¦wiêty Zygmunt Gorazdowski cz. II Ks. Zygmunt Gorazdowski Zdj. z Intern. ze str.: https://www.jozefitki.pl/zyciorys.html W ¯ydaczowie pracowa³ ks. Gorazdowski do 19 maja 1877 roku. Nastêpnego dnia zosta³ przeniesiony do samej stolicy Galicji, czyli do Lwowa, gdzie wpierw pracowa³ jako administrator w parafii pod wezwaniem ¶wiêtego Marcina a nastêpnie obj±³ obowi±zki wikarego w parafii Matki Bo¿ej ¦nie¿nej. Jeszcze w grudniu 1877 roku zosta³ sekretarzem w Komisji Instytutu Ubogich Chrze¶cijan we Lwowie. Nie by³o to dla nikogo zaskoczeniem, gdy¿ pracuj±c w dotychczasowych parafiach na terenie archidiecezji lwowskiej mia³ wiele okazji, aby natkn±æ siê na s³ynn± nêdzê galicyjsk±. Ówczesne Królestwo Galicji i Lodomerii, które uwa¿ano za jeden z najbiedniejszych krajów na ¶wiecie, w³a¶nie z tego powodu przezywano Golicj± i G³odomeri±. Do tego tematu jeszcze powrócimy. Wreszcie 24 lipca 1878 roku otrzyma³ nominacjê na wikarego przy lwowskiej parafii ¶w. Miko³aja, licz±cej wówczas 9 tysiêcy wiernych, gdzie przysz³o mu pe³niæ obowi±zki duszpasterskie przez czterdzie¶ci lat. Ko¶ció³ ¶w. Miko³aja obok stary Uniwersytet Lwowski zdj. z Intern. ze str.:https://pl.wikipedia.org/wiki/Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_%C5%9Bw._Miko%C5%82aja_i_klasztor_Trynitarzy_we_Lwowie#/media/Plik:Lwow-StaryUniwersytet-kosciolSwMikolaja.jpg Licencja: https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/ „Na szczególne podkre¶lenie zas³uguje czasoch³onna, codzienna s³u¿ba ks. Zygmunta w konfesjonale. Znaj±cy osobi¶cie przysz³ego ¶wiêtego i jego pracê w parafii podkre¶laj± te¿, ¿e »g³osi³ bardzo du¿o kazañ«, inni ujawniaj±, ¿e »z wielk± pobo¿no¶ci± odprawia³ Mszê ¶wiêt±. Mia³ szczególne nabo¿eñstwo do Naj¶wiêtszego Sakramentu. Zaleca³ pog³êbianie wiary przez czytanie Pisma ¦wiêtego, korzystanie z niedzielnych homilii i kazañ, do których sam bardzo odpowiedzialnie siê przygotowywa³«"[1]. W sierpniu 1879 roku powsta³o z inicjatywy Ks. Zygmunta Gorazdowskiego zrzeszenie kap³anów diecezjalnych archidiecezji lwowskiej pod nazw± Boni Pastoris (Dobry pasterz). „Kap³ani zespoleni w Towarzystwie mieli sobie wzajemnie pomagaæ w utrzymaniu i pomno¿eniu ducha kap³añskiego i ¿ycia Bo¿ego przez wspólne odprawianie rekolekcji. W ramach za¶ u³atwienia pracy rz±dcom parafii w archidiecezji mieli wspólnym wysi³kiem udostêpniæ i zorganizowaæ misje dla ludu po parafiach, oraz staraæ siê o to, by jak najwiêcej powsta³o kaplic w miejscowo¶ciach odleg³ych od ko¶cio³a parafialnego. W swoim Dzienniku ks. abp Seweryn Morawski, ten wielki arcypasterz Lwowa, pod dat± 26 marca 1879 roku zapisa³: »odby³o siê zgromadzenie konstytuuj±ce Towarzystwo Boni Pastoris u pra³ata Soleckiego (...) Rektorem wybrano pra³ata Soleckiego (...) ¼le to siê sta³o, bo przepad³ Gorazdowski, który najwiêcej pracy i zas³ugi po³o¿y³ oko³o zawi±zania tego Towarzystwa i niezawodnie by³by najpo¿yteczniejszym w Wydziale«. W Towarzystwie ks. Zygmunt Gorazdowski pracowa³ aktywnie d³ugie lata pe³ni±c funkcjê sekretarza"[2], dok³adnie do roku 1890. Towarzystwo mia³o swoje w³asne czasopismo Bonus Pastor. Winieta i stopka czasopisma Bonus Pastor. Ze str.: https://fbc.pionier.net.pl/search#fq={!tag=dcterms_accessRights}dcterms_accessRights%3A%22Dost%C4%99p%20otwarty%22&q=zygmunt%20gorazdowski Co prawda czasopismo to wydawano ju¿ od roku 1877, ale jego tematyka by³a wy³±cznie ko¶cielna. Wiêc nied³ugo po powstaniu Towarzystwa sta³o siê ono „obrazem [jego] dzia³alno¶ci (...), miejscem wielu dyskusji, inicjatyw dyktowanych kap³añsk± gorliwo¶ci±. Ksi±dz Gorazdowski bêd±c jeszcze w ¯ydaczowie, a pó¼niej ju¿ we Lwowie czêsto pisywa³ artyku³y do tego pisma. Nic wiêc te¿ dziwnego, ¿e w 1885 r. jemu to zlecona zostaje jego redakcja. W 6 numerze Bonus Pastor, w skromnej notatce informuj±cej o objêciu odpowiedzialno¶ci za czasopismo, nowy ksi±dz redaktor upraszaj±c o ³askaw± pomoc i ¿yczliwe poparcie, wypowiada znamienne s³owa: »Jestem bowiem najmocniej przekonany, ¿e tylko wspólnymi si³ami i tylko przez po¶rednictwo w³asnego organu mo¿emy skutecznie - w dobrze rozumianym w³asnym interesie - pracowaæ i stan±æ na wysoko¶ci potrzeb czasu i naszego stanu. Ufaj±c zatem pomocy Bo¿ej oraz ¿yczliwemu czcigodnych Wspó³braci poparciu, przystêpujê do dzie³a«"[3]. Dziesiêæ lat po wydaniu wspomnianych wcze¶niej poradników dla m³odzie¿y, ks. Zygmunt Gorazdowski wyda³ bardziej obszerniejsz± i du¿o bardziej szczegó³owo napisan± ksi±¿kê zatytu³owan± Zasady i przepisy dobrego wychowania. By³a to pozycja napisana tak¿e na podstawie pracy dr-a Albana Stolza, gdzie o swoim wk³adzie pracy w tê ksi±¿kê, sam ksi±dz Gorazdowski napisa³ w taki sposób we wstêpie: „Pozostawi³em ten sam rozk³ad i podzia³ przedmiotu. Nie zmieni³em te¿ ogólnych zasad i pogl±dów na wychowanie, bo s± one oparte na fundamencie nauki Ko¶cio³a, która jest niezmienn±. Miejscami tylko zastosowa³em te prawdy do naszych rodzinnych stosunków i potrzeb, lub obja¶ni³em przyk³adami, wziêtemi z naszego spo³eczeñstwa"[4]. Ta ksi±¿ka by³a przeznaczona dla rodziców, nauczycieli oraz dla wychowawców duchownych i ¶wieckich. Ksi±dz Zygmunt Gorazdowski podpisa³ j± swoim pseudonimem K. Prawdzic (by³ to herb rodziny Gorazdowskich). W ksi±¿ce tej, znajduje siê bardzo du¿o dopowiedzeñ, które pisane s± mniejsz± czcionk±. Wydaje siê, ¿e to s± te prawdy i przyk³ady wziête z naszego spo³eczeñstwa. Na przyk³ad w rozdziale II, w czê¶ci o kszta³ceniu duszy mo¿emy przeczytaæ takie spostrze¿enia: „Ko¶ció³ ¿yczy sobie, aby dzieciê wkrótce po narodzeniu by³o ochrzczone, nie tylko dlatego, ¿e niebezpieczeñstwo ¶mierci jest u niemowl±t w pierwszych tygodniach najwiêksze, ale tak¿e, dlatego aby dusza jego jak najrychlej z Bogiem pojednana sta³a siê mieszkaniem Ducha ¶wiêtego.(...) Nawet wybór imienia, który jest zostawiony rodzicom, nie jest bez wp³ywu. Wiemy z do¶wiadczenia, ¿e ludzie pró¿ni chc±cy siê wyró¿niæ od innych, daj± swym dzieciom imiona dziwaczne lub zagraniczne, ¿e znów rodzice niereligijni daj± dzieciom imiona pogañskie zamiast ¶wiêtych. Wybór imienia jest jakby nakre¶leniem programu, wed³ug którego ma byæ dzieciê chowane, dlatego wybieraj± prawdziwi katolicy swemu dziecku tego ¦wiêtego za patrona, którego szczególnie czcz±, w którego przyczynie szczególn± ufno¶æ pok³adaj±, lub którego pragn± dziecku postawiæ za wzór do na¶ladowania. Gdy dziecko doro¶nie, powinno ju¿ ze swego imienia poznaæ, jakiem go chcieli mieæ rodzice, lub o ile ich nadzieje zawiod³o. Matka ¶w. Franciszka Borgiasza Joanna Arragoñska pok³ada³a wielk± ufno¶æ w opiece ¶w. Franciszka z Assy¿u, i uczyni³a dlatego podczas swej brzemienno¶ci ¶lub, ¿e je¿eli j± P. Bóg obdarzy synem, da mu imiê Franciszek"[5]. A w rozdziale zatytu³owanym Obowi±zki wzglêdem Boga znajdujemy takie stwierdzenia: „Jak pierwsze uczucia dzieciêcia tak i pierwsze pocz±tki mowy powinny byæ zu¿ytkowane na zaszczepienie w serce dziecka poczucia obowi±zku wzglêdem Boga. Pierwszym i najwa¿niejszym przedmiotem, do którego powinien byæ skierowany umys³ i mowa dzieciêcia jest religia. ¦wiadczy o tem ju¿ ta okoliczno¶æ, ¿e dzieci najwcze¶niej, bo ju¿ w drugim roku ¿ycia okazuj± pojêcie i chêæ do religijno¶ci, je¶li siê im tylko o tem wspomni; s± one z natury religijnemi jak to mówi Tertullian: »Dusza jest ze swego przyrodzenia