B³ogos³awiony August Czartoryski Czê¶æ I B³ogos³awiony August Czartoryski[1] Tej nocy zapraszamy na nasz± nocn± pielgrzymkê b³ogos³awionego Augusta Czartoryskiego, którego w Litanii Pielgrzymstwa Narodu polskiego wzywamy jako patrona ziemiañstwa polskiego. Mo¿e najpierw przypomnijmy sobie, kim byli ziemianie w Polsce. Otó¿ ziemianami nazywano najczê¶ciej osoby szlachetnie urodzone, które szczyci³y siê w³asnym herbem i posiada³y jako swoj± w³asno¶æ maj±tek ziemski o wielko¶ci co najmniej 50 hektarów. Rodzina Czartoryskich w osiemnastym i dziewiêtnastym wieku nale¿a³a do najpotê¿niejszych rodów arystokracji polskiej, a pocz±tki jej siêga³y jeszcze wielkiego ksiêcia litewskiego Giedymina, który by³ dziadkiem króla W³adys³awa Jagie³³y. Czartoryscy pochodzili ze wsi Czartorysk, która obecnie znajduje siê na terenach Ukrainy. Profesor Miodek tak mówi o pochodzeniu ich nazwiska: „Nazwisko Czartoryski pochodzi od nazwy miejscowo¶ci Czartorysk na Kresach Wschodnich, a jego pierwotne brzmienie, potwierdzone zapisem z roku 1445, to Czartoryjski (czart „diabe³" + ryjski od ryæ)[2]". Herbem rodziny by³a i jest, gdy¿ potomkowie rodu ¿yj± do dzisiaj, Pogoñ Litewska. Herb ten wyobra¿a na czerwonej tarczy siedz±cego na wspiêtym, bia³ym koniu rycerza z mieczem w prawej rêce i z niebiesk±, owaln± tarcz± z podwójnym z³otym krzy¿em litewskim w lewej rêce. Pod przednimi nogami konia widaæ zamek z trzema wie¿ami. Czerwon± tarczê trzyma dwóch rycerzy w zbrojach, wspieraj±cych siê z kolei na b³êkitnych tarczach z litewskim podwójnym z³otym krzy¿em. Ca³o¶æ na tle czerwonego namiotu heraldycznego podbitego gronostajami. Herb rodziny Czartoryskich Maj±tek Czartoryskich jeszcze przed rozbiorami liczono „pod³ug szacunku w Rosji u¿ywanego [na] - 43,566 dusz mêskich[3]", natomiast po klêsce powstania listopadowego ca³y, ogromny maj±tek Czartoryskich zaborca rosyjski skonfiskowa³. Pozosta³a tylko dworska rezydencja w Sieniawie, która ocala³a dlatego, ¿e by³a na terenie zaboru austriackiego. Ocala³y tak¿e oszczêdno¶ci Czartoryskich znajduj±ce siê w zagranicznych bankach. Nasz bohater urodzi³ siê 2 sierpnia 1858 roku w Pary¿u, w nale¿±cym od 1843 roku do Czartoryskich pa³acu zwanym „Hotelem Lambert". W miejscu tym, z racji aktywnej dzia³alno¶ci politycznej ksiêcia Adama Jerzego Czartoryskiego, spotyka³a siê znaczna czê¶æ polskiej emigracji. Bywali tu, miêdzy innymi, Adam Mickiewicz, Juliusz S³owacki, Fryderyk Szopen czy Juliusz Kossak. August zosta³ ochrzczony dwa dni pó¼niej w kaplicy pa³acowej a „rodzicami chrzestnymi by³a hiszpañska para królewska: Maria Krystyna i Ferdynand Muñoz[4]", czyli dziadkowie ze strony matki Augusta. Nasz bohater otrzyma³ imiona August Franciszek Maria Anna Józef i Kajetan. Ceremonii Chrztu ¶wiêtego przewodzi³ ksi±dz Aleksander Je³owicki, z zakonu zmartwychwstañców. Biograf naszego bohatera, ksi±dz Jan ¦lósarczyk, tak opisa³ ma³ego Augusta: „Dzieciê by³o ¶liczne, o pulchnej twarzyczce, czarnych w³oskach i ciemnob³êkitnych oczkach, które z dniem ka¿dym ciemnia³y, a¿ w parê tygodni zupe³nie sczernia³y. Dziecinê otoczono szczególn± pieczo³owito¶ci±. Ojciec ¿yczy³ sobie gor±co, i to bardzo s³usznie, aby pierwszym z jêzyków, jakich siê kochany Gucio uczyæ bêdzie, by³ jêzyk polski, i aby go polska pier¶ karmi³a. W tym celu sprowadzono bonê z Galicji i mamkê z Poznañskiego[5]". Ojcem Augusta by³ W³adys³aw Czartoryski, drugi syn Adama Jerzego Czartoryskiego. Matka, Maria Amparo Muñoz, by³a córk± wspomnianych ju¿ królowej Hiszpanii Marii Krystyny Burbon Sycylijskiej i ksiêcia Don Augustína Fernando Muñoz y Sáncheza. W rodzinie Czartoryskich Maria Amparo by³a nazywana Amparetk±, natomiast Augusta nazywano, jak ju¿ us³yszeli¶my, Guciem. W pa³acu Lambert, razem z Mari± Ampar±, mieszka³y jeszcze dwie m³ode kobiety, które razem z ni± „pokocha³y siê (...), jak rodzone siostry; [tak, ¿e] (...) nawet ubiór nosi³y wszystkie jednakowy[6]". Pierwsza z nich, Izabela Dzia³yñska, ¿ona hrabiego Jana Kantego Dzia³yñskiego, by³a siostr± W³adys³awa Czartoryskiego, a druga, ksiê¿na Maria z Grocholskich Czartoryska, by³a ¿on± Witolda Czartoryskiego, starszego brata W³adys³awa. Ta ostatnia po ¶mierci mê¿a wst±pi³a do zakonu Karmelitanek Bosych, gdzie przyjê³a imiê Maria Xawera od Jezusa. Niestety, kiedy ma³y August mia³ sze¶æ lat, jego dwudziestodziewiêcioletnia matka zmar³a na gru¼licê p³uc. Pochowano j± w ostatnim i jedynym pozosta³ym maj±tku Czartoryskich w Polsce, czyli w Sieniawie ko³o Jaros³awia. Kilka lat pó¼niej kapelan rodziny a jednocze¶nie nauczyciel religii, którym by³ francuz, ksi±dz M. Gril, zobaczy³ ma³ego Augusta na kolanach przed obrazem Matki Bo¿ej. „»Co robisz?