B³ogos³awiony Bronis³aw Markiewicz Cz.I http://www.vatican.va/news_services/liturgy/saints/ns_lit_doc_20050424_markiewicz_photo.html Tej nocy w naszej pielgrzymce towarzyszyæ nam bêdzie b³ogos³awiony Bronis³aw Markiewicz, którego w naszej Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywamy jako wychowawcê polskiej m³odzie¿y i aposto³a trze¼wo¶ci. Wspomnienie naszego b³ogos³awionego przypada 30 stycznia. Urodzony 13 lipca 1842 roku w Pruchniku ko³o Jaros³awia, Bronis³aw by³ szóstym dzieckiem spo¶ród jedena¶ciorga. Mia³ on jeszcze czterech braci: Micha³a, W³adys³awa, Stanis³awa i Dominika oraz sze¶æ sióstr: Antoninê, Paulinê, Celestynê, Domicelê, Mariê i Karolinê[1]. Ojciec Jan by³ ¶redniozamo¿nym kupcem, którego trzykrotnie wybierano na burmistrza miasta Pruchnika. Matka mia³a na imiê Marianna (z Gryzieckich). Na chrzcie dano naszemu bohaterowi dwa imiona: Bronis³aw i Bonawentura. Bronis³aw to imiê pochodzenia s³owiañskiego, które zawiera element broni- (broniæ, strzec) i drugi cz³on -s³aw (s³awa), czyli ten, który broni s³awy. Natomiast Bonawentura, „to najprawdopodobniej sztuczne imiê klasztorne, utworzone na podstawie ³aciñskiego bona ventura »dobra przysz³o¶æ«[2]". Imiê to nosi³ wielki ¶wiêty Ko¶cio³a katolickiego, ¿yj±cy w XIII wieku franciszkanin, doktor Ko¶cio³a, zwany Doktorem Serefickim, Bonawentura z Bagnoregio. To w³a¶nie ten ¶wiêty przepowiedzia³ swojej czcicielce, matce b³ogos³awionego Melchiora Chyliñskiego, ¿e jej syn przyniesie wielk± chwa³ê Bogu. On tak¿e by³ najprawdopodobniej przyczyn± wst±pienia tego¿ b³ogos³awionego do zakonu franciszkanów. Do szko³y elementarnej ma³y Bronis³aw Bonawentura chodzi³ w Pruchniku a po jej ukoñczeniu, zacz±³ uczêszczaæ do gimnazjum w Przemy¶lu. I w tym gimnazjum nasz bohater przeszed³ kryzys wiary, który sam ró¿nie nazywa³. Niekiedy „jako utrata wiary, ciemno¶ci wewnêtrzne umys³u, szamotanie siê; innym razem jako odstêpstwo od praktyk religijnych[3]". Ta martwota duchowa trwa³a u niego dosyæ d³ugo, bo oko³o sze¶ciu lat, od roku 1857 do roku 1863. A nast±pi³a ona pod p³ywem gimnazjalnych nauczycieli, przede wszystkim filologa Euzebiusza Czerkawskiego a tak¿e wtedy, gdy pog³êbia³ swoj± wiedzê czytaj±c ksi±¿ki pogañskich autorów oraz filozofów propaguj±cych idealizm niemiecki, takich jak Emanuel Kant, jego uczeñ Johann Fichte czy Friedrich Schelling. Do równowagi powróci³ dopiero wówczas, kiedy zwróci³ swoje zainteresowanie na autorów polskich, a dok³adnie wtedy, gdy czyta³, jak sam napisa³: „buduj±c± nowelê Józefa Korzeniowskiego, która mnie sk³oni³a [do tego], i¿ ukl±k³em i zacz±³em siê modliæ: Bo¿e, je¶li istniejesz daj mi siê poznaæ [4]. Ca³o¶æ tej modlitwy do Boga b³ogos³awiony Bronis³aw, zacytowa³, w swoich zapiskach, kiedy opisywa³ ten trudny okres zamêtu duchowego „By³ czas, i¿ z mojej winy le¿a³em nad przepa¶ci± piekieln± pogr±¿ony we wielkich ciemno¶ciach; nie znaj±c Boga wo³a³em: Je¶li jeste¶ Bo¿e, daj mi siê poznaæ Prawdo nieomylna - niech Ciê poznam. Choæby tylko na chwilkê Ciê ogl±daæ a potem niech umrê, Niech zostanê kalek± najwiêkszym, niech stracê nogi, w rêkach w³adzê, bylem tylko pozna³ Prawdê i duszê moj± zaspokoi³. Chêtnie dam zdrowie, ba, nawet ¿ycie zaraz a¿ebym tylko pozby³ siê tej straszliwej niepewno¶ci i mêczarni wewnêtrznej. Bo¿e, oka¿ mi siê je¶li jeste¶. Niech poznam Prawdê a przez ca³e ¿ycie plackiem bêdê le¿eæ; wszystkie si³y wytê¿ê, by za t± prawd± i¶æ, ani krok nie ust±piê z drogi poznanej. Gotów jestem na wszelkie upokorzenia: niech siê ¶miej±, natrz±saj± i szydz±, ja bêdê swoje robiæ, byle tylko Prawda by³a usprawiedliwion±, a¿eby ani na w³os nie uchybiæ poznanej Prawdzie. Z wdziêczno¶ci wszystko ze siebie zrobiê. Do takiej to wdziêczno¶ci zobowi±za³em siê - na wieki - za jedno chwilowe ogl±danie prawdy. A ty¶ Panie mnie tak hojnie obdarowa³. G³owami kiwali nade mn±: nic z niego nie bêdzie. I tak sam o sobie my¶la³em. A Ty¶, nieskoñczona Dobroæ. Da³e¶ mi siê ogl±daæ. Ja znowu odpad³em i to kilka razy. Ty¶ jednak mnie nie porzuci³. (...) Op³ywa³em w s³odycze i dary nadprzyrodzone. Ogl±da³em Maryê[5]". To ogl±danie Maryi, które mia³o miejsce kilka lat wcze¶niej, w roku 1857, w czasie snu czy te¿ widzenia, nasz bohater równie¿ opisa³: „Widzia³em Matkê Naj¶wiêtsz±. Przed Ni± klêcza³ kap³an w czarnej sutannie, licz±cy oko³o czterdziestu lat, z w³osami przyprószonymi siwizn±. Ja równie¿ klêcza³em z twarz± g³êboko pochylon±, niemniej jednak widzia³em Madonnê i tego ¶wiêtego ksiêdza. Odczuwa³em wtedy rodzaj lêku po³±czonego ze czci±, jakiego ju¿ nie odczuwa³em nigdy wiêcej w moim ¿yciu. Matka Naj¶wiêtsza powiedzia³a mi: »Tylko na jego pro¶by biorê ciê pod moj± specjaln± opiekê« wzglêdnie