Błogosławiona Bernardyna Jabłońska Cz. IV Bł. s. Bernardyna Maria Jabłońska zdj. ze str.: https://www.albertynki.pl/s-bernardyna/zycie-s-bernardyny/ Przez kilka dobrych lat, po śmierci Brata Alberta, zbierała s. Bernardyna wszelkie „luźne materiały zawierające zwyczaje, przepisy, polecenia, uwagi, regulaminy i upomnienia pozostawione zgromadzeniu przez Brata Alberta. Na ich podstawie opracowała bardzo obszerną Regułę zakonną Brata Alberta (...), [która stała] się podstawą późniejszych ustaw"[1]. Niezmiernie istotną rzeczą w tej regule było to, że oparta była ona na pierwotnej regule św. Franciszka, ale z uzupełnieniami i wskazówkami Brata Alberta. Zawierała ona istotny punkt, w którym mowa była o braku jakiegokolwiek majątku i całkowitym ubóstwie członkiń Zgromadzenia. Tak rozpoczęła s. Bernardyna opis tego zagadnienia w Regule zakonnej: „»Dla miłości Pana Jezusa ubogiego Siostry nie będą miały żadnej własności ani pojedynczej, ani wspólnej, ani domów, ani ziemi, ani pieniędzy, ani sprzętów, ani naczyń, ani żadnej rzeczy. Siostry mieszkać będą w domach, danych im przez władzę duchowną lub świecką np. Biskup, proboszcz, gmina, powiat lub inni ofiarodawcy. Jeżeli zechcą je odebrać, usunąć się z nich. Wolno na cudzej ziemi, udzielonej w jałmużnie, postawić ubogi domek, żyć z pracy i jałmużny, ale z właścicielem miejsca nie robić żadnych zastrzeżeń, tak że mógłby nas usunąć, kiedy by zechciał. Wolno nam również mieszkać w domach wynajmowanych za opłatą. Jeżeli by nam dawano w jałmużnie zapis, jako fundację na własność dla Zgromadzenia, to takiej jałmużny przyjmować nam nie wolno. Gdyby jednak ofiarodawca zrobił zapis na Biskupa diecezji z życzeniem, aby nasze Zgromadzenie tam pracowało, a praca zgadzałaby się z naszym celem, można przyjąć taki dom czy pracę, ale bez żadnych zobowiązań. Nie wolno nam przyjmować w rodzaju funduszów żelaznych oprocentowanych, ale może ofiarodawca zapis zrobić na władzę duchowną lub świecką, a Zgromadzenie jako ofiarę na ubogich z rąk tejże władzy procent przyjmować może. Jeżeli dają nam w jałmużnie pieniądze i zapisy, robione bez żadnych zastrzeżeń i zobowiązań, można przyjąć taką jałmużnę na utrzymanie ubogich. Pieniędzmi wolno nam administrować na utrzymanie ubogich i domu, ale mamy je uważać tylko jako własność ubogich«. Reguła zakonna Brata Alberta stała się fundamentem, na którym miały powstać nowe konstytucje zakonne Sióstr Albertynek. Dnia 9 grudnia 1921 r. bp Adam Sapieha zwrócił się oficjalnym pismem do siostry Bernardyny, w którym oświadczył: »Bardzo zależy nam na tym, aby stowarzyszenie wasze założone w 1891 roku w Krakowie przez śp. Brata Alberta za pozwoleniem i błogosławieństwem śp. ks. Albina kardynała Dunajewskiego, pod nazwą Sióstr Tercjarek św. Franciszka, posługujących ubogim otrzymało oparcie i utrwalenie na podstawie norm kanonicznie określonych, czego dotąd nie posiada. W tym celu, mocą władzy przysługującej nam jako Biskupowi Ordynariuszowi Diecezji Krakowskiej, w której stowarzyszenie wasze powstało i ma swój dom główny, zarządzamy niniejszym: 1) przeprowadzenie wizytacji kanonicznej, 2) zwołanie pierwszej kapituły generalnej, na której ma się dokonać wyboru zarządu zgromadzenia, omówić sprawę ustaw, które Siostra Starsza winna do końca br. przedstawić władzom diecezjalnym«. Na podstawie tego pisma została dokonana wizytacja kanoniczna zgromadzenia Sióstr Albertynek przez bpa A. Nowaka w diecezji krakowskiej i ks. Czajkowskiego w diecezji lwowskiej z polecenia abpa Bilczewskiego. Dnia 9 lutego 1922 r. odbyła się pod przewodnictwem bpa A. Nowaka pierwsza Kapituła Zgromadzenia Sióstr Albertynek. Podczas niej została wybraną na przełożoną generalną siostra Bernardyna.
