¦wiêty Zygmunt Szczêsny Feliñski Czê¶æ II Zdj. z ksi±¿eczki ¦w. Zygmunt Szczêsny Feliñski - Zaufa³ Opatrzno¶ci Bo¿ej, Czêstochowa 2010. W lutym 1848 roku we Francji wybuch³a rewolucja, która rozprzestrzeni³a siê na ca³± Europê pod nazw± Wiosny Ludów. Wtedy te¿, w Wielkim Ksiêstwie Poznañskim wybuch³o powstanie nazwane Wielkopolskim, które mia³o byæ czê¶ci± powstania narodowego we wszystkich zaborach. Feliñski razem ze S³owackim i jeszcze sze¶cioma przyjació³mi przybyli dyli¿ansem do Poznania by wzi±æ w nim udzia³. Niestety, powstanie pod wodz±, wybranego przez Towarzystwo Demokratyczne nieudolnego Ludwika Mieros³awskiego (zwanego genera³em przegranej sprawy), choæ jeszcze nawet dobrze siê nie zaczê³o, to jednak ju¿ powoli zmierza³o ku ca³kowitej klêsce. S³owackiego ze wzglêdu na stan zdrowia ukryto i nie bra³ on udzia³u w walkach. Natomiast Feliñski przy³±czy³ siê do oddzia³u kapitana Celiñskiego, z którym wzi±³ „udzia³ w potyczce z 300 osobowym szwadronem pruskim[1]" i chocia¿ nasz bohater nie mia³ przygotowania wojskowego, to jednak z powodu braku kadry dowódczej, mianowano go porucznikiem. Niektórzy biografowie pisali te¿, ¿e blizna na czole Feliñskiego by³a pozosta³o¶ci± po wygranej przez Polaków bitwie pod Mi³os³awiem. Prawda jest taka, ¿e „Feliñski nie by³ pod Mi³os³awiem i nie by³ ranny, jak o tym czêsto siê pisze[2]". A ta blizna pochodzi³a od kopniêcia przez ¼rebaka w czasach dzieciñstwa, o czym ju¿ wcze¶niej wspomniano. Na pocz±tku czerwca Feliñski wraz z jednym z towarzyszy z którymi przyby³ do Poznania, wspólnie postanowili z braku ¶rodków, powróciæ na piechotê do Pary¿a. Ta ich ciê¿ka wyprawa zakoñczy³a siê po 12 dniach. Klêska powstania mocno ostudzi³a przesadny i nazbyt gor±czkowy patriotyzm u wielu Polaków i da³a równie¿ sporo do my¶lenia Szczêsnemu Feliñskiemu. Doszed³ on do wniosku, „¿e na walkê orê¿n± o niepodleg³o¶æ nie ma obecnie dla Polaków warunków. (...) Natomiast nie traci³ ani na chwilê wiary, ¿e chwila taka nadejdzie i w sprzyjaj±cych warunkach naród odzyska byt polityczny, byleby tylko nie zatraci³ polskiego ducha. Marzy³ oczywi¶cie o Polsce w historycznych granicach, sk³adaj±cej siê jak dawniej z Korony i Litwy. A gdyby mimo to wypadki w Europie tak siê uk³ada³y, ¿e zaistnia³yby wcze¶niej powa¿ne szanse odzyskania niepodleg³o¶ci, wtedy oczywi¶cie nale¿a³oby chwytaæ za broñ. Drogê do wolno¶ci widzia³ przede wszystkim w pokonaniu caratu. Wszak¿e uwa¿a³, ¿e w sytuacji obecnej nale¿y my¶leæ nie tyle o przysz³ej walce zbrojnej, ile pracowaæ nad podtrzymywaniem i rozwijaniem w narodzie polsko¶ci oraz nad podnoszeniem jego religijno¶ci i moralno¶ci. Tak uformowanym pogl±dom pozosta³ Feliñski w zasadzie wierny do koñca ¿ycia[3]". Po powrocie do Pary¿a by³o bardzo ciê¿ko Feliñskiemu, gdy¿ wielu jego znajomych nie wróci³o jeszcze z powstañczej wyprawy a otrzymanie jakiejkolwiek pracy by³o praktycznie niemo¿liwe. Nasz bohater prze¿y³ ten trudny okres dziêki temu, ¿e posiada³ przy sobie, z³oty zegarek, pier¶cieñ i szpilkê z du¿± per³±. (...) Spieniê¿y³ wiêc pier¶cieñ i szpilkê i ¿y³ z uzyskanej gotówki[4]". W tym te¿ czasie powróci³ schorowany S³owacki, który bardzo wspó³czu³ Feliñskiemu biedy, któr± ten musia³ przej¶æ. Tak o tym napisa³ w li¶cie do swojej matki: „Felu¶ zawsze kochany (...) - dozna³ twardej nêdzy - wodê nosi³ i je¶æ gotowa³...