B³ogos³awiona Franciszka Siedliska cz. I Franciszka Siedliska fot. z ksi±¿ki: O. Antonio Ricciardi, Franciszka Siedliska Matka Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza za³o¿ycielka Zgromadzenia Sióstr Naj¶wiêtszej Rodziny z Nazaretu, Rzym 1987. Tym razem w naszej nocnej pielgrzymce towarzyszyæ nam bêdzie b³ogos³awiona Franciszka Siedliska, któr± w Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywamy jako Aposto³kê ¿ycia Naj¶wiêtszej Rodziny z Nazaretu. Nasza b³ogos³awiona bohaterka przysz³a na ¶wiat 12 listopada 1842 roku w Roszkowej Woli niedaleko Rawy mazowieckiej. Jej ojciec Adolf Siedliski by³ bogatym ziemianinem i do¶æ „typowym szlachcicem ówczesnych czasów; [który] rozmi³owany w ¿yciu towarzyskim otwiera³ chêtnie swój dwór na czêste i weso³e spotkania"[1]. By³ to czas rozbiorów, kilkana¶cie lat po zakoñczonym klêsk± Powstaniu Listopadowym, kiedy naród polski by³ bardzo ciemiê¿ony, zw³aszcza w zaborze rosyjskim. Wówczas, chocia¿ prosty „lud pozostawa³ wierny dawnym tradycjom katolickim, podtrzymywanym heroiczn± postaw± swoich biskupów, [to jednak] szlachta popad³a w pewien bezw³ad moralny, wywo³any zgubnymi wp³ywami (...) [iluminatyzmu[2]] i masonerii przyniesionymi z Francji (...) na ziemiê ¶wiêtego Stanis³awa mêczennika"[3]. By³y to przecie¿ tak¿e czasy tzw. Wielkiej Emigracji, kiedy du¿a ilo¶æ rodzin arystokratycznych i szlacheckich wyje¿d¿a³a z kraju i przenosi³a siê za granicê. G³ównie, w³a¶nie do Francji a tam zdecydowana wiêkszo¶æ z nich ulega³a wp³ywom o¶wieconych Francuzów. I w³a¶nie „stamt±d (...) przynoszono zepsucie obyczajów, obojêtno¶æ w religii, a nawet i bezbo¿no¶æ, podsycan± czytaniem dzie³ Jana Jakuba Rousseau, a wiêcej jeszcze pismami Voltaira. Jednocze¶nie masoneria francuska dzia³a³a z³owrogo przenikaj±c sfery arystokratyczne, czyni±c wielkie spustoszenie w duszach - (...) [st±d te¿, nie by³o dziwnym to, ¿e] tylko lud wiejski pozosta³ wierny ¶wiêtej wierze, tradycjom Narodowym i praktykom Ko¶cio³a ¶wiêtego"[4]. To pomieszanie w umys³ach naszych rodaków, w jednym zdaniu uj±³ historyk W³adys³aw Grzyma³owski (1843-1910): „ W koñcu XVIII wieku przysz³a i do naszego kraju niewiara wraz z modn± francuszczyzn±, ale szerzy³a siê tylko pomiêdzy wielkimi panami i bogatsz± szlacht±, reszty narodu nie dotknê³a"[5]. Matka Cecylia Morawska, równie¿ pochodzi³a ze szlacheckiej rodziny. By³a ona córk± Józefa Aleksego Morawskiego (1791-1855), który by³ wówczas g³ównym dyrektorem Komisji Rz±dowej Przychodów i Skarbu[6]. B³ogos³awiona Franciszka Siedliska, w napisanej przez siebie po latach Autobiografii, tak oceni³a swoj± rodzicielkê: „Mama zawsze by³a chora, zupe³nie nami siê nie zajmowa³a", ale niestety, równie¿ i sama Franciszka odziedziczy³a to s³abe zdrowie po matce i od urodzenia by³a bardzo chorowita. Lekarz uczestnicz±cy przy porodzie nie dawa³ jej wiêkszych szans na prze¿ycie, wiêc choæ „zamierzano urz±dziæ uroczyste chrzciny w obecno¶ci ca³ej rodziny"[7], to jednak zmieniono te plany i postanowiono jak najszybciej dokonaæ tego obrzêdu. Chrzest odby³ siê o godzinie trzeciej po po³udniu w dniu 20 listopada 1842 roku w Warszawie w ko¶ciele ¦w. Antoniego z Padwy (wówczas s³u¿±cego parafii ¶w. Andrzeja Aposto³a)[8], niedaleko rezydencji Franciszka Morawskiego, ojca Cecylii Siedliskiej. Uroczysto¶æ odby³a siê w przeddzieñ uroczysto¶ci Ofiarowania Naj¶wiêtszej Maryi Panny (Poniewa¿ chrzest odbywa³ siê po po³udniu, Franciszka w swojej Autobiografii napisa³a, ¿e chrzest odby³ siê „gdy zaczyna³o siê ¶wiêto Ofiarowania Naj¶wiêtszej Maryi Panny"[9]). Na chrzcie rodzice nazwali dziecko imionami: Franciszki Józefy oraz Anny[10]. Chorowita Franciszka a¿ do trzeciego roku ¿ycia „wskutek wrodzonej s³abo¶ci uk³adu kostnego i niemocy miê¶ni"[11] nie mog³a „utrzymaæ siê na nogach, ani siedzieæ bez oparcia"[12]. Ale za to jej rozwój intelektualny i duchowy przebiega³ wyra¼nie szybciej ni¿ u innych dzieci w tym samym wieku. Wychowywa³a siê razem „z m³odszym o kilka lat bratem Adamem"[13]. Rodzice bardzo dbali o ich wszechstronne wykszta³cenie, pomijaj±c jednak sprawy wiary. Franciszka tak napisa³a o swoich rodzicach: „nie byli pobo¿ni, a raczej byli pobo¿ni jak zwykli ludzie na ¶wiecie. Odznaczali siê wielk± szlachetno¶ci±, byli czczeni i powa¿ani, ale Bóg nie by³ panem w naszym domu, Jego prawo nie by³o wzorem ¿ycia i dzia³ania, jednak przepisy wiary zachowywali, zw³aszcza Mama"[14]. Mo¿na powiedzieæ, ¿e mama Franciszki by³a wówczas katoliczk± z przyzwyczajenia, bez jakiej¶ wiêkszej gorliwo¶ci. Natomiast ojciec, choæ tak¿e uczestniczy³ zwyczajowo w Mszach ¶wiêtych to jednak do Komunii nie przystêpowa³ i „by³ na sprawy religijne doskonale obojêtny"[15]. Niemniej jednak dzieci by³y przez rodziców darzone mi³o¶ci± i troskliwo¶ci±, a szczególnie ta pierworodna i bardzo chorowita córka. Nie odmawiano jej praktycznie niczego, poza tym, ¿e czêsto zapominano o modlitwach. Ona sama czasami modli³a siê, ale nie znaj±c i nie kochaj±c Pana Boga traci³a wszelkie ³aski. I tak o tych czasach wspomina³a: „Pana Boga nie zna³am, nie kocha³am, ¿y³am bez Niego"[16], „sk³onno¶ci z³ej natury rozwija³y siê i wiele, wiele Pana Boga obra¿a³am. O Panie mój, powiem zdaje siê za ¶wiêtym Augustynem: »Ma³a dziecina a wielka grzesznica«. Obra¿a³am Ciê, Panie i Zbawicielu mój, rani³am Twoje serce, a Ty¶ nie odrzuci³, nie potêpi³ mnie, owszem, w tym samym czasie, w którym obra¿a³am Ciebie, przygotowa³e¶ dla mnie ³aski i dobrodziejstwa. O Panie mój b±d¼ pochwalony, uwielbiony na wieki!"