Zdjęcie z Kapituły-Generalnej z 1927-r. Pośrodku, w drugim rzędzie od dołu siedzą obok siebie ks. Czesław Lewandowski i po jego prawej ręce, bł. s. Bernardyna Jabłońska. Zdj. ze str.: https://www.albertynki.pl/historia/ Kronika o tym fakcie zaznacza: »Siostry z radością witały ukochaną matkę, daną im przed 20 laty przez Brata Alberta, a teraz uroczyście przez Kościół zatwierdzoną«. Podczas tejże kapituły wszystkie siostry wypowiedziały się zdecydowanie za przyjęciem ślubów zakonnych, ze szczególnym podkreśleniem zachowania bezwzględnego ubóstwa. Siostry kapitularne powierzyły siostrze Bernardynie obowiązek opracowania ustaw zakonnych w myśl polecenia bpa Sapiehy. Przez cały rok 1922 siostra Bernardyna wraz z ks. Czesławem Lewandowskim opracowywała nowe ustawy zakonne, zgodne całkowicie z duchem Brata Alberta. Pod koniec roku 1922 ks. Czesław Lewandowski przekazał do aprobaty Kurii Krakowskiej Konstytucje, czyli Ustawy Zgromadzenia Sióstr Trzeciego Zakonu Świętego Franciszka, posługujących ubogim, tak zwanych Sióstr Albertynek. Zatwierdzenie konstytucji było odkładane ze względu na paragrafy tyczące totalnego ubóstwa. Prawnicy krakowscy widzieli w tym niezgodność z nowym Kodeksem prawa kanonicznego. Siostra Bernardyna z całą mocą i niewieścim uporem broniła całkowitego ubóstwa, powołując się na wielowiekową tradycję franciszkańską, uwspółcześnioną przez Brata Alberta. Wreszcie metropolita Krakowski abp Adam Sapieha wydał dekret dnia 19 czerwca 1926 r. zatwierdzający Konstytucje oraz dnia 22 czerwca dekret zatwierdzający Siostry Albertynki jako Zgromadzenie Zakonne na prawie diecezjalnym"[2]. Te ustawy Zgromadzenia sióstr albertynek Kościół zatwierdził dopiero dziesięć lat po śmierci Brata Alberta a 35 lat po powstaniu tego Zgromadzenia. Świadczy to o tym, jak wiele trudności stało przed założycielami tego Zgromadzenia i o wielkim uporze oraz prawdziwej walce s. Bernardyny Jabłońskiej, aby Zgromadzenie mogło zachować i pozostać wiernym duchowi jego założyciela. Od tego też 1926 roku siostry składały profesję czasową. Natomiast od 1930 roku siostry zaczęły składać profesję wieczystą. Oczywiście do pierwszych sióstr, które mogły to uczynić należała s. Bernardyna, która uczyniła to w dniu Bożego Narodzenia 1930 roku. Matka Bernardyna jeszcze w czasie I wojny światowej nakazała siostrom, aby w intencji zapanowania szybkiego pokoju na świecie, każdej nocy czuwały przed Najświętszym Sakramentem. Te całonocne adoracje przetrwały do 1945 roku, kiedy to wizytator apostolski o. Piotr Rostworowski odwołał je. Często sama Matka Bernardyna adorowała Pana Jezusa widząc zmęczenie swoich podwładnych sióstr. Posłuchajmy ponownie kolejnych wspomnień sióstr o swojej Matce: „»Często widywałam Matkę na modlitwie, była zawsze skupiona; często widywałam Ją na adoracji nocnej. Zdarzało się, że gdy mnie widziała zmęczoną, mówiła: Ty idź spać ja będę czuwała za ciebie [s. Berchmansa Kłos]«. »Było to w latach 1934/35. Ja byłam wtedy w nowicjacie. Miałam adorację nocną z czwartku na pierwszy piątek miesiąca, więc wypadało mi zadzwonić o godz. 11 w nocy na Godzinę Świętą. Ja zamiast o 11 zadzwoniłam o 12. Siostry zeszły się do kaplicy, ale siostra Prokuratorka stanęła pod zegarem i patrzy się po kaplicy. Czułam, że mnie szuka. Gdy się zorientowałam, że o godzinę później zadzwoniłam - a więc już Godzina Święta minęła - ogromnie się zawstydziłam i bałam się co Matka na to powie. Tymczasem Matka położyła swoją rękę na mojej głowie, uśmiechnęła się i pokazała mi żebym poszła spać i wszystkim siostrom kazała iść spać [s. Ignacja Pluta]«. »Miała wielkie nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i gorąco zachęcała siostry do adorowania Pana Jezusa w ciągu dnia: Niech siostry często odwiedzają Pana Jezusa w Przenajświętszym Sakramencie wśród dnia, odrywając się od zajęć choć po parą minut, żeby wśród was Pan Jezus nie