Święty Stanisław ilustracja do "Vitae episcoporum Cracoviensum", Jana Długosza 1535r. http://martyrologium.blogspot.com/2010_05_08_archive.html Tej nocy w naszym pielgrzymowaniu będzie nam towarzyszył święty Stanisław. Jest on jednym z głównych patronów Polski, zaraz po Przenajświętszej Maryi Dziewicy i obok świętego Wojciecha. W Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego nazywamy go ojcem Ojczyzny. Jest on także jednym z patronów naszej nocnej pielgrzymki. Stanisław to jedno z najpopularniejszych imion w Polsce. Jest imieniem dwuczłonowym, gdzie w pierwszej części występuje temat czasownikowy stani od czasownika stać, a drugi człon to element -sław. Tłumaczono to jako stań i sław. Forma żeńska to Stanisława1. Wincenty z Kielczy, opisując imię Stanisław, objaśnia je jako „stojąca sława" lub „stanica sławy", a także jako „ten, kto nie ustaje w zabiegach o sławę". „Stał bowiem mąż Pański Stanisław gorliwie na straży sławy Bożej, a sława Boża stale mieszkała w sercu jego, gdyż z całego serca sławił Pana, kochał Boga, który go stworzył, nie ustawał w zabiegach o sławę Bożą wedle zaleceń apostoła, śpiewając Panu w duchu i myśli2". W Kościele Katolickim, czczonych jest kilku świętych o tym imieniu. Nasz święty Stanisław Biskup, święty Stanisław Kostka, święty Stanisław Kazimierczyk oraz święty Stanisław Papczyński. Osobami świątobliwymi o imieniu Stanisław są sługa Boży Stanisław Hozjusz oraz zwany błogosławionym Stanisław z Oporowa. Życie świętego Stanisława postaramy się prześledzić na podstawie Kroniki Polskiej błogosławionego Wincentego Kadłubka oraz Żywota większego Stanisława, który napisał w latach 1257-1261 jeden z pierwszych dominikanów w Polsce, Wincenty z Kielczy. A zrobił to na prośbę biskupa krakowskiego Jana Prandoty, który doprowadził do kanonizacji świętego Stanisława (w roku 1253 w Asyżu). Uzupełniać go będziemy o fakty, które podawali inni hagiografowie lub które zostały później odkryte. Święty Stanisław urodził się najprawdopodobniej około roku 1030 w Szczepanowie jako potomek zacnych rodziców z rodu szlachetnego. Ksiądz Jan Długosz, (który żył w latach 1415 -1480) około roku 1460, a więc 200 lat później napisał Żywot świętego Stanisława biskupa krakowskiego, w którym podał następujące imiona rodziców Stanisława: Wielisław i Bogna3, podobnie imiona te zapisano w Katalogu biskupów, prałatów i kanoników krakowskich4, także Feliks Koneczny podaje w swoim dziele te imiona5. Jako że „pochodził z dobrej rodziny, wychowany był w wierze chrześcijańskiej, pobożny, skromny w myślach, czysty w życiu, budzący szacunek swym obejściem, zamożny, poważnych obyczajów, bystrego umysłu, roztropny w mowie, ostrożny w radzie, sprawiedliwy w sądach, a chętny i gotów do każdego dobrego uczynku6". Ponieważ posiadał takie cechy, nie dziwi więc, że rodzice postanowili oddać go do szkół na nauki. Później, już będąc na studiach, najprawdopodobniej w Paryżu, pilnie pracował, a po ich ukończeniu został „mężem wykształconym i posiadającym głęboką znajomość spraw boskich7". Z tego powodu biskup krakowski Lambert zwany Suła lub Zula, ustanowił go „bratem swym i kanonikiem w kościele krakowskim (...), a gdy na koniec biskup krakowski Lambert zeszedł z tego świata, Stanisław z woli Boga i z wyboru kanonicznego został obrany biskupem krakowskim i wyniesiony na stolicę biskupią w roku 1072 od narodzenia Pańskiego8". Jako biskup troszczył się wyjątkowo pilnie o swoje parafie, dbał o czystość kapłanów, sam będąc dla nich przykładem. Tych duchownych, którzy nie chcieli go słuchać i postępować po chrześcijańsku, usuwał i wypędzał ze swojej diecezji. Natomiast miał olbrzymią cierpliwość do nawracających się grzeszników, których sam potrafił spowiadać. „Był mężem wstrzemięźliwym, więc wzdrygał się przed długim przesiadywaniem i nocnymi pijatykami. Zakorzeniony ten bowiem i naganny zwyczaj wywodzi się ze starych błędów pogańskich i do dziś dnia starym obyczajem na ucztach u Polaków słyszy się pogańskie pieśni, klaskanie w dłonie i przepijanie do siebie nawzajem9". Wszyscy dworzanie, duchowni, urzędnicy biskupa i cała służba Stanisława żyli za jego przykładem w czystości i uczciwości. A sam święty Stanisław „nie dawał się uwodzić chciwości, która bożkom służy, pamiętając o tym, że nikt nie jest większym zbrodniarzem od chciwca10". Bardzo znanym epizodem z życia świętego Stanisława jest sprawa nabycia przez niego nadwiślańskiej wsi zwanej Piotrawinem11, którą zakupił od rycerza Piotra (Strzemieńczyka) za umówioną sumę wypłaconą w srebrze. Po jakimś czasie zmarł ów Piotr, a jego rodzina zaczęła się domagać od biskupa krakowskiego Stanisława zwrotu tej wsi, jakoby była ich dziedziczną własnością. Z tym żądaniem zwrócili się do króla Bolesława, aby przed sądem królewskim rzecz całą rozsądzić. Król od dłuższego już czasu był źle nastawiony do biskupa, gdyż ten zdecydowanie upominał go za wszelkie nieprawości i niegodziwości. Bardzo mocno potępił króla, między innymi za to, że on porwał jednemu ze swoich rycerzy (Mścisławowi z Bużenina12), żonę Krystę13 i żył z nią w bezecności, zgorszenie i szemranie wśród poddanych wzbudzając. I kiedy to „uporne cudzołóstwo królewskie14" doprowadzało do narzekania poddanych na biskupów, którzy kompletnie nie reagowali, a przecież za „to już jawnie króla upomnieć mogli. A gdy się arcybiskup [metropolita gnieźnieński] i inni małego serca15" od tego wzbraniali, jeden biskup Stanisław, podobnie jak Jan Chrzciciel upomniał króla przed dworzanami, mówiąc: „Królu, nie godzi się tobie mieć żony brata twego! Długoż