B³ogos³awiony ksi±dz Ignacy K³opotowski Cz. III Zdj. z ks.: s. Zofia A. Chomiuk CSL, Ca³ym ¿yciem dziêkowaæ; B³ogos³awiony ks. Ignacy K³opotowski 1866-1931, Warszawa 2005. W roku 1908 b³ogos³awiony ksi±dz Ignacy K³opotowski przeniós³ siê z Lublina do Warszawy, gdzie przy ulicy Nowy ¦wiat 41 umie¶ci³ swoje wydawnictwo. Z tego miejsca dystrybuowa³ wszystkie czasopisma, które dotychczas wydawa³ w Lublinie. Po kilku przeprowadzkach przeniós³ ostatecznie swój o¶rodek do zakupionej z funduszu prasowego kamienicy na Krakowskim Przedmie¶ciu nr 71 i tam kontynuowa³ redakcjê i druk swoich czasopism. Gazeta Polak-Katolik ukazywa³a siê, z kilkuletni± przerw±, do roku 1929, a tygodnik Posiew, by³ dostêpny a¿ do wybuchu drugiej wojny ¶wiatowej. Ks. K³opotowski rozpocz±³ tak¿e wydawanie nowych pism, takich jak: „Kó³ko Ró¿añcowe (1909-1953), Anio³ Stró¿ (pisemko dla dzieci, 1911-1919 [wznowiony obecnie przez wydawnictwo Sióstr Loretanek]), Przegl±d Katolicki (1922-1939, wznowiony jako wydawnictwo archidiecezji warszawskiej w 1984 r.) i G³os Kap³añski (1927-1939)"[1]. Ks. Ignacy chcia³, aby jego podstawowe pismo, czyli dziennik Polak-Katolik, który mia³ za zadanie „strzec wiary ¶wiêtej i mi³o¶ci do ojczyzny"[2] dociera³ do ludzi, którzy byli pomijani przez ówczesn± prasê a którzy potrzebowali „¶wiat³a i nauki"[3]. Chodzi³o mu, jak sam to opisa³: „przede wszystkim o klasê s³u¿ebn± i wyrobnicz±, a nastêpnie rzemie¶lnicz±. S³u¿±ce, stró¿e, wyrobnicy, lokaje, kucharze, pos³añcy itd. oraz rzemie¶lnicy [...], wreszcie drobni posiadacze i fabrykanci, oto bêd± czytelnicy Polaka-Katolika mego, któremu ca³e swe serce przeznaczam i oddajê. Nie znaczy to jednak, abym nie ¿yczy³ sobie mieæ czytelników z klas zamo¿nych i o¶wieconych. Przeciwnie. Na tê czê¶æ spo³eczeñstwa naszego liczê niezmiernie. Mam nadziejê, ¿e przez klasy wy¿sze bêdê mieæ wstêp u³atwiony do tych, o których mi g³ównie chodzi"[4]. Ten dziennik ksiêdza K³opotowskiego by³ pierwsz±, tego typu gazet± skierowan± do najbiedniejszych warstw spo³ecznych. Jednocze¶nie by³ gazet± bezkompromisow± i kategoryczn± w sprawach wiary katolickiej, patriotyzmu i obyczajno¶ci. Nie wi±za³ siê on z ¿adnymi partiami politycznymi, ale równie¿ stara³ siê byæ niezale¿ny, „w mo¿liwych do przyjêcia granicach, od organów w³adzy duchownej. Chcia³ odpowiadaæ sam za dziennik i nadany mu kierunek. Chodzi³o mu prawdopodobnie o to, aby ustrzec zwierzchników ko¶cielnych przed atakami prasy za zdecydowanie katolicki i klerykalny charakter Polaka-Katolika. »Mam zaszczyt og³osiæ, ¿e do sk³adu redakcji oprócz mnie nikt wiêcej z kap³anów nie nale¿y, ¿e Polak-Katolik jest