¦wiêty Brat Albert, Adam Chmielowski Czê¶æ II https://www.albertynki.pl/brat-albert/brat-albert-zycie/ Tu nasz bohater d³ugi czas znajdowa³ siê w stanie apatii, nie odzywa³ siê do nikogo, nie wychodzi³ z pokoju a nawet sam nie chodzi³ do ko¶cio³a. „Moralna agonia, w której by³ pogr±¿ony, zdawa³a siê dosiêgaæ szczytu. ¯aden promyk nie przebija³ jego ciemno¶ci. Wydawa³o mu siê, ¿e cierpi katusze potêpieñca. Prze¿ywa³ prawdziwe ataki rozpaczy i takiej trwogi, ze omdlewa³. Ten dzielny cz³owiek, który tyle razy patrzy³ ¶mierci w oczy, nie ¶mia³ uczyniæ ani kroku, ani s³owa wyrzec. Widok swej skrajnej nêdzy przyt³acza³ go do tego stopnia, ¿e uwa¿a³ siê za odrzuconego i straconego na wieki, ostatecznie od³±czonego od Boga. I to by³ w³a¶nie wêze³ dramatu: poza Bogiem nic siê nie liczy, a Bóg go odrzuci³, a Bóg go opu¶ci³ i teraz stoi sam w¶ród bezmiaru nocy. Do¶wiadczenie to trwa³o tyle, ile trzeba by³o, aby go przygotowaæ do wielkiego zadania, które na niego czeka³o. Potê¿ny ¶rodek oczyszczaj±cy, ³aska zanim o¶wieci, sprawia ból, zanim wyleczy kroi do ¿ywego. Im wyra¼niej cz³owiek jest powo³ywany ku szczytom, tym bole¶niejsza jest jego noc. Daremnie siê szamoce: trzeba przej¶æ ciemny tunel a¿ do koñca. Przyjdzie w koñcu dzieñ, kiedy odezwie siê dzwon uwolnienia, kiedy zab³y¶nie ¶wiat³o...[1]". Po latach, ju¿ jako Brat Albert, opowiedzia³ on swojemu spowiednikowi co wtedy czu³: „By³em przytomny, nie postrada³em zmys³ów, ale przechodzi³em okropne mêki i katusze, i skrupu³y najstraszliwsze[2]". Z tego ciê¿kiego stanu wyszed³ nasz bohater, kiedy pewnego dnia us³ysza³ rozmowê o mi³osierdziu Bo¿ym, któr± prowadzi³ proboszcz z Kudryñców, ksi±dz Leopold Pogorzelski ze Stanis³awem, bratem Adama. Wiele wskazuje na to, ¿e ta rozmowa zosta³a odbyta celowo w takim miejscu i tak by³a poprowadzona, ¿eby Adam Chmielowski j± us³ysza³. Kiedy proboszcz odjecha³, „Adam wychodz±c z odrêtwienia poprosi³, by mu osiod³aæ konia i mimo zapadaj±cej nocy popêdzi³ na probostwo. (...) Nie prêdko powróci³, ale (...) powróci³ jakby innym cz³owiekiem. U stóp kap³ana w kornej spowiedzi uzyska³ utracony od tak dawna spokój i pogodê ducha[3]". W biblioteczce u ksiêdza Pogorzelskiego „znalaz³ Regu³ê ¶w. Franciszka oraz Regu³ê III Zakonu ¶w. Franciszka". Rozczytuj±c siê w tych dwóch ksi±¿kach, zacz±³ my¶leæ o ¿yciu zakonnym, poza klasztorem, czyli o tercjarstwie, które próbowa³ rozpropagowaæ w¶ród mieszkañców Podola. Nied³ugo po tym, otrzyma³ ukaz carski nakazuj±cy mu, jako organizatorowi niedozwolonych stowarzyszeñ[4], pod kar± wys³ania na Sybir, natychmiastowy wyjazd z Kudryñców. Wyjecha³ wiêc do Krakowa, który by³ dla niego bezpieczny, bo znajdowa³ siê pod zaborem austriackim. Poza tym mia³ tam wielu znajomych, wiêc móg³ odnowiæ te stare znajomo¶ci. W Krakowie Adam Chmielowski, chocia¿ wci±¿ uwa¿any by³ za artystê, inaczej ju¿ patrzy³ na ¶wiat, gdy¿ zacz±³ dostrzegaæ nêdzê ludzk±. Do swojej pracowni, któr± podzieli³ kotar± na dwie czê¶ci, wprowadzi³ bezdomnych biedaków. W¶ród tych ludzi by³y równie¿ podejrzane typy, które nie podoba³y siê innym lokatorom kamienicy, w której akurat mieszka³ Adam Chmielowski. W tym czasie, a by³ to rok 1884 malowa³ obrazy aby utrzymaæ siebie i swoich podopiecznych. Wtedy te¿, mocno wstrz±snê³o nim zdarzenie, „kiedy zobaczy³ na w³asne oczy zbiorowisko najwiêkszej nêdzy jakim by³a os³awiona »Ogrzewalnia« na Kazimierzu, w ¿ydowskiej dzielnicy Krakowa. (...) [By³o to, gdy] wprost z balu w pa³acu »Pod Baranami« " pó¼n± por± udali siê we trzech: Adam Chmielowski, hr. Ludwik Dêbicki i hr. Wodzicki (...) by stwierdziæ naocznie, czy s± uzasadnione wie¶ci kr±¿±ce po mie¶cie o okropno¶ciach , jakie siê dziej± w tej spelunce. (...) By³o ju¿ dobrze po pó³nocy, gdy weszli do tego przytuliska nêdzarzy. Wpu¶ci³ ich stró¿ miejski (...) gdy weszli do sali, w której pokotem le¿eli obok siebie mê¿czy¼ni i kobiety, m³odzie¿ i dziewczêta, uderzy³a ich przede wszystkim zaducha tak wstrêtna, ¿e a¿ im dech zapar³o. (...) Gdy oko oswoi³o siê z tym pó³mrokiem, zobaczyli sceny jakby wyjête ¿ywcem z dantejskiego piek³a. Ohydna orgia pijacka i stokroæ ohydniejsza orgia rozpusty po ciemnych k±tach sali ¶wiêci³a