Święty Melchior Grodziecki i jego towarzysze w męczeństwie Część I https://pl.wikipedia.org/wiki/Melchior_Grodziecki Tej nocy poznamy żywot świętego Melchiora Grodzieckiego, którego w naszej Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywamy jako męczennika z Koszyc. Imię Melchior jest to imię teoforyczne i oznacza ono „z greki niosący (foros) Boga (teo)[1]", ponieważ imionami teoforycznymi są imiona zawierające w sobie słowo Bóg lub „te, które zawierają jakiś tytuł Boga, np. »Król«[2]". Imię Melchior „wywodzi się z hebrajskiego melki-or: król (Bóg) jest moją światłością. W Polsce imię poświadczone w dokumantach od 1394 roku w formach: Melchior, Malchior, Melchier, Malchier, Melchiar, Melcher, Malcher, Melchor, Malcar, Mielcar. Od imienia tego pochodzą nazwiska: Malcher, Malcharek, Majcher, Majchrzyk, Majchrzak, Majchrzycki, Melcer, Melich, Melikiewicz itp. (...) Świętych tego imienia jest niewielu. Najsłynniejszym jest Melchior, jeden z (...) trzech (...) [króli], którzy przybyli do Betlejem, aby złożyć hołd nowo narodzonemu Chrystusowi[3]". W obecnym województwie śląskim w gminie Jasienica na trasie z Bielska-Białej do Cieszyna, kilka kilometrów przed Skoczowem, znajduje się miejscowość Grodziec (po czesku Hradec). Tu (bądź w Cieszynie; zapisano go jako Tesinensis[4], a więc Cieszynianin) w roku 1584 przyszedł na świat Melchior Grodziecki. Nie przypadkowo wspomniałem o pobliskim Skoczowie, gdyż tam, jak pamiętamy, osiem lat wcześniej urodził się inny męczennik polski, święty Jan Sarkander, którego żywot mieliśmy okazję poznać pół roku temu. W Polsce królował wówczas Zygmunt III Waza, który był wiernym katolikiem. Niestety Śląsk wraz z księstwem cieszyńskim, w którym leżały obie te miejscowości, w tych czasach nie należał do Polski, był on lennem Czech. A z kolei Czechy wraz z Węgrami znajdowały się pod panowaniem cesarza rzymskiego Rudolfa II, który będąc arcyksięciem Austrii, był równocześnie królem Węgier oraz Czech. Na Węgrzech w większości wyznawano kalwinizm, a w Czechach i na Śląsku luteranizm. W tym narodowościowym tyglu jedynie Austria pozostawała katolicka, gdyż Rudolf II był przedstawicielem austriackiej linii katolickich Habsburgów (druga, również katolicka linia Habsburgów, była linią hiszpańską). Aczkolwiek wiara Rudolfa II z powodu postępujących problemów psychicznych nie była zbyt mocna. W chwilach ataków choroby potrafił zrzekać się katolicyzmu. Były to czasy, gdy obowiązywał zasada Cuius regio, eius religio (czyja władza, tego religia), którą przyjął jeszcze cesarz Karol V. W księstwie cieszyńskim do roku 1609 panował luteranizm, bo pochodzący z Piastów książę Adam Wacław był do tego czasu luteraninem. Ale właśnie w 1609 roku, książę przeszedł na katolicyzm i rozpoczął zdecydowaną walkę z protestantyzmem. Rok wcześniej (1608) królem Węgier oraz władcą Austrii i Moraw został brat odsuniętego od władzy na tych terenach cesarza Rudolfa II, umiarkowany katolik, Maciej Habsburg. Być może to było powodem przejścia podległego Maciejowi księcia cieszyńskiego, Adama Wacława, na katolicyzm. Chociaż dopiero następca spolegliwego wobec innowierców Macieja cesarz Ferdynand II, wychowanek jezuitów, był naprawdę gorliwym katolikiem. A to z kolei powodowało ostre konflikty ze wszystkimi protestantami. Jak widzimy, sytuacja społeczno-polityczna w tym regionie była bardzo skomplikowana i w tych trudnych realiach, które w jakiejś mierze poznaliśmy już, słuchając żywota świętego Jana Sarkandra, przyszło również żyć i działać świętemu Melchiorowi Grodzieckiemu. Urodził się on najprawdopodobniej w rodzinie szlacheckiej, herbu Radwan. Rodzina wywodziła się prawdopodobnie ze wsi Brody koło Lanckorony, gdyż „ród ten w aktach urzędowych używał przydomka z Brodu[5]". Niestety nie zachowały się ani akta, ani księgi kościelne zawierające datę urodzenia i chrztu Melchiora. Niewiele wiemy również o jego rodzicach. Wiadomym jest tylko, że we wsi Grodziec około roku 1580 jego (przypuszczalny) ojciec Henryk Grodziecki był fundatorem kościoła oraz dokończył budowę okazałego zamku, którą rozpoczął dziadek Melchiora, Maciej Grodziecki, kasztelan Cieszyński. Po zakończonej budowie w tym zamku miała zamieszkać cała rodzina i tam prawdopodobnie Melchior pobierał swoje pierwsze nauki. Niestety jest bardzo wiele niejasności dotyczących rodziny Melchiora. Jeśli ojcem był Henryk Grodziecki, to zmarł on już w 1587 roku, o czym świadczy tablica nagrobna Henryka znajdująca się obecnie w kościele świętego Bartłomieja w Grodźcu[6]. O tym, że Melchior został półsierotą