[17] Latem mieszka³a Franciszka w rodzinnym dworku w Roszkowej Woli a miesi±ce zimowe spêdza³a razem z mam± w Warszawie, u swojego dziadka Józefa Morawskiego w pa³acu Banku Narodowego, czyli w jego rezydencji, któr± zajmowa³ w czasie pe³nienia swoich obowi±zków w Komisji Rz±dowej. Kiedy Franciszka mia³a oko³o dziesiêciu lat, rodzice zatrudnili nauczycielkê. Osobê bardzo pobo¿n±, czêsto chodz±c± do ko¶cio³a i korzystaj±c± równie czêsto ze ¦wiêtych Sakramentów. By³a ona penitentk± jezuity, o. Karola Antoniewicza [autora m. in. Pie¶ni ko¶cielnej Chwalcie ³±ki umajone], z którym równie¿ listownie korespondowa³a. Tak wspomina³a po latach nasza bohaterka tê kobietê: „Dzi¶ dopiero rozumiem, ile ona musia³a cierpieæ w naszym domu, widz±c w nim brak mi³o¶ci dla Pana Boga, lecz zdaje mi siê, ¿e dobrze wp³ywa³a na moich rodziców, którzy j± bardzo szanowali i w niczym nie sprzeciwiali siê jej. Uczy³a nas z ca³± mi³o¶ci±, a wielki nacisk k³ad³a na lekcje religii, uczy³a modliæ siê i prowadzi³a do ko¶cio³a. Do tego wszystkiego lgnê³a, rwa³a siê moja dusza. Kocha³am j± bardzo i kto wie, mo¿e by ³aska Bo¿a mia³a ³atwiejszy przystêp do mojej duszy, gdyby ona nie umar³a w bardzo krótkim czasie. ¦mieræ jej odczu³am bardzo, przebola³am, a moje z³e sk³onno¶ci znów wziê³y górê i zniszczy³y to, co ona dobrego wpoi³a w serce"[18]. Pos³uchajmy jak sama siê ocenia³a po latach: „Jednak najszkodliwsze dla mojej duszy by³o towarzystwo innych dziewczynek, ¼le wychowanych. Prawda, ja by³am najgorsza ze wszystkich, ale baczne oko czuwaj±ce nad postêpowaniem dziecka wiele razy zachowa³oby mnie od z³ego. Lecz kto wie, o Panie i Bo¿e mój, nikogo winiæ nie chcê, tylko siebie sam±, bo da³e¶ mi g³os sumienia, wewnêtrznie poznaæ, ¿e to co robiê nie jest dobre, wiêc to powinno by³o powstrzymaæ mnie od z³a. Lecz moja z³o¶æ bra³a górê nad dobrem i Twoim natchnieniem. Jednak Ty, Panie i Bo¿e mój, nie szczêdzi³e¶ mi darów, które dobrze u¿yte i rozwijane, pomog³yby mi w poznaniu i d±¿eniu do Ciebie. Wszyscy domownicy i znajomi mieli mnie za bardzo rozumn±, powa¿n± i nad wiek taktown±, ale by³y to tylko pozory wynikaj±ce z pychy, gdy¿ tyle jej mia³am, ¿e nie chcia³am nikomu ¼le siê przedstawiæ. A jednak, gdy mnie starsi nie widzieli, ¼le robi³am, bo nie pamiêta³am o Tobie, Panie i Bo¿e mój, który wszystko widzisz i przenikasz"[19]. Nastêpna nauczycielka zatrudniona przez rodziców pochodzi³a z Drezna i by³a bardzo m±dr± i dobrze wykszta³con± protestantk±. Franciszka ocenia³a j± jako osobê najgorszego usposobienia: „Ta u¿ywa³a wszelkich ¶rodków, aby i mnie do siebie przywi±zaæ, lecz nie mog³am znie¶æ ani jej samej, ani jej czu³o¶ci i pieszczot. Jakie mia³a zamiary, nie umiem powiedzieæ, ale zdaje siê, ¿e u¿y³ jej szatan, aby mnie psuæ, gdy¿ wychowana w domu, w¶ród swoich, nie wiedzia³am niczego o z³u. Opowiada³a nam najrozmaitsze powie¶ci, historie, wypadki. Tych opowiadañ s³ucha³ tak¿e mój brat cioteczny, o trzy lata starszy ode mnie, mieszkaj±cy z matk± u naszego dziadka, Józefa Morawskiego (...) . Te opowiadania by³y bardzo z³e i niebezpieczne, lecz s³ucha³am ich, chocia¿ Pan Bóg g³osem sumienia ostrzega³ mnie, ¿e to rzecz niegodziwa. Lecz gdy ta nauczycielka zaczê³a mówiæ co¶ przeciwko religii, coraz bardziej nie cierpia³am jej, nie ze wzglêdu na Pana Boga, lecz bezwiednie. Pchniêta ³ask± Pana wszystko powiedzia³am Mamie, o¶wiadczy³am, ¿e jej s³uchaæ nie bêdê i po wielu trudno¶ciach opu¶ci³a nasz dom"[20]. Powoli budzi³o siê w duszy m³odziutkiej Franciszki uczucie mi³o¶ci i ufno¶ci do Matki Bo¿ej. Pewnego razu, równie¿ podczas pobytu u dziadka w Warszawie, jej mama bardzo zachorowa³a i ca³a rodzina s±dzi³a, ¿e s± to ju¿ jej ostatnie chwile, Franciszka uciek³a do pokoju i tam na kolanach „przed obrazem Bo¿ej Rodzicielki"[21] zaczê³a z prawdziw± wiar± i g³êbok± ufno¶ci± modliæ siê. S³owa modlitwy, a w³a¶ciwie aktu wiary, które skierowa³a wówczas do Przenaj¶wiêtszej Maryi Panny, zapamiêta³a na ca³e swoje ¿ycie. A brzmia³y one tak: „O, Matko moja, zachowaj nam Mamê"[22] po czym doda³a jeszcze „B±d¼ Matk± moj±"[23]. Po tych gorliwych s³owach mama oczywi¶cie wróci³a do zdrowia a Franciszka przez kilka dni by³a, jakby bez czucia i ¿ycia i wiele wysi³ku musiano w³o¿yæ, by j± z tego stanu wyprowadziæ. Od tego dnia mia³a, oprócz rodzonej, tak¿e „drug±, najlepsz± z matek. Wszystkie wa¿niejsze chwile w jej ¿yciu ³±czy³y siê dziwnie ze ¶wiêtami Matki Bo¿ej - od dnia chrztu ¶wiêtego a¿ do dnia ¶mierci - w [wigiliê] ¶wiêta Ofiarowania"[24], bo zmar³a b³ogos³awiona Franciszka w³a¶nie 21 listopada 1902 roku. „Tak wiêc to ¶wiêto, szczególnie drogie duszom Bogu po¶wiêconym, zamyka niby klamr± ca³e ¿ycie Matki Siedliskiej. ¯y³a od Ofiarowania do Ofiarowania"[25]. Nied³ugo po tym akcie obrania sobie Matki Bo¿ej jako drug± Matkê, zaczê³a Franciszka uczyæ siê religii u ksiêdza Jana Dziubackiego (prawdopodobnie kanonika katedry warszawskiej[26]). Lekcji tych bardzo lubi³a s³uchaæ i cieszy³a siê z ka¿dej lekcji z tym kap³anem. Niemniej jednak, ksi±dz Jan, poprzez nauczanie zbyt mentorskie i zimne[27] nie umia³ doprowadziæ serca Franciszki do tego, by sta³o siê ono przejête[28], wiêc dla niej jeszcze „chwila ³aski nie nadesz³a"[29]. Ca³y czas, jak podkre¶la³a to po latach, by³a daleko od Boga i nie rozumia³a ¿ycia chrze¶cijañskiego. Jako dowód tego oddalenia od Boga podaje przyk³ad, kiedy wspólnie ze wspomnianym ju¿ wcze¶niej, starszym o trzy lata bratem ciotecznym, posz³a po raz pierwszy do teatru obejrzeæ balet. Wówczas, jak sama napisa³a: „tak nam siê podoba³y te tañce, dekoracje i muzyka, i¿ dali¶my sobie s³owo, ¿e jak tylko dojdziemy do pe³noletno¶ci, oboje bêdziemy wystêpowaæ na scenie. O Bo¿e mój, Ty¶ to s³ysza³ i widzia³ i mia³e¶ lito¶æ nad nasz± nêdz± i g³upot± i nie wzgardzi³e¶ dzieckiem, które bêd±c ma³e jeszcze, tyle ju¿ z³ych sk³onno¶ci mia³o w sobie. Jednak i to pamiêtam, ¿e wróciwszy z tego obrzyd³ego widowiska, ogarn±³ mnie dziwny, dziecinny smutek i têsknota. Bêd±c dzieckiem od czasu do czasu czu³am taki smutek, taki brak czego¶. O Bo¿e mój, przez ³askê Twoj±, to wszystko nie mog³o zadowoliæ mojego serca, które - chocia¿ by³am dzieckiem - by³o tkliwe, gor±ce i szuka³o, d±¿y³o do czego¶ innego, czego nie zna³o, co by³o zakryte przed moimi oczyma"[30]. Pierwsz±, nieudan± swoj± spowied¼ odby³a dwunastoletnia Franciszka w ko¶ciele ¶wiêtego Karola Boromeusza na warszawskiej Woli. Chocia¿ by³a bardzo przejêta i czu³a, ¿e jest to wyj±tkowo wa¿na chwila w jej ¿yciu, to jednak nie do koñca zdawa³a sobie z tego sprawê. Zgubi³a gdzie¶ kartkê ze spisanymi grzechami i nie by³a pewna czy wyzna³a je wszystkie, wiêc ksi±dz kaza³ jej, przygotowaæ siê raz jeszcze i przyj¶æ ponownie za kilka tygodni. Wtedy te¿, jak po latach uzna³a Franciszka Siedliska zakoñczy³a siê w jej ¿yciu pewna epoka, jakby pogañska, bo praktycznie bez Pana Boga. Tak podsumowa³a w Autobiografii ten okres swojego ¿ycia: „By³o w nim du¿o z³a, du¿o grzechów, a nie tylko grzechów, ale i obojêtno¶ci, nieznajomo¶ci Pana Boga. Z Jego za¶ strony wielkie, nieskoñczone mi³osierdzie, bo sam przez swoj± ³askê broni³ mnie i strzeg³ w tylu niebezpieczeñstwach, o których nie wiedzia³am nawet, zachowa³ przy ¿yciu w¶ród ci±g³ych chorób. Przez innych - jak przez tê nauczycielkê i kap³ana - naucza³, poci±ga³. A chocia¿ nie rozumia³am jeszcze nic z ¿ycia duchowego, zawsze rzeczy Bo¿e i ¶wiête poci±ga³y mnie, wprowadza³y w jakiej¶ zamy¶lenie, usposabia³y powa¿nie"[31]. Do tych wielu samooskar¿eñ zawartych we wspomnieniach z dzieciñstwa Franciszki Siedliskiej mo¿na podej¶æ dwojako. Albo opisuj±c te lata wyolbrzymia³a ona drobne grzeszki ma³ej dziewczynki albo, jak napisa³a Maria Winowska, to „my w naszej miernocie, nie widzimy grzechu - choæby najmniejszego - w ca³ej grozie, tak jak ona go widzi?"[32]. My, dzisiaj mamy niemi³± mo¿liwo¶æ ogl±dania na w³asne oczy to, do czego doprowadza ca³kowicie liberalne wychowywanie (brak kontroli i pe³na swoboda) dzieci oraz nie zwracanie im uwagi na ich tak zwane ma³e grzeszki. Pod koniec roku 1854 matka Franciszki, Cecylia Siedliska pozna³a zakonnika, ojca Leandera Lendziana (1816-1890), kapucyna, który by³ bardzo ceniony w ca³ej Warszawie za swoje znamienite kazania. Duchowny ten mia³ olbrzymi wp³yw na matkê Franciszki. Otó¿, jego „nieliczne, lecz skuteczne rady z dziedziny ¿ycia duchowego przeobrazi³y pani± Cecyliê, która wraz odnalezion± pogod± ducha odzyska³a tak¿e zdrowie fizyczne. Nic wiêc dziwnego, ¿e do³o¿y³a wszelkich starañ, a¿eby ojciec Leander zosta³ nauczycielem katechizmu Frani i przygotowa³ j± do pierwszej Komunii ¦wiêtej"[33]. O. Leander Lendzian fot. z ksi±¿ki: O. Antonio Ricciardi, Franciszka Siedliska Matka Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza za³o¿ycielka Zgromadzenia Sióstr Naj¶wiêtszej Rodziny z Nazaretu, Rzym 1987. Pierwszy kontakt Franciszki z ojcem Leandrem mia³ miejsce w warszawskiej rezydencji dziadka Józefa Morawskiego. By³o to podczas lekcji muzyki, do której mia³a prawdziwie Bo¿y talent. Siedzia³a wówczas przy fortepianie, jak zwykle „do¶æ smutna, bezmy¶lna, bo niemaj±ca celu ¿ycia, nieznaj±ca tego celu, nied±¿±ca do niego"[34]. Wtedy zawo³ano j± do salonu a tam okaza³o siê, ¿e „ czeka na ni± pewien ksi±dz kapucyn, »bardzo powa¿nej postaci: wychudzony, blady, ju¿ starszy [mia³ wówczas 38 lat], lecz dziwnej s³odyczy«. Patrzy na dziewczynkê, której serce bije ze wzruszenia i pyta ³agodnie: - Czy chcesz, Anio³ku, ¿ebym ciê nauczy³ kochaæ Pana Jezusa? I widz±c j± tak± onie¶mielon± robi jej krzy¿yk na czole. Chwila nieopisanego ol¶nienia! »Pierwszy raz od chrztu ¶w. znak krzy¿a ¶wiêtego zosta³ zrobiony na moim czole, pierwszy raz kto¶ mnie zapyta³, czy chcê siê uczyæ poznawaæ Pana Jezusa!