podobne s³owa. Ten sen stawa³ mi wytrwale przed oczyma przez ca³e ¿ycie z pewno¶ci± moraln±, ¿e ta wizja powtórzy siê jeszcze raz[6]". ¦w. Jan Bosco http://michalici.pl/zalozyciel Wyja¶nienie kim by³ ten ksi±dz w czarnej sutannie, na pro¶by którego Matka Naj¶wiêtsza wziê³a pod specjaln± opiekê naszego b³ogos³awionego bohatera, znajdujemy w li¶cie jego brata, adwokata W³adys³awa Markiewicza. Napisa³ on o tym ¶nie Bronis³awa tak: „Wspomnia³e¶ raz w obecno¶ci mojej, ¿e mia³e¶ widzenie, czy natchnienie, i¿ Naj¶wiêtsza Panna Maryja o¶wiadczy³a Ksiêdzu Bosco wraz z Tob± u Jej stóp modl±cemu siê, ¿e Ciebie daje jemu za nastêpcê. Je¿eli w to wierzysz, to niemo¿ebnem jest inaczej, jak ¿e bêdziesz cz³onkiem jego zgromadzenia...[7]". List ten napisa³ W³adys³aw Markiewicz 7 pa¼dziernika 1905 roku, kiedy prosi³ swojego brata Bronis³awa, byæ mo¿e za namow± biskupa Józefa Pelczara, aby powróci³ do zgromadzenia saletynów. Wróæmy jeszcze na chwilê do tego wo³ania naszego bohatera, kiedy prosi³ Pana Boga, aby da³ mu siê poznaæ. Otó¿ wtedy, jak sam napisa³: „nape³ni³ miê Pan wielk± ¶wiat³o¶ci± wewnêtrzn±, która sprawi³a, ¿e uwierzy³em we wszystko, co Ko¶ció³ ¶wiêty do wierzenia podaje, i tego¿ jeszcze dnia wyspowiada³em siê z ca³ego ¿ycia[8]". Natomiast w dniu 3 maja roku 1863, mia³o miejsce jeszcze inne, nadzwyczajne wydarzenie, które zdecydowa³o o kap³añskim powo³aniu Bronis³awa Markiewicza. W roku 1932, w numerze majowym miesiêcznika „Pow¶ci±gliwo¶æ i praca", ksi±dz Stanis³aw Szpetnar zamie¶ci³ rozmowê, w której ksi±dz Bronis³aw tak opowiada o tym zdarzeniu, pos³uchajmy: „ W³a¶nie wtedy zdawa³em maturê gimnazjaln± w Przemy¶lu. Tego¿ dnia kolega mój Józef D±browski, zadyszany i ca³y blady, wpada do mej izby i ze wzruszeniem opowiada mi, ¿e z ca³ym gronem kolegów spotka³ na ulicy jakiego¶ niezwyk³ego m³odzieñca wiejskiego lat 16. By³ ubrany w bia³± siermiêgê, przepasan± pasem, z ró¿añcem w rêku, z obliczem rozpromienionym, z wielkim przejêciem i uniesieniem ducha opowiada³ dziwne rzeczy, dotycz±ce Polski i ¶wiata ca³ego. Mówi³ o przesz³o¶ci, tera¼niejszo¶ci i przysz³o¶ci Polski, o ksiêciu ¯elaznym, o s³awnych mê¿ach naszego narodu, o wszech¶wiatowej wojnie, o zmartwychwstaniu Polski i wielkiej przysz³o¶ci naszej Ojczyzny. Tajemniczy m³odzieniec opowiada³ o jakim¶ polskim kap³anie, który z ca³ym zaparciem siê siebie i po¶wiêceniem odda siê duszpasterstwu w¶ród ludu i który uda siê na po³udnie do wielkiego mê¿a Bo¿ego, a wróciwszy po latach za³o¿y pod Karpatami zgromadzenie zakonne oddane wychowaniu opuszczonej i bezdomnej m³odzie¿y, którego zak³ady rozszerz± siê na ca³± Polskê i na ca³y ¶wiat, wydadz± uczonych i ¶wiêtych. Znamienne by³o to, ¿e ten prosty na pozór m³odzieniec przemawia³ jêzykiem cz³owieka wysoce uczonego. Gdy za¶ Józef D±browski zagadn±³ owego m³odzieñca, jakie ma na to dowody i znaki, ¿e siê to zi¶ci, co przepowiada, m³odzieniec rzek³: Dowody zaraz ci dam. - A wzi±wszy D±browskiego ze sob±, odkry³ mu tajniki jego duszy, dodaj±c, ¿e je¶li siê nie nawróci, marnie zginie. Pod wra¿eniem tych proroczych s³ów D±browski przyst±pi³ niezw³ocznie do ¦wiêtych Sakramentów, odprawi³ spowied¼ z ca³ego ¿ycia, a potem razem z ksiêdzem Markiewiczem wst±pi³ do seminarium duchownego w Przemy¶lu... Ks. Markiewicz od pierwszej chwili mia³ przekonanie, ¿e tym dziwnym m³odzieñcem by³ nie kto inny, tylko Anio³ Bo¿y, pos³any narodowi polskiemu, zgnêbionemu now± klêsk± i na duchu z³amanemu, na pociechê i podniesienie serca[9]". Bardziej szczegó³owy opis tego widzenia, który us³yszymy troszkê pó¼niej, przedstawi³ ksi±dz Markiewicz w swojej broszurce „Bój bezkrwawy". Ale okazuje siê, ¿e równie¿ jego kolega, Józef D±browski, przed swoj± ¶mierci±, przekaza³ jednej z sióstr ze Zgromadzenia Niepokalanek w Jaz³owcu opis tego samego widzenia, które co do joty zgadza siê z tym opisem zawartym u ksiêdza Markiewicza. Profesor Bart³omiej Groch, uczeñ ksiêdza Markiewicza uwa¿a³, ¿e razem z Józefem D±browskim i innymi kolegami tak¿e i ksi±dz Bronis³aw, by³ ¶wiadkiem tego, cudownego zdarzenia ale, ¿e to z pokor± ukrywa³. Profesor Groch, tak uzasadnia³ to spostrze¿enie: „Do takiego (...) przypuszczenia sk³ania³y mnie silna (...) wiara [ksiêdza Marczyñskiego] w to widzenie, dok³adna znajomo¶æ szczegó³ów opowiadania m³odzieñca, wielka gorliwo¶æ, z jak± spe³nia³ swój urz±d wychowawczo-kap³añski, a przede wszystkim ¿ar patriotyczny, którym p³on±³ podczas rozmowy o Polsce[10]". Natomiast Mieczys³aw Stachura, powo³uj±c siê na zeznania ksiêdza Markiewicza do procesu beatyfikacyjnego ksiêdza Jana Bosko, podaje ich fragment, gdzie nasz bohater tak przedstawia opowiadanie wspomnianego ju¿ Józefa D±browskiego: „Pomiêdzy godzin± pi±t± a siódm± s³ysza³em mówi±cego w ekstazie prorockiej nieznanego ch³opca, mniej wiêcej lat szesnastu, który wraca³ z pielgrzymki z sanktuarium Matki Naj¶wiêtszej w Kalwarii Pac³awskiej. Przepowiada³ wiele rzeczy niezwyk³ych (w parku publicznym, na miejscu mniej uczêszczanym). Twarz jego sta³a siê promieniuj±ca, oczy b³yszcza³y nieopisanym blaskiem. Kiedy natchnienie minê³o, okaza³ siê zwyk³ym ch³opcem wiejskim, nierozgarniêtym i na ka¿de pytanie odpowiada³: »Nie wiem, nic nie wiem!