B³ogos³awiona Karolina Kózka I Zdjêcie Karoliny Kózki w wieku 15 lat. Fot. z ksi±¿ki Ks. Antoniego Paciorek, Jak rosy kropla; Karolina Kózkówna - mêczennica w obronie czysto¶ci, Tarnów 1987. W dzisiejszej nocnej pielgrzymce towarzyszyæ nam bêdzie b³ogos³awiona Karolina Kózka, któr± w Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywamy jako dziewicz± mêczennicê. Dnia 2 sierpnia 1898 roku w rodzinie Jana Kózki i Marii z domu Borzêckiej, we wsi Wa³-Ruda, niedaleko Tarnowa, przysz³a na ¶wiat dziewczynka. Piêæ dni pó¼niej, w dniu 7 sierpnia zosta³a ona ochrzczona, w czternastowiecznym ko¶ciele parafialnym pod wezwaniem ¶w. Jana Chrzciciela w pobliskim Rad³owie. Ochrzci³ dziecko ówczesny wikariusz ksi±dz Józef Olszowiecki. (1871-1911). Proboszczem w tym ko¶ciele by³ wówczas ks. Antoni Kmietowicz (1846 - 1925). Rodzicami chrzestnymi byli Karolina £opuszyñska i Jan Kosman a dziewczynce dano imiê takie, jak mia³a jej matka chrzestna, czyli Karolina. Imiê Karolina jest ¿eñskim odpowiednikiem mêskiego imienia Karol, które jest imieniem „pochodzenia germañskiego. Wywodzi siê je od wyrazu pospolitego staro-wysoko-niemieckiego karl, charal, charel, carl -ma³¿onek, m±¿. Swoj± popularno¶æ, najpierw w¶ród panuj±cych, a potem w¶ród ró¿nych warstw spo³ecznych, zawdziêcza cesarzowi Karolowi Wielkiemu (742-812), twórcy potêgi pañstwa frankoñskiego i odnowicielowi cesarstwa na Zachodzie. Do krajów s³owiañskich dosta³o siê do¶æ wcze¶nie i uleg³o przeobra¿eniom jêzykowym, podobnie jak wyrazy rodzime. Zdaniem wielu uczonych, zapo¿yczone przez S³owian w VIII/IX w. sta³o siê w jêzykach s³owiañskich ¼ród³em wyrazu oznaczaj±cego panuj±cego: pol. król, czes. král, ros. Korol, serb. chorw. kralj. (...) Dzi¶ u¿ywana forma Karol jest spolszczeniem ³ac. formy Carolus. Formy spieszczone tego imienia to Lolek, Lolo, Karlik"[1]. Obecnie znanych jest oko³o piêtnastu ¶wiêtych lub b³ogos³awionych nosz±cych to imiê. Wielu Karolów mo¿na te¿ znale¼æ „w oficjalnym wykazie tych, których procesy kanoniczne rozpoczêto przed trybuna³em rzymskim"[2]. Natomiast nie by³o dotychczas ¿adnej ¶wiêtej czy b³ogos³awionej w Ko¶ciele katolickim o imieniu Karolina. Nasza bohaterka jest pierwsz± i jak dotychczas jedyn± w tym zaszczytnym gronie. Karolinka by³a czwartym dzieckiem w rodzinie pañstwa Kózków, a ³±cznie, wszystkich dzieci razem przysz³o na ¶wiat w tej rodzinie a¿ jedena¶cioro, co w tamtych czasach by³o rzecz± jak najbardziej powszechn±. W roku 1891 urodzi³ siê Stanis³aw, który zmar³ do¶æ szybko. Nastêpnie, w 1893 r. przyszed³ na ¶wiat Józef, dwa lata pó¼niej Anna. Jako czwarta w 1898 urodzi³a siê Karolina a po niej w 1901 r. Stanis³aw. W 1903 urodzi³a siê Teresa a dwa lata pó¼niej Katarzyna. W 1907 przysz³a na ¶wiat Rozalia po niej w 1910 Albina, która zmar³a w wieku dwóch lat. W 1912 roku urodzi³ siê W³adys³aw a piêæ lat pó¼niej najm³odsza Marysia. Ojcu rodziny Janowi Kózce, gdy mia³ siedem lat zmar³ jego tata. Wówczas wzi±³ go do siebie jego wuj, u którego przepracowa³ ca³± swoj± m³odo¶æ, otrzymuj±c za tê pracê wy¿ywienie i ubranie. Ale, dodatkowo „w zamian za swoj± uczciwo¶æ, pos³uszeñstwo i przywi±zanie do wujostwa, odebra³ dobre, religijne wychowanie. Od dzieciñstwa du¿o siê modli³, nie tylko w ko¶ciele, ale i w domu. (...) Zewnêtrznym wyrazem jego g³êbokiej religijno¶ci by³a przynale¿no¶æ do stowarzyszeñ parafialnych, a wiêc do Apostolstwa Modlitwy, Bractwa Komunii Wynagradzaj±cej i do ¯ywego Ró¿añca"[3]. Jedna z m³odszych sióstr Karoliny, Katarzyna tak wspomina³a ich ojca: „Razu jednego (...) kiedy narzeka³y¶my, ¿e inne dziewczêta s± piêknie ubrane, us³ysza³y¶my w odpowiedzi: »Dzieci, dzieci - Bóg na was patrzy i nie godzi siê tyle o ubiorach mówiæ; wa¿niejsze, aby¶cie by³y piêkne przed Bogiem«. To odnoszenie wszystkich codziennych spraw do Boga by³o dlañ znamienne. Przypomina³ na przyk³ad, ¿e z wdziêczno¶ci± za dary Bo¿e nale¿y spo¿ywaæ posi³ek, a kiedy dzieci zachowywa³y siê nieco g³o¶niej, mówi³, ¿e podczas posi³ku, jak podczas kazania nale¿y zachowywaæ siê cicho. Zarówno tego rodzaju uwagi, jak i modlitwa przed posi³kiem sprawia³y, ¿e zwyczajna ta czynno¶æ nabiera³a charakteru krótkiego domowego nabo¿eñstwa"[4]. Jan Kózka maj±c 25 lat o¿eni³ siê z Mari± Borzêck± pochodz±c± ze wsi Wa³-Ruda. Maria równie¿ wynios³a ze swojego rodzinnego domu mi³o¶æ do Boga i do pracy. Jednego razu „jako panna, bra³a udzia³ w rekolekcjach na Ska³ce w Krakowie. Id±c pieszo do Krakowa na te rekolekcje ze swoj± starsz± siostr± Ann±, zab³±dzi³y w lasach niepo³omickich i wtedy bardzo modli³y siê do Anio³a Stró¿a, prosz±c o ratunek. Spotkaæ mia³y wówczas m³odzieñca, który przeprowadzi³ je przez rzekê, po czym wskaza³ im w³a¶ciw± drogê. Nie zd±¿y³y mu