jeszcze takie zgorszenie dawać będziesz twemu ludowi? Czemuż nie pomnisz na Boga, na duszę swoją, na majestat królestwa swego? Nie boisz się, królu, pomsty Bożej, która może spaść na ciebie, na potomstwo i królestwo twoje?16". Nie dziwi więc, że po takich reprymendach król nieżyczliwie patrzył na swojego biskupa. Z chęcią więc zgodził się na prośbę naciągaczy oraz intrygantów i wezwał świętego Stanisława przed swój sąd. Po przesłuchaniu obu stron wydano werdykt, który wydawał się niekorzystny dla biskupa. Otóż biskup musiałby ustąpić z prawa własności, jeśli nie przedstawiłby świadków sprzedaży lub dokumentu kupna albo i samego sprzedającego, który przecież już od dawna nie żył. Oczywiście, ze strachu przed królem żaden ze świadków się nie stawił w wyznaczonym terminie, biskup poprosił więc o trzy dni zwłoki i obiecał przyprowadzić przed sąd tego, który mu wieś sprzedał. Sąd zgodził się na ten termin, a święty Stanisław ufając Bogu, zwrócił się do tych, którzy byli razem z nim: „Bracia moi i towarzysze, wy wiecie, że idzie tu o sprawę Boga i Kościoła, że zawiadujemy dziedzictwem Ukrzyżowanego i w jego obronie stajemy; powierzamy sprawę naszą Bogu, od którego zawisłe są sądy ludzkie. Przez trzy dni zwłoki, których nam udzielono, oddajmy się postom, czuwaniu i modlitwom, nieustannie zanośmy błagania nasze do Boga, a jeśli tylko mieć będziemy wiarę jak ziarnko gorczyczne, jak powiada Pan w Ewangelii, to o cokolwiek prosić będziemy, nie poddając się wątpliwościom - na pewno otrzymamy. Prośmy więc ufnie, błagajmy usilnie, pukajmy wytrwale, a o co prosić będziemy z wiarą, osiągniemy w rzeczywistości17". Trzeciego dnia po odprawieniu Mszy świętej w kościele piotrawińskim wyszedł biskup w całym swoim majestacie ze znakami pontyfikalnymi (czyli z krzyżem noszonym na piersiach - tzw. pektorałem; pastorałem - czyli symbolem władzy pasterskiej biskupa; mitrą - czyli infułą; oraz pierścieniem biskupim), i stojąc nad grobem Piotra, który wcześniej kazał otworzyć, wezwał go w imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego, aby powstał z grobu i dał świadectwo prawdzie. Po czym pomógł wyjść mu z grobu i poprowadził przed sąd. Oniemiały król i cały zgromadzony lud wysłuchał przemowy wygłoszonej przez wskrzeszonego właśnie Piotra. A ten najpierw zganił rodzinę za chciwość, następnie świadków za tchórzostwo i przekupstwo, po czym potwierdził ważność zakupu wsi przez biskupa. Po tej przemowie nikt już nie miał wątpliwości, że słuszność jest po stronie świętego Stanisława, a on sam obiecując Piotrowi modlitwę za jego duszę, odprowadził go do grobu. Następnie dziękował Bogu za jego miłosierdzie i za ten wielki cud. Teraz, żeby lepiej móc zrozumieć to, co się miało wydarzyć między biskupem Stanisławem a władającym w tym czasie królem, przypomnijmy sobie, jak w tym czasie układały się stosunki między Kościołem a władcami w Europie, a także spróbujmy przybliżyć sobie postać ówczesnego władcy naszego kraju, króla Bolesława Śmiałego. Otóż w tym czasie w całej Europie tak królowie i możnowładcy, jak i sami członkowie Kościoła stawali się coraz bardziej zdemoralizowani. Kapłani, a nawet i biskupi potrafili bardziej słuchać się cesarza czy króla niż papieża. Począwszy od przyjęcia tytułu cesarskiego przez Ottona I w 962 następowało stopniowe podporządkowanie się papiestwa władzy cesarskiej. Otton I w zamian za obietnicę ochrony państwa kościelnego uzyskał wpływ na wybór papieża i odtąd następowało to za zgodą cesarza. Zdecydowanie władzę cesarską wzmocnił Henryk III, a po jego śmierci do roku 1065 (z powodu małoletności Henryka IV) władzę regentki pełniła jego matka cesarzowa Agnieszka. Był to czas, kiedy w świętym Cesarstwie Rzymskim handel biskupstwami i opactwami zdecydowanie narastał. To spowodowało, że benedyktyni z opactwa w Cluny, tzw. Kluniacy, zaproponowali reformy, które miały uratować Kościół Katolicki przed coraz bardziej zaborczymi i bezwzględnymi rządami świeckimi. Wielkim problemem była w tym czasie symonia, a więc handel stanowiskami i godnościami kościelnymi, „suponowała ona, że za pieniądze można nabyć również dary nadprzyrodzone i moce charyzmatyczne (...), zaprzeczała Opatrzności Bożej nad Kościołem oraz czyniła z Kościoła sprzedajną „nierządnicę", a wiernych w wielu wypadkach pozbawiała sakramentów18". Oprócz symonii, za wielkie zło uważano również klerogamię (czyli „herezję nikolaityzmu), [która] oznaczała zaprzepaszczenie celibatu i życie księży z własnymi rodzinami19". Proponowano też wprowadzenie zakazu mieszania się monarchów do wyboru papieża, pozostawiając ten wybór tylko kardynałom. (Wybór taki później otrzymał nazwę konklawe). I osiągnięto to poprzez wydanie dekretu przez papieża Mikołaja II In Nomine Domini (W imię Pańskie) w roku 1059. Dekret ten wprowadził jednocześnie zakaz przyjmowania inwestytury (władzy kościelnej - biskupstwa oraz beneficjów, czyli czerpania dochodów z tej władzy) z rąk świeckich władców. Od tej chwili papież został zwierzchnikiem wszystkich królów i miał prawo strącać ich z tronu, jeśli nie rządzili swymi krajami po chrześcijańsku. To pozwoliło na wzmacnianie się siły papiestwa w czasie, gdy głową Kościoła był Aleksander II. Po śmierci tego dość stanowczego papieża jego miejsce zajął kardynał Hildebrand, pochodzący z plebejskiej rodziny z Toskanii, który przyjął imię Grzegorz VII. Ten kanonizowany przez Pawła V święty papież, od którego imienia te reformy w Kościele zostały nazwane gregoriańskimi, stanowczo dbał o czystość i zachowanie celibatu wśród duchownych, a także