¦wiêty Andrzej Bobola Cz.I ¦wiêty Andrzej Bobola - Aposto³ Polesia. Olej, br. Bronis³aw Podsiad³y SJ, 2005 r. Ilustracja z ksi±¿ki: Niez³omny patron Polski ¶wiêty Andrzeja Bobola, Praca Zbiorowa, Kraków 2015, s. 28.[1]. Tym razem w naszym pielgrzymowaniu do Wykrotu towarzyszy³ nam bêdzie bardzo dobrze wszystkim znany ¶wiêty, jeden z patronów Polski oraz archidiecezji warmiñskiej, metropolii warszawskiej a tak¿e, miêdzy innymi diecezji ³om¿yñskiej czy le¿±cej na Bia³orusi diecezji piñskiej. To oczywi¶cie ¶wiêty Andrzej Bobola, który jest równie¿ jednym z patronów naszej nocnej pielgrzymki. W litanii pielgrzymstwa narodu polskiego wzywamy ¶wiêtego Andrzeja jako mêczennika za wiarê. O jego ¿yciu napisano w wielu jêzykach, ca³y szereg biografii, jeszcze w roku 1936 ksi±dz Jan Poplatek naliczy³ ich a¿ trzydzie¶ci trzy. Sam ksi±dz Jan Poplatek, cz³onek Towarzystwa Jezusowego, to równie¿ biograf ¶wiêtego Andrzeja i tak¿e z jego doskona³ej pracy bêdziemy korzystaæ w tym opracowaniu. Nasz bohater prawdopodobnie urodzi³ siê w Strachocinie, niedaleko Sanoka w roku 1591. Ten rok urodzenia potwierdzi³ sam ¶wiêty Andrzej w sierpniu 1633 roku, kiedy rezyduj±c wówczas w Bobrujsku, w³asnorêcznie wpisa³ swój wiek w tak zwanym katalogu trzyletnim Towarzystwa Jezusowego. Widnieje tam taki zapis: „Ksi±dz Andrzej Bobola, Ma³opolanin (licz±cy) lat czterdzie¶ci jeden[2]". To by znaczy³o, ¿e mia³ skoñczone 41 lat, a „liczy³ czterdziesty drugi rok ¿ycia, czyli, ¿e urodzi³ siê miêdzy sierpniem a grudniem 1591 roku. Tê datê potwierdzaj± katalogi trzyletnie z lat 1628, 1645 i 1649 nie inaczej te¿ obliczali j± i przedstawiali Jezuici w pierwszej po³owie wieku XVIII[3]". Pewnym jest wiêc tak¿e to, ¿e nasz bohater pochodzi³ z Ma³opolski, gdy¿ oprócz powy¿szego zapisu, to jeszcze wcze¶niej, gdy wstêpowa³ „do zakonu Towarzystwa Jezusowego, wpisa³ Andrzej w³asnorêcznie do ksiêgi urzêdowej deklaracjê, rozpoczynaj±c± siê od s³ów »Ja Andrzej Bobola Ma³opolanin«, czym najwyra¼niej stwierdzi³ swe pochodzenie[4]". [W ca³o¶ci ta deklaracja tak wygl±da³a: „Ja Andrzej Bobola, Ma³opolanin, zosta³em przypuszczony do odbycia pierwszej próby, dnia ostatniego lipca 1611, zdecydowany za pomoc± Boga wype³niæ wszystko, co mi przed³o¿ono". Ten zapis tak brzmia³ po ³acinie: „»Ego Andreas Bobola minor Polonus admissus sum ad primam probationem ultima Iulii 1611, contentus omnia, Deo iuvante, servare, quae mihi proposita sunt«. Wyci±g notarjalny dokonany w 1730 r. z rêkopisu oprawnego w czerwon± skórê, zatytu³owanego ad primam probationem. Rêkopis ten wówczas znajdowa³ siê w archiwum nowicjatu wileñskiego, obecnie jest nieznany.[5]".] Musimy przy tym pamiêtaæ, ¿e w tamtych czasach prowincja Ma³opolska obejmowa³a nie tylko ówczesne województwo krakowskie, ale obszar kilku dzisiejszych województw le¿±cych na wschodzie i po³udniu Polski, takich jak obecne podkarpackie, ¶wiêtokrzyskie czy lubelskie a na terenie dzisiejszej Ukrainy prowincja ta dochodzi³a a¿ za Kijów. ¦wiêty Andrzej „nale¿a³ do szeroko rozga³êzionej rodziny Bobolów herbu Leliwa, pisz±cej siê z Piasków[6]". Rodzina ta by³a znana z olbrzymiego patriotyzmu i wielkiej pobo¿no¶ci. „Byli bitn± szlacht±, pe³n± animuszu wojennego, zapisali siê wiêc niejednokrotnie zaszczytnie w orê¿nych wyprawach Rzeczypospolitej przeciw Wo³ochom, Moskalom, Turkom. (...) ¯aden Bobola nie przysta³ do protestantów, (...) co wiêcej, wielu z nich popiera³o tak¿e i czynnie katolicyzm w miarê swoich si³ i mo¿no¶ci[7]". W ksi±¿ce pod tytu³em „Z³oty list z nieba ¶w. Andrzeja Boboli do Polonji w Ameryce" znajdujemy takie wiadomo¶ci o przodkach ¶wiêtego Andrzeja : Protoplasta ich Jakób Bobola, kawaler Jerozolimski, by³, jak wspomina o nim kronikarz, ¿o³nierzem najdzielniejszym, a tak pobo¿nym i religijnym, ¿e wype³niaj±c ¶lub swój, na znak pokory oraz czysto¶ci i nieskazitelno¶ci w ¿yciu publicznem i prywatnem, nie u¿ywa³ innego ubrania dla siebie i swej rodziny, jak z bia³ego tylko sukna. A wiêc u ¼ród³a gor±cej wiary w rodzinie Bobolów by³a czysto¶æ i niewinno¶æ obyczajów ich i serca. Potomek Jakóba Boboli Krzysztof Bobola g³o¶ny z zas³ug swych rycerskich po¶lubi³ El¿bietê Wielopolsk±, o której wspó³cze¶ni pisz±, ¿e by³a to pani znana "¶wi±tobliwo¶ci± ¿ycia, pokor±, nabo¿eñstwem, cierpliwo¶ci±, umartwieniem, mi³osierdziem i ¶wiêto¶ci±". Jednym z synów jej by³ ów s³ynny podkomorzy koronny, tj. minister dworu trzech królów polskich, Zygmunta Augusta II, Stefana Batorego i Zygmunta III, godny najwy¿szych honorów, gdyby siê z nich, gdy mu je ofiarowano, nie wymawia³, Andrzej Bobola [stryj naszego ¶wiêtego], czci Bo¿ej i religii taki obserwant, ¿e Stolica Apostolska specjalnym listem za jego zas³ugi dla wiary ¶wiêtej mu dziêkowa³a. Umar³ on, jak pisz± o nim jego wspó³cze¶ni, nie tylko z chwa³± nie nadwerê¿onej niewinno¶ci, ¿yj±c bez¿ennie, ale i z opini± ¶wi±tobliwo¶ci. Przyjaciel jego najserdeczniejszy i d³ugoletni ks. Piotr Skarga, dedykuj±c mu niektóre ze swoich kazañ nazywa³ go ju¿ za ¿ycia mê¿em ¶wiêtym. Takie przyk³ady czysto¶ci ¿ycia, ¶wi±tobliwo¶ci i wiary ¶w. mia³ w swej rodzinie ¶w. Andrzej Bobola, ostatni ju¿ potomek po mieczu z rodu Bobolów[8]". W jeszcze wcze¶niejszej, bo w dziewiêtnastowiecznej ksi±¿ce o ¿yciu wspomnianego powy¿ej stryja naszego ¶wiêtego bohatera, który jak s³yszeli¶my równie¿ mia³ na imiê Andrzej, znajdujemy takie fakty dotycz±ce rodziny Bobolów, które s± trochê bardziej rozbudowane, ale w du¿ej mierze pokrywaj± siê z tymi podanymi powy¿ej: „Zgadzaj± siê na to dziejopisowie nasi, ¿e rodzina ta, przyby³a do nas z Czech [bobul to po czesku jagoda], w Ma³opolsce osiad³a. Niemniej i to pewna, ¿e Bobolowie, pieczêtuj±c siê pierwotnie herbem Ogniwo, nastêpnie Leliwê za god³o rodzinne przybrali. Pierwszym z Bobolów w Polsce by³ Jakób, herbu Ogniwo, kawaler jerozolimski, dziedzic na Piaskach wielkich i ma³ych pod Lublinem tudzie¿ na Zagajowie w Sandomierskiem.