nawet podziêkowaæ, bo niespodziewanie znikn±³ im z oczu. Jako 17-letnia dziewczyna prze¿y³a bole¶nie ¶mieræ swojego ojca Tomasza w 1887 r. Maria by³a z usposobienia energiczna, surowa, wymagaj±ca wiele od siebie i od drugich, obowi±zkowa, oszczêdna, gospodarna, w mowie skromna, ale pogodna. Maj±c dobry g³os, lubi³a ¶piewaæ, tak pie¶ni religijne, jak i patriotyczne czy ludowe. Podobnie jak m±¿ nale¿a³a do Apostolstwa Modlitwy i ¯ywego Ró¿añca - by³a zelatork± [czyli kieruj±c± tym Ró¿añcem]. W ka¿d± niedzielê przed sum± przewodniczy³a w ¶piewie ró¿añcowym, przystêpowa³a do Komunii ¶w. Chodzi³a te¿ do ko¶cio³a w dni powszednie, nie zwa¿aj±c ani na upa³, ani na deszcz, ani na mróz. Mimo niezamo¿no¶ci, prenumerowa³a Pos³añca Serca Jezusowego, a po wojnie tak¿e Rycerza Niepokalanej"[5]. Do wsi Wa³-Ruda nale¿a³o piêæ przysió³ków: Bór, Grobla, Wa³, Ruda (z czasem te dwie osady po³±czy³y siê w jedn±) i le¿±cy w pobli¿u lasu przysió³ek ¦mietana. „Nazwa przysió³ka wywodzi siê prawdopodobnie od niejakiego ¦mietañskiego, który jak informuj± parafialne ksiêgi metrykalne z XVII wieku, by³ w³a¶cicielem znajduj±cej siê tam karczmy - zajazdu"[6]. W ¦mietanie by³o oko³o 40 domów i w³a¶nie w jednym z tych domów mieszka³a Karolina z rodzicami i rodzeñstwem. Ten dom, w którym mieszka³a rodzina Kózków by³ w³a¶ciwie jednoizbowy, gdy¿ najpierw wchodzi³o siê niego przez stajniê dla byd³a, sk±d mo¿na by³o przej¶æ do sieni i dopiero z sieni mo¿na by³o wej¶æ do izby mieszkalnej. W izbie by³y dwa okna. Na ¶rodku izby sta³ stó³, przy którym ca³a rodzina jada³a z jednej misy. Przy jednej ze ¶cian sta³ kredens, przy innej sta³o ³ó¿ko rodziców i ³ó¿ko Karoliny, nieco dalej sta³ piec. Nad ³ó¿kiem rodziców wisia³ obraz Trójcy ¦wiêtej a nad ³ó¿kiem Karoliny obraz Matki Bo¿ej Nieustaj±cej Pomocy oraz dwa mniejsze „obrazki za szk³em: Serce Pana Jezusa i Matki Naj¶wiêtszej"[7]. Na pozosta³ych ¶cianach równie¿ wisia³y obrazy religijne. Za pod³ogê w izbie s³u¿y³o klepisko. Gdy by³o ciep³o to wszystkie dzieci spa³y na strychu lub w stodole. Zim± wy¶cie³ano klepisko w izbie s³om± i na tym spano. Przy jednej ze ¶cian domu, od strony po³udniowej, dostawiono komórkê na zbo¿e a po przeciwnej stronie dobudowano niewielk± stajniê dla konia. Dom rodzinny Karoliny. Fot. z ksi±¿ki Ks. Antoniego Paciorek, Karolina Kózka; mêczennica w obronie czysto¶ci (1898-1914), Z±bki, b.r. Ka¿dy dzieñ powszedni w rodzinie Kózków rozpoczyna³ siê podobnie. Rodzice, w lecie wstawali ju¿ o godz. 4 rano, dzieci o godzinie 5. W zimie wstawano o godzinê pó¼niej. Dzieci budzi³ g³o¶ny ¶piew godzinek o Niepokalanym Poczêciu Naj¶wiêtszej Maryi Panny, które rodzice ¶piewali podczas porannych prac gospodarczych. Wówczas dzieci milcz±c my³y siê i ubiera³y a nastêpnie ca³a rodzina odmawia³a wspóln± modlitwê, podczas której ¶piewano tak¿e pie¶ñ Kiedy ranne wstaj± zorze. Ciekawostk± jest to, ¿e Kózkowie ¶piewali zawsze piêæ zwrotek tej pie¶ni. Ostatni± ¶piewano z podniesionymi rêkoma przed obrazem Trójcy ¦wiêtej a tre¶æ tej zwrotki tak brzmia³a: „Bo¿e, w Trójcy niepojêty, Ojcze, Synu, Duchu ¦wiêty, Tobie chwa³ê przynosimy, By¶ nas po¶wiêci³ prosimy. Amen"[8] Dzisiaj ta zwrotka rzadziej jest ¶piewana w ko¶ciele, a je¶li ju¿, to bardziej jest znana w takiej wersji: Bo¿e w Trójcy niepojêty, Ojcze, Synu, Duchu ¦wiêty Tobie chwa³ê oddajemy Niech dla Ciebie dzi¶ ¿yjemy. Po modlitwie zasiadano do ¶niadania, po którym „rozchodzono siê do swoich zajêæ: do szko³y, do gospodarstwa, na pañskie"[9]. W po³udnie, po odmówieniu modlitwy Anio³ Pañski, ca³a rodzina zasiada³a do obiadu, po którym wracano do swoich zajêæ. Kolacja u Kózków by³a o godzinie 20 w lecie a w zimie o 19. „Przed kolacj± odmawiano Anio³ Pañski i ¶piewano Wszystkie nasze dzienne sprawy. Do tej pie¶ni ¶piewanej wieczorem szczególnie przywi±zany by³ ojciec mawiaj±c, ¿e po jej od¶piewaniu czuje siê, jak gdyby ju¿ by³ sytym. Modlitwê przy posi³ku odmawia³ ojciec, a pod jego nieobecno¶æ matka. Kiedy jedno i drugie by³o poza domem, modlitwom przewodniczy³a Karolina. Natomiast modlitwy ranne i wieczorne prowadzi³a zawsze matka"[10]. Oczywi¶cie, tak niedziele jak i ¶wiêta by³y w tej rodzinie obchodzone bardzo uroczy¶cie. Wszelkie prace porz±dkowe, ³±cznie z czyszczeniem butów i strojeniem kwiatami obrazów, by³y wykonywane w sobotê, tak by w niedzielê nie wykonywaæ ¿adnych zbêdnych prac. O godz. 8 rano rodzice (czasami, razem z Karolin±) wychodzili do ko¶cio³a by zd±¿yæ na ró¿aniec, który by³ ¶piewany przed sum±. Suma by³a odprawiana o godz. 10.00. M³odsze dzieci wychodzi³y do ko¶cio³a trochê pó¼niej ni¿ rodzice i najczê¶ciej sz³y razem z Karolin±. Zawsze w domu zostawa³o jedno ze starszych dzieci, aby pilnowaæ dobytku. Ten ubogi dom