Bł. Małgorzata Łucja Szewczyk Cz. III Zdj. z książki: S. Ancilli Janiny Stasiowskiej CMBB, Zawierzyła Bożej Opatrzności. BŁ. Małgorzata Łucja Szewczyk (1828-1905), Założycielka Zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej - Sióstr Serafitek. Życie i dzieła, Kraków 2013. Wiemy, że Łucja Szewczyk „nie miała wykształcenia klasycznego"[1], czyli zdobytego w oficjalnym systemie szkolnym, ale „Bóg obdarzył ją naturalnym rozumem i bystrością umysłową, co wielu zdarzeniach i w starszym już wieku u niej można było dostrzec, jak umiała sobie za pomocą Bożą w wielu trudnych okolicznościach doradzić"[2]. Patrząc z perspektywy jej całego życia, można z całą pewnością przyjąć, że „była dobrze przygotowana do życia. W przyszłości jako Założycielka i Przełożona Generalna Zgromadzenia, pozostawiła szereg listów prywatnych i pism urzędowych pisanych własnoręcznie, które dowodzą jej »wysokiej inteligencji, dobrej znajomości reguł języka polskiego oraz znacznej swobody w formułowaniu wypowiedzi«. Jako osoba utalentowana i ambitna musiała też nieraz doświadczyć upokorzenia z powodu braku wyższego wykształcenia, jakie miały możność zdobycia osoby wychowywane w innym środowisku, innej sytuacji politycznej i warunkach kulturowych. Tym więcej liczyła na pomoc Bożą w prowadzeniu powierzonego jej dzieła, jak to podkreśla s. Honorata Łuczyńska: »Bóg też okazywał widzialnie dobroć i opiekę swoją nad młodą dziewicą, obdarzając jej duszę szczerą pobożnością i różnymi darami, zastępując brak wyższego wykształcenia bystrością umysłu, jako też nadzwyczajnym rozumem, przez co przygotowywał podwaliny do stworzenia zamierzonego w swych Boskich wyrokach dzieła, dając zarazem dowód, jak często łaski i mądrość, którymi Bóg duszę obdarza, zastępują w zupełności a nawet przewyższają mądrość i wiedzę tego świata«"[3]. Zakroczym klasztor Ojców Kapucynów. Zdj. z książki: S. Ancilli Janiny Stasiowskiej CMBB, Zawierzyła Bożej Opatrzności. BŁ. Małgorzata Łucja Szewczyk (1828-1905), Założycielka Zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej - Sióstr Serafitek. Życie i dzieła, Kraków 2013. Podczas pobytu w Zakroczymiu Łucja Szewczyk, „dzięki łasce Bożej rozpoznała w pełni swoje powołanie"[4]. Postanawia wówczas zająć się opieką kilku opuszczonych i biednych staruszek. O. Honorat Koźmiński utwierdza ją w przekonaniu, „że taka forma apostolstwa odpowiada Bożym zamiarom względem niej"[5]. W Zakroczymiu, tak jak i w innych dziewiętnastowiecznych miastach i miasteczkach na terenach zniewolonej Polski, żyło wiele osób w skrajnej nędzy. Byli to ludzie starsi, zniedołężniali lub kalecy, najczęściej samotni, którzy nie umieli sami zadbać o siebie i nie mieli nikogo, kto by się nimi zaopiekował. „Poniewierali się po zaułkach albo mieszkali w brudnych norach. Wprawdzie zgłaszali się codziennie po kilkunastu do furty klasztornej i otrzymywali posiłek, który Ojcowie z miłością wydzielali im z własnego pożywienia, ale jak zanotowała s. Bronic, »nie było nikogo kto by tym bezdomnym biedakom, cierpiącym członkom Mistycznego Ciała Chrystusa Pana, dawał schronienie, pielęgnował ich rany, doglądał w chorobie, postarał się, żeby byli Sakramentami świętymi zaopatrzeni na drogę do wieczności w tak ważnej i decydującej chwili«. Matka Małgorzata, pełna bezgranicznej ufności w Opatrzność Bożą, »mając tylko skromną kwotę pieniędzy, wynajęła w Zakroczymiu niewielkie mieszkanie, do którego sprowadziła biedną kalekę staruszkę. Potem sprowadziła drugą, chorą na gruźlicę, którą umieściła za przepierzeniem swego pokoju« - zanotowała w Rocznikach s. Weronika, która nieco później przyłączyła się do Matki Małgorzaty i znała pewne szczegóły z własnego doświadczenia. Ona też zostawiła piękne świadectwo, że Matka te staruszki »żywiła i pielęgnowała z wielką miłością i poświęceniem w swym szczupłym mieszkaniu składającym się z dwóch pokoików i małej kuchenki. Pracowała przy swoich staruszkach, ćwicząc się w cierpliwości, miłości i modlitwie«. Matka Małgorzata nie tylko opiekowała się z wielką miłością, biednymi staruszkami, ale także niosła pomoc chorym i cierpiącym, znając różne sposoby leczenia domowymi sposobami, jak informuje nas ta sama s. Weronika. W swoich pismach wspomina ona, że Matka po pewnym czasie przyjęła kobietę, która miała obie nogi dotknięte różą i rany często się jej otwierały. Przybyła z daleka, by prosić o radę, bo słyszała, że Matka Małgorzata leczyła tę chorobę. »Matka - jak twierdzi s. Weronika - rzeczywiście znała sposób leczenia różnymi domowymi środkami. Wiedziała też, że przy leczeniu nie można chodzić, dlatego kierując się dobrocią swego serca, pozostawiła tę kobietę u siebie, pomimo szczupłego mieszkania i troskliwie ją leczyła. Po pewnym czasie jej rany zupełnie się wygoiły i mogła pracować w polu, a nawet służyła swą pomocą siostrom«. S. Honorata Łuczyńska (...) w swojej Historii pisanej po upływie pięćdziesięciu lat od tych wydarzeń, (...) zanotowała: »Niemal rok cały spełniała sama, z podziwu godnym poświęceniem, wszystkie około nich posługi, starając się o zaspokojenie wszystkich ich potrzeb tak duchownych jak i