B³ogos³awiony ksi±dz Ignacy K³opotowski Cz. II Zdj. z ks.: s. Zofia A. Chomiuk CSL, Ca³ym ¿yciem dziêkowaæ; B³ogos³awiony ks. Ignacy K³opotowski 1866-1931, Warszawa 2005. Na pocz±tku roku 1901 ks. Ignacy K³opotowski wyst±pi³ do w³adz carskich o pozwolenie na wydawanie przez siebie tygodnika w jêzyku polskim. Te starania zakoñczy³y siê niepowodzeniem i jednocze¶nie zwróci³y uwagê s³u¿b rosyjskich na m³odego ksiêdza. Od tego czasu zaczê³y siê represje dotycz±ce jego osoby. „Ju¿ w roku 1902 policja przeprowadzi³a rewizjê w jego mieszkaniu po otrzymaniu wiadomo¶ci, ¿e urz±dzi³ u siebie przyjêcie dla oko³o 20 ksiê¿y z biskupem Jaczewskim na czele. Po przeprowadzeniu rewizji zarzucono mu, ¿e przechowuje u siebie broszurê O¶wiata ludowa, ulotki o zakazanej tre¶ci drukowane za granic± oraz ¿e projektuje za³o¿enie na terenie kraju sieci bibliotek z ksi±¿kami w jêzyku polskim. Zarz±dzono nad nim tajny nadzór policyjny . W roku 1904 by³ ponownie pod tajnym nadzorem za to, ¿e domaga³ siê udzielania w tajemnicy ¶lubów by³ym unitom. Ks. Ignacy zajmowa³ siê unitami tak¿e od chwili, kiedy obj±³ funkcjê rektora ko¶cio³a ¶wiêtego Stanis³awa. Wówczas pozwala³ im, aby w tajemnicy przychodzili na swoje nabo¿eñstwa. „Misjonarz unitów jezuita Jan Urban (1874-1940), wspomina w swoich pamiêtnikach »pobo¿nego i gorliwego« rektora ko¶cio³a podominikañskiego w Lublinie, u którego ukrywali siê misjonarze, spowiadali siê, otrzymywali paramenty liturgiczne, hostie i wino oraz pobo¿ne ksi±¿eczki do rozdawania ludowi"[1]. Zapoznajmy siê z fragmentami tych wspomnieñ z lipca 1902 roku: „...udali¶my siê do miasta, aby przyj±æ komunjê ¶wiêt± i jak± b±d¼ drog± zdobyæ hostyj i komunikantów. Aby to ostatnie przedsiêwziêcie ³atwiej siê uda³o, rozdzielili¶my siê: br. Marjana [by³ to tercjarz z krakowskiej kongregacji brata Alberta] pos³a³em do ko¶cio³a podominikañskiego, gdzie rektorem by³ pobo¿ny i gorliwy Ks. K³opotowski, sam za¶ uda³em siê do Seminarjum"[2]. Po ca³odniowym pobycie w Lublinie ksi±dz Jan Urban i Albertyn brat Marian spotkali ponownie w umówionym miejscu. „Na stacji ju¿ oczekiwa³ na mnie br. Marjan. Zdoby³ równie¿ paczkê komunikantów, a nadto piêkn± kom¿ê. Ks. K³opotowski gotów by³ daæ wszystko, czegoby siê za¿±da³o, lecz nic nam na razie wiêcej potrzebnem nie by³o. Okaza³ ¿al, ¿e ja sam do niego nie przyby³em, gdy¿ móg³bym by³ u niego w pokoju odprawiæ mszê ¶wiêt±. Da³ nam kilkana¶cie drobnych swych ksi±¿eczek pobo¿nych dla rozdania ludowi"[3]. Sytuacja unitów uleg³a znacznej poprawie po carskim ukazie z 17 kwietnia 1905 roku o wolno¶ci sumienia, zebrañ i wyznañ, który nazwano ukazem tolerancyjnym lub wolno¶ciowym. Wtedy te¿ dano mo¿liwo¶æ wyboru wiernym z zaboru rosyjskiego, w jakim obrz±dku chcieliby czciæ Pana Boga. Ta wolno¶æ wyboru pozwoli³a na to, by Ko¶ció³ katolicki na obszarze dwóch diecezji, lubelskiej i podlaskiej przyj±³ w swoje szeregi ponad dwie¶cie tysiêcy unitów. Równie¿ po tym carskim ukazie, powsta³y wreszcie mo¿liwo¶ci za³o¿enia czasopisma religijnego w jêzyku polskim. Pierwszy numer swojego tygodnika Posiew wyda³ ksi±dz K³opotowski 23 grudnia tego roku, a 24 II 1906 roku rozpocz±³ wydawanie dziennika