Błogosławiona Dorota z Mątowów (Mątów) cz. I http://dorotazmatow.pl/matowy/galeria/gallery/kosciol-i-sanktuarium/ Tej nocy w naszej pielgrzymce towarzyszyć nam będzie błogosławiona Dorota, którą w Litanii pielgrzymstwa narodu polskiego wzywamy jako błogosławioną Dorotę z Mątowów, patronkę diecezji chełmińskiej. Nie ma już dzisiaj tej historycznej diecezji, została ona przekształcona w diecezję Pelplińską. Natomiast błogosławiona Dorota została ustanowiona patronką diecezji elbląskiej. Jest ona również patronką małżeństw w potrzebie, a także „Prus i Pomorza, kobiet, matek, hutników-odlewników, latarników [a nawet], (...) różańca[1]". Imię Dorota jest imieniem pochodzenia greckiego, gdzie występowało w formie Dorothea [czyt. Dorotea]. W imieniu tym „w części pierwszej (...) występuje rdzeń od rzeczownika doron - dar, a w drugiej odpowiednio theos - bóg. Dlatego Dorothea bywa rozumiana (...) jako dar od boga (...). Do Polski imię to już przyszło we wczesnym średniowieczu za pośrednictwem języka łacińskiego. W użyciu było kilka postaci: Dorota, Doroteja, Dorotyja, a jako zdrobnienie: Dochna, Doda, Dora, Dorotka[2]". Błogosławiona Dorota przyszła na świat 24 stycznia 1347 roku w Mątowach Wielkich [Gross Montau], niedaleko Malborka na terenie Prus, zajmowanych w tych czasach przez zakon krzyżacki. Była to wtedy diecezja Pomezańska, której tereny obecnie w dużej części zajmuje diecezja elbląska. Ochrzczona została 6 lutego, czyli w dniu jej patronki, świętej Doroty z Cezarei Kapadockiej zamordowanej za cesarza Dioklecjana. Chrzest odbył się w istniejącym do dzisiaj kościele świętych Apostołów Piotra i Pawła w Mątowach Wielkich. Kościół świętych Apostołów Piotra i Pawła w Mątowach Wielkich. http://dorotazmatow.pl/matowy/galeria/gallery/kosciol-i-sanktuarium/ Ojciec naszej bohaterki, Wilhelm Schwartze, pochodził z Holandii. O matce wiemy tylko tyle, że miała na imię Agata. Są przypuszczenia, że była Polką. Dożyła 100 lat i podobno uwielbiała chodzić na pielgrzymki. Słynęła z pracowitości oraz wielkiej pobożności. Pobożność tę miała przekazać Dorocie, która była jej siódmym dzieckiem. Wszystkich dzieci mieli państwo Schwartze dziewięcioro. Gdy Dorota miała sześć lat, została przypadkowo oblana wrzątkiem, wtedy pomimo ogromnego bólu usłyszała głos Pana Jezusa „uczynię z ciebie nowego człowieka[3]". Można powiedzieć, że to zdanie, wypowiedziane przez Pana Jezusa, zmieni całe jej przyszłe życie. Kardynał Ratzinger powiedział, że „w tym zdaniu zawiera się sens życia Doroty, ciągła aktualność jej życia i skierowane do nas posłannictwo[4]". Od tego czasu Dorota chce cierpieć dla Chrystusa i pragnie zostać świętą. Od tego też czasu „zaczyna mieć wizje mistyczne! Udziałem dziecka staje się mistyka w jej najwyższych formach: widzeń, poufałej rozmowy z Chrystusem, otrzymywanych nadprzyrodzonych nakazów, stanów ekstazy. Już podczas pierwszych wizji, w których rozmawia z Jezusem przybitym do krzyża, otrzymuje od Niego ukryte stygmaty. Takie, których nikt nie widzi, a które wiążą się z rzeczywistym bólem prawdziwych ran: przebitych na wylot dłoni i stóp. Chyba nie ma młodszego stygmatyka w całych dziejach świata![5]". Tak przynajmniej uważa pan Wincenty Łaszewski. Mając 17 lat, w roku 1363 roku, Dorota za namową matki i najstarszego brata (ojciec już nie żył), jednakże wbrew sobie, została wydana za mąż za, starszego od niej o 20 lat rzemieślnika [prawdopodobnie płatnerza, a więc wytwórcę zbroi rycerskich, choć według księdza Fryderyka Schembecka był on szewcem] z Gdańska o imieniu Adalbert, czyli Wojciech, z którym zamieszkała przy ul. Długiej (obecnie stoi tam kamienica o numerze 64). Małżeństwo Doroty i Wojciecha nie należało do udanych. Wojciech miał zły charakter, był gwałtowny, skory do kłótni i awantur, często sięgał po alkohol i wtedy zdarzało mu się bić po pijanemu Dorotę, nawet do krwi. Po takich awanturach zamykał ją w domu, nie pozwalając iść na Mszę świętą. W jednej z wielu dostępnych wersji Litanii Narodu Polskiego autor użył między innymi nawet takiego wezwania: „błogosławiona Doroto z Mątowów, żono awanturnika[6]". Dorota bardzo niechętnie uczestniczyła w życiu towarzyskim, nie lubiła również się bawić, uważając ten czas za stracony, a to tylko potęgowało konflikty z mężem. Natomiast „chodzenie do kościoła stanowiło najradośniejsze momenty w jej życiu[7]", i to także irytowało Wojciecha-Adalberta. Według Jana z Kwidzyna, późniejszego spowiednika i żywotopisarza Doroty, takie brutalne zachowanie Wojciecha pozostało niezmienne aż do jego śmierci. Choć według innych hagiografów błogosławionej Doroty Wojciech miał się zmienić po dwóch atakach zarazy, które dotknęły Gdańsk w roku 1373 pierwsza i w 1382 druga. Te następujące po sobie, w odstępie dziewięciu lat, epidemie spowodowały śmierć aż ośmiorga ich dzieci. Jedyna córka, która przeżyła obie zarazy, Gertruda, została mniszką w Chełmnie. Wojciech miał tak nagłą śmierć swoich dzieci przyjąć jako znak od Boga, który miałby go w ten sposób ukarać za jego nieludzkie obchodzenie się ze swoją żoną i rodziną. Zaczął więc choć trochę hamować tę swoją agresję. Od tego też czasu, być może za namową Doroty, udawał się z nią na pielgrzymki po całej Europie do miejsc świętych. Pierwszą pielgrzymkę odbyli do Akwizgranu (gdzie wystawiano święte relikwie: szatę Maryi, chustę, w którą owinięto głowę Jana Chrzciciela, pieluszki dzieciątka Jezus i przepaskę biodrową Chrystusa) oraz do sanktuarium Czarnej Madonny w Einsiedeln, w dzisiejszej Szwajcarii. Tam właśnie figura Matki Bożej wywarła na nim tak duże wrażenie, że Wojciech postanowił „sprzedać warsztat oraz dom i wraz z Dorotą wyruszyć na pątnicze szlaki[8]". Nie mając żadnych obowiązków rodzinnych, pielgrzymują po całej Europie. Dotarli nawet do hiszpańskiej katedry w Santiago de