B³ogos³awiony ksi±dz Ignacy K³opotowski Cz. I Zdj. z ks.: s. Zofia A. Chomiuk CSL, Ca³ym ¿yciem dziêkowaæ; B³ogos³awiony ks. Ignacy K³opotowski 1866-1931, Warszawa 2005. W naszej nocnej pielgrzymce bêdzie nam towarzyszy³ b³ogos³awiony Ignacy K³opotowski, którego w Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywamy jako patrona wydawnictw katolickich. Dnia 20 lipca 1865 roku na Podlasiu we wsi Korzeniówka nad Bugiem (w parafii Drohiczyn) w ma³¿eñstwie Jana K³opotowskiego i Izabeli z Dobrowolskich (primo voto Niewiarowskiej) przysz³o na ¶wiat dziecko p³ci mêskiej, które dwa dni pó¼niej ochrzczono nadaj±c mu imiê Ignacy. Ojciec dziecka, pan Jan K³opotowski pochodzi³ z drobnej szlachty „herbu Pomian z miejscowo¶ci Bujny-K³opoty"[1]. W czasie powstania styczniowego walczy³ on przy boku ksiêdza genera³a Stanis³awa Brzóski (1832-1865). Za udzia³ w tym powstaniu rz±d carski pozbawi³ ca³± rodzinê K³opotowskich szlachectwa, deklasuj±c j± do stanu mieszczañskiego. Po powstaniu Jan K³opotowski zatrudni³ si± jako rz±dca w maj±tku Niewiarowskich we wsi Korzeniówka Ma³a. W tym czasie w³a¶cicielk± maj±tku by³a trzydziestokilkuletnia pani Izabela, wdowa po zmar³ym w 1863 roku Janie Niewiarowskim, z którym mia³a piêcioro dzieci. Na pocz±tku roku 1866 pani Izabela i dwudziestotrzyletni, wówczas rz±dca maj±tku, Jan K³opotowski zawarli zwi±zek ma³¿eñski. Poniewa¿ rodzina Niewiarowskich uwa¿a³a to ma³¿eñstwo za mezalians, m³odzi ma³¿onkowie postanowili, w nied³ugim czasie po urodzeniu siê ma³ego Ignasia, opu¶ciæ Korzeniówkê, nie próbuj±c dochodziæ spraw spadkowych i przenie¶æ siê do rodzinnego maj±tku Dobrowolskich w Putkowicach Nagórnych, bêd±cego posagiem pani Izabeli, wówczas ju¿ K³opotowskiej. Mia³a ona dwie siostry, Katarzynê i Mariê oraz dwóch braci, Karola i Franciszka. Siostry pozak³ada³y swoje rodziny po¶lubiaj±c kandydatów ze stanu szlacheckiego, natomiast obaj bracia po ukoñczeniu seminarium oddali siê na s³u¿bê Panu Bogu jako kap³ani. „Karol Dobrowolski zosta³ administratorem parafii w Rosicy, a Franciszek Dobrowolski sprawowa³ obowi±zki proboszcza w parafii ¶wiêtej Katarzyny w Petersburgu"[2]. W roku 1877 dwunastoletni Ignacy K³opotowski rozpocz±³ naukê w Mêskim Klasycznym Gimnazjum w Siedlcach. Nad wej¶ciem do tej szko³y wisia³a tablica „Tu mówi siê tylko po rosyjsku"[3]. Natomiast w niedzielê, do obowi±zków uczniów nale¿a³o uczestnictwo w nabo¿eñstwie cerkiewnym. Pierwsze dwa lata nauki Ignacy musia³ powtarzaæ, co mog³oby ¶wiadczyæ o s³abym poziomie jego wcze¶niejszego nauczania domowego albo, co bardziej prawdopodobne o s³abej znajomo¶ci jêzyka rosyjskiego i próbach niepoddawania siê rusyfikacji w tej szkole. Ju¿ w czasie nauki w gimnazjum zaczê³o u Ignacego w pe³ni dojrzewaæ jego pragnienie przysz³ego wst±pienia do stanu duchownego. „Istniej± informacje ¼ród³owe, które pozwalaj± stwierdziæ, ¿e powo³anie kap³añskie rozwija³o siê u niego od wczesnej m³odo¶ci. W 1927 r., pisz±c o w³asnym kap³añstwie, nawi±zywa³ do reminiscencji z lat dzieciñstwa i o¶wiadczy³ wówczas, ¿e idea³ kap³añstwa zawdziêcza swemu ojcu. Jan K³opotowski opowiada³ swojemu synowi o kap³añskiej modlitwie brewiarzowej. Musia³y to byæ opowiadania pe³ne szacunku dla kap³añstwa i brewiarzowej modlitwy kap³ana, w takiej bowiem formie zapisa³y siê one g³êboko w pamiêci Ignacego. »S³ucha³em tej opowie¶ci w niemym zdumieniu, a brewiarz nabra³ w moim przekonaniu wielkiego uroku«. Niebawem matka zabra³a syna - opowiada dalej ks. K³opotowski - do ko¶cio³a parafialnego. Widok proboszcza modl±cego siê z brewiarzem w rêku przemawia³ do m³odzieñczej wyobra¼ni. Brewiarz stawa³ siê w wyobra¼ni m³odego Ignacego symbolem kap³añstwa. Do¶wiadczy³ wówczas tajemnicy powo³ania, które jawi³o mu siê w³a¶nie w symbolu kap³añskiego brewiarza. »Bodaj czy nie wtedy b³ysnê³a mi my¶l, bym sam zosta³ kap³anem« - napisa³ pó¼niej. By³o to pierwsze zapisane w jego pamiêci, u¶wiadomione spotkanie z tajemnic± powo³ania. W tamtych latach Ignacy prze¿ywa³ pe³n± idealizmu, m³odzieñcz± fascynacjê kap³añstwem, które wówczas wydawa³o mu siê - jak wyznaje - »stanem anielskim«. Owiane tajemnic± kap³añskie powo³anie rozwija³o siê i dojrzewa³o w religijnej atmosferze ¿ycia rodzinnego. Fakt, ¿e dwaj bracia matki Ignacego wybrali stan kap³añski, kszta³towa³ z pewno¶ci± specyfikê atmosfery rodzinnej. [Ksi±dz] Franciszek Dobrowolski darzy³ swego siostrzeñca ¿yczliwo¶ci± i otacza³ go trosk±"[4]. Pomaga³ mu materialnie podczas jego nauki tak w gimnazjum jak i pó¼niej, gdy od roku 1883 rozpocz±³, jako alumn, pierwszy rok studiów filozoficznych w Lubelskim Seminarium Duchownym. Wówczas wuj pokrywa³, miêdzy innymi roczny koszt nauki w seminarium, który wynosi³ 100 rubli. W roku 1884 Ignacy otrzyma³ tonsurê i cztery ¶wiêcenia ni¿sze. Przez kolejne dwa lata studiowa³ teologiê. Naukê w lubelskim seminarium ukoñczy³ w roku 1887 i przeniós³ siê do Petersburga, gdzie zosta³ przyjêty do Cesarskiej Rzymskokatolickiej Akademii Duchownej. Koszt nauki i pobytu, który wynosi³ oko³o 300 rubli rocznie, wzi±³ oczywi¶cie na siebie wuj Franciszek. Gdy Ignacy K³opotowski by³ na drugim roku