« - zapyta³ go. Ch³opiec odpowiedzia³ z prostot±: »Proszê Naj¶wiêtsz± Panienkê, by by³a mi matk±. Ona wie, ¿e moja matka opu¶ci³a mnie, by pój¶æ do nieba«[7]". Niestety, ta choroba, na któr± zmar³a matka, dotknê³a równie¿ i syna, u którego ju¿ du¿o wcze¶niej zdiagnozowano wolno rozwijaj±c± siê gru¼licê. Równie¿ inne niedomagania, takie jak: czêsty „katar, (...) zaburzenia ¿o³±dkowe, koklusz, bezsenno¶æ, powolno¶æ, [czy] dra¿liwo¶æ[8]" zwiêksza³y jego dotkliwe cierpienia w tym tak krótkim ¿yciu. „Lekarze wci±¿ niepokoili siê o jego p³uca. Prawie nie opuszczali dziecinnego pokoju. Chowany w odosobnieniu, bez kontaktów z rówie¶nikami, kszta³cony indywidualnie, pozbawiony ciep³a rodzinnej atmosfery, bez matki i faktycznie bez ojca, który wci±¿ spe³nia³ swoje dziejowe misje, Gucio rós³ na ma³ego sensata [w tym czasie s³owem tym okre¶lano cz³owieka m±drego, uczonego, powa¿nego, pewnych zasad]. Pierwsi wychowawcy, sk³adaj±c raporty o ma³ym elewie, nadmieniaj±, ¿e ch³opiec jest powolny, skryty, milcz±cy (...) [a nawet uparty]. (...) rozhula³ siê nieco w wieku dziesiêciu lat, bawi±c w go¶cinie u rodziny Zamoyskich w Pau [(z fr. czyt. Pu) miejscowo¶æ we Francji, niedaleko Lourdes][9]". Wychowawc± Augusta w tym czasie by³ pan Hipolit B³otnicki, którego Gucio nazywa³ „pan Bobo". To on zauwa¿y³, ¿e zbyt czêste zmiany pobytu m³odego ksiêcia, bo „prócz innych miejscowo¶ci [we] Francji, dziecko zna³o ju¿ W³ochy, szczególnie Rzym, jedno z ulubionych miast Czartoryskich[10]", powoduj± u niego nerwowo¶æ i zamy¶lenie. Spowodowane to by³o spotykaniem osób obcych, „obojêtnych, u których nie widzia³ ¿adnej oznaki przychylno¶ci i mi³o¶ci[11]". Poniewa¿ nie umia³ rozmawiaæ z obcymi, wiêc zaczyna³ ich unikaæ. To by³ powód, dla którego pan B³otnicki zaleca³, ¿eby „podczas kuracji Gucio przebywa³ u jakiej zaprzyja¼nionej rodziny, by móg³ ¿yæ ¿yciem familijnym, a nie hotelowym. Prócz tego radzi³, by mu dano sposobno¶æ stykania siê z dzieæmi równymi mu wiekiem, a mo¿liwie stanem i wychowaniem, czego dot±d stale brakowa³o[12]". Dlatego te¿, gdy hrabiostwo Stefan i Ró¿a Zamojscy razem z dzieæmi wybierali siê do Pau i z chêci± widzieli u siebie Augusta, ojciec W³adys³aw zmieni³ plany wyjazdowe syna i wys³a³ go do nich. „W³a¶nie w Pau ma³y Czartoryski pierwszy raz w ¿yciu obcuje z dzieæmi i do¶wiadcza prze¿yæ nies³ychanych. Ruch na ¶wie¿ym powietrzu, mo¿no¶æ wykrzyczenia siê i wyhasania, konne galopady, g³êboki haust swobody oraz ¶cieranie siê charakterów s± przyczyn± delikatnych skarg opiekunów na jego zbyt impulsywne zachowanie. W Pau jednak ma równie¿ miejsce g³êbokie prze¿ycie religijne, przyst±pienie do (...) spowiedzi[13]". Prze¿ycie by³o tak wielkie, gdy¿ by³a to jego pierwsza spowied¼. Tê uroczysto¶æ nasz niespe³na dziewiêcioletni bohater prze¿y³ wspólnie z dzieæmi Zamojskich w Wielk± Sobotê 20 kwietnia 1867 roku. „Pozwoli³a mu ona uprzytomniæ sobie b³êdy i braki wieku dzieciêcego oraz wskaza³a drogê ich przezwyciê¿ania przez chrze¶cijañskie wyrzeczenie siê, którego mia³ siê staæ w przysz³o¶ci heroicznym przyk³adem[14]". Po powrocie z tego pobytu ch³opiec zmieni³ siê na bardziej weso³ego i otwartego. A gdy nied³ugo po tym znalaz³ siê u francuskiej cesarzowej Eugenii, ¿ony Napoleona III, to wtedy z jej synem Ludwikiem Napoleonem od razu znalaz³ wspólny jêzyk, co pozwoli³o im na d³ugo pozostaæ przyjació³mi. W roku 1867 Gucio uda³ siê na sw± pierwsz± wyprawê do Polski, aby spêdziæ tam lato i jesieñ. Podró¿ tê odby³ tym razem z panem