doczesnych, cierpiąc niekiedy sama dotkliwy niedostatek, a starając się jedynie o to, żeby tym jej skarbom, jak się wyrażała, niczego nie brakowało«. Naśladując pokorę i ubóstwo Chrystusa, z franciszkańskim entuzjazmem starała się służyć tym najbardziej potrzebującym, przeżywając razem z nimi ubóstwo, niedostatek, brak koniecznych środków, poniżenie w proszeniu o jałmużnę; pracą własnych rąk zdobywać pożywienie dla nich i dla siebie"[6]. O. Honorat z uwagą przyglądał się poczynaniom Łucji Szewczyk, gdyż również bolała go nędza ludzi bezdomnych, którzy bardzo często umierali bez żadnych Sakramentów Świętych, czyli „bez żadnego przygotowania duszy na drogę do wieczności"[7]. Dlatego gdy tylko Łucja wyjawiła mu swoją olbrzymią chęć niesienia pomocy „najskrajniejszej nędzy na świecie, gdy czynami wielkiego zaparcia i poświęcenia dowiodła, że pragnienia te nie były przelotnymi zachciankami, Ojciec Honorat powziął myśl założenia zgromadzenia, które by dla miłości Chrystusa, poświęciło się na usługę ubogich starców i kalek"[8]. Niedługo później do Matki Małgorzaty zaczęły przychodzić kolejne, podobne w tych pragnieniach, kandydatki do pomocy. A pierwszą była Maria Julia Bronic, wspominana już biografka Łucji Szymczak, która później przyjęła imię zakonne Weronika. Maria Julia Bronic, późniejsza s. Weronika. Zdj. z książki: S. Ancilli Janiny Stasiowskiej CMBB, Zawierzyła Bożej Opatrzności. BŁ. Małgorzata Łucja Szewczyk (1828-1905), Założycielka Zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej - Sióstr Serafitek. Życie i dzieła, Kraków 2013. Zachwyciła się ona „przykładem najwyższego ubóstwa, połączonego z niezwykłą schludnością, jaką jaśniało mieszkanie Matki Łucji oraz jej poświęceniem w posługiwaniu ubogim staruszkom, »uczuła w sercu gorące pragnienie pozostania w tym przybytku ewangelicznego ubóstwa«, jak się sama wyraziła, by razem z nią oddać się posłudze najbardziej potrzebującym. S. Łuczyńska, uzupełniając relacje siostry Weroniki Bronic, tak pisze: „Od tej też chwili pokochały się te dwie dusze jednym napełnione pragnieniem, by z miłości ku Bogu zapomnieć o sobie, aby żyć i poświęcić się dla najbiedniejszych istot na świecie. Toteż nie zadowoliły się liczbą dwóch przyjętych kalek, niezwłocznie wynajęły jeszcze jedną izbę i wynalazły jeszcze dwie starowiny, nie posiadając się z radości, że już mają cztery babinki"[9]. Wówczas to, o. Honorat założył nowe ukryte zgromadzenie o pierwotnej nazwie Siostrzyczki Ubogich, którego współzałożycielką i pierwszą przełożoną została Matka Małgorzata Szewczyk. S. Weronika Bronic wspominała ówczesne słowa o. Honorata, gdy poprosił ją i m. Małgorzatę Szewczyk, aby obie przyszły do jego słynnego konfesjonału. Tam im oznajmił: „Po długim namyśle i modlitwach i odprawieniu niejednej Mszy Świętej umyśliliśmy, żeby z was dwóch założyć związek zgromadzenia. Łucja, jako starsza w Zakonie św. Franciszka i wiekiem od ciebie, będzie twoją i innych, które się w późniejszym czasie zechcą do was przyłączyć przełożoną, ale że to powinno być pod wielkim ukryciem, nazwę będziecie miały Siostrzyczki Ubogich. Ale pamiętaj, że ta nazwa obowiązuje do wielkiej miłości ubogich, kalekich, chorych"[10]. Pięćdziesięciodwuletnia m. Małgorzata, która już od ponad trzydziestu lat należała do Trzeciego Zakonu świętego Franciszka, która spędziła trzy lata w Ziemi Świętej, pracowała w warszawskim Przytulisku i przez ostatnich kilka lat była pod duchowym kierownictwem o. Honorata była bardzo dobrze przygotowana do roli matki przełożonej nowego zgromadzenia. Według tradycji Zgromadzenia Serafitek, uznaje się jako dzień założenia nowej rodziny zakonnej „święto Matki Bożej Bolesnej przypadające w piątek po Niedzieli Męki Pańskiej 1881 roku. (...) Świętem patronalnym Zgromadzenia od początku było święto Matki Bożej Bolesnej (...) Według kalendarza liturgicznego z 1881 r. to święto wypadało 8 kwietnia. Na tej podstawie przyjmuje się datę powstania Zgromadzenia 8 kwietnia 1881 roku"[11]. „Błogosławiony Honorat oddał pod opiekę Matki Bożej młode zgromadzenie, a w Ustawach napisanych dla tego zgromadzenia umieścił jego hasło: Wszystko dla Jezusa przez Bolejące Serce Maryi"[12]. Dokładniej, umieścił to hasło we wstępie do tych „Ustaw pierwotnych z roku 1883"[13]. W niedługim czasie pojawiła się kolejna młoda i pełna zapału kandydatka do zgromadzenia, która otrzymała imię Rozalia. M. Małgorzata „przyjęła także następne chore staruszki, pozbawione opieki i dachu nad głową. Jak dowiadujemy się z dokumentu autorstwa ojca Honorata, »nieraz te staruszki przybywały obsypane robactwem, z ranami prawie ogniłymi, że im nikt przytułku dać nie chciał i często pod gołym niebem nocować musiały«"[14]. W mieszkaniu było coraz ciaśniej, natomiast potrzeby stawały się coraz większe, ponieważ „M. Małgorzata poznawała jeszcze wiele opuszczonych i chorych osób. Wówczas s. Weronika Bronic zaproponowała, aby jej posag [ok. 1300 rubli] przeznaczyć na zakup domu"[15]. Pieniędzy jednak było zbyt mało, więc o. Honorat polecił zorganizowanie kwesty. Przesłał m. Małgorzacie listy polecające do kilku wpływowych osób zamieszkałych