B³ogos³awiona Kolumba Gabriel Cz. I https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-24b.php3 Tej nocy us³yszymy dzieje b³ogos³awionej Kolumby Gabriel, któr± w Litanii pielgrzymstwa narodu polskiego wzywamy, jako jasny p³omyk ¶wiêto¶ci ziemi lwowskiej. Bohaterka tego opracowania uwa¿a³a tak jak bardzo wiele osób ¶wiêtych, ¿e je¶li Pan Jezus kogo¶ bardzo mocno kocha, to te¿ go bardzo mocno do¶wiadcza, st±d „jej mottem by³a sentencja: uwa¿ajmy za nieszczê¶cie dzieñ, w którym nie cierpia³y¶my[1]". I rzeczywi¶cie, je¶li przyj±æ takie spojrzenie na ¶wiat i kiedy lepiej poznamy ¿ycie Kolumby Gabriel, to ³atwo zauwa¿ymy, ¿e takich nieszczê¶liwych dni, w których nie cierpia³a, mia³a ona bardzo niewiele. ¯ywot tej wspania³ej i bardzo tragicznie do¶wiadczonej a obecnie b³ogos³awionej zakonnicy, ¶wiadczy dobitnie o tym, ¿e nasz Ko¶ció³ a mówi±c dok³adniej jego w³adze (najczê¶ciej lokalne), mog± siê czasami bardzo pomyliæ w swojej ocenie i mocno skrzywdziæ niektóre, bardzo uduchowione osoby, kompletnie nie rozumiej±c tych osób ani ich postêpowania. B³ogos³awiona Kolumba Gabriel przysz³a na ¶wiat w Stanis³awowie 3 maja 1858 roku. W tym samym dniu, w parafialnym ko¶ciele pod wezwaniem Niepokalanego Poczêcia , zosta³a ochrzczona otrzymuj±c dwa imiona Janina Matylda. Jej ojcem by³ Rudolf Gabriel a matk± Agnieszka z domu Rawska. Mia³a jeszcze brata, prawdopodobnie m³odszego. Rodzina by³a dosyæ zamo¿na. W dzieciñstwie rodzice zadbali o rozwój cech bogobojnych i artystycznych u Janiny Matyldy, która uczy³a siê oprócz religii równie¿ muzyki i malarstwa. W roku 1866, kiedy Janina Matylda mia³a 8 lat, rodzice postanowili przenie¶æ siê z prowincjonalnego, w tym czasie Stanis³awowa, do oddalonego o oko³o 100 kilometrów ale kwitn±cego i rozwiniêtego Lwowa. Lwów widok z tarasów pod Wysokim Zamkiem. Dost. w inern. Na str.: https://lwow.info/punkty-widokowe-taras-wysokim-zamkiem/ Rok pó¼niej, gdy Cesarstwo Austrii zosta³o przekszta³cone w Austro - Wêgry, Lwów zosta³ stolic± Królestwa Galicji i Lodomerii (Ksiêstwa W³odzimierskiego). Ju¿ w tak m³odym wieku Janina zaczê³a marzyæ o tym, by zostaæ zakonnic±. Gdy skoñczy³a dziesiêæ lat, rodzice pos³ali j± do szko³y, „od razu, jak siê zdaje, do klasy czwartej"[2]. By³a to szko³a pañstwowa, której nadano imiê cesarzowej Austrii i królowej Wêgier, El¿biety Bawarskiej, popularnie nazywanej przez poddanych „Sissi", ¿ony cesarza Franciszka Józefa. Rok pó¼niej zosta³a przyjêta do pi±tej klasy u klauzurowych benedyktynek ³aciñskich, które prowadzi³y jedn± z najstarszych szkó³ we Lwowie. Jednak, „kolejne dwa lata szkolne, od jesieni 1870 do wiosny 1872 roku, spêdzi³a w innej szkole zakonnej, u benedyktynek ormianek. Edukacja by³a tam najprawdopodobniej identyczna: mo¿na wiêc przypuszczaæ, ¿e rodzice chcieli (skoro ma³a nadal uparcie pragnê³a zostaæ zakonnic± i nauczycielk±), ¿eby pozna³a kilka takich zak³adów i który¶ sobie z nich wybra³a. (...) jesieni± 1872, a wiêc maj±c lat 14, przesz³a znowu do szko³y pañstwowej, mianowicie do seminarium nauczycielskiego. (...) W lipcu 1873 roku, maj±c lat 15, uzna³a, ¿e mo¿e siê ju¿ zg³osiæ do klasztoru"[3]. Wiêc zg³osi³a siê i zosta³a, jako postulantka, przyjêta do lwowskiego klasztoru benedyktynek panien ³aciñskich, znanych jej z wcze¶niejszego okresu nauki. Bêd±c ju¿ w klasztorze, gdzie obowi±zywa³a klauzura mówi³a: „Za zabawami ¶wiatowymi nie têskniê, bo ich w ogóle nie pozna³am"[4]. W tym czasie ksieni±, a wiêc siostr± prze³o¿on± klasztoru by³a, ju¿ od roku 1867, s. Julia Aleksandra Hatal (1819-1896). Praktycznie od razu, m³oda postulantka zosta³a zatrudniona w prowadzonej przez benedyktynki szkole, jako nauczycielka niemieckiego i rysunków. Postulat trwa³ jeden rok i po ukoñczeniu szesnastego roku ¿ycia Janina Matylda rozpoczê³a nowicjat, którego program zwalnia³ j± z pracy w szkole. 25 sierpnia 1874 mia³y miejsce ob³óczyny, podczas których otrzyma³a habit i nowe imiê zakonne Kolumba. ¦wiêta Kolumba z Kordoby by³a dziewic± i mêczennic±, która zginê³a w 853 roku. Natomiast samo imiê Kolumba jest pochodzenia ³aciñskiego i oznacza, w zale¿no¶ci od koñcówki, go³êbicê lub go³±bka. W dniu ob³óczyn, przed samym obrzêdem, zdawa³a egzamin nowicjacki wewnêtrzny, który przesz³a bez problemów. Wynika³o z niego, ¿e nowicjuszka „rwie siê wprost do wszelkich trudno¶ci (gorszego odzienia, gorszych prac), w³asnej woli zapiera siê z entuzjazmem, a w dodatku jest zdrowa i w ogóle im gorzej, tym lepiej"[5]. Dwa miesi±ce pó¼niej przesz³a kolejny egzamin wewnêtrzny równie¿ bez wiêkszych problemów. Tym razem okaza³o siê, ¿e „nowicjuszka entuzjazmuje siê ¿ywotami ¶wiêtych i rozkoszuje siê duchow± swobod±, czerpan± z zewnêtrznie surowego trybu ¿ycia"[6]. Ale ju¿ w kwietniu 1875 roku zaczynaj± siê pierwsze