(...) [¿y³ on najprawdopodobniej] za czasów W³adys³awa £okietka; czytamy bowiem w D³ugoszu (liber Beneficiorum II, Pag.6), ¿e Jakób Bobola herbu Ogniwo, kawaler jerozolimski, m±¿ rycerskiego stanu i wielki religiant, ko¶ció³ Wszystkich ¦wiêtych [nie istniej±cy ju¿ dzisiaj] w Krakowie swoim kosztem czê¶ci± z kamienia czê¶ci± z ceg³y na miejscu dawnego drewnianego wybudowa³, funduszami zaopatrzy³ i prawo patronatu na probostwo przy rodzinie swej zostawi³. Przytacza D³ugosz jeszcze jeden o Jakóbie szczegó³, i¿ ten¿e z famili± swoj± wedle uczynionego ¶lubu nosi³ d³ug± szatê sukienn± nie innego jeno bia³ego koloru. Z potomków Jakóba dost±pi³o wielu znakomitych w kraju dostojeñstw. Skarga w przedmowie do kazañ: O siedmiu Sakramentach mówi: i¿ ks. Miko³aj Dobrocieski, kanonik krakowski, wizytator klasztoru S±deckiego, pokazywa³ mu notatê z[e] znalezionego niedawno przywileju rzeczonego klasztoru, na wie¶ Opulany pisanego w 1338 r., gdzie inter praesentes [w¶ród obecnych] cytowany tak¿e: Comes Nicolaus dictus Bobola, reginae antiquae pincerna.[co w wolnym t³umaczeniu mo¿e znaczyæ: komes Miko³aj, wspomniany Bobola, podczaszy lub cze¶nik królowej matki] Z przybli¿enia lat Niesiecki s³usznie wnioskuje, ¿e ten Miko³aj, cze¶nik starszej królowej (Jadwigi £okietkowej) musia³ byæ bratem lub synowcem Jakóba.[9]" Z kolei w bardzo dobrze udokumentowanej historycznie ksi±¿ce o ¶wiêtym Andrzeju Boboli, wspominanego ju¿ ksiêdza jezuity Jana Poplatka znajdujemy takie wiadomo¶ci o rodzinie naszego ¶wiêtego. „W dokumentach z XV i XVII wieku spotyka siê stosunkowo wielu przedstawicieli rodziny Bobolów. W XV i XVI wieku pojawiaj± siê g³ównie w okolicach Jaros³awia, Lwowa, Przemy¶la, Przeworska, Sanoka i Krosna, pod koniec XVI i przez wiek XVII wystêpuj± te¿ w województwie sandomierskim. Wszyscy pisali siê z Piasków lub z Wielkiego i Ma³ego Piasku. (...) Do wiêkszych posiad³o¶ci ziemskich doszli zaledwie trzej Bobolowie. Jan (zmar³y 1533) posiada³ na w³asno¶æ lub te¿ dzier¿awi³ wsie; Tywoniê, Sadow±, Grabownicê, Ma³nów, Sarny, Strachocinê i po³owê Nadyb[10]". Drugim posiadaczem ziemskim by³ Jakub (zmar³y w 1636 roku) a trzecim, „najbardziej majêtnym by³ podkomorzy koronny Andrzej... (...) Rzecz to znamienna, ¿e niektórzy z Bobolów, posiadaj±cy liczne potomstwo, byli o wiele ubo¿si ni¿ bezdzietny Jakub i Andrzej [11]". Wed³ug najbardziej wiarygodnej hipotezy, z któr± zgadza siê biograf naszego bohatera ksi±dz Jan Poplatek, ojcem ¶wiêtego Andrzeja Boboli mia³by byæ Miko³aj Bobola, brat wspomnianego podkomorzego Andrzeja a dziadkami Krzysztof Bobola i El¿bieta z Wielopolskich. O matce naszego ¶wiêtego, niestety nic nie wiemy. W latach 1606 -1611 uczêszcza³ m³ody Andrzej do pierwszego w Polsce, za³o¿onego przez kardyna³a Stanis³awa Hozjusza, kolegium jezuickiego w Braniewie. „W spisie uczniów tego¿, kolegium, przyjêtych do Kongregacji Mariañskiej 6 grudnia 1608 roku, widnieje imiê i nazwisko: Andreas Bobola. Powtarza siê ono tak¿e pod dat± 5 stycznia 1611 roku, z zaznaczeniem, ¿e Andrzej Bobola jest zastêpc± prefekta kaplicy, Jana Rosnowskiego[12]". Tu uczy³ siê ³aciny i greki oraz podstaw retoryki. Greka, której nauczy³ siê bardzo dobrze, pozwoli³a mu w przysz³o¶ci prowadziæ powa¿ne dysputy z prawos³awnymi popami i ich uczonymi w Pi¶mie. Równie¿ tu, w Braniewie móg³ zetkn±æ siê ze znan± nam b³ogos³awion± Reginê Protman, która w tych latach intensywnie wspó³pracowa³a z braniewskimi jezuitami.
¦wiêty Andrzej Bobola prowadzi³ dysputy teologiczne z uczonymi mnichami prawos³awnymi. Ilustracja z ksi±¿ki: Niez³omny patron Polski ¶wiêty Andrzeja Bobola, Praca Zbiorowa, Kraków 2015, s. 23. Po ukoñczeniu tego kolegium, które najwyra¼niej musia³o g³êboko wp³yn±æ na postawê ¿yciow± Andrzeja Boboli, powzi±³ on zamiar wst±pienia do zakonu Jezuitów. W tym celu wyjecha³ do Wilna. Tam „dnia 31 lipca 1611 r. zg³osi³ siê dwudziestoletni ju¿ Andrzej do prowincja³a litewskiej prowincji Towarzystwa Jezusowego, ks. Paw³a Bokszy i poprosi³ o przyjêcie do nowicjatu wileñskiego[13]". Po upewnieniu siê o prawdziwym powo³aniu nowego kandydata, przyjêto go i zamieszka³ w domu nowicjatu. Przez kilka dni odbywa³ tak zwan± „pierwsz± próbê", gdzie w odosobnieniu zdobywa³ informacje o zakonie Jezuitów, poznawa³ ich wymagania i uczy³ siê pos³uszeñstwa. „Kandydaturê koñczy³y kilkudniowe rekolekcje, spowied¼ z ca³ego ¿ycia i Komunia ¶wiêta[14]". 