w młodym wieku, napisano w kilku jego biografiach, dodając, że parę lat później zmarła jego matka, a wychowaniem dziecka zajęli się dziadkowie, Maciej i Helena Grodzieccy. Niestety tę wersję burzy zachowany list młodego Melchiora, który napisał w roku 1602 zwracając się bezpośrednio do swoich rodziców, a jest mało prawdopodobne, by w taki sposób pisał do swoich dziadków. Gdy Melchior miał około trzynaście lat, został wysłany do Wiednia, by tam w kolegium jezuitów zdobywać dalszą wiedzę. Było to to samo kolegium, w którym ponad trzydzieści lat wcześniej uczył się nasz święty Stanisław Kostka. Młody Melchior „dobre musiał (...) robić postępy w naukach i cnocie, skoro zasłużył sobie, aby go zaliczono w poczet Sodalisów Maryi w roku 1602, [Sodalicja Mariańska to założone przez jezuitów stowarzyszenie katolików świeckich, erygowana przez papieża Grzegorza XIII w 1584 roku. W Sodalicji Maryi członkowie dążą do doskonałości, obierając sobie Maryję za przewodniczkę] o czem wspomina swoim rodzicom [we wspomnianym wyżej] (...) liście pisanym z Wiednia: »Błogą radość czuję, kochani rodzice, bo mię wielkie szczęście spotkało, jestem przyjęty do Maryańskiej Kongregacyi jako Sodalis.« [A] wiadomo, nie każdy ze studentów dostępuje tego zaszczytu[7]". Widocznie służba Melchiora dla Maryi zaowocowała jego kapłańskim powołaniem, gdyż po zakończeniu nauki w wiedeńskim kolegium postanawia on porzucić życie światowe i „wstąpić na wąską ścieżkę doskonałości[8]". Dnia 22 maja w roku 1603 rozpoczął nowicjat w kolegium jezuitów w Brnie. Parę miesięcy po nim do tamtejszego kolegium wstąpił Węgier, Stefan Pongracz, późniejszy towarzysz Melchiora w męczeństwie. W następnym roku w tym jezuickim kolegium nasz bohater, będąc jeszcze klerykiem, rozpoczął odbywanie praktyk, „nauczając w prowadzonej przez jezuitów szkole niższej, dla młodszych chłopców, języka łacińskiego i pewnych elementów greckiego[9]". Dwa lata później, również 22 maja, po pomyślnym zakończeniu nowicjatu, złożył on pierwsze trzy śluby zakonne, ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Następnie został skierowany do Kłodzka, gdzie w latach 1606-1607 kontynuował praktyki nauczycielskie, podczas których podobnie jak w Brnie nauczał niższe klasy chłopców. Po czym został wysłany do seminarium nauczycielskiego w czeskich Budziejowicach, gdzie już przygotowywał się do nauki starszych klas gimnazjalnych. W latach 1609-1614 studiował filozofię i teologię w Pradze w Clementinum, czyli jezuickim kolegium znajdującym się w pobliżu Mostu Karola. W trakcie studiów uczył się dodatkowo gramatyki „na przemian w Brnie, Neuhaus i Glatzu (Kłodzko)[10]". W tym czasie również, przez cztery lata, pełnił funkcję przełożonego bursy ubogich studentów imienia świętego Wacława, tam dodatkowo kierował chórem i orkiestrą. Ta „bursa stanowiła rodzaj seminarium duchownego, ponieważ studenci przygotowywali się do stanu kapłańskiego[11]". W tych latach był równocześnie spowiednikiem i kaznodzieją w praskich kościołach oraz we wsi Kopanina „należącej do kolegium praskiego. Biografowie wspominają o nadzwyczajnych skutkach jego pracy duszpasterskiej[12]". Można powiedzieć, że to imponujące. Taka jakość i ilość pracy połączonej z nauką własną. Gdybyśmy nie znali odpowiedzi, to pewnie męczyłoby nas pytanie, skąd miał tyle zapału, energii i jak znajdował na to wszystko czas. „24 maja 1614 przyjął z rąk praskiego arcybiskupa Jana Loheliusza [Loheliusa] święcenia subdiakonatu, a 26 czerwca - diakonatu. Jeszcze tego samego roku otrzymał święcenia kapłańskie[13]". W maju 1618 roku w Czechach władzę przejęli protestanci, detronizując króla Ferdynanda II oraz wyrzucając przez okno posłów jego brata, katolickiego cesarza austriackiego Macieja. Władzę wtedy przejął tymczasowy rząd składający się z trzydziestu dyrektorów. To przejęcie władzy nazwane zostało drugą defenestracją praską, która była przyczyną wybuchu trzydziestoletniej wojny religijnej. Nawiasem mówiąc, wszyscy wyrzuceni przez okno urzędnicy carscy, którzy spadli z wysokości około 20 metrów, przeżyli. Katolicy uznali to za cud, protestanci tłumaczyli pochyłością terenu oraz tym, że ponoć był tam zbiornik kompostu, który miał zamortyzować ich upadek. Po przejęciu władzy protestanci już na początku czerwca zakazali przebywania w Czechach jezuitom „oskarżając ich, że »swoimi praktykami« burzą pokój, prawo i wolność królestwa[14]". Rok później ogłoszono królem Czech Fryderyka V Wittelsbacha, elektora Palatynatu i przywódcę Unii Ewangelickiej. Ponieważ był on królem tylko od sierpnia 1619 roku do jesieni 1620 roku nazwano go Królem Zimowym. 