trudno¶ci. Podczas trzeciego egzaminu wewnêtrznego „pytana o najczêstsze pokusy, odpowiada: »ze z³ych przyk³adów czêsto siê gorszê«. Czy ma pokój w duszy? Widz±c niezachowanie ¶w. regu³y czuje czêsto niepokój. Czy wobec mistrzyni jest szczera? »Nie zawsze«. Szesnastoletnia idealistka najwyra¼niej zaczyna siê bole¶nie obijaæ o ludzk± rzeczywisto¶æ. Widzi na przyk³ad dwie starsze zakonnice rozmawiaj±ce na schodach: nie zachowuj± milczenia! Jest ¶wiadkiem konfliktu o zamykanie lub otwieranie okna miêdzy zakonnic± astmatyczk± i zakonnic± reumatyczk±: brak mi³o¶ci, z³y przyk³ad! Zgorszona pêdzi do mistrzyni; ta za¶ albo ma ju¿ tych skarg za du¿o i po prostu ka¿e jej milczeæ, albo niezrêcznie usi³uje problem zamazaæ miodem: »¬le s³ysza³a¶, zdawa³o ci siê, zmy¶lasz«. Po paru takich do¶wiadczeniach nowicjuszka przestaje mówiæ z mistrzyni± szczerze o tym, co jest akurat jej najwiêkszym problemem. Odpowied¼ jest oczywi¶cie jedna: Dobrze s³ysza³a¶, problem istnieje, ¶luby zakonne nikogo automatycznie nie u¶wiêcaj±, ale zrób no rachunek sumienia: czy i tobie nie zdarzaj± siê b³êdy? A je¶li tak, to niech s³aby nie potêpia s³abego, ale niech jeden drugiego brzemiona nosi; na tym polega mi³o¶æ i z tego wyrasta postêp. Niestety s. Kolumba widocznie tej nauki od mistrzyni nie us³ysza³a, bêdzie musia³a doj¶æ do tej prawdy sama. Kolejne pytanie: Czy wierna jeste¶ w spe³nianiu swoich obowi±zków? Odpowied¼: »Za ³ask± Bo¿± bêdê siê staraæ, bo dot±d nie zawsze«. Deo gratias: zaczyna dostrzegaæ w³asn± s³abo¶æ, wiêc nauczy siê lito¶ci tak¿e dla cudzej. Ostatni egzamin wewnêtrzny mia³ miejsce w rocznicê ob³óczyn. Pytano na nim o skutki ca³orocznych do¶wiadczeñ i przemy¶leñ, a zw³aszcza: na czym polega pokój i szczê¶cie w ¿yciu zakonnym. Odpowied¼ s. Kolumby: na wierno¶ci obowi±zkom, choæby najmniejszym. Widaæ, ¿e ostatnie pó³ roku przynios³o pewn± zmianê: ju¿ nie otoczenie, jego doskona³o¶æ i jego dzia³anie s± warunkiem szczê¶cia, ale postawa w³asna i wysi³ek w³asny. Tragedi± by³aby, jak z dalszych pytañ i odpowiedzi wynika, nie cudza dokuczliwo¶æ, ale w³asna oziêb³o¶æ; trzeba broniæ siê modlitw± i wzmo¿on± wierno¶ci±"[7]. Normalnie, po roku nowicjatu benedyktynki mog³y sk³adaæ ¶luby wieczyste, ale warunkiem by³o ukoñczenie 24 lat ¿ycia. Siostra Kolumba Gabriel mia³a wtedy 17 lat, wiêc musia³a pozostaæ w nowicjacie jeszcze przez siedem lat. W tym czasie dalej naucza³a w szkole oraz sama dokszta³ca³a siê w seminarium nauczycielskim, gdzie mog³a poszerzyæ swoj± wiedzê i udoskonaliæ umiejêtno¶ci pedagogiczne. W roku 1876 zda³a egzamin dyplomowy z przygotowania do pracy w szkole, natomiast „w lutym 1879 roku pomy¶lnie zda³a egzamin nauczycielski wydzia³owy uprawniaj±cy do nauczania w szkole ¶redniej"[8]. Z protoko³u egzaminacyjnego wynika³o, ¿e s. Kolumba nadaje siê do nauczania przedmiotów ¶cis³ych. „Komisja wyra¿a[³a] (...) przy ka¿dym przedmiocie podziw dla jasno¶ci, logiki i precyzji odpowiedzi, czy to pisemnych czy ustnych"[9]. W miêdzyczasie, od roku 1878 zacz±³ pos³ugiwaæ w klasztorze jako spowiednik ks. Józef Weber (1846 - 1918). By³ to kap³an, który jeszcze jako kleryk zosta³ wys³any na studia do Rzymu. Tam mia³ okazjê poznaæ o. Piotra Semenenkê (1814 - 1886), ze Zgromadzenia Zmartwychwstania Pañskiego. Wtedy te¿, o. Piotr Semenenko sta³ siê duchowym kierownikiem m³odego kleryka. W czasie studiów na Uniwersytecie Gregoriañskim w Rzymie Józef Weber przeszed³ bardzo powa¿n± chorobê, w trakcie której ¶lubowa³ Panu Bogu, ¿e jak wyzdrowieje to wst±pi do zakonu zmartwychwstañców. „Gdy choroba ust±pi³a , Weber chcia³ spe³niæ ¶lub, lecz arcybiskup lwowski [Franciszek Ksawery Wierzchlejewski (1803 - 1884)] zaproponowa³ aby od³o¿y³ to na pó¼niej, poniewa¿ by³ ogromnie potrzebny w diecezji. O.Semenenko popar³ arcybiskupa Wierzchlejewskiego i poradzi³ Weberowi, aby uzna³ decyzjê swego prze³o¿onego za znak woli Bo¿ej"[10]. Józef Weber ¶wiêcenia kap³añskie otrzyma³ w roku 1873 w Bazylice ¶w. Jana na Lateranie. W roku 1874 równie¿ w Rzymie uzyska³ tytu³ doktora teologii po czym powróci³ do Lwowa. Wtedy zosta³ wyk³adowc± teologii i prawa kanonicznego w seminarium archidiecezjalnym. Zosta³ jednocze¶nie kierownikiem duchowym seminarzystów. W tym czasie korespondowa³ ze zmartwychwstañcami i oczywi¶cie z o. Semenenk±. Ca³y czas bardzo interesowa³ siê tym zgromadzeniem i czêsto dopytywa³ siê w listach o wszystkie sprawy z nim zwi±zane. W jednym z listów napisa³: „By³bym bardzo szczê¶liwy, wiedz±c wszystko o Zgromadzeniu, poniewa¿ w dalszym ci±gu czujê siê zwi±zany z nim ca³ym sercem"[11]. Niemniej jednak Pan Bóg inne wyznacza³ mu zadania. Otó¿, w owym czasie arcybiskup lwowski zamierza³ „odnowiæ ¿ycie duchowe w¶ród ludu i duchowieñstwa, które od stu lat pozostawa³o pod wp³ywem józefinizmu. Oceniaj±c