10 sierpnia 1611 roku nasz bohater otrzyma³ sukniê zakonn± co oznacza³o rozpoczêcie drugiej, trwaj±cej dwa lata próby, zwanej nowicjatem. Mistrzem podczas nowicjatu oraz spowiednikiem Andrzeja Boboli zosta³ w tym czasie ksi±dz Wawrzyniec Bartilius, równie¿ Ma³opolanin pochodz±cy z Tarnowa. „Pod jego przewodnictwem odprawi³ Andrzej, obowi±zuj±ce w nowicjacie, miesiêczne rekolekcje i niejedn± godzinê spêdzi³ ze swym mistrzem na rozmowie, na temat swych prze¿yæ duchowych. W my¶l przepisów instytutu podda³ Bartilius Andrzeja pewnym, z góry okre¶lonym próbom, w których nowicjusz mia³ wykazaæ sw± zdatno¶æ do ¿ycia w zakonie Jezuitów[15]". Nowicjat zakoñczy³ ¶wiêty Andrzej Bobola 31 lipca 1613 roku, z³o¿eniem ¶lubów, które definitywnie ³±czy³y nowicjusza z zakonem. By³y to tak zwane ¶luby wieczyste. Odby³a siê ta uroczysto¶æ „podczas Mszy ¶wiêtej, odprawionej przez rektora a zarazem mistrza nowicjuszów, Bartiliusa, [Andrzej Bobola] zwi±za³ siê na zawsze z zakonem przez z³o¿enie ¶lubów ubóstwa, czysto¶ci i pos³uszeñstwa. W tym samym dniu wpisa³ w³asnorêcznie do osobnej ksiêgi nastêpuj±ce o¶wiadczenie: »Ja Andrzej Bobola, wyegzaminowany w okre¶lonych czasach, z³o¿y³em ¶luby scholastyków aprobowanych, wed³ug formu³y przyjêtej w Towarzystwie, dnia 31 lipca 1613 r., podczas Mszy ¶wiêtej odprawionej przez rektora domu nowicjatu w Wilnie, W. ks. Wawrzyñca Bartiliusa - przy czym jasno zdajê sobie sprawê z tego, ¿e w s³owach: przyrzekam wst±piæ itd. - zawiera siê czwarty ¶lub, którym siê zobowi±za³em do przyjêcia jakiegokolwiek stopnia, czy to koadiutora, czy te¿ profesa, wed³ug tego, co ojciec genera³ uzna za bardziej odpowiednie dla s³u¿by Bogu«. Od tej chwili sta³ siê Andrzej tzw. (...)scholastykiem aprobowanym, (...) a¿ do dnia z³o¿enia ostatnich uroczystych ¶lubów, po ¶wiêceniach i ukoñczonych studiach". W latach 1613-1616 studiowa³ filozofiê w Akademii Wileñskiej, której za³o¿ycielem by³ w roku 1579 król Stefan Batory. Jej pe³na nazwa brzmia³a: Akademia i Uniwersytet Wileñski Towarzystwa Jezusowego (³ac. Academia et Universitas Vilnensis Societatis Jesu)[16] 21 grudnia 1613 w katedrze wileñskiej w kaplicy ¶wiêtego Kazimierza otrzyma³ ¶wiêty Andrzej Bobola „z r±k biskupa sufragana Abrahama Wojny ni¿sze ¶wiêcenia akolity, egzorcysty, lektora i ostiariusza[17]" wraz z tonsur±. „Samo s³owo „tonsura" pochodzi od ³aciñskiego czasownika „tondere", co znaczy „strzyc". Tonsura wiêc by³a wystrzy¿onym i potem wygolonym na czubku g³owy kr±¿kiem, co pokazywa³o przynale¿no¶æ do stanu duchownego, pos³uszeñstwo prze³o¿onym, oddanie swojemu duchownemu powo³aniu, ale te¿ symbolizowa³o koronê cierniow± Chrystusa[18]". Po tych uroczysto¶ciach by³ wiêc klerykiem maj±cym ni¿sze ¶wiêcenia kap³añskie, czyli akolit±, który móg³ pomagaæ kap³anowi w sprawowaniu liturgii. W roku 1617 zgodnie z zasadami Towarzystwa Jezusowego „musia³ - po skoñczeniu filozofii - przerwaæ w³asne kszta³cenie, by po¶wiêciæ siê pracy pedagogicznej w szko³ach ¶rednich (kolegiach) zakonu. Najpierw przez rok uczy³ gramatyki ni¿szej w Braniewie. Potem spêdzi³ rok w Pu³tusku jako nauczyciel trzeciej klasy humanistycznej[19]". By³a to zwyczajowa u jezuitów praktyka pedagogiczno-dydaktyczna. Nastêpnie, w latach 1618-1622 studiowa³ teologiê równie¿ w Akademii Wileñskiej. Podczas studiów, w grudniu 1621roku otrzyma³ najpierw ¶wiêcenia subdiakonatu a wkrótce potem diakonatu. Natomiast 12 marca 1622 roku, czyli w tym samym dniu, w którym papie¿ Grzegorz XV w Rzymie dokona³ kanonizacji Ignacego Loyoli (za³o¿yciela Zakonu Jezuitów), w Wilnie Andrzej Bobola zosta³ wy¶wiêcony na kap³ana przez biskupa Eustachego Wo³³owicza. W lipcu 1622 nadszed³ termin egzaminu, zwanego po ³acinie Examen ad gradum, z ca³ego materia³u przerobionego na Akademii, a wiêc z teologii i filozofii. Egzamin ten, który zdawano przed z³o¿eniem ostatnich ¶lubów, przes±dza³ o przysz³ej randze m³odego jezuity w zakonie. Niestety, tego ostatniego, najwa¿niejszego egzaminu, który mia³ byæ „koron± studiów siedmioletnich[20]" Andrzej Bobola nie zda³. Nieznana jest przyczyna tego, ¿e tylko jeden z egzaminatorów uzna³ wiedzê ¶wiêtego Andrzeja za wystarczaj±c±, pozostali trzej ocenili j± jako fataln±. Byæ mo¿e wyja¶nieniem tego niepowodzenia na egzaminie by³ charakter naszego bohatera. Otó¿, jak wiemy Andrzej Bobola by³ szlachcicem, a wiêc w domu naby³ pewn± wynios³o¶æ, uparto¶æ i wybuchowo¶æ. Chocia¿ przez ca³y czas pobytu w zakonie walczy³ z tymi wadami, to jednak zachowa³y siê ówczesne opinie, o takim w³a¶nie postêpowaniu Andrzeja Boboli. Byæ mo¿e w³a¶nie upór i wybuchowo¶æ w stosunku do egzaminatorów zniszczy³y naszemu bohaterowi karierê naukow±, który w ten sposób zosta³ pozbawiony mo¿liwo¶ci wyk³adania teologii w kolegiach jezuickich. Chocia¿ zupe³nie inny powód tego niepowodzenia na egzaminie podaje Zofia Kossak w swojej powie¶ci „Suknia Dejaniry". Do tego tematu powrócimy jeszcze, gdy bêdziemy omawiaæ dopuszczenie do z³o¿enia profesji przez ¶wiêtego Andrzeja. My, gdy dzisiaj, z perspektywy czasu patrzymy na ca³e ¿ycie ¶wiêtego Andrzeja, mo¿emy stwierdziæ, ¿e z pewno¶ci± Pan Bóg tak chcia³, poniewa¿ musia³ inaczej widzieæ jego przysz³o¶æ oraz inne zadania i inn± chwa³ê przewidywa³ dla naszego bohatera. ¦wiêty Mateusz napisa³ w swojej Ewangelii: „A od czasu Jana Chrzciciela a¿ dot±d królestwo niebieskie doznaje gwa³tu i ludzie gwa³towni zdobywaj± je. (Mt11,12). Natomiast ksi±dz doktor W³adys³aw Vrana w swoich egzortach o polskich ¶wiêtych wydanych w 1930 roku, tak rozpocz±³ okoliczno¶ciowe kazanie o wtedy jeszcze b³ogos³awionym Andrzeju Boboli: „Wed³ug ¶wiêtego Bernarda cztery s± drogi do nieba: jedni niebo kupuj±; to s± ci, którzy z mi³o¶ci ku Bogu ziemskie swoje dobra chêtnie daj± na dzie³a mi³osierdzia, na wsparcie ubogich i nieszczê¶liwych. Drudzy niebo kradn±, to s± ci, co w skryto¶ci, bez przechwa³ki wykonuj± dzie³a chwalebne, s³u¿± Bogu w ¿yciu zakonnym albo pustelniczym. Innych Bóg przemoc± do nieba prowadzi; to s± ci, na których On cierpienia i krzy¿e zsy³a, na ci±g³e próby ich wystawia, a oni to spokojnie i z poddaniem przyjmuj±. Inni wreszcie gwa³tem niebo zdobywaj±; to s± ci, którzy cia³o swe krzy¿uj±, umartwiaj±, którzy ¿adnej ofiary, ¿adnego prze¶ladowania, nawet ¶mierci siê nie lêkaj±, gdy idzie o chwa³ê Bo¿± i dusz zbawienie. Do tych ostatnich nale¿y chwalebny Mêczennik Chrystusowy b³ogos³awiony Andrzej Bobola, kap³an Towarzystwa Jezusowego, który zosta³ zamordowany w okrutny sposób przez schizmatyckich Kozaków[21]". ¦wiêty Andrzej pomimo niepowodzenia podczas najwa¿niejszego egzaminu na swoich studiach, jednak „móg³ (...) odbyæ tak zwan± trzeci± probacjê zakonn±, w której chodzi³o mniej o naukê, a bardziej (...) o doskona³o¶æ wewnêtrzn±. (...) 