chrze¶ciañsk±«. Nim jeszcze dzieciê dobrze mówiæ siê nauczy, wyrabia siê w niem ju¿ uczucie religijne przez to, ¿e widzi domowników modl±cych siê b±d¼ razem, b±d¼ to osobno. Dzieciê, które widzi codziennie w domu modl±cych siê, nie potrzebuje nawet rozkazu ani namowy, z³o¿y ono podobnie r±czki, klêknie i odmawiaæ bêdzie za innymi s³owa modlitwy, zaprzestanie nawet zabawy i weso³o¶ci, spowa¿nieje, bo pozna, ¿e ta czynno¶æ jest wa¿niejsza i powa¿niejsza, ni¿ zwyk³e zajêcia ludzkie. Tem chêtniej modl± siê dzieci, gdy ich rodzice do tego zachêc±; powoli wyrabia siê w nich pewne poczucie obowi±zku, sumienie poczyna siê odzywaæ w dziecku, niepokoi nawet, je¿eli kiedy zwyk³± modlitwê zaniedba"[6]. I po tych piêknych s³owach mamy kolejne dopowiedzenie z przyk³adami: „S³ysza³em o pewnym ch³opcu czteroletnim, który z rodzicami wyjechawszy bardzo rano z domu, zgubi³ siê im wieczorem na popasie. Po d³ugiem szukania znaleziono go nareszcie w ko¶ciele mówi±cego pacierz. Gdy go rodzice za to karcili, usprawiedliwia³ siê, ¿e rano nie mia³ czasu zmówiæ pacierza, wiêc musia³ to teraz uczyniæ. Innym razem, gdy go siê pytano, czemu taki niegrzeczny, odpowiedzia³: dlatego, bom dzisiaj nie mówi³ pacierza - znów raz prosi³ swoj± ciotkê, aby siê za niego modli³a, ¿eby nigdy nie k³ama³"[7]. „Od pocz±tku swojej pos³ugi kap³añskiej ks. Gorazdowski obok ¿arliwej pracy duszpasterskiej wykazywa³ nadzwyczajny charyzmat pracy na rzecz ubogich i cierpi±cych, którzy stawali siê dla niego drog± do znalezienia Chrystusa. Mówiono o nim: »Dla wiernych stara³ siê byæ ojcem [...]. Odwiedza³ swoich parafian w ich domach bardzo czêsto, zw³aszcza tych, którzy byli chorzy. Cz³owiek ubogi w Jego ¿yciu znaczy³ bardzo du¿o. Pomaga³ im nieustannie od samego pocz±tku«"[8]. Gdy pracowa³ przez trzydzie¶ci lat jako sekretarz w Komisji Instytutu Ubogich Chrze¶cijan, to wszystkie podania i pro¶by o pomoc przechodzi³y przez jego rêce. Prowadzi³ wykaz ubogich, którzy otrzymywali pomoc od Instytutu. „Oprócz tego prowadzi³ on ogólny spis ubogich we Lwowie wspieranych z innych funduszy i zak³adów, rozdziela³ zapomogi, rozpatrywa³ wnioski, kierowa³ do zak³adów"[9]. Zagl±daj±c do Dziennika ks. abpa Seweryna Morawskiego mo¿na siê zorientowaæ, jak czêsto bywa³ u niego ks. Gorazdowski w sprawach zwi±zanych z problemami, które pojawia³y siê w Instytucie Ubogich. Otó¿ notatki zawarte w Dzienniku s± ¶wiadectwem ogromnego zaanga¿owania ks. Zygmunta w pracê tego Instytutu. „W nich to od dnia 8 stycznia 1878 r. odnajdujemy dziesi±tki wzmianek o odwiedzinach ks. Gorazdowskiego u swojego Arcypasterza. Z czym spieszy³ ten wielki kap³an do swojego zwierzchnika i ojca? Oto powtarzaj±ce siê jak refren s³owa w Dzienniku ks. abpa Morawskiego: »Ks. Gorazdowski wymêczy³ mnie interesami Instytutu Ubogich«; »... poczciwy ks. Gorazdowski zasypa³ mnie interesami Instytutu Ubogich«; »... wieczorem by³ ks. Gorazdowski ci±gle trapi±cy mnie interesami Instytutu Ubogich«; »Ks. Gorazdowski znowu trapi³ mnie interesami Instytutu Ubogich«; »... by³ ks. Gorazdowski, z którym musia³em pój¶æ do notariusza Wolskiego dla legalizacji kwitu w sprawie Instytutu Ubogich - bardzo nie w porê mi to przysz³o, i do¶æ czasu zabra³o, a trzeba by³o koniecznie zaraz zrobiæ, bo rzecz by³a nag³a«; »... ks. Gorazdowski, mój perpetuus trapiciel ma dar trapienia w najniedogodniejszej dla mnie porze. Tak by³o i dzi¶ wieczorem (...) ofuka³em go trochê«"[10]. Mo¿na siê zastanowiæ, dlaczego maj±c wiele innych obowi±zków, zajmowa³ siê ksi±dz Zygmunt Gorazdowski problemami ubogich do tego stopnia, ¿e by³ wówczas nazywany: Ksiêdzem bezdomnych, Ksiêdzem dziadów, Ojcem ubogich, Drugim