cnoty ks. Webera, uwa¿a³, ¿e bêdzie on najodpowiedniejszym kap³anem do przeprowadzenia tej reformy (...) . Ks. Józef Weber, pe³en ducha Chrystusowego i gorliwo¶ci apostolskiej, wpaja³ w serca alumnów mi³o¶æ do Jezusa i Ko¶cio³a, któr± sam by³ przenikniêty. Wychowankowie ks. Webera widzieli w nim ascetê, by³ surowy dla siebie, a wyrozumia³y dla innych. Na ka¿dym, kto siê z nim spotka³, wywiera³ niezapomniane wra¿enie. Jego nadzwyczajny spokój, g³êboki rozum, ¿ywa wiara oparta na doskona³ym zjednoczeniu z Bogiem, u³atwia³y mu podej¶cie do ludzi"[12]. Chocia¿ ks. Weber nie mia³ ¿adnego do¶wiadczenia w pracy z zakonnicami, to niemniej jednak, zgodnie z oczekiwaniami arcybiskupa, okaza³ siê byæ gorliwym zwolennikiem reformowania ¿ycia zakonnego. „Ju¿ w styczniu nastêpnego roku wprowadzi³ wspóln± medytacjê (to znaczy obowi±zek codziennego rozmy¶lania wszystkich sióstr na ten sam temat, do którego im czytano g³o¶no punkty) oraz wspólne jedzenie ¶niadania, ceremonialnie, zamiast jak dot±d jednocze¶nie wprawdzie, ale w ciszy i bez czekania jednych na drugie"[13]. Bardzo ciekaw± rzecz± jest to, ¿e cieszy³ siê u sióstr wielkim pos³uchem, choæ jako spowiednik nie mia³ ¿adnej w³adzy w klasztorze. Mimo tego zmienia³, kasowa³, zarz±dza³ i wprowadza³ a siostry potulnie i dok³adnie to wykonywa³y. Siostra Ma³gorzata Borkowska uwa¿a, ¿e ta nieznana wcze¶niej nigdy u benedyktynek ingerencja w ¿ycie codzienne sióstr i sprawy wewnêtrzne zgromadzenia by³a spowodowana entuzjazmem zakonnic, gdy¿ „kierunek reformy przypad³ do przekonania zdecydowanej wiêkszo¶ci zgromadzenia: bêdzie surowiej, bêdzie trudniej - bêdzie lepiej"[14]. Ks. Weber tak by³ „powszechnie wielbiony"[15] przez siostry benedyktynki, ¿e nawet jak minê³o sze¶æ lat jego pos³ugi jako spowiednika i kiedy powinien on zostaæ zast±piony innym kap³anem, to siostry, wbrew tej zasadzie, po przeprowadzonym g³osowaniu, jednog³o¶nie wybra³y go ponownie. Od kiedy pojawi³ siê w klasztorze ks. Weber, jedna z zakonnic, a dok³adniej „s. Ida [Józefa Kowalczuk] ze szczê¶cia zaczê³a nawet spisywaæ kronikê klasztoru zaczynaj±c± siê od objêcia przezeñ rz±dów ducha"[16]. Ksi±dz Weber w ogóle by³ bardzo popularnym kap³anem w ¿eñskich zakonach. By³ spowiednikiem u sióstr franciszkanek od Nieustaj±cej Adoracji, u sakramentek by³ komisarzem a w roku 1882, m. Maria Kolumba Bia³ecka ustanowi³a go dyrektorem dominikanek z Wielowsi ko³o Tarnobrzegu. Najprawdopodobniej w roku 1880 zmar³ ojciec s. Kolumby, Rudolf Gabriel. Rok pó¼niej w oficynie klasztoru, gdzie nie obowi±zywa³a zakonna klauzura, zamieszka³a pani Agnieszka Gabriel, matka s. Kolumby. Robi³a ona drobne zakupy dla sióstr i pomaga³a im przy pracach kuchennych. To wystarczy³o do tego, by arcybiskup zezwoli³ na obecno¶æ pani Gabriel na uroczystej profesji zakonnej swojej córki, która odby³a siê 6 sierpnia 1882 roku. A ju¿ rok pó¼niej, Kolumba Gabriel razem ze swoimi wspó³nowicjuszkami przyjê³a konsekracjê dziewic, wtedy te¿ sta³a siê w ca³ej pe³ni zakonnic±, która mog³a tak¿e pe³niæ funkcje chórowe. Od tego czasu zajê³a siê wy³±cznie prac± w szkole. Wówczas zakonn± kierowniczk± szko³y, czyli prefekt± by³a s. Teresa Klestill. Poniewa¿ ks. Weber w ramach powrotu do ¼róde³, powo³uj±c siê na regu³ê che³miñsk±, skasowa³ tytu³ prefekty, ale powo³a³ jednocze¶nie „zakonnicê wyznaczon± do pilnowania porz±dku w szkole"[17], co znaczy³o tyle, ¿e skasowa³ tytu³ ale stanowisko pozostawi³ dalej, gdy¿ by³o konieczne. Ten dozór mia³a sprawowaæ mocno schorowana s. Elekta. Jednak, bardzo czêsto w tej funkcji wyrêcza³a j± s. Kolumba. Dlatego te¿, w roku 1885 ksieni klasztoru powierzy³a dozór nad szko³± s. Kolumbie, choæ by³a ona bardzo m³oda i up³ynê³o dopiero trzy lata po jej profesji. Musia³a nasza bohaterka bardzo dobrze i z mi³o¶ci± wykonywaæ ten nadzór, o czym ¶wiadczy przemówienie wyg³oszone na zakoñczenie roku szkolnego, przez jedn± z uczennic, w którym zwróci³a siê ona do s. Kolumby „zaraz po ksieni i ksiêdzu dyrektorze, [takimi s³owami]: (...) i ty, najdro¿sza pani nasza, panno Kolumbo; opiekunko zacna i powierniczko my¶li naszych, która¶ nam w szkole matkê zastêpowa³a, nami z anielsk± dobroci± i cierpliwo¶ci± rz±dzi³a..."