Polak-Katolik i - niemal równocze¶nie - miesiêcznika dla chrze¶cijañskiej s³u¿by domowej pod tytu³em Dobra S³u¿±ca, którego nazwê wkrótce zmieniono na Pracownicê Polsk±. Ju¿ w roku 1905 za³o¿y³ w³asn± Ksiêgarniê Religijn±"[4]. Dwa lata pó¼niej uda³o mu siê otworzyæ filie tej ksiêgarni w Warszawie i Czêstochowie. Równie¿ w roku 1905 otrzyma³ zgodê od gubernatora lubelskiego na uruchomienie w³asnej drukarni. Z ciê¿kim sercem musia³ wydawaæ tê zgodê gubernator Tchor¿ewski, skoro cztery lata wcze¶niej w raporcie do warszawskiego genera³a-gubernatora Michai³a Iwanowicza Czertkowa (1829-1905) pisa³, ¿e „ksi±dz K³opotowski planuje za³o¿enie sieci katolickich bibliotek prywatnych z ksi±¿kami w jêzyku polskim. Na koniec nazwa³ go »polskim patriot±, do fanatyzmu oddanym Ko¶cio³owi rzymskokatolickiemu«"[5]. Wiedzia³ ksi±dz Ignacy o co walczy, kiedy stara³ siê o zgodê na uruchomienie w³asnej drukarni. Zna³ si³ê s³owa drukowanego, dlatego „nazwa³ maszynê drukarsk± armat± my¶li. Ostrzega³: »Armat tych ustawiono setki tysiêcy na ca³ej ziemi i one miotaj± dzieñ i noc, bezustannie strza³ami do tysiêcy milionów ludzkich umys³ów, a strza³y te padaj± wszêdzie: do pa³aców magnackich i do chat wie¶niaczych, i siedzib robotniczych, na miejsca publiczne i do sal na zgromadzenia, a wszêdzie wywo³uj± skutki potê¿ne. [...] S³owo pisane powoli, ale pewnie przenika do duszy i nastraja j± na ton pisma. [... ] Cz³owiek, który gazety czyta, nie potrzebuje my¶leæ, bo za niego my¶li jego gazeta; jego s±d o osobach, stronnictwach, religii, polityce, gospodarstwie i innych wypadkach jest tylko s±dem jego gazety; na ni± przysiêga, ona jest jego ostatnim argumentem; jest zawsze twierdzenie, ¿e to musi byæ prawd±, bo to w gazecie napisane«. Powy¿sze s³owa dowodz± znajomo¶ci problematyki mediów, znacz±cej roli ksi±¿ek i czasopism, ich niszcz±cej, ale i twórczej si³y. W tym czasie faktycznie dla wielu - jak pisa³ ks. K³opotowski - »ksi±¿ka z gazet± i scen± jest niemal wszystkim! Dope³nia naszego wychowania, urabia m³odzie¿ nasz± na obywateli, jest dalszym ci±giem szko³y i uniwersytetu«. Raduje siê, ¿e gazety i ksi±¿ki docieraj± do najszerszych warstw, co by³o przecie¿ marzeniem najwiêkszych pisarzy i poetów, ale te¿ wskazuje na potrzebê istnienia dobrej ksi±¿ki i prasy, takiej która »wszechstronnie informuje ogó³, która trzyma rêkê na pulsie ¿ycia, bada ka¿dy przejaw, o¶wietla drogi zboczeñ, w chwilach powa¿nych s³u¿y rad± i pomoc±«"[6]. Ksi±dz Ignacy zd±¿y³ w latach 1902-1905 wydaæ „osiemna¶cie tytu³ów, nie licz±c wznowieñ. Do po³owy 1907 roku wyda³ pó³tora miliona egzemplarzy broszur i ksi±¿ek religijnych, bardzo tanich, pisanych jasno i przystêpnie, z których zysk przeznacza³ na potrzeby swoich zak³adów dobroczynnych"[7]. Warto pamiêtaæ, ¿e prze³om XIX i XX wieku to czas rozwoju nauki i postêpu technicznego, który pozwoli³ na olbrzymie zmechanizowanie przemys³u. Wynalezienie i udoskonalenie maszyny parowej, silnika spalinowego oraz umiejêtno¶æ wykorzystania elektryczno¶ci spowodowa³y dynamiczny rozkwit kapitalizmu. Wytworzy³y siê wówczas dwie klasy spo³eczne, które Karol Marks (1818-1883) zdefiniowa³ jako w³a¶cicieli ¶rodków produkcji, czyli