Piêciu polskich Braci Mêczenników Piêciu polskich Braci Mêczenników, Stefan Chmiel (1960), ko¶ció³ kamedu³ów w Bieniszewie Tej nocy towarzyszyæ nam bêdzie w naszej pielgrzymce a¿ piêciu ¶wiêtych, bêdzie to piêciu braci mêczenników o imionach: Benedykt, Jan, Mateusz, Izaak i Krystyn. (Nazwano ich braæmi, poniewa¿ byli zakonnikami, a ¶ci¶lej eremitami, czyli pustelnikami ¿yj±cymi wed³ug regu³y ¶wiêtego Benedykta). W naszej Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego mamy wezwanie do ¶wiêtych mêczenników polskich, (takie te¿ jest wspomnienie liturgiczne) ale i ¶wiêty Benedykt, i ¶wiêty Jan nie byli Polakami tylko W³ochami, którzy przybyli do Polski z klasztoru w Pereum ko³o Rawenny. Nasz papie¿, ¶wiêty Jan Pawe³ II, podczas pobytu w parafii pod wezwaniem Pierwszych Mêczenników Polskich w Miêdzyrzeczu, tak¿e to zaznaczy³, mówi±c: „Nazywa siê tych mêczenników Braæmi Polskimi, chocia¿ byli w¶ród nich tak¿e cudzoziemcy. Dwóch z nich przyby³o do Polski z Italii"1. Ale ³±czy³o ich z Polsk± to, ¿e tu dzia³ali i tu zginêli ¶mierci± mêczeñsk±. Poniewa¿ mieli ju¿ do¶wiadczenie w ¿yciu zakonnym nazywano ich „mistrzami". Trzej pozostali byli polskimi braæmi „z ziemi s³owiañskiej". ¦wiêty Brunon z Kwerfurtu, którego poznali¶my ju¿ wcze¶niej, jako jednego z autorów ¿ywotu ¶wiêtego Wojciecha, opisa³ równie¿ ¿ywot tych braci. Napisa³, ¿e mêczenników by³o piêciu, „dwaj wespó³ z trzema...". Dwóch nastêpnych, to byli nowicjusze, którzy do³±czyli do mnichów eremitów, a byli to rodzeni bracia pochodz±cy z Polski - Izaak i Mateusz. I choæ byli braæmi wed³ug cia³a, poczêli stawaæ siê lepszymi braæmi wed³ug ducha. Pi±tym bratem by³ Krystyn, m³ody s³uga i kucharz. Po¶wiêæmy chwilkê na omówienie etymologii ka¿dego imienia oraz na krótk± charakterystykê naszych bohaterów. Benedykt2 to imiê ³aciñskie, podobnie jak ¿eñska forma Benedykta pochodzi od pierwotnego Benedictus i Benedicta. S± to imies³owy przesz³e od czasownika benedicere, czyli ‘dobrze o kim¶ mówiæ, czy dobrze komu¶ ¿yczyæ', a wiêc Benedictus to kto¶, komu ‘dobrze ¿yczono czy te¿ komu b³ogos³awiono'. Imiê to pojawi³o siê w Polsce najprawdopodobniej razem z pierwszymi benedyktynami. Jest ponad piêædziesiêcioro ¶wiêtych i b³ogos³awionych o tym imieniu. Najs³ynniejszy z nich to Benedykt z Nursji, autor s³ynnej Regu³y zakonnej oraz za³o¿yciel zakonu Benedyktynów. Ta wspólnota zakonna da³a Ko¶cio³owi ponad piêæ i pó³ tysi±ca ¶wiêtych i b³ogos³awionych, 23 papie¿y, 5000 biskupów oraz oko³o 15000 pisarzy. Nasz ¶wiêty Benedykt pochodzi³ z Benewentu, a wiêc by³, jak ju¿ wspomnieli¶my, W³ochem. Urodzi³ siê oko³o roku 970 i ju¿ przez rodziców zosta³ po¶wiêcony do stanu duchownego. Gdy by³ dorastaj±cym ch³opcem, rodzice kupili mu od biskupa ¶wiêcenia kap³añskie, za co on w pó¼niejszym czasie, maj±c za z³e rodzicom to ¶wiêtokupstwo, czêsto pokutowa³. (Udzielono mu ¶wiêceñ wcze¶niej ni¿ mo¿na by³o to uczyniæ zgodnie z obowi±zuj±cym prawem, a wiêc by³ to oczywisty grzech symonii). Gdy by³ ju¿ starszy, pozna³ ¶wiêtego Romualda, pó¼niejszego za³o¿yciela zakonu Kamedu³ów (w roku 1012 lub w 1024, w Camaldoli - Campo di Maldoli w Toskanii; st±d nazwa zakonu) i razem z nim przebywa³ w eremie jako pustelnik na zboczu góry Monte Casino. Tu równie¿ pozna³ drugiego naszego bohatera, pustelnika Jana. Benedykt oddawa³ siê czêsto pobo¿nej kontemplacji. Jan jest to imiê biblijne, z grupy hebrajskich imion teoforycznych (a wiêc imion zawieraj±cych w sobie wyraz El- albo Jah- lub Jo-, czyli skrócon± formê imienia Jahwe - Jahveh, Jehovah to znaczy Bóg). Imiê Jan (Johhanan) oznacza Bóg jest ³askawy. W Polsce imiê znane od ¶redniowiecza. ¦wiêci i b³ogos³awieni o tym imieniu stanowi± najliczniejsz± grupê, w Martyrologium Rzymskim (oficjalny, uporz±dkowany chronologicznie spis ¶wiêtych, b³ogos³awionych i mêczenników w Ko¶ciele Katolickim), jest wymienionych 57 ¶wiêtych i b³ogos³awionych o tym imieniu, natomiast w wydawnictwie Akademii Papieskiej w Rzymie o nazwie Bibliotheca Sanctorum jest ich ponad dwustu dwudziestu. Najbardziej znani to ¶wiêty Jan Chrzciciel, ¶wiêty Jan Ewangelista, ¶wiêty Jan Chryzostom, ¶wiêty Jan Damasceñski, ¶wiêty Jan Nepomucen, ¶wiêty Jan Kanty, ¶wiêty Jan Bo¿y, ¶wiêty Jan Maria Vianney, ¶wiêty Jan od Krzy¿a, ¶wiêty Jan Bosco czy ¶wiêty Jan Sarkander i wielu innych. Nasz bohater urodzi³ siê oko³o 940 roku by³ wiêc najstarszy ze wszystkich mêczenników. Na twarzy mia³ ¶lady przebytej ospy, która okaleczy³a mu równie¿ jedno oko. By³ synem zamo¿nej rodziny Patrycjuszów z Wenecji, a wiêc by³ równie¿ W³ochem. By³ cz³owiekiem spokojnym, kulturalnym, posiadaj±cym dar ³atwo¶ci wys³awiania siê. Razem ze ¶wiêtym Benedyktem zosta³ eremit± na wzgórzu Monte Casino. Pó¼niej, wspólnie ze ¶wiêtym Romualdem, udali siê we trójkê do Rawenny, gdzie Romuald za³o¿y³ s³ynn± pustelniê Pereum. Tam do nich do³±czy³ Brunon z Kwerfurtu. I to w³a¶nie Brunon z Kwerfurtu by³ pomys³odawc± wys³ania