rodziny Kózków by³ nazywany „ko¶ció³kiem, gdy¿ tak krewni jak i s±siedzi gromadzili siê tam czêsto na wspólne czytanie Pisma ¶wiêtego, ¿ywotów ¶wiêtych i religijnych czasopism. Wszyscy, którzy nie mogli pój¶æ na nieszpory do ko¶cio³a, w³a¶nie u Kózków zbierali siê by je wspólnie ¶piewaæ. W Wielkim Po¶cie ¶piewano tam tak¿e Gorzkie ¯ale, a w okresie Bo¿ego Narodzenia - kolêdy. U Kózków by³a te¿ jedyna w tym przysió³ku szopka, st±d nazywano ich dom równie¿ Betlejemk± albo Jerozolimk±. Karolina od najm³odszych lat ukocha³a modlitwê i stara³a siê wzrastaæ w mi³o¶ci Bo¿ej. Nie rozstawa³a siê z otrzymanym od matki ró¿añcem - modli³a siê nie tylko w ci±gu dnia, ale i w nocy"[11]. Jej w³asna modlitwa ¶wiadczy³a o olbrzymiej gorliwo¶ci Karoliny i jej wielkiej mi³o¶ci do Pana Boga. Bardzo czêsto po odmówieniu wspólnej modlitwy wieczornej, kiedy ca³a rodzina k³ad³a siê ju¿ spaæ, ona „klêcza³a jeszcze d³ugo w swoim k±ciku. Bywa³o, ¿e przebudzony ojciec wo³a³: »id¼ spaæ nie klêcz tyle, ju¿ pó¼no«, Karolina odpowiada³a po¶piesznie: »jeszcze siê wy¶piê«. Bardzo lubi³a tak± modlitwê w ciszy i w mroku - ¶wiat³o gaszono dla oszczêdno¶ci,- modlitwê przed snem. (...) Rado¶æ p³yn±ca z modlitwy, sk³ania³a j± do rozmowy z Bogiem równie¿ podczas pracy; zw³aszcza na pastwisku by³o to szczególnie ³atwe. Kole¿anki ucisza³y siê po¶ród swych g³o¶nych zabaw, skoro tylko zauwa¿y³y, ¿e Karolina modli siê. Na uwagê rówie¶nika: »Co ty, Karolciu, zawsze siê modlisz«? odpowiedzia³a: »Nierozs±dny jeste¶, w modlitwie mi przeszkadzasz«. Odpowied¼ zwyczajna, ale ten, kto j± us³ysza³, zapewnia, ¿e na zawsze zapamiêta³ tê uwagê"[12]. Widaæ wyra¼nie, ¿e to dziecko ju¿ dobrze wiedzia³o czym jest modlitwa, z Kim siê wówczas rozmawia i, ¿e nie mo¿na do takiej rozmowy podchodziæ lekcewa¿±co. Karolina z wielk± mi³o¶ci± i du¿ym oddaniem opiekowa³a siê swoim m³odszym rodzeñstwem. By³a bardzo grzeczna i pos³uszna swoim rodzicom. Jedna z jej kole¿anek tak j± wspomina³a: „Nigdy nie zauwa¿y³am, aby sprzeciwi³a siê kiedy¶ poleceniom lub ¿yczeniom rodziców, katechetów lub nauczyciela. Owszem, katecheta i nauczyciel czêsto chwalili j± za grzeczno¶æ i pos³uszeñstwo"[13]. Do Pierwszej Komunii ¦wiêtej Karolina przyst±pi³a w roku 1907 w ko¶ciele w Rad³owie. W tym czasie naukê pobiera³a w czteroklasowej szkole wiejskiej a po jej ukoñczeniu uczy³a siê w nowej, jednoklasowej szkole w Wa³-Rudzie. By³a to szko³a z tak zwan± klas± uzupe³niaj±ca, „gdzie nauka odbywa³a siê trzy razy w tygodniu"[14]. Jej nauczyciel Franciszek Stawiarz (1878-?) wystawi³ Karolinie bardzo dobr± opiniê. W czasie swojego krótkiego ¿ycia mia³a ona trzech katechetów. Ks. Jana Ligêzê (1877 - 1959), nastêpnie ks. Micha³a Marczaka (1875 - 1912) oraz ks. Marcina Ko³odzieja (1883 - 1944). Ten ostatni dostrzegaj±c zapa³ w przyswajaniu religijnej wiedzy przez Karolinê wrêczy³ jej ksi±¿kê z nastêpuj±cym wpisem: „Nagroda za wyró¿niaj±c± siê pilno¶æ w nauce religii dla Karoliny Kózka z Wa³-Rudy. Ofiaruje ks. Marcin Ko³odziej"[15] . Karolina nie tylko pilnie uczy³a siê religii, ale i „bardzo gorliwie uczestniczy³a we Mszy ¦wiêtej i tak d³ugo, jak to by³o mo¿liwe, adorowa³a [Pana] Jezusa w Tabernakulum"[16]. „Mia³a wielkie nabo¿eñstwo do Mêki Pañskiej. Szczególnie w okresie Wielkiego Postu towarzyszy³a Jezusowi Cierpi±cemu odprawiaj±c Drogê Krzy¿ow± (...) ofiaruj±c Zbawicielowi zwi±zane z tym niedogodno¶ci i wyrzeczenia. Naj¶wiêtsze Serce Jezusa czci³a w ka¿dy pierwszy pi±tek miesi±ca, przystêpuj±c do Spowiedzi ¶w. i przyjmuj±c Komuniê ¶w. wynagradzaj±c±. Wobec Naj¶wiêtszej Dziewicy ¿ywi³a dzieciêc± ufno¶æ oraz mi³o¶æ nazywaj±c J± moja Matka Bo¿a. (...). Gor±ca mi³o¶æ ku Bogu objawia³a siê w pos³uszeñstwie Bo¿ym przykazaniom. (...) W pracy by³a niestrudzona: »robota pali³a siê w jej rêkach« - mówiono. [Nie tylko] pomaga³a rodzicom, [ale] pomaga³a [tak¿e] s±siadom, g³ównie w pracach polnych, s³u¿y³a rodzeñstwu miêdzy innymi szyj±c dla nich odzienie. By³a bardzo wra¿liwa na cierpienia drugich, zw³aszcza chorych, którym stara³a siê pomóc na miarê swych mo¿liwo¶ci. Sw± ¿yczliwo¶ci± i dobroci± wprowadza³a w otoczenie du¿o optymizmu i rado¶ci"[17]. Czêsto te¿ u¿ywa³a powiedzenia „Bóg bêdzie z nami"[18]. Do parafii ¶w. Jana Chrzciciela w Rad³owie, nale¿a³o oprócz samego Rad³owa jeszcze dziesiêæ okolicznych wiosek. Poniewa¿ ko¶ció³ w Rad³owie by³ zbyt ma³y, jak na tak du¿± parafiê, st±d wierni mieli olbrzymie trudno¶ci, aby godnie uczestniczyæ w Ofierze Mszy ¦wiêtej. „...Podczas ¶wi±t, a nawet w zwyczajn± niedzielê by³ w ko¶ciele rad³owskim ¶cisk nie do opisania - nawet ksiêdzu do ambony trudno by³o siê przecisn±æ. Ludzie stali poza ko¶cio³em w czasie nabo¿eñstw, z czym te¿ ksiê¿a nieustannie walczyli, ale