[18]. Brama wej¶ciowa do klasztoru benedyktynek we Lwowie.https://pl.wikipedia.org/wiki/Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_Wszystkich_%C5%9Awi%C4%99tych_i_klasztor_Benedyktynek_we_Lwowie W tym czasie niepokoi³a do¶æ du¿a ¶miertelno¶æ w¶ród sióstr a zw³aszcza w nowicjacie. Tylko w latach1881 - 1896 zmar³o 17 zakonnic. Klasztor dominikanek by³ po³o¿ony na zboczu, u podnó¿a ruin Wysokiego Zamku i dosyæ czêsto, w czasie ulewnych deszczów, sp³ywa³y tu obfite strumienie wody, które potrafi³y przelewaæ siê nawet klasztornymi korytarzami. To powodowa³o zawilgocenie ¶cian klasztoru i bardzo niezdrowe powietrze w samym klasztorze. St±d powa¿ne choroby p³uc oraz reumatyczne bóle stawów by³y na porz±dku dziennym u mieszkanek klasztoru. Poniewa¿ chore mniszki powinny by³y, choæ na jaki¶ czas, zmieniæ klimat, to jednak nie by³o wówczas w zwyczaju, by wysy³aæ zakonnice do uzdrowiskowych kurortów. Natomiast blisko Lwowa, ale ju¿ w otoczeniu piêknego lasu, le¿a³a miejscowo¶æ Lesienice, która wraz z takimi dobrami ziemskimi, jak D±browica, Kuchajów i Wo³ków, nale¿a³a do klasztoru. Lesienice s± s³ynne z tego, ¿e tu w roku 1675 król Jan Sobieski stoczy³ zwyciêsk± bitwê z dwukrotnie silniejsz± armi± Tatarów. I w tej uroczej miejscowo¶ci, ksieni Aleksandrze Hatal, uda³o siê postawiæ obok kaplicy kilkupokojowy domek, do którego od lata 1885 roku zaczêto „posy³aæ na czas wakacji siostry nauczycielki oraz te, które dla s³abych p³uc potrzebowa³y zmiany powietrza"[19]. Wówczas, w klasztorze nie by³o przeoryszy i jej obowi±zki wype³nia³a ksieni Aleksandra Hatal. Próbowa³a ona znale¼æ sobie nastêpczyniê, lecz nie by³o to zgodne z wol± ksiêdza Webera, który uwa¿a³, ¿e w odpowiednim czasie, sam znajdzie kogo¶ na to miejsce. Ksieni w sprawach gospodarczych zgromadzenia podlega³a kuratorowi, którym by³ do roku 1886, czyli do koñca swoich dni ks. Karol Mossing. Po jego ¶mierci, zast±pi³ go ks. Józef Weber, który mia³ tak wiele pracy w „diecezji, seminarium i innych klasztorach"[20], ¿e nie starcza³o go ju¿ na za³atwianie spraw kuratorskich u benedyktynek. To pozwoli³o m. Hatal na wiêksz± swobodê w zarz±dzaniu maj±tkiem zgromadzenia. W roku 1887 na czwart± kadencjê spowiednika u lwowskich benedyktynek wybrano ponownie ks. Webera ale tym razem, na ten niespotykany wybór, uzyskano zatwierdzenie z Watykanu. „Ta popularno¶æ Webera w¶ród zakonnic mia³a w diecezji swoich krytyków, którzy b±d¼ pokpiwali, b±d¼ ¿yczliwie ostrzegali, ¿e to siê mo¿e ¼le skoñczyæ. Faktycznie mog³o i skoñczy³o siê, ale dziêki ich w³asnym jêzykom [o tym bêdzie jeszcze mowa pó¼niej]. Weber by³ tak¿e, na swój sposób, idealist± widz±cym tylko jeden aspekt sprawy: ten mianowicie, ¿e w³a¶nie trzeba gdzie¶ z czym¶ zrobiæ porz±dek, i on jest gotów go zrobiæ. Tak wiêc sprawy sta³y, kiedy dobiega³ koñca beztroski okres ¿ycia s. Kolumby jako nauczycielki i tylko nauczycielki. Pod sam koniec tego okresu, mo¿e w 1887 roku lub nastêpnym, w warsztacie stolarskim bêd±cym na sta³ej us³udze klasztoru i ulokowanym na jego (pozaklauzurowym oczywi¶cie), terenie zatrudniony zosta³ jako pomocnik czternastoletni sierota, Pawe³ek Podrucki. Ch³opiec by³ bardzo zdolny, ale pe³en zrozumia³ych pretensji do ¶wiata i gotów odbijaæ sobie te pretensje na otoczeniu na wszelkie godziwe i niegodziwe sposoby. Od momentu jego zatrudnienia tyka³a ju¿ dla klasztoru i s. Kolumby bomba zegarowa, ale tego tykania nikt oczywi¶cie nie s³ysza³"[21]. W styczniu roku 1888 podczas kapitu³y klasztornej obrano s. Kolumbê kantork±, czyli prze³o¿on± klasztornego chóru. W tym te¿ czasie, ksieni Aleksandra Hatal zaczê³a dostrzegaæ u s. Kolumby talenty zarz±dcze i ekonomiczne. Powierza³a jej wiêc dosyæ trudne zadania, takie jak rozmowy z nieuczciwymi le¶nikami z otaczaj±cych Kuchajów lasów, próbê sprzeda¿y i negocjacje cenowe dotycz±ce nierentownej D±browicy czy nadzór nad kilkoma remontami, prowadzonymi na terenie klasztoru. Taka sytuacja trwa³a do ¦wi±t Bo¿ego Narodzenia w roku 1889. W tym czasie, oprócz tych nowych obowi±zków, s. Kolumba dalej naucza³a i mia³a nadzór nad szko³±. 23 grudnia 1889 roku ksieni mianowa³a s. Kolumbê przeorysz±. Nominacjê tê zatwierdzi³ ks. Weber, który rozpoczyna³ swoj± pi±t± kadencjê jako spowiednik lwowskich benedyktynek. Jednak dopiero po miesi±cu, 26 stycznia 1890 roku nast±pi³o „tradycyjne oddanie pos³uszeñstwa nowej przeoryszy przez ca³e zgromadzenie na kapitule"[22]. Najprawdopodobniej chodzi³o o uspokojenie zbyt o¿ywionych nastrojów, które pojawi³y siê po niesprawiedliwym wyborze m³odej i niedo¶wiadczonej zakonnicy, kiedy to pominiêto wiele sióstr starszych i bardziej zas³u¿onych. 31 stycznia 1890 roku odby³a siê pierwsza kapitu³a, któr± poprowadzi³a, zamiast ksieni, nowa przeorysza. By³a to tak zwana cotygodniowa kapitu³a win, podczas której zakonnice, zgodnie z regu³±, wyjawia³y ksieni swoje z³e my¶li. Nowa przeorysza musia³a nie tylko wys³uchaæ win swoich wszystkich, a wiêc i tych starszych wspó³sióstr, ale równie¿ wyznaczyæ im pokutê. Szybko okaza³o siê, ¿e s. Kolumba ¶wietnie sobie z tym radzi, gdy¿ by³a zarazem i „wymagaj±ca i szczerze ¿yczliwa"[23]. W marcu roku 1890 do postulatu przyjêto El¿bietê Mariê Cohn, neofitkê czyli w tym przypadku, ¿ydówkê która przesz³a na katolicyzm. Po chrzcie nazwano j± Mari± Kalisk±, by³a to pó¼niejsza ksieni Izydora. Zatrzymajmy siê na chwilê