konsekwentnie zwalczał symonię. Dlatego, mimo już kilkuwiekowego zwyczaju, akceptowanego przez poprzednich papieży, ignorował rozdawane przez cesarza lub monarchów biskupstwa czy opactwa. Na synodzie w latach 1074-1075 sporządzono dokument (ksiądz Bolesław Kumor uważał, że prawdopodobnie napisał go sam papież) o nazwie Dictatus Papae (czyli traktat papieski), który zawierał 27 krótkich tez i zaczynał się od słów: „Kościół rzymski przez samego Boga został założony". Dokument ten mówił między innymi o tym, że tylko papież może biskupów odwoływać i powoływać na to stanowisko, że „tylko papież spośród prałatów może nosić oznaki władzy cesarskiej (8)20", że „papieżowi wolno deponować [depono - odłożyć, zrzucić; tu użyto imperatores deponere - zdjąć z godności czy z tronu] cesarza (12)21", że „żaden sobór nie może być uznany za powszechny bez papieża (16)22", że „nikt nie może się nazywać katolikiem, kto w wierze nie zgadza się ze Stolicą Apostolską (26)23 oraz, że „papież może zwalniać od przysięgi na wierność niegodnemu władcy (27)24". Dokument ten również ograniczał władzę tak prymasa jak i arcybiskupów. Była to całkowita centralizacja władzy w rękach papieża. Ale cesarz Henryk IV nie chciał uznawać dekretów papieskich, a to przerodziło się w tak zwany spór o inwestyturę między nim a papieżem. W tym konflikcie cesarz uważał się za świeckiego namiestnika Chrystusa, co miało mu dawać prawo do mianowania biskupów, zaś papież, w odpowiedzi na to, zawiesił jego władzę nad poddanymi oraz pierwszy raz w historii Kościoła w roku 107625 ekskomunikował niemieckiego cesarza. Pierwszy raz tak dotkliwie ukarano władcę niemieckiego. Ta klątwa spowodowała, że Henryk IV stracił całkowicie poparcie swoich poddanych. Aby uzyskać zdjęcie tej klątwy, cesarz udał się do Canossy, by tam stojąc przez trzy dni na mrozie „bosso i w worze pokutnym" uzyskać od papieża ewangeliczne przebaczenie swoich win. Po uzyskaniu tego przebaczenia ponownie, tym razem sprytniej, z wykorzystaniem siły swojego wojska, zaatakował papieża i usunął go z Rzymu. W roku 1080 nieprawnie ustanowił nowego antypapieża Klemensa III. Tak więc był to naprawdę trudny czas tak dla Europy jak i dla całego Kościoła. W Polsce w tym okresie po bardzo dobrych rządach Kazimierza Odnowiciela, któremu udało się zjednoczyć nasz kraj, na książęcym tronie zasiadł jego najstarszy syn Bolesław. W chwili objęcia rządów miał ledwie piętnaście lat, ale mimo młodego wieku miał olbrzymi talent, pewnie po pradziadku Bolesławie Chrobrym, i do polityki, i do wojowania. A tak skutecznie prowadził swoje podboje, że sąsiedzi naszego państwa zwracali się o pomoc do tego młodego władcy. I tak króla węgierskiego Belę Pierwszego zwycięsko poparł w walce o tron z jego bratem Andrzejem. Następnie w Czechach pogodził braci Jaromira (Gebharda) i pierwszego króla czeskiego Wratysława II. Temu drugiemu, dla utrwalenia swoich wpływów, dał za żonę swoją siostrę Świętosławę (po czesku zwaną Swatawą, została ona pierwszą królową Czechów). Zaś książę kijowski Izjasław, syn Jarosława Mądrego (i zarazem mąż siostry Kazimierza Odnowiciela Gertrudy Piastówny) jako wygnaniec błagał naszego króla o pomoc. Mówią, że Bolesław jak orzeł spadł na Kijów i go zdobył. Po czym osadził na tronie Izjasława. Niestety po tym zwycięstwie przez dziesięć miesięcy razem ze swoim wojskiem biesiadował w stolicy Rusi. Wracając do kraju odzyskał również dla Polski Grody Czerwieńskie. Często opisywana jest niepohamowana gwałtowność i chęć upokarzania innych przez naszego króla, ale troszkę inaczej przedstawił Bolesława biskup Wincenty Kadłubek. Otóż według naszego kronikarza król Bolesław za nic miał bogactwa i używał ich jedynie do obdarowywania innych. Mówił król, że najlepszym schowkiem dla skarbów jest dziurawy worek oraz że władzy niegodny jest ten, który woli być workiem dla różnych rzeczy, a nie władcą. Stąd kiedy wkraczał do Kijowa to samo uderzenie mieczem w bramę kijowską, jako oznaka wyznaczenia pradziadowskich (a więc Bolesława Chrobrego) granic, mu w zupełności wystarczało. Ale Izjasław chciał nagrodzić naszego władcę złotem za przywrócenie go na tron Kijowski. Zaproponował więc, żeby Bolesław uhonorował go swoim wyjściem mu naprzeciw, a za każdy krok Bolesława obiecał zapłacić jeden talent złota. Obraził się Bolesław za to, że miałby swoje względy okazywać za przekupstwo. Uznając, że nie licuje to z dostojeństwem królewskim, zgodził się jednak przyjść, ale za tę obrazę kilkakrotnie wytargał za brodę Izjasława, krzycząc: „Ten ci jest mąż, którego czcią naszą darzymy" i tak targając go, mówi: „Widzisz, na jakie to względy w oczach Bolesława zasłużył wdzięk złota26". Profesor Feliks Koneczny uważał, że podczas pobytu Bolesława na Rusi on i jego cała drużyna zaspakajali wszystkie swoje zachcianki. W Kijowie w tym czasie już było po schizmie wschodniej (w roku 1054), a więc duchowieństwo prawosławne nauczone być posłusznym władzy świeckiej absolutnie nie ganiło ani nie napominało żadnych władców. Było to tak zwane zbizantynizowanie Kościoła. To nauczyło naszego króla z góry traktować wszelkie duchowieństwo. I to przyzwyczajenie do lekceważenia władzy kościelnej, jak się później okaże, będzie również próbował wprowadzać w naszym kraju. Podobnie Wincenty z Kielczy tak o tym czasie zagranicznego wojowania napisał: „Przebywając zaś wśród pogan i współżyjąc z nimi, nauczył się ich spraw i służył ich niegodziwościom. Porzuciwszy zamiłowanie do cnót, pogrążył się we wszelkich występkach, a ulegając niecnym skłonnościom, jak koń i muł, który