bur¿uazjê oraz robotników, czyli proletariat. Coraz wiêksza pogoñ za zyskiem kapitalistów zmusza³a ich do coraz wiêkszego wykorzystywania robotników. To z kolei doprowadzi³o do tworzenia siê w¶ród robotników zwi±zków zawodowych i partii politycznych, które bra³y sobie za cel, obronê tych ludzi. Ale pod wznios³ymi has³ami partii socjalistycznych, które widzia³y wroga w bur¿uazji, kry³a siê równie¿ wrogo¶æ do Ko¶cio³a, który pierwszy zdemaskowa³ dwulicowo¶æ socjalistycznych liderów. I to Ko¶ció³ „wskazywa³ na przyczyny tego stanu wymieniaj±c w¶ród nich miêdzy innymi: lekcewa¿enie zasad religii i moralno¶ci w stosunkach pracodawca - pracownik oraz lichwê"[8]. Dlatego te¿ papie¿ Leon XIII (1810-1903) dostrzegaj±c ten narastaj±cy problem wyda³ encyklikê Rerum Nowarum, która nosi³a „w oficjalnych dokumentach papieskich tytu³: Encyklika w sprawie robotniczej"[9]. Zgodnie z tre¶ci± tej encykliki równie¿ ks. K³opotowski zaj±³ siê faktem nadmiernego wykorzystywania robotników najemnych. By³ ¶wiadom jak niewielkie pensje otrzymywali za swoj± pracê i w jak obskurnych warunkach ¿yli. Natomiast lubelski biskup Jaczewski nie by³ zbytnio zainteresowany tym tematem. Zdj. ze str.: https://archidiecezjalubelska.pl/wp-content/uploads/2015/06/Ksi%C4%85%C5%BCka-Bp.-Fr.-Jaczewski-tytu%C5%82owa-2015.jpg Mo¿na nawet powiedzieæ, ¿e by³ niechêtny jakimkolwiek dzia³aniom zwi±zanym z problemem robotników najemnych. Niechêæ lubelskiego Biskupa wobec zmian i akcji spo³ecznych nasili³a siê jeszcze po nieudanym zamachu na jego ¿ycie w roku 1907. Otó¿, w tym czasie nast±pi³y w prasie lubelskiej wzmo¿one ataki na duchowieñstwo a zw³aszcza na ksiêdza K³opotowskiego. Wzmog³y siê one jeszcze bardziej po wspomnianym zamachu na ksiêdza biskupa Jaczewskiego. Dlaczego wiêc atakowano ks. K³opotowskiego? £atwo siê domy¶limy, gdy przeczytamy jego opiniê o tym zaj¶ciu, któr± wydrukowa³ w swoim dzienniku Polak-Katolik. Najpierw przybli¿my sam zamach a pó¼niej przyjrzyjmy siê opinii ksiêdza Ignacego. Dnia 29 V 1907 ksi±dz biskup lubelski Franciszek Jaczewski udawa³ siê ze swojego pa³acu do katedry, aby udzieliæ sakramentu bierzmowania dzieciom pierwszokomunijnym. Towarzyszy³o mu dwóch m³odych ksiê¿y, ksi±dz Zió³kowski i ksi±dz Ko¶cielniakowski. Przed sam± katedr± podszed³ do nich Pawe³ Zalewski, malarz mieszkaj±cy w Lublinie i próbowa³ strzeliæ z rewolweru do ksiêdza biskupa. Pistolet nie wypali³, co pozwoli³o na reakcjê ksiêdza Zió³kowskiego, który silnie uderzy³ lask± w rêkê zamachowca. Ten wypu¶ci³ pistolet, lecz próbowa³ jeszcze sztyletem ugodziæ biskupa. Temu, z kolei zapobieg³ ksi±dz Ko¶cielniakowski. Wówczas sprawca zbieg³, ale w nied³ugim czasie zosta³ zatrzymany przez policjê. Biskup, który zachowywa³ podczas ca³ego zaj¶cia wyj±tkowy spokój, zosta³ jednak lekko ranny w rêkê. Ksi±dz K³opotowski opisa³ ca³e to zdarzenie w swoim dzienniku Polak-katolik, gdzie za inspiratora i rzeczywistego sprawcê zamachu, uwa¿a³ nie psychicznie ociê¿a³ego lubelskiego malarza, ale postêpowo-lewack± prasê, wskazuj±c miêdzy innymi na Kurier Lubelski, który zosta³ znaleziony w kieszeni zamachowca. Pos³uchajmy tej relacji naszego bohatera: „Zalewski, jak ³atwo