8 czerwca 1618 roku Melchior Grodziecki opuszcza Pragę i udaje się do Brna, gdzie przebywa do maja 1619 roku, kiedy to „wybuchło powstanie przeciw Lidze Katolickiej [Liga Katolicka było to porozumienie katolickich książąt Rzeszy zawiązane 1609 pod przywództwem Maksymiliana Bawarskiego przeciwko niemieckim władcom zrzeszonym w Unii Ewangelickiej, powstałej rok wcześniej, której przywódcą był wymieniony już wcześniej palatyn reński, książę elektor Fryderyk V, czyli późniejszy „Król Zimowy"[15]], [wtedy to] jezuici odeszli przede wszystkim do Wiednia i Krakowa, ale także do miast w prowincjach górnowęgierskich (słowackich), znajdujących się wówczas pod panowaniem katolickich Habsburgów[16]". Melchior udał się właśnie do Górnych Węgier, do miejscowości Homonna (dzisiejsze Humenne leżące na terenie Słowacji), gdzie od kilku lat działało kolegium jezuickie. „Tu złożył 16 VI 1619 wieczyste śluby zakonne[17]". Następnie został wysłany do Koszyc, gdzie miał pełnić funkcję kapelana wojskowego. W Koszycach większość ludności była wyznania kalwińskiego, a tylko niewielka garstka była katolikami. „Gubernator miasta z ramienia cesarza, żarliwy katolik, Andrzej Doczy, prosił przełożonych zakonu jezuitów o przydzielenie mu kapelanów wojskowych, którzy by nadto opiekowali się [tą] garstką katolików koszyckich. Prośbę jego spełniono chętnie (...) wyznaczono na stanowisko kapelanów Melchiora, władającego językiem polskim i czeskim, oraz [znanego mu jeszcze z nowicjatu w kolegium w Brnie] Stefana Pongracza, Węgra z pochodzenia[18]". Do nich dołączył jeszcze Chorwat kanonik Marek Kriż. Posłuchajmy, jak papież święty Pius X, opisał w swoim breve[19] beatyfikacyjnym, tych dwóch świętych kapłanów: „Marek Stefan Kriż urodził się w Kriżewacu w Kroacyi [Chorwacji], z rodziny szlacheckiej, która odziedziczoną po przodkach sławę pomnożyła blaskiem cnoty. O chłopięcych jego latach wiadomem jest, iż całem zewnętrznem ułożeniem ciała objawiał znakomite przymioty duszy. Niesie o nim również podanie, że już jako trzechletnie dziecię okazywał dziwne nabożeństwo ku Niebieskiej Matce Maryi, którą następnie zawsze w chwilach trwogi, a zwłaszcza w godzinie okrutnej śmierci z wielką ufnością na pomoc wzywał. Podrósłszy nieco, oddanym został do konwiktu imienia cesarza Ferdynanda, gdzie wiernie wprowadzał w czyn zasady cnót wpajane mu w domu rodzicielskim, zwłaszcza skromności. Zapisany do Kongregacyi Maryańskiej, złożył nowe, niepowszednie dowody przywiązania do Najświętszej Dziewicy. Okazał też niezwykłe zdolności do nauk, świecąc pomiędzy rówieśnikami pilnością i bystrością umysłu, tak dalece, iż otrzymał stopień magistra w nauce filozofii i fizyki. Czując zaś z natchnienia Bożego pociąg do kapłaństwa, porozumiał się w tym względzie z ludźmi doświadczonymi i za pozwoleniem swych zacnych rodziców przyodział szaty duchowne i zaczął się przygotowywać do studyów teologicznych. Dowiedziawszy się o tem O. Grzegorz Rumer z Towarzystwa Jezusowego, a sądząc, iż można sobie po nim najlepsze i najobfitsze owoce obiecywać, sprawił, iż go wysłano do Rzymu do kolegium niemiecko-węgierskiego, aby tam dokończył nauk, tak pomyślnie rozpoczętych w ojczyźnie. Przybył tedy do Rzymu i przyjętym został do kolegium, licząc lat dwadzieścia dwa wieku. W tej przesławnej szkole cnoty i wiedzy wnet stał się nie tylko naśladowcą, ale i współzawodnikiem najwzorowszych współuczni. Po ukończeniu teologii, gdy już był wyświęcony na kapłana, wyszczególniono go publiczną, uroczystą dysputą z całej teologii. Powróciwszy do kraju, oddał się zajęciom urzędu apostolskiego z takim skutkiem, że zyskał rozgłos w całej okolicy, a spowodowany tą jego sławą arcybiskup Ostrzychomia i prymas Węgier, Piotr Pazmany, przyzwał go do swej dyecezyi, aby go użyć do spraw wszelkich, z świętym urzędem kapłańskim związanych, zwłaszcza przeciwko błędom Lutra i Kalwina, które podówczas wielce się po całych Węgrzech rozwielmożniły. Wnet potem zaliczony w poczet kanoników kościoła metropolitalnego w Ostrzychomiu i obdarzony godnością archidyakona komorneńskiego, objął w zarząd opactwo w Szeplaku, położone niedaleko Koszyc, a zależne od ostrzychomskiej kapituły. Stało się to nie bez zrządzenia Opatrzności Bożej, która postanowiła tamże wynagrodzić sługę swego palmą męczeńską, dając mu za towarzyszów dwu innych dzielnych mężów z Towarzystwa Jezusowego, w pocie czoła podówczas pracujących w Koszycach i okolicy nad utwierdzeniem wiary katolickiej i nawracaniem błędnowierców. Jednym z nich był