Compostela. Dorota w czasie pielgrzymek bardzo dużo się modliła, całe noce spędzała na uwielbianiu Boga i kontemplacji, klęcząc lub, gdy była wyczerpana, siedząc na łóżku. Bardzo rzadko widywano ją śpiącą, a jeżeli już to „nie używała wygodnej pościeli, ale kładła się na ziemi, opierając głowę o kamień[9]". Posiłki jadła bardzo umiarkowanie, nie przejadała się, ale i bezsensownie się nie głodziła. „Nikt nie widział jednak, aby podczas jednego posiłku zjadła dwa jajka. Mawiała, że gdy jest wyposzczona, to czuje się lżejsza, duchem. Głód zaspokajała słuchaniem tekstu Pisma Świętego lub odmawianiem modlitw[10]". Uważała, że aby służyć właściwie Panu Jezusowi należy zachować miarę nie tylko w jedzeniu, ale i we wszystkich innych czynnościach życiowych. Tak jej zresztą powiedział sam Pan Jezus: „Bo co konieczne jest, człowiek może godziwie przyjmować i czynić w jedzeniu, piciu, spaniu, czuwaniu, mówieniu, ogrzewaniu, wolnym czasie, czyli odpoczynku, i innych podobnych potrzebach ciała. Strzec się zaś trzeba, by ktoś nie przyjmował tyle jedzenia i picia, by stąd doznawał boleści, obciążenia lub wzdęcia brzucha; stawał się letni albo opieszały w służbie mojej lub w chwale mojej; by też po pokrzepieniu ciała za bardzo nie utracił łaknienia i pragnienia pokarmu i napoju duchowego; lecz bardzo umiarkowanie się odżywiał, nie troszcząc się, że z umiarkowania osłabnie. Bo Ja chcę go dobrze nasycić i być jego dzielnością (...) jego mocą i siłą. (...) [A] którzy zawsze chcą mieć wyszukane potrawy i przychodzić do stołu bogato i okazale zastawionego oraz mieć dobre i znakomite szaty, tych natura nie jest jeszcze umartwiona, żądza potraw i szat nie zmniejsza się, lecz powiększa. Jeżeli tacy są nawet duchownymi według zewnętrznego ubioru, nie są jednak w pełni duchownymi według ducha. (...) naśladowcy moi brzydzili się rozkoszami ciała i wybierali ubogie pożywienie, a nie urządzali uczt i biesiad ani w nich nie uczestniczyli[11]". Kiedy siły jej małżonka Wojciecha, z racji podeszłego wieku zaczęły go opuszczać, Dorota, idąc w ślady świętej Brygidy Szwedzkiej, tym razem sama „w latach 1389-1390 pielgrzymowała do Rzymu. Setki kilometrów, noce spędzone na czuwaniu i kontemplacji, a także ekstaza przeżywana w sanktuariach, które nawiedziła, sprawiły, że dotarła do Wiecznego Miasta skrajnie wyczerpana. Spędziła tam kilka tygodni, nękana przez tajemniczą chorobę, uduchowiona i szczęśliwa. Kiedy w maju 1390 roku wróciła do Gdańska, jej mąż już nie żył[12]". Wtedy też, w którymś z objawień zobaczyła swojego małżonka Wojciecha, najpierw proszącego ją o modlitwę za niego, a później zbawionego już w Niebie. A więc, mimo tego brutalnego traktowania swojej żony, ciągłego pijaństwa i wszystkich pozostałych jego grzechów, wstawiennicze modlitwy błogosławionej Doroty oraz zapewne wspólne pielgrzymki do miejsc świętych w Europie dopomogły mu w tym, że osiągnął wieczne zbawienie. „Po jego śmierci we wielkiej pokorze i czystości żyła, lubo [chociaż] wielkie Pan Bóg na nią pokusy oczywiste i jawne przypuszczał, które ona za jego pomocą, modlitwą różańca świętego zwyciężyła. I otrzymała od Oblubieńca swego (jako druga Katarzyna Sieneńska [obie te mistyczki urodziły się w tym samym roku]) serce nowe, wielce ogniste, włożone na miejsce wyjętego pierwszego, z przedziwną odmianą do większej doskonałości i służby Pańskiej, z którego afektu [miłości]często w zachwyceniu bywała[13]". W Starym Testamencie mamy kilka miejsc, gdzie jest mowa o zmianie serca przez Boga, np.: Pan, Bóg twój, dokona obrzezania twego serca i serca twych potomków, żebyś miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, po to, abyś żył (Pwt 30,6). Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego! (Ps 51[50],12) Dam im serce zdolne do poznania Mnie, że Ja jestem Pan. Oni będą moim narodem, Ja zaś będę ich Bogiem, ponieważ z całego serca powrócą do Mnie (Jr 24,7). I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała (Ez 36,26) Pani Marta Kowalczyk tak w swojej książce o błogosławionej Dorocie pisze o tej zamianie serc: „W księdze Ezechiela Bóg mówi: >Dam im jedno serce i wniosę nowego ducha do ich wnętrza. Z ciała ich usunę serce kamienne, a dam im serce cielesne< (Ez 11, 19). Słowa te odkrywają zamysł Boży, według którego wybrani przez Niego ludzie dostąpili mistycznego doświadczenia nazywanego zamianą serca. (...) Jako (...) jedna z pierwszych doświadczenie >zamiany serc< opisała święta Ludgarda z Tongeren. (...) Prosząc o tę właśnie łaskę (...), modliła się słowami: >Boże, weź serce moje, a daj mi serce Twoje (...). Weź je. Niechaj miłość Twego serca tak nierozerwalnie złączy się z moim, bym miała je w Tobie[14]". Podobne przeżycia miały między innymi święta Mechtylda, święta Gertruda Wielka, a także jak słyszeliśmy święta Katarzyna Sieneńska. Nasza bohaterka otrzymała ten dar w 39 roku swojego życia „podczas modlitwy przed ołtarzem Matki Bożej w Kościele Mariackim w Gdańsku, gdy >Pan Jezus, cudowny jej miłośnik, wydobył jej dawne serce, a w jego miejsce włożył serce nowe i gorąco rozpalone<. Wówczas >charyzmaty wszystkich poprzednich darów gorącą miłością umocnione i znacznie powiększone wstąpiły na wysoki stopień doskonałości. Jak zaznaczył Jan z Kwidzyna: >wtedy dokonało się tam wewnętrzne zjednoczenie jej duszy z Panem, zapomnienie wszystkiego co zewnętrzne oświecenie umysłu, duchowo zmysłowe poznanie pocałunku i objęcia duszy z Chrystusem, jawne słyszenie głosu Pana Boga, mówiącego wewnątrz a niekiedy zewnątrz, widzenie i kontemplacja świętych tajemnic, oraz nagłe pouczenie w jaki sposób święci na tym świecie żyli święcie<. Jasnemu poznaniu, umiłowaniu i rozkoszowaniu się Panem Bogiem towarzyszył słyszany przez nią głos Oblubieńca oraz doznania zachwytu sprawiające, że bł. Dorota >nadprzyrodzonym światłem rozjaśniona