22 lipca 1623 roku zakoñczy³ (...) [j±] z wynikiem pozytywnym[22]". Tê trzeci± probacjê odby³ w kolegium jezuickim w Nie¶wie¿u, gdzie przez nastêpny rok by³ rektorem miejscowego ko¶cio³a Jezuitów. Tu pozna³ siê z ksiêciem Albrychtem Stanis³awem Radziwi³³em (herbu Tr±by) wychowankiem jezuitów wileñskich, kanclerzem wielkim litewskim. Razem byli wielkimi zwolennikami uznania Matki Bo¿ej za Królow± Polski. [Kilkana¶cie lat pó¼niej „w roku 1635 ksi±¿ê Albrecht Stanis³aw Radziwi³³, Kanclerz Wielki Ksiêstwa Litewskiego og³osi³ drukiem ksi±¿eczkê pt.: „Dyskurs nabo¿ny z kilku s³ów wziêty o wys³awianiu Naj¶wiêtszej Panny Bogurodzicy Mariey" Na 250 stronie autor powo³uje siê na osobist± znajomo¶æ z o. Mancinellim SJ i potwierdza, ¿e w³a¶nie jemu Maryja kaza³a nazywaæ siê Królow± Polski. Przed oficjalnym Jej uznaniem za Królow± wszyscy w Polsce tym tytu³em J± nazywali. Ów starodruk wprost nawi±zuje do objawieñ w Neapolu dnia 14-VIII-1608 i 15- VIII-1617 we Wniebowziêcie NMP, oraz w Krakowie 8-V-1610 roku a dotycz±cych Polski. Wtedy dos³ownie mówiono: „KRÓLOWA POLSKI WNIEBOWZIÊTA". Po Neapolu i Krakowie, Wilno by³o wtedy jezuicko-europejskim centrum rozg³aszania w/w godno¶ci. Obraz Matki Bo¿ej Ostrobramskiej - 1620 r. jest pierwszym wcielonym skutkiem objawieñ[23]."] W 1624 nasz ¶wiêty Andrzej zosta³ przeniesiony z Nie¶wie¿a do domu profesów w Wilnie, chocia¿ wtedy bardzo zabiega³ o niego prepozyt domu profesów w Warszawie, Andrzej Nakiel, który wystosowa³ takie pismo do prowincja³a jezuitów Micha³a Ortiza: „Koniecznie potrzebny jest nam kaznodzieja, który by nadawa³ siê równocze¶nie do utrzymywania stosunków z magnatami. Proszê zatem przys³aæ nam ks. Andrzeja Bobolê[24]". Ale prowincja³ musia³ uznaæ, ¿e bardziej przydatny bêdzie ksi±dz Andrzej w Wilnie, gdzie zosta³ kierownikiem Sodalicji Marjañskiej mieszczan wileñskich, pod wezwaniem Naj¶wiêtszej Maryi Panny Wniebowziêtej. Obowi±zek ten pe³ni³ do roku 1630. W tym czasie by³ równie¿ kaznodziej± i spowiednikiem w ko¶ciele pod wezwaniem ¶wiêtego Kazimierza; a w latach 1626-1630 by³ rektorem tego ko¶cio³a, od 1628 do 1630 doradc± prepozyta. 2 czerwca 1630 z³o¿y³ profesjê [¶lubowanie] czterech ¶lubów zakonnych w ko¶ciele pod wezwaniem ¶wiêtego Kazimierza w Wilnie. Jezuici oprócz trzech ¶lubów zwyk³ych, a wiêc, o czym ju¿ wcze¶niej wspomniano, ¶lubu czysto¶ci, ubóstwa i pos³uszeñstwa sk³adaj± jeszcze dodatkowy czwarty ¶lub, pos³uszeñstwa papie¿owi w sprawach misji. Trzy ¶luby zwyk³e, sk³adali bracia zakonni oraz Jezuici, którzy zostawali koadiutorami, czyli pomocnikami profesów. Natomiast ¿eby zostaæ profesem, trzeba by³o z³o¿yæ cztery ¶luby. Do¶æ d³uga by³a droga ¶wiêtego Andrzeja do tego by móg³ otrzymaæ zgodê na z³o¿enie tej profesji czterech ¶lubów. Przeszkod± mog³o byæ najprawdopodobniej, na co zwracali¶my ju¿ wcze¶niej uwagê, gwa³towne usposobienie naszego bohatera. O takiej mo¿liwo¶ci, ¶wiadczy chocia¿by odpowied¼ z roku 1627, na pro¶bê prowincja³a litewskiego Jana Jamio³kowskiego do genera³a zakonu Vitelleschiego „o dopuszczenie Boboli do uroczystej profesji, pomimo, i¿ brakowa³o mu wa¿nego w tym wzglêdzie warunku, to jest pozytywnego wyniku egzaminu z ca³o¶ci nauk filozoficznych i teologicznych[25]". W odpowiedzi genera³a znajdujemy takie s³owa: „Co do ks. Andrzeja Boboli nale¿y jeszcze poczekaæ. Tymczasem proszê mu powa¿nie zwróciæ uwagê na zauwa¿one w nim b³êdy. Je¶li postêpowanie jego oka¿e siê bez zarzutu, wówczas bêdziemy mogli zastanowiæ siê nad tym, czy dla przytoczonych w informacji powodów, zas³uguje na dopuszczenie go do profesji trzech ¶lubów[26]" Rozwa¿a³ wiêc genera³ dopuszczenie ¶wiêtego Andrzeja do profesji tylko trzech a nie czterech ¶lubów. Jednocze¶nie widzimy, ¿e w tym li¶cie genera³ nie zarzuca braku wiedzy naszemu bohaterowi, nie mówi o dodatkowej nauce ale zwraca uwagê na „zauwa¿one w nim b³êdy" oraz „postêpowanie jego". A to by znaczy³o, ¿e je¶liby ksi±dz Andrzej wyzby³ siê zauwa¿onych w nim b³êdów i poprawi³ postêpowanie swoje, to móg³by byæ dopuszczony do profesji. Co prawda pó³ roku pó¼niej genera³ napisa³, ¿e przy przyznawaniu profesji „nie kierujemy siê zapatrywaniem osobistym, ale opieramy siê bezwzglêdnie na zdaniu egzaminatorów co do wiedzy kandydata[27]". Ale wygl±da to tak, jakby kto¶ zwróci³ uwagê genera³a, na to, ¿e wcze¶niej brakowa³o takiego zarzutu. Mamy jeszcze dwie opinie, które zebra³ ksi±dz prowincja³ a na które warto zwróciæ uwagê: „W¶ród opinii pozytywnych dwie cieszy³y siê szczególn± powag±, jedna by³ego prepozyta domu profesów w Wilnie, Paw³a Bokszy z 1625 r., druga wspó³czesnego prepozyta, Andrzeja Nowackiego z 1628 r. Obydwie, nie taj±c