Święta Jadwiga Śląska
http://www.traditia.fora.pl/swieci-i-blogoslawieni,64/sw-jadwiga-wdowa-swieta-jadwiga-slaska,10447.html Tej nocy w naszej pielgrzymce będzie nam towarzyszyła święta Jadwiga, którą w Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywamy jako patronkę Śląska. Jadwiga została kanonizowana 26 marca 1267 roku przez papieża Klemensa IV. Mało osób dzisiaj pamięta, że od tamtego czasu, przez wiele stuleci, aż do roku 1997 Jadwiga Śląska była jedyną świętą kobietą wśród naszych polskich świętych. Było tylko kilka kobiet beatyfikowanych, a więc błogosławionych, ale nie było żadnej innej świętej. A więc modląc się do świętej Jadwigi, modlono się do Jadwigi Śląskiej. Jeśli ktoś nadał dziecku imię Jadwiga, to miało ono za patronkę Jadwigę Śląską a nie, jak nieraz mylnie sądzono, naszą królową, żonę króla Władysława Jagiełły. Jadwiga królowa była otoczona kultem publicznym, ale niestety, nie była nawet beatyfikowana (przeszkadzali w tym Habsburgowie, którzy nie mogli darować zerwanych zaręczyn Jadwigi z Wilhelmem, synem Leopolda III Habsburga), a kanonizowana została dopiero w 1997 roku, bez tej formalnej beatyfikacji (w 1979 stolica apostolska zatwierdziła wielowiekowy kult królowej Jadwigi w sposób pośredni, zatwierdzając teksty Mszy świętej i Liturgii godzin1. [8 czerwca 1979 papież Jan Paweł II podczas Mszy świętej odprawionej w Katedrze Wawelskiej potwierdził kult królowej Jadwigi, zostało to uznane jako beatyfikacja; (Podobno Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych potwierdziła dnia 8 sierpnia 1986 r. fakt jej beatyfikacji2, ale na stronie Congregazione delle Cause dei Santi nie można nic na ten temat znaleźć, oprócz kanonizacji Jadwigi królowej3)]. W kościele świętego Klemensa w Zawoi na powojennym witrażu do dzisiaj możemy znaleźć podobiznę Jadwigi królowej z podpisem: S.B. Jadwiga królowa). Święta Kinga, którą beatyfikowano w 1690 roku, kanonizowana została dopiero w 1999 roku, święta Faustyna w 2000 roku, a święta Urszula Ledóchowska w 2003 roku. Nie trzeba chyba przypominać, że tych wszystkich kanonizacji dokonał papież Polak, Jan Paweł II. http://biblia-swieci.pl/jadwiga.html Święta Jadwiga Śląska nie była Polką, mówiono o niej, że była Niemką z urodzenia a Polką z wyboru. Urodziła się między rokiem 1174 a 1180 w Bawarii nad jeziorem Ammer (niem. Ammersee), w zamku Andechs, niedaleko miasta zwanego dawniej przez Polaków Mnichowem, czyli dzisiejszej stolicy Bawarii, Monachium. Miasto powstało w XII wieku wokół klasztoru benedyktynów, stąd nazwa München wzięła się od sformułowania „bei den München", czyli po prostu „przy mnichach4". Na zamku Andechs, jak napisał w swoim dziełku o świętej Jadwidze ksiądz Hilary Koszutski, „panowały zawsze czyste obyczaje, wzorowa wstrzemięźliwość, sumienna sprawiedliwość i niewyczerpana szczodrobliwość dla ubogich i nędzarzy, skąd też wieszcze onych czasów nadali zamkowi temu w pieśniach swoich miano: ‘Twierdza liliowa', co miało oznaczać, że tam czystość i niewinność zamieszkują, a prawość serca opiekę i schronienie znajduje. (...) Tuż przy zamku stała prześliczna kaplica, poświęcona czci Bogarodzicy, świętemu Mikołajowi i świętej Katarzynie, przy której dwóch kapłanów ze zgromadzenia świętego Benedykta, służbę Bożą pełniło5". Jadwiga była córką Agnieszki von Rochlitz i Bertolda IV von Diessen hrabiów (tytułujących się również książętami Meranii, Kroacji i Dalmacji) na Andechs. Miała czterech braci i trzy siostry. Jedna z jej sióstr Gertruda, żona Andrzeja II, króla Węgier, była matką świętej Elżbiety węgierskiej, a także została babką świętej Kingi i błogosławionej Jolenty. Najmłodsza siostra Mechtylda została ksienią klasztoru w Kitzingen. Imię Jadwiga jest pochodzenia germańskiego. „Było [ono] imieniem złożonym, w którym obie części składowe to jest hadu- i -wig miały to samo znaczenie - walka. (...) W Polsce imię to występuje od roku 1203 w formach Jadwiga, Adwiga, Hedwiga, Jedwiga. (...) Formą spieszczoną jest Jaga, czasem Jagoda, a także ludowe Jadwisia6". Nie istnieją żadne dokumenty, z których można by się czegoś dowiedzieć o dzieciństwie naszej świętej bohaterki. Jak pisze w swoim opracowaniu siostra urszulanka Benigna Suchoń, biograf świętej Jadwigi w jej Żywocie podał w roku 1186 jeden szczegół dotyczący przepowiedni młodej Jadwigi, który tak brzmiał: „Gdy była jeszcze młodziutka, na widok kwitnącej wiśni w Boże Narodzenie, przepowiedziała dużą śmiertelność wśród ludzi ubogich7". Fakt spełnienia się tej przepowiedni potwierdzają, jak dodaje siostra Benigna, źródła tak niemieckie jak i czeskie. Jadwiga została bardzo starannie wykształcona w klasztorze cysterskim w Kitzingen, gdzie przebywała prawie siedem lat. W szkole tej starano się bardzo szybko nauczyć uczennice łaciny w mowie i w piśmie, by następnie mogły poznawać Pismo Święte, dzieła Ojców Kościoła, a także życiorysy osób świętych. Tam można było nabyć umiejętności umiłowania Boga poprzez modlitwę i medytację. Uczono tam również ziołolecznictwa, sprawności w prowadzeniu gospodarstwa domowego, rysowania i malowania artystycznego oraz haftowania i robót ręcznych, co przydatnym było przy zdobieniu „szat liturgicznych. Ornaty ówczesne przyozdabiano scenami biblijnymi i postaciami świętych, zaopatrując je w napisy i sentencje z Pisma Świętego8". W Kitzingen uczono