tu swoje tryumfy. Na widok przyby³ych posypa³y siê z ró¿nych k±tów szydercze przezwiska, przekleñstwa i wyuzdane dowcipy. Wobec tego nie pozostawa³o im jak tylko uciec z tego miejsca ohydy i wystêpku. Gdy wyszli i z oburzeniem zapytali s³ugê miejskiego: jak mo¿e pozwalaæ na co¶ podobnego? Rzek³ im: to¿by miê zabili, gdybym im przeszkadza³! I mia³ racjê. Dla takich wyrodków powag± i autorytetem nie móg³ byæ pacho³ek miejski, któremu by ³atwo dali radê. Innego tu trzeba by³o dozoru, innej moralnej powagi[5]". By³ to nastêpny prze³om w ¿yciu Adama Chmielowskiego, wtedy widz±c w ka¿dym z tych biedaków umêczonego Chrystusa, postanowi³ on ca³kowicie po¶wiêciæ siê tym nêdzarzom. Od tego czasu, tak jakby „umar³ Adam Chmielowski a narodzi³ siê Brat Albert[6]". „Z mi³o¶ci do Boga i ludzi Adam Chmielowski po raz drugi zrezygnowa³ z kariery i obj±³ zarz±d ogrzewalni dla bezdomnych. Przeniós³ siê tam na sta³e, aby mieszkaj±c w¶ród biedoty, pomagaæ im w d¼wiganiu siê z nêdzy nie tylko materialnej, ale i moralnej[7]". Portret Brata Alberta - mal. Leon Wyczó³kowski https://www.franciszkanie.pl/artykuly/sw-brat-albert-artysta Po prze¿yciu nocy ciemnej, kiedy po ponad trzyletnim za³amaniu siê i ¿yciu w niewoli swoich skrupu³ów, maj±c 42 lata, rozpocz±³ ponowny nowicjat, lecz tym razem w trzecim zakonie ¶wiêtego Franciszka w Krakowie. Dok³adnie „25 sierpnia 1887 roku Adam Chmielowski przywdzia³ szary habit tercjarski i przyj±³ imiê brat Albert. (...) Rok pó¼niej z³o¿y³ ¶luby tercjarza na rêce kardyna³a Albina Dunajewskiego. Ten dzieñ jest jednocze¶nie pocz±tkiem dzia³alno¶ci Zgromadzenia Braci III Zakonu ¶wiêtego Franciszka Pos³uguj±cych Ubogim, zwanego popularnie »albertynami«[8]". Zim± 1888 roku zosta³y porozwieszane w Krakowie plakaty o takiej tre¶ci: „Tercjarze ¶wiêtego Franciszka z Asy¿u podjêli pos³ugiwanie ubogim w schroniskach za upowa¿nieniem w³adzy duchowej i miejskiej. W tym celu zbieraj± po mie¶cie datki dla ubogich, mianowicie: ¿ywno¶æ surow± i gotowan±, odzie¿ mêsk± i ¿eñsk±, oraz wszelkie resztki i nieu¿ytki domowe i kuchenne. Kto by nie mia³ do ofiarowania ja³mu¿ny w naturze, mo¿e daæ j± w pieni±dzach. Brat Albert trzeciego zakonu ¶w. Franciszka[9]". Takie og³oszenia ukazywa³y siê równie¿ w prasie. Wtedy te¿ na krakowskim Placu Szczepañskim, po¶ród kupuj±cych i sprzedaj±cych, a tak¿e na innych placach i ulicach Krakowa, mo¿na by³o spotkaæ Brata Alberta, powo¿±cego ma³y jednokonny wózek, który zape³nia³ wszelkimi otrzymanymi darami. Namawia³ on wszystkich napotkanych do jakiejkolwiek darowizny, przekonuj±c ich piêknym chrze¶cijañskim zdaniem: „Kiedy ubogi daje, wtedy sam Pan Jezus daje[10]". W sprawozdaniu, które napisa³ po roku swojej dzia³alno¶ci Brat Albert mo¿emy przeczytaæ: „Ogrzewalnia jako taka przynosi niew±tpliwie dobrodziejstwo materialne dla nêdzarzy, dachu w zimê, a najczê¶ciej i odzie¿y pozbawionej. (...) Bez ogrzewalni liczba chorób by³aby o wiele wiêksza miêdzy ubóstwem najni¿szej kategorii, nie podobna by te¿ by³o inaczej zabezpieczyæ ubogich od wypadków ¶mierci przez zamarzniêcie w ostrej porze zimy. ani unikn±æ wielu nieporz±dków z tego powsta³ych, ¿e znaczna liczba ludzi mia³aby noc przepêdzaæ na ulicy. Przy (...) poparciu w³adzy miasta i codziennej ja³mu¿nie jego mieszkañców, weszli¶my w bezpo¶rednie z ubogimi stosunki, dzia³aj±c za¶ stopniowo i na przemiany przez ja³mu¿nê i ³agodne obej¶cie, niekiedy u¿ywaj±c surowo¶ci, uda³o nam siê ow³adn±æ sytuacj± i z³o do pewnego stopnia zneutralizowaæ; stosunki wiêc uleg³y zmianie na lepsze, chocia¿ dalsze zadanie nie przestaje byæ trudne wobec ma³ych ¶rodków, które mamy do rozporz±dzenia, a tak¿e zbyt czêstych niedostatków, które nara¿aj± nasz system i stanowisko zdobyte, je¿eli nie pozwalaj± na to minimum wydatków, które za konieczne uwa¿amy, albo które samo uczucie ludzko¶ci dyktuje. Poza materialnymi k³opotami, nasze zwyk³e stosunki z ubogimi nie przedstawiaj± ju¿ teraz osobliwych trudno¶ci; maj± nasi biedacy przykre wady, ale i bardzo rzeczywiste przymioty polskiego ludu - z³o nie dosiêga tu g³êbi serca; dobrym s³owem, misk± strawy, mo¿na tu o wiele wiêcej zyskaæ ni¿ karaniem. Krañcowa nêdza, w której ci ubodzy