poznała wiele tajemnic na niebie i na ziemi, które widziała czasem wyobraźniowo, czasem umysłowo, bez obrazu jakiejś rzeczy stworzonej<. Mogła też widzieć w sobie >jak przez kryształ najmniejsze grzechy<, co pomogło jej w oczyszczaniu i utrzymywaniu duszy w nieskazitelnej niemal czystości. Po wydobyciu i zamianie serca, jak pisze Jan z Kwidzyna, Dorota >głos Pana codziennie słyszała<. Zapytany o sposób wydobycia serca (...) odrzekł: iż słyszał od samej pani Doroty, że wtedy, kiedy wydobywane jej było stare serce, wydawało jej się, iż na jego miejsce wtłaczana była bardzo gorąca masa cielesna; i czuła to tak wyraźnie jak rozkosznie. Nadto, (...) to wydobycie serca i wtłoczenie drugiego, było jego zdaniem nie tylko zmianą natury, lecz także zmianą substancji, bo zaistniało nie tylko duchowe, lecz także cielesne odnowienie jej serca"[15]. Pan Jezus od tego czasu, jak napisał o tym ks. Fryderyk Schembeck, często to, nowe „serce jej ognistymi to strzałami, to włóczniami rozmaitymi, (...) [przeróżnie] przebijał i ranił (...) z dziwnymi tego ranienia skutkami, tak [dla] pociechy jak i [dla] boleści, na jej duszy i ciele; [robił to] dla jej większego postępku w cnotach i zapłaty w Niebie...[16]" I opis takiego wydarzenia znajdziemy u Jana z Kwidzyna: Pan modlącą się w skupieniu, w wielkim namaszczeniu pobożności, zranił ją, szyjąc w jej serce przeostrymi strzałami miłości. Przez nie sprawił jej gorące pragnienie Sakramentu Eucharystii. A Oblubienica pozostając w jednolitym usposobieniu, trwała na modlitwie aż do sumy, podczas której Pan jeszcze wybitniej niż przedtem ją zapalił, oświecił, rozpłomienił ognistym pragnieniem swego Sakramentu i rzewnych łez udzielił, które jakby same z siebie z jej oczu wypłynęły[17]". Błogosławiona Dorota z Mątowów, rycina z druku „Historia beatae Dorotheae Prussiae Patronae", 1764; Biblioteka Narodowa http://www.wilanow-palac.pl/blogoslawiona_dorota_z_matowow_patronka_prus.html Dorota nie była dobrze rozumiana i traktowana w Gdańsku[18]. Zdarzały się tam sytuacje, kiedy krzyczano na nią z ambony. „Większości gdańskich księży nie podobało się, że Dorota chce codziennej Komunii świętej. I powołuje się przy tym na życzenie Pana Jezusa. Wtedy ludzie przyjmowali Komunię rzadko: według tradycji krzyżackiej siedem razy w roku[19]. Ponieważ potrafiła krytykować nawet duchownych, więc została posądzona o herezję [20]. Wybronił ją jej ówczesny spowiednik Mikołaj z Pszczółek. On też zaproponował Dorocie przeprowadzkę do Kwidzyna, gdzie poznał ją z uczonym a jednocześnie bardzo uduchowionym teologiem i zakonnikiem zakonu krzyżackiego. Był nim wspominany już kilkakrotnie Jan z Kwidzyna, wcześniejszy dziekan wydziału teologii na uniwersytecie w Pradze, a w tym czasie kanonik katedry kwidzyńskiej. Był on osobą, która od razu świetnie zrozumiała Dorotę oraz wszystko co się z nią działo, został więc jej spowiednikiem. Miał być również jej kierownikiem duchowym. „Już pierwsza spowiedź odbyta u Jana z Kwidzyna była dla niej głębokim przeżyciem. Przedstawiła mu dokładnie stan swej duszy, wszystkie wątpliwości i skrupuły. Wiedziała, że spowiada się przed uczonym teologiem, który właściwie i trafnie oceni jej przeżycia mistyczne. (...) Sama nie umiała sobie poradzić z faktem, że z jednej strony czuła natchnienie Boże, czuła powołanie do cierpienia za grzechy i ofiarowanie się całkowicie Bogu, a z drugiej strony była dotychczas przez ludzi wyśmiewana, odtrącana i bita. Spotkała wreszcie kogoś, kto nie uląkł się tych objawień, ale potraktował je poważnie i rozsądnie, utwierdzając Dorotę na drodze, którą obrała. Była mu niezmiernie za to wdzięczna (...) i (...) pragnęła przekazać wszystko, czym żyła jej dusza[21]". Jan z Kwidzyna uznał, że te objawienia należy spisać i zaczął to czynić w konfesjonale, oczywiście za zgodą kapituły pomezańskiej[22], jak i samej Doroty. Pomagał mu w tym jego przyjaciel, również teolog Jan Reymann. Objawienia Doroty zostały przez nich poddane dokładnemu badaniu, porównywano je z Pismem Świętym i nauką Ojców Kościoła, a także dyskutowano o nich ze współczesnymi teologami. Wynik tych badań był bardzo pochlebny. Sposób, w jaki Dorota przedstawiała swoje widzenia, wprost zachwycał wszystkich teologów. Dorota jednak nalegała, by tych objawień nie publikować aż do czasu jej śmierci, a jednocześnie poprosiła o możliwość całkowitego odcięcia się od świata i zamieszkania w celi przyległej do katedry, ale z zamurowanymi drzwiami. W czternastym wieku taka forma pokuty nie była czymś bardzo niezwykłym. Wiele osób chciało pozbawić się w ten sposób wolności i doczesnych wygód, żeby ostatnie lata spędzić samotnie, będąc już tylko sam na sam z Bogiem. Gdy kapituła i biskup pomezański wyrazili swą zgodę, to po rocznym okresie przygotowawczym Dorota została rekluzą, a więc pustelnicą, która miała zostać zamurowana. Rok przed zamieszkaniem w celi miała widzenie, w którym dokładnie widziała, jak ta cela będzie wyglądać. Wtedy „zbudowano przy katedrze kwidzyńskiej małą celę, położoną przy dolnym kościele. Od strony prezbiterium pozostawiony był mały otwór z widokiem na ołtarz, przez który miano podawać Komunię świętą oraz pożywienie. (...) Procesyjnie prowadzono Dorotę wobec obecnego tłumu wiernych do jej celi i zamurowano wejście[23]". Tam przeżyła 14 miesięcy (według innych źródeł był to 1 rok i 8 miesięcy[24]), w tym bardzo mroźną zimę. Oczywiście w jej celi, czyli w rekluzorium, nie było ogrzewania. Cela miała jeszcze dwa okienka: „Do okienka jej celki od strony cmentarza przychodzić zaczęli mieszczanie w różnych swoich sprawach z prośbą o modlitwę i o poradę. Przez trzecie okno widziała niebo. (...) W tym czasie otworzyły się jej stygmaty, do tej pory tylko bolesne, ale niewidoczne[25]". Foto: Mieczysław Jaworski - współczesny obraz bł. Doroty