B³. Gabriela Kolumba Cz. II B³ogos³awiona Ksieni naszego klasztoru Matka Kolumba Gabriel, wyniesiona na o³tarze przez Jana Paw³a II w 1993r. dost. w intern na str.: http://benedyktynki-krzeszow.pl/otaczamy-kultem/bl-m-kolumba-gabriel Powiedzmy krótko: powinna by³a bardziej celebrowaæ swoj± godno¶æ; a to w³a¶nie by³o obce jej naturze. Dzia³aæ mniej, dzia³aæ wolniej, a za to bardziej siê przejmowaæ, co ¶wiat o niej pomy¶li. Najlepiej za¶ staraæ siê usilnie, ¿eby ¶wiat o niej nie my¶la³ wcale. Tylko ¿e w³a¶nie w jej naturze by³o nie zaprz±taæ sobie g³owy niczyj± opini±, dobr± czy z³±, a koncentrowaæ siê na sprawie do za³atwienia; po za³atwieniu za¶ sprawy, zaraz na sprawie nastêpnej. Wiêc nie mog³a pozostaæ w ukryciu, tych spraw za³atwianych (szybko i skutecznie) by³o po prostu za du¿o. Rok nie min±³, a nowa panna ksieni benedyktynek ³aciñskich by³a ju¿ na wszystkich ustach: jej dobroczynno¶æ, jej talenty, jej sprawno¶æ organizacyjna, jej pobo¿no¶æ. »Podziwia³ j± ¶wiat i kadzi³« - napisze pó¼niej z gorycz± s. Ida. A to by³a »Hosanna« przed »Ukrzy¿uj«"[1]. Wtedy te¿ pewna m³oda dama, która otrzyma³a du¿y spadek, i ca³± tê sumê pieniêdzy przeznaczy³a „dla klasztoru, i to z wyra¼nym zastrze¿eniem, ¿e ma zostaæ u¿yta na budowê nowego, wiêkszego i wygodniejszego domu wakacyjnego dla sióstr w Lesienicach. Ksieni zaczê³a tê budowê od wiercenia studni w czerwcu 1899 roku, w lipcu za¶ zaczêto kopaæ do³y pod fundamenty. Dom stawia³ budowniczy Alfred Konopka, ale matka Kolumba dozorowa³a robotê osobi¶cie, ilekroæ mog³a. Budowniczy zjecha³ z robotnikami na miejsce 10 lipca, i Matka nie zwa¿aj±c na ¶wiêto zakonne, które przypada³o nazajutrz, pojecha³a dopilnowaæ dobrego pocz±tku budowy. Tego lata je¼dzi³a do Lesienicy czêsto i gêsto, ale i w domu mia³a pe³no pracy. Trzeba by³o podj±æ ostatecznie decyzjê o wydaleniu jednej z nowicjuszek - i rozmawiaæ z sze¶ciu zg³aszaj±cymi siê w³a¶nie postulantkami; zatroszczyæ siê o egzamin nauczycielski s. Izydory, a wiêc o specjalne pozwolenie dla niej na wy¶cie z klauzury, nadto o rozpoczêty w szkole gruntowny remont kanalizacji... Oczywi¶cie by³y tak¿e ci±g³e bie¿±ce problemy folwarczne i le¶ne. Od lipca tego roku posiedzenia odbywane co miesi±c z le¶niczymi zawieraj± przede wszystkim sprawy budowy: nakazy wyrobienia i dostarczenia do Lesienic gontów i desek, sprawy sk³adowania i transportu. Dom mia³ byæ murowany, ale zaprojektowano tak¿e stylow±, drewnian± werandê do le¿akowania, poza tym potrzebowa³ oczywi¶cie drewnianych drzwi i okien, nie mówi±c ju¿ o pod³ogach i wiê¼bie dachowej. Te prace zleci³a matka Kolumba Pawe³kowi Podruckiemu, obecnie ju¿ samodzielnemu majstrowi stolarskiemu. S. Ida zapisa³a to zlecenie, i to jest w kronice klasztornej jedyna wzmianka o Pawe³ku. Matka