Błogosławiona Celina Borzęcka cz. III Celina Borzęcka Zdj. z książki Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża Matka Celina Borzęcka fundatorka Zgromadzenia sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, Vatican 1951. Matka Celina wielkodusznie zapomniała o wszystkich doznanych przykrościach i cieszyła się, że wróciły dawne dobre stosunki między obu rodzinami zmartwychwstańskimi"[1]. Tę zmianę stanowiska generała i pozostałych Zmartwychwstańców jeszcze w kwietniu 1887 roku przewidział wspomniany wcześniej ojciec Tomasz Brzeska. On w tym trudnym okresie jako jedyny starał się dodać otuchy Matce Borzęckiej. Tak wspominała o tym fakcie w swoich zapiskach: „Słowa ojca Tomasza czyż nie są prawdą? że pomimo przeciwnych zdań i nie wiary i zimna wytrwać miłośnie powinnyśmy..., a to jedno przekona i zwalczy wszystko, a to jedno będzie dowodem, że my dzieciny Ojca naszego"[2]. Z kolei dowodem na to, jak wielką czcią i miłością darzyła Matka Celina „bratnie zgromadzenie Ojców jest [jej] wypowiedź (...) skierowana do jednej z sióstr, która zapewniła Matkę, że zgromadzenie Ojców jest dla niej równie drogie, jak nasze. »A dla mnie - odpowiedziała Matka Celina - jest jeszcze droższe Zgromadzenie Ojców, bo tam jest źródło«"[3]. Matka Celina była osobą energiczną, nie lubiła się poddawać, nie załamywała się ani nie wpadała w jakąś apatię czy depresję. Mogła przechodzić jakieś krótkotrwałe przygnębienie, ale szybko sobie z nim radziła i ponownie brała się do pracy z całym, można powiedzieć młodzieńczym zapałem. Dlatego po tych wszystkich, trwających kilkanaście miesięcy, burzach potrafiła razem z córką dalej budować w imię Boże, swoje zgromadzenie. Miało „ono już swą, głęboką, mocną podstawę ascetyczną i mistyczną, (...) [miało] swą odrębną fizjonomię i ducha specjalnego. Wreszcie (...) [ miało] kręgosłup wewnętrzny w formie przepięknej Reguły, ułożonej przez Ojca Semenenko. Teraz chodzi[ło] o nadanie zewnętrznej formy i organizacji zakonnej Zgromadzeniu, o ujęcie życia w pewne określone ramy. Matka Celina dobrze rozumi[ała], ile pracy, rozwagi i wysiłku wymaga to dzieło. Stale dąży[ła] do tego, by forma zewnętrzna odpowiadała duchowi, jaki (...) [miał] ożywiać Zgromadzenie, tak iżby Reguła i przepisy nie pozostawały martwą literą"[4]. Chciała ona, aby zgodnie z wytycznymi ojca Piotra, w Zgromadzeniu kobieta została odrodzona przez wychowanie chrześcijańskie. Siostry nie miały więc żyć w klauzurze, lecz być i pracować między ludźmi, „prowadząc życie połączone - bogomyślno-apostolskie"[5]. Żeby bywać między ludźmi i zachować właściwy dystans wśród nich, potrzebowały siostry odpowiedniego stroju zakonnego. „Estetyczny i skromny strój Zmartwychwstanki jest dziełem wyłącznym Matki Celiny. Obmyśliła ona prosty czarny habit, zwykłego kroju, przepasany czarnym sznurem, jaki od ubogich księży francuskich przyjęli Zmartwychwstańcy. Długo namyślała się nad kołnierzem, a gdy pierwotna kryza fałdowana nie zadowalała Fundatorki, modli[ła] się i prosi[ła] o natchnienie z góry. Pewnej nocy (...) [przyszła] jej myśl gotowa i od razu (...) [ułożyła] kołnierz, złożony z siedmiu zakładek, jakby symbolizujący siedem darów Ducha Świętego, albo też siedem boleści Najświętszej Panny. Oprócz krótkiego czarnego welonu, przepisała długi welon do kaplicy i na wyjście, idąc częściowo za tym wszystkim co kiedyś było jej pokazane w San Claudio podczas modlitwy"[6]. s. Alicja Kotowska w stroju zakonnym zaprojektowanym przez Celinę Borzęcką. Zdj ze str. w Intern.: http://zakony-na-swiecie.blogspot.com/2013/02/ W sierpniu 1887 roku przeniosła swój klasztor pod nowy adres na ulicy Via Veneto numer 95. Natomiast 24 VIII tegoż roku, uprzedzony początkowo do zgromadzenia kardynał Parocchi przyjął Matkę Celinę na upragnionej przez nią prywatnej audiencji, której wcześniej odmówił. Podczas audiencji kardynał otrzymał od Matki Regułę Zmartwychwstanek, z którą przez kilka dni starannie się zapoznawał. Jego ocena tej Reguły była pełna zachwytu a oddając ją Matce tak powiedział: „Przeczytałem waszą Regułę. Jest wspaniała! Oby Bóg dozwolił, ażeby była wypełniana"[7]. Bez żadnych dodatkowych trudności dał aprobatę na rozpoczęcie przez siostry życia zakonnego i to oczywiście w Rzymie. Na założenie habitów przez siostry jeszcze nie pozwolił, „radził poczekać do roku przyszłego"[8]. Zezwolił także na otworzenie wieczorowej szkoły parafialnej dla dziewcząt, którą sam nazwał: „Scuola parrochiale di San Giovanni Canzio (Szkoła parafialna świętego Jana Kantego)"[9]. Był to rodzaj szkoły zawodowej, której program obejmował religię oraz przedmioty ogólnokształcące. Religii uczył „kapelan sióstr oraz prefekt w szkole"[10] Monsignor Jakób della Chiesa (1854-1922), a przedmiotów ogólnych uczyła dyrektorka szkoły Matka Jadwiga Borzęcka. Do tego dochodziła nauka „kroju, szycia, haftu i gospodarstwa