siê domy¶leæ, ma zboczenie umys³owe, ale nie tak zupe³ne, aby nie mia³ ¶wiadomo¶ci swego czynu. Umys³ jego mo¿na porównaæ, jak to kto¶ trafnie zauwa¿y³, do ¿o³±dka chorego, który nie mo¿e przetrawiæ pokarmu przyjêtego. Zostawiony sam sobie i nie maj±c ¿adnej nad sob± opieki Zalewski by³ w biedzie, a czytuj±c o ci±g³ych wycieczkach na duchowieñstwo w pismach i broszurach socyalistycznych. które przy nim znaleziono, ¿e nie tylko nie broni uciemiê¿onego ludu, lecz jeszcze samo obdziera go z grosza, postanowi³ g³owê tego¿ duchowieñstwa w Lublinie zamordowaæ, bo uwa¿a³, ¿e napad na Arcybiskupa w Warszawie nie powiedzie siê mu wcale przy zwiêkszonej tam czujno¶ci policyi. Zalewski sprawc± zamachu..., ale kto sprawc± sprawcy? zapytujê od siebie. Przypomnijcie sobie Lublinianie szanowni wszystkie wiece socyalistyczne, odbywane tak w sali Towarzystwa Hygienicznego jawnie, jak i skrycie we wszystkich laskach podmiejskich, na które kto tylko chcia³ mia³ wstêp, a na których bywa³y tysi±ce osób od dzieciaka ma³ego do starca o siwej brodzie. Co na tych wiecach niewyrabiano, jak na nich nie szkalowano duchowieñstwa naszego, wymieniaj±c z nazwiska, osoby, które mia³y nieszczê¶cie czy szczê¶cie, sam nie wiem jak mam powiedzieæ, czynem, nie s³owem ukochaæ swych braci. Cofnijmy siê wstecz i przywied¼my sobie na pamiêæ sprowadzane przed kilku laty z zagranicy broszurki, obrzucaj±ce b³otem tak Ko¶ció³, jak i duchowieñstwo, które podtrzymywa³o ducha religijnego i narodowego w naszym kraju. Odczytajmy, tu u nas pisane i wydawane, najzjadliwsze proklamacye, w których wo³ano do t³umów, ¿e: panami ¶wiata bêdziecie wy, gdy siê krew bratnia poleje. Os±d¼cie Lublinianie dzia³alno¶æ pisarsk± Kuryera (lubelskiego), Goñca Polskiego, który w ka¿dym numerze swoim podaje najbardziej sensacyjne morderstwa i rozpusty, na jakie tylko upad³a natura ludzka zdobyæ siê mo¿e,- tak jak znowu mleczny brat jego, Kuryer, chêtnie przedrukowuje napa¶ci z ca³ego ¶wiata na duchowieñstwo katolickie, nie poci±gaj±c do odpowiedzialno¶ci duchownych ¿ydowskich. I teraz Sz.[anowni] Lublinianie pozwólcie siê zapytaæ, czy to wszystko chorobliwy umys³ Zalewskiego móg³ strawiæ? On, przez nich karmiony, doszed³ do najwy¿szego postêpu, bo nie na mnie, jak przepowiadano i nad czem nawet radzono,- ale na Biskupa naszego napad³. - Otrze¼wi³ nas wszystkich! I jeszcze jedna uwaga niepo¶ledniego znaczenia. Z nastaniem wolno¶ci dla prasy, zwiêkszon± zosta³a i liczba drukarñ. Ale mo¿na by³o przewidzieæ, ¿e uczciwi i porz±dni w³a¶ciciele nie zgodz± siê nawet za cenê z³ota brudów drukowaæ u siebie i szerzyæ sw± prac± zgubnych zasad dla ca³ego spo³eczeñstwa. Równolegle wiêc z postêpowo - socyalistycznemi pismami powstawa³y nowe tego¿ samego pokroju drukarnie. (...) Tymczasem do drukowanego ju¿ Kuryera, który coraz wyra¼niej stawa³ siê bezwyznaniowym i wrogim dla katolicyzmu, oraz jego kierowników - kap³anów, przybywa organ z programem, odpowiednim dla ladacznic lubelskich: Goniec Polski, redagowany przez p. Stodolnickiego, który po krótkiej praktyce redaktorskiej w Kuryerze, pojecha³ na studya bulwarowe za granicê i wróci³ jako akademik w tym wzglêdzie skoñczony, daj±cy w