zapewne cieszy³a siê, mog±c swojemu by³emu podopiecznemu, którego losem by³a nadal serdecznie zainteresowana, daæ pracê, z której mia³ on wszelkie szanse wywi±zaæ siê z zyskiem i z honorem. A to by³ pocz±tek koñca"[2]. Zachowa³y siê trzy listy Kolumby Gabriel do Podruckiego. Pierwszy z czasów gdy s. Kolumba nie by³a jeszcze nawet przeorysz±. Do listu by³ do³±czony fragment wiersza a by³ on napisany „w czasach, kiedy Podrucki by³ rokuj±cym wielkie nadzieje uczniem. Nie mog±c oczywi¶cie widywaæ go czêsto, gdy¿ mia³a innych zajêæ nad miarê, a widz±c potrzebê kontaktu z nim dla zachêty rozpoczê³a korespondencjê - do¶æ o¿ywion±, skoro w tym w³a¶nie zachowanym li¶cie sama nakazuje ch³opcu, ¿eby nie odrywa³ siê od nauki i nie pisywa³ do niej czê¶ciej ni¿ raz na miesi±c. Do listu jako postscriptum doda³a d³ugi fragment bardzo wznios³ej poezji, zalecaj±cej adresatowi, by by³ dla ¶wiata pokarmem serc, anielskim tchnieniem itd. Pó¼niej ten list zostanie uznany za »dwuznaczny«. Nie bêd±c jeszcze wtedy ksieni±, ani zapewne nawet przeorysz± (mog³o to byæ w czasach, kiedy jej powierzono za³atwianie maj±tkowych spraw klasztoru, ale jeszcze bez ¿adnego oficjalnego tytu³u ani urzêdu), czu³a siê raczej starsz± siostr± ni¿ matk± swego podopiecznego; by wiêc o¶mieliæ chmurnego ch³opca, podpisywa³a siê swoim ¶wieckim imieniem »Janina«. To te¿ by³ b³±d: nie zdawa³a sobie sprawy, ¿e go mo¿e o¶mieliæ za bardzo. Dwa nastêpne listy s± ju¿ o wiele pó¼niejsze i dotycz± konfliktu, który zaszed³ miêdzy ni± a Podruckim najprawdopodobniej w listopadzie 1899 roku. Tu¿ po odbytym w pocz±tku miesi±ca posiedzeniu z le¶nikami (na którym m.in. poleci³a wyegzekwowaæ od le¶nych kuchajowskich nale¿ne klasztorowi grzyby, kmin i miot³y) Matka pojecha³a do Lesienic, by tam dopilnowaæ wykoñczenia budowy przed zim±. Wie¿a ko¶cio³a Benedyktynek dost. w intern. Na str.; https://pl.wikipedia.org/wiki/Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_Wszystkich_%C5%9Awi%C4%99tych_i_klasztor_Benedyktynek_we_Lwowie S. Ida zanotuje, ze ksieni »wróci³a doprowadziwszy nowy klasztorek pod dach«. Ale w³a¶nie przypuszczalnie wtedy, rozmawiaj±c z ni± na budowie, Podrucki po raz pierwszy da³ jej do zrozumienia, kim rzeczywi¶cie chcia³by dla niej byæ: i to by³ szok absolutny. Ukochany syn okaza³ siê oszustem i zdrajc±. Matka wróci³a wiêc do Lwowa g³êboko zasmucona, ale to by³ wci±¿ jeszcze tylko jej prywatny smutek, nie maj±cy ¿adnego wp³ywu na ¿ycie zgromadzenia. Zaraz potem, 2 grudnia, wyg³osi³a siostrom kolejn± konferencjê na pocz±tek Adwentu, mówi±c o têsknocie do Chrystusa, który jest »nie tylko Bogiem-Odkupicielem, ale zarazem Ojcem, Matk±, Bratem, Przyjacielem - wszystkim naszym«. I ci±gnê³a: »Niech¿e têsknota nasza za Panem Jezusem... znieczuli nas na wszelkie utrapienia tego ¿ycia, niech sprawi, by¶my nie przykrzy³y sobie, nie narzeka³y...na ból wywo³any cierpkim lub z³o¶liwym s³owem, na gorycz upokorzenia, na nieszczê¶cie, które by nas spotkaæ mog³o z powodu potwarzy lub oszczerstwa...