nie ma rozumu, ogarnięty złością i niegodziwością idąc za pożądliwością ciała, zamienił chwałę swoją na hańbę, a naturalny sposób życia na taki, który sprzeczny jest z naturą27". I tu, niektórzy dopatruję się nawet u naszego władcy grzechu sodomii. A więc, jak widzimy, ta długa nieobecność w naszym kraju przyniosła zdecydowanie więcej złego niż dobrego. A jeszcze do tego pozostawieni w kraju chłopi oraz słudzy naszych rycerzy zaczęli panoszyć się na ich majątkach, przejmując całą władzę oraz prawa sobie roszcząc nawet do pozostawionych rycerskich żon i córek. Obwarowali ich grody, zabraniając panom powrotu i gotując się do walki z nimi. Te straszne wieści, które zaczęły dochodzić do rycerstwa będącego razem z królem w Kijowie, powodowały, wbrew rozkazom królewskim, powrót wielu z nich do swoich domostw i karanie zdrajców oraz niewiernych żon. To z kolei bardzo poirytowało naszego władcę. Uważał on, że opuszczając go, zostawiali swego władcę na pastwę wrogów. Nie podobało się również królowi samowolne karanie chłopów, których jurysdykcja należała wyłącznie do niego. A gdy wreszcie sam zarządził powrót, to wszystkich rycerzy, którzy go opuścili wcześniej, kazał śmiercią ukarać. Później, kiedy poznał przyczynę ich decyzji, karał również ich żony i córki. Tu jeszcze warto zauważyć, że kilka lat wcześniej nastąpiło z inicjatywy papieża zbliżenie Stolicy Apostolskiej z Polską. A to spowodowało, że w sporze o inwestyturę król Bolesław stanął po stronie papieża. Ustanowiono ponownie w Polsce niezależną od Cesarstwa metropolię w Gnieźnie oraz wyznaczono arcybiskupa. W 1076 roku za zgodą Grzegorza VII i w obecności legatów papieskich nastąpiła uroczysta koronacja Bolesława Śmiałego na króla Polski. Koronę naszemu królowi nałożył nowy arcybiskup gnieźnieński. (Niektórzy przyjmują, że był nim Bogumił, ale my już wiemy, że nie był to święty Bogumił, a dopisek o dacie śmierci tego Bogumiła zapisany w Roczniku świętokrzyskim starszym został dokonany dużo później). Te bardzo dobre stosunki między papieżem a naszym królem trwały aż do tragicznej śmierci biskupa Stanisława. I teraz ponownie powracamy do roku 1079, kiedy to, po prawie rocznym pobycie w Kijowie, rozłoszczony na swoich rycerzy król Bolesław wrócił do Polski. A tu „co dostojniejszych i znaczniejszych skazuje na ścięcie, tych zaś, których nie odważył się otwarcie pochwycić lub wstydził się zgładzić, usunął podstępem. Także kobiety, którym mężowie przebaczyli (...), on prześladował tak okrutnie, iż nie wahał się przystawić im do piersi szczeniąt, odrzuciwszy dzieciątka, których oszczędziłby wróg28". Nasz święty biskup, widząc, jak okrutnie obchodził się król ze swoimi poddanymi, starał się go w tym gniewie powstrzymać i po chrześcijańsku napominać. Próbował więc bronić przed królem rycerzy, mężów wiarołomnych żon. A wcześniej z kolei z wielką litością podchodził do karanych przez rycerstwo tych właśnie kobiet. Podobnie bronił mordowanych przez nich chłopów. To późniejsze karanie rycerstwa przez Bolesława spowodowało wielkie niezadowolenie i wrogość przeciw ukochanemu dotychczas królowi. Biskup Stanisław nawet prywatnie bywał u króla i przestrzegał go przed tragedią, do której mogą doprowadzić takie wyroki, uważał, że okrucieństwa króla mogą doprowadzić do zagłady królestwa. Ale nasz król po pobycie na Rusi był już nauczony, by gardzić duchownymi i lekceważyć ich uwagi czy napominania. A więc, kiedy święty Stanisław wychodził od niego, to drwił sobie ze wszystkich jego nagan. Nie zmieniało to faktu, że biskup nawet do próśb na kolanach potrafił się zniżyć, byleby coś te prośby i napomnienia dały. Mając już doświadczenie w napominaniu króla, święty Stanisław „wiedział, że wystąpienie przeciw szalejącemu z gniewu królowi grozi mu wielkim niebezpieczeństwem, mimo to jednak, wierny swoim ideałom, tym samym, które święty papież Grzegorz VII wyraził słowami: „Lepiej jest cielesną śmierć z rąk tyrańskiego władcy ponieść, niż milcząco przyzwolić na deptanie chrześcijańskiego prawa", bez wahania kilkakrotnie go upominał, a gdy upomnienia nie odniosły żadnego skutku, rzucił na niego klątwę. Klątwa była dla panujących katastrofą, gdyż wykluczając ich ze społeczności kościelnej i zabraniając innym wszelkiego z nimi obcowania, wyrywała im po prostu władzę z rąk, choćby nawet Kościół nie połączył z nią dodatkowego obostrzenia w postaci zwolnienia poddanych od posłuszeństwa. Nie dziw więc, że i panujący, i bezwzględni zwolennicy władzy państwowej uważali ją przez długi czas za zbrodnię, a biskupa, który kiedyś przysięgał władcy wierność, a później ośmielił się rzucić na niego klątwę, za zdrajcę zasługującego na surową karę29". Po tym rzuceniu klątwy święty biskup najprawdopodobniej usunął się z otoczenia króla i przeniósł się w okolice małego „kościółka - rotundy na cyplu skalnym za Wisłą, oddzielającą wówczas Wawel od Skałki30". Rozsierdzony król, w odpowiedzi na tę klątwę, „ogłosił Stanisława Szczepanowskiego buntownikiem, wydając wyrok na biskupa. 