studiów, w marcu 1889 roku otrzyma³ z r±k arcybiskupa mohylewskiego Aleksandra Kazimierza Gnatowskiego[5] ¶wiêcenia subdiakonatu i diakonatu. [Archidiecezjê mohylewsk± utworzy³a caryca Katarzyna II (1729-1796). Papie¿ Pius VI (1717-1799) po pewnym czasie wyda³ zgodê na utworzenie tej archidiecezji. Jej teren obejmowa³ oprócz ziem bia³oruskich wszystkie parafie katolickie imperium rosyjskiego. W latach 1873 i 1879 na rozkaz rz±du carskiego przeniesiono „kapitu³ê i seminarium duchowne z Mohylowa do Petersburga"[6]. Zgodê na to wyrazi³ Pius IX (1792-1878).] W roku 1890 diakon Ignacy K³opotowski otrzyma³ stopieñ kandydata ¶wiêtej teologii a w czerwcu nastêpnego roku uzyska³ tytu³ magistra teologii. Kilka dni pó¼niej wyjecha³ do Lublina, gdzie „po tygodniowych rekolekcjach 5 lipca 1891 roku w katedrze lubelskiej (...) otrzyma³ z r±k biskupa Franciszka Jaczewskiego (1832-1914) ¶wiêcenia kap³añskie"[7]. „Mszê prymicyjn± odprawi³ w rodzinnej parafii w Drohiczynie (...) a nastêpnie w czêstochowskim klasztorze na Jasnej Górze"[8]. Tam zawierzy³ swoje kap³añstwo Jasnogórskiej Matce Bo¿ej. 10 sierpnia tego¿ roku zosta³ wikariuszem w parafii Nawrócenia ¶wiêtego Paw³a w Lublinie a rok pó¼niej „otrzyma³ nominacjê na kapelana szpitala ¶wiêtego Wincentego a' Paulo i profesora seminarium lubelskiego, pe³ni±c w dalszym ci±gu obowi±zki wikariusza"[9]. Jako profesor seminarium, ksi±dz Ignacy K³opotowski, od roku 1892 „przez czterna¶cie lat prowadzi³ wyk³ady z Pisma ¦wiêtego, katechetyki, kaznodziejstwa, teologii moralnej i prawa kanonicznego"[10]. Natomiast pracuj±c jako kapelan szpitalny odprawia³ tam codziennie Msze ¦wiête i sprawowa³ sakramenty ¶wiête. W tym¿e, 1892 roku wybuch³a w Lublinie cholera. Kapelan szpitalny ksi±dz K³opotowski by³ wówczas blisko chorych i spowiada³ ich. Tak o tym po latach napisa³: „W szpitalu, przy którym by³em kapelanem, by³o pe³no chorych na cholerê. Ksi±dz Bzowski (b.d.), staruszek, który mieszka³ w szpitalu, mówi do mnie: ja bêdê chodzi³ do cholerycznych, ty nie, bo siê jeszcze zarazisz i umrzesz. Ciebie m³odego szkoda, a ja stary i tak nied³ugo po¿yjê. Ale, by³a jedna chora, która za¿±da³a, abym j± sam wyspowiada³ i nie by³o rady. Zdj. z ks.: s. Zofia A. Chomiuk CSL, Ca³ym ¿yciem dziêkowaæ; B³ogos³awiony ks. Ignacy K³opotowski 1866-1931, Warszawa 2005. Poszed³em na salê, a tam chorych przesz³o trzydzie¶ci osób. Wszystkie chore na cholerê. Niektóre ju¿ kona³y. By³em prawie pewny, ¿e siê zara¿ê. Pan Bóg, jednak¿e zachowa³ miê, nie zarazi³em siê i nie zachorowa³em. Wkrótce potem zosta³em wezwany do szpitala innego w zastêpstwie miejscowego Ks. Kapelana, abym wyspowiada³ czterech wiê¼niów chorych na tyfus. Byli wszyscy za bandytyzm okuci w kajdany i le¿eli w jednym numerku [sali] niedu¿ym, jeden obok drugiego. Trzeba by³o bardzo siê nachylaæ przy spowiadaniu, aby us³yszeæ chorego, ale tak, ¿eby obok le¿±cy chory nie s³ysza³. Wci±¿ mnie drêczy³a my¶l, ¿e siê zara¿ê i umrê w drugim roku kap³añstwa, do którego siê przygotowywa³em osiem lat; cztery lata w seminarjum w Lublinie i cztery lata w akademji w Petersburgu. Nale¿a³o, jednak¿e spe³niæ przyjêty obowi±zek spowiadania grzeszników i jednania ich z Bogiem, zw³aszcza w godzinê ¶mierci"[11]. W tym samym czasie, oprócz pracy duszpasterskiej ks. K³opotowski udziela³ siê dodatkowo w pracy spo³ecznej oraz dzie³ach charytatywnych. W tamtych czasach zwraca³ na siebie uwagê, gdy po wyk³adach w seminarium „zaprzêga³ konia do wozu i kwestowa³ dla (...) ubogich. Na wozie (...) [mia³] wypisane has³o: Oddajcie nam, co zbywa wam. Mo¿e dla innego profesora w seminarium by³oby to czynno¶ci± upokarzaj±c±, dla niego kwestowanie by³o zajêciem z mi³o¶ci do Jezusa, którego widzia³ w ludziach ubogich"[12]. W styczniu 1896 roku ks. K³opotowski zosta³ zwolniony z funkcji kapelana szpitala ¶wiêtego Wincentego. Uczyniono to po skargach i donosach do gubernatora lubelskiego W³adimira Filipowicza Tchor¿ewskiego (1840-1905), w których u¿alano siê na zaniedbywanie obowi±zków szpitalnego kapelana przez ksiêdza Ignacego. A powodem tych „zaniedbañ" by³y czêste wyjazdy ks. K³opotowskiego do jego, wówczas chorej a pó¼niej umieraj±cej matki. Miesi±c pó¼niej zosta³ on rektorem opuszczonego przez dominikanów po carskiej kasacie zakonów, ko¶cio³a pod wezwaniem ¶wiêtego Stanis³awa przy ulicy Z³otej na Starym Mie¶cie w Lublinie. Ten stary, piêtnastowieczny podominikañski ko¶ció³ wymaga³ gruntownego remontu, gdy¿ zaraz po wypêdzeniu dominikanów, w³adze rosyjskie przekszta³ci³y go na koszary wojskowe. Kiedy okaza³o siê, ¿e nie spe³nia on dobrze tej funkcji, ¿o³nierze obiekt opu¶cili i przez kilka lat niszcza³ niezamieszka³y. Z tego powodu, zaraz po objêciu funkcji rektora ks. K³opotowski rozpocz±³ remont systemem gospodarczym, korzystaj±c z w³asnych funduszy prywatnych i po¿yczek. Dopiero po kilku latach „w³adze rosyjskie jako rekompensatê za zniszczenie zajmowanych niegdy¶ przez wojsko budynków przeznaczy³y 5000 rubli na remont"[13]. Gdy remont ukoñczono, w odnowionych pomieszczeniach zamieszka³ sam ksi±dz K³opotowski, s³u¿ba ko¶cielna i wikariusz. W innych pomieszczeniach