domowego"[11]. Monsignor Jakób della Chiesa był również duchowym „kierownikiem uczennic, prowadząc dla nich rekolekcje roczne"[12]. „Kapłan ten na zawsze pozostał przyjacielem Zmartwychwstanek, także i wtedy, gdy został arcybiskupem Bolonii. Matka Celina przepowiedziała mu, że będzie papieżem. Przepowiednia spełniła się w rok po [jej] śmierci (...), gdy arcybiskup zasiadł na Stolicy Piotrowej jako Benedykt XV"[13]. Uczennicami wieczorowej szkoły Zmartwychwstanek były „panienki z rodzin majątkowo podupadłych"[14], które pobierały naukę bezpłatnie. W lipcu 1889 roku Matka Celina wraz z córką zostały przyjęte na prywatnej audiencji przez papieża Leona XIII . Audiencja miała miejsce w Sali Tronowej w Pałacu Apostolskim na Watykanie. W zapiskach Matki Celiny znajdujemy takie zdania: „Leon XIII siedział na tronie - kolejno zbliżałyśmy się, prosiłyśmy o błogosławieństwo dla szkoły i dzieła rozpoczętego. Papież rozpytywał się, zachęcał, błogosławił, a nawet pytał, czy mamy środki - w chwili, gdy chciałam powiedzieć, że małe są środki nasze, monsignor Marini spojrzeniem zapewnił papieża, że mamy wszystko do prowadzenia dzieła. Nastąpiło błogosławieństwo Ojca św., po którym wyszłyśmy"[15]. Ta wizyta u ojca Świętego upewniła matkę Celinę, że jej zgromadzenie jest zgodne z wolą Bożą. Natomiast jego błogosławieństwo „to jakby pieczęć Boża wyciśnięta na Zgromadzeniu"[16]. Ojciec generał Przewłocki również przekonany już do żeńskiego zgromadzenia w grudniu 1890 roku „odprawił pierwszą Mszę Świętą w klasztorze na Via Veneto 95 wystawił Najświętszy Sakrament"[17]. Także Kardynał Wikariusz Parocchi częściej zaczął odwiedzać siostry Zmartwychwstanki, aż wreszcie wziął je pod swoją życzliwą opiekę. Kilka razy dla sióstr odprawił Ofiarę Mszy Świętej w zakonnej kapliczce. „Widząc wytrwałość Zmartwychwstanek, a u Matki Celiny szczególną wierność myśli Bożej nad zgromadzeniem i głęboką pokorę, Kardynał Wikariusz zadecydował, że pora już zakończyć ten długi nowicjat Matki i Córki (1882 - 1891) i pozwolił im na włożenie habitów oraz śluby wieczyste. Wyznaczył na tę ceremonię dzień 6 stycznia 1891 r. i zapowiedział swój udział w uroczystościach. Po latach cierpień i udręki, po tej śmierci mistycznej, jak by nazwał ten stan O. Semenenko, nastąpiło prawdziwe zmartwychwstanie. Być może Wielkanoc byłaby dniem bardziej odpowiednim na tę uroczystość wyjścia Założycielek jakby z grobu ciemności i wyprowadzenia zgromadzenia na światło. Jednakże dzień Objawienia Pańskiego miał również szczególną wymowę. Jak Zbawiciel objawił się narodom pogańskim, tak zgromadzenie Zmartwychwstanek zostało ujawnione w Kościele. Rozradowane serca doskonale harmonizowały z liturgią tego dnia. (...) Nietrudno wyobrazić sobie, co tego dnia przeżywała Matka Celina. Wszystko było światłem, które po brzegi wypełniło jej wdzięczne serce. W czasie uroczystości wzruszenie udzieliło się też zebranym. Wszyscy też w swoisty sposób odczuli duchową obecność O. Semenenki. Podkreślił to w swoim przemówieniu Kardynał Wikariusz, gdy powiedział: »Oto, o najdroższe córki, nadszedł nareszcie dzień tak wyglądany i oczekiwany od wielu lat z ogromną niecierpliwością, dzień, w którym możecie nazwać się córkami Zmartwychwstania. Z nieba, ufamy, gdzie przebywa wasz Ojciec Założyciel, który spoglądać będzie na was okiem łaskawym i cieszyć się będzie z powstających dzieł waszych«. O. Generał również odczuł obecność O. Piotra. Zapisał o tym w swoich notatkach: »Ceremonia obłóczyn i ślubów Matki Borzęckiej. Bardzo dla mnie rzewna. Ufam, że miła Panu, a mam też pewne znaki, że i śp. Dusza O. Piotra cieszy się tam ustaleniem niejako dzieła jego«. Ileż miłości włożyła Matka Celina w słowa ślubowania. Po Matce Ce- linie podobne słowa wypowiedziała Jadwiga, a trzy pozostałe siostry zło- żyły śluby czasowe"[18]. Matka Celina w swoich zapiskach bardzo dokładnie opisała ten dzień narodzin Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania Pańskiego: „Dnia 6 stycznia 1891 wstałyśmy o szóstej - kaplica świątecznie była przybrana, bośmy mając dywan aksamitny (dar ojca generała) ozdobiły ją firankami, portierami tak, że wrażenie nie najgorsze czyniła. Klęcznik dla Jego Eminencji stał w środku przybrany atłasem i poduszkami adamaszkowymi. Przystąpiłyśmy do upinania welonów białych. Kardynał wikary przybył około ósmej. Przed tym dwóch alumnów (...) przygotowania czynili dla przyjęcia książęcia Kościoła, a naszego dobrodzieja i ojca. Zajęłyśmy miejsce z Jadwinią na prawo, siostra Teresa, Aniela i Marynia na lewo - welonami białymi okryte od stóp do głowy. Przyjęłyśmy świece poświęcone z rąk kardynała - po czym mowę wygłosił pełną znaczenia, a rady dając wspomniał, że Ojciec nasz z góry patrząc cieszy się, że w tej chwili śluby nasze dokonane będą, śluby wieczyste dla mnie i Jadwini, pierwsze dla trzech sióstr. Mówił o umartwieniu wewnętrznym woli naszej i