[5]" W sierpniu 1848 roku Feliñski otrzyma³ od swojego opiekuna Zenona Brzozowskiego troszkê gotówki oraz wiadomo¶æ o tym, ¿e jego ¿ona, pani Eliza Brzozowska wraz z dzieæmi bêdzie przebywaæ w tyrolskim uzdrowisku w Ischl (czyt. Iszl obecnie kurort jest nazwany Bad Ischl). Oczywi¶cie natychmiast tam pod±¿y³. Po krótkim czasie, wszyscy przenie¶li siê do Monachium, gdzie mieszkali do marca 1849 roku. Wtedy pani Brzozowska postanowi³a uzyskaæ medyczn± poradê u paryskich „znakomito¶ci lekarskich[6]", co pozwoli³o równie¿ Feliñskiemu po pó³rocznej przerwie wróciæ nad Sekwanê, a pierwsz± osobê, któr± od razu odwiedzi³ by³ Juliusz S³owacki. Tak w swoich pamiêtnikach opisa³ to spotkanie: „Jak¿e go znalaz³em zmienionym!... Suchoty gardlane rozwinê³y siê w ca³ej pe³ni: wychud³, oczy zapad³y, oddech za¶ mia³ tak utrudniony, ¿e duszno¶æ co chwila go mêczy³a, przerywaj±c mowê i zajêcia. Przyj±³ miê z rozja¶nion± twarz± i rzek³, u¶ciskawszy serdecznie: »Dobrze ¿e¶ przyjecha³, bo czu³em siê ju¿ bardzo osamotnionym, a ju¿ sam sobie wystarczyæ nie mogê«[7]". Feliñski zaoferowa³ S³owackiemu chêæ wspólnego zamieszkania i sta³ej opieki nad nim, ale ten nie chc±c zbytnio komplikowaæ przyjacielowi jego innych zobowi±zañ, nie przyj±³ tej propozycji. Poprosi³ jedynie, aby wolne chwile, które mia³ Feliñski, spêdza³ u niego w domu. Szczêsny Feliñski i Juliusz S³owacki mal. Jan Chrz±szcz. Obr. z ksi±¿eczki ¦w. Zygmunt Szczêsny Feliñski - Zaufa³ Opatrzno¶ci Bo¿ej, Czêstochowa 2010. 3 kwietnia 1849 roku Juliusz S³owacki skona³ na rêkach swojego przyjaciela , którego nazywa³ Felusiem, w obecno¶ci drugiego bliskiego mu cz³owieka, francuskiego malarza Karola Pettiniaud - Dubosa (czyt. Petini± Dibosa) oraz wezwanego przez Feliñskiego ksiêdza, który zd±¿y³ S³owackiego wyspowiadaæ a tak¿e udzieliæ ¦wiêtych Sakramentów Komunii ¦wiêtej oraz Ostatniego Namaszczenia Te ostatnie chwile S³owackiego tak opisa³ Feliñski: „Ale je¿eli co pocieszyæ nas mo¿e po tej stracie to jego zgon prawdziwie chrze¶cijañski. ¦mieræ jego tak lekka, tak piêkna siê wydawa³a, ¿e mimowolnie wyrywa³a siê modlitwa do Stwórcy o zgon podobny. (...) Przed samym zgonem wyci±gn±³ do nas rêce , i zrobi³ znak, ¿e chce wstaæ, lecz zaledwie¶my go podnie¶li, obfity pot zacz±³ prawie laæ siê z jego twarzy, i ca³e cia³o mocno dr¿eæ poczê³o. Oddech by³ coraz ciê¿szy, trudniejszy i powoli s³ab³, oczy na wpó³ siê zamknê³y i mg³± zasz³y, podtrzymywa³em mu g³owê, a Petiniaud naciera³ mu puls i skronie, ale ju¿ nic nie pomaga³o; po chwili oddech usta³, i serce biæ przesta³o. Wszystko siê skoñczy³o, ju¿ nie ¿y³! -Kiedy pierwsza bole¶æ siê uspokoi³a, zamkn±³em mu oczy i poleci³em Bogu ducha jego[8]". Szczêsny Feliñski podczas swojego pobytu w Pary¿u chodzi³ na kazania g³oszone przez najs³ynniejszego wówczas kaznodziejê francuskiego, dominikanina o. Dominika Lacordaire'a wyg³aszaj±cego regularnie nauki w katedrze Notre Dame[9]. S³ucha³ równie¿ wtedy kazañ poznanego osobi¶cie w hotelu Lambert, genera³a zmartwychwstañców, ojca Hieronima Kajsiewicza, wiêc z pewno¶ci± zapamiêta³ na d³ugo te s³owa, które o. Kajsiewicz g³osi³ w listopadzie 1849 roku, w paryskim ko¶ciele Matki Boskiej Wniebowziêtej.