przy tej benedyktynce: W swoim „wspomnieniu (...) Ksieni Izydora pisze, ¿e w klasztorze wysz³y j± powitaæ ówczesna Przeorysza i Mistrzyni Nowicjatu. Ta ostatnia (S. Elekta Kaufmann ) i kandydatka [na postulantkê] El¿bieta bêd± nale¿eæ pó¼niej do najbli¿szych wspó³pracownic b³ogos³awionej m. Kolumby. Potem kandydatkê El¿bietê Mariê poprowadzono do pokoju ksieñskiego, gdzie staruszka Ksieni Hatalówna powita³a j± serdecznie. Od pocz±tku sta³a siê - rzec mo¿na - ulubienic± (beniaminkiem) dla ksieni, s. Elekty i ks. Webera, choæ sama Ksieni mia³a czêsto w±tpliwo¶ci, czy El¿bietê jako ¯ydówkê mo¿na przyj±æ. W±tpliwo¶ci jak zwykle rozstrzygn±³ Ks.Weber- poleci³ przyj±æ! a od jego decyzji nie by³o odwo³ania! Jako spowiednik zna³ warto¶æ duchow± El¿biety i skarby, jakie kry³y siê w tej w±t³ej osobie. O tym, ¿e nowa kandydatka to ¯ydówka wiedzia³o niewiele sióstr (zapewne te, które stanowi³y w³adzê w klasztorze), czê¶æ siê domy¶la³a, a czê¶æ w ogóle nie mia³a pojêcia. Na wszelki wypadek zmieniono jej urzêdowo nazwisko z „Cohn" na „Kaliska" i zgromadzeniu przedstawiono ju¿ jako El¿bietê Mariê Kalisk±".[24] Ob³óczyny na których El¿bieta Kaliska otrzyma³a imiê zakonne Izydora odby³y siê we wrze¶niu 1894 roku a „mistrzyni± nowej siostry Izydory by³a s.Kolumba Gabrielówna (dzi¶ b³ogos³awiona). Po roku s. Izydora z³o¿y³a ¶luby wieczyste, a w 1897 roku by³a konsekrowana"[25]. 17 wrze¶nia 1891 roku, w dzieñ zakonnych imienin s. Kolumby, zmar³a jej matka. Prze¿y³a bardzo bole¶nie tê ¶mieræ. „Odt±d przesta³a obchodziæ imieniny, do koñca ¿ycia by³ to dla niej dzieñ ¿a³oby"[26]. Jeszcze w roku 1892 s. Kolumba ciê¿ko zachorowa³a na zapalenie stawów i mocne os³abienie serca. By³ to oczywi¶cie wp³yw wszechobecnej wilgoci w klasztorze. I z tymi problemami reumatycznymi bêdzie musia³a dawaæ sobie radê przez ca³y czas, a¿ do koñca swojego ¿ycia. W dniu 29 grudnia tego roku ksi±dz Weber zosta³ uroczy¶cie konsekrowany na biskupa i zosta³ sufraganem lwowskim. Mimo tej nominacji utrzyma³ jednak urz±d kuratora klasztoru lwowskich benedyktynek natomiast na spowiednika sióstr wyznaczy³ „ks. Boles³awa Twardowskiego (pó¼niejszego arcybiskupa), a jednocze¶nie z kurii mianowano o. [Urbana] Ochêduszkê. Nie wiadomo czy równoleg³a nominacja p³ynê³a z niedoinformowania, czy z konfliktu kompetencji; w ka¿dym razie przez jaki¶ czas spowiedników by³o równolegle dwóch i do jednego chodzi³y starsze siostry, do drugiego m³odsze"[27]. Od roku 1896 s. Kolumba by³a ju¿ ca³kowicie poch³oniêta zarz±dzaniem klasztorem oraz prowadzeniem nowicjatu, gdzie by³o piêæ nowicjuszek. Tam najwiêcej rado¶ci sprawia³a jej wspomniana wcze¶niej s. Izydora, która podczas egzaminu wewnêtrznego napisa³a, ¿e: „z ca³± ufno¶ci± otwiera serce przed mistrzyni±, wyjawia jej my¶li i z nikim nie rozmawia bez jej pozwolenia"[28]. Ale by³a tam te¿ s. Agnieszka, która napisa³a, ¿e „¿a³uje swoich win wobec mistrzyni"[29], co ¶wiadczy³o o jakim¶ niepos³uszeñstwie lub nawet z³o¶liwo¶ci w stosunku do swojej mistrzyni a zarazem przeoryszy w tym klasztorze. W tym czasie ksieni, m. Aleksandra stawa³a siê ju¿ coraz mniej samodzielna, wiêc wszelkie prace czy remonty by³y prowadzone pod czujnym okiem s. Kolumby. Klasztor zatrudnia³ wielu le¶niczych, rzemie¶lników oraz s³u¿bê. W¶ród tych ¶wieckich ludzi s. Kolumba mia³a kilku podopiecznych, którymi siê opiekowa³a i stara³a poprawiæ ich los. Miêdzy nimi by³ te¿, wspomniany ju¿ wcze¶niej Pawe³ Podrucki. By³ on „ju¿ wówczas dorastaj±cy i zdradzaj±cy rzeczywiste zdolno¶ci rze¼biarskie, [jak wspomniano] nie by³ bynajmniej jedynym ¶wieckim podopiecznym, w którego los s. Kolumba zaanga¿owa³a siê sercem. Niemniej w jego wypadku porozumienie by³o nawet gorsze ni¿ z nieudan± nowicjuszk±. Opiekunka marzy³a dla niego o karierze artysty w Bo¿ej s³u¿bie, niemal nowego Wita Stwosza, który otworzy w³asn± pracowniê, bêdzie s³awny i szczê¶liwy tym szczê¶ciem - jak pisa³a do niego w zachowanym li¶cie - które p³ynie z czystego sumienia i poddania siê Woli Bo¿ej. I dopisa³a kilkana¶cie aktów strzelistych. Pawe³ek tymczasem odsy³a³ Boga pomiêdzy nieciekawe frazesy i bynajmniej nie chcia³ byæ dla otoczenia anielskim tchnieniem: ju¿ raczej grub± ryb±, ¿eruj±c± na innych. Ona zachêca³a go do nauki; on marzy³ tylko o zbiciu pieniêdzy, mo¿liwie szybko i bez trudu. W dodatku ona widzia³a siebie w roli jego przybranej matki; on wszed³szy w okres, w którym ch³opak ma ambicjê udowodnienia sobie, ¿e jest mê¿czyzn±, zacz±³ dostrzegaæ w pannie przeoryszy przede wszystkim kobietê. Zakonnica najczê¶ciej wygl±da na m³odsz± ni¿ jest, a s. Kolumba by³a postawna i przystojna. Niezrozumienie by³o wiêc stuprocentowe, totalne: z jednej strony idealizm posuniêty do naiwno¶ci, z drugiej strony brak zasad i hamulców. Dla Pawe³ka przeorysza