Stefan Pongracz. Urodzony w r. 1582, pochodził ze znakomitej rodziny węgierskiej. Nabożnie w domu wychowany i w naukach wykształcony, gdy dorósł, poczuł w sobie powołanie do Towarzystwa Jezusowego, pragnąc przyjść przez to także w pomoc ojczyźnie skażonej błędami Lutra i Kalwina, a trapionej zamieszkami domowemi. Istotnie też, przyjęty do Towarzystwa, po chlubnem ukończeniu nauk filozoficznych i teologicznych, wysłany został w r. 1615 do Homonny w północnych Węgrzech, aby tam przez misye święte utwierdzać katolików we wierze i pobożności, a heretyków albo nawracać na łono Kościoła, albo opornych w błędach gromić. Trudny ten urząd spełniał z płomienną żarliwością i niemniejszą roztropnością, mniej więcej przez cztery lata, przedewszystkiem w Koszycach, gdzie na wezwanie królewskiego namiestnika, Andrzeja Doczy, zamieszkawszy w zamku królewskim, pracował wraz z Melchiorem Grodzieckim nad utrzymaniem wiary katolickiej. Zapoznawszy się z Markiem Kriżem, który często przybywał do niego w odwiedziny, wraz z nim udał się w dzień świętego Ojca Ignacego r. 1619 do Homonny, aby przez święte rekolekcye umocnić się na duchu i nabrać nowych sił do walki za Chrystusa. Widocznie sam Bóg chciał ich w ten sposób przygotować do śmiertelnego boju, który wnet potem stoczyć mieli[20]".
Obraz z książki X. Marcina Czermińskiego pt. Błogosławieni O. Melchior Grodziecki, O. Stefan Pongracz, kapłani Towarzystwa Jezusowego, i Marek Stefan Kriż Kanonik ostrzychomski umęczeni za wiarę świętą 1619 r. Wszyscy trzej później nazwani zostali świętymi męczennikami koszyckimi. Niezbyt ciekawą postacią i niestety mającą w konsekwencji tragiczny wpływ na życie świętego Melchiora Grodzieckiego oraz jego towarzyszy był Książę Siedmiogrodu, Gabryel (Gabor) Bethlen. Zdobył on władzę podstępem, gdy zabił Gabriela Batorego, bratanka naszego króla Stefana. Po czym, udając sojusznika Habsburgów, po cichu przygotowywał się do tego, by oderwać Węgry od cesarstwa Austriackiego. Aby zdobyć koronę Węgier, potrafił zmieniać swoją wiarę i wejść w przymierze nawet z Turcją. Gdy poprosił on Wielkiego Wezyra o pozwolenie na bunt przeciw Ferdynandowi II i zbrojne wejście na teren Węgier, „Wielki Wezyr zgodził się na to i w pysze swej dodał: - zrobię ja Bethlena królem Węgier![21]". W tym czasie Czesi, pod wodzą hrabiów Thurna i Mansfelda, szli na Wiedeń. Gdy nieświadomy zdrady Bethlena cesarz Ferdynand poprosił go o pomoc, ten udając przyjaźń, wkroczył na czele czterdziestotysięcznej armii na teren Węgier i tam połączył się z czeskimi rebeliantami. Między innymi pod jego rozkazami znajdował się książę węgierski Jerzy Rakoczy. To właśnie pod dowództwem Rakoczego Gabor Bethlen wysłał „oddział wojska do Koszyc z zawiadomieniem, że przychodzi pomścić krzywdy, jakich doznali (...) od katolików, żąda wpuszczenia go do miasta i wydania Doczyego i księży katolickich[22]". Rada miejska Koszyc, która w przeważającej mierze składała się z wyznawców kalwinizmu, postanowiła poddać miasto i wpuścić do niego oddział wojsk Bethlena, pod warunkiem zachowania przy życiu wszystkich mieszkańców. Generał Doczy starał się przekonać Radę do wytrwania w wierności cesarzowi, zwrócił się jednocześnie z prośbą o pomoc do innych oddziałów cesarskich. W tym czasie próbował sam zorganizować obronę, jednak „licząc na wierność swych najemnych żołnierzy, zawiódł się Doczy całkowicie. Częściowo byli oni zarażeni herezją, częściowo zaś przekupieni przez zwolenników Bethlena. Gdy wydał im rozkaz obsadzenia murów i stawienia oporu nieprzyjacielowi, wtedy oni skierowali paszcze armat gotowych do strzału na twierdzę cesarską, rezydencję gubernatora. (...) Bramy miasta otwarli na przyjęcie Rakoczego, który w ten sposób zawładnął nim bez jednego wystrzału[23]". Wtedy też Rada miejska zaczęła debatować nad losem swoich mieszkańców. Jeden z ważniejszych rajców, zaciekły kalwin, Melchior Rajner, podjudzany przez pastora Piotra Alvinozę, zażądał wymordowania wszystkich katolików w mieście. Nie zgodzono się na to, lecz postanowiono zgodnie z żądaniem Bethlena wydać dowódcę obrony zamku a zarazem gubernatora Doczyego, gorliwego katolika, oraz trzech poznanych przez nas kapłanów. Jeszcze w czasie kiedy obradowała Rada miejska, „oddział złożony z dziesięciu żołnierzy wkroczył do zamku gubernatora z rozkazem Rakoczego internowania trzech katolickich księży, mieszkających w dwóch (...) [komnatach] przylegających do zamkowej kaplicy[24]". Żołnierze po uwięzieniu kapłanów, nie pozwalali im wychodzić ani z nikim rozmawiać. Pozbawili ich również możliwości