«[11]". Obala³oby to mit o nieziemsko¶ci czy te¿ anielsko¶ci tego ch³opca. I dalej tak zeznawa³ o tym ch³opcu, którego nikt ju¿ pó¼niej nie widzia³: „»Mam tylko wiadomo¶æ z jego w³asnych ust, ¿e ch³opiec ów urodzi³ siê w okolicach Oleszyc, 6 mil od Przemy¶la. Równie¿ inni koledzy m³odsi (z drugiej klasy gimnazjalnej) widzieli go i s³yszeli. Ja go nie widzia³em«. Tak wiêc dotychczasowe przekazy, jakoby ksi±dz Markiewicz widzia³ osobi¶cie owego m³odzieñca, którego pojawienie siê zadecydowa³o o dalszych jego losach, okazuj± siê w ¶wietle tekstu z³o¿onego przezeñ pod przysiêg± w 1890 roku b³êdne[12]". Niemniej jednak, powy¿szy opis spotkania tego m³odzieñca tak wp³yn±³ na Bronis³awa Markiewicza, ¿e nast±pi³o u niego tak zwane „»nawrócenie pierwsze«, [które] mia³o miejsce [na prze³omie] roku 1862 i 1863, kiedy to odzyska³ wiarê, lub w roku 1863, kiedy powzi±³ ostateczn± decyzjê wst±pienia do seminarium.[Natomiast] »nawrócenie drugie« (...) na pewno mia³o miejsce przed decyzj± wst±pienia do salezjanów, na co wskazuj± liczne zapiski rekolekcyjne, z kilkunastu lat[13]". http://wsd.przemyska.pl/o-seminarium/swieci-alumni/bl-bronislaw-markiewicz/ W tym te¿, 1863 roku, Bronis³aw zda³ z wyró¿nieniem maturê i wst±pi³ do Wy¿szego Seminarium Duchownego w Przemy¶lu. ¦wiêcenia kap³añskie przyj±³ 15 wrze¶nia 1867 roku z r±k biskupa przemyskiego Antoniego Józefa Monastyrskiego, tego samego, który trzy lata wcze¶niej wy¶wiêci³ na kap³ana, jego rówie¶nika Józefa Pelczara. Neoprezbiter Bronis³aw Markiewicz zosta³ wikariuszem w Harcie ko³o Dynowa. Trzy lata pó¼niej zosta³ wikariuszem w katedrze w Przemy¶lu. W latach 1873 -1875 studiowa³ filozofiê na uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie a nastêpnie na Uniwersytecie Jagielloñskim w Krakowie. Rozczarowany ateizacj± kierunków filozoficznych, nie ukoñczy³ tych studiów. W roku 1876 zosta³ proboszczem w nowo utworzonej parafii we wsi Gaæ a po roku przeniesiono go na parafiê w B³a¿owej. W pa¼dzierniku roku 1882 zosta³ powo³any przez biskupa przemyskiego £ukasza Ostojê Soleckiego na profesora homiletyki i teologii pastoralnej w Seminarium Duchownym w Przemy¶lu. Po kilkunastu latach we wstêpie do swojego dzie³a pod tytu³em „O wymowie kaznodziejskiej" tak podziêkowa³ swojemu biskupowi za to powo³anie: „Wymowa jest sztuk± nad sztukami, a tem bardziej wymowa ko¶cielna, która wkracza w sferê nadprzyrodzon±. Nic tedy dziwnego, ¿e przez pierwsze 15 lat mojego kap³añstwa niekiedy na niwie kaznodziejskiej doznawa³em upokarzaj±cych zawodów, albo te¿ odnosi³em ¶wietne skutki, a nie umia³em zawsze zdaæ sobie z tego sprawy. Dopiero Wasza Excelencya umo¿ebni³a mi wyj¶cie ze stanu chwiejnych w±tpliwo¶ci, powo³awszy mnie przy koñcu roku 1882 do objêcia, katedry teologii pasterskiej w seminaryum kleryków w Przemy¶lu. Wtedy ucz±c drugich, sam siê uczy³em. Wyk³ady moje szkolne wypracowywa³em pod okiem i wedle cennych wskazówek Waszej Excelencyi. Ka¿dego roku je uzupe³nia³em i poprawia³em, po trzech latach nauczania usta³y dla mnie wszelkie tajemnice i zagadki, istniej±ce w tej dziedzinie sztuki. Dzie³o tedy niniejsze, osnute na tle wspomnianych wyk³adów, s³usznie sk³adam u stóp Waszej Excelencyi, jako dowód mojej najg³êbszej czci i wdziêczno¶ci[14]". W roku 1885, ksi±dz Markiewicz, pamiêtaj±c o wcze¶niej cytowanej przepowiedni o „polskim kap³anie", który ma wyjechaæ na po³udnie, istotnie wyjecha³ do W³och. Tam w Turynie wst±pi³ do Salezjanów, gdzie zosta³ uczniem ¶wiêtego Jana Bosko, „wielkiego mê¿a Bo¿ego" z tej¿e przepowiedni. A nastêpnie by³ tam przez kilka lat wychowawc± m³odzie¿y, miêdzy innymi ksiêcia Augustyna Czartoryskiego, pó¼niejszego b³ogos³awionego. W roku 1887, kiedy nasz bohater by³ jeszcze we W³oszech, w Polsce ukaza³a siê jego rozprawa, któr± napisa³ pod pseudonimem B. Miromir a któr± zatytu³owa³ „Trzy s³owa do starszych w narodzie polskim". Ksi±¿ka ta jest „swoistym rachunkiem sumienia, który autor (...) [pragn±³] przeprowadziæ wspólnie z rodakami. »Pierwsze s³owo« kieruje do Ksiê¿y Duszpasterzy w sprawie: wyzwolenia ludu z ciemnoty religijnej. »Drugie s³owo« skierowane jest do Ksiê¿y Duszpasterzy na temat: Poznanie parafian, aby im lepiej s³u¿yæ. »Trzecie s³owo« do znakomitych ludzi ¶wieckich: ca³e spo³eczeñstwo i jego prawo wymagaj± odnowy w Chrystusie. Po wydrukowaniu [tej] pozycji, czynniki niezadowolone z publikacji przyst±pi³y do blokowania kolporta¿u. Ksi±¿ka bardzo szybko zniknê³a z pó³ek. Jedni kupowali, by w niej znale¼æ sposób na wyd¼wigniêcie z nêdzy, zw³aszcza na terenie Galicji. Ale znalaz³y siê te¿ czynniki niechêtne przemianom - wykupili [oni] znaczn± czê¶æ nak³adu, by j± nastêpnie zniszczyæ[15]". A có¿ to by³y za niechêtne czynniki blokuj±ce i wykupuj±ce nak³ad tej ksi±¿ki Bronis³awa Markiewicza, ano pos³uchajmy: „Ksi±¿eczka wywo³a³a skandal i w¶ciek³o¶æ elit, [miêdzy innymi] arcybiskup krakowski kardyna³ Puzyna[16] nakaza³ wycofanie i zniszczenie nak³adu, za¶ 45-letniego autora uznano za wywrotowca. Czym siê narazi³? Po pierwsze - odebra³ czytelnikom komfort bycia niewinn± ofiar± zaborców. Zdaniem ksiêdza Markiewicza niewola by³a kar± za grzechy. »Bóg nam odj±³ byt polityczny za grzechy nasze. (...) Tym grzechem jest ucisk, wyzyskiwanie i zaniedbanie ludu« - pisa³ przypominaj±c, ¿e ¶luby Jana Kazimierza, i¿ naprawi krzywdy, zadane ludowi, nie zosta³y spe³nione. Do ksiê¿y apelowa³, aby likwidowali analfabetyzm religijny. Podsuwa³ metody, zachêca³, by do tej pracy zaprosiæ jak najszersze grono wspó³pracowników »kleryków, bractwa i ludzi pobo¿nych obojga p³ci. Wielu z nich czeka tylko waszego skinienia. Ju¿ dawno byliby siê zabrali chêtnie do uczenia katechizmu na w³asn± rêkê, ale nie chcieli siê wam nara¿aæ« - pisa³ do kap³anów[17]". Pos³uchajmy, jeszcze jak b³ogos³awiony Bronis³aw Markiewicz rozpocz±³ ten swój apel do starszych narodu polskiego: „Ziomkowie mili, nie spodziewajcie siê ode mnie mowy ozdobnej, poniewa¿ nie jestem cz³owiekiem s³owa: czyn jest g³ównem zadaniem mojego ¿ycia. Za to ¶mia³o i szczerze wypowiem, co my¶lê i czujê: nic nie zamilczê. Odwaga i otwarto¶æ s± obowi±zkiem tych, których Bóg pomaza³ i postanowi³, aby w narodach krzewili, co jest dobrego, a têpili, co jest z³ego. Jestem bowiem kap³anem katolickim, a przeto mimo niegodno¶ci mojej, pos³añcem Bo¿ym. W poczuciu tedy powinno¶ci mojej do Was siê odzywam w czasie stuletniej rocznicy rozbioru Polski. Rozbiór Ojczyzny naszej w ostatecznej przyczynie swojej jest zrz±dzeniem Bo¿em. Bóg nam odj±³ byt polityczny za grzechy nasze. Grzeszyli¶my i ojcowie nasi grzeszyli. »My to sami dla siebie cierpiemy, ¿e¶my przeciw Bogu naszemu zgrzeszyli«. Jak to- powie wielu - my naród jedyny, który mimo swej wiekowej potêgi nie splami³ siê ¿adnym podbojem, my, przedmurze chrze¶cijañstwa przez tyle wieków przeciw przeró¿nym barbarzyñcom, my naród tyle zas³u¿ony wobec Boga i Ko¶cio³a i jakby wybrany z pomiêdzy wielu, mieliby¶my od Niego byæ karani?! To byæ nie mo¿e. Co nas spotyka jest niewinnem mêczeñstwem z r±k ludów, od nas gorszych. Szanowni Rodacy, w³a¶nie dlatego, ¿e¶my narodem szczególniej umi³owanym od Boga i przeznaczonym do celów wy¿szych, On nam nie przepu¶ci³ naszych grzechów, lecz bez odw³oki zaraz nas ukara³. »Albowiem nie dopu¶ciæ grzesznikom d³ugo czyniæ po swej woli, ale zaraz pom¶ciæ siê, znak jest wielkiego dobrodziejstwa. Bo nie tak, jako w innych narodach, Pan cierpliwie czeka, aby je, gdy dzieñ s±du przyjdzie, w zupe³no¶ci grzechów pokara³« (2 Mch 6, 13-14). A wiedzcie, i¿ Bóg narody s±dzi ostatecznie ju¿ na tej ziemi, a na drugim ¶wiecie bêdzie s±d ostateczny jedynie dla pojedynczych ludzi spo³em zgromadzonych. Narody bowiem istniej± tylko docze¶nie; w doczesno¶ci te¿ bywaj± od Boga nagradzane i karane. Pan Bóg za¶ nigdy nie dopuszcza na naród niewinnego mêczeñstwa. Domaga On siê niekiedy tego tylko od osób pojedyñczych, których zaszczyci³ wiêksz± swoj± ³ask±. Ich te¿ cierpienia niewinne odbior± nagrodê odpowiedni± dopiero w wieczno¶ci. Atoli na ludzi które s± dla nas biczem, przyjdzie dzieñ s±du w doczesno¶ci, a ta kara Bo¿a bêdzie sro¿sz±, bo dokonan± na nich »w zupe³no¶ci grzechów«. Chwila zupe³nego nawrócenia naszego do Boga bêdzie w³a¶nie chwil± straszliwej ch³osty Bo¿ej, która na nich spadnie. Ona podobno bardzo bliska... Nie my¶lcie jednak¿e, jakoby oni przez nas mieli byæ karani. O nie, Pan Bóg nas przeznaczy³, aby leczyæ i koiæ ich rany, a nie, aby im zadawaæ. Chwalmy Pana, i¿ nam da³ tak zaszczytne pos³annictwo. Polacy! patrzcie, jak Austrya wy³adnia³a przez ¿ycie wasze w niej. Oto zapowied¼ i zadatek wiêkszych zwyciêstw, które Bóg Wam da w niedalekiej przysz³o¶ci. Zapytacie: „za jakie¿ to grzechy nas Pan Bóg tak srodze karze?" - By³o ich wiele i jest ich jeszcze dosyæ. Wszak¿e jeden jest najg³ówniejszy, który w po³owie pozostaje jeszcze nam do naprawienia. On