Benedykta i Jana do Polski jako misjonarzy. Izaak - imiê biblijne syna Abrahama, brata przyrodniego Ismaela, pochodzi od hebrajskiego jishak-, co znaczy: Bóg u¶miechn±³ siê. Równie¿ nale¿y do imion teoforycznych, ale z elementem isha. W Polsce wystêpuj±ce do XIV wieku, a pó¼niej tylko w ¶rodowisku ¯ydów polskich. Od tego imienia pochodzi icek - ¿yd oraz icki - ¿ydzi, pejsy. Jest sporo ¶wiêtych o tym imieniu, zw³aszcza z czasów wczesnochrze¶cijañskich, natomiast obecnie czci siê w³a¶ciwe dwóch, jeden to nasz bohater, a drugi to Patron Kanady równie¿ mêczennik, ¶wiêty Izaak Jogues (czyt. ¯og). Nasz ¶wiêty Izaak by³ Polakiem i rodzonym bratem nastêpnego naszego bohatera, ¶wiêtego Mateusza. Mateusz jest to imiê biblijne z hebrajskiego Mattaj, a to jest skrót od imienia Mattanja, co oznacza dar Boga czy dany przez Boga. Mo¿na je porównaæ do polskiego Bogdana lub Bo¿ydara. Jest to wiêc imiê równie¿ teoforyczne, a tak¿e o zbli¿onym znaczeniu (synonimiczne) jak polskie imiê Maciej. Do jêzyka polskiego przesz³o z ³aciny (Mathaeus). W Polsce popularne od ¶redniowiecza do dzisiaj. Czêsto mieszane z imieniem Maciej, zw³aszcza w skrótach czy spieszczeniach. Jest dziewiêciu ¶wiêtych o tym imieniu, najpopularniejszy to oczywi¶cie ¶wiêty Mateusz aposto³ i ewangelista. I ostatnie imiê - Krystyn, jest to imiê pochodz±ce z jêzyka ³aciñskiego od imienia Christinus, a ta forma utworzona jest od imienia Christus plus cz±stka s³owotwórcza (sufiks) -inus, która wskazuje na pochodzenie. A wiêc Chyristinus to znaczy nale¿±cy do Chrystusa lub Chrystusowy. To imiê powsta³o w krêgach chrze¶cijañskich na wzór imion rzymskich. Forma ¿eñska to Christina, a w Polsce Krystyna. W ¶redniowieczu imiê bardzo popularne i z tego okresu pochodzi najwiêcej ¶wiêtych i b³ogos³awionych o tym imieniu. Teraz mo¿emy zacz±æ nasz± historiê, któr± przedstawimy przede wszystkim na podstawie „¯ywotu piêciu braci mêczenników" (Vita Quinque Fratrum Martyrum) z roku 1006, ¶wiêtego Brunona z Kwerfurtu. Benedykt i Jan, jak ju¿ wspomnieli¶my, byli mnichami eremitami. Erem to nie jest zwyk³y klasztor, to jest klasztor na wzór samotni, w którym mnisi w odosobnieniu prowadz± ¿ycie pustelnicze, a wiêc przebywaj± nieustannie z Panem Bogiem pojedynczo lub we wspólnocie. Eremici praktykuj± ubóstwo, ³±cznie z postulatem pracy, posty, pokutê oraz modlitwy w celu ¶ci¶lejszego zjednoczenia siê z Bogiem i osi±gniêcia zbawienia3. Nasi eremici przebywali razem w pobli¿u góry Monte Casino. Benedykt uzna³ Jana za swojego mistrza i zamieszka³ z nim w jednej celi. Po jakim¶ czasie, podczas swoich peregrynacji, dotar³ do nich ¶wiêty Romuald. By³ on uznanym reformatorem ¿ycia zakonnego i za³o¿ycielem wielu klasztorów. Pó¼niej, jak ju¿ wspominali¶my, za³o¿y³ równie¿ zakon Kamedu³ów. By³ tak¿e wcze¶niejszym nauczycielem i mistrzem dla Jana. Poniewa¿ Romuald by³ ceniony jako ojciec rozumnych pustelników, Benedykt postanowi³ go nie odstêpowaæ na krok. I choæ Romuald krytykowa³ go i gani³ wszelkie jego wady i b³êdy, ten ciesz±c siê z takiego mistrza, jeszcze gorliwiej wype³nia³ jego surowe nakazy. Wreszcie zauwa¿y³ Romuald dobre cechy naszego ¶wiêtego bohatera i oceni³, ¿e jest jak ska³a w postach i czuwaniach oraz nienaganny w pos³uszeñstwie i czysto¶ci obyczajów. Mówiono te¿ o Benedykcie, ¿e „gorza³ mi³o¶ci± do Jezusa jak drwa w ogniu i o¿ywiony by³ jednym prostym d±¿eniem do ¿ycia wiecznego z wy³±cznej i czystej mi³o¶ci do m±dro¶ci Boga"4. Po jakim¶ czasie przenie¶li siê zakonnicy do Rzymu, a nastêpnie do Pereum w pobli¿u Rawenny, gdzie Romuald mia³ s³ynn± pustelniê. Tam spotkali znanego nam cesarza Ottona III, który niedawno powróci³ ze swojej pielgrzymki do grobu ¶wiêtego Wojciecha w Gnie¼nie. W³a¶nie, podczas pobytu w Gnie¼nie, obieca³ Otton III ksiêciu Boles³awowi Chrobremu, ¿e znajdzie zakonników, którzy podejm± siê misji w naszym kraju. Postanowi³ równie¿, ¿e op³aci tak± podró¿ oraz zakupi potrzebne ksiêgi i naczynia liturgiczne. Pamiêtaj±c o tej swojej obietnicy, podczas rozmowy z opatem pustelni Romualdem poprosi³ go o wys³anie do kraju S³owian dwóch pustelników, którzy by tam wiarê w Chrystusa szerzyæ mogli. By wreszcie tam, w¶ród „pogan zbudowali klasztor; st±d mia³y p³yn±æ trojakie korzy¶ci dla szukaj±cych drogi Pañskiej, a wiêc dla nowicjuszów przychodz±cych ze ¶wiata mia³ tam byæ upragniony klasztor, dla dojrza³ych za¶ i ³akn±cych ¿ywego Boga doskona³a samotnia, a ci, którzy pragnêli rozstaæ siê z tym ¿yciem i byæ razem z Chrystusem, mieli sposobno¶æ g³oszenia Ewangelii poganom"5. (Te s³owa z „¯ywota piêciu braci mêczenników" mo¿na uznaæ za charakterystyczne dla duchowo¶ci benedyktyñskiej czy te¿ kamedulskiej. Kameduli powstali z zakonu ¶wiêtego Benedykta i przyjêli jego regu³ê. Pozostawali zawsze jednak zakonem benedyktyñskim). ¦wiêty Romuald zamierza³ tu w Pereum uczyniæ opatem swojej pustelni oraz powstaj±cego w tym miejscu nowego klasztoru w³a¶nie ¶wiêtego