pozostawał samotny. Może to nawiedzenie trwać 5-10 minut, na ile zresztą obowiązek pozwoli«. Czciła też szczególnie Matkę Bożą Bolesną i zachęcała siostry idące do miasta, by wstępowały do kościoła franciszkanów pomodlić się przed obrazem Matki Bożej Smętnej Dobrodziejki. Po Bracie Albercie odziedziczyła bezgraniczną ufność w Opatrzność Bożą. Nakazywała swoim córkom duchowym zawsze dawać, nikomu nie odmawiać, będąc głęboko przekonaną, że Pan Bóg sam zaradzi ich potrzebom. Wiele sióstr pisze o tym w swoich wspomnieniach: »Matka Bernardyna pokładała nadzieję szczególnie w Opatrzności Bożej. Polecała siostrom: Niech troski o jutro nigdy siostry nie znają, zaufajmy Dobremu Bogu, a On w potrzebach zaradzi. Pamiętajmy jak zazdrośnie strzegł Brat Albert cnoty ubóstwa, jak uczył tej cnoty słowem i własnym przykładem [s. Zyta Klejc]«"[3]. W 1933 roku zmarła wieloletnia asystentka Matki Bernardyny s. Magdalena Sierko a rok później zmarł ks. Czesław Lewandowski. Wówczas siostra Bernardyna została jakby ponownie osamotniona i osierocona, gdyż „Bóg powołał do siebie jej oddanego doradcę, opiekuna i ojca duchowego. Siostra Bernardyna darzyła go bezwzględnym zaufaniem, korzystając z jego rad i kapłańskiego doświadczenia. Stał się on drugim ojcem zgromadzenia po Bracie Albercie. Wychowana w szkole ks. Lewandowskiego siostra Bernardyna - po jego śmierci pewną ręką prowadziła coraz to liczniejsze zgromadzenie jeszcze przez sześć lat, aż do śmierci"[4]. Lata międzywojenne były bardzo pomyślne dla rozwoju Zgromadzenia, powstawały nowe domy, przybywały nowe siostry i dopiero wybuch II wojny światowej przerwał tę pomyślną passę. Dodatkowo stan zdrowia Matki Bernardyny napełnił obawą wiele sióstr. Tych obaw nie podzielała sama Matka, która jak zwykle zawierzyła losy swoje i sióstr Opatrzności Bożej. Przez cały czas swojej aktywnej działalności, s. Bernardyna nigdy nie uskarżała się na swoje zdrowie. Jednak niektóre siostry w swoich wspomnieniach nadmieniały, że Matka cierpiała właściwie nieustannie. Jeszcze w 1905 roku, kiedy dźwigała ciężkie paczki z żywnością, oberwała sobie nerkę. W 1923 roku przeszła ciężkie zapalenie płuc, później chorowała na nerki i wątrobę. Znała bardzo dobrze uświęcającą wartość cierpienia. Swoim siostrom tłumaczyła, że „przecież cierpienia uświęcają i ze wszystkiego powinniśmy wynieść korzyść dla duszy (...). Jeżeli pokuty, cierpienia, bólu będzie nam brakować, to każda z nas niech wie, że zaczyna życie z nas uciekać i robimy się martwe, bez ducha. W osobistych kontaktach życzyła siostrom, by starały się »nałowić dużo cierpienia i krzyżyków«, a gdy Panu Jezusowi spodoba się nimi obdarzyć, trzeba je przyjąć jako łaskę i skarb, za który należy dziękować. Uczyła właściwej postawy w chorobie i w stosunku do chorych mówiąc, że chora siostra w domu, to ze strony Pana Boga „upominek miłości", który sprowadza błogosławieństwo Boże na dom. Do chorych sióstr kierowała słowa zachęty: Trzeba przyjmować chorobę jako zadatek wiecznego szczęścia i jako dowód, że Pan Jezus o nas pamięta i staje się jakby dłużnikiem naszym i czeka tylko, aby nam oddać zapłatę za cierpienie znoszone dla Niego z miłością i poddaniem się woli Jego. My malutko pocierpimy, a Pan Bóg nam to odda miarą pełną, natłoczoną i opływającą"[5].