także śpiewu i gry na jakimś instrumencie muzycznym oraz pielęgnowania chorych. Po takiej szkole była więc Jadwiga, jak napisał jej biograf w Żywocie: bene litterata (dobrze wykształcona). Nieżyjący już ksiądz profesor Antoni Kiełbasa, kustosz sanktuarium w Trzebnicy, tak napisał o poważaniu, jakim darzyła święta Jadwiga klasztor w Kitzingen oraz jej wychowawców. „O jej szacunku do tego opactwa i o wpływie jej nauczycielki, wtedy jeszcze młodej zakonnicy Petrissy, świadczy fakt, że po dwudziestu latach udało się Jadwidze zdobyć ją na pierwszą przełożoną założonego w Trzebnicy klasztoru9". Między rokiem 1186 a 1190 historycy umiejscawiają datę ślubu dwunastoletniej Jadwigi z około dwudziestoletnim księciem piastowskim Henrykiem I, którego nazwano później Brodatym. Małżonkowie w czasie swojego małżeństwa stali się rodzicami siedmiorga dzieci, a pierwsze ich dziecko urodziło się już w rok po ślubie. Nie jest znane imię tego dziecka, natomiast pozostałe dzieci to: Bolesław (ur. ok. roku 1194), Konrad (1195), Agnieszka (1196), Henryk (1197), Gertruda (ok.1200) i Zofia (przed1208). Jadwiga była Henrykowi bardzo oddana o czym tak napisano w bulli kanonizacyjnej: „Ponieważ stan małżeński uważała za dar nieba, żyła w nim bardzo świątobliwie (...). Nie dopuściła się zdrady małżeńskiej nawet w najmniejszym stopniu. Księciu była wierna w miłości aż do jego nagłej śmierci i to nie przez żar zmysłowej namiętności, lecz przez roztropne i serdeczne oddanie. (...) Dzieci swe wychowywała w bojaźni Bożej10". Po urodzeniu siódmego dziecka święta Jadwiga uzyskała od męża zgodę na separację [czyli dalsze życie małżeńskie, ale w czystości], „którą wraz z nim uroczyście (...) potwierdza ślubem przed biskupem wrocławskim Wawrzyńcem11". Książę Henryk był, jak napisano o nim w Księdze Henrykowskiej, „władcą bardzo rozumnym i opanowanym wielką przezornością12". Pani Anna Zahorska napisała w swoich żywotach świętych polskich, iż można przypuszczać, że Jadwiga znała język polski w stopniu wystarczającym do swobodnego komunikowania się, gdyż sama udawała się do domostw ludzi biednych, do szpitali czy więzień i tam przecież musiała rozmawiać z tymi potrzebującym ludźmi. „Od początku Jadwiga nie tylko ujęła Henryka swoją urodą, lecz i uzyskała na niego wybitny wpływ, jaki miewa zawsze jednostka zjednoczona z Bogiem, szerząca dokoła siebie jasność i miłość. Jej wpływowi należy zawdzięczać rozbudzenie w księciu śląskim życia religijnego. Ten wielki brodacz, rycerz znamienity, myśliwy, piwosz - niewątpliwie skłonny dawniej do okrucieństwa, dążący do rozszerzenia swej ciasnej dzielnicy prawem i lewem - stał się nabożnym, pracował nad okiełznaniem swych popędów, nad zahamowaniem instynktów władzy i bogactwa. Potrafiła go skłonić do wielu fundacji klasztornych. Nie bronił jej wydawać na dzieła miłosierdzia większej części dochodów książęcych13". I tak, między innymi, w roku 1202 para książęca funduje na własny koszt i na własnym gruncie opactwo w Trzebnicy, które wziął pod swą opiekę papież Innocenty III. W 1203 roku z Niemiec przybyły do klasztoru pierwsze cysterki a przełożoną klasztoru, jak już wcześniej wspomniano, została Petrissa, dawna wychowawczyni Jadwigi w Kitzingen. Święta Jadwiga ratowała wszystkich, którzy popadli w niełaskę u jej męża, a nawet tych, którzy byli skazani na śmierć. Potrafiła rzucać się przed Henrykiem na kolana i tak długo, w ten sposób upokorzona, błagać go, aż ją wysłuchał. Nawet za osobistym wrogiem księcia i nieprzyjacielem kraju, choć było to już po wykonaniu na nim wyroku, „pokornie prosiła, ażeby [Henryk] podarował jej [tego] skazanego człowieka. Książę uważał, że człowiek ten już nie żyje, skoro został powieszony wczesnym rankiem, dlatego po pewnym zwlekaniu z odpowiedzią ostatecznie dla jej pociechy powiedział: 'Daję go Tobie, podobnie jak i poprzednich'. Jadwiga kazała przywołać swojego prokuratora, nakazała mu natychmiast udać się na miejsce stracenia i przyprowadzić jej nienaruszonego zbrodniarza. Przywołany urzędnik wyjaśnił, że wypełnienie tego nakazu nie jest możliwe, chyba że chce, aby przywieźć tutaj trupa zbrodniarza. (...) Pojechał [więc] wozem na plac, na którym skazaniec wisiał za swoje czyny. Przeciął sznur, (...) tymczasem ku wielkiemu zdziwieniu wielu, którzy byli obecni przy wykonywaniu wyroku, zastał go żywym i przyprowadził przed oczy księżnej14". Księżna miała oddzielną kuchnię dla osób ubogich, których nie była w stanie posadzić przy swoim stole. Dla tych ludzi wydawano posiłki rano i wieczorem. „Księżnej Jadwidze nie wystarczało, że dawała jałmużny, urządzała kuchnie polowe dla biednych, odwiedzała chorych - to czyniło wielu ówczesnych panujących - ale stale utrzymywała na swoim dworze trzynaście chorych kalek, zebranych podczas objazdu kraju. Liczba ta jest symboliczna i miała jej przypominać Jezusa Chrystusa wśród Apostołów. Ten dworski szpitalik, jedyną w swoim rodzaju instytucję, kazała Jadwiga wozić wraz z dworem. Podczas postojów osobiście zajmowała się chorymi ku niezadowoleniu swojej służby. Mimo tej krytyki kontynuowała tę pracę, aby uwrażliwić otoczenie na potrzeby ludzi chorych i biednych. (...) Szczególne zrozumienie i miłość okazywała trędowatym, którymi zajmowała się osobiście, nie brzydząc się nimi i nie bojąc się zarażenia. Otoczyła ich troską ‘dla miłości Tego, który