znalaz³o siê miejsce dla Lubelskiego Domu Zarobkowego. By³a to inicjatywa ks. K³opotowskiego, dziêki której ludzie biedni i bezdomni nie musieli ¿ebraæ tylko mogli pracowaæ i zarabiaæ na swoje utrzymanie a czê¶æ z nich mia³a tu równie¿ i nocleg. „W domu tym utworzono warsztaty rzemie¶lnicze, takie jak: ¶lusarski, krawiecki, stolarski, szewski, koszykarski, kowalski. By³a równie¿ pralnia i prasowalnia. Znalaz³y tu pomieszczenia: przytu³ek nocny dla kobiet i mê¿czyzn, sierociniec dla dzieci, biblioteka, piekarnia, biuro po¶rednictwa pracy, wydzia³ przeciw¿ebraczy, schronienie dla s³u¿±cych. Wydawano tu te¿ tanie obiady, np. w roku 1903, jak dok³adnie zanotowano, wydano 12 775 obiadów, czyli oko³o 40 dziennie. W Domu Zarobkowym pracowa³o ¶rednio ponad 100 osób, a przebywa³o ponad 200. Ks. K³opotowski zorganizowa³ te¿ tu w 1901 r. szko³ê rzemie¶lnicz±, do której uczêszcza³y równie¿ dzieci dochodz±ce z miasta"[14]. ¯eby kontrolowaæ wszystkie swoje inicjatywy potrzebowa³ ksi±dz K³opotowski pomocy wielu ludzi. I takich ludzi umia³ on znajdowaæ. W wiêkszo¶ci by³y to siostry zakonne. Natomiast do realizacji tych ambitnych planów, potrzebne by³y oczywi¶cie ¶rodki finansowe. Te zdobywa³ nasz bohater kwestuj±c w¶ród mieszkañców Lublina, wydaj±c broszury i ksi±¿ki „z których zysk przeznacza³ na potrzeby swoich zak³adów dobroczynnych"[15] oraz nawi±zuj±c kontakty z lud¼mi zamo¿nymi, którzy chcieli wspomagaæ te projekty. Miêdzy innymi, uda³o mu siê nawi±zaæ wspó³pracê z ma³¿eñstwem Marii (1862-1947) i Jana (1845-1918) Kleniewskich, którzy byli bardzo majêtnymi w³a¶cicielami wielu zak³adów rolniczo-przemys³owych, miêdzy innymi cukierni we Wrzelowie. Posiadali ponad 10 000 morgów ziemi w guberni lubelskiej oraz kilka folwarków na terenie powiatu pu³awskiego inaczej nazywanego nowoaleksandryjskim. Du¿± pomoc± wykazali siê równie¿ bracia August (1847 - 1907) i Juliusz (1853 - 1917) Vetterowie. Bracia August i Juliusz Vetterowie Zdjêcia ze str. w intern.: http://zsek.lublin.eu/data/patroni.php „Na fortunê braci Vetterów z³o¿y³y siê dochody z nieruchomo¶ci, zyski z obrotu kapita³em i dzia³alno¶ci przemys³owej oraz handlowej. Wspólnymi si³ami uruchomili produkcjê s³odu, znajduj±cego zbyt nie tylko na terenie Królestwa Polskiego, ale tak¿e w Rosji i Mand¿urii"[16]. Dzisiaj s± patronami Zespo³u Szkó³ Ekonomicznych w Lublinie. Do takich aktywnych i hojnych osób nale¿a³y równie¿ miêdzy innymi, ksiê¿na Maria Woroniecka (b.d.), czy te¿ Emma ¦wie¿awska (b.d.). W roku 1897 sprowadzi³ ks. K³opotowski do maj±tku pañstwa Kleniewskich we Wrzelowcu ko³o Opola Lubelskiego siostry ze zgromadzenia S³u¿ek Naj¶wiêtszej Maryi Panny Niepokalanej. By³o to jedno z bezhabitowych, czyli ukrytych zgromadzeñ powo³anych przez b³. ojca Honorata Ko¼miñskiego. „Siostry za³o¿y³y tam nowicjat pod szyldem: Dom Drobnego Przemys³u. Oczywi¶cie [ks. Ignacy] zosta³ duchowym kierownikiem sióstr, a zarazem duchowym opiekunem dzieci. Raz w miesi±cu doje¿d¿a³ do nich z Lublina, g³osi³ konferencje, spowiada³, sprawowa³ nabo¿eñstwa. Potwierdzaj± to raporty policji rosyjskiej, donosz±ce, ¿e w latach 1897-1902 z inicjatywy ks. K³opotowskiego za³o¿ono ochronki i szko³y rzemie¶lnicze we Wrzelowcu, Kluczkowicach, Zag³obie, £aziskach, Szczekarkowie i Wilkowie. Ponadto w Wilkowie i £aziskach zosta³y urz±dzone pracownie tkackie ³±cznie ze sprzeda¿± wyrobów na miejscu, a tak¿e otwarto chrze¶cijañskie sklepy spo¿ywcze. Natomiast we Wrzelowcu zorganizowano dom opieki dla starców"[17]. Ks. Ignacy K³opotowski razem ze swoimi podopiecznymi. Zdj. z ksi±¿ki: Ks. Daniel Olszewski, Ks. Ignacy K³opotowski ¿ycie i apostolat, Warszawa 1996. Ksi±dz K³opotowski do¶æ wcze¶nie dostrzeg³ równie¿ problem pijañstwa w¶ród mieszkañców Lublina. „W celu zapobie¿enia tej pladze w 1897 r. za³o¿y³ w Lublinie tani±, z zasadami chrze¶cijañskimi, dobroczynn± gospodê. Prowadzi³ j± z pomoc± sióstr S³u¿ek Naj¶wiêtszej Maryi Panny Niepokalanej, które zajmowa³y siê tak¿e szerzeniem wstrzemiê¼liwo¶ci. Zak³adaj±c bezalkoholow± gospodê, prosi³ przyjació³ i dobrodziejów z okolicznych maj±tków o niezbêdne sprzêty i wyposa¿enie. W taniej gospodzie wydawano obiady, kolacje, napoje, starano siê odci±gn±æ ludzi od szynków ¿ydowskich i od alkoholu"[18]. O tym niepokoj±cym zjawisku pijañstwa pisa³ do¶æ czêsto w swoich pó¼niejszych publikacjach. Gdy odwiedza³ lubelski szpital ¶w. Wincentego, w którym niegdy¶ pos³ugiwa³ a w którym ca³y czas pracowa³y bardzo lubiane przez niego, siostry szarytki, to bardzo martwi³y go „sale (...) wspólne dla mê¿czyzn, kobiet i dzieci, t³ok i zaduch"[19]. Uwa¿a³ te¿, ¿e oczywi¶cie nie tylko w tym szpitalu, ale wszêdzie, „g³ówny powód nieszczê¶æ dzieci (...) [ma swoj± przyczynê] w pijañstwie doros³ych (...) »A ta wódka (...) [pisa³] - ile¿ ona kosztuje co dzieñ pieniêdzy i zdrowia, i wstydu! Ile¿ ona ³aski Bo¿ej marnuje. Gdybym móg³ choæ czê¶æ tych pieniêdzy uratowaæ, co siê wydaje w samej tylko restauracji Bawaria, na któr± patrzê ze swoich okien, ju¿ bym móg³ szpital dla ma³ych dzieci wybudowaæ. Pan Bóg sprawi, ¿e mo¿e dam radê to uczyniæ przy jego pomocy«"[20]. Pan