Ko¶ció³ pod wezwaniem Wniebowziêcia Naj¶wiêtszej Maryi Panny w Pary¿u http://www.paris.parafia.info.pl/text_images/text_16/img584.jpg Pos³uchajmy do¶æ obszernych fragmentów tego o czym wtedy mówi³ o. Hieronim: Drzewo dobre nie mo¿e z³ych owoców wydaæ: a mi³o¶æ czyst± ojczyzny Bóg sam zaszczepi³ w sercu ka¿dego cz³owieka, Duch ¦wiêty nakazuje j± w starym jak w nowym zakonie , Chrystus Pan sam uczy nas jej s³owem i przyk³adem. Mi³o¶æ Ojczyzny pod³ug Boga, ten duch prawdziwy tworz±cy si³ê nasz± , chwa³ê nasz± stanowi±cy wobec ludzi i Narodów, i daj±cy nam nadziejê wobec Boga samego, jak skoro go przeb³agamy pokut± i popraw±, nie mo¿e wydaæ z³ych owoców : bo to dobre nasienie, które sam gospodarz Niebieski zasia³. Drzewo z³e nie mog±ce wydaæ dobrych owoców, jest to ¼le zrozumiany, niewczesny, gwa³towny patriotyzm, po³±czony z chêci± panowania; jest to po¶wiêcenie Ojczyzny samej, poddanie i u¿ycie jej tylko jako ¶rodka do przewiedzenia [przeprowadzenia] idei swoich a zgubnych; s³owem: jest to duch rewolucyjny, ten k±kol który nieprzyjaciel zasia³ na roli Bo¿ej podczas gdy w³odarz spa³; tak i¿ dzi¶ ju¿ na zewn±trz sprawa nasza nie wydaje siê narodow±, ale rewolucyjn±: i dla tego odepchniêta, i dla tego¶my znienawidzeni. Mówiæ tedy bêdê o Duchu Narodowym pod³ug Boga : aby go wyja¶niæ, prostowaæ i krzewiæ; i o duchu rewolucyjnym, który nie jest z Boga, ale przeciw Bogu, aby go ods³oniæ, odró¿niæ od sprawy naszej, i da³by Bóg podwróciæ [ Staropol. podej¶æ, zdradziæ] i zniszczyæ[10]. A dalej tak mówi³: Dopiero za przybyciem Emigracji do Francji duch rewolucyjny rozwin±³ siê w system , sta³ siê szko³ê, sta³ siê sekt± , oblók³ siê w cia³o. Duch ten burz±cy i niszcz±cy, duch rozdwajaj±cy serca i umys³y, zag³uszony hukiem dzia³ Napoleoñskich, odgrzany w pokoju jak w±¿ w zanadrzu, obudzi³ siê w rodzinnym swym ognisku i rozwiewa³ siê jak dym przed burzê po Europie. M³odzie¿ polska przychodzi³a sama grzaæ siê i oczadzieæ, my¶l±c, ¿e siê o¶wieca. Przynosi³a ¿al do rz±dów to nas ciemi꿱cych, to opuszczaj±cych. Przynosi³a ¿al do sterników sprawy Narodowej, sam± ich obecno¶ci± i wzrastaj±c± w duszach dum±, dra¿niona, wspólno¶ci± cierpienia nierozbrojona. Jedna by³a jeszcze przeszkoda; ostatki wiary i uczuæ rodzinnych uniesione z domów. Ale uczucie samo bez podstawy, bez ¶wiat³a religijnego nied³ugo siê mog³o oprzeæ atmosferze niedowiarstwa ogarniaj±cej zewsz±d, z rozmów przyjació³ niebezpiecznych a najuczynniejszych i z czytañ dziennych do umys³ów wchodz±cej. Niedowiarstwo francuskie a pod koniec i niemieckie ju¿ siê i u nas do umys³ów wkradaæ zaczê³o. Serce siê jeszcze czas niejaki broni³o; g³owa coraz mocniej szala³a, usta blu¼niæ g³o¶niej zaczê³y i g³os serca przyt³umi³y. Niepobo¿no¶æ zreszt± nale¿a³a do o¶wiaty i postêpu : pró¿no¶æ i duch systemu pomog³y do skrzywienia sumieñ. S³usznie powiedziano : straszny cz³owiek jedn± tylko znaj±cy ksi±¿kê, jedn± tylko my¶l maj±cy; m³odzie¿ emigracyjna jedn± tylko ksiêgê czyta³a: Dzieje