B³ogos³awiony Edmund Bojanowski cz. I Edmund Bojanowski[1] Tej nocy w naszej pielgrzymce towarzyszyæ nam bêdzie b³ogos³awiony Edmund Bojanowski, którego w Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywamy jako ¶wiêtego aposto³a ludu. Edmund Bojanowski urodzi³ siê 14 listopada 1814 roku we wsi Grabonóg, po³o¿onej oko³o trzech kilometrów od Gostynia, w ówczesnym Wielkim Ksiêstwie Poznañskim. Rodzicami jego byli, Walenty, pochodz±cy ze zubo¿a³ej ziemiañskiej szlachty, herbu Junosza i Teresa z Umiñskich, herbu Cholewa. Matka by³a wdow± po Wincentym Wilkoñskim i mia³a z tego ma³¿eñstwa syna Teofila. By³a siostr± znanego z wojen napoleoñskich i z powstania listopadowego genera³a Jana Nepomucena Umiñskiego. Jako ciekawostkê mo¿na podaæ, ¿e w znanym wierszu Adama Mickiewicza Reduta Ordona adiutantem, który opowiada nam o walce ¿o³nierzy polskich pod wodz± Ordona, jest adiutant w³a¶nie genera³a Umiñskiego a i sam Jenera³ w kilku wersach jest wymieniony, pos³uchajmy: Pociemnia³o mi w oczach - a gdym ³zy ociera³, S³ysza³em, ¿e co¶ do mnie mówi³ mój Jenera³. On przez lunetê wspart± na moim ramieniu D³ugo na szturm i szaniec pogl±da³ w milczeniu. Na koniec rzek³; Stracona. - Spod lunety jego Wymknê³o siê ³ez kilka, - rzek³ do mnie: Kolego, Wzrok m³ody od szkie³ lepszy; patrzaj, tam na wale, Znasz Ordona, czy widzisz, gdzie jest? - Jenerale, Czy go znam? - Tam sta³ zawsze, to dzia³o kierowa³. Warto jeszcze, zw³aszcza dzisiaj przypomnieæ sobie zakoñczenie tego utworu: Bóg wyrzek³ s³owo stañ siê, Bóg i zgiñ wyrzecze. Kiedy od ludzi wiara i wolno¶æ uciecze, Kiedy ziemiê despotyzm i duma szalona Oblej±, jak Moskale redutê Ordona - Karz±c plemiê zwyciêzców zbrodniami zatrute, Bóg wysadzi tê ziemiê, jak on sw± redutê. Grabonóg by³ wsi± nale¿±c± do parafii Strzelce Wielkie i w tamtejszym ko¶ciele, 20 listopada nasz bohater „przyj±³ sakrament chrztu ¶wiêtego, którego udzieli³ mu proboszcz parafii - ksi±dz Jakub Ostrowski. Rodzicami chrzestnymi byli dziadkowie - Wojciech Bojanowski ze sw± ¿on± Apoloni± z Kêszyckich. Dziecku nadano imiona: Edmund Stanis³aw Wojciech[2]". Edmund jest to „imiê germañskie, z³o¿one: ed- 'maj±tek, dziedzictwo', - mund 'opieka'. Edmund zatem to 'opiekun dziedzicznej posiad³o¶ci'. W Polsce imiê po¶wiadczone zosta³o w Kodeksie Ma³opolskim w roku 1365 (frater Edmundus, prior Andreoviensis - brat Edmund, przeor klasztoru w Jêdrzejowie...) ¦wiêci, którzy w dziejach chrze¶cijañskich pojawili siê pod tym imieniem, nie s± zbyt liczni (oko³o siedmiu) i reprezentuj± w³a¶ciwie jeden tylko region geograficzny - Wyspy Brytyjskie[3]". Nasz bohater jako dziecko by³ w±t³y i niezbyt zdrowy. W wieku czterech lat ciê¿ko zachorowa³ i w³a¶ciwie by³ bliski ¶mierci. Lekarze, uznawszy jego stan za beznadziejny, nie dawali ju¿ dziecku nawet ma³ych szans na prze¿ycie, a gdy na przy³o¿onym do jego ust zwierciadle nie zauwa¿ono nawet ¶ladu oddechu, wtedy domownicy zaczêli przygotowania „do z³o¿enia cia³a w trumnie. Oszala³y z bólu ojciec (...) »przesiedzia³ ca³± noc na grobli miêdzy stawami i dopiero Anio³ Pañski wyrwa³ go z odrêtwienia«[4]". W Kronikach ¦wiêtogórskich znajduje siê opisany przez samego Edmunda Bojanowskiego fakt jego uzdrowienia, pos³uchajmy: „Natenczas w ¿alu nieutulona matka, z osobliw± jeszcze w ufno¶ci klêka i gor±ce zanosi mod³y do Matki Boskiej Gostyñskiej o wskrzeszenie gasn±cego dzieciêcia; - a¿ omdlewaj±ca i zalana ³zami, widzi naraz przed sob±, jakoby wznosz±c± siê w górze postaæ Naj¶wiêtszej Bogarodzicy, w tym samym kszta³cie, jak cudowna figura Gostyñska i trzymaj±c± obiema rêkoma dzieci±tko w bieli ubrane, które zdawa³a siê spuszczaæ, ku klêcz±cej matce. Ta na ten widok uszczê¶liwiona matka wydaje g³o¶ny okrzyk rado¶ci, wyci±ga³a rêce do góry, jak gdyby z ³ona Naj¶wiêtszej Panny swe ukochane dzieciê odebraæ chcia³a. - Wtem znik³o widzenie. Matka porywa siê z modlitwy, biegnie do drugiego pokoju, gdzie konaj±ce dzieciê le¿a³o - i zastaje je jakby ze snu obudzone i weso³o ku matce spogl±daj±ce. - Od tej chwili tak nagle przybywa³o zdrowia dzieciêciu, ¿e w kilka dni powsta³o ze ¶miertelnego ³o¿a[5]". Matka, z wielkiego szczê¶cia za cudowne uzdrowienie dziecka, ufundowa³a jako votum dziêkczynne dla ko¶cio³a, wykonane ze srebra „Oko Opatrzno¶ci Bo¿ej". Z³o¿y³a je w bocznym o³tarzu, u stóp figury