dla nas chciał za trędowatego uchodzić'. Przykładem tej trudnej opieki było schronisko trędowatych kobiet w pobliżu Środy, któremu poświęcała wiele czasu. Innym przejawem tej troski o człowieka była stała opieka nad więźniami, stosownie do słów Pana: „Byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie" (Mt 25, 36). Dostarczała im żywności, odzieży, a nawet światła, aby ciemność nie była dla nich przykrą. Tym, którzy nie byli w stanie zapłacić swoich długów, przysyłała potajemnie pieniądze, aby mogli wypłacić się. (...) Miała też Jadwiga jeszcze inne dziwne pomysły, dotyczące postępowania ze skazańcami. Kiedy rozpoczynano budowę nowego szpitala, klasztoru czy kościoła, Jadwiga prosiła męża, żeby nie wykonywano wyroków śmierci na skazańcach, ale żeby posyłać ich do pracy przy budowie dla zadośćuczynienia za popełnione zbrodnie15". Święta Jadwiga wstawia się za biednymi u Henryka Brodatego, wg „Legendy ilustrowanej o św. Jadwidze", 1353 r.; fragment http://biblia-swieci.pl/jadwiga.html Jadwiga choć była pod wpływem silnej duchowości cysterskiej, gdzie ważniejszym było staranie o własne uświęcenie się niż pomoc bliźniemu, to jak widzimy, wypracowała sobie swój własny wzór duchowości i zgodnie z nim żyła. „Z codzienną działalnością w świecie łączyła Jadwiga usilne dążenie do tego, ‘aby żyć stale w obecności Boga'. Wiele czasu poświęcała modlitwie, czasem - jak podaje tradycja klasztoru trzebnickiego - zamykała się w kościele na modlitwę całonocną. Zakonnice klasztoru trzebnickiego: Gaudencja i Eugenia, chciały wiedzieć, jak Jadwiga zachowuje się podczas modlitwy, jak ona się modli, kiedy jej nikt nie widzi. Stąd pewnego razu ukryły się w kościele i obserwowały księżnę, jak ona upokarzała się przed ołtarzem ufundowanym na cześć Matki Bożej i w prosty sposób dziękowała Stwórcy wszystkich rzeczy. Wisiał tam dosyć dużych rozmiarów krzyż, a na nim Zbawiciel z rozciągniętymi ramionami, pełen wymowy. Kiedy ona na klęczkach modliła się, jak to było jej zwyczajem, Ukrzyżowany odjął od belki krzyża prawe ramię i rękę wyciągnął przed siebie. Pobłogosławił Jadwigę i dało się słyszeć wyraźny głos: ‘Twoja modlitwa została wysłuchana i otrzymasz to, o co prosisz'. Ten motyw jest częsty w ikonografii, począwszy od XIV wieku. W trzebnickim kościele, w miejscu wymienionego wydarzenia, znajduje się ołtarz z obrazem przedstawiającym ową scenę. Zachowała się też tablica z napisem: ‘W tym miejscu Chrystus pobłogosławił z krzyża świętej Jadwidze' (In hoc loco benedixit Christus ex cruce St. Hedwigem)16". Chrystus błogosławi z krzyża św. Jadwidze, anonim, klasztor sióstr boromeuszek w Trzebnicy http://biblia-swieci.pl/jadwiga.html Nasza święta bohaterka, bez względu na deszcz, błoto, czy zimno, chyba że była poważnie chora, udawała się do kościoła na Mszę świętą, nawet jeśli był on znacznie oddalony od jej aktualnego miejsca pobytu. Nie chciała, wzorem innych książąt, uczestniczyć we Mszy na zamku, lecz razem z innymi ludźmi być na nabożeństwie w kościele, a jeśli była tylko taka możliwość, to potrafiła uczestniczyć w kilku Mszach świętych jednego dnia. „Na nadmiar nabożeństw na dworze Jadwigi narzekali jej kapelani i służba. Prawdopodobnie któryś z duchownych ułożył dwuwiersz, który następnie rozpowszechniła służba: ‘In sola Missa non est contenta ducissa, quod sunt presbiteri, missae tot oportet haberi' (Na Mszy jednej nie dość księżnej, ilu księży się stawi, tylu ją odprawi)17". W 1227 roku podczas zjazdu książąt w Gąsawie, (gdzie zginął zabity prawdopodobnie przez Pomorzan, ludzi Świętopęłka, ojciec błogosławionej Salomei, Leszek Biały,) Henrykowi Brodatemu udało się niemal cudownie ujść z życiem. Przewiezionym „do Trzebnicy (...) ciężko rannym małżonkiem zajęła się jego żona18". Natomiast dwa lata później, gdy Henryk Brodaty został porwany przez Konrada Mazowieckiego i więziony w Płocku, chcąc zapobiec rozlewowi chrześcijańskiej krwi, [Jadwiga] powstrzymała swojego syna, szykującego się do zbrojnej wyprawy i „sama osobiście stanęła przed tym, który trzymał jej męża w więzieniu. Kiedy tylko (Konrad) zobaczył służebnicę Chrystusa, jej spojrzenie i twarz podobną do anioła, od razu wzruszył się i przeląkł. Wtedy zniknęła jego surowa nieugiętość, zawarł pokój i wypuścił księcia19". W roku 1238 książę Henryk Brodaty po krótkiej chorobie zmarł na zamku w Krośnie. Pochowano go w opactwie trzebnickim, gdzie święta Jadwiga przeniosła się wtedy na stałe. Niedługo po zgonie księcia Henryka Brodatego nastąpiła też śmierć, podczas polowania, jego trzeciego syna Konrada, następcą Henryka w roku 1238 został jego jedyny żyjący (a czwarty według starszeństwa) syn Henryk II Pobożny. (Pierwszy syn, [jak już wspominano,] zmarł w dzieciństwie, drugi Bolesław zmarł prawdopodobnie mając 12 lub 14 lat; podobnie córki Agnieszka i Zofia zmarły przed rokiem 1214, tylko córka Gertruda przeżyła swoją matkę). W czasie krótkiego panowania Henryka II Pobożnego, w roku 1241 nastąpiła w Polsce prawdziwa tragedia z powodu najazdu Mongołów. Mongołowie, zwani dawniej Tatarami, byli w tamtych latach postrachem, można powiedzieć, całej Europy. Profesor Feliks Koneczny tak ich opisał: „Z ludów rasy żółtej utworzyło się w Azji Środkowej państwo mongolskie, złożone z szeregu chanatów, pod zwierzchnictwem chana najwyższego, Dżyngis-chana, kierującego dalszymi