Święty Andrzej Bobola Cz.II Święty Andrzej Bobola z atrybutami męczeństwa. Ilustracja z książki: Niezłomny patron Polski święty Andrzeja Bobola, Praca Zbiorowa, Kraków 2015, s. 24 Dzisiaj, kiedy może nam się wydawać, że tak okrutna zbrodnia popełniona na księdzu katolickim, mogła się wydarzyć co najwyżej w siedemnastowiecznej Polsce a później, to możliwe by to było to jedynie w krajach muzułmańskich, wtedy warto sięgnąć pamięcią do chociażby, lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku i przypomnieć sobie historię i zdjęcia pośmiertne błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. Szatan nie zmienia przez lata swoich metod. Dla niego, a także dla jego sług, samo zabicie wiernego katolika, a zwłaszcza księdza, to za mało, on wcześniej uwielbia znęcać się nad swoją ofiarą. Bardzo trafnie i ciekawie o tej szatańskiej taktyce napisał jeszcze przed wojną, przebywający wtedy na emigracji w Ameryce Północnej, ksiądz Aleksander Syski. Uważał on, że w męczeństwie świętego Andrzeja musiały brać udział siły nadprzyrodzone „z jednej strony siły Boskie, a z drugiej siły diabelskie[1]". Ksiądz Syski w swojej pracy, najpierw wykazał jak po unii brzeskiej, gdzie biskupi ruscy zawarli przymierze z Rzymem, „szatan broniąc swoich posiadłości wschodnich rozpętał w Polsce wśród schizmatyków, którzy do unii nie przystąpili, coraz większą walkę z Kościołem i z wiarą świętą. Dolał oliwy do tego ognia w roku 1620 schizmatycki patriarcha grecki Teofan, który nasłany przez moskiewskiego cara [a jeszcze wcześniej namówiony przez patriarchę Konstantynopola Tymoteusza] wyświęcił w Kijowie cały szereg swych zwolenników na biskupów schizmatyckich dla Rusinów w Polsce. Zamordowany został wówczas w Witebsku w roku 1623 arcybiskup unicki [wspomniany już] święty Jozafat Kuncewicz[2]". Ta zawierucha trwała na tych terenach latami, więc według księdza Syskiego „mógł tedy z góry święty Andrzej Bobola (...) spodziewać [się], że gdy przechwycą go tam Kozacy, to grozi mu śmierć niechybna. Ale żeby czekały go nawet z rąk czerni [termin ten wyjaśnimy w dalszej części tego opracowania] tej kozackiej takie tortury i znęcanie się, jakie przed śmiercią mu tam zadano, tego i on się nie mógł spodziewać i rozum ludzki nie może pojąć. (...) Piekło wydało wprost pojedynek, jak gdyby Bogu, kto i kogo tam przemoże: czy przemoże mocna wiara św. Andrzeja Boboli znęcania się nad nim Kozaków, czy też przemoże moc piekła i tortury sług jego, (to jest tych tam zezwierzęconych i nienawiścią wprost diabelską opętanych kozaków, którzy męczyli sługę Bożego), wiarę świętego Andrzeja Boboli. W swoich kazaniach i rozmyślaniach o gorzkiej męce Pana naszego Jezusa Chrystusa, w ślad za błogosławioną Katarzyną Emmerich i niektórzy święci mówią, że w owych katów, którzy męczyli, biczowali, cierniem koronowali, lżyli i krzyżowali Pana Jezusa, wcielił się niejako sam Belzebub i że on to sam bezpośrednio do tej srogości i tego bezgranicznego znęcania się nad Panem Jezusem ich tam podżegał. Czytając opis bezprzykładnego znęcania się nad swą niewinną ofiarą, bandy Kozaków, którzy zamordowali św. Andrzeja Bobolę, nie możemy sobie również tej ich srogości i zawziętości wytłumaczyć inaczej, jak tym, chyba że sam diabeł ich tam opętał i przez nich działał. Ciekawym jest i charakterystycznym jest i to także, że jak w innych znęcaniach się niedowiarków i bezbożników nad męczennikami za wiarę świętą katolicką, tak i w tym znęcaniu się tych tam kozaków nad św. Andrzejem Bobolą jest oczywiste naśladownictwo męki samego Chrystusa. Rozpoczyna się zwykle od komedii sądu, a kończy wreszcie satanistyczną orgią upojenia się widokiem męczarń i krwi przelewu. Szatan ogromnie jest pomysłowym, lecz ostatecznie w swej już największej, jak gdyby pasji, kiedy przegrywa, traci głowę, powtarza się i już używa tych samych chwytów, co w męce Pańskiej. Te same chwyty iście szatańskiej, bo z ludzkiego punktu widzenia wprost bezcelowej orgii tortur, co i w męce Pańskiej, widzimy więc i w męczeństwie św. Andrzeja Boboli. Czego tam nad nim ci opętani diabelską złością i nienawiścią oprawcy jego nie wyprawiali, z małpią ohydą, w czym tylko było można, mękę samego Pana Jezusa nad nim, jakby z umysłu, jak najokrutniej tam odtwarzając. I oni również zaczęli naprzód także od sądu i w imię prawa. Szatan na świecie wszystko i zawsze robi prawnie, i zaczyna w imię prawa. Ma on dla siebie na pogotowiu tysiączne prawa. Od tego ma on z duszą i ciałem mu zaprzedanych ludzi na świecie, żeby te prawa szatańskie jego wciąż uchwalali. Łatwo te szatańskie prawa poznać, łatwo odróżnić, bo się z dnia na dzień z