rewolucji francuskiej, jedn± my¶l wyczyta³a, potrzebê rewolucji spo³ecznej do odbudowania Polski. Przywi±zanie do Ojczyzny tak w nas jest ¿ywe i namiêtne, i¿ ludzie wierz±cy, ludzie sumienni jeszcze niekiedy przebior± miarê w u¿yciu ¶rodków na jej korzy¶æ; có¿ dopiero kiedy wiara w sumieniach przyga¶nie? Wtedy Ojczyzna staje siê jedynym, wy³±cznym, najwy¿szym celem, któremu wszystko winno byæ poddane, a który wszystko u¶wiêca. St±d wyrzuty czynione z przera¿aj±c± dobr± wiar±: i¿ ludzie religijni poddaj± mi³o¶æ Ojczyzny mi³o¶ci Boga, doczesno¶æ wieczno¶ci, ¶rodki ku s³u¿bie krajowej sumieniowi. Ludzie tacy bez wiary, którzy na¶laduj±c Rewolucjê francusk±, bawili siê w kreskowanie [Staropol. g³osowanie] czy jest Bóg? to ¶wiête Imiê zastêpowali natur±, Opatrzno¶æ losem, s³owa bez znaczenia; których deizm oderwany w praktyce równa³ siê z ateizmem, ci ludzie nie wahali siê okrzykn±æ rewolucji spo³ecznej w Polsce! Wiem, ¿e Bóg, umiej±cy ze z³ego dobre wyci±gaæ, niekiedy i tych strasznych ¶rodków ku zdrowiu spo³eczeñstwa dopuszcza. Wiem, ¿e trucizny lecz±, wiem, ¿e mocne napoje i gor±czka si³y na czas zwiêkszaj± : ale wiem tak¿e ¿e takie leki gwa³towne chorobê gubi±c ¿ycie zabijaj±; ¿e si³y sztucznie obudzone d³ugie os³abienie i niemoc wywo³uj±, niekiedy a¿ na ¶mieræ. (...) Bóg jeden jest wszechw³adny : bo On jeden wszechm±dry. Wszechw³adzê ten tylko mieæ winien i posiada, kto jest wszechwiedz±cy, i w³adzy swojej nadu¿yæ nie mo¿e. Dla tego jakimkolwiek kana³em w³adza na spo³eczeñstwo sp³ywa, w jakimkolwiek kszta³cie objawia siê, z woli jest albo z dopuszczenia Bo¿ego, ale zawsze z Boga, ¼ród³a wszelkiej w³adzy. Lud mo¿e byæ i bywa narzêdziem, ¶rodkiem oznaczenia, wypowiedzenia woli Bo¿ej; ale i wtenczas w³a¶ciwie nie daje w³adzy. Albowiem zdolno¶ci i cnót dla których wybiera kogo do rz±dzenia sob±, ani ¶wiat³a i pomocy do dobrych rz±dów nie daje lud, daje tylko Bóg. Wszechw³adztwo przeto czysto ludzkie, czy to w kszta³cie jedynow³adztwa, czy wielow³adztwa, czy gminow³adztwa, nie jest pojêciem chrze¶cijañskim: bo cz³owiek, o ile to cz³owiek, nie ma prawa do panowania nad cz³owiekiem, dopiero¿ nad spo³eczeñstwem. ¯e dla pogan, którzy stracili byli kryterium prawdy, przystanie wiêkszej liczby na jedno mog³o siê wydawaæ prawdê bezwzglêdn±, to rzecz prosta : ale odk±d znamy prawdê Bo¿±, niezale¿n± od dopuszczenia ludzkiego, owo staro¿ytne vox populi, vox Dei [g³os ludu, g³osem Boga] nie ma ju¿ znaczenia, choæ siê na³ogowo po g³owach pl±cze. Zreszt±, u stóp krzy¿a, niezmierna wiêkszo¶æ ludu ¯ydowskiego, skazuj±c Chrystusa na ¶mieræ, praktycznie niedorzeczno¶ci kryterium pogañskiego dowiod³a. Wszak¿e g³os ludu jak g³os pojedynczego cz³owieka mo¿e byæ g³osem Boga, je¿eli wola Bo¿a jest wol± jego, to jest, je¿eli lud czy cz³owiek przyjmuje i g³osi prawdê Bo¿±. Otó¿ lud nasz, dopóki nie zb³±kany, trzyma siê jak umie i rozumie g³osu Boga; nasi tedy gminoluby musieli zaraz zadaæ uroczyste k³amstwo swej zasadzie. Wyznaj±c bowiem zasadê wszechw³adztwa i wszechwiedzy ludu, zamiast pytaæ jego woli, i czerpaæ z jego ¶wiat³a, zaczêli go uczyæ. Stanêli wiêc jako mistrzowie ludu nie wybrani, ale narzucaj±cy siê przebojem, to jest rewolucyjnie; i co wiêcej, zaimprowizowali siê na urzêdowy i nieomylny organ ludu polskiego. A ¿e klasa wy¿sza, os±dzona za niezdoln± i zgubn± dla kraju, mog³a przeszkadzaæ w uszczê¶liwieniu ludu, stanêli jako w³adza rewolucyjna, gotowa u¿yæ wszelkich ¶rodków by to szczê¶cie ludowi zabezpieczyæ. 