w Warszawie. Te listy m. Małgorzata przekazała s. Weronice Bronic z poleceniem udania się do Warszawy, aby zebrać nieco pieniędzy na dom dla ubogich. Szczególnie hojnie pomogła hrabina Maria Przeździecka z domu Tyzenhauzów, ofiarowała bowiem 2.000 rubli"[16]. Za pozyskane fundusze zakupiły siostry ośmiopokojowy dom z sadem, niedaleko klasztoru kapucynów w Zakroczymiu. W lipcu 1881 roku siostry razem ze swoimi podopiecznymi zamieszkały już w nowym domu. Oczywiście, Siostry były właścicielkami tego domu, jednak za radą o. Honorata przed władzami rosyjskimi jako właściciel figurował „pewien tercjarz o nazwisku Mierzejewski, zaufany przyjaciel Ojców Kapucynów. On sam opłacał wszystkie powinności skarbowe i podatki za ten dom a siostry wobec rządu figurowały jako jego lokatorki"[17]. Niestety, od razu na starcie, już we wrześniu 1881 roku, nowe Zgromadzenie przeżyło bolesną tragedię. Otóż, „matka Małgorzata przyjęła do swego domu, na prośbę miejscowego proboszcza, kobietę chorą na tyfus plamisty, którą sama pielęgnowała w chorobie. Gdy pod koniec okresu jej choroby Matka była zmuszona wyjechać do Warszawy dla załatwienia ważnych spraw, oddała ją pod opiekę Marii [s. Weronice] Bronic, która zajęła się nią przy pomocy wspomnianej wyżej kandydatki Rozalii. Ponieważ nie zachowały środków ostrożności, uważając, że kobieta jest już prawie zdrowa, obie zaraziły się. Matka Założycielka zaraz po powrocie zauważyła objawy tej choroby. Pomimo troskliwej opieki z jej strony i lekarskiej pomocy, Rozalia po dwóch tygodniach odeszła do Pana. Maria Bronic odzyskała zdrowie, pielęgnowana przez Matkę Małgorzatę przez 6 tygodni"[18]. Dzięki zakupowi nowego domu, warunki lokalowe zgromadzenia tak się diametralnie zmieniły, ze m. Małgorzata mogła przyjmować nie tylko kolejne opuszczone i potrzebujące pomocy staruszki, ale także nowe kandydatki do zgromadzenia. „W marcu 1882 r. przybyły dwie nowe kandydatki Franciszka Wysocka i Wiktoria Domańska. Teraz można było już łatwiej obsłużyć staruszki, ale równocześnie należało zachować jeszcze większą ostrożność, aby nie zwrócić na siebie uwagi policji, wszelkie bowiem większe skupienie młodych kobiet mogło nasunąć władzom myśl o zgromadzeniu zakonnym. Siostry oprócz posługi koło ubogich i kalek zajmowały się praniem bielizny kościelnej i ubieraniem ołtarzy w kościele oo. kapucynów, a na życie zarabiały szyciem bielizny i sporządzaniem szat liturgicznych. Pierwsze obłóczyny odbyły się we wrześniu 1882 r. Zostały dopuszczone do nowicjatu Julia Maria Bronic (s. Weronika), Franciszka Wysocka (s. Antonina) i Wiktoria Domańska (s. Róża). Ceremonii obłóczyn dokonał o. Rafał kapucyn w obecności m. Założycielki, zarazem mistrzyni nowicjatu. Po roku, 29.XII.1883 r., złożyły wspomniane nowicjuszki profesję przed o. Benwenutym gwardianem oo. kapucynów, w ręce m. Małgorzaty. Oczywiście ceremonie dokonały się przy drzwiach zamkniętych, gdyż Zgromadzenie w dalszym ciągu miało być ukryte"[19]. W tymże 1883 roku o. Honorat opracował, wzorując się na paryskich ustawach Siostrzyczek Ubogich, konstytucję dla ukrytego Zgromadzenia m. Małgorzaty Szewczyk, którą zatytułował: Ustawy dla Siostrzyczek Ubogich. Ujął w nich cel oraz zadanie dla sióstr, którym miała być: „praca nad własnym udoskonaleniem duchowym, obok poświęcenia się na usługi starców, ubogich i kalek. Żaden dom nie może być w innym celu założony"[20]. Władze kościelne przychylnie patrzyły na rozwój tego ukrytego Zgromadzenia. Świadczy o tym, chociażby wizyta w ich domu metropolity warszawskiego ks. arcybiskupa Wincentego Chościak-Popiela (1825-1912), który pobłogosławił pracy sióstr „i zachęcił do wytrwania we wszystkich przeciwnościach, na jakie były narażone w tym trudnym okresie. Z radością wspominają o tym zdarzeniu s. Bronic oraz s. Łuczyńska: „»My jednakowoż, chociaż byłyśmy pod ukryciem przed rosyjskim carem i całym jego zarządem, ale najważniejsze to, że wiedział o nas najprzód arcybiskup warszawski J. E. ks. Popiel Chościak i był osobiście w naszym domu i błogosławił nas, było nas wtedy tylko cztery«"[21]. W 1883 roku te cztery Siostrzyczki Ubogich opiekowały się już ośmioma staruszkami. Ponieważ obawiano się, że tak duża liczba kobiet w jednym domu może wzbudzić podejrzenia carskiej policji, więc zameldowano nowe siostrzyczki „ jako służące, potrzebne do kuchni i do ogrodu. Wobec osób obcych, w razie kontroli policji a nawet wobec staruszek, Matka figurowała jako właścicielka domu, s. Weronika jako jej kuzynka, dwie pozostałe siostry jako służące, które Matkę i s. Weronikę nazywały Paniami. Staruszki w razie kontroli podawano za sublokatorki, które opłacają nieco za pobyt"[22]. W październiku tego roku przyjechała do Zakroczymia Kazimiera Gruszczyńska, która była przełożoną Przytuliska w Warszawie na ul. Wilczej oraz założonego już tam wówczas, ukrytego Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpiących. Z powodu niezbyt jeszcze dużej liczby sióstr w swoim Zgromadzeniu, miała ona prośbę do m. Szewczyk, aby Siostrzyczki Ubogich zajęły się opieką w jednym z jej przytułków w Warszawie. „Prośba ta przyszła