powiewem wiatru i namiętności ludzkich zmieniają, i wydawane są w imię haseł modnych i górnych, a w środku pustych, ale nie w imię Boże, nie w imię jednych i wciąż tych samych niezmiennych i odwiecznych przykazań Boskich, na sercu ludzkim, palcem samego już Pana Boga wypisanych, i namiętnościom natury ludzkiej nie schlebiających. Jeden jest Pan Bóg, i jedna wiara, i jedno prawo, a szatan wielu bogów w nas wmawia, i rozmaite coraz to nowsze wiary nam tworzy, i wręcz przeciwne sumieniom naszym bezbożne prawa ciągle uchwala. Z czym do ludzi idzie szatan? Odstąp od Boga swego na niebie, a przejdź pod sztandar bogów mych ziemskich; zaprzyj się wiary swej katolickiej, a przyjmij mą schizmę albo herezję, albo bolszewizm, albo komunizm; podepcz swe prawo, dane ci w sumieniu przez Boga, a słuchaj prawa, uchwalonego ci przeze mnie, przez namiętności i pychę ludzką! - oto z czym idzie książę tego świata, szatan do każdego chrześcijanina, który śmie się mu sprzeciwiać i z nim walczyć. I z tym samym przyszedł on również i do św. Andrzeja Boboli, gdy go pojmał przez ręce sług swych, pijanych złością i nienawiścią do wiary św. katolickiej, którą głosił im mąż Boży[3]". Każdego, kto nie chce usłuchać tej szatańskiej propozycji, będzie on dręczył i torturował, a wielu po tych torturach mordował. Ponad tysiąc sześćset lat wcześniej, w nocy Wielkiego Piątku, Matka Boża cierpiąc ogromnie po śmierci swojego syna a naszego Króla, tak żaliła się Panu Bogu Ojcu: „Wokół Niego były tłumy... i w czasie tego święta Paschy cała Palestyna jest w murach świętych... Świętych? Nie. Już nie są święte... byłyby takie, gdyby Jezus umarł w ich wnętrzu. Lecz Jerozolima wyrzuciła Go jak wymioty wywołane nudnościami. W Jerozolimie jest więc tylko Zbrodnia... A więc z całego tego ludu, który szedł za Nim, nie mogła się zebrać nawet garść takich, którzy wymogliby uśmiercenie Go bez tylu tortur. Nie - ocalenie Go, bo umrzeć musiał, aby ich odkupić... Pozostali w cieniu lub uciekli... Moje serce buntuje się w obliczu takiego tchórzostwa. Jestem Matką[4]". Zauważmy, że tu Matka Boża wyraźnie mówi, że do naszego odkupienia wystarczyłaby sama śmierć Pana Jezusa, bez tego nieludzkiego (by nie powiedzieć szatańskiego) dręczenia Go. W tym czasie, gdy Szwedzi okupowali już prawie cały nasz kraj, to z Moskwą udało zawrzeć się Janowi Kazimierzowi krótki rozejm, który spowodował to, że wielu Kozaków oraz tej, tak zwanej czerni kozackiej, czyli chłopstwa mieszkającego na terenach Ukrainy Naddnieprzańskiej, wracało na Ruś południową. Ksiądz Jan Urban w taki sposób przedstawił samych Kozaków „Na rzece Dnieprze, poniżej wodospadów, zwanych porohami, usadowili się z dawna tak zwani Kozacy. Byli to po większej części zbiegowie z rozmaitych krajów. Komu niemiłą była pańszczyzna lub kto coś w kraju zawinił, ten uciekał za porohy, na Niż i wstępował do wojska wolnego zaporoskiego, słowem - kozaczył się[5]". Sam Chmielnicki był wychowankiem kolegium jezuickiego we Lwowie i nie raz bronił jezuitów przed swoimi żołdakami. Natomiast wspomniana wyżej czerń nie miała statusu Kozaków i to ich profesor Koneczny nazywał niby kozakami. To im właśnie „kazano (...) iść między lud prosty i urządzać rozruchy pod pozorem obrony prawosławia. Hierarchia dyzunicka [dyzunici byli to duchowni i wierni prawosławni, którzy po zawarciu unii brzeskiej odrzucili jej ustalenia] zajęła się teraz Podlasiem i Polesiem. Kręciła się tam wataha kozacka; czy niby kozacka i ci urządzili istną nagonkę na »duszochwata« Bobolę. Buntowali przeciwko niemu wszędzie lud wiejski, zmyślając o nim niestworzone rzeczy, nawet że szerzy zaraźliwe choroby. (...) Dokonawszy mordu, zbrodnicza czereda uciekła i rozbiegła się, dzięki czemu można było zwłoki odwieźć do Pińska i tam pochować w grobach jezuickich[6]". Powód, dla którego Kozacy tak nagle rozbiegli się i uciekli opisuje Aleksander Syski w swojej książce Złoty list z nieba świętego Andrzeja Boboli. Otóż, gdy przywódca Kozaków po zamordowaniu świętego Męczennika, „polecił (...) ciało jego zdjąć w rzeźni z haka i wyrzucić je za miasto. (...) Tego samego wieczoru podług zeznań naocznych świadków, ciało św. męczennika otoczyła nadzwyczajna jakaś światłość z nieba. Przerażeni tym zbóje kozaccy, nie wiedząc, co to jest, myśleli, że to łuna pożaru i że wojsko polskie zbliża się do miasta i już pali wsie schizmatyckie, które pomagały zbójom kozackim. Jakby piorun trzasnął w nich z jasnego nieba, natychmiast bandy te kozackie opuściły Janów i okolice jego, i uciekli. Miejscowa ludność nie tylko z Janowa, ale i z całego Polesia wnet z płaczem wielkim zgromadziła się u zwłok