«. Mo¿liwe, ¿e Pawe³ek ju¿ jej jakimi¶ oszczerstwami grozi³. Wiadomo na pewno, ze zagalopowa³ siê a¿ do gro¿enia, ¿e j± zabije. Niew±tpliwie nie da³ jeszcze za wygran±: wiadomo, ¿e przys³a³ Matce poczt± jaki¶ weksel, który mu poprzednio wypisa³a. Zapewne chodzi³o o zap³atê nale¿n± mu za dotychczasow± robotê w Lesienicach i odes³anie tego weksla mia³o znaczyæ: »Je¶li odrzucasz moj± mi³o¶æ, to nie chcê twoich pieniêdzy«. Na tym oczywi¶cie nie mo¿na by³o sprawy zakoñczyæ, sprawiedliwo¶æ wymaga³a robotê op³aciæ i Matka siad³a do napisania listu, który mia³ towarzyszyæ zwrotowi zap³aty. List ten zaczyna siê od bezbrze¿nego smutku, ale nad poczuciem w³asnego bólu i zawodu dominuje w nim strach o losy adresata, który okaza³ siê o tyle s³abszy, o tyle gorszy - a wiêc o tyle biedniejszy, ni¿ dot±d my¶la³a. »Gdyby¶ wiedzia³, jakim strasznym nieprzyjacielem staniesz siê sam dla siebie... «. T³umaczy mu te¿ raz jeszcze, ¿e sama nie chce i nie mo¿e byæ dla niego niczym innym, ni¿ siostr± i matk±; ¿e je¶li on tego nie uzna i nie przyjmie, to nie powinien jej siê pokazywaæ wiêcej. Zarazem jednak widaæ, ¿e Matka wci±¿ jeszcze nie bardzo chce wierzyæ w ca³y ten nowo ujawniony problem, albo mo¿e inaczej: bardzo chce wierzyæ, ¿e da siê go drog± ³agodnej perswazji odsun±æ w przesz³o¶æ, i znowu bêdzie mia³a swojego syna, tak uduchowionego, jakim siê jej dot±d wydawa³, mi³ego Bogu i ludziom, oddanego sztuce. Dalsze studium nadal mu zaleca. Koñczy wprawdzie: »Je¿eli nie, to ¿egnaj: wiêcej siê tu nie zobaczymy«, ale wyra¼nie ma nadziejê, ¿e nie bêdzie musia³a tej gro¼by spe³niæ. Hoduj±c wiêc nadal spore stadko z³udzeñ i otrz±sn±wszy siê (czê¶ciowo przy ich pomocy) z pierwszego szoku, Matka wyg³asza siostrom wigilijn± naukê zupe³nie inn± ni¿ wszystkie dotychczasowe. Mowa tam nie o idea³ach zakonnych, ani nie o tym, z czego zakonnice powinny siê poprawiæ, ale o ró¿nych biedach ludzkich, dla których pocieszenia Bóg sta³ siê cz³owiekiem, a za które siostry powinny siê modliæ. Matka wymienia bezdomnych i spracowanych, cierpi±cych w chorobie lub w ¿a³obie - a na koniec: Pro¶my wreszcie o ³askê zwyciêstwa, o ¶wiat³o, si³ê i moc dla dusz, które jeszcze stoj± wprawdzie przy Bogu, ale bliskie s± ju¿ upadku - miotane nawa³no¶ciami pokus zewnêtrznych i wewnêtrznych. B³agajmy Boga, by dusze te biedne nie sprzeniewierzy³y siê obowi±zkom swego stanu i powo³ania, niech ich Bóg zachowa od upadku - a je¶li w niezbadanych swych wyrokach dozwoli, ¿e upadn± - niech nie zgin±, ale niech ich