¦wiêty Maksymilian Maria Kolbe cz. IV O. Maksymilian Kolbe. Zdj. z ksi±¿ki: Czes³aw Ryszka, Wiara i ofiara. ¯ycie, dzie³o i epoka ¶w. Maksymiliana M. Kolbego, Kraków 2021. W kwietniu 1924 roku zmar³ wielki przyjaciel i mecenas dzia³alno¶ci o. Maksymiliana Kolbe prowincja³ o. Alojzy Karwacki. Na jego pogrzeb do Lwowa przyjecha³ oczywi¶cie z Grodna o. Maksymilian. Nowym prowincja³em zosta³ ponownie o. Peregryn Haczela kap³an, który stawia³ na m³odych zakonników i popiera³ ich dzia³alno¶æ. Wtedy te¿ wydawnictwo „Rycerza Niepokalanej" zosta³o uznane za w³asno¶æ ca³ej prowincji a nie tylko klasztoru grodzieñskiego. W ten sposób o. Maksymilian wraz z ca³± redakcj± nie podlegali ju¿ prze³o¿onemu klasztoru w Grodnie, ale byli bezpo¶rednio odpowiedzialni przed samym prowincja³em i kapitu³± prowincjonaln±. „By³o to co¶ nowego w dotychczasowym ¿yciu prowincji. Kapitu³a podejmuj±c tak± decyzjê dawa³a dowód wielkiego zaufania do trzydziestoletniego wówczas ojca Maksymiliana, ufa³a jego formacji duchowej i aprobowa³a jego dzia³alno¶æ"[1]. We wrze¶niu 1926 roku, kiedy o. Maksymilian zosta³ ponownie skierowany na leczenie do Zakopanego, na jego zastêpcê prowincja³ wyznaczy³ m³odszego brata Alfonsa. W tym czasie odesz³o dwóch wa¿nych wspó³pracowników, na tyfus zmar³ brat Albert Olszakowski, pierwszy pracownik drukarni a po nim odszed³ ojciec Melchior Fordon, „powiernik duszy, przyjaciel i wspó³pracownik ojca Maksymiliana i spowiednik braci. (...) W li¶cie do brata [Maksymilian] napisa³ krótko: »Dla Wydawnictwa nowa to strata na ziemi, ale te¿ i nowy zysk w niebie«"[2]. Jednego roku w Wigiliê Bo¿ego Narodzenia kaza³ zakupiæ trzy piêkne figurki Matki Bo¿ej Niepokalanej. Okaza³o siê, ¿e „by³ to podarek gwiazdkowy dla zespo³u Rycerza Niepokalanej. Przed wieczerz± (...) o. Maksymilian powiedzia³: »Dajê Wam figurki Niepokalanej, aby¶my zawsze Jej wiernie s³u¿yli, dla Niej siê wyniszczali i dla Niej ¿ycie swe oddali...«"[3]. Nic dziwnego, ¿e po tak piêknym oddaniu siê Matce Bo¿ej ca³ej redakcji, miesiêcznik zacz±³ siê w cudownym tempie rozwijaæ. W ci±gu piêciu lat miesiêczny nak³ad tego pisma wzrós³ z 5 tys. numerów do 70 tysiêcy, aby przed samym wybuchem II wojny ¶wiatowej dochodziæ do miliona egzemplarzy. Ros³a równie¿ ilo¶æ cz³onków Rycerstwa Niepokalanej osi±gaj±c jeszcze w roku 1926 liczbê 84 tysiêcy. A warto wiedzieæ, ¿e „ka¿dy cz³onek rycerstwa mia³ obowi±zek i honor nosiæ na szyi Cudowny Medalik, o którym Ojciec Maksymilian mówi³, ¿e jest »kulk± [i tarcz±], któr± ka¿dy rycerz Niepokalanej siê pos³uguje. Choæby kto by³by najgorszy, je¶li tylko zgodzi³ siê nosiæ na sobie Cudowny Medalik - daæ mu go i modliæ siê za niego, a przy sposobno¶ci, dobrym s³owem i przyk³adem, staraæ siê powoli przywie¶æ go do ukochania Niepokalanej ca³ym sercem i uciekania siê do Niej we wszystkich trudno¶ciach i pokusach. Kto siê szczerze do Niepokalanej zacznie modliæ, ten niebawem, a zw³aszcza w Jej ¶wiêto, da siê namówiæ do spowiedzi. Du¿o jest z³a na ¶wiecie, ale pamiêtajmy, ¿e Niepokalana potê¿niejsza«. Podobnie te¿ uwa¿a³, aby »medalik rozdawaæ, gdzie tylko siê da i dzieciom, by zawsze go na szyi nosi³y, i starszym, i m³odzie¿y zw³aszcza, by pod Jej opiek± mia³y dosyæ si³ do odparcia tylu pokus i zasadzek czyhaj±cych na ni± w naszych czasach. A ju¿ tym, co do ko¶cio³a nie zagl±daj±, do spowiedzi boj± siê przyj¶æ, z praktyk religijnych szydz±, z prawd wiary siê ¶miej±, ugrzê¼li w b³ocie moralnym albo poza Ko¶cio³em w herezji przebywaj± - o, tym, to ju¿ koniecznie medalik Niepokalanej ofiarowaæ i prosiæ, by zechcieli go nosiæ, a tymczasem Niepokalan± b³agaæ o ich nawrócenie. Wielu nawet wtedy radê znajduje, gdy kto nie chce w ¿aden sposób przyj±æ medalika. Ot, po prostu wszywaj± go po kryjomu do ubrania i modl± siê, a Niepokalana prêdzej czy pó¼niej okazuje, co potrafi«"[4]. W roku 1927 „na piêciolecie pisma o. Kolbe otrzyma³ wiele listów gratulacyjnych od biskupów oraz b³ogos³awieñstwo papie¿a Piusa XI z licznymi odpustami i ³askami, o które dla swojego zwi±zku prosi³"[5]. Z biegiem czasu i wzrostem nak³adu klasztor w Grodnie okaza³ siê byæ za ma³ym, wiêc o. Maksymilian zacz±³ poszukiwania jakiej¶ ziemi pod budowê nowego klasztoru i jednocze¶nie redakcji swojego miesiêcznika. My¶la³ o gruncie bli¿ej Warszawy, poniewa¿, „jak marzy³, tam wszyscy uznaliby Niepokalan± za sw± absolutn± królow± i oddali siê Jej z mi³o¶ci. Z tego miejsca - planowa³ - duch ten rozpowszechni³by siê na Rycerstwo w Polsce, a poprzez niego na ca³ym ¶wiecie"[6]. W tym czasie proboszcz o. Tadeusz Ciborowski z s±siaduj±cej z grodzieñskim klasztorem parafii, który by³ zapalonym pszczelarzem, przekaza³ o. Maksymilianowi wiadomo¶æ, ¿e jego znajomy, ksi±¿ê Drucki-Lubecki, posiadaj±cy rozleg³e grunty pod Warszaw± a który czêsto korzysta³ z jego porad dotycz±cych pszczelarstwa, mia³ w³a¶nie przyjechaæ do Grodna. I w taki sposób spotka³ siê o. Maksymilian Maria Kolbe z ksiêciem Janem Mari± Druckim - Lubeckim, w³a¶cicielem ziemskim, który w tym w³a¶nie czasie parcelowa³ swój maj±tek w Teresinie