Bóg wys³ucha³ tych s³ów ks. K³opotowskiego, który w 1907 roku zosta³ „jednym ze spo³eczników Lublina, którzy zainicjowali budowê szpitala dzieciêcego"[21]. W swoim pó¼niejszym pi¶mie zatytu³owanym Polak- Katolik dziêkowa³, wspomnianym wcze¶niej, braciom Vetterom, którzy w maju tego roku, „przeznaczyli na szpital wielk± kwotê 60 tys. rubli"[22]. Z kolei dzisiaj, na stronie Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie mo¿na znale¼æ taki zapis o historii szpitala dzieciêcego: „Dziêki darowi¼nie Brunona Vettera[23] w 1911 r. w postaci budynku naprzeciwko szpitala ¶w. Wincentego powstaje Szpital Prywatny dla Dzieci w Lublinie, który pó¼niej wielokrotnie zmienia³ swoj± nazwê. Powsta³a przy nim fundacja, której celem by³o prowadzenie szpitala przeznaczonego dla dzieci do lat 15"[24]. Ksi±dz K³opotowski zaprosi³ do wspó³pracy tak¿e „siostry z Towarzystwa Pow¶ci±gliwo¶æ i Praca, za³o¿onego przez ksiêdza Bronis³awa Markiewicza [(1842-1912)], (przysz³e siostry michalitki)"[25]. Siostry, które przyjecha³y z Galicji, zajê³y siê opiek± nad dzieæmi najpierw w sierociñcu w podominikañskim klasztorze, a pó¼niej w Jadwinowie niedaleko Lubartowa. Sierociniec ten, który miejscowi nazwali Jackiem przyj±³ wówczas do siebie oko³o 120 dziewcz±t. Aby wybudowaæ ten sierociniec ksi±dz Ignacy po¿yczy³ ponad 2000 rubli. Poniewa¿ mia³ spory problem ze zwrotem tych pieniêdzy, p³ynê³y skargi do biskupa, pojawi³y siê nawet gro¼by procesu s±dowego. Gdy wreszcie w 1908 roku uda³o siê ksiêdzu sp³aciæ ca³y d³ug, to nied³ugo po tym przekaza³ ten sierociniec na w³asno¶æ siostrom felicjankom, które przyby³y tu równie¿ z Galicji , a dok³adniej z prowincji lwowskiej. Przekazuj±c maj±tek tym siostrom, tak powiedzia³: „Dopóki z Jadwinowem by³y k³opoty, nale¿a³ do K³opotowskiego, gdy k³opoty usta³y, niech Jadwinów bêdzie sióstr felicjanek"[26]. Obecnie siostry felicjanki prowadz± w tym miejscu Dom Pomocy Spo³ecznej, w którym „przebywa (...) 95 kobiet przewlekle somatycznie chorych, u których podesz³y wiek oraz k³opoty zdrowotne spowodowa³y konieczno¶æ zapewnienia im ca³odobowej opieki. Podstawowym zadaniem (...) [tej] placówki jest zaspokojenie potrzeb bytowych, opiekuñczych, zdrowotnych i religijnych ka¿dej z mieszkanek"[27]. Kolejnym dobroczynnym dzie³em ksiêdza K³opotowskiego by³o „schronisko dla s³u¿±cych, po³±czone z po¶rednictwem pracy. Przyjête do schroniska dziewczêta uczono prania, prasowania i innych prac, przygotowuj±c je do przyjêcia w przysz³o¶ci obowi±zków pokojówki. Z takiej pomocy korzysta³o ponad sto s³u¿±cych, które pochodzi³y przewa¿nie ze wsi. W miastach stanowi³y one liczn± grupê zawodow±, pogardzan± i szczególnie wykorzystywan±, pozbawion± opieki i dobrej rady. Ksiêdzu Ignacemu pomaga³y w tym dziele siostry z ukrytego zgromadzenia S³ug Jezusa o. Honorata Ko¼miñskiego. W kwietniu 1907 r. przejê³y one zak³ad, zmieniaj±c jego nazwê na Praktyczne Zajêcia dla Kobiet"[28]. Jeszcze w roku 1896 otworzy³ ksi±dz K³opotowski przytu³ek dla upad³ych niewiast. Opiekê nad tymi kobietami „zleci³ siostrom tercjarkom z P³ocka, zwi±zanym z Felicj± Koz³owsk± (1862-1921) - pó¼niejszym mariawitkom (oficjalna ich nazwa: Siostry Ubogie od Nieustaj±cej Adoracji Ub³agania)"[29]. Zgromadzenie to nazywano równie¿ Zgromadzeniem Sióstr Ubogich ¦wiêtej Klary. Upad³ymi kobietami zaj±³ siê ks. K³opotowski dlatego, ¿e w tym czasie , ich ilo¶æ w Lublinie stwarza³a spory problem spo³eczny, którym siê jednak nikt nie przejmowa³. A dodatkowo ca³y czas nurtowa³o ksiêdza Ignacego pytanie jego kolegi z petersburskiej Akademii Duchownej, ksiêdza Franciszka Mazurka (b.d.), który zaraz po ¶wiêceniach kap³añskich zapyta³ go: „»Có¿ teraz bêdziesz robi³?« Odpowiedzia³: »Bêdê spowiada³, g³osi³ kazania, zreszt±, co mi w³adza ka¿e«. Ale ks. Mazurkowi nie chodzi³o o to, bo powiedzia³: »Spe³nisz wówczas swój obowi±zek. Ale czem odwdziêczysz siê ³asce Bo¿ej za tê wyj±tkow± godno¶æ kap³añsk±, do której przez ¶wiêcenia wyniesiony zosta³e¶?« »Nie potrafi³em zrazu daæ odpowiedzi - pisze w 1905 r. ks. K³opotowski w broszurce Przytu³ek ¦w. Antoniego - ale czêsto przychodzi³o mi na my¶l to pytanie. Czem odwdziêczê siê Panu Bogu, który nizkie tego ¶wiata wybiera sobie i przeznacza do s³u¿by ¶wiêtej. Cz³owiek nie potrafi wynale¼æ dzie³a, które by choæ w czê¶ci wyrazi³o jego mi³o¶æ i wdziêczno¶æ za wszystko, co Bóg dlañ uczyni³«. Pytanie, z którym wszed³ w kap³añstwo: »Czem odwdziêczysz siê Panu Bogu?