Proboszczem z Ars czy te¿ Lwowskim Bratem Albertem[11]? Aby w miarê precyzyjnie odpowiedzieæ na to pytanie, musimy przerwaæ na chwilê opis jego ¿ycia i przyjrzeæ siê bli¿ej warunkom ¿ycia w tamtych latach ludno¶ci galicyjskiej. Pomo¿e nam w tym publikacja z roku 1891 zatytu³owana: Po³o¿enie materyjalne ludno¶ci w Galicyi wed³ug ksi±¿ki p. Stanis³awa Szczepanowskiego Nêdza Galicyi w cyfrach i program energicznego rozwoju gospodarstwa krajowego, któr± stre¶ci³ Maciej Szeliga. Ksi±¿ka ta by³a ma³ym podrêcznikiem ekonomii i w bardzo jasny sposób przedstawia nêdzê oraz jej przyczyny w bêd±cej pod austriackim zaborem Galicji. By³a ona, a przede wszystkim ta pozycja, której ona by³a streszczeniem napisana po to, by wzmocniæ wiedzê o przyczynach nêdzy w Galicji, w¶ród spo³eczeñstwa polskiego i dziêki wspólnemu wysi³kowi i wprowadzeniu ¶wiadomych pos³ów do sejmu krajowego, w³a¶ciwych wyborów do rad powiatowych i gmin wiejskich wyd¼wign±æ ten umêczony galicyjski kraj z nêdzy. Autor wyja¶ni³ na pocz±tku tej pracy, ¿e aby opisaæ obraz gospodarki galicyjskiej oraz wyliczyæ jej ogólny bilans, musia³ rozpocz±æ od przedstawienia stanu ekonomicznego ka¿dego gospodarza w Galicyi ,by dopiero wtedy mo¿na by³o mieæ pojêcie o ca³o¶ci tej gospodarki. Przedstawi³ wiêc ró¿nicê miêdzy produkcj± roln± rolnika galicyjskiego a rolnika angielskiego czy francuskiego, którzy produkowali czterokrotnie wiêcej ni¿ rolnik galicyjski. Oczywi¶cie ró¿na by³a te¿ p³aca miêdzy nimi. Rolnik angielski zarabia³ od 7 do 14 z³r (z³oty reñski) tygodniowo podczas gdy rolnik galicyjski od 1,80 do 3,60 z³r, czyli oko³o czterokrotnie mniej. Roczny przychód wytwarzany wówczas przez ca³± Galicjê wynosi³ ok. 340 mln z³r., co przy ogólnej liczbie ludno¶ci ok. 6,4 mln dawa³o ok. 53 z³r. na jednego mieszkañca. Natomiast w Królestwie Polskim, gdzie ¿y³o ok. 7,6 mln ludno¶ci przychód wynosi³ 693 mln z³r., co dawa³o ponad 90 z³r. na osobê. Gdyby do tego doliczono jeszcze przychody ze sprzeda¿y nabia³u, owoców i warzyw to wynik przekroczy³by 100 z³r. na osobê, wiêc by³oby to dwa razy wiêcej ni¿ w Galicji. Natomiast w Anglii, która oprócz w³asnej produkcji i op³at za transport morski, zarabia³a na po¿yczaniu pieniêdzy krajom biedniejszym, taki przychód na g³owê jednego mieszkañca wynosi³ 450 z³r., czyli dziewiêæ razy wiêcej ni¿ w Galicji. Gdy policzono ¿ywno¶æ w taki sposób, ¿e przeliczono miêso, ziemniaki itp. jako odpowiedni± ilo¶æ zbo¿a, to okaza³o siê, ¿e rocznie ilo¶æ tak wyliczonego zbo¿a na g³owê jednego mieszkañca w Anglii wynosi³a 607 kilogramów, we Francji 586 kilogramów, w Niemczech 507 kilogramów, na Wêgrzech 375 kilogramów a w Galicji 261 kilogramów. Z dotychczasowych wyliczeñ mo¿na by³o wysnuæ, miêdzy innymi taki wniosek, ¿e „ka¿dy Galicyanin pracuje za æwieræ a je za pó³ cz³owieka. Nieudolno¶æ w pracy bez w±tpienia w znacznym stopniu zale¿y od niedostateczno¶ci po¿ywienia. Galicyanin kiepsko pracuje, bo siê nêdznie ¿ywi, a nie mo¿e siê ¿ywiæ lepiej, bo za ma³o pracuje. Jest to zaklête ko³o, z którego trzeba szukaæ wyj¶cia. Po¿ywienie przeciêtne Galicyanina (a mo¿na powiedzieæ, ¿e na ogó³ ca³ego ludu wiejskiego) jest nie tylko znacznie sk±psze od po¿ywienia Anglika, ale nawet od po¿ywienia nêdzarzy angielskich utrzymywanych w publicznych domach przytu³ku. (...) A uczeni ludzie dowodz±, ¿e tego po¿ywienia nie wystarcza dla utrzymania w zdrowiu i nale¿ytej zdolno¶ci do pracy ludno¶ci galicyjskiej. I rzeczywisto¶æ potwierdza te¿ takie zdanie uczonych. Ze wszystkich krajów, wchodz±cych w sk³ad pañstwa austryackiego, Galicya daje najwiêksz± ilo¶æ ludzi nieprzydatnych do s³u¿by wojskowej. To¿ samo widaæ i z krótkotrwa³o¶ci ¿ycia i cyfry ¶miertelno¶ci w Galicyi. W ostatnich 8-miu latach Galicya traci³a co roku 56 tysiêcy osób na choroby zara¼liwe [taki by³ oficjalny powód ¶mierci, autor w dalszej czê¶ci wyja¶ni³ jaki by³ powód faktyczny]. W Galicyi mê¿czy¼ni ¿yj± przeciêtnie lat 27 - kobiety 28 i pó³. A w pobliskich Czechach pierwsi ¿yj± przeciêtnie 33 lata a kobiety 37. W Anglii przeciêtna d³ugo¶æ ¿ycia dla mê¿czyzn wynosi 40 lat, dla kobiet za¶ 42"[12]. Równie ciekawe wnioski, mo¿na by³o wysnuæ wiedz±c, ¿e „...mieszkaniec Galicyi, maj±c, jak to (...) widzieli¶my, 50 z³; dochodu i p³ac±c 9 z³. podatków, oddaje na podatki jedn± pi±t± czê¶æ swego dochodu. Tyle¿ oddaje Wêgier, maj±cy dochodu 100 z³r. i podatków 19 z³r. Francuz za¶ oddaje na podatki jedn± ósm± czê¶æ swego dochodu, Anglik - jedn± dziesi±t±, a Prusak tylko jedne dwudziest±"[13]. Bardzo interesuj±cy jest rozdzia³ o zad³u¿eniu oraz o zaci±ganiu po¿yczek u zagranicznych inwestorów na inwestycje w Galicji. Tu przedstawimy tylko jeden, ale bardzo wymowny przyk³ad dotycz±cy budowy kolei: „Wszystkie prawie fundusze u¿yte na budowê naszych kolei nale¿± do zagranicznych kapitalistów. Pobieraj± te¿ oni ca³y czysty dochód kolei, wynosz±cy w r. 1886 piêæ z gór± milionów z³. Te 5 milionów musi p³aciæ kraj za u¿ywanie kolei ze swego dochodu"[14]. W podsumowaniu doszed³ autor do bardzo smutnych wniosków: „Galicya jest krajem najubo¿szym, najnêdzniejszym na ca³ej kuli ziemskiej. Nie by³em w stanie wyszukaæ czy to w Europie, czy w Azyi, kraju, w którym by na g³owê mniej produkowano, w którym by siê gorzej i nêdzniej ¿ywiono, jak w Galicyi. (...) To nie tylko lud, ale ca³y kraj schodzi na ¿ebry. Nie praca i oszczêdno¶æ, jak w zdrowych spo³eczeñstwach, ale ¿ebranina jest najwybitniejszem zjawiskiem ekonomicznem w Galicyi. Inteligencya ¿ebrze o posady przy urzêdach, stan ¶redni i szlachta ¿ebrz± o kredyt w bankach, ca³y kraj ¿ebrze we Wiedniu, tylko najliczniejsza klasa ludno¶ci ju¿ niema u kogo ¿ebraæ. (...) Gdy teraz, zestawiaj±c nasz nêdzny dochód z wielkiemi ciê¿arami i potrzebami kraju zechcemy sobie zdaæ sprawê ze skutków gospodarstwa krajowego, to przede wszystkiem rzuci siê nam w oczy niedobór - niedobór pod trojakim wzglêdem: niedobór gospodarczy, niedobór ¿yciowy i niedobór spo³eczny"[15]. I dalej przybli¿y³ te trzy niedobory: „Tak, na przyk³ad, wywozimy skór w bydle i skórach za 10 milionów z³r., a przywozimy wyrobów skórzanych za 50 mil. z³r. To znaczy, ¿e dajemy zagranicy, wskutek braku w kraju fabryk wyrobów skórzanych, zarobiæ 40 mil. z³r. Za przerobienie naszych skór na wyroby, które my sami potem kupujemy. Gdyby¶my mieli fabryki potrzebne, to te 40 mil. rocznie zosta³yby w kraju. Tak samo wywozimy len, konopie, a sprowadzamy wyroby lniane i konopne - przytem, rozumie siê, p³acimy zagranicy za wyrób takowych. Taki jest nasz rachunek z zagranic±. Gdy teraz obliczymy wszystko co zagranicy p³acimy, to najja¶niej ujrzymy ten niedobór krajowy, (...) wiêc corocznie p³acimy zagranicy [razem z podatkami i po¿yczkami] 96 mil. z³r. Na to wywozimy rocznie rozmaitych p³odów za 85 mil. z³r. A zatem niedobór gospodarstwa naszego wynosi rocznie 11 mil. z ³ r. Zk±d¿e ten niedobór pokrywamy? Dochodów naszych na to nie staæ - wszak wywozimy zagranicê p³odów tylko za 85 mil. z³r. P³acimy te brakuj±ce 11 mil. z³r. z jedynego funduszu jaki jeszcze mamy - z ziemi i z lasów. (...) sprzeda¿ ziemi i lasów i obd³u¿anie ich wynosi rocznie od 6 do 10 mil. z³r., t. j. mniej wiêcej akurat tyle, ile nasz niedobór w gospodarstwie krajowem"[16]. Niedobór ¿yciowy tak przedstawi³ autor tego streszczenia: „Widzieli¶my ju¿, ¿e dochód