Matki Bo¿ej Bolesnej. Pieta ¦wiêtogórska Jednak zdrowie Edmunda by³o prawie przez ca³e ¿ycie bardzo delikatne, mia³ k³opoty z p³ucami i niestety, bêd±c czêsto schorowanym nie móg³ w pe³ni realizowaæ swoich zamierzeñ. Ko¶ció³ by³ w tym czasie pod opiek± ksiê¿y filipinów. Filipini, inaczej zwani oratorianami, to stowarzyszenie ksiê¿y katolickich za³o¿one przez ¶wiêtego Filipa Neri. Ich pe³na nazwa to Kongregacji Oratorium ¦wiêtego Filipa Neri. W roku 1876 nast±pi³a decyzj± rz±du pruskiego kasata zakonu trwaj±ca a¿ do roku 1919. „Czasy kasaty by³y okresem dla Sanktuarium bardzo trudnym - ko¶ció³ bywa³ zamkniêty, zamieniony na magazyn[6]". Pó¼niej pe³nili pos³ugi w nim ksiê¿a diecezjalni. Rok po odzyskaniu niepodleg³o¶ci przez Polskê Kongregacja zaczê³a odzyskiwaæ swoje klasztory. W tym czasie oratorianie wrócili równie¿ do ko¶cio³a ¦wiêtogórskiego, gdzie pos³uguj± do dzisiaj. W roku 1826 Bojanowscy przenie¶li siê do miejscowo¶ci P³aczkowo oko³o 20 kilometrów od Rawicza. Ca³a rodzina by³a bardzo religijna a tak¿e starannie pielêgnowa³a tradycje patriotyczne. „Ojciec Edmunda - Walenty Bojanowski, jego przyrodni brat Teofil Wilkoñski oraz brat matki - genera³ Nepomucen Umiñski, [o którym ju¿ wspominano] byli uczestnikami powstania listopadowego, a ojciec za obronê twierdzy Modlin zosta³ odznaczony krzy¿em zas³ugi[7]". W dzieciñstwie Edmund nie chodzi³ do szko³y, natomiast pobiera³ nauki w domu, gdzie uczy³a go najpierw matka a pó¼niej starszy, przyrodni brat Teofil Wilkoñski. Niestety, nie zachowa³y siê dokumenty o pierwszej Komunii ¦wiêtej naszego bohatera. Jednak¿e o bierzmowaniu Edmunda wiemy z jego dziennika, w którym pod dat± 7 kwietnia 1853 roku, znajdujemy opis kilku spotkañ z biskupem Janem Kantym D±browskim, miêdzy innymi w miejscowo¶ci Krobia, gdzie biskup udziela³ sakramentu bierzmowania. Zdanie koñcz±ce opis wydarzeñ z tego dnia, tak brzmia³o: „z r±k tego czcigodnego biskupa i ja dawniej ten¿e sakrament ¶wiêty otrzyma³em[8]". Ale jak zauwa¿y³a siostra Manfreda Kornacka, musia³o to nast±piæ dosyæ pó¼no, gdy¿ „ks. Jan D±browski sakrê biskupi± otrzyma³ w 1843 roku[9]", a wiêc wtedy, gdy Edmund Bojanowski mia³ ju¿ 29 lat. Kiedy by³ jeszcze w wieku gimnazjalnym jego edukacj± zajêli siê nauczyciele prywatni „a g³ówny kierunek jego naukom nadawa³ ks. Jan [Jakub] Siwicki (...) gorliwy kap³an i gor±cy patriota, [który] (...) wywar³ du¿y wp³yw na kszta³towanie siê duchowe i umys³owe dorastaj±cego Edmunda[10]". Potrafi³ on „umiejêtnie (...) rozbudziæ zami³owanie do systematycznych, wnikliwych studiów samodzielnych[11]". Ksi±dz Siwicki uwa¿a³ Bojanowskiego za swojego przyjaciela, i jak sam przyzna³ pó³ ¿artem pó³ serio, mia³ byæ tym, który m³odego Edmunda „byæ m±drym o¶mieli³[12]". To on, w tym czasie podsuwa³ mu bohaterów oraz lekturê, która wed³ug tego ksiêdza by³a dla niedojrza³ego jeszcze umys³u najlepsza. Wtedy te¿, nasz m³ody bohater zacz±³ pasjonowaæ siê histori± Polski oraz wykreowanymi w dobie o¶wiecenia bohaterami narodowymi. Miêdzy innymi: „zbiera³ (...) ró¿ne wiadomo¶ci o ¿yciu i czynach Ko¶ciuszki, Ko³³±taja, Krasickiego. Zamierza³ nawet wydaæ ¿ywoty s³awnych ludzi w Polsce...[13]". W tym te¿ czasie nasz bohater korespondowa³ z ró¿nymi lud¼mi, miêdzy innymi z powie¶ciopisarzem i poet± a w czasach insurekcji adiutantem Tadeusza Ko¶ciuszki: „Julianem Ursynem Niemcewiczem, zachêcaj±cym go do pielêgnowania jêzyka ojczystego i pami±tek przesz³o¶ci[14]". W li¶cie od ksiêdza Kazimierza Lerskiego z 15 listopada roku 1830, który skierowa³ on do Edmunda czytamy: „Cieszê siê bardzo, ¿e swój literacki zawód rozpoczynasz przez korespondencjê z tak wielkimi mê¿ami, jakim jest Niemcewicz. Trzymaj siê tego chwalebnego planu i dalej, bo tylko przezeñ trafisz najpewniej do zamierzonego celu - staæ siê uczonym i literatem[15]". Jak dzi¶ wiemy, w zamy¶le Boga ten zamierzony cel dla Edmunda Bojanowskiego okaza³ siê zupe³nie inny. Tu warto wspomnieæ jeszcze parê s³ów o ksiêdzu Lerskim, który by³ bardzo uczciwym i skromnym duchownym, a który pod koniec swego ¿ycia sta³ siê prawdziwym bohaterem, gdy¿ „za odmowê dania ¶wiadectwa przeciwko ksiêdzu arcybiskupowi Marcinowi Duninowi w zwi±zku z jego sporem z rz±dem na temat ma³¿eñstw mieszanych, Lerskiego osadzono w wiêzieniu[16]". W tym konflikcie chodzi³o o to, ¿e Prusy jako