oko³o 50 kilometrów od Warszawy. Ksi±¿ê o¶wiadczy³ ojcu Maksymilianowi, ¿e „jest gotów ofiarowaæ dzia³kê piêciomorgow± na budowê klasztoru-wydawnictwa, w maj±tku Teresin ko³o Sochaczewa, w zamian za Msze wieczyste. Ojciec Maksymilian Kolbe i ksi±¿ê Jan Drucki-Lubecki (drugi z prawej) na tle najstarszych budynków gdzie mia³ powstaæ klasztor w Niepokalanowie. Zdj. z ksi±¿ki: Czes³aw Ryszka, Wiara i ofiara. ¯ycie, dzie³o i epoka ¶w. Maksymiliana M. Kolbego, Kraków 2021. Nie trac±c czasu o. Maksymilian jedzie obejrzeæ darowiznê i z miejsca stawia na go³ym polu figurkê Niepokalanej: »Twój to teren, Matuchno, obejmij go w posiadanie«. Oczywi¶cie ma zadecydowaæ ¶wiête pos³uszeñstwo. I oto spada jak grom z jasnego nieba wiadomo¶æ, ¿e Rada Prowincjalna odrzuci³a warunek ksiêcia i nie godzi siê na przyznanie Mszy wieczystych..."[7]. I tu mo¿na znale¼æ dwie ró¿ne wersje kolejnych wydarzeñ. Jedna jest wersj±, w której o. Maksymilian wydaje siê byæ niezbyt pos³uszny prowincja³owi: „28 lipca prowincja³ na rêce ojca Maksymiliana przes³a³ telegram nastêpuj±cej tre¶ci: »Propozycji w tej formie przyj±æ nie mo¿emy, przenie¶cie wydawnictwo do Nieszawy«. Tymczasem ojciec Maksymilian postêpowa³ tak, jak by tego telegramu nie otrzyma³. Na terenie wybranym z maj±tku teresiñskiego pod budowê klasztoru-wydawnictwa postawi³ figurkê Niepokalanej, i to znacznych rozmiarów, a 6 sierpnia , »na znak, ¿e Maryja od tej chwili teren ten w swoje posiadanie bierze«, na jego pro¶bê ks. J. Wierzejski, proboszcz tamtejszej parafii, dokona³ po¶wiêcenia figury. Rozpoczê³y siê pertraktacje pomiêdzy ksiêciem, ojcem Maksymilianem, prowincja³em i kardyna³em A. Kakowskim. W czasie jednej z ostatnich rozmów, z której wynika³o, ¿e sprawa darowizny upadnie, ksi±¿ê postawi³ pytanie: »A co zrobiæ z figurk±, któr± ojcowie postawili na moim polu«. Na to odpowiedzia³ ojciec Maksymilian: »Dar ksiêcia pana zaraz przekazali¶my w posiadanie Niepokalanej, proszê wiêc samemu zdecydowaæ«"[8]. Natomiast druga z wersji, bardziej u³adzona mówi³a, ¿e o. Maksymilian z pokor± pogodzi³ siê z decyzj± kapitu³y oraz rady prowincjalnej i „z ciê¿kim sercem rusza do ksiêcia, aby go zawiadomiæ o decyzji prze³o¿onych. - A co zrobiæ z figur±, któr± Ojcowie postawili na moim polu? - pyta ksi±¿ê. O. Maksymilian schyli³ pokornie g³owê (mo¿e w oczach krêci³y mu siê ³zy?). - Niech pozostanie na miejscu. Jej przekazali¶my dar Ksiêcia. Ksi±¿ê zamy¶li³ siê g³êboko. Przed nim stal biedny redaktor »jak skazaniec czekaj±cy na wyrok«. Wargi jego porusza³y siê bezszelestnie... - Skoro tak - powiedzia³ w koñcu ksi±¿ê - to ofiarujê wam parcelê bez ¿adnych zobowi±zañ ze strony klasztoru. »Decyzja Ksiêcia - pisze Brat Kronikarz - by³a skutkiem cichej a gor±cej modlitwy, jak± o. Maksymilian zasy³a³ do Niepokalanej«. Wobec takiego postanowienia sprawy Rada Prowincjonalna ju¿ nie protestowa³a. Otwieraj±c list zatwierdzaj±cy, w¶ród huku motoru i ³oskotu maszyn - drukowa³ siê w³a¶nie listopadowy numer Rycerza - o. Maksymilian zawo³a³ ze ³zami w g³osie: »Klêknijmy, dzieci drogie, i podziêkujmy Niepokalanej. Jej to zwyciêstwo«"[9]. O podobne zachowanie poprosi³ o. Maksymilian swoich wspó³braci pewnego dnia, kiedy dowiedzia³ siê, ¿e Ojciec ¦wiêty Pius XI w swoim breve podniós³ Rycerstwo Niepokalanej do rangi Prymarii pobo¿nego zwi±zku. „Ojciec Kolbe, us³yszawszy tê wiadomo¶æ, przyblad³ na chwilê i zamilk³. Nastêpnie, zwracaj±c siê do wspó³braci, powiedzia³ w g³êbokim wzruszeniu: »Cieszmy siê, bracia i dziêkujmy Bogu, bo Milicja Niepokalanej stanê³a na opoce«. I tak jak sta³, uklêkn±³ w¶ród maszyn drukarskich, by podziêkowaæ Bogu za ³askê, i¿ dzie³o jego zosta³o uznane przez autorytet przedstawiaj±cy wolê Bo¿± na ziemi. Wtedy dopiero najbli¿si jego wspó³pracownicy zaczêli siê domy¶laæ, ¿e Rycerstwo Niepokalanej nie jest cudz± ide±, któr± Ojciec Kolbe propaguje, ale i¿ jest to jego w³asna idea, dla której ¿yje"[10]. Redakcja Rycerza nie by³a ju¿ taka ma³a, liczy³a kilkunastu braci a wci±¿ dochodzili nowi, gdy¿ miesiêcznik popularyzowa³ i zakon franciszkañski i Rycerstwo Niepokalanej. Gdy o. Maksymilian otrzyma³ wszelkie potrzebne zgody na przenosiny do Teresina, wtedy zostawi³ czê¶æ braci wraz z o. Alfonsem w Grodnie, po to by druk miesiêcznika móg³ siê dalej odbywaæ. Natomiast on sam, wraz z kilkoma braæmi pojecha³ na nowe miejsce i mieszkaj±c w jednym z miejscowych gospodarstw, rozpocz±³ budowê kaplicy. Okoliczni mieszkañcy chêtnie pomagali w tej budowie, dlatego do¶æ szybko zosta³a ona ukoñczona. Nastêpnie postawiono budynek mieszkalny i halê maszyn. Wszystko budowano z drewna. „Dwudziestego listopada osiemnastu zakonników opu¶ci³o Grodno, udaj±c siê w towarzystwie ojca Kolbego do Teresina. Przedtem jednak wys³uchali jego kazania, w którym nie ukrywa³, co ich czeka: »W nowym klasztorze po¶wiêcenie siê nasze musi byæ ca³kowite. Zakonno¶æ tam musi kwitn±æ w pe³ni, praktykowaæ bêdziemy przede wszystkim pos³uszeñstwo. Bêdzie tam bardzo ubogo, bo wedle ducha ¶wiêtego Franciszka. Du¿o bêdzie pracy, wiele cierpieñ i wszelkich