z Mątów w katedrze elbląskiej, autor obrazu - Józef Łapiński (1919-2004). http://diecezja.elblag.pl/diecezja/patronowie-diecezji/bl-dorota-z-matow/ Będąc rekluzą, błogosławiona Dorota otrzymała specjalne pozwolenie na przyjmowanie Komunii świętej codziennie, „tuż po jutrzni zakonnej to (...) [znaczy] zaraz po północy[26]". Pozwolono jej na to, gdyż do tej pory, kiedy modliła się przez całą noc, i z utęsknieniem czekała na Komunię, ona następowała dla niej zbyt późno, bo dopiero nad ranem. Ale jednego dnia , dokładnie: „24 czerwca 1394, Dorota prosiła, aby Johannes von Marienwerder [ Jan z Kwidzyna] udzielił jej Komunii świętej. Kapłan nie spełnił jej życzenia, radził jej uzbroić się w cierpliwość i czekać do następnego poranka. Następnego dnia, 25 VI 1394, nie zastał już jej przy życiu. Ksiądz Leonis tak opisuje jej śmierć: >Nadchodziła godzina śmierci Doroty. Dlatego poprosiła ona Jana, Kanonika Kwidzyńskiego, swego spowiednika, by udzielił jej Sakramentów koniecznych do odejścia z życia. Gdy on to odkładał, Dorota dodała: i nie będziecie już więcej udzielali mi tych pobożnych posług. Stało się tak, jak ona przepowiedziała, bo następnej nocy o godzinie dwunastej powstała wokół niej niebiańska jasność, ze słodyczą śpiewu, która trwała przez dwie godziny, w której przez Aniołów do Boga została zaprowadzona. Zdarzył się wtedy inny, zaiste wielki cud. Gdy umierała, dał się bowiem słyszeć dźwięk dzwonów, bez żadnego ludzkiego udziału. Biskup pochował ją uroczyście w Kościele w Kwidzynie, w małym Chórze. I nie zabrakło cudów, oznak jej świętości, które się tam działy. Wieść o jej śmierci rozniosła się szybko po pruskiej ziemi. Grób jej był nawiedzany także przez zagraniczne narody<. Tysiące wiernych przybyło na jej pogrzeb, który odbył się po trzech dniach - 28 czerwca 1394 r. Ceremoniom żałobnym przewodniczył bp Johannes I Mönch; kazanie wygłosił Johannes von Marienwerder, który przedstawił świątobliwe i heroiczne życie Doroty. Pochowano ją najpierw w katedrze pomezańskiej w Kwidzynie, w krypcie biskupów. Dnia 30 października 1394 r. ekshumowano ciało Doroty i złożono je w katedrze - w wymurowanej krypcie, gdzie jej grób przetrwał aż do czasów „Reformacji[27]". Wtedy zaginęło w kwidzyńskiej katedrze wiele płyt nagrobnych, a także epitafium poświęcone błogosławionej Dorocie. Jan Długosz w swojej kronice królestwa polskiego napisał, że król Władysław Jagiełło wracając po zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem, zajechał również do Kwidzyna. Posłuchajmy tego opisu: „Kiedy król przybywa do Kwidzyna, biskup tej miejscowości Henryk pomezański wyszedłszy procesjonalnie z kanonikami i klerem królowi naprzeciw, przyjmuje go z należytą czcią. A gdy król wszedł do katedry, pokazał mu celę i mieszkanie pewnej nader pobożnej niewiasty, Doroty, która prowadząc samotny i bardzo surowy tryb życia słynęła wieloma cudami, jeszcze jednak nie była kanonizowana[28]". Cela Błogosławionej Doroty http://kwidzynopedia.pl/index.php?title=Dorota_z_M%C4%85tow%C3%B3w Paradoksalnie błogosławiona Dorota „zamykając się przed ludźmi w celi, w niewytłumaczalny sposób na nich się otwarła. Ci, którzy dotąd nią gardzili, odkryli i zafascynowali się jej przemyśleniami[29]". To byli jednak ludzie średniowiecza. Ale dzisiaj, nowoczesnemu i postępowemu człowiekowi trudno jest zrozumieć i zaakceptować takie zachowanie błogosławionej Doroty. No bo jak można dobrowolnie, samemu pozbawić się wolności, wystawić swoje ciało na mróz czy duchotę i żar, pościć i modlić się bez przerwy. Pomija się jednak przy takim myśleniu to, że błogosławiona Dorota była osobą prawdziwie i niezachwianie wierzącą w Boga. Mało tego, mającą kontakt z Bogiem, Matką Bożą oraz z aniołami i ze świętymi. Od kiedy zamieszkała samotnie ilość jej wizji spotęgowała się, a w nich oprócz odwiedzin znacznej ilości mieszkańców Nieba, zdarzało się jej również być oprowadzaną po niebiańskich miastach, gdzie otrzymywała dobra duchowe, tak rzeczywiste jak dobra materialne. Oczywistym jest więc, że otrzymując takie łaski i mając takie doświadczenia, jej wiara musiała być bardzo głęboka. Można nawet powiedzieć, że była to właściwie wiara granicząca z pewnością czy też z wiedzą . Aby otrzymywać tyle łask z Nieba, zdecydowanie nie mogłaby być to wiara, jaka jest normą w dzisiejszych czasach. Dosadnie tę naszą dzisiejszą wiarę określiła Matka Boża Brunonowi Cronacchioli, który otrzymał łaskę wielu objawień Matki Bożej, a któremu pierwszy raz ukazała się Ona niedaleko opactwa Tre Fontane w Rzymie, [a więc w miejscu, gdzie w przyszłym roku ks. Piotr będzie organizował pielgrzymkę „Odbijamy Europę"]. Podczas jednego z objawień pod koniec XX wieku Matka Boża powiedziała tak, nie tylko o obecnej wierze wielu przeciętnych ludzi, ale również o wierze zakonników i zakonnic, kapłanów, biskupów i kardynałów: „Widzisz, ci głupcy negują Boga jednego i troistego, i z pychą samych siebie czynią bogiem. To zepsucie, to zło duchowe jest po to, by zaspokoić ich boga i ich dobro materialne. Czynią zło i nie są w stanie czynić dobra, ponieważ zło wniknęło w ich ducha i połączyło się z nim. Stracili zmysły i kroczą błędną drogą; nie mają wiary i nie wierzą, chociaż wierzą, że wierzą[30]". Nasza bohaterka nie tylko wierzyła w to, że istnieje inny świat, ale nawet cieszyła się nim I choć dla części osób jest to niezrozumiałe, to jednak wielu przyjmuje to, za naturalne i jasne. Dla innych dopiero przyjdzie czas, kiedy w to uwierzą, a niektórzy z nich, podobnie jak święty Paweł, nawet tego doświadczą. Andre Frosard (czyt. Andre Frosar), ateista, który przeżył właśnie takie doświadczenie, tak to opisał: „Jak mógłbym zapomnieć ów dzień, w którym między murami nagle przez światło podzielonej kaplicy wyłoniła się nigdy nieprzeczuwana Miłość, na mocy której kocha