«. Biedna, zmro¿ona, g³odna duszyczka roztuli³a siê jak kwiat, serce rozchybotane od wzruszenia przylgnê³o momentalnie - i na zawsze - do tego Pana Jezusa, któremu nieznajomy by³ w tej chwili dziewos³êbem [kim¶ w rodzaju swata]. Parê prostych na pozór s³ów przebudzi³o j± nagle, jak u¶pion± królewn±, do nowego ¿ycia! Po nale¿nej prezentacji pani Siedliska wyprawi³a dziewczynk± z powrotem do fortepianu. Dyg na po¿egnanie, jak przystoi dobrze wychowanej pannie i za Frani± cichutko zamknê³y siê drzwi. Nikt z jej otoczenia nie domy¶la³ siê burzy, rozpêtanej w jej sercu. Oto mama z guwernantk± uk³adaj± godziny religii. Cecylia Siedliska, matka Franciszki fot. z ksi±¿ki: O. Antonio Ricciardi, Franciszka Siedliska Matka Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza za³o¿ycielka Zgromadzenia Sióstr Naj¶wiêtszej Rodziny z Nazaretu, Rzym 1987. Wraca³a Frania do fortepianu, ale ju¿ nie ta sama! »Odesz³am (...) jakby poganka, bez Pana Boga, bez serca dla Niego. Wraca³am w milczeniu (...) i ju¿ zaczê³a siê tliæ w mojej duszy iskierka mi³o¶ci do Pana Jezusa«. I¿ za¶ jeszcze nie wiedzia³a, gdzie szukaæ tego Pana, zwróci³a do nieba wszystkie swoje my¶li i uczucia, my¶la³a o szczê¶ciu, jakie tam panuje, o ¶piewie anio³ków, do których przyrówna³ j± przed chwil± nieznajomy zakonnik. »Muzyka moja nabra³a wiêkszego ¿ycia, gra³am z innym uczuciem, bo ka¿dy ton towarzyszy³ uczuciom, jakie rodzi³y siê w mojej duszy i my¶la³am, ¿e przygrywam Panu Bogu razem ze ¶piewaj±cymi Anio³ami«. Daj±c jej owego dnia bardzo dobr± notê, nie domy¶la³a siê nauczycielka muzyki, jaki to Orfeusz oczarowa³ duszê Frani i natchn±³ jej paluszki. Na to za¶, ¿eby¶my nie mieli cienia w±tpliwo¶ci, ¿e by³a to chwila prze³omowa, czytamy dalej w Autobiografii: »O Bo¿e mój i Panie, to nie by³o przelotne wra¿enie, przelotne uczucie, to by³a ³aska Pana Jezusa, która przez Mi³osierdzie Bo¿e obejmowa³a moj± duszê. Od tej chwili spowa¿nia³am jeszcze bardziej, ju¿ mnie nie interesowa³y zabawki i dzieciêce gry. Mia³am swoje wady i z³o¶ci, ale ju¿ zaczyna³am siê modliæ, zaczyna³am my¶leæ i zwracaæ siê do jakiej¶ Istoty dot±d mi nieznanej, któr± pokazano mi z daleka, jakby za grub± zas³on±. A to by³ Pan Bóg i Zbawiciel mój, którego mia³am w jego ¶wiêtych zamiarach bardzo umi³owaæ. Coraz bardziej zaczê³am siê garn±æ do Boga zapragnê³am modlitwy i modli³am siê«"[35]. Ta nauka katechizmu i „lekcje religii z ojcem Leandrem otwiera³y przed Frani± nowy ¶wiat, ukazywa³y ¿ycie nadprzyrodzone, Uczy³y mi³o¶ci Pana Jezusa, nak³ania³y do czuwania nad wielk± czysto¶ci± serca. Ch³onê³a ka¿de s³owo i wzbogaca³a nim spragnion± Boga duszê"[36]. Ojciec Leander zaleci³ jej literaturê duchow± w postaci dwóch ksi±¿ek o tytu³ach Ogieñ mi³o¶ci Bo¿ej i Pokarm duszy ksiêdza Desire Pinarda (?), które codziennie, z rozczuleniem nad mi³o¶ci± Pana Jezusa, czyta³a. Czu³a, ¿e przez poznawanie Pana Boga coraz bardziej siê zmienia. Sama o tym tak napisa³a: „i wtedy zaczê³o siê we mnie pewne ¿ycie wewnêtrzne z Panem Jezusem, ¿ycie, którego nie rozumia³am, ale je kocha³am nad wszystko. I chocia¿ przez nikogo nie by³am pouczona, zrozumia³am wtedy, ¿e o tym, co siê dzieje w mojej duszy, nie powinnam mówiæ nikomu, ani Mamie, ani guwernantce, ale mam to mówiæ Ojcu, aby on mnie uczy³ i mn± kierowa³. (...) Tak± mia³am wiarê, ¿e wszystko co mi Ojciec mówi jest ¶wiête, tak± mia³am w nim ufno¶æ, ¿e on jeden pragnie mojego prawdziwego dobra, dobra duszy, ¿e ka¿de jego s³owo jak najkosztowniejsz± per³ê chowa³am w duszy i po ka¿dej takiej rozmowie, trwaj±cej choæby chwilkê, bardziej zbli¿a³am siê do Pana Boga, mi³owa³am Go. Ci±gle te¿ mówi³ mi Ojciec: »Kochaj Pana Jezusa, mi³uj Go, On jedynie godzien mi³o¶ci, On twój Pan, Jemu siê po¶wiêæ b±d¼ czysta, b±d¼ panienk± na zawsze . To wszystko mnie zapala³o, przenika³o. W czasie lekcji, spaceru czy zabawy rozwa¿a³am te s³owa, my¶la³am o nich, zwraca³am siê do Pana Jezusa i ¿y³am innym ¿yciem, ukrytym przed lud¼mi, ¿y³am z Panem Jezusem. -Ale starannie wszystko ukrywa³am przed innymi, widzieli tylko zmianê w moim postêpowaniu«"[37]. Oczywi¶cie tê przemianê Franciszki zauwa¿y³ i szatan, który poprzez ró¿nych ludzi dawa³ wyraz swojej z³o¶ci i próbowa³ zawróciæ j± z tej drogi, na któr± dopiero co zaczê³a wchodziæ. Oddajmy w tym miejscu g³os naszej bohaterce: „Zaczêto ¶miaæ siê z mojej pobo¿no¶ci, wy¶miewaæ tego kap³ana, który mi wskazywa³ Pana Jezusa. W koñcu z³o¶æ ducha ciemno¶ci chcia³a zepsuæ i zniszczyæ ten zacz±tek ¿ycia Bo¿ego we mnie, podsuwaj±c mi przez ludzi z³e uczucia, z³e my¶li, zw³aszcza o moim stosunku do o. Leandra, którego szanowa³am i czci³am jak Ojca w Panu Bogu. Ludzie za¶ inaczej to t³umaczyli, mówi±c mi swe ohydne zdania, a tu ju¿ mog³a byæ tylko szatañska z³o¶æ, bo by³am 12-letnim dzieckiem. Od tamtej wiêc chwili a¿ do tego czasu nieprzyjaciel Boga wytacza³ ci±g³± wojnê Panu Jezusowi w mojej duszy"[38]. Kiedy ¶wiadomo¶æ Bo¿ej obecno¶ci rozwija³a siê u Franciszki coraz bardziej, postanowi³a ona wreszcie pój¶æ ponownie do pierwszej spowiedzi. Nazywaj±c tê drug± próbê pierwsz± spowiedzi±, chcia³a zatrzeæ wspomnienie tego co siê zdarzy³o wcze¶niejszej, kiedy by³a kompletnie nieprzygotowana. Teraz, sam Pan Jezu sprawi³, ¿e jasno pozna³a swoje grzechy i mog³a z czystym sumieniem przyst±piæ do tego ¦wiêtego Sakramentu. Kiedy z wielkim ¿alem i p³aczem wyznawa³a swoje grzechy, wówczas spowiednik powiedzia³ jej, „¿e te moje ³zy bêd± kiedy¶ per³ami w koronie, któr± mi Pan Bóg przygotowuje w niebie"[39]. Jako ciekawostkê mo¿na tu podaæ, ¿e o. Leander zaproponowa³, aby Franciszkê wyspowiada³, (dzisiejszy b³ogos³awiony) o. Honorat Ko¼miñski, daj±c jej w ten sposób wolno¶æ wyboru, ona jednak „mimo lêku i wstydu"[40] wola³a wyspowiadaæ siê przed ojcem Leandrem. Po tej spowiedzi jeszcze szybciej i jeszcze bardziej zmienia³a siê m³odziutka Franciszka. Ka¿d± chwilê chcia³a po¶wiêcaæ Panu Jezusowi, nie chcia³a siê ju¿ piêknie ubieraæ, wyje¿d¿aæ na spacery, ucieka³a od wszelkich zabaw, zw³aszcza ze starszym kuzynem, bo jej serce zwraca³o siê ju¿ tylko do jednej mi³o¶ci, do mi³o¶ci jej Zbawiciela. W tym te¿ czasie zaczê³a siê umartwiaæ w