ciekawości, o poskramianiu łatwych sądów, o posłuszeństwie, o wychowaniu dzieci, w końcu o misji w Zmartwychwstaniu, to jest w niesieniu żywego słowa tym, co zeszli z drogi prawdy ... (mowę kardynała wikarego spisały dwie uczennice nasze). Ojciec generał z niedorównaną dobrocią czuwał i nie odstąpił od tej uroczystości. Po wygłoszonej mowie przystąpiłam do interrogatorium[19] [Dawniejszy obrzęd składania ślubów zakonnych „rozpoczynał się interrogatorium. Po odmówieniu hymnu Veni Creator i wstępnych modlitw, w obecności dwóch świadków, następował dialog pomiędzy przełożonym a kandydatami. Nowicjusze w postawie klęczącej odpowiadali na zadawane im przez przełożonego pytania. W kolejnych wypowiedziach wyrażali oni swoje pragnienie złożenia profesji według Konstytucji Towarzystwa i zapewniali o odpowiednim przygotowaniu się do tego aktu. Deklarowali pełną gotowość odrzucenia wszelkiego grzechu oraz wyrzeczenia się przyjemności i dóbr tego świata. Profesi, kierując się miłością do Chrystusa, wyrażali pragnienie trwałego życia doskonałą czystością, pokornym posłuszeństwem i duchem ubóstwa. Podczas owego dialogu nowicjusze określali również czas, na jaki pragnęli złożyć śluby: czy była to profesja trzyletnia czy wieczysta"[20].] następnie Jadwinia i dalsze - habity poświęcił kardynał i wręczył każdej - ubrałyśmy dość prędko i znowu u stóp kardynała znalazłyśmy się, aby poświęcone sznury i welony przyjąć. Różańce znalazłyśmy na klęcznikach (były przed tym przez papieża poświęcone). Kardynał wikary Mszę św. odprawił. Przed Komunią św. małe interrogatorium dla profesek przebyłyśmy: Czego szukasz siostro? i t d. - odpowiedź: Drogi doskonałej do życia wiecznego w pełnym weselu Pana. Śluby wieczyste złożyłam z Jadwinią, siostry śluby pierwsze"[21]. Podczas Komunii Świętej nastąpiło spore zamieszanie, gdyż okazało się, że siostra Aniela pomyliła ampułki i kardynał Parocchi konsekrował wodę zamiast wina. Wielka boleść malowała się na twarzy kardynała, który powiadomił siostry, że Mszy Świętej nie odprawił, gdyż konsekrując wodę zabrakło materii i tylko Ciało Pana Jezusa zostało konsekrowane. Tak, po tym przykrym dla wszystkich obecnych wydarzeniu dalej pisała Matka Celina: „Opisać nie umiem boleści, którą uczułam, a czułam, że każdy równego memu doznał wrażenia ... Kardynał wikary dokończył smutny, ale pełen miłości Mszę św. po czym klęcząc słuchał Mszy św. w skupieniu i boleści. Gdy wstał, zostałyśmy jeszcze w kaplicy, drżałam myśląc, jak go powitam, jak mu wdzięczność wyrażę, jak głównie przeproszę ... W salonie siedział w towarzystwie duchowieństwa (...). Gdy starając się wyrazić ból nasz, wezwałam siostrę, aby przeprosiła, książę Kościoła ze spokojem i łagodnością, a pełen miłości tłumaczył nam, że Msza jego ważną nie była, że widocznie nie zasłużył na ofiarowanie złota z Trzema Królami ... dodał, że wysłuchanie Mszy św. i łączenie się z kapłanem uspokoiło go. Zabronił ampułek innych używać jak szklane i przebaczył, przebaczył z dobrocią godną tego, który w Kościele tak ważne stanowisko zajmuje kardynała wikarego. Po rozmowie i daniu do podpisania naszych ślubów, pożegnał nas błogosławiąc i wyrażając zadowolenie. Dlaczego Pan raczył nas doświadczyć w tak uroczystej chwili życia, inaczej tłumaczyć nie umiem jak, że cierpienie jest tłem życia zakonnego, od niego zaczęłyśmy, a ten, który ojcem dobrym był i wprowadził nas w to życie jako ojciec, kardynał wikary, najwięcej ucierpiał. Czy to szatana była sprawa? gdyż się on cieszyć nie mógł z dokonanego dzieła? nie wiem ..."[22]. Tak, ten wąż starodawny zawsze potrafi swoim szatańskim nosem wywąchać zapach ludzi świątobliwych i wówczas przeszkadzać im w ich działalności. Potrafi się znaleźć w czasie i w miejscu, gdzie się tego gada nikt nie spodziewa. Pojawia się zwłaszcza w tych miejscach, gdzie powstaje dzieło, które na pewno podoba się Panu Bogu i wsadza swe brudne pazury w taki sposób, aby jak najwięcej pomieszać, pozamieniać czy też popsuć. Aby powodować napięcia i konflikty oraz upokarzać ludzi, którzy są najbardziej zaangażowani w to Boże dzieło. I to, tego złośliwego i upadłego anioła najbardziej cieszy i to powoduje jego ogromne zadowolenie. Wyjątkowo żałosne jest to stworzenie. Niemniej jednak, Matka Celina, bardzo cieszyła się z tej wielkiej dla niej i jej zgromadzenia uroczystości. I tak, po tym niemiłym incydencie, jak i po wszystkich swoich wieloletnich, ciężkich doświadczeniach i bolesnych przejściach, z wielką pokorą i wdzięcznością dziękowała Panu Jezusowi za te wspaniałe chwile, w których mogła teraz brać udział. Za to, że dzieło jej życia, jej trud i cierpienia zostały zauważone i docenione. W tych podziękowaniach pamiętała także o swoim zmarłym spowiedniku, który z nieba wstawiał się za tym zgromadzeniem. Pisała tak: „Jakżeś wielki, o Panie, dla nas nędznych! a wielki, boś nas doświadczył i uczył