ka¿dym numerze Goñca spor± dozê erudycyi brukowej. Dyskrecya ka¿e mi siê ograniczyæ na podaniu ostatniej tylko pracy Drukarni Estetycznej, mianowicie pisemka satyryczno - humorystycznego pod tytu³em B³otko lubelskie, po przeczytaniu, którego powiedzia³em sobie: wola³bym zamiast drukarni mieæ pralniê i bieliznê praæ brudn±, ni¿ zanurzaæ w tem B³otku lubelskim ludzk± opiniê i s³awê. W zanurzaniu owem naturalna rzecz nie pominiêto i mojej osoby i mego Polaka-Katolika - jedynie, ¿e nie chcê, jak to mówi przys³owie: sedere post fornacem, et cum omnibus habere pacem [siedzieæ za piecem i mieæ ze wszystkim spokój]. Wiem to dobrze i bez B³otka lubelskiego, ¿e daleko wygodniej by mi by³o siedzieæ za piecem i ¿e nawet w tym wypadku by³bym mile widzianym, jako cz³owiek spokojnego ducha. Ale co komu dane, to ma. Wszak i redaktor B³otka lubelskiego p. Komarnicki nie siedzi z za³o¿onemi rêkami, tylko pisze, a taki ma poci±g do pisania, ¿e nie tylko pisze w B³otku, ale prosi³ mnie o to, aby pisa³ i w Polaku-Katoliku. O ironio z przekonañ religijnych i narodowych! (...) Os±dziwszy przyczynê, wracam do skutku i stawiam pytanie jak os±dziæ nale¿y Zalewskiego, sprawcê zamachu na Jego Ekscelencye. Wszystkich na sêdziów wzywam, kto tylko siê t± spraw± interesuje, ¶wiadków ¿adnych nie potrzebujê, bo z³oczyñca wyzna³ sw± winê sam i wskaza³ genezê jej, a ja wystêpujê nie jako sprawozdawca, lecz jako wnosz±cy najpowa¿niejsz± sprawê i ¿±daj±cy od wszystkich natychmiastowego jej rozstrzygniêcia"[10]. Ksi±dz Ignacy nastêpnego dnia po ukazaniu siê powy¿szego artyku³u, napisa³ tak: „Tymczasem chcia³bym wpierw siebie usprawiedliwiæ z zarzutu, jaki zainteresowani mog± postawiæ wczorajszemu memu artyku³owi, w którym odpowiedzialno¶æ za czyn ten ¶wiêtokradzki na prasê w³o¿y³em. Otó¿ nie ja pierwszy tak surowo z³± prasê s±dzê i nie ja pierwszy poci±gam j± do odpowiedzialno¶ci za czyny ludzkie. W³a¶nie stanê³a mi na my¶li bajka znakomitego pisarza rosyjskiego, [Iwana] Kry³owa (1769-1844), która wybornie nadaje siê do omawianej materyi. Chcê j± Czytelnikom przypomnieæ i dlatego zwlekam do dnia nastêpnego z s±dem zbrodniczego czynu Zaleskiego. Poniewa¿ czytaæ mnie bêd± i panowie postêpowcy, którzy nauki chrze¶cijañskiej o piekle nie uznaj±, muszê przed podaniem wspomnianej bajki powiedzieæ im, ¿e sami nawet poganie wierzyli w piek³o a o karach piekielnych ró¿ne wymys³y podawali o sobie. Mówili oni, ¿e w piekle gospodaruj± trzy wied¼my, trzymaj±ce w rêkach straszne bicze, a w rozczochranej swojej czuprynie zamiast w³osów maj± wij±ce siê wê¿e i inne podobne wymys³y w³asne o piekle tworzyli sobie. Bajkopisarz Kry³ow opar³ siê na tych pogl±dach pogañskich na piek³o i niezmiernie m±dr± poda³ naukê, która Lublinowi po zbrodniczem napadzie na Jego Ekscelencyê, jako bêd±ca na czasie bardzo siê przyda"[11]. „O jednej i tej samej godzinie - opowiada bajkopisarz - umar³o dwóch ludzi. Umar³ zbój, który rabowa³ i mordowa³, a¿ wreszcie po schwytaniu zosta³ skazany na szubienicê. I umar³ pisarz, g³o¶ny z blu¼nierczych i niemoralnych utworów, w których szkalowa³ ¶wiêt± wiarê, podnieca³ do rozpusty, szerzy³ nienawi¶æ miêdzy lud¼mi. Jad swoich utworów umia³ ubieraæ w szumne i piêkne frazesy, czym wyrz±dza³ wiele z³ego, bo ksi±¿ki jego ludzie rozchwytywali, czytali i wierzyli, mówi±c: »To musi byæ prawda, skoro drukowane i tak ³adnie napisane«. Nad jednym i drugim, to jest nad zbójem i pisarzem, odby³ siê s±d. Obaj dostali siê do piek³a. Tam, na dwóch ogromnych ³añcuchach zawieszone zosta³y dwa olbrzymie kot³y i pod nimi rozniecono ogieñ. Obu skazañców wrzucono do rozpalonej smo³y. Pod kot³em zbója jêdze piekielne tak strasznie pali³y, ¿e od gor±ca trzeszcza³y mury piekielne, a tymczasem pod kot³em pisarza ogieñ by³ tak ma³y, ¿e mêka jego by³a o wiele mniejsza. Wkrótce jednak nasta³a dziwna zamiana: ogieñ pod kot³em zbója mala³, a pod kot³em pisarza rós³ coraz silniejszy. Minê³y wieki. Pod zbójem ogieñ zaledwie siê tli³, a pisarzowi dopieka³ z ka¿d± chwil± coraz dotkliwiej, tak ¿e w koñcu pocz±³ on wyrzekaæ, ¿e siê mu krzywda dzieje - bo wiêcej cierpi, ni¿ na to zas³u¿y³. - Pisa³em - wo³a³ oburzony - co prawda, trochê za swobodnie i niezgodnie z prawd±, czym zyska³em sobie u ludzi s³awê, ale ostatecznie nie mogê byæ wiêcej winnym od zbója, który tyle morderstw ma na swoim sumieniu. - Lecz zaledwie skoñczy³ swe wyrzekanie, ujrza³ przed sob± jêdzê piekieln±. - A nêdzniku! - zawo³a³a jêdza. - Ty narzekasz na Opatrzno¶æ? Ty ¶miesz siê stawiaæ na równi z tym zbójem? Wiedz, ¿e zbrodnie jego s± niczym w porównaniu z tym, co¶ ty narobi³ swoimi utworami. On krad³ i mordowa³. To prawda, ale on szkodzi³ swymi zbrodniami tak d³ugo, jak d³ugo ¿y³ na ¶wiecie. A ty? Twoje ko¶ci ju¿ siê dawno w proch rozsypa³y, a pomimo to do dzi¶ nie ma chwili, ¿eby siê co¶ z³ego nie sta³o, co pocz±tek swój bierze od ciebie. Jad twoich ksi±¿ek nie tylko z czasem nie os³ab³, ale z biegiem wieków sta³ siê coraz szkodliwszy. Twe s³owa zaczêli podchwytywaæ inni i nie¶li dalej, a¿ patrz, co siê sta³o. Tu pokaza³a mu ca³y ¶wiat. - Czy widzisz - rzek³a mu jêdza - tam, tych m³odzieñców, co s± dla rodziny hañb±, a dla siebie ciê¿arem? Kto zatru³ umys³y ich i serca, czy siê domy¶lasz? Nie kto inny, tylko ty. Przecie¿ ty drwi³e¶ z nabo¿eñstw, z w³adzy, ze starszych, szkalowa³e¶ wszystkich, hañbi³e¶ wszystkich i z b³otem ich miesza³e¶. Ty wynosi³e¶ pod niebiosa niewiarê. Ty twierdzi³e¶, ¿e tego wymaga nauka, rozum. Ty t³umaczy³e¶ i uniewinnia³e¶ gwa³ty, rozpustê i wszelki wystêpek. Patrz tam! Oto lud, przesi±k³y twymi zasadami, krew przelewa w bratobójczej walce! Patrz, oto ten naród pêdzi do swojej zguby, a zawdziêcza to tylko tobie. I ty ¶miesz szemraæ, ¿e¶ nie zas³u¿y³ na tak± karê, jak± ponosisz? A przy tym pamiêtaj, ¿e to, co ci pokaza³am teraz, to twoje dzie³o obecnie i ¿e na tym nie koniec. Ile¿ to jeszcze dziêki tobie stanie siê z³ego na ziemi! Cierp wiêc, nêdzniku! Kara twoja wymierzona sprawiedliwie. To rzek³szy, jêdza zamilk³a, a ogieñ, wzrastaj±c, gorza³ coraz wiêcej i coraz wiêcej, bez przerwy, bez koñca"[12]. Jak¿e¿ ta bajka Kry³owa przedziwnie nadaje siê do naszych czasów! Nie mog³em nie przypomnieæ jej dla o¶wietlenia zbrodni, której nasze miasto nie spodziewa³o siê nigdy"[13]. Tak podsumowa³ ksi±dz Ignacy swój artyku³. Czy po tej lekturze mo¿na siê dziwiæ, ¿e lewicowi dzia³acze