Dom generalny Zgromadzenia Sióstr Albertynek w Krakowie, w którym mieszkała i zmarła Matka Bernardyna. Zdj. z książki Rafaeli Nowakowskiej, albertynki, Modlitwa i czyn w życiu bł. Matki Bernardyny Jabłońskiej, Kraków 2004. Gdy w lipcu 1940 roku przybyła do domu głównego na Prądniku, miała tam zamiar, na prośbę sióstr, obchodzić swoje imieniny. „Jak dawniej siedziała w refektarzu na niziutkim stołeczku uśmiechnięta i pogodna przyjmując życzenia imieninowe od nowicjuszek. Nikomu ani na myśl nie przyszło, że 11 ogromnych wrzodów żłobi jej ciało, które już za parę tygodni odsłonią jej żebra i wnętrzności. Dnia 18 lipca (...) nieustępująca wysoka gorączka zmusiła ją (...) do położenia się do łóżka. "[6]. To, jak Matka Bernardyna wypowiadała się „na temat cierpienia, krzyża, choroby, a z drugiej strony świadectwa naocznych świadków ostatnich chwil życia, odsłaniają tajemnicę jej umierania i śmierci, której bezpośrednią przyczyną była cukrzyca połączona z bolesnymi wrzodami. (...) W całym jej życiu nie brakowało cierpień, lecz największa próba przyszła przed śmiercią. Siostra Barbara, która spełniała posługi przy chorej Matce, opisała jej stan przed śmiercią: Plecy to była jedna rana, wrzód koło wrzodu. Jeden był taki duży, że miał pięć otworów i z każdego się lało. Na lewym boku przy końcu żeber były trzy wrzody jeden przy drugim, potem ciało w tym miejscu odpadło na parę centymetrów i było widać żebra, były dwa duże wrzody na udzie, dwa na lewej i dwa na prawej nodze. Liczę tylko te duże, bo małych było bez liku. Bok, plecy, nogi, w ogóle całe ciało to była jedna rana; tylko ręce były wolne od ran. Następnie przyszło zakażenie wnętrzności, powodując silne wymioty krwią, niszczące żołądek oraz przełyk. W kilku ostatnich dniach Matka Bernardyna mogła połykać tylko krople płynów. Przy tym wszystkim zachowywała spokój, nie wyrażając żadnych skarg czy narzekania: Dopiero tej nocy, gdy konała i była nieprzytomna, po raz pierwszy usłyszałam jak Matka głośno i boleśnie jęczy. Świadoma zbliżającej się śmierci prosiła siostry: Jak będę umierać to mi powiedzcie, żebym wiedziała, że umieram. Na kilka godzin przed śmiercią modliła się razem z zebranymi wokół niej siostrami i sama dyktowała modlitwy. W konaniu Matki Bernardyny nie było grozy śmierci, lecz oczekiwanie i wychodzenie na spotkanie z Panem, który udoskonalił ją cierpieniem (por. Hbr 2, 10), aby była godna wejść w progi domu Ojca"[7]. Pewnym, dość wymownym faktem, jej szacunku i miłości do swoich wcześniejszych kierowników duchowych, jest to, że „kiedy umierała (...) poprosiła współsiostry o podanie jej krzyżyka, z którym umierał [jej oraz całego Zgromadzenia drugi opiekun, po Świętym Bracie Albercie] ksiądz Lewandowski"[8] . Matka Bernardyna w swoim „testamencie napisała: »Czyńcie dobrze wszystkim« - jakby uzupełniając słowa Adama Chmielowskiego: »Trzeba być dobrym jak chleb«. (...) Zmarła [o godz. 7.45[9]] 23 września 1940 roku. Beatyfikacji Bernardyny Jabłońskiej dokonał 6 czerwca 1997 r. św. Jan Paweł II podczas Mszy św. odprawianej pod Krokwią w Zakopanem. W homilii mówił on między innymi: »Maria Bernardyna Jabłońska - duchowa córka św. Brata Alberta Chmielowskiego, współpracownica i kontynuatorka jego dzieła miłosierdzia - żyjąc w ubóstwie dla Chrystusa poświęciła się służbie najuboższym. Kościół stawia nam dzisiaj za wzór tę świątobliwą zakonnicę, której dewizą życia były słowa: dawać, wiecznie dawać. Zapatrzona w Chrystusa, szła wiernie za Nim, naśladując Go w miłości. Chciała zadośćuczynić każdej prośbie ludzkiej, otrzeć każdą łzę, pocieszyć choćby słowem każdą cierpiącą duszę. Chciała być dobrą zawsze dla wszystkich, a najlepszą dla najbardziej pokrzywdzonych. Ból bliźnich moich jest bólem moim - mawiała. Wraz ze św. Bratem Albertem zakładała przytuliska dla chorych i tułaczy wojennych. Ta wielka heroiczna miłość dojrzewała na modlitwie, w ciszy pobliskiej pustelni na Kalatówkach, gdzie przez jakiś czas przebywała. W najtrudniejszych chwilach życia - zgodnie z zaleceniami jej duchowego opiekuna - polecała się Najświętszemu Sercu Jezusa. Jemu ofiarowała wszystko, co posiadała, a zwłaszcza cierpienia wewnętrzne i udręki fizyczne. Wszystko dla miłości Chrystusa! Jako przez wiele lat przełożona generalna Zgromadzenia Sióstr Posługujących Ubogim III Zakonu św. Franciszka - albertynek, nieustannie dawała swoim siostrom przykład tej miłości, która wypływa ze zjednoczenia ludzkiego serca z Najświętszym Sercem Zbawiciela. To Serce Jezusa było jej umocnieniem w heroicznej posłudze najbardziej potrzebującym«"[10].