podbojami, które objęły po pewnym czasie całą Azję, aż do Oceanu Wielkiego [Spokojnego], wraz z Chinami. Zdobywali bez zbytniego trudu wielkie kraje, bo u nich całe społeczeństwo zorganizowane było wyłącznie po wojskowemu. Oni pierwsi od czasów starożytnego cesarstwa rzymskiego urządzili wielkie armie stałe ze stałym korpusem oficerskim, oni pierwsi w ogóle wprowadzili umundurowanie. Kiedy uderzyli następnie na Europę, nic im się oprzeć nie mogło. W Europie nie miano pojęcia, że mogłoby istnieć takie duże wojsko: cała Europa razem nie zdobyła się ani na trzecią część armii, jaką oni rozporządzali. A była to armia regularna, wspaniała, karna, bitna i wybornie zaopatrzona20". Taki opis umundurowania i uzbrojenia mongolskiej armii znajdujemy u pani Moniki Bachowskiej: „Żołnierz mongolski ubrany był w kubrak, czapkę i spodnie z bawolej skóry w barwach ochronnych (ta skóra pokryta była laką - szybko twardniejącą chińską żywicą, skutkiem czego odzież stawała się pancerzem nie do przebicia). Na jego uzbrojenie składały się: łuk, miecz, oszczep, trzymetrowa włócznia i arkan [czyli sznur wykorzystywany podobnie jak lasso]. Mongołowie znali też machiny oblężnicze, tarany do kruszenia bram. (...) Od Chińczyków przejęli (...) miotacze płomieni oraz duszące i trujące gazy. Zbiorniki z gazami przypinano na latawcach, które robiono z papieru bądź jedwabiu. Aby jeszcze bardziej przerazić przeciwnika, malowano na nich potworne maski21". Atakowali w milczeniu, złamanie ciszy karano śmiercią, nie mieli wozów z zaopatrzeniem, (każdy żołnierz miał wszystko, co potrzebował, ze sobą), pozwalało to na szybkie i zaskakujące przeciwnika najazdy. Potrafili pojawiać się niespodziewanie i szybko znikać, nie pozwalając na kontratak. „Nie tylko ilością przeważali Mongołowie nad drobnymi w stosunku do nich siłami zbrojnych krajów, na które napadali, ale co ważniejsze, o wiele lepiej znali się na sztuce wojennej. Rycerstwo europejskie wojowało w ten sposób, że bitwa składała się z licznych pojedynków, gdy tymczasem Mongołowie posiadali wydoskonaloną strategię i taktykę, to jest sposoby obmyślania planów wojennych i wykonywania ich w taki sposób, iż największe męstwo nie pomogło, gdy wpędzili nieprzyjaciela na pozycję dla niego niekorzystną. Nie umiano się przed nimi bronić, bo wojowali w sposób zupełnie odmienny niż europejskie rycerstwo; nie z bliska, miecz przeciw mieczowi, twarzą w twarz, lecz z daleka, okalając nieprzyjaciela szerokimi łukami, oskrzydlając go. W jeździe konnej nikt im nie dorównał. Ruszali dziesiątkami tysięcy jeźdźców naraz, zajmując pochodem swym kilkumilowe przestrzenie, a tak wszystko niszczyli po drodze, iż powiadano, że ‘trawa nie porośnie, kędy oni przejdą'22". Po nieudanym ataku na Wrocław, który za sprawą błogosławionego Czesława i cudu, którego był przyczyną i którego tak przerazili się Mongołowie, odstąpili oni od oblężenia tego miasta i ruszyli w kierunku Legnicy. Tam grupowało się rycerstwo polskie i z nim sprzymierzone. Święta Jadwiga ukryła się w tym czasie w Krośnie, zaś jej syn, książę Henryk II Pobożny, po jej błogosławieństwie stanął na czele tych wojsk. W Żywocie świętej Jadwigi możemy znaleźć opis pożegnania Jadwigi ze swym synem przed Bitwą legnicką. Kiedy Henryk zamierzał wyruszyć z wojskiem przeciwko Mongołom, jego matka św. Jadwiga Śląska miała mu radzić, aby poczekał na pomoc wojskową króla czeskiego Wacława. Książę Henryk II Pobożny tak wówczas zwrócił się do swej matki: „Kochana pani matko, nie mogę dłużej zwlekać, albowiem zbyt wielkie są jęki biednego ludu: dlatego muszę walczyć i wystawię swe życie na śmierć za wiarę chrześcijańską23". Tu ponownie posłuchajmy pani Anny Zahorskiej, która tak opisała bitwę pod Legnicą, wtedy nazywaną Lignicą: „Dzikie hordy pod wodzą Batu-Chana posunęły się ku Lignicy. Nawała szła tak ogromna, że zajmowała 18 km wzdłuż, a 12 km wszerz. (...) Pod Lignicą. spotkały się oba wojska. W Tatarach było coś szatańskiego zaiste. Rzucali się oni (...) na wroga, mordując chrześcijan okrutnie. Tej lawinie dobrze uzbrojonych, celnie strzelających z łuków jeźdźców na małych, lecz silnych konikach, nikt nie mógł się oprzeć. I wyborowe rycerstwo chrześcijańskie na próżno walczyło z męstwem i wiarą. Wielki popłoch w szeregach chrześcijan wywołała zwłaszcza olbrzymia głowa, niesiona na czele wojska tatarskiego. Z ust jej buchały płomienie. Był to ogień grecki, jeszcze u nas nieznany. Wojownikom chrześcijańskim wydała się ta głowa czymś szatańskim. [Kto wie, czy nie był to opisywany wcześniej chiński latawiec.] W tej bitwie chrześcijanie zostali pobici, poległ Henryk... Ale jakby ta ofiara przebłagała Boga, Tatarzy po bitwie odeszli na południe24". Ostatnia faza bitwy pod Legnicą - miniatura z XIV wiecznej Legendy o Świętej Jadwidze. http://historiezapomniane.blogspot.com/2011/10/ Jan Długosz tak opisał tę bitwę: „Obie strony zwarły się w ostrym natarciu. Krzyżowcy i obcy rycerze rozbili kopiami pierwsze szeregi Tatarów i posuwali się naprzód. Ale kiedy zaczęto walczyć wręcz na miecze, łucznicy tatarscy tak otoczyli ze wszech stron oddział krzyżowców i cudzoziemskich rycerzy, że inne oddziały polskie nie mogły mu przyjść z pomocą bez narażenia się na niebezpieczeństwo. Zachwiał się i wreszcie legł pod gradem strzał, podobnie jak delikatne kłosy zbite gradem (bo wielu w nim