8 maja 1079 roku Biskup celebrujący Mszę świętą w kościele na Skałce w Krakowie został zabity przez rycerzy lub samego króla Bolesława Śmiałego zwanego przez pochlebców Szczodrym. Zabójstwo św. Stanisława Tryptyk ołtarzowy, fragm., 1500r. Kościół p.w. św. Stanisława w Bielsku-Białej http://martyrologium.blogspot.com/2010_05_08_archive.html Tę straszną zbrodnię tak opisał biskup Kadłubek. „Atoli on [chodzi o króla], jak był zwrócony w stronę nieprawości, w dziksze popadł szaleństwo, bo pogięte drzewa łatwiej złamać można niż naprostować. Rozkazuje więc przy ołtarzu, w infule, nie okazując uszanowania ani dla stanu, ani dla miejsca, ani dla chwili, porwać biskupa! Ilekroć okrutni służalcy próbują rzucić się na niego, tylekroć skruszeni, tyle kroć na ziemię powaleni łagodnieją. Wszak tyran, lżąc ich z wielkim oburzeniem, sam podnosi świętokradzkie ręce, sam odrywa oblubieńca od łona oblubienicy, pasterza od owczarni. Sam zabija ojca w objęciach córki i syna w matki wnętrznościach. O żałosne, najżałobniejsze śmiertelne widowisko! Świętego bezbożnik, miłosiernego zbrodniarz, biskupa niewinnego najokrutniejszy świętokradca rozszarpuje, poszczególne członki na najdrobniejsze cząstki rozsiekuje, jak gdyby miały ponieść karę [nawet i] poszczególne cząstki członków31". Dalej nasz kronikarz opisuje, jak po tej zbrodni nadleciały z czterech stron świata cztery orły, które dniem i nocą odpędzały inne ptactwo od świętych zwłok. Gdy chciano porozcinane członki tego ciała pozbierać, okazało się ono już cudownie zrośnięte i nawet śladu blizn na nim nie było. Przeniesiono więc ciało świętego Stanisława do kościoła świętego Michała na Skałce i tam je z należną czcią pochowano. „Od tego więc czasu Bóg począł objawiać rozliczne cuda dla chwały swego imienia, a przez zasługi swego chwalebnego męczennika. Wzrastała bowiem z dnia na dzień i szeroko się rozchodziła chwała jego cnót i z wolna wzmagał się wśród ludzi kult świętego. Nad grobem jego często błyszczało w nocy światło, a pobożni ludzie spędzali tam noce na modlitwie. Zdarzały się też częste objawienia świętego Stanisława, a ludzie utrapieni znajdowali tam nieraz pociechę i uleczenie z rozmaitych chorób. Zdarzyło się nawet, że pewien zacny mąż, który stale odwiedzał grób świętego Stanisława i wśród niezmąconej ciszy nocnej trwał tam z innymi na modlitwie, pewnej nocy wraz z tymi, którzy byli z nim, w kościele świętego Michała rozjaśnionym niebiańskim światłem ujrzał świętego Stanisława ubranego w szaty biskupie, stojącego w otoczeniu czcigodnych osób przy ołtarzu i sprawującego święte obrządki oraz udzielającego obecnym pasterskiego błogosławieństwa (...). Także innej nocy w tym samym kościele świętego Michała błyszczącym licznymi światłami pewnym pobożnym mężom i niewiastom, którzy spędzali noce na modlitwie i odprawiali potajemne czuwania nad grobem, ukazał się święty Stanisław, jak stał w pośrodku kościoła w szatach biskupich i wraz z dwoma chórami czcigodnych osób śpiewał psalmy Dawidowe i na dwa chóry nucił przepiękne hymny (...). Do jego grobu zbiegali się też z pobożności liczni mężowie i niewiasty, obejmowali grób i dotykali ustami, lub zbierali z niego odrobinę ziemi lub kamienia, a dotknięcie tego rodzaju leczyło wiele chorób cielesnych i rozpraszało liczne utrapienia ducha. Dopóki jego święte ciało spoczywało w kościele świętego Michała, ukazywał się często takim pobożnym ludziom i pouczał ich o wielu sprawach, które dotyczą Zbawienia lub pociechy serca, a przeniesiony do katedry czynił to samo32". Właśnie po około dziesięciu latach (czyli w roku 1088 lub według innych badaczy dopiero w 1150 r.) ciało świętego męczennika przeniesiono do Katedry Wawelskiej. Było to oznaką wzrastania kultu świętego Stanisława. I tu również ukazywał się nasz święty ludziom wielce pobożnym (jak chociażby błogosławionej Bronisławie, kiedy się modliła przed jego grobem). A co się stało po tym zabójstwie z naszym królem? Otóż niedawny jego przyjaciel, papież Grzegorz VII, natychmiast obłożył klątwą Bolesława za zabójstwo biskupa Stanisława. Mimo że wcześniej w konflikcie między papieżem a cesarzem Henrykiem IV, Bolesław Śmiały zdecydowanie stanął po stronie papieża, (za co z resztą został koronowany królem), papież nie wahał się go tak ukarać po zabójstwie biskupa krakowskiego. Król musiał więc uchodzić z kraju na Węgry. Papieska klątwa skutkowała bowiem zakazem odprawiania Mszy świętych w naszym kraju, zakazem wchodzenia do kościoła. Dzwony musiały zamilknąć na czas sprawowania władzy przez obłożonego klątwą króla. „Nadto pozbawił całkiem króla Bolesława i Królestwo Polskie zaszczytnej, zapewniającej poważne stanowisko godności królewskiej33. Król został opuszczony nawet przez najbardziej oddanych mu poddanych. O pobycie na Węgrzech Bolesława Śmiałego różne są podania, jedne mówią, za biskupem Kadłubkiem, że tam rozpowszechniał wiadomości o zdradzie biskupa Stanisława, której to zdrady niby on sam padł ofiarą. Błogosławiony Wincenty Kadłubek z wielkim niesmakiem mówi o królu, który nie dość, że był winien morderstwa, to jeszcze zazdroszcząc sławy swojej ofierze, błotem tę sławę obrzucał. Wkrótce, według Kadłubka, „dotknięty niezwykłą chorobą zadał sobie śmierć34". Ale są też inne opinie kronikarzy mówiące o pokucie Bolesława i zakończeniu swojego życia jako mnich w Osjaku (Austria), gdzie jest opactwo benedyktynów. W tym czasie zaczęto się starać o kanonizację biskupa Stanisława. Wstępne kroki w tej sprawie podjął już papież św. Grzegorz VII, ale ze względu na trudną sytuację papiestwa i rozbicie dzielnicowe Polski nie udało się jej doprowadzić do końca. Ponowne starania rozpoczął w 1229 roku biskup Iwo Odrowąż, a jego następca biskup Jan Prandota wspólnie ze świętym Jackiem doprowadzili do kanonizacji naszego bohatera. Pamiętamy, że również mocno się o to starali święta Kinga, jej mąż książę Bolesław Wstydliwy oraz jego matka księżna Grzymisława wraz z całym królewskim dworem. Pamiętamy też, że świętego Stanisława za patrona obrała sobie młodziutka Bronisława, późniejsza błogosławiona i że on pojawił się jej mówiąc, że