posilania się. Jednocześnie w tym samym czasie obrabowali zamkową kaplicę ze wszystkich wartościowych naczyń liturgicznych i innych cennych kościelnych rzeczy. Wiele z nich przedstawiało również wartość muzealną, niestety po tej grabieży przepadły bezpowrotnie. Żołnierze zażądali pieniędzy także od uwięzionych katolickich księży. „W odpowiedzi na to pokazali im kapłani całe swoje bogactwo: ubogie, zniszczone odzienie, książki i rękopisy. Jedynie kanonik Kriż miał przy sobie niewielką sumę pieniędzy, którą w całości oddał strażnikom, a obiecał im jeszcze większą, o ile zwolnią ich z więzienia. Słowa te zostały przyjęte z szyderczym uśmiechem i ostrzeżeniem, by jako »papiści« przygotowali się na rychłą śmierć[25]". Tę rozmowę słyszał ukryty w kaplicy zamkowej zakrystianin, Józef Eperjessy. Opowiadał on później, że po wyjściu żołnierzy, kapłani przygotowując się na czekające ich męczeństwo, upadli na kolana i zaczęli gorąco się modlić. „Następnie wyspowiadali się wzajemnie i całą noc czuwali, umacniając się wzajemnie w wytrwaniu[26]". Książę Rakoczy, który znał kanonika Kriża, postanowił go ocalić. Wysłał więc do niego swojego zaufanego gońca, z wiadomością, że on i kilku węgierskich magnatów chcą darować mu na zawsze opactwo Szeplak, a więc to, którym Kriż zarządzał. Obiecali również wynieść kanonika do wyższych godności pod warunkiem, że przejdzie on na kalwinizm. „Pokusa była wielka, ale za słaba na to, by przełamać nieustraszone męstwo i nieugiętą wierność dla Kościoła, jaką Kriż się odznaczał. Posłaniec otrzymał bardzo ciętą odprawę, której wysłuchał w milczeniu i opuścił więźniów, tłumacząc się, że tylko z konieczności, nie zaś z ochoty podjął się tego poselstwa[27]". Po takiej odpowiedzi Rakoczy rozkazał torturami zamęczyć bohaterskich kapłanów. Przez dwa dni nie dawano uwięzionym męczennikom żadnego pożywienia. W piątek późnym popołudniem poprosili więźniowie o cokolwiek do jedzenia i picia. „Żołnierze drwili sobie z ich prośby, a jeden z nich rzuciwszy im kawałek ugotowanego mięsa, zawołał: »Podnieście się, bestye, oto macie strawę, pożywajcie!« Spostrzegli się męczennicy, że podano im z rozmysłem mięso, aby ich zmusić do przekroczenia postu piątkowego, wstrzymali się więc od jedzenia, a ponieważ bardziej od głodu dokuczało im pragnienie, prosili o wodę. Lecz żołnierze okrutni, wyśmiali ich prośbę i odmówili tej przysługi[28]". Po północy z piątku na sobotę (z 6 na 7 września) weszli na zamek hajducy Rakoczego, którymi dowodził Jan Lajos. „Kriż spoczywał wtedy w drugim pokoju, w pierwszym Pongracz i Grodziecki. Gdy hajducy dobijając się do drzwi, okrzykami domagali się ich otwarcia, pierwszy podszedł Pongracz i wpuścił ich do pokoju. Wtedy jeden z siepaczy uderzył go żelaznym buzdyganem w piersi tak silnie, że Pongracz zachwiał się, zatoczył i upadł obok pieca. Na to hasło rzucili się inni na leżącego na podłodze Pongracza i na Grodzieckiego. Katusze rozpoczęły się od kopania, bicia pięściami po twarzy i po całem ciele. Następnie obalili ich na ziemię, zdarli z nich odzienie, związali im ręce i wyjąwszy ze strzelby skałkowej krzemień, wśród śmiechów i szyderstw, w bezwstydny i bolesny sposób ich okaleczyli[29]". O drastycznych szczegółach tego okaleczenia napisał w swoim liście rektor Homonny Dobokaj do generała zakonu jezuitów Vitelleschi: „męczennicy, zanim zostali zamordowani, dużo wcześniej (...) stali się eunuchami dla królestwa niebieskiego (...) faktycznie obrzezani zostali przez ludzi wyznania kalwińskiego - jeśli można nazywać ludźmi, a nie dzikimi bestiami tych, którzy bez żadnego wstydu, wyzuci ze wszelkiego człowieczeństwa, nie zawahali się popełnić tak niesłychaną zbrodnię[30]". Ten makabryczny czyn, którego dokonali oprawcy, miał tylko zwiększyć cierpienia ofiar, bo przecież służył tylko i wyłącznie dla zaspokojenia opętańczego sadyzmu tych bezwzględnych katów. „Z ust dręczonych w najokrutniejszy sposób ofiar dobywały się jęki i wezwania Najświętszych Imion Jezusa i Marii. Porzuciwszy tymczasem Grodzieckiego i Pongracza, wijących się z boleści w kałużach własnej krwi ofiarnej, za wierność Bogu i Kościołowi przelanej, wpadli kaci do drugiego pokoju, gdzie kanonik Kriż w gorącej modlitwie polecał swą duszę Bogu, poczęli go nakłaniać do odstępstwa od wiary, sądząc, że tortury zadane jego współwięźniom, podatniejszym go uczynią. Gdy Kriż oparł się pokusom, rzucili się nań siepacze i po okrutnych katuszach, jakie tylko barbarzyństwo i złość ludzka wymyśleć może, odcięli mu głowę i martwe, ociekające krwią zwłoki wynieśli z komnat i