to przewa¿nie sprowadzi³ na nas pomstê Bo¿±. Tym grzechem jest ucisk, wyzyskiwanie i zaniedbanie ludu. Ucisk ju¿ usta³, - pozostaje nam jeszcze uchyliæ wyzyskiwanie i zaniedbanie ludu. Wiem, ¿e wielu z Rodaków moich nie zechce siê przyznaæ do tego grzechu. Dlatego popieram moje twierdzenie dowodami. Ten grzech wytykali narodowi wyrazami silnemi najwiêksi nasi kaznodzieje (Birkowski, M³odzianowski...) na wiele lat przed rozbiorem Polski, gro¿±c zañ kar± Bo¿±. Ten grzech wyrzuca³ nam pod groz± ko¶cielnych kl±tw na kilkadziesi±t lat przed upadkiem Ojczyzny jeden z najuczeñszych Papie¿y, Benedykt XIV, a¿ w trzech bullach, skierowanych do biskupów polskich, przestrzegaj±c szczególniej przed spó³k± z ¿ydami, gdy¿ klasy wy¿sze w³a¶nie nimi siê pos³ugiwa³y w niecnem dziele krzywdzenia ludu.- Te bulle publikowa³ po ³acinie i po polsku na synodzie lwowskim gorliwy arcybiskup Wac³aw Sierakowski. Owe surowe napomnienia, dane nam przez Namiestnika Bo¿ego, przeczytajcie sobie wszyscy, i dajcie cze¶æ wielkiemu Papie¿owi przynajmniej po stu i kilkudziesiêciu latach. Znajdziecie je tak¿e w niedawno wydanym w Poznaniu »Zbiorze Synodów polskich«. - Tego dowodzi tradycya ludowa. Prawie w ka¿dej wsi i w ka¿dem miasteczku opowiada lud szczegó³owo wypadki bezprawia, na nim od kilku wieków dokonywanego. Wreszcie mamy wyznanie samych winowajców. Oto gdy za Jana Kazimierza Polska by³a ju¿ prawie zgubiona, Król i Stany przed obrazem Matki Boskiej wyzna³y, ¿e lud ciê¿ko byli krzywdzili i zobowi±zali siê ¶lubem do naprawienia z³ego... Dot±d ono jednak pozostaje do naprawienia! [18]". Widzia³ nasz b³ogos³awiony równie¿ wielki problem w rozpiciu spo³eczeñstwa polskiego a dok³adniej stanu ch³opskiego i tak to przedstawia³: Jest to bowiem sprawa spo³eczna. T± jedn± za¶ rzecz±, która do reszty targu dobije, jest sprawiedliwe u¿ytkowanie przywileju propinacyi. Dot±d bowiem prawie wszêdzie skutkiem waszej nieuwagi wyzyskiwano haniebnie lud. Chodzi³o wam tylko o jak najwy¿szy dochód z tego prawa bez wzglêdu na inne skutki. Taki dochód zapewniali wam propinatorzy i arendarze, „nie przebieraj±cy w ¶rodkach". Odmieñcie¿ to wiêc teraz, tem bardziej, ¿e w gruncie rzeczy w³a¶ciciel propinacyi nie wiele na podniesieniu dochodu z niej zyskuje, lecz przeciwnie nieraz jeszcze traci. Wszak w³a¶nie przez to po¶rednie wspólnictwo w demoralizacyi ludu dostaje niesumiennych robotników i z³ych s±siadów[19]. Tu warto przypomnieæ, ten zapomniany ju¿ nieco przywilej propinacji, aby¶my dok³adniej zrozumieli o co chodzi³o naszemu b³ogos³awionemu. „Propinacja (³ac. propinatio) - wy³±czne prawo w³a¶ciciela dóbr ziemskich do produkcji i sprzeda¿y piwa, gorza³ki i miodu w obrêbie jego dóbr oraz przywilej do sprowadzania tych wyrobów z innych miast i czerpania z tego tytu³u dochodów. Sprzeda¿ pañskiego alkoholu odbywa³a siê w karczmie pañskiej, w której obowi±zywa³ zakaz sprzeda¿y obcego alkoholu. Przywilej propinacji dzier¿awiony by³ czêsto przez ¯ydów, so³tysów lub karczmarzy, a dochody w³a¶ciciela dóbr z propinacji czêsto przekracza³y te z innych form dzia³alno¶ci. Niejednokrotnie pan feudalny zmusza³ ch³opów do zakupu trunków w swoich karczmach lub nak³ada³ op³aty na ch³opów produkuj±cych napoje alkoholowe na w³asne potrzeby. Kiedy ch³op nie wykupi³ narzuconej mu ilo¶ci piwa czy wódki, przypadaj±c± na niego ilo¶æ alkoholu wylewano w jego cha³upie a on i tak za alkohol musia³ zap³aciæ. Dochodzi³o do tego ¿e nie chciano na wsi zawieraæ ¶lubów z obawy przed p³aceniem za narzucony przez w³a¶ciciela dóbr zbyt wysoki kontyngent wódki"[20]. „Powiecie: »my niewinni, my nie ka¿emy ludu demoralizowaæ«. - Przyznam wam, i¿ bezpo¶rednio nie czynicie krzywdy ludowi, ale czynicie mu j± po¶rednio, wypuszczaj±c przywilej wasz w dzier¿awê, nie ludziom uczciwym, ale w³a¶nie »pijawkom ludu«. A nawet wielu z was bierze w tej krzywdzie udzia³ bezpo¶redni, okazuj±c niechêæ kap³anom jedynie za to, i¿ gorliwie pracuj± nad wytêpieniem pijañstwa, z zachowaniem wszelkich ostro¿no¶ci, aby nie podaæ w pogardê tych, co propinacyê posiadaj±. Z³e olbrzymieje, gdy taki w³a¶ciciel jest oraz kolatorem beneficyum duchownego. Mówi siê tedy u was nieraz w czasie obsadzenia plebanii: »nam potrzeba ksiêdza nie fanatyka, nie bigota, który nadrabia misyami, rekolekcjami, bractwami trze¼wo¶ci, ale kap³ana porz±dnego, jakim w³a¶nie jegomo¶æ jeste¶; wszak nie nale¿ysz do stowarzyszenia ksiê¿y, które takie praktyki ma na celu?«. Ten sposób postêpowania wchodzi ju¿ w jawne kupczenie rzeczami Bo¿emi. I ci sami ¶mi± potem przechwalaæ siê, ¿e tylko oni i z nich zrodzeni zdolni s± do szlachetnych czynów - osobliwie, gdy siê otwiera wakat na wy¿sze posady w ko¶ciele lub w kraju !