pañstwo protestanckie nakazywa³y wychowywanie dzieci w ma³¿eñstwach mieszanych, czyli katolicko -protestanckich, w religii ojca. A to by³o „niekorzystne w prowincjach katolickich, ze wzglêdu na liczny nap³yw na te tereny urzêdników pruskich. (...) W³adze pruskie nakazywa³y tak¿e ksiê¿om b³ogos³awienie ma³¿eñstw mieszanych niezgodnie z prawem kanonicznym [ostatecznie] uda³o siê arcybiskupowi uzyskaæ zgodê Prus na nieprzymuszanie ksiê¿y do b³ogos³awienia ma³¿eñstw mieszanych wbrew prawu ko¶cielnemu i w³asnemu sumieniu[17]". Pod koniec listopada roku 1830, kiedy Edmund mia³ szesna¶cie lat wybuch³o powstanie listopadowe. Jednak¿e jego m³ody wiek jak i nad wyraz w±t³e zdrowie nie pozwoli³o mu na uczestnictwo w tej rewolucyjnej walce. Po klêsce powstania maj±tek w P³aczkowie zosta³ skonfiskowany przez zaborcê. W tym czasie pañstwa zaborcze wspó³pracowa³y ze sob±, wiêc ci mieszkañcy Ksiêstwa Poznañskiego, którzy wziêli udzia³ w powstaniu byli poddawani represji ze strony niemieckich w³adz. Edmund bardzo prze¿y³ upadek powstania, ale po jakim¶ czasie doszed³ do wniosku, ¿e „walka zbrojna nie jest jedynym sposobem s³u¿enia sprawie polskiej[18]". Wtedy te¿, „zdecydowa³ raz na zawsze stan±æ w szeregu tych, którzy s³u¿yæ bêd± Ojczy¼nie nie w ogniu walk powstañczych i zrywów wolno¶ciowych, lecz w pracy na co dzieñ, w po¶wiêceniu jej swych si³, zdolno¶ci i maj±tku[19]". Na postawê ideow± m³odego ch³opca na pewno jaki¶ wp³yw mia³ równie¿ „jego bezpo¶redni kontakt z Adamem Mickiewiczem, który go¶ci³ we wrze¶niu 1831 roku u wuja Edmunda - Kaliksta Bojanowskiego w s±siednich Krzekotowicach[20]". Gdy nasz bohater mia³ osiemna¶cie lat zamieszka³ we Wroc³awiu. Tam uzupe³nia³ swoje ¶rednie wykszta³cenie a tak¿e rozpocz±³ studia na Uniwersytecie Wroc³awskim. Na pocz±tku zosta³ wolnym s³uchaczem, tak zwanym hospitantem, wiêc móg³ „po¶wiêciæ du¿o czasu studiom samodzielnym (...) W nastêpnych latach, ju¿ jako student immatrykulowany wydzia³u nauk filozoficznych, ch³on±³ ideologiê modnego wówczas s³owianofilstwa[21]", a wiêc kierunku, który propagowa³ polityczne i kulturalne zjednoczenie S³owian z wiod±c± rol± Polski. Ca³e „uniwersyteckie ¶rodowisko wroc³awskie pog³êbia³o w Bojanowskim mi³o¶æ tego, co polskie[22]". Dlatego te¿, Edmund zosta³ cz³onkiem grupy ludzi, która w przysz³o¶ci wesz³a w sk³ad Towarzystwa Literacko - S³owiañskiego, którego nazwa „by³a w du¿ym stopniu obliczona na zmylenie w³adz pruskich i cenzury[23]". Ca³± t± grup± m³odych Polaków, a po roku 1836 oficjalnie ju¿ za³o¿onym przez siebie Towarzystwem, opiekowa³ siê profesor Jan Ewangelista Purkinie, z pochodzenia Czech. To on „z ramienia Uniwersytetu, inspirowa³ poczynania jego cz³onków, nadawa³ im kierunek[24]". Nie dziwi wiêc to, ¿e nasz bohater przet³umaczy³ Pie¶ni serbskie, które poprzedzone jego obszernym wstêpem o dziejach Serbii, zosta³y wydrukowane w roczniku literackim o nazwie „Marzanna", którego sama pogañska nazwa „nawi±zuje ju¿ do starych s³owiañskich wierzeñ[25]". Jeszcze w roku 1833 jako pierwszy przet³umaczy³ na nasz jêzyk, wydany dwa lata pó¼niej, poemat Lorda Byrona zatytu³owany Manfred. Ksi±dz Siwicki, kiedy przeczyta³ to t³umaczenie, stara³ siê przekonaæ Edmunda, ¿e marnuje on swój talent dla rzeczy ma³o istotnych a powinien zwróciæ swe „uczone pióro do celów daleko wa¿niejszych[26]". Chcia³ go równie¿ namówiæ do tego, by zosta³ poet±, a mo¿e nawet wieszczem u¶wiadamiaj±cym swój naród i tak o tym, w swoim li¶cie do naszego bohatera napisa³: „Bitwy Grochowska i Ostro³êcka a¿ nadto nastrêczaj± Ci materia³ów do przedsiêwziêcia jakiej wa¿nej podró¿y - do nie¶miertelno¶ci. Da³ Ci dobry Bóg talent, umiej go u¿yæ w pocz±tkach....