i z niewielkim skutkiem"[19]. W ówczesnym, prawie kanonicznym niedopuszczalna by³a binacja, a wiêc dwukrotne odprawienie Ofiary Mszy ¦wiêtej w tym samym dniu przez jednego kap³ana. By³o tylko kilka wyj±tków od tego prawa a wyj±tkiem ogólnym by³ „pierwszy dzieñ Bo¿ego Narodzenia; w ten bowiem dzieñ ka¿dy kap³an (...) [móg³] odprawiæ trzy Msze, pod warunkiem by nie z³ama³ postu naturalnego i odprawia³ Msze na ten dzieñ we Mszale wskazane"[20]. Z powodu niemo¿liwo¶ci odprawiania wiêkszej ilo¶ci Mszy ¦wiêtych, jeszcze w 1900 roku proboszcz ks. Antoni Kmietowicz postanowi³ rozbudowaæ ko¶ció³ek w Rad³owie. Ko¶ció³ w Rad³owie - miejsce chrztu ¶wiêtego Karoliny. Fot. z ksi±¿ki Ks. Antoniego Paciorek, Karolina Kózka; mêczennica w obronie czysto¶ci (1898-1914), Z±bki, b.r. Ta decyzja nak³ada³a na wszystkich parafian wysokie dotacje, które mia³y pozwoliæ na rozpoczêcie i sfinansowanie rozbudowy rad³owskiego ko¶ció³ka. Jednak dziedziczka posiad³o¶ci w s±siedniej wsi Zabawie, Wiktoria Jakubowska postanowi³a swoj± czê¶æ dotacji przeznaczyæ nie na rozbudowê ko¶cio³a w Rad³owie, ale na budowê nowego ko¶cio³a w swojej wsi. Pomys³ ten popar³ ówczesny tarnowski biskup diecezjalny Leon Wa³êga (1859-1933) i da³ na ten cel subwencjê w wys. 3000 koron. W 1913 roku, po wielu perypetiach i usuniêciu wszelkich przeciwno¶ci, uda³o siê mieszkañcom Wa³-Rudy i Zabawy zakoñczyæ prace budowlane i ko¶ció³ móg³ zostaæ po¶wiêcony. Wnêtrze ko¶cio³a w Zabawie. Fot. z ksi±¿ki Ks. Antoniego Paciorek, Karolina Kózka; mêczennica w obronie czysto¶ci (1898-1914), Z±bki, b.r.
Proboszczem[21] nowej parafii[22], zosta³ ksi±dz W³adys³aw Mendrala (1885-1970). Parafia ta obejmowa³a „dwie gminy: Zabawê z Podwalem i Zdarcem (...) oraz Wa³-Rudê ze ¦mietan±"[23] i liczy³a 1831 katolików oraz 18 ¯ydów. Postawiony w³asnymi si³ami i z w³asnych ¶rodków ko¶ció³ek w Zabawie nie by³ tak bogato wyposa¿ony jak ten zabytkowy ko¶ció³ w Rad³owie. Mo¿na powiedzieæ, ¿e nawet by³ wrêcz ubogi w wewnêtrzne wyposa¿enie. Mia³ jednak jedn± niepodwa¿aln± zaletê, by³ zdecydowanie bli¿ej ni¿ oddalony od Zabawy o 7 km a od Wa³-Rudy a¿ o 9 km dotychczasowy ko¶ció³ parafialny. Pamiêtajmy, ¿e ówcze¶ni mieszkañcy parafii chodzili pieszo do ko¶cio³a. Kto chcia³ przyj±æ Pana Jezusa w Komunii ¦wiêtej musia³ byæ na czczo, wiêc wychodz±c wcze¶nie rano bra³ ze sob± trochê chleba i wody, ¿eby wracaj±c nie opa¶æ zupe³nie z si³. „Chc±c zd±¿yæ z najdalszych zak±tków parafii, trzeba by³o przyj¶æ w nocy albo wieczorem dnia poprzedniego. Latem spêdzano noc pod sobótkami okalaj±cymi ko¶ció³ - to by³o prawdziwe czuwanie na wzór chrze¶cijan z pierwszych wieków. Na Roraty, które tak bardzo w Polsce umi³owano, ¿e przetrwa³y do dzi¶ nawet reformê liturgiczn±, wychodzono w sobotê i szukano noclegu w domach na podko¶cielu. [Z tym przetrwaniem jest jednak bardzo ró¿nie, w niektórych parafiach roraty s± odprawiane pó¼nym popo³udniem. Pewnie dlatego, ¿e dzisiejszy Msza³ nie precyzuje o jakiej porze nale¿y odprawiaæ Roraty, wiêc „mo¿na odprawiaæ j± zarówno wczesnym rankiem, pó¼nym wieczorem, jak i w samo po³udnie. Kiedy siê komu podoba"[24].] Piêknym zwyczajem by³y równie¿ staranne przygotowania na prze¿ywanie ¶wi±t ko¶cielnych. Licznie przystêpowano do Sakramentu Pojednania, a¿eby uporz±dkowaæ swoje wnêtrza i ozdobiæ je szat± godow± ³aski u¶wiêcaj±cej, ale równie¿ sprz±tano wnêtrza chat i zagród, a na wiêksze uroczysto¶ci przystrajano izby na ró¿norakie sposoby przekazane przez tradycjê. Przygotowywano ¶wi±teczne ubrania i lepsze pokarmy. G³êboko prze¿ywano ¶wiêta ko¶cielne i obchodzono je jak najuroczy¶ciej w ko¶ciele i w domu. Bardzo kochano równie¿ uroczyste nabo¿eñstwa, jak: procesje Bo¿ego Cia³a, Gorzkie ¯ale, Drogê Krzy¿ow± oraz doroczne uroczysto¶ci, z którymi Ko¶ció³ wi±za³ b³ogos³awieñstwa ziarna, owoców, zió³ leczniczych, wieñców ¿niwnych. Prze¿ycia zwi±zane z Rokiem Liturgicznym zaspokaja³y wszystkie potrzeby kulturowe ówczesnego ch³opa wra¿liwego na prawdê, dobro i piêkno. Fenomen ten przetrwa³ do dnia dzisiejszego, poniewa¿ ch³op jest realny i konkretny w poszukiwaniu prawdziwych i wielkich warto¶ci. Godnym uwagi jest fakt, ¿e ani w Zabawie, ani w Wa³-Rudzie nie znaleziono ¶ladów nowinek religijnych. Szlachta tutejsza jak i ch³opi wykazali du¿± odporno¶æ na wp³ywy innowiercze silnie oddzia³ywuj±ce w pobliskiej okolicy - w Lus³awicach pod Zakliczynem, w Zbylitowskiej Górze, w £êkach Górnych ko³o Pilzna. Ujemnego wp³ywu na miejscow± ludno¶æ nie wywar³y równie¿ nieprzychylne dla Ko¶cio³a ruchy ludowe (ani burzliwy rok 1846, który spokojnie przemin±³ w okolicach Rad³owa), które mia³y miejsce w pocz±tkach XX stulecia w najbli¿szych okolicach Zabawy. Nie osi±gnê³y te¿ zamierzonego celu krytyczne