wrzucili do kloaki. Teraz zwrócili się ponownie do Pongracza i Grodzieckiego. Zażądali najpierw od Pongracza wydania sobie listów, jakie pisał do Drugeth'a w sprawie powstania katolickiego. Gdy tych nie znaleziono, a Pongracz kategorycznie oświadczył, że zarzut ten jest zupełnie bezpodstawny, przystąpili znowu do zadawania mu katuszy, które trwały tak długo, aż męczennik począł sinieć i dawać słabe już tylko znaki życia. Wtedy go porzucono. Męczeństwo błogosławionego Melchiora Grodzieckiego w 1619 r. podług starego miedziorytu. Obraz z książki X. Marcina Czermińskiego pt. Błogosławieni O. Melchior Grodziecki, O. Stefan Pongracz, kapłani Towarzystwa Jezusowego, i Marek Stefan Kriż Kanonik ostrzychomski umęczeni za wiarę świętą 1619 r. Przyszła kolej na Grodzieckiego. Najpierw usiłowali go odwieść od wiary świętej, obiecując mu wolność i zaszczyty, w przeciwnym razie grożąc mu większemi mękami nad te, które już wycierpiał. Lecz wszelkie ich namowy były bezskuteczne. Wtedy poczęli się nad nim znęcać w podobny sposób jak nad jego towarzyszami. Związali mu ręce, przymocowali do belki i podnieśli go w górę, tak, że wisiał w powietrzu, nie dotykając nogami ziemi. Obciążywszy mu nogi ciężkim kamieniem, krajali go nożami, tak iż wnętrzności widać było, szczypali obcęgami, a świeże rany przypiekali płonącą pochodnią. Głowę owiązali mu sznurami i tak ją ściskali, że aż oczy na wierzch wychodziły. W czasie tych okropnych katuszy nie słyszano innych słów z ust mężnego męczennika, jak tylko Najświętsze Imiona Jezus i Maria. One to dawały mu siły do heroicznej cierpliwości i krzepiły jego wolę. W końcu hajducy nasyceni widokiem męki i krwi, obficie z ciała ofiary spływającej, dokończyli swego krwawego dzieła i odcinając toporem głowę Grodzieckiemu, wrzucili jego ciało do tej samej kloaki, w której już leżały zwłoki kanonika Kriża. Tak dokończył swej ziemskiej pielgrzymki wierny sodalis Marii i z Jej Imieniem na ustach, okryty purpurą krwi własnej, z palmą męczeńską w dłoni, przyłączył się do wspaniałego orszaku, otaczającego w niebie Królową Męczenników. Pongracz, dzięki nadzwyczaj silnemu i odpornemu organizmowi, trwał jeszcze przy życiu. Kiedy siepacze skończyli z Grodzieckim świtać już poczynało. Słysząc, że Pongracz jeszcze żyje, usiłowali go dobić podwójnem cięciem szabli w głowę, poczem wrzucili go do kloaki. Męczennikowi temu danem było znosić najdłuższe męczarnie, bo grzęznąc w cuchnącym kale, żył jeszcze cały dzień i dopiero po północy dnia 8 września, w uroczystość narodzenia Najśw. Panny, zrodzony dla nieba, poszedł połączyć się na wieki z towarzyszami swymi Kriżem i Grodzieckim[31]". Ta ohydna zbrodnia wstrząsnęła nawet luteranami z Rady miejskiej, którzy urzędowo nakazali miejskiemu katowi pochować ciała męczenników. Kat, po wyjęciu ciał z kloaki, pochował je w suchym miejscu i zasypał gruzem. Natomiast katolicy starali się o pochówek męczenników na cmentarzu, na to jednak nie chciał się zgodzić Bethlen. Obawiał się on, „aby pogrzeb kapłanów katolickich, umęczonych za stałość w wierze, nie przypomniał światu okrucieństwa kalwinów i nie wywołał niebezpiecznej dla niego reakcji[32]". Dopiero hrabina Katarzyna Forgacz, żona posła cesarskiego, otrzymała pozwolenie na przeniesienie zwłok. „Początkowo przewieziono je [do kościoła franciszkanów] (...) [w] majątku jej męża [zwanej Also - Sebes] w pobliżu Koszyc, a stamtąd, w obawie przed znieważeniem, do Hertnek. W 1665 roku niewiasta ta, już jako wdowa, sprawiła nowy sarkofag, złożyła w nim szczątki męczenników, głowy ich zaś umieściła w trzech srebrnych skrzynkach i przeniosła do klasztoru klarysek w Tyrnawie. Gdy się tam osiedlili jezuici, szczątki męczenników przeniesiono do ich światyni, a potem do klasztoru urszulanek, gdzie do dnia dzisiejszego się znajdują[33]". Pamięć o trzech męczennikach z Koszyc zachowała się tak przez cały czas trwania wojny trzydziestoletniej jak i po niej. Wielu katolików szczycąc się bohaterską postawą tych księży, spisywało ich historię i przekazywało ją innym. Tak rozwinął się kult świętych męczenników oraz ich relikwii. Kult ten trwał przez pokolenia aż do beatyfikacji, późniejszej kanonizacji i trwa aż do dziś. Spisano również wiele cudów oraz cudownych uzdrowień, które miały miejsce za przyczyną tych księży. Wielu zaprzysiężonych świadków zeznało, „że nazajutrz po męczeństwie kapłanów widziano nad ich zwłokami niczym nie wytłumaczone światło i słyszano przedziwny harmonijny śpiew[34]". Zarządca królewskiego pałacu utrzymywał, że plam krwi, które pozostały na podłodze i