ujemnych stron cechuj±cych usposobienie Andrzeja, bez przesady w s³owach, zgodnie podkre¶la³y jego bystry umys³, dobre wykszta³cenie, trze¼wo¶æ s±du, zdolno¶ci kaznodziejskie ponad przeciêtn± miarê i wielki, a dobroczynny wp³yw, jaki wywiera³ na ludzi[28]". Zanim jednak genera³ dopu¶ci³ do tej profesji, to ju¿ wyra¼nie „poleci³ prowincja³owi powa¿nie wytkn±æ Andrzejowi wszystkie jego ujemne w³a¶ciwo¶ci i zachêciæ go do pracy nad ich usuniêciem. »A je¶li na tym polu, zdaniem Waszej Wielebno¶ci i konsultorów, nast±pi stosowna poprawa, proszê nas znów zawiadomiæ. Wówczas zdecydujemy wreszcie, czy ma on byæ dopuszczony do profesji czterech ¶lubów«, B³êdem, o który przede wszystkim chodzi³o, by³o wrodzone Andrzejowi usposobienie choleryczne, przejawiaj±ce siê na zewn±trz w pewnym uporze, z jakim trzyma³ siê swego zdania, a zw³aszcza w sk³onno¶ci do nag³ych wybuchów niecierpliwo¶ci. Dla tej w³a¶nie wady, uzna³ go w 1628 r. prepozyt Nowacki, za niezdatnego do nauczania w szko³ach i piastowania urzêdu prze³o¿onego, dopóki nie opanuje swego zapalnego, wybuchowego temperamentu[29]". Z Wilna, zaraz po z³o¿eniu tej uroczystej profesji, wyjecha³ ¶wiêty Andrzej do Bobrujska nad Berezyn±, gdzie w latach 1630-1633 by³ superiorem czyli prze³o¿onym domu zakonnego jezuitów. Tam „mia³ piêciu wspó³pracowników - czterech kap³anów i brata zakonnego[30]". Na terenach tych mieszkali w wiêkszo¶ci prawos³awni, a niewielka ilo¶æ Polaków, jeszcze parê lat wcze¶niej nie mia³a tam ¿adnego ko¶cio³a. Pozbawieni domu Bo¿ego i duszpasterza wie¶niacy kompletnie zapomnieli o ¶wiêtych Sakramentach „byli [tam] ludzie, którzy i po 60 lat siê nie spowiadali. Ignorancji prawd wiary odpowiada³ zanik moralno¶ci, zawieranie dzikich ma³¿eñstw i przechodzenie na prawos³awie[31]". W roku 1633 przeniesiono Andrzeja Bobolê z Bobrujska do kolegium w P³ocku, i w³a¶nie w trakcie przerwy w tej podró¿y spotykamy go na kartach wspomnianej wcze¶niej powie¶ci Zofii Kossak, gdzie znajdujemy ten trochê inny powód nie zaliczenia egzaminu przez naszego bohatera. A¿eby sta³ siê nam ¶wiêty Andrzej jeszcze bardziej bliski opiszemy wcze¶niej jego wygl±d: „Jezuita Jan £ukaszewicz SJ, który osobi¶cie zna³ Andrzeja Bobolê, przekaza³ pewne cechy jego wygl±du, stwierdzaj±c m.in. Andrzej Bobola by³ ¶redniego wzrostu, o zwartej muskularnej i silnej budowie cia³a. Twarz mia³ okr±g³±, pe³n±, policzki okraszone rumieñcem, przez jasn±, przyprószon± siwizn±, fryzurê, z lekka prze¶wieca³a ³ysina. Powagi dodawa³a twarzy siwiej±ca, nisko strzy¿ona broda[32]". Pos³uchajmy dialogu, który prowadz± dwaj duchowni, jednym z nich jest jezuita, kapelan dworski ojciec Dominik Podolec a drugim, jego przyjaciel ojciec Andrzej Bobola: „Ojciec Dominik zajêty by³ równie¿. (...)Niespodziewanie bowiem zjecha³ doñ w odwiedziny druh najmilszy, kolega z konwiktu, ojciec Andrzej Bobola, Societatis Jesu. ¦wie¿o z³o¿y³ w rêce ojca Marcina Rydzewskiego urz±d superiora domu zakonnego w Bobrujsku, sam przeniesiony bêd±c do P³ocka. (...) D³ugo pozostaniesz w P³ocku? [ - zapyta³ ojciec Dominik] - Prze³o¿eni o tym bêd± decydowaæ, a nie ja. Gdybym ¶mia³ na ich postanowienia wp³ywaæ, b³aga³bym, by mi pozwolono sprawiaæ pracê misyjn± w¶ród plebsu na Litwie albo w Piñszczy¼nie. - Praca misyjna w¶ród plebsu?! Po lasach wêdrowaæ, w kurnych chatach dym ³ykaæ, dzikusów ledwo chrzczonych pacierza uczyæ?! Latami wykszta³conego cz³owieka nie widzieæ?! - Tak w³a¶nie. Nie dziw siê, ale tego najgorêcej pragnê. - To dobre dla prostaków, którzy siê ¿adnego stopnia w zakonie dochrapaæ nie mog±! Z twoim rozumem, z twoj± wiedz±! Wymow±! - Czy nie s±dzisz, Dominiku, ¿e przeceniamy znaczenie wiedzy? - Znowu ta ¶piewka! Nie zmieni³e¶ siê, Andrzeju! S³ysza³em to samo przed twoim ostatnim egzaminem ad gradum ... Ojciec Andrzej u¶miechn±³ siê swawolnie. - Przepad³em sromotnie przy owym egzaminie, wiêc có¿ mia³em innego powiedzieæ? - Przestañ - rzek³ surowo ksi±dz Podolec - Ojciec egzaminator zapewnia³, ¿e¶ rozmy¶lnie zlekcewa¿y³ odpowiedzi, jakoby zdaæ nie chc±c ... - Rozmy¶lnie to nies³usznie powiedziane. Byæ mo¿e jednak, ¿e nie przy³o¿y³em do nich nale¿nej wagi. W skupieniu przeszkadza³a mi obawa, czy osi±gniêcie tytu³u teologa nie utwierdzi mnie w wadach, i tak nadto umocnionych. Bez stopnia sk³onny jestem do pychy i gniewu, có¿ by za¶ by³o, gdybym go osi±gn±³? A chyba wa¿niejszym jest pozbycie siê bodaj jednej wady ni¿ uzyskanie najtrudniejszej umiejêtno¶ci? - Twoje wady, Andrzeju? Nie masz ich! Ka¿dy, kto ciê zna... - Ja znam siebie lepiej ni¿ inni. I wiem, com jest[33]". Ciekawa hipoteza i bardzo prawdopodobna, skoro ca³e ¿ycie ¶wiêty Andrzej walczy³ ze swoj± wybuchowo¶ci± lub wynios³o¶ci± oraz innymi przywarami, to takie upokorzenie samego siebie, mog³o mu w tej walce zdecydowanie pomóc. W P³ocku ¶wiêty Andrzej przebywa³ do roku 1636 kieruj±c Sodalicj± Mariañsk±. Nastêpnie na rok uda³ siê do Warszawy, by ponownie wróciæ do P³ocka, ale tym razem w „charakterze kaznodziei i prefekta (dyrektora) nauk w kolegium[34]". Tu w niewielkiej szkó³ce kierowa³ czterema nauczycielami. Od roku 1638 przez cztery lata by³ doradc± rektora kolegium jezuickiego, a jednocze¶nie kaznodziej± i dyrektorem szko³y humanistycznej w £om¿y. Nawiasem mówi±c, smutne s± losy ³om¿yñskiego ko¶cio³a Jezuitów. Otó¿ wybudowany przez nich w XVII wieku ko¶ció³ pod wezwaniem ¶wiêtego Stanis³awa Kostki, po kasacie zakonu przeszed³ w rêce