by³a potencjaln± zdobycz±, mog±c± (je¶li zrêcznie zagraæ na jej sercu) dostarczyæ mu w bliskiej przysz³o¶ci bogactw na pewno, a je¶li dobrze pójdzie, to tak¿e i czego¶ wiêcej. Pozostawa³o udawaæ przejêtego jej naukami i w odpowiednim momencie siêgn±æ po swoje"[30]. W lipcu 1896 siedemdziesiêciosiedmioletnia ksieni, Aleksandra Hatal, wychodz±c z kaplicy ksienieñskiej upad³a i bardzo siê pot³uk³a. Ten upadek spowodowa³, ¿e musia³a ona le¿eæ przez cztery miesi±ce w ³ó¿ku. W tym czasie s. Kolumba przejê³a ju¿ wszystkie sprawy dotycz±ce klasztoru. Stan ksieni ju¿ siê nie poprawia³ i 19 grudnia tego roku, po wylewie krwi do mózgu, m. Hatal zmar³a. Dwa dni pó¼niej odby³ siê jej pogrzeb. Biskup Józef Weber pojawi³ siê w klasztorze 1 stycznia 1897 i zastêpuj±c zmar³± ksieniê „dokona³ (...) ceremonialnego pokropienia sióstr wod± ¶wiêcon± (...) na nowy Rok"[31]. Dzieñ 24 stycznia zosta³ wyznaczony na elekcjê nowej ksieni. Podczas tych wyborów, na wszystkich dziewiêtna¶cie g³osów, jedena¶cie oddano na s. Kolumbê. Osiemna¶cie g³osów nale¿a³o do sióstr profesek chórowych, jeden to by³ najprawdopodobniej g³os ksieni lwowskich benedyktynek ormiañskich. Elekcjê poprowadzi³ biskup Józef Weber, który zatwierdzi³ nowoobran± ksieniê. Wydawa³oby siê, ¿e ten biskup mia³ do nowej ksieni jakie¶ zaufanie. By³ przecie¿ od d³ugiego czasu jej spowiednikiem i powinien byæ jej pewien. Nawet „pó¼niej, w rzymskim ¶ledztwie, znajdziemy sformu³owanie, ¿e ksieni Kolumba by³a praw± rêk± Webera w dziele reformy klasztoru"[32], a jednak prawda okaza³a siê zupe³nie inna, o czym przekonamy siê troszkê pó¼niej, gdy zajrzymy do korespondencji biskupa Webera. Dost. w intern. Na str.: http://matkakolumba.dominikanki.pl/5weber.html S. Kolumba zosta³a ksieni± w wieku 39 lat i 25 lat przebywania w zakonie. W tym czasie diecezj± lwowsk± zarz±dza³ abp Seweryn Morawski (1819 - 1900) i to on wyznaczy³ na sierpniow± uroczysto¶æ Wniebowziêcia Matki Naj¶wiêtszej uroczyst± benedykcjê nowej ksieni. Ale sam obrz±dek poprowadzi³ biskup sufragan Józef Weber. S. Ida, wspomniana ju¿ wcze¶niej kronikarka klasztoru, tak opisa³a tê uroczysto¶æ: Przysiêgê ksieniowsk± sk³ada³a matka Kolumba dwa razy, po ³acinie i po polsku: to by³o praktyczne wyci±gniêcie wniosku z galicyjskiej autonomii, rzecz pó³ wieku wcze¶niej absolutnie niemo¿liwa. Nie bez pewnego smaku by³ moment, kiedy biskup Weber wrêcza³ nowej ksieni pastora³ ze s³owami: Accipe plenam et Liberam potentatem regendi (We¼ pe³ne prawo do niezale¿nych rz±dów). Wreszcie ciekawie rozwi±zano sprawê poczêstunku go¶ci po ceremonii. Panowie ¶wieccy zgromadzeni byli w rozmównicy za krat±; ksieni wesz³a tam, podziêkowa³a im krótko za udzia³ i obecno¶æ, po czym posz³a do pañ, dla których urz±dzono posi³ek w klasie szkolnej, ju¿ bez kraty oczywi¶cie. Na koniec przesz³a do innej klasy, gdzie zgromadzone by³y delegacje od wsi klasztornych, i to trwa³o najd³u¿ej, bo delegaci przygotowali przemowy i pie¶ni. Ksiê¿a nie byli na ¶niadaniu, ale za to przyszli na obiad, zastawiony dla nich równie¿ w szkole; jak widaæ, tylko panów przyzwoito¶æ nakazywa³a trzymaæ za krat± nawet przy takiej okazji. Po tym obiedzie przysz³o ca³e zgromadzenie specjalnie podziêkowaæ Weberowi za »rz±dczyniê klasztoru, opiekunkê i przewodniczkê zgromadzenia, pasterkê dusz, stra¿niczkê praw Ko¶cio³a i regu³y«... Jakby to on j± urodzi³! Ale przy okazji przecieramy oczy: to pisze s. Ida, ta sama, która poprzedniej (w roku 1879) benedykcji ksieni po¶wiêci³a jedno zdanie? Ta sama, która ca³ymi stronami potrafi podawaæ krótko i zwiê¼le fakty bez komentarzy innych ni¿ zgry¼liwe? W ka¿dym razie to pisze kto¶, kto nie tylko wi±za³ z Matk± Kolumb± wielkie nadzieje »pokoju i mi³o¶ci pod okiem jej macierzyñskim«, ale tak¿e mia³ ¶wiadomo¶æ, ¿e chwilowo z nikim innym nadziei tych nie mo¿na wi±zaæ. I jeszcze jeden koñcowy szczegó³: ksieni przygotowa³a dla wszystkich sióstr, wszystkich go¶ci i ca³ej s³u¿by prezenty. To ju¿ by³a niew±tpliwie jej w³asna inicjatywa i jeden wiêcej skutek faktu, ¿e otoczenie nie by³o dla niej bezosobow± mas±, ale zespo³em ludzi maj±cych ka¿dy swoje prawa i potrzeby za które ona ¶wiadomie bra³a odpowiedzialno¶æ. Zwyczajów na razie nie zmieni³a: kiedy s. Ida wspomina, ¿e w dzieñ benedykcji »Najprzewielebniejsza panna ksieni dobrodziejka by³a obecna« w refektarzu na obiedzie z siostrami, notuje to niew±tpliwie jako fakt wyj±tkowy. Niemniej atmosfera zmieni³a siê wyra¼nie, ksieni na ró¿ne sposoby dawa³a odczuæ swoj± blisko¶æ. W miesi±c po benedykcji, kiedy pod pretekstem reumatyzmu wyjecha³a do Lesienic (tam by³o chorym stawom suszej), aby zgromadzenie nie mog³o obchodziæ uroczy¶cie jej imienin, na przys³ane sobie mimo to ¿yczenia odpowiedzia³a listem tak serdecznym i bezpo¶rednim, ze s. Ida