(...) ...b±d¼ przede wszystkim Polakiem i katolikiem, nie zaniedbuj obok cudzoziemszczyzny czytaæ to, co nas robi poszanowania godnymi w ¶wiecie politycznym - po¶wiêcenie bez granic dla wolno¶ci wielkiej czê¶ci narodu. Potrzeba Ci siê z tym obeznaæ gruntownie przed czasem, bo jak przyjdzie czytanie rewolucji polskiej, uzbrój siê w wiadomo¶ci i charakter, ¿eby prostowaæ opiniê, a to bêdzie dopiero wielka praca d±¿±ca do celu, u którego ja Ciê zawsze mieæ chcia³em[27]". Sam Edmund Bojanowski, maj±c ju¿ ponad czterdzie¶ci lat, w li¶cie do Romana Moraczewskiego tak oceni³ swoj± m³odzieñcz± dzia³alno¶æ literack±: „¯e w m³odo¶ci pochopnej do pisania wierszy, rzuci³em siê zbyt ¶mia³o i niebacznie na t³umaczenie Byrona i co gorsza, ¿e tê niedo³ê¿n± robotê na widok publiczny wyda³em, to chyba pos³u¿yæ by mog³o tylko za przestrogê dla m³odzie¿y, aby podobnego junactwa literackiego unika³a. Winê tê m³odo¶ci mojej gorzko ju¿ od¿a³owa³em[28]". Edmund Bojanowski w czasie studiów „s³ucha³ wyk³adów historii nowo¿ytnej XVIII i XIX wieku, historii Niemiec, historii literatury nowo¿ytnej oraz teorii ¶wiat³a i ciep³a[29]". Te ostatnie prowadzi³ profesor Pohl, którego córka Maria zaw³adnê³a m³odzieñczym sercem Edmunda. „Jej »postaæ, gracja i niezwyk³y wyraz twarzy« ¶ci±ga³y jego wzrok. Zachwyca³ siê jej piêknem, zdolno¶ciami, dobroci±, gospodarno¶ci±, stosunkiem do schorowanego ojca. Obserwowa³ podczas koncertów muzycznych podziwiaj±c jej przejêcie siê muzyk±[30]". Trudno powiedzieæ, czy nasz bohater mia³ okazjê poznaæ osobi¶cie, tê piêkn± dziewczynê, która unika³a raczej towarzystwa, czy te¿ tylko z oddali darzy³ j± swoim uczuciem. Wiadomym jest to, ¿e Edmund „po 20 latach ¿ywo j± jeszcze wspomina³ (...) z rado¶ci± dowiedzia³ siê, ¿e Maria przesz³a z protestantyzmu na katolicyzm, mimo ¿e sprawi³a tym ból ukochanemu ojcu[31]". Ale przed swoj± ¶mierci± równie¿ i ojciec dziêki niej zd±¿y³ siê nawróciæ. Tak to opisa³ w swoim Dzienniku nasz bohater: „Ojciec kocha³ w niej najlepsz± córkê i uwielbia³ idea³ po¶wiêcenia. (...) [Niedaremne[32]] by³y usi³owania jej, aby i jego nawróciæ. Czu³ siê zupe³nie ju¿ ku temu sk³onnym. Ale w zbli¿aj±cych siê chwilach ¶mierci utraci³ mowê, ca³owa³ tylko ustawicznie wizerunek Zbawiciela i podaj±c rêce córce i kap³anom katolickim (...), którzy ¶miertelne jego ³o¿e otaczali, odda³ Bogu ducha skruszonego i nawróconego. (...) Po ¶mierci ojca, Maria (...) zosta³a Siostr± Mi³osierdzia w Poznaniu. (...) Nie umiem wyraziæ, jak mi ta wiadomo¶æ by³a mi³a, ale teraz pojmujê ów wewnêtrzny poci±g ducha, który ku niej mia³em i który mi za ka¿dym na ni± spojrzeniem powiada³ tajemniczo o jakim¶ wy¿szym tej dziewicy powo³aniu![33]". W trakcie wroc³awskich studiów, bardzo bolesn± tragedi± dla Edmunda by³a ¶mieræ matki, która „zmar³a 30 sierpnia 1834 roku i pochowana zosta³a w podziemiach ko¶cio³a ¶wiêtogórskiego. Edmund przebywa³ przy umieraj±cej matce a¿ do jej zgonu[34]". Pó³tora roku pó¼niej, 23 marca 1836 roku zmar³ mu ojciec, z którym nie utrzymywa³ a¿ tak za¿y³ych stosunków jak z matk±, ale jednak sama ¶mieræ ojca by³a dla niego równie¿ ciê¿kim prze¿yciem. Ojciec po powstaniu, kiedy zabrano maj±tek w P³aczkowie ¿y³ trochê hulaszczo...(?) 18 maja 1836 roku Edmund przeniós³ siê do Berlina i zosta³ s³uchaczem tamtejszego Uniwersytetu na wydziale filozoficznym. Tu s³ucha³ wyk³adów „z psychologii, estetyki, historii sztuki, metafizyki, logiki, poezji Goethego i Schilera, historii dawnej i nowej muzyki[35]". W tym czasie pisywa³ artyku³y do pism takich jak, „Przyjaciel Ludu" czy noworocznik redagowanego przez (?)...o nazwie „Melitele". Niestety ciê¿ka choroba p³uc nie pozwoli³a Edmundowi dokoñczyæ studiów, poniewa¿ zosta³ on zmuszony przez lekarzy do wyjazdu na kuracjê w uzdrowisku Rejnerz czyli w naszych obecnych Dusznikach. Po kuracji zamieszka³ u swojego przyrodniego brata Teofila Wilkoñskiego, który opiekowa³ siê pozosta³ym rodzinnym maj±tkiem w Grabonogu. Mimo s³abego zdrowia dzia³a³ aktywnie w ¶rodowisku patriotów skupionych przy Kasynie Gostyñskim. Ta legalnie dzia³aj±ca organizacja mia³a oficjalnie, umieszczone w swoim statucie „cele towarzyskie. W rzeczywisto¶ci g³ównym (...) [jej] celem by³a obrona tradycji narodowych, dzia³alno¶æ o¶wiatowa i spo³eczna w¶ród ludu polskiego[36]". W roku 1843 Edmund Bojanowski zosta³ kierownikiem literackim tego¿ Kasyna i wtedy zacz±³, próbuj±c zwalczyæ wtórny analfabetyzm u mieszkañców pobliskich wsi, zak³adaæ tam, tak zwane czytelnie dla ludu. Od marca tego roku, jak napisa³ w li¶cie do swojego przyjaciela Jana Ko¼miana , kiedy „to projekt w [leszczyñskim] Przyjacielu Ludu wydrukowanym zosta³, zaczêli¶my natychmiast wprowadzaæ go w ¿ycie. Dot±d uda³o siê nam piêtna¶cie ju¿ czytelni takich za³o¿yæ[37]". Poniewa¿ list ten wydrukowano w dniu 1 lipca wiêc ³atwo obliczyæ, ¿e te czytelnie powsta³y w nieca³e trzy miesi±ce. W tym te¿ czasie, na jedno z posiedzeñ Kasyna, zaproszono znanego wówczas filozofa