się i oddycha; dzień, w którym dowiedziałem się, że człowiek nie jest sam, że przenika go, otacza i oczekuje niewidzialna Obecność, że po przeciwnej stronie świata zmysłowego i fantazji istnieje inny świat. Świat materialny, tak piękny, tak dobitnie zwracający na siebie uwagę, nie jest przy tamtym niczym więcej, tylko określonym majakiem i przez to dalekim odblaskiem Piękności, która go stworzyła. Istnieje bowiem inny świat. Mówię o nim nie na podstawie hipotezy, wniosku rozumowego albo słyszenia. Mówię o nim z doświadczenia[31]". A więc reasumując, dla tych, którzy mają taką wiarę, którzy się siebie zaparli, wzięli swój krzyż i poszli za Jezusem, takie postępowanie, jak błogosławionej Doroty jest, jak najbardziej normalne i zrozumiałe. Błogosławiony Bogumił i błogosławiony Wincenty Kadłubek zrezygnowali ze swoich godności biskupich i woleli w pustelni czy w zakonie, samotnie wielbić Boga. Święta Kinga przez całe małżeństwo żyła w czystości i namówiła do tego swojego męża, Bolesława Wstydliwego. Święta Jadwiga zrezygnowała ze swojej miłości do Wilhelma Habsburga, aby dzięki jej małżeństwu z Jagiełłą mógł się nawrócić cały naród litewski. Przykłady można by mnożyć, nie tylko wśród świętych. Podczas wielu wizji, jakich doświadczała błogosławiona Dorota, wśród których, o czym już mówiliśmy, pokaźna ilość dokonała się w jej zamurowanej celi, nazywanej pustelnią, najczęściej przychodził do niej Pan Jezus, z czego Dorota była bardzo zadowolona. Do tego stopnia, że kompletnie nie interesowała się i nie czciła żadnych świętych, nawet w dniach ich wspomnienia. O tym sama tak mówiła: „kiedy bowiem po raz pierwszy zaczęłam szczerze Pana poznawać i wiernie mu służąc całkowicie przylegać, wtedy nic nie dbałam o święta apostołów, ani innych świętych, ani nie mogłam jakoś zauważyć świąt świętych, całe me pragnienie zwracając do Pana. Teraz zaś bardzo serdecznie miłuję ich jako moich szczerych przyjaciół. (...) Znowu Pan rzekł do niej: > Im dzień jest świąteczniejszy, tym lepiej poznajesz, że święty tegoż święta zdobył Niebo oraz wielką chwałę i radość ma ze Mną. Wreszcie widząc to, trzeba byś miała większy trud i bardziej natężone pragnienie, niż innego dnia, kiedy tego nie widzisz<. Nadto trzeba zauważyć jako powtarzające się w poszczególne święta, że podczas nich była pobożna w modlitwach i uważna na kazaniach, zwłaszcza wtedy, kiedy Pan nie przeszkadzał [raczej, nie absorbował] swoją mową. Rozpalana była także miłością, oświecana niebiańskim światłem, Pana i świętych kontemplowała jasno w Sakramencie Eucharystii[32]". Przychodzili do niej i Matka Boża, i aniołowie oraz wielu, wielu świętych, czasami w takiej liczbie, że ledwo mieścili się w jej celi. Przychodzili o różnych porach. Pewnego razu można powiedzieć, że została zaskoczona, gdyż kiedy jeszcze była w łóżku, przyszedł Pan Jezus ze swoją Matką i z wielką armią z Nieba. Posłuchajmy opisu tej wizji: „A ona słysząc to, będąc jeszcze na swoim posłaniu, goręcej niż przedtem rozpalona zobaczyła, że Pan Jezus przychodzi z wielką mocą wraz z Matką swoją przejasną oraz wojskiem niebieskim bardzo wielkim i rzewnie zapłakała. Wielkie i słodkie wylewając łzy błagała mile Pana, aby łaskawie przyjść raczył. Potem błagając z gorącym płaczem ujrzała, że wojsko pieszych ubogich poprzedza niebiańskie wojsko biegiem do niej przybywające i błagalnie mówiące: >Módl się za nami do Pana!< Zaraz po tym powiedzeniu szli ci piesi, nie odważający się stanąć i być przy niej. Postępujące bowiem za nimi ogromne wojsko niebieskie zbliżało się. Oblubienica bardzo była zatroskana, jak je ze czcią przyjąć i jak w ich obecności zejść ze swego posłania bez zniewagi. Stąd wydawało jej się, że podczas zbliżania się wojska, nie odważyłaby się powstać ze swego leżenia, chociaż musiałaby umrzeć. Zwróciła się więc do wsparcia modlitewnego jako do bezpiecznej ucieczki. Gdy ona w wielkim żarze miłości z pomocą Pana wybitnie wielkie modły, błagania i wdzięczenia odprawiała, ci w wojsku niebieskim trochę przystanęli. A ona wtenczas z posłania swego szybko schodząc i na posadzce się umieszczając, ze czcią i drżeniem wypatrywała ich nadejścia. Oni zaraz potem wchodząc do pustelni - Pan i Matka jego dwornie i przyjaźnie do niej podchodząc - gorąco rozpalali. (...) Podczas tej rozmowy Pana z Oblubienicą wszyscy z wojska Pana weszli do pustelni, napełniając ją, nie było stopy miejsca, które nie było przez nich zajęte. Oblubienicy zaś gorąco rozpalonej, mocno płaczącej i rozumnie pragnącej, jakim sposobem poszczególnych gości ze czcią by przyjęła i podejmowała należnie i odpowiednio, Pan z najgodniejszą łagodnością zwalniając jej troskę, rzekł do niej: >Powiedz, o Matko moja najukochańsza, Dziewico Maryjo, powierzam tobie moich gości - ty bowiem więcej możesz i lepiej ode mnie umiesz nimi pokierować podejmując ich stosownie i należycie<. (...) Matka z przedziwną przyjaźnią i rozpogodzoną twarzą powiedziała do niej >Siedź spokojnie, modląc się do Pana, ja chcę nimi dobrze pokierować zaszczytnie podejmując. Bo z przyjaźni chciałabym tobie szczerze powiedzieć, co dla ciebie jest dobre i pożyteczne, lecz mnie jest milsze, bardziej mi się podobające i przyjemniejsze, a tobie pożyteczniejsze, że Syn mój umiłowany raczy do ciebie osobiście mówić, co tobie jest pożyteczne i dobre<. A Pan dorzucił, mówiąc jej: „Gdy wojsko, powiada, zbliżało się, idąc tu zdawało się wielkie, gdy zaś rozsiadając uspokoi się, nie będzie trudno uczynić im zadość. Po tym powiedzeniu pustelnia pełna była świętych gości, którzy tu i tam rozsadzeni byli jak najlepiej uspokojeni. Gdy to się stało, owo widzenie zaczęło ustępować co do wspaniałego piękna ozdoby. Byli bowiem odziani w znakomite zbroje, złotem srebrem i drogimi kamieniami jak lśniącymi gwiazdami przepięknie wystrojeni. I rzekł Pan: >Przyjęłaś