notuje: » Dzieñ dzisiejszy to pierwszy wêze³ek zadzierzgniêty w robocie duchowej«. Mimo znanej dobroci m. Aleksandry styl rz±dów matki Kolumby uderza³ jako co¶ nowego i rozgrzewaj±cego serca"[33]. Od wigilii 1897 roku matka Kolumba, jako ksieni zaczê³a g³osiæ zwyczajowe konferencje dla zakonnic. G³osi³a je trzy razy w roku: „na pocz±tek Adwentu, w Wigiliê Bo¿ego Narodzenia i w ¦rodê Popielcow±. W sumie zachowa³o siê tych konferencji siedem; s± to jej w³asne notatki, pisane na kratkowanych kartkach zeszytu (...) z poprawkami, ale poprawek jest niewiele, my¶l p³ynie g³adko, pisz±ca wie, co chce powiedzieæ, i wie jak to wyraziæ"[34]. Te konferencje by³y do¶æ krótkie, bo trwa³y od piêciu do siedmiu minut, ale tekst jest ¿ywy, pe³en pytañ i odpowiedzi oraz powtórzeñ i obrazów. Te konferencje zawieraj± ciekawe obserwacje i s± podawane z pewnym dowcipem. Pos³uchajmy fragmentu o szukaniu pokoju: „»Zdrowe skar¿± siê na brak spokoju z powodu przeci±¿enia w pracy - chorym zdaje siê, ¿e mia³yby spokój, gdyby jeszcze pracowaæ mog³y. Szkolne zazdroszcz± spokojnego zajêcia rêcznie pracuj±cym - te znów uwa¿aj±, ¿e spokojem cieszyæ siê mo¿na tylko przy ksi±¿ce, przy igle. Konwerski my¶l±, ¿e pokój zamieszka³ tylko w chórze - chórowe rade by szuka³y spokoju na podwórzu przy gospodarstwie, w pralni, a choæby i w stajni. I tak szukamy tego drogiego spokoju, szukamy, a szukaj±c najczê¶ciej b³±dzimy. B³±dzimy przypisuj±c brak spokoju komu¶ albo czemu¶ - poza nami, albo obok nas... « Czasem jednak Matka robi zgromadzeniu surowy rachunek sumienia. Pyta na przyk³ad o wzajemn± ¿yczliwo¶æ i o przepisane przez regu³ê oznaki wzajemnego szacunku: »Czy kochamy, czy szanujemy wspó³siostry nasze, choæby przykre i nie okazuj±ce nam szczególniejszych wzglêdów? Czy nie podpatrujemy, nie podchwytujemy ich niedoskona³o¶ci i b³êdów, a je¶li je dostrze¿emy, co wtenczas przewa¿a w sercu naszym: s±d bez mi³osierdzia, triumf mo¿e szatañski nad upad³±, biedn± dusz±, czy serdeczne wspó³czucie, poparte gor±c± i pokorn± modlitw±? (...) Jak siê przys³u¿amy dobrodziejkom lub siostrom naszym? Czy nie unikamy sprytnie, a nawet z przebieg³o¶ci±, okazji do wy¶wiadczenia ma³ej przys³ugi, np. ul¿enia siostrze d¼wigaj±cej co¶ ciê¿kiego, wyrêczenia w drobnym zajêciu, o którym zapomnia³a lub nie mog³a spe³niæ?... Czy nie masz zwyczaju z umys³u miarkowaæ uk³ony twoje, by nie uchybiæ wygórowanej ambicji - i tak nieraz charakteryzowaæ swoje ruchy, ¿e uk³on twój staje siê bole¶niejszym od policzka?« Jeden motyw przewija siê przez te wszystkie nauki, o czymkolwiek by³aby mowa: motyw krzy¿a. »Pokój tylko w walce ze z³o¶ci± nasz±, a nie z cierpieniem, jakiekolwiek by ono by³o... Nie masz prawie duszy, która by kocha³a cierpienie, która by pragnê³a krzy¿a tak szczerze, aby gdy Pan Jezus w³o¿y na ni±, nie stêka³a, nie ¿ali³a siê, nie ubolewa³a nad sob±... B±d¼ co b±d¼ nie o wielkie rzeczy tu chodzi, zwykle o drobnostki..., a my, my oblubienice Ukrzy¿owanego, co my z tych trzaseczek [drzazg] krzy¿a Jego robimy! Ca³e gmachy, ca³e wie¿e obra¿onej, rozbola³ej mi³o¶ci w³asnej... Je¶li Pan Jezus tak siê zaofiarowa³ za nas, jak te¿ my ofiarujemy siê bli¼niemu naszemu?... Stan±wszy u stóp krzy¿a, co czujemy? Nasamprzód mamy pewnie wielkie, serdeczne wspó³czucie dla Pana Jezusa, który tak siê dla nas wyniszczy³, ¿e a¿ zawis³ na krzy¿u. A potem jakie uczucie nastêpuje? Je¶li jeszcze choæ trochê jest w nas prawdy, to potem powinien ogarn±æ nas ogromny, ogromny wstyd: wstyd z powodu naszej pieszczotliwo¶ci i niecierpliwo¶ci... Zastanówmy siê wiêc chwilkê nad cnot± cierpliwo¶ci, w któr± tak bardzo jeste¶my ubogie, a bez której nawet nazywaæ siê dzieckiem, oblubienic± Ukrzy¿owanego - nie podobna... « To okre¶lenie »oblubienica Ukrzy¿owanego« powraca ci±gle, najwyra¼niej matka Kolumba ma ten aspekt ¿ycia zakonnego w sta³ej pamiêci jako jedn± z my¶li przewodnich swego ¿ycia. Niemniej, i pomimo ca³ej ¿ywo¶ci stylu, wszystko to s± prawdy i zasady s³uszne dla ka¿dego i podawane w sposób mo¿liwie obiektywny i bezosobowy, bez ¿adnych zwierzeñ, dotycz±cych prze¿ycia w³asnego. Jeden jedyny raz wymyka siê Matce takie zwierzenie: »Aby uczciæ wyniszczenie Pana Jezusa w tajemnicy Wcielenia, radabym siê w proch zamieniæ, byle tylko ten proch na wieki przylgn±³ do naj¶wiêtszych nóg Jego!