zostaj± i ciemnota, w wielu razach ich ¿ycie i obyczaje t³umaczy[11]". Z raportu jasno wynika³a równie¿ zdecydowanie mniejsza ilo¶æ przestêpstw w stosunku do lat ubieg³ych. W styczniu w roku 1891, obok dzia³aj±cego ju¿ mêskiego, powsta³ ¿eñski zakon »Albertynek« pod kierownictwem siostry Bernardyny Jab³oñskiej. Obydwa te zgromadzenia bardzo szybko zwiêksza³y swoj± liczebno¶æ, i w wielu miastach na terenie Galicji, dziêki du¿ej aktywno¶ci Brata Alberta, powstawa³y nowe o¶rodki mi³osierdzia. Malarz, Jan Skotnicki w swoich pamiêtnikach opisuje tak± scenê ze spotkania z Bratem Albertem: „W roku 1903 siedzia³em kiedy¶ na plantach (...) z Jackiem Malczewskim i W³odzimierzem Tetmajerem. Gwarzyli¶my o sprawach aktualnych, obchodz±cych nas wszystkich. Wtem na widok zbli¿aj±cego siê zakonnego brata zerwali siê obaj z foteli i ja mimo woli podnios³em siê równie¿. Zbli¿a³ siê do nas starszy cz³owiek w szarym zakonnym habicie, wynios³y, brodaty, mocno utykaj±cy na jedn± nogê. Po serdecznym powitaniu od razu zorientowa³em siê, ¿e by³ to Brat Albert, ich starszy kolega z Monachium, jeden z najciekawszych ludzi w Polsce owej epoki. [...] S³ucha³em ze zdumieniem jego ¿artów, jego swobodnej, prostej mowy, bez hipokryzji i bez jakiejkolwiek pozy. Uchwyci³em moment, by go zagadn±æ o co¶, co mnie intrygowa³o od samego pocz±tku, kiedym go zobaczy³. Zapyta³em go otwarcie: - Bracie, proszê mi szczerze odpowiedzieæ. Wiem, ¿e Brat szuka³ szczê¶cia w wojaczce, w walce o Polskê. Wiem ¿e Brat szuka³ ukojenia w nauce, sztuce. Czy nareszcie dzisiaj w tym habicie brat znalaz³ to, czego pragn±³? Brat Albert roze¶mia³ siê na to moje szczere pytanie, po³o¿y³ sw± rêkê na mojej d³oni i patrz±c mi w oczy odpowiedzia³: - Mam schroniska i stowarzyszenia mych braci w Krakowie, Tarnowie, we Lwowie, w Zakopanem. Rozda³em w tym roku 20 tysiêcy bochenków chleba, 12 tysiêcy porcji kaszy, dajê nocami dach nad g³ow± setkom tych, którzy go nie maj±. Niech ci, bracie, to s³u¿y za odpowied¼! Potem wsta³, wyprostowa³ siê, tupn±³ swoj± drewnian± protez± o posadzkê i ze s³owami: »Muszê odej¶æ do moich«, po¿egna³ nas". Po jakim¶ czasie nazwê ogrzewalnia zamieniono na przytulisko. ¦wiêty Rafa³ Kalinowski, przyjaciel Brata Alberta namówi³ go tak¿e, „do za³o¿enia klasztorów pustelniczych, w których cz³onkowie zgromadzenia mieli regenerowaæ swe si³y[12]". Najbardziej znanymi takimi domami by³y te, które zbudowano w Zakopanem, na Kalatówkach, oddzielny dla braci i oddzielny dla sióstr. Oprócz zalet wypoczynkowych, spe³nia³y one równie¿ wa¿n± rolê dla nowicjuszy, którzy tam byli hartowani. Kalatówki_Pustelnia_1902-r. https://www.albertynki.pl/historia/ Brat Albert, w ostatnim okresie swojego ¿ycia, mimo swego kalectwa, bardzo du¿o podró¿owa³, gdy¿ w ka¿dym mie¶cie gdzie powsta³o jego przytulisko, chcia³ je osobi¶cie dogl±dn±æ. Kiedy wybuch³a I wojna ¶wiatowa „wszystkie przytuliska sta³y otworem, dla uchod¼ców wojennych. Brat Albert wyda³ polecenie: »Ka¿demu g³odnemu daæ je¶æ, bezdomnemu miejsce, a nagiemu odzie¿, jak nie mo¿na du¿o - to ma³o, inaczej nie ma przytuliska«[13]". Za jego ¿ycia powsta³o 21 takich domów, gdzie potrzebuj±cy otaczani byli opiek± 40 braci i 120 sióstr. Brat Albert uczy³ ¿e trzeba byæ "dobrym jak chleb", a uzasadnia³ to tak: „Patrzê na Jezusa w Eucharystii. Czy Jego mi³o¶æ obmy¶li³a co¶ jeszcze piêkniejszego? Skoro jest chlebem, i my b±d¼my chlebem, dawajmy siebie samych[14]". Zmar³ 25 grudnia 1916 roku w swoim pierwszym przytulisku na krakowskim Kazimierzu przy ulicy Krakowskiej 43, maj±c 71 lat. 22 czerwca 1983 roku nasz papie¿ Jan Pawe³ II beatyfikowa³ Brata Alberta a 12 listopada 1989 kanonizowa³ go. ¦wiêty Brat Albert jest patronem zakonów albertynek i albertynów oraz artystów plastyków Brat Albert jak i bracia albertyni, zostali uwiecznieni w powie¶ci Nawracanie Judasza, czyli w pierwszym tomie trylogii Stefana ¯eromskiego zatytu³owanej Walka z Szatanem. ¯eromski najprawdopodobniej nigdy nie spotka³ siê z Bratem Albertem, ale wiele o nim s³ysza³ od znanego malarza i architekta, twórcy stylu zakopiañskiego, Stanis³awa Witkiewicza. Pisz±c swoj± powie¶æ, Stefan ¯eromski „wypisa³ fantazyjne obrazy, odbiegaj±ce