było nieosłoniętych i nieopancerzonych). A kiedy padli tam syn Dypolda, margrabiego Moraw, Bolesław i inni rycerze z pierwszych szeregów, pozostali, których również przerzedziły strzały tatarskie, cofnęli się do oddziałów polskich. Następnie dwa oddziały polskie pod wodzą rycerza Sulisława oraz księcia opolskiego Mieczysława podejmują walkę, którą byłyby stoczyły szczęśliwie i wytrwale z trzema oddziałami Tatarów podstawiających zdrowych żołnierzy w miejsce rannych i byłyby zadały Tatarom dotkliwą klęskę, ponieważ były zabezpieczone od strzał tatarskich przez osłaniających je polskich kuszników. Szyki tatarskie najpierw musiały się cofnąć, a wkrótce, kiedy Polacy natarli silniej na przerażonych - uciekać. [Tu następuje bardzo tajemniczy i dziwny fragment o jakimś dziwnym wojowniku niewiadomego pochodzenia, który, biegając między oddziałami i nawołując do ucieczki, spowodował panikę po stronie polskiej]. Na to wołanie książę opolski Mieczysław, przekonany, że to nie krzyk wroga, ale swojego i przyjaciela, którym powoduje współczucie, a nie podstęp, zaniechawszy walki, uciekł i pociągnął do ucieczki wielką liczbę żołnierzy, zwłaszcza tych, którzy mu podlegali w trzecim oddziale. Kiedy książę Henryk zobaczył to na własne oczy i gdy mu o tym donieśli inni, zaczął wzdychać i lamentować, mówiąc: ‘Gorze się nam stało', to znaczy: spadło na nas wielkie nieszczęście25". Stało się to w najgorszym momencie, [tak ocenia to autor, który na swojej stronie internetowej opisuje szczegółowo bitwę pod Legnicą26]: [Gdy] do ataku ruszyła druga linia Polaków - [czyli] hufce komesa Sulisława i księcia Mieszka. Szarżę wsparli zmasowanym ostrzałem najemni [prawdopodobnie] konni kusznicy. Dla wojowników Ordu [wodza Tatarów] musiało być to prawdziwym wstrząsem. Siła uderzenia pocisków z kuszy była tak wielka, że nie chroniły przed nimi nawet najlepsze zbroje, a na bliskich dystansach również tarcze nie dawały żadnej osłony. Po zaciekłej walce szyki Mongołów pękły i część oddziałów prawdopodobnie zaczęła uciekać. Wydawałoby się, że Polacy są o krok od zwycięstwa. W tym momencie doszło do wydarzenia bodaj najdziwniejszego w całej bitwie - hufiec opolski niespodziewanie załamał się i uciekł. Krakowscy rycerze, pomni krzywd swej ziemi zapewne walczyli zaciekle, pragnąc zemsty na znienawidzonym przeciwniku. Co się stało, że Opolanie uciekli po znakomicie przeprowadzonym kontrataku? Na to pytanie, nikt nie umie dać sensownej odpowiedzi. Są różne hipotezy, np. że Mieszko Otyły nie chciał dopuścić do wygrania tej bitwy, by nie wzmocnić i tak już bardzo silnej pozycji księcia Henryka Pobożnego. Ale po co w takim razie w ogóle stawałby do bitwy? Jest też hipoteza, tajemniczego posła wysłanego przez Mongołów, który przekonał Mieszka do odwrotu. Ale najbardziej sensownym wytłumaczeniem może być uznanie za decydujące o losie bitwy użycie przez Mongołów gazów bojowych, które po zwycięstwach nad Chińczykami mieli na swoim wyposażeniu. Tak czy inaczej, po tej porażce, choć Mongołowie odeszli z Dolnego Śląska i już nigdy na jego tereny nie powrócili, to niestety państwo Polskie, które było tak bliskie zjednoczenia pod władzą Henryka Pobożnego, długo jeszcze będzie musiało czekać na tę chwilę27. Pani Anna Zahorska dalej tak pisze: „Żegnając i błogosławiąc syna i jego rycerzy, powiedziała Jadwiga: ‘Tobie synu i wam wszystkim daję namaszczenie na śmierć. Przez strumień krwi waszej nie przejdzie nieprzyjaciel Chrystusa!' W dzień bitwy Lignickiej wiedziała na pewno o śmierci syna, [i] o klęsce28". Potwierdza się to w Kronikach Jana Długosza, który tak to zapisał: „Uważał sam [książę Henryk] i przekonywał żołnierzy, że będzie to prawdziwszy i nieśmiertelny triumf, gdyby zarówno jemu, jak i im zdarzyło się chwalebnie zginąć w walce w obronie wiary i religii chrześcijańskiej, niż gdyby odnieśli zwycięstwo i zachowali życie, a splamili się jakimś występkiem. Zamierzając więc podjąć walkę z Tatarami zanim wyprowadził wojska z Legnicy, gdzie urządzono zbiórkę rycerzy, polecił, zarówno siebie samego, jak wszystkich baronów, rycerzy i tych, co przewodzili szykom, po uroczyście i pobożnie odśpiewanej Mszy [świętej] w kościele Najświętszej Maryi Panny w Legnicy i po spowiedzi opatrzyć świętym wiatykiem. Potem matka najlepsza i błogosławiona księżna Jadwiga dodała mu odwagi, by prowadził te wojnę bardzo dzielnie i wytrwale. I chociaż z objawienia proroczego wiedziała, że w walce, która ma nastąpić, on zginie, a całe jego wojsko poniesie wielką klęskę i zarówno śmierć syna, jak i zagładę jego wojska przepowiedziała jednej z sióstr imieniem Adelajda, gorliwszej i bardziej z nią zżytej, nie odwodziła jednak syna, ani go nie powstrzymywała od podjętego zadania. Nie okazała nawet żadnego smutku, ani nie uroniła łzy. Jej twarz nie zdradzała zmartwienia ani niepokoju. Przeciwnie, zachowała w sercu i na twarzy taki wyraz pogody, jakby przewidywała, że on i jego wojsko wrócą cało i zwycięsko. Całym zachowaniem i postawą wewnętrzną poddawała się życzeniu Boga i Jego niezłomnej woli, kierującej zawsze wszystko ku dobremu29". W Żywocie świętej Jadwigi w rozdziale VIII, który poświęcony jest darowi profetycznemu świętej Jadwigi, jest zapis opisujący tę przepowiednię, którą usłyszała siostra Adelajda: dokładnie trzy lata wcześniej, „nim zginął na polu walki Henryk, (...) powiedziała