wyst±pienia miejscowych przywódców ruchu ludowego, takie jak np. 17 maja 1907 r. Podczas wyborów do parlamentu, przywódca ludowy Zabawy - wójt Józef M±czko (?) - wo³a³ do zebrach przed szko³± w Zdarcu: »Ju¿ mamy do¶æ ksiê¿y i panów«"[25]. W dniu 18 maja 1914 roku, biskup Leon Wa³êga bierzmowa³ Karolinê Kózkê w ko¶ciele w Zabawie. Ta uroczysto¶æ odby³a siê dok³adnie sze¶æ miesiêcy przed jej mêczeñsk± ¶mierci±. Znamienne jest to, ¿e rówie¶niczki Karoliny wspomina³y, ¿e przygotowywa³y siê do przyjêcia tego ¦wiêtego Sakramentu pod kierownictwem Karoliny. A ona, im by³a starsza tym g³êbiej wchodzi³a w ¿ycie ascetyczne. Podejmowa³a wiele wyrzeczeñ i czêsto umartwia³a swoje cia³o. ¦wiadkowie jej ¿ycia wspominali stosowanie siê Karoliny do wszystkich ówcze¶nie obowi±zuj±cych w Ko¶ciele postów. [...] Wszelkie umartwienia „rozumia³a jako ³±czno¶æ z Chrystusem Cierpi±cym. Ze wspomnieñ rodzeñstwa dowiadujemy siê miêdzy innymi, ¿e w niedziele Wielkiego Postu Karolina wyrusza³a o godz. 8°° na Mszê ¶w. (kiedy nie by³o jeszcze ko¶cio³a w Zabawie). Po sumie pozostawa³a na Drogê Krzy¿ow± a potem jeszcze na Gorzkie ¯ale. Powraca³a do domu przed godz. 19°°. Jako posi³ek s³u¿y³a jej wtedy [podobnie jak wielu parafianom] tylko kromka chleba. £atwo wyobraziæ sobie inne niedogodno¶ci, na przyk³ad dokuczliwy ch³ód wczesnej pory wiosennej. Jak bardzo by³o dla niej to uci±¿liwe, trudno dok³adnie stwierdziæ. Zapewne im wiêksza by³a w niej mi³o¶æ, tym ³atwiejsze umartwienia. Ich zadaniem w rozumieniu Karoliny - by³o skuteczniejsze prowadzenie duszy do Boga. Na uwagê kole¿anek, ¿e powinna postaraæ siê o piêkniejsze sukienki i wtedy wygl±da³aby ³adniej, odpowiedzia³a: »Nie chcê siê stroiæ, bo wówczas ponios³aby mnie pycha i nie mog³abym siê modliæ«[26]. Du¿y wp³yw na duchowy rozwój Karoliny mia³ jej wuj, Franciszek Borzêcki, bardzo religijny i zaanga¿owany w dzia³alno¶æ apostolsk± i spo³eczn±. Siostrzenica pomaga³a mu w prowadzeniu ¶wietlicy i biblioteki, do której przychodzi³y czêsto osoby doros³e i m³odzie¿. Prowadzono tam kszta³c±ce rozmowy, ¶piewano pie¶ni religijne i patriotyczne, deklamowano utwory wieszczów. Karolina, bêd±c pokorn± parafiank± i maj±c bogat± wiedzê religijn± bardzo szybko sta³a siê du¿± pomoc± dla ksiêdza proboszcza z ko¶cio³a w Zabawie, W³adys³awa Mendrali. Czêsto pomaga³a mu w realizacji jego planów dotycz±cych parafii. Okre¶la³ on j± „jako sw± praw± rêkê w organizowaniu ¿ycia religijnego m³odzie¿y. By³a [podobnie, jak jej matka] zelatork± Ró¿y dziewcz±t, jedn± z pierwszych cz³onków Bractwa Wstrzemiê¼liwo¶ci, Bractwa Komunii ¦wiêtej Wynagradzaj±cej oraz Apostolstwa Modlitwy. We wszystkich tych grupach pe³ni³a wiod±c± rolê dziêki szacunkowi, jakim cieszy³a siê w po¶ród rówie¶ników. Grupy te bra³y czynny udzia³ w ¿yciu parafii (na przyk³ad sprz±tanie i upiêkszanie domu Bo¿ego, udzia³ uroczysty procesjach i in.)"[27]. Ksi±dz proboszcz w swoich wspomnieniach o Karolinie twierdzi³, „¿e nigdy nie s³ysza³, aby ktokolwiek skar¿y³ siê kiedy¶ na Karolinê, ani te¿, aby Karolina skar¿y³a siê na kogokolwiek"[28]. Wspomina³ tak¿e, ¿e „chêtnie rozmawia³ z Karolin± na tematy religijne, i ¿e te rozmowy jemu samemu przynosi³y duchow± korzy¶æ. ¦wiadectwo gorliwo¶ci katechetycznej i znajomo¶æ prawd wiary wydawa³a o Karolinie wielokrotnie równie¿ sama matka. Zapytywana w sprawach religijnych przez m³odsze dzieci b±d¼ przy starszych mieszkañców przysió³ka, mawia³a - zw³aszcza gdy sama nie potrafi³a jasno odpowiedzieæ - »id¼cie zapytajcie Karoliny. Ona wam lepiej wyja¶ni«"[29]. Karolina, na kilka dni przed swoj± tragiczn± ¶mierci± przyst±pi³a do Sakramentu Spowiedzi ¦wiêtej. By³o to w dniu wspomnienia ¦wiêtego Stanis³awa Kostki, który w ca³ym Ko¶ciele katolickim a tak¿e w ówczesnej Polsce, by³ obchodzony 13 listopada. Natomiast dzieñ przed swoj± ¶mierci±, w dniu 17 listopada Karolina przyst±pi³a do Komunii ¦wiêtej. A by³ to czas, gdy ju¿ od ponad trzech miesiêcy kraje naszych zaborców by³y ze sob± w konflikcie wojennym. W 1914 roku w kilka tygodni po zamachu w Sarajewie, rz±d Rosji zapowiedzia³ obronê Serbii w przypadku agresji Austro-Wêgier. Mimo tego, agresja ta nast±pi³a w dniu 28 lipca 1914 roku. Dzieñ pó¼niej Rosja og³osi³a u siebie powszechn± mobilizacjê a to by³o powodem, dla którego Niemcy, zwi±zane z Austri± uk³adem trójprzymierza, stanê³y oczywi¶cie po jej stronie. Wówczas Francja i Anglia bêd±ce w sojuszu z Rosj±, zwanego entent±, wypowiedzia³y wojnê pañstwom trójprzymierza. Tak rozpoczê³a siê jedna z najkrwawszych tragedii w historii ¶wiata, nazwana wówczas Wielk± Wojn±, a po 1939 roku I wojn± ¶wiatow±. W listopadzie 1914 wojska austriackie atakowane przez oddzia³y rosyjskie wycofywa³y siê z terenów Galicji, na