w wielu wypadkach od rzeczywisto¶ci, oprócz opisu samej postaci zewnêtrznej Brata Alberta. Natomiast przedstawienie braci albertynów i ich ¿ycia mija siê ca³kowicie z prawd± krzywdz±c tych wspania³ych ludzi, którzy oddali siê Bogu i s³u¿bie nêdzy ca³ym sercem[15]". Gdy zapytano Brata Alberta, co s±dzi o tej powie¶ci, tak odpowiedzia³: „G³upstwa popisa³![16]". Nie powinno nas to dziwiæ, gdy¿ ¯eromski, w tej swojej powie¶ci Nawracanie Judasza, uwa¿a³, ¿e tym, kogo nale¿y nawróciæ i kto zszed³ na z³± drogê oraz tym, który zdradzi³ Chrystusa jest Ko¶ció³ katolicki i jego nauka. Tak w swojej pracy doktorskiej napisa³ pani Katarzyna Sztok: „W interpretacji pisarza Ko¶ció³ znajduje siê po stronie si³ ciemno¶ci, a formy jego istnienia wprost zaprzeczaj± le¿±cej u jego ¼róde³ ewangelicznej nauce. (...) Ko¶ció³ sta³ siê martwy, upodobni³ siê do wspania³ej figi, któr± Jezus przekl±³, nie znalaz³szy w niej owocu. Nawet otoczonego bogactwem papie¿a strzeg± uzbrojone w karabiny draby. Obrazy te w lapidarnym skrócie prezentuj± (...) istotê zdrady Chrystusa przez duchowieñstwo. To katolicyzm sta³ siê Judaszem![17]". Jaki by³ Adam Chmielowski i jaki by³ Brat Albert, mieli¶my ju¿ siê okazjê zorientowaæ, ale pos³uchajmy jeszcze kilku wspomnieñ tych, którzy siê z nim spotkali. Profesor Akademii Sztuk Piêknych w Krakowie Karol Homolacs tak wspomina³ naszego bohatera: „Kilkakrotnie zetkn±³em siê osobi¶cie z tym dziwnym cz³owiekiem. By³em m³odym, pocz±tkuj±cym malarzem, kiedy go zobaczy³em po raz pierwszy. -Zrazu widzia³em w Nim tylko zwyk³ego zakonnika, ale kiedy rozmowa zesz³a na tory artystyczne, zaczê³o mnie ogarniaæ coraz wiêksze zdumienie. Ten stary, skromny zakonnik zacz±³ mówiæ rzeczy tak g³êbokie, tak prawdziwie m±dre, ¿e moje zdziwienie zmieni³o siê wkrótce w podziwienie. Po tej rozmowie przeszli¶my do mojej pracowni i tam Brat Albert ze szczer± dobroci± omówi³ moje prace i da³ mi wskazówki i rady tak dojrza³e, tak istotne, ¿e górowa³y nad wszystkim, co kiedykolwiek us³ysza³em z ust moich s³ynnych profesorów w wielkich stolicach ¶wiata. Nigdy przedtem i potem nie zetkn±³em siê z tak± ¿yw± m±dro¶ci± i pamiêtam, ¿e po tej rozmowie d³ugo nie mog³em doj¶æ ze sob± do ³adu. Nie mog³em zrozumieæ, na czym polega ta m±dro¶æ, która siê wypowiada w tak prostych s³owach, a góruje nad wszystkim tym, co nazywamy inteligencj±. Dzisiaj wiem, ¿e inteligencja jest produktem g³owy, m±dro¶æ za¶ obejmuje tak¿e i serce, m±dro¶æ potrzebuje serca rozpromienionego entuzjazmem do prawdy, dobra i piêkna[18]". Z kolei Celina Bzowska wspominaj±c Brata Alberta przytacza takie jego s³owa, w których on sam ocenia swoj± m³odo¶æ: „Taki wtedy cz³owiek by³ ¶lepy! Tak nic nie pojmowa³ po za sw± g³upot±! Strach pomy¶leæ, gdziebym siê obecnie znajdowa³, gdyby nie nieskoñczone mi³osierdzie Bo¿e! I ta Bo¿a cierpliwo¶æ na g³upotê ludzk±! ¯ycia ca³ego za ma³o, by Bogu dziêkowaæ, ¿e mnie wtedy nie odtr±ci³ na wieki! Czasami, gdy wspomnê m³odo¶æ, dreszcz przechodzi, co czekaæ mo¿e na s±dzie Bo¿ym, za wszystkie niewierno¶ci! Wtedy ca³a moja otucha w tym, ¿e macam szkaplerz na piersi. Bêdzie, co bêdzie, ale jestem pod tym puklerzem Maryi, i przed wiecznym odrzuceniem ochroni mnie Ona! Mówi±c to, Brat Albert chwyci³ za zakonny szkaplerz z szorstkiego sukna. Ta tercjarska sukienka znamionowa³a ca³y ci±g lat pokuty i po¶wiêcenia, którym sp³aca tak gorliwie b³êdy m³odo¶ci[19]". Brat Albert mia³ równie¿ do¶wiadczenia z szatanem. Celina Bzowska w swoich wspomnieniach o Bracie Albercie przypomnia³a tak± historiê, gdy jej matka rozmawia³a z nim na temat ówczesnych, dziewiêtnastowiecznych „zabawek, w¶ród których roi³o siê od diabl±t z miot³ami, masek z diabelskimi rogami i innych przedmiotów z modnymi do dzi¶ dnia figlami ulubionych czarci±t niemieckich[20]". Uwa¿a³a ona, ¿e jest to celowa robota masoñska, która ma rozszerzyæ „w¶ród nie¶wiadomych kult szatana. Boli mnie po prostu [mówi³a] widok niewinnego dziecka z tym wstrêtnym symbolem z³ego ducha w rêku[21]" W tamtych czasach pojawia³y siê pisma zwalczaj±ce masonów i w nich mo¿na by³o znale¼æ artyku³y dowodz±ce, ¿e „istnieje stowarzyszenie kultu szatana, które poza zawziêt± walk± z