Augusta Cieszkowskiego, który przybli¿y³ zebranym temat ochronek wiejskich, który opisa³ w jednej ze swoich publikacji. Temat ten bardzo zainteresowa³ naszego bohatera, który ju¿ w roku 1844 wraz ze swoim koleg± z czasów studiów, (w tym czasie ju¿ lekarzem) Ludwikiem G±siorowskim „za³o¿y³ w Poznaniu pierwsz± ochronkê miejsk±. W nastêpnym roku za³o¿y³ podobn± ochronkê miejsk± w Gostyniu, dla której opracowa³ Ustawy Domu Ochrony. Przy tej ochronce powsta³a tak zwana Opieka Elementarna, instytucja spo³eczna, której zadaniem by³o sprawowanie opieki nad stanem moralnym i postêpami w nauce dzieci przechodz±cych z ochronki do szko³y[38]". Jak widzimy, Edmund Bojanowski zacz±³ od wspó³tworzenia ochronek miejskich, ale mimo tego, ¿e pochodzi³ z ziemiañstwa, (a mo¿e w³a¶nie dlatego), to jednak pamiêta³ i „interesowa³ siê on tak¿e losem dzieci ubogich wie¶niaków i wyrobników wiejskich. Ich rodzice poch³oniêci ca³odzienn± prac±, pozostawiali je czêsto bez opieki, zaniedbane i niedo¿ywione[39]". Ale, aby nasz bohater móg³ choæ trochê ul¿yæ tym ludziom, musia³o up³yn±æ jeszcze kilka lat. W tym czasie, w miarê swoich mo¿liwo¶ci, stara³ siê udzielaæ pomocy przy zdobywaniu ¶rodków na utrzymanie tych ju¿ za³o¿onych ochronek miejskich. Równocze¶nie ca³y czas aktywnie uczestniczy³ w dzia³alno¶ci Gostyñskiego Kasyna, niestety w lutym 1846 roku w³adze pruskie przerwa³y tê dzia³alno¶æ, gdy¿ „obawiaj±c siê odradzania polsko¶ci, wyda³y (...) nakaz rozwi±zania tej instytucji[40]". Ale nie by³ to koniec dzia³alno¶ci Edmunda Bojanowskiego, gdy¿ nasz niestrudzony bohater dzia³a³ wtedy tak¿e w za³o¿onym Towarzystwie Pomocy Naukowej , którego celem by³o umo¿liwienie ubogiej m³odzie¿y zdobycia wykszta³cenia[41]". Jak ju¿ wspomniano, nie by³ mu obojêtny los mieszkañców wsi i ich dzieci. Dlatego te¿, „jako cz³onek Towarzystwa Pomocy Naukowej wyszukiwa³ ubogich a zdolnych ch³opców i przedstawia³ ich komitetowi jako kandydatów do konwiktu [rodzaj internatu]. Komitety Towarzystwa tworzy³y bowiem konwikty przygotowuj±ce ch³opców do gimnazjum[42]". Bojanowski opiekowa³ siê równie¿ takim konwiktem w Gostyniu. Dodatkowo jeszcze, dla umocnienia polskiej tradycji na ¦l±sku prowadzi³ korespondencjê z polskim poet± i publicyst± oraz dzia³aczem walcz±cym z germanizacj±, Józefem Lomp±. „Powodowany mi³o¶ci± ku wszystkiemu co polskie, podejmowa³ równie¿ poszukiwania folklorystyczne, gromadz±c materia³y o warto¶ci literackiej i wychowawczej[43]". Na wiosnê w roku 1848 wybuch³o kolejne powstanie, które nazwano Powstaniem Poznañskim lub Wielkopolskim, a które by³o czê¶ci± ogólnopolskiego powstania narodowego w czasie europejskiej Wiosny Ludów. Po jego klêsce, nie maj±c szans w walce zbrojnej, aby roz³adowaæ napiêcie porewolucyjne, z inicjatywy Augustyna Cieszkowskiego, utworzono Ligê Narodow± Polsk±, której „zadaniem sta³a siê obrona praw narodu na drodze legalnej- rozwijanie o¶wiaty narodowej (...) [oraz] polepszenie bytu materialnego[44]" a przede wszystkim g³oszenie idei solidarno¶ci spo³ecznej. Liga by³a popierana przez Arcybiskupa Leona Przy³uskiego, który nawet nakaza³ ksiê¿om przy³±czanie siê do niej. Ksiê¿a, wykorzystywali z du¿ym zaanga¿owaniem struktury Ligi, do szerzenia w¶ród ludu abstynencji alkoholowej. Jednym z g³ównych ideologów Ligi zosta³ prawnik i dziennikarz a zarazem przyjaciel Edmunda Bojanowskiego, wspomniany ju¿ Jan Ko¼mian. To on „wymy¶li³ i spopularyzowa³ termin »praca organiczna«[45]". Bojanowski by³ aktywnym cz³onkiem Ligi Polskiej, która dzia³a³a legalnie do kwietnia 1850 roku, kiedy to rz±d pruski zakaza³ jej dalszej dzia³alno¶ci. Dwa lata wcze¶niej w lecie roku 1848, do Wielkopolski dotar³a epidemia cholery, która utrzymywa³a siê do¶æ d³ugo, i w roku 1949 bardzo mocno dotknê³a Gostyñ. Nasz bohater natychmiast zacz±³ szukaæ miejsca, które mo¿na by by³o wykorzystaæ do opieki nad sierotami po ofiarach cholery Idealnym miejscem okaza³y siê opuszczone pomieszczenia po zlikwidowanym Kasynie Gostyñskim. Bojanowski wprowadzi³ tam osoby chore oraz rekonwalescentów a tak¿e ubogie i pozbawione opieki dzieci. Dom nazwa³ Instytutem a opiekê nad chorymi powierzy³ Siostrom Mi³osierdzia, czyli znanym nam szarytkom, które sam sprowadzi³ z Poznania. Tu utworzy³ dla nich „dom (...) po³±czony (...) ze szpitalem oraz sierociñcem[46]". Siostry