-¯eby choæ ta uprzywilejowana wódka mia³a przymioty wina pokrzepiaj±cego si³y cz³owieka, ale gdzie tam ! - to trucizna powolnie dzia³aj±ca, jak po¶wiadcza ogó³ lekarzy, a codzienne do¶wiadczenie dowodzi. Z niej to ch³op nasz suchy i czarny, jak kruk, a wie¶ nasza wygl±da nêdznie, jakby przez ni± dopiero wczoraj przesz³a nawa³a tatarska. Czy¿ ten sposób postêpowania nie jest wyzyskiwaniem nieumiejêtnego ludu? Czy jest jeszcze na ¶wiecie naród tak krótko widz±cy, aby siê w podobny sposób sam gubi³? Zgubne skutki dla jednej i drugiej strony le¿± jak na d³oni. Tylko chytry po¶rednik z ka¿dym dniem potê¿nieje. Mówiê wam wszystko otwarcie z bólem w sercu mojem, bo biada mi, gdybym tak nie mówi³. »Nawróæcie siê, a ujrzycie, co za ró¿nica jest miêdzy sprawiedliwym a niezbornym, miêdzy s³u¿±cym Bogu a nie s³u¿±cym Jemu« (Ml 3,18). Czas wielki, aby¶my naprawili wszystko w Chrystusie. Liczbê karczem zmniejszcie. Ze szynków jednych zróbcie gospody chrze¶cijañskie, a drugie zamieñcie na ochronki na szko³y, na szpitale, na czytelnie, na miejsce schadzek Ko³ek rolniczych, stowarzyszeñ po¿ytecznych, a nawet na kaplice. To¿ samo zróbcie z gorzelniami, a sami z ca³± rodzin± wasz± stañcie siê katechetami i pierwszymi pomocnikami waszych proboszczów[21]". W tej niewielkiej pracy znajdziemy jeszcze takie s³owa: „»Pró¿niactwo zapu¶ci³o u nas g³êboko swe korzenie. Ta wada znajduje siê tak¿e i u warstw wy¿szych. Tymczasem cz³owiek stworzony do pracy, a osobliwie Polak, który musi odrobiæ i za przodków z ostatniej doby, i za siebie«. U ¼róde³ nieszczê¶æ jest brak wiary i upadek moralno¶ci, przekonuje autor. Mobilizuje wiêc duchownych, by nie tracili czasu na ¿ycie towarzyskie lub prowadzenie gospodarstwa, ale zajmowali siê katechez± i duszpasterstwem. Pyta z ironi±: »Có¿ poczniecie na S±dzie wy, co znacie owce swoje i krowy, a owieczek Chrystusowych nie znacie?«. Elitom ¶wieckim przypomina: »Nie ma innego imienia, w którym ojczyzna nasza staæ by siê mog³a szczê¶liwa krom Chrystusa. On jest jedynym ratunkiem i ¼ród³em mocy«[22]". Proponowa³, ksi±dz Markiewicz, równie¿ kszta³cenie ch³opów: „Praca oko³o o¶wiecenia ludu i podniesienia jego dobrobytu tylko wówczas wyda b³ogie owoce tutaj i w wieczno¶ci, gdy j± oprzemy na podstawie niewzruszonej, na podstawie, któr± podaje Ko¶ció³ katolicki. Inaczej budowaæ bêdziemy na piasku: przyjd± tedy wiatry i burze, a obal± ca³e ono budowanie i jeszcze nas pogrzebi±. Nauka bowiem, nie oparta na prawdziwej religii, - mawia³ jeden z najwiêkszych naszych my¶licieli i wychowawców , Jan ¦niadecki, - jest mieczem w rêku szalonego. Ostro¿nie tedy z o¶wiat±. Równie¿ nie wiele naucz± ci nauczyciele, którzy rzucili siê do nauczania nie z powo³ania, ale z ambicyi, albo dla kawa³ka chleba. S³yszymy te¿, jak co roku w jednej z dzielnic Polski setki takich mistrzów wo³aj±: „panem et circenses"[³ac. chleba i igrzysk] Nie lepszy bêdzie uczeñ od mistrza. - S³aba tedy nadzieja z ich pracy. Tylko szko³y, poddane pod kierunek Ko¶cio³a, i nauczyciele, maj±cy na celu jedynie chwa³ê Bo¿±, mog± nam daæ zupe³n± rêkojmiê pod tym wzglêdem. A to nast±pi, gdy rz±dy wyrzekn± siê monopolu nauczania. Tymczasem pracujmy, jak mo¿emy, korzystaj±c z wzorów gorliwych katolików swoich i obcych[23]. Nasz bohater zwraca³ równie¿ uwagê na to, ¿e: „szko³a nie powinna byæ ma³ym uniwersytetem, ale miejscem s³u¿±cym wychowaniu i odnajdywaniu powo³ania. Pogañski humanizm panuj±cy w szko³ach galicyjskich uwa¿a³ za bardzo niebezpiecznego wroga zabijaj±cego ducha. »W programie przeciwników Ko¶cio³a le¿y zagarn±æ m³odzie¿ w swoje rêce. Dzi¶ pracuj± nad tym w szko³ach ¶rednich, na uniwersytetach, a nawet w szko³ach ludowych«. Aktualno¶æ tego przes³ania w dzisiejszych czasach jest równie¿ wielkim wezwaniem dla nas, aby¶my oparli siê na mocnym fundamencie wiary i jedno¶ci narodowej, wypowiadaj±c walkê owemu lenistwu, korupcji i wszelkim na³ogom narodowym. Program ten potrzeba podj±æ, bo nikt za nas tego nie zrobi. To jest nasze zadanie, które wyznacza nam Opatrzno¶æ Bo¿a[24]". Kiedy obecnie czytamy takie s³owa, to dziwnym siê wydaje ówczesna blokada i zakazy dotycz±ce tego dzie³ka b³ogos³awionego Bronis³awa Markiewicza. Móg³ to zrobiæ kto¶ albo nie rozumiej±cy idei tej pracy, czyli kto¶ g³upi, albo przeciwnik narodu polskiego, czyli jego wróg, jak równie¿ kto¶, kto wys³ugiwa³ siê przeciwnikom narodu polskiego, czyli zdrajca. Tak czy inaczej, ksi±dz Markiewicz zosta³ po tej pracy uznany za wywrotowca. W 1892 po przebytej gru¼licy, opu¶ci³ W³ochy i wróci³ do Polski, gdzie zosta³ proboszczem w Miejscu Piastowym ko³o Krosna. Utworzy³ tam schronisko dla dzieci osieroconych i zaniedbanych (przestêpców nie chcia³ braæ, gdy¿ nie czu³ do tego powo³ania). http://michalici.pl/zalozyciel Powsta³y tam równie¿ „szeroko pó¼niej znane w kraju i za granic± warsztaty rzemie¶lnicze dla biednej m³odzie¿y oraz pierwsze klasy gimnazjalne dla kandydatów do Zgromadzenia". W 1897 roku, po wizytacji ksiêdza Moj¿esza Veronesi wyst±pi³ ze Zgromadzenia Salezjanów. Prosi³ równie¿ biskupa przemyskiego i Ojca ¶wiêtego w Rzymie o zgodê na za³o¿enie odrêbnego zgromadzenia zakonnego, opartego na pierwotnej regule zakonnej ¶wiêtego Jana Bosko. Niestety, zgody tej nie otrzyma³. Wiêc rok pó¼niej za³o¿y³ ¶wieckie „Towarzystwo »Pow¶ci±gliwo¶æ i Praca«, które da³o pocz±tek przysz³ym Zgromadzeniom zakonnym nosz±cym nazwê Zgromadzenie Micha³a Archanio³a[25]". Statut tego Towarzystwa opracowa³ brat Bronis³awa, poznany ju¿ przez nas krakowski mecenas W³adys³aw Markiewicz . Za g³ówny cel spo³eczny Towarzystwo to obra³o oczywi¶cie wychowanie dzieci i m³odzie¿y. Natomiast jako zgromadzenia zakonne oparte na regule ¶wiêtego Jana Bosko, zosta³y one zatwierdzone przez w³adze ko¶cielne, dopiero po ¶mierci b³ogos³awionego Bronis³awa, który zmar³ 29 stycznia 1912 roku. Zgromadzenie mêskie ksiê¿y michalitów zatwierdzono w 1921 roku a ¿eñskie sióstr michalitek w 1928 roku. W roku 1898 Bronis³aw Markiewicz wyda³ pierwszy numer miesiêcznika „Pow¶ci±gliwo¶æ i Praca". Ten tytu³ to by³a zasada, któr± na równi z zawo³aniem „Któ¿ jak Bóg", kierowa³ siê w swoim ¿yciu przysz³y b³ogos³awiony kap³an. Uwa¿a³, ¿e t± zasad± powinni siê kierowaæ i bogaci i biedni, gdy¿ wszyscy powinni „wyzbyæ siê chciwo¶ci czy zazdro¶ci, pogoni za pieni±dzem wszelkimi, nawet nieuczciwymi ¶rodkami[26]". Wszyscy powinni staraæ siê o rozwój ludzko¶ci i umieæ dzieliæ siê swoimi dobrami. W 1908 roku wyda³ drukiem dramat pod tytu³em „Bój bezkrwawy", w którym pisa³ o tragediach ludzi ¿yj±cych pod zaborami, a zw³aszcza pod zaborem pruskim. W tym dziele, w siódmej ods³onie znalaz³a siê, zapowiadana ju¿ wcze¶niej scena, gdzie natchnionego ch³opaka, przedstawi³ ksi±dz Markiewicz jako ¶wiêtego Micha³a Archanio³a, który zwraca siê do Polaków takimi s³owami: „Poniewa¿ Pan najwy¿szy was wiêcej umi³owa³ ani¿eli inne narody, dopu¶ci³ na was ten ucisk, aby¶cie oczy¶ciwszy siê z waszych grzechów stali siê wzorem dla innych narodów i ludów, które niebawem odbior± karê sro¿sz± od waszej . Oto ju¿ stoj± zbrojne miliony wojsk z broni± w rêku, straszliwie mordercz±. Wojna bêdzie powszechna na ca³ej kuli ziemskiej i tak krwawa, i¿ naród po³o¿ony na po³udniu Polski wyginie w¶ród niej zupe³nie. Groza jej bêdzie tak wielka, ¿e wielu ze strachu postrada rozum. Za ni± przyjd± nastêpstwa jej: g³ód, mór na byd³o i dwie zarazy na ludzi, które wiêcej ludzi poch³on± ani¿eli sama wojna. Ujrzycie zgliszcza, gruzy naokó³ i tysi±ce dzieci opuszczonych, wo³aj±cych chleba. W koñcu wojna stanie siê religijna. Walczyæ bêd± dwa przeciwne obozy: obóz ludzi wierz±cych w Boga i obóz niewierz±cych w Niego. Nast±pi wreszcie powszechne bankructwo i nêdza, jakiej ¶wiat nigdy nie widzia³, do tego stopnia, ¿e wojna sama ustanie z braku ¶rodków i si³. Zwyciêzcy i zwyciê¿eni znajd± siê w równej niedoli i wtedy niewierni uznaj±, ¿e Bóg rz±dzi ¶wiatem i nawróc± siê, a pomiêdzy nimi wielu ¿ydów. Wojnê powszechn± poprzedz± wynalazki zdumiewaj±ce i straszliwe zbrodnie pope³niane na ca³ym ¶wiecie. Wy, Polacy, przez niniejszy ucisk oczyszczeni i mi³o¶ci± wspóln± silni, nie tylko bêdziecie siê wzajem wspomagali, nadto poniesiecie ratunek innym narodom i ludom, nawet wam niegdy¶ wrogim. I tym sposobem wprowadzicie dot±d niewidzialne braterstwo ludów, Bóg wyleje na was wielkie ³aski i dary, wzbudzi miêdzy wami ludzi ¶wiêtych i m±drych i wielkich mistrzów, którzy zajm± zaszczytne stanowiska na kuli ziemskiej. Jêzyka waszego bêd± siê uczyæ w uczelniach na ca³ym ¶wiecie. Cze¶æ Maryi i Naj¶wiêtszego Sakramentu zakwitnie w ca³ym narodzie polskim. Szczególnie przez Polaków Austria podniesie siê i stanie siê federacj± ludów. A potem na wzór Austrii ukszta³tuj± siê inne pañstwa. Najwy¿ej za¶ Pan Bóg was wyniesie, kiedy dacie ¶wiatu wielkiego papie¿a. Ufajcie przeto w Panu, bo dobry jest, mi³osierny i nieskoñczenie sprawiedliwy. On pokornych podwy¿sza i daje im ³askê, a pysznych poni¿a i odrzuca na wieki. Szukajcie przede wszystkim Królestwa niebieskiego, dóbr duchowych, które trwaj± na wieki, bo co nie trwa na wieki, nie jest dobrem prawdziwym. Tym sposobem zape³nicie niebo, a na tej ziemi znajdziecie szczê¶cie, jakiego ¶wiat daæ nie mo¿e. Polacy, Bóg ¿±da od was nie walki, jak± staczali najlepsi przodkowie wasi na polach bitew w chwilach stanowczych, ale bojowania cichego, pokornego i znojnego na