chrze¶cijañstwem (...) [oraz] wielkimi (...) [i] przewrotnymi celami pos³uguje siê te¿ drobn± niepozorn± propagand± rozszerzania modnych cacek z podobizn± czarta, aby oswajaæ nie¶wiadomych ze swym znamieniem. Znaki masoñskie, u¿ywane jako god³a firm, (gwiazdy [piêcio‑] sze¶cioramienne, trójk±ty, kielnie itp.) wi±za³y siê z t± propagand± szatañsk±[22]". Matka Celiny Bzowskiej, znaj±c te artyku³y, by³a przera¿ona dzia³alno¶ci± masonerii, nigdy te¿ nie pozwala³a na wieszanie dobrodusznego diabe³ka, jako zabawki na choinkê czy wk³adania go razem z cukierkami pod poduszkê dzieciom. Rozmawiaj±c o tym z Bratem Albertem zadawa³a mu ró¿ne pytania, miêdzy innymi: „co on sadzi o (...) w³adzy szatana nad ¶wiatem i czy ma [on] moc dzia³ania cudów? Czy poza kuszeniem duszy mo¿e wywieraæ jak±¶ fizyczn± przemoc? Czy mo¿e opêtaæ ludzk± istotê wbrew jej woli? [Brat Albert tak odpowiedzia³:] ¯e diabe³ miesza siê do spraw ludzkich i dzia³a niejednokrotnie sposobami nie daj±cymi siê wyt³umaczyæ naturalnymi prawami, to nie ulega w±tpliwo¶ci; mamy na to dowody w ¿ywotach ¶wiêtych. Do jakich jednak granic ta z³a si³a mo¿e siê ujawniaæ, jest rzecz± trudn± do ustalenia. (...) Brat Albert s±dzi³, i¿ diabe³ wystêpuje (...) jakby (...) materialnie, czê¶ciej ni¿ to obecnie przypuszczaj± ludzie. ¯e nie ogranicza siê do pokus sumieñ, ale podobnie jak za czasów ¿ycia Chrystusa, zdarza siê i do dzi¶ dnia, i¿ opanowuje materialnie istotê ludzk±, tak zwanych opêtanych przez z³ego ducha[23]". I na potwierdzenie swych s³ów Brat Albert opowiedzia³ historiê, która mia³a miejsce w jednej z jego ogrzewalni dla bezdomnych. Zdarzy³o siê to we Lwowie, pewnego razu przyby³ tam do¶æ wysoki mê¿czyzna, który nie by³ w³óczêg± a s±dz±c z ubrania musia³ byæ zamo¿ny. Jak to w zwyczaju u Albertynów, nikt go o nic nie pyta³ a on usiad³ przy stole i przez kilka godzin milcz±c siedzia³ zadumany. Pod wieczór przyszed³ do izby Brata Alberta i prosi³ go o poradê. Okaza³o siê, ¿e jest opêtany i wybiera siê na piechotê do Rzymu, do grobu ¶wiêtego Piotra aby uwolniæ siê od diab³a. Brat Albert zrozumia³, ¿e przybysz ma jak±¶ zbrodniê na sumieniu, która nie daje mu spokoju. Ten jednak ukl±k³ i zacz±³ opowiadaæ, ¿e idzie ju¿ od paru tygodni z Litwy, gdzie by³ w³a¶cicielem bogatego gospodarstwa. By³ zdrowym i chêtnym do pracy cz³owiekiem, ale od kilku lat „opêta³ go diabe³. Siedzi mu [jak powiedzia³] pod czaszk±, raz na czole miêdzy brwiami, raz za uchem, syczy, gwizda, namawia na ró¿ne zbrodnie". Kiedy przechodzi³ noc± obok innych domostw, diabe³ ¶miej±c siê z niego, wo³a³ podpal! Podpal! i prawie si³± go pcha³ do tego. Innym razem, by³ w lesie gdzie z drwalami r±ba³ drzewo, po obiedzie wszyscy po³o¿yli siê na spoczynek. „Jego diabe³ budzi i ka¿e mu siekierê braæ i namawia ustawicznie: Zamorduj! Rozwal ³eb! Do krwi siê dobierz! I tak bezustannie go kusi i nak³ania, jakby go za kark do z³ego prowadzi³. Napiera, zgrzyta, chichocze w samo ucho. Radzi³ siê znachorów, dawali mu napoje ró¿ne, od¿egnywali. Wszystko na pró¿no! Chodzi³ do miejsc cudownych, odpycha go od ¶wiêtych obrazów, rzuca nim. Radzi³ siê ksiê¿y, a diabe³ siê tylko wiêcej w¶cieka i nie ustêpuje[24]". Starsi ludzie doradzili mu by siê o¿eni³, wiêc znalaz³ sobie porz±dn± kobietê z któr± siê o¿eni³ i mia³ synka. Wtedy, przez jaki¶ czas diabe³ przycich³. Ale on, mimo wielkiej rado¶ci z ¿ony i dziecka, ca³y czas czu³ go na karku. Pewnej nocy, zbudzi³ go diabe³ i kaza³ zabiæ mu swoje dziecko, gdy siê jako¶ opamiêta³, natychmiast porzuci³ gospodarstwo, ¿onê i dziecko i uciek³ nie chc±c by dosz³o do tragedii. Dowiedzia³ siê od jednej pustelnicy, ¿e powinien i¶æ do Rzymu, do grobów Aposto³ów, którzy czartów wyrzucali i tam, byæ po spowiedzi, przez trzy dni przyjmowaæ Komuniê ¦wiêt± i modliæ siê przy tych grobach. Wiêc ju¿ od kilku tygodni tam idzie. Brat Albert popar³ tê pielgrzymkê i doradzi³ mu, ¿eby ju¿ tu, czyli we Lwowie przyst±pi³ do Sakramentów ¦wiêtych. Na drugi dzieñ s³ysza³ Brat Albert, naszego opêtanego gospodarza, który g³o¶no wykrzykuje na ksiê¿y. „- Co to za ksiê¿a! Co w czarta nie wierz±! Ja mówiê na ¦wiêtej spowiedzi, ¿e mnie diabe³ opêta³, a ksi±dz ka¿e mi i¶æ do doktora, do