krzyżem, abyśmy tę słodycz Twoją zrozumiały. Czyż byśmy ceniły to szczęście, gdyby ono przyszło z łatwością, bez trudu, bez wątpienia, bez łez, bez prześladowania i pozornego opuszczenia? Bez odrzucenia nas przez ludzi, wyśmiania nieraz? O nie, Panie, tak trzeba było dla naszej dumy i złości, abyś nas poniżył i tylko żądał wierności. Tyś, Ojcze nasz ukochany przyczynił się za nami. Śmierć Twa nie była porzuceniem nas, boś nas dalej z wieczności trzymał i dotąd czuwasz i kierujesz"[23]. Poprzez uroczystość ślubów i obłóczyn Zmartwychwstanek Kościół nieoficjalnie uznał 58 letnią Celinę Borzęcką jako Matkę założycielkę tego zgromadzenia. Również Matka Jadwiga Borzęcka cieszyła się ogromnie z tej, tak bardzo ważnej uroczystości. Ona także, po ślubach wieczystych była „pełna mądrości Ducha Świętego (...) [dlatego, stała] przy ukochanej podwójnej Matce swojej, (...) [by] ulżyć jej trudom i (...) [wziąć] na siebie cząstkę najcięższą. Podzielono się pracą i odpowiedzialnością"[24]. Córka wzięła na siebie zadanie prowadzenia domu rzymskiego Zmartwychwstanek oraz Szkoły świętego Jana Kantego, która bujnie się rozwinęła a Matka Celina zaczęła przygotowywać się do założenia swojej pierwszej fundacji na ziemiach polskich. Wiosną 1891, biskup krakowski, kardynał Albin Dunajewski przebywał w Rzymie i nie omieszkał odwiedzić młodego zgromadzenia i obu jego Fundatorek. Na cześć polskiego kardynała, który jeszcze nie tak dawno był przeciwny kolejnemu żeńskiemu zgromadzeniu, Zmartwychwstanki wydały uroczyste przyjęcie. „Po Mszy Świętej Eminencja (...) [zwiedził] klasztorek i szkołę, a ku jego czci urządzono piękną akademię. Liczni przedstawiciele Kolonii polskiej w Rzymie (...) [witali] owacyjnie Eminencję. Kardynał, patrząc z bliska na pracę nowego Zgromadzenia, z zaufaniem i łaskawością (...) [zaproponował] tym razem Fundatorce, aby osiedliła się w Krakowie i założyła dom dla młodzieży"[25]. Wówczas, Matka Celina postanowiła wyruszyć do Polski. Tam odwiedziła swoją starszą córkę i zięcia, czyli państwa Hallerów oraz swoje wnuki. „Czwórka dzieci ślicznych, inteligentnych i chowanych w gruntownych zasadach chrześcijańskich, (...) [garnęła] się ze czcią i miłością do Babuni"[26]. Państwo Hallerowie mieli wówczas okazję, by po raz pierwszy ujrzeć Matkę Celinę w stroju zakonnym. Kardynał Dunajewski dał do wyboru matce Celinie trzy miejscowości w swojej diecezji. Były to Wadowice, Kęty lub Wieliczka. „Po długiej modlitwie i naradzie z Ojcem Generałem i z Ojcem Bakanowskim [Adolf (1840-1916)] wybór Matki Celiny pada na Kęty. Przepowiednia Ojca Semenenki brzmiała w jej duszy, a przy tym Święty Jan Kanty jako Patron szkoły rzymskiej, zdawał się mile zapraszać Siostry Zmartwychwstania do swej kolebki. To samo doradzała świątobliwa Matka Łempicka. Kiedyś otrzymała ona na budowę swego klasztoru Sióstr Kapucynek w Kętach dziesięć tysięcy reńskich od nieznanej dobrodziejki przez ręce Ojca Semenenki. W końcu dowiedziała się, że jest nią Matka Celina: ukochała ją jeszcze więcej i chciała mieć ją blisko siebie. Ciche, spokojne miasteczko, położone w dolinie rzeki Soły, w uroczej okolicy, u stóp zachodniego Beskidu, rysującego się falistą linią na horyzoncie, było jakby wymarzone dla założenia Nowicjatu. Matka Celina zakupuje tutaj parcelę morgową z niewielką chatynką, za cenę pięciu tysięcy reńskich. »Powracam do Krakowa. Zadowolenie Ojca Generała. Niebo się rozjaśnia, pokusy ustępują, szatan musi być upokorzony, bo pracował pilnie nad niezgodą... Święty Jan Kanty niezawodnie prowadzi sprawę naszą, a choć przewiduję wielkie trudności, Bóg miłosierny nas do końca prowadzić będzie. W Nim nadzieja moja!«. Eminencja również był bardzo łaskawy dla Matki Celiny i zadowolony z jej starań, dał chętnie błogosławieństwo i pozwolenie na fundację w Kętach. (...) pozwolił na odprawianie Mszy świętej i przechowywanie Sanctissimum w małej chałupce. Dnia 27 października 1891 roku zamieszkał Pan Jezus w skromniutkiej kapliczce na poddaszu i życie zakonne rozpoczęło się w domku Kęckim"[27]. Matka Celina zaczęła przyjmować nowe kandydatki do zgromadzenia, które wówczas zaczęły się dość licznie zgłaszać, sama zorganizowała Nowicjat i została ich mistrzynią. Otworzyła również „ochronkę dla dziatwy miejscowej, szwalnię dla dziewcząt, kursa popołudniowe dla starszych panienek a co najważniejsze, Siostry (...) [objęły] nauczanie katechizmu i przygotowanie do Pierwszej Komunii Świętej dzieci szkolnych[28]". Z młodzieńczym zapałem rozpoczęła Matka Celina budowę klasztoru, którego „pomysł, architektura wnętrza i plan"[29] był całkowicie jej własny. Ona sama nie tylko kierowała budową, ale i pomagała w noszeniu cegieł czy też przy przygotowywaniu posiłków dla robotników. Trzy lata później, a dokładnie 24 wrześniu 1894 roku, ojciec Generał uroczyście poświęcił kaplicę Chrystusa Zmartwychwstałego i klasztor w Kętach. Kaplica