1 s³usznie : bo je¿eli lud jest bogiem, tedy wszelki ¶rodek na korzy¶æ jego u¿yty jest ¶wiêty. Mówiono g³o¶no o potrzebie dyktatury dla wychowania ludu , która by siê zapewne by³a przed³u¿y³a, boæ postêpowe rozwijanie ludu jest nieograniczone. Chêæ panowania w³a¶ciwa jest wszelkiemu fa³szowi, bo nie drog± przekonania, ale gwa³tu swoje przeprowadza. Sz³a tedy przygotowawcza propaganda ustna i pi¶mienna. Pokaza³y siê S³owa Bo¿e, a niezbo¿ne, Prawdy niby ¿ywotne, a ¶miertelne narodowi. Dzienniki bi³y na nietolerancjê na fanatyzm, ¶mia³y siê z przesadów, a w gruncie uczy³y obojêtno¶ci w wierze i po prostu niewiary: bo trzeba by³o skrzywiæ wprzódy sumienie chrze¶cijañskie, aby siê mog³o zgodziæ na ¶rodki rewolucyjne. Trzeba by³o obudziæ wprzódy namiêtno¶ci nieznane dot±d ludowi polskiemu , nienawi¶ci, a szczególniej chciwo¶ci. Podkopywa³y one wci±¿ prawo w³asno¶ci, bij±c na tyraniê wiekow± szlachty, na prawa nieprzedawnione ludu; zachêca³yby siê upomnia³ o w³asno¶æ sw± i prawa, a tyrañsk± mniejszo¶æ jako raka wysysaj±cego zdrowe soki wyci±³[11]. O tym, ¿e te s³owa mocno zapad³y w pamiêci Szczêsnego Feliñskiego ¶wiadczyæ bêdzie jego pó¼niejsze podej¶cie do rewolucjonistów w tym czasie, gdy zosta³ metropolit± warszawskim. Do stycznia roku 1851 Feliñski pe³ni³ obowi±zki guwernera dwóch synów pañstwa Brzozowskich mieszkaj±c z nimi w paryskiej dzielnicy Saint Germain (czyt. San ¯ermen). Przez ostatnich kilka miesiêcy Feliñski prze¿ywa³ okres depresji spowodowanej pogorszeniem siê sytuacji politycznej Polski po jej nieudanych zrywach powstañczych i tak to opisa³: „w tej epoce mego ¿ycia uczucia patriotyczne tak dalece górowa³y nad wszystkimi innymi, nawet nad uczuciem religijnym, ¿e nie pojmowa³em szczê¶cia dla siebie, póki ojczyzna moja jêcza³a w kajdanach, wpad³em przeto w rodzaj apatii, zobojêtnia³em na wszystko, co miê otacza³o, osobista za¶ przysz³o¶æ moja przedstawia³a mi siê tak bezbarwn± i ja³ow±, i¿ ¿ycie samo ciê¿arem mi siê wydawa³o[12]". Do tego jeszcze z przera¿eniem u¶wiadomi³ sobie, ¿e mimo woli zacz±³ darzyæ g³êbokim uczuciem pani± Elizê, ¿onê swojego dobrodzieja, co spowodowa³o dodatkow± ranê w jego sercu. Ta my¶l o tym ¼le umieszczonym uczuciu doprowadzi³a do pragnienia ¶mierci. Oczywi¶cie, by³ zbyt wierz±cym by my¶leæ o samobójstwie, ale jak sam pisa³ „ca³ym sercem pragn±³em i przyzywa³em ¶mierci[13]". I wtedy nast±pi³ prawdziwy prze³om w jego ¿yciu, który sam opisa³, otó¿ pewnego razu podczas snu : „przedstawia mi siê (...) widmo ¶mierci, jak je zwykle maluj±, w postaci szkieletu, okrytego bia³ym ca³unem, z kos± w rêku i grobowym g³osem mówi do mnie: »Pragn±³e¶ ¶mierci, oto j± masz«. Przy tych s³owach widmo wyci±gnê³o kosê i ostrze jej przy³o¿y³o mi do szyi. W tej chwili budzê siê przera¿ony, otwieram oczy i wyra¼nie widzê przed sob± bia³e widmo i czujê kosê na swym gardle. Struchla³y zamykam oczy, a w duszy przedstawia mi siê, jakby obraz ca³ego ¿ycia mego, zaprz±tnionego tylko doczesno¶ci±, bez wzglêdu na ostateczny cel cz³owieka a czêstokroæ na przekór woli Bo¿ej i jednocze¶nie jaki¶ g³os wewnêtrzny pyta miê: »Czy¶ gotów stan±æ przed trybuna³em Sêdziego?