mia³y zaj±æ siê opiek± i wychowaniem bezdomnych sierot i dzieci chorych a tak¿e, w pó¼niejszym czasie prac± parafialn± i charytatywn±. Bojanowski, jako g³ówny opiekun, czêsto odwiedza³ chorych, pociesza³ ich i dba³ o opiekê duszpastersk± dla swoich podopiecznych, sprowadzaj±c kap³anów do udzielania Sakramentów ¦wiêtych. „W Instytucie urz±dzi³ kaplicê i dba³ o to, by codziennie odprawia³a siê w niej Msza ¶wiêta [i] by uroczy¶cie obchodzono ¶wiêta ko¶cielne[47]". Oczywi¶cie stara³ siê równie¿ o fundusze na utrzymanie tych wszystkich poczynañ. „Ocenê dzia³alno¶ci Bojanowskiego w pierwszym okresie istnienia Instytutu znajdujemy w li¶cie Jana Ko¼miana do ksiêdza Kajsiewicza: »Zak³ad Sióstr w Gostyniu (ochronka, szkó³ka dziewcz±t i szpital) ¶licznie idzie. Panuje tam wzorowy porz±dek. [...] Wielk± pomoc± dla sióstr jest Edmund Bojanowski, cz³owiek rzadkiego po¶wiêcenia, który dzieci sam uczy«[48]". Jednak z powodu zbyt ma³ej liczby sióstr, oraz pewnych konfliktów miêdzy nimi a tak¿e i z samym Bojanowskim, wynik³a potrzeba by znale¼æ jeszcze dodatkowo kobiety, które by same nauczy³y siê takiej opieki i jednocze¶nie mog³yby pomagaæ siostrom w tej pracy. Bojanowski mia³ ju¿ w³asn± koncepcjê tworzenia, oprócz istniej±cych ochronek miejskich, nie znanych jeszcze na wsiach ochronek wiejskich. Mia³y one zastêpowaæ dom dzieciom pozbawionym opieki, mia³y je chroniæ przed zepsuciem i wychowywaæ je. „Mia³y byæ stra¿nicami rodzimej tradycji, rodzimej prostoty i narodowych obyczajów[49]". Bardziej szczegó³owe powody powstania tych ochronek us³yszymy troszkê pó¼niej. 3 maja 1850 roku, „w miejscowo¶ci Podrzecze, niedaleko Gostynia, Edmund Bojanowski otworzy³ [pierwsz± wiejsk±] ochronkê. Do jej prowadzenia zebra³a siê grupa dziewcz±t, które chcia³y po¶wiêciæ siê pracy jako opiekunki. (...) Prawdopodobnie nikt nie przypuszcza³ , ¿e w przysz³o¶ci na bazie tego dzie³a powstanie nowe zgromadzenie zakonne[50]". Ale w³a¶nie tê datê przyjêto jako pocz±tek Zgromadzenia S³u¿ebniczek Maryi, gdy¿ wtedy okaza³o siê, ¿e „misja ochronek wymaga³a trwa³ej wspólnoty[51]". Musia³o jednak min±æ jeszcze piêæ lat, by w roku1855 Edmund Bojanowski ju¿ bez ¿adnych w±tpliwo¶ci zacz±³ d±¿yæ do stworzenia tego nowego zgromadzenia. Mia³ wtedy pod swoj± opiek±, jak pisa³ o tym do swojego przyjaciela Jana Ko¼miana : „dwana¶cie Ochroniarek, ale nadto kilkana¶cie aspirantek, z których ju¿ niektóre wynurza³y siê przede mn± z gor±cym pragnieniem, aby mog³y przedstawiæ siê ksiêdzu biskupowi i otrzymaæ od niego b³ogos³awieñstwo[52]". W tym li¶cie Bojanowski prosi³ swojego przyjaciela aby namówi³ biskupa do przyjazdu do domu sióstr w Gostyniu, gdzie chcia³ przedstawiæ biskupowi Ochroniarki. Ju¿ rok wcze¶niej skierowa³ on swoje Ochroniarki „na rekolekcje, polecaj±c im na zakoñczenie w³o¿yæ jednakowe b³êkitne suknie. Kolor sukni i bia³a sztywna chustka upiêta na kszta³t welonu by³y stylizacj± stroju Niepokalanej[53]". Edmund Bojanowski poprosi³ równie¿ o pomoc w stworzeniu regu³y dla swojego zgromadzenia znanego kaznodziejê ksiêdza Piotra Semenenkê, wspó³za³o¿yciela i dwukrotnego genera³a Zmartwychwstañców oraz ksiêdza Hieronima Kajsiewicza równie¿ wspó³za³o¿yciela tego zakonu,. Ksi±dz Piotr Semenenko, w jednym z listów do Jana Ko¼miana k³ad³ wielki nacisk „na czêst± Komuniê ¶wiêt± [przysz³ych] sióstr, co wówczas stanowi³o jeszcze nowo¶æ: »Wprawdzie tygodniowa Komunia ¶wiêta« [jak pisa³] mo¿e napotka na pewne trudno¶ci ale trzeba siê tego punktu mocno trzymaæ. Na mi³o¶æ Boga zaklinamy Szanownego Za³o¿yciela, ¿eby na nic nie zwa¿a³, niczego siê nie lêka³ i ten punkt jako kamieñ wêgielny ca³ego dzie³a swego niezachwianie utrzymywa³; to jedno zapewni udanie siê i pomy¶lno¶æ ca³ego dzie³a. O, jak nam mi³o my¶leæ, ¿e S³u¿ebniczki Bogarodzicy bêd± t± bram±, przez któr± wejdzie do naszego kraju, pomiêdzy pospolitych ludzi, czêste przystêpowanie do Sto³u Pañskiego«[54]". Na te s³owa ksiêdza Semenenki powo³ywa³ siê Bojanowski wtedy, gdy by³ „wywierany nañ nacisk, by s³u¿ebniczki chodzi³y co dwa tygodnie do spowiedzi, a nie co tydzieñ[55]". Gdy otrzyma³ opracowan± przez ksiê¿y zmartwychwstañców Regu³ê S³u¿ebniczek Bogarodzicy[56], napisa³ list do niezbyt przychylnie nastawionego, do pomys³u powstania Zgromadzenia Ochroniarek, arcybiskupa poznañskiego Leona Przy³uskiego, w którym