w klasztorze w Kętach. Zdj. z książki Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża Matka Celina Borzęcka fundatorka Zgromadzenia sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, Vatican 1951. Aby okazać swoją przychylność dla żeńskiego zgromadzenia ojciec Generał ofiarował Kęckim Zmartwychwstankom wspaniały złoty kielich mszalny. Następnego w świeżo poświęconej kaplicy przystąpiły „do pierwszej Komunii Świętej dwie wnuczki (...) [Matki Celiny], Maniuta i Celinka Haller. Gorliwie i umiejętnie przygotowała je do tego aktu ciocia Jadwiga"[30]. Klasztor w Kętach. Zdj. z książki Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża Matka Celina Borzęcka fundatorka Zgromadzenia sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, Vatican 1951. Matka Celina w tym czasie każdego roku jeździła do Rzymu. Zdawała tam relację ze swoich osiągnięć w kraju Kardynałowi Wikariuszowi Parocchiemu oraz spotykała się naradzała ze swoją córką Matką Jadwigą. „W Matce Jadwidze (siostry bardzo szybko zaczęły ją tytułować matką - i tak już zostało) jako przełożonej uderza wielka zależność od własnej matki i od o. Waleriana. Z kolei matka nie podejmowała żadnych decyzji bez uzgodnienia ich z córką. Dlatego sprawy przełożeńskie, formacji kandydatek, ekonomiczne, wzajemnych stosunków ze zmartwychwstańcami, a przede wszystkim z bardzo zmiennym co do usposobienia generałem Przewłockim, z różnymi dostojnikami kościelnymi, wreszcie kontakty rodzinne i inne były stale wzajemnie omawiane między Rzymem i Kętami. Istniała po prostu ciągła wymiana informacji, pytań, odpowiedzi bądź matki, bądź córki, które, żyjąc jednym celem, borykały się z podobnymi trudnościami i problemami. Przełożeństwo Matki Jadwigi trwało do 1904 roku - pełniła ona tę funkcję w dwóch domach: do marca 1898 w Rzymie, a następnie w klasztorze kęckim.
Matka Jadwiga. Zdj. z książki Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża Matka Celina Borzęcka fundatorka Zgromadzenia sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, Vatican 1951. Obydwie placówki miały odmienne oblicze. Założycielce zależało na tym, by córka znała również siostry polskie i dlatego w międzyczasie wymieniały się obydwie w Rzymie i Kętach, by po kilka miesięcy przewodniczyć drugiej wspólnocie. Matka Celina pragnęła też, aby Jadwiga orientowała się w warunkach życia w Galicji i by tamtejsze społeczeństwo poznało ją jako jej następczynię i kontynuatorkę dzieła wspólnie zrealizowanego. Matka Jadwiga z pewnym lękiem pozostawała w Rzymie sama, ale rozumiała, że dla rozwoju zgromadzenia musiała się z matką rozstać. Pierwsza wspólnota domu rzymskiego miała od samego początku charakter międzynarodowy. W tym czasie stanowiły ją dwie alumnatki[31] (Polka i Niemka), dwie nowicjuszki (Włoszka i Polka) i pięć postulantek (trzy Włoszki, jedna Francuzka i jedna Polka). Przed przełożoną stanęły następujące zadania: realizacja formacji podstawowej, kontynuacja apostolatu, troska o sprawy finansowe, reprezentacja instytutu na zewnątrz oraz prawidłowe kontakty ze zmartwychwstańcami. Głównym przedmiotem starań przełożonej musiała być formacja alumnatek, nowicjuszek i postulantek. Każdą grupę trzeba było prowadzić inaczej"[32]. W roku 1895 Matka Celina przy pomocy ojców Zmartwychwstańców dokonała redakcji konstytucji zgromadzenia. Tymi ojcami, którzy pomagali Matce Celinie był ojciec Władysław Marszałkiewicz (1861-1927) oraz ojciec Paweł Smolikowski (1849-1926), który w tym czasie został generałem Zmartwychwstańców w zastępstwie zmarłego ojca Waleriana Przewłockiego. Na początku listopada 1896 roku, Matka Celina poproszona przez oo. Zmartwychwstańców z Adrianopola wyjechała do Bułgarii. Tam wraz z trzema Siostrami, w miejscowości Małko Tyrnowo (wówczas był to teren Macedonii, która była częścią Imperium Osmańskiego. Obecnie miejscowość ta leży tuż przy granicy z Turcją. ), otworzyła pierwszy dom misyjny oraz szkołę i ochronkę dla miejscowych dzieci. W Bułgarii matka Celina odkryła u siebie prawdziwe powołanie misjonarskie, chociaż już dużo wcześniej interesowały ją problemy unitów. „Patrząc na schizmatyków i Żydów, tak na kresach, jak w Grodzieńszczyźnie, wciąż rozmyślała nad tym, jakby się przysłużyć do jedności w Kościele i wiele dusz nawrócić na Wiarę Świętą"[33]. Matka Celina i Zmartwychwstanki ze swoimi wychowankami w Małko Tyrnowo Zdj. z książki Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża Matka Celina Borzęcka fundatorka Zgromadzenia sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, Vatican 1951. Z wielką gorliwością ta sześćdziesięciotrzyletnia zakonnica zapragnęła i natychmiast zaczęła nawracać zamieszkałych tam schizmatyków. Schizmatykami od średniowiecza aż pierwszej połowy dwudziestego wieku nazywano wyznawców prawosławia. Matka Celina mimo różnych niedomagań, nie zawahała się, aby „poświęcić siebie samą i