«, jakby przes±dzi³o o jego dalszych kolejach ¿ycia. Kap³añstwo to nie by³ kres osi±gniêæ, stabilizacja pozycji spo³ecznej; by³ to zaledwie pocz±tek drogi. Teraz, od tej chwili, ma siê rozpocz±æ dopiero sp³ata zaci±gniêtego d³ugu. Ci±gle trzeba »wynajdywaæ dzie³a«, by p³aciæ za to, co Bóg dla mnie uczyni³. Pytanie okrutne - nie pozwalaj±ce spaæ spokojnie. Pytanie wspania³e, dynamiczne - popychaj±ce cz³owieka do przodu. Z tym pytaniem szed³ przez ¿ycie ci±gle »wynajduj±c dzie³a«"[30]. Otwieraj±c Przytu³ek dla upad³ych i pogardzanych przez ¶wiat kobiet, my¶la³ ksi±dz K³opotowski tak: „Tem siê wywdziêczê (...) Panu Bogu, ¿e mnie niegodnego powo³a³ na s³ugê swojego i przeznaczy³ na kap³ana dla naszego spo³eczeñstwa. Ujrza³em przed sob± pole pracy szerokie i przez nikogo nie zajête. Taka praca - to prawdziwie kap³añska. Dla grzeszników przyszed³ Pan Jezus z Nieba na ziemiê, grzesznikom przede wszystkiem i to najwiêkszym, maj± siê po¶wiêcaæ wszyscy kap³ani Namiestnicy Pana Jezusa'[31]. Ten Przytu³ek by³ formalnie pod opiek± Lubelskiego Towarzystwa Dobroczynno¶ci, ale tylko pod warunkiem jego samowystarczalno¶ci. Bez tej formalnej opieki nie uzyska³by zgody w³adz na swoja dzia³alno¶æ. Patronem tego Przytu³ku zosta³ ¶wiêty Antoni „opiekun na ziemi i w niebie"[32] jak mówi³ o nim ksi±dz K³opotowski. Natomiast „protektorkami (...) by³y [wspomniane wcze¶niej] ksiê¿na Maria Woroniecka, która zadeklarowa³a siê przez dwa lata pokrywaæ wszystkie koszty, oraz Emma ¦wie¿awska - aktywne dzia³aczki Lubelskiego Towarzystwa Dobroczynno¶ci. „W statucie opracowanym przez ks. K³opotowskiego, zatwierdzonym przez w³adze dopiero w 1902 r., w paragrafie pierwszym czytamy, ¿e celem przytu³ku jest: »moralna poprawa kobiet upad³ych, skierowanie ich na drogê uczciwego ¿ycia i chrze¶cijañskich obowi±zków, nauczenie i przyzwyczajenie do po¿ytecznej pracy, nastêpnie oddanie ich do s³u¿by lub przywrócenie pod opiekê rodziny«"[33]. Pocz±tki by³y bardzo trudne, gdy¿ nie by³o chêtnych, aby na taki cel wynaj±æ swoje mieszkanie. Tym poranionym kobietom by³o zdecydowanie ³atwiej, znale¼æ mieszkanie, gdy sz³y z³± droga. Natomiast, gdy próbowa³y z niej zej¶æ, od razu pojawia³y siê trudno¶ci. Uda³o siê wreszcie wynaj±æ trzy ma³e pokoje i kuchniê, gdzie mo¿na by³o przyjmowaæ dziewczêta potrzebuj±ce takiej opieki. Tak opisa³ ten czas ks. K³opotowski: „Zdawa³o siê, ¿e niezmiernie trudno bêdzie o te dusze zb³±kane. Tymczasem one, jak niegdy¶ Marya Magdalena, same siê do Pana Boga garnê³y. Aby daæ im zajêcie, urz±dzili¶my w tych trzech pokoikach pralniê, prasowalniê i szwalniê. Nader trudno by³o w takim Przytu³ku utrzymaæ biedne istoty, nawyk³e do wygód i lekkiego chleba; tylko ³aska Bo¿a je utrzymywa³a. W dzieñ w owych trzech pokoikach pracowa³y, a w³a¶ciwie uczy³y siê pracy, w nocy za¶ mia³y sypialniê na siennikach, które siê ze strychu znosi³y"[34]. Niektóre szybko wraca³y do swoich poprzednich zajêæ. Wielkimi przeciwnikami Przytu³ku ¶wiêtego Antoniego, który by³ utrzymywany przez Opatrzno¶æ, byli ci, którzy czerpali zyski z upadku tych kobiet. „A tym ¶wiatem zepsutym, to g³ównie ¿ydzi, utrzymuj±cy domy rozpusty; ¿ydówki zajmuj±ce siê strêczeniem s³u¿by, wreszcie mê¿czy¼ni, przewa¿nie z inteligencyi i klasy rzemie¶lniczej. Tyle z³ego, na jedn± m³odziutk± niedo¶wiadczon±, biedn±, nie maj±c± dobrej opieki rodzicielskiej albo zupe³n± sierotê, dziewczynê. Kto bez grzechu, niech j± potêpi i rzuci na ni± kamieniem. Kto?!!"[35]. ¦rodowisko, w którym obraca³y siê te upad³e kobiety, by³o doskonale znane ksiêdzu K³opotowskiemu. Pozna³ je w najprostszy sposób, jaki mo¿na sobie wyobraziæ. „Chodzi³ nocami ciemnymi ulicami Lublina, próbowa³ z tymi dziewczynami rozmawiaæ, rozdawa³ im pieni±dze. Zna³ z³odziei, ¿ebraków, wydrwigroszy i dziewczyny, które tak szybko traci³y m³odo¶æ i zdrowie; ca³y ten ¶wiatek, który gdzie¶ znika³, przepada³ nad ranem. Oni te¿ go ju¿ znali. »Kiedy¶ ma³o go nie zabili ³obuzy za to, ¿e wyrwa³ im tak± dziewczynê« - opowiada³a szarytka s. Aniela Wargaluk. Te nocne wyprawy, ledwie pocz±tki jak¿e trudnego apostolstwa, [by³y] w³a¶ciwie ma³o skuteczne, bo niewiele mia³ tym dziewczynom do zaproponowania"[36]. Od pocz±tku powstania Przytu³ku, a¿ do przeniesienia go do podlubelskiego wówczas Wiktoryna w pracy nad jego utrzymaniem pomaga³y ks. K³opotowskiemu, jak to ju¿ wcze¶niej wspomniano, siostry mariawitki, tak¿e nale¿±ce do jednego z tych tajnych tzw. honorackich[37] zgromadzeñ bezhabitowych. Zgromadzenie to by³o wówczas dosyæ popularne w kilku diecezjach Ko¶cio³a katolickiego w Polsce. Dopiero gdy Pius X (1835-1914) w encyklice Tribus circiter - O Mariawitach albo mistycznych kap³anach polskich, og³oszonej w kwietniu 1906 roku popar³ wcze¶niejsze, negatywne stanowisko Kongregacji ¦wiêtego Oficjum dotycz±ce mariawitów, ks. K³opotowski postanowi³ rozstaæ siê z nimi. Ten mariawicki epizod w ¿yciu ks. K³opotowskiego bardzo mocno wykorzystywa³a lewacka prasa lubelska, której dotychczasowa dzia³alno¶æ ksiêdza Ignacego mocno doskwiera³a. Zapoznajmy siê z fragmentem tekstu z Kuriera Lubelskiego, który wówczas w taki sposób przedstawia³ tego kap³ana: „By³ [ks. Ignacy K³opotowski] dusz± i propagatorem ruchu marjawickiego u nas, rozporz±dza³ wiêc ju¿ wtedy siln± i zwart± kohort± sekciarzy, którzy dopomagali mu w ka¿dym przedsiêwziêciu i w ka¿dej sprawie spo³ecznej. Spo³eczeñstwo nasze nie zdawa³o sobie zupe³nie sprawy z tego ruchu; widzia³o tylko nadzwyczajn± nabo¿no¶æ, a nie zacz±tek sekty; podziwia³o te¿ energjê i sprê¿ysto¶æ kap³ana, a nie widzia³o ruchu ludowego marjawickiego. To te¿ poprzedzony wielk± opinj± nadzwyczajnej nabo¿no¶ci i zapa³u zdoby³ sobie z wielk± ³atwo¶ci± ks. Ignacy pierwsze miejsce w Dobroczynno¶ci lubelskiej. Wp³ywu swojego u¿y³ przedewszystkim, aby usun±æ wszystkie