Grób bł. s. Bernardyny na cmentarzu rakowickim w Krakowie. Zdjęcie ze str.: https://www.albertynki.pl/s-bernardyna/zycie-s-bernardyny/ Błogosławiona Matka Bernardyna Jabłońska zmarła w wieku 62 lat. W Zgromadzeniu służyła przez 44 lata a przełożoną generalną, czy też, jak chciał Brat Albert, siostrą starszą była przez 38 lat. W chwili jej śmierci Zgromadzenie zarządzało 57 domami, w których posługiwało około 500 sióstr. Ciało s. Bernardyny pochowano na Cmentarzu Rakowickim. W 1984 roku przeprowadzono ekshumację i obecnie jej relikwie znajdują się w kościele Ecce homo w Krakowie. Spoczywają tam obok relikwii Świętego Brata Alberta. Jak wiemy Matka Bernardyna miała bardzo bogate życie wewnętrzne, ale zupełnie nie wpływało to na jej pracę w Zgromadzeniu. Z wielkim poświęceniem walczyła o zachowanie w całości duchowości Brata Alberta i przekazanie jego ideałów Siostrom Albertynkom. W czasie, kiedy przechodziła wszystkie swoje trudne doświadczenia, a zwłaszcza doświadczenia nocy ciemności, otrzymała od Boga tzw. dar kontemplacji wlanej. Tą nocą ciemności doświadcza Pan Bóg daną duszę, gdy chce ją oczyścić z egoizmu i przygotować do przyjęcia takiego daru. A dar ten, Pan Bóg daje tylko tym duszom, które On sam uzna za godne. Nawet ludzie uznani przez Kościół za świętych, nie zawsze byli tym darem obdarzeni. Żeby jeszcze lepiej zrozumieć czym jest dar kontemplacji wlanej, zapoznajmy się z opisem, który zamieścił w XIV tomie Częstochowskich Studiów Teologicznych ks. prof. Stanisław Urbański: „Kontemplacja wlana jako najwyższy stan duchowy życia ludzkiego na ziemi jest rodzajem modlitwy. Dzięki niej dusza zostaje podniesiona na wyższy poziom łączności z Bogiem, przy równoczesnym niezatraceniu swoich możliwości poznawczych i wolitywnych, które aktywizuje w nowych postaciach, i z większym jeszcze natężeniem. Człowiek obdarzony kontemplacją osiąga w wybitnym stopniu nadprzyrodzone pojmowanie dzieł Bożych, które przewyższa wszelkie osiągnięcia zdobywane rozumowaniem dyskursywnym, a nawet intuicyjnym. Słowami św. Jana od Krzyża, mistrza kontemplacji, można o niej powiedzieć: »Jest ona pełna słodyczy, gdyż jest to mądrość miłości, bo miłość jest tu mistrzynią. Jest ona pełna słodyczy dla rozumu, gdyż Bóg udziela mu poznania i zrozumienia przez miłość. Jest również pełna słodyczy dla woli, gdyż wlewa się do duszy przez miłość, miłość zaś woli ma swe podłoże« (por. 27,5). Prowadzi ona człowieka do zjednoczenia z Bogiem, które pełnię osiągnie dopiero w życiu wiecznym"[11]. Gdy więc siostra Bernardyna osiągnęła ten dar kontemplacji wlanej, „osiągnęła także wysoki stopień zjednoczenia mistycznego z Jezusem Ukrzyżowanym"[12]. Warto jednak pamiętać, że to „Brat Albert wprowadził ją na stromą drogę. Przez mieszkania wewnętrznego pałacu (Jana od Krzyża) [i] to on ją prowadził jakby za rękę. Stał się tłumaczem jej królewskich nawiedzin. Jemu zawdzięcza ona przebudzenie swej duszy a następnie jej nagły wzlot"[13]. I to właśnie Brat Albert porywał „ją tak, jak tylko umieją porywać święci, którzy nie narzucają swej stromej drogi, ale czynią ją nieskończenie godną pożądania i dostępną dobrowolnemu wyborowi Kogoś oświeconego łaską. Tego, co się wydawało niemożliwe, oto dotyka się palcem. Natura nie widzi szczytów, do których zaprasza ją łaska, dopóki ich nie zdobędzie. »Dlaczegóż nie ja - mówi sobie ona wówczas - dlaczegóż nie ja?