których znajdowa³ siê tak¿e dom Kózków. Tak wiêc, wojska obu armii przechodzi³y przez tereny Ziemi Rad³owskiej, a wiêc równie¿ przez takie wioski „jak Zabawa czy Wa³-Ruda. Nastrój, jaki panowa³ w tym czasie dobrze odzwierciedla Pamiêtnik wojenny pisany przez ks. W³adys³awa Mendralê proboszcza z Zabawy. W pierwszym ju¿ zdaniu Pamiêtnika w dniu 8 listopada 1914 r., ks. Mendrala wyrazi³ niepokój wobec zbli¿aj±cego siê frontu: »Bojê siê o dziewczêta - doradza³em parafianom, by wywieszali obrazy ¶wiête, np. Matki Bo¿ej, aby ¿o³nierze uwa¿ali na te domy«. Z zapisków od 14-17 listopada dowiadujemy siê, ¿e ¿o³nierze carscy byli ju¿ w Biskupicach Rad³owskich i pojedynczo przechodzili ko³o ko¶cio³a w Zabawie drog± ku dworowi. Ludzie opowiadali, ¿e patrole wypytuj± siê tylko o wojska austriackie. A w poniedzia³ek, 16 listopada, widzia³ ks. proboszcz - w czasie spowiedzi - przez okienko drzwi ko¶cielnych, jak kolumna rosyjska szybko przeje¿d¿a³a w stronê Rudy. W nastêpnym dniu (wtorek, 17 listopada) »przed po³udniem pokazywa³y siê tylko patrole tam i z powrotem... wieczór by³ cichy, noc bardzo ciemna; nigdzie nie by³o widaæ w domach ¿adnego ¶wiat³a (...)«. Tylko nad Tarnowem mo¿na by³o widzieæ s³abe o¶wietlenie, a w Rad³owie jedno ¶wiate³ko. Ca³± noc jednak przechodzili w ma³ych grupach ¿o³nierze carscy, o¶wietlaj±c sobie drogê latarkami. Nadszed³ dzieñ 18 listopada, brzemienny w wydarzenia. Proboszcz nie wiedzia³, co siê sta³o w Wa³-Rudzie. Napisa³ tylko tyle: »W czasie Mszy ¶w. przychodzili ¿o³nierze do ko¶cio³a. Oko³o godz. 10.00 zaczê³y siê przesuwaæ patrole. ¯±dali chleba, mas³a, wina (...). Do ko¶cio³a, stoj±cego otworem, wstêpowali po drodze. Niektórzy dobrze siê zachowywali, modlili siê i dawali ofiary«. Za t±, pozornie spokojn± notatk± kry³ siê jednak ci±g³y niepokój ks. proboszcza o parafiê, a zw³aszcza o dziewczêta. Do otoczenia na plebanii powiedzia³ tylko: »Czego¶ siê dzi¶ bojê«"[30]. Wówczas wszystkie kobiety i dziewczêta stara³y siê ukryæ przed rosyjskimi ¿o³nierzami, którzy mieli opiniê napastników kobiet i gwa³cicieli. Przekazywano sobie wie¶ci o nachodzeniu chat wiejskich w poszukiwaniu jedzenia a tak¿e o gwa³tach na ich mieszkankach. Natomiast m³odzi ch³opcy musieli uwa¿aæ, aby nie zostaæ zaci±gniêtym do armii rosyjskiej. St±d strach by³ wszechobecny. [Jak wiemy] Karolina dwa dni wcze¶niej odby³a spowied¼ ¶wiêt± w ko¶ciele w Zabawie. By³a to ostatnia spowied¼ w jej krótkim ¿yciu. „»Co¶ osobliwego by³o w jej zachowaniu, u³o¿eniu g³owy i ca³ej postawie« - zezna³a siostra Teresa Kurtyka, która spowiada³a siê po niej. Mo¿na powiedzieæ, ¿e wtedy przyjê³a Komuniê ¶w. jako Wiatyk na drogê do wieczno¶ci. Na drugi dzieñ, 17 listopada, gdy szy³a na maszynie, wszed³ do domu Kózków carski ¿o³nierz. Karolina przestraszona wsta³a od maszyny i schowa³a siê za piec. ¯o³nierz odszed³. Ale ju¿ na drugi dzieñ, 18 listopada, rankiem, chodzi³ po domach jaki¶ inny carski ¿o³nierz. By³ w domu Guligów i chcia³ zabraæ 13 - letni± dziewczynkê Mariê. Ta uciek³a i pobieg³a do domu Kózków, by przestrzec Karolinê, która sta³a przed domem. Na to ostrze¿enie nic nie odpowiedzia³a. By³a przestraszona, ale opanowana. Mo¿e uspokojona s³owami matki, z któr± stoczy³a przed chwil± ¶wiêty spór, kto ma i¶æ do ko¶cio³a na nowennê ku czci ¶w. Stanis³awa: ona czy matka. Karolina mówi³a: »Wola³abym i¶æ do ko¶cio³a, bo tak siê dzisiaj czego¶ bojê«. Na to jej matka odpowiedzia³a: »Nic siê nie bój, nie bêdziesz sama, zostaniesz z tatusiem i ze siostrami, a gdy przyjd± ¿o³nierze, to dasz im chleba i jajka«, po czym matka uda³a siê do ko¶cio³a a Karolina zosta³a w domu. Matka ju¿ nigdy nie zobaczy³a siê z córk±. By³o oko³o godziny 9.00, gdy wszed³ do domu Kózków ¿o³nierz. Ujrzawszy Karolinê, natychmiast przyst±pi³ do przewrotnego dzia³ania. Dla pozoru zapyta³ o wojska austriackie. Pytanie by³o bezsensowne, skoro ca³y teren woko³o by³ kontrolowany przez wojska rosyjskie. Nie umia³ na to pytanie odpowiedzieæ ojciec. Z kolei zapyta³ Karolinê. Ta odpowiedzia³a: »Je¿eli tata nie wie, gdzie s±, ja tym bardziej nie wiem«. Wtedy ¿o³nierz o¶wiadczy³, ¿e ojciec z Karolin± musz± i¶æ z nim do oficera, przy czym chwyci³ Karolinê mocno za rêkê. Nic nie pomog³y b³agania ojca, aby Karolinê zostawi³ przy dzieciach. Musieli obydwoje spe³niæ polecenie. Wtedy Karolina w³o¿y³a trepki na nogi, zarzuci³a pospiesznie kurtkê brata, spojrza³a na obraz Matki Bo¿ej Nieustaj±cej Pomocy i razem z ojcem wysz³a wypchniêta przez ¿o³nierza z domu. Przynaglani przeszli szybko przez ma³e podwórze za stodo³ê. M³odsza siostra Rozalia wysz³a za nimi na pole i wo³a³a: »Tatu¶, wróæ siê, Karolino, wróæ siê, bo ja siê bojê«. Ale ¿o³nierz odwróci³ siê ku niej i pogrozi³ jej piê¶ci±. Agresor, pomimo oporu ojca, który chcia³ i¶æ przez wie¶, w nadziei, ¿e s±siedzi zauwa¿± i pomog±, wskaza³ stanowczo na las, jako kierunek ich drogi. Tam siê mia³ rozegraæ dramat Karoliny"[31]. ¯o³nierz pogania³ nieustannie Karolinê i jej ojca, którzy starali siê mu opieraæ. Gdy byli ju¿ blisko lasu, ¿o³nierz przy³o¿y³ bagnet do piersi ojca i gro¿±c mu ¶mierci± nakaza³ wróciæ do swoich dzieci pozosta³ych w domu. On wówczas „upad³ przed ¿o³nierzem na kolana i b³aga³ go: ja pójdê z tob± a córka niech wróci do domu"[32]. Ale ten chwyci³ Jana Kózkê za gard³o i terroryzuj±c go broni± zagrozi³, ¿e mo¿e do niego strzeliæ. Przera¿ony ojciec Karoliny pozwoli³ odej¶æ ¿o³nierzowi razem z córk±. Jednak „nie zawróci³ ku domowi, ale powoli krok po kroku cofa³ siê do ty³u - b³êdnym ju¿ wzrokiem wypatruj±c miêdzy drzewami Karolciê broni±c± siê zawziêcie przed uprowadzaj±cym j± z³oczyñc±. Zapamiêta³ dok³adnie a¿ do ¶mierci ka¿dy ruch córki, która wszelkimi sposobami usi³owa³a wyrwaæ siê napastnikowi i uciekaæ do ojca. Ojciec wszystkimi si³ami rzuci³by siê na pomoc dziecku, ale w¶ciek³o¶æ rozjuszonego ¿o³daka grozi³a mu niechybn± ¶mierci±. ¯o³dak nie przebiera³ w ¶rodkach, zdolny do najwiêkszej pod³o¶ci i zdecydowany na wszystko. Biedny ojciec - ch³opski realista, musia³ szybko wybieraæ pomiêdzy w±tpliwym ratunkiem jednego, choæby najdro¿szego dziecka, a sieroctwem kilkorga pozosta³ych dzieci - bo sama ¶mieræ nie by³a mu straszna. Wielka ufno¶æ w Bogu nakazywa³a zdaæ siê ca³kowicie na wolê naj¶wiêtsz± Ojca wszelkiego mi³osierdzia. W jego sko³atanej g³owie kot³owa³y siê naraz wszystkie nadzieje i obawy, a ból serca po raz pierwszy w ¿yciu tak ogromny parali¿owa³ wolê dzia³ania. Sta³ jeszcze chwilê, nieprzytomnie wpatrzony w las, w którego g±szczach zginê³o jego najukochañsze dziecko, uprowadzone przez terrorystê. Nagle b³ysnê³a mu my¶l, ¿e mo¿e trzeba zaalarmowaæ wie¶, a¿eby pospieszyli na ratunek. Obróci³ siê ku domowi, to znów zawraca³ w stronê lasu, chcia³ przyspieszyæ kroku, ale nogi pl±ta³y siê, jakby mu je co¶ odmieni³o. Szed³ prawie na o¶lep nie widz±c niczego, tylko Karolciê walcz±c± w lesie z napastnikiem - i my¶la³: mocna jest, to prawda, ale on ch³op, ona ma tylko rêce, a on uzbrojony - biedny ojciec niczego nie widzia³, tylko tê walkê - beznadziejn± walkê 16-letniej córki z mocnym i rozjuszonym bandyt±"[33]. Gdy wraca³ z lasu, by³ wówczas tak roztrzêsiony, ¿e na pytanie s±siada nie umia³ nawet z³o¿yæ prostego „zdania, tylko powtarza³ w lesie... Karolina... moskal... By³ ca³kiem oszo³omiony i trz±s³ siê, nie mog±c mówiæ dalej"[34]. A ten moment, kiedy broni±ca siê Karolina wesz³a z wojskowym bandziorem do lasu zaobserwowa³o dwóch ch³opców ukrywaj±cych swoje konie przed Rosjanami w lesie. Ci dwaj ch³opcy „byli ostatnimi ¶wiadkami, którzy widzieli Karolinê przy ¿yciu"[35]. A „byli to: Franciszek Zale¶ny i Franciszek Broda. Oto ich wypowiedzi: »W owym czasie by³em w lesie wraz z koleg± moim, Franciszkiem Brod±. Tam uwi±zali¶my nasze konie, kryj±c je przed okiem wojska, ¿eby ich ¿o³nierze nie zabrali. I chocia¿ mieli¶my ich pilnowaæ, to jednak ze strachu przed ¿o³nierzami umy¶leli¶my wróciæ do domu. Wiêc zostawiwszy konie w lesie, okrê¿n± drog± biegli¶my do domu - i nie wiem w³a¶ciwie, dlaczego obrali¶my tê drogê, chocia¿ by³a inna, krótsza do mego domu. T± krótsz± zwyk³em by³ chodziæ. A¿ tu widzimy ¿o³nierza z karabinem, który pêdzi³ przed sob± kogo¶ opieraj±cego siê. Lecz z powodu mroku w lesie i du¿ej odleg³o¶ci nie mogli¶my rozpoznaæ osoby. Ta osoba cywilna obraca³a siê co drugi lub trzeci krok, jakby chc±c zawróciæ, lecz so³dat j± ci±gle pogania³ przed sob±. My¶my siê skryli w wysokich paprociach, ¿eby siê ³atwo nie daæ ujrzeæ, ale te¿ i sami nie mogli¶my st±d dok³adnie obserwowaæ. Rzecz mia³a miejsce o jakie 100 m od skraju lasu, a my¶my byli oddaleni od przechodniów o jakie 60 m. ¯o³nierz stale tê osobê popêdza³ i trwa³o to 5-10 minut. I w tym czasie posunêli siê zaledwie o jakie¶ 80 m; tak wolno i z oporem siê posuwali. ¯o³nierz trzyma³ karabin na lewym ramieniu, a praw± rêk± - dot±d pamiêtam - popycha³ ustawicznie tê osobê. Reszty uzbrojenia ¿o³nierza nie mog³em dopatrzeæ, bo mroki by³y w lesie, paprocie zagêszczone, a odleg³o¶æ do 60 m utrudnia³a widoczno¶æ«. Tak zeznawa³ po latach w procesie kanonicznym Franciszek Zale¶ny, licz±cy wtedy 17 lat. Natomiast zaraz po pogrzebie Karoliny, zeznawa³ drugi ¶wiadek walki Karoliny z ¿o³nierzem, Franciszek Broda. »Gdy w 1914 r. zbli¿ali siê Ruski do Zabawy, mówiono, ¿e bêd± uprowadzaæ konie. Dlatego ja i kolega mój, Franciszek Zale¶ny z Wa³-Rudy uciekli¶my z naszymi koñmi do lasu. Uwi±zawszy je w odpowiednim miejscu, wracali¶my do wsi. A¿ tu widzimy