matce Małgorzacie bardzo w porę, gdyż ze względu na śledzenie policji nie mogła w Zakroczymiu trzymać większej ilości osób, a nowe kandydatki zgłaszały się do Zgromadzenia. W pierwszych dniach listopada wysłała więc do Warszawy s. Weronikę i s. Różę, a sama została w Zakroczymiu z s. Antoniną"[23]. W tym warszawskim przytułku przebywało około 40 bezdomnych kobiet i mężczyzn. Obie siostry miały za zadanie przygotowywać posiłki, a więc śniadania i kolacje a w niedziele także obiady"[24]. Dbały również o zapewnienie i przygotowanie noclegów dla wszystkich swoich podopiecznych. Poza wszystkim, musiały oczywiście zadbać także „o stan duchowy mieszkańców: czytały [im] Pismo Święte i żywoty świętych, przypominały podstawowe prawdy wiary i wspólnie się modliły"[25], a także przygotowywały ich do Sakramentów Świętych. Niestety, w kwietniu 1884 roku Przytulisko zostało zamknięte, więc obie siostry zamierzały wrócić do Zakroczymia. Jednak m. Małgorzata, która na miejsce tych sióstr przyjęła już nowe kandydatki, przyjechała do Warszawy, aby z wielką miłością wypowiedzieć słowa zachowane w Kronice: „Siostry kochane, ponieważ na wasze miejsce inne Bóg przysłał mi dusze, musicie tutaj pozostać, bo wiecie, jak trzeba się liczyć z tamtejszą policją. Wy dwie nauczyłyście się dawać sobie radę między ludźmi, więc łatwiej wam będzie, jak innym. Musimy tu wynająć choć szczupłe mieszkanie i dokąd inaczej być nie może, dokąd to uciemiężenie Rządu będzie nas przygniatało, trzeba żyć, jak się da i ufać Bogu, Jego Świętej Opatrzności, że nas nie opuści, ale zawsze wspierać nas będzie"[26]. Po kilku miesiącach, w lipcu 1884 r. udało się m. Małgorzacie wynająć w Warszawie mieszkanie w pobliżu kościoła Narodzenia Najświętszej Maryi Panny na dzisiejszym Muranowie, gdzie powstała druga placówka Zgromadzenia Sióstr Ubogich. Szybko przyjęto tam kilka staruszek i siostry mogły zgodnie z duchem swojego Zgromadzenia, opiekować się nimi i służyć im. Ponieważ Policja nieustannie śledziła poczynania sióstr w Zakroczymiu, m. Małgorzata, która ponownie „przyjęła kilka nowych kandydatek"[27], zaczęła poszukiwać innych miejsc, aby zmniejszyć ilość kobiet znajdujących się w zakroczymskim domu. W 1887 roku „wynajęła [dość obszerne] mieszkanie przy ulicy Kościelnej i odwiozła dwie siostry, poleciwszy je Bożej Opatrzności"[28]. Jako przełożoną tego domu wyznaczyła s. Antoninę Wysocką a do pomocy jej służyła s. Feliksa Kołakowska. W 1889 roku dwie siostry zostały wysłane do Częstochowy, gdzie wynajęły przy ul. Świętej Barbary skromne mieszkanie na kolejną placówkę Zgromadzenia Serafitek. Początkowo siostry opiekowały się trzema staruszkami i dokarmiały ludzi bezdomnych. W miarę swoich skromnych możliwości, siostry pozwalały również nocować w tym mieszkaniu niektórym pielgrzymom przybywającym na Jasną Górę. „W roku 1892 Matka zakupiła w Częstochowie dom, w którym mogło zamieszkać więcej sióstr i rozwinąć szerszą działalność charytatywną. W domu tym przez pewien okres mieścił się nowicjat, przeniesiony tam po sprzedaniu w 1892 roku domu Zgromadzenia w Zakroczymiu"[29]. W późniejszym czasie duchowym opiekunem częstochowskiego domu został o. Pius Przeździecki (1865-1942), przyjaciel o. Honorata Koźmińskiego, późniejszy generał zakonu i zwolennik Intronizacji Chrystusa na Króla Polski. To on przedstawił Prymasowi Augustowi Hlondowi (1881-1948) objawienia Rozalii Celakówny. W Internecie na stronie Fronda. pl. można znaleźć tekst o objawieniach Rozalii Celakówny a w nim takie słowa: „Rozalia otrzymała wraz ze swą misją ogromny krzyż do dźwigania. Jak był on wielki i bolesny, świadczą o tym jej pisma. W jego dźwiganiu pomagali jej przede wszystkim Ojcowie Paulini, a szczególnie wymieniony o. Dobrzycki oraz Generał Paulinów o. Pius Przeździecki z Jasnej Góry. (...) Można sobie wyobrazić, co przeżywała Rozalia i osoby z nią związane w dziele intronizacji. W tamtym czasie wszyscy w Polsce mieli świadomość, że wojna z Niemcami zbliża się szybkimi krokami, ale tylko Rozalia w pełni zdawała sobie sprawę z koszmaru tej wojny i z możliwości jej zażegnania. Dlatego całe życie Rozalii zostało podporządkowane w intencji intronizacji: w szpitalu bierze najcięższe dyżury, podejmuje różne umartwienia i nieustannie się modli: »1 kwietnia 1939 roku gorąco polecałam, jak tylko umiałam, tę sprawę Panu Jezusowi za przyczyną Najświętszej Maryi Panny i świętego Józefa, prosząc o światło, co należy czynić, by ta sprawa była jak najlepiej i jak najprędzej przeprowadzona. I znowu głos mówił mej duszy: Powiedz, dziecko, ojcu, by napisał do Prymasa Polski przez Ojca Generała, by wszystko uczynił dla przyśpieszenia intronizacji. Jasna Góra jest stolicą Maryi. Przez Maryję przyszedł Syn Boży, by zbawić świat i tu również przez Maryję przyjdzie zbawienie dla Polski przez intronizację. Gdy się to stanie, wówczas Polska będzie przedmurzem chrześcijaństwa, silną i potężną, o którą rozbiją się wszelkie ataki nieprzyjacielskie«"[30]. Niestety, jak wiadomo, nie udało się o. Przeździeckiemu przekonać kardynała Hlonda do tych objawień i do Intronizacji Jezusa na Króla Polski. Na