ona siostrze z zakonu cysterek w Trzebnicy, imieniem Adelajda: ‘Zapamiętaj o moim synu, że nie zejdzie z tego świata w zwyczajnym łożu'. Gdy jej na to zdumiona i przerażona siostra odpowiedziała: ‘Przestań, pani, jedynakiem u ciebie pozostał, obawiasz się więc, aby mu się coś złego nie stało. Proszę, odrzuć tę obawę!' Na to odrzekła księżna: ‘Nie boję się, ale wiem z całą pewnością, że polegnie w boju'. Zamilczała jednakże, przez kogo miał być zabity jej syn, ponieważ - jak można się domyśleć - ludzie nazbyt by się przerazili, gdyby przypadkiem przepowiedziała najazd Tatarów, a zdjęci strachem zawczasu szukaliby ratunku w ucieczce30". A po trzech latach, w czasie gdy Mongołowie już grabili nasz kraj, święta Jadwiga razem z córką Gertrudą i synową Anną, schroniły się do zamku w Krośnie Odrzańskim. „Kiedy tam pozostawały, Jadwiga pewnej nocy wezwała sekretarkę i oświadczyła: ‘Demundo, powinnaś wiedzieć, że straciłam już swego syna. Jedyny mój syn szybko - niby ptaszę - odleciał ode mnie. Nie będę już go oglądać w tym życiu'31". I wracamy ponownie do pani Anny Zahorskiej: „Przyszła wieść żałobna. Żona Henryka [Pobożnego], Anna, księżniczka czeska, którą Jadwiga bardzo lubiła i która też do niej była przywiązana, oddała się nieutulonej boleści. Jadwiga pocieszała ją słowami: ‘Dzięki Ci, Panie, żeś mnie obdarzył synem, który przez całe życie czule mnie kochał i poważał i niczym mnie nie zasmucił. A chociaż radabym go dłużej posiadać, wszakże z rozkoszą serca winszuję mu, że przelał krew w obronie chrześcijaństwa. O Panie Boże mój, Tobie duszę jego z całej duszy mojej polecam!32' Warto dodać, że wdowa po Henryku Pobożnym, Anna zwana Czeską, z którą w tak wielkiej przyjaźni żyła święta Jadwiga, była rodzoną siostrą świętej Agnieszki z Pragi, przeoryszy konwentu klarysek w Pradze. Ksiądz Stanisław Araszczuk w swoim wykładzie wygłoszonym z okazji 775 lecia rocznicy Bitwy pod Legnicą podał bardzo interesujące fakty, których już część usłyszeliśmy, dotyczące świętej Jadwigi oraz śmierci Henryka II Pobożnego. Otóż oprócz źródeł polskich, takich jak rocznik cystersów henrykowskich czy rocznik wrocławski dawny, kilka lat po bitwie pojawiła się relacja niezidentyfikowanego, pochodzącego z Bridii a znanego z pierwszej litery imienia człowieka, który prawdopodobnie brał udział w misji Jana di Piano Carpiniego, czyli w papieskim (papieża Innocentego IV) poselstwie do chana Mongołów. Człowiek ten podpisywał się C. de Bridia. I w swojej Historii Tatarów (Historia Tartarorum) zawarł nieznane wcześniej szczegóły dotyczące ostatnich chwil życia Henryka Pobożnego. Dotychczas ich źródłem była powstała ponad dwa wieki później (w latach 1455-1480) relacja Jana Długosza. Stosowny fragment tekstu C. de Bridii brzmi następująco: Tatarzy zaś podążając dalej na Śląsk wszczęli bitwę z księciem Henrykiem, wówczas najbardziej chrześcijańskim [władcą] tej ziemi i kiedy już, jak opowiadali temuż bratu Benedyktowi, chcieli uchodzić [z pola walki], szyki bojowe chrześcijan rzuciły się niespodziewanie do ucieczki. Wtedy księcia Henryka wzięli Tatarzy do niewoli i całkowicie obrabowali, a kazali mu klękać przed martwym wodzem, który poległ w Sandomierzu. Głowę jego jakby głowę barana zawieźli przez Morawy na Węgry do Batu i wkrótce potem rzucili ją między głowy innych poległych. Według wielu historyków (np. G. Labudy i T. Jasińskiego) podany w Historii Tatarów przekaz o śmierci księcia nie kłóci się z relacją Długosza, a jedynie ją uzupełnia. I posłuchajmy dalej opisów pani Anny Zahorskiej: „Jadwiga wyrzekała się od wczesnej młodości wszelkiego przepychu. Postanowiła przez całe życie chodzić boso. Jeżeli w obecności męża lub dostojnych osób chciała to zataić, wkładała buciki bez podeszw. Chodziła boso i po śniegu. Dlatego miała podeszwy, [czyli dolne części stóp] zgrubiałe, a prócz tego - poranione. Kiedy w klasztorze w Wielki Czwartek ksieni obmywała nogi zakonnicom, wydało się to raz przed ludźmi. Jej przewodnicy duchowni, jak Herbord albo opat Cystersów, Günther, nakazywali jej, by nie chodziła boso. Günther darował jej trzewiki, polecając, by zawsze je nosiła. Wtedy Jadwiga, nie chcąc być nieposłuszną, a jednocześnie nie chcąc wyrzec się umartwienia, nosiła trzewiki zawieszone u pasa. Jeżeli nadchodził ktoś, przed kim swego umartwienia zdradzić nie chciała, wtedy prędko je nakładała. Posty Jadwigi wyniszczyły jej organizm, miała na sobie tylko skórę i kości. Poprzestając nieraz tylko na chlebie i wodzie, nawet chleb posypywała popiołem. (...) Jadwiga chciała naturę swoją przełamać aż do końca, sprawdzić, czy jest coś, czego nie zdoła wykonać przez miłość [do] bliźniego. Dlatego sama opatrywała chorych, obmywała ich rany, nawet trędowatych przyjmowała na zamku, obmywała i całowała, obdarzając ich nadto szatami, które sama szyła. Biczowała się często rózgami brzozowymi, albo też kazała się swym służebnicom biczować. Jedna z jej dworek, Demunda, zalewała sie łzami z tego powodu, mówiąc: - Jakże nie mam płakać, gdy takiego człowieka aż do krwi biczować muszę, na którym nic nie masz, tylko skóra i kości! Nosiła na ciele włosiennicę, z grubego końskiego włosia, która ją kłuła. Prócz tego, przepasywała się węzłowatym pasem, który wpijał się w ciało. Ażeby nikt włosiennicy nie zauważył, doszywała do niej białe rękawy z płótna. Wszystkie