niewygód«. Po tym kazaniu dwóch braci poprosi³o o przeniesienie do innego klasztoru. Ojciec Kolbe by³ odt±d ju¿ nie tylko przewodnicz±cym Rycerstwa Niepokalanej i redaktorem naczelnym pisma. Zosta³ równie¿ prze³o¿onym nowego klasztoru, czyli - w terminologii franciszkañskiej - gwardianem. Bracia zdawali sobie sprawê, ¿e bêdzie ¶ci¶le przestrzega³ regu³y, a zw³aszcza zasady pos³uszeñstwa i ubóstwa. ¯arty siê skoñczy³y. Chwila by³a historyczna. W ¿ycie wchodzi³ nowy program, i to od razu. Udaj±cym siê w drogê braciom ledwie starczy³o na bilety. Urz±dzenia upakowane w o¶miu wagonach dotar³y do Teresina dwudziestego pierwszego listopada"[11]. Pamiêtamy, ¿e jad±c z Krakowa do Grodna o. Maksymilian wióz³ ca³± redakcjê w swojej teczce a teraz trzeba by³o maj±tek redakcji ³adowaæ na wagony poci±gu towarowego. Siódmego grudnia 1927 roku, w wigiliê ¶wiêta Niepokalanego Poczêcia, prowincja³ o. Kornel Czupryk po¶wiêci³ wydawnictwo oraz nowy klasztor. Wyg³osi³ kazanie a tak¿e zmieni³ nazwê miejsca, które o. Maksymilian chcia³ nazwaæ Zagrod± Niepokalanej na Niepokalanów. Prowincja³ zaprowadzi³ równie¿ w klasztorze klauzurê papiesk± zabraniaj±c± wstêpu kobietom. „Ojciec Maksymilian dba³ o ugruntowanie maryjnego, misyjnego i franciszkañskiego charakteru tworz±cego siê klasztoru. Ma on misjonarzowaæ przez s³owo drukowane. Maryjny charakter wyra¿a³ siê w kulcie Matki Bo¿ej Niepokalanej, misyjny w dzia³alno¶ci i kulcie ¶w. Teresy, która przez Ko¶ció³ zosta³a og³oszona patronk± misji, a charakter franciszkañski najpe³niej wyra¿a³ siê w ubóstwie i prostocie ¿ycia. Ojciec Maksymilian mocno akcentowa³ maryjny charakter duchowo¶ci i ¿ycia codziennego Niepokalanowa. Pierwsz± budowl± na pustym polu by³a figura Niepokalanej. Ona królowa³a w g³ównym o³tarzu, w ka¿dym mieszkaniu i w ka¿dym miejscu pracy. Bracia zamiast staropolskim »Niech bêdzie pochwalony Jezus Chrystus« lub »Szczê¶æ Bo¿e« pozdrawiali siê imieniem »Maria«. Niepokalan± stawia³ swym braciom za wzór chrze¶cijañskiej doskona³o¶ci. Nieustannie ich nawo³ywa³, by we wszystkim do Niej siê uciekali. Równie¿ akcentowa³ kult ¶w. Teresy. Kiedy powiêkszono kaplicê, jej figurê umie¶ci³ obok g³ównego o³tarza. Wszêdzie i we wszystkim akcentowanie maryjnego charakteru Niepokalanowa, a jeszcze bardziej kultu ¶w. Teresy od Dzieci±tka Jezus sta³o siê przedmiotem sporów i ¼ród³em pewnego rozd¼wiêku pomiêdzy ojcem Maksymilianem a ojcem Alfonsem. Ojciec Alfons nie przeciwstawia³ siê maryjnej orientacji Niepokalanowa, ale uwa¿a³, ¿e zosta³y przekroczone pewne granice, ¿e w ¿yciu zakonnym pierwsze miejsce zawsze nale¿y siê Jezusowi Chrystusowi. Nastêpnie nie móg³ przeboleæ tego, ¿e we franciszkañskim klasztorze ojciec Maksymilian tak wielkim kultem darzy ¶w. Teresê, co dzieje siê Z pewn± krzywd± dla kultu ¶w. Franciszka z Asy¿u, choæ jego cnoty, a nie ¶w. Teresy bardziej praktykuje. Rozd¼wiêk pomiêdzy braæmi, tak owocnie wspólnie pracuj±cymi, wyp³ywa³ jeszcze z odmiennego stosunku do ojców prowincji i braci, w Niepokalanowie którzy nie akceptowali w pe³ni stylu ¿ycia Niepokalanowa. Bracia rodzeni i wspó³bracia klasztorni: Maksymilian i Alfons Kolbe. Zdj. z ksi±¿ki: Czes³aw Ryszka, Wiara i ofiara. ¯ycie, dzie³o i epoka ¶w. Maksymiliana M. Kolbego, Kraków 2021. Ojciec Alfons gwa³towniej na wszystko reagowa³ i w sposób bardziej zasadniczy rozstrzygaæ chcia³ kwestie sporne. Natomiast ojciec Maksymilian do odmiennych pogl±dów i b³êdów podchodzi³ ³agodniej. Przez jaki¶ czas pszenicy i k±kolowi pozwala³ rosn±æ obok siebie, zanim zdecydowa³ siê na usuniêcie chwastu. Echa tego rozd¼wiêku odnajdujemy w pamiêtniku ojca Alfonsa, pod dat± 17 kwietnia 1929 roku: »Figura ¶w. Tereni ju¿ w kaplicy umieszczona po stronie lekcji. Tak tedy sta³o siê faktem, ¿e po Jezusie i Maryi, nie ¶w. Franciszek, ale ¶w. Terenia. Jakbym jaki¶ ¿al do tej przemi³ej ¶wiêtej czu³, ¿e mojemu Ojcu ukochanemu drogê zast±pi³a... Nawet ¶w. Jan, ¶w. Piotrowi przy grobie Chrystusowym da³ pierwszeñstwo. I teraz ilekroæ modlê siê przed Jezusem Eucharystycznym na stopniu klêcz±c, Ona jakby podpatrywa³a z boku... co¶ jak Rozumkiewiczówna we Lwowie... Wiêc ju¿ nie mam tej swobody... A ¶w. Franciszka bym siê nic nie krêpowa³! Choæ On alter Christus (drugi Chrystus), jednak a¿ po cierniach siê tarza³... Taki mój ¦wiêty!... Ta za¶: nie wiedzia³a, co ciê¿ka pokusa. Podziwiaæ i tyle!... Tak sobie teraz wieczorem (1/2 11 [tak zapisa³ o. Alfons godz. wpó³ do jedenastej]) piszê spokojniu¶ko: ale, w¶ród dnia kipia³o we mnie strasznie! Rozbi³em siê. Nie znalaz³szy idea³ów franciszkañskich w ¿adnym z naszych klasztorów, radowa³em siê, ¿e nowa placówka utworzy siê ¶ci¶le wedle tych idea³ów: têsknot± takiego ¿ycia pali³em siê wprost: prostota, szczero¶æ, mi³o¶æ, gorliwo¶æ, ubóstwo: jak w pocz±tkach. Obecnie coraz bardziej poznajê, ¿e zawiod³em siê... Im g³êbiej w las, tym wiêcej drzew... Poczciwy Maksymilian do wnêtrza mnie wci±ga, ale to wszystko coraz bardziej nie dla mnie. Ja idea³ów franciszkañskich szuka³em! Tu za¶ pozdrowienie »Maria«, wy³±czno¶æ tego