ścianach komnat, w których męczono kapłanów, przez długi czas nie można było usunąć żadnym sposobem. „Nawet, gdy je zamalował inną farbą, plamy barwy krwi świeżej wydostawały się na wierzch[35]". Byli też świadkowie, którzy zeznali, że u jednego z morderców splamionego krwią męczenników, nie można było doprać tych plam na ubraniu. Co więcej, gdy ten hajduk zmienił swoje ubranie, te plamy pojawiły się również na tym nowym, co spowodowało nawrócenie grzesznika. Wiele osób przybywających, by uczcić relikwie męczenników, kiedy jeszcze znajdowały się one u franciszkanów w Also - Sebes, „z niezwykłą skruchą przystępowało do Sakramentu Pokuty i zmieniało zupełnie dotychczasowe życie[36]". Zaciekawieni zakonnicy, którzy to zaobserwowali, próbowali dowiedzieć się, jaka była przyczyna tej zmiany, odpowiedź każdej zapytanej zupełnie oddzielnie osoby, była taka sama i brzmiała mniej więcej tak: „Pokazali się nam trzej koszyccy męczennicy i naglili, abyśmy się udali do Sebes, modlili się przed ich grobem, spowiadali się i tak weszli na dobrą drogę[37]". Kiedy przenoszono święte zwłoki z klasztoru klarysek w Tyrnawie do klasztoru urszulanek „otwarto sarkofag i znaleziono w nim obok świętych relikwii, stary manuskrypt zawierający opis łask nadzwyczajnych, jakich doznały klaryski[38]". Chociaż zachowało się tylko kilka kart z tego manuskryptu, to jednak można się z nich dowiedzieć, z jak wielką ufnością zwracały się klaryski o wstawiennictwo do tych męczenników. Gdy któraś z nich miała problemy zdrowotne, a nawet jakieś ułomności od urodzenia, to codzienne modlitwy ku czci męczenników potrafiły je wszystkie usuwać. Pewnej nocy, „po uroczystości Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, miejsce, gdzie znajdowały się zwłoki męczenników, naraz zajaśniało tak silnym blaskiem, że zakonnice pobudziły się ze snu, myślały, że klasztor się pali, a gołębie i kury zaczęły trzepotać skrzydłami i głosy bojaźliwe ze strachu wydawać, usiłując uciec z kurnika. Równocześnie słyszano przy sarkofagu muzykę jakby organu i głos dzwonów jakby na Gloria [39]". Trzej męczennicy koszyccy zostali beatyfikowani 15 stycznia 1905 przez papieża Piusa X w Rzymie. Aby przeprowadzić tę beatyfikację uznano „dwa cuda, jakie zdarzyły się po wezwaniu błogosławionych, mianowicie: nagłe uzdrowienie siostry Praksedy, klaryski z Tyrnawy, i dziecka epileptycznego, które nagle wyzdrowiało, gdy je położono na grobie błogosławionych[40]". Uzdrowienie dziecka epileptycznego złożonego do grobu męczenników koszyckich. Obraz z książki X. Marcina Czermińskiego pt. Błogosławieni O. Melchior Grodziecki, O. Stefan Pongracz, kapłani Towarzystwa Jezusowego, i Marek Stefan Kriż Kanonik ostrzychomski umęczeni za wiarę świętą 1619 r. Kanonizacja Trzech błogosławionych męczenników, Melchiora, Stefana i Marka, odbyła się 2 lipca 1995 w Koszycach na Słowacji. Dokonał jej nasz papież Jan Paweł II. Ich wspomnienie liturgiczne obchodzone jest w Kościele katolickim 7 września. W ikonografii męczennicy przedstawiani są w szatach jezuitów, czasami dodatkowo ukazywane są również narzędzia ich męki: miecz, obcęgi i paląca się pochodnia. Święty Melchior jest patronem archidiecezji katowickiej oraz diecezji bielsko-żywieckiej. Dla upamiętnienia jego czterechsetletniej rocznicy męczeństwa rok 2019 w województwie śląskim został ogłoszony rokiem świętego Melchiora Grodzieckiego. Teraz możemy się zastanowić nad tym, czego uczą nas męczennicy koszyccy. Ale najpierw odpowiedzmy sobie na pytanie: kto to jest męczennik? Według definicji, którą znajdujemy w encyklopedii katolickiej, „męczennicy (gr. martyroi, łac. martyres świadkowie) [to] chrześcijanie, którzy poświęcili życie w męczeńskiej śmierci, zazwyczaj w sytuacji prześladowania, dając najwyższe świadectwo wierności Jezusowi Chrystusowi i Jego nauce[41]". Można więc powiedzieć, że męczeństwo jest najdoskonalszym naśladowaniem Chrystusa, który oddając za nas swoje życie na krzyżu, został pierwszym świętym męczennikiem. „Już z początkiem istnienia Kościoła naśladowanie Chrystusa aż do oddania własnego życia stało się wręcz ideałem i wzorem świętości i chrześcijańskiego męstwa[42]". Warto więc zapamiętać, że męczennik to „ideał i wzór świętości". Przez długi czas Kościół uznawał za świętych tylko tych, którzy oddali życie za Jezusa. W cytowanym już wcześniej breve beatyfikacyjnym Męczenników Koszyckich papież Pius X tak napisał: „Mając mówić o bohaterskich Męczennikach, przypominamy sobie, co niegdyś Paweł i Tymoteusz pisali do Filipensów: »Wam darowano jest dla Chrystusa, nie