofiarowała to Panu Jezusowi za kapłanów. To tu zetknęła się z dramatem życia i konania krakowskich prostytutek. To tu codziennie na swojej stacji przyjmowała ponad 100 pacjentów na wymianę krępujących opatrunków. Czyniła to zawsze z ogromnym poświęceniem i oddaniem. Przy każdej konającej i bluźniącej na Boga prostytutce tak długo się modliła o łaskę nawrócenia, aż konająca nie wezwała kapłana. Lekarze dali o tym przepiękne świadectwo, że nigdy na dyżurze Służebnicy Bożej Rozalii nie umarła żadna prostytutka bez pojednania z Bogiem. Ta postawa jej, pełna poświęcenia chorym z miłości do Pana Jezusa, była przyczyną niesamowitej nienawiści ze strony personelu lekarskiego, jak i pielęgniarskiego, co doprowadziło do urzędowego jej zwolnienia z pracy w tym miejscu. Zwalniający ją dwaj lekarze, przekazali jej wiadomość, że już tam nigdy nie wróci. Po przeżytym widzeniu Pana Jezusa, który kategorycznie zabronił jej opuszczać tę pracę i kazał jej tam wracać, na trzeci dzień po wyrzuceniu wraca z powrotem na oddział dermatologiczny. Ku swemu osłupieniu w drzwiach oddziału jest witana z radością przez lekarza „numer 3” ze starego układu. W ciągu tych trzech dni, ktoś ad statim zwolnił tych lekarzy, a on został mianowany ordynatorem. W pracy na tym oddziale przeżyła ona cudowną wizję poniżania Chrystusa w postaci Ecce Homo. Drugim pasmem jej udręczeń była przedziwna nienawiść krakowskich dewotek, które ją nieprawdopodobnie nienawidziły za jej inność: rozmodlenie, adoracje i za spowiedzi, które długo trwały. To wszystko sprawiało, że te niewiasty już w przedsionkach Kościoła ją biły, targały za włosy, to samo czyniąc na ulicach, a przy okazji nazywając ją lekarską ladacznicą. Doszło do tego, że była całymi dniami śledzona przez te niewiasty, także jej spowiednicy musieli za każdym razem umawiać się z nią na spowiedź w innym miejscu. To jej Pan Jezus dał łaskę wizji proroczej wybuchu II wojny światowej i zburzenia Warszawy. We wrześniu 1937 r. dane jej było przeżyć następujące widzenie: Znalazłam się duchem na Stradomiu w Krakowie, od ul. św. Agnieszki. Zobaczyłam w mieście straszne zamieszanie wśród ludzi, którzy uciekali w panicznym popłochu w nieznanych kierunkach. (...) Patrz, dziecko, uważnie na to, co się dziać będzie. To, co teraz widzisz stanie się niedługo rzeczywistością. Nastaną straszne czasy dla Polski. Burza z piorunami oznacza karę Bożą, która dotknie Naród Polski za to, że ten naród odwrócił się od Pana Boga przez grzeszne życie. Naród Polski popełnia straszne grzechy i zbrodnie, a najstraszniejsze z nich są grzechy nieczyste, morderstwa i wiele innych grzechów. Pod koniec miesiąca lutego 1939 r., gdy gorąco się modliła za Polskę i inne kraje świata, Pan Jezus przedstawił jej duszy następujący obraz: Zobaczyłam w sposób duchowy granicę polsko - niemiecką, począwszy od Śląska aż do Pomorza, całą w ogniu. Widok był to naprawdę przerażający. Zdawało mi się, że ten ogień zniszczy całkowicie cały świat. Na przełomie roku 1942/1943 przeżyła proroczą wizję św. Michała Archanioła uzbrojonego w długą szablę i idącego na wojnę, aby ratować Polskę i wizję klęski Niemiec, kiedy u ich stóp klęczała prawie cała Europa: Następnie ujrzałam, jak cały Rynek Główny i Mały były usłane trupami żołnierzy niemieckich - również wokoło kościoła Najświętszej Marii Panny wiele ich leżało; ich zaś głowy podobne były do wilczych głów z kłami. Zdziwiona tym widokiem szłam między tymi trupami niczego się nie bojąc. I zdało mi się, że niektóre głowy są żywe więc zapytuję - Czyście nie wiedzieli, że to was spotka? - Cóż mieliśmy robić? usłyszałam odpowiedź - Kazał nam Führer i musieliśmy iść, a teraz taki oto nasz koniec... Wreszcie widzę, jak na tym miejscu, gdzie stał pomnik Mickiewicza uformował się olbrzymi stos z takichże