Franciszkiem Lutrzykowskim, jako swoim pedagogiem, gdy¿ pan B³otnicki nie by³ w stanie przejechaæ a¿ tylu kilometrów. Przebywaj±c w maj±tku w Sieniawie, gdzie pochowana by³a jego matka, Gucio bardzo wzmocni³ swoje zdrowie. „Nabra³ wielkiego apetytu do polskich potraw, spa³ dobrze, a rano wstawa³ chêtnie i czu³ siê rze¶ki i silny. (...) Spêdza³ dni ca³e na ¶wie¿ym powietrzu, harcuj±c w¶ród pól i lasów. (...) Sta³ siê pos³uszny, uleg³y, w obej¶ciu stara³ siê zachowywaæ uprzejmo¶æ i szczero¶æ[15]". Po powrocie Gucia z Polski ksi±¿ê W³adys³aw zbli¿y³ siê na tyle do syna, ¿e ten móg³ go zacz±æ wreszcie darzyæ synowskim uczuciem. Matkê stara³a siê zast±piæ mu siostra ojca, hrabina Iza Dzia³yñska, która z wielk± mi³o¶ci± i trosk± zajmowa³a siê nim. W 1868 roku dziesiêcioletni August rozpocz±³ naukê w cesarskim liceum im. Karola Wielkiego w Pary¿u. W szkole czu³ siê ca³kiem dobrze, a z kolegami porozumiewa³ siê ca³kiem swobodnie. Nauka nie sprawia³a mu zbyt wielkich trudno¶ci i jedynie k³opoty zdrowotne nie pozwoli³y mu w pierwszym roku otrzymaæ nagrody. Podobnie by³o w drugim roku. Poniewa¿ narasta³o napiêcie polityczne miêdzy Francj± a Prusami, ksi±¿ê W³adys³aw, obawiaj±c siê o syna, wys³a³ go ponownie do Sieniawy tu¿ przed wybuchem wojny w po³owie roku 1870. Tam nasz bohater wspaniale wypoczywa³, je¼dzi³ po lasach, k±pa³ siê w jeziorach i w Sanie, zwiedza³ Le¿ajsk i Soko³ów. By³ kilka miesiêcy w Krasiczynie u ksi±¿êcej rodziny Sapiechów. Wojna francusko-pruska zakoñczy³a siê ca³kowit± klêsk± Francuzów, a do tego po oblê¿eniu Pary¿a w mie¶cie tym panowa³ najpierw g³ód, a pó¼niej doszed³ jeszcze terror Komuny Paryskiej. O tym, jak wielki by³ g³ód w tym czasie, ¶wiadczy³o to, ¿e w pa³acu Lambert zjedzono wszystkie konie, natomiast w samym Pary¿u jedzono miêso kotów, psów, szczurów, a podobno zjedzono tak¿e wszystkie zwierzêta z paryskiego zoo[16]. Jeden ze ¶wiadków oblê¿enia Pary¿a przez Prusaków oraz rz±dów Komuny Paryskiej, pisarz Juliusz de Goncourt (czyt. de gunkur), tak opisywa³ ówczesne ¿ycie w tym mie¶cie: „Poniedzia³ek 3 pa¼dziernika [1870r.]: »Dzi¶ rano poszed³em po kartkê na przydzia³ miêsa«, »Kupony s± do 14 listopada«. Z zimna i g³odu zaczynaj± umieraæ niemowlêta: »U wej¶cia na cmentarz dziecinne trumienki«. Kobiety mówi±: »Jeszcze jedno maleñstwo«. Czwartek 24 listopada: »Ga³ganiarz z naszego bulwaru [...] mówi Pelagii, ¿e kupowa³ koty po sze¶æ franków, szczury po franku i psie miêso po franku za funt«. Wtorek 6 grudnia: »Eleganckie pary¿anki zmieniaj± swoje pokoje k±pielowe w kurniki«[17]". St±d powrót Gucia do Pary¿a by³ zupe³nie niemo¿liwy, musia³ wiêc on rozpocz±æ naukê u prywatnych nauczycieli w Krakowie, którzy uczyli go ³aciny, greki, matematyki, literatury i historii polskiej oraz gry na fortepianie. Oprócz tej nauki, razem ze swoim nauczycielem religii, wspomnianym ju¿ ksiêdzem Grilem, zwiedza³ Kraków i w ten sposób móg³ naocznie poznawaæ historiê tego miasta. Natomiast w niedzielê wspólnie udawali siê do ksiê¿nej Marceliny Czartoryskiej, która by³a znakomit± i znan± pianistk±, a wed³ug Fryderyka Chopina: „najlepsz± jego uczennic± i najdok³adniejsz± interpretatork± jego muzyki[18]". By³a ona krewn± Augusta, a jedn± z jej rezydencji by³a Willa Decjusza w podkrakowskiej wówczas Woli Justowskiej. Tam „Gucio (...) swemu wychowawcy s³u¿y³ do Mszy ¶wiêtej w kaplicy zamkowej. (...) Jako cz³onek rodziny, która wiarê ¶w. uwa¿a³a za najcenniejszy skarb narodowy, która religiê katolick± ceni³a i praktykowa³a, Gucio, id±c za g³êbokim uczuciem swego szlachetnego serca, praktyki pobo¿no¶ci spe³nia³ z wielkim przejêciem. Obrzêdy ko¶cielne robi³y na nim szczególniejsze wra¿enie. Udzia³ w nich by³ mu zawsze mi³y, a ca³e jego zachowanie siê w czasie nabo¿eñstw zwraca³o uwagê otoczenia[19]". Willa w Woli Justowskiej pod Krakowem Nasz bohater ju¿ du¿o wcze¶niej nauczy³ siê s³u¿yæ do Mszy ¶wiêtej, najprawdopodobniej w wieku sze¶ciu lub siedmiu lat „i czyni³ to z tak± powag±, ¿e wzbudza³ zachwyt tych, którzy mu towarzyszyli, a tak¿e i samego ksiêdza celebruj±cego[20]". Pierwszy wychowawca naszego bohatera, pan Hipolit B³otnicki, zanotowa³ w swoim dzienniku, ¿e gdy Gucio mia³ siedem lat, to razem z ojcem i cioci± Iz± Dzia³yñsk±, kiedy byli w Rzymie, zostali przyjêci na audiencji przez papie¿a Piusa IX, który chwali³ i b³ogos³awi³ m³odego Augusta. W tym samym dniu: „ch³opiec s³u¿y³ do Mszy »u ¶wiêtego Klaudiusza« (...) [a zapis z innego dnia mówi, ¿e] rankiem August poszed³ z ojcem i ciotk± Iz± (...) na Mszê do katakumb ¦wiêtego Kaliksta, gdzie razem z ojcem s³u¿y³ u o³tarza...