http://www.parafia-sulecin.com/a170,sw_brunon_z_kwerfurtu.html Tej nocy pielgrzymowaæ bêdziemy wspólnie ze ¶wiêtym Brunonem z Kwerfurtu, którego w naszej Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego tytu³ujemy: aposto³em ziem polskich. A który by³ na równi ze ¶wiêtym Wojciechem nazywany aposto³em Prus. Prawdopodobnie to od jego imienia zosta³o nazwane miasteczko Braniewo, po niemiecku Brunsberg. Poznali¶my ju¿ wcze¶niej tego ¶wiêtego jako autora tak zwanego „¯ywotu Drugiego ¦wiêtego Wojciecha", który napisa³ w 1004 roku (¯ywot Pierwszy, krótszy, napisa³ Jan Kanapariusz w latach 998-999) oraz jako autora, a zarazem po czê¶ci bohatera „¯ywotu piêciu braci mêczenników". To dzie³o powsta³o prawdopodobnie oko³o roku 1006. Zachowa³ siê jeszcze do naszych czasów list, który napisa³ ¶wiêty Bruno do króla Henryka II. Te trzy klejnoty ¶redniowiecznej literatury nale¿± do najstarszych mo¿na powiedzieæ reliktów literackich zwi±zanych z Polsk±. Zarówno zawarta w nich tre¶æ jak i forma „wypowiedzi (...) góruj± swym jêzykiem i zawarto¶ci± nad wieloma zabytkami hagiograficznymi nie tylko swoich czasów1". Nasz ¶wiêty urodzi³ siê prawdopodobnie w 974 roku w rodzinie grafów (ksi±¿±t) niemieckich na zamku, ( którego ruiny zachowa³y siê do dzisiaj), w miejscowo¶ci Kwerfurt (niem. Querfurt) w Saksonii. Po ojcu otrzyma³ imiê Bruno za¶ matka nazywa³a siê Ida. Takie „imiona [jak] Bruno, Hugo, Odo, Otto, Iwo, Leo itp. s± z pochodzenia zapo¿yczeniami germañskimi (Iwo mo¿e tak¿e celtyckim), ale odmieniaj±cymi siê wed³ug deklinacji ³aciñskiej: Bruno - (kogo? czego?) Brunonis, Hugo - Hugonis, Odo - Odonis, Otto - Ottonis; Iwo - Iwonis, Leo - Leonis itd. Jak widaæ, we wszystkich przypadkach zale¿nych temat fleksyjny zawiera cz±stkê -n. Kiedy przed wiekami przejmowali¶my do polszczyzny owe imiona, uszanowali¶my ³aciñsk± deklinacjê i w formach od dope³niacza po miejscownik zostawili¶my element -n. Ot, dlaczego wed³ug wci±¿ obowi±zuj±cej normy gramatycznej nale¿y mówiæ i pisaæ: Bruno, Hugo, Odo, Otto, Iwo, Leo, ale: Brunona, Brunonowi, z Brunonem, o Brunonie; Hugona, Hugonowi, z Hugonem, o Hugonie: Odona, Odonowi, z Odonem, o Odonie; Ottona, Ottonowi, z Ottonem, o Ottonie; Iwona, Iwonowi, z Iwonem, o Iwonie; Leona, Leonowi, z Leonem, o Leonie. Rozszerzone postacie przypadków zale¿nych wp³ynê³y potem na powstanie wariantów omawianych imion, czyli Brunon, Hugon, Odon, Otton, Iwon, Leon2". Imiê Bruno jest, [jak ju¿ wiemy] pochodzenia germañskiego. Oznacza³o ono najprawdopodobniej przezwisko dotycz±ce ciemnego lub br±zowego koloru w³osów. Mo¿na je porównaæ z polskim brunetem lub kolorem brunatnym. W Polsce jest to imiê rzadkie, ale po¶wiadczone ju¿ w ¶redniowieczu. Naliczono dwunastu ¶wiêtych o tym imieniu. My wymienimy tu oprócz naszego bohatera jeszcze, ¿yj±cego wcze¶niej, ¶wiêtego Brunona arcybiskupa Kolonii, nastêpnie ¶wiêtego Brunona Kartuza za³o¿yciela zakonu Kartuzów oraz ¶wiêtego Brunona z Asti opata benedyktyñskiego na Monte Casino3. Nasz ¶wiêty Bruno od oko³o dziesi±tego roku ¿ycia (przez dziewiêæ lat) uczy³ siê w Magdeburgu, w szkole filozofa Geddona, w tej samej, któr± wcze¶niej ukoñczy³ ¶wiêty Wojciech. Po przyjêciu ¶wiêceñ kap³añskich w roku 995 zosta³ kanonikiem w kapitule katedralnej w Magdeburgu. Nastêpnie na swój dwór w Akwizgranie przyj±³ go cesarz Otton III, u którego zosta³ kapelanem. Razem z cesarzem by³ ¶wiêty Bruno w roku 996 w Rzymie. Tu pozna³ wielu wybitnych ludzi, miêdzy innymi ¶wiêtego Wojciecha, ¶wiêtego Nila z Kalabrii, ¶wiêtego Romualda, a tak¿e przysz³ych ¶wiêtych Benedykta i Jana, dwóch z dobrze ju¿ nam znanych, pó¼niejszych piêciu braci mêczenników. Wtedy te¿, na pocz±tku 998 roku, zdecydowa³ siê porzuciæ wspaniale zapowiadaj±c± siê karierê ¶wiatow± i wst±piæ do zakonu. Habit przyj±³ w klasztorze pod wezwaniem ¶wiêtego Bonifacego i ¶wiêtego Aleksego na Awentynie. W zakonie benedyktynów przyj±³ imiê zakonne Bonifacy. (¦wiêty Bonifacy-Winfrid jest patronem Niemiec.) Nastêpnie przeniós³ siê razem ze ¶wiêtymi Romualdem, Benedyktem i Janem do pustelni Pereum ko³o Rawenny. Tam, jak pamiêtamy, namówi³ ¶wiêtego Benedykta i ¶wiêtego Jana na wyprawê misyjn± do Polski. Pamiêtamy równie¿, ¿e mia³ uzyskaæ pozwolenie od papie¿a na dzia³alno¶æ misyjn± w¶ród pogan i do³±czyæ do obu ¶wiêtych. Jak wiemy, tak siê nie sta³o. Bruno po opuszczeniu klasztoru przez obu braci mêczenników, z dziwnych i w³a¶ciwie niewyja¶nionych przyczyn, zacz±³ zwlekaæ z pój¶ciem do Rzymu. Sam tak o tym czasie i o samym sobie napisa³: [kiedy to i Benedykt i Jan] „zaczêli wygl±daæ mego przybycia, poniewa¿ z ust papieskich mia³em przynie¶æ szacowne pozwolenie i [to] moja zachêta zaprowadzi³a [te] szlachetne duchy w tamte strony. Mnie za¶, który by³em winny przestêpstwa i nieczysty w sposobie ¿ycia, liczne grzechy zatrzymywa³y, bym nie by³ godny pój¶cia tam; moich wad bowiem by³o wiêcej, a moje zalety by³y s³abe i pomieszane z u³omno¶ciami w my¶l owego powiedzenia: Na pewno z³o nie ujdzie bezkarnie, a potomstwo prawych ocaleje (Prz 11,21) A psalmista [mówi]: Splugawione s± drogi jego na ka¿dy czas4 (Ps 10,5)5" Ale pó¼niej zauwa¿a nasz ¶wiêty, ¿e jednak dobrze zrobi³, gdy¿ chocia¿ mia³ pragnienie, aby odej¶æ, a jego s³abo¶æ charakteru mu w tym przeszkadza³a, to jak sam powiada: „bardzo obawia³em siê - czego obawiaæ siê nale¿y - aby nie znies³awi³a mnie my¶l diabelska, je¶libym porzuci³ celê, spodziewaj±c siê czego¶ wiêkszego i na pró¿no odby³ drogê, nie znalaz³szy w swych rêkach ¿adnego z poszukiwanych skarbów, jak napisano: Jest droga, co komu¶ zdaje siê s³uszna, a w koñcu prowadzi do zguby (Prz 16,25)6". A¿ dopiero mêczeñska ¶mieræ, i to na terenie W³och, dobrze znanego mu zakonnika o imieniu Rudolf, z którym razem jada³ i z którym podczas rozmów jak najdalsi byli od tematu ¶mierci, tak przerazi³a Brunona, ¿e wreszcie sam zacz±³ do siebie mówiæ: „Dlaczego dalej stoisz (...). Ju¿ nie zwlekaj, ruszaj w drogê! Lepiej bêdzie, je¶li g³osz±c Chrystusa, umrzesz w kraju pogan, ani¿eli pewnego dnia bezowocnie tutaj7". Po paru dniach, dodatkowo jeszcze zachêcony przez opata, uda³ siê do Rzymu, gdzie „papie¿ Sylwester II mianowa³ Brunona „arcybiskupem pogan" (archiepiscopus gentium), to znaczy da³ mu prawo prowadzenia misji na niewyznaczonych konkretnie obszarach pogañskich. Nadto udzieli³ mu paliusza...8". Paliusz by³ oznak± potwierdzaj±c± godno¶æ oraz dawa³ prawo wy¶wiêcania nowych biskupów misyjnych, st±d byæ mo¿e zapis Galla Anonima o dwóch metropolitach w Polsce tego czasu, (drugim by³ Radzim Gaudenty arcybiskup gnie¼nieñski). Po otrzymaniu tej godno¶ci od papie¿a uda³ siê zim± 1002 roku do Ratyzbony, gdzie prawdopodobnie król potwierdzi³ jego inwestyturê. ¦wiêcenia od Arcybiskupa Magdeburga Taginona otrzyma³ dopiero w roku 1004. Wyruszaj±c stamt±d z powodu zamêtu wojennego miêdzy ksiêciem Boles³awem Chrobrym a królem Henrykiem II, omin±³ krainê S³owian, gdzie, jak sam napisa³: „para ¶wiêtych braci, wielce zmartwionych, wygl±da³a mego przybycia, a w sercu moim nie pozostawa³ nawet cieñ wspomnienia o zwodniczym przyrzeczeniu i o grzechu, jakim by³o oszukanie braci. I zaniechawszy Prusów, do których ze wzglêdu na zabicie (...) ¶wiêtego Wojciecha s³uszniejsza przyczyna powinna by³a zaprowadziæ, Czarnym Wêgrom (...) zacz±³em nie¶æ Ewangeliê z niepowodzeniem i s³abymi si³ami9". I dalej nasz bohater pisze o sobie tak: „Rzeczywi¶cie [by³em], jak napisano, daleko od mego zbawienia, poniewa¿ w nied³ugim ju¿ czasie £askawy Pan Bóg chcia³ nagrodziæ swoje mê¿nie walcz±ce s³ugi [tu Bruno mówi o nadchodz±cym ju¿ wkrótce zabójstwie jego dwóch przyjació³, ¶wiêtego Benedykta i ¶wiêtego Jana], lecz nie godzi³o siê, abym ja, pies, przyszed³ do ¶wiêtych (...) [jak] wieprz do pere³ (...) gdy¿ nie chcia³em pój¶æ do tych, którzy oczekiwali mnie z tak wielkim strapieniem (...) nie chcia³em ¿yæ jak ¶wiêty ze ¶wiêtymi, wybrany z wybranymi, lecz raczej jako wêdrowny mnich kieruj±cy siê w³asn± wol± i jako przebieg³y ob³udnik oddany pró¿nej s³awie (...). I podczas gdy przyjemno¶æ by³a mi prawem i z upodobaniem b³±dzi³em w moich pragnieniach, id±c ze ¶wiatem (...), b³±kaj±c siê, poszed³em za poci±giem serca mego, aby mnie nie znalaz³o godne zabiegów zbawienie Bo¿e, wed³ug owych s³ów [psalmisty]: Z przewrotnym, przewrotnym siê staniesz (Ps 17,27). [oraz] S³odycz± jego niech bêdzie robak, a niech go zapomni mi³osierdzie (Hi 27,20) To jest niebezpieczeñstwo zgodne z tym, na co zas³uguj± przewrotni10". Tu, jak widzimy, zacz±³ uzasadniaæ nasz ¶wiêty swoje tak ostre w stosunku do siebie s³owa i nawet upokarzaj±ce samokrytyczne obelgi, których trochê jeszcze znajdziemy w jego autobiograficznych komentarzach i w których bez pardonu poni¿a sam siebie za swoje naganne w tym czasie postêpowanie. Olbrzymi szacunek musi wywo³ywaæ tak wielka pokora tego cz³owieka, który, pamiêtajmy, by³ ksi±¿êcego pochodzenia, obraca³ siê na cesarskim dworze, kto wie, mo¿e by³ nawet krewnym samego cesarza, a i w samym Ko¶ciele sta³ bardzo wysoko, by³ przecie¿ arcybiskupem. (S± te¿ opinie mówi±ce, ¿e by³ tylko biskupem maj±cym prawo mianowania czy wy¶wiêcania innych biskupów). A mimo to tak niskie mia³ mniemanie o sobie i w taki w³a¶nie