kultu, z pewnym tylko ustêpstwem dla ¶w. Tereni... (...) »Bóg mój i wszystko« tutaj nie zawo³asz!... Ja w to w³a¿ê, aczkolwiek obcy mi kraj ten... I spokoju sumienia mi nie daje. Boæ ¶w. Franciszkowi i jego ¿yciu ¶lubowa³em! Przemieniaæ tego nawet nie mam prawa! Mog± tamci, ale nie ja. Mog±? Tak! Maksymilian, bo takie od Boga otrzyma³ zlecenie i powo³anie? Bracia, bo przybywaj± tu nie tylko ze wzglêdu na ¶w. Franciszka, ile na Niepokalan± i Niepokalanów... Rzecz nowa siê tworzy!... Ja do niej od pocz±tku nie wchodzi³em, tedy: wracaj Alfonsie na swe prawe drogi". Tekst ten pisa³ ojciec Alfons w stanie wielkiego nawa³u pracy i psychicznego przemêczenia, co powodowa³o wyostrzenie i tak istniej±cych miêdzy nim a ojcem Maksymilianem ró¿nic. Pomimo tych ró¿nic wspó³pracowali ze sob± nadal. Ojciec Alfons nadal by³ praw± rêk± starszego brata, którego zawsze uwa¿a³ za cz³owieka Opatrzno¶ci Bo¿ej, za powo³anego przez Boga do specjalnego dzie³a"[12]. Jak ju¿ wcze¶niej zauwa¿ono w Niepokalanowie wszystkie zabudowania by³y drewniane. O. Maksymilian by³ przeciwnikiem budowania trwa³ych budowli. Uwa¿a³, ¿e „trwalszy budynek poch³ania w chwili bie¿±cej wiêcej pieniêdzy, a za tê nadwy¿kê mo¿na by ju¿ teraz wiêcej dusz Niepokalanej zdobyæ, powiêkszaj±c nak³ady pism, propagandê, ilo¶æ braci, budynków, narzêdzi. A i w przysz³o¶ci, w razie jakich zamieszek (pisa³ to [z Japonii do ojca gwardiana Floriana Koziury]w 1935!) trwalsze budynki bardziej siê nadaj± do rekwizycji [zajêcia]"[13]. Chcia³ wiêc by mieszkania wytrzyma³y najwy¿ej jedno pokolenie, wiêc budowano drewniane baraki, najtaniej jak to mo¿liwe. Nie dbano w wygody dla siebie, gdy¿ o. Maksymilian „by³ wprost sk±pcem dla siebie w zakresie dóbr materialnych, a dla Boga, Niepokalanej i ludzi najhojniejszym dawc±"[14]. Ale mimo takiego podej¶cia do rzeczy materialnych potrafi³ doceniæ ¶wiat doczesny i „skrzêtnie go wykorzystywa³ w wynalazkach i unowocze¶nieniach. Skwapliwie wprzêga³ je w poszerzanie i utrwalanie ¶wiata nadprzyrodzonego, czyli dzie³o nawracania i u¶wiêcania ¶wiata"[15]. Niepokalanów rozwija³ siê coraz dynamiczniej co by³o oczywist± zas³ug± ojca Dyrektora, bo tak powszechnie mówiono o ojcu Kolbe, który zarz±dza³ przecie¿ du¿ym i powa¿nym „przedsiêbiorstwem", „Przybywa³o ludzi, urz±dzeñ i baraków, ros³y te¿ nak³ady pism. W lipcu 1928 roku za 9 tysiêcy z³otych Niepokalanów zakupi³ u¿ywan± maszynê rotacyjn±, w lutym roku nastêpnego przyby³a maszyna p³aska. Ojciec Maksymilian i ojciec Alfons maj±c taki sprzêt drukarski planowali ju¿ wydawanie dziennika katolickiego (...). W grudniu 1928 roku Niepokalanów liczy³ ju¿ 35 braci, w ci±gu tego¿ roku do Rycerstwa Niepokalanej wpisa³o siê prawie 50 tysiêcy osób, a ,,Rycerz Niepokalanej" na miesi±c grudzieñ wyszed³ w nak³adzie 142 520 egzemplarzy. Ojciec Maksymilian chc±c mieæ jak najwiêcej wspó³pracowników i cz³onków Rycerstwa Niepokalanej co jaki¶ czas og³asza³ w Rycerzu Niepokalanej, ¿e klasztor stoi otworem przed wszystkimi, którzy chc± po¶wiêciæ siê Bogu i Niepokalanej jako franciszkanie. Podawa³ te¿ informacje o Rycerstwie Niepokalanej zachêcaj±c do wst±pienia w jego szeregi. Teren ofiarowany przez ksiêcia stawa³ siê za ciasny. W maju 1928 roku pisa³ wiêc prowincja³ do ojca Maksymiliana: »Poniewa¿ teren obecnie w Niepokalanowie przez Wydawnictwo nabyty jest za szczup³y, pozwalam niniejszym ojcu Gwardianowi na dalsze nabycie terenu tam¿e, w ilo¶ci dla rozwoju Wydawnictwa potrzebnej«. Prze³o¿eni widz±c dynamiczny rozwój nowej placówki zakonnej oraz bior±c pod uwagê panuj±cego w niej ducha zakonnego chcieli uczyniæ z Niepokalanowa dom formacyjny. 11 lipca 1928 roku ¦wiêta Kongregacja dla Zakonników zezwoli³a na otwarcie w nim nowicjatu dla Braci. Mistrzem nowicjatu zosta³ ojciec Maksymilian. Tym samym zaaprobowano styl ¿ycia, jaki wprowadza³ w kszta³tuj±cym siê dopiero klasztorze. Prowincja³ maj±c do niego pe³ne zaufanie udzieli³ mu nawet zezwolenia na wydalanie z klasztoru braci i aspirantów, których natychmiastowe wydalenie by³oby niezbêdne. Uprawnienie to przys³ugiwa³o jedynie prowincja³owi"[16]. W Niepokalanowie pojawia³o siê wiêc coraz wiêcej kandydatów do ¿ycia w zakonie. O. Maksymilian sam stara³ siê przyjmowaæ swoich przysz³ych wspó³braci i tych, których przyj±³ ogarnia³ serdeczn±, mo¿na powiedzieæ, ¿e rodzinn± opiek±. „Atmosfera rodzinno¶ci nie os³abnie nawet wówczas, kiedy klasztor rozro¶nie siê do ma³ego osiedla zakonnego, licz±cego ponad siedmiuset mieszkañców. Ludzi przybywaj±cych z ró¿nych ¶rodowisk spo³ecznych i regionów kraju zespala³ swoj± osob± oraz ideami, które umia³ tak braciom przedstawiæ, ¿e je chêtnie przyjmowali i byli gotowi oddaæ za nie ¿ycie. Potrafi³ ich wci±gn±æ w dzia³alno¶æ dla Boga i ludzi przez Niepokalan±, a nastêpnie tak t± dzia³alno¶ci± pokierowaæ, by ona ich jednoczy³a, by czuli, ¿e jest to co¶ wspólnego, a nie realizowanie planów poszczególnych osób. Tê jednocz±c± rolê osoby ojca Maksymiliana w tworz±cym siê klasztorze-wydawnictwie prosto i plastycznie opisa³ brat Salezy Miko³ajczyk, jeden z