szpitala!... ja niby chory jestem!... A ja swój rozum mam, I moje sumienie! Tylko ten diabe³ ma moc nade mn±... To nie s± sprawiedliwi ksiê¿a, co w diab³a nie wierz±! Sam nie wiedzia³em, co s±dziæ o tym wszystkim. Na wariata nie wygl±da³, oczy mia³ przytomne, tylko rozpaczliwie smutne i udrêczone. My¶lê sobie tak? czy wariat, czy opêtany, pielgrzymka z wiar± i dobr± wol± odbyta, pomo¿e mu niechybnie, i powiadam: W imiê Bo¿e id¼cie cz³owieku do Rzymu!" On od razu spokornia³, ucieszy³ siê i z ulg± , k³aniaj±c siê powiedzia³, ¿e to zrobi. I poszed³. Po kilku miesi±cach wróci³ do Lwowa, bardzo wynêdznia³y i wychudzony, jednak z twarz± pogodn± i radosn±. Brat Albert dalej mówi³: „Opowiedzia³ mi, ¿e doszed³ do Rzymu, w ko¶ciele ¶wiêtego Piotra by³ u spowiedzi u staruszka ksiêdza. Da³ mu na trzy Msze ¦wiête odprawione przed grobem ¶wiêtego Piotra. Podczas tych Mszy krzy¿em le¿a³. Pierwszego dnia diabe³ t³uk³ mu siê pod czaszk±, jak nigdy, i zgrzyta³ i cudeñka wyprawia³, a on nie da³ siê odwie¶æ od zamiaru i przyst±pi³ do Komunii ¦wiêtej. I poczu³ wtedy, ¿e diabe³ tu z czo³a przez ca³± g³owê przesun±³ siê na kark[25]". Miejsce, które pokaza³ na g³owie by³o, w¶ród bujnych i gêstych w³osów zupe³nie wy³ysia³e, jakby diabe³ zostawi³ ¶lad jak wst±¿kê, o szeroko¶ci trzech palców od czo³a do karku. „- Na drugi dzieñ - opowiada³ dalej - podczas drugiej Mszy ¦wiêtej jeszcze mnie diabe³ gniót³ i do ucha gada³, a gdy przystêpowa³em do sto³u Pañskiego, wstrz±sn±³ mn± i cisn±³ jeszcze raz; po Komunii ¦wiêtej czu³em, jak po plecach spe³z³ a¿ do krzy¿a i szczez³ i przepad³. I Trzeci± Mszê ¦wiêt± i Komuniê ofiarowa³em ju¿ jako dziêkczynienie za cud okazany nade mn±. Brat Albert umilk³, nie orzeka³, czy to by³ opêtany, uwolniony cudownie, czy wariat, uleczony wiar± swoj±. Lecz wyczuwali¶my, i¿ raczej przypuszcza to pierwsze[26]". Pani Celina Bzowska wspomnia³a jeszcze o jednym wydarzeniu opowiedzianym przez Brata Alberta: „W dalszym ci±gu, mówi±c o zagadkowych zdarzeniach, nie daj±cych siê wyt³umaczyæ znanymi dot±d naukowymi prawami, jak na przyk³ad krêcenie stolików i wywo³anie ich odpowiedzi, i o mo¿liwo¶ci mieszania siê do tych spraw z³ego ducha, Brat Albert opowiedzia³ nam nastêpuj±ce wspomnienie swoje o takim posiedzeniu ze stolikiem: - Za m³odych moich lat bywa³em czêsto u pañstwa Siemieñskich. Gromadzili siê tam u nich literaci i uczeni, rozprawiali o filozofii, o zawi³ych tematach ¿yciowych i spo³ecznych. Pani Siemieñska, ¿ywego, gor±cego usposobienia, przy tym gorliwa katoliczka, przys³uchiwa³a siê zazwyczaj tym dysputom. Zastanawia³o mnie, ¿e, gdy ona odezwa³a siê w tym gronie ludzi nauki, rozstrzyga³a najtrafniej prostym, zwiêz³ym powiedzeniem trudne zagadnienia, jakby to powiedzieæ bez wyj¶cia. A by³a przecie najmniej uczona w¶ród tych filozofów. Sk±d czerpa³a te argumenty takie trafne i jasne? - Z katechizmu! - obja¶ni³a mnie krótko przy jednej z takich dysput. W tych czasach modnym by³o i budzi³o wielkie zainteresowanie krêcenie stolików. Ko¶ció³ surowo zabrania wszelkich tego rodzaju spirytystycznych posiedzeñ. Pani Siemieñska zauwa¿y³a, ¿e go¶cie jej mê¿a urz±dzaj± w³a¶nie te zabronione próby spirytystyczne. Radzi³a siê swojego spowiednika, co jej robiæ nale¿y w tym wypadku? Nie mo¿e mê¿owi bezwzglêdnie narzucaæ swojego sprzeciwu, a jako pani domu nie mo¿e te¿ pozwalaæ, aby pod jej dachem mia³y miejsce praktyki, zabronione przez Ko¶ció³. Spowiednik jej doradzi³ wzi±æ ró¿aniec i modliæ siê spokojnie, nie mieszaj±c siê do seansu[27]". „ Jednego dnia obsiedli¶my du¿y dêbowy stó³, tak ciê¿ki, i¿ trzeba by³o dwóch silnych ludzi, by go z miejsca poruszyæ. Tymczasem pod naszymi palcami, zwi±zanymi w magnetyczny ³añcuch, zacz±³ siê posuwaæ, potem podnosiæ i wystukiwaæ znaki. Szala³ tego dnia w podskokach i podrygach. Pani Siemieñska, pos³uszna radzie spowiednika, siedzia³a w obramieniu okna i odmawia³a cicho du¿y ró¿aniec, przywieziony z Rzymu, nie wtr±caj±c siê s³owem do naszej kompanii. My tymczasem wêdrujemy za diabelskim sto³em po ca³ym pokoju. Nie mog³a widocznie tego widoku cierpliwie znie¶æ i nagle wsta³a, przyst±pi³a do nas i po³o¿y³a ró¿aniec z du¿ym krzy¿em na rozko³ysanym