twych gości bogato i dobrze. Teraz siedź w spokoju odpoczywając i nie troszcz się o nich. Oni bowiem przynieśli wystarczające dobra<. A ona pełna radości siedziała uspokojona w Panu aż do przyjęcia Sakramentu[33]". A kiedy indziej miała takie widzenie: „Po (...) rozważaniach Oblubienica zaczynając swoje modlitwy, zobaczyła Pana, Matkę jego, Królową Dziewic, świętą Katarzynę i nieprzeliczoną rzeszę świętych. Wszyscy oni pełni radości, gorąco płonąc w miłości, rozpalali ją goręcej niż wcześniej i każdy radosnym obliczem na nią spoglądał. Z tego upragnionego i miłego widzenia dusza Oblubienicy miała bardzo wytężone pragnienia, by ze świętymi przebywała. A ponieważ wówczas życzonego pragnienia nie mogła osiągnąć, zaczęła porywczo ubolewać, że przez wszystkie dni swego życia nie żyła tak święcie, jak czyniła to święta Katarzyna i że dotąd nie doszła do widzianych przez siebie radości. Dlatego więc, że nie zawsze mądrze postępowała i święcie żyła, żaląc się, rzewne łzy lejąc, uszy Pana wypełniła wołaniem. I oto czyniąc to, radość jej, którą miała, nie została zmniejszona lecz powiększona. Goręcej płonąc obficiej pociła się i stawała się ciągle coraz bardziej duchowa. Gdy natężenie tego trwało do czterech godzin, ona jakby stając się duchem, siedząc w wielkiej ciszy i pokoju modliła się, a śpiew kościoła słodko dźwięczał w jej uszach. Znakomitość tej słodyczy wyraziła, mówiąc takimi słowami: „Ten śpiew tak słodko mi brzmiał, jakby w życiu wiecznym był przeze mnie słyszany[34]". Różni święci przychodzili do niej, byli tam między innymi święty Piotr, święty Paweł, święty Jan Chrzciciel, święty Augustyn, święci Apostołowie Jan, Bartłomiej, Maciej, Szymon i Juda, także święta Maria Magdalena, święty Mikołaj biskup, oczywiście męczennica z Cezarei Kapadockiej, święta Dorota wraz ze świętym Teofilem, męczennikiem, którzy „ >gorąco płonąc< zbliżyli się do mistyczki i jeszcze bardziej rozpalili ją (w miłości)[35]", i dalej święta Brygida, święta Katarzyna, święty Franciszek i święty Marcin biskup, również 10000 Męczenników ukrzyżowanych na górze Ararat oraz 11000 Dziewic, które towarzyszyły świętej Urszuli[36]. Stąd nie dziwnym jest to, że: „Wielokrotnie dane było Dorocie oglądać uroczyste procesje świętych. Wiadomo, że w ostatnich dwóch tygodniach swego ziemskiego życia pięciokrotnie oglądała takie zjawisko. Pierwsze z nich miało miejsce 11 czerwca 1394 roku. 12 czerwca wraz ze świętymi ukazał się Pan Jezus z Maryją. 13 czerwca ujrzała wielką procesję świętych, cudownie wystrojoną. Jezus powiedział jej, że przyszedł wraz z Ojcem i Duchem Świętym, ze swą Matką i świętymi. Przybyli z >żywota wiecznego<. Ujrzała święto Trójcy Świętej, wielką radość wstępujących i zstępujących (prawdopodobnie świętych) po drodze, która prowadziła z nieba do jej celi. Wydawało jej się, jakby całe wojsko niebieskie przybyło, grono apostołów, prorocy, męczennicy, aniołowie, wyznawcy, dziewice i wdowy. Czwarta procesja miała miejsce 15 czerwca (...) Później jeszcze kilka razy miała coś podobnego widzieć (...). W dniu Wniebowstąpienia Pańskiego 28 maja 1394 roku ujrzała w Niebie Matkę Bożą, apostołów i licznych świętych, którzy się bardzo radowali. Widziała tak uroczystą procesję, jakby tego dnia po raz pierwszy miał Pan Jezus wstępować do nieba[37]". Oprócz osób świętych Pan Jezus pozwolił jej również zobaczyć duchy nieczyste: „Wreszcie nową dzisiaj miałaś radość, niech ci nie będzie straszne, albo przykre, oglądać rzeszę złych duchów." Po tym powiedzeniu wiele demonów przyszło i otoczyło Oblubienicę, która umocniona w Panu nie zlękła się ich i nie zmieszała z ich obecności. Pan rzekł do niej, >Dawniej bardzo się ich bałaś. Nie trzeba byś się ich lękała, ponieważ możesz wiele dusz z moją pomocą wyrwać z ich rąk. Święta mianowicie Katarzyna w dziecięcych latach zwyciężyła świat i złego ducha i chodząc po nim sobie podścieliła. Ty również masz dziś z nią gorąco płonąć i uczyć ludzi, by mnie usilnie miłowali, czcząc moich świętych, którzy siebie i swoje opuścili i całkowicie mnie się ofiarowali<[38]". A teraz zobaczmy, jak pięknie Dorota opisała wygląd miasta w Niebie i to, co w nim robiła: „Następnej nocy Pan mile ją orzeźwił w ten sposób. Z nadejściem ciszy nocnej Pan dźwignął duszę tej Oblubienicy ponad nią, prowadząc przez ulice niebiańskiego miasta przepiękne od złota i srebra, drogimi kamieniami brukowane, zdobne zasłonami i wszelkiego rodzaju ozdobami na posadzce i wokół wystrojone. Po tych mianowicie ulicach prowadził ją do pałaców niesłychanie pięknych. Zarówno na ulicach, jak w pałacach była taka rozmaitość wystroju i rozkosz piękna, że ludzki wiek nie starczyłby ich opowiedzieć. (...) W jednym z tych pomieszczeń, od innych rozkoszniejszym i piękniejszym, była biesiada bogata i przewspaniała, jakby była króla nad wszystkimi królami. Potrawy były najbardziej wyszukane, każdej z nich kosztowała, jak chciała, rozdawała i tak władczo tam postępowała, jakby pomieszczenie to było jej przez wszystkie dni jej życia. Inni też, wchodzący z zewnątrz do tego pomieszczenia, zdumiewali się, jakim sposobem Oblubienica stała się tak bogata i skąd zdobyła tak cenne dobra. Gdy więc nadeszła godzina, by odeszła i wróciła do siebie, wzięła w tym pałacu wszelkiego rodzaju dobra tyle, ile duszy się spodobało, ze wszystkiego, a nikt nie odmawiał. (...) W rzeczy samej wróciła do siebie pełna duchowych rozkoszy oraz bogactw i porywająco rozpalona żarami wiecznymi. Niebiańska światłość zabłysła w jej duszy, która jasno oświecona pojęła, że ma cenne dobra, nie upadające, albo cielesne, lecz niezniszczalne i duchowe w takiej nad obfitości, że nie było w jej pamięci żadnych przemijających, lecz wszystkiego zniszczalnego bardziej niepomna, niż mogła przewidzieć, wszędzie koło siebie widziała umysłem dobra wieczne i