[21]". Podczas kolejnego pobytu w Sieniawie nasz trzynastoletni ju¿ Gucio pod czujnym okiem ksiêdza Grila przygotowywa³ siê do Sakramentu Pierwszej Komunii ¦wiêtej. „Wychowawca, któremu pilnie s³u¿y³ do Mszy, nie zaniedbywa³ dawania mu stosownych nauk i lekcji, miêdzy innymi wdra¿a³ go do walki z wrodzonymi wadami. Mówi biograf [Giovanni] Lardone: »Aby nie zaszczepiæ mu b³êdu ascetyzmu, ani nie doprowadziæ go do fa³szywej dewocji, ¶wiat³y i m±dry ksi±dz Gril uczy³ go opanowywaæ siê, wpajaj±c mu g³êbokie zasady duchowe, pobo¿ne przywi±zanie do Ko¶cio³a oraz tê rozumn±, szczer± religijno¶æ, któr± siê potem odznacza³. Te warto¶ci mia³y pewnego dnia nadaæ nowy kierunek jego ¿yciu«[22]". Ksi±dz Gril napisa³ 237-stronicow± ksi±¿kê, w której „zebra³ i wydrukowa³ [po francusku, by³ przecie¿ Francuzem] swoje »rozmowy z m³odym ksiêciem Augustem Czartoryskim«[23] w okresie przygotowywania go do Pierwszej Komunii[24]". Uwa¿a³, pewnie s³usznie, ¿e ksi±¿ka ta bêdzie „jedn± z najcenniejszych pami±tek[25]" Pierwszej Komunii ¦wiêtej ksiêcia Augusta Czartoryskiego. Uroczysto¶æ odby³a siê przy grobie matki i grobach innych przodków Augusta, w krypcie ko¶cio³a pod wezwaniem Wniebowziêcia Naj¶wiêtszej Maryi Panny w Sieniawie. Z tej okazji przyjechali specjalnie z Pary¿a ojciec i ciotka Iza Dzia³yñska oraz pozostali krewni. Ca³± uroczysto¶æ poprowadzi³ oczywi¶cie ksi±dz Gril. Po przyjêciu Pierwszej Komunii, jak dowiadujemy siê tego z opisu zawartego w ksi±¿ce ksiêdza Grila, „August z³o¿y³ poca³unek na sarkofagu matki. Poca³unek anio³a (...) a jednocze¶nie poca³unek syna[26]". Ko¶ció³ parafialny w Sieniawie Jesieni± 1871 roku August wróci³ do paryskiego liceum Karola Wielkiego, gdzie kontynuowa³ z przerwami na lecznicze wyjazdy swoj± naukê. W liceum zaprzyja¼ni³ siê z „ksiêciem Ferdynandem, pó¼niejszym królem Bu³garii[27]". Ferdynand uwa¿a³ Augusta za wzór do na¶ladowania i w szkole s³ucha³ jego rad. 15 stycznia 1872 roku, w osiem lat po ¶mierci swojej m³odziutkiej ¿ony, W³adys³aw Czartoryski o¿eni³ siê po raz wtóry, tym razem z ksiê¿n± francusk± Ma³gorzat± Bourbon-Orleañsk±, wnuczk± króla Francji Ludwika Filipa. Mia³ z ni± dwóch synów. Druga ¿ona W³adys³awa bardzo kocha³a Augusta i troszczy³a siê o niego, ale jednak pozostawa³a macoch± i nie by³a w stanie zast±piæ mu prawdziwej matki. W lecie 1872 roku August razem z ksiêdzem Grilem odwiedzili dosyæ pobie¿nie Neapol, Pompeje i Monte Casino, natomiast du¿o wiêcej czasu po¶wiêcili na Rzym, który zwiedzali bardzo szczegó³owo. Uda³o im siê równie¿ dostaæ na audiencjê u Piusa IX, ale, jak napisa³ nasz bohater w li¶cie do ojca: „Nie mieli¶my audiencji partykularnej, choæ na bilecie by³o napisane: in camera separata. Powiedzieli nam, ¿e nie mogli¶my jej mieæ, bo nie mia³em fraka[28]". Nie mniej jednak August by³ bardzo zadowolony z tego ponownego spotkania z Ojcem ¦wiêtym, bo spêdzi³ w jego otoczeniu oraz w¶ród kardyna³ów i innych zaproszonych go¶ci do¶æ d³ugi czas. Uda³o mu siê równie¿ otrzymaæ b³ogos³awieñstwo dla ca³ej swojej rodziny. Na prze³omie lat 1873 i 1874 stan zdrowia Augusta zdecydowanie siê pogorszy³, wiêc by³ on zmuszony przerwaæ naukê w liceum. Ojciec zadba³ w tym czasie ponownie o prywatnych profesorów, którzy w znakomity sposób zast±pili pedagogów szkolnych i jednocze¶nie nie nadwyrê¿ali zdrowia swojego ucznia. Kiedy ksi±dz Gril, na wiosnê 1874 roku, zrezygnowa³ ze stanowiska pedagoga w rodzinie Czartoryskich, gdy¿ przyj±³ s³u¿bê, „jako wikary przy ko¶ciele ¶wiêtego Franciszka Ksawerego w Pary¿u, (...) miejsce jego zaj±³ Józef Kalinowski[29]". Poleci³ go