sposób potrafi³ siê oceniaæ. Nasz bohater by³ Niemcem, ale jak widzimy wyj±tkowym, potwierdzeniem tego mo¿e byæ fakt, ¿e odwa¿y³ siê krytykowaæ w³asnego króla, walcz±cego z Boles³awem Chrobrym, pisz±c do niego: „Lecz oby bez utraty ³aski króla wolno by³o tak powiedzieæ: czy godzi siê prze¶ladowaæ lud chrze¶cijañski a ¿yæ w przyja¼ni z pogañskim? Co za ugoda Chrystusa z Belialem? Jakie porównanie ¶wiat³a z ciemno¶ci± (...) Czy nie uwa¿asz tego za grzech, gdy chrze¶cijanina - zgroza mówiæ to - zabija siê na ofiarê pod chor±gwi± demonów11?". A jednocze¶nie, w tym samym li¶cie wychwala ksiêcia polskiego Boles³awa Chrobrego takimi s³owami: „Je¶liby kto powiedzia³, ¿e do tego ksiêcia [Boles³awa Chrobrego] odnoszê siê z uczuciem wierno¶ci i serdecznej przyja¼ni, prawda to. Rzeczywi¶cie kocham go jak duszê moj± i wiêcej ni¿ ¿ycie moje12". Bezsprzecznie, dziwny to by³ Niemiec. Pamiêtamy z poprzedniej konferencji, jak po udzieleniu pomocy ¶wiêtemu Benedyktowi, który zrzek³ siê funkcji opata w Pereum, zosta³ razem z nim, za to „przestêpstwo" nago na oczach wszystkich wspó³braci wybato¿ony. I jeszcze jedna próbka samooceny ¶wiêtego Brunona, któr± znajdziemy we wstêpie do ¯ywotu piêciu mêczenników, a która jeszcze wyra¼niej uwidoczni nam pokorê naszego ¶wiêtego bohatera: „I nie potêpiaj te¿ tego, dobry Jezu, ¿e o¶mielam siê s³awiæ ich sprawiedliwo¶æ [chodzi tu oczywi¶cie o ¶wiêtych mêczenników], ja, który skutkiem b³ota zabijaj±cych mnie wystêpków ju¿ dawno cuchnê jak zdech³y pies i w gêstym b³ocie moich grzechów - biada mi! - z rozkosz± le¿ê jak brudna ¶winia. Je¶li ja, ubogi w zdolno¶ci, niezdolny do czynu, o tym, co dobre, w z³y sposób mówiê, wybaczcie, proszê, sêdziowie, których jaka¶ nadzwyczajna mi³o¶æ pozwala mi wa¿yæ siê na to. Je¶li ja, taki dziwol±g, o sprzecznych obyczajach, idea³ów nie potrafiê opiewaæ - chcê przynajmniej szczekaæ. By³oby to godnym potêpienia, je¶libym patrz±c na ¶wiête sprawy i wiedz±c o nich, pomija³ je milczeniem. (...) Niekiedy nie jest rzecz± po¿yteczn± mówiæ o doskona³o¶ci, lecz zawsze wielki jest po¿ytek z jej rozwa¿ania. Je¿eli [nawet] osio³ mówi o dowodach potêgi i mi³osierdzia Pana (w Ksiêdze Liczb mamy scenê, w której o¶lica Balaama, widz±c Anio³a Pañskiego, który stan±³ na ich drodze, nie chcia³a i¶æ dalej, mimo ¿e w³a¶ciciel j± ok³ada³ kijami, a¿ Bóg otworzy³ jej usta i przemówi³a do niego, a wtedy i on zobaczy³ Anio³a (Lb 22,21-34), dlaczego nie mieliby mówiæ ludzie, których wed³ug proroka ma³y ch³opiec w duchu pobudza, (Wtedy wilk zamieszka wraz z barankiem, pantera z ko¼lêciem razem le¿eæ bêd±, cielê i lew pa¶æ siê bêd± spo³em i ma³y ch³opiec bêdzie je pogania³ (Iz111,6)), przypominaj±c o zbawieniu tym, którzy staraj± siê ¿yæ uczciwie13?". My, dzisiaj jeste¶my bardzo wdziêczni ¶wiêtemu Brunonowi za to jego pisarstwo, dziêki któremu mamy mo¿liwo¶æ poznania tak wspania³ych ludzi, jak ¶wiêty Wojciech czy piêciu braci mêczenników, ale tak¿e i samego autora tych piêknych ¶redniowiecznych dzie³. I wracamy do dalszych dziejów ¶wiêtego Brunona. Otó¿, po pobycie w¶ród Wêgrów, gdzie jak napisa³ w li¶cie do króla Henryka II, d³ugo siedzia³ daremnie, wyruszy³ „w drogê do Pieczyngów, najokrutniejszych ze wszystkich pogan14". (Pieczyngowie by³ to zwi±zek plemion azjatyckich, tzw. kaganat lub chaganat, którym rz±dzi³ Chan, który zajmowa³ obszar na wschód od Wêgier i na po³udnie od Rusi Kijowskiej). W³odzimierz Wielki, ksi±¿ê kijowski, u którego miesi±c przebywa³ nasz ¶wiêty Bruno, na pró¿no, wbrew woli ¶wiêtego, próbowa³ go zatrzymaæ, a który, wed³ug w³asnych s³ów naszego bohatera: „usilnie zabiega³ o to, abym nie szed³ do tak nierozumnego ludu, gdzie dusz wcale nie pozyskam, lecz znajdê jedynie ¶mieræ, i to najhaniebniejsz±. Wreszcie, gdy na to nie móg³ poradziæ (...) wiód³ mnie osobi¶cie z wojskiem a¿ do samej granicy swego pañstwa (...) gdy ja z towarzyszami szed³em naprzód, a on ze swymi dostojnikami postêpowa³ [z ty³u] (...) ja nios³em krzy¿ Chrystusa, obj±wszy go rêkami (...) [po przekroczeniu granicy]. Dwa dni szli¶my i nikt nam nie szkodzi³. Trzeciego dnia (...) wszystkich ze zgiêtymi karkami prowadzono na stracenie (...) w nastêpn± niedzielê (...) wzywaj± nas na zebranie. Smagaj± nas jak konie. Nadbiega niezliczone pospólstwo z oczyma krwi ¿±dnymi i wydaje przera¼liwy krzyk: tysi±cem toporów, tysi±cem mieczów dobytych z pochwy nad naszymi karkami gro¿±, ¿e potn± nas w kawa³ki. Drêczono nas a¿ do nocy, wleczono w ró¿ne strony, dopóki mo¿ni [tego] kraju, którzy w walce wydarli nas z ich r±k, wys³uchawszy naszego o¶wiadczenia [nie] przekonali siê