pobitych niemieckich żołnierzy z wilczymi głowami, na samym zaś jego szczycie znów ujrzałam tego samego przecudnie jaśniejącego chłopaka z mieczem podniesionym ku niebu i usłyszałam jak uroczyście zawołał: "Któż jak Bóg!" Naraz wszystko zniknęło, a dusza moja została napełniona niezwykłym pokojem i tym zrozumieniem, że był to Święty Michał Archanioł, że On rzeczywiście będzie walczył za nasza Ojczyznę, i że Niemcy upadną. Jeszcze bardziej dramatyczne było jej proroctwo dotyczące zburzenia Warszawy z końca września 1939 r.: Najwięcej zawiniły przed Panem Bogiem władze... ich zły przykład, lecz to mało tak powiedzieć, ich zwierzęce życie sprowadziło na cały kraj i Naród tak straszne nieszczęście... Dlaczego (...) nie znalazł się ani jeden taki Piotr Skarga, który by Prezydentowi naszej Rzeczpospolitej wytknął jego występki i w ogóle całemu Rządowi, bo tam od pierwszego do ostatniego prawie wszyscy tacy byli do ostatniej chwili. (...) Tam popełniano straszne, przerażające grzechy nieczyste. (...) Zobaczy ojciec, co się stanie z Warszawą... Będzie ona tak zniszczona, że pozostaną prawie same gruzy... - Skąd o tym, dziecko, wnioskujesz? - Dał mi to poznać Pan Jezus, że za grzechy Warszawy będzie ona zburzona, niech ojciec to pamięta, co ja teraz mówię, bo jestem pewna, że tak się stanie... O zburzeniu Warszawy również mówił Pan Jezus do św. siostry Faustyny jeszcze przed 1929 r. zapowiadając, że spuści karę na jedno miasto, które jest najpiękniejsze w Ojczyźnie naszej. Kara ta miała być jaką Bóg ukarał Sodomę i Gomorę. Widziałam wielkie zagniewanie Boże i dreszcz napełnił, przeszył mi serce. Jednocześnie Pan Jezus nakazał jej ścisłe łączenie się z Nim w każdej Mszy św. przez siedem dni i proszenie Boga o przebłaganie za grzechy tego miasta. W siódmym dniu tych modlitw przyszedł do niej Pan Jezus i rzekł dla Ciebie błogosławię krajowi całemu a jednocześnie uczynił Jezus duży znak krzyża swoją ręką nad naszą Ojczyzną. Spełnienie historyczne tych dwóch proroctw jest wielce prawdopodobnym dowodem na autentyczność głównych przesłań danych przez Boga Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny. Kolejnym dowodem na autentyczność tych objawień jest jej pokorne życie, pełne cierpień, poniżeń i odrzucenia. Ta droga cierpień Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny jest całkowicie podobna do drogi cierpień św. siostry Faustyny. Trzecim dowodem jest jej pokorne poddanie się prowadzeniu przez spowiednika. Drugi z jej spowiedników, ojciec Henryk Jakubiec, Prowincjał Dominikanów, dał o niej takie świadectwo: W sprawie śp. Rozalii Celakówny oświadczam, że rzeczywiście była moją penitentką w czasie mego pobytu w naszym Konwencie w Krakowie od 1928 - 1933 r. W tym czasie poznałem ją bliżej i mogę stanowczo stwierdzić, że była to dusza wyjątkowa, wybrana spośród wielu i obdarzona szczególnymi łaskami Nieba. Głęboka wiara, niezachwiana nadzieja i ogromna miłość Boga i bliźniego, posunięta w ofiarności aż do heroizmu, zdobiły jej czystą duszę jak najpiękniejsze i najcenniejsze perły. Przy tym była bardzo cicha i pokorna - pełna prostoty i szczerości. Jednym słowem była to dusza piękna, bardzo bliska Najsłodszemu Sercu Pana Jezusa. Była nadzwyczaj ułożona, duchowo wyrobiona, cichutka, pokorna, malutka. Z całego jej życia było widać, że jest to naprawdę "Dziecko Boże". Czwartym dowodem na autentyczność tych wizji Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny jest Boże prowadzenie jakie przepowiedział jej Pan Jezus 1926 r.: Dziecko, ty masz ukochać życie ukryte... Ja cię będę krzyżował, upokarzał, ale ty się będziesz w duszy z tego cieszyć. Dlatego tak z tobą będę się obchodził, bo mam względem twej duszy pewne zamiary; ale by się one urzeczywistniły musisz być wierna Mej łasce.
Powrót |