moj± osobist± w³asno¶ci±, a nie tutejszego czcigodnego duchowieñstwa i ¿e nie jest organem wysokiej w³adzy duchowej. Za kierunek Polaka-Katolika i za artyku³y w nim umieszczone ja tylko odpowiadam przed spo³eczeñstwem i szanown± pras±. Mnie tylko, a nikogo z kap³anów, tym bardziej w³adzê moj± duchown± niech do odpowiedzialno¶ci za nie poci±ga«"[5]. Po przeniesieniu swojego wydawnictwa do Warszawy ksi±dz Ignacy K³opotowski w krótkim czasie sta³ siê najwiêkszym wydawc± katolickim na terenie ca³ego zaboru rosyjskiego. Sporo swoich artyku³ów i broszur podpisywa³ ks. Ignacy jako Stary Matus, by³y to teksty dosyæ mocne dotycz±ce zazwyczaj bie¿±cych problemów spo³ecznych. Pos³uchajmy dwóch fragmentów gawêd Starego Matusa. W drugiej gawêdzie ks. Ignacy wspomina o panu Maksymilianie Malinowskim (1860-1948) i jego postêpowym pi¶mie o nazwie Zaranie. O tej postaci bêdzie jeszcze mowa w pó¼niejszej czê¶ci tego opracowania: „Niech bêdzie pochwalony Jezus Chrystus. Witajcie! Powiada mi kiedy¶ jeden z moich znajomych: - ¬le widzê z wami, Matusie. Postarzeli¶cie siê nie na ¿arty. - A z czegó¿ to tak, kumie, s±dzicie? - Bo oto zamiast ludziom co weso³ego, a uciesznego powiedzieæ, jak to czynili¶cie dawniej, kazania oto prawicie! Ostatnio na przyk³ad nagadali¶cie ludziom o pijañstwie, a przecie¿ tak to znowu ¼le nie jest! Zastanowi³em siê nad tym i pomy¶la³em: mo¿e oto i ten znajomy ma racjê. Mo¿e naprawdê ten lud nasz tyle ju¿ zdrowej karmy otrzymuje, ¿e Stary Matus powinien tylko ró¿ne kosza³ki-opa³ki opowiadaæ, by za¶ ludzie ze zbytku m±dro¶ci na niestrawno¶æ nie zachorowali. Trzeba by siê o tym przekonaæ. Zgarn±³em wokó³ siebie wszystkie pisma dla ludu, w³o¿y³em na nos okulary i zabra³em siê do czytania: S³owo drukowane zawsze nape³nia cz³owieka pewnym szacunkiem. Bo drzewiej to tak bywa³o, ¿e zanim co wydrukowano, to m±drzy ludzie powa¿nie siê zastanawiali, czy rzecz godna jest druku, czy i jak± korzy¶æ ona w rezultacie przyniesie. Widzê niestety, ¿e dzisiaj to siê inaczej dzieje. Rozwielmo¿ni³a siê przede wszystkim w pismach polityka. Bia³y, czerwony, lewy, z nami , przeciw nam oto tematy poruszane w pismach dla ludu. Rozwielmo¿ni³o siê te¿ w niebywa³y sposób lekcewa¿enie czytelnika. Pierwszy lepszy pismak, naturalnie zap³acony, pisze, co jest wygodne dla niego i jego partii i pisze sobie tak bez ¿adnego zak³opotania, jak gdyby ten czytelnik nigdy nic w swym ¿yciu nie widzia³ i nie s³ysza³. I gdy tak czytasz, mimo woli musisz siê zapytaæ, kpiny, czy jaka¶ niesamowita zabawa? A przecie¿ zdrowa ksi±¿ka, zdrowe pismo niezbêdnie potrzebne, stanowi± one bowiem w³a¶ciw± karmê [chodzi oczywi¶cie