ka¿dy dzieñ, szczególnie przeciw nieprzyjacio³om waszych dusz; ¿±da od was walki w duchu Chrystusowym i w duchu Jego ¶wiêtych. On chce od was, aby¶cie ka¿dy na swoim stanowisku wiedli przede wszystkim na ka¿dy dzieñ b ó j b e z k r w a w y. Tylko pod tym warunkiem dostaniecie siê do nieba, a w dodatku zajmiecie ju¿ na tej ziemi ¶wietne stanowisko pomiêdzy narodami. Pokój wam![27]". W czasie, kiedy pierwszy raz wydawano „bój bezkrwawy", „autor, zwracaj±c siê wtedy do ordynariusza przemyskiego o ko¶cieln± aprobatê, pisa³ w uzasadnieniu: »Szczegó³y zawarte w siódmej ods³onie wzi±³em z widzenia, jakie wydarzy³o siê 3 maja w Przemy¶lu roku 1863 miêdzy 5 a 7 godzin± rano, i które zdecydowa³o o moim powo³aniu kap³añskim i o jego kierunku od pocz±tku a¿ dot±d. To, co siê zi¶ci³o, jest rêkojmi±, ¿e i reszta siê zi¶ci«[28]". Nasz b³ogos³awiony bohater „przewidzia³ (...) i przepowiedzia³ prawie dok³adnie ostatnie straszne wojny, wielkie cierpienia narodu polskiego i tak¿e jego tward± postawê i wytrwa³o¶æ w wierze w¶ród tak okrutnych i mêczeñskich przej¶æ, zarazem jego wielk± i ¶wietn± przysz³o¶æ. »Pytaj± siê, z kim naród polski ma trzymaæ? Z Bogiem i Jego Ko¶cio³em, gdy¿ wszyscy inni go opuszcz± lub zdradz±« - oto jego s³owa sprzed (...) [stu] lat[29]". [1] https://www.mzsp.pl/aktualnosci.php?readmore=706 [2] Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imiê. Przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982, s. 154. [3] Mieczys³aw Stachura, Wszed³ miêdzy lud, Warszawa 1981, s. 9. [4] Karol Górski i ks. Mieczys³aw G³owacki, zapiski dotycz±ce ¿ycia wewnêtrznego ks. Bronis³awa Markiewicza, artyku³ w Nasza Przesz³o¶æ nr 54, Kraków 1980, s. 34. [5] Karol Górski, ¯ycie wewnêtrzne ks. Bronis³awa Markiewicza, artyku³ w Nasza Przesz³o¶æ, Tom XXIII, Kraków 1966, s. 245-246. [6] Ks, Rafa³ Flak, Rys biograficzny ksiêdza Bronis³awa Markiewicza, Rocznik Kolbuszowski nr 15, bm. 2015 dost. w intern. na stronie: http://bazhum.muzhp.pl/czasopismo/485/?idvol=12759 [7] Karol Górski i ks. Mieczys³aw G³owacki, zapiski dotycz±ce ¿ycia wewnêtrznego ks. Bronis³awa Markiewicza, artyku³ w Nasza Przesz³o¶æ nr 54, Kraków 1980, s. 35. dost. równie¿ na str. http://naszaprzeszlosc.pl/tom-54.html [8] Ewa Czerwiñska, Polscy ¶wiêci i b³ogos³awieni, Warszawa 2013, s. 91-92. [9] Ks. Bronis³aw Markiewicz, Bój bezkrwawy, Rzym 1979, s. 4-6. [10]Tam¿e, s.7. [11]Mieczys³aw Stachura, Wszed³ miêdzy lud, Marki1995, s. 10. [12] Tam¿e, s.11-12. [13] Karol Górski, Nasza Przesz³o¶æ, Tom XXIII, Kraków 1966, s. 246. [14] Ks. Bronis³aw Markiewicz, O wymowie kaznodziejskiej, Kraków 1898, s. 3. [15] https://www.zyciezakonne.pl/dokumenty/referaty-konferencje-artykuly/historia-zycia-konsekrowanego/golinska-e-cssma-blogoslawiony-ksiadz-bronislaw-markiewicz-30118/ [16] Prof. Karol Górski tak przedstawi³ Kardyna³a Jana Puzynê, [by³ to] „cz³owiek niezrêczny, nie¶mia³y i uparty, który usztywnia³ swoje stanowisko na widok przeszkód i wystêpowa³ dumnie i autorytatywnie". W Studia i materia³y z dziejów duchowo¶ci, Warszawa 1980, s.366. [17] https://voxdomini.pl/archiwa/swieci-i-ich-dziela/ks-bronislaw-markiewicz-1842-1912/ [18] Ks. B. Miromir, Trzy s³owa do starszych w narodzie polskim w stuletni± rocznicê rozbioru ojczyzny, Lwów 1887, s. 3-5. Dost. w internecie: https://polona.pl/item/trzy-slowa-do-starszych-w-narodzie-polskim-w-stuletnia-rocznice-rozbioru-ojczyzny,ODk3NjEwMzY/6/#info:metadata [19] Ks. B. Miromir, Trzy s³owa do starszych w narodzie polskim w stuletni± rocznicê rozbioru ojczyzny, Lwów 1887, s. 58. Dost. w internecie: https://polona.pl/item/trzy-slowa-do-starszych-w-narodzie-polskim-w-stuletnia-rocznice-rozbioru-ojczyzny,ODk3NjEwMzY/6/#info:metadata [20] https://pl.wikipedia.org/wiki/Propinacja [21] Ks. B. Miromir, Trzy s³owa do starszych w narodzie polskim w stuletni± rocznicê rozbioru ojczyzny, Lwów 1887, s. 59-60. Dost. w internecie: https://polona.pl/item/trzy-slowa-do-starszych-w-narodzie-polskim-w-stuletnia-rocznice-rozbioru-ojczyzny,ODk3NjEwMzY/6/#info:metadata [22] https://www.gosc.pl/doc/1061842.Co-po-Polsce-bez-Boga/2 [23] Ks. B. Miromir, Trzy s³owa do starszych w narodzie polskim w stuletni± rocznicê rozbioru ojczyzny, Lwów 1887, s. 52-53. Dost. w internecie: https://polona.pl/item/trzy-slowa-do-starszych-w-narodzie-polskim-w-stuletnia-rocznice-rozbioru-ojczyzny,ODk3NjEwMzY/6/#info:metadata [24] http://www.parafiagorzkow.pl/32-uncategorised/203-testowy-3.html [25] Ks. Stanis³aw Deszcz CM, B³. Bronis³aw..., s. 4. [26] Tam¿e, s. 8. [27] Ks. Bronis³aw Markiewicz, Bój..., s. 54. [28] Tam¿e, s.9. [29] Ks. Walenty Michu³ka, B³ogos³awiony ks. Bronis³aw Markiewicz, Marki 2005, s. 11. Powrót |