stole. Us³yszeli¶my trzask tak silny jak wystrza³ z pistoletu, i stó³ znieruchomia³. Zrobi³o to na nas wstrz±saj±ce wra¿enie. Przy obja¶nieniu ¶wiate³ spostrzegli¶my, i¿ stó³ by³ prze³upany, gruba p³yta dêbowa pêk³a wzd³u¿ na dwoje, pomimo silnych wi±zañ. spajaj±cych ja od spodu. Od tego dnia nie krêcili¶my wiêcej stolików u pañstwa Siemieñskich[28]". Najprawdopodobniej Brat Albert, jeszcze jako Adam Chmielowski prze¿y³ zawód mi³osny, o którym nigdy nikomu nie wspomina³. „Nie by³o mu obce g³êbokie uczucie do kobiety, panny Lucyny Siemieñskiej, ukochanej córki Lucjana Siemieñskiego, z którym Adama ³±czy³o przede wszystkim wspólne rozumienie istoty sztuki. Niestety, ojciec odmówi³ mu jej rêki. Kto wie, czy ta odmowa nie wp³ynê³a na duchowo¶æ Adama. U ludzi o pewnej mentalno¶ci, zw³aszcza w drugiej po³owie XIX stulecia, liczy³y siê pochodzenie, pieni±dze, posag. Chmielowski by³ biedny jak mysz ko¶cielna. Pomimo szlacheckiego herbu, niezwyk³ego talentu i mêstwa, którym siê wykaza³ w powstaniu styczniowym, nie by³ godny rêki panny Lucyny. Zapewne po otrzymaniu przys³owiowej czarnej polewki zastanawia³ siê , jakie warto¶ci s± trwa³e i co siê jeszcze liczy w tym ¿yciu na ¶wiecie?[29]". Kiedy ju¿ zna siê koleje losu Adama Chmielowskiego, wtedy te¿ dobrze rozumie siê, ¿e zrezygnowa³ on z pokusy pozostania artyst±, po to by pój¶æ na to miejsce, gdzie chcia³ go widzieæ Pan Bóg. Wtedy te¿, mo¿emy dostrzec jak doskonale pasuj± do jego postawy s³owa, które wypowiedzia³ Pan Jezus, a które omówi³ i zacytowa³ ksi±dz Piotr Natanek we wstêpie do tomu 29 Orêdzi na Czasy Ostateczne, które w³a¶nie nadesz³y. Zreszt±, Bóg jeden wie, czy ¶wiêty Brat Albert ju¿ takich lub podobnych s³ów w swoim ¿yciu nie us³ysza³, gdy¿ zdarza³o siê przecie¿, ¿e popada³ w religijne zachwycenie, pos³uchajmy: „Na serce cz³owieka, które przyjmuje Wolê Bo¿±, czyli ¿yje w wolno¶ci, Bóg wylewa morze ³ask. Kiedy cz³owiek nie podejmuje Woli Bo¿ej nastêpuje wtedy sprzeciw serca wyra¿any przez ³amanie Bo¿ych przykazañ lub sprzeciwianie siê tej Woli w powo³aniu, cierpieniu i do¶wiadczeniu. Bóg woli wszystkie wady cz³owieka, ale na miejscu, gdzie go postawi³, ni¿ jego doskona³o¶æ w miejscu wybranym przez cz³owieka. (...) [To by³y s³owa ks. Piotra a teraz pos³uchamy s³ów Pana Jezusa, które skierowa³ do pani Agnieszki, a przez ni± do nas:] Dam ci wszystkie potrzebne si³y, wszystkie potrzebne zdolno¶ci, czas wytchnienia i odpoczynku, ale ponad wszystko staraj siê codziennie szukaæ Mojej Woli i Mojej ³aski. (...) Potrafisz Mnie na¶ladowaæ, je¶li tylko ¶wiadomie bêdziesz przyjmowaæ Moj± Wolê dla twojego ¿ycia we wszystkim. ¦wiadome oddanie swojej woli to jedno, a ¶wiadome ¿ycie z konsekwencjami tego wyboru to niezbêdny drugi etap pe³nego zawierzenia. Nad tym etapem musisz wiêcej pracowaæ, aby serce poddawa³o siê chêtniej do¶wiadczeniom, które s± mu przeciwne. Pomogê ci we wszystkim, ale tylko na tej drodze, któr± dla ciebie wybra³em. Na innej Mnie nie spotkasz, choæby ci siê zdawa³o, ¿e wchodzisz na wy¿yny ¶wiêto¶ci i na innej drodze jeste¶ lepszym cz³owiekiem. Wolê wszystkie twoje wady, ale tu, gdzie ciê postawi³em, bo tylko ta droga prowadzi na miejsce, które wyznaczy³ ci Ojciec[30]". Zdaniem siostry Teresy Maciuszek, Prze³o¿onej Generalnej Zgromadzenia Sióstr Albertynek „obrazy namalowane przez Brata Alberta ukazuj± d³ug± drogê poszukiwañ Woli Bo¿ej, poszukiwañ odpowiedzi na pytanie, czego oczekuje od niego Pan Bóg[31]". Bibliografia: - Stanis³aw Witkiewicz, Aleksander Gierymski, Lwów 1903. - Ks. Czes³aw Lewandowski, Brat Albert, Kraków 1927. - O. Bernard od Matki Bo¿ej, Duchowo¶æ brata Alberta, Kraków 1938. - Karol Homolacs, Wspomnienia prof. Homolacsa o Bracie Albercie, „Kalendarz Brata Alberta" 1939. - Ks. Konstanty Michalski, art. Data urodzin brata Alberta, w Nasza Przesz³o¶æ nr III, Kraków 1947. - Ks. Alfons Schetz, Nasza przesz³o¶æ t. 21, Kraków 1965. - O. W³adys³aw Kluz, Adam Chmielowski Brat Albert, Kraków 1982. - Ks. Konstanty Michalski, Brat Albert, Kraków 1986. - S. Magdalena Kaczmarzyk, Trudna mi³o¶æ ¶wiêty Brat Albert Chmielowski w s³u¿bie najbiedniejszym, Kraków 1990. - Maria Winowska, Opowie¶æ o cz³owieku, który wybra³ wiêksz± wolno¶æ, Kraków 1992. - Alicja Okoñska, Adam Chmielowski Brat Albert, Warszawa 1999. - Andrzej Ró¿ycki, ¦wiêty Brat Albert, Kraków 2003. - Pisma Adama Chmielowskiego (¶w. Brata Alberta) (1845-1016), Red. s. Assumpta Faron, Kraków 2004. - Micha³ Ro¿ek, ¦wiêty Brat Albert, Kraków 2017. - Orêdzia na Czasy Ostateczne, które w³a¶nie nadesz³y, t. 29, Warszawa 2020. - Katarzyna Sztok, Motyw Judasza w twórczo¶ci Stefana ¯eromskiego (na tle epoki), Bia³ystok 2014. http://hdl.handle.net/11320/1799 https://repozytorium.uwb.edu.pl/jspui/bitstream/11320/1799/1/pracadoktorska-KatarzynaSztok.pdf - Celina z hr. Dêbickich Bzowska, Ze wspomnieñ o Bracie Albercie, Przewodnik Katolicki, nr 49 1928 r. s. 11. Dost. w int. https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/show-content/publication/edition/218111?id=218111 Celina z hr. Dêbickich Bzowska, Ze wspomnieñ o Bracie Albercie, Przewodnik Katolicki, nr 50 1928 r. s. 9. Dost. na str. https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/show-content/publication/edition/218112?id=218112 Celina z hr. Dêbickich Bzowska, Ze wspomnieñ o Bracie Albercie, Przewodnik Katolicki, nr 51 1928 r. s. 9. Dost. na str. https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publication/176410/edition/218113/content https://www.albertynki.pl/brat-albert/obraz-ecce-homo/ Antoni Piotrowski, Józef Che³moñski Wspomnienie, Kraków b.r., s. 15. Dost. na str. https://polona.pl/archive?uid=89763991&cid=100972072 https://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/06-17a.php3 https://info.wiara.pl/doc/3613429.Dusza-malarstwa-Adama-Chmielowskiego [1] Maria Winowska, Opowie¶æ o cz³owieku..., s. 91-92. [2] Micha³ Ro¿ek, ¦wiêty Brat..., s. 42. [3] Ks. Konstanty Michalski, Brat Albert..., s. 50. [4] Andrzej Ró¿ycki, ¦wiêty Brat..., s. 103. [5] S. Magdalena Kaczmarzyk, Trudna mi³o¶æ..., s.50-52. [6] Micha³ Ro¿ek, ¦wiêty Brat..., s. 53. [7] https://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/06-17a.php3 [8] Tam¿e. [9] Andrzej Ró¿ycki, ¦wiêty Brat..., s. 111. [10] Ks. Czes³aw Lewandowski, Brat Albert..., s. 35. [11] Ks. Alfons Schetz, Nasza przesz³o¶æ t. 21,..., s. 163-164. [12] Tam¿e, s. 119. [13] Andrzej Ró¿ycki, ¦wiêty Brat..., s. 118. [14] S. Magdalena Kaczmarzyk, Trudna mi³o¶æ..., s.106. [15] O. W³adys³aw Kluz, Adam Chmielowski Brat Albert, Kraków 1982, s. 211. [16] Tam¿e. [17] Katarzyna Sztok, Motyw Judasza w twórczo¶ci Stefana ¯eromskiego (na tle epoki), Bia³ystok 2014, s. 155-156. http://hdl.handle.net/11320/1799 https://repozytorium.uwb.edu.pl/jspui/bitstream/11320/1799/1/pracadoktorska-KatarzynaSztok.pdf [18] K. Homolacs, Wspomnienia prof. Homolacsa o Bracie Albercie, „Kalendarz Brata Alberta" 1939, s. 48-49. [19] Celina z hr. Dêbickich Bzowska, Ze wspomnieñ o Bracie Albercie, Przewodnik Katolicki, nr 49 1928 r. s. 11. Dost. w int. https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/show-content/publication/edition/218111?id=218111 [20] Celina z hr. Dêbickich Bzowska, Ze wspomnieñ o Bracie Albercie, Przewodnik Katolicki, nr 50 1928 r. s. 9. Dost. na str. https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/show-content/publication/edition/218112?id=218112 [21] Tam¿e. [22] Tam¿e. [23] Tam¿e. [24] Tam¿e. [25] Celina z hr. Dêbickich Bzowska, Ze wspomnieñ o Bracie Albercie, Przewodnik Katolicki, nr 51 1928 r. s. 9. Dost.na str. https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publication/176410/edition/218113/content [26] Tam¿e. [27] Celina z hr. Dêbickich Bzowska, Ze wspomnieñ o Bracie Albercie, Przewodnik Katolicki, nr 51 1928 r. s. 9. Dost.na str. https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/show-content/publication/edition/218113?id=218113 [28] Celina z hr. Dêbickich Bzowska, Ze wspomnieñ o Bracie Albercie, Przewodnik Katolicki, nr 52 1928 r. s. 9. Dost.na str. https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/show-content/publication/edition/218114?id=218114 [29] Micha³ Ro¿ek, ¦wiêty Brat..., s. 35-36. [30] Orêdzia na Czasy Ostateczne, które w³a¶nie nadesz³y, t. 29, Warszawa 2020, s. 18-19. [31] https://info.wiara.pl/doc/3613429.Dusza-malarstwa-Adama-Chmielowskiego Powrót |