Mi³osierdzie Bo¿e podniesie choæby cudem i zbawi! Mo¿na w±tpiæ, czy s³owa »jeszcze stoi wprawdzie przy Bogu« by³y dobr± diagnoz± duchowego stanu Pawe³ka, ale Matka nigdy by nie uwierzy³a w czyj¶ grzech bez jasnego dowodu, ¿e mia³ on miejsce; sama chêæ pope³nienia grzechu nale¿a³a jeszcze tylko do »pokus wewnêtrznych i zewnêtrznych«. Niemniej ta sprawa wydawa³a siê jej wtedy zwrócona ju¿ na dobr± drogê, a tymczasem grozi³a tragedia inna. Kilka dni przed wigili± stwierdzono u s. Elekty zapalenie p³uc: chorobê wówczas najczê¶ciej ¶mierteln±, zw³aszcza zim±, zw³aszcza u kogo¶, kto i tak ca³e ¿ycie s³abowa³. Matka spêdzi³a wiêc te ¶wiêta przy swojej umieraj±cej wspó³pracowniczce i przyjació³ce, tej, z któr± spo¶ród rówie¶niczek zawsze naj³atwiej znajdowa³a wspólny jêzyk. S. Elekta zmar³a 30 grudnia, a s. Ida notuje: »Panna ksieni zapad³a tego¿ dnia na mózgow± s³abo¶æ«. Nie mamy ¿adnej innej diagnozy, nie wiemy wiêc, czy rzeczywi¶cie by³o to zapalenie mózgu, czy grypa z wysok± gor±czk±, powoduj±ca majaczenie, a mo¿e jeszcze co¶ innego? Choroba trwa³a przynajmniej tydzieñ, skoro Matka nie mog³a odbyæ 7 stycznia zaplanowanej narady z le¶nikami. W drugiej po³owie miesi±ca bêdzie ju¿ na nogach i czynna jak zwykle. Niemniej wiadomo z jej w³asnego pó¼niejszego zeznania, ¿e podczas jej choroby (chyba tej w³a¶nie, gdy¿ pisze, ¿e by³a wtedy pó³ przytomna) zg³osi³ siê do niej ponownie Pawe³ek. Zapewne zrobi³ to listownie, bo chora nie mog³aby wyj¶æ do rozmównicy; i zapewne wyrazi³ gotowo¶æ rozpoczêcia od razu nowego ¿ycia, byleby tylko mia³ za co. Matka w gor±czce by³a jeszcze mniej zdolna ni¿ zwykle do rozwa¿ania ubocznych aspektów sprawy, zreszt± klasztor nieraz dawa³ ja³mu¿ny; prawda, mniejsze. Ksieni nie mia³a prawa rozporz±dzaæ maj±tkiem klasztornym jak w³asnym - jest to przeciwne ¶lubowi ubóstwa, który sk³ada³a; ale matka Kolumba widzia³a w tej chwili tylko jedno: mo¿liwo¶æ ratowania Pawe³ka z moralnego i spo³ecznego dna, którego ju¿ siêga³. Napisze kiedy¶: „Bóg mi ¶wiadkiem, jak pragnê³am i jak siê szczerze stara³am o sprowadzenie tej biednej duszy na w³a¶ciw± drogê". Nadal ufa³a, ¿e wszystko bêdzie dobrze, byleby tylko jeszcze raz pomóc. Nawet gotowa by³a pomagaæ przez czas d³u¿szy. W wys³anym do Pawe³ka li¶cie znalaz³y siê wiêc i pieni±dze, które Matka sama nazywa tam zasi³kiem wystarczaj±cym, by móg³ on albo zacz±æ studia artystyczne, albo otworzyæ w³asny, porz±dny warsztat stolarski, gdyby mu mimo jej namowy zabrak³o si³ lub chêci do nauki. Obiecuje dalsz± pomoc, pozwala mu nie koñczyæ zaczêtej roboty, któr± za niego zrobi jaki¶ Antoni. Nadal niepewna jego stosunku do niej, oznajmia, ¿e na ziemi ju¿ siê nie zobacz±; niemniej b³ogos³awi go serdecznie i specjalnie zaleca, by do nikogo nie ¿ywi³ urazy. Koñczy