«. W ten sam sposób Klara z Asyżu oddała niegdyś Bogu swą promienną młodość na apel Franciszka"[14]. Siostra Bernardyna uwielbiała słuchać Brata Alberta, można powiedzieć, że „piła jego słowa, [i] nigdy nie miała ich dosyć. (...) ona szła potajemnie do tego, którego zwykła nazywać swoim tatusiem w Jezusie Chrystusie, siadała u jego stóp i mówiła: »Proszę mi mówić o Bogu!« W jej głosie był taki zapał, a w jej oczach tyle głodu, że Brat Albert nie miał serca odmawiać. Widząc jak jest giętka i podatna, posłuszna i inteligentna, otwierał jej stopniowo drogi wiodące do głębokiego życia duszy i tajemne komnaty wewnętrznego zamku"[15] W zapiskach s. Bernardyny, które zostały odnalezione po jej śmierci, możemy dostrzec jak dogłębnie zrozumiała ona i stosowała w swoim życiu naukę przekazaną jej przez Brata Alberta oraz jak bardzo sama rozwinęła się duchowo dzięki tej nauce. Poniżej przedstawimy kilka przykładów z tych zapisków: „Chcę i pragnę cierpieć, bo Bóg mój cierpiał. Chcę cierpieć, bo mi się zdaje, że to się Bogu podoba. Chcę cierpieć, sama nie wiem, dlaczego. Tylko pragnę i chcę cierpieć. Dopełniajmy pracy Jezusa, Jego trudów, cierpień, miłości, cichości, łez, a szczególniej jego miłosierdzia nad nędzami duszy i ciała bliźnich naszych. Chciałabym zadośćuczynić każdej prośbie, otrzeć każdą łzę, pocieszyć choć słówkiem każdą zbolałą duszę, być dobrą zawsze dla wszystkich, a najlepszą dla najnieszczęśliwszych. Ból bliźnich moich jest mym. Lubię cierpieć dla drugich. Przebaczać ogromnie lubię, krzywdy i potwarze darowywać. Ogromnie czynić dobrze lubię tym, co mnie krzywdzą. Lubię bezinteresowność tak dla Boga, jak dla ludzi. Jezu, rozlej na duszę moją wszystkie głębiny nędzy ludzkiej, napełnij ją swą dobrocią i miłosierdziem i daj mi łaskę, abym twą dobrocią zastąpiła Cię tu, na tej łez dolinie, czyniąc wszystkim dobrze. Co się stanie ze mną w życiu albo w wieczności, nie myśleć o tym, tylko żeby się upodobanie Boże spełniło tak w życiu, jak w wieczności. Jezu, oddaję się na wszystko, co zechcesz, na wszystko. Jezu, Tyś Królem mej duszy, a mój cel jedyny - podobać Ci się i być Twą palącą się ofiarą. Pragnę być zjednoczoną z Bogiem, głód w duszy ogromny, pustynia straszna, nic zapełnić nie może ani świat cały ani niebo całe. Pragnę być zjednoczoną z Bogiem, rażą mnie rzeczy ręką ludzką czynione. Piękność natury, lasy, góry, skały, łąki, kwiaty, to mi robi ogromną tęsknotę, czuję w nich coś dziwnego i dziwne mam wrażenie, takie jakieś, jakby świeżo przeszedł tędy Bóg. Nie widzę Go, ale coś dziwnego mi się robi, piękność Jego błyska mi przed duszą, a ująć jej nie mogę. Mam głód Boga, jakiż głód. Nie pojmuję życia ani szczęścia, jak tylko w Nim. Mój Boski Mistrz lituje się nad swoim robaczkiem. Często zalewa mą duszę ogniem i światłem, aż słabo się robi. Pogrążam się w Bogu strasznym, słodkim, ogromnym. Czuję, że słabnę i jak gdyby w sen zapadam. Moja dusza wzlatuje ku Bogu jak strzała. Nic nie pojmuję, nic nie widzę, zachwyt mnie porywa, drżę jak liść. Kocham. Kocham całą sobą. Bóg wypełnia wszystko, i ja to widzę. Bóg jest wielki, jest piękny. Bóg sam i na zawsze"[16]. Na zakończenie tego opracowania przyjrzymy się jeszcze temu, jak w Regule zakonnej Brata Alberta opisała matka Bernarda zasady zachowania czystości przez siostry albertynki: „Siostry dla miłości Pana Jezusa powinny wszystko czynić, aby zawsze zachować czystość duszy, serca i ciała, a tego wszystkiego pilnie unikać, co się tej cnocie sprzeciwia. Siostry pomiędzy sobą mają unikać wszelkich przyjaźni poszczególnych i pieszczotliwości, nie wolno się całować w twarz, ściskać, dotykać, czy to rąk lub głowy i w ogóle niczego, ani się też za bardzo zbliżać. (-). Układ skromny, chód przyzwoity, bez ruchów rażących, ócz pilnować, nie rozglądać się na wszystkie strony, nie wpatrywać się w twarze, oczy, stroje i ułożenia ludzi, w malowidło, zwierciadło, zwierzęta, i w ogóle nic oczami nie zbierać; tyle widzieć, ile