Siostry swoje na ofiarę dla chwały Bożej i rozszerzenia Wiary Świętej"[34]. Jedną z największych trudności było opanowanie przez Siostry języka bułgarskiego. Ale przy dużej pilności Sióstr udało im się poczynić dość szybko duże postępy w tej nauce. Ta ciężka, misyjna praca dała w końcu piękne rezultaty. Wiele kobiet bułgarskich nawróciło się na Wiarę świętą i zaczęło nawracać swoje rodziny, znajomych i sąsiadów. Pojawiły się oczywiście zaraz przeszkody, które zaczęli stawiać ortodoksyjni schizmatycy. Zaczęły się nawet prześladowania nowo nawróconych rodzin. Schizmatycy posuwali się do podstępów i fałszerstw „ażeby zmusić rodziny katolickie do apostazji. Lecz kobiety bułgarskie, już nawrócone przez Ojców i przez Siostry, mężnie (...) [trwały] przy wierze i śmiało (...) [wyznały] swe przekonania religijne. »Siła schyzmatyków jest tu wielka - opisuje Matka Celina - zawziętość ich do katolików rośnie z każdym dniem, właśnie dlatego, że misja katolicka nie upada, lecz nabiera wagi moralnej, gdyż sami wierni garną się do prawdziwego Kościoła«. Apostolstwa Sióstr, dzielnie i mądrze kierowane przez Fundatorkę, przykład jej świątobliwego życia wywołuje gwałtowną reakcję, pobudzając prześladowców do większej złości i zawziętości. »Dowiadujemy się, że i nasz przyjazd przyczynia się do nienawiści schyzmatyków uczuli oni, że z naszym przybyciem siła się wzmogła, że uczęszczanie do szkoły naszej jest szkodliwe dla przyszłości ich dzieci. Nawet nasza mała praca w udzielaniu robót dzieciom kole ich w oczy... Widzimy pogardę i złość dla nas, zasługujemy na ich krytykę«. Istna burza się rozpętała. Zaczęto fałszować, podpisy katolików bułgarskich i wciągać ich na listę wyznawców prawosławia. Matka Celina znosi[ła] ze spokojem i męstwem dotkliwe ataki, niesprawiedliwe zarzuty, a nawet oszczerstwa skierowane przeciwko misjonarkom. (...) [Dawała] im niezrównany przykład wytrwałości i odwagi, podtrzymując je na duchu. Wśród tych cierpień, biedy i nieustannych kłopotów, Siostry nie (...) [traciły] pogody i wesela, ich poświęcenie, duch ofiary i odwaga (...) [był] dla Fundatorki największą pociechą. Piękne świadectwo wystawi[ł]a im w Kronice bułgarskiej: »Siostry byłyby szczęśliwe, gdyby je daleko więcej prześladowano; ani trud, ani głód ich nie przestrasza, widocznie łaska Boża towarzyszy ich czynnościom, a głównie usposobieniom«. »Prawdziwie się tu pracuje bez pociechy ani skutku - jak Pan Jezus - dla dalekiej przyszłości, dla tego, by fanatyzm schyzmatycki wytępić, bez względu na to, czy każdy zostanie przy wierze katolickiej, ale są niekiedy bardzo gorliwe Bułgarki... Cóż za pole pracy! cóż za pole do wyrabiania wewnętrznego!«. W swej wielkiej żarliwości o sprawę Bożą Matka Celina nieraz pragnie oddać życie własne za Chrystusa Pana. Żywi ukrytą w sercu nadzieję, iż ta łaska spotka ją może w Bułgarii. Daje wyraz tym uczuciom w liście do Siostry Zjednoczonej[35] Gabryeli Wrotnowskiej: »Czy wiesz, moja droga, że nieraz myślę nocami, że się tu chyba jakimś męczeństwem skończyć musi. Nie wiem na kogo ta łaska chrztu krwawego spadnie, ale dopiero widzę i rozumiem, czem jest zajadłość schyzmatycka, dopiero teraz widzę, jak ta złość pali się w ich sercach, gdy widzą nasze powodzenie... Dużo wezwanych, ale mało wybranych, ale ta garstka już jest święta i stanowi dużo, a chyba najmilszą jest Bogu «"[36]. Po fałszywych oskarżeniach Sióstr Zmartwychwstanek i posługującego im ojca Izydora Zmartwychwstańca, Matka Celina zwróciła się do Konsula francuskiego w Adrianpolu, by wyprosić u niego opiekę nad tą misją. Ona sama musiała w maju 1897 roku opuścić Bułgarię z powodów bieżących spraw dotyczących całego zgromadzenia. Ale dwa lata później, w maju 1899 roku Matka Celina ponownie pojawiła się w Bułgarii. Tym razem wybrała się z misją również Matka Jadwiga i dwie nowe Siostry misjonarki. Te Siostry, które pełniły cały czas posługę misyjną w Małko Tyrnowo były, jak napisała w Dzienniku z Tyrnowy, Matka Celina: „bardzo wymizerniałe i osłabione, lecz pełne odwagi i wyrzeczenia. Dodam, że tylko czołem bić przed takim poświęceniem Sióstr, o którym my z daleka mamy zaledwie cień pojęcia"[37] Przez ten czas „wiele kobiet i dzieci nawróciło się na katolicyzm w tych ostatnich latach, jakkolwiek siostry posuwały się bardzo ostrożnie, nikogo nie namawiając, lecz działając tylko na przekonanie, oświecając umysły i modląc się o łaskę. Siostry miały wielką pociechę zbierania owoców swej pracy nad duszami. Na Wielkanoc dwadzieścia dziewczynek nawróconych ze schyzmy przystąpiło do Spowiedzi i do Komunii Świętej w cerkwi Ojców. Zupełnie inny duch zapanował w całej wiosce"[38]. Okoliczna ludność bardzo serdecznie i ze wzruszeniem powitała Matkę Celinę. Ale chociaż, każdy przyniósł w podarunku, co miał, czy to ze „dwa jajka lub garnuszek mleka"[39] , to jednak z obawą dowiadywał się , czy aby Matka nie zabierze