pro¶b±, by chowa³ ca³± sprawê w tajemnicy, gdy¿ z³o¶liwo¶æ ludzka czêsto najlepsze motywy przedstawia w najgorszym ¶wietle. Pierwszy to raz Matka zdaje sobie sprawê, ¿e dobre intencje mog± siê same nie obroniæ. Nie wiadomo, czy po powrocie do zdrowia nie przestraszy³a siê tego, co zrobi³a: ale ju¿ nie by³o powrotu, dwa tysi±ce koron wysz³o z kasy klasztornej i nawet nie mia³ kto tego porz±dnie zaksiêgowaæ, skoro urz±d podprzeoryszy wakowa³. Pawe³ek tymczasem nie dawa³ znaku ¿ycia i przez jaki¶ miesi±c Matka mia³a nadziejê, ¿e wszystko jest ju¿ nareszcie dobrze; a tak¿e mia³a mnóstwo innych spraw na g³owie"[3]. W drugiej po³owie stycznia 1900 roku wybrano nad podprzeoryszê s. Kazimierê. Siostra ta by³a bardziej humanistk± ni¿ osob± maj±c± zaj±æ siê miêdzy innymi rachunkami klasztoru. To w³a¶nie ta siostra nie zaksiêgowa³a pieniêdzy, które m. Kolumba przekaza³a Podruckiemu. A to sta³o siê g³ównym powodem uznania, ¿e te klasztorne pieni±dze zosta³y zdefraudowane przez m. Kolumbê. W kwietniu 1900 roku Pawe³ Podrucki oraz jego brat zostali aresztowani przez wiedeñsk± policjê. Przy zatrzymanych znaleziono du¿± gotówkê. Okaza³o siê, ¿e jeszcze przed otrzymaniem pieniêdzy od s. Kolumby, Pawe³, który zosta³ prowodyrem przestêpczej grupy, dokona³ razem z t± w³a¶nie grup± w³amania do lwowskiego zak³adu stolarskiego, sk±d skradziono spor± ilo¶æ pieniêdzy. Do tej kradzie¿y wrócimy jeszcze pó¼niej. Poniewa¿ obaj Podruccy nie chcieli siê przyznaæ do tego w³amania, wiêc Pawe³ zezna³, ¿e wszystkie znalezione przy nich obu pieni±dze otrzymali od ksieni lwowskiego klasztoru, m. Kolumby Gabriel, której on jest utrzymankiem. ¦ledztwo przeniesiono do Lwowa i tu Podrucki widz±c, jak wielkie jest zainteresowanie prasy, zw³aszcza wrogim Ko¶cio³owi socjalistycznym gazetom, rozbudowywa³ swoj± wersjê obrony. Widz±c w tym swoj± nadziejê wymy¶la³ coraz to nowe k³amstwa. Oprócz tego, ¿e przedstawi³ siê jako kochanek tej zakonnicy to jeszcze, chc±c udowodniæ, „¿e to ju¿ taka kobieta i ¿e on nie by³ jedyny; jako prawdopodobnego drugiego wybrañca ksieni wskaza³ biskupa Webera. Zawrza³o w mie¶cie i w diecezji. Przecie¿ batiary dawno wiedzia³y, co warta jest zakonnica, biegaj±ca pieszo po ulicach miasta. Przecie¿ jej dobroczynno¶æ i s³awa by³a za wielka, ¿eby siê pod tym co¶ nie kry³o. Przecie¿ ksiê¿a [zw³aszcza z Kurii] ju¿ dawno ostrzegali Webera, ¿e sobie zaszkodzi, przesiaduj±c tyle u benedyktynek"[4]. W dziewiêtnastym, a tak¿e w pierwszych latach dwudziestego wieku takie rzucenie oszczerstw, by³o „tragedi± niewiele mniejsz± ni¿ gdyby by³o prawdziwe. Pruderia, typowa dla ówczesnego spo³eczeñstwa, ³atwiej nawet rozgrzesza³a winê pope³nion± rzeczywi¶cie, ale zachowan± w tajemnicy, ni¿ fakt dostania siê na jêzyki, choæby