i dziennikarze znienawidzili i atakowali ksiêdza K³opotowskiego. W swoim pierwszym artykule wyra¼nie te¿ wspomnia³ on o planowanym zamachu tak¿e na niego samego. Ju¿ na pocz±tku roku 1907 ks. Ignacy K³opotowski zacz±³ snuæ plany przeniesienia swojego wydawnictwa do Warszawy. W marcu tego roku wyst±pi³ do biskupa Franciszka Jaczewskiego o tak± zgodê na okres trzech lat i tê zgodê otrzyma³. „Sprawa przeniesienia koncernu trwa³a jeszcze rok. W³a¶ciciel musia³ na to uzyskaæ zgodê genera³ - gubernatora [by³ nim wówczas Georgij Ska³on (1847-1914)], ale otrzyma³ j± dopiero 19 maja nastêpnego roku. Niezbêdna by³a równie¿ zgoda arcybiskupa warszawskiego Wincentego Cho¶ciak-Popiela (1825-1912), do którego ksi±dz K³opotowski zwróci³ siê o wyra¿enie zgody na swój czasowy pobyt w stolicy. Arcybiskup Popiel wyrazi³ przed 13 III 1908 roku zgodê na trzyletni pobyt ksiêdza K³opotowskiego w Warszawie. Abp. Wincenty Cho¶ciak-Popiel Zdjêcie Ze zbiorów w³asnych. Tego bowiem dnia o swojej zgodzie zawiadomi³ biskupa Jaczewskiego. W kilka dni wcze¶niej ksi±dz K³opotowski zwróci³ siê do konsystorza lubelskiego z pro¶b± o wydanie urzêdowego zezwolenia biskupa na wyjazd do Warszawy w celu wydawania Polaka-Katolika i Posiewu oraz zwolnienia z zajmowanego stanowiska w Lublinie. Konsystorz wystawi³ za¶wiadczenie w jêzyku rosyjskim 9 V 1908 roku. Ponowna zgoda biskupa Jaczewskiego na trzyletni wyjazd ksiêdza K³opotowskiego nast±pi³a 19 III 1908 roku, kiedy zosta³o podpisane za¶wiadczenie, ¿e petent jest kap³anem diecezji lubelskiej i otrzyma³ zgodê na trzyletni pobyt w Warszawie, ¿e jest w ³±czno¶ci z Ko¶cio³em rzymskokatolickim i nie znajduje siê w ¿adnych karach ko¶cielnych. Akt zwolnienia ze stanowiska wikariusza parafii katedralnej zosta³ wystawiony przez kuriê (z powo³aniem siê na pismo z 9 marca) 19 V 1908 roku. W tym samym dniu wys³ano zawiadomienie do genera³-gubernatora, gubernatora, urzêdu gubernialnego i dziekana lubelskiego. Oficjalne zwolnienie z obowi±zków profesora seminarium lubelskiego nast±pi³o dopiero 1 XII 1909 roku, równie¿ po zawiadomieniu genera³-gubernatora i gubernatora lubelskiego. Powody, które kierowa³y ksiêdzem K³opotowskim przy podejmowaniu decyzji o przeprowadzce do Warszawy, przedstawi³ on w swoich czasopismach. „W kwietniu 1908 r. pisa³ na ³amach tygodnika Posiew: »Redakcja nasza z dniem pierwszym czerwca zostaje przeniesiona do Warszawy (...). Chcemy Posiewowi nadaæ cechê pisma ludowego dla ca³ego Królestwa; chcemy go o¿ywiæ, a g³ównie ozdobiæ rysunkami. Do tego Lublin siê nie nadawa³«. Podobne uzasadnienie swej decyzji zamie¶ci³ na ³amach wydawanego przez siebie dziennika. O¶wiadczy³, ¿e w stolicy Polak-Katolik przekszta³ci siê z dziennika prowincjonalnego w pismo, które »bêdzie odt±d mia³o na widoku sprawy ca³ego kraju«. Jak widaæ, ks. K³opotowski podejmowa³ decyzjê zmiany miejsca pracy w przekonaniu, ¿e bêdzie to korzystne dla jego dzia³alno¶ci wydawniczej. »Zostawiam Lublinowi - pisa³ przed wyjazdem do Warszawy - siedemna¶cie lat kap³añstwa swego (...), biorê ze sob± na pami±tkê ciê¿ki krzy¿ najrozmaitszych cierpieñ, które w Lublinie przeszed³em. Krzy¿ ten ceniê wysoko«. W ci±gu kilkunastu lat