te umartwienia ukrywała starannie, ale czasem je widziano, zwłaszcza, kiedy trzeba było zdjąć dla obmycia ran, które pod nim się tworzyły. Synowa jej, Anna, znająca jedna tajemnice Jadwigi, zdjęta litością, prosiła jej spowiednika, aby się tym srogościom sprzeciwił i nakazał Jadwidze zdjąć pas raniący i nosić miększą włosiennicę. Wtedy Jadwiga odrzekła ze smutkiem: - Niech Bóg przebaczy mojej synowej, że tajemnicę moją wydała! [Jej synowa tak mówiła o Jadwidze]: (‘Znam wiele żywotów świętych, starych i nowszych, ale nie ma takich umartwień, w których by Jadwiga nasza któremukolwiek świętemu lub świętej nie dorównała'.) Była prawie ustawicznie zjednoczona modlitwą z Bogiem. Kiedy inni spali, ona nieraz przez noc całą trwała na modlitwie. Do kościoła chodziła zawsze pieszo i boso, w otoczeniu swych domowników. Po każdej Mszy świętej zanosiła sama lub posyłała jakiś dar dla kościoła. Wysłuchiwała nieraz po kilka Mszy świętych, leżąc krzyżem, wsparta na łokciach w postawie leżącej lub klęcząc. Prosiła, wychodząc z kościoła, by ksiądz włożył na nią ręce i wodą święconą pokropił, gdyż jej to przynosi błogosławieństwo. (...) Miała Jadwiga dar odczytywania myśli, odsłaniała więc wiele tajemnic, które ludzie kryli w sobie. Nieraz opowiadała siostrom skryte ich myśli i postępki, nakłaniając je do coraz żywszej miłości Boga. Swojej córce chrzestnej Krystynie przepowiedziała, że urodzi córkę, a po tym wpadnie w letarg, co się też stało. Nieraz odczytywała tajemne myśli Krystyny, nakłaniając ją do dobrego. (...) Gdy pewnego razu jechała do Krosna, wezbrała tam rzeka Kiedy Jadwiga stanęła w mieście, spotkał ją płacz i lament mieszkańców. Woda podnosiła się, zalewała już pola i zaczynała się pokazywać pod murami. W straszliwym popłochu jedni uciekali, unosząc, co mieli najkosztowniejszego, inni, jakby odrętwieli z przerażenia, nie mieli nawet sił się ratować. Zguba niechybna groziła miastu, jego domom, dobytkowi, bydłu, życiu mieszkańców. Jadwiga poszła aż do samej wody, która, mulista i burzliwa, wzbierała i szumiała. Przeżegnała znakiem krzyża świętego zbuntowany żywioł, pomodliła się z wielkim natężeniem całej swej miłości ku ludziom, swej wiary w Boga i oto wody opadły, cofnęły się do łożyska. Miasto ocalało. Miasto [nad Odrą] na zawsze zachowało ten cud świętej we wdzięcznej pamięci. W klasztorze trzebnickim widzimy mały posążek Dzieciątka Jezus z paluszkiem na ustach, jakby nakazywał milczenie. Podobno Dzieciątko świętej odkryło godzinę swego Narodzenia, nie pozwalało jednak powtórzyć tego ludziom. Na pamiątkę tego postawiono ten posążek33". „‘Matkę Pana wśród wszystkich świętych szczególnie kochała, nosiła zawsze przy sobie maleńką jej figurkę. Tę figurkę często wyjmowała i trzymała w swoich rękach, aby z miłością mogła się jej częściej przypatrzeć i przez prawdziwie pobożne spojrzenie tym łatwiej mogła się rozpalać do większej jeszcze miłości ku Najświętszej Maryi Pannie'. Błogosławiła chorych tą figurką i dostępowali uzdrowień. W momencie śmierci tak mocno ją trzymała w lewej ręce, że z ręki tej nie można było figurki wyjąć. Zatem zabrała ją do grobu. Po latach, kiedy otwarto grób, trzy palce, w których trzymała figurkę, nie były uszkodzone34". „Święta Jadwiga mieszkała w klasztorze trzebnickim wraz z córką swoją, Gertrudą. Jadwiga nie chciała składać ślubów zakonnych, gdyż w takim razie, ślubując ubóstwo, nie mogłaby rozporządzać sama swym mieniem, obdarzać klasztorów i ubogich. Po śmierci księcia Henryka, Gertruda nalegała na matkę, żeby jako wdowa została zakonnicą i naprawdę złożyła profesję. Ale Jadwiga nie zgodziła się na to, chociaż chodziła w stroju zakonnicy - cysterki (biały habit z czarnym szkaplerzem i paskiem, biały welon i biały płaszcz, który zakonnice wkładały, idąc na modły do kościoła). Zachowywała ona pilnie regułę, była niezmiernie pokorna, tak, że słuchała najmłodszych sióstr, była najdoskonalsza z zakonnic, ale nie chciała wypuścić z rąk możności czynienia dobrze. Gertruda żyła życiem doskonałym, naśladowała, jak mogła, matkę. To też obrano ją ksienią. Była na czele klasztoru, kiedy Jadwiga przeczuła bliską śmierć. Przyzwała tedy swoją ulubioną służebnicę, Katarzynę, by była przy niej w chorobie i poprosiła, by jej udzielono Ostatniego Namaszczenia. Chociaż zdrowym nigdy tego sakramentu nie udzielano, wszyscy tak wierzyli w ducha proroczego Jadwigi, że spowiednik nie odmówił jej sakramentów. Istotnie, zaraz potem ciężko zachorowała. Gertruda pytała ją, gdzie chce być pochowana? Jadwiga odpowiedziała, że chce być pochowana bez żadnej okazałości na pospolitym cmentarzu. Ale Gertruda nie zgodziła się na to, mówiąc, że pochowają ją w kościele, w chórze. - Wtedy grób mój wiele niepokoju wam przyniesie - zauważyła święta. I rzeczywiście, grób był tak tłumnie odwiedzany przez szukających pomocy i przez czcicieli świętej, że przeszkadzano zakonnicom w modlitwach. Przed śmiercią ukazały się Jadwidze święte Magdalena, Katarzyna, Urszula, Tekla i inne (...), których imion mniszka obecna przy widzeniu, nie spamiętała. Jadwiga rozmawiała z nimi po łacinie. 