tak jak ona go czci teraz, za niedługo czcić go będzie cała Polska. Na polecenie biskupa Iwona dominikanin Wincenty z Kielczy napisał żywot świętego, a za biskupa Prandoty dodano jeszcze księgę cudów. Pamiętamy, że wielkim przeciwnikiem kanonizacji naszego rodaka był kardynał Rinaldo (Reginald) Conti, późniejszy papież Aleksander IV (1254-1261). Posłuchajmy, jak ksiądz Jan Długosz opisał ten fakt: „Wspomniany Reginald kardynał biskup Ostyeriski [Ostii], kanonizacji świętego i wybranego Bożego Stanisława najosobliwszy nieprzyjaciel i przeciwnik, za którego nawet zdaniem i radą poszedł papież Innocenty IV dla znanej owego męża w obydwóch umiejętnościach uczoności i pobożności, tak dalece ciężką złożony został chorobą, iż (...) według jego własnego jak i lekarzów zdania, spodziewano się, że co chwila umrze. W tej chorobie gdy cierpiał, już dni kilka nie śpiąc i w izbie osobnej samotnie zostawał, okazał się mu błogosławiony mąż Stanisław w biskupiem ubraniu z wielkim blaskiem jasności i do leżącego na łóżku a zdumionego tem widzeniem osoby nieznanej i niezwykłego blasku rzekł mąż Boży Stanisław: „Czy poznajesz mię?" Ten zaś drżący i przestraszony i zaledwo zdolny słowo wymówić, odpowiedział: „Nie poznaję; proszę cię jednak, powiedz mi, kto ty jesteś, który z taką światłością nawet przez drzwi zamknione wszedłeś do mojej komnaty?". Wtedy on rzekł: „Ja jestem Stanisław, krakowski biskup, dla imienia Jezusa Chrystusa i dla Jego prawdy i wiary chwalebnem męczeństwem od Bolesława króla polskiego zabity: ty zaś niedobrze sądząc o życiu, męczeństwie i o cudach przez łaskę Boską ode mnie uczynionych, stawiłeś mi się przeciwnikiem" Do którego Reginald kardynał nabrawszy odwagi, rzekł: „Przebacz mi i niewiadomości mojej, najświętszy Pasterzu, i chciej przebaczyć mojemu obłąkaniu, a będziesz mieć ze mnie mocniejszego popieracza [zwolennika] swojej kanonizacyi, niż dotąd miałeś przeciwnika". I rzekł do niego mąż Boży Stanisław: „Abyś poznał, że za męczeństwo, jakie podjąłem, otrzymałem uwielbienie i świętość w obliczu Boga i świętych, wstań natychmiast zdrów zupełnie z łoża choroby swojej, którą cierpisz: strzeż się także, abyś się na potem nie sprzeciwiał mojej kanonizacyi, którą postanowiła dokończyć Boska łaskawość, nie dla mojego tylko wywyższenia i chwały, której ja w oglądaniu Boga już najzupełniej używam, lecz dla szczęścia wszystkich wiernych, dla ich pociechy i poprawy". Gdy Reginald kardynał przyobiecał, że wszystko, co mu nakazano, spełni posłusznie, widzenie zniknęło. Przyzwawszy zaraz domowników, kazał sobie osiodłać konia, na którym by pojechał do pałacu papieskiego. Domownicy zaś najprzód myśleli, że ich pan oszalał; lecz gdy on powstał z łóżka bez obcej pomocy i wsiadł na konia, sami także wielkiem zdjęci będąc podziwieniem z nagłego uzdrowienia swojego pana, towarzyszyli mu uradowani aż do pałacu papieskiego. Papież nareszcie Innocenty dowiadując się, że przybył kardynał Reginald i że jest zdrowym, o którym sądził, że już ducha wyzionął, przyjął go z weselem i winszował mu jego wyzdrowienia. Gdy zaś potem pytał się kardynała o porządku i sposobie tak nagłego uzdrowienia, odpowiedział kardynał Reginald: „Błogosławiony męczennik Boży Stanisław biskup krakowski, którego kanonizacyi sprzeciwiałem się u waszej świątobliwości, tej właśnie godziny pokazał się mi w jasności niezmiernej, a skarciwszy mnie łagodnie za występek mojej niewiadomości, nawet na znak najoczywistszy swojej świętości przywrócił mi zdrowie, jakiego sam widzisz, iż używam, który byłem człowiekiem niedawno chorym i na śmierć osądzonym; i odpłacił mi dobrodziejstwem za krzywdę; zagroził mi także karą, gdybym się na potem opierał jego kanonizacyi. Występek przeto niewiadomości mojej przed tobą wyznawszy, przychylam się do kanonizacyi męża błogosławionego Stanisława i o jej przyśpieszenie prosząc, abyś jej dłużej nie odwlekał, do nóg twoich upadam, prośbę swoją upadnięciem na ziemi poświadczając35". Kanonizacja św. Stanisława Tryptyk ołtarzowy, fragm., 1500r.Kościół p.w. św. Stanisława w Bielsku-Białej http://martyrologium.blogspot.com/2010_05_08_archive.html Właśnie od procesu Stanisława wprowadzona została praktyka „adwokata diabła" (łac. Advocatus diaboli), którego zadaniem było wyciąganie na jaw wszystkich niejasności i zarzutów przeciw kanonizacji. Kanonizacja miała miejsce 17 września 1253 roku w kościele pod wezwaniem świętego Franciszka z Asyżu. Brali w niej udział również świadkowie cudów za wstawiennictwem św. Stanisława. Papież Innocenty IV wydał bullę kanonizacyjną. Na następny rok biskup Prandota wyznaczył uroczystość podniesienia relikwii i ogłoszenie jego kanonizacji w Polsce. Uroczystość ta odbyła się 8 maja 1254 roku. Stąd właśnie liturgiczny obchód ku czci św. Stanisława w Polsce przypada na 8 maja. Do dzisiaj relikwie świętego Stanisława spoczywają w katedrze na Wawelu. „W skarbcu Katedry znajduje się złoty relikwiarz na kości ramienia, dar kanclerza Tomasza Zamoyskiego z 1632 roku. Relikwiarz na głowę św. Stanisława, ok. 1504r. Dar Elżbiety Rakuszanki http://martyrologium.blogspot.com/2010_05_08_archive.html