wiedziała, że zostały jej udzielone przez Boga. Dlatego Oblubienica nie siedziała w smutku lecz w niewymownej radości, wypełniona obfitszymi niż wcześniej radościami i rozkoszami, i zraniona miłością. Jej zarówno ciało jak i dusza roztopione rozkoszami spływały i szczerze zdumiewające było, że mogły się ostać[39]". Pamiętajmy też, że Dorota całe życie pracowała nad sobą, by jak gdyby dopomóc Panu Jezusowi w tym, aby zgodnie z Jego obietnicą mógł ją uczynić nowym człowiekiem[40]. A więc chciała być doskonała, a „doskonałość oznacza i za nią między innymi postępuje siedmioro, które Pan objawił tej oblubienicy. Pierwsze jest, z miłości stale gorąco płonąć. Drugie, w radości mieć czystość zamiaru. Trzecie, nie troskać się o ciało. Czwarte, rozkoszami ciała się brzydzić. Piąte, spokój ducha w przeciwnościach zachować. Szóste, nad swymi myślami panowanie osiągnąć. Siódme, do dna się upokarzać i za niedoskonałego uznawać[41]". Błogosławiona Dorota przekazała pouczenia, które otrzymała w swoich objawieniach od Pana Jezusa o tym, jak ma się człowiek przygotować do bycia doskonałym. Te cenne wskazówki spisane przez Jan z Kwidzyna w jej Żywocie, mówiły o tym, że wszelkie dobra doczesne należy używać tylko z konieczności, a nie dla ozdoby czy przyjemności. Nie należy pożądać rzeczy doczesnych czy pociech dla ciała, ponad to, co konieczne. Zmysłów zewnętrznych należy strzec, używać ich tylko z konieczności, wznosić swojego ducha do Boga i całe swe myślenie w Nim zatapiać. W swym rozwoju nie wolno się cofać lub stać w bezruchu, należy gorliwie postępować, usiłować mocno przylgnąć do Pana Jezusa i stawać się podobnym do Niego. „To bowiem jest postęp: [jak powiedział jej Pan Jezus] usiłować, by stać się podobnym do Mnie i podobnym do Mnie pozostać[42]". Należy również porzucić życie uważane przez innych za dobre, a które dobre nie jest i pośpiesznie wejść do życia prawdziwe dobrego, gdzie będziemy pewni swego zbawienia i nie będzie nam straszna śmierć. Uczy nas również błogosławiona Dorota, jak powinniśmy się spowiadać. Tu jej pouczenia mają formę spowiedzi, którą dzisiaj można by nazwać spowiedzią powszechną. Przypomina ona bardziej rachunek sumienia. Więc nie jest to zapis jakiejś faktycznej spowiedzi Doroty. Nie mogło być zresztą inaczej, gdyż tajemnica spowiedzi obowiązuje nawet po śmierci penitenta. Posłuchajmy: „Ja, nędzna, winna grzesznica, wyznaję Bogu, memu najlepszemu Panu, i Maryi, jego najukochańszej Matce, i wszystkim jego kochanym świętym i wam, księże, na miejsce Boga, że wiele nagrzeszyłam od mych dni rozeznania aż do tej obecnej godziny: pustymi słowami, niepotrzebnymi myślami, do pominięcia czynami, złą wolą, wszystkimi moimi pięcioma zmysłami, że ja ich niestety nie tak strzegłam, jak z prawa powinnam uczynić, i dlatego uznaję się za winną, że bardzo wiele patrzyłam i słuchałam, wąchałam i smakowałam, chwytałam i dotykałam, stałam i chodziłam za przemijającymi owocami okręgu ziemi, a nie za słodkimi, szlachetnymi owocami żywota wiecznego i według swawoli mego ciała oraz według upodobania świata, a nie według upodobania mego umiłowanego Pana, lecz według swawoli mej duszy przy tym się zaniedbałam. Również, iż przez wszystkie dni życia nie miałam pełnych wstydu oczu, moich ust pełnych prawdy, całości pełnej szczerości oraz mego serca tak pełnego mego umiłowanego Pana, jak z prawa powinnam. (...) Wyznaję się winną, że grzeszyłam siedmioma grzechami głównymi, po pierwsze pychą, pysznymi myślami, słowami i czynami, że to ja uczyniłam i posiadłam wszelkie dobro, które od Boga otrzymałam, cieleśnie lub duchowo albo że wszelkie dobro ściągałam na siebie i dlatego mojego ukochanego Pana nie w każdym czasie chwaliłam i cześć mu oddawałam oraz nie upokarzałam się w pełni pod jego wszechmocą, a nie uważałam i nie czyniłam się najmniejszą pod każdym względem wśród jego stworzeń, że wszystkie córki pychy ściągałam albo żywiłam, a ich od siebie w każdym czasie nie odpędzałam, to mnie boli. Również chciwością, że byłam bardzo chciwa doczesnego dobra, a nie wiecznego, i z doczesnych rzeczy, które mi mój ukochany Pan Bóg darował, troskałam się o siebie tak, iż za dużo ich sobie brałam, zewnętrznych i wewnętrznych, i mam niepokój, że mu za to nie w pełni dziękowałam; gdy nie umiem dziękować mu za konieczne, jak mogę dziękować za opływające. Powinnam też mądrze postępować i wszystkie rzeczy, które dla siebie brałam, winnam brać sobie z rozsądkiem i umiarem. Niczego też nie powinnam używać według pełnej potrzeby, lecz winnam też coś pozostawić Bogu, a siebie przez to krzyżować i brać na siebie swój krzyż. Również łakomstwem w jedzeniu i piciu, że wszystkie potrawy i napoje zbyt łakomie albo zbyt mile lub rozkosznie przyjmowałam, przez co postępowałam wbrew woli mego serdecznie ukochanego Pana, albo tym mą nędzną duszę splamiłam, albo niedoskonale wzajem do nieba, do mego ukochanego Pana odnosiłam, tak jak odeń otrzymałam, oraz że jałmużnę nie w tak wielkiej świętości mogę dla siebie przyjąć, a wszystkich moich sił nie mogę doskonale wytężyć dla tych wszystkich , od których ją otrzymałam, tak jak powinnam; że się w tym zaniedbałam, to mnie boli[43]". I dalej wylicza Dorota takie swoje winy: grzeszyłam lenistwem i opieszałością, również nieczystością, bezwstydnymi słowami, czynami, pożądaniami, myślami lub nieskromną wolą, nie spowiadałam się szczegółowo, gniewałam się, pożądałam pomsty. Również zazdrością i nienawiścią, dawałam „powód innym do upadku, albo komuś byłam niechętna i tego nie wyznawałam[44]". [1] Polska i jej święci, wyb.i oprac. Hubert Wąłącewicz, Kielce 2016, s. 360. [2] Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imię przewodnik onomastyczno- hagiograficzny, Kraków 1982, s. 187. [3] >Uczynię z ciebie nowego człowieka< - Dorota słyszy te słowa w chwili, kiedy