św. Andrzeja Boboli[7]". Andrzej Bobola męczony był przez tych niby Kozaków pomiędzy wsiami Peredyłą i Mohylną, a zamordowany został w rzeźni w Janowie Poleskim, 16 maja 1657 roku. „Gdy żyjąca w XX wieku pewna osoba, która miała łaskę mistycznego kontaktu z Andrzejem Bobolą, zapytała go podczas prywatnego objawienia, jak mógł znieść to okrutne męczeństwo, miał odpowiedzieć, że na początku ból był ogromny, nie do zniesienia, ponad ludzkie wyobrażenie, ale wkrótce potem Jezus Chrystus dał mu łaskę widzenia zbawczych owoców swojej męki i jego, Andrzeja. I to w wielkim stopniu niwelowało cierpienie, które odczuwał w czasie kozackich tortur[8]". A Jan Dobraczyński swoją powieść o Andrzeju Boboli zatytułowaną Mocarz tak zakończył: „A Andrzej siedział spokojnie na miejscu. Serce biło mu w piersi, ale jednocześnie czuł, jak ogarnia go spokój i radość. Zdawało mu się, że (...) płynie ku niemu cichy głos. Pełen wesela, pociechy i miłości. To jego ciała dotykają Dłonie odwiecznego miłosierdzia...(...) Czymże jest ból wobec takiego dotknięcia? Czymże może być najokrutniejsze cierpienie? Chyba tylko - rozkoszą, szczęściem[9]". „Po męczeńskiej śmierci św. Andrzeja w Janowie Poleskim, która była jedną z najbardziej okrutnych spośród tych, jakie zna historia chrześcijaństwa, jego martwe, umęczone ciało przeniesiono do tamtejszej rzymskokatolickiej świątyni, skąd jego współbracia zakonni przewieźli je do Pińska i pochowali w podziemiach (...) kościoła [świętego Stanisława]. (...) [Starsi kapłani, widząc jak zmasakrowane było ciało świętego Andrzeja, nie pozwalali oglądać go młodszym klerykom, aby nie utracili oni ze strachu swojej wiary i powołania.] Ten wielki męczennik był 49 jezuitą zamordowanym w tamtych czasach na wschodnich kresach Rzeczypospolitej. Po nim zamordowano tam jeszcze przynajmniej 12 kolejnych jezuitów[10]". Z tych danych, które nie podają przecież wszystkich zabójstw kapłanów na tych terenach wynika, że ta brutalna zbrodnia na świętym Andrzeja Boboli nie była wtedy czymś wyjątkowym. Była po prostu jedną z wielu zbrodni, może bardziej okrutną, ale przy tak wielkiej ilości tych zabójstw, po prostu zniknęłaby w mroku dziejów. Pochowano go w zwykłej, dębowej trumnie z napisem „Ojciec Andrzej Bobola został zabity przez Kozaków - Pater Andreas Bobola a Cosacis occisus" w podziemiach razem z wieloma innymi jezuitami. Toteż o naszym patronie z pewnością zapomniano by prędzej czy później, gdyby nie to, że po czterdziestu pięciu latach, w cudowny sposób ojciec Bobola przypomniał sam o sobie. Otóż na początku XVIII wieku rozpoczęła się trzecia wojna północna, w której formalnie Polska aż do 1704 roku nie brała udziału ale wojna ta, toczyła się na jej terenie i co oczywiste, jej kosztem. W tym czasie przełożonym kolegium pińskiego był Marcin Godebski SJ, który chcąc chronić swoich podwładnych od nieszczęść wojennych, szukał „natchnienia w modlitwie. 16 kwietnia 1702 roku ułożył się już na spoczynek, gdy wtem stanęła przed nim postać w habicie jezuickim i zrobiła mu wyrzut, że nie szuka pomocy tam, gdzie trzeba. Nieznany przybysz zapytany , kim jest i czego szuka, powiedział, że on, Andrzej Bobola, otoczy opieką kolegium, pod warunkiem, ze rektor poleci odszukać jego ciało, pochowane w krypcie pod kościołem i umieści je osobno. Po tych słowach widzenie znikło[11]". Następnego dnia ojciec Godebski polecił odszukać trumnę zmarłego jezuity, niestety nikt nie pamiętał gdzie ją złożono, więc poszukiwania odbywały się po omacku. Nie posiadano również spisu pochowanych w podziemiach zakonników. Dwa dni poszukiwano bez jakiegokolwiek rezultatu. Aż „świeckiemu zakrystianowi Prokopowi Łukaszewiczowi w nocy z 18 na 19 kwietnia 1702 roku w czasie snu ukazał się Bobola, mówiąc, że jego ciało znajduje się w ziemi, w rogu piwnicy, po lewej stronie, o czym Łukaszewicz zeznał w 1719 roku pod przysięgą. 19 kwietnia pod kierunkiem ojca Godebskiego przystąpiono znowu do poszukiwań we wskazanym miejscu. Po trzech godzinach pracy znaleziono wreszcie trumnę[12]".Kiedy podniesiono jej wieko, oczom wszystkich ukazało się pokryte kurzem, zmaltretowane ale „dobrze zachowane ciało męczennika, bez oznak rozkładu i trupiego odoru. [Mimo wielu lat przebywania w wilgotnych podziemiach kościoła] Miało ono świeży wygląd, a także nosiło wyraźne ślady tortur[13]". Od tej chwili rozpoczyna się kult Andrzeja Boboli „najpierw w Pińsku, a następnie w Połocku. Lecz stąd rozszerzając się dalej, ogarniał kraj cały i przekraczał nawet jego granice. Wyrazem czci były liczne pielgrzymki, zbiorowe i jednostkowe, do grobu Andrzeja. Rozchodzą się po kraju relikwie z szat oraz obrazki Męczennika. Prośby o nie napływają do Pińska z Krakowa, Jarosławia, Orszy, Połocka, Wilna, Nieświeża, Nowogródka a nawet z Wiednia[14]". Natomiast „mieszkańcy Janowa, chcąc uczcić miejsce męczeństwa św. Andrzeja, zburzyli rzeźnię i na jej miejscu wystawili krzyż, obsadziwszy go dębami. Tam to Bóg uwielbił męczennika w r. 1723 w następujący sposób. W uroczystość Wszystkich Świętych wieczorem uderzył piorun i utworzył świetlany krzyż, rozciągający się na ziemi błotnistej w pobliżu owego krzyża pomiędzy dębami. Pewna pani, ujrzawszy zjawisko, krzyknęła z przestrachu: »Jezus, Maryja! Wszelki duch Pana Boga chwali!