dawne pracownice, a poobsadzaæ wszystkie miejsca w Dobroczynno¶ci oddanymi sobie marjawitkami, sprowadzonymi za po¶rednictwem Koz³owskiej z P³ocka. (...) Rok 1906 sta³ siê dla niego rokiem prze³omowym. Po pierwsze jest on dat± wyst±pienia jego spo¶ród mariawitów, a nastêpnie dat± rozpoczêcia publicystycznej dzia³alno¶ci Polaka-Katolika. Jest rzecz± naturaln±, i¿ obcuj±c z mo¿now³adcami i bogaczami i opieraj±c na ich pomocy rozwój swych przedsiêbiorstw, nie móg³ stan±æ otwarcie po stronie ludowego ruchu marjawickiego, z którym go tyle d³ugotrwa³ych i przyjacielskich stosunków ³±czy³o. Po krótkim wahaniu przerzuci³ siê na stronê prawowiernych katolików i zrobi³ siê najsro¿szym prze¶ladowc± koz³owitów, a wiêc szczególnie tej samej mateczki, któr± tak niedawno jeszcze jako najczcigodniejsz± osobê wprowadza³ do najpierwszych domów w Lublinie"[38]. W tym numerze Kuriera, wydrukowanym w maju 1908 roku, a wiêc wtedy, kiedy ju¿ nikt nie mia³ ¿adnych w±tpliwo¶ci, ¿e mariawici zostali uznani za sektê, powy¿szy artyku³ zaj±³ prawie ca³± pierwsz± stronê. Dwa kolejne artyku³y, równie¿ po¶wiêcone osobie ksiêdza K³opotowskiego, znalaz³y siê zaraz pod pierwszym na stronie drugiej. Wszystkie trzy napisano w bardzo podobnym i z³o¶liwym tonie a powodem ich pojawienia siê, by³a wiadomo¶æ o przej¶ciu ksiêdza K³opotowskiego z Lublina do Warszawy. W cytowanych powy¿ej fragmentach zarzucono ks. Ignacemu, ¿e by³ propagatorem mariawityzmu i poobsadza³ „wszystkie miejsca w Dobroczynno¶ci oddanymi sobie marjawitkami" a tak¿e to, ¿e mariawici „dopomagali mu w ka¿dym przedsiêwziêciu i w ka¿dej sprawie spo³ecznej". Wiemy jednak, ¿e ks. K³opotowski wspó³pracowa³ z kilkoma zgromadzeniami, by³y to równie¿ s³u¿ki Naj¶wiêtszej Maryi Panny, michalitki, siostry ze zgromadzenia S³ug Jezusa oraz Siostry Mi³osierdzia zwane szarytkami a nie tylko mariawitki. Warto te¿ wiedzieæ, ¿e do wspó³pracy z tymi ostatnimi namówi³ go kolega z Petersburskiej Akademii Duchownej, ksi±dz Jan Przyjemski (1868-1920) który wówczas by³ profesorem w p³ockim Seminarium Duchownym. Zreszt±, powsta³e wówczas Zgromadzenie Kap³anów Mariawitów „powo³ali (...) do ¿ycia g³ównie profesorowie p³ockiego seminarium duchownego"[39]. Warto jeszcze wiedzieæ o tym, ¿e w tym czasie, kiedy ksi±dz K³opotowski zacz±³ opowiadaæ siê przeciwko mariawitom, to rz±d carski uzna³ ich jako sektê a pó¼niej „oficjalnie zarejestrowa³ i dlatego poczuwa³ siê do obowi±zku bronienia jej"[40]. A wiêc wszelka krytyka i teksty zwalczaj±ce mariawitów by³y aktem odwagi i przeciwstawiania siê ówczesnej w³adzy. „Nie ma potrzeby wnikaæ w argumentacjê, której u¿ywa³ [ksi±dz Ignacy], by przekonaæ swoich czytelników, ¿e mariawici b³±dz±. Ale warto na marginesie tej sprawy zwróciæ uwagê na bardzo wa¿n± cechê, która charakteryzowa³a ks. K³opotowskiego - pos³uszeñstwo. »Przeciw woli w³adzy duchowej nie wykroczy³em i nie wykroczê nigdy« - pisa³ wielokrotnie na wszystkich ³amach. S³owa dotrzyma³, choæ czasami nie przychodzi³o mu to ³atwo. Podporz±dkowanie siê w³adzy duchownej to wa¿ny rys jego osobowo¶ci. ¦wieckiej nie by³ w stanie siê podporz±dkowaæ, zw³aszcza gdy jej decyzje narusza³y prawo Ko¶cio³a. Tak by³o w³a¶nie z mariawitami, którzy zostali akceptowani przez pañstwo. Wystêpowa³ przeciwko nim ¶wiadomie nara¿aj±c siê na sankcje. Broni±c Ko¶cio³a nie my¶la³ o czekaj±cych go karach"[41]. Wspó³praca ksiêdza K³opotowskiego z siostrami, równie¿ z tymi ze zgromadzeñ honorackich „nie by³a pozbawiona problemów. Na prze³omie XIX i XX w. ruch honoracki prze¿ywa³ pe³n± swoj± ekspansjê. O. Honorat Ko¼miñski mieszka³ wtedy w klasztorze kapucynów w Nowym Mie¶cie, pozostaj±c pod nadzorem policyjnym. Za³o¿y³ on ³±cznie 26 zgromadzeñ, by³y to w przewa¿aj±cej czê¶ci ¿eñskie wspólnoty zakonne. Kilka z nich nawi±za³o wspó³pracê z ks. K³opotowskim. Ubóstwo dokumentacji ¼ród³owej utrudnia dok³adne okre¶lenie problemów, z jakimi spotyka³y siê zgromadzenia honorackie wspó³pracuj±ce z ks. K³opotowskim. Nieliczne wzmianki znajdujemy na ten temat w listach o. Ko¼miñskiego. Wynika z nich, ¿e zas³u¿ony kapucyn, fundator wielu zgromadzeñ zakonnych, utrzymywa³ kontakt z m³odym wówczas duszpasterzem lubelskim. W 1909 r. o. Honorat pisa³: »Ksiêdza K³opotowskiego znam bardzo dobrze, jest to (...) bardzo gorliwy i czynny kap³an. Za³o¿y³ w Lublinie bardzo wiele zak³adów dobroczynnych«. Sêdziwy ju¿ wtedy o. Honorat uwa¿a³, ¿e ks. K³opotowski stawia du¿e wymagania sobie i innym. W jednym z listów napisanym do Zgromadzenia S³u¿ek Niepokalanej o¶wiadczy³: »Ksi±dz K³opotowski znany jest, ¿e jak sam nie zak³ada granic swemu po¶wiêceniu, tak i od sióstr wymaga rzeczy za trudnych, trzeba mu siê opieraæ«. Za³o¿yciel zgromadzeñ honorackich nie mia³ w±tpliwo¶ci, ¿e taka postawa ks. K³opotowskiego wyp³ywa z jego pe³nego osobistego zaanga¿owania w idea³y, którym s³u¿y³: »Przecie¿ z gorliwo¶ci to tylko robi³« - pisa³ o. Ko¼miñski do sióstr pocieszycielek. Z innych wypowiedzi o. Honorata wynika, ¿e rozumia³ on w pe³ni trudne niekiedy problemy, z jakimi boryka³ siê ks. K³opotowski i podziela³ jego stanowisko. »Ksi±dz K³opotowski ma zupe³n± racjê, bo