Benedykta. Ten jednak z pokor± zrzek³ siê tej funkcji przed braæmi, ale zrobi³ to bez wiedzy Romualda. Nastêpnie uprosi³ ¶wiêtego Brunona, by on namówi³ cesarza Ottona, u którego wcze¶niej s³u¿y³ jako jego kapelan, aby opatem mianowa³ innego zakonnika, „który tak podobny by³ do Benedykta, jak piasek jest podobny do srebra lub b³oto do z³ota"6. I tak siê sta³o, Otton zmieni³ nominacjê na opata, za co ¶wiêty Romuald, gdy siê o tym dowiedzia³, nakaza³ wybato¿yæ obu, Benedykta i Brunona, nagich na oczach ca³ego konwentu. ¦wiêty Brunon z Kwerfurtu, w przerwach miêdzy wspólnymi modlitwami (tzw. horami, czyli godzinami wyznaczonymi na modlitwy)7, namawia³ ¶wiêtego Benedykta, aby razem opu¶cili tê po³o¿on± w¶ród bagien pustelniê w Pereum. Mówi³, ¿e jest to miejsce niebezpieczne i szkodliwe dla zdrowia, ¿e wszyscy tu choruj± i, ¿e je¶li tu umr±, to taka ¶mieræ nie bêdzie mia³a ¿adnego sensu. Natomiast je¶li udadz± siê na misjê, by g³osiæ Ewangeliê poganom, to tam nie bêd± siê lêkaæ ¶mierci dla Chrystusa. Przekonywa³, ¿e to nie jest „pycha dla grzeszników pragn±æ mêczeñstwa, skoro liczni nieochrzczeni, rozpustnicy i ba³wochwalcy dost±pili tej ³aski, zw³aszcza, ¿e my w tym wypadku nie szukamy ¶wiêto¶ci, lecz odpuszczenia grzechów; chrzest bowiem zmywa je, lecz przez mêczeñstwo wszystkie zostaj± zamazane"8. Cesarz Otton bardzo chcia³ mieæ przy sobie swojego dawnego kapelana Brunona, a poniewa¿ zamierza³ udaæ siê do Rzymu, to i Brunon musia³ siê poddaæ jego woli. Nie móg³ wiêc pój¶æ razem z Benedyktem na zaplanowan± wspóln± misjê. Wtenczas cesarz Otton z wielkim uni¿eniem poprosi³ „opata (...) i nadspodziewanie ³atwo uzyska³ zgodê na wys³anie do kraju S³owian dobrego Jana i lepszego - jak siê wydawa³o oczom ludzkim - Benedykta"9. Choæ Jan by³ ni¿szy o g³owê od Benedykta, ale jak pisze ¶wiêty Brunon, przerós³ wszystkich pustelników „wiêksz± ¿arliwo¶ci± Boga i g³êbsz± pokor±; cz³owiek to spokojny i o zrównowa¿onym charakterze (...) z powodu jednego ¶lepego oka, na które niegdy¶ zaniewidzia³ skutkiem o¶lepiaj±cej ospy, tak± zyska³ s³awê, jak gdyby zamiast jednego oka mia³ ich troje. (...) Dobrotliwy i cierpliwy, nauczy³ siê pa³aæ piêkn± mi³o¶ci± do Boga i bli¼niego. Tym sposobem wkrótce dojrza³ i nabrawszy przyzwyczajenia, lubi³ wszelk± gorycz, wszelk± trudno¶æ chêtnie znosiæ dla mi³o¶ci Jezusa Chrystusa..."10. Przed wyruszeniem w tak dalek± wyprawê obieca³ ¶wiêty Brunon Benedyktowi, ¿e jak tylko bêdzie móg³, to bez wahania pójdzie za nim, bez wzglêdu na okoliczno¶ci. Poprosi³ jeszcze Benedykta, aby z³o¿yli wspólnie takie ¶lubowanie, ¿eby obaj w swoich modlitwach upraszali Boga ¿ywego, aby odpu¶ci³ im wszystkie grzechy przez „rozumne przelanie krwi z woli Bo¿ej", a wiêc przez ¶mieræ mêczeñsk±. (W ¶redniowieczu powo³ania zakonne by³y traktowane jako charyzmat, a wiêc dar, czyli ³aska Ducha ¦wiêtego, podobnie traktowano mêczeñstwo, o które wielu chrze¶cijan prosi³o Boga w swoich modlitwach). My dzi¶ ju¿ wiemy, ¿e ta pro¶ba obu ¶wiêtych, chocia¿ w ró¿nym czasie, to jednak zosta³a przez Pana Boga wys³uchana i spe³niona. Benedykt jeszcze kilka razy przypomina³ Brunonowi, aby on uzyska³ od papie¿a apostolskie pozwolenie dla nich, gdy¿ bez niego nie mo¿na by³o prowadziæ ewangelizacji pogan. Wyruszyli wiêc razem: m±¿ Bo¿y Benedykt „oraz Jan, cz³owiek pos³any przez Boga"11, (jak ³adnie o sobie napisa³ ¶wiêty Jan Ewangelista J 1,6)12. Po d³ugich tygodniach marszu, po pokonaniu przez nich stromych Alp, dotarli wreszcie do kraju Polan, gdzie mówiono nieznanym im jêzykiem i gdzie rz±dzi³ ksi±¿ê Boles³aw Chrobry. Nasz ksi±¿ê z wielkim szacunkiem i uprzejmo¶ci± przyj±³ obu zakonników i pomóg³ im poprzez dostarczenie niezbêdnych ¶rodków zabudowaæ miejsce, które sami sobie wybrali na pustelniê. W tym te¿ czasie zmar³ m³ody cesarz Otton III, co wywo³a³o wielki ¿al, tak u ¶wiêtych pustelników jak i na dworze u ksiêcia Boles³awa. Ta ¶mieræ spowodowa³a równie¿ spore zamieszanie w ¶wiecie chrze¶cijañskim. Rozpoczê³a siê zaciêta walka o tron cesarski, a nastêpca, Henryk II, w odró¿nieniu od Ottona III postanowi³ si³± rozwi±zywaæ wszelkie konflikty i tak samo nawracaæ pogan. To spowodowa³o, ¿e i nasz Boles³aw Chrobry wszed³ w d³ugoletni konflikt z Niemcami. Tak ten czas opisa³ ¶wiêty Brunon: „I podczas gdy wszyscy poganie mieszkaj± w spokoju i bezkarnie zwalczaj± chrze¶cijan, pañstwa chrze¶cijañskie z nies³uszn± nienawi¶ci± zaczê³y spieraæ siê ze sob±, walcz±c zaciekle i niezmordowanie"13. (Walkê o w³adzê ostatecznie wygra³ Henryk II, który w 1014 roku zosta³ koronowany na cesarza przez papie¿a Benedykta VIII). Te nieustanne wojny nie pozwoli³y ¶wiêtemu Brunonowi na przebycie drogi z Rawenny do Rzymu, gdzie mia³ uzyskaæ tak mocno wyczekiwane przez eremitów pozwolenie papieskie na prowadzenie misji w¶ród pogan. Bardzo ciekawe i du¿o mówi±ce o ¶redniowiecznych zakonnikach jest to, ¿e to pozwolenie, które mia³ przekazaæ misjonarzom