« W pobliskiej gospodzie było dużo szlachty, zebranych na święto; dano im znać i wszyscy wyszli oglądać zjawisko. Niebawem wybiegła ludność miejska, nie wyłączając proboszcza i burmistrza. Wśród ciemnej nocy krzyż ten wydawał się jakby zrobiony ze śniegu albo z bardzo białego i jaśniejącego płótna. Był widzialny, ale dotykać się nie dał, bo ręka, która chciała go namacać, dotykała tylko błota. Wielu ze świadków widziało jeszcze na nim jezuitę, przybitego za lewą rękę, a prawą miał wolną. Rysy twarzy, o ile w nocy można było poznać, przypominały św. Andrzeja. Postać ta jednak znikła wkrótce, sam zaś krzyż był widzialny przez noc całą, i to samo zjawisko powtórzyło się jeszcze na drugi dzień wieczorem. Wszyscy byli przekonani, że to cudowne zjawisko było znakiem, w którym dokładnie miejscu dokonało się męczeństwo świętego Andrzeja[15]". W miejscu męczeńskiej śmierci ukazał się świetlisty krzyż. Ilustracja z książki: Niezłomny patron Polski święty Andrzeja Bobola, Praca Zbiorowa, Kraków 2015, s. 31. W tym miejscu miejscowa ludność postawiła kapliczkę, która została zniszczona w czasie II wojny światowej. W 1731 roku założono Dziennik grobu Andrzeja Boboli (Diarium Concernentium) w którym „w jednym tylko dziesięcioleciu (1731-1741) lista pielgrzymów i wykaz łask wypełnia 202 stronice in 4° [quarto czyli 4 karty znajdowały się w jednym foliale] drobnego pisma[16]". W roku 1775 papież Benedykt XIV orzekł, że Sługa Boży Andrzej Bobola poniósł śmierć za wiarę i zaliczył go w poczet męczenników Kościoła. W 1808 roku ciało męczennika przewieziono do kościoła jezuitów w Połocku „do 19 stycznia 1808 r. ciało kandydata na ołtarze, Andrzeja Boboli było otaczane wzrastającą czcią w pińskiej świątyni jezuitów. Po kasacie jezuitów oraz po II rozbiorze Rzeczypospolitej, caryca Katarzyna II przekazała kościół pojezuicki prawosławnym, którzy, niezadowoleni z szerzącego się kultu A. Boboli nosili się z zamiarem ponownego pochowania w ziemi ciała męczennika. Jezuitom udało się jednak uzyskać od władz carskich pozwolenie na przewiezienie jego relikwii do Połocka, gdzie przebywały one do 1922 r. Zmieniali się jednak ich opiekunowie. Po wydaleniu jezuitów przez władze carskie z Połocka w 1820 r., relikwiami zaopiekowali się dominikanie. Gdy i ich wydalono z Połocka, pieczę nad relikwiami przejęli kapłani diecezjalni[17]". W roku 1819 w Wilnie ponownie dał znać o sobie Andrzej Bobola. W tym czasie w dominikańskim klasztorze przebywał o. Alojzy Korzeniewski, modląc się wieczorem w swojej zakonnej celi. „Ze szczególną ufnością zwracał się do Andrzeja Boboli. Gdy już miał położyć się do łóżka, stanęła przed nim postać w stroju jezuickim i powiedziawszy mu, kim jest, kazała otworzyć okno celi. Gdy o. Korzeniewski spełnił polecenie, ujrzał rozległą równinę, a Bobola wyjaśnił, że jest to ziemia pińska, na której on miał szczęście ponieść męczeństwo za wiarę Chrystusową. Potem w chwili gdy Andrzej mówił: Patrz jeszcze, a zobaczysz, to co chciałeś widzieć"- zmienił się krajobraz. Na równinie pińskiej zjawiły się zastępy Rosjan, Turków, Francuzów, Anglików, Austriaków, Prusaków i innych, których o. Korzeniewski nie zdołał rozpoznać. Wszyscy walczyli z niespotykaną dotąd zawziętością. Andrzej Bobola dorzucił takie słowa: "Gdy wojna, której obraz masz przed sobą, zakończy się pokojem, Polska zostanie odbudowana i ja zostanę uznany jej głównym patronem[18]". Gdy o. Korzeniewski nie był pewien czy to widzenie nie jest złudzeniem czy snem, święty Andrzej powiedział: „Daję ci na to rękę (...) Widzenie twoje jest prawdziwe i rzeczywiste. Wszystko się tak stanie, jak ci powiedziałem. Udaj się teraz na spoczynek, abyś zaś miał znak mojego pojawienia się, ślad mojej dłoni na stoliku twoim zostawiam. To mówiąc, położył dłoń na stole i zniknął.