krajowy w ogóle nie wystarcza, na nale¿yte wy¿ywienie ludno¶ci. Przekonali¶my siê, ¿e, po potr±ceniu z dochodu tego rozmaitych ciê¿arów na podatki, procenta od d³ugów, towary zagraniczne i tp., kwota na wy¿ywienie znacznie siê uszczupla. (...) »Porównanie Galicyi z Kongresówk± (Królestwem polskiem) najlepiej dowodzi, ¿e nadmierna ¶miertelno¶æ w Galicyi jest spowodowana wy³±cznie brakiem po¿ywienia, lub co wychodzi na to samo, brakiem zarobku dla zwiêkszaj±cej siê ludno¶ci«. S± to przecie¿ dwa kraje z ludno¶ci± zupe³nie podobn±, tu i tam Polacy. Mniej wiêcej ten sam klimat. »Ró¿nica polega g³ównie w tem, ¿e w Kongresówce rozwin±³ siê ogromny przemys³, dostarczaj±cy zarobku dla mno¿±cej siê ludno¶ci, podczas kiedy u nas ca³y przemys³, w wy¿ywieniu siê ludno¶ci zaledwie na wzmiankê zas³uguje«. (...) O ca³e pó³tora miliona wiêcej przyby³o ludno¶ci Królestwu w porównaniu z Galicy± za tych lat 27. Ca³e te pó³tora miliona wiêcej umar³o u nas w ci±gu tych¿e 27 lat. Gdy przypomnimy sobie, ¿e na wy¿ywienie ludno¶ci przypada w Królestwie 2 razy tyle co w Galicyi, ³atwo wyja¶nimy sobie przyczynê tej ¶miertelno¶ci u nas. To jest brak po¿ywienia. Z tych pó³tora miliona co umar³o w ci±gu 27 lat przypada na rok 55 tysiêcy. Doktorzy wynajduj± ró¿ne m±dre nazwy chorób, epidemije, na które umiera ludno¶æ. Ale nie mówi± oni nic o najwa¿niejszej chorobie: nêdzy. Bo epidemia i wszelka inna choroba ima siê ³atwiej cz³owieka co na wpó³ g³odem ¿yje. G³ówn± wiêc i pierwsz± przyczyn± tych ¶mierci jest nie epidemia o m±drej nazwie, ale nêdza, g³ód: jest to ¶mieræ g³odowa. »Z nêdzy wiêc - czytamy u naszego autora [Stanis³awa Szczepanowskiego] - zginê³o u nas w 27 latach pó³tora miliona ludno¶ci, która by siê by³a zachowa³a, gdyby¶my u nas mieli tyle zarobku, ile go ma ludno¶æ w Królestwie Polskiem. Robi to rocznie 55 tysiêcy ludno¶ci. Je¿eli wiêc chcemy wiedzieæ, ile nas kosztuje nasza niemoc ekonomiczna (gospodarcza) w ¿yciach ludzkich, to mamy na to dok³adn± odpowied¼, t. j ¶mieræ g³odow± przynajmniej 50 tysiêcy ludzi rocznie. Ile za¶ w nadw±tlonem zdrowiu i os³abionych si³ach reszty ludno¶ci, ile w wycieñczeniu i skar³owaceniu ogólnem-tego rachunku, jeszcze wa¿niejszego od niepotrzebnej ¶mierci 50 tysiêcy ludzi rocznie, nikt nie jest wstanie zrobiæ«"[17]. Na zakoñczenie tego opracowania omówiony zosta³, wed³ug autora, najniebezpieczniejszy niedobór spo³eczny: „Niedobór ten widzi p. Szczepanowski w tem, i¿ nie masz u nas do¶æ ludzi coby siê sprawami publicznemi mogli i chcieli zajmowaæ, coby zawiadywali nale¿ycie interesami kraju. Niedobór ów objawia siê i w tem, ¿e wogóle w kraju naszym panuje jakie¶ zupe³ne zniechêcenie do spraw publicznych i brak wiary, aby praca dla kraju mog³a jaki dobry plon przynie¶æ. »Do skutecznego zajêcia siê sprawami publicznemi trzeba nie tylko dobrych chêci i znajomo¶ci rzeczy - pisze nasz autor - ale przede wszystkiem po¶wiêcania i ofiary. Ofiary, czasu i pieniêdzy... Do tej s± tylko zdolni ludzie z niezale¿no¶ci± maj±tkow±. Je¿eli zajmowaæ siê spraw± publiczn±, znaczy pomagaæ ogó³owi - to jak¿e mo¿e ogó³owi ten dopomódz, kto sobie samemu pomódz nie jest wstanie. Cz³owiek, walcz±cy z losem, z potrzebami wiêkszemi od swoich ¶rodków, jest jako cz³owiek ton±cy w morzu, wytê¿aj±cy resztki sil, -a¿eby siê tylko na powierzchni utrzymaæ. Ton±cy innym dopomódz nie mo¿e. Przeciwnie cz³owiek maj±tkowo niezale¿ny jest jak cz³owiek, który ju¿ morze przep³yn±³, dobi³ l±du i ma pewn± swobodê ruchów«"[18]. Ale takich, w³a¶ciwych kandydatów nie znalaz³ autor w ¿adnej warstwie spo³ecznej ani w¶ród w³o¶cian, ani w¶ród wiêkszych w³a¶cicieli ziemskich oraz jak wówczas