pokarm] dla duszy. W dzisiejszych jednak czasach, gdy tyle pojawia siê ró¿nego zadrukowanego ¶miecia, trzeba byæ bardzo ostro¿nym w doborze tej karmy, bo ³atwo zamiast zdrowego posi³ku, przyj±æ mo¿emy truciznê. A wrogowie nasi nie pró¿nuj± i chêtnie podaj± nam tê truciznê pod ró¿nymi postaciami. Na zje¼dzie rabinów z ca³ego ¶wiata jaki siê odby³ w roku 1848 w Krakowie, powiedzia³ ¿yd angielski Moj¿esz Montefiore (1784-1885): »Obrady nasze koñcz± siê i có¿e¶my zdzia³ali? Jak d³ugo gazety ¶wiadomie nie bêd± w naszych rêkach, wszystko co¶my uchwalili na nic siê nie przyda. Jak d³ugo nie opanujemy dzienników na ca³ym ¶wiecie, aby wp³yn±æ na ludy, tak d³ugo nasze panowanie bêdzie urojeniem«. I o to opanowanie prasy ¿ydzi od dawna i niestety skutecznie siê staraj±. S³usznie te¿ powiada wielki nasz pisarz Sienkiewicz [Henryk (1846-1916)]: »Dziêki gazetom z³ym znik³ ten zmys³, na mocy którego ludzie odró¿niali prawdê od fa³szu, znik³o poczucie s³uszno¶ci, poczucie prawa i bezprawia, z³o sta³o siê bezczelnym, krzywda poczê³a przemawiaæ jêzykiem sprawiedliwo¶ci, s³owem: ogólna dusza ludzka sta³a siê niemoralna i o¶lep³a«. Nie wystarczy jednak dobre pisma i ksi±¿ki czytaæ , trzeba je tak¿e popieraæ. Na z³± ksi±¿kê, na z³e pismo daj± ró¿ni nasi wrogowie pieni±dze i nie szczêdz± grosza. O dobrej musimy sami pomy¶leæ i sami musimy na to grosze znale¼æ"[6]. Pod tekstem znajdowa³ siê podpis Stary Matus. I nastêpny fragment gawêdy Starego Matusa: „W ca³ym naszym kraju od ostatnich wyborów do Dumy[7], ludziska przejrzeli na oczy. Zobaczyli, ¿e je¿eli siê kraj nie otrz±¶nie od ¿ydów zginie ca³y, bo ¿ydzi szachrajstwem, które za handel uwa¿aj±, zaw³adn± nim, jak zaw³adnêli ju¿ ca³ym prawie ¶wiatem. Wiêc dalej¿e kochani rodacy nasi zabrali siê do handlu chrze¶cijañskiego i postanowili pracowaæ nad tym, aby handel unarodowiæ, czyli wzi±æ w swe rêce. Ale có¿by z tego by³o, choæby ka¿dy Polak mia³ sklep chrze¶cijañski, gdyby¶my my, chrze¶cijanie Polacy, nie kupowali u swoich, a tylko lecieli do ¿ydów, mówi±c: ,»ojciec i dziad nasz tanio kupowa³, to i my bêdziemy«. Wiêc je¶li mamy nie zgin±æ i kraju nie oddaæ w szachrajskie rêce, pamiêtajmy, ¿e trzeba swoich popieraæ. Uczmy siê od ¿ydów. Prawie ka¿dy ¿yd ma sklep i handel jaki¶. I oni potrafili ten handel miêdzy sob± podzieliæ tak, ¿e nikt nikomu w paradê nie wchodzi. Wszyscy sprzedaj± katolikom, a kupuj± u siebie. Tym stanêli na nogi tak, ¿e gdy teraz chcemy handel chrze¶cijañski wprowadziæ, to bez ¿ydów trudno, bo niektóre rzeczy maj± tylko ¿ydzi. Gdzieniegdzie nawet s³onin± ¶wiñsk± handluj±. Ale na to musieli wzi±æ od rabina pozwolenie i co najmniej