| Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Podziękowanie i świadectwo umocnienia wiary i miłości do Kościoła Świętego dzięki posłudze ks. Piotra Natanka. Nazywam się Dorota (...). Mam 56 lat. Zostałam ochrzczona 15 sierpnia 1959 r. w Kościele p.w. św. Wojciecha w Białej Rawskiej. Moi rodzice nie byli bardzo pobożni, jednak tradycja utrzymywała ich przy kościele. Kiedy miałam pięć lat wystąpiła potrzeba leczenia mnie w szpitalu. Bardzo to przeżyłam. Oderwanie od rodziców, traktowanie w szpitalu, przykre i bolesne zabiegi, spowodowały moje zamknięcie się w sobie i oddalenie od Boga. Byłam w tym zagniewaniu bardzo wytrwała. Nie modliłam się, nie chciałam chodzić do kościoła. Księży się bałam, zakonnic nie szanowałam i ich nie rozumiałam. Każdą krytykę wiernych kościoła przyjmowałam chętnie, a plotki padały na podatny grunt mojej niewierności. Mając 13 lat po kolejnej operacji kręgosłupa straciłam władzę w nogach i od tamtej pory nie opuszczam łóżka. To trudna sytuacja, niełatwo jej sprostać. Tak było ze mną i moją mamą, bo gdy miałam lat 17, mój tato odszedł od nas i założył inną rodzinę. Nie chcę się skarżyć, ale jest faktem, że przez lata nie utrzymywał z nami kontaktu. Radziłyśmy sobie. Mama pracowała, opiekowała się mną, a na czas nieobecności zatrudniała opiekunki. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić że Bóg mnie dał dużo cierpliwości, a mojej mamie odwagę, pracowitość, siły i wystarczająco zdrowia, aby przeżyć ten czas w utrudzeniu, ale wielkiej wzajemnej miłości. Zawsze też na naszej drodze życia stawiał Anioły na miarę. Mijały lata. Kontakt z kościołem ograniczał się do zakupu opłatka na Wigilię. Na szczęście była tradycja, święta i rytm roku przez nie wyznaczany. Nawet nie pomyślałabym, że mogło by nie być Świąt Bożego Narodzenia, Wielkanocy itp. Płytkie to były przeżycia religijne, ale głębokie rodzinne i patriotyczne. Kiedy po latach się zastanowiłam się nad sobą - już po moim nawróceniu - to nigdy nie zamarła we mnie miłość do mojej mamy rodzicielki, Matki Bożej i mojej matki Ojczyzny - Polski. Wszystko inne było w gruzach, czasem we mgle lub w mroku. (...) Od kilku miesięcy mam dostęp do Internetu i coraz więcej słucham kazań i nauczania księdza Natanka. Zapewniam, że mimo że twarda jest jego mowa, dzięki niej napieram sił i zaufania. Te kościelne kazania, leciutkie ecie-pecie, nie zachęcające ani do pokuty, ani gorącej modlitwy, natomiast sugerujące, aby w imię fałszywego miłosierdzia nie wykazywać błędów grzesznikowi bo będzie mu przykro, a może nawet wpadnie w gniew, są dla mnie cierpieniem. Pasterze nasi, prowadźcie nas - owce, nie kumplujcie się z wilkami. My wiemy że wam jest trudno i modlimy się za Was. Ksiądz Natanek nas nie porzuca, a nasze serca, czasem zwiędłe w kościele jak sparciałe jabłuszka, odzyskują wiarę i chęć do życia. Na tym, i na tym drugim, piękniejszym świecie. Pragnę bardzo abyśmy spotkali się w Królestwie Bożym w jak najszerszym gronie. Boga się bójmy, a nie ludzi. W czasie takiego zamętu potrzebujemy proroków i orędzi. Bóg do nas przemawia, kieruje, pociesza i żąda. Pasterze nie zagłuszajcie Go proszę. Dorota (...) Warszawa; 24 września 2015 r. |