dalszy rozwój Zgromadzenia duży wpływ miało przyjęcie w 1899 r. kandydatki pochodzącej z miejscowości Bulowice koło Kent w Galicji, Joanny Hałat, późniejszej siostry Katarzyny Hałacińskiej. Otóż, siostra ta widząc kłopoty związane prowadzeniem ukrytego Zgromadzenia, zachęcała m. Małgorzatę do założenia kolejnej placówki na terenie zaboru austriackiego. Podstawowym i najważniejszym argumentem była oczywiście możliwość jawnego działania Kościoła katolickiego na terenie zaboru austriackiego. M. Małgorzacie bardzo się ten pomysł spodobał, ale o. Honorat przez długi czas nie chciał wyrazić na to zgody. Był on „z zasady (...) przeciwny wyjazdowi za granicę osób gorliwych i zakonnic, w tym celu bowiem stworzył zgromadzenia ukryte, aby pracowały dla Kościoła tam, gdzie ich obecność była tak bardzo potrzebną. Uważał, że w Galicji są już inne zgromadzenia w dostatecznej liczbie, ale po dłuższej modlitwie i zastanowieniu się pozwolił siostrzyczkom ubogich udać się do Galicji"[31]. S. Weronika Bronic tak ujęła postawę o. Honorata w swojej Kronice: „»aż 3 lata słyszałam to z ust naszej Matki, iż mawiał, że ja nie dla Galicji założyłem to Zgromadzenie«. Jednak po głębszym zastanowieniu się uznał tę inicjatywę za słuszną i zgodził się na wyjazd matki Małgorzaty i jej sióstr do Galicji, udzielając swego błogosławieństwa"[32]. Tak więc, od 1891 roku m. Małgorzata Szewczyk stopniowo zaczęła przenosić swoje Zgromadzenie na tereny zaboru austriackiego. Po otrzymaniu zgody i listu polecającego od o. Honorata pojechała razem z s. Katarzyną Hałacińską do Galicji. Zatrzymały się w Kętach u Sióstr Kapucynek a stamtąd obie siostry, udały się do biskupa krakowskiego, kardynała Albina Dunajewskiego (1817-1894). „Ksiądz kardynał przyjął je życzliwie, udzielił pasterskiego błogosławieństwa, obiecał opiekę oraz poparcie w każdej okoliczności, gdyż cel Zgromadzenia bardzo mu się podobał"[33]. Hałcnów. Pierwszy dom Zgromadzenia w Galicji. Zdj. z książki: S. Ancilli Janiny Stasiowskiej CMBB, Zawierzyła Bożej Opatrzności. BŁ. Małgorzata Łucja Szewczyk (1828-1905), Założycielka Zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej - Sióstr Serafitek. Życie i dzieła, Kraków 2013. Pierwszy dom swojego Zgromadzenia na tym terenie otworzyła m. Małgorzata w Hałcnowie w pobliżu Bielska-Białej. Dzisiaj jest to dzielnica tego miasta, ale wówczas była to podmiejska wioska, znana z „niezwykłego kultu maryjnego. Do słynącej łaskami figury Matki Bożej Bolesnej, początkowo umieszczonej na ogromnym dębie a następnie w niewielkiej kapliczce obok dębu, przybywały liczne pielgrzymki z okolicznych miejscowości"[34]. Otóż, m. Małgorzata dowiedziała się, że właściciele Dworku w Hałcnowie, hrabiostwo Czeczowie, chcą go oddać na działalność charytatywną. Jedenastoizbowy budynek wymagał gruntownego remontu, ale te koszty zobowiązali się pokryć dawni właściciele. Nie było więc żadnych przeszkód by tę piękną posiadłość wraz z dwuhektarowym ogrodem przejąć na kolejną placówkę Zgromadzenia. Remont został ukończony pod koniec lipca 1891 roku a dwa tygodnie później kardynał Dunajewski poświęcił i pobłogosławił ten pierwszy dom Sióstr Ubogich na terenie jego diecezji. Ponieważ w Galicji nie uznawano zgromadzeń bezhabitowych, więc ksiądz kardynał poświęcił również pierwsze habity tego Zgromadzenia. Wzory tych strojów zakonnych zostały wcześniej przygotowane przez m. Małgorzatę i zatwierdzone przez o. Honorata. „Odtąd ukryte Zgromadzenie Siostrzyczek Ubogich zaczęło występować jawnie jako zgromadzenie habitowe. W kronice parafialnej tego okresu zostało zanotowane: »Siostry Serafitki z początku po swoim przybyciu do Hałcnowa chodziły po świecku. Dopiero siostra Małgorzata Szewczyk poważna, starsza, świątobliwa pani, królewianka [przybyła z Królestwa Polskiego], zorganizowała zgromadzenie. Siostry przyoblekły strój zakonny, utworzyły nowicjat, do którego się coraz więcej kandydatek, najwięcej z Królestwa [Polskiego] i ze Śląska pruskiego zgłaszało"[35]. Bł. Matka Małgorzata Szewczyk w kresu jej pobytu w Hałcnowie. Zdj. z książki: S. Ancilli Janiny Stasiowskiej CMBB, Zawierzyła Bożej Opatrzności. BŁ. Małgorzata Łucja Szewczyk (1828-1905), Założycielka Zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej - Sióstr Serafitek. Życie i dzieła, Kraków 2013. W tym czasie w domu przebywało już sześć staruszek, natomiast całe Zgromadzenie liczyło 12 profesek i dwie nowicjuszki[36]. Po powrocie do Królestwa Polskiego m. Małgorzata ze wszystkiego zdała relację o. Honoratowi oraz przedstawiła mu swoje kolejne plany, prosząc o ich zatwierdzenie. Następnie odwiedziła siostry pracujące w Warszawie i opowiedziała im „o warunkach pracy i rozwoju Rodziny zakonnej pod zaborem austriackim. Przywiozła też habit zakonny, żeby siostrom pokazać i przygotować je na przywdzianie go w przyszłości. Starała się przy tym umocnić siostry na duchu, zachęcić do dalszej radosnej służby i rozweselić. Zaznaczyła s. Łuczyńska, że Matka była usposobienia wesołego, zawsze pełna swobody lubiła z siostrami niewinnie żartować. A potem, gdy wszystkich zabawiła, sama nie posiadała się z radości"[37]. W