po³owê zysku oddaæ rabinowi na ¿ydowskie cele. To ciekawe, ¿e Zaranie nigdy nie zapyta³o ¿ydowskich rabinów, co oni robi± z ofiarami, które od swych wyznawców dostaj±. Ale natomiast ksiê¿y w ka¿dym numerze Zarania p. Malinowski pilnuje, jakby by³ zgodzony na stra¿nika albo ¿andarma. Wstydzi siê teraz okropnie Malinowski, ¿e o ¿ydach nie pisywa³ w Zaraniu. A gdy teraz wszyscy w ca³ym kraju broni± siê przed ¿ydami, zaczê³o i Zaranie co¶ nie co¶ b±kaæ. Dobre i to. Jestem pewny, ¿e je¿eli Zaranie zerwie z bogatymi ¿ydami znajomo¶æ i przestanie liczyæ na ich poparcie i pomoc, wtedy tak¿e przestanie i na swoich krzyczeæ: huzia. Doprawdy, my¶la³em sobie nieraz, ¿e gdyby ¿ydzi byli ksiê¿mi, toby Zaranie nie napada³o na nich, boby siê wszystkich ¿ydów ba³o. Ale, ¿e ksiê¿a s± z Polaków, wiêc pozwala³ sobie p. Malinowski, jakby jaki najmita ¿ydowski, wraz z ¿ydkami-redaktorami, czerniæ naszych ojców duchownych. ¯ydzi m±drzy. Wiedz± dobrze, ¿e ¿eby siê utrzymaæ mogli w naszym kraju, musz± wiarê chrze¶cijañsk± ludziom odebraæ i wyrwaæ z serca. To te¿ Polacy bez wiary, tak zwani postêpowcy, zawsze trzymali z ¿ydami i szli rêka w rêkê z nimi. Dzi¶ jednak i ci poznali, ¿e s³u¿±c ¿ydom, nie tylko duszê sw±, ale i cia³o zagubi± w brzydkiej niewoli wrogów krzy¿a. Teraz w ca³ej Warszawie i w ca³ym Królestwie Polskim, na palcach mo¿na policzyæ Polaków, których by nale¿a³o nazwaæ ¿ydowskimi Wojtkami. Z ¿ydami wszyscy zerwali, a daj Bo¿e, ¿eby wszyscy wytrwali w pracy chrze¶cijañskiej i przemy¶le"[8]. Oczywi¶cie, po takich tekstach kr±¿y³a opinia, ¿e te wybitnie katolickie pisma wydawane przez ksiêdza K³opotowskiego s± antysemickie oraz szerz± pogl±dy narodowych demokratów (On jednak „w kwestiach spornych polemizowa³ równie ostro z narodowymi demokratami, jak i przedstawicielami innych stronnictw"[9].) Natomiast „ten antysemityzm - [jak napisa³ prof. Józef Styk] - wynika³ z jego za³o¿eñ programowych, a nale¿y go rozumieæ na tle tamtych czasów, gdy finanse, przemys³, handel, a nawet rzemios³o by³y w znacznym stopniu opanowane przez ¯ydów. W tym kontek¶cie zrozumieæ mo¿na sta³e zawiadamianie czytelników, ¿e Polak-Katolik nie zamieszcza og³oszeñ ¿ydowskich oraz sformu³owanie programu jako dziennika antysemickiego: „najtañsze codzienne pismo poranne, wybitnie katolickie i antysemickie [...]