(...) Ojciec Korzeniowski długo nie mógł przyjść do siebie. Gdy nieco się uspokoił,(...)zbliżywszy się do stołu, ujrzał wyciśnięty ślad prawej dłoni męczennika. Pamiątkę tę ucałował po stokroć, zanim położył się spać[19]". „Prawdopodobnie ani dominikanie wileńscy, ani jezuici w Połocku, czy później na wygnaniu, nie zapisali opowiadania o. Korzeniowskiego. Powtarzali je z rezerwą , zastanawiając się, co się z tego sprawdzi[20]". Przepowiednię tę przypomniał w 1854 roku jezuita włoski o. Grzegorz Felkierżamb, a rok później przedrukował ją po polsku „Przegląd Poznański, ale i wówczas odnoszono się doń z rezerwą. Nawet podczas beatyfikacji nie wspomniano o tej przepowiedni. Natomiast, jak wszyscy wiemy, po 100 latach w dużej mierze proroctwo to spełniło się, a po prawie dwustu latach, bo od roku 2002, święty Andrzej Bobola został uznany drugorzędnym patronem Polski. Wizja Alojzego Korzeniowskiego OP. Ilustracja z książki: Niezłomny patron Polski święty Andrzeja Bobola, Praca Zbiorowa, Kraków 2015, s. 37. 30 października 1853 roku papież Pius IX beatyfikował Andrzeja Bobolę. „W Rzymie przy beatyfikacji rozpatruje się opisy wszystkich męczeństw za wiarę chrześcijańską. Otóż sędziowie rzymscy, przeczytawszy opis męczeństwa św. Andrzeja, zaświadczyli, że o tak okrutnym męczeństwie jeszcze nie słyszano w świętej Kongregacji rzymskiej, zajmującej się tymi sprawami. A potem Pius IX Papież wyraził się, że Andrzej Bobola to największy męczennik Kościoła świętego[21]". Od 6 do 14 sierpnia 1920 roku z polecenia kardynała Aleksandra Kakowskiego we wszystkich kościołach archidiecezji warszawskiej odbywały się nowenny i procesje z relikwiami błogosławionego Andrzeja Boboli i błogosławionego Władysława z Gielniowa w intencji uproszenia zwycięstwa nad bolszewikami. Wtedy to bowiem, „Polska po kilkunastu miesiącach po odzyskaniu niepodległości znalazła się w ogromnym niebezpieczeństwem. Do stolicy Polski zbliżała się kilkutysięczna bolszewicka armia. Żołnierze otrzymali rozkaz, aby przejść „po trupie białej Polski" i dotrzeć do zrewoltowanych Niemiec. Realizacja tego scenariusza oznaczała by podbój całej Europy przez komunizm. Polska młoda armia cofała się przed siejącymi gwałt i zniszczenie bolszewickimi wojskami. Wystrzały ich armat coraz wyraźniej było słychać w Warszawie. W tej dramatycznej dla Polski sytuacji polscy biskupi obradujący na Jasnej Górze zwrócili się do Ojca Świętego Benedykta XV z prośbą o kanonizację bł. Andrzeja Boboli i ogłoszenie go patronem Polski. W tej prośbie wyrażała się ufność iż nowy polski święty uchroni ojczyznę od nieszczęścia jakie nad nią zawisło. (...) [wtedy też metropolita warszawski zarządził odprawianie nowenny do błogosławionego Andrzeja Boboli] W ostatnim dniu nowenny - 15 sierpnia 1920 roku - nastąpił przełom i wojska bolszewickie zostały odparte. Bitwa Warszawska uznana za jedną z siedemnastu najważniejszych w historii Polski zakończyła się polskim zwycięstwem. Europa była uratowana[22]". W tym czasie ciało naszego świętego męczennika przebywało, jak pamiętamy w Połocku. „20 lipca 1922 r., gdy uzbrojeni bolszewicy, po uprzedniej profanacji ciała błogosławionego wówczas Andrzeja, porwali je [z Połocka], bijąc, raniąc i mordując broniących go katolików, i przewieźli do Moskwy. Zostało ono umieszczone w moskiewskim budynku Wystawy Higienicznej Ludowego Komisariatu Zdrowia. Chciano naocznie pokazać, że gdy przestanie działać "magia" katolików, w krótkim czasie ciało to zacznie ulegać rozkładowi. Nic z tego nie zaczęło się jednak dziać. Co więcej, do ciała męczennika zaczęły ciągnąć rzesze prawosławnych, dla których fakt nierozłożonego ciała zmarłego jest często uważany za jeden z elementów potwierdzających świętość danego człowieka. Dlatego też ciało ukryto w jednym z magazynów tegoż budynku. (...) Od 1922 r. działała w Rosji Papieska Misja Ratownicza. Jej moskiewskim oddziałem kierowali dwaj amerykańscy jezuici, ojcowie Gallagher i Walsh. Mieli oni, z woli papieża, odszukać ciało błogosławionego. Odnaleźli je ostatecznie 23 września 1923 r. w magazynie wypełnionym zniszczonymi meblami, figurami woskowymi i różnymi rupieciami. Przewieziono je następnie, po uzyskaniu zgody ze strony władz bolszewickich, z Moskwy do Odessy, a stamtąd drogą morską do Brindisi we Włoszech. Do Rzymu przybyło ono w Uroczystość Wszystkich Świętych, 1 listopada 1923 r. i zostało umieszczone w kaplicy św. Matyldy w Watykanie, gdzie 4 grudnia tego roku powołana przez papieża specjalna komisja, składająca się z przedstawicieli zakonu jezuitów, lekarzy oraz tych, którzy widzieli relikwie w Połocku, ponad wszelką wątpliwość ustaliła, iż jest to ciało błogosławionego. W maju następnego roku Ojciec św. przekazał ciało bł. Andrzeja rzymskiemu kościołowi jezuitów Il Gesu. W świątyni tej relikwie przebywały do 8 czerwca 1938 r.