jedzeniu i piciu i ca³y czas z niecierpliwo¶ci± czeka³a na dzieñ, kiedy bêdzie mog³a przyj±æ Pana Jezusa do swojego serca. Pewnego wieczoru, kiedy ten upragniony dzieñ by³ ju¿ ca³kiem blisko i kiedy ju¿ po³o¿y³a siê do spania, zdarzy³o siê co¶ wa¿nego, co w taki sposób opisa³a: „Nie wiem, czy zasnê³am, czy nie, zdawa³o mi siê, ¿e nie, gdy¿ widzia³am ¶wiat³o w pokoju. Nagle us³ysza³am cudownie piêkn± muzykê, ale naprawdê cudown±, ca³a dusza by³a ni± przejêta i zwrócona do Pana Boga. Gdy siê ocknê³am, nic nie s³ysza³am, nie widzia³am, lecz wiedzia³am dobrze, ¿e to nie mog³a byæ zwyczajna muzyka. W domu wszyscy spali, a okno wychodzi³o na ma³e podwórko miêdzy domami, na noc zamykane, bo by³o to podwórze banku. Przysz³a mi wiêc my¶l, a zdaje mi siê, ¿e od razu j± mia³am, ¿e to anielskie g³osy tak ¶piewaj± Panu. Po chwili, znów jakby w pó³¶nie czy na jawie, nie wiem, w oddali ukaza³a mi siê postaæ Pana Jezusa. Nie widzia³am jej oczami cia³a, ale ducha, jednak mog³am rozró¿niæ wszystkie kolory. By³ to Pan Jezus przedstawiony tak samo, jak Go nieraz widzia³am w ksi±¿kach, a najbardziej podobny do tego wizerunku, który mo¿na widzieæ nieraz w Rzymie: Il Santissimo Salvatore (Naj¶wiêtszy Zbawiciel). Suknia, zdaje mi siê, d³uga, p³aszcz niebieski, twarz - taka jak zwykle maluj± Pana Jezusa - poci±g³a, blada, ale nie surowa, taka s³odycz w ca³ej osobie. Postaæ ta czy obraz (bo trudno okre¶liæ co¶, czego siê nie widzi oczami cia³a, a jednak wyra¼nie siê widzi) sta³a, jak gdyby w jednym k±cie pokoju, naprzeciwko mojego ³ó¿ka, i kto¶ rzek³ do mnie: »Ja ci siê uka¿ê - czy te¿ - zobaczysz Mnie w dzieñ twojej I Komunii ¶wiêtej« i wszystko zniknê³o. By³am bardzo przejêta, uciszona, wzruszona, zdaje mi siê, ¿e nikomu nic nie mówi³am, tylko spowiednikowi, który ani niczemu nie zaprzecza³, ani nie potwierdza³, tylko rzek³: »Zobaczymy, czy siê sprawdzi w dzieñ 1 Komunii ¶wiêtej«"[41]. Franciszka zaczyna³a, nie bardzo to jeszcze rozumiej±c, ¿yæ w tajemnicy ³aski Bo¿ej, a „nikt jej dot±d nie wyjawi³, ¿e jest ona uczestnictwem w ¿yciu Bo¿ym (s±dz±c z kart jej Autobiografii lekcje ojca Leandra o wiele bardziej rozpala³y uczucie ni¿ karmi³y dogmatem): »Pan jedyny sam dziwnie poucza³ mnie, prowadzi³ i dawa³ rozumienie«. Autobiografia Franciszki Siedliskiej ¶wiadczy z przejmuj±c± przejrzysto¶ci±, jak przemo¿nie Bóg dzia³a w duszy czystego dziecka"[42]. Do Pierwszej Komunii ¶wiêtej przyst±pi³a Franciszka we wtorek, pierwszego maja 1855 roku, maj±c niespe³na trzyna¶cie lat. By³ to najpiêkniejszy dzieñ w ¿yciu Franciszki. Oczywi¶cie, przez ca³± noc poprzedzaj±c± ten dzieñ nie zmru¿y³a oka i ju¿ wczesnym rankiem, ubrana na bia³o, razem z mam± pojecha³a do warszawskiego ko¶cio³a ojców kapucynów na ulicy Miodowej. Poniewa¿ tego dnia odprawiano pierwsze w roku 1855 nabo¿eñstwo majowe w ko¶ciele by³o mnóstwo ludzi. Po spowiedzi, wys³uchaniu kazania i po procesji, wreszcie wyszed³ Ojciec Leander, aby Franciszce i jej kole¿ance udzieliæ po raz pierwszy Komunii ¦wiêtej. Te, tak wa¿ne dla niej chwile, w taki sposób zapamiêta³a i opisa³a nasza bohaterka: „O mój Panie, có¿ tutaj powiedzieæ mogê? Jak wyraziæ, co czu³am wówczas w sercu! Wszystko znik³o sprzed oczu, wszystko znik³o z my¶li, z uczuæ, pozosta³a tylko jedna my¶l, jedno uczucie: Pan Jezus, Bóg mój, przychodzi do mnie. Z powodu wielkiego t³umu komisarz generalny zakonu pozwoli³ nam przej¶æ przez chór zakonników do prezbiterium i uklêkn±æ na stopniach o³tarza, a wiêc by³o swobodnie, zreszt± ja nic i nikogo nie widzia³am. I mój Pan Jezus, najdro¿szy, jedyny, najmi³o¶niejszy wszed³ do mojego serca. Gdy przyjê³am Go, na wpó³ przytomna z przejêcia, mi³o¶ci i rado¶ci pochyli³am siê. Co siê potem dzia³o doko³a mnie, nie wiem, pamiêtam tylko, ¿e musieli mnie poruszyæ, abym wróci³a do ¿ycia. Powróciwszy do domu po tej ³asce mojego Pana, zasta³am w pokoju ¶licznie przystrojony o³tarzyk: Matka Bo¿a Niepokalanie Poczêta, statua z gipsu, mia³a u stóp wieniec z ró¿, na stoliku le¿a³a ¶licznie oprawiona ksi±¿ka do nabo¿eñstwa, pier¶cionek z wiar±, nadziej± i mi³o¶ci± od Tatki i zdaje mi siê koronka. By³y te¿ zapalone ¶wiece. Cieszy³am siê nies³ychanie, zw³aszcza moj± Matk± Niepokalan±, lecz nie wiem czy ze zmêczenia, czy ze wzruszenia zas³ab³am i musia³am po³o¿yæ siê. Wieczorem wsta³am, by³am na herbacie, przybyli go¶cie, ale moja my¶l, moje serce by³o ci±gle przy Panu Jezusie, przypomina³am sobie ci±gle, ¿e On jest we mnie i adorowa³am Go. Mówi³am do Niego, to znów modli³am siê przed o³tarzykiem, oddawa³am siê na wszystko mojemu Panu i ci±gle utwierdza³am siê w tym, ¿e nigdy nikogo nie bêdê kochaæ, ani do nikogo nale¿eæ, tylko do jedynego Pana Jezusa. Nie ¶mia³am wypowiedzieæ, ¿e jedynie Jego oblubienic± pragnê byæ i ¿e On jest jedynym Oblubieñcem mojej duszy. Kilka dni po Komunii ¶w. by³am jak martwa, nic mnie nie interesowa³o, nie obchodzi³o, tylko Bóg, Pan i Oblubieniec mojej duszy. Nazajutrz po tym drogim dniu dosta³am od pewnej zakonnicy z Rzymu do¶æ du¿y krzy¿ z odpustem na godzinê ¶mierci. By³o to dla mnie wielkie szczê¶cie. Zaczê³am go nosiæ na piersi i nie zdjê³am, a¿ do chwili, gdy dano mi inny"[43]. Piêæ tygodni po Pierwszej Komunii ¦wiêtej, dok³adnie 8 czerwca 1855 roku w Uroczysto¶æ Trójcy Przenaj¶wiêtszej, Franciszka po raz drugi mog³a przyj±æ Pana Jezusa, tym razem przy okazji