pobytu w Lublinie ks. K³opotowski by³ siedem lat wikariuszem, trzy lata kapelanem szpitala, dziesiêæ lat rektorem ko¶cio³a, siedemna¶cie lat pracowa³ w Seminarium Duchownym. Opublikowa³ w Lublinie ponad piêædziesi±t ksi±¿ek i broszur, pozostawi³ na terenie miasta wiele instytucji dobroczynnych, które powsta³y z jego inicjatywy"[14]. „Przeprowadzka do Warszawy nast±pi³a pod koniec maja 1908 roku. Ju¿ na pocz±tku czerwca zaczê³y siê ukazywaæ na terenie Warszawy wszystkie czasopisma ksiêdza K³opotowskiego, wydawane dotychczas w Lublinie. Koncern zmie¶ci³ siê pocz±tkowo w wynajêtym domu przy ulicy Nowy ¦wiat 41"[15]. Bibliografia: - Ks. Ignacy K³opotowski, Nawiedzenia Naj¶w. Sakramentu, Warszawa 1896. -Ks. Ignacy K³opotowski, Przytu³ek ¶wiêtego Antoniego w Lublinie, Lublin 1905. -Ks. Jan Urban TJ, W¶ród Unitów na Podlasiu Pamiêtniki wycieczek misyjnych, Kraków 1923. -Ks. Ignacy K³opotowski, Pójd¼ i ty do spowiedzi ¶w. Warszawa 1930. -Ks Boles³aw Kumor, ks. Zdzis³aw Obertyñski, Historia Ko¶cio³a w Polsce, Tom II, cz. I, Poznañ -Warszawa 1979. - S. Zofia Alina Chomiuk, Ksi±dz Ignacy K³opotowski w s³u¿bie ubogim i potrzebuj±cym, Warszawa 1987 -Józef Styk, Ksi±dz Ignacy K³opotowski 1866-1931, Warszawa 1987. - Tadeusz Karolak, Ksi±dz Ignacy K³opotowski, Warszawa 1992. -Ks. Daniel Olszewski, Ks. Ignacy K³opotowski ¿ycie i apostolat, Warszawa 1996. - S. Zofia A. Chomiuk CSL, Ca³ym ¿yciem dziêkowaæ; B³ogos³awiony ks. Ignacy K³opotowski 1866-1931, Warszawa 2005. -Czes³aw Ryszka, Tylko przed Mi³o¶ci± otwiera siê niebo, Warszawa 2017. https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-07b.php3 https://crispa.uw.edu.pl/object/files/109678/display/Default http://bc.wbp.lublin.pl/dlibra/doccontent?id=4041 https://sanctus.pl/index.php?grupa=79&podgrupa=264&doc=200 https://crispa.uw.edu.pl/object/files/109669/display/Default https://crispa.uw.edu.pl/object/files/109670/display/Default https://www.spsk1.lublin.pl/historia-szpitala http://dpsjadwinow.pl/historia-domu/ https://prawy.pl/111727-114-lat-temu-pius-x-ekskomunikowal-zalozycielke-mariawitow-polskiej-herezji-wyroslej-z-glebokiej-poboznosci-katolickiej-i-patriotyzmu/ https://archidiecezjalubelska.pl/blog/wawrzyn-pawla-konrada-lubelska-ksiazka-roku-2014/ https://archidiecezjalubelska.pl/wp-content/uploads/2015/06/Ksi%C4%85%C5%BCka-Bp.-Fr.-Jaczewski-tytu%C5%82owa-2015.jpg [1] Czes³aw Ryszka, Tylko przed Mi³o¶ci±..., s. 45. [2] Ks. Jan Urban TJ, W¶ród Unitów na Podlasiu Pamiêtniki wycieczek misyjnych, Kraków 1923, s. 35 [3] Tam¿e, s. 6. [4] Józef Styk, Ksi±dz Ignacy..., s. 23. [5] Czes³aw Ryszka, Tylko przed Mi³o¶ci±..., s. 53. [6] Tam¿e, s. 84-85. [7] Czes³aw Ryszka, Tylko przed Mi³o¶ci±..., s. 84. [8] Tadeusz Karolak, Ksi±dz Ignacy..., s. 50. [9] Tam¿e, s. 49. [10] https://crispa.uw.edu.pl/object/files/109670/display/Default [11] https://crispa.uw.edu.pl/object/files/109669/display/Default [12] https://sanctus.pl/index.php?grupa=79&podgrupa=264&doc=200 [13] https://crispa.uw.edu.pl/object/files/109669/display/Default [14] Ks. Daniel Olszewski, Ks. Ignacy K³opotowski ¿ycie i apostolat, Warszawa 1996, s. 54. [15] Józef Styk, Ksi±dz Ignacy..., s. 25-26.
Powrót |