« Nigdy tak jasno nie pozna³em, jak w tej chwili, niezg³êbionej nêdzy mojej i zuchwalstwa w po¿±daniu ¶mierci, tak, i¿ dusza, tarzaj±c siê w prochu, wo³a³a przelêk³a i upokorzona: Panie! Daj czas na pokutê i poprawê. Wszystko to chwilkê trwa³o, a gdym powtórnie otworzy³ oczy, przekona³em siê, ¿e to, com bra³ za widmo ¶mierci, by³ [to] wysoki wolterowski fotel, na którym bielizna moja tak siê ugrupowa³a, ¿e nadawa³a mu kszta³t postaci z wyci±gniêt± ku mnie rêk±; to za¶, co naciska³o me gard³o, by³o [to] okrêcone zbyt mocno oko³o szyi prze¶cierad³o[14]". Niemniej jednak Feliñski nie mia³ ¿adnych w±tpliwo¶ci, ¿e by³o to ostrze¿enie z Nieba by zamiast rozpaczaæ zabra³ siê za pracê na „chwa³ê Bo¿± i zbawienie bli¼nich. (...) My¶l oddania siê na s³u¿bê Chrystusow±, coraz wyra¼niej stawa³a przed wzrokiem mej duszy[15]". Po dok³adnym przemy¶leniu wszystkich argumentów, jego decyzja o pozostaniu ksiêdzem zapad³a ju¿ nieodwo³alnie. O decyzji tej powiadomi³ pana Zenona Brzozowskiego i zaraz po tym wyjecha³ do Polski. Tak wiêc w styczniu 1851 roku powróci³ Feliñski do Wojutyna, gdzie przez kilka miesiêcy pomaga³ matce w utrzymaniu gospodarstwa a w pa¼dzierniku tego roku, maj±c dwadzie¶cia dziewiêæ lat, zosta³ przyjêty do Seminarium Duchownego w ¯ytomierzu. Tam podczas kilkudniowych rekolekcji u¶wiadomi³ sobie i uwierzy³ „ca³± potêg± upokorzonej duszy, ¿e powo³anie jest ³ask± Bo¿±, wiêksz± ni¿ jaka b±d¼ inna ³aska; czyni nas bowiem wspó³pracownikami Chrystusa w dziele Odkupienia, co jest najwa¿niejsz± spraw± na ¶wiecie. ¯e nie my obieramy Zbawcê, ale On nas obiera; od nas przeto nale¿y Mu siê nieskoñczona za to dobrodziejstwo wdziêczno¶æ; a chocia¿by¶my mieli anielsk± czysto¶æ i ¶wiêto¶æ Cherubinów, jeszcze dr¿eæ by¶my powinni wobec tak nies³ychanego zaszczytu, jakim jest Boga w swych rêkach piastowaæ i bli¼nim naszym wrota do Królestwa Niebieskiego otwieraæ[16]". Poniewa¿ poziomem wiedzy Feliñski zdecydowanie przewy¿sza³ pozosta³ych alumnów, wiêc „po dwóch miesi±cach (...) zosta³ przeniesiony na drugi rok studiów, a w pó³ roku pó¼niej na kurs trzeci[17]". Poniewa¿ by³ najzdolniejszym alumnem w ca³ym seminarium, zosta³ jeszcze przed koñcem 1852 roku wys³any do Akademii Duchownej w Petersburgu, któr± kierowa³ wspania³y rektor Arcybiskup Ignacy Ho³owiñski. Zygmunt Szczêsny Feliñski „za najpiêkniejszy i za najszczê¶liwszy po dzieciñstwie spêdzonym przy matce, okres uwa¿a³ lata prze¿yte w Petersburgu, najpierw w charakterze kleryka - studenta Akademii Duchownej, potem wikariusza w parafii ¶wiêtej Katarzyny, wreszcie na stanowisku kapelana (ojca duchownego) i profesora Akademii[18]" 8 wrze¶nia 1855 roku, z r±k bardzo chorego ju¿ arcybiskupa Ignacego Ho³owiñskiego, otrzyma³ ¶wiêcenia kap³añskie. „Doceniaj±c walory duchowe Feliñskiego i jego gorliwo¶æ apostolsk± oraz ze wzglêdu na potrzeby duszpasterskie, udzieli³ mu [on] ¶wiêceñ kap³añskich (...) o rok wcze¶niej przed ukoñczeniem kursu studiów, podczas swojej ostatniej Mszy ¶wiêtej[19]". Arcybiskup Ho³owiñski zmar³ miesi±c pó¼niej a ¶wie¿o wy¶wiêcony ksi±dz Feliñski napisa³ o nim wspomnienie po¶miertne. Kiedy szed³ oddaæ ostatni ho³d swojemu ukochanemu zwierzchnikowi, którego uwa¿a³ za ojca swego kap³añstwa, to jak sam wspomina: „przechodz±c most na Newie oko³o cesarskiego pa³acu, us³ysza³em jakby g³os wewnêtrzny, przemawiaj±cy do mnie w duszy, w ten sam dla zmys³ów nie pojêty sposób, jak w czasie pierwszych rekolekcji: »Teraz twój czas nadchodzi«. Jednocze¶nie za¶ w umy¶le rodzi siê pojêcie, ¿e s³owa te znacz±, i¿ powinienem dalej prowadziæ rozpoczête przez Ho³owiñskiego dzie³o. W naturalnym porz±dku rzeczy, my¶l podobna tak dalek± by³a od mego obecnego usposobienia, i¿ gdy g³os ten odezwa³ siê w duszy, wnet odpar³em jakby przera¿ony: Jak¿e¿ ja niedo³ê¿ny karze³ zast±piæ zdo³am tego olbrzyma ? Lecz wnet wstyd miê ogarn±³, poczu³em bowiem, i¿ tu nie pokora, lecz ma³oduszno¶æ przemawia³a. Wszak przez Chrystusowego ministra nie ludzka, ale Bo¿a moc dzia³a, ca³a za¶ zas³uga narzêdzia na jego powolno¶ci zale¿y. Czemu¿by Pan, pomimo ca³± m± nieudolno¶æ osobist±, nie móg³ u¿yæ miê za narzêdzie Wszechmocno¶ci Swojej, jak u¿y³ biednych rybaków z Galilei? Odda³em siê przeto bezwarunkowo do Pañskiego rozporz±dzenia, prosz±c, by umacniaæ tylko i o¶wiecaæ raczy³, a uczyniê wszystko, czego ode mnie za¿±da, chocia¿by z motyk± na s³oñce porwaæ mi siê kaza³[20]". Jesieni± 1856 roku Szczêsny Feliñski zaopiekowa³ siê kontemplacyjnym zgromadzeniem zakonnym Rodzina Maryi, które za³o¿y³ ksi±dz Konstanty £ubieñski a w czerwcu 1857 sam za³o¿y³ nowe, tym razem czynne ¿eñskie zgromadzenie zakonne, które równie¿ nazwa³ Rodzin± Maryi i dla którego sam napisa³ Regu³ê. Zgromadzenie to, które dzia³a³o „w ukryciu,(...) za¶ na zewn±trz wystêpowa³o pod os³on± Schroniska katolickiego[21]", mia³o za zadanie opiekowaæ siê samotnymi dzieæmi, lud¼mi chorymi i niedo³ê¿nymi oraz opuszczonymi starcami. W tym te¿ czasie powo³ano ksiêdza Feliñskiego, co tak pó¼niej mi³o wspomina³, na kapelana i ojca duchownego dla alumnów studiuj±cych w Akademii Duchownej w Petersburgu. Matka Szczêsnego Feliñskiego Ewa Feliñska z domu Werdorff. Zdj. z ksi±¿eczki ¦w. Zygmunt Szczêsny Feliñski - Zaufa³ Opatrzno¶ci Bo¿ej, Czêstochowa 2010. Niestety, w grudniu 1859 zmar³a do¶æ nagle matka naszego bohatera, Ewa Feliñska. „By³ to du¿y cios dla Feliñskiego. Doznan± bole¶æ powiêksza³a jeszcze niemo¿no¶æ z powodu ogromnej odleg³o¶ci wziêcia udzia³u w jej pogrzebie[22]". W styczniu 1861 roku Szczêsny Feliñski zosta³ powo³any na, równie¿ budz±c± u niego po latach mi³e wspomnienia, funkcjê profesora filozofii w petersburskiej Akademii. Zapamiêtano go tam jako gorliwego kap³ana i wyk³adowcê, który „udziela³ klerykom cennych rad i wskazówek[23]". Po ¶mierci warszawskiego arcybiskupa Antoniego Fija³kowskiego, na wniosek poselstwa rosyjskiego, w styczniu 1862 roku, papie¿ Pius IX prekonizowa³ (mianowa³) ksiêdza Feliñskiego na arcybiskupa metropolitê Archidiecezji warszawskiej. Bibliografia: - X. Hieronim Kajsiewicz, Kazania przygodne, T. I, Berlin 