najniewinniej w ¶wiecie. Kto siê szanowa³, ten siê na plotki nie nara¿a³; a kto siê nara¿a³, ten - licho wie: mo¿e i rzeczywi¶cie by³ winien? Niemniej siostry by³y od nowicjatu przyzwyczajone i¶æ we wszystkim za zdaniem swego najlepszego ojca, biskupa Webera. Rozstrzygn±æ musia³o to, co on powie: sam jest najoczywi¶ciej niewinny, ale co my¶leæ o ksieni, siostry chcia³y wiedzieæ od niego. Niby zna³y j± same, ale co to mo¿na wiedzieæ, cz³owiek jest omylny. A Ojciec by³ nieomylny. Rozstrzygn±æ musia³o jego zdanie. A Weber milcza³"[5]. Mo¿na wiêc zadaæ sobie to pytanie, dlaczego milcza³, dlaczego nie broni³ m. Kolumby? Przecie¿ j± dobrze zna³, d³ugi czas by³a jego penitentk±. ¯eby spróbowaæ znale¼æ odpowied¼ na to pytanie, zajrzyjmy zgodnie z zapowiedzi± do korespondencji ks. biskupa. Najpierw przeczytamy fragment listu napisanego pó³ roku pó¼niej, dok³adniej 11 grudnia 1900 roku, do ówczesnego genera³a zmartwychwstañców o. Paw³a Smolikowskiego: „Pewnie, ¿e w wielu razach by³em za ma³o stanowczy, gdy ksieni wskutek swojego przywi±zania do mnie co¶ takiego zrobi³a, co mog³o ludziom byæ offendiculo [zgorszeniem]. Bez nagany nigdy nie usz³o jej nic, ale nie poprawi³a siê stanowczo. Do niej nigdy nie by³em przywi±zany, owszem ona nie by³a pod³ug moich zamiarów i przywi±zaniem swoim na ka¿dym kroku mi przeszkadza³a w pracy nad klasztorem. St±d czêste z jej strony p³acze i histerie ró¿ne. Gdy siê w ostatnich latach wiêcej bra³a do Boga i do pracy, czu³em wiêksz± ¿yczliwo¶æ dla niej i wiêcej jej okazywa³em zaufania, nie ¶cigaj±c jej ci±g³ymi nadzorami. Mimo to jednak powiedzia³em jej, ¿e zaufania mojego bezwzglêdnego nie bêdzie mia³a, gdy¿ ona ze swoj± natur± jest nieobliczalna, potrzebuj±c ci±gle oka ¿yczliwego. St±d posz³o, ¿e w³a¶nie w tych ostatnich miesi±cach, gdy nie mog³em ju¿ doje¿d¿aæ czê¶ciej, ona schodzi³a z drogi prostej, zaczyna³a krêciæ, albo taiæ [co¶] przede mn±, udaj±c ci±gle szczero¶æ i otwarto¶æ."[6]. My ju¿ dzisiaj wiemy, ¿e skoro zosta³a ona beatyfikowana, to wszystkie zarzuty i oskar¿enia, które pojawia³y siê w tamtym czasie, musia³y byæ fa³szywe a matka Kolumba by³a niewinna. A wiêc na pytanie, dlaczego biskup Weber, który zna³ j± doskonale od lat, nie broni³ jej a nawet pisz±c o niej w swoich listach prywatnych, nie wyra¿a³ siê o niej zbyt pochlebnie? W dalszej czê¶ci tego opracowania, bêdziemy próbowali znale¼æ odpowied¼ na to pytanie. [1] Tam¿e, s. 103-104. [2] Tam¿e s. 105-106. [3] Tam¿e, s.107-113. [4] Tam¿e, s. 115. [5] Tam¿e, s. 117. [6] Hanna Mollin, Powody wst±pienia Abp. Józefa Webera do zmartwychwstañców w ¶wietle jego listów z lat 1900 - 1906, art. w Zeszyty Historyczno - teologiczne nr 22 (2016) s. 46-47. Dost. na str.: http://www.zeszyty.xcr.pl/numery-archiwalne/ Powrót |