mu prze³o¿one dla fantazji zabieraj± siostry najpotrzebniejsze i zostaje w k³opocie« - pisa³ o. Honorat do zakonnic. Wielorakie by³y, jak widaæ, problemy zwi±zane ze wspó³prac± lubelskiego duszpasterza ze zgromadzeniami honorackimi. Wspó³praca prowadzona by³a przez wiele lat, dowodzi to, ¿e przynosi³a ona oczekiwane przez obie strony rezultaty"[42]. Wróæmy jeszcze na chwilê do zarzutu wspó³pracy i propagowania w³a¶nie jednego ze zgromadzeñ honorackich, czyli mariawitek. Otó¿, jak ju¿ wcze¶niej podkre¶lono ks. K³opotowski, jeszcze przed ekskomunik± mariawitów (która nast±pi³a w grudniu 1906 roku), ale ju¿ po wspomnianej encyklice Piusa X Tribus Circiter zrezygnowa³ ze wspó³pracy z mariawitkami i do pomocy przy prowadzeniu Przytu³ku w Wiktorynie sprowadzi³ w listopadzie 1906 roku „siostry pasterki z ich za³o¿ycielk± - Mari± Kar³owsk± (1865-1935)"[43], dzisiaj b³ogos³awion±. W swoim pi¶mie Polak - Katolik pó³ roku pó¼niej tak opisa³ ten fakt przejêcia przez siostry pasterki Przytu³ku ¶w. Antoniego: „Pan Bóg pozwoli³ mi w czasie kap³añstwa swego, które ju¿ lat 16 piastujê, spe³niæ niejedn± rzecz dla Swojej chwa³y, a dobra biednych i nieszczê¶liwych. Ze wszystkiego, co z ³aski Bo¿ej zrobi³em najwiêcej ceniê Przytu³ek ¶w. Antoniego, za³o¿ony przed laty 10 dla poprawy moralnie zaniedbanych kobiet, gdy¿ chodzi tu wprost o zbawienie dusz, id±cych drog± do pewnego zatracenia i zguby tak wiecznej jak i doczesnej. Ten jednak przytu³ek o ile mnie z jednej strony cieszy³, o tyle z drugiej najwiêksz± zawsze nape³nia³ obaw±, co siê mianowicie z nim stanie w razie, jak siê nie bêdê móg³ nim zaj±æ dla jakiejkolwiek przyczyny; komu go powierzê i oddam pod sta³± opiekê; a w tej swojej obawie nawet nie marzy³em o takiej pomocy, jak± Pan Bóg poda³ mi teraz, chc±c widocznie zwolniæ mnie ca³kiem od troski, a tak¿e zabiegów na polu pracy nad umoralnieniem upad³ych kobiet a temsamem ¿±daj±c odemnie wysi³ku w innym zupe³nie kierunku pracy mej i kap³añskiej i obywatelskiej. Jak wiadomo ju¿ Czytelnikom na skutek przychylnej opinii J. E. pana gubernatora, ministeryum spraw wewnêtrznych zgodzi³o siê na przybycie do Lublina, zakonnic, Sióstr Dobrego Pasterza, które w³a¶nie po¶wiêcaj± swe ¿ycie z powo³ania zakonnego upad³ym moralnie kobietom. Siostry ju¿ przyby³y i pracê sw± w przytu³ku zaczê³y pod kierunkiem swej g³ównej prze³o¿onej Matki Kar³owskiej. B³. Maria Kar³owska Zdj. ze str.: https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/06-06b.php3 Wyrobione pod ka¿dym wzglêdem w prowadzeniu dusz takich, jakie s± pod opiek± Przytu³ku ¶w. Antoniego, Siostry sw± mi³o¶ci±, dobroci± a zw³aszcza roztropn± wyrozumia³o¶ci± tak ujê³y zarz±d przytu³ku, ¿e wszystko idzie, jak w zegarku i od czasu jak przytu³ek istnieje nigdy nie by³o w nim takiego ³adu i porz±dku. (...) Mam siln± nadziejê, ¿e (...) spo³eczeñstwo nasze tak¿e pomy¶li o pomocy materialnej dla przytu³ku nie chc±c, aby Siostry Dobrego Pasterza by³y zostawione same sobie w tej pracy, która chroni kraj nasz od zarazy moralnej"[44]. Ciekawostk± jest to, ¿e siostry pasterki, które przyby³ z Wielkopolski, a wiêc z zaboru pruskiego, nale¿a³y do zgromadzenia habitowego a na terenie zaboru rosyjskiego habity by³y zakazane. Ksiêdzu „K³opotowskiemu nie pozosta³o nic innego, jak tylko przekonaæ gubernatora, by przysta³ na to, ¿e ze wzglêdu na kobiety, po¶ród których maj± pracowaæ pasterki, habit jest konieczno¶ci±. Gubernator w koñcu ust±pi³, ale postawi³ jeden warunek: nikt w Lublinie nie mo¿e zobaczyæ pasterek w habitach. Przyjecha³y wiêc na miejsce w powozach, przy szczelnie zas³oniêtych oknach. Du¿y udzia³ w urabianiu gubernatora mia³a te¿ matka Kar³owska, która podczas pierwszej wizyty w Lublinie sw± towarzysk± og³ad± i doskona³± francuszczyzn± wprost oczarowa³a rosyjskiego urzêdnika"[45]. Ksi±dz Ignacy K³opotowski bardzo wcze¶nie zorientowa³ siê jak wa¿ne jest s³owo drukowane. Wiedzia³, ¿e mo¿e ono zdzia³aæ wiele dobrego, ale i ile wiele z³ego. A on w³a¶nie chcia³ „ewangelizowaæ, docieraæ ze s³owem Bo¿ym do szerokich krêgów spo³eczeñstwa"[46]. Dlatego robi³ wszystko, co tylko by³o w jego mocy, aby móg³ wydawaæ w³asne czasopisma a z biegiem czasu uruchomiæ i posiadaæ w³asna drukarniê. „St±d zasad± ¿ycia sta³o siê dla niego wezwanie, aby - jak mówi³ - »nie dopu¶ciæ k±kolu niewiary tam, gdzie pszenica naszej ¶wiêtej religii powinna rosn±æ i owocowaæ«. Kierowa³ siê has³em bp. Wilhelma Kettelera (1811-1877): »Gdyby ¶w. Pawe³ ¿y³ obecnie - by³by dziennikarzem«. Pamiêta³ równie¿ o apelu papie¿a Piusa IX (1792-1878): »Nasze czasy potrzebuj± wiêcej obroñców wiary piórem ni¿ g³osicieli prawdy na ambonie«"[47]. Swoja dzia³alno¶æ pisarsk± oraz wydawnicz± rozpocz±³ ksi±dz Ignacy K³opotowski od razu jak tylko zosta³ rektorem podominikañskiego klasztoru. Pierwsz± jego ksi±¿k± by³a wydana w Warszawie i do roku 1905 a¿ piêciokrotnie wznawiana, dziewiêædziesiêciostronicowa pozycja zatytu³owana Nawiedzenia Naj¶wiêtszego Sakramentu. „Pisa³ w niej w tym trudnym okresie, niejako potwierdzaj±c, ¿e nie lêka siê za swoje s³owa ¿adnych represji, poniewa¿ wszystko postawi³ na