dok³adnie wyja¶nia³ potrzebê powstawania i utrzymywania ochronek, a wiêc pos³uchajmy: „Od kilku lat zajmowa³a miê my¶l urz±dzenia ochronek wiejskich pod dozorem dziewcz±t wiejskich. Mia³em na wzglêdzie raz: korzy¶æ ma³ych dzieci wystawionych po wsiach przez zaniedbanie lub nie¶wiadomo¶æ rodziców na zepsucie przedwczesne, po wtóre: u¶wiêcenie kobiet wiejskich, a przez to wp³yw na podniesienie i moralizowanie ludu wiejskiego. (...) Otworzy³em we wsi Podrzeczu [pierwsz± wiejsk±] ochronkê. Zbieraj±c w jedno trzy m³ode dziewczêta, mia³em na wzglêdzie aby po³±czyæ pracê rêczn± z dobroczynno¶ci± ju¿ to dlatego, ¿eby dziewczêta po¶wiêcaj±ce siê prowadzeniu ochronek utrzymywa³y siê w jêdrno¶ci moralnej, jak± tylko pracowito¶æ daje, ju¿ ¿eby w pracy ich znale¼æ do pewnego stopnia ¶rodki utrzymania ochronek. Powoli znalaz³o siê nieco wiêcej dziewcz±t, które przysposobione przy tamtych, wprawi³y siê do prowadzenia ochronek. Zaczem za³o¿ona zosta³a (...) druga ochronka w Kopaszewie, (...) trzecia w Turwi, a (...) czwarta w Rombiniu. Obecnie jest wiêc cztery ochronki i dwana¶cie dziewcz±t. Rozwijaj±c siê my¶l ca³a musia³a przyj±æ kszta³ty wyra¼ne, a ¿e w takim razie najpewniejsza jest droga tradycji ko¶cielnej, stara³em siê nadaæ jej podobny charakter. Dziewczêta te zajmuj± siê z kolei dozorem dzieci tak, ¿e jedna zostaje w domu, a dwie inne id± do roboty, jak± im ich zwierzchno¶æ wyznaczy, od ¿adnej pracy nie wy³±czaj±c siê. Pobieraj± zas³ugi i dostaj± ¿ywno¶æ, tak jak zwyczajne dziewki dworskie. Odbywa³y one kilkakrotnie æwiczenia duchowne pod przewodnictwem ksiê¿y: Rogowskiego - misjonarza i Baczyñskiego - jezuity. Przystêpowa³y tak¿e i przystêpuj± czêsto do ¶w. Sakramentów. Dot±d zwi±zane s± prost± trzyletni± obietnic±, a od czasu jak Ja¶nie O¶wiecony Pan, do którego id±c za przepisem ko¶cielnym, uda³em siê o tymczasowe upowa¿nienie, raczy³e¶ mi takowego udzieliæ, obserwuj± Regu³ê, któr± tu przy³±czam, a któr± Wielebni Ojcowie Kajsiewicz i Semenenko z odwo³aniem siê do osób do¶wiadczonych w Rzymie u³o¿yli. Jak Ja¶nie O¶wiecony Pan ³atwo zobaczysz, Regu³a ta jak najdobitniej nowy Instytut w³adzy diecezjalnej poddaje. Co¶kolwiek b±d¼, rzecz ca³a nie mia³aby podstawy ani przysz³o¶ci, bez pewnych niezbêdnych warunków. Chodzi mianowicie o ¶luby trzyletnie, które by zabezpieczy³y dziewczêta po¶wiêcaj±ce siê na s³u¿bê Bo¿± w Ochronkach od pokus i nagabywañ zwyczajnych na wsiach. ¦luby te nie mog± byæ krótsze, boby inaczej my¶l dziewcz±t by³a ci±gle na zam±¿pój¶cie zwrócona. Udajê siê zatem z pokorn± pro¶b± do Ja¶nie O¶wieconego Pana, aby¶ raczy³ upowa¿niæ duchownych Archidiecezji do przyjmowania od S³u¿ebniczek Naj¶w. Panny ¶lubów trzyletnich[57]". Jak widaæ, (te s³owa oraz powo³ywanie siê na Tradycjê ko¶cieln±, ¶wiadcz± o tym, ¿e) B³ogos³awionemu Edmundowi bardzo zale¿a³o aby przekonaæ arcybiskupa do tego, by przyj±³ to Zgromadzenie i w³±czy³ je we wspólnotê z Ko¶cio³em katolickim. Warto zauwa¿yæ, ¿e ju¿ wcze¶niej jeszcze, przed napisaniem tego listu, Edmund Bojanowski „na audiencji w dniu 22 sierpnia 1855 roku u arcybiskupa poznañskiego Leona Przy³uskiego uzyska³ tymczasowe upowa¿nienie do przestrzegania regu³y i arcypasterskie b³ogos³awieñstwo dla swego dzie³a; u biskupa pomocniczego Stefanowicza natomiast opiekê duchown± nad s³u¿ebniczkami[58]". Niemniej jednak, arcybiskup poprosi³ o opiniê kommendarza ( czyli ksiêdza, który by³ dany na probostwo tylko na czasow± komendê , nie instalowany kanonicznie) w Dubinie ks. Klajnera. Ten „w swej odpowiedzi stwierdzi³ wprawdzie, ¿e »Instytut S³u¿ebniczek Bogarodzicy ma wznios³± d±¿no¶æ, ma nawet co¶ poetycznego w sobie pod wzglêdem po¶wiêcenia; gdyby siê da³ rozkrzewiæ, by³oby to co¶ po¿±danego, bo i panowie mieliby z[e] S³u¿ebniczek Bogarodzicy pilne robotnice i wie¶ mia³aby przyk³ad z pobo¿nych dziewcz±t, dzieci w ochronkach opiekê, a one same udoskonali³yby siê wykonywaniem cnót podjêtych«. Jednak z powodu braku podstaw materialnych nie widzia³ dla zgromadzenia przysz³o¶ci[59]". I w tej opinii wymieni³ wiele powodów aby arcybiskup od³o¿y³ pomys³ zatwierdzenia regu³y s³u¿ebniczek, radzi³ równie¿ ¿eby dzie³o utrzymywa³o siê, rozwija³o siê i wyrobi³o prywatnie, a s³u¿ebniczki czyni³y tylko ¶luby proste tak zwane vota simplicia. „Zaczem go Ko¶ció³ sw± powag± otoczy i