[23]" We wrześniu 1936 roku św. Faustyna opisała w swoim Dzienniczku takie objawienie: „W pewnej chwili ujrzałam stolicę Baranka Bożego i przed tronem trzech świętych: Stanisława Kostkę, Andrzeja Bobolę i Kazimierza królewicza, którzy się wstawiali za Polskę[24]". Warto zauważyć, że siostra Faustyna nazwała Andrzeja Bobolę świętym zanim został on kanonizowany. Dopiero półtora roku później, w dniu17 kwietnia 1938 papież Pius XI kanonizował Andrzeja Bobolę. W czerwcu 1938 roku trumnę z relikwiami świętego Andrzeja sprowadzono z Rzymu do Polski. 20 czerwca relikwie spoczęły w kaplicy Jezuitów przy ul. Rakowieckiej w Warszawie Przebieg męczeństwa Andrzeja Boboli opisuje Pius XII w Encyklice „Invicti athletae Christi" [Niezwyciężony bohater Chrystusowy], poświęconej Andrzejowi Boboli[25]." Jest to najprawdopodobniej jedyna encyklika papieska poświęcona w całości jednemu świętemu Kościoła katolickiego i to Polakowi. Została ona napisana z okazji trzechsetnej rocznicy męczeństwa naszego świętego i skierowana, jak każda encyklika papieska, do całego Kościoła a więc do wszystkich hierarchów, całego duchowieństwa i wiernych. Ojciec święty wezwał nas również do tego, „żeby Polska zawsze wierna była dalej »przedmurzem chrześcijaństwa«[26]". W sztuce święty Andrzej Bobola ukazywany jest najczęściej w stroju zakonnym jezuity z szablami wbitymi w jego kark i prawą rękę albo jako wędrowiec. A czy w dzisiejszych czasach święty Andrzej również przypomina o sobie, posłuchajmy: „Ksiądz Józef Niżnik przyjechał do Strachociny 30 lat temu, aby zastąpić urzędującego proboszcza. Plan obejmował zaledwie trzytygodniowy pobyt. Już na miejscu ksiądz Józef usłyszał opowieści o dziwnych zdarzeniach na plebanii. Jedni mówili, że straszy duch, inni, że to pokutująca dusza czyśćcowa. Nie spodziewał się ani przez chwilę, że to właśnie on podejmie się wyjaśnienia sprawy. - Był późny wieczór. Po ukończeniu wszystkich obowiązków, przygotowywałem się do spoczynku. Nagle obok stołu w moim pokoju zobaczyłem postać mężczyzny w kapturze. Nie ukrywam, że jak normalny człowiek przestraszyłem się i rzuciłem się na tę postać. Nikogo jednak nie pochwyciłem. Postać zniknęła - opowiada ksiądz Józef. - Po tym wydarzeniu zapragnąłem wyjaśnić tę sytuację. Poprosiłem przełożonych, aby pozwoli mi pozostać w Strachocinie i tak się stało. Później, nie do końca regularnie, słyszałem w nocy pukanie do drzwi, czułem obecność kogoś w pokoju. Po dłuższym czasie, gdy po raz kolejny usłyszałem stukanie, zebrałem się na odwagę i zapytałem: Kim jesteś i czego chcesz? Odpowiedź była dla mnie zaskakująca: »Jestem Andrzej Bobola i chcę być czczony w Strachocinie«. Jestem jednym z trzech ludzi, do których przyszedł. Tego nie da się opowiedzieć, co się dzieje w życiu człowieka, któremu objawia się święty - mówi ks. Niżnik. Kiedy ksiądz Józef przedstawił całą sprawę biskupowi Tokarczukowi, ten nakazał, aby sprawa została opisana i przedstawiona jezuitom w Warszawie. Od tego momentu na plebanii zapanował spokój. Już nikt się nie pojawiał, nic nie »straszyło«. Zaczęła się nowa karta w historii strachocińskiej parafii. Kult świętego Andrzeja zaczął się rozwijać[27]". Bardzo ciekawa, zwłaszcza w kontekście tego, o czym żeśmy o męczeństwie naszego bohatera przeczytali, jest postawa przedstawicieli prawosławia, gdzie do dzisiaj „działalność Andrzeja Boboli jest odbierana negatywnie przez Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny, dla którego jest on symbolem prześladowań i represji wobec tych wyznawców prawosławia, którzy po wprowadzaniu w życie postanowień unii brzeskiej odmawiali przejścia na katolicyzm[28]". Okazuje się, że dzisiaj, kiedy ma się w rękach media, dość łatwo można nazwać katem nawet jego ofiarę. Z resztą my, Polacy co raz częściej spotykamy się z tego typu sposobem działania, gdy na przykład mówi się o „polskich obozach koncentracyjnych", czy wmawia się całemu światu, że „Polacy zabili więcej Żydów na wsiach niż Niemcy w obozach zagłady[29]". Na koniec jeszcze ciekawostka, nie wszyscy bowiem pamiętamy, że to najprawdopodobniej święty Andrzej Bobola napisał tekst ślubów, które 1 kwietnia 1656 roku w katedrze lwowskiej odczytał i złożył król Jan Kazimierz. Działo się to w czasie, gdy nasz król miał wyruszyć ze swym wojskiem przeciwko Szwedom. A żeby ta wyprawa wojenna zakończyła się wyzwoleniem ojczyzny, król „błagał gorąco Najwyższego Majestatu Boga w kościele katedralnym lwowskim i wśród uroczystej mszy, którą wtenczas najprzewielebniejszy Piotr Widoni, biskup laudeński, a nuncjusz w Polsce, odprawiał, uczynił z przyzwoleniem senatu przed ołtarzem Najświętszej Maryi Panny ślub w następujące słowa, które całe duchowieństwo, lud, senat i wszystek dwór Królewski słuchał, dnia 1-go Kwietnia 1656 roku: Wielka Boga - Człowieka Matko o Przeczysta Panno! Ja, Jan Kazimierz z łaski Twego Syna Króla Królów a Pana mojego i z Twojej łaski Król, u stóp Twoich najświętszych na kolana padając, obieram Cię dzisiaj za Patronkę moją i moich państw Królową, i polecam Twojej szczególnej opiece a obronie siebie samego i moje Królestwo Polskie z Księstwami: Litewskiem, Ruskiem, Pruskiem, Mazowieckiem, Żmudzkiem, Inflanckim, Czerniechowskiem, jako też wojska obydwu narodów i wszystek mój lud. Wzywam pokornie w tym opłakanym i zamieszanym Królestwa mego stanie, Twego miłosierdzia i pomocy przeciw nieprzyjaciołom świętego Rzymskiego Kościoła. A ponieważ największemi dobrodziejstwy twemi zobowiązany, czuję w sobie gorącą żądzę służenia Ci, gorliwie z narodem, przyrzekam więc mojem, rządzców i ludu imieniem Tobie i Twemu Synowi Panu Naszemu Jezusowi Chrystusowi, że cześć Twoję wszędzie po krajach mego Królestwa rozszerzać będę. Przyrzekam wreszcie i ślubuję wyjednać u Stolicy Apostolskiej, skoro tylko za przemożnem Twojem pośrednictwem, i wielkiem Syna Twego miłosierdziem zwycięztwo nad nieprzyjaciołmi a szczególniej nad Szwedami odniosę, aby dzień ten corocznie dla Ciebie i Syna Twojego, na zawdzięczenie łask wiecznemi czasy obchodzono i święcono, i dołożę z Biskupami Królestwa starania, ażeby moję obietnice przez ludy moje wypełnione były. Ponieważ zaś z wielką boleścią mego serca widzę: że wszystkie klęski, jakie w ostatnich siedmiu latach na moje Królestwo spadły, jako to: zaraza wojny i inne nieszczęścia, zesłane zostały przez Najwyższego Sędziego jako chłosta za jęki i uciemiężenie chłopów; przyrzekam więc i ślubuję, że po odzyskaniu pokoju użyję ze wszystkiemi Stanami wszelkich sposobów, ażeby lud mego Królestwa od wszelkich niesprawiedliwych ciężarów i uciśnienia uwolnionym został. Spraw to o Najmiłosierniejsza Królowo i Pani, abym do wykonania moich przedsięwzięć, któremuś Sama mnie natchnęła, łaskę Twojego Syna otrzymał. Rozpłakał się lud, słuchając słów króla i sam się przykładem jego do czczenia Bogarodzicy z wielką gotowością zobowiązał, niezmiernie się radując, że Najświętsza Panna Królową Polską nazwaną zostaje, a to wszystko było dla niego nieomylną rękojmią wkrótce mającego nastąpić zwycięstwa. Wysłuchał Najwyższy wszech rzeczy Władca ślubów pobożnego króla, albowiem wkrótce potem nieprzyjaciel zaczął się chwiać na duchu, a poniósłszy znaczne porażki na rozmaitych miejscach, zmuszony był do Prus powrócić, większą część swojego wojska straciwszy[30]". „Po ślubowaniu króla, w imieniu senatorów i szlachty, podobną rotę odczytał podkanclerzy koronny biskup krakowski Andrzej Trzebicki, zaś wszyscy obecni powtarzali słowa jego ślubowania[31]". Śluby Kazimierowskie po łacinie kopia ze strony: https://www.dbc.wroc.pl/dlibra/publication/22630/edition/19745/content?ref=desc I jeszcze jedna ciekawostka, treść złotego listu z nieba, z cytowanej tu kilka razy książki księdza Aleksandra Syskiego, który również go krótko komentuje: „»Narodzie Polski! małoduszny, ustępliwy i niestały! Czemuś zwątpił, małej wiary! Idzie na ciebie i dziś ze Wschodu zarówno tam w Polsce, jak i tu w Ameryce nawałnica bolszewizmu, komunizmu, bezbożnictwa i niewiary, ale podnieś w górę czoło, zwyciężysz ją, jeśli wiary Panu Bogu, jak należy, tak dochowasz, jakiem ja jej mu dochował«. Oto są słowa, oto orędzie, oto list złoty, który przysyła nam dzisiaj z nieba św. Andrzej Bobola. Daje on nam w tym swoim złotym liście z nieba nie tylko nakaz, lecz i otuchę, daje oręż, którym on odniósł swoje zwycięstwo i który da nam również zwycięstwo. Tym orężem - wiara św., wiara mocna, wiara żywa, wiara czynna, katolicka, nie małoduszna i ustępliwa, ale wielka i wytrwała, agresywna i zwycięska![32]". Bibliografia: Ludwik Zarewicz, Andrzej z Piasków Bobola Podkomorzy Koronny Zygmunta III jakim był, a jakim go Kronika biskupa Pawła Piaseckiego przedstawia, Lwów 1876. [dost. Na stronie Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Rzeszowie:https://www.pbc.rzeszow.pl/dlibra/showcontent/publication/edition/8250?id=8250] - Ks. Karol Antoniewicz, O świętych polskich, Kraków 1906. - X. Dr Władysław Vrana, Egzorty o polskich świętych i błogosławionych, Kraków 1930. - Feliks Koneczny, Święci w dziejach narodu polskiego, Miejsce Piastowe 1937. - Anna Zahorska, Ilustrowane żywoty świętych polskich, Potulice 1937. - Ks. Jan Urban, Święty Andrzej Bobola Tow. Jez. Męczennik, Warszawa 1939. - Ks. dr Aleksander Syski, Złoty list