uwa¿a³, „nie mamy ani do¶æ licznego ani zamo¿nego stanu miejskiego: przemys³owców, rzemie¶lników i t. p. Tylko kupcy - ale ci przewa¿nie ¿ydzi - do¶æ dobrze stoj± maj±tkowo, nawet skupuj± maj±tki ziemskie, lecz po nich nie mo¿na oczekiwaæ oddania siê sprawom publicznym. »Natomiast jest jedna warstwa ludno¶ci, która od wielu lat ci±gle siê rozwija, z ka¿dym dniem potê¿nieje i staje siê g³ówn± cech± naszego spo³eczeñstwa: t± warstw± - biurokracya (urzêdnicy)«. Jak to ju¿ widzieli¶my wszyscy urzêdnicy (a jest ich z rodzinami oko³o 200 tysiêcy) maj± dochodu oko³o 84 milionów z³otych rocznie, t. j. wiêcej ni¿ jakakolwiek inna warstwa ludno¶ci krajowej. W ich te¿ rêku skupia siê ca³y wp³yw na sprawy publiczne w Galicyi. I to ze szkod± dla kraju. Bo urzêdnik, jak w ogóle ka¿dy cz³owiek, maj±cy sta³y dochód, niepochodz±cy z pracy na roli, przemys³u lub rzemios³a, z konieczno¶ci innem okiem patrzy na sprawy gospodarcze kraje ni¿ np. rolnik. Dla rolnika, na przyk³ad, spadek cen zbo¿a jest klêsk±, dla urzêdnika zyskiem, bo jego pensya siê nie zmniejsza a wszystko tanieje. Ale prócz tego biurokracya ta jest zale¿n± od Wiednia [Moskwy? Brukseli? Waszyngtonu?], ca³y jej byt spoczywa nie w rêkach kraju, nie w rêkach tych ludzi, którymi ona rz±dzi, ale w rêkach obcych"[19]. Stanis³aw Szczepanowski widzia³ ratunek dla Galicji w odrodzeniu siê moralnym szlachty. Lepszym jej wykszta³ceniu oraz wiêkszym po¶wiêceniu siê przez ni± sprawom publicznym. Autor nawo³ywa³ tak¿e klasy zamo¿niejsze do oszczêdno¶ci i chcia³, aby na¶ladowaæ inne narody, uczyæ siê od nich ofiarno¶ci i mi³o¶ci do ojczyzny a tak¿e unikaæ ich b³êdów i wad. „Chcia³by widzieæ powiêkszenie ilo¶ci fabryk, aby towary, sprowadzane z zagranicy, mo¿na by³o, o ile siê to da, wyrabiaæ w kraju. Da³oby to jednocze¶nie zarobek nadmiernej ludno¶ci rolniczej"[20], Chcia³ podnie¶æ rolnictwo do takiego stopnia, na jakim sta³o ono za granic±. Chcia³ równie¿, aby wszyscy, a przede wszystkim ówcze¶ni pos³owie sejmowi a tak¿e ci, którzy byli w Radzie pañstwa, mniej siê zajmowali polityk± ogóln± i mniej ogl±dali na Wiedeñ oraz nie oczekiwali stamt±d zbawienia, lecz pracowali wokó³ prawdziwych problemów istotnych dla kraju. Uwa¿a³, ¿e „najwa¿niejsz± spraw± jest wychowanie m³odzie¿y. Szko³y powinny kszta³ciæ charakter m³odego pokolenia. Powinny wyrabiaæ w niem poczucie obowi±zków obywatelskich a nie, jak obecnie, kszta³ciæ tylko chêtkê karyery. Teraz szko³y daj± nam ludzi, których jedyn± my¶l± jest zdobycie jakiej t³ustej posadki, gdzieby przy ma³ej pracy mo¿na mieæ poka¼n± pensyjkê"[21]. My¶lê, ¿e analizuj±c nasz± obecn± sytuacjê gospodarcz±, znajdziemy pora¿aj±co du¿o analogii z przyk³adami opisanymi powy¿ej. Z reszt± nasza sytuacja polityczna te¿ nie bardzo siê ró¿ni od tej sprzed ponad stu lat, mo¿e tylko tym, ¿e wówczas mieli¶my na pi¶mie, kto jest zaborc±. Ale, wróæmy ju¿ do naszego bohatera, który ca³± tê nêdzê galicyjsk± widzia³ z bliska pracuj±c na wiejskich i ma³omiasteczkowych parafiach. Stolica Galicji wcale nie by³a tu jakim¶ wyj±tkiem a wrêcz przeciwnie, przez du¿± liczbê mieszkañców ta nêdza by³a jeszcze bardziej widoczna. „setki, ba tysi±ce w³óczêgów, ¿ebraków stoj±cych niemal na ka¿dym rogu ulicy, tysi±ce g³oduj±cych, zw³aszcza dzieci, tysi±ce nieuleczalnie chorych pozostawionych w³asnemu losowi, rodziny pozbawione elementarnych ¶rodków do ¿ycia, pijañstwo, rozk³ad moralny, analfabetyzm..."