tym samym czasie m. Małgorzata musiała zlikwidować swój pierwszy dom w Zakroczymiu, gdyż klasztor kapucynów został skasowany przez rząd carski a zakonnicy rozesłani do Łomży i do Nowego Miasta nad Pilicą. Do tej ostatniej miejscowości trafił o. Honorat. Gdy nie było kapucynów w Zakroczymiu działalność sióstr, która była nieustannie poddawana policyjnej obserwacji i prześladowaniom musiała zostać przeniesiona w bezpieczniejsze miejsce. Dom w Zakroczymiu udało się w późniejszym czasie sprzedać za 1350 rubli, które to pieniądze przeznaczono na budowę klasztoru w Oświęcimiu. Jeszcze w 1893 roku m. Małgorzata otworzyła „ochronkę dla małych dzieci w Żywcu, w pomieszczeniu ofiarowanym przez rodziców trzech rodzonych sióstr, które w 1892 roku wstąpiły do Zgromadzenia."[38] Do prowadzenia tej ochronki Matka wysłała dwie doświadczone siostry, które zaopiekowały się tam dość pokaźną grupą dzieci. Po kilku miesiącach dołączyła tam trzecia siostra, która zajęła się kwestą, niezbędną do zdobycia podstawowych środków dla życia. W 1894 roku również w Hałcnowie m. Małgorzata otworzyła ochronkę dla miejscowych dzieci. „Matka Małgorzata po osiedleniu się w Galicji, tym właśnie najmniejszym, pozbawionym opieki i najbardziej zagrożonym, pragnęła poświęcić szczególną uwagę. Kontynuując opiekę nad chorymi i opuszczonymi starcami, równocześnie starała się organizować sierocińce i ochronki tam, gdzie było to możliwe. Matka Boża Bolesna była dla niej natchnieniem i wzorem"[39]. To rozszerzenie działalności odbyło się oczywiście za wiedzą i zgodą o. Honorata. Rozszerzył on wówczas wstęp do Ustaw, gdzie uwzględnił nową nazwę Zgromadzenia i tak napisał: „Córki Boleści Matki Bożej... naśladować Ją będą we współcierpieniu z Panem Jezusem, jako też w przyjmowaniu w Imię Jezusa i ochranianiu dziatek, tudzież w pielęgnowaniu starców i kalek... Zadaniem głównym ich będzie uchronić od zgorszenia i zepsucia dziatki pozbawione opieki rodzicielskiej a w starcach naprawiać to, co w ich życiu było błędnego, przygotowując ich do dobrej śmierci"[40]. Natomiast w tych odnowionych Ustawach o. Honorat zastąpił rozdział o życiu ukrytym rozdziałem „o ochronkach, w którym dokładnie omawia zajęcia z dziećmi. Jest to jedyny zachowany z tego okresu program prowadzenia ochronek w Zgromadzeniu Sióstr Serafitek, naświetlający ten dział ich posługi charytatywno-wychowawczej"[41]. W Hałcnowie od maja 1891 r. znajdował się Zarząd Generalny Zgromadzenia. M. Małgorzata była wówczas przełożoną tego domu. Troszczyła się wówczas przede wszystkim o rozwój życia duchowego podległych jej zakonnic oraz wszystkich osób będących pod ich opieką. Dbała również o materialne zabezpieczenie wszystkich rozwijających się dzieł charytatywnych. Często powierzała problemy Zgromadzenia Bożej Opatrzności. Jedna z sióstr tak o tym opowiadała. M. Małgorzata „»mówiła, że Pan zatroszczy się o nich i tak rzeczywiście bywało« (...) »Lecz ona wstawała wcześnie rano i omawiała wszystko z Panem przed tabernakulum«"[42]. Inne siostry potwierdzały to, że Matka Generalna bardzo dużo się modliła i dodawały, że „»była człowiekiem modlitwy«. »Modliła się w ciągu dnia i w nocy«. »Trzymała zawsze Różaniec w rękach«. »Rozmawiała z Bogiem na modlitwie, z Nim uzgadniała pracę i u Niego szukała natchnień. Jej miejscem modlitwy był przede wszystkim Najświętszy Sakrament«. »Nie podejmowała żadnego ważniejszego dzieła bez modlitwy przed tabernakulum, bez głębokiej refleksji«. »Odznaczała się szczególnym kultem Najświętszego Sakramentu i Matki Bożej Bolesnej«"[43]. Matka Małgorzata Szewczyk starała się jak najbardziej upowszechniać hasło Zgromadzenia, które jak wiemy brzmiało Wszystko dla Jezusa przez Bolejące Serce Maryi. To hasło „miała zwyczaj umieszczać na początku urzędowych pism, co zauważamy już w 1891 roku, w zachowanym piśmie skierowanym do kardynała Dunajewskiego. Ożywiona gorącą miłością Chrystusa i Jego Bolesnej Matki, podczas swego pobytu w Hałcnowie coraz pełniej odczytywała Boże plany wobec niej i rozwijającego się Zgromadzenia, starała się gorliwie odpowiadać na każdy przejaw woli Bożej i w tym też duchu formowała swe duchowe córki. »Sama nazwa Córki Matki Bożej Bolesnej, wskazuje na głęboką wiarę Matki Założycielki i powołanie naszej Rodziny zakonnej« - (...) Matka »troszczyła się bardzo o dusze odkupione Krwią Chrystusa, stąd można zauważyć jej myśl: jeżeli obrała dla Zgromadzenia taką nazwę to dlatego, że chciała, by ono, podobnie jak Maryja stojąca pod krzyżem, przyjęło troskę o najuboższych«. (...) czcić Matkę Bożą Bolesną w myśl Matki Założycielki oznaczało »tak uczestniczyć w cierpieniach drugiego człowieka, jak Matka Najświętsza uczestniczyła w cierpieniach swojego Syna, żeby w cierpiącym widzieć Chrystusa, jak widziała Go Matka Najświętsza«. (...) [Matka Małgorzata] »uczyła siostry, że tak, jak cierpienie Maryi służy zbawieniu ludzi, podobnie i nasze cierpienie ma pomóc ludziom w osiągnięciu szczęścia wiecznego i oglądaniu Boga«. W kaplicy domowej w Hałcnowie, która została poświęcona przez kardynała Albina Dunajewskiego, Matka Założycielka umieściła duży krzyż