tylko, abyście Weń wierzyli, ale iżbyście też dla Niego cierpieli[43]«. (...) Chwalebne czyny i męczeństwo poniesione dla Chrystusa chcemy przywieść na pamięć, aby w tych ciężkich dla Kościoła czasach, wiernym naszym nie zbywało na przykładach silnej wiary, któreby mogli naśladować, gdyby okoliczności tego wymagały[44]". Z kolei papież Benedykt XVI w tekście swojego ostatniego listu o przyczynach kryzysu w Kościele, z 11 kwietnia 2019 roku, tak scharakteryzował męczeństwo: „Są wartości, których nigdy nie wolno poświęcić w imię jeszcze wyższej wartości i które stoją również ponad zachowaniem życia fizycznego. Jest męczeństwo. Bóg znaczy więcej niż przetrwanie fizyczne. Życie, które zostałoby kupione za cenę zaparcia się Boga, życie oparte na ostatecznym kłamstwie, jest nie-życiem. Męczeństwo jest podstawową kategorią chrześcijańskiej egzystencji[45]". [1] Marcin Majewski, Izmael i imiona zawierające w sobie słowo Bóg, w: https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TB/wydawnictwom_izmael.html, 01.07.2019. [2] Tamże. [3] Henryk Fros SI, Franciszek Sowa, Twoje imię przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982. [4] Św. Melchior Grodziecki i towarzysze, ks. Henryk Fros SI, Kraków 2002, s. 4. [5] Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937r., w: https://ruda-parafianin.pl/swi/m/melchior.htm, 16.07.2019. [6] Kościół świętego Bartłomieja w Grodźcu, w: https://www.slaskie.travel/Poi/Pokaz/2694/397/kosciol-sw-bartlomieja-w-grodzcu, 29.06.2019. [7] X. Marcin Czermiński, Błogosławieni O. Melchior Grodziecki O. Stefan Pongracz, kapłani Towarzystwa Jezusowego i Marek Stefan Kriż Kanonik ostrzychomski umęczeni za wiarę świętą 1619, Kraków 1905, s. 34. [8] Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937r.s., w: https://ruda-parafianin.pl/swi/m/melchior.htm, 16.07.2019. [9] http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/0908stMELCHIORGRODZIECKImartyr01.htm [10] Polscy święci, t. 6, red. o. Joachim Bar OFMConv, Warszawa 1986, s. 111. [11] Ks. Władysław Padacz, Z polskiej gleby, Kraków 1972, s. 129. [12] Hagiografia Polska, tom II, dzieło zbiorowe pod red. O. Romualda Gustawa OFM, Poznań 1972, s. 118. [13] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych..., s. 149. [14] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych..., s. 150. [15] Oprac. na podst. https://pl.wikipedia.org/wiki/Liga_Katolicka_(Niemcy) [16] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych..., s. 150. [17] Aleksandra Witkowska OSU, Nasi święci polski słownik hagiograficzny, Poznań 1999, s.458. [18] Aleksandra Witkowska OSU, Nasi święci..., s.458. [19] Urzędowe krótkie pismo papieskie, mniej uroczyste niż bulla, dotyczące nadania praw honorowych, przywilejów, dyspens, odpustów itp. dla pojedynczych osób lub kościołów. Oprac. na podst. Hasła Breve, w: Encyklopedia Katolicka, t. II, Lublin 1985, s. 1064. [20] X. Marcin Czermiński, Pamiątka beatyfikacyi bł. Melchiora Grodzieckiego T. J. i Towarzyszy Męczenników obchodzonej w Cieszynie od 12 do 15 października 1905, Kraków 1906, s. 12-15. [21] Anna Zahorska, Ilustrowane żywoty świętych polskich, Potulice 1937, s. 331. [22] Aleksandra Witkowska OSU, Nasi święci..., s. 458. [23] Ks. Jan Poplatek T.J., Błogosławiony Melchjor Grodziecki T.J. umęczony za wiarę w 1619 r., Kraków 1933, s. 36. [24] Polscy święci..., s. 115. [25] Tamże. [26] Tamże. [27] Ks. Jan Poplatek T.J., Błogosławiony Melchjor..., s. 39-40. [28] X. Marcin Czermiński, Błogosławieni..., s. 68. [29] Ks. Jan Poplatek T.J., Błogosławiony Melchjor..., s. 41. [30] Polscy święci ..., s. 117. [31] Ks. Jan Poplatek T.J., Błogosławiony Melchjor..., s. 41-43. [32] Polscy święci, t. 6, red. o. Joachim Bar OFMConv, Warszawa 1986, s. 118. [33] Ks. Władysław Padacz, Z polskiej..., s. 131. [34] X. Marcin Czermiński, Błogosławieni..., s. 94. [35] Tamże. [36] Tamże, s. 95. [37] Tamże. [38] Tamże, s. 96. [39] Tamże, s. 99. [40] Tamże, s. 118. [41] Męczennicy, w: Encyklopedia Katolicka, t.12, Lublin 2008, s. 679. [42] Jo Hermans, Męczeństwo - wzór chrześcijańskiego męstwa i świętości, http://mateusz.pl/duchowosc/jh-meczenstwo.htm, 27.06.2019. [43] W Biblii Tysiąclecia: Wam bowiem z łaski dane jest to dla Chrystusa: nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć (Flp 1, 29). [44] X. Marcin Czermiński, Pamiątka beatyfikacyi..., s. 12. [45]Benedykt XVI, Kościół a skandal wykorzystywania seksualnego, w: https://episkopat.pl/benedykt-xvi-kosciol-a-skandal-wykorzystywania-seksualnego-pelny-tekst-polski/, 27.06.2019. Powrót |