14 października 1243 roku zasnęła cicho podczas nieszporów, odchodząc w lepszy świat. [Pochowano ją w dniu 16 października.] Na grobie jej zaczęły się wnet dziać wielkie cuda. Klemens IV został duchownym po stracie żony i zostawił w świecie córkę, od kilku lat cierpiącą na ślepotę. Papież wahał się, czy ma uznać Jadwigę za świętą. Potem postanowił stwierdzić jej siłę czynienia cudów. Podczas Mszy świętej zaczął błagać gorąco Jadwigę Śląską, by uzdrowiła mu córkę. I oto młoda dziewczyna przejrzała. Wtedy papież już nie miał wątpliwości i Jadwiga została kanonizowana. W roku 1267 odbyło się w Trzebnicy ogłoszenie aktu kanonizacji i podniesienie zwłok świętej. Gdy otworzono grobowiec, miła woń rozeszła się po kościele. Ciało było spróchniałe, tylko trzy palce, którymi święta trzymała swój ulubiony obrazek z kości słoniowej, zostały nienaruszone. Kości omyto w winie, złożono do trumny, która do dziś dnia znajduje się w kościele trzebnickim35". „Polska jest bogato obdarowana - czytamy w bulii kanonizacyjnej świętej Jadwigi (...) - przez posiadanie jej grobu. Czy naród ten może być nie wysłuchany przez Boga, jeśli ma taką Orędowniczkę? Za życia opiekowała się nimi i troszczyła się o nich. W ich ziemi pozostawiła swoje ciało, które było mieszkaniem jej ducha36". Znamiennym jest to, że Karol Wojtyła jako arcybiskup, a później kardynał, oficjalnie odwiedził Trzebnicę w latach sześćdziesiątych czterokrotnie. Wspomniany już wcześniej kustosz sanktuarium w Trzebnicy, ksiądz profesor Antoni Kiełbasa, zastanawiał się „Ile razy prywatnie wchodził do tego (gościnnego domu pani Ziemi Śląskiej, świętej Jadwigi) Karol Wojtyła? [I dodawał, że] Nie sposób [tego] dzisiaj stwierdzić37". Kardynał Karol Wojtyła w swojej konferencji z 1974 roku zwrócił również uwagę na powiązanie naszej królowej Jadwigi ze świętą Jadwigą Śląską: „Jadwiga Andegaweńska otrzymała imię niedawno [około 100 lat wcześniej] kanonizowanej Jadwigi Śląskiej. Może w tym imieniu było już w jakiś sposób wypisane jej powołanie, jej posłannictwo. W każdym razie faktem znamiennym jest, że na dzień swojej koronacji wybrała Jadwiga 16 października 1384 roku38". Warto przypomnieć, że dniem ogłoszenia wyboru naszego świętego papieża Jana Pawła II był także dzień 16 października tyle że 1978 roku, a wspomnienie liturgiczne świętej Jadwigi Śląskiej przypada właśnie na 16 października. Nasz papież uznał tę świętą za „patronkę dnia wyboru pierwszego Polaka na Stolicę Piotrową39". Jest ona również historyczną Patronką Polski, a także jest uznawana za patronkę Europy i pojednania oraz twórczej współpracy między narodami. I co oczywiste jest czczona jako Patronka Śląska jak też, archidiecezji wrocławskiej oraz diecezji w Goerlitz. Jest także patronką chrześcijańskich małżeństw i rodzin oraz budujących się kościołów. Święta Jadwiga przedstawiana jest zazwyczaj w bogato zdobionej sukni z diademem na głowie lub w habicie cysterskim. Atrybutami naszej świętej są: but w ręce świętej, przypominający o chodzeniu boso przez naszą bohaterkę; figura Matki Bożej i różaniec, to na pamiątkę szczególnej czci, jaką święta Jadwiga miała do Matki Bożej; krzyż, który jest znakiem ewangelizacji oraz symbolem umartwień, które podejmowała nasza święta; księga przypominająca o wykształceniu, jakie w młodości otrzymała Jadwiga. Atrybut najczęściej przedstawiany to makieta świątyni, czyli miniatura klasztoru cysterek w Trzebnicy, który ufundowała i w którym mieszkała do swojej śmierci40. Wizerunek św. Jadwigi Śląskiej z jej atrybutami: książką, różańcem, parą butów oraz figurką Matki Bożej, pochodzący z iluminowanej wersji „Legendy o św. Jadwidze" w tzw. „Kodeksie ostrowskim" z 1353 r., Muzeum J. Paula Getty, Malibu, Kalifornia, USA http://biblia-swieci.pl/jadwiga.html Bibliografia: - Ks. Hilary Koszutski, Żywot świętej Jadwigi księżny szląskiej i polskiej, Patronki Królestwa Polskiego, Gniezno 1872. - Anna Zahorska, Ilustrowane żywoty świętych polskich, Potulice 1937. - Feliks Koneczny, Święci w dziejach narodu polskiego, Miejsce Piastowe 1937. - Jan Długosz, Rocznik czyli kroniki sławnego Królestwa polskiego, księga 7 i 8, Warszawa 1974. - S. Benigna Suchoń O.S.U., Święta Jadwiga, Księżna śląska, W: „Nasza Przeszłość", Studia z dziejów Kościoła i kultury katolickiej w Polsce, Kraków 1980. - Henryk Fros, Franciszek Sowa, Twoje imię. Przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982. - Ks. Antoni Kiełbasa, Święta Jadwiga Śląska, Warszawa 1990. - Liber Fundationis Claustri Sanctae Mariae Virginis in Heinrichov, czyli Księga Henrykowska, Wrocław 1991. - Nasi święci, red. Wojciech Zagrodzki, Kraków 2009. - Bogdan Giemza SDS, Święci żyją świętymi, Trzebnica 2011. - Józef Marecki, Lucyna Rotter, Jak czytać wizerunki świętych, Kraków 2013. - Monika Bachowska, Święci w historii Polski, Kraków 2015. - http://niedziela.pl/artykul/60629/nd/Swieta-Jadwiga-Slaska---patronka-na-czasy - http://www.mowiawieki.pl/templates/site_pic/files/Zamki_niemieckie_odc_7.pdf - http://kasztel-mhs.blogspot.com/search/label/bitwa%20pod%20Legnic%C4%85 - http://perspectiva.pl/pdf/p28/02-ARASZCZUK.pdf -http://www.traditia.fora.pl/swieci-i-blogoslawieni,64/sw-jadwiga-wdowa-swieta-jadwiga-slaska,10447.html - http://biblia-swieci.pl/jadwiga.html - http://historiezapomniane.blogspot.com/2011/10/ 1 Nasi święci, red. Wojciech Zagrodzki, Kraków 2009, s. 78. 2https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/s_jadwiga_krol.html 3http://www.causesanti.va/content/causadeisanti/it/santi/santi-proclamati-da-giovanni-paolo-ii.html 4http://www.mowiaw Powrót |