Przechowywane są również dwa relikwiarze na kości czaszki, jeden z nich ofiarowała w 1424 roku królowa Zofia Holszańska, żona Władysława Jagiełły, jako wotum koronacyjne. Drugi, pochodzący z 1504 roku, ufundowała Elżbieta Rakuszanka, żona Kazimierza Jagiellończyka, wykonany ze złota i wysadzany drogimi kamieniami jest noszony w czasie corocznej procesji ku czci św. Stanisława36". [Pierwszą srebrną trumnę na relikwie św. Stanisława ufundowała św. Kinga. Przetopiono ją później i użyto do wykonania obecnej. Do XVII wieku przez małe okienko kaplicy pokazywano wiernym relikwie ręki. Król Zygmunt I Stary ufundował w 1512 roku srebrny ołtarz ze scenami męczeństwa. Konfesja św. Stanisława pochodzi z lat 1626-29, gdzie pod kopułą wsparta na barkach czterech aniołów spoczywa trumna z 1671 roku pokryta scenami z życia św. Stanisława. Baldachimowy ołtarz świętego Stanisława nazywany jest „Ołtarzem Ojczyzny"]37. W kościele na Skałce w ołtarzu bocznym znajduje się obraz św. Stanisława w srebrnej sukience z XVII wieku, a pod nim kawałek pnia, na którym miało być poćwiartowane ciało biskupa. Po prawej stronie ołtarza wmurowano tablicę z trzema oszklonymi otworami, w których znajdują się zatarte ślady krwi św. Stanisława. Łaciński napis głosi: Przystań przechodniu, biskup święty krwią swoją mnie zrosił38. W ikonografii chrześcijańskiej święty Stanisław jest przedstawiany w stroju biskupim z pastorałem. Jego atrybutami są miecz, palma męczeńska, orły. Po zabójstwie świętego Stanisława Polska utraciła koronę i przestała być królestwem, więc władzę w niej sprawowali książęta. A dodatkowo po śmierci Bolesława Krzywoustego nastąpiło rozbicie dzielnicowe Polski co, jak uważano, było spełnieniem się przepowiedni, która mówiła, że na tyle części Polska i podległe jej kraje zostaną podzielone, na ile zostało poćwiartowane święte ciało biskupa Stanisława. Ale tak jak jego ciało się cudownie zrosło, tak i Polska, według tej niebiańskiej przepowiedni, po wielu wiekach ponownie się zjednoczy w jedno duże i silne państwo. I tak się rzeczywiście stało, a pierwszym królem po tych tragicznych wydarzeniach został Przemysł II koronowany w katedrze gnieźnieńskiej w roku 1295, a więc ponad dwieście lat później. Natomiast kult świętego Stanisława zaczął odgrywać ważną rolę podczas koronacji królów polskich. Gdy Władysław Łokietek miał być koronowany to, jak pisze w swoich kronikach ksiądz Jan Długosz, „postanowiono odebrać zaszczyt koronowania królów polskich katedrze gnieźnieńskiej i przyznano go katedrze krakowskiej, która niegdyś miała wspaniały tytuł metropolii. (...) Arcybiskup gnieźnieński Janisław (...) w asyście biskupa krakowskiego Muskaty (...) namaszcza księcia Władysława Łokietka na króla, jego żonę, księżnę Jadwigę (...) na królową. Koronuje ich koronami królewskimi (...). Postanowiono (...) odbywać w przyszłości koronacje królów i królowych polskich w katedrze krakowskiej39". Uważano bowiem, że miasto, w którym są obdarzane kultem i czcią szczątki świętego Stanisława i innych świętych, jest bardziej godne niż Gniezno (Długosz nawet nazywa je wsią). Również możliwości obronne Krakowa, które przecież było stolicą, były dużo lepsze niż Gniezna. Ważną przecież sprawą była ochrona korony i insygniów królewskich, które na stałe przeniesiono z Gniezna na Wawel. Pozostawiono jednak przywilej koronowania królów arcybiskupom gnieźnieńskim. Uroczystości koronacyjne zazwyczaj trwały dwa dni, podczas których przyszły król, będąc po spowiedzi, najpierw pościł, rozdawał jałmużnę i odbywał procesję razem z biskupami i duchowieństwem z Wawelu na Skałkę. Podczas tej procesji niesiono relikwie świętych, a zwłaszcza relikwiarz z głową świętego Stanisława. Ksiądz Piotr Skarga w Żywocie męczennika Chrystusowego Stanisława tak napisał: „Masz się w czem kochać, korono polska, tym się patronem u Pana Boga szczycąc, przez któregoć wielkie dobrodziejstwa czynić raczył, jakoś tego w bitwach niektórych, w których ci szło o ostateczny upadek, doznała, i którego nieprzyjaciele twoi, pókiś jeszcze w jedności powszechnej wiary trwała, tobie pomagającego, a onych strach czyniącego, na powietrzu widzieli; którego też królowie twoi po tym tak czcili, że i do tych czasów, dniem przed koronacyją swą, miejsce ono Panu Bogu przyjemne, na którem krew męczennika świętego jest przelana, na Skałce nawiedzają, a jego przyczyny do Pana Boga o dobrą a szczęśliwą sprawę królestwa używają, ku wiecznej sławie Pana naszego Jezusa Chrystusa, którego wespół z Bogiem Ojcem i Duchem Świętym królestwo, moc i chwała trwa na wieki. Amen40". Wincenty z Kielczy napisał też po łacinie (najstarsze polskie) rymowane oficjum brewiarzowe Dies adest celebris (Nadchodzi dzień uroczysty), które składało się z antyfon i responsoriów oraz hymnu. Tym hymnem jest znany do dzisiaj utwór Gaude, mater Polonia (Ciesz się, matko-Polsko). Po raz pierwszy wykonano go podczas uroczystości kanonizacyjnych w Krakowie w 1254 roku. Od czasów Władysława Łokietka był śpiewany jako hymn królewski (dynastii Piastów). Śpiewało go rycerstwo po wygranych bitwach. Zaśpiewano go po zwycięstwie pod Chocimiem w 1621 roku. Dziś pieśń (najczęściej pierwsza zwrotka) rozbrzmiewa w czasie uroczystości, koncertów czy inauguracji roku akademickiego na wyższych uczelniach, podobnie jak Gaudeamus igitur. | Gaude, Mater Polonia | O, ciesz się, Matko-Polsko | | 1. | Gaude, mater Polonia. | O, ciesz się, Matko-Polsko, w sławne | | Prole foecunda nobili | potomstwo płodna! Króla królów | | Summi Regis magnalia | i najwyższego Pana wielkość | | laude frequenta vigili. | uwielbiaj chwałą przynależną. | | 2. | Cuius benigna gratia, | Albowiem z Jego łaskawości | | Stanislai Pontificis | Biskupa Stanisława męki | | passionis insignia | niezmierne, jakie on wycierpiał, | | signis fulgent mirificis. | jaśnieją cudownymi znaki. | | 3. | Hic certans pro iustitia, | Potykał się za sprawiedliwość, | | Regis non cedit furiæ; | przed gniewem króla nie ustąpił: | | Stat pro plebis