Pijarów a w po³owie XIX wieku przejêli go Ewangelicy. W roku 1944 hitlerowcy wysadzili ten ko¶ció³, którego ju¿ nigdy nie odbudowano a na jego miejscu, w latach siedemdziesi±tych dwudziestego wieku, postawiono hotel o nazwie Polonez, który dzisiaj nosi nazwê „Gromada". W latach 1642- 1646 by³ Andrzej Bobola kaznodziej±, a tak¿e kierownikiem szko³y oraz moderatorem Sodalicji Mariañskiej w Piñsku. Z powodu z³ego stanu zdrowia, powróci³ a¿ na sze¶æ lat do Wilna, gdzie by³ kaznodziej± w ko¶ciele ¶wiêtego Kazimierza oraz wyk³adowc± i misjonarzem. W roku1652 powróci³ do Piñska. Tu ponownie zosta³ kaznodziej± w ko¶ciele pod wezwaniem ¶wiêtego Stanis³awa oraz podejmowa³ wyprawy misyjne na terenach Piñszczyzny i Polesia, st±d nazywany by³ aposto³em piñszczyzny lub Polesia. W 1653 przebywa³ krótko w Po³ocku a w 1655 roku równie¿ czasowo w Wilnie. Mieszkañców Polesia nazywano Poleszukami, i tak o tych mieszkañcach w czasach naszego bohatera napisa³ profesor Feliks Koneczny: „¶w. Andrzej Bobola odprawia³ misje miêdzy Poleszukami, a tak pomy¶lnie, i¿ go popi nazywali »duszochwatem[35]« [to znaczy tym, który chwyta, ³apie dusze, jeszcze inaczej ³owca dusz.] Podró¿owa³ po b³otach i roztopach Polesia.[36]". ¦wiêty Andrzej bardzo pragn±³ we wszystkim wykonywaæ wolê Bo¿± i ca³kowicie siê z ni± zgadza³. Pragn±³ równie¿ uzyskaæ od Boga ³askê otrzymania „mêczeñskiej korony, do której z wewnêtrzn± pewno¶ci± osi±gniêcia ci±gle wzdycha³, co za¶wiadczy³ ksi±dz Józef Grzegorz Ko³owicz, który to z w³asnych ust ksiêdza Jêdrzeja s³ysza³ i biskup kujawski Aleksander Wychowski, który na dowód tego przytacza list b³ogos³awionego Jêdrzeja Boboli w roku mêczeñstwa swego do innego Jezuity pisany, gdzie wzmiankuje, i¿ jedzie do Piñska, aby tam mêczeñsk± ¶mierci± ¿ycia swego dokona³[37]". By³y to czasy bardzo ciê¿kie dla Polski, gdy¿ wtedy Szwedzi najechali na nasz kraj, co historia pó¼niej nazwa³a potopem szwedzkim, ale tak¿e, w tym samym czasie nasza Ojczyzna by³a w trakcie d³ugotrwa³ego konfliktu z Rosj±, i równie¿ wtedy trwa³o powstanie Chmielnickiego, czyli kozacki bunt, wsparty przez Tatarów (pod dowództwem Tuhaj - beja) przeciwko Rzeczypospolitej. W 1651 roku Chmielnicki przegra³ bitwê pod Beresteczkiem na Wo³yniu, a w trzy lata pó¼niej po zawarciu ugody perejes³awskiej, przeszed³ pod w³adzê cara Aleksego I Romanowa, co wywo³a³o ju¿ otwart± wojnê polsko - rosyjsk± . Car w roku 1655 rozkaza³ Kozakom, jako „obroñcom" prawos³awia przenie¶æ siê na Litwê. Dlatego te¿ wtedy, zaczê³o siê przeganianie Jezuitów z tych ziem, dla których by³y to tereny misyjne. Kozacy po zdobyciu Smoleñska, doszli a¿ do Wilna. I tak, jezuici „ze Smoleñska uciek³szy, musieli siê tu³aæ d³ugo, wymijaj±c postoje wrogich wojsk. W Po³ocku zbeszczeszczono ko¶cio³y, a w Nowogródku dwóch ksiê¿y poraniono, jednego zabito. Przez dwa lata trwa³y te prze¶ladowania od wojsk moskiewskich: „Jezuici stracili wówczas 40 swoich zakonników. ¦wiêty Andrzej Bobola przebywa³ wówczas dalej na po³udniu w nowym klasztorze w Piñsku... (...) Wszystkie prowincje, w których odbywa³y siê te wojny kozackie, tatarskie i moskiewskie, zamienia³y siê w ruiny. Zw³aszcza za¶ spad³a katastrofa na klasztory katolickie. Samych bernardyñskich posz³o z dymem czterna¶cie, a siedemdziesiêciu zakonników ponios³o ¶mieræ. Mówiono, ¿e spalonymi klasztorami i trupami zakonników poznaczona jest droga kozacka. I podczas oblê¿enia Zbara¿a (które tak wspaniale opisa³ Sienkiewicz) zastrzelony zosta³ z ³uku tatarskiego Bernardyn o. Franciszek Z±bkowski.(...) Na samej Litwie spalono siedem klasztorów, a zabito dziesiêciu kap³anów. S³usznie te¿ pisa³ arcybiskup lwowski[Miko³aj] Krosnowski, ¿e ta prowincja zakonna »dla Boga i za prawdê codziennie mêki i konania znosz±c, zakonowi serafickiemu wielki zaszczyt przynosi i walcz±c na chwa³ê Bo¿± a¿ do krwi przelania, zas³uguje na szkar³atny wieniec w niebie«[38]". Dziêki gorliwej pracy duszpasterskiej ¶wiêtego Andrzeja w Piñsku, „zmniejsza³a siê gromada w najbli¿szej cerkwi, powiêksza³a siê liczba wiernych w najbli¿szym ko¶ciele unickim lub ³aciñskim... Ludno¶æ prawos³awna z³orzeczy³a, wygra¿aj±c, ¿e przyjd± Kozacy i zrobi± koniec z ³acinnikami. Od (...) dziesiêciu lat nadchodzi³y straszne wie¶ci z Kijowa, Ostroga, Nowogródka, £ucka... Oko³o stu ksiê¿y pozabijano. Jednego ksiêdza zar±bano przy o³tarzu, drugiego w konfesjonale, trzeciego w drzwiach ko¶cio³a. (...) Polatywa³a ta wie¶æ, ta gro¼ba od dawna nad okr±g³± g³ow± o bielutkich w³osach, kiedy Aposto³ Polesia kroczy³ po moczarach, po torfowiskach, po zagubionych ¶cie¿ynach. B³yska³a gniewnie w nienawidz±cych oczach wilczego ludu, który tak trudno nakarmiæ s³owem Bo¿ym, gdy chciwy jest ziemskich dóbr. Szed³ niestrudzony aposto³ drogami-rozstajami, jecha³ przez puszcze i ³any, przep³ywa³ na wywrotnych ³ódeczkach olbrzymie, zadrzemane jeziora i leniwe rzeki. A tymczasem coraz bli¿ej przysuwa³y siê wojska Kozaków. Na niebie w nocy rozlewa³y siê ³uny po¿arów, jak misy z krwi±. Od pobojowisk ciê¿ko lecia³y z krakaniem chmary kruków. W dzieñ snu³y siê na widnokrêgu smugi dymów. Na drogach ukazywali siê ludzie uciekaj±cy z tobo³ami, z szaleñstwem w oczach. ¦mieræ otacza³a wielkim ko³em aposto³a i powoli zwê¿a³a to ko³o. (...) Zrozumiemy gorliwo¶æ Andrzeja, je¿eli zdamy sobie sprawê ze stanu, w jakim znajdowa³ siê wtedy [podobnie jak w Bobrujsku] lud na Polesiu, ówczesny kronikarz - jezuita, tak pisze o