Aleksander Oskierka, w³a¶ciciel ziemski, który wspólnie z Kalinowskim przebywa³ na katordze w Usolu Syberyjskim. „Ksi±¿ê W³adys³aw chêtnie na to przysta³ pewny, ¿e ten bohater w obronie Wiary i Ojczyzny podobne uczucia obudzi i w jego ukochanym synu[30]". Józef Kalinowski przyby³ do Sieniawy, gdzie oczekiwali go Czartoryscy, w drugiej po³owie wrze¶nia 1874 roku. Na pocz±tku obaj, tak wychowanek jak i wychowawca, czuli siê bardzo nieswojo. Józef by³ ¶wie¿o po powrocie z dziesiêcioletniego zes³ania. Wcze¶niej s³u¿y³ jako ¿o³nierz i pracowa³ jako in¿ynier przy budowie kolei, czu³ siê wiêc trochê niepewnie w¶ród arystokracji. Tak napisa³ o tym w swoich wspomnieniach: „jak¿e mia³em siê zaprezentowaæ (...) w Pary¿u, w domu ksiêcia Czartoryskiego, spokrewnionego z domami królewskimi Hiszpanii i Francji[31]". Natomiast Gucio przez pierwszych kilka dni „odnosi³ siê do niego z pewn± rezerw± i nie¶mia³o¶ci±. Poznawszy jednak lepiej historiê jego ¿ycia, do¶wiadczenie, patriotyzm i ¶wiêto¶æ, przywi±za³ siê do niego ca³ym sercem, podda³ siê jego wp³ywowi wychowawczemu, z¿y³ siê z nim, przej±³ siê jego idea³ami i nie tylko go na¶ladowa³, ale zacz±³ z nim wkrótce wspó³zawodniczyæ w zdobywaniu nieba[32]". Mimo tych pocz±tkowych obaw przysz³y ¶wiêty Józef Kalinowski i przysz³y b³ogos³awiony August Czartoryski wspólnie prze¿yli razem trzy lata. Przez ten czas du¿o podró¿owali po Europie, czêsto przebywaj±c w miejscowo¶ciach uzdrowiskowych. Najd³u¿ej, bo a¿ ponad siedem miesiêcy spêdzili w szwajcarskiej miejscowo¶ci Davos, gdzie Józef Kalinowski z m³odym ksiêciem, oprócz swoich codziennych zajêæ, czytali wspólnie ¿ywoty ¶wiêtego Alojzego Gonzagi i ¶wiêtego Stanis³awa Kostki. Augustowi bardzo spodoba³o siê motto ¶wiêtego Stanis³awa: „Ad maiora natus sum" (³ac. „Zosta³em stworzony do wy¿szych rzeczy"). O czytaniu ¿ywotów tych dwóch ¶wiêtych m³odzieñców tak pisa³ Józef Kalinowski do swojego przyjaciela kapucyna, ojca Wac³awa Nowakowskiego: „Wskaza³em Ci za¶ ¿ycie ¶wiêtego Alojzego Gonzagi, gdy¿ w³asnym do¶wiadczeniem sprawdzi³em, jak czytanie tego ¿ywota, wykonane wspólnie, jako codzienna, trwaj±ca kwadrans rozrywka, znakomity wp³yw i na mego m³odego s³uchacza i na mnie grzesznego wywar³o. Nieraz te¿ wo³am: Sancte Stanislae Kostka, ora pro nobis! Sancte Ludovice - ora pro nobis![33]". [Kalinowski u¿y³ imienia Ludovice, poniewa¿ we Francji uto¿samiano to imiê z Ludwikiem, Louis; w Polsce z kolei z niem. Alois, Aloys, spotykane od ok. XVIII wieku jako Alojzy[34]]. Wielu biografów uwa¿a, ¿e w³a¶nie wtedy „w ¿yciu ksiêcia Augusta nast±pi³ prze³om religijny. Od tej pory jego celem sta³a siê s³u¿ba Bogu. Niema³y wp³yw mia³y na to: postawa religijna wychowawcy, przyk³ad ¿ycia ascetycznego, praktykowane przez niego dobre uczynki i osobista modlitwa[35]". Jednego razu, kiedy Kalinowski wspólnie z m³odym Czartoryskim wracali z Sieniawy, zatrzymali siê w Krakowie. Odwiedzili tam stryjenkê Augusta, siostrê Ksawerê Czartorysk±, karmelitankê. Maria z Grocholskich Czartoryska, (o której ju¿ wspominano) by³a wdow± po Witoldzie, starszym bracie ksiêcia W³adys³awa. Kilka lat po ¶mierci mê¿a, w grudniu roku 1873, wst±pi³a do zakonu karmelitanek bosych w Poznaniu, gdzie przyjê³a imiê zakonne Maria Ksawera od Jezusa. Po kasacie zakonów w zaborze pruskim siostra Ksawera znalaz³a siê Krakowie i tam mog³a kilka razy spotkaæ siê ze swym bratankiem, który „nazywa³ j± cioci±[36]", a nie stryjenk±. Mia³a ona, wspólnie ze swoj± szwagierk±, hrabin± Iz± Dzia³yñsk±, znacz±cy wp³yw na powo³anie zakonne Józefa Kalinowskiego, który dziêki temu móg³ w przysz³o¶ci zostaæ odnowicielem Karmelu w Polsce. (W roku 1899 siostra Ksawera zosta³a powo³ana na przeoryszê nowego klasztoru karmelitanek, który powsta³ dziêki niej na ulicy £obzowskiej w Krakowie.) W lipcu 1877 zgodnie z wcze¶niejsz± zapowiedzi± przekazan± ojcu Augusta, ksiêciu W³adys³awowi, Józef Kalinowski s³uchaj±c g³osu Bo¿ego powo³ania, wst±pi³ do zakonu karmelitów w austriackim Grazu. Ten g³os s³ysza³ ju¿ od wielu lat, a rok wcze¶niej, jak sam napisa³ w li¶cie do swojej rodziny: „dosz³o mnie tylko jakby echo g³osu zza kraty zakonnej Karmelu. Ten sam g³os (...) ju¿ wyra¼nie do mnie teraz siê zwróci³, przyj±³em go jako ratunek zes³any mi nieprzebranym Mi³osierdziem Boga[37]". Mo¿na siê domy¶laæ, ¿e ten wyra¼niejszy g³os zosta³ wzmocniony przez modlitwy krakowskich karmelitanek, które by³y gor±co namawiane do tego przez siostrê Ksawerê. Wtedy te¿ ten wspania³y wychowawca i jego bardzo pojêtny uczeñ z wielkim ¿alem musieli siê rozstaæ. Po odej¶ciu Józefa Kalinowskiego ksi±¿ê W³adys³aw, na ¿yczenie swojego syna Augusta, do opieki nad nim zaprosi³ ksiêdza Stanis³awa Kubowicza. „By³ to kap³an o bardzo g³êbokiej wiedzy, pe³en ¿ywej wiary, [który] umia³ zaskarbiæ sobie przyja¼ñ ksiêcia Augusta, [i] pomaga³ mu w rozwoju duchowym[38]". Dlatego August Czartoryski dwa lata pó¼niej, kiedy w wieku dwudziestu jeden lat zosta³, wed³ug ówczesnych standardów, cz³owiekiem pe³noletnim, a wiêc samodzielnym i niewymagaj±cym ¿adnej opieki, to jednak „pozostawi³ przy sobie ksiêdza Kubowicza jako kapelana i towarzysza podró¿y[39]" jeszcze przez kilka dobrych lat. Ale jeszcze wcze¶niej, zanim pojawi³ siê ksi±dz Kubowicz, August zosta³ wys³any z tymczasowym opiekunem, panem Ruciñskim, do swojej hiszpañskiej rodziny rezyduj±cej w rejonie Asturii nad Zatok± Biskajsk±. Tam, „barwne, przebogate przyjêcia na cze¶æ kuzyna króla Alfonsa XII, [chodzi oczywi¶cie o Augusta] rówie¶nika-monarchy. Nieregularny tryb ¿ycia, pó¼ne obiady przeci±gaj±ce siê w nieskoñczono¶æ, hiszpañska kuchnia, oliwa, której nie znosi organizm i na któr± ku zgorszeniu ojca narzeka w listach. Zmêczenie gwarem, lud¼mi, [i] konwenansem[40]". To wszystko by³o przyczyn±, ¿e „królewski kuzyn »z Polski«, »z Pary¿a«, mimo serdecznego, nawet wystawnie hucznego przyjêcia, czu³ siê w hiszpañskiej rodzinie ¼le[41]". Prosi³ nawet ojca o przyspieszenie swego powrotu do domu, mimo swoich dziewiêtnastu lat i obecno¶ci wielu kuzynek, „od których roi³o siê na dworze ksiê¿nej Asturii[42]". Po powrocie z Hiszpanii zmuszony by³ ponownie wyjechaæ w celach leczniczych do bardzo dobrze znanego mu Davos. Tym razem jego towarzyszem i zarazem kapelanem by³ ju¿ ksi±dz Kubowicz. August szuka³ tam przede wszystkim spokoju i odosobnienia. „Warunki ma jak zwykle luksusowe. W wynajêtej specjalnie dla dostojnego pacjenta willi znajduje siê miejsce na domow± kaplicê. Raz na tydzieñ, czasami czê¶ciej, wolno mu przyst±piæ do Komunii ¶wiêtej. Codziennie s³ucha Mszy, s³u¿y do niej swemu kapelanowi. Jest bardzo skupiony, du¿o siê modli, w tym okresie nêkaj± go skrupu³y. Pragn±c unikn±æ okazji do grzechu - unika towarzystwa. O ile znajdzie siê w gronie weso³ych kuracjuszy, zachêca ich do zbierania sk³adki w zwi±zku z projektem ufundowania w Davos choæby ma³ego katolickiego ko¶cio³a. Cieszy siê w³asn± kaplic±, nie zapomina o innych, pragn±c zapewniæ chorym katolikom sta³± religijn± pomoc i pociechê[43]". By³ tam poprawiaj±cy równie¿ stan swojego zdrowia jego kuzyn, Zdzis³aw Czartoryski, rówie¶nik, który bez wiêkszego powodzenia próbowa³ wci±gn±æ Augusta do towarzystwa osób m³odych oraz zabaw i gier umilaj±cych czas, który wszystkim d³u¿y³ siê w niewielkim Davos. Tak o tym swoim pobycie napisa³ August do macochy: „Przyznam siê, ¿e dosyæ mam tych zabaw, s± one niepotrzebne, a przy tym mêcz±. Drug± za¶ nieprzyjemno¶ci± by³o to, ¿e musia³em siê na tych wieczorach zapoznaæ z wielu osobami[44]". W maju roku 1878 August razem z ksiêdzem Kubowiczem przebywali w Neapolu. Tam postanowili wzi±æ udzia³ w uroczysto¶ci, która odbywa³a siê w katedrze neapolitañskiej, a podczas której mia³ siê zdarzyæ coroczny cud ¶wiêtego Januarego. Cud ten objawia siê w ten sposób, ¿e zaschniêta i bardzo gêsta krew „tego biskupa mêczennika z chwil± przybli¿enia jej do g³owy ¶wiêtego staje siê p³ynn± i trwa w takim stanie przez ca³± oktawê uroczysto¶ci ¶wiêtego Januarego[45]". Cud ten dokonuje siê najczê¶ciej trzy razy w roku: „w sobotê poprzedzaj±c± pierwsz± niedzielê maja, 19 wrze¶nia, w rocznicê mêczeñstwa ¶w. Januarego, oraz 16 grudnia - w jego patronalne ¶wiêto[46]". Tak wiêc czwartego