pierwszych i najbli¿szych wspó³pracowników za³o¿yciela Niepokalanowa: »Ojciec Maksymilian - pisze brat Salezy - zdobywa³ serca swoj± pokor±. On siê zni¿a³ do poziomu braci, nie dawa³ odczuæ, ¿e jest uczonym, kap³anem, prze³o¿onym. Zachowuj±c swoj± godno¶æ z tak± prostot± i uprzejmo¶ci± obcowa³ z nami, jak kochaj±cy ojciec, ¿e swymi dzieæmi. Taka postawa wprowadza³a nas w now± rodzinê zakonn±. Umia³ zainteresowaæ braci przysz³o¶ci±. Co nas czeka, co mo¿emy zrobiæ, co jest jeszcze do poznania, do zrobienia... Nieraz rozwija³ przed nami horyzonty w ró¿nych kierunkach, to zapala³o do czynu, do ofiary dla wielkiej sprawy, dla której warto nawet ¿ycie po¶wiêciæ. Tote¿ ¿ycie nasze by³o bardzo radosne, chocia¿ nie³atwe, a nawet dla natury ciê¿kie i odstraszaj±ce. Gdy mówi³ nam o nieskoñczono¶ci Boga i ci±g³ym poznawaniu Go przez ca³± wieczno¶æ, wyczuli¶my, ¿e on te rzeczy prze¿ywa. Swoj± serdeczn± mi³o¶æ do Niepokalanej umia³ w nas wszczepiaæ praktycznie. Opowiada³ o Jej cnotach, wielko¶ci, ale zawsze wskazywa³ na przyk³ad Pana Jezusa. On sta³ siê Jej dzieckiem, jak Matkê J± mi³owa³ i pragnie by¶my Go i w tym na¶ladowali. Mi³o¶æ do Niepokalanej, naszej Matki, niech bêdzie serdeczna, uczuciowa, gor±ca jak dziecka do Matki, To ukochanie Jej ca³ym sercem i uczuciem kierowa³o nasze dusze do najwznio¶lejszego idea³u piêkna i mi³o¶ci, do Niepokalanej. Ona znów, Matka ³aski Bo¿ej, urabia³a nasze dusze na wzór Serca swego i upodabnia³a do Jezusa. Gdy zasz³o co¶ godnego uwagi dzieli³ siê wiadomo¶ciami z braæmi, tak samo, gdy wróci³ z podró¿y. Swoje pragnienia, plany zdobycia wszystkich dusz dla Niepokalanej, ró¿ne troski i trudno¶ci otwiera³ przed nami, prosi³ o radê, jakby to zrealizowaæ i tak nam to przedstawia³, ¿e czuli¶my siê tym zwi±zani. Dana sprawa, a nawet wszystkie inne podobne sprawy stawa³y siê nasze, jak w rodzinie. Stopniowo tak nas wychowywa³, ¿e nie by³o spraw tylko ojca Maksymiliana, a te tylko nasze, ale wszystko by³o wspólne. Jego zapa³ nam siê udziela³. Nasze s³abo¶ci on wzmacnia³. Darzy³ nas zaufaniem. Prace, które nie wymaga³y ¶wiêceñ kap³añskich powierza³ braciom. To nas mobilizowa³o do starania, wysi³ku, przemy¶lno¶ci. Odpowiedzialno¶æ wzmaga³a w nas si³y i zdolno¶ci. Takie podej¶cie ojca Maksymiliana wzbudza³o w nas poczucie i przekonanie, ¿e dzie³o, dla którego siê po¶wiêcamy, jest nasze wspólne, nie czyje, ale nasze. Ojciec Maksymilian nie okazywa³, ani nie da³ odczuæ, ¿e to jest jego dzie³o, ¿e on za³o¿y³ i prowadzi. On zawsze wskazywa³ na Niepokalan± jako na idea³, cel najbli¿szy i W³a¶cicielkê, która tym wszystkim rz±dzi. Dla Niej siê po¶wiêcamy, dla Jej chwa³y, a przez Ni± dla chwa³y Bo¿ej. To nas bardzo zbli¿a³o. W czasie rekreacji bracia garnêli siê do niego. Zadawali mu ró¿ne pytania. (...) Czasem rozbudza³ pragnienia misyjne. Opowiada³ o pracach i potrzebach misji w ró¿nych krajach na obu pó³kulach«"[17]. O misjach my¶la³ od bardzo dawna. Gustaw Morcinek w Go¶ciu Niedzielnym z marca 1946 roku opisa³ przemy¶lenia o. Maksymiliana, które móg³ mieæ ju¿ w Grodnie, w czasie, gdy wróci³ z kuracji w Zakopanem i dowiedzia³ siê o papieskim breve (o którym ju¿ wspomniano wcze¶niej) zatwierdzaj±cym na wszystkie kraje dzia³alno¶æ jego Rycerstwa Niepokalanej. „Teraz ju¿ bêdzie mo¿na ¶miele poczynaæ sobie w krucjacie na ca³y ¶wiat przeciwko szatanowi. Oto w palcach trzyma s³oni±tko, ofiarowane mu przez m³odych Japoñczyków, spotkanych w poci±gu, gdy wraca³ z Zakopanego do Grodna. Rozmawia³ z nimi po niemiecku i swoim nabo¿nym zwyczajem opowiada³ im o Niepokalanej. Sko¶nookie Japoñczyki s³ucha³y grzecznie i grzecznie odpowiada³y, i dopytywa³y siê, kto zacz owa Niepokalana, bo jak ¿yw, jeszcze nigdy o Niej nie s³yszeli. Du¿o im tego opowiedzia³ Ojciec Maksymilian, a Japoñczyki tylko s³ucha³y i g³owami kiwa³y wci±¿ grzecznie, gdy¿ widzia³y przed sob± osobê czcigodn± i m±dr±, której nale¿y siê g³êboki szacunek. I ochotnie przyjêli ofiarowane im medaliki z Niepokalan±, a pragn±c mu siê odwdziêczaæ czym równie godnym, ofiarowali mu swoje talizmany, s³oni±tka z ko¶ci s³oniowej. A potem skrzy¿owali d³onie na piersiach i g³êboko siê sk³onili przed Ojcem Maksymilianem, tak jak tego wymaga ich obyczaj domowy, ka¿±cy czciæ ludzi starszych. Trzyma wiêc teraz Ojciec Maksymilian, owe s³oni±tko w palcach i my¶li o dalekiej Japonii. - Je¿eli Bóg zechce, a Niepokalana tego bêdzie sobie ¿yczy³a; to niech bêdzie Japonia! - postanawia w duchu"[18]. Kto wie, mo¿e faktycznie wtedy zrodzi³a siê w nim my¶l by w przysz³o¶ci jechaæ na misje w³a¶nie do tego kraju? I w³a¶nie za misje by³ o. Maksymilian „odpowiedzialny w prowincji polskich franciszkanów. Coraz to wyra¼niej zainteresowania te formu³uj± siê w konkretne plany. Niepokalanów powinien prowadziæ misje. Dzia³alno¶æ misyjna jest cech± zakonu franciszkañskiego, podobnie jak ubóstwo. Je¿eli Niepokalanów chce byæ wierny ideom franciszkañskim, to obydwie cechy winien pielêgnowaæ. By prowadziæ misje potrzeba jednak kap³anów, a tych brakowa³o. Powsta³ wiêc pomys³ za³o¿enia misyjnego seminarium. Ojciec Maksymilian z ojcem Alfonsem, chcieli go jak najszybciej realizowaæ. Prowincja³ jednak uzna³ ten pomys³ za nierealny i odrzuci³ go. Po jakim¶ czasie wróci³ do niego, oceni³ go jako natchnienie Bo¿e i nie tylko zgodzi³ siê na utworzenie Ma³ego Seminarium Misyjnego, ale nakaza³ je jak najszybciej organizowaæ. »Kochany Ojcze Gwardianie! - pisa³ o. Kornel Czupryk - w imiê ¦w. Pos³uszeñstwa, na chwa³ê Wszechmog±cego Boga, na cze¶æ Niepokalanej Marii i chlubê naszego Zakonu rozkazujê o. Gwardianowi za³o¿yæ internat w ubogim naszym Klasztorze w Niepokalanowie, na rok 1929/30 (...)