jako ludzie rozs±dni, ¿e wkroczyli¶my do ich kraju w dobrym zamiarze. Tak jak rozkaza³ przedziwny Bóg i najdro¿szy Piotr, piêæ miesiêcy pozostali¶my w¶ród tego ludu i obeszli¶my trzy czê¶ci; z czwartej, której nie tknêli¶my, przysz³y do nas lepsze wie¶ci. Gdy chrze¶cijañstwo przyjê³o siê mniej wiêcej w trzydziestu duszach, za zrz±dzeniem Boga zawarli¶my pokój, którego, jak oni mówili, nikt prócz nas nie móg³by zawrzeæ. „Ten pokój - powiadaj± - jest Twoim dzie³em. Je¶li on bêdzie trwa³y, jak zapewniasz, wszyscy chêtnie zostaniemy chrze¶cijanami. Je¿eli ów ksi±¿ê Rusów chwiaæ siê bêdzie w zachowaniu wierno¶ci, bêdziemy musieli d±¿yæ tylko do wojny, nie do chrze¶cijañstwa". Wobec tego wróci³em do ksiêcia Rusów, który dla Boga czyni±c im zado¶æ, da³ syna jako zak³adnika. Wy¶wiêcili¶my te¿ biskupa spo¶ród naszych, którego tamten wraz ze swoim synem osadzi³ w ¶rodku kraju. I tak na wiêksz± chwa³ê i cze¶æ Boga Zbawiciela zapanowa³o prawo chrze¶cijañskie w¶ród najgorszego i najokrutniejszego ludu ze wszystkich pogan ¿yj±cych na ziemi. Ja za¶ zwracam siê teraz do Prusów, dok±d pójdzie przede mn± Ten, który mnie poprzedza³, który to wszystko uczyni³ i teraz uczyni, ³askawy Bóg, i mój pan, najdro¿szy Piotr15". Po opuszczeniu Kijowa, jesieni± w 1008 roku, przyby³ do Polski i ju¿ w lutym b±d¼ marcu 1009 roku wraz z osiemnastoma towarzyszami (z których kilku wymienia ksi±dz Skorupski [wed³ug zeznañ mnicha Wiperta] w swojej sztuce teatralnej pod tytu³em „Opowie¶æ o¶lepionego mnicha", s± tam Tiemicus, Aicus, Apichus, Hezych I Wipert16). udaje siê z misj± do kraju Jaæwingów. Tu razem ze swoimi towarzyszami, po pierwszych sukcesach ewangelizacyjnych, ginie ¶mierci± mêczeñsk±. Za datê jego ¶mierci przyjmuje siê dzieñ 9 marca. Opis ¶mierci ¶wiêtego Brunona zachowa³ siê w kronikach Thietmara, gdzie kronikarz, który by³ jego krewnym, tak krótko j± opisa³: „Kiedy 14 lutego [data b³êdna, gdy¿ jak podaj± roczniki kwedlinburskie i magdeburskie Bruno zosta³ zamordowany 9 marca] g³osi³ s³owo Bo¿e na granicy tego kraju i Rusi, sprzeciwili siê temu tubylcy, a gdy on dalej naucza³ Ewangelii, schwytali go i za to, ¿e tak kocha³ Chrystusa, który jest g³ow± Ko¶cio³a, odciêli g³owy zarówno jemu, jako jagniê ³agodnemu, jak jego osiemnastu towarzyszom. Cia³a tylu mêczenników le¿a³y niepochowane, a¿ dopiero Boles³aw, dowiedziawszy siê o tym, wykupi³ je i w ten sposób przysporzy³ swemu domowi b³ogos³awieñstwo na przysz³o¶æ17. Ale mamy jeszcze dwie trochê bardziej rozbudowane relacje z ostatnich chwil ¿ycia ¶wiêtego Brunona. Jedna napisana oko³o roku 1040, przez ¶wiêtego Piotra Damianiego, który opisuj±c ¿ywot ¶wiêtego Romualda, umie¶ci³ w jednym ze swoich rozdzia³ów opis ¿ycia i ¶mierci ¶wiêtego Brunona, nazywaj±c go Bonifacym, czyli u¿ywaj±c jego imienia zakonnego. Jest to bardzo ciekawa relacja i chocia¿ Piotr Damiani pomyli³ królestwo Rusi z Prusami, to my¶lê, ¿e warto j± tu przytoczyæ: „ Gdy m±¿ czcigodny zjawi³ siê u króla Russów [chodzi oczywi¶cie o króla Jaæwingów] i odwa¿nie przyk³ada³ siê do g³oszenia S³owa Bo¿ego, król widz±c go odzianego w brudne szaty, pokazuj±cego siê boso, s±dzi³, ¿e ¶wiêty m±¿ g³osi takie rzeczy nie z powodu uczucia religijnego, lecz raczej dla zgromadzenia pieniêdzy. Przyrzek³ wiêc mu, ¿e je¶li odst±pi³by od tego rodzaju pró¿no¶ci, on sam ubóstwo jego wzbogaci wszelkimi dobrami. Bonifacy zaraz przeto bezzw³ocznie wraca do kwatery, odziewa siê stosownie najcenniejszymi biskupimi ozdobami i tak powtórnie stawia siê w pa³acu królewskim. Król widz±c go strojonego w tego rodzaju wspania³e szaty rzecze: Teraz wiemy, ¿e do czczej wiedzy przywiod³a ciê nie potrzeba p³yn±ca z ubóstwa, ale nieznajomo¶æ prawdy. Wszelako je¶li chcesz, by uznawano za prawdziwe to, co g³osisz, niech zostan± wzniesione bardzo blisko siebie dwa wysokie stosy drewna. Gdy one bêd± p³on±æ od pod³o¿onego ognia tak, ¿e tworzyæ bêd± jakby jeden stos, przejd¼ przez ¶rodek. Je¿eli poniesiesz jak±kolwiek szkodê, oddamy ciê p³omieniom. Je¿eli za¶, co jest nie do wiary, nie poniesiesz uszczerbku, wszyscy uwierzymy twemu Bogu bez jakiejkolwiek trudno¶ci. Gdy taki uk³ad spodoba³ siê nie tylko Bonifacemu, lecz tak¿e wszystkim obecnym poganom, ten¿e Bonifacy ubrany tak, jakby zamierza³ odprawiaæ uroczyst± liturgiê Mszy ¶wiêtej, po okadzeniu i pokropieniu ognia ze wszystkich stron ¶wiêcon± wod±, wszed³ w sycz±ce kule p³omieni i wyszed³ nienaruszony, bez spalonego bodaj najmniejszego w³osa na g³owie. Wtedy król i pozostali uczestnicy widowiska gromadnie rzucaj± siê do stóp czcigodnego mê¿a, prosz± ze ³zami o ³askawo¶æ, bardzo natarczywie domagaj± siê chrztu. Zaczê³o siê zbiegaæ do chrztu tak wielkie mnóstwo pogan, i¿ skutkiem tego ¶wiêty m±¿ uda³ siê nad pewne rozleg³e jezioro i tu, korzystaj±c z obfito¶ci wody, chrzci³ lud. W³adca za¶ postanowi³, i¿ pozostawiaj±c królestwo synowi, w ¿aden sposób nie odst±pi od Bonifacego do koñca swego ¿ycia. Mieszkaj±cego za¶ wspólnie z nim brata, odmawiaj±cego przyjêcia wiary, osobi¶cie zg³adzi³ w czasie nieobecno¶ci Bonifacego. Inny za¶ brat, który mieszka³ gdzie indziej, nie chcia³ wnet s³uchaæ tego, co mówi³ m±¿ czcigodny, gdy do niego przyby³. Pa³aj±c wszelako do niego ogromnym gniewem, po nawróceniu siê brata, od razu go pojma³. Nastêpnie z obawy by mu go ¿ywego w³adca z r±k nie wyrwa³, poleci³ go ¶ci±æ w obecno¶ci swojej i niema³ej gromady ludzi. Zaiste natychmiast o¶lep³ i takiego wraz z obecnymi dozna³ odrêtwienia, i¿ nie tylko zaniemówi³, nie tylko straci³ czucie, nie tylko mo¿no¶æ jakiegokolwiek poniek±d dzia³ania cz³owieczego, lecz zastyg³ ze wszystkimi jak nieruchome, stê¿a³e kamienie. Król s³ysz±c o tym, powalony ogromnym smutkiem, postanawia zgo³a nie tylko zabiæ brata, lecz tak¿e wytraciæ mieczem wszystkich, którzy byli zwolennikami tak wielkiego grzechu. Lecz gdy tam natychmiast przyby³, zobaczy³ cia³o mêczennika niepogrzebane oraz brata z pozosta³ymi lud¼mi, stoj±cych bez ¶wiadomo¶ci w os³upieniu. Wówczas wyda³o siê s³uszne jemu oraz jego towarzyszom najpierw pomodliæ siê, by Boskie mi³osierdzie zechcia³o przywróciæ im utracon± ¶wiadomo¶æ. Je¶li zgodziliby siê przyj±æ wiarê, niechby ¿yli z darowan± win± za zbrodniê. Gdyby by³o przeciwnie, niechby zginêli od mieczy m¶cicieli. Gdy król wraz z innymi chrze¶cijanami przez d³u¿szy czas modli³ siê, nie tylko przytomno¶æ odzyskali, lecz nadto wzros³a w nich chêæ do natarczywego zabiegania o prawdziwe Zbawienie. Natychmiast bowiem z p³aczem domagaj± siê pokuty za sw± zbrodniê, z wielk± ¿wawo¶ci± przyjmuj± chrzest, tak¿e nad cia³em b³ogos³awionego mêczennika wznosz± ¶wi±tyniê. Doprawdy, gdybym usi³owa³ przedstawiæ wszystkie wynik³e z cnót tego zadziwiaj±cego cz³owieka dary, o których mo¿na opowiadaæ zgodnie z prawd±, byæ mo¿e zabrak³oby daru opowiadania, choæ starczy³oby tre¶ci. W sytuacji, gdy przymioty Bonifacego wymaga³yby osobnego odnotowania, staramy siê jednak tutaj o nim i innych uczniach Romualda opowiadaæ jak najchlubniej, aby¶my mogli wykazaæ, jak wielkiego, jak s³awnego mieli nauczyciela. Poniewa¿ wtedy, gdy wspania³o¶æ uczniów staje siê wiadoma wiernym, o wielko¶ci nauczyciela ¶wiadczy szko³a, któr± kierowa³18". Jedynym ocala³ym z zabójstwa ¶wiêtego Brunona i jego towarzyszy zosta³ mnich Wipert, którego jednak o¶lepiono. I ten mnich zostawi³ po sobie drug± równie ciekaw± relacjê z ostatnich chwil ¿ycia naszego ¶wiêtego biskupa. Niestety, relacja jego nie jest w ca³o¶ci traktowana zbyt powa¿nie. Podobnie jak urywek z relacji ¶wiêtego Piotra Damianiego. Wielu wspó³czesnych historyków pomija wymownym milczeniem cud, którego dokona³ w¶ród pogan ¶wiêty Bruno, lub u¿ywa enigmatycznego okre¶lenia „próba ognia". Cud ten, choæ ró¿nie zosta³ opisany, umieszczony jest w obu tych ¿ywotach. My tutaj, tê relacjê przeka¿emy tak, jak j± napisa³ autor i jak j± przet³umaczy³ pan Andrzej Obrêbski: „(...) Kiedy wkroczyli¶my do ojczyzny, natychmiast zostali¶my zaprowadzeni przed króla. Biskup wraz ze swymi kapelanami odprawia³ Mszê ¶wiêt±, g³osz±c s³owa Ewangelii i aposto³ów. Król nosz±cy imiê Nethimer, us³yszawszy je, powiedzia³: mamy bogów, w których z czci± wierzymy. Temu, co mówicie, podporz±dkowaæ siê nie chcemy. Biskup, s³ysz±c to, rozkaza³, by mu przyniesiono pos±gi królewskich bo¿ków i w obecno¶ci owego króla wrzuci³ je wielce odwa¿nie do ognia. Ogieñ obj±³ i strawi³ wkrótce owe pogañskie ba³wany. Wzburzony król rzek³ bardzo gniewnie: we¼cie i w mojej obecno¶ci wrzuæcie biskupa do ognia bez najmniejszej zw³oki. Je¿eli ogieñ spali go i zniszczy ca³kowicie, to b±d¼cie przekonani, ¿e to, co g³osi, jest z gruntu zwodnicze. Je¶li jest mianowicie odwrotnie, jak najrychlej dajmy ¶wiadectwo wiary w tego Boga. Nastêpnie król poleci³ rozpaliæ ogromne ognisko i wrzuciæ do niego biskupa. Biskup tymczasem ubrany w szaty pontyfikalne umie¶ci³ swój tron w¶ród p³omieni. Siedzia³ na nim tak d³ugo, dopóki jego kapelani nie od¶piewali siedmiu psalmów. Król widz±c ten cud, uwierzy³ niezw³ocznie w Boga wraz z trzystoma lud¼mi i ochrzci³ siê. Nastêpnie opanowany przez szatana ksi±¿ê tej krainy przyby³ konno do biskupa i bez jakiegokolwiek ¿alu zamêczy³ na ¶mieræ biskupa i jego kapelanów. Rozkaza³, by obciêto biskupowi g³owê, kapelanów powieszono, a mnie o¶lepiono. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bruno_z_Kwerfurtu Potem za spraw± Chrystusa widziano tam niezliczone znaki i cuda. Obecnie za¶ nad ich cia³ami zbudowano klasztory. Od tamtego czasu ze wzglêdu na Boga obszed³em jako podró¿ny liczne krainy, wzywaj±c ¶wiêtych i ¶wiête na pomoc chrze¶cijanom. Có¿ wiêcej powiedzieæ? Z mi³o¶ci do wszystkich chrze¶cijan b³agam o Bo¿e wspomo¿enie. Niech ono stanowi os³onê dla mego ¿ycia przed waszymi grzechami i bêdzie lekarstwem na wieczno¶æ19". Ksi±dz doktor Jan Skorupski, proboszcz z ko¶cio³a ¶wiêtego Jana Aposto³a i Ewangelisty w E³ku, opieraj±c siê na faktach, które mo¿emy znale¼æ w tekstach ¼ród³owych na temat ¿ycia ¶wiêtego Brunona, napisa³ urocz± sztukê teatraln±, w której zamieszcza wiêkszo¶æ ze znanych zdarzeñ z ¿ycia naszego ¶wiêtego. Pos³uchajmy urywka tego tekstu, a dotycz±cego w³a¶nie cudu, którego dokona³ ¶wiêty Brunon. Oczywi¶cie, dialogi tu przedstawione s± napisane wspó³cze¶nie, ale poniewa¿ s± oparte na ¼ród³ach historycznych jest wielce prawdopodobne, ¿e te rozmowy mog³y tak, mniej wiêcej przebiegaæ no a oprócz tego wspaniale o¿ywiaj± nam postaæ naszego bohatera. OPOWIE¦Æ O¦LEPIONEGO MNICHA Akt Szósty, Scena Trzecia (Naprzeciwko siebie siedz±: król Jaæwingów i biskup Brunon. Obok t³umacz.) KRÓL NETHIMER Mówisz, ¿e jeste¶ pos³añcem Boga Najwy¿szego. BRUNON Z KWERFURTU Przychodzimy do waszego ludu w Jego imieniu. KRÓL NETHIMER Sk±d przybywacie? BRUNON Z KWERFURTU Od najwy¿szego kap³ana, od Ojca, którego my nazywamy ¦wiêtym. Na ziemi reprezentuje on Boga. Siebie nazywa on S³ug± S³ug Bo¿ych, a mieszka w centrum ¶wiata - w Rzymie. KRÓL NETHIMER My te¿ mamy ¶wiêtego kap³ana, nazywamy go Kriwe. On te¿ przebywa blisko bogów. BRUNON Z KWERFURTU Bóg jest Jedyny. Nie ma wielu bogów. KRÓL NETHIMER Wierzymy w wielu bogów, ale wiemy, ¿e w¶ród nich jest jeden, którego nazywamy Pierwszym Siedz±cym na Niebie. BRUNON Z KWERFURTU Czy s³ysza³e¶ królu o Jezusie, o Synu Pierwszego Siedz±cego na Niebie? KRÓL NETHIMER Wie¶æ o nim tu jeszcze nic dotar³a. BRUNON Z KWERFURTU Pozwól, królu, ¿e za ciebie i lud twój zaniesiemy przed Jezusa modlitwy do Najwy¿szego, do Pierwszego Siedz±cego na Niebie. (Król skin±³ g³ow± na znak zgody. Obok ogniska Jaæwingowie pomagaj± misjonarzom sporz±dziæ o³tarz. Przynosz± dwa królewskie fotele, jeden królowi Jaæwingów, drugi wys³annikowi papie¿a - Brunonowi. Wokó³ zgromadzony lud. Przy ¶piewie misjonarzy celebrowana jest liturgia Mszy ¶wiêtej, podczas której Brunon wyg³asza p³omienne kazanie.) BRUNON Z KWERFURTU Jezus Chrystus, Syn Boga Najwy¿szego, zst±pi³ z nieba i narodzi³ siê z kobiety. Sta³ siê podobnym do ludzi. Przyj±³ postaæ s³ugi. Uni¿y³ samego siebie, gdy sta³ siê pos³usznym a¿ do ¶mierci, i to ¶mierci krzy¿owej. Dlatego Bóg wywy¿szy³ Go i darowa³ Mu imiê ponad wszelkie imiê, aby na imiê Jezusa zgiê³o siê ka¿de kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych. I aby wszelki jêzyk wyzna³, ¿e Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca. (Po zakoñczeniu liturgii Mszy ¶wiêtej król Jaæwingów przemówi³.) KRÓL NETHIMER £adne wasze obrzêdy. Piêkne ¶piewy. I wspania³a opowie¶æ o Synu Najwy¿szego. My jednak mamy swoich bogów, których czcimy. W to, co wy mówicie, nie wierzymy. BRUNON Z KWERFURTU Poka¿cie wasze bóstwa. KRÓL NETHIMER Przynie¶cie pos±gi naszych bóstw. (Jaæwingowie przynosz± dwa drewniane bo¿ki.) Wierzymy, ¿e one nas chroni± i broni± przed z³ymi duchami. BRUNON Z KWERFURTU (Brunon bierze drewniane figury) Jezus Chrystus, Syn Pierwszego Siedz±cego na Niebie, jest silniejszy od najwiêkszych z³ych duchów. On was obroni. (Niespodziewanie rzuca bo¿ki w ogieñ. Wybucha wielki krzyk Jaæwingów. Ogieñ poch³ania drewniane figury. Zrozpaczeni patrz± to na ogieñ, to na króla.) KRÓL NETHIMER (Król ze zgroz± patrzy na Brunona i zwracaj±c siê do swojego ludu rozkazuje.) Wrzuciæ go w ogieñ. (Jaæwingowie chwytaj± Brunona, lecz król gestem d³oni powstrzymuje ich. Po chwili dodaje.) Je¶li ogieñ go spali, to jego nauka jest k³amstwem. Je¶li wyjdzie z niego ¿ywy, uwierzymy mu. Szykowaæ stos. JAÆWING (szydz±c) Postawimy mu tron w ogniu. Niech siedzi na tronie. KRÓL NETHIMER (patrzy na Brunona) Je¶li twój Bóg obroni ciê przed p³omieniami ognia, uwierzymy ci. Je¶li nie, nie ma twojego Boga, a ty spalisz siê w ogniu. BRUNON Z KWERFURTU Nie bêdê prosi³ i wystawia³ Boga na próbê. Niech tak bêdzie, jak On zechce. Razem z wami bêdê oczekiwa³ na to, co Pan uczyni. Dla Niego gotów jestem ¿yæ i umrzeæ. (Szykuj± stos. Na nim przyrz±dzaj± biskupowi