wyniesie, trzeba, ¿eby osi±gniêtymi rezultatami, trwa³o¶æ obiecuj±cymi, na tê ³askê pierwej zas³u¿y³. [...] Chodzi o to, ¿eby nie nara¿aæ powagi ko¶cielnej, ¿eby nie potwierdzaæ uroczy¶cie tego, co by mo¿e w parê lat jako s³abe upad³o[60]". Oczywi¶cie po takiej opinii arcybiskup od³o¿y³ aprobatê na bli¿ej nie okre¶lon± przysz³o¶æ. [1] Zdj. z ksi±¿ki s. M. Laurety Turek, Przewodnik ¶ladami b³. Edmunda Bojanowskiego, Wroc³aw 2011, s.4. Wszystkie zdjêcia zawarte w tym opracowaniu pochodz± z w/w pozycji. [2] Ks. Kazimierz Panu¶, B³. Edmund Bojanowski, Kraków 2009, s. 8. [3] Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imiê przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982, s. 192-193. [4] Zofia Nied¼wiedzka, Edmund Bojanowski prekursor Soboru Watykañskiego II, Wroc³aw 1983, s.12. [5] s. M. Laureta Turek, Przewodnik ¶ladami b³. Edmunda Bojanowskiego, Wroc³aw 2011, s.25. [6] http://www.sanktuarium.gostyn.pl/sanktuarium/historia.html [7] http://www.sluzebniczkinmp.pl/zalozyciel-7401/biografia-7402 [8] Edmund Bojanowski, Dziennik 1853-1871, Warszawa 1999, s. 40. [9] S. Maria Manfreda Kornacka, art. Edmund Bojanowski 1814-1871, w czasopi¶mie „Nasza Przesz³o¶æ" t. XXVI, Kraków 1967, s. 9. [10] Tam¿e, s. 10. [11] S. Agnieszka Szelêgiewicz, Edmund Bojanowski i jego dzie³o, Poznañ-Warszawa-Lublin 1966, s. 11. [12] Korespondencja Edmunda Bojanowskiego z lat 1829-1871, Tom 2, obja¶ni³, skomentowa³ i zarysem monograficznym poprzedzi³ Leonard Smo³ka, Wroc³aw 2001, s. 31. [13] S. Maria Manfreda Kornacka, art. Edmund Bojanowski... s. 10-11. [14] S. Maria Manfreda Kornacka, art. Edmund Bojanowski.., s. 11. [15] Korespondencja Edmunda..., Tom 2, s. 15-16. [16] Tam¿e s.15. [17] https://silesia.edu.pl/index.php/Dunin_Marcin [18] S. Maria Manfreda Kornacka, art. Edmund Bojanowski.., s. 13. [19] S. Agnieszka Szelêgiewicz, Edmund Bojanowski..., s. 13. [20] Tam¿e, s. 14. [21] Tam¿e. [22] Tam¿e s. 15. [23] Stanis³aw Chociej, art. Twórczo¶æ literacka i dzia³alno¶æ wydawnicza Edmunda Bojanowskiego, w czasopi¶mie „Nasza Przesz³o¶æ" t. XXVI, Kraków 1967, s. 150. [24] Tam¿e. [25] Tam¿e, s. 151. [26] Tam¿e, s. 159. [27] Korespondencja Edmunda..., Tom 2, s. 32-33. [28] Korespondencja Edmunda Bojanowskiego z lat 1829-1871, Tom 1, obja¶ni³, skomentowa³ i zarysem monograficznym poprzedzi³ Leonard Smo³ka, Wroc³aw 2001, s. 178-179. [29] S. Maria Manfreda Kornacka, art. Edmund Bojanowski.., s. 14. [30] Tam¿e. [31] Tam¿e. [32] Edmund Bojanowski Dziennik, Tom I 1853-1855, Wroc³aw 2009, obja¶ni³, skomentowa³ i wstêpem poprzedzi³ Leonard Smo³ka, s. 388. [33] Edmund Bojanowski, Dziennik..., s. 163-164. [34] Ks. Marian F±ka, Ziarno wrzucone w ziemiê, Poznañ 1999, s. 26. [35] Tam¿e, s. 27. [36] Ks. W³adys³aw Padacz, Z polskiej gleby, Kraków 1972, s. 168. [37] https://polona.pl/item/przyjaciel-ludu-r-10-t-1-no-1-1-lipca-1843,ODEwMDk1ODY/0/#info:metadata [38] Ks. Marian F±ka, Ziarno wrzucone..., s. 26. [39] Ks. Kazimierz Panu¶, B³. Edmund..., s. 61. [40] Tam¿e, s. 35. [41] Tam¿e, s. 36. [42] Tam¿e, s.37. [43] Ks. Andrzej Pêkala, referat w B³ogos³awiony Edmund Bojanowski Serdecznie dobry cz³owiek, red. Ks. S. Wilk, Lublin 2000, s. 25. [44] Ks. Kazimierz Panu¶, B³. Edmund..., s. 38. [45] Tam¿e. [46] Waldemar Rozynkowski, B³. Edmund Bojanowski, za³o¿yciel Zgromadzenia Sióstr S³u¿ebniczek - nowe zgromadzenie zakonne w trudnym okresie kasat w zaborze pruskim, Zeszyty Naukowe KUL 60 (2017) nr 4 (240), str. 98, dost. na str.: https://www.kul.pl/files/102/articles/2017_4/06._waldemar_rozynkowski.pdf [47] Ks. Marian F±ka, Ziarno wrzucone..., s. 38. [48] Tam¿e, s. 36. [49] Ks. Marian F±ka, Ziarno wrzucone..., s. 44. [50] Waldemar Rozynkowski, B³. Edmund Bojanowski, za³o¿yciel Zgromadzenia Sióstr S³u¿ebniczek - nowe zgromadzenie zakonne w trudnym okresie kasat w zaborze pruskim, Zeszyty Naukowe KUL 60 (2017) nr 4 (240), str. 98, dost. na str.: https://www.kul.pl/files/102/articles/2017_4/06._waldemar_rozynkowski.pdf [51] Tam¿e. [52] Korespondencja Edmunda...t.1, s. 163. [53] Ks. Marian F±ka, Ziarno wrzucone...., s. 52. [54] Tam¿e s. 56. [55] Tam¿e. [56] S. Maria Manfreda Kornacka, art. Edmund Bojanowski.., s. 57. [57] Korespondencja Edmunda...Tom 1, s. 168-169. [58] Ks. Marian F±ka, Ziarno wrzucone...., s. 57. [59] Tam¿e, s 57-58. [60] Tam¿e, s. 58. Powrót |