stary człowiek zostaje zraniony. To burzenie >starego< staje się dla Doroty zjednoczeniem z ranami Chrystusa, a tym samym otwartą bramą ku nowemu, bramą do Jezusa Chrystusa, który jest tym nowym człowiekiem. Ten nowy człowiek znajduje się w Zmartwychwstałym Chrystusie. Stać się nowym człowiekiem nie oznacza nic innego, jak wcielić się w postać Chrystusa. On jest tym nowym człowiekiem i on jest drogą do niego. Życie Doroty jest drogą do nowego człowieka, ponieważ jest drogą do Chrystusa, w Chrystusie i przez Chrystusa. Joseph Kardynał Ratzinger, Kazanie ku czci świętej Doroty z Mątowów, wygłoszone 17 czerwca 1979 roku w kościele świętego Michała w Monachium, Munchen br. [4] http://www.bratalbert.ilawa.pl/index.php/wspolnoty/odnowa-w-duchu-swietym/206-dzien-skupienia-w-matowach-wielkich [5] Wincenty Łaszewski, Boży szaleńcy, Warszawa 2018, s. 32. [6] Polska i jej..., s. 360. [7] http://www.parafiajasien.gda.pl/o-parafii-17243/patronka-parafii-17247 [8] Wincenty Łaszewski, Boży..., s. 34. [9] Polscy święci, Tom I, red. Joachim Roman Bar OFConv, Warszawa 1983, s. 34. [10] Janusz Hochleitner, Głębia zaufania, Elbląg 1997, s. 23. [11] Marta Kowalczyk, Błogosławiona..., s. 22-24. [12] http://www.parafiajasien.gda.pl/o-parafii-17243/patronka-parafii-17247 [13] X. Floryan Jaroszewicz, Matka świętych Polska, część II, Poznań 1893, s. 283. [14] Marta Kowalczyk, bł. Dorota z Mątów, Poznań 2018, s. 213. [15] Marta Kowalczyk, bł. Dorota ..., s. 214-215. [16] X. Friderick Schembeck, Życie Chwalebne świętej Doroty z Prus, Wdowy, [dostęp 16.07.2018r.] http://kpbc.umk.pl/dlibra/doccontent?id=45263 [17] Jan z Kwidzyna, Księga o świętach, Olsztyn 2013, s. 237. [18] Tak wyglądały zarzuty stawiane błogosławionej Dorocie przez jej środowisko, sąsiadów i duchowieństwo gdańskie a opowiedziane przez duchownego Mikołaja z Pszczółek zakonnikowi krzyżackiemu Janowi z Kwidzyna w książce s. Kamili Leszczyńskiej, gdzie pomimo tego, że: „Od najmłodszych lat odznacza się nieprzeciętną religijnością i pobożnością. Podejmuje bardzo radykalne posty i umartwienia, długie godziny spędza na modlitwie. Swoim zachowaniem budzi jednak niechęć w swoim środowisku, a także wśród wielu gdańskich kapłanów. (...) ludziom nie podoba się to, że przez swoją dość oryginalną pobożność zaniedbuje rodzinę i domowe obowiązki Poza tym (...) ostentacyjnie manifestuje swoje wewnętrzne przeżycia, przez co zwraca na siebie uwagę. Jej wypowiedzi, w których dopuszcza się krytykowania wysoko postawionych osób, stają się źródłem widocznego fermentu. Doczekała się za to wielu nagan ze strony gdańskich duchownych, podczas głoszonych przez nich kazań". S.M. Kamila Leszczyńska CSC, Z całego serca, ze wszystkich sił, Olsztyn 2013, s. 145. [19] https://www.gosc.pl/doc/790444.Dorota-zamurowana-w-katedrze/4 [20] W lipcu 1391 roku błogosławiona Dorota została oskarżona o błędnowierstwo i pozwano ją przed oficjała Henryka von Stein, który zagroził jej śmiercią na stosie. (Oprac. na podst. Jan z Kwidzyna, Księga o świętach, Olsztyn 2013, s. 18). [21] Polscy święci, Tom I, red. Joachim Roman Bar OFConv, Warszawa 1983, s. 37. [22] „W skład kapituły pomezańskiej wchodziło sześciu księży krzyżackich. Biskup Albert franciszkanin, następca pierwszego biskupa pomezańskiego Ernesta, ustanowił w niej funkcje: prepozyta, dziekana, kantora, scholastyka i oficjała. Trzeci z kolei biskup, Henryk (1286-1302), był członkiem Zakonu Krzyżackiego. Wraz z kapitułą przejął regułę krzyżacką. W ten sposób diecezja pomezańska uzależniła się od niemieckiego mistrza. (...) Odtąd kanonikami mogli zostawać wyłącznie Krzyżacy". http://kwidzynopedia.pl/index.php?title=Kapitu%C5%82a_Pomeza%C5%84ska [23] Polscy święci..., s. 38. [24] Tamże, s. 39. [25] http://brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/06-25a.php3 [26] Polscy święci..., s. 39. [27] http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Acta_Cassubiana/Acta_Cassubiana-r2015-t17/Acta_Cassubiana-r2015-t17-s7-21/Acta_Cassubiana-r2015-t17-s7-21.pdf [28] Jan Długosz, Roczniki Królestwa Polskiego, Księga X i XI Rok Pański 1241, Warszawa 2015, s. 169. [29] https://www.gosc.pl/doc/790444.Dorota-zamurowana-w-katedrze/4 [30] Saverio Gaeta, Widzący. Tajemnice nieznanych objawień w Tre Fontane, Kraków 2018, s. 206. [31] Andre Frosard, Istnieje inny świat, Wrocław 1991, s. 9. [32] Jan z Kwidzyna, Księga o świętach, Olsztyn 2013, s. 186-187. [33] Jan z Kwidzyna, Księga o świętach, Olsztyn 2013, s. 43-44. [34] Jan z Kwidzyna, Księga o świętach, Olsztyn 2013, s. 237. [35] Adam Andrzej Walczyk, Wielka księga objawień aniołów i świętych w Polsce, Kraków 2016, s. 172. [36] Wykaz ten opracowano na podst. Adam Andrzej Walczyk, Wielka księga objawień..., s.166-175. [37] Adam Andrzej Walczyk, Wielka księga objawień..., s. 165. [38] Jan z Kwidzyna, Księga o świętach, Olsztyn 2013, s. 237. [39]Jan z Kwidzyna, Księga o świętach, Olsztyn 2013, s. 235-237. [40] „Już w dzieciństwie Pan zapowiedział jej, że uczyni z niej nowego człowieka (...). Przeżycie to było dla niej tak silne, iż nie tylko wyraziła na to zgodę, ale zamiar Chrystusa stał się odtąd jej wielkim pragnieniem. I to pragnienie bycia nowym człowiekiem, a zarazem pragnienie coraz głębszego miłowania Boga, towarzyszy jej przez całe życie. Podejmuje w związku z tym nieludzkie umartwienia, surowe posty, modli się nieustannie. Kocha cierpienie i krzyż, przez które, jak gorąco wierzy, staje się bardziej podobna do Boskiego Mistrza. (...) miewa dziwne wizje i ekstazy, obdarzona jest także (...) stygmatami". S.M. Kamila Leszczyńska CSC, Z całego serca..., s. 147. [41] Marta Kowalczyk, Błogosławiona Dorota z Mątowów, Kraków 2015, s. 21. [42] Marta Kowalczyk, Błogosławiona..., s. 22. [43] Marta Kowalczyk, Błogosławiona..., s. 27, 31-33. [44] Tamże, s. 34. Powrót |