Brunon, mia³o byæ ustnym pozwoleniem papie¿a. I Benedykt i Jan byli bardzo zagniewani na Brunona, ¿e przez niego trac± czas, ¿e niepotrzebnie przebyli tak± d³uga drogê. Mówili, ¿e „nie dlatego podjêli siê takiego trudu, jakoby sprawia³o im zadowolenie ¿ycie w nieznanym kraju w pustelni, lecz poniewa¿ pragnêli doskona³ej korzy¶ci, która sprawia wiele dobrego, mianowicie g³oszenia Ewangelii poganom i wnikniêcia w hucz±ce groz± pogañstwo"14. Martwili siê, ¿e mog± zakoñczyæ swe ¿ycie w sposób bezu¿yteczny i nies³awny. Bali siê, ¿e nie wejd± do Królestwa Niebieskiego, je¶li nie doznaj± jakich¶ wiêkszych udrêczeñ. W¶ród wielu obowi±zków, ale i, jak ocenia sam ¶wiêty Brunon, wielu grzechów, które go zatrzymywa³y i powodowa³y niepobo¿n± zw³okê, wreszcie znalaz³ czas, by pój¶æ do Rzymu i z „ust papie¿a uzyskaæ pozwolenie g³oszenia Ewangelii"15. „Sylwester II (999-1003) mianowa³ Brunona ‘arcybiskupem pogan', tj. da³ mu prawo prowadzenia misji na nieokre¶lonych bli¿ej obszarach pogañskich (...)"16. Po otrzymaniu pozwolenia, doszed³ do Ratyzbony w Bawarii, a stamt±d, niestety omijaj±c krainê S³owian, przeprawi³ siê statkiem, p³yn±c Dunajem na Wêgry. Tu próbowa³ z do¶æ marnym skutkiem nie¶æ Ewangeliê Czarnym Wêgrom (Miano Czarnych Wêgrów (Nigri Ungri) oznacza prawdopodobnie Wêgrów osiad³ych nad doln± Cis±)17. W tym czasie ¶wiêty Jan cierpliwie i z pokor± przyjmowa³ wolê Nieba, a tak¿e litowa³ siê nad m³odym i niecierpliwym Benedyktem, który nie móg³ siê doczekaæ pozwolenia na g³oszenie Ewangelii. Postanowili wiêc obaj, ¿e w drogê wyruszy Benedykt aby uzyskaæ pozwolenie od papie¿a, a mo¿e i odszukaæ Brunona. Aby unikn±æ napa¶ci pogan Benedykt ogoli³ swoj± g³owê, ukrywaj±c w ten sposób tonsurê, (a wiêc specjalnie wygolone miejsce na g³owie, mówi±ce o przynale¿no¶ci zakonnej), za³o¿y³ ¶wieckie ubranie i ruszy³ w podró¿. Ksi±¿ê Boles³aw Chrobry zdecydowa³ siê wykorzystaæ pobyt Benedykta w Rzymie na uzyskanie zgody papie¿a na swoj± w³asn± koronacjê na króla Polski. Aby ¶wiêty Benedykt móg³ tê zgodê od papie¿a otrzymaæ, da³ mu na ten cel dziesiêæ funtów srebra. Boles³aw Chrobry daje ¶w. Benedyktowi 10 funtów srebra, Stefan Chmiel (1962) Za Chrobrego funt srebra wa¿y³ ok. 408 g. Dziesiêæ funtów srebra to by³o wiêc trochê ponad 4 kg. (Z jednego funta w tym czasie bito 240 sztuk denarów, by³y to ciê¿kie denary Chrobrego. Natomiast ju¿ za czasów Kazimierza Odnowiciela z funta srebra wybijano a¿ 510 ma³ych denarów. W ten sposób warto¶æ denara stawa³a coraz mniejsza.) Benedykt dotar³ do Pragi, ale dalej nie móg³ pój¶æ, gdy¿ z powodu wojennej zawieruchy i niebezpieczeñstwa na drodze zosta³ przez ksiêcia Boles³awa zatrzymany oraz zmuszony do drogi powrotnej. Nasz ¶wiêty, zrozpaczony t± decyzj±, bez oci±gania siê odda³ ksiêciu otrzymane srebro i mocno zawiedziony powróci³ do klasztoru. A by³ wtedy w¶ród nich jeszcze jeden brat, „który mia³ upodobanie w umi³owaniu spraw niebiañskich i wtedy pod ich kierownictwem pe³ni³ s³u¿bê w eremie"18. Brat ten mia³ na imiê Barnaba i prawdopodobnie, równie¿ by³ W³ochem. Wymienia go tak¿e (z myln± dat±, bo w roku 1005) Jan D³ugosz w swoich kronikach: „W tym czasie s³ynê³o w Królestwie Polskim sze¶ciu mê¿ów odznaczaj±cych siê pobo¿no¶ci± i ¿yciem ¶wi±tobliwym, mianowicie: Benedykt, Jan, Izaak, Mateusz, Krystyn i Barnaba"19. A tak¿e w czeskiej Kronice Kosmasa (tu równie¿ omy³kowo podano rok, tyle ¿e 1004). W Kronice tej dosyæ zabawnie zosta³ policzony: „(...) w Polsce by³o piêciu mnichów i pustelników, prawych Izraelitów (tzn. prawych mê¿ów): Benedykt, Mateusz, Jan, Izaak, Krystyn i szósty Barnaba"20. Tego¿ Barnabê wys³ali nasi ¶wiêci braciszkowie, ¿eby to on wreszcie uzyska³ to niezbêdne papieskie pozwolenie. Tym razem ksi±¿ê Boles³aw nie mia³ nic przeciw temu i na tê podró¿ zezwoli³. Otrzyma³ równie¿ brat Barnaba polecenie odnalezienia ¶wiêtego Brunona, ale gdy to zadanie zakoñczy³o siê niepowodzeniem, uda³ siê on prosto do Rzymu. Benedykt ustali³, wbrew Regule zakonnej, dwa terminy powrotu Barnaby, jeden w dniu Wszystkich ¦wiêtych, a drugi, ostateczny w dniu ¶wiêtego Marcina (a wiêc w dniu 11 listopada). I tak, po wys³aniu Barnaby obaj zakonnicy, i ¶wiêty Benedykt, i ¶wiêty Jan, oczekiwali na niego, przez ca³e lato, trwaj±c na modlitwie i poszcz±c. A kiedy drugi z wyznaczonych terminów nieub³aganie nadchodzi³, a wys³any braciszek nie wraca³, oni zaczynali byæ coraz mocniej zmartwieni i zaniepokojeni o zbawienie swoich dusz. „(...) serdecznie boleli nie dlatego, jakoby z powodu miêkko¶ci i lenistwa nie mogli wykonaæ ¿adnej po¿ytecznej pracy (...) lecz poniewa¿ nie mieli mo¿no¶ci w takiej mierze, jak to przystoi gotowym do czynu i doskona³ym mê¿om, wspó³zawodniczyæ dowolnie w radosnej gorliwo¶ci o duchowe zdobycze"21. I zadrêczali siê teraz brakiem wie¶ci i od Brunona, i od Barnaby, ca³y czas stawiali sobie pytanie: dlaczego Brunon wcze¶niej siê nie zjawi³, tak jak im to przyrzek³ i dlaczego Barnaba teraz nie przybywa z tak d³ugo wyczekiwanym pozwoleniem? Zarzucali sobie równie¿ grzech, z powodu wys³ania, tego zaginionego brata Barnaby w tak niebezpieczn± drogê. W tym czasie do eremu, pod duchowe przewodnictwo Jana i Benedykta, do³±czyli jeszcze dwaj rodzeni bracia S³owianie, Izaak i Mateusz. Mieli oni tak¿e dwie siostry, które s³u¿y³y Bogu w innym klasztorze, w gronie dziewic. W wigiliê ¶wiêtego Marcina wszyscy nasi mnisi ¶piewali nokturny ku czci Pana Boga i we Mszy ¶wiêtej ¶wiêcili Jego zbawienie. Równie¿ w tym czasie podczas nieszporów odczuwali olbrzymi ¿al z powodu ci±g³ej niemo¿no¶ci wykonywania swojego powo³ania. Rozgoryczeni ponownie pytali Pana Boga, dlaczego nie da³ im sposobno¶ci, „by poprzez kazania pobudziæ umar³ych pogan do ¿ycia chrze¶cijañskiego i z rado¶ci± patrzeæ na prawy bieg dobrych zawodników"22. Byli oczywi¶cie pewni, ¿e wiêcej znajd± lito¶ci u Boga, gdy wiêcej dusz dla niego zdobêd±. A „je¶liby przy tej czystej intencji ³askawy Bóg, którego darem jest wszelkie dobro, poda³ im kielich zbawienia, gor±co pragnêli przyj±æ go chêtnie, przy czym chodzi³o im nie tyle o grzech ludzi, [którzy by ich umêczyli], ile raczej o pozyskanie ich dusz; chcieli bowiem tym wiêcej przypodobaæ siê Chrystusowi-Królowi, im mniej szczêdziæ bêd± trudu z mi³o¶ci do Niego"23. Po tych modlitwach i ¿alach skierowanych do Boga, udali siê nasi ¶wiêci bracia zakonni na spoczynek. Niestety, nieaktualna ju¿ przecie¿ wie¶æ o dziesiêciu funtach srebra, które otrzyma³ ¶wiêty Benedykt od Boles³awa Chrobrego i które jakoby mia³ przechowywaæ w klasztorze, rozesz³a siê po okolicy. Wiedzieli o tym równie¿, „niecni zbóje" czy te¿ „¼li chrze¶cijanie, jak ich nazwa³ ¶wiêty Brunon. [Jan D³ugosz nazwa³ ich „synami Beliala", czyli szatana (hebr. Belial - niegodny24; Belial czasami zwany Beliar lub Berial, Mroczny Starzec lub Albatros - jeden z upad³ych anio³ów (w niebie nale¿a³ do chórów Cnót i Anio³ów) i czterech piekielnych ksi±¿±t (pozostali to Szatan, Lucyfer i Lewiatan), symbolizuje p³odno¶æ ziemi, niezale¿no¶æ oraz kierunek geograficzny pó³noc. Czêsto jest uto¿samiany z Szatanem. Dos³owne t³umaczenie brzmi „ten, który nie ma pana", „niegodziwiec ¶wiata", „ten, który podnosi bunt" b±d¼ „nic niewart"25.] Zabójcy ¶wiêtych braci zostali po swojej zbrodni odnalezieni i schwytani. Ich zeznania da³y niepodwa¿alny dowód odwagi i mêczeñskiej ¶mierci naszych bohaterów. Zapisy z ich przes³uchania by³y znane ¶wiêtemu Brunonowi, wiêc my dziêki temu mamy mo¿liwo¶æ dok³adnie dowiedzieæ siê, nie tylko jak przebiega³a ta straszliwa zbrodnia, ale równie¿, co odczuwali i co my¶leli w tym czasie zabójcy. A zatem, pos³uchajmy: „Gdy wiêc oni [zakonnicy] pó¼n± noc± spoczywali i zmêczone cz³onki pogr±¿one by³y w g³êbokim ¶nie, przyszli niegodziwcy, dysz±c z³o¶ci± i marn± nikczemno¶ci±: do nowej zbrodni rwie siê ich serce, w±troba gniewem zionie, wargi dr¿±, nozdrza parskaj±, serce krwi± nabiega, twarz siê mieni, nogi spiesz±, a zêby zgrzytaj±; zamilk³ g³os st³umiony, p³onie g³upi gniew, potnieje rêka dzier¿±ca broñ, ¶mieje siê chciwo¶æ, dorwawszy siê do ³upu. Przyszli do ³atwej walki [jak] psy do krwi, wilki do zdobyczy. Chc±c szkodziæ, musieli siê przys³u¿yæ, daremnie szukaj±c dla siebie zysku, w oczach Bo¿ych dopu¶cili siê wielkiego grzechu26". I ci ¼li chrze¶cijanie my¶l±c, ¿e znajd± u ¶wi±tobliwych mnichów nie wiadomo jakie skarby, rozpoczêli sw± grabie¿. A by³ w¶ród nich s³uga ksiêcia Boles³awa, który wcze¶niej, z jego rozkazu, us³ugiwa³ zakonnikom. On znaj±c zakonników bardzo dobrze, „ zanim wszed³, pod b³ogos³awieñstwem Szatana wypi³ dwa kielichy, aby bezbo¿ne serce nie zadr¿a³o przed now± zbrodni±, i nios±c w lewej rêce ¶wiecê, w prawej za¶ miecz, nagle przed zbudzonymi ¶wiêtymi stan±³ ze straszn± twarz± [jako] z³owrogi kat. Podnie¶li siê bracia a¿ do po³owy cia³a, (...) [i] zaczêli - opowiada sam kat, który ich zabi³, a potem ¿a³owa³ - nie wiem co wzajemnie do ucha sobie szeptaæ"27. A by³y to zapewne, jak uwa¿a³, ¶wiêty Brunon, modlitwy naszych zakonników czy to z psalmów „Drogocenn± jest w oczach Pana ¶mieræ Jego czcicieli (Psalm 115,15), czy te¿ Confiteor Deo, a wiêc Spowiadam siê Bogu Wszechmog±cemu. „Atoli ja - mówi³ zabójca opowiadaj±c to z ¿alem - z zamar³ym sercem sta³em os³upia³y; chcia³em zabiæ, lecz wzdryga³em siê przed zbrodni±". Skoro wyszeptali to, co chcieli, Jan, syn cierpliwo¶ci, który lepiej zna³ jêzyk i w imieniu ich obu zwyk³ by³ odpowiadaæ przychodz±cym, a przez mêczeñstwo zaraz mia³ siê u¶wiêciæ, zacz±³ mówiæ tymi s³owy: „Przyjacielu, po co przyszed³e¶ i czego nowego chc± ci uzbrojeni ludzie?" Oszo³omiony zbój, który teraz bardzo ¿a³uje, ¿e dobro uczyni³, ¼le czyni±c, odpowiedzia³: „Pan tej ziemi, Boles³aw, przys³a³ nas, aby¶my bez lito¶ci was zwi±zali". U¶miechaj±c siê rzek³o ono ¶wiête oblicze: „Nigdy takiego rozkazu nie wyda³ dobry ksi±¿ê, który dla mi³o¶ci Boga bardzo nas kocha. Czemu daremnie k³amiesz, mój synu?". Zabójca odrzek³: „Ale chcemy was zabiæ. Oto powód, dla którego przyszli¶my". A ¶wiêty Jan rzecze: „Niech Bóg was wspomaga i nas". Na te s³owa poblad³y zabójca natychmiast wydoby³ z pochwy okrutny miecz i zabi³ go zadawszy dwie rany owemu ¶wiêtemu cia³u. (...) A nastêpnie [tê] z wy¿szych wzglêdów szczególnie cenn± per³ê, b³ogos³awionego Benedykta, gdy spieszy³ do innych, jednym potê¿nym ciosem ugodzi³ w ¶rodek czo³a, tak ¿e wysoko tryskaj±ca krew obfitym strumieniem zaczerwieni³a krawêdzie ¶cian"28. Dalej ¶wiêty Brunon napisa³, ¿e ci, którzy tak krótko przedtem bardzo smucili siê, to teraz zostali przez Boga obdarowani ³ask± ¶mierci mêczeñskiej w ich w³asnym domu, choæ oni szukali jej na zewn±trz. Trzeci z zakonników, Izaak, wo³aj±c dwukrotnie: „Bo¿e, wspomagaj!" i chc±c siê podnie¶æ, jak do modlitwy, otrzyma³ ciosy mieczem po nogach i po rêkach. Zdumiony za¶ tym, ¿e w domu znajduje upragniony kres, ¶mieræ mêczeñsk±, która zrzuca z niego ciê¿ar grzechów, tak rado¶nie wypowiedzia³ takie s³owa: „Dobrze nam (...), którzy jedynie dziêki mi³osierdziu Zbawiciela znale¼li¶my tak dobr± noc i tak szczê¶liw± godzinê, na któr± nigdy nie zas³u¿yliby¶my naszymi uczynkami"29. S³owa te mo¿na porównaæ ze s³owami psalmu: Rozraduje siê serce moje w zbawieniu twoim. Bêdê ¶piewa³ Panu, który uczyni³ mi dobrze (Ps 12,6). Po czym, powtórnie zwróci³ siê do zabójców: „Niech wam Pan b³ogos³awi, poniewa¿ dobrze nam czynicie"30, z kolei s³owa te, mo¿na przyrównaæ do s³ów z Nowego Testamentu: „B³ogos³awcie prze¶laduj±cych was i przebaczajcie im, nie wiedz± bowiem, co czyni±" (por. Rz 12,14 i £k 23,34)31. I to mówi±c, zgin±³ uderzony mieczem po raz trzeci. Zaskoczeni mordercy tak± postaw± ¶wiêtych mnichów, zaczêli tak mówiæ: „Biada nam! Jakiego¿ to czynu dokonali¶my, przyszed³szy, aby zabiæ takich ludzi, którzy ciesz± siê, ¿e ich siê morduje i obyczajem niezwyk³ym w¶ród ludzi b³ogos³awi± swojego zabójcê? Lecz teraz nie mo¿emy inaczej post±piæ jak tylko wszystkich zabiæ; by nie wysz³y na jaw nasze zbrodnie i ¿eby nas, sprawców, nie spotka³a zas³u¿ona kara, musimy dokoñczyæ rozpoczêtego dzie³a"32. Czwartego zakonnika, Mateusza, który widz±c co siê dzieje, rzuci³ siê do ucieczki na zewn±trz, przebito oszczepami, a on upad³ przed ko¶cio³em, rozci±gniêty jak do modlitwy. Jedynie Krystyn, który by³ ich kucharzem, i nie wiedzia³ o rozgrywaj±cej siê w klasztorze tragedii, walczy³ kawa³kiem drewna, wo³aj±c na pró¿no braci na pomoc. Ów Krystyn, jak pisze nasz ¶wiêty autor: „By³ przywi±zany do zabitych - jako mi³o¶ci godna i mi³a ich s³u¿bie osoba - przy³±czony zosta³ do czterech bezbo¿nie pomordowanych ¶wiêtych jako pi±ty zabity, za wielk± ³ask± Tego, z którego pi±tej rany z boku wyp³ynê³a Krew i woda zbawienia"33. Zabójcy nie znale¼li spodziewanych przez siebie skarbów, podzieli wiêc miêdzy siebie cenny ornat mszalny (dar cesarza), który pociêli na czê¶ci. Chc±c zatrzeæ ¶lady swej zbrodni, podpalili klasztor, (oczywi¶cie drewniany), ten jednak cudownie ocala³ od p³omieni. Gdy uciekali z miejsca zbrodni, s³yszeli jak z klasztoru dochodzi³ ich g³os ¶piewaj±cych s³odk± melodiê mnichów. W „¿ywotach piêciu ¶wiêtych pustelników", które ukaza³y siê drukiem w 1869 roku, [a wiêc jeszcze przed odnalezieniem ¿ywotów ¶wiêtego Brunona z Kwerfurtu], mo¿emy przeczytaæ, ¿e po zabójstwie zakonników, kiedy z³oczyñcy przeszukiwali wszystkie miejsca w nadziei znalezienia ‘z³ota' us³yszeli w powietrzu wo³anie: ‘Barnaba odniós³ je, gdzie mu kazano'. W strachu zaczynaj± uciekaæ, biegn± godzinê i dwie, a ci±gle zdaje im siê, ¿e s³ysz± to samo wo³anie34". Gdy zbrodnia wysz³a na jaw, na rozkaz ksiêcia Boles³awa zaczêto ¶cigaæ zbrodniarzy. A gdy ich schwytano, „oddano ich w niewolê klasztorowi, przeznaczaj±c ich do do¿ywotniej pokuty i pracy w klasztorze"35. Ju¿ po trzech dniach biskup Unger pochowa³ wewn±trz ko¶cio³a („gdzie wykopano wielki dó³"36) ¶wiêtych mêczenników. Najpierw pochowano razem tylko samych zakonników, a Krystyna, ich s³ugê, jako tego, który siê broni³ przed ¶mierci± mêczeñsk±, oddzielnie. Po kilku dniach jednak, gdy wydobyto cia³o Krystyna z grobu zupe³nie nienaruszone i wydaj±ce mi³y zapach, postanowiono go pochowaæ „wewn±trz ko¶cio³a, w jednym rzêdzie z jego panami (...), gdy za¶ przy do³±czaniu zw³ok s³ugi odkryto groby ¶wiêtych mnichów, mi³e cia³a ¶wiêtych po tak d³ugim czasie wcale nie wydawa³y wstrêtnej woni w³a¶ciwej trupom"37. Przy grobie ich dzia³y siê niezwyk³e cuda. Czêstym zjawiskiem, jak opisuje ¶wiêty Brunon, by³a jasnym ¶wiat³em p³on±ca ¶wieca, której nikt z ludzi przy tym grobie nie postawi³. Równie¿ gdy wojska niemieckiego cesarza Henryka II wesz³y do wsi, „o pó³nocy ujrzano nad owym ko¶cio³em jakby ogromny i jasny kr±g, który d³ugotrwa³ym ¶wiat³em zalewa³ ca³y dziedziniec i pozostawa³ przez ca³± godzinê. Podobnie po up³ywie roku (...) widziano podobny kr±g, który (...) rozsiewa³ ¶wiat³o nad samym ko¶cio³em (...), ludzie poznali, i¿ opieka ich [¶wiêtych mêczenników] ochroni³a kraj, który nietkniêty opu¶ci³o wojsko króla, nie dokonawszy zamierzonego zniszczenia"38. S³yszano równie¿ w pustym ko¶ciele ¶piewy i g³os czytaj±cy Ewangeliê w blasku silnego ¶wiat³a. Nast±pi³o te¿ wiele cudownych uzdrowieñ oraz uwolnieñ ludzi opêtanych przez demony. Cytowany tu „¯ywot piêciu braci mêczenników" ¶wiêtego Brunona z Kwerfurtu zosta³ odnaleziony dopiero pod koniec XIX wieku, (przez nauczyciela z Miêdzyrzecza, Reinharda Kade39) wtedy mo¿na by³o skorygowaæ b³êdne daty, które pojawia³y siê w innych kronikach, i uznaæ, ¿e ta tragiczna ¶mieræ mêczeñska nast±pi³a w nocy z 10 na 11 listopada 1003 roku. Potwierdza to równie¿ data uznania mêczenników jako ¶wiêtych przez papie¿a Jana XVIII ju¿ w roku 1004. Niestety Brunon z Kwerfurtu nie poda³ nazwy miejscowo¶ci, gdzie znajdowa³ siê erem naszych zakonników, choæ wiele wskazuje na to, ¿e mog³o to byæ w Miêdzyrzeczu, niedaleko Gorzowa Wielkopolskiego, obecnie w województwie Lubuskim. Natomiast kult Piêciu Braci mêczenników przez ca³e wieki rozwija³ siê w klasztorze bernardynów, ko³o Konina, gdy¿ Kazimierz Odnowiciel tam przeniós³ klasztor, prawdopodobnie z Miêdzyrzecza (które by³o zbyt nara¿one na najazdy pogañskie), do wsi nad jeziorem Gop³o. Wie¶ tê zakonnicy na cze¶æ króla nazwali Kazimierzem, pó¼niej dodano Biskupim. Rocznik Poznañski (zwany starszym) oraz Rocznik kamieniecki zawieraj± zapis podaj±cy, ¿e mêczeñstwo Piêciu Braci mia³o miejsce w³a¶nie w Kazimierzu (Biskupim). Od XV wieku w Kazimierzu Biskupim powoli zaczyna siê szerzyæ kult mêczenników, a na pocz±tku XVI wieku powstaje tam klasztor pod wezwaniem ¶wiêtego Jana Chrzciciela (patrona miêdzy innymi misjonarzy, mnichów, zakonników i pustelników) i Piêciu Braci Mêczenników (znajduj± siê tam relikwie tych ¶wiêtych). Tu mêczennicy nazywani s± „Braæmi Kazimierskimi" i tu tradycja przypisywa³a im ¶mieræ w roku 1005, zgodnie z Kronikami Jana D³ugosza. Nazwa Bracia Kazimierscy „jak nale¿y przypuszczaæ - mia³a stanowiæ odpowied¼ na upowszechnian± w Czechach tradycjê o Braciach Boles³avskich, któr± urobiono od ko¶cio³a w Stara Boleslav (ko³o Pragi, stolicy Czech), wzniesionego oko³o 1047 roku z nakazu papie¿a jako wyraz ekspiacji za ¶wiêtokradzkie wywiezienie relikwii Piêciu Braci z Gniezna"40. W Czechach, zgodnie z kronik± Kosmasa, ¶mieræ braci by³a uznana w roku 1004. Nieopodal Kazimierza Biskupiego, w Bieniszewie, znajduje siê nastêpny klasztor, który mocno przyczyni³ siê do zachowania kultu Piêciu Braci. Jest to ko¶ció³ Ofiarowania Naj¶wiêtszej Maryi Panny, gdzie sprowadzeni z krakowskich Bielan kameduli od roku 1640 do 1819 pielêgnowali kult naszych mêczenników. A gdy po II wojnie kameduli ponownie pojawili siê w Bieniszewie, kult ten na nowo o¿ywili41. Jest jeszcze jedna miejscowo¶æ, w której mog³a mieæ miejsce ¶mieræ mêczeñska naszych bohaterów, to Ka¼mierz ko³o Szamotu³. Prof. Gerard Labuda uwa¿a, ¿e s± dokumenty, które mówi±, ¿e to w³a¶nie Ka¼mierz jest miejscem, gdzie Piêciu Braci za³o¿y³o sw± pustelniê. W tutejszym ko¶ciele znajduje siê „piêæ du¿ych kamieni wmurowanych w zewnêtrzn± ¶cianê ko¶cio³a (...). Tradycja powiada, ¿e to na pami±tkê Piêciu Braci"42. Piêæ du¿ych kamieni wmurowanych na wysoko¶ci dwóch metrów w zewnêtrzn± ¶cianê ko¶cio³a w Ka¼mierzu. Tradycja powiada, ¿e to na pami±tkê Piêciu Braci. Kto i kiedy wmurowa³ te kamienie? Jednak wiêkszo¶æ wspó³czesnych historyków uwa¿a, ¿e ten w³a¶ciwy klasztor znajdowa³ siê Miêdzyrzeczu. Tak te¿ wiêkszo¶æ odczytuje fragment z Kroniki Thietmara, który brzmi: „Król ruszy³ st±d dalej i przyby³ do opactwa w Miêdzyrzeczu (³ac. Mezerici), gdzie postanowi³ obchodziæ z najwiêksz±, jak± tylko móg³, czci± doroczne ¶wiêto Legionu Tebajdzkiego. Równocze¶nie stara³ siê zapobiec temu, by ani klasztor, ani mieszkania nieobecnych mnichów nie ponios³y ¿adnej szkody ze strony naszych"43. Piêciu Braci mêczenników, jako Pierwsi Mêczennicy Polski zostali og³oszeni przez Papie¿a Paw³a VI patronami (w tamtym czasie) diecezji gorzowskiej, a obecnie diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Zwani s± równie¿ Mêczennikami Miêdzyrzeckimi i w³a¶nie w Miêdzyrzeczu znajduje siê ich Sanktuarium. Natomiast w filialnym ko¶ciele tego Sanktuarium, w miejscowo¶ci ¦wiêty Wojciech (dawniej Wojciechowo), znajduje siê tablica po¶wiêcona ¶mierci naszych mêczenników o takiej tre¶ci: „W miejscowo¶ci ¦wiêty Wojciech za³o¿ony zosta³ w 1001 roku erem benedyktyñski, gdzie 11 listopada 1003 roku zakonnicy miêdzyrzeccy ponie¶li mêczeñsk± ¶mieræ. Kanonizowani w 1004 roku przez papie¿a Jana XVIII. Obecny ko¶ció³ pod wezwaniem ¶wiêtego Wojciecha pochodzi z 1768 roku". Mo¿na tu dodaæ jeszcze, ¿e urzêdowe zatwierdzenie kultu w ca³ym Ko¶ciele nast±pi³o w 1508 roku za papie¿a Juliusza II44. ¦wiêto piêciu mêczenników w XI wieku obchodzono w dniu ich ¶mierci, a wiêc 10 listopada, nastêpnie przesuniêto je na 12 listopada. Benedyktyni, w pó¼niejszych czasach, w dniu 2 grudnia ¶wiêcili uroczysto¶æ tylko dwóch ¶wiêtych: Benedykta i Jana. Obecnie wspomnienie liturgiczne piêciu ¶wiêtych: BENEDYKTA, JANA, MATEUSZA, IZAAKA I KRYSTYNA, PIERWSZYCH MÊCZENNIKÓW POLSKICH wyznaczono na dzieñ 13 listopada. W ikonografii Piêciu Braci Mêczenników przedstawianych jest w bia³ych habitach kamedulskich. Zdarza siê, choæ bardzo rzadko, ¿e przedstawia siê ich w habitach br±zowych, czyli benedyktyñskich. Atrybutem jest ko³o tortur, ³oso¶, srebrne monety, palma mêczeñstwa, czasami zbójcy. (Tradycja podaje, ¿e pustelnicy otrzymali w darze od pobo¿nej niewiasty ³ososia, którego spo¿yli. Nastêpnego dnia ¿ywy ³oso¶ znalaz³ siê ponownie w ich sadzawce. Cud ten powtarza³ siê przez wiele dni, a woda w tym czasie nabra³a leczniczej mocy45. Ten ³oso¶ pojawia siê równie¿ w innym podaniu. W czasie, kiedy nasi bracia go¶cili u siebie ksiêcia Boles³awa, brat Barnaba ugo¶ci³ ksiêcia „cudownie rozmna¿aj±cym siê ³ososiem, a potem pokazywa³ mu w studzience ca³±, ¿yw± p³ywaj±c± rybê, tê sam±, której ³ebek odciêty przed chwil± rzuci³ by³ do cudownego ¼ród³a studzienki"46. Ksi±¿ê w³a¶nie wtedy mia³ przekazaæ srebro zakonnikom, ale niestety pochodzi³o ono z ³upów wojennych, wiêc taka ofiara nie spodoba³a siê Bogu. A widomym tego znakiem mia³o byæ znikniêcie ju¿ na zawsze cudownego ³ososia).
Bibliografia: -¯ywoty piêciu ¶wiêtych pustelników wyd. Alfreda M³ockiego Lwów 1869 - X. St. Ma³achowski ¯ywot ¶wiêtych mêczenników kazimierskich Warszawa 1905 r. -Pi¶miennictwo czasów Boles³awa Chrobrego t³. Kazimierz Abgarowicz Warszawa 1966 r. - Ks. W³adys³aw Padacz Z polskiej gleby Kraków 1972 - Encyklopedia Katolicka, Lublin 1985 - Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imiê..., Kraków 1982 - Polscy ¶wiêci, tom 9, red. Joachim Roman Bar OFConv., Warszawa 1986 - Kronika Thietmara, t³. Marian Zygmunt Jedlicki, Kraków 2002 - Ks. Jerzy Misiurek, Polscy ¶wiêci i b³ogos³awieni, Czêstochowa 2010 - Jan D³ugosz, Roczniki Królestwa Polskiego, Ksiêga pierwsza i Ksiêga druga do 1038, Warszawa 2012 - Kosmasa kronika Czechów, t³. Maria Wojciechowska, Wodzis³aw ¦l±ski 2012 - J. Marecki, L. Rotter Jak czytaæ wizerunki ¶wiêtych, Kraków 2013 - http://nauczaniejp2.pl/dokumenty/wyswietl/id/428 - https://kazimierzklasztor.pl/z-zycia-klasztoru/historia-kazimierz-biskupi/128-sankturium-pieciu-braci - http://www.kazmierz.pl/asp/pl_start.asp?typ=14&menu=175&strona=1 https://pl.wikipedia.org/wiki/Belial Zdjêcia i obrazy ze stron internetowych: - http://www.biblia-swieci.pl/pieciu.html - http://www.kazmierz.pl/asp/pl_start.asp?typ=14&menu=175&strona=1 - http://www.parafiaserby.pl/620-13-listopada-pierwszych-meczennikow-polski-swieto-patronow-diecezji - http://www.sanktuarium.miedzyrzecz.pl/galerie/kosciol-filialny-w-swietym-wojciechu#1 1 http://nauczaniejp2.pl/dokumenty/wyswietl/id/428 2 Etymologia wszystkich piêciu imion oprac. na podst.: Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imiê..., s.132, 408. 3 Oprac. na podst. Encyklopedia Katolicka, t. IV, Lublin 1985, s. 1069. 4 Pi¶miennictwo czasów Boles³awa Chrobrego, t³. Kazimierz Abgarowicz, Warszawa 1966, s. 180. 5 Tam¿e, s. 170. 6 Tam¿e, s. 172. 7 Tam¿e, komentarz nr 41 oprac. przez Jadwigê Karwasiñsk±, s. 172. 8 Tam¿e, s. 173. 9 Tam¿e, s. 176-177. 10 Tam¿e, s. 177. 11 Tam¿e, s. 180. 12 Tam¿e, komentarz nr 69, s. 180. 13 Tam¿e, s. 191. 14Tam¿e. 15 Tam¿e, s. 195. 16 Tam¿e, komentarz nr 105, s. 195. 17 Tam¿e, komentarz nr 109, s. 196. 18 Tam¿e, s. 204. 19 Jan D³ugosz, Roczniki Królestwa Polskiego, Ksiêga pierwsza i Ksiêga druga do 1038, Warszawa 2012, s. 319. 20 Kosmasa kronika Czechów t³. Maria Wojciechowska, Wodzis³aw ¦l±ski 2012, s. 99. 21 Pi¶miennictwo czasów Boles³awa Chrobrego..., s. 210. 22 Tam¿e, s. 211. 23 Tam¿e. 24 Jan D³ugosz, Roczniki Królestwa Polskiego..., s. 321. 25 https://pl.wikipedia.org/wiki/Belial 26 Pi¶miennictwo czasów Boles³awa Chrobrego..., s. 212. 27 Tam¿e, s. 213. 28 Tam¿e, s. 214-215. 29 Tam¿e, s. 217. 30 Tam¿e. 31 Tam¿e, komentarz nr 166, s. 217. 32 Tam¿e, s. 217-218. 33 Tam¿e, s. 218. 34 ¯ywoty piêciu ¶wiêtych pustelników, wyd. Alfreda M³ockiego, Lwów 1869. 35 Ks. W³adys³aw Padacz, Z polskiej gleby, Kraków 1972. 36 Pi¶miennictwo czasów Boles³awa Chrobrego..., s. 221. 37 Tam¿e, s. 224. 38 Tam¿e, s. 225-226. 39 https://kazimierzklasztor.pl/z-zycia-klasztoru/historia-kazimierz-biskupi/128-sankturium-pieciu-braci 40 Tam¿e. 41 Polscy ¶wiêci, tom 9, red. Joachim Roman Bar OFConv, Warszawa 1986, s. 20-21. 42 http://www.kazmierz.pl/asp/pl_start.asp?typ=14&menu=175&strona=1 43 Kronika Thietmara, t³. Marian Zygmunt Jedlicki, Kraków 2002, s. 132. 44 Polscy ¶wiêci..., s. 20. 45 Ikonografia oprac. na podst. J. Marecki, L. Rotter Jak czytaæ wizerunki ¶wiêtych, Kraków 2013, s. 112. 46 X. St. Ma³achowski, ¯ywot ¶wiêtych mêczenników kazimierskich, Warszawa 1905, s. 43-44. Powrót |