ze sobą którejś z misjonarek. Tak bardzo pokochano te Siostry. Przed opuszczeniem misji Zmartwychwstanek Matka Celina udała się z wizytą urzędową do Wice-Gubernatora, czyli tureckiego urzędnika nazywanego kajmakamem[40]. Tam usłyszała z jego ust bardzo dziwne, jak na muzułmanina słowa. Były to same pochwały dotyczące Sióstr misjonarek i Ojców Zmartwychwstańców. Chwalił ich za pełną poświęcenia pracę dla Boga. Prosił aby powiadomić o tej postawie Sióstr władzę zwierzchnią a przede wszystkim Papieża. Wice-Gubernator zapewnił, że „Sułtan pozostawia każdemu swobodę religijną, a zatem siostry pod opieką rządu tureckiego mogą się czuć zupełnie bezpieczne"[41]. Dodał jeszcze, że w razie potrzeby, będzie służył Siostrom pomocą . Matka Celina odpowiedziała, ze zwykłą u niej skromnością, że ani Zmartwychwstanki ani Zmartwychwstańcy nawet porównać się nie mogą do misjonarzy w Chinach czy też zakonników pracujących wśród trędowatych. Jeszcze w 1897 roku, dzięki propozycji Siostry Zjednoczonej, Szczęsnej Noińskiej narodził się pomysł sprowadzenia Sióstr Zmartwychwstanek do Częstochowy. Częstochowa znajdowała się w Królestwie Polskim, a więc pod zaborem rosyjskim, gdzie obowiązywał zakaz powstawania nowych klasztorów zakonnych. Jednak pomysł ten poparło wielu kapłanów a między innymi bardzo odważny i głęboko wierzący Paulin, ojciec Pius Przeździecki. O Pius był tym, który wiele lat później, już jako generał Paulinów w kwietniu 1939 roku wysłał do kardynała Augusta Hlonda memoriał z prośbą o dokonanie Aktu Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa w Narodzie i Państwie Polskim, zgodnie z objawieniami Rozalii Celakównej. Również Eminencja Kardynał Wikary Parocchi wyraził na to zgodę a nawet zachęcał Matkę Celinę do objęcia „posterunku tak doniosłego dla kościoła i dla sprawy Bożej. »Madonna Częstochowska zawsze broniła waszej Ojczyzny, a teraz weźmie pod swoją opiekę specjalną wasze drogie Zgromadzenie«"[42]. Po takich zachętach, Matka Celina w marcu 1898 roku ściągnęła do klasztoru w Kętach swoją córkę z Rzymu w celu zlecenia jej i jeszcze dwóm innym Siostrom otwarcia nowej misji w Częstochowie. Już 5 kwietnia tegoż roku, Siostry pod przewodnictwem Matki Jadwigi, wyjechały do Warszawy, by tam uzyskać stosowne zgody i dokumenty niezbędne do otwarcia domu w Częstochowie. W Warszawie bardzo pomógł Siostrom ksiądz Aleksander Kakowski, późniejszy kardynał i Prymas Królestwa Polskiego. Do śmierci pozostał on przyjacielem i opiekunem Zmartwychwstanek. W Częstochowie Zmartwychwstanki zakupiły grunt przy ulicy Starej 26, tuż przy Jasnej Górze i rozpoczęły budowę domu zakonnego. Siostry, aby nie wzbudzać zainteresowania urzędników i policji, nie nosiły habitów i ubierały się tak, jak osoby świeckie. Musiały „starannie zadbać o prywatny, świecki charakter placówki i o to, by nie wyszła na jaw nazwa zmartwychwstanki, co byłoby powodem całkowitego fiaska dzieła na terenie zaboru rosyjskiego"[43]. Tak jak zawsze, trzeba było pokonać wiele przeciwności oraz doświadczać wielu cierpień. To wszystko wzięła na siebie Matka Jadwiga, chcąc oszczędzić swojej ukochanej Matce tych przykrości i bólu. I w taki sposób w czerwcu 1900 roku powstał dom w Częstochowie. Pierwszą przełożona została Siostra Antonina Sołtan [(1857-1931) imię chrzcielne Stefania], późniejsza Matka Generalna Zmartwychwstanek. Ponieważ nikt nie wiedział, że w domu, gdzie otworzono szwalnię i pracownię, przebywają Siostry zakonne, stąd nazywano to miejsce Domem Pani Sołtan. Oczywiście dziewczęta, które tam trafiały, pogłębiały swoją wiedzę religijną poprzez rekolekcje i naukę katechizmu, którą prowadziły Siostry Zmartwychwstanki. Również prowadzone przez nie konferencje i pogadanki oraz podsuwana właściwa lektura, to wszystko formowało młode panienki w duchu wiary i patriotyzmu. Także, w tym samym 1900 roku powstała nowa placówka w Stanach Zjednoczonych, gdzie w parafii Matki Boskiej Anielskiej otworzono pierwszy dom Zmartwychwstanek w Chicago. Rok później otwarto kolejny dom w tym mieście a w Warszawie rozpoczęto rozmowy dotyczące przejęcia wychowawczego zakładu świętej Jadwigi. Dom ten, założony przez Angielkę, pannę Williams, był jakby pensjonatem dla pracujących panien i był utrzymywany przez Komitet Towarzystwa Ochrony Kobiet. W 1903 roku, kiedy obie współzałożycielki powróciły ze Stanów Zjednoczonych, gdzie wizytowały działające tam placówki Zmartwychwstanek, udało się Siostrom w Warszawie przejąć ten dom panny Williams i wziąć pod opiekę 50 pracujących dziewcząt. W tym samym roku, w Rzymie nastąpiło przeniesienie zgromadzenia z Via Venetto do nowo wybudowanego Domu Generalnego Casa Madre przy ulicy Marcantonio Colonna 52. 