Sakramentu bierzmowania. Wcze¶niej jej nie pozwolono na to, gdy¿ rodzina wystraszy³a siê tego wielkiego wra¿enia, jakie Pierwsza Komunia ¦wiêta na niej wywar³a . Do tej kolejnej, wa¿nej uroczysto¶ci w ¿yciu ka¿dego katolika, równie¿ przygotowywa³ j± ojciec Leander. Uroczysto¶æ odby³a siê w warszawskim ko¶ciele pod wezwaniem ¶wiêtego Kazimierza przy klasztorze mniszek benedyktynek od nieustaj±cej adoracji Naj¶wiêtszego Sakramentu. Bierzmowania dokona³ ówczesny administrator archidiecezji warszawskiej i pó¼niejszy jej arcybiskup Antoni Melchior Fija³kowski (1778-1861). Franciszka przyjê³a podczas tej uroczysto¶ci imiê Maria, które oczywi¶cie sobie sama wybra³a. Tak opisa³a to wa¿ne wydarzenie: „By³a to dla mnie podwójna uroczysto¶æ: najpierw dlatego, ¿e Pan Jezus dawa³ mi wielkie nabo¿eñstwo do Ducha ¦wiêtego. Nie umia³am sobie zdaæ sprawy, dlaczego, ale samo Jego wspomnienie przejmowa³o mnie niewypowiedzianym uczuciem. Duch ¦wiêty - by³o to dla mnie co¶ bardzo g³êbokiego, ¶wiêtego, przejmuj±cego. Do tego sakramentu przygotowywa³ mnie o. Leander, lecz jak dzi¶ widzê i rozumiem, Pan mój, Pan jedyny sam dziwnie poucza³ mnie, prowadzi³ i dawa³ rozumienie wed³ug moich zdolno¶ci. Uczono mnie, ¿e przez sakrament bierzmowania Duch ¦wiêty wchodzi do naszych dusz, ¿e nas nape³nia si³±, moc± do walki, do wyznawania naszej ¶wiêtej wiary, wiêc - o ile tylko Pan Jezus da³ ³aski - przygotowywa³am siê na przyj¶cie tego Niebieskiego Go¶cia. Zdawa³o mi siê, ¿e bêdê posiadaæ ca³e niebo: rano Pana Jezusa przez Komuniê ¶wiêt±, po po³udniu - Ducha ¦wiêtego. Jeden tylko powsta³ we mnie niepokój, poniewa¿ przy ostatnich modlitwach, które biskup odmawia po skoñczonym bierzmowaniu, by³am ju¿ bardzo zmêczona i nieuwa¿na z powodu wielkiego t³umu ludzi; raczej i w tym, jak we wszystkim, Pan Jezus zawsze cudowny, dobry, a nêdza nasza zawsze ta sama. (...) Powróciwszy do domu, pamiêtam doskonale, by³am przejêta dziwnym ogniem. Wieczorem, chodz±c po wielkim ganku z moim braciszkiem, mówi³am mu, ¿e powinni¶my oboje i¶æ g³osiæ Pana Jezusa poganom gdzie¶ w dalekich krajach, nawracaæ dusze i umrzeæ ¶mierci± mêczeñsk± dla Pana Boga. To wszystko wyobra¿a³am sobie nadzwyczaj ¿ywo i gor±co, ju¿ siê widzia³am w¶ród dzikich plemion. Zdaje mi siê, ¿e chcia³am uciec z domu, aby tylko gdzie¶ tam biec, by nauczaæ o Panu Bogu. Przez ³askê tego sakramentu czu³am w sobie wielk± moc, si³ê, odwagê i pragnienie, aby nigdy Ducha ¦wiêtego nie zasmuciæ, nie obraziæ. Pó¼niej czêsto zastanawia³am siê, rozwa¿a³am czy te¿ Duch ¦wiêty jeszcze jest we mnie, czy mieszka w mojej duszy"[44]. Kilka miesiêcy pó¼niej, ojciec rodziny Adolf Siedliski, zadecydowa³ o wyje¼dzie ¿ony i dzieci do ich maj±tku w ¯d¿arach, le¿±cego równie¿ w powiecie rawskim, i ca³kiem niedaleko od Roszkowej Woli. Ten wyjazd by³ bardzo bolesny dla Franciszki, gdy¿ wi±za³ siê on z zakoñczeniem jej kontaktów z ojcem Leandrem. Bardzo to prze¿ywa³a, obawia³a siê bowiem spowiedzi u innego kap³ana oraz swoich, ewentualnych upadków, które mog³yby obraziæ Pana Jezusa. Niestety, te jej obawy okaza³y siê uzasadnione. W ¯d¿arach rodzice zatrudnili dla Franciszki kolejn± nauczycielkê. Jednak¿e by³a to bardzo m³oda i niedo¶wiadczona osoba, dodatkowo zarêczona, która ¿y³a bardziej swoim narzeczonym ni¿ wype³nianiem jakichkolwiek obowi±zków wychowawczych. Potrafi³a ona ca³ymi godzinami opowiadaæ Franciszce „o swoim narzeczonym, czytywa³a dziewczynce jego listy, prosi³a, ¿eby sama napisa³a do niego, by go upewniæ, jak± per³ê wynalaz³. Zamiast lekcji kaligrafii dawa³a jej lekcje... korespondencji mi³osnej. Jak¿e¿ Bóg musia³ czuwaæ nad (...) sercem [Franciszki], skoro wysz³a z tych opa³ów nietkniêta! Wprawdzie bardzo j± poci±ga³y sprawy serca, mi³o¶ci, ale dobra zas³ona chroni³a jej oczy przed wszystkim, co by mog³o j± zgorszyæ. Przez delikatno¶æ nie ¶mia³a odmówiæ nauczycielce, trochê poci±ga³y j± te rozmowy - jak±¿ dziewczynkê w jej wieku nie poci±gaj±? - do¶æ, ¿e s³ucha³a i coraz ciê¿ej by³o jej na duszy. W obojêtnej atmosferze bogatego dworu, z dala od ojca Leandra, zaczê³a traciæ pamiêæ na obecno¶æ Pana Jezusa i - jak pisze - stawa³a siê oziêb³a..."[45]. Po latach uwa¿a³a, ¿e to przez jej w³asn± nêdzê i z³o¶æ znajdowa³a upodobanie w tych rzeczach i przez to, jak sama napisa³a: „straci³am ³askê tej dzieciêcej ufno¶ci do mojego pana, zrobi³am siê pyszna i zarozumia³a, jednym s³owem nie by³o ju¿ we mnie tego ¿ycia Bo¿ego. Na szczê¶cie Pan mój jedyny, nieskoñczony, niepojêty w swej dobroci nie dopu¶ci³, ¿ebym zginê³a, co nast±pi³oby, gdybym d³u¿ej prowadzi³a te rozmowy"[46]. W sierpniu 1855 roku zmar³ dziadek Franciszki, Józef Morawski. By³a to rodzinna tragedia, gdy¿ wysoka funkcja dziadka pozwala³a wszystkim jego krewnym korzystaæ z wielu przywilejów i ca³a rodzina mia³a dziêki niemu wysok± pozycjê spo³eczn±. To wszystko zmieni³o siê diametralnie po ¶mierci Józefa Morawskiego. Najmocniej prze¿y³a tê ¶mieræ pani Cecylia Siedliska, która bardzo cierpia³a i ponownie rozchorowa³a siê, tym razem na gru¼licê gard³a[47]. Jej zdrowie uleg³o poprawie dopiero po przyjêciu sakramentów ¶wiêtych, których udzieli³ jej ojciec Prokop Leszczyñski (1812-1895), równie¿ bardzo znany kapucyn, przebywaj±cy wówczas w klasztorze w Nowym Mie¶cie nad Pilic±, le¿±cym w pobli¿u ¯d¿ar. Wtedy pani Cecylia namówi³a tak¿e do przyjêcia tych