. Organ szczerze i wybitnie katolicki narodowy, ca³kowicie niezale¿ny, ¶mia³o, otwarcie porusza wszystkie sprawy polityczne, spo³eczne i ekonomiczne"[10]. Winieta gazety Polak-Katolik z roku 1912. Równie¿ ks. Tadeusz Karolak (1933-2020), nie unika³ problemu antysemityzmu w postawie redaktora i wydawcy Polaka-Katolika i Posiewu. Bardzo interesuj±co przedstawi³ ten temat w swojej ksi±¿ce o ¿yciu ksiêdza Ignacego K³opotowskiego: „Innym publicystycznym przeciwnikiem ks. K³opotowskiego byli ¯ydzi. Daje temu niemal ci±g³y wyraz na ³amach Polaka-Katolika i innych wydawanych przez siebie pism. Ale nie tylko K³opotowski siê z nimi wtedy ¶ciera³, jego gazety oddaj± tylko to, co siê woko³o dzia³o. Woko³o, czyli w Królestwie Kongresowym ani bowiem w zaborze austriackim, ani pruskim ¯ydzi nie stanowili problemu. Dlaczego zatem w Kongresówce? W zachodnich guberniach cesarstwa rosyjskiego dochodzi³o do ostrych konfliktów pomiêdzy miejscow± ludno¶ci±, a stosunkowo licznie zamieszka³ymi tam ¯ydami. Sytuacja by³a tak gro¼na, ¿e zdarza³y siê nawet krwawe pogromy. Rz±d carski, ¿eby temu zapobiec, zarz±dzi³ masow± deportacjê ¯ydów. Nie chc±c mieæ k³opotów u siebie, wysiedli³ ich w³a¶nie do Królestwa. Tu odsetek ¯ydów zacz±³ nagle szybko rosn±æ. Do Warszawy w bardzo krótkim, dziesiêcioletnim okresie przyby³o oko³o 50 tys. ¯ydów. W 1910 r. stanowili oni ju¿ 25 procent ogó³u mieszkañców, cztery lata pó¼niej a¿ 40 procent. Zaczêli opanowywaæ handel, przemys³, finanse; do tego jeszcze, nie¶wiadomie, oczywi¶cie, przyczyniali siê do rusyfikacji - bo tylko ten jêzyk, obok jidysz, znali. Królestwo wycieñczone i gnêbione przez stuletni± niewolê musia³o pogodziæ siê z decyzj± cara, ale z trudno¶ci± godzi³o siê z ¯ydami. K³opotowski nie przebiera³ w s³owach, pisa³ ostro, atakowa³, oskar¿a³, wykpiwa³. Przy ówczesnym, nies³ychanie zapalczywym sposobie pisania trudno powiedzieæ, by siê wyró¿nia³ agresywno¶ci±. Na przyk³ad (jak podaje Maciej Koz³owski w ksi±¿ce wydanej przez Znak pt. Krajobrazy przed bitw±), Gazeta Poranna 2 Grosze zachêca³a, by 50 rocznicê Powstania Styczniowego uczciæ wypowiedzeniem wojny, ale tym razem ¯ydom. Redaktor naczelny Polaka-Katolika pisa³ w swoim dzienniku, ¿e »szczególn± wagê po¶wiêca³ ruchowi katolickiemu, tudzie¿ zawsze pal±cej kwestii ¿ydowskiej, usilny k³ad±c nacisk na rozbudzenie samodzielno¶ci i przedsiêbiorczo¶ci najszerszych warstw spo³eczeñstwa polskiego«. Kiedy indziej formu³owa³ zadania swojego dziennika w ten sposób: »Nie jest wprawdzie anty¿ydowski, ale stoi na gruncie samodzielno¶ci i samoobrony gospodarczej Polaków przed ¯ydami« (1919, nr 70). (...) K³opotowski wystêpowa³ przeciw ¯ydom, którzy prowadz±c szynki rozpijali spo³eczeñstwo. Przeciw ¯ydom lichwiarzom, rekinom finansjery, producentom-monopolistom. Ówczesna polska publicystyka próbowa³a wykazaæ, ¿e powodem naszych wszelkich nieszczê¶æ s± ¯ydzi. K³opotowski jako jej przedstawiciel szed³ tym samym torem my¶lowym, i nