¦wiêty Stanis³aw Kostka Tej nocy us³yszymy o ¿yciu ¶wiêtego Stanis³awa Kostki, którego w litanii pielgrzymstwa narodu polskiego wzywamy, jako patrona m³odzie¿y. Jest on tak¿e patronem Polski i Litwy [w 1674 roku papie¿ Klemens X og³osi³ go jednym z g³ównych patronów Korony Polskiej i Wielkiego Ksiêstwa Litwy, natomiast od 1961 papie¿ Jan XXIII ustanowi³ go patronem Polski], archidiecezji warszawskiej i ³ódzkiej, a ponadto [od 2018 powtórnie] diecezji p³ockiej, jest te¿ patronem Gniezna, Lublina, Lwowa, Poznania i Warszawy, oraz oko³o sze¶ædziesiêciu parafii w Polsce. No i jest on równie¿ patronem naszej Nocnej Pielgrzymki. Rok 2018 zosta³ uznany przez Episkopat Polski rokiem ¶wiêtego Stanis³awa Kostki, którego czterysta piêædziesi±ta rocznica ¶mierci mija w³a¶nie w roku bie¿±cym. Urodzi³ siê ¶wiêty Stanis³aw w Rostkowie na Mazowszu w 1550 roku, niedaleko Przasnysza, gdzie zosta³ ochrzczony. Od Kadzid³a do Przasnysza jest oko³o 50 kilometrów, Rostkowo jest 5 km dalej. „Ceremonia [chrztu] mia³a miejsce w ko¶ciele parafialnym ¶wiêtego Wojciecha w Przasnyszu, chocia¿ Rostkowo nale¿a³o do parafii Wêgra. Po chrzcie Andrzej Radzanowski, chrzestny, wzi±³ ch³opca w ramiona i w otoczeniu ca³ej rodziny z³o¿y³ u stóp o³tarza z Naj¶wiêtszym Sakramentem. Wszyscy obecni odmówili modlitwê, ofiaruj±c dziecko Bogu". Rodzice pochodzili ze ¶rednio zamo¿nej szlachty, posiadaj±cej kilka wsi oraz „fragment puszczy nad P³odownic±". (P³odownica to rzeczka wpadaj±ca do rzeki Omulew, prawego dop³ywu Narwi). Mieli piêcioro dzieci (niektórzy uznaj±, ¿e sze¶cioro), czterech synów i jedn± córkê (Annê). Stanis³aw by³ drugim, po starszym od niego o rok Pawle, synem kasztelana Jana Kostki (herbu D±browa) i Ma³gorzaty Kryskiej (herbu Prawdzic) z Drobnina (dzi¶ to Drobin) ko³o P³ocka. „Rodzina Kryskich (...) by³a spokrewniona z rodzin± Odrow±¿ów". http://www.stanislawkostka.eu/ Stanis³aw ju¿ od najm³odszych lat by³ dzieckiem bardzo wra¿liwym i pobo¿nym. Spowiednik jego podczas zeznañ na procesie kanonizacyjnym przyzna³, ¿e „przez ca³e ¿ycie [Stanis³aw] nie utraci³ ³aski Bo¿ej przez grzech ¶miertelny". Jego wra¿liwo¶æ by³a tak wielka, ¿e kiedy rodzice urz±dzali na swoim dworze ucztê, ojciec Jan zawsze prosi³ go¶ci o w³a¶ciwe zachowanie i pow¶ci±gliwo¶æ w mowie, ze wzglêdu na ma³ego Stanis³awa. Tak o tym opowiada³ jego starszy brat, Pawe³: „Gdy¶my, ja i mój brat Stanis³aw, obiadowali z rodzicami, i zdarzy³o siê, ¿e kto z go¶ci pozwoli³ sobie [u¿yæ] s³ów nieskromnych, wtedy mój brat omdlewa³ i pada³ bezprzytomny pod stó³ i by³o niebezpieczeñstwo, ¿e siê pot³ucze albo zrani, gdyby siê nie uwa¿a³o na niego, aby mu zaraz przyj¶æ z pomoc±. To by³o rzecz± ogólnie znan± i przedmiotem powszechnego podziwu". XVI wiek, by³ to czas, kiedy herezje protestantów szerzy³y siê w ca³ej Europie, nie inaczej by³o w Polsce. Wiele znakomitych rodzin przechodzi³o na tê now±, niezale¿n± od Rzymu wiarê. „Do rodzin, które nie zhañbi³y siê przyjêciem zagranicznej herezji i ¶wieci³y przyk³adem szczególnej wierno¶ci dla Ko¶cio³a ¶wiêtego ca³emu narodowi, (...) nale¿a³a w pierwszej linii ca³a rodzina naszego ¶wiêtego Stanis³awa. W ¿adnym domu tej szeroko rozga³êzionej rodziny nie posta³a noga heretycka, a wielu Kostków przyk³adem swej wierno¶ci dla Ko¶cio³a ¶wiêtego drugich nawróci³o". W roku 1563 zakoñczy³ swoje obrady Sobór Trydencki, (gdzie kilku posiedzeniom soborowym przewodniczy³ nasz kardyna³ Stanis³aw Hozjusz) zwo³any, bez ma³a dwadzie¶cia lat wcze¶niej, aby skutecznie przeciwdzia³aæ rozpowszechniaj±cemu siê protestantyzmowi Europy. Sobór potêpi³ nauki Lutra i Kalwina, uzna³ Bibliê i Tradycjê za równorzêdne ¼ród³a wiary oraz wyra¼nie odrzuci³ indywidualn± interpretacjê Pisma ¦wiêtego. Uwydatni³ i podkre¶li³: realn± obecno¶æ Chrystusa w Eucharystii, ofiarny charakter mszy, która jest „prawdziw± ofiar± sprawowan± za ¿ywych i umar³ych (...) [a] ofiara krzy¿a i ofiara Mszy s± identyczne". Wskaza³ tak¿e na znaczenie siedmiu sakramentów oraz wolnej woli. Wcze¶niej, bo w 1540 roku papie¿ Pawe³ III zatwierdzi³ regu³ê, za³o¿onego przez Ignacego Loyolê, Towarzystwa Jezusowego, czyli zakonu Jezuitów. Cz³onkowie tego zakonu, stali siê siln± zapor± dla protestantyzmu. Przyczynili siê oni do rozwoju szkolnictwa ¶redniego i wy¿szego w ca³ej Europie, a pó¼niej równie¿ w zamorskich koloniach, tworz±c sieæ solidnych, prawowiernych szkó³ katolickich. Poniewa¿ w szkolnictwie polskim zacz±³ siê coraz mocniej pojawiaæ nurt zara¿ony herezj± Lutra, dlatego te¿ dzieci pañstwa Kostków zdecydowano wys³aæ na nauki do Wiednia. Tam cesarz Ferdynand I Habsburg, kilkana¶cie lat wcze¶niej, sprowadzi³ Jezuitów, którym poleciæ za³o¿yæ w swojej stolicy kolegium jezuickie dla m³odych szlachciców, tzw. Collegium Nobilium. Cesarz ten u¿yczy³ jezuitom równie¿ domu, w którym za³o¿ono konwikt, czyli internat dla m³odzie¿y spoza Wiednia. W wieku oko³o czternastu lat, Stanis³aw razem ze swoim starszym bratem Paw³em oraz ich nauczycielem domowym Janem Biliñskim (pó¼niejszym kanonikiem p³ockim i pu³tuskim) wyjechali do Wiednia na nauki. Tam zamieszkali we wspomnianym konwikcie, który znajdowa³ siê tu¿ obok szkó³ i klasztoru ojców Jezuitów. Mieszkali tu i uczyli siê tak¿e Polacy, miêdzy innymi, rówie¶nik Stanis³awa „m³ody Jan Tarnowski, pó¼niejszy arcybiskup gnie¼nieñski, Bernard Maciejowski, pó¼niejszy kardyna³ i biskup krakowski, Miko³aj Lasocki, przysz³y kanonik krakowski". M³ody Stanis³aw od razu zwróci³ na siebie uwagê swoj± pobo¿no¶ci± i wielk± gorliwo¶ci± w modlitwie. Jeden z kolegów naszego bohatera, tak opisywa³ wspólne modlitwy uczniów i ¶wiêtego Stanis³awa w wiedeñskim ko¶ciele: „Kiedy modli³ siê w ko¶ciele na mszy lub na nieszporach, niektórzy wspó³uczniowie klêkali za nim, nie mog±c siê nasyciæ widokiem anielskiej jego pobo¿no¶ci i chc±c siê zbudowaæ i zachêciæ jego przyk³adem. I w innych czasach spotykano go bardzo czêsto w ko¶ciele, na klêczkach przed wielkim o³tarzem, lub w jednej z ³aweczek, odmawiaj±cego nabo¿nie ró¿aniec lub oficjum do Naj¶wiêtszej Panny. Konwiktorzy szeptali nieraz miêdzy sob±, ¿e znów który¶ z nich dojrza³ Stanis³awa na modlitwie rozja¶nionego, podniesionego w powietrze [a wiêc lewituj±cego]. Czêsto zdradza³y go si³y; zaklêczawszy siê za d³ugo, pada³ omdla³y na ziemiê". Jego domowy nauczyciel, wspomniany ju¿ Jan Biliñski, tak mówi³ o sposobie w jaki modli³ siê ¶wiêty Stanis³aw: „zaczyna³ od tego, ¿e k³ad³ siê krzy¿em na ziemiê; potem siê podnosi³ z ziemi i szuka³ sobie miejsca odosobnionego, gdzie wpada³ w zachwycenie i bywa³ podniesiony w górê. Gdy s³u¿±cy, wys³ani na szukanie go, okazywali mu swe zdziwienie, ¿e zastali go w tak niezwyk³ym stanie, odpowiada³ im: >To nic, uspokójcie siê, to nic<. Ten rodzaj modlitwy i ta ekstaza by³y u Stanis³awa prawie zwyk³± rzecz±". Pocz±tkowo nauka nie sz³a mu zbyt ³atwo, ale swoj± pilno¶ci± i modlitw± doprowadzi³ do tego, ¿e w trzecim roku nauki nale¿a³ ju¿ do najlepszych uczniów. Codziennie uczêszcza³ na Mszê ¶wiêt±, czasami nawet kilka razy jednego dnia, a w niedzielê, w dniu, w którym przyjmowa³ Komuniê ¶wiêt±, potrafi³ wys³uchaæ nawet siedmiu Mszy ¶wiêtych. Raz w tygodniu siê spowiada³, a dzieñ przed Komuni± wstrzymywa³ siê od obiadu i wieczerzy, zrêcznie siê od tego, przed swym domowym nauczycielem i bratem wymawiaj±c. Po ¶mierci cesarza Ferdynanda na tron wst±pi³ jego syn Maksymilian II, który nie darzy³ Jezuitów przychylno¶ci±. A chc±c im przeszkodziæ w ich pos³udze, odebra³ im u¿yczony przez swego ojca dom, w którym mieszkali zamiejscowi uczniowie. Musieli oni, je¶li chcieli dalej uczêszczaæ do kolegium jezuickiego, znale¼æ sobie mieszkania prywatne, oczywi¶cie tylko ci zamo¿niejsi. I tak, „w Wiedniu na ulicy Kurrentgasse 2 (na rogu ulic Kurrentgasse i Steindlgasse) zachowa³a siê kamienica nale¿±ca do [senatora miasta Wiednia] luteranina Kimberkera, w której w latach 1565 - 1567 w czasie studiów w kolegium jezuickim mieszka³ Stanis³aw Kostka". Stanis³aw, z powodu swojej wielkiej pobo¿no¶ci, by³ dosyæ czêsto nara¿ony na ataki ze strony mniej gorliwych w wierze towarzyszy szkolnych. Nie oszczêdza³ go w tym tak¿e, chc±cy u¿ywaæ m³odego ¿ycia, jego brat Pawe³. Ten, pó¼niejszy gorliwy g³osiciel kultu swojego ¶wiêtego brata, w tym czasie jednak potrafi³ siê posuwaæ w stosunku do niego, nawet do rêkoczynów. Tak by³o wtedy, kiedy na przyk³ad Stanis³aw zbyt stanowczo zwraca³ mu uwagê na niegodne dla katolika zachowanie. Te ówczesne przyk³ady zachowania starszego brata opisa³ Ignacio Echániz SJ ( czyt. Ignasio Eczaniz) w swojej ksi±¿ce pod tytu³em „Mêka i chwa³a": [Pawe³] karci³ go [równie¿] za skupienie, posty, modlitwy, surowy tryb ¿ycia, a zw³aszcza za chodzenie do ko¶cio³a i przebywanie w towarzystwie jezuitów. (...) [Ich nauczyciel] Biliñski podziela³ tê opiniê. Rodzice wys³ali syna do Wiednia, by nauczy³ siê odpowiednich manier i zachowania w towarzystwie. Powinien siê dostosowaæ do ¶wiatowych zasad. Sprawy zasz³y tak daleko, ¿e biedny ch³opiec nie móg³ siê pokazaæ przy swoim bracie, który go zniewa¿a³. Nazywa³ go egzaltowanym, nieokrzesanym, fanatykiem oraz (...) jezuit±! Od s³ów przechodzi³ do przemocy fizycznej. Rzuca³ go na ziemiê, bi³ i kopa³. Potem go zostawia³, zniewa¿aj±c s³owami: - Wstydzê siê, ¿e jestem twoim bratem; wypieram siê ciebie, nêdzniku". Jak widzimy, ciê¿ko by³o ¶wiêtemu Stanis³awowi nawet z rodzonym bratem, i choæ pobo¿no¶æ Stanis³awa wcale nie by³a „dzika [czy] odstraszaj±ca", bo przecie¿ on sam by³ wyj±tkowo ³agodny, delikatny i mi³y w obej¶ciu, to jednak, w pewien irracjonalny sposób wzbudza³, tak u brata jak i u innych osób, jak±¶ szczególn± agresjê lub chocia¿by chêæ dokuczenia mu. Mieszkaj±cy razem z nimi, rówie¶nik Stanis³awa, pó¼niejszy kasztelan ¦remu, Kasper Rozdra¿ewski, potrafi³ w nocy, w tym czasie kiedy nasz m³odziutki ¶wiêty nie spa³, ale by³ pogr±¿ony w modlitwie, kopaæ go i deptaæ po nim bez powodu. Stanis³aw nie dawa³ poznaæ po sobie jak dokuczliwe by³y te z³o¶liwe drêczenia i kompletnie na nie, nie reagowa³. Niemniej jednak, wiadomo by³o, ¿e musia³y one wp³ywaæ na jego psychikê, jak i na organizm. Tak wiêc „znerwicowany wskutek ustawicznej obrony swoich idea³ów, a przy okazji powa¿nie zaziêbiony, zapad³ nagle, w grudniu 1565 roku, na dziwn± chorobê. Przez tydzieñ le¿a³ oderwany od zmys³ów, prze¿ywaj±c w tym czasie dwa objawienia, które mia³y prze³omowe znaczenie dla jego dalszego ¿ycia. Pierwsze z nich nazwane zosta³o Cudown± Komuni± i doczeka³o siê licznych wyobra¿eñ w malarstwie ko¶cielnym. Oto, kiedy chory Stanis³aw bardzo pragn±³ odwiedzin kap³ana z Cia³em Chrystusa [a nie pozwala³ na to w³a¶ciciel domu, luterañski heretyk, wspomniany ju¿ Kimberker], zjawi³a mu siê w towarzystwie anio³ów ¶wiêta Barbara ([do której] ¿ywi³ (...) szczególne nabo¿eñstwo. Jeden z anio³ów trzyma³ w rêku Hostiê. Na ten widok Stanis³aw odmówi³: Domine non sum dignus..., [czyli Panie, nie jestem godzien], ukl±k³ i z wielk± czci± otworzy³ usta.
https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-18a.php3 ¦wiadkiem tej sceny by³ pielêgnuj±cy go [w chorobie, nauczyciel] Biliñski. (...) [po tym cudownym przyjêciu Komunii ¶wiêtej przez Stanis³awa, jego stan zacz±³ siê pogarszaæ i kiedy ju¿ w³a¶ciwie zacz±³ walczyæ ze ¶mierci±] zdarzy³o siê objawienie drugie, podczas którego Stanis³aw ujrza³ Matkê Bo¿± z Dzieci±tkiem na rêku. Maryja [po³o¿y³a Dzieci±tko Jezus na piersi Stanis³awa, by je przytuli³ do swego serca], zapewni³a (...) [go], ¿e niebawem powróci do zdrowia, lecz jednocze¶nie nakaza³a: >Wst±p do Towarzystwa Jezusowego<. Tym samym [nasz bohater] (...) pozna³ plan Bo¿y wzglêdem swej osoby. I cieszy³ siê, poniewa¿ pó³ roku wcze¶niej podj±³ samodzielnie takie postanowienie. Niebawem jego maksym± ¿yciow± sta³o siê stwierdzenie: >Do wy¿szych rzeczy jestem stworzony i dla nich tylko ¿yæ powinienem".
https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-18a.php3 Pos³uchajmy, jeszcze raz nauczyciela Biliñskiego, który jako naoczny ¶wiadek opisuje to cudowne uzdrowienie ¶wiêtego Stanis³awa: „Zerwa³em siê zaraz i cichaczem podchodzi³em do jego pokoju. Drzwi by³y na pó³ otwarte i lampa siê pali³a, mog³em wiêc z daleka go obserwowaæ. Ale jakie¿ by³o moje zdumienie, gdym zasta³ go, zamiast ¶pi±cego, jak siedzia³ u¶miechniêty i dawa³ mi znak, abym ¶mia³o wszed³ do pokoju. Pierwsze jego s³owa by³y: >Jestem uzdrowiony<. S±dzi³em, ¿e w gor±czce majaczy, ale zbadawszy go jak najpilniej, przekona³em siê naocznie, ¿e zasz³o co¶ nadzwyczajnego, bo nie by³o ani ¶ladu jego ¶miertelnej choroby. Prosi³ mnie, ¿ebym mu przyniós³ jego ubranie, bo chcia³by, czem prêdzej pój¶æ do ko¶cio³a, podziêkowaæ Panu Bogu za odzyskane zdrowie. Ledwiem go przekona³, ¿e powinien z tem poczekaæ, a¿ lekarze przyjd± i pozwol± mu wstaæ z ³ó¿ka. Gdy wkrótce nadeszli i zbadali go po kolei, wszyscy jednog³o¶nie orzekli, ¿e tu zasz³o co¶ nadzwyczajnego, i jego wyzdrowienie nie przysz³o do skutku w zwyk³y naturalny sposób; radzili jednak, ¿eby jeszcze pewien czas nie wstawa³ z ³ó¿ka. Po ich odej¶ciu ¶miali¶my siê z ich niepotrzebnej przezorno¶ci; poda³em mu jego ubranie, wsta³ i odzia³ siê sam, bez wszelkiej mej pomocy, i poszli¶my razem do ko¶cio³a; nie by³o ju¿ nie tylko najmniejszego niebezpieczeñstwa, ale nawet najmniejszego ¶ladu tak d³ugiej i ciê¿kiej choroby". Od tego te¿ czasu, jak siê z tego zwierzy³ swojemu spowiednikowi, ¶wiêty Stanis³aw ca³kowicie odda³ siê Panu Bogu. Jak tylko ukoñczy³ „fakultet zwany linguarum" [by³ to trzyletni fakultet sk³adaj±cy siê z nauki ca³ej gramatyki ³aciñskiej i czê¶ci gramatyki greckiej; studium wymowy uczono na humanistyce; retoryka by³a po¶wiêcona wymowie i poezji] , to chocia¿ mia³ dopiero szesna¶cie lat, wyrazi³ chêæ wst±pienia do zakonu Jezuitów. Ale ich wiedeñski prowincja³ i superior (czyli prze³o¿ony) kolegium jezuickiego, ojciec Magjusz, który prze¿ywa³ ju¿ kilka nieprzyjemnych sytuacji zwi±zanych z przyjêciem m³odych zakonników bez zgody ich rodziców, za¿±da³ wiêc takiej zgody od rodziców Stanis³awa. Ambitny ojciec Jan Kostka, zgodzi³by siê „by syn obra³ stan duchowny, gdy¿ by³ pewien, ¿e przy jego wielkich wp³ywach, syn mo¿e zostaæ biskupem, a nawet kardyna³em i przysporzyæ chwa³y domowi, ale ¿eby by³ ubogim zakonnikiem, wyrzekaj±cym siê dóbr tego ¶wiata, ¿yj±cym w pokorze i ubóstwie w klasztorze, tego dumny pan ani nie przypuszcza³". A wiêc o zgodzie na wst±pienie do zakonu nasz Stanis³aw nie mia³ nawet co marzyæ. Mia³ za to olbrzymi dylemat, dylemat z którym zmaga siê wielu ludzi blisko zwi±zanych z Panem Bogiem. Nasz ¶wiêty bowiem, musia³ wybieraæ czy byæ pos³uszny ojcu i z³amaæ ¶luby, które z³o¿y³ Bogu czy te¿, byæ niepos³usznym ojcu ale zgodnie z nakazem Matki Bo¿ej, zostaæ Jezuit±, i przez to wype³niæ wolê Bo¿±. „W jego przypadku pos³uszeñstwo woli Bo¿ej oznacza³o niepos³uszeñstwo woli rodziców". Kiedy zacz±³ siê ju¿ baæ ,¿e nie spe³ni ¶lubów z³o¿onych Bogu przez siebie oraz nie wykona nakazu Mati Bo¿ej, wtedy z pomoc± przyszed³ mu kaznodzieja cesarzowej Marii Hiszpañskiej, ¿ony Maksymiliana II, ojciec Franciszek Antoni, Portugalczyk, z Towarzystwa Jezusowego. On wiedzia³, ¿e „Stanis³aw to dusza wybrana przez Boga z wielu i ¿e nie nale¿y sprzeciwiaæ siê jego powo³aniu. (...) Da³ mu listy polecaj±ce do (...) [pó¼niejszego ¶wiêtego Piotra] Kanizjusza [prowincja³a niemieckich jezuitów] w Augsburgu (...) [a gdyby i on nie przyj±³ Stanis³awa do zakonu, to drugi list by³] do Franciszka Borgiasza, genera³a [jezuitów] w Rzymie, tak¿e pó¼niejszego ¶wiêtego. Teraz ju¿ Stanis³aw my¶la³ tylko o ucieczce i dostaniu siê [jak najszybciej] do Augsburga". Augsburg le¿y w Bawarii, ponad 500 km na zachód od Wiednia. Nie móg³ siê tam dostaæ nasz m³odziutki bohater inaczej jak tylko na piechotê. A gdy wyruszy³ w drogê, po jakim¶ czasie jego nieobecno¶æ zauwa¿yli jego brat Pawe³ i nauczyciel Biliñski, wiêc wynajêli powóz z wo¼nic± i ruszyli za nim w po¶cig. I chocia¿ dogonili go, to jednak nie poznali go od razu, dopiero po jakim¶ czasie dotar³o do nich, ¿e to by³ Stanis³aw. Próbowali wiêc ponownie go dogoniæ, lecz gdy ju¿ „mieli siê z nim zrównaæ, (..) nagle konie stanê³y, i (...) naprzód ruszyæ nie chcia³y. Tymczasem pielgrzym prowadzony nadludzk± rêk±, przechodzi [jak po ubitym trakcie], spokojnie przez rzekê na której brzegu siê znajdowa³ i spiesznie niknie w oddali.(..) skoro tylko postanowiono wróciæ do Wiednia, oporne dot±d rumaki wróci³y do dawnego pos³uszeñstwa i najspokojniej pomknê³y naprzód ". Niestety, nie zasta³ ¶wiêty Stanis³aw prowincja³a w Augsburgu i musia³ jeszcze i¶æ oko³o 40 km dalej, do Dillingen nad Dunajem, gdzie mia³ w tym czasie przebywaæ Piotr Kanizy. Po drodze spotka³ id±cego w tym samym kierunku jezuitê, wiêc dalej poszli razem. „Nie daleko od Augsburga spostrzeg³ Stanis³aw wznosz±cy siê ko¶ció³. (...) wszed³ (...) [do niego] i ju¿ zacz±³ siê gor±co modliæ, gdy z przera¿eniem spostrzeg³, ¿e znajduje siê w zborze luterskim. (...) by³a to dawna ¶wi±tynia katolicka, przemieniona na heretycki dom modlitwy. Stanis³aw zala³ siê gorzkiemi ³zami. (..) Lecz takie ³zy Bóg zawsze ociera. Niebawem bowiem ujrza³ Stanis³aw Anio³ów zstêpuj±cych z Nieba, a rêka anielska ju¿ drugi raz z³o¿y³a na jego ustach Przenaj¶wiêtsz± Hostiê". Opis tego cudu znamy dziêki Jezuicie towarzysz±cemu Stanis³awowi w tej drodze. W Dillingen uda³o siê wreszcie znale¼æ prowincja³a. Piotr Kanizjusz, który by³ w tym czasie filarem ko¶cio³a w Niemczech, twardo walcz±c z szerz±cymi siê herezjami, by³ cz³owiekiem wyj±tkowo zajêtym. „Trudno poj±æ jak mu czasu wystarcza³o na wszystko. Sprawowa³ bowiem liczne poselstwa do papie¿a, do ksi±¿±t niemieckich; zak³ada³ coraz to inne kolegia i akademie swego zakonu; przy ka¿dej sposobno¶ci mówi³ kazania; nawraca³ i pobudza³ do dobrego prywatnymi rozmowami; wszystkich zadziwia³ nauk± na sejmach i dysputach z heretykami i wydawa³ znakomite dzie³a po niemiecku i po ³acinie. A przy tym, (...) po¶wiêca³ dziennie najmniej siedem godzin modlitwie: >To jedyny czas, mawia³, który po¿ytecznie spêdzam<". Ten¿e Piotr Kanizy, mianowany przez samego Ignacego Loyolê, pierwszym prowincja³em Jezuitów w Niemczech, chc±c sprawdziæ prawdziwo¶æ powo³ania m³odziutkiego Stanis³awa, przyj±³ go do najciê¿szych prac w konwikcie przy kolegium ¶wiêtego Hieronima w Dillingen. Stanis³aw „z rado¶ci± przyj±³ ten rozkaz. Wzi±³ siê te¿ zaraz z ochot± do spe³niania rozlicznych pos³ug w kuchni, us³ugiwa³ do sto³u konwiktorom, zamiata³ pokoje, czy¶ci³ suknie. Z podziwem i pociech± przypatrywali siê zakonnicy skrzêtnemu, rozja¶nionemu wewnêtrznym weselem m³odzieñcowi. Wnet dowiedzieli siê i uczniowie, ¿e ten m³ody o anielskiej twarzy s³u¿±cy nale¿y do jednej z najpierwszych rodzin w Polsce, ¿e porzuci³ kraj, znaczenie i dostatki, narazi³ siê na prze¶ladowania, a wszystko dla Boga". Jak czu³ siê w tej roli nasz bohater, mo¿emy siê dowiedzieæ czytaj±c list, który napisa³ mieszkaj±c w Dilllingen, do swojego przyjaciela: „Erne¶cie mój, gdyby¶ wiedzia³, w jakie rado¶ci tu dusza moja op³ywa! Pomiêdzy brudnymi naczyniami i szczotkami, zdaje mi siê, jak gdybym by³ w Niebie". Mówiono równie¿ o Stanis³awie, który czêsto po¶ci³ i ogólnie jada³ nie za wiele, ¿e „Pan Stanis³aw (...) nie je i nie pije, a przecie¿ pracuje ci±gle". Najbardziej dokucza³o pokornemu Stanis³awowi to, ¿e darzono go coraz wiêkszym szacunkiem i podziwem, granicz±cym prawie ze czci±. Jak wielkie musia³o byæ to poszanowanie ¶wiêtego Stanis³awa u jego wspó³braci w Dillingen, niech ¶wiadczy fakt, ¿e praktycznie zaraz po jego ¶mierci, nie czekaj±c na opiniê Ko¶cio³a, „pokój w którym mieszka³, przemieniono w kaplicê". Poniewa¿ ojciec ¶wiêtego Stanis³awa i jego brat Pawe³ ca³y czas poszukiwali go, zdecydowa³ siê ¶wiêty Piotr Kanizy, wys³aæ naszego m³odego bohatera do Rzymu do samego genera³a zakonu Franciszka Borgiasza, chocia¿ wcze¶niej nie uzgodnieni³ tego z genera³em. Uwa¿a³ jednak, ¿e tam bêdzie Stanis³aw bezpieczniejszy a wysy³aj±c go razem z dwoma innymi jezuitami, wrêczy³ im list do genera³a zakonu w którym napisa³ miêdzy innymi, tak: „Trzeciego posy³am Stanis³awa, Polaka, zacnego poczciwego, pilnego m³odzieniaszka, którego nasi we Wiedniu, boj±c siê rozgniewaæ jego rodzinê, nie odwa¿yli siê przyj±æ do nowicjatu. Uda³ siê on do mnie z zamiarem zado¶æuczynienia dawnym swym pragnieniom; od paru ju¿ bowiem lat postanowi³ b±d¼ co b±d¼ wst±piæ do Towarzystwa, umie¶ci³em go na próbie w naszym konwikcie, i w ka¿dej pos³udze okaza³ siê pilnym i jak najstalszym w swym powo³aniu. Sam pragn±³ udaæ siê do Rzymu, aby bardziej oddaliæ siê od krewnych, od których obawia siê prze¶ladowania, i aby móg³ wiêksze czyniæ postêpy w pobo¿no¶ci. Dot±d nie ¿y³ z naszymi nowicjuszami; bêdzie go mo¿na przyj±æ w Rzymie do nowicjatu, ¿eby tam dope³ni³ czasu próby. Spodziewam siê po nim wielkich rzeczy. S±dzê, ¿e Wielebny Ojciec nie we¼mie mi za z³e, ¿e posy³am go do Rzymu, choæ nie wezwanego, - nie tylko poniewa¿ nadarzy³a siê tak dobra sposobno¶æ do pos³ania go tam, ale te¿, poniewa¿, nie bêd±c jeszcze ode mnie ostatecznie przyjêty do zakonu, sam pragn±³ koniecznie do Rzymu siê dostaæ". D³ugo¶æ tej uci±¿liwej i dosyæ niebezpiecznej drogi wynosi³a blisko 1000 km. Trzej pielgrzymi przebyli j± w ci±gu miesi±ca (wed³ug ojca Badeniego w ci±gu dwu miesiêcy). Stanis³aw zamieszka³ najpierw w domu profesów, a wiêc „w siedzibie samego genera³a", a pó¼niej z nowicjuszami w domu, przy ko¶ciele ¶wiêtego Andrzeja na Kwirynale. Zaraz po egzaminie wci±gniêto go na listê nowicjuszów. Zaprzyja¼ni³ siê z innym nowicjuszem o podobnym charakterze, Stefanem Augusti (czyt. Ogusti) z Reggio (czyt. Red¿io). Ten braciszek tak opisa³ naszego bohatera: „Kiedym by³ w Rzymie w domu profesów w roku 1567 przyby³ tam wielebny Stanis³aw Kostka, m³odzieniec mog±cy liczyæ oko³o lat osiemnastu, ¶redniego wzrostu: by³o to w miesi±cu pa¼dzierniku pomienionego roku; ubrany by³ bardzo ubogo, i przyszed³ pieszo, a poniewa¿ z powodu d³ugiej podró¿y i m³odego wieku bardzo by³ os³abiony, nale¿a³o szczególn± mieæ o niego pieczê, i wzmocniæ go na si³ach, zanim by wszed³ do nowicjatu i po³±czy³ siê z innymi nowicjuszami, i ta okoliczno¶æ by³a pocz±tkiem mojej z nim znajomo¶ci". Drugim nowicjuszem, bliskim sercu Stanis³awa, by³ Polak, Stanis³aw Warszewicki, któremu te¿ powierza³ swoje duchowe prze¿ycia i do¶wiadczenia. Warszewicki zosta³ pierwszym biografem ¶wiêtego Stanis³awa, drugim by³ Piotr Skarga. Mo¿emy równie¿ przeczytaæ wspomnienie po¶miertne, które napisa³ ojciec Giulio Fazio (czyt. D¿ulio Facjo), prze³o¿ony nowicjuszów w tym czasie: „Postêpowa³ [Stanis³aw Kostka] jak anio³ z nieba. By³ wyj±tkowo pokorny, gardzi³ honorami, ¶wiatem i samym sob±, spe³niaj±c z wielkim oddaniem najni¿sze pos³ugi domowe, ukrywaj±c swoje szlachectwo i talenty, które otrzyma³ od Boga. Jego skromno¶æ by³a podziwu godna, jego pos³uszeñstwo najbardziej dok³adne, a zawsze by³ radosny i mi³y. Dla innych by³ ³agodny, tylko wobec siebie wymagaj±cy i surowy. Nie wypowiedzia³ nigdy ¿adnego s³owa nierozwa¿nego, niepotrzebnego i niew³a¶ciwego, dostosowuj±c ca³e swoje postêpowanie do regu³y. Modli³ siê nieustannie, ³±czy³ pracê z kontemplacj±, maj±c przed oczyma Boga we wszystkim, co robi³. Jego rozmowy dotyczy³y szczególnie dwóch tematów. Pierwszy: Naj¶wiêtsza Maryja Panna; zawsze nazywa³ J± Matk± i Pani±. Drugim tematem by³o jego powo³anie do Towarzystwa, które tak bardzo sobie ceni³, ¿e brakowa³o mu s³ów, aby wszystko wypowiedzieæ".
https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-18a.php3 Kiedy rodzony ojciec, naszego ¶wiêtego nowicjusza dowiedzia³ siê, ¿e przebywa on w Rzymie, w swojej zapalczywo¶ci napisa³ natychmiast do niego list. Ksi±dz Piotr Skarga w swoich ¯ywotach ¶wiêtych polskich opisuje tê korespondencjê jak± wymienili miêdzy sob±, ojciec Jan ze swoim synem, Stanis³awem. Przy czytaniu tego listu nale¿y pamiêtaæ, ¿e ojciec, Jan Kostka, by³ ju¿ wtedy (od 1564 roku) kasztelanem w Zakroczymiu i by³ bardzo dumnym szlachcicem marz±cym o równie wspania³ej karierze dla swoich synów, chocia¿ dwóch z nich ju¿ nie ¿y³o (Wojciech i Miko³aj zmarli w dzieciñstwie). W tre¶ci tego listu czytamy: „>lekkomy¶lno¶ci± swoj± (dome¶)[dom ¿e¶] mi zel¿y³ i wszystkiemu ¶wietnemu rodzajowi Kostków zmazê i sromotê uczyni³e¶; jako ¿ebraczek ¶mia³e¶ siê po Niemcach i w³oskiej ziemi w³óczyæ. Bêdzieszli w tym g³upstwie trwa³, do Polski siê nie ukazuj ; wszêdzie ciê najdê i (miasto) [zamiast] z³otych ³añcuchów, którem ci gotowa³, ¿elazne ciê [s]potkaj± i wrzucony bêdziesz tam, gdzie s³oñca nie ujrzysz.< Ten list starsi, dufaj±c (statkowi) [opanowaniu] jego, dali mu czytaæ, i czytaj±c p³akaæ pocz±³; a gdy go pytano, dlaczego by p³aka³? rzek³: > (op³akiwam) [op³akujê]¶lepotê rodziców moich, i¿ siê na darach Bo¿ych nie znaj±. Kazano mu na on list odpisaæ, i odpisa³ temi s³owy: >i¿ miê Pan Bóg miêdzy s³ugi swoje policzy³, nie masz siê o co frasowaæ, ale raczej siê z tego radowaæ. Szczê¶cie to i na ojca siê wylewa, gdy na dworze niebieskiego Króla syna swego ma bez starania i nak³adu swego, co siê u ¶wieckich nie trafia, do których ojcowie swoje syny daj±. Nie godzienem nic dla Pana Jezusa cierpieæ, ale gdyby miê tem obdarzy³ Ten, który dla nas tak wiele ucierpia³, nic by mnie nie by³o milszego i szczê¶liwszego; i przeto czym mi panie ojcze grozisz, tego ja sam pragnê. Wiedz ¿e, (i¿e)m siê ja Najwy¿szemu Boskiemu Majestatowi odda³ i pókim ¿ywy w ubóstwie, w czysto¶ci i pos³uszeñstwie s³u¿yæ Jemu i wiary Mu dotrzymywaæ bêdê, której mi ¿adna ¶mieræ i nêdza nie odejmie; wszystkom dla niej wycierpieæ gotów. Lepiej by¶ sobie, panie ojcze, poradzi³, gdyby¶ mnie syna swego Panu Bogu z r±k swoich odda³ i prosi³ Go, aby miê w tym wezwaniu i w darach swoich nieoszacowanych umocni³ i wytrwaæ da³ a¿ do koñca. Przeszkadzaæ mi w tej s³u¿bie Bo¿ej i sprzeciwiaæ siê Panu Bogu pró¿no i szkodliwo jest, a trwaæ w dobrem przedsiêwziêciu obiema zbawienno bêdzie". Cieszyli siê bardzo wspó³bracia, ¿e jest miêdzy nimi Stanis³aw i nawet szeptali miêdzy sob±: „mamy prawdziwego ¶wiêtego". Uwielbiano s³uchaæ go zw³aszcza wtedy, kiedy mówi³ o Matce Bo¿ej, u¿ywaj±c s³ów prostych a jednak do ¿ywego poruszaj±cych s³uchaczy. A kiedy go spyta³ jeden z zakonników „czy kocha Maryjê, prawdziwie z serca?" Zdumiony odpowiedzia³: „ojciec mnie pyta czy Maryjê kocham prawdziwie z serca? Przecie¿ to moja Matka!". A powiedzia³ to tak piêknym i nieziemskim g³osem, ¿e wydawa³o siê temu ojcu, ¿e us³ysza³ g³os anio³a a nie cz³owieka. Nasz ¶wiêty m³odzieniec nigdy nie by³ rozkojarzony, mo¿na stwierdziæ, o czym sam zreszt± powiedzia³, ¿e zawsze by³ skupiony na Bogu. Kiedy pewnego razu zwierzy³ siê mu jeden ze wspó³braci, ¿e nie mo¿e siê modliæ bo jest roztargniony, to us³ysza³, ¿e ¶wiêty Stanis³aw „nie wie co to znaczy roztargnienie, poniewa¿ doznaje zawsze gor±cego uczucia mi³o¶ci ku Bogu, Matce Jego i ¦wiêtym, a tak we wszystkich, choæ najbardziej zewnêtrznych zajêciach, ma my¶l podniesion± do Boga". By³ wiec prawdziwym, chocia¿ niezmiernie trudnym do na¶ladowania wzorem dla swoich wspó³braci w zakonie. „W pierwszych miesi±cach 1568 r. Stanis³aw z³o¿y³ ¶luby zakonne. Mia³ wtedy zaledwie 18 lat. [Parê miesiêcy pó¼niej] W prostocie serca w uroczysto¶æ ¶wiêtego Wawrzyñca (10 sierpnia) napisa³ list do Matki Bo¿ej i schowa³ go na swojej piersi. Przyjmuj±c tego dnia Komuniê ¶wiêt±, prosi³ ¶wiêtego Wawrzyñca, aby uprosi³ mu u Boga ³askê ¶mierci w ¶wiêto Wniebowziêcia. Pro¶ba zosta³a wys³uchana. Wieczorem tego samego dnia poczu³ siê bardzo ¼le. 13 sierpnia gor±czka nagle wzros³a. Przeniesiono go do infirmerii [a wiêc na salê chorych]. 14 sierpnia mêczy³y Stanis³awa md³o¶ci. Wyst±pi³ zimny pot i dreszcze, z ust pop³ynê³a krew. By³a pó¼na noc, kiedy zaopatrzono go na drogê do wieczno¶ci. Prosi³, aby go po³o¿ono na ziemi. Pro¶bê jego spe³niono. Przeprasza³ wszystkich. Kiedy mu dano do rêki ró¿aniec, uca³owa³ go i wyszepta³: >To jest w³asno¶æ Naj¶wiêtszej Matki<. Zapytany, czy nie ma jakiego¶ niepokoju, odpar³, ¿e nie, bo ma ufno¶æ w mi³osierdziu Bo¿ym i zgadza siê najzupe³niej z wol± Bo¿±. Nagle w pewnej chwili, jak zezna³ naoczny ¶wiadek, kiedy Stanis³aw modli³ siê, twarz jego zaja¶nia³a tajemniczym blaskiem. Kiedy kto¶ zbli¿y³ siê do niego, by zapytaæ, czy czego¶ nie potrzebuje, odpar³, ¿e widzi Matkê Bo¿± z orszakiem ¶wiêtych dziewic, które po niego przychodz±. Po pó³nocy 15 sierpnia 1568 r. przeszed³ do wieczno¶ci. Kiedy podano mu obrazek Matki Bo¿ej, a on nie zareagowa³ na to u¶miechem, przekonano siê, ¿e cieszy siê ju¿ ogl±daniem Naj¶wiêtszej Maryi Panny w niebie. (...) W dwa lata po ¶mierci wspó³bracia udali siê do prze³o¿onego domu nowicjatu, aby pozwoli³ im zabraæ ze sob± relikwiê g³owy Stanis³awa. Kiedy otwarto grób, znaleziono cia³o nienaruszone.". Mniej wiêcej w tym czasie, kasztelan Jan Kostka wys³a³ swojego najstarszego syna, znanego nam ju¿ Paw³a, ¿eby mimo wszelkich oporów, wyci±gn±³ Stanis³awa z zakonu i przywióz³ go do Polski. Kiedy Pawe³ dotar³ do Rzymu, jego brat ju¿ nie ¿y³. Móg³ wiêc on tylko natrafiaæ na ¶lady narastaj±cego, coraz wiêkszego kultu swojego m³odszego brata, który szerzy³ siê tu bardzo intensywnie. To co zobaczy³ w Rzymie, sk³oni³o go, nie tylko do ca³kowitej zmiany dotychczasowej oceny swojego brata, ale i do zmiany swojego dalszego ¿ycia. Nie za³o¿y³ ju¿ w³asnej rodziny, „nie przyjmowa³ odznaczeñ i honorów. Zamieszka³ samotnie z matk± w Rostkowie, a gdy matka (...) umar³a w 1593 roku, Pawe³ postanowi³ sprzedaæ dobra rostkowskie, a pieni±dze przeznaczyæ na cele dobroczynne i pobo¿ne fundacje". Pawe³ zmar³ w 1607 roku, a wiêc prze¿y³ swego m³odszego brata o trzydzie¶ci dziewiêæ lat. Ale co bardzo ciekawe, to to, ¿e „przy ¶mierci jego widziano przedziwna ¶wiat³o¶æ. Opinia wielu jest, ¿e do konaj±cego Paw³a zst±pi³ z Nieba ¶wiêty brat jego i przy ¶mierci ucieszy³ jego b³ogos³awion± swoj± obecno¶ci±". ¦wiêty Stanis³aw po ¶mierci nie zapomnia³ tak¿e o swojej ojczy¼nie. Jest bardzo wiele cudów za wstawiennictwem naszego Patrona, potwierdzonych przez wiarygodnych ¶wiadków. W dniu 14 sierpnia 1608 roku, a wiêc dok³adnie czterdzie¶ci lat po ¶mierci ¶wiêtego Stanis³awa, jezuita ojciec Juliusz Mancinelli w klasztorze w Neapolu, kiedy modli³ siê do Maryi Wniebowziêtej, dozna³ ³aski objawienia Matki Bo¿ej, która „ukaza³a mu siê w królewskiej purpurze (...) z Dzieci±tkiem na rêku. U Jej stóp klêcza³ ¶wiêty Stanis³aw Kostka. Ojciec Juliusz nigdy nie widzia³ Marii w tak wielkim majestacie i zapragn±³ pozdrowiæ J± tytu³em, jakim jeszcze nikt Jej nie uczci³. Wtedy Naj¶wiêtsza Panna powiedzia³a: >A czemu Mnie Królow± Polski nie zowiesz? Ja to królestwo wielce umi³owa³am i wielkie rzeczy dlañ zamierzam, poniewa¿ osobliw± mi³o¶ci± ku Mnie pa³aj± jego synowie<. Powiedziawszy to Bogarodzica jakby czeka³a na odpowied¼ Wielebnego S³ugi Bo¿ego, który te¿ zawo³a³: Królowo Polski Wniebowziêta - módl siê za Polsk±! Po tych s³owach nasza Królowa i Pani mi³o¶nie spojrza³a na klêcz±cego u Jej kolan Stanis³awa Kostkê a potem na ojca Mancinellego i s³odko rzek³a: >Jemu tê ³askê zawdziêczasz!<. Ojcowie jezuici zbadali to objawienie i uznali je. St±d, za zezwoleniem swoich prze³o¿onych ojciec Juliusz przekaza³ wiadomo¶æ o tym objawieniu swemu przyjacielowi jezuicie w Polsce, Miko³ajowi £êczyckiemu. Za jego po¶rednictwem wiadomo¶æ ta dotar³a do króla Zygmunta III Wazy. Dowiedzia³ siê o niej równie¿ ksi±dz Piotr Skarga i ca³y zakon jezuitów. Wkrótce te¿ rozg³osili, ¿e sama Bogurodzica raczy³a nazwaæ siê i og³osi³a siê Królow± Polski i ¿e wielkie rzeczy dla nas zamierza". (...) S³uga Bo¿y Ojciec Juliusz Mancinelli (Giulio Mancinelli SJ) urodzi³ siê w miejscowo¶ci Macerata we W³oszech 13 pa¼dziernika 1537 roku a zmar³ w Neapolu 14 sierpnia 1618 roku. By³ zakonnikiem - jezuit± w³oskim. By³ mistrzem nowicjatu rzymskich jezuitów, tego samego w którym zmar³ ¶wiêty Stanis³aw Kostka. By³ starszy od ¶w. Stanis³awa o 13 lat. Wydaje siê jednak, ¿e to ¶w. Stanis³aw Kostka by³ jego duchowym przewodnikiem. By³ ¶wiadkiem ¿ycia i ¶mierci ¶w. Stanis³awa w nocy z 14 na 15 sierpnia 1568 roku. (...) Kap³an ten odznacza³ siê wielkim nabo¿eñstwem do Naj¶wiêtszego Sakramentu, Naj¶wiêtszej Marii Panny oraz modlitw± za dusze w czy¶æcu cierpi±ce, których wiele posz³o do nieba za jego wstawiennictwem. Odznacza³ siê równie¿ wielkim nabo¿eñstwem do ¶wiêtych polskich, szczególnie do ¶w. Stanis³awa biskupa oraz do ¶w. Stanis³awa Kostki, którego ¶wiêto¶æ uznawa³ za jego ¿ycia i po ¶mierci, podobnie jak ca³y zakon jezuitów, który ¶wiêto¶ci± Stanis³awa Kostki byt uradowany i zaszczycony. Modli³ siê za Polskê. Mia³ trzy objawienia Matki Bo¿ej jako Królowej Polski. Jedno z nich by³o w Krakowie 8 maja 1610 roku. Po tych objawieniach, które zosta³y uznane zarówno przez papie¿a Aleksandra VII jak równie¿ przez Polaków, rozpoczê³o siê szerzenie kultu Królowej Polski Wniebowziêtej". Zygmunt III Waza tak wielk± nadziejê pok³ada³ w Bogu i ¶wiêtym Stanis³awie, ¿e kaza³ sprowadziæ relikwie tego ¶wiêtego z Rzymu. Naszego ¶wiêtego wi±zano z wygran± bitw± pod Chocimiem w 1621. W tym czasie Polska by³a w konflikcie zbrojnym z tureckim Imperium Osmañskim a rok wcze¶niej przegra³a bitwê pod Cecor±, gdzie zgin±³ hetman ¯ó³kiewski. Pos³uchajmy jak gimnazjalista, uczeñ VI klasy (warto pamiêtaæ, ¿e w tym czasie gimnazja liczy³y osiem klas), w roku 1914 opisa³ w swoim wypracowaniu te zwyciêska bitwê pod Chocimiem: „2 wrze¶nia [1621 roku] stan±³ pod Chocimiem Osman II i rozbi³ wspania³y obóz, przed nêdznymi okopami Polaków. (...) W tym czasie umiera z ran i niewygód waleczny wódz polski [hetman] Karol Chodkiewicz, oddaj±c bu³awê w rêce [Stanis³awa Lubomirskiego]. (...) Przebieg³y Osman przygotowywa³ jeszcze ostatni najgwa³towniejszy szturm na szañce polskie. W dniu 28 wrze¶nia zawrza³a straszna walka. Ju¿ szala zwyciêstwa chyli³a siê na stronê Muzu³manów, ju¿ rozw¶cieczony t³um pohañców dar³ na okopy i ju¿ prawie pewnym by³ triumf pó³ksiê¿yca, gdy na czo³o hufców polskich wysun±³ siê z relikwiami biskup ³ucki, Grochowski i g³o¶no wzywa³ ratunku ¶wiêtego Stanis³awa. W tej chwili ukaza³ siê w ob³okach ¶wiêty nasz patron u stóp Matki Naj¶wiêtszej. Ukazaniem siê swoim i wstawieniem siê u Niej, doda³ odwagi s³abn±cej garstce, nios±c zwyciêstwo obozowi polskiemu.. Fakt ten, stwierdzony przez ¶wiadków, a nam historycznie przekazany, sprawi³, ¿e odt±d król Zygmunt III, przed wszystkimi wyprawami wojennymi wzywa³ zawsze pomocy ¶wiêtego Stanis³awa, a wiarê króla ca³y naród podziela³". Jak widzimy, piêknie opisa³ to m³odziutki gimnazjalista. Epizod przebywania na pierwszej linii biskupa ³uckiego by³ w tym czasie uwa¿any za pewnik. Jednak obecnie przyjmuje siê wersjê, któr± przedstawi³ o. Jan Badeni, pos³uchajmy: „W tem niebezpieczeñstwie nabo¿ny król Zygmunt, nie mog±c spodziewaæ siê pomocy u ludzi, uda³ siê do Nieba, o przyczynê ¶wiêtego Stanis³awa. Chc±c niejako bardziej zobowi±zaæ ¶wiêtego dla swej ojczyzny, zg³osi³ siê król do Rzymu z pro¶b± o przys³anie do Polski g³owy Stanis³awa. (...)natychmiast te¿ wys³a³ o. Mucjusz Viteleschi, ówczesny jenera³ Towarzystwa ¿±dan± drog± relikwie do Polski przez ks. Achacego Grochowskiego, biskupa ³uckiego. Rzecz dziwna! Wnosi biskup ³ucki do Polski g³owê b³ogos³awionego m³odzieñca, a w tym¿e samym czasie oddala siê z hañb± Osman ze swymi, dopiero co tak dumnymi hufcami". Dzisiaj relikwia g³owy ¶wiêtego Stanis³awa znajduje siê w nowicjacie jezuitów w Gorheim k. Sigmaringen nad Dunajem. W tym czasie, w Kaliszu, jednym z wielu, którzy modlili siê za nasz kraj by³ jezuita o. Miko³aj Oborski. Odznacza³ siê on du¿ym nabo¿eñstwem do Stanis³awa Kostki. Mia³ on pewnej nocy takie widzenie: „dwa ¶nie¿nobia³e konie ci±gnê³y przepiêkny wóz, na którym zasiada³a Królowa Niebios trzymaj±ca w rêkach ma³e Dzieciê Jezus. Poni¿ej na zgiêtych kolanach i ze z³o¿onymi w modlitwie d³oñmi, Stanis³aw Kostka, modli³ siê i b³aga³ za sw± ojczyznê. Wóz za¶ ten (a wiêc ca³a ta wizja) przesuwa³ siê z zachodu na wschód. Dzieciê Jezus wyra¿a³o zgodê na to, o co prosi³ b³ogos³awiony Stanis³aw. Nastêpnie widzenie znik³o. Ojciec Oborski obwie¶ci³ to swoim prze³o¿onym, a nastêpnie wiadomo¶æ o tym zaczê³a siê szerzyæ w ca³ym kraju. Ciekawe s± te¿ dwa zwi±zane z tym fakty. Otó¿ widzenie mia³o miejsce w nocy z 9 na 10 pa¼dziernika, czyli w przeddzieñ ostatecznego podpisania traktatu pokojowego w Chocimiu. Kiedy ojciec Oborski ogl±da³ tê wizjê, podczas której Dzieciê Jezus wyra¿a³o aprobatê dla pró¶b b³ogos³awionego Stanis³awa, wspomniany wcze¶niej ksi±dz Grochowski w³a¶nie przekracza³ granice kraju z relikwiami B³ogos³awionego. Skoro zatem skojarzono te fakty, zwyciêstwo chocimskie zosta³o przez wszystkich przypisane wstawiennictwu b³ogos³awionego Stanis³awa Kostki, który nie tylko je wyb³aga³, ale i przyby³ w swoich relikwiach do ojczyzny w czasie zagro¿enia". W czasie królowania Jana Kazimierza obrazy ¶wiêtego Stanis³awa w Lublinie i w Krakowie zap³aka³y prawdziwymi ³zami. W 1648 roku „ obroni³ ¶w. Stanis³aw Przemy¶l od oblegaj±cych go hord kozackich (...).Podobnej opieki dozna³ Lublin i Lwów oblê¿ony przez Kozaków i Tatarów". Jan Kazimierz podczas powstania Chmielnickiego, dowodzi³ wojskami polskimi przeciw po³±czonym si³om tatarsko - kozackim. Tam, jedna z najwiêkszych bitew XVII wiecznej Europy, odby³a siê w dniach miêdzy 28 czerwca a 10 lipca 1651 roku pod Beresteczkiem na Wo³yniu, na terenach dzisiejszej Ukrainy. Nasz król uwa¿a³ ,¿e dziêki orêdownictwu ¶wiêtego Stanis³awa wygra³ tê bitwê. ¦wiêty Stanis³aw Kostka w sztuce przedstawiany jest najczê¶ciej w habicie jezuickim. Atrybutami jego s± anio³ podaj±cy mu Komuniê ¦wiêt±, ma on upamiêtniaæ czas kiedy ¶wiêty Stanis³aw mieszka³ u luteranina w Wiedniu. Wtedy „Eucharystiê przynosi³ ¶wiêtemu, anio³ lub ¶wiêta Barbara. Na g³êbok± pobo¿no¶æ eucharystyczn± ¶wiêtego Stanis³awa wskazuj± tak¿e wizerunki ukazuj±ce go podczas adoracji Naj¶wiêtszego Sakramentu". Jako atrybut wystêpuje ponadto Dzieciê Jezus, które poda³a do adoracji ¶wiêtemu Stanis³awowi Matka Bo¿a, kiedy poleci³a mu wst±piæ do Jezuitów. Nastêpnymi atrybutami s± hostia, krzy¿, ró¿aniec symbolizuj±cy pobo¿no¶æ maryjn±, laska pielgrzymia na pami±tkê drogi, któr± przeby³ pieszo z Wiednia do Rzymu. Równie¿ lilia, jako symbol czysto¶ci i ¿ycia zakonnego. „W latach 1602-1604 Klemens VII zezwoli³ na kult. 18 lutego 1605 r. Pawe³ V zezwoli³ na wniesienie obrazu Stanis³awa do ko¶cio³a ¶w. Andrzeja w Rzymie oraz na zawieszenie przed nim lampy i wotów; w 1606 r. ten sam papie¿ uroczy¶cie zatwierdzi³ tytu³ b³ogos³awionego. Uroczysto¶ci beatyfikacyjne odby³y siê najpierw w Rzymie w domu ¶wiêtego Andrzeja, a potem w Polsce. By³ to pierwszy b³ogos³awiony Towarzystwa Jezusowego. Klemens X zezwoli³ zakonowi jezuitów w roku 1670 na odprawianie Mszy ¶wiêtej i brewiarza o Stanis³awie w dniu 13 listopada.(...) Dekret kanonizacyjny wyda³ Klemens XI w 1714 r. Jednak z powodu ¶mierci papie¿a obrzêdu uroczystej kanonizacji dokona³ dopiero Benedykt XIII 31 grudnia 1726 r. Wraz z naszym Rodakiem chwa³y ¶wiêtych dost±pi³ tego dnia równie¿ ¶w. Alojzy Gonzaga (+ 1591). Jan XXIII uzna³ ¶wiêtego Stanis³awa szczególnym patronem m³odzie¿y polskiej". Relikwie ¶wiêtego spoczywaj± tak¿e w Ko¶ciele ¶w. Andrzeja na Kwirynale w Rzymie. Od 2011 r. czê¶æ relikwii spoczywa w Parafii ¶w. Stanis³awa Kostki w Sulechowie. G³ówne sanktuarium ¦wiêtego znajduje siê w Rostkowie (Diecezja P³ocka). W 1926 r. do ko¶cio³a zosta³y sprowadzone z Rzymu relikwie ¦wiêtego patrona m³odzie¿y. 12 maja 2000 r. ko¶ció³ w Rostkowie zosta³ ustanowiony sanktuarium diecezjalnym ¶wiêtego Stanis³awa Kostki.
We Lwowie bardzo czczono ¶wiêtego Stanis³awa. Pierwotnie, wizerunek Stanis³awa Kostki razem z obrazem Matki Boskiej Pocieszenia, znajdowa³ siê w kaplicy drewnianej, zbudowanej dla Jezuitów w r. 1594. W roku 1630 stan±³ nowy, murowany i okaza³y ko¶ció³ OO. Jezuitów. W tym¿e roku przeniesiono cudowny obraz Stanis³awa Kostki, wraz z obrazem Matki Boskiej Pocieszenia, ze starej drewnianej kaplicy do nowego ko¶cio³a.
O³tarz ¦w. Stanis³awa Kostki w ko¶ciele 00. Jezuitów we Lwowie. Zdjêcie Ze str. http://www.ipsb.nina.gov.pl/a/foto/oltarz-sw-stanislawa-kostki-w-kosciele-oo-jezuitow-we-lwowie „Dziêkczynne wota przy jego obrazie sk³adali nie sami tylko mieszczanie, lecz tak¿e wybitni przedstawiciele rycerskiego i senatorskiego stanu, jak Stanis³aw ¯ó³kiewski, Jadwiga z Tarnowskich Potocka, Jan Dani³owicz, Magdalena z Fredrów Zborowska, Piotr O¿ga i inni. (...) Przed tym to o³tarzem korzyli siê Lwowianie w ró¿nych prywatnych utrapieniach i publicznych klêskach, mianowicie w czasie po¿aru, wojen kozackich i tureckich, tudzie¿ morowego powietrza. W miarê za¶ cudownych ³ask Stanis³awa Kostki, rada miasta sk³ada³a dziêkczynne wota przy jego o³tarzu w imieniu ca³ego Lwowa, zw³aszcza w latach 1648 -1658. Tu równie¿ sk³adali swe b³agalne i dziêkczynne mod³y hetmani: Stanis³aw ¯ó³kiewski, Stanis³aw Jab³onowski i Marcin K±tski, genera³ artyleryi koronnej; a niejednokrotnie nawet królowie: Jan Kazimierz, Micha³ Korybut Wi¶niowiecki, przede wszystkiem za¶ Jan Sobieski, który wszystkie swe bitwy poleca³ opiece Stanis³awa-Kostki. Ju¿ jako hetman wielki koronny, niejednej mszy ¶wiêtej wys³ucha³ przed o³tarzem Stanis³awa Kostki, klêcz±c na posadzce kamiennej. Wygran± chocimsk± przypisywa³ cudownej pomocy ¶w. Stanis³awa, za któr± dziêkowa³ po powrocie do Lwowa, s³uchaj±c mszy wotywnej w jego kaplicy 1673 r. A gdy posy³a³ do Rzymu zdobyty na Turkach sztandar naczelnego wodza Husseina, to prosi³ Ojca ¶w. Klemensa X., aby przyspieszyæ raczy³ kanonizacyê b³ogos³awionego patrona Polski. Dopiero gdy zosta³ królem, a za g³ówny cel po³o¿y³ sobie z³amanie potêgi tureckiej, to uroczystym aktem za orêdownika swego u Boga, wybiera znów Stanis³awa Kostkê; po odniesionem za¶ zwyciêstwie nad Turkami w Lesienicach pod Lwowem 1675 r., posy³a przez królow± tablice srebrne wotywne do jego kaplicy 1676 r". Poni¿ej kilka cudownych ³ask, które zosta³y spisane w procesie kanonizacyjnym we Lwowie w roku 1629 z polecenia arcybiskupa Jana Andrzeja Próchnickiego: „Zuzanna Ostrogórska, patrycyuszka lwowska, opowiada o swojej o¶mioletniej córce, Annie, po¶lubionej pó¼niej Marcyanowi Grozwaierowi, doktorowi medycyny, ¿e ona zabawiaj±c siê w r. 1609 z rówie¶niczkami swemi, wypad³a z okna wy¿szego piêtra g³ow± na bardzo ostre kamienie. Patrz±c na ten nieszczê¶liwy wypadek El¿bieta Wyszyna, zawo³a³a z g³êbi serca: »B³ogos³awiony Stanis³awie Kostko, ratuj panienkê i nie pozbawiaj matki ostatniej pociechy«! To rzek³szy, wybieg³a na dó³ i przy³o¿y³a relikwie Stanis³awa Kostki do piersi panienki, która natychmiast bez wszelkiego bólu wróci³a do domu. Nie dozna³a te¿ ani w g³owie, ani w nogach, ani w rêkach najmniejszego szwanku, tylko na jednej rêce ma³y siniak pozosta³. O tem cudownem zdarzeniu d³ugo