a obok niego Tabernakulum i piękną figurę Matki Bożej Bolesnej. Kaplica ta do dziś służy siostrom jako uprzywilejowane miejsce spotkania z Chrystusem Eucharystycznym i Jego Bolesną Matką"[44]. Siostry żyjące w tamtych latach mówiły, że Matka Małgorzata Szewczyk, „»ubóstwo nade wszystko kochała«. Nie tylko ograniczała swoje potrzeby materialne do minimum, ale również czuwała nad tym, by urządzenie domu, warunki życia sióstr i ubranie odpowiadały wymogom daleko posuniętego ubóstwa. »Wszystko musiało być w klasztorze proste i ubogie«"[45]. Jedna z sióstr, która mieszkała w tym samym czasie, co m. Małgorzata tak wspominała swoją przełożoną: „»była człowiekiem ubogim. Przecież tam, gdzie była, w Hałcnowie, a gdzie ja przez wiele lat mieszkałam, nie było żadnego wykwintnego pomieszczenia. Wszystko skromne, tylko rzeczy konieczne. Tego ducha chciała przekazać siostrom. W Hałcnowie został pokój, w którym mieszkała«. Chociaż w Hałcnowie było gospodarstwo rolne, to jednak siostry żyły bardzo skromnie, dbając przede wszystkim o to, aby dzieciom i starcom, którymi się opiekowały, nie zabrakło żywności i odzieży. Zgodnie z Konstytucjami, jak wyjaśnia s. Assunta Mysłek: »Matka polecała i swoim przykładem uczyła siostry, że najpierw należy nakarmić biednych, a tym co zostanie mają się posilić siostry«. Następnie ta sama siostra dodaje: »Od samego początku do samej śmierci żyła tą najważniejszą ideą niesienia pomocy najbardziej potrzebującym. Od samego początku była naprawdę ubogą«. Trzeba też zaznaczyć, że siostry na prowadzenie dzieł charytatywnych nie miały stałych dochodów materialnych. Źródłem utrzymania staruszek i sierot była kwesta i dobrowolne ofiary różnych dobrodziejów, oraz praca sióstr"[46]. Wszystkie siostry uważały m. Małgorzatę za wzór zakonnicy, która ciężko pracując zapominała o własnych potrzebach na rzecz swoich podopiecznych. Była ona również dla nich „wzorem żywej wiary, bezgranicznego zaufania Bożej Opatrzności i szczególnej czci wobec Matki Bożej Bolesnej. Eucharystia stanowiła centrum i źródło jej zapału apostolskiego, gorliwości o chwałę Bożą i ofiarnej miłości"[47]. Była „zawsze pełna energii, pracowita i przedsiębiorcza, ujmowała wszystkich swą niezwykłą dobrocią i delikatnością. »Siostry podkreślały, że była dla nich naprawdę matką« (...) »siostry współpracujące z Matką bardzo ją szanowały dla jej życzliwości i pobożności. Była bardzo dobra dla wszystkich sióstr«. (...) »Miała jakby wrodzony dar, którym była dobroć serca i szczególna miłość ubogich i chorych. Nie bała się żadnych trudów w służbie biednym«; »potrafiła dzielić się własnym posiłkiem z nimi. Uczyła także siostry, by tak postępowały«. Matka Małgorzata troszczyła się nie tylko o potrzeby materialne swoich podopiecznych, ale przede wszystkim pragnęła przyczynić się do zbawienia ich dusz. Świadkowie jej życia wspominają, że ona »pragnęła ocalić dusze, troszcząc się o codzienne potrzeby ciała«. »Swoich podopiecznych uczyła prawd wiary, odmawiała z nimi modlitwy«; »opiekując się staruszkami czy chorymi, uczyła je najważniejszych prawd wiary i przygotowywała je do śmierci«; »czytała chorym książki religijne. Ubogich uczyła modlitwy«"[48]. Dość sporym problemem spowalniającym dalszy rozwój Zgromadzenia była zbyt duża odległość z domu w Hałcnowie do stacji kolejowej. Z tego powodu więc, rozpoczęto poszukiwania bardziej dogodnego miejsca na założenie nowego domu głównego oraz przeniesienia tam nowicjatu. Ponownie więc wyprawiła się m. Małgorzata razem z s. Katarzyną Hałacińską do kardynała Dunajewskiego, by poprosić go o pomoc w tej sprawie. Ks. Kardynał zaproponował, aby obie siostry udały się do ks. Andrzeja Knycza (1835-1902), który był wówczas proboszczem w Oświęcimiu. Ks. Knycz, podczas swojej posługi na poprzedniej parafii w Polanicy Wielkiej ciężko zachorował na oczy. „Ponieważ opieka lekarska i modlitwy parafian nie wpływały na poprawę wzroku, chory zwrócił się listownie o pomoc do ks. Jana Bosko (1815-1888). Apostoł Młodzieży z Turynu odpisał, że dolegliwości szybko miną i przy okazji polecił proboszczowi »pamiętać o Zgromadzeniu Salezjańskim«"[49]. Oczywiście wstawiennictwo ks. Bosko poskutkowało szybkim uzdrowieniem ks. Knycza, więc z wdzięcznością przystąpił on do spełnienia otrzymanego polecenia. Zaprosił Salezjanów do Oświęcimia i pomógł im w odbudowie podominikańskiego klasztoru, kościoła św. Jacka i w wybudowaniu szkoły. Zajmowanie się sprawami Salezjanów nie przeszkodziło jednak ks. Knyczowi w tym, by zająć się również sprawami Zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej. Przyjął on obie siostry bardzo serdecznie, wręcz po ojcowsku i udzielił im niezbędnej pomocy. Gdy zapytał je czy mają jakieś fundusze na zakup gruntu pod budowę, wówczas „Matka Założycielka odpowiedziała spokojnie »mamy« - a wznosząc oczy w górę pokazała na niebo. Widząc tak głęboką wiarę w sercu nie pytał więcej, ale przez tydzień zatrzymał Siostry u siebie na plebanii i bezzwłocznie zaczęto odpowiednie na klasztor miejsce upatrywać"[50]. Pan Bóg szybko dopomógł w znalezieniu właściwego miejsca. Warto w tym miejscu wspomnieć