«. Od wrze¶nia 1929 roku Ma³e Seminarium Misyjne rozpoczê³o swoj± pracê. Jego rektorem zosta³ ojciec Alfons Kolbe. Choæ decyzjê o jego otwarciu prowincja³ powzi±³ dopiero drugiego czerwca, i og³oszono je w miesi±cach wakacyjnych, to i tak liczba zg³oszeñ by³a du¿a. Nowy rok szkolny rozpoczyna³o 33 uczniów. Ojciec Maksymilian nie mia³ zamiaru czekaæ, a¿ z nowo za³o¿onego seminarium wyjd± kap³ani, którzy pojad± na misje. On chcia³ ju¿ zak³adaæ placówki misyjne w odleg³ych krajach. Jak zawsze, tak i teraz plany misyjne pragn±³ realizowaæ jako pierwszy. (...) Tym, którzy uwa¿ali, ¿e jest to projekt przedwczesny, ¿e Niepokalanów jeszcze nie okrzep³, ¿e ma za ma³o si³, by prowadziæ móg³ misje, odpowiada³: »¦w. Franciszek mia³ ma³± garstkê braci, a pu¶ci³ siê - on pierwszy! na misje, podczas, gdy ówczesne zakony, liczne, o misjach nie my¶la³y«"[19]. W roku 1930 mo¿na by³o uznaæ, ¿e Niepokalanów dawa³ ju¿ sobie radê zupe³nie nie¼le, chocia¿ co oczywiste, wiele by³o jeszcze do zrobienia. Przede wszystkim by³o sporo d³ugów do sp³acenia. Niemniej jednak o. Maksymilian postanowi³ z pe³nym zaufaniem zostawiæ ca³e swoje dzie³o w rêkach wspó³braci i zwróci³ siê wówczas do prowincja³a o pozwolenie na wyjazd do Japonii i tam za³o¿enie drugiego Niepokalanowa. Poprosi³ równie¿ o pozwolenie na wydawanie tam Rycerza Niepokalanej po japoñsku. Wtedy te¿, „zdumiony prowincja³ zada³ mu trzy pytania: czy kandydat na misjonarza ma pieni±dze, czy zna jêzyk i czy ma na miejscu jakie¶ oparcie. Na wszystkie pytania ojciec Kolbe odpowiedzia³, ¿e nie. Ale doda³ z przekonaniem: »Niepokalana zaradzi«"[20]. Wtedy prowincja³ wys³a³ ojca Kolbego Rzymu, aby uzgodni³ sprawê misji z genera³em zakonu. Gdy tak± zgodê uzyska³, wtedy kapitu³a prowincjonalna we Lwowie zatwierdzi³a placówkê misyjn± w japoñskim mie¶cie Nagasaki. W mie¶cie tym w roku 1643 zgin±³ torturowany przez wiele miesiêcy, jezuita o. Wojciech Mêciñski, pierwszy misjonarz z Polski w Japonii. Gwardianem w Niepokalanowie zosta³ o. Alfons Kolbe, który niestety kilka miesiêcy pó¼niej zmar³. Jednak zaraz po ¶mierci o. Alfonsa do klasztoru zaczê³y sp³ywaæ coraz wiêksze ofiary, które pozwoli³y w szybkim czasie sp³aciæ wiêkszo¶æ d³ugu zakonu. „Gdy Ojciec Maksymilian siê o tym dowiedzia³ rzek³: »Ci, co schodz± z tego ¶wiata, rozpoczynaj± dopiero tam swe dzie³o«"[21]. W podró¿y do Japonii o. Kolbe w towarzyszy³o czterech braci zakonnych, brat Zenon ¯ebrowski, brat Hilary £ysakowski, brat Seweryn Dagis i brat Zygmunt Król. Brat Zenon ¯ebrowski zabra³ ze sob± kilkaset Cudownych Medalików, dziêki którym, jak pó¼niej mówi³, „móg³ w Kraju Kwitn±cej Wi¶ni tak wspaniale rozwin±æ dzie³o zapocz±tkowane przez ojca Maksymiliana Kolbego"[22]. Bracia w swój rejs do Japonii wyp³ynêli z Marsylii statkiem „Angers". Po drodze zawijali do ró¿nych portów, gdzie o. Maksymilian stara³ siê upowszechniaæ wiedzê o Rycerstwie Niepokalanej. I tak, „w Port Saidzie, miejscowy biskup, widz±c ich po raz pierwszy na oczy, zgodzi³ siê natychmiast na wydawanie „Rycerza" w swojej diecezji. W Sajgonie w Wietnamie do wspó³pracy zaprosili go mieszkañcy, Annamici, a w Szanghaju niejaki Lo Pa Hong [chiñski bogaty katolik] ofiarowuje Kolbemu klasztor i drukarniê w zamian za prowadzenie zak³adu wychowawczego. Ojciec Kolbe zostawia tam dwóch towarzyszy. W obydwu miastach chcia³ wydawaæ Rycerza, niestety edycje wietnamska i chiñska nie dochodz± do skutku z powodu sprzeciwu. . europejskich biskupów. „Trudno¶ci mamy nie od pogan - donosi z gorycz± - ale od misjonarzy europejskich"[23]. W Szanghaju pracuj±cy tam Polacy odradzali o. Maksymilianowi dalsz± podró¿ do Japonii. Ich zdaniem za³o¿enie tam klasztoru i dzia³alno¶æ wydawnicza nie mia³a najmniejszych szans. Jeden z nich, Franciszek Kanclerz, który by³ in¿ynierem, zapisa³ tak± notatkê: „Dziwny by³ moment, podczas rozmowy Ojciec Maksymilian, który dot±d zamy¶lony patrzy³ w dal, nagle zwróci³ siê do nas i powiedzia³ jakby w natchnieniu: »Niepokalana tak chce. Muszê jechaæ do Japonii. Tam bêdzie Jej ¶wi±tynia. Tam bêdzie misja«. Do dzi¶ nie zapomnia³em wyrazu jego twarzy"[24]. We trójkê, o. Maksymilian, brat Zenon ¯ebrowski i brat Hilary £ysakowski wyruszyli w dalsz± podró¿ do Nagasaki. Po przybyciu na miejsce od razu skierowali siê do najbli¿szego ko¶cio³a, którym okaza³a siê byæ katedra, przed któr± sta³a „figura Matki Bo¿ej Niepokalanej. Ojciec Maksymilian ukl±k³ i dziêkowa³ Niepokalanej za opiekê w czasie podró¿y"[25]. Poniewa¿ miejscowy biskup January ( Yanuario) Hayasaka, rodowity Japoñczyk by³ w tym czasie nieobecny, wiêc bracia nie bêd±c pewni czy otrzymaj± zgodê na pozostanie w Nagasaki, wynajêli pierwsze lepsze mieszkanie blisko katedry i modl±c siê i poszcz±c oczekiwali na jego powrót. Biskup powróci³ z wizytacji po dziesiêciu dniach. Podczas rozmowy okaza³o siê, ¿e w miejscowym seminarium brakuje wyk³adowców. Pad³a wiêc z jego strony propozycja, ¿e zgodzi siê na dzia³alno¶æ polskich „zakonników w Nagasaki pod warunkiem, ¿e o. Maksymilian przyjmie obowi±zki profesora filozofii"[26]. Poniewa¿ o. Maksymilian szybko zdoby³ uznanie w¶ród kadry profesorskiej, biskup zezwoli³ franciszkanom na za³o¿enie wydawnictwa i wydawanie Rycerza Niepokalanej w wersji japoñskiej. „Ojciec Maksymilian nie móg³ lepiej trafiæ. W¶ród profesorów i studentów seminarium znalaz³ pierwszych wspó³pracowników i przewodników w nowym ¶rodowisku. T³umaczyli mu artyku³y i kontaktowali go z lud¼mi, którzy mogli pomóc. Dokona³o siê co¶, czego miejscowi nie mogli zrozumieæ. Oto ci cudzoziemcy, ogarniêci wielk± mi³o¶ci± do Niepokalanej, miesi±c po przybyciu do Nagasaki wydali pierwszy numer Rycerza Niepokalanej, który odt±d bêdzie wychodzi³ regularnie jako miesiêcznik pod tytu³em Seibo no Kishi. Nak³ad by³ niebagatelny - dziesiêciotysiêczny, a wiêc dwukrotnie wy¿szy ni¿ w Polsce przez pierwszy rok ukazywania siê miesiêcznika"[27]. Ok³adka japoñskiej wersji „rycerza Niepokalanej" (Seibo no Kishi). Zdj. z ksi±¿ki: Czes³aw Ryszka, Wiara i ofiara. ¯ycie, dzie³o i epoka ¶w. Maksymiliana M. Kolbego, Kraków 2021. W porównaniu do pracy w Polsce warunki w Japonii by³y zdecydowanie gorsze. Zakonnicy mieszkali w najtañszym mieszkaniu jakie uda³o im siê znale¼æ. Ich podstawowym po¿ywieniem by³ chleb, banany i zimna woda. Byæ mo¿e dziêki tej oszczêdno¶ci, zosta³o im wiêcej pieniêdzy i ju¿ po miesi±cu kupili maszynê drukarsk±. Ten zakup pozwoli³ im na to, „by w³asn± prac± wydaæ nastêpne numery Seibo no Kishi. Dokonali rzeczy wprost nadzwyczajnej. Nie znaj±c jêzyka japoñskiego sk³adali teksty, zszywali numery i adresowali. Kosztowa³o ich to niebywale du¿o wysi³ku. Ale robili to ochoczym sercem, bo wszystko dla Niepokalanej. Japoñczycy widz±c ich wielk± bezinteresowno¶æ, ostro¿nie i z delikatno¶ci± ofiarowywali swoj± pomoc"[28]. W³a¶nie bezinteresowno¶æ i ubóstwo franciszkanów z Polski najbardziej przekonywa³o i wzbudza³o sympatiê do tych cudzoziemców w¶ród Japoñczyków, a zw³aszcza w¶ród duchownych buddyjskich, zwanych bonzami. Ju¿ w rok po przybyciu do Nagasaki otworzono Niepokalanów japoñski. „Nazwano go Mugenzai no Sono - Ogród Niepokalanej. Ziemiê zakupiono za 6800 jenów (30 tys. z³. Przedwojennych, które otrzyma³ z Niepokalanowa). 16 maja 1931 roku nast±pi³o po¶wiêcenie klasztoru. (...) Klasztor powsta³ na 4 - hektarowym placu, w ubogiej dzielnicy na przedmie¶ciach, na stoku jednej z gór otaczaj±cych Nagasaki - po przeciwnej stronie miasta, a nie, jak mu proponowano, w katolickiej dzielnicy Urakami, gdzie znajdowa³a siê od 1895 r. katedra Niepokalanego Poczêcia Naj¶wiêtszej Marii Panny. Takie miejsce wybra³ Ojciec Maksymilian (prawdopodobnie powodem by³a ni¿sza cena gruntu [ale mog³o byæ te¿ co¶ zupe³nie innego.]). Wielu braci narzeka³o na tê lokalizacjê ze wzglêdu na liczne niedogodno¶ci: odludzie, teren poro¶niêty trzcin± i bambusami, które trzeba by³o karczowaæ. Ale Maksymilian upar³ siê. Kiedy w 1945 r. Amerykanie zrzucili dwie bomby atomowe na Hiroszimê i Nagasaki, zginê³o prawie 100 tys. ludzi, ale klasztor ocala³ i nikt z jego mieszkañców nie zosta³ ranny. Góra os³oni³a Ogród Niepokalanej przed atomowym podmuchem"[29]. Do klasztoru przychodzi³o coraz wiêcej Japoñczyków, którzy byli ciekawi ¿ycia zakonnego. Wtedy te¿ przyj±³ do zakonu jednego z nich i „da³ mu na imiê Maria"[30]. W tym, tak odleg³ym od swojej ojczyzny kraju, ojciec Maksymilian bardziej ³agodnie ni¿ w Europie ukazywa³ cel Rycerstwa Niepokalanej. Z du¿± cierpliwo¶ci± traktowa³ wyznawców innych religii, nikogo nie odrzuca³ ani nie antagonizowa³, natomiast „wyeksponowa³ doprowadzanie cz³owieka do prawdy i przemiany wewnêtrznej. Informuj±c spo³eczeñstwo japoñskie o Rycerstwie Niepokalanej, pisa³, ¿e otwiera ono »oczy ludziom maj±cym fa³szywe pojêcia o religii, poucza o piêknie bohaterskiej cnoty ludzi ¿yj±cych na tym ¶wiecie; pragn±cym szczerze prawdy staje siê przewodniczk±, by nie zb³±dzili w d±¿eniu do najwa¿niejszego ponad wszystko ostatecznego celu; oczyszcza dusze i jak przyjaciel zachêca do postêpowania drog± cnoty (...), daje siln± pomoc, aby s³uchaæ g³osu rozumu i postêpowaæ drog± cnoty«"[31]. Rycerz Niepokalanej wywo³ywa³ zdecydowanie przychylny odd¼wiêk w¶ród pogañskiego spo³eczeñstwa. Okazywa³o siê niejednokrotnie, ¿e choæ mieli oni spaczone pojêcie o Bogu lub nie mieli ¿adnej wiary w Boga, to jednak bardzo chcieli szukaæ prawdy. „»Niepokalana coraz wiêcej wabi dusze pogañskie - pisz± misjonarze - nieustannie mamy ró¿nych go¶ci, którzy przychodz± po to, by zobaczyæ nasze ¿ycie i nasze mieszkanie. Najczêstszymi naszymi go¶æmi s± ludzie m³odzi, którzy w religiê ojczyst± nie wierz±. Zadaj± nam ró¿ne pytania i s³uchaj± uwa¿nie...