nam potrzeba do spełnienia obowiązków. Jeżeli się coś przypadkowo zobaczy nie opowiadać tego innym. (-). Ponieważ siostry służyć mają najnieszczęśliwszym tak duchownie, jak i fizycznie, więc skromność i wstydliwość powinna się odbijać we wszystkich czynnościach. Trzeba również uważać, żeby przy pełnieniu obowiązków nie wynikła szkoda duchowna i zamieszanie w sumieniu, wszelkie usługi w pielęgnowaniu chorych mają być wykonane z całym poświęceniem, ale z właściwą przyzwoitością. (-). Wstęp do Reguły zakonnej Brata Alberta spisanej przez s. Bernardynę Zdj. ze str.: https://www.albertynki.pl/historia/ Przy pielęgnowaniu sióstr chorych należy wszystkie czynności wykonywać jak najskromniej; tak chore jak obsługujące siostry mają tego najsumienniej przestrzegać. Z ludźmi należy zawsze ostrożnie postępować, a nie za blisko, za śmiało i poufale, słówek przedobrych unikać, nie pozwalać, żeby się ktoś zanadto do nas zbliżał, tym więcej z poufałości śmiał się nas dotknąć; sprawy zawsze załatwiać krótko, poważnie, we dwie siostry i odchodzić, jeżeli się da i rąk nie podawać na przywitanie, czy do całowania, fotografii i pamiątek nie przechowywać. Z chorymi w domu i służbą tak samo ostrożnie postępować, gdzie jaka styczność z mężczyznami, zawsze mają być dwie siostry; na oddziałach mężczyzn i salach, przy pracy w ogrodach, na strychach, piwnicach, szopach i w ogóle wszędzie mają być dwie siostry i zachowywać wielką ostrożność. Również z kobietami chorymi i ubogimi, i pomocnicami zachowywać się ostrożnie i z taktem; dzieci nie trzeba całować, ściskać, pieścić i wszystkiego unikać pilnie i najsumienniej, co obudza w nas skłonności niższego człowieka. Przy czuwaniu nocnym przy chorych, czy w domu mają być dwie siostry. W domach obsługiwanych przez siostry, gdzie są mężczyźni chorzy i kobiety, ma być ścisła separacja jednych od drugich; oddział dla mężczyzn ma być zawsze zamknięty, wychodzenie mężczyzn poza oddziałową furtę, zawsze pod nadzorem sióstr, kobietom nie wolno wchodzić na oddział męski, chyba ze siostrami; ścisły zaś nadzór siostry mają wykonywać nad służbą męską i żeńską; gdzie są dzieci najsumienniej siostry mają pilnować i czuwać nad nimi, nigdy ich samych bez nadzoru nie pozostawiać. Do mieszkania sióstr nikomu wchodzić nie wolno, oprócz księdza dla zaopatrzenia chorej, lekarza i komisji ze strony właściciela domu. Jak się wychodzi do rozmównicy, do gości i interesantów, czy to duchownych, czy świeckich mężczyzn czy kobiet, i jak się oprowadza zwiedzających, i przy pilnowaniu robotników, i przy lekarzu zawsze mają być dwie siostry. Wychodzenie poza furtę, do kościoła, czy do miasta dla interesów, wszelkie podróże jak koleją i inne, zawsze mają być dwie siostry. Jak się kwestuje po domach, czy w innym interesie, nie wolno siostrom wchodzić w głąb mieszkania, jeżeli się nie wie, kto tam mieszka. Gdyby wypadło siostrom poza domem dłużej się zatrzymać czy nocować, wybierać dom najwięcej religijny. Gdybyśmy przy pełnieniu przeznaczonego nam zajęcia były narażone na okazje i trudności przeciwne tej cnocie, mamy prosić o zmianę od tego zajęcia, a nawet z tego domu, w którym mamy okazję. Trzeba tak postępować, aby nie dawać okazji do podejrzewania i sądzenia naszych postępków i zachowania się odnośnie do czystości; czasem lepiej coś z dobrego, co robimy, opuścić - za wiedzą i pozwoleniem przełożonych, aby uniknąć zgorszenia i sądów podejrzliwych. Gdyby doszło naszej wiadomości, że ktoś gorszy się z naszego zachowania, albo którejś siostry, ma się bezzwłocznie donieść o tym przełożonym; również, jak się zauważy postępowanie siostry za śmiałe i zbyt świeckie, należy powiedzieć przełożonej. Siostry powinny uważać na słowa, nie mówić nic, co by raziło skromność i obrażało wstydliwość, nie mówić słów