tron, umieszczaj± go tam i przywi±zuj± do drewnianych porêczy, Misjonarze klêkaj± i zaczynaj± ¶piewaæ psalmy. Jaæwingowie podpalaj± stos i chodz±, niemal¿e biegaj±, wokó³ ogniska i przygl±daj± siê.) JAÆWING PIERWSZY Kolejn± ju¿ pie¶ñ zaczynaj± ¶piewaæ, a on siedzi nietkniêty przez ogieñ. JAÆWING DRUGI Ogieñ siê go nie ima. JAÆWING TRZECI Tylko powrozy, którymi go przywi±zali¶my do tronu, spali³y siê, a on i jego biskupie szaty nietkniête. KRÓL NETHIMER (z wielkim zdumieniem) Wyjd¼ ¶wiêty Kap³anie z ognia! Jeste¶ Bo¿ym cz³owiekiem. Pierwszy Siedz±cy na Niebie cudownie ciê ocali³. Wyjd¼, proszê! (Podchodzi do pal±cego siê stosu i wyci±ga rêkê w stronê Brunona. On wstaje, bierze d³oñ króla Niethimera i wychodzi z ognia.) JAÆWINGOWIE (Wielki wrzask Jaæwingów. Gromadz± siê wokó³ Brunona. Dotykaj± go.) ¦wiêty, ¶wiêty, ¶wiêty. Syn Pierwszego na niebie ocali³ go. Ogieñ go nie tkn±³. KRÓL NETHIMER (patrzy z podziwem) Co mamy czyniæ, aby uczciæ Twojego Boga? BRUNON Z KWERFURTU Uwierzcie i ochrzcijcie siê w Jego imiê. KRÓL NETHIMER Uwierzy³em wraz z trzystoma lud¼mi. Ochrzcijcie nas. (Nad brzegiem rzeki misjonarze chrzcz± Jaæwingów.) BRUNON Z KWERFURTU (stoi z naczyniem wody w rêku) Królu, czy wierzysz w Boga Wszechmog±cego i Jego Jedynego Syna Jezusa Chrystusa? KRÓL NETHIMER Uwierzy³em. BRUNON Z KWERFURTU (polewa g³owê króla Niethimera wod±) Ja ciebie chrzczê, w imiê Ojca i Syna, i Ducha ¦wiêtego20. http://dziennikparafialny.pl/2012/wspomnienie-sw-brunona-bonifacego-z-kwerfurtu/ Niestety, jak ju¿ wiemy, zaraz po tym wspania³ym sukcesie ginie nasz ¶wiêty Bruno wraz z towarzyszami z r±k prawdopodobnie brata nawróconego króla. Kiedy poznali¶my ju¿ ¿ywot ¶wiêtego Wojciecha i Piêciu Braci Mêczenników, a teraz ¶wiêtego Brunona, to mo¿e pojawiæ siê u nas pytanie, czy ci ¶wiêci mêczennicy sami chcieli i¶æ na ¶mieræ, czy ka¿dy z nich pragn±³ tej ¶mierci dla niej samej? Spróbujemy odpowiedzieæ na to pytanie o sens mêczeñstwa, a które stawiano sobie ju¿ od pocz±tków chrze¶cijañstwa, na podstawie ksi±¿ki w³a¶nie o mêczennikach21. Prze¶ladowania chrze¶cijan rozpoczê³y siê praktycznie ju¿ w czasie nauczania Pana Jezusa, od prze¶ladowania Jego samego, a pó¼niej, zaraz po Jego mêczeñskiej ¶mierci, wszystkich Jego na¶ladowców. Sami chrze¶cijanie uwa¿ali, ¿e „uczniowie Jezusa maj± byæ Jego ¶wiadkami: nie tylko ¿ycia, ale przede wszystkim ¶mierci i zmartwychwstania. Co to znaczy „¶wiadek mêki Pañskiej" wyja¶nia dobrze ¶wiêty Piotr: to znaczy staæ siê jej uczestnikiem, aby otrzymaæ ostatecznie niewiêdn±cy wieniec chwa³y (...) chrze¶cijanie zdaj± sobie sprawê, ¿e ¶wiadczyæ (gr. martyrein) ³±czy siê z krwi± przelan± przez mêczeñstwo; s³owo ¶wiadek (...) znaczy ju¿ (...) mêczennik22". I owszem, mêczennicy szli dobrowolnie na ¶mieræ, zazwyczaj nie bronili siê przed ni±, czasami nawet byli u¶miechniêci, kiedy ju¿ byli jej bliscy ale nie dlatego, ¿e pragnêli tej ¶mierci jak samobójca czy jaki¶ inny straceniec, tylko dlatego, ¿e wierzyli, ¿e zaraz po tej mêce stan± przed Bogiem i nie bêd± musieli siê wstydziæ za swoje ¿ycie. Wiedzieli, ¿e mêczennik za wiarê nie jest s±dzony przez Boga tak jak zwyk³y ¶miertelnik. W wiêkszo¶ci nie chcieli zaprzeæ siê swojej wiary, nie chcieli oddawaæ czci bo¿kom czy i¶æ na jakie¶ kompromisy. Czasami stawali w obronie innych chrze¶cijan. A wiêc nie szli tam specjalnie po ¶mieræ, nie szukali jej rozmy¶lnie, oni byli tylko na ni± gotowi. Wiedzieli, ¿e nios±c Ewangeliê ludom pogañskim, mog± byæ nara¿eni na ró¿ne niebezpieczeñstwa, ze ¶mierci± w³±cznie. Znali przecie¿ naukê Ko¶cio³a, która mówi³a, ¿e nie nale¿y siê samemu wydawaæ na mêczeñstwo, a tylko bêd±c ju¿ „wobec mêczeñstwa odwa¿nie je podj±æ23". A wiêc ci, którzy szukali mêczeñstwa dla samego mêczeñstwa, dla samych cierpieñ czy dla w³asnej s³awy nie byli przez Ko¶ció³ uznawani za mêczenników. ¯aden z naszych ¶wiêtych bohaterów do takich nie nale¿a³, gdy¿ inaczej Ko¶ció³ Katolicki nie uzna³by ich za mêczenników. Sam ¶wiêty Bruno tak napisa³ w li¶cie do króla: „Na pociechê mówiê Ci, ¿e o ile ¶wiêty Bóg raczy zmi³owaæ siê za wstawiennictwem b³ogos³awionego Piotra, nie chcê zgin±æ, gdy¿ bêd±c sam w sobie nieobyczajnym i z³ym, pragn±³bym z ³aski Bo¿ej staæ siê dobrym24". A pamiêtamy, ¿e w rozmowie ze ¶wiêtym Benedyktem w Pereum tak mówi³: „Nie mów: To jest pycha dla grzeszników pragn±æ mêczeñstwa, skoro liczni nieochrzczeni, rozpustnicy i ba³wochwalcy dost±pili tej ³aski, zw³aszcza, ¿e my w tym wypadku nie szukamy ¶wiêto¶ci, lecz odpuszczenia grzechów; chrzest bowiem zmywa je, lecz przez mêczeñstwo wszystkie zostaj± zamazane25". Nie