[22] Sam ks. Gorazdowski tak uzasadnia³ swoje podej¶cie do osób biednych i potrzebuj±cych: „Godne to zastanowienia, ¿e Zbawiciel nasz mówi±c o s±dzie ostatecznym zapowiedzia³, ¿e wyrok zbawienia lub potêpienia zale¿eæ bêdzie od tego, czy¶my byli mi³osiernymi dla cierpi±cych. Czy¶my karmili g³odnych i krzepili pragn±cych, czy¶my odziewali nagich, wspierali ubogich i ulgê nie¶li cierpi±cym. ¯e wspó³czucie dla cierpi±cych jest podstaw± wszelkiej mi³o¶ci bli¼niego, uczy nas te¿ Zbawiciel w historii o mi³osiernym Samarytaninie"[23]. Bibliografia: -Po³o¿enie materyjalne ludno¶ci w Galicyi wed³ug ksi±¿ki p. Stanis³awa Szczepanowskiego Nêdza Galicyi w cyfrach i program energicznego rozwoju gospodarstwa krajowego, stre¶ci³ Maciej Szeliga, Lwów 1891. Dost. w Intern. na str.: https://www.sbc.org.pl/dlibra/show-content/publication/edition/9563?id=9563 -Encyklopedja Ko¶cielna, Tom XII, Wyd. przez X. Micha³a Nowodworskiego, Warszawa 1898. -Henryk Fros SI, Franciszek Sowa, Twoje imiê; Przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1975. -S. Dolores Siuta CSSJ, Wezwany do mi³osierdzia Zygmunt Gorazdowski i jego dzie³o, Kraków 2014. - Rady i Przestrogi na ca³e ¿ycie, wed³ug A. Sztolca wyda³ Ks. Z.G., Lwów 1876. -Agnieszka Jezierska, Czas pokuty Codzienna Ofiara Mszy ¦wiêtej, Grzechynia 2022. Dost. w Intern. na str.: https://polona.pl/item/rady-i-przestrogi-na-cale-zycie-pamiatka-dla-mlodziezy-mezkiej-przy-ukonczeniu-szkol,NzA0MDA0MDQ/4/#info:metadata - S. Dolores Siuta CSSJ, ¦wiêty Zygmunt Gorazdowski - Aposto³ Bo¿ego Mi³osierdzia, art. w Folia Historica Cracoviensia tom XV, 2010, s. 520. dost. w Intern. na str.: https://czasopisma.upjp2.edu.pl/foliahistoricacracoviensia/article/view/1496 https://www.rkc.lviv.ua/category_2.php?cat_1=8&cat_2=85&lang=3 http://www.wroclaw.jozefitki.pl/kultzalozyciela.php?body=article&name=wspolczesni-pisza-o-swietym-1920&lang=pl https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/06-26c.php3 https://www.jozefitki.pl/zyciorys.html https://wielkahistoria.pl/epidemie-cholery-w-xix-wiecznej-polsce-zapomniana-choroba-zabila-setki-tysiecy-ludzi/ https://www.podkarpackahistoria.pl/artykul/674,jak-w-dawnej-galicji-walczono-z-epidemiami S. Dolores Siuta CSSJ, Lwowski aposto³ bo¿ego mi³osierdzia, art. dost. w Intern. na str.: https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/b_z_gorazdowsk [1] S. Dolores Siuta CSSJ, ¦wiêty Zygmunt Gorazdowski - Aposto³ Bo¿ego Mi³osierdzia, art. w Folia Historica Cracoviensia tom XV, 2010, s. 524. [2] S. Dolores Siuta CSSJ, Wezwany do mi³osierdzia..., s. 68-70. [3] Tam¿e, s. 70. [4] Zasady i przepisy dobrego wychowania wed³ug dr. Albana Sztolca dla u¿ytku rodziców, nauczycieli, duchownych i innych wychowawców opracowa³ K. Prawdzic, Lwów 1886, s.4. [5] Tam¿e, s. 64, 65. [6] Tam¿e, s. 72. [7] Tam¿e, s. 72-73. [8] S. Dolores Siuta CSSJ, ¦wiêty Zygmunt Gorazdowski - Aposto³ Bo¿ego Mi³osierdzia, art. w Folia Historica Cracoviensia tom XV, 2010, s. 525. [9] S. Dolores Siuta CSSJ, Wezwany do mi³osierdzia..., s. 75. [10] Tam¿e. [11] Wiêkszo¶æ zwrotów pochodzi z opr. S. Dolores Siuta CSSJ, Lwowski aposto³ bo¿ego mi³osierdzia, art. dost. w Intern. na str.: https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/b_z_gorazdowski2.html [12] Po³o¿enie materyjalne ludno¶ci w Galicyi wed³ug ksi±¿ki p. Stanis³awa Szczepanowskiego Nêdza Galicyi w cyfrach i program energicznego rozwoju gospodarstwa krajowego, stre¶ci³ Maciej Szeliga, Lwów 1891., s. 24-26. Dost. w Intern. na str.: https://www.sbc.org.pl/dlibra/show-content/publication/edition/9563?id=9563 [13] Tam¿e, s. 32. [14] Tam¿e, s. 34. [15] Tam¿e, s. 39,41. [16] Tam¿e, s. 44,45, 47. [17] Tam¿e, s. 47, 49, 50-51. [18] Tam¿e, s. 52-53. [19] Tam¿e, s. 55-56. [20] Tam¿e, s. 59. [21] Tam¿e, s. 60. [22] S. Dolores Siuta CSSJ, Wezwany do mi³osierdzia..., s. 74. [23] Tam¿e, s. 72.
Powrót |