Boga, zaufa³ Mu ca³kowicie: »Có¿ to szkodzi, ¿e jestem tylko cz³owiekiem, kiedy Bóg jest ze mn±? Có¿ to szkodzi, ¿e moje serce ostyga, kiedy zapala je modlitwa, która siê wyra¿a s³owami Bo¿ymi? Modlitwa nasza nieskoñczenie wzmocniona po³±czeniem z Przenaj¶wiêtszym Sakramentem bêdzie te¿ i wielce skuteczn±. Przybytek Przenaj¶wiêtszego Sakramentu to Stolica £aski, do której mamy przystêpowaæ, aby¶my znale¼li mi³osierdzie i ³askê pomocy w potrzebach naszych«"[48]. A we wstêpie do tej ksi±¿ki napisa³ takie s³owa: „Niejedna dusza pobo¿na, s³ysz±c na kazaniu, albo czytaj±c w pobo¿nej ksi±¿eczce, jak to Pan Jezus za ¿ycia swego ziemskiego wszystkich obdarza³ hojnemi ³askami i b³ogos³awi³ z najwiêksz± dobroci±, - my¶li sobie: czemu to ja wtedy nie ¿y³am, by³abym Pana Jezusa widzia³a i od Niego otrzyma³a niejedn± ³askê. O duszo kochana! wszak ¶lepy nie dlatego wo³a³: Jezusie, Synu Dawidów, zmi³uj siê nade mn±, ¿e Go okiem cielesnem widzia³, ale dla tego, ¿e wiedzia³ o Nim. I ty wiesz dobrze, ¿e Pan Jezus ¿yje w¶ród nas, ¿e stale w ko¶ciele przebywa i ¿e tam o ka¿dej porze nocy i dnia zastaniesz Go prawdziwie i rzeczywi¶cie obecnego pod postaci± chleba w o³tarzu, przed którym nieustannie pali siê lampka. Wiêc, zamiast zazdro¶ciæ szczê¶cia mieszkañcom Judei i Galilei, którzy oczyma swemi patrzyli na Pana Jezusa, ¶piesz do Niego na poufn± i szczer± rozmowê. Ty¶ stokroæ od nich szczê¶liwsza. Oni najczê¶ciej z daleka spogl±dali na Pana Jezusa, bo t³um liczny otacza³ Go zawsze i zaledwie ma³a liczba dusz wybranych mog³a z Nim sam na sam rozmawiaæ. A ty mo¿esz siê zbli¿aæ do Pana Jezusa, ile tylko razy zechcesz i jak najd³u¿ej z Nim przestawaæ, rozmawiaæ, wszystko Mu opowiadaæ i prosiæ o wszystko z wiar±, ufno¶ci± i mi³o¶ci±, jako swego najlepszego Pana, Ojca, przyjaciela i brata. Id¼ wiêc i zbli¿ siê, je¿eli ci obowi±zek i zajêcie pozwala. Nie ¿a³uj czasu na nawiedzanie Go, zw³aszcza wtedy, kiedy samotny w ko¶ciele przebywa i nikt z ludzi z Nim nie rozmawia"[49]. [1] S. Zofia Alina Chomiuk, Ksi±dz Ignacy K³opotowski w s³u¿bie ubogim i potrzebuj±cym, Warszawa 1987, s.8. [2] Ks. Daniel Olszewski, Ks. Ignacy K³opotowski ¿ycie i apostolat, Warszawa 1996, s. 19. [3] Czes³aw Ryszka, Tylko przed Mi³o¶ci± otwiera siê niebo, Warszawa 2017, s. 23. [4] Ks. Daniel Olszewski, Ks. Ignacy K³opotowski..., s. 27-28. [5] Takie nazwisko biskupa podane jest w wielu miejscach opisuj±cych ¿ywot ks. Ignacego K³opotowskiego. Tu skorzysta³em z pozycji: Józef Styk, Ksi±dz Ignacy K³opotowski 1866-1931, Warszawa 1987, s. 16. Nigdzie jednak nie natrafi³em na arcybiskupa o takim nazwisku, natomiast w tym czasie arcybiskupem mohylewskim by³ Aleksander Kazimierz Gintwont-Dziewa³towski (1821-1889). [6] Ks Boles³aw Kumor, ks. Zdzis³aw Obertyñski, Historia Ko¶cio³a w Polsce, Tom II, cz. I, Poznañ -Warszawa 1979, s. 483. [7] Tadeusz Karolak, Ksi±dz Ignacy K³opotowski, Warszawa 1992, s. 39. [8] Tam¿e, s. 40. [9] S. Zofia Alina Chomiuk, Ksi±dz Ignacy..., s.11-12. [10] https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-07b.php3 [11] Ks. Ignacy K³opotowski, Pójd¼ i ty do spowiedzi ¶w. Warszawa 1930, s. 14-15. [12] Czes³aw Ryszka, Tylko przed Mi³o¶ci±..., s. 42. [13] Tadeusz Karolak, Ksi±dz Ignacy..., s. 57. [14] Tam¿e, s. 52. [15] Czes³aw Ryszka, Tylko przed Mi³o¶ci±..., s. 84. [16] http://zsek.lublin.eu/data/patroni.php [17] Czes³aw Ryszka, Tylko przed Mi³o¶ci±..., s. 49. [18] Tam¿e, s. 69. [19] Tadeusz Karolak, Ksi±dz Ignacy..., s. 101. [20] Tam¿e. [21] Tam¿e, s. 80. [22] Tam¿e. [23] U Czes³awa Ryszki znajdziemy bardziej wiarygodn± wiadomo¶æ. Napisa³ on, ¿e by³o to w maju roku 1907 i ofiarodawc± nie by³ Brunon, lecz bracia August i Juliusz Vetterowie. Czes³aw Ryszka, Tylko przed Mi³o¶ci±..., s. 67 [24] https://www.spsk1.lublin.pl/historia-szpitala [25] Czes³aw Ryszka, Tylko przed Mi³o¶ci±..., s. 66. [26] Tadeusz Karolak, Ksi±dz Ignacy..., s. 78. [27] http://dpsjadwinow.pl/historia-domu/ [28] Czes³aw Ryszka, Tylko przed Mi³o¶ci±..., s. 80. [29] Ks. Daniel Olszewski, Ks. Ignacy K³opotowski..., s. 49-50. [30] Tadeusz Karolak, Ksi±dz Ignacy..., s. 39-40. [31] Ks. Ignacy K³opotowski, Przytu³ek ¶wiêtego Antoniego w Lublinie, Lublin 1905, s. 4. [32] Tadeusz Karolak, Ksi±dz Ignacy..., s. 59. [33] Tam¿e, s. 58. [34] Ks. Ignacy K³opotowski, Przytu³ek ¶wiêtego..., s. 5. [35] Tam¿e, s. 6-7. [36] Tadeusz Karolak, Ksi±dz Ignacy..., s. 55. [37] Za³o¿onych przez b³ogos³awionego ojca Honorata Ko¼miñskiego (1829-1916). [38] http://bc.wbp.lublin.pl/dlibra/doccontent?id=4041 [39] https://prawy.pl/111727-114-lat-temu-pius-x-ekskomunikowal-zalozycielke-mariawitow-polskiej-herezji-wyroslej-z-glebokiej-poboznosci-katolickiej-i-patriotyzmu/ [40] Tadeusz Karolak, Ksi±dz Ignacy..., s. 130. [41] Tam¿e. [42] Ks. Daniel Olszewski, Ks. Ignacy K³opotowski..., s. 53-54. [43] Józef Styk, Ksi±dz Ignacy..., s. 24. [44] https://crispa.uw.edu.pl/object/files/109678/display/Default [45] Czes³aw Ryszka, Tylko przed Mi³o¶ci±..., s. 74. [46] Tam¿e, s. 81. [47] Tam¿e. [48] Tam¿e, s. 82. [49] Ks. Ignacy K³opotowski, Nawiedzenia Naj¶w. Sakramentu, Warszawa 1896, s. 5-7.
Powrót |