«. Pewnego dnia odwiedzi³ O. Maksymiliana poganin i »zacz±³ od tego, ¿e Boga nie ma, bo tak Darwin powiedzia³... Dzi¶ ju¿ wierzy, ¿e Pan Jezus jest Bogiem i ¿e przebywa w¶ród nas w Naj¶wiêtszym Sakramencie. Martwi go tylko, ¿e nie pozosta³ pod postaci± ry¿u, który w Japonii zastêpuje chleb...«. Ka¿dy niemal list do Niepokalanowa donosi o nowych podbojach. Powiedzia³ ¶w. Franciszek Ksawery, ¿e Japoñczyków nie ³owi siê w sieæ, ale na wêdkê. Trzeba d³ugich, cierpliwych rozmów z ka¿dym z osobna, ¿eby rozsup³aæ w±tpliwo¶ci i wykazaæ prawdê »dobrej nowiny«. Jak O. Maksymilian dawa³ sobie radê ze swoj± b±d¼ co b±d¼ kiepsk± japoñszczyzn±? Faktem jest, ¿e rozprasza³ w±tpliwo¶ci, zbija³ b³êdne argumenty i rozbudza³ g³ód prawdy w¶ród pogan. Niema³± przynêt± by³ tu, oczywi¶cie, urok jego ¶wiêto¶ci. »Pewnego razu wieczorem - pisz± bracia - przyszed³ do nas m³ody poganin, a ¿e mieli¶my w³a¶nie kolacjê, zaprosili¶my go do sto³u. Potem O. Dyrektor pierwszy raz wyk³ada³ mu podstawowe zasady religii do pó¼na w noc«. W rezultacie »m³odzieniec ów wyrazi³ chêæ wst±pienia do klasztoru«. »Innym razem przychodzi inteligent, który w literaturze szuka³ szczê¶cia, a nie znalaz³szy, do nas zako³ata³. Dali¶my mu wiêc katechizm, by korzysta³ z pory deszczowej i czyta³ go sobie w domu«. Jaki¶ profesor uniwersytetu, zwabiony przez „Rycerza", zg³asza siê ze swoimi w±tpliwo¶ciami »i d³ugo s³ucha uwa¿nie«, by w koñcu przyznaæ, ¿e »jest mu ¼le i szuka prawdy«. Coraz czê¶ciej jawi± siê m³odzi bonzowie: z wielk± szczero¶ci± wyznaj±, ¿e »w nic nie wierz±« i s³uchaj± pouczeñ »z uwag± i zainteresowaniem«. Po ciê¿kiej, ca³odziennej pracy odbywaj± siê co wieczór lekcje katechizmu dla pogan dobrej woli. Bracia radz± sobie, jak mog±, i coraz to w listach opowiadaj±, »jakie to cuda czyni Niepokalana«"[32]. W Japonii o. Maksymilian przebywa³ do roku 1936. W trakcie tej misji kilkakrotnie wyje¿d¿a³ pozostawiaj±c braci samych, ale zawsze powierza³ ich opiece Niepokalanej, co by³o zupe³nie wystarczaj±cym zabezpieczeniem, wiêc podczas jego nieobecno¶ci nie dzia³o siê nic z³ego. Ju¿ w czerwcu 1930 roku, a wiêc w dwa miesi±ce po przybyciu do Nagasaki wyjecha³ do Polski by wzi±æ udzia³ kapitule prowincjonalnej, która odby³a siê we Lwowie. Do Japonii wróci³ pod koniec sierpnia tego roku. W 1932 odby³ dwumiesiêczn± podró¿ do Chin i Indii, sk±d wróci³ z konkretn± propozycj± za³o¿enia placówki misyjnej w Ernakulam w Indiach. Jednak prowincja³ o. Kornel Czupryk nie zgodzi³ siê na to z powodu zbyt krótkiego czasu od za³o¿enia misji w Japonii oraz, jak napisa³ „z powodu braku si³"[33]. Chodzi³o mu oczywi¶cie o brak ksiê¿y gotowych do misji. Nie by³o w tym z³ej woli prowincja³a o czym przekonaæ nas mo¿e to, ¿e na najbli¿szej kapitule, która odby³a siê w lipcu 1933 roku i na któr± ju¿ w kwietniu, tego roku wybra³ siê o Maksymilian, postanowiono, ¿e nowym prowincja³em zosta³ o. Anzelm Kubit a by³ego prowincja³a o. Kornela Czupryka, przyjaciela ojca Maksymiliana, wybrano nowym gwardianem klasztoru w Nagasaki. „O. Kornel podejmuj±c siê tego obowi±zku pragn±³ pomóc o. Maksymilianowi i wzmocniæ placówkê misyjn± w opinii zakonu oraz dobrze poznaæ jej potrzeby i warunki misyjnej dzia³alno¶ci"[34]. [1] o. Leon Dyczewski OFMConv, ¦wiêty Maksymilian..., s. 137. [2] Tam¿e, s. 153. [3] Czes³aw Ryszka, Wiara i ofiara..., s.118. [4] Tam¿e, s.120 - 122. [5] https://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/08-14a.php3 [6] Czes³aw Ryszka, Wiara i ofiara..., s.120. [7] Maria Winowska, Szaleniec Niepokalanej..., s. 73. [8] o. Leon Dyczewski OFMConv, ¦wiêty Maksymilian..., s. 137. [9] Maria Winowska, Szaleniec Niepokalanej..., s. 73-74. [10] Czes³aw Ryszka, Wiara i ofiara..., s. 122. [11] Philippe Maxence, Maksymilian Kolbe..., s. 147. [12] o. Leon Dyczewski OFMConv, ¦wiêty Maksymilian..., s. 174-176. [13] Jan Dobraczyñski, Sk±piec Bo¿y. Rzecz o. Maksymilianie Marii Kolbe, (wyd. I) Niepokalanów 1946, s. 45-46. [14] o. Leon Dyczewski OFMConv, ¦wiêty Maksymilian..., s. 170. [15] Tam¿e. [16] Tam¿e, s. 186-187 [17] Tam¿e, s. 180 - 182. [18] Gustaw Morcinek, Baræ Niepokalanej, art. w Go¶æ Niedzielny nr 11 z 14 marca 1948 r. https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/98715/edition/93021/content [19] o. Leon Dyczewski OFMConv, ¦wiêty Maksymilian..., s. 187 - 188. [20] Czes³aw Ryszka, Wiara i ofiara..., s.146. [21] Tam¿e, s.154. [22] Tam¿e, s. 156. [23] Tam¿e. [24] Maria Winowska, Szaleniec Niepokalanej..., s. 95. [25] o. Leon Dyczewski OFMConv, ¦wiêty Maksymilian..., s. 196. [26] Tam¿e, s. 197. [27] Tam¿e. [28] Tam¿e. [29] Czes³aw Ryszka, Wiara i ofiara..., s.159. [30] https://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/08-14a.php3 [31] o. Leon Dyczewski OFMConv, ¦wiêty Maksymilian..., s. 216. [32] Maria Winowska, Szaleniec Niepokalanej..., s. 97. [33] o. Leon Dyczewski OFMConv, ¦wiêty Maksymilian..., s. 212. [34] Tam¿e, s. 220. Powrót |