jak±¶ kobietê, jak wychodzi naprzeciw, a za ni± ¿o³nierz z karabinem na ramieniu. Co to byli za jedni - nie wiedzieli¶my. To tylko zauwa¿yli¶my, ¿e ona mia³a g³owê spuszczon±. Zboczyli¶my ze ¶cie¿ki i wrócili¶my do przysió³ka. Po powrocie dowiedzieli¶my siê, ¿e to Karolinê Kózkê uprowadzono. Po up³ywie jakby godziny znów udali¶my siê do lasu celem przyprowadzenia koni. I szli¶my t± sam± ¶cie¿k±, ale nikogo tam nie ujrzeli¶my«"[36]. Kiedy Karolina ze swoim prze¶ladowc± znale¼li siê w g³êbi lasu, gdzie po jednej stronie by³ mocno zalesiony i podmok³y teren, ona rzuci³a siê w tym kierunku do ucieczki. Uciekaj±c w g±szczu zgubi³a swoje buty oraz kurtkê brata. Gdy próbowa³a przeskoczyæ le¶ny rów z wod±, wówczas dosiêg³y j± ciosy szabl± zmêczonego pogoni± oprawcy. Ostatni, ¶miertelny cios zakoñczy³ jej bardzo krótkie ¿ycie, gdy¿ kilka miesiêcy wcze¶niej skoñczy³a dopiero szesna¶cie lat.
Miejsce znalezienia cia³a Karoliny. Fot. z ksi±¿ki Ks. Antoniego Paciorek, Karolina Kózka; mêczennica w obronie czysto¶ci (1898-1914), Z±bki, b.r. Tu „nasuwa siê refleksja: jak w tym wypadku oceniæ post±pienie rodziców? Matka sama idzie do ko¶cio³a, zamiast pu¶ciæ Karolinê. Ojciec sterroryzowany, opu¶ci³ j±. Jest na to jedna odpowied¼, któr± da³ jeden ze ¶wiadków: »Chyba by³ to dopust Bo¿y, bo Pan Bóg j± wybra³ na sw± mêczennicê. Jestem przekonany, ¿e takimi drogami prowadzi³ j± Pan Bóg do Siebie. W innych domach by³y przecie¿ bardziej urodziwe dziewczêta, ale po ¿adn± z nich ¿o³nierz nie przyszed³. Pan Bóg przygotowa³ j± do mêczeñstwa przez ¿ycie szczególnie pobo¿ne«"[37]. Matka Karoliny, gdy wróci³a z ko¶cio³a i siê dowiedzia³a o jej porwaniu, zemdla³a z ¿alu i bole¶ci. Pó¼niej przez d³ugi czas wyrzuca³a sobie, ¿e nie pozwoli³a jej pój¶æ do ko¶cio³a. Ojciec, do koñca ¿ycia nie móg³ sobie darowaæ, ¿e pozostawi³ bezbronn± córkê sam± z morderc±. Ludzie równie¿ pocz±tkowo dokuczali mu, ¿e pozostawi³ córkê „sam± z ¿o³nierzem, ale gdy siê dowiedzieli, jak do tego dosz³o, to siê uspokoili i wyra¿ali siê, ¿e to by³o ju¿ pewnie takie zrz±dzenie Bo¿e"[38]. Ks. Mendrala bardzo wspó³czu³ rodzicom, a jeszcze przed znalezieniem cia³a Karoliny uda³ siê do komendy wojsk rosyjskich ze skarg±. Rosjanie do¶æ powa¿nie potraktowali ksiêdza proboszcza i przydzielili mu kilku Kozaków do pomocy w poszukiwaniach dziewczyny. Powiadomiono równie¿ kilka posterunków wojskowych o tych poszukiwaniach. Niestety poszukiwania posz³y w kierunku Zaborowa, a wiêc na pó³nocny zachód patrz±c od domu Kózków a Karolin± zamordowano, id±c w kierunku po³udniowo zachodnim od jej domu. By³o to w odleg³o¶ci 1 kilometra od miejsca, gdzie ojciec Karoliny zosta³ zmuszony do powrotu. [1] Henryk Fros SI, Franciszek Sowa, Twoje imiê; przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1975, s. 335. [2] Tam¿e. [3] Bp. Piotr Bednarczyk, B³ogos³awiona Karolina Kózka Dziewica i mêczennica 1898-1914, Kraków 1987, s. 28. [4] Ks. Antoni Paciorek, Jak rosy kropla; Karolina Kózkówna - mêczennica w obronie czysto¶ci, Tarnów 1987, s. 31. [5] Bp. Piotr Bednarczyk, B³ogos³awiona Karolina Kózka..., s. 29. [6] Ks. Antoni Paciorek, Jak rosy kropla..., s. 10. [7] Bp. Piotr Bednarczyk, B³ogos³awiona Karolina Kózka..., s. 27. [8] Tam¿e, s. 30. [9] Ks. Antoni Paciorek, Jak rosy kropla..., s. 13. [10] Tam¿e, s. 13-14. [11] https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/11-18a.php3 [12] Ks. Antoni Paciorek, Jak rosy kropla..., s. 57-58. [13] Tam¿e, s. 82-83. [14] Tam¿e, s. 17. [15] Tam¿e, s. 39. [16] Tam¿e, s. 17. [17] Tam¿e, s. 17- 22. [18] Tam¿e, s. 38. [19] K. Jan Bia³obok, B³ogos³awiona Karolina Kózkówna, Rzeszów 2005, s. 40. [20] Praca zbiorowa, Podrêczna encyklopedya ko¶cielna, T.1/2, Warszawa 1904, s. 386. [21] Ks. Mendrala by³ wówczas trzecim wikariuszem w Rad³owie, ale uwa¿ano go za proboszcza. [22] Na pocz±tku by³ to ko¶ció³ filialny, który dopiero po kilku latach zosta³ mianowany parafi±. [23] K. Jan Bia³obok, B³ogos³awiona Karolina..., s. 45. [24] https://www.mydlniki.diecezja.pl/www/?p=18501 [25] K. Jan Bia³obok, B³ogos³awiona Karolina..., s. 59. [26] Tam¿e, s. 61. [27] Ks. Antoni Paciorek, Jak rosy kropla..., s. 78. [28] K. Jan Bia³obok, B³ogos³awiona Karolina..., s. 72. [29] Ks. Antoni Paciorek, Jak rosy kropla..., s. 40. [30] Bp. Piotr Bednarczyk, B³ogos³awiona Karolina Kózka, s. 17-18. [31] Tam¿e, s. 73-74. [32] Tam¿e, s. 74. [33] K. Jan Bia³obok, B³ogos³awiona Karolina..., s. 185. [34] Tam¿e, s. 186. [35] Ks. Antoni Paciorek, Karolina Kózka; mêczennica w obronie czysto¶ci (1898-1914), Z±bki, b.r., s. 22-23. [36] Bp. Piotr Bednarczyk, B³ogos³awiona Karolina Kózka..., s. 75. [37] Tam¿e, s. 74. [38] K. Jan Bia³obok, B³ogos³awiona Karolina..., s. 186. Powrót |