iniuria | i staje żołnierz Chrystusowy | | Christi miles in acie. | za krzywdę ludu sam do walki. | | 4. | Tyranni truculentiam, | Ponieważ stale wypominał | | Qui dum constanter arguit, | On okrucieństwo tyranowi, | | Martyrii victoriam | koronę zdobył męczennika, | | Membratim cæsus meruit. | padł posiekany na kawałki. | | 5. | Novum pandit miraculum | Niebiosa nowy cud zdziałały, | | Splendor in sancto ceritus, | bo mocą swą Niebieski Lekarz | | Redintegrat corpusculum | poćwiartowane jego ciało | | Sparsum cælestis medicus. | przedziwne znowu w jedno złączył. | | 6. | Sic Stanislaus pontifex | Tak to Stanisław biskup przeszedł | | Transit ad cæli curiam, | w przybytki Króla niebieskiego, | | Ut apud Deum opifex | aby u Boga Stworzyciela | | Nobis imploret veniam. | nam wyjednać przebaczenie. | | 7. | Poscentes eius merita, | Gdy kto dla zasług jego prosi, | | Salutis donna referunt: | wnet otrzymuje zbawcze dary: | | Morte præventi subita | ci, co pomarli nagłą śmiercią, | | Ad vitæ potum redeunt. | do życia znowu powracają. | | 8. | Cuius ad tactum anuli | Choroby wszelkie pod dotknięciem | | Morbi fugantur turgidi; | pierścienia jego uciekają, | | Ad locum sancti tumuli | przy jego świętym grobie zdrowie | | Multi curantur languidi. | niemocnych wielu odzyskuje. | | 9. | Surdis auditus redditur, | Słuch głuchym bywa przywrócony, | | Claudis gressus officium, | a chromy kroki stawia raźno, | | Mutorum lingua solvitur | niemowom język się rozwiązał, | | Et fugatur dæmonium. | w popłochu szatan precz ucieka. | | 10. | Ergo, felix Cracovia, | A przeto szczęsny ty, Krakowie, | | Sacro dotata corpore | uposażony świętym ciałem, | | Deum, qui fecit omnia, | błogosław po wsze czasy Boga, | | Benedic omni tempore. | który z niczego wszystko stworzył. | | 11. | Sit Trinitati gloria, | Niech Trójcy Przenajświętszej zabrzmi | | Laus, honor, iubilatio: | cześć, chwała, sława, uwielbienie, | | De Martyris victoria | a nam tryumfy męczennika | | Sit nobis exsultatio. | niech wyjednają radość wieczną. | | Amen. | Amen. | A tak brzmi jedna z ostatnich zwrotek Bogarodzicy dodana w drugiej połowie XV wieku.: Amen, amen, amen, amen, amen, amen, amen, tako Bóg daj, byśmy poszli wszyscy w raj. Święty Stanisławie, tyś u Boga w sławie, proś za nas Gospodna, Panny Maryjej Syna. Modlitwa do świętego Stanisława: O, święty Stanisławie, Obrońco nasz i Orędowniku, uproś nam łaskę prawdziwej pokuty. Niech sercom naszym, skruszonym i upokorzonym, wróci doskonała czystość w myśli, w mowie i uczynku oraz czystość w obyczaju. Niech duchem Bożym odnowione oblicze ziemi naszej czystością zakwitnie, by cały naród polski znów się podobał Bogu i żeby Bóg dusze nasze zbawił. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, miłośnika czystości. Amen. Bibliografia: - Ks. Ludwik Łętowski, Katalog biskupów, prałatów i kanoników krakowskich, Kraków 1852 - Ks. Jan Długosz, Żywot świętego Stanisława biskupa krakowskiego, Kraków 1865, przełożył ks. Ludwik Feliks Karczewski z oryginału łac. 1511 - Wincenty Kadłubek, Mistrza Wincentego Kronika Polska, Warszawa 1974 -Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imię..., Kraków b.r. - Feliks Koneczny, Święci w dziejach narodu polskiego, Miejsce Piastowe 1937 - Żywoty świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 - Polscy święci, tom 7, red. Joachim Roman Bar OFConv., Warszawa 1985 - Janina Pleziowa, Marian Plezia, Średniowieczne żywota i cuda patronów Polski, Warszawa 1987 - M. David Knowles, Dimitri Obolensky, Historia Kościoła, Warszawa 1988 - Ks. Piotr Skarga, Żywoty świętych Polskich, Kraków b.r. - Lucjan Rydel, Dzieje Polski dla wszystkich, Warszawa - Komorów 2001 - Ks. Bolesław Kumor, Historia Kościoła, Lublin 2005 - Jan Długosz, Roczniki..., Warszawa 2015 - http://fundacjamaximilianum.pl/2014/05/swiety-stanislaw/ - http://martyrologium.blogspot.com/2010_05_08_archive.html 1Oprac. na podst.: Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imię..., s. 486. 2Janina Pleziowa, Marian Plezia, Średniowieczne żywota i cuda patronów Polski, Warszawa 1987, s. 254. 3Ks. Jan Długosz, Żywot świętego Stanisława biskupa krakowskiego, K-ów 1865, przełożył ks. Ludwik Feliks Karczewski z oryginału łac. 1511, s. 2. 4Ks. Ludwik Łętowski Katalog biskupów, prałatów i kanoników krakowskich Kraków 1852t.I s.29 5Feliks Koneczny,Święci w dziejach narodu polskiego,Miejsce Piastowe 1937, s.59 6Janina Pleziowa, Marian Plezia, Średniowieczne żywota..., s. 255. 7Tamże, s. 256. 8Tamże. 9Tamże, s. 260. 10Tamże. 11Wieś leżąca obecnie na skraju województwa lubelskiego, w powiecie opolskim (Opole Lubelskie). 12Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Polskich, Kraków b.r., s.72. 13Lucjan Rydel, Dzieje Polski, Warszawa - Komorów 2001, s. 26. 14Ks. Piotr Skarga, Żywoty..., s. 72. 15Tamże. 16Tamże. 17Janina Pleziowa, Marian Plezia, Średniowieczne żywota..., s. 263. 18Ks. Bolesław Kumor, Historia Kościoła, t. III, Lublin 2005, s. 9. 19Tamże, s. 9. 20Tamże, s. 14. 21Tamże. 22Tamże. 23Tamże. 24Tamże. 25M. David Knowles, Dimitri Obolensky, Historia Kościoła, t. II, Warszawa 1988, s. 139. 26Wincenty Kadłubek, Mistrza Wincentego Kronika Polska, Warszawa 1974, s. 114-115. 27Janina Pleziowa, Marian Plezia, Średniowieczne żywota..., s. 273. 28Tamże, s. 275. 29Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937. 30Polscy święci, tom 7, red. Joachim Roman Bar OFConv., Warszawa 1985, s. 33. 31Wincenty Kadłubek, Mistrza Wincentego Kronika..., s. 117. 32Janina Pleziowa, Marian Plezia, Średniowieczne ż Powrót |