i g³o¶no opowiadano po ca³ym Lwowie. Podobny wypadek wydarzy³ siê nied³ugo przed rokiem 1751 w rodzinie Wilczków, Teresa Wilczkowa, wypad³szy z okna na kamienie, nie dozna³a ¿adnego uszkodzenia cia³a. Na pami±tkê tego zdarzenia, umieszczono na kamienicy Wilczków we Lwowie wizerunek ¶w. Stanis³awa Kostki, z nastêpuj±cym napisem: »Teresia de Zlotoroviciis Wilczkowa, ex fenestra domus istius in saxa plateae decidit, ceu in molles rosas. Non collisa, quia suppeditavit manum Sanctus Kostka, pallium protendere cadenti visus«_ [Le¶niewski: Beneficja Divi Stanislai Kostcae]". A dalej mamy jeszcze taki zapis: „- Kiedy Tatarzy w r. 1620 pustoszyli ca³± okolicê Lwowa, dosta³a siê w rêce tej dzikiej hordy Anna Miêdzyrzecka, stara s³uga pani Magdaleny Sarnowskiej z Korechowic. Nie tyle smuci³y nieszczê¶liw± okowy i pêta, ile lêka³a siê zbezczeszczenia po¶ród tego mot³ochu. Dowiedziawszy siê o smutnym losie swej s³ugi Sarnowska, wnet pospiesza do Lwowa i przed o³tarzem Stanis³awa Kostki, ze ³zami poleca j± opiece tego mo¿nego patrona. Gdy siê tak modli we Lwowie, w tym samym czasie Anna w obozie tatarskim spostrzeg³a, jak powrozy i kajdany zwolna same siê rozwi±zuj± i z niej opadaj±. Zdziwiona tym nadzwyczajnym zjawiskiem, ogl±da siê na wszystkie strony, by siê przekonaæ, czy kto z Tatarów tego nie spostrzeg³, a widz±c stra¿e w twardym ¶nie pogr±¿one, uznaje w tem wszystkiem nadzwyczajn± opiekê Bosk± nad sob±; ratuje siê ucieczk± i szczê¶liwie do swej pani powraca. Wielka by³a ich rado¶æ, lecz jeszcze wiêksze zdziwienie, gdy z wzajemnego opowiadania okaza³o siê, komu ten cud zawdziêczaæ nale¿y. Teraz dopiero pozna³a Anna, ¿e w tym czasie, kiedy jej pani modli³a siê za ni± we Lwowie u o³tarza Stanis³awa Kostki, wiêzy z jej r±k i nóg opada³y. Po powrocie do Lwowa wys³ucha³a mszy dziêkczynnej, odprawionej przez 0. Marcina Zaleskiego T. J. przed jego o³tarzem, i a¿ do ¶mierci nie przesta³a mu dziêkowaæ za odzyskan± wolno¶æ, a bardziej jeszcze za uchronienie swe od pohañbienia. Z g³êbokim rozczuleniem ukazywa³a ¶lady wiêzów na rêkach i nogach, które jakby na dowód cudownego zdarzenia na ciele jej pozosta³y". I jeszcze takie opowiadanie w tym procesie kanonizacyjnym poda³a pani Zofia Raszowska, która w roku 1620, mieszka³a obok ko¶cio³a ¶wiêtego Stanis³awa: „Nie mogê te¿ milczeniem pomin±æ wypadku w r. 1623. w sierpniu, w czasie morowego powietrza grasuj±cego we Lwowie, straszny po¿ar ogarn±³ krakowskie przedmie¶cie. (...) Wysz³am na ulicê, ko¶ció³ Wszystkich ¦wiêtych wraz z klasztorem zakonnic sta³ w p³omieniach. (...) Przyszed³ mi na my¶l Stanis³aw Kostka, wiêc zawo³a³am: »O dobry Jezu, nie pamiêtaj na nieprawo¶ci nasze, b³agam o to przez przyczynê Stanis³awa Kostki, zachowaj nas i miasto od spalenia«. To rzek³szy, spojrza³am na krakowsk± bramê i p³on±cy ko¶ció³ Wszystkich ¦wiêtych, i zobaczy³am unosz±cego siê nad kamienicami i nad bram± krakowsk± m³odzieñca w jezuickiej sutannie. By³a ta suknia bardzo jasna i on sam jasny, otoczony ¶wiat³em, z podniesionymi ku niebu rêkami, na co patrza³am przez kwadrans przekonana, ¿e to by³ Stanis³aw Kostka, jako i teraz s±dzê. Wtedy to otucha wst±pi³a we mnie, ¿e nas i miasto zachowa Pan Bóg od spalenia;(...) Podobnych zeznañ o ukazaniu siê Stanis³awa Kostki w czasie po¿aru nad krakowsk± bram±, wiele zapisano w procesie kanonizacyjnym. Miêdzy innemi Agnieszka Gulanka tak rzecz przedstawia. W roku 1623, kiedy przedmie¶cie krakowskie wielki po¿ar ogarn±³, mieszka³am w kamienicy Anny Janczyñskiej. W celu gaszenia iskier wysz³am razem z Zofi± Pandlówn± na dach i widzia³am, jak p³omienie gwa³townie bucha³y ko³o klasztoru 00. Dominikanów. Mówi³am do mej towarzyszki: »Panno Zofio, wzywaj pomocy tego ¶wiêtego, do którego masz nabo¿eñstwo«. Ona modli³a siê to do ¶w. Ignacego, to do Franciszka Xawerego i b³og. Stanis³awa Kostki. Gdy ju¿ p³omienie uspokoi³y siê nieco, zesz³y¶my z dachu, a w tem zbli¿a siê do nas inna przyjació³ka, imieniem Zofia, i rzecze: »(...) oto ukaza³ mi siê we ¶nie jaki¶ nadobny m³odzieniaszek w jasnych szatach. Stan±³ nad krakowsk± bram± i wstrzymywa³ p³omienie, ¿eby nie spali³o siê miasto. Dotkn±³ siê potem mego ramienia i rzek³: Wstañ, id¼ podziêkuj Bogu i Stanis³awowi Kostce, ¿e miasto od po¿aru zachowa³«.(...) Po szczegó³owem zeznaniu, odmówi³a przed o³tarzem Stanis³awa Kostki: Te Deum laudamus".
Bibliografia: - Ks. Jan Sygañski, ¦wiêty Stanis³aw Kostka,Patron Lwowa, Lwów 1906. - Adam Mucha, ¦wiêty obroñca, z broszury p.t. Jak m³odzi my¶l± o ¶wiêtym Stanis³awie Kostce, Kraków 1914. - Ks. Jan Badeni TJ, ¦wiêty Stanis³aw Kostka, Kraków 1921. - Ks. Boles³aw ¯ychliñski, ¯ywoty ¶wiêtych m³odzieñców, Poznañ 1927. - Anna Zahorska, Ilustrowane ¿ywoty ¶wiêtych polskich, Potulice 1937. - Ks. dr K.Wilk, dr C.wilczyñski, Gwiazdy katolickiej Polski t. I, Miko³ów 1938. - Ks. Stanis³aw Boñkowski, ¦wiêty Stanis³aw Kostka, P³ock 1986. - Polscy ¶wiêci t.8, red. o. Joachim Bar OFMConv, Warszawa 1987. - Ks. Piotr Skarga SI, ¯ywoty ¦wiêtych Polskich, Kraków br. - Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych ¶wiêtych, Gdañsk 1997. - Encyklopedia Katolicka tom 19, Lublin 2013. - Józef Marecki, Lucyna Rotter, Jak czytaæ wizerunki ¶wiêtych, Kraków 2013. - Polska i jej ¶wieci, wybór i oprac. Hubert Wo³±cewicz, Kielce 2016 - Anna Paterek, ¦wiêty Stanis³aw Kostka Patron Polski, dzieci i m³odzie¿y, Warszawa 2018. - Ks. Jan Szczepaniak, Ma³a ilustrowana historia Ko¶cio³a katolickiego w Polsce, Kraków 2018. - https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-18a.php3 - https://jezuici.pl/2018/02/opowiesc-o-zyciu-stanislawa-kostki/ -http://www.kultmaryjny.pl/trzy-objawienia-marii-krolowej-polski-ktore-otrzymal-sluga-bozy-juliusz-mancinelli/ - http://www.ultramontes.pl/balmes_katolicyzm_8.htm - http://www.opiekun.kalisz.pl/index.php?dzial=artykuly&id=4790 - zdjêcie na wstêpie: http://parafiaokuniew.waw.pl/pat.html - https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-18a.php3 - http://www.stanislawkostka.eu/ - http://www.ipsb.nina.gov.pl/a/foto/oltarz-sw-stanislawa-kostki-w-kosciele-oo-jezuitow-we-lwowie Powrót |