sakramentów swoj± córkê, która tak opisa³a swoje ówczesne prze¿ycia: „Nazajutrz i ja mia³am i¶æ do spowiedzi. By³am w okropnym strachu, bo czu³am, ¿e muszê powiedzieæ o tych z³ych rozmowach, a do tego ojca [wspomnianego wy¿ej ojca Prokopa] nie mia³am zaufania i wstydzi³am siê wyznaæ ten grzech. O Bo¿e mój, jaka¿ okropna by³a to spowied¼! Radzi³am siê nauczycielki, co robiæ. Nie pamiêtam, co mi powiedzia³a, w ka¿dym razie spowied¼ odby³am, ale tak± bez ¿alu, bez skruchy, tylko ogólnie powiedzia³am grzechy, a od samego pocz±tku Pan Jezus sam wewnêtrznie i przez o. Leandra uczy³, ¿eby bardzo szczerze wyznawaæ grzechy. Po tej spowiedzi by³am u Komunii ¶wiêtej, ale mia³am wielkie trwogi, lêki, obawy, czy nie przyjê³am ¶wiêtych sakramentów ¶wiêtokradzko. Dziêki Panu Bogu tego samego dnia pojecha³am do Warszawy. I tu zwrócê uwagê na jedn± rzecz: jak to ¼le jest zmuszaæ kogo¶, ¿eby szed³ do spowiedzi, zw³aszcza do spowiednika, do którego nie ma zaufania. Mama chcia³a, ¿ebym koniecznie by³a u spowiedzi ¶wiêtej, przynajmniej tak mi siê zdaje, albo te¿ objawi³a swoje ¿yczenie. Gdyby nie to, nie odby³abym tej spowiedzi i mo¿e nie obrazi³abym ni± ciê¿ko Pana Jezusa"[48]. Na pogrzeb Dziadka do Warszawy zjecha³a siê ca³a rodzina. Olbrzymie wra¿enie na Franciszce wywar³a ¿a³oba wszystkich, ³±cznie z dwuletnimi dzieæmi ubranymi na czarno. Ogólny smutek i ³zy, wszystko to razem wziête by³o dla niej bardzo przygnêbiaj±ce. Swoje ówczesne odczucia, ale i jak¿e dojrza³e przemy¶lenia w taki sposób opisa³a: „Straszny by³ to widok, straszne przywitanie, zw³aszcza gdy przywieziono zw³oki dziadka i wuj, jego syn, wszed³ do pokoju z wiernym i bardzo poczciwym s³u¿±cym dziadka, który by³ przy jego ¶mierci. Tak okropny p³acz i jêk rozleg³ siê po ogromnych pokojach pa³acu, i¿ trudno opisaæ, co siê w sercu dzia³o. Bardzo to wszystko odczuwa³am, rozumia³am; lecz najwiêcej przejmowa³o mnie wtedy to, jakie to wszystko jest marne, przemijaj±ce: dzi¶ jest, jutro nie ma, wszystko znika, koñczy siê. Rozwa¿a³am tak¿e, czym jest wielko¶æ ludzka. Teraz widzê, jaka by³am dumna, bo zwraca³am uwagê na to, ¿e gdy dziadek ¿y³, wszyscy ludzie, wo¼ni, froterzy itd., ca³a s³u¿ba pa³acu odnosi³a siê do nas z wielkim uszanowaniem, chocia¿ byli¶my dzieæmi - teraz zupe³nie inaczej. Tak siê wszystko zmieni³o, ¿e pragnêli¶my jak najprêdzej opu¶ciæ ten pa³ac. Gdy zosta³ mianowany nowy minister[49], pan £êski, i ju¿ wraz ze ¶wit±, któr± zna³am, zamieszka³ w tym pa³acu, spostrzeg³am, ¿e ci, którzy dawniej nam siê k³aniali, dzi¶ jemu oddaj± pok³ony. Dziwnie mnie to bola³o, czu³am, ¿e¶my ni¿ej spadli, ¿e przez ¶mieræ dziadka moja rodzina nie bêdzie mia³a tego znaczenia, jakie mia³a dawniej. Nad tym wszystkim bola³am, ale i ¿al mi by³o pa³acu, tych pokoi i ogromnych salonów, w których tak szczê¶liwie spêdzi³am dziecinne lata. Byæ mo¿e mnie najciê¿ej by³o opuszczaæ te k±ty, bo lubi³am wszystko, co wielkie, wspania³e, a wiedzia³am, ¿e teraz ju¿ w podobnych pa³acach nie bêdê mieszkaæ"[50]. Pani Cecylia da³a swojej córce pasek po dziadku, dosyæ szeroki i piêknie wykonany z kolorowych, cienkich drucików, który Franciszka postanowi³a nosiæ pod ubraniem jako narzêdzie pokuty. By³o to dosyæ bolesne i nawet rani³o cia³o m³odej pokutnicy, doprowadzaj±c j± nawet do stanów gor±czkowych, o których oczywi¶cie nikomu nic nie mówi³a. Dopiero podczas spowiedzi u ojca Leandra, który zauwa¿y³, ¿e j± gor±czka pali³a i dopytywa³ siê o jej przyczynê, przyzna³a siê do tej praktyki. Spowiednik kategorycznie zakaza³ jej podobnych umartwieñ, zw³aszcza umartwieñ nie uzgodnionych z nim wcze¶niej. Poniewa¿ zdrowie pani Cecylii by³o ca³y czas os³abione wiêc lekarze doradzali wyjazd na zimê do cieplejszych W³och. Jednak, po rozmowie z mê¿em, mama Franciszki postanowi³a zimê spêdziæ w Warszawie. Wynajêto wiêc mieszkanie przy ulicy D³ugiej z widokiem na Ogród Krasiñskich. Aby pani Cecylia nie wychodzi³a na zewn±trz, uzyskano pozwolenie na urz±dzenie kaplicy w tym mieszkaniu i tam zaczêto odprawiaæ Msze ¶wiête. Du¿± pomoc± s³u¿y³ tu ojciec Leander. By³a to te¿ olbrzymia rado¶æ dla Franciszki, która tak bardzo cieszy³a siê z blisko¶ci Pana Boga, ¿e nie umia³a tego nawet wyraziæ. Ale po latach uda³o jej siê jednak opisaæ te chwile rado¶ci w taki sposób: „zdawa³o mi siê, ¿e serce nie wytrzyma rado¶ci, i¿ Pan Jezus podczas ofiary Mszy ¶wiêtej sakramentalnie przebywa³ w¶ród nas. Z czu³o¶ci± dotyka³em tych wszystkich rzeczy s³u¿±cych do Mszy ¶wiêtej, pragnê³am ci±gle byæ ko³o o³tarza, na którym przed chwil± znajdowa³ siê Pan Jezus. Zdawa³o mi siê, pokój jest zupe³nie inny ni¿ pozosta³a czê¶æ mieszkania, ¿e jest w nim inne powietrze, jaka¶ woñ, jaka¶ nieopisana rozkosz, jakby mg³a czy jaka¶ chmura zas³aniaj±ca przed nami majestat Bo¿y"[51]. Tymczasem pani Cecylia niechêtnie patrzy³a na coraz czêstsze rozmowy córki z o. Leandrem a tak¿e coraz d³u¿sze jej spowiedzi. Z tej swojej podejrzliwo¶ci nakaza³a Franciszce spowiadaæ siê i przystêpowaæ do Komunii ¶wiêtej, nie czê¶ciej ni¿ co dwa miesi±ce. By³o to bardzo bolesne dla jej córki, która z dzieciêc± zazdro¶ci± obserwowa³a czêsto przystêpuj±c± do Komunii mamê. „I wtedy -[co za] wzruszaj±ce wspomnienie! - stara³a siê byæ jej jak najbli¿ej, ca³owa³a j±, tuli³a siê do niej, »gdy¿ w jej sercu by³ Pan Jezus«. Biedne, zg³odnia³e dziecko marzy³o dniem i noc± o Bo¿ym