«. Mo¿na s±dziæ, ¿e ³aska, która budzi³a w niej takie pragnienie, od dawna j± te¿ ju¿ przygotowywa³a na przyjêcie jego realizacji"[35]. W styczniu roku 1898 Matka Kolumba przeprowadzi³a wizytacjê zgromadzenia, podczas której, zgodnie z regu³± che³miñsk±, w rok po swojej elekcji, przeprowadzi³a rozmowê „z ka¿d± siostr± po kolei"[36]. Ta wizytacja trwa³a cztery dni. W tym roku w szko³ach pañstwowych dodano kolejn± klasê dziewi±t± lub pi±t± wydzia³ow±. A wiêc nie by³o wyj¶cia, równie¿ siostry benedyktynki musia³y tak± klasê utworzyæ. Problemem okaza³ siê brak miejsca, nie by³o wolnego pomieszczenia. I wtedy w klasztorze wybuch³a sensacja: „panna ksieni przy³±czy do szko³y czteropokojowy apartament „ksienieñski"[37]. Po wyremontowaniu, przerobieniu i oddzieleniu od klauzury tych pomieszczeñ mo¿na by³o je przy³±czyæ do szko³y. Ksieni tak jak wszystkie zakonnice zamieszka³a w zwyk³ej celce i jada³a ze wszystkimi w refektarzu. Inna celka zosta³a przygotowana na gabinet dla za³atwiania wszelkich spraw urzêdowych i przyjmowania sióstr. Interesanci ¶wieccy byli przyjmowani w rozmównicy. Warto zauwa¿yæ, ¿e tê rewolucjê Matka Kolumba przeprowadzi³a, nie dlatego, ¿e tak zamierza³a wcze¶niej ale dlatego, ¿e taka wynik³a potrzeba i zmianê tê stara³a siê przeprowadziæ bez zbêdnego nag³a¶niania, skromnie i taktownie. By³a jeszcze jedna rzecz, któr± wprowadzi³a Matka Kolumba. Otó¿, Kuria biskupia by³a tak blisko, ¿e j± by³o widaæ z okien klasztornych. Jednak siostrom klauzurowym, a takimi by³y benedyktynki, nie wolno by³o pokazywaæ siê ¶wiatu ani tego ¶wiata ogl±daæ. Dlatego te¿ do kurii je¿d¿ono z klasztoru karet±. Matka Kolumba wprowadzi³a szokuj±cy zwyczaj aby z klasztoru do Kurii „ po prostu i¶æ pieszo, motywowane by³o prawdopodobnie potrzeb± prostoty i niechêci± Matki do niepotrzebnych ceremonii; niemniej w owych czasach panienka z »dobrego domu« nie wychodzi³a na ulicê sama, i to siê stosowa³o tak¿e i do mniszek. Mniszka pieszo na ulicy by³a nies³ychanym novum. Matka Kolumba mia³a czêsto interesy w Kurii i mia³a pozwolenie na za³atwianie ich tam osobi¶cie, co by³o szybsze, skuteczniejsze, a dla jej energii naturalniejsze, ni¿ wypisywanie kolejno kilkunastu listów. Niemniej lwowskie batiary, przesiaduj±ce chêtnie na zboczach Wysokiego Zamku w oczekiwaniu na co¶ do roboty, dziwi³y siê jej wêdrówkom; przerzucano siê tam uwagami na temat mniszek, którym ju¿ zbrzyd³o zamkniêcie. Odk±d ¶wiat ¶wiatem, ¿adna idealistka ani si³aczka nie przejmowa³a siê puszczanymi pod jej adresem z³o¶liwo¶ciami, mniemaj±c, ¿e kiedy¶ ludzie i tak j± zrozumiej±, a je¶li nawet nie, to trudno, sprawa warta ofiar. Zapewne jednak nie spodziewa³a siê Matka, ¿e ten »lud prosty«, do którego upodobnia³a siê wêdruj±c pieszo, pierwszy z tego siê zgorszy i pierwszy j± za to potêpi. [1] Ks. Wac³aw Piszczek CM, Na¶ladujmy ¶wiêtych Tom II, Kraków 2011, s. 223. [2] s. Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca szkic biografii b³. Matki Kolumby Gabriel, Kraków 2018, s. 13. [3] Tam¿e, s. 16-17. [4] Tam¿e, s. 17. [5] Tam¿e, s. 30-31. [6] Tam¿e, s. 31. [7] Tam¿e, s. 31-33. [8] Grzegorz Chajko, B³ogos³awiona matka Kolumba, art., w „Folia Historica Cracoviensia" 15-16 (2009-2010) Dost. w intern. Na str.: http://czasopisma.upjp2.edu.pl/foliahistoricacracoviensia/article/view/1484/1376 [9] s. Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca..., s. 38-39. [10] John Iwicki CR, Charyzmat Zmartwychwstañców. Historia Zgromadzenia Zmartwychwstania Pañskiego, t. 2: 1887-1932, Kraków-Kielce 2007, s. 326. [11] Tam¿e, s. 327. [12] https://dominikanki.pl/oto-my/bohaterka-poczatkow/zyciorys-matki-kolumby/ks-jozef-weber/ [13] s. Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca..., s. 37. [14] Tam¿e, s. 38. [15] Tam¿e, s. 55. [16] Tam¿e, s. 36. [17] Tam¿e, s. 50. [18] Tam¿e, s. 51. [19] Tam¿e, s. 54. [20] Tam¿e, s. 59. [21] Tam¿e, s. 60. [22] Tam¿e, s. 64. [23] Tam¿e, s. 65. [24] s. dr. Edyta Wójcik OSB, art. „Kogo mam pos³aæ?" Czyli El¿bieta Maria Izydora Kaliska Ksieni dwudziesta trzecia klasztoru Sióstr Benedyktynek we Lwowie. W dwumiesiêczniku:KRZESZOWSKA PANI nr 2 (39) - Marzec / Kwiecieñ 2015, s. 21. Dost. w intern. https://opactwo.eu › themes › KrzeszowskaPani [25] s. dr. Edyta Wójcik OSB, ci±g dalszy art. „Kogo mam pos³aæ?" Czyli El¿bieta Maria Izydora Kaliska Ksieni dwudziesta trzecia klasztoru Sióstr Benedyktynek we Lwowie. W dwumiesiêczniku:KRZESZOWSKA PANI nr 3 (40) - Maj / Czerwiec 2015, s. 16. Dost. w intern.; https://www.google.com/search?q=KRZESZOWSKA+PANI+nr+3+%2840%29+-+Maj%2F+czerwiec+2015&client=firefox-b-d&ei=7aifYJjaGIfrrgTF5L3IBg&oq=KRZESZOWSKA+PANI+nr+3+%2840%29+-+Maj%2F+czerwiec+2015&gs_lcp=Cgdnd3Mtd2l6EAw6BwgAEEcQsANQjcs1WLiUN2DnpzdoAnACeACAAWiIAeoRkgEEMzAuMZgBAKABAqABAaoBB2d3cy13aXrIAQjAAQE&sclient=gws-wiz&ved=0ahUKEwjYhIK7w8vwAhWHtYsKHUVyD2kQ4dUDCA0 [26] Ks. Wac³aw Piszczek CM, Na¶ladujmy ¶wiêtych..., s. 223. [27] s. Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca..., s. 79. [28] Tamze, s. 81. [29] Tam¿e. [30] Tam¿e, s. 82-83. [31] Tam¿e, s. 85. [32] Tam¿e, s. 89. [33] s. Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca..., s. 92-94. [34] Tam¿e s. 95-96. [35] Tam¿e, s. 96-99. [36] Tam¿e s. 99. [37] Tam¿e s. 101. Powrót |