znamy dok³adnego miejsca tej tragedii. ¦wiêty Bruno napisa³, ¿e udaje siê do Prus. Wiele wskazuje na to, ¿e mog³o siê to dziaæ na terenie rozlewisk biebrzañskich, mo¿e w okolicach £om¿y nad Narwi±, mo¿e w okolicach Gi¿ycka. To by³y kiedy¶ tereny Jaæwingów, plemienia spokrewnionego z Prusami i Litwinami. Wszyscy oni nale¿eli do ludów ba³tyjskich, st±d ³atwo by³o ich ze sob± pomyliæ. W tym te¿ miejscu przebiega³a, mniej wiêcej umowna granica miêdzy Polsk± a Prusami. Nasz ¶wiêty ju¿ od XVII wieku jest patronem Warmii ale w archidiecezji warmiñskiej jako ¶wiêty Brunon Bonifacy z Kwerfurtu jest drugorzêdnym patronem. Natomiast od 1963 roku, tu jako ¶wiêty Bruno Bonifacy z Kwerfurtu, biskup i mêczennik jest pierwszorzêdnym patronem diecezji ³om¿yñskiej a wiêc diecezji na terenie której siê znajdujemy. ¦wiêty Brunon Bonifacy Biskup i Mêczennik jest równie¿ patronem diecezji e³ckiej oraz patronem Gi¿ycka a tak¿e Bartoszyc. I w archidiecezji warmiñskiej i w diecezji ³om¿yñskiej mamy parafie pod wezwaniem naszego ¶wiêtego: Parafia pod wezwaniem ¶wiêtego Brunona z Kwerfurtu £om¿y, Parafia pod wezwaniem ¶wiêtego Brunona w Gi¿ycku, Parafia pod wezwaniem ¶wiêtego Brunona z Kwerfurtu w Elbl±gu i Parafia ¶wiêtego Brunona w Bartoszycach. Krzy¿ na wzgórzu ¶wiêtego Brunona w Gi¿ycku http://www.gizycko.pl/wzgorze-swietego-brunona.html Wiemy te¿ z historii ko¶cio³a pod wezwaniem ¶wiêtego Micha³a Archanio³a w £om¿y, ¿e w 1009 roku, ¶wiêty Bruno z Kwerfurtu zak³ada ko¶ció³ na wzgórzu ¶wiêtego Wawrzyñca w Starej £om¿y i wyrusza w swoj± ostatni± misjê ewangelizacyjn± zakoñczon± ¶mierci± mêczeñsk±26, chocia¿ ten fakt jest kwestionowany. Liturgiczny obchód ¶wiêtego Brunona Bonifacego przypada na dzieñ 12 lipca i w Polsce ma rangê wspomnienia obowi±zuj±cego, natomiast w diecezji ³om¿yñskiej w tym dniu obchodzi siê uroczysto¶æ. Na wizerunkach najczê¶ciej przedstawiany jest w stroju biskupa a jego atrybuty to: torba podró¿na, osio³, oprawcy, topór27. ¦wiêty Bruno nie jest zbyt popularnym ¶wiêtym nie tylko w Polsce czy w Europie, ale i w Jego rodzinnym Kwerfurcie, które dzisiaj liczy ok. 12 000 mieszkañców, gdzie wiêkszo¶æ z nich to poganie a parafia katolicka liczy tam tylko 300 wiernych28. Bibliografia: - Pi¶miennictwo czasów Boles³awa Chrobrego t³. Kazimierz Abgarowicz Warszawa 1966 r. - Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imiê..., Kraków 1982 - Ewa Wipszycka, ks. Marek Starowiejski Mêczennicy Kraków 1988 - Ks. Jan Skorupski Opowie¶æ o¶lepionego mnicha Warszawa 2009 - Józef Marecki, Lucyna Rotter, Jak czytaæ wizerunki ¶wiêtych, Kraków 2013 - http://obcyjezykpolski.pl/bruno-iwo-leo/ - http://www.diecezja.elk.pl/o-diecezji/25-relacje-i-opisy.html - http://w.kki.com.pl/pioinf/przemysl/dzieje/bruno/damiani.html - http://w.kki.com.pl/pioinf/przemysl/dzieje/bruno/wibert.html - http://diecezja.elk.pl/zakladki/33-wspolnoty-i organizacje/index.php?option=com_content&task=blogsection&id=4&Itemid=94&limit=1&limitstart=3 - http://www.katedra.4lomza.pl/index.php?k=8 - http://www.parafia-sulecin.com/a170,sw_brunon_z_kwerfurtu.html - https://pl.wikipedia.org/wiki/Bruno_z_Kwerfurtu - Krzy¿ na wzgórzu ¶wiêtego Brunona w Gi¿ycku http://www.gizycko.pl/wzgorze-swietego-brunona.html - http://dziennikparafialny.pl/2012/wspomnienie-sw-brunona-bonifacego-z-kwerfurtu/ 1Pi¶miennictwo czasów Boles³awa Chrobrego, t³. Kazimierz Abgarowicz, Warszawa 1966, s. 6. 2http://obcyjezykpolski.pl/bruno-iwo-leo/ 3Oprac. na podst. Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imiê..., s. 159. 4T³umaczenie Psalmów wg ks. Jakuba Wujka. 5Pi¶miennictwo..., s. 192. 6Tam¿e, s. 193. 7Tam¿e, s. 194-195. 8Tam¿e, komentarz nr 105, s. 195. 9 Tam¿e, s. 195-196. 10Tam¿e, s. 196-197. 11Tam¿e, s. 255. 12 Tam¿e. 13 Tam¿e, s. 157-158. 14Tam¿e, s. 251. 15 Tam¿e, s. 251-254. 16 Ks. Jan Skorupski, Opowie¶æ o¶lepionego mnicha, Warszawa 2009, s. 142. 17 Kronika Thietmara, t³. Marian Zygmunt Jedlicki, Kraków 2002 s. 168-169. 18 http://w.kki.com.pl/pioinf/przemysl/dzieje/bruno/damiani.html 19 http://w.kki.com.pl/pioinf/przemysl/dzieje/bruno/wibert.html 20 Ks. Jan Skorupski, Opowie¶æ ..., s. 145-149. 21 Ewa Wipszycka, ks. Marek Starowiejski, Mêczennicy, Kraków 1988, s. 92-102. 22 Tam¿e, s. 93. 23 Tam¿e, s. 96. 24 Pi¶miennictwo..., s. 254-255. 25 Tam¿e, s. 173. 26 http://www.katedra.4lomza.pl/index.php?k=8 27 Józef Marecki, Lucyna Rotter, Jak czytaæ wizerunki ¶wiêtych, Kraków 2013, s. 143. 28 http://diecezja.elk.pl/zakladki/33-wspolnoty-i-organizacje/index.php?option=com_content&task=blogsection&id=4&Itemid=94&limit=1&limitstart=3 Powrót |