1870. - Ks. Zdzis³aw Bartkiewicz SJ, Krótki rys ¿ycia ¶.p. Ks. Zygmunta Goliana pra³ata i proboszcza wielickiego, Kraków 1888. - Pisma Zygmunta Krasiñskiego, Tom III, Miko³ów 1901. - Ks. dr A. Marchewka, Ks. dr K. Wilk, dr C. Wilczyñski, Gwiazdy katolickiej Polski ¿ywoty wielkich s³ug Bo¿ych, Tom II, Miko³ów 1938. - S. Regina ¯yliñska, Ks. Zygmunt Szczêsny Feliñski Arcybiskup Metropolita Warszawski, Rzym 1965. - Stefan Kardyna³ Wyszyñski Prymas Polski, W sercu stolicy, Rzym 1972. - Aleksander Batowski, Diariusz wypadków 1848 roku, Wroc³aw Warszawa Kraków Gdañsk 1974. - Ks. Hieronim Eug. Wyczawski, Arcybiskup Zygmunt Szczêsny Feliñski 1822-1895, Warszawa 1975. - Henryk Fros SI, Franciszek Sowa, Twoje imiê przewodnik onomastyczno- hagiograficzny, Kraków 1982. - Polscy ¶wiêci, t. 6, red. o. Joachim Bar OFMConv, Warszawa 1986. - Jan Dobraczyñski, A to jest zwyciêzca, Warszawa 1986. - Duchowa spu¶cizna Abpa Zygmunta Szczêsnego Feliñskiego, praca zbiorowa pod red. ks. Jana Machniaka, Kraków 2002. - Ks. Zygmunt Szczêsny Feliñski, Paulina, córka Ewy Feliñskiej, Szczecinek 2009. - Zygmunt Szczêsny Feliñski, Pamiêtniki, Warszawa 2009. - S. Teresa Antonietta Fr±cek RM, ¦wiêty Zygmunt Szczêsny Feliñski, tom I M³odo¶æ, Warszawa 2009. - ¦w. Zygmunt Szczêsny Feliñski - Zaufa³ Opatrzno¶ci Bo¿ej, Czêstochowa 2010. https://pl.wikipedia.org/wiki/Pie%C5%9B%C5%84_narodowa_za_pomy%C5%9Blno%C5%9B%C4%87_kr%C3%B3la https://deon.pl/imiona-swietych/szczesny,8978 https://polona.pl/item/mowa-zalobna-na-pogrzebie-s-p-zygmunta-szczesnego-felinskiego-wypowiedziana-przez-jozefa,Njc4NjE1MjA/4/#info:metadata https://sjp.pwn.pl/sjp/in-effigie;2561482.html http://zfelinski.blogspot.com/2011/09/list-zygmunta-szczesnego-do-matki-16.html Dzwonek: pismo m³odemu wiekowi po¶wiêcone r.1850, Tom 1 dost. w intern. na str. https://polona.pl/archive?uid=78616975&cid=80731085 http://pauart.pl/app/artwork?id=5534e3b40cf22871cc1774ab http://www.paris.parafia.info.pl/text_images/text_16/img584.jpg [1] Ks. Hieronim Eug. Wyczawski, Arcybiskup Zygmunt..., s. 97. [2] Jan Dobraczyñski, A to jest..., s. 69. [3] Ks. Hieronim Eug. Wyczawski, Arcybiskup Zygmunt..., s. 97. [4] Tam¿e, s. 99. [5] Jan Dobraczyñski, A to jest..., s. 71. [6] Zygmunt Szczêsny Feliñski, Pamiêtniki..., s. 371. [7] Tam¿e. [8] Dzwonek: pismo m³odemu wiekowi po¶wiêcone r.1850, Tom 1 dost. w intern. na str. https://polona.pl/archive?uid=78616975&cid=80731085 [9] Ks. Hieronim Eug. Wyczawski, Arcybiskup Zygmunt..., s. 93. [10] X. Hieronim Kajsiewicz, Kazania przygodne, T. I, Berlin 1870, s. 175-176. [11] Tam¿e, s. 188-190 [12] Zygmunt Szczêsny Feliñski, Pamiêtniki..., s. 376. [13] Tam¿e. [14] Tam¿e, s. 377. [15] Tam¿e. [16] Tam¿e, s. 405. [17] Jan Dobraczyñski, A to jest..., s. 83. [18] Ks. Hieronim Eug. Wyczawski, Arcybiskup Zygmunt..., s. 107. [19] Duchowa spu¶cizna Abpa Zygmunta Szczêsnego Feliñskiego, praca zbiorowa pod red. ks. Jana Machniaka, Kraków 2002, s. 27. [20] Zygmunt Szczêsny Feliñski, Pamiêtniki..., s. 420 - 421. [21] Duchowa spu¶cizna Abpa..., s. 28. [22] Ks. Hieronim Eug. Wyczawski, Arcybiskup Zygmunt..., s. 129. [23] Duchowa spu¶cizna Abpa..., s. 28. Powrót |