dwuznacznych, pieszczotliwych i niewłaściwych; także nie powinny rozmawiać o małżeństwach, chorobach wstydliwych, o ich leczeniu, nałogach i wadach przeciwnych tej świętej cnocie. (-). Gdyby się coś słyszało przeciwnego skromności, odwracać słuch, wyjść z takiego miejsca, nie odpowiadać i jeśli można, zgromić pogardliwie mówiących, a słyszanych słów nie powtarzać innym. Wszystkie pokusy nieczyste, myśli, wyobraźnie, uczucia i wszystko co może przychodzić do głowy, natychmiast z pogardą odrzucać i nie zastanawiać się nad nimi ani chwilki, lecz zwrócić się ku Panu Bogu, modlić się do Przenajświętszego Sakramentu mówiąc: Niech będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament, wzywać Najświętszą Pannę Maryję i świętych, zająć się pełnieniem obowiązków, umartwiać zmysły; żywności, wypoczynku używać tyle, aby żyć, próżnowania unikać, czas zawsze mieć zajęty, zachowywać przy tym ład, porządek i staranność około siebie i w zajęciach, skupiać się i ciągle dążyć do Boga, z czystą intencją: starać się wypełniać wszystko jak najdoskonalej, a Bóg da zwycięstwo i dopełni reszty"[17]. Bibliografia: S. Ambrozja Stelmach SPU, s. Aniela Bąk SPU, Historia Zgromadzenia Sióstr Albertynek 1891-1955, Zakopane-Kalatówki 2008. S. Ambrozja Stelmach albertynka, Siostra Bernardyna (Maria Jabłońska 1878-1940), art. w Nasza Przeszłość T. X, Kraków 1959. S. Assumpta Faron albertynka, Śladami Brata Alberta bł. Siostra Bernardyna - Maria Jabłońska (1878-1940), Kraków 2003. S. Bernardyna Maria Jabłońska, Wybór Pism, Kraków 1988. Ks. Bogdan Markowski CM, Ksiądz Czesław Lewandowski 1864-1934, Kraków 2022. Bóg nade mną jak obłoki nad ziemią, z Pism bł. Siostry Bernardyny Jabłońskiej, wprowadzenie s. Assumpta Faron, Kraków 2000. Ks. Jerzy Misiurek, Polscy święci i błogosławieni; życie - duchowość -przesłanie, Częstochowa 2010. S. Magdalena Kaczmarzyk, Trudne drogi miłości Błogosławiony Brat Albert Chmielowski w służbie najbiedniejszym, Kraków 1986. Maria Winowska, Święty Brat Albert opowieść o człowieku, który wybrał większą wolność, Kraków 1992. Nasi święci polski słownik hagiograficzny, red. Aleksandra Witkowska OSU, Poznań 1999. Pisma Adama Chmielowskiego (św. Brata Alberta) (1845-1916), Kraków 2004. S. Rafaela Nowakowska, albertynka, Modlitwa i czyn w życiu bł. Matki Bernardyny Jabłońskiej, Kraków 2004. O. Władysław Kluz OCD, Adam Chmielowski Brat Albert, Kraków 1982. O. Władysław Kluz OCD, Służebnica Boża Bernardyna Jabłońska, publikacja w Polscy święci t. 11, Warszawa 1987. https://www.albertynki.pl/s-bernardyna/zycie-s-bernardyny/ https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-22b.php3 https://repozytorium.theo-logos.pl/xmlui/handle/123456789/2392 [1] S. Ambrozja Stelmach, albertynka, Siostra Bernardyna..., s. 357. [2] O. Władysław Kluz OCD, Adam Chmielowski..., s. 234-235. [3] S. Assumpta Faron albertynka, Śladami Brata Alberta..., s. 95. [4] Ks. Bogdan Markowski CM, Ksiądz Czesław Lewandowski..., s. 50. [5] S. Rafaela Nowakowska, albertynka, Modlitwa i czyn w życiu bł. Matki Bernardyny Jabłońskiej, Kraków 2004, s. 46. [6] S. Ambrozja Stelmach, albertynka, Siostra Bernardyna..., s. 372-373. [7] S. Rafaela Nowakowska, albertynka, Modlitwa i czyn..., s. 46-47. [8] Ks. Bogdan Markowski CM, Ksiądz Czesław Lewandowski..., s. 50. [9] S. Ambrozja Stelmach, albertynka, Siostra Bernardyna..., s. 374. [10] https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-22b.php3 [11] https://repozytorium.theo-logos.pl/xmlui/handle/123456789/2392 [12] Ks. Jerzy Misiurek, Polscy święci i błogosławieni..., s. 128 [13] Maria Winowska, Święty Brat Albert..., s. 241. [14] Tamże, s. 244. [15] Tamże, s. 245. [16] O. Władysław Kluz OCD, Adam Chmielowski..., s. 237-238. [17] S. Bernardyna Maria Jabłońska, Wybór Pism, Kraków 1988, s. 77-79. Powrót |