z nieba św. Andrzeja Boboli do Polonji w Ameryce, Orchard Lake 1938. [dost. https://polona.pl/item/zloty-list-z-nieba-sw-andrzeja-boboli-do-polonji-w-ameryce,OTUzNjExMA/4/#info:metadata] - Jan Dobraczyński, Mocarz, Niepokalanów 1947. - Hagiografia Polska, Tom I dzieło zbiorowe pod red. O. Romualda Gustawa OFM, Poznań 1971. - Będę jej głównym patronem, praca zbiorowa, Kraków 1995. - Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych świętych polskich, Gdańsk 1997. - Ks. Mirosław Paciuszkiewicz SJ, Andrzej Bobola, Kraków 2000. - Ks. Augustyn Kordecki, Pamiętnik oblężenia Częstochowy 1656 r., Krzeszowice 2006, - Jan Poplatek, Święty Andrzej Bobola łowca dusz, Sandomierz 2007. - Maria Valtorta, Poemat Boga - Człowieka,księga VI, Mikołów 2010. - Ks. Stanisław Kuźnar SJ, Św. Andrzej Bobola, Warszawa 2013. - Niezłomny patron Polski święty Andrzej Bobola, praca zbiorowa, Kraków 2015. - Święta s. M. Faustyna Kowalska, Dzienniczek, Warszawa 2015. - Zofia Kossak, Suknia Dejaniry, Warszawa 2016. - http://www.swieci.pl/s/andrzej-bobola/ - https://opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZP/xw_nmpkrolowa.html - https://docplayer.pl/20199558-Swiety-andrzej-bobola.html - http://www.poslaniec.saletyni.pl/moj-andrzej-bobola/ - https://3obieg.pl/sw-andrzej-bobola-patron-kresow-ii-rpinicjator-powolania-matki-bozej-na-krolowa-polski-patron-wielkiego-zwyciestwa/ -https://pl.wikipedia.org/wiki/Uniwersytet_Wile%C5%84ski#Uczelnia_jezuicka - https://kultura.wiara.pl/doc/1018347.Tonsura-to-nie-glaca - https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Aluby_lwowskie http://webcache.googleusercontent.com/search?q=cache:tKnBvqGVTMoJ:www.polska1918-89.pl/pdf/jan-dobraczynski-%25E2%2580%2593-wielki-pisarz,-wielkie-uwiklanie,5454.pdf+&cd=1&hl=pl&ct=clnk&gl=pl&client=firefox-b-d https://www.pbc.rzeszow.pl/dlibra/showcontent/publication/edition/8250?id=8250 https://polona.pl/item/zloty-list-z-nieba-sw-andrzeja-boboli-do-polonji-w-ameryce,OTUzNjExMA/4/#info:metadata https://www.pch24.pl/antypolskie-wystapienie-grossa-w-paryzu--polacy-zabili-na-wsiach-wiecej-zydow-niz-niemcy,66353,i.html https://www.newsweek.pl/polska/polityka/kosciol-przeprasza-za-jedwabne-biskup-markowski-przeprosil-w-imieniu-kosciola/7h11m82 http://sanctus.pl/index.php?grupa=89&podgrupa=230&doc=165 https://www.dbc.wroc.pl/dlibra/publication/22630/edition/19745/content?ref=desc Wszystkie obrazy umieszczone w tym opracowaniu pochodzą z książki: Niezłomny patron Polski święty Andrzeja Bobola, Praca Zbiorowa, Kraków 2015. [1] Ks. dr Aleksander Syski, Złoty list..., s. 17. [2] Tamże, s. 17. [3] Tamże, s. 17-23. [4] Maria Valtorta, Poemat Boga - Człowieka,księga VI, Mikołów 2010, s. 339. [5] Ks. Jan Urban, Święty Andrzej Bobola Tow. Jez. Męczennik, Warszawa 1939, s. 10-11. [6] Feliks Koneczny, Święci w dziejach..., s.403-404. [7] Ks. dr Aleksander Syski, Złoty list..., s. 27. [8] Niezłomny patron Polski święty Andrzej Bobola, praca zbiorowa, Kraków 2015, s. 27. [9] Jan Dobraczyński, Mocarz, Niepokalanów 1947, s. 176. [10] http://www.rakowiecka.jezuici.pl/sanktuarium-11413/muzeum-sw-andrzeja-boboli-11438 [11] Niezłomny patron..., s. 29-30. [12]Niezłomny patron..., s. 30. [13] Tamże s. 31. [14]Hagiografia Polska, Tom I dzieło zbiorowe pod red. O. Romualda Gustawa OFM, Poznań 1971, s. 62. [15] Ks. Jan Urban, Święty Andrzej Bobola Tow. Jez. Męczennik, Warszawa 1939, s. 42-45. [16] Tamże. [17] http://www.rakowiecka.jezuici.pl/sanktuarium-11413/muzeum-sw-andrzeja-boboli-11438 [18] Będę jej głównym patronem, praca zbiorowa, Kraków 1995, s.29. [19] Jan Poplatek, Święty Andrzej Bobola ..., s. 215. [20] Będę jej..., s. 30. [21] Ks. Jan Urban, Święty Andrzej Bobola Tow. Jez. Męczennik, Warszawa 1939, s. 33. [22] http://www.bobolamarciszow.pl/andrzej-bobola-patron-parafii-10535/wdziecznosc-za-opieke-nad-polska-10540 [23] http://www.rakowiecka.jezuici.pl/sanktuarium-11413/muzeum-sw-andrzeja-boboli-11438 [24] Święta s. M. Faustyna Kowalska, Dzienniczek, Warszawa 2015, s. 231 (Dz. 689). [25] https://docplayer.pl/20199558-Swiety-andrzej-bobola.html [26] http://sanctus.pl/index.php?grupa=89&podgrupa=230&doc=165 [27] http://www.poslaniec.saletyni.pl/moj-andrzej-bobola/ [28] http://www.swieci.pl/s/andrzej-bobola/ [29] https://www.pch24.pl/antypolskie-wystapienie-grossa-w-paryzu--polacy-zabili-na-wsiach-wiecej-zydow-niz-niemcy,66353,i.html [30] Ks. Augustyn Kordecki, Pamiętnik oblężenia Częstochowy 1656 r., Krzeszowice 2006, s.103-104. [31] https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Aluby_lwowskie [32] Ks. dr Aleksander Syski, Złoty list... , s. 14-15. Powrót |