Chlebie, który odmierzano jej tak sk±po. Czytaj±c te strony Autobiografii b³ogos³awimy pamiêci Piusa X, który otworzy³ dzieciom na (...) [o¶cie¿] dostêp do Eucharystii, nie tylko radzi³, lecz zaleci³ czêst± Komuniê i to od wieku najm³odszego... O. Leander nie móg³ jeszcze podówczas wy³o¿yæ pani Siedliskiej tak zasadniczego argumentu, jakim jest dekret papieski, wiêc lawirowa³, jak móg³, zachêca³ biedn± Franiê do cierpliwo¶ci, a nawet do ¶wiêtej dyplomacji i kaza³ jej »byæ weso³±, aby Mamê przekonaæ, ¿e s³u¿enie Panu Jezusowi daje szczê¶cie i swobodê duszy«. Z drugiej strony stara³ siê przekonaæ podejrzliw± penitentkê, ¿eby »wyrok zmieni³a«, tak ¿e niekiedy pani Siedliska pozwala³a Frani komunikowaæ trochê czê¶ciej. I wtedy - czytamy te zwierzenia z mimowolnym ¿alem, ¿e tak rzadko matki staraj± siê zaskarbiæ sobie zaufanie dzieci serdeczn± ufno¶ci± - wtedy biedna Frania gra³a komediê! »Stara³am siê byæ bardzo weso³a w dzieñ Komunii ¶wiêtej, ¿eby Mamê tym zachêciæ do czêstszego pozwalania i na zewn±trz okazywa³am co innego, ni¿ czu³am wewn±trz, okazywa³am, ¿e mnie niejedno interesuje, aby tylko zadowoliæ Mamê i ukryæ to, co by³o w duszy«. Widzimy j± szczup³±, w±t³±, bledziutk±, trochê sp³oszon±, z du¿ymi my¶l±cymi oczyma, staraj±c± siê na pró¿no wykrzesaæ iskrê ¿ywego zainteresowania dla spraw, które w istocie nie interesuj± jej wcale... »Zwykle by³am zamy¶lona i smutna«, a to dlatego, ¿e »w sprawach Bo¿ych nigdy nie mia³am swobody, wolno¶ci, by³am skrêpowana, zawsze jakby sprawdzano mnie, je¿eli siê z czym¶ odezwa³am - krytykowano (...) By³am zamkniêta, bo tego, co czu³a moja dusza, nie mog³am nikomu mówiæ«; prócz o. Leandra, z którym rozmawiaæ nie by³o jej wolno"[52] [1] O. Antonio Ricciardi, Franciszka Siedliska Matka Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza za³o¿ycielka Zgromadzenia Sióstr Naj¶wiêtszej Rodziny z Nazaretu, Rzym 1987, s.2. [2] W ksi±¿ce jest podany termin iluminizmu, czyli doktryny, która uwa¿a, ¿e najwa¿niejszym ¼ród³em poznania Prawdy jest Bo¿e o¶wiecenie. Na ukszta³towanie siê iluminizmu chrze¶cijañskiego najwiêkszy wp³yw mia³ ¶w. Augustyn; za iluministów w historii filozofii uznaje siê czêsto m.in.: Pseudo-Dionizego Areopagitê, Jana Szkota Eriugenê, ¶w. Bonawenturê, R. Bacona, N. de Malebrancha, A. Rosminiego, V. Giobertiego ( cytat ze str. w Intern.: https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/iluminizm;3914197.html). Z kontekstu wynika jednak, ¿e chodzi o iluminatyzm, którego celem by³o m. in. przeciwstawianie siê w³adzy pañstwowej, przes±dom, zabobonom a przede wszystkim religii katolickiej. [3] O. Antonio Ricciardi, Franciszka Siedliska..., s.1. [4] Vincent Sardi, Carlo Sica, ¯ywot S³ugi Bo¿ej Marji Franciszki Siedliskiej od Pana Jezusa Dobrego Pasterza, Kraków 1924, s. 17. [5] W³adys³aw Grzyma³owski, ¯ywoty ¶wiêtych i ¶wi±tobliwych ludzi, Wilno 1905, s. 119. [6] O. Antonio Ricciardi, Franciszka Siedliska..., s. 3. [7] Tam¿e, s. 3. [8] http://miejscabliskie.blogspot.com/2016/04/pierwszy-sakrament-w-zyciu-bogosawionej.html [9] Autobiografia s. 7. [10] Tam¿e. [11] O. Antonio Ricciardi, Franciszka Siedliska..., s. 4. [12] Autobiografia s. 8. [13] Red. o. Romuald Gustaw, Hagiografia polska, T. II, Poznañ 1972, s. 340. [14] Autobiografia s. 8-9. [15] Maria Winowska, Dzieje duszy Franciszki Siedliskiej (b³. Marii od Pana Jezusa Dobrego Pasterza) za³o¿ycielki Zgromadzenia Sióstr Naj¶wiêtszej Rodziny z Nazaretu, Rzym 1999, s. 18. [16] O. Franciszek ¦wi±tek, ¦wiêto¶æ Ko¶cio³a w Polsce w okresie rozbiorowym i porozbiorowym, Kielce 1930, s. 222. [17] Autobiografia s. 9. [18] Tam¿e. [19] Tam¿e, s. 9-10. [20] Tam¿e, s. 11. [21] O. Bartoszewski Gabriel OFMCap, Stefan Budzyñski, Czes³aw Ryszka, ¯ycie i cuda polskich ¶wiêtych kanonizowanych i beatyfikowanych za pontyfikatu Jana Paw³a II, Warszawa 2001, s. 197. [22] Vincent Sardi, Carlo Sica, ¯ywot S³ugi..., s. 22. [23] Tam¿e. [24] S. Inez Strza³kowska CSFN, Matka Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza Franciszka Siedliska, Niepokalanów b.r., s. 10. [25] Maria Winowska, Dzieje duszy..., s. 18. [26] Autobiografia s. 11. [27] O. Antonio Ricciardi, Franciszka Siedliska..., s. 6. [28] Autobiografia s. 11. [29] Tam¿e. [30] Tam¿e, s. 13. [31] Tam¿e, s. 15. [32] Maria Winowska, Dzieje duszy..., s. 19. [33] O. Antonio Ricciardi, Franciszka Siedliska..., s. 7. [34] Vincent Sardi, Carlo Sica, ¯ywot S³ugi..., s. 22. [35] Maria Winowska, Dzieje duszy..., s. 26. [36] S. Inez Strza³kowska CSFN, Matka Maria..., s. 10. [37] Franciszka Siedliska, Autobiografia..., s. 18-19. [38] Tam¿e, s. 19-20. [39] Tam¿e, s. 20. [40] Tam¿e. [41] Tam¿e, s. 23. [42] Maria Winowska, Dzieje duszy..., s. 37. [43] Franciszka Siedliska, Autobiografia..., s. 24-25. [44] Tam¿e, s. 30-32. [45] Maria Winowska, Dzieje duszy..., s. 40. [46] Franciszka Siedliska, Autobiografia..., s. 34. [47] Maria Winowska, Dzieje duszy..., s. 49. [48] Franciszka Siedliska, Autobiografia..., s. 34-35. [49] Dziadek Franciszki, Józef Aleksy Morawski nie by³ ministrem tylko g³ównym dyrektorem Komisji Rz±dowej Przychodów i Skarbu Królestwa Polskiego, o czym wspomniano na wstêpie tego opracowania. [50] Franciszka Siedliska, Autobiografia..., s. 35. [51] Tam¿e, s. 38.[1] Maria Winowska, Dzieje duszy..., s. 40. [52] Maria Winowska, Dzieje duszy..., s. 40. Powrót |