10 maja 1905 roku zgromadzenie Zmartwychwstanek otrzymało Decretum Laudis czyli Dekret Pochwalny zatwierdzający zgromadzenie przez papieża Piusa X. „W Dekrecie Pochwalnym, (...) napisano, że »podwaliny [Zgromadzenia] położyła była ożywiona silną wiarą pobożna wdowa Celina Borzęcka«"[44]. Jednak ona sama miała zupełnie inne zdanie i tak często mówiła do sióstr w swoim zgromadzeniu: „Początkowo uważałam siebie za niegodną i za niezdolną, by stać się założycielką Zgromadzenia. Zrozumiałam potem, że to sam Pan Jezus jest jego Założycielem, a ja tylko psułam dzieło Jego"[45]. Innym razem, w jednym ze swoich listów, już po śmierci swojej młodszej córki, tak napisała: „Prosiłabym też, żeby mnie Fundatorką, nie nazywano - po mojej śmierci Bóg pokaże, jak mnie należy nazywać..."[46]. Po tym papieskim dokumencie „horyzont się rozjaśnił. Zgromadzenie popłynęło w przyszłość na pełnych żaglach. Mnożyły się placówki, napełniały trzy nowicjaty, siostry pełne ducha Bożego pracowały ofiarnie na obu półkulach. Przy boku Fundatorki stała wiernie współpracownica, najoddańsza podwładna, asystentka generalna i ukochana córka, Jadwiga, nadzieja zgromadzenia i spracowanej Matki. [Matka Jadwiga wówczas nie pełniła już funkcji przełożonej klasztoru w Kętach, gdyż została obrana asystentką generalną. Do jej zadań należało ustawienie, zgodnie z przepisami prawa kościelnego, życia zakonnego Zmartwychwstanek w Galicji i Królestwie. Oddzielała siostry po ślubach od nowicjatu, mianowała radne i ekonomki. Mimo, że przestała być formalną przełożoną Sióstr w Kętach to w praktyce dalej, choć „zdalnie kierowała przełożoną i mistrzynią[47]".] Przy takiej pomocnicy można spokojnie myśleć o przyszłości młodej rodziny zakonnej, ona ją dalej poprowadzi, na jej ramiona można spokojnie i bezpiecznie złożyć zarówno duchowe, jak i materialne sprawy zgromadzenia. Któż potrafi lepiej niż ona zrozumieć ducha zmartwychwstania? Ta umiłowana córka jest właśnie w pełni sił, ma 43 lata. Jej duchowa dojrzałość przeszła wszelkie oczekiwania. Umie trafiać do sióstr, jest doskonałą przełożoną i prawdziwą matką dla dusz jej powierzonych. Nosi je wszystkie w sercu, omadla każdą, bo zna dobrze i rozumie te, nad którymi ją postawiono. Boleśnie przeżywa każdą niewierność i opuszczenie się w pracy nad sobą. [1] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s. 196-197. [2] M. Celina Borzęcka CR, Zapiski i notatki..., s. 162. [3] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s. 197. [4] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 138. [5] Tamże, s. 139. [6] Tamże, s. 139-140. [7] Tamże, s. 142. [8] M. Celina Borzęcka CR, Zapiski i notatki..., s. 169. [9] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 143. [10] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s. 197. [11] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 143. [12] Tamże. [13] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s. 197. [14] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 143. [15] M. Celina Borzęcka CR, Zapiski i notatki..., s. 185. [16] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 145. [17] Hagiografia Polska, red. O. Romuald Gustaw OFM, T. I A-K, Poznań-Warszawa-Lublin 1971, s. 184. [18] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s. 198-199. [19] Wypytywanie, badanie, przesłuchanie - przypis z książki M. Celina Borzęcka CR, Zapiski i notatki..., s. 298. [20]Ks. Jan Rusiecki SDB, Profesja zakonna w Towarzystwie Salezjańskim - rozwój liturgii obrzędu, art. w kwartalniku Seminare. Poszukiwania naukowe nr 21/2005, s. 267. Dost w Intern. na str.: http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.desklight-058410ec-545b-4e05-b3c5-a4d86b5bf00e [21] M. Celina Borzęcka CR, Zapiski i notatki..., s. 202-203. [22] Tamże, s. 203-204. [23] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. [24] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 153. [25] Tamże, s. 154. [26] Tamże, s. 155. [27] Tamże, s. 155-156. [28] Tamże, s. 157. [29] Tamże, s. 159. [30] Tamże, s. 160. [31] Alumnatki to siostry, które już ukończyły nowicjat, ale nie złożyły jeszcze ślubów wieczystych. Podlegały one dalszemu wychowaniu i kształceniu. [32] Maria Lucyna Mistecka CR, Zmartwychwstanki charyzmat..., s. 179. [33] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 165. [34] Tamże, s.166. [35] Siostry Zjednoczone, były to osoby świeckie żyjące duchowością Zmartwychwstanek. [36] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 172-173. [37] Tamże, s. 175. [38] Tamże, s. 175-176. [39] Tamże, s. 176. [40] Jak już wcześniej wspomniano, Małko Tyrnowo leżało wówczas na terenie Macedonii, która była częścią Imperium Osmańskiego. [41] Tamże, s. 177. [42] Tamże, s. 182. [43] Maria Lucyna Mistecka CR, Zmartwychwstanki charyzmat..., s. 192. [44] Ksiądz Kazimierz Wójtowicz CR, Bogactwo charyzmatów błogosławionej Celiny B., Kraków 2008, s. 146. [45] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 7. [46] Tamże. [47] Maria Lucyna Mistecka CR, Zmartwychwstanki charyzmat..., s. 198.
Powrót |