o tym, w jaki sposób pojawiły się pieniądze na zakup tego gruntu. Opisała to działanie Bożej Opatrzności s. Honorata Łuczyńska w swojej Historii Zgromadzenia Córek Boleści Matki Bożej: „W kilka dni po powrocie sióstr - była to niedziela - siostry poszły do kościoła na nieszpory. Wracają z kościoła wśród ulewnego deszczu, a w przedsionku czeka na nie kapłan w podeszłym wieku, który przedstawił się, że jest Proboszczem z Pisarzowic [był to ks. Józef Bukowski[51] (1842-1898)]. Siostry poprosiły go do rozmównicy [domu w Hałcnowie], przypuszczając, że może chce zamówić jaką kościelną robotę. Tymczasem słyszą słowa, którym w pierwszej chwili trudno było dać wiary: »Słyszałem, że siostry chcą kupić jakieś miejsce pod klasztor, ja bym chciał dopomóc i tak ciepłą ręką dać troszkę zaoszczędzonego grosza, tylko żeby nikt o tym nie wiedział«. Wyjmuje więc i kładzie przed siostrami tę troszkę grosza - a nią była kwota 3.000 zł R., to znaczy suma, z której po zapłaceniu należności za realność, pozostawało 950 zł R. na zakup materiałów budowlanych. Można sobie wyobrazić zdumienie i wdzięczność sióstr względem niewypowiedzianie dobrego Boga, jak też względem tego Dobroczyńcy"[52]. Oczywiście zdarzenie to uznane zostało przez wszystkie siostry jako cudowna nagroda „za wiarę Matki założycielki"[53]. Dzięki tym pieniądzom można było nabyć spory kawałek ziemi w wielu dogodnych miejscach Oświęcimia. Jednakże „zdecydowano się na kupno placu budowlanego położonego wówczas za miastem, ale jak się okazało później, w dobrym miejscu, gdzie postawiono klasztor służący Zgromadzeniu do dnia dzisiejszego"[54]. Ks. Knycz w trakcie budowy klasztoru był cały czas bardzo pomocny, „udzielał cennych rad i załatwiał wiele trudnych spraw zwłaszcza w okresie początkowym. [A] po osiedleniu się sióstr w Oświęcimiu, ks. Knycz do końca życia był szczególnym ich opiekunem jako Komisarz Zgromadzenia z ramienia biskupa krakowskiego kardynała Jana Puzyny"[55]. [1] S. Ancilla Janina Stasiowska CMBB, Zawierzyła Bożej Opatrzności. BŁ. Małgorzata Łucja Szewczyk (1828-1905), Założycielka Zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej - Sióstr Serafitek. Życie i dzieła, Kraków 2013., s. 51. [2] Tamże, s. 52. [3] Tamże. [4] Tamże, s. 129. [5] Tamże. [6] Tamże, s. 131-132. [7] Tamże, s. 132. [8] Tamże, s. 133. [9] Tamże, s. 133-134. [10] S. Ancilla Janina Stasiowska CMBB, Zawierzyła Bożej Opatrzności..., s. 134. [11] Tamże, s. 138. [12] Ks. Jan Machniak, Bł. Małgorzata Łucja Szewczyk, Kraków 2014, s. 20. [13] S. Ancilla Janina Stasiowska CMBB, Zawierzyła Bożej Opatrzności..., s. 135. [14] Tamże. [15] Mikołaj Wełnic, Działalność Zgromadzenia Sióstr Serafitek na Ziemi Chodzieskiej i w okolicy, Poznań 2021, s. 16. [16] O. Joachim Bar, Zgromadzenie Sióstr Serafitek 1881-1963, „Prawo Kanoniczne" 1963, nr 6/1-4, s. 84. [17] S. Ancilla Janina Stasiowska CMBB, Zawierzyła Bożej Opatrzności..., s. 136. [18] Tamże, s. 137. [19] O. Joachim Bar, Zgromadzenie Sióstr Serafitek 1881-1963, „Prawo Kanoniczne" 1963, nr 6/1-4, s. 85. [20] Mikołaj Wełnic, Działalność Zgromadzenia Sióstr..., s. 17. [21] S. Ancilla Janina Stasiowska CMBB, Zawierzyła Bożej Opatrzności..., s. 139. [22] Tamże, s. 140. [23] O. Joachim Bar, Zgromadzenie Sióstr Serafitek 1881-1963, „Prawo Kanoniczne" 1963, nr 6/1-4, s. 86. [24] Tamże. [25] Ks. Jan Machniak, Błogosławione Zofia Czeska i Małgorzata Szewczyk Biografie, Kraków 2013, s. 68. [26] S. Ancilla Janina Stasiowska CMBB, Zawierzyła Bożej Opatrzności..., s. 153. [27] Tamże. [28] Tamże. [29] Tamże, s. 155. [30] Objawienia Rozalii Celakówny: Nie spłyną krwią państwa co mają Mnie za Króla artykuł Pawello2482 w Intern. na str.: https://www.fronda.pl/a/objawienia-rozalii-celakowny-nie-splyna-krwia-panstwa-co-maja-mnie-za-krola-3,130937.html [31] O. Joachim Bar, Zgromadzenie Sióstr Serafitek 1881-1963, „Prawo Kanoniczne" 1963, nr 6/1-4, s. 88. [32] S. Ancilla Janina Stasiowska CMBB, Zawierzyła Bożej Opatrzności..., s. 169. [33] Tamże, s. 171. [34] Tamże, s. 165. [35] Tamże, s. 173-174. [36] O. Joachim Bar, Zgromadzenie Sióstr Serafitek 1881-1963, „Prawo Kanoniczne" 1963, nr 6/1-4, s. 90. [37] S. Ancilla Janina Stasiowska CMBB, Zawierzyła Bożej Opatrzności..., s. 175. [38] Tamże, s. 178. [39] Tamże, s. 179. [40] Tamże. [41] Tamże, s. 180. [42] Tamże. [43] Tamże, s. 180-181. [44] Tamże, s. 182-183. [45] Tamże, s. 183. [46] Tamże. [47] https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/06-05b.php3 [48] S. Ancilla Janina Stasiowska CMBB, Zawierzyła Bożej Opatrzności..., s. 184. [49] Jan Pietrzykowski, Duchowni polscy - dobrodzieje salezjańscy z lat 1898-1938, art. w Seminare. Poszukiwania naukowe 2002/18 s. 606. Dost. na str. w Intern.: https://bibliotekanauki.pl/articles/495767 [50] S. Ancilla Janina Stasiowska CMBB, Zawierzyła Bożej Opatrzności..., s. 187. [51] Tamże (przypis 604), s. 189. [52] Tamże, s. 189-190. [53] Tamże, s. 190. [54] O. Joachim Bar, Zgromadzenie Sióstr Serafitek 1881-1963, „Prawo Kanoniczne" 1963, nr 6/1-4, s. 91. [55] S. Ancilla Janina Stasiowska CMBB, Zawierzyła Bożej Opatrzności..., s. 188. Powrót |