maja, bo wtedy wypada³a w³a¶nie sobota przed pierwsz± niedziel±, nasz bohater z ksiêdzem Kubowiczem i s³u¿±cym Antonim stali wzruszeni w¶ród gêstego t³umu ludzi i oczekiwali na cud ¶wiêtego Januarego. Tak to mniej wiêcej wygl±da³o wed³ug opisu biografa b³ogos³awionego Augusta, ks. Jana ¦lósarczyka: Przy o³tarzu w kom¿y i stule jeden z kanoników katedralnych: trzyma³ w rêku relikwiarz w formie monstrancji, w którym przechowuje siê w dwu ampu³kach skrzep³a krew ¶w. Mêczennika. Otaczaj±cy kap³ana t³um modli³ siê g³o¶no, wzywaj±c pomocy ¶wiêtego i prosz±c o spe³nienie cudu. Odmawiano wspólnie „Wierzê w Boga", by wzbudziæ w zgromadzonych uczucia ¿ywej wiary. G³os modlitwy to cichnie, to znów siê potêguje... Wtem kap³an podnosi relikwiarz... Nastaje chwila g³uchego milczenia... Lud wpatrzony w relikwiarz t³umi oddech w piersiach i zdaje siê zastyga w bezruchu. I oto nagle ¶wiêta krew dot±d zakrzep³a, w jednej chwili staje siê p³ynn±, jakby dopiero z ran ¶wiêtego Mêczennika sp³ynê³a... Cud siê spe³ni³... „Eviva San Gennaro! [w³. czyt. Ewiwa San D¿enaro] - Chwa³a ¶wiêtemu Januaremu!" - wyrywa siê ¿ywio³owy okrzyk z piersi rozentuzjazmowanych po³udniowców. Powiewaj± wzniesione w górze bia³e chusteczki, wystrza³ armatni og³asza ca³ej okolicy radosn± i zawsze now± znan± wie¶æ. Wszyscy cisn± siê do o³tarza, by uca³owaæ relikwie i ujrzeæ z bliska ¿yw±, cudown± krew ¶wiêtego Patrona. Zbli¿a siê te¿ i wzruszony Gucio. Z bij±cym sercem ca³uje relikwiarz i prosi o przybli¿enie ¶wiecy, by dok³adnie zobaczyæ cudowne zjawisko. I oto widzi w jednej ampu³ce kilka czerwonych kropelek, a w drugiej przesz³o po³owê ampu³ki ¶wie¿ej, mieni±cej siê krwi... Przejêty tym widokiem do g³êbi duszy ¶wi±tobliwy m³odzieniec pogr±¿y³ siê w niemej modlitwie. Oto w jego oczach ¶wiat niewidzialny, ¶wiat wiary zaznaczy³ swoje istnienie... Bóg, przeciw któremu coraz czê¶ciej o¶miela siê wystêpowaæ pycha ludzka, teraz jawnie okaza³ swoj± moc, stwierdzaj±c, ¿e ¿yje w Ko¶ciele i dzia³a w nim cuda. I on w³a¶nie by³ tego ¶wiadkiem... On, August, patrza³ na ten cud, jak patrzy³y nañ przez wieki miliony ludzi... „Panie, pomnó¿ moj± wiarê! - Wierzê, Panie, wspieraj niedowiarstwo moje!" - b³aga³ z g³êbi duszy. Przez trzy dni nawiedza³ miejsce cudu, za ka¿dym razem z wielk± czci± ogl±daj±c cudownie o¿ywion± krew, która w stanie p³ynnym trwa przez ca³± oktawê uroczysto¶ci ¶w. Mêczennika. Tym jawnym dowodem Bosko¶ci naszej ¶wiêtej wiary krzepi³ i rozpala³ swe serce[47]". W tym czasie ojciec W³adys³aw coraz powa¿niej my¶la³ o przekazaniu spraw rodziny w rêce swojego bardzo chorowitego, ale jednak najstarszego syna. My¶la³ o ma³¿eñstwie Augusta z jak±¶ wysoko urodzon± szlachciank± polsk±, które to ma³¿eñstwo, zapewni³oby „potomstwo rodowi Czartoryskich i kontynuacjê patriotycznych tradycji przodków[48]". My¶la³ w ten sposób mimo tego, ¿e rodzina Czartoryskich ju¿ nie mia³a takiego znaczenia w ¿yciu publicznym. „Nastêpcy ksiêcia W³adys³awa - jego synowie Adam i Witold urodzeni z drugiego ma³¿eñstwa - mieli wej¶æ nieuchronnie w cieñ czy te¿ znale¼æ siê (...) poza wielkimi pr±dami ¿ycia narodowego[49]". Patriotyczne wp³ywy hotelu Lambert mala³y, gdy¿ coraz wiêksz± popularno¶æ zaczê³y zdobywaæ „nurty socjaldemokratyczne lub wrêcz ¶ci¶le zwi±zane z filozofi± Marksa i Engelsa. Has³o: »Polak - Katolik« przesta³o obowi±zywaæ. Ju¿ nie Pary¿ i nie Hotel Lambert, ale Genewa czy Londyn oraz duch Wielkiego Proletariatu opanowa³y m³ode umys³y wyzutych z rodzinnej ziemi, rzuconych na obc± glebê Polaków[50]". Ale ksi±¿ê W³adys³aw nie dostrzega³ jeszcze tego, dlatego bardzo ostro i zdecydowanie stara³ siê nak³oniæ swego pierworodnego do jego wiêkszego zaanga¿owania siê w sprawy tak polityczne jak i towarzyskie. Próbowa³ to zrobiæ, chocia¿ wiedzia³ od dawna, ¿e Augusta nie interesuje ani towarzystwo równe mu w pozycji spo³ecznej, ani teatr czy jakiekolwiek bale, natomiast uwielbia³ chodziæ na Msze ¶wiête i du¿o siê modliæ. Mimo to ojciec tak mówi³ do syna: „Nie podoba mi siê (...) ton, jaki nadajesz twoim dniom. Pêdzisz ¿ycie mnicha bardziej ni¿ ksiêcia, jakim winiene¶ byæ w twoim wieku i z twoim nazwiskiem. Przypominam ci, twoje stanowisko nak³ada na ciebie obowi±zki, przed którymi nie mo¿esz siê uchylaæ dla dobra rodziny i ojczyzny[51]". I chocia¿ ojciec bardzo domaga³ siê od syna odpowiedzi na pytanie, co on zamierza czyniæ, to August sam jeszcze nie wiedzia³, jak na nie odpowiedzieæ, wiêc problem pozostawa³ nierozwi±zany. We wrze¶niu 1882 roku, szukaj±c Bo¿ego ¶wiat³a, August uda³ siê na kilkudniowe rekolekcje do ojców jezuitów w Starej Wsi. [1] Wszystkie ilustracje znajduj±ce siê w tym opracowaniu pochodz± z ksi±¿ki ks. Bronis³awa Kanta, Piêæ wiosen b³ogos³awionego Augusta Czartoryskiego, Warszawa 2009. [2] https://lublin.naszemiasto.pl/co-wspolnego-czartoryscy-maja-z-diablem-wyjasnia-prof-jan/ar/c13-4945798 [3] Ks. Jan ¦lósarczyk, August Czartoryski Ksi±¿ê - Salezjanin, Warszawa 1932, s. 13. [4] Ks. Jerzy Misiurek, Polscy ¶wiêci i b³ogos³awieni. ¯ycie - duchowo¶æ - przes³anie, Czêstochowa 2010, s. 82. [5] Ks. Jan ¦lósarczyk, August Czartoryski..., s. 31. [6] Ks. Jan ¦lósarczyk, August Czartoryski..., s. 24-25. [7] Luigi Castano, Zwyciêskie powo³anie August Czartoryski - ksi±dz salezjanin, Warszawa 1987, s. 29. [8] Ks. Jan ¦lósarczyk, August Czartoryski..., s. 39. [9] Teresa Bojarska, Ucho igielne Ks. August Czartoryski, Salezjanin (1858-1893), Warszawa 1983, s. 16. [10] Luigi Castano, Zwyciêskie powo³anie..., s. 30. [11] Ks. Jan ¦lósarczyk, August Czartoryski..., s. 40. [12] Tam¿e, s. 40-41. [13] Teresa Bojarska, Ucho igielne..., s. 16. [14] Luigi Castano, Zwyciêskie powo³anie..., s.36. [15] Ks. Jan ¦lósarczyk, August Czartoryski..., s. 44-45. [16] https://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_Pary%C5%BCa [17] Remigiusz W³ast-Matuszak, art. Pierwsza rewolucja marksistowska. Zbrodnie Komuny Paryskiej, dost. na str.: https://superhistoria.pl/xix-wiek/123891/1/pierwsza-rewolucja-marksistowska-zbrodnie-komuny-paryskiej.html [18] Ks. Bronis³aw Kant, Piêæ wiosen b³ogos³awionego Augusta Czartoryskiego, Warszawa 2009, s. 36. [19] Ks. Jan ¦lósarczyk, August Czartoryski..., s. 53-54. [20] Luigi Castano, Zwyciêskie powo³anie..., s. 32. [21] Tam¿e, s. 31. [22] Luigi Castano, Zwyciêskie powo³anie..., s. 38. [23] Gril. M. (ksi±dz). Souvenirs d'une première communion. Allocutions au jeune prince Auguste Czartoryski, Paris1871, stron 237. Dane o ksi±¿ce mo¿na znale¼æ w Bibliografia Polska XIX stulecia. dost. na str.: https://books.google.pl/books?id=ZnRmAAAAcAAJ&pg=PA254&dq=Gril.+M.+(ksi%C4%85dz).+Souvenirs+d%E2%80%99une+premi%C3%A8re+communion.+Allocutions+au+jeune+prince+Auguste+Czartoryski,&hl=pl&sa=X&ved=2ahUKEwi1iKuHp6_rAhXeAhAIHc0xC5kQ6AEwAHoECAYQAg#v=onepage&q=Gril.%20M.%20(ksi%C4%85dz).%20Souvenirs%20d%E2%80%99une%20premi%C3%A8re%20communion.%20Allocutions%20au%20jeune%20prince%20Auguste%20Czartoryski%2C&f=false [24] Luigi Castano, Zwyciêskie powo³anie..., s. 38. [25] Tam¿e, s. 40. [26] Tam¿e. [27] Tam¿e, s. 42. [28] Ks. Jan ¦lósarczyk, August Czartoryski..., s. 64. [29] Tam¿e, s. 69. [30] Tam¿e, s. 75. [31] Luigi Castano, Zwyciêskie powo³anie..., s. 48. [32] Ks. Jan ¦lósarczyk, August Czartoryski..., s. 76. [33] Józef Kalinowski, Listy Tom I Czê¶æ II 1873 - 1877, Lublin 1978, s. 303. [34] Henryk Fros SI, Franciszek Sowa, Twoje imiê przewodnik onomastyczno- hagiograficzny, Kraków 1982, s. 88. [35]Maria Gra¿yna Zieleñ OCD, ¦w. Rafa³ Kalinowski Przyja¼ñ i mi³o¶æ w ¿yciu ¶w. Rafa³a Biografia, Poznañ 2017 s. 171. [36] Ks. Bronis³aw Kant, Piêæ wiosen..., s. 36. [37] Józef Kalinowski, Listy..., s. 277. [38] Ks. Bronis³aw Kant, Piêæ wiosen..., s. 43. [39] Tam¿e. [40] Teresa Bojarska, Ucho igielne..., s. 24. [41] Tam¿e, s. 25. [42] Tam¿e, s. 26. [43] Tam¿e, s. 26-27. [44] Tam¿e, s. 27. [45] Ks. Bronis³aw Kant, Piêæ wiosen..., s. 252. [46] https://milujciesie.pl/cud-krwi-sw-januarego.html [47] Ks. Jan ¦lósarczyk, August Czartoryski..., s. 111-112. [48] Luigi Castano, Zwyciêskie powo³anie..., s. 93. [49] Tam¿e. [50] Teresa Bojarska, Ucho igielne..., s. 39. [51] Luigi Castano, Zwyciêskie powo³anie..., s. 94. Powrót |