nim: »Nie znaj± nawet z imienia Boga Ojca i Syna i Ducha ¦wiêtego, ani Sk³adu Apostolskiego, ani innych tajemnic zbawienia, zadawalaj±c siê odmawianiem: Bo¿e zmi³uj siê. Prócz chrztu, do ¿adnych sakramentów w swym ¿yciu nie przystêpowali... Dotychczas nigdy kap³anów nie widzieli w tych lasach i bagniskach«. (...)Z pocz±tku Piñsk by³ w lepszym po³o¿eniu od innych miast, bo zajê³y go wojska regularne Rosjan, którzy pomagali Kozakom, a Rosjanie nie niszczyli i nie mordowali w tak dziki sposób, jak Kozacy. Wtedy tu schronili siê Jezuici z innych domów. Ale wkrótce Piñsk wpad³ w rêce Kozaków. Wtedy Jezuici rozproszyli siê po okolicy, szukaj±c schronienia, gdzie siê da³o. Sro¿y³y siê jednak po okolicy bandy Zieleniewskiego i Popenki. Jezuitów tropiono i chwytano. W Horodku podczas nabo¿eñstwa dopadli w ko¶ciele ojca [Szymona] Maffona, wywlekli stamt±d i zabili. B³. Andrzej schroni³ siê do Janowa, odleg³ego od Piñska o 5 mil. Ale nie chcia³ przerwaæ swej pracy misjonarskiej. Miasteczko to by³o prawie ca³e katolickie, gdy¿ d³ugo pracowa³ w tej okolicy b³. Andrzej. W wigiliê Wniebowst±pienia uda³ siê on do wsi Peredi³ [Peredy³], aby przygotowaæ tamtejszych mieszkañców do uroczysto¶ci. Tymczasem do Janowa wpadli Kozacy i zaczêli mordowaæ Polaków i ¯ydów. Dopytywali siê przy tym, gdzie jest »duszochwat«. Urz±dzili ob³awê na wszystkich katolików. Kto nie ukry³ siê lub nie uciek³, ten gin±³ z r±k rozw¶cieczonego, fanatycznego kozactwa. B³. Andrzej chcia³ pozostaæ w Peredile. Ale lud lepiej rozumia³ niebezpieczeñstwo, które mog³o zagra¿aæ misjonarzowi. Kiedy b³. Andrzej po Mszy ¶w. i kazaniu modli³ siê w ko¶ciele, przybiegli ludzie z Janowa i opowiadali z przera¿eniem o gwa³tach kozackich. - Uciekaj, ojcze, - mówili, - oni ciebie szukaj±, lada chwila tu wpadn±. Odgra¿aj± siê, ¿e musz± dostaæ »duszochwata«. Kozacy tymczasem, nie znalaz³szy b³. Andrzeja w Janowie i dowiedziawszy siê, ¿e jest w Peredile, wziêli ze sob± przewodnika, Jakuba Czetwerynkê i udali siê tam, by go schwytaæ. B³. Andrzej uleg³ pro¶bom i ³zom katolików, wsiad³ do kolaski i pojecha³, by ukryæ siê gdzie indziej. Kiedy doje¿d¿a³ do wsi Mogilno, ujrza³ oddzia³ kozacki i prowadz±cego go Czetwerynkê. Kozacy natychmiast otoczyli powóz, zatrzymali konie i wywlekli misjonarza na drogê. ¦mieræ, która kr±¿y³a od dawna nad ¶wiêtym cz³owiekiem, po³o¿y³a mu na ramionach rêce (...) [trupie]. B³. Andrzej poczu³, ¿e jest zgubiony... Oto przysz³o mêczeñstwo. Spokojnie powiedzia³ do wo¼nicy, Jana Domanowskiego: - Niech siê dzieje wola Bo¿a. Domanowski ul±k³ siê Kozaków. Porzuci³ lejce i konie i uciek³ do lasu. Pó¼niej cz³owiek ten wst±pi³ do pos³ug domowych w zakonie oo. Jezuitów i opowiada³ nieraz o tej chwili. Wiêksze znaczenie mia³o ¶wiadectwo Jakuba Czetwerynki, który by³ przy mêczeñstwie do koñca, gdy¿ Kozacy kazali mu pilnowaæ koni. Starszy Kozaków ucieszy³ siê, ¿e trzyma w rêkach ksiêdza-misjonarza, o którym s³ysza³, ¿e spowodowa³ tyle nawróceñ w okolicy. Odezwa³ siê do niego: - No, ksiê¿e, nic ci nie zrobimy. Tylko rzuæ swoj± wiarê ³aciñsk±, zostañ prawos³awnym, a darujemy ci ¿ycie. - Raczej wy siê nawróæcie, - ze s³odycz± odpar³ b³. Andrzej, - w b³êdach waszych pozostaj±c, nie zbawicie siê. Czyñcie pokutê. Kozacy rozgniewali siê. Postanowili nawróciæ go gwa³tem. Có¿ by to by³ za triumf dla schizmy, gdyby zapar³ siê katolicyzmu najgorêtszy jego krzewiciel i obroñca! Zdarli z niego sukniê kap³añsk± i na pó³obna¿onego zaprowadzili pod p³ot, gdzie przywi±zali go do pala i zaczêli biæ. Pojmanie ¶wiêtego Andrzeja Boboli przez Kozaków. Olej na p³ótnie, W. Bartoszewicz, 1978. Ilustracja z ksi±¿ki: Niez³omny patron Polski ¶wiêty Andrzeja Bobola, Praca Zbiorowa, Kraków 2015, s. 28 By³o to na wiosnê i w polu pracowa³o du¿o wie¶niaków. Zbiegli siê, porzuciwszy robotê i stanêli opodal, przygl±daj±c siê ze wspó³czuciem. Potem niektórzy uciekli przera¿eni, inni pozostali. Mêczennik pod razami obla³ siê krwi±. Widz±c, ¿e ani namowy, ani bicie nie odnosz± skutku, Kozacy ¶ciêli ¶wie¿e ga³êzie wierzbowe, upletli z nich koronê i na wzór Chrystusowej, cierniowej - w³o¿yli na g³owê. Koñce wici zaci±gali mocno, bacz±c tylko, ¿eby czaszka nie pêk³a. Twarz B³ogos³awionego w¶ród mêczarni rozja¶ni³a siê nieziemskim u¶miechem. Rozw¶cieczeni oprawcy zaczêli go policzkowaæ tak silnie, ¿e kilka zêbów wypad³o. Pytali czy zaprze siê wiary. Mêczennik odpowiedzia³ z si³±: - Nie. Wtedy wyrwali mu paznokcie i zdarli skórê z górnej czê¶ci rêki. Krew obla³a go ca³ego. Widz±c niez³omno¶æ b³. Andrzeja. Kozacy postanowili oddaæ go swej starszy¼nie. Odwi±zali go od pala, okrêcili sznurem, a dwa jego koñce przymocowali do siode³. B³. Andrzej musia³ biec, stosuj±c siê do koni, a kiedy ustawa³, Kozacy z ty³u popêdzali go, k³uj±c lancami, uderzaj±c toporami. Zranili go dwa razy g³êboko w lewe ramiê od strony ³opatki i zadali ciêcie. Wieniec wierzbowy w dalszym ci±gu uciska³ mu g³owê. W Janowie by³ dnia tego targ Zbieg³ siê wiêc du¿y t³um ludzi, przypatruj±c siê, jak wleczono miêdzy koñmi ksiêdza, oblanego krwi±. Kozacy popêdzali go i l¿yli, gro¿±c okropnymi karami. B³. Andrzej pada³ i podnosi³ siê znów pod razami, Ale pomimo to ci±gle siê modli³. Wreszcie przywleczono go przed esau³a kozackiego, który przyskoczy³ do niego, wo³aj±c nienawistnie: - Co, ty ksi±dz? Dziwna rado¶æ opromieni³a twarz mêczennika. Odpowiedzia³ nieustraszenie, sk³adaj±c wyznanie wiary, jak pierwsi mêczennicy za czasów Dioklecjana: - Tak, jestem ksiêdzem katolickim, urodzi³em siê w wierze katolickiej i pragnê w niej umieraæ. Moja wiara jest prawdziwa, ona prowadzi ludzi do zbawienia. Nawróæcie siê i wy, czyñcie pokutê, bo nie zbawicie siê w waszych b³êdach. Esau³ zamierzy³ siê szabl± i by³by zabi³ Bobolê, ale on zas³oni³ siê rêk±, otrzymuj±c cios w palec u prawej rêki. Kozak ci±³ powtórnie i zrani³ g³êboko lew± nogê. Bobola upad³ na ziemiê. I jeszcze raz wyg³osi³ wyznanie wiary: - Wierzê i wyznajê, ¿e jest tylko jeden Bóg i jeden prawdziwy Ko¶ció³ i jedna prawdziwa wiara katolicka, objawiona przez Boga i podana przez Aposto³ów i mêczenników. Cierpiê i dobrowolnie umieram za tê wiarê. Powiedzia³ to ze spokojem i godno¶ci±, stoj±c z trudno¶ci± na zranionej nodze. We wzroku jego by³a g³êbia mi³o¶ci i przebaczenia. Jeden z katów nie móg³ wytrzymaæ tego spojrzenia. Przyskoczy³ i koñcem szabli wy³upi³ mu oko. B³ogos³awionego Andrzeja postanowili Kozacy zawlec do rze¼ni miejskiej, by tam wygodniej by³o dalej go torturowaæ. Poci±gnêli go za lew± nogê tak gwa³townie, ¿e jq wyszarpnêli z biodra. W rze¼ni zamknêli drzwi, ale przez szpary i okna widzieli wszystko ludzie, którzy wnet siê tam zbiegli. Czetwerynka, pytany potem, gdy zbierano fakty z ¿ycia Boboli w celu kanonizacji, co widzia³, opowiada³: - S³ysza³em jego g³os, jak go mêczyli Kozacy. Wo³a³: - Jezus, Maryjo! Inni ¶wiadkowie stwierdzili tak¿e, ¿e przez ca³y czas sk³ada³ wyznanie wiary i modli³ siê w¶ród m±k nieopisanych. Do jednego z obecnych, ¿yda, powiedzia³: - Dlaczego nie chcesz przyj±æ tej prawdy, dla której ¿ycie oddaje? Kozacy roz³o¿yli go na stole rze¼nickim i zaczêli pal±cymi siê drzazgami przypiekaæ mu boki. Potem postanowili ubraæ go w szaty kap³añskie po swojemu. Na miejscu tonsury wycieli mu kr±g do ko¶ci. Poranili rêce, namaszczone olejami ¶wiêtymi. Na plecach wycieli skórê w kszta³t ornatu. Potem posypali rany sieczk± i wciskali j± w rany. B³ogos³awiony Andrzej jêcza³ strasznie i zawo³a³: - Dziatki moje, co czynicie? Zastanówcie siê nad sob±! Znów bili go po twarzy, ¿e kilka zêbów wypad³o. Wbijali mu ig³y i drzazgi za paznokcie prawej rêki. Ale on tylko zawo³a³ g³osem, przerywanym od mêki: - Jezus Maryjo, kocham Was! - Obciêli mu nos i wargi i kilka wiêkszych sztuk cia³a ko³o serca i lêd¼wi. Potem postanowili wyrwaæ je¿yk, którym g³osi³ s³owo Bo¿e. Zrobili w karku wielki otwór i wyrwali jêzyk u nasady. Potem powiesili go g³ow± w dó³, a kiedy mêczennik porusza³ siê konwulsyjnie, ¶mieli siê z szyderstwem: - Patrzcie, Lach tañczy. W takim stanie porzucono go w rze¼ni. Pu³kownik kozacki wszed³ prawie po godzinie, zasta³ go jeszcze przy ¿yciu i dwoma uderzeniami szabli w szyjê zakoñczy³ te nieludzkie mêczarnie.[39]". Nasz ¶wiêty spêdzi³ du¿± czê¶æ swojego ¿ycia oraz zosta³ zabity na terenie dzisiejszej Bia³orusi. Mapka z dodanymi po polsku nazwami miejscowo¶ci ze strony: https://pl.dreamstime.com/ilustracji-republika-bia-oru-mapa-image82883654 [1] Wszystkie obrazy umieszczone w tym opracowaniu pochodz± z ksi±¿ki: Niez³omny patron Polski ¶wiêty Andrzeja Bobola. [2] Jan Poplatek, ¦wiêty Andrzej Bobola ³owca dusz, Sandomierz 2007, s.21. [3] Tam¿e. [4] Tam¿e, s. 19. [5] Jan Poplatek, ¦wiêty Andrzej Bobola ..., s. 30-31. [6] Tam¿e, s. 15. [7] Ks. Stanis³aw Ku¼nar SJ, ¦w. Andrzej Bobola, Warszawa 2013, s. 12. [8] Ks. dr Aleksander Syski, Z³oty list z nieba ¶w. Andrzeja Boboli do Polonji w Ameryce, Orchard Lake 1938, s. 9-10. [9] Ludwik Zarewicz, Andrzej z Piasków Bobola Podkomorzy Koronny Zygmunta III jakim by³, a jakim go Kronika biskupa Paw³a Piaseckiego przedstawia, Lwów 1876, s. 5-6. [10] Tam¿e, s.11-12. [11] Tam¿e, s.12. [12] Ks. Miros³aw Paciuszkiewicz SJ, Andrzej Bobola, Kraków 2000, s. 15. [13] Jan Poplatek, ¦wiêty Andrzej Bobola ..., s.28. [14] Tam¿e, s. 31. [15] Tam¿e, s. 33. [16] https://pl.wikipedia.org/wiki/Uniwersytet_Wile%C5%84ski#Uczelnia_jezuicka [17] Jan Poplatek, ¦wiêty Andrzej Bobola ..., s.37. [18] https://kultura.wiara.pl/doc/1018347.Tonsura-to-nie-glaca [19] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych ¶wiêtych polskich, Gdañsk 1997, s.177. [20] Jan Poplatek, ¦wiêty Andrzej Bobola ..., s.46. [21] X. Dr W³adys³aw Vrana, Egzorty o polskich ¶wiêtych i b³ogos³awionych, Kraków 1930, s. 152. [22] Jan Poplatek, ¦wiêty Andrzej Bobola ..., s.178. [23] https://opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZP/xw_nmpkrolowa.html [24] Jan Poplatek, ¦wiêty Andrzej Bobola ..., s.53. [25] Jan Poplatek, ¦wiêty Andrzej Bobola ..., s.58. [26] Tam¿e. [27] Jan Poplatek, ¦wiêty Andrzej Bobola ..., s. 59. [28] Tam¿e, s. 60. [29] Tam¿e, s. 61. [30] Ks. Miros³aw Paciuszkiewicz SJ, Andrzej Bobola, Kraków 2000, s. 45. [31] Jan Poplatek, ¦wiêty Andrzej Bobola ..., s. 63. [32] https://3obieg.pl/sw-andrzej-bobola-patron-kresow-ii-rpinicjator-powolania-matki-bozej-na-krolowa-polski-patron-wielkiego-zwyciestwa/ [33] Zofia Kossak, Suknia Dejaniry, Warszawa 2016, s.38-39. [34] Ks. Miros³aw Paciuszkiewicz SJ, Andrzej ..., s. 48-49. [35] Poprzednio tak samo nazywano równie¿ wcze¶niejszego mêczennika, arcybiskupa unickiego, ¶wiêtego Jozafata Kuncewicza. [36] Feliks Koneczny, ¦wiêci w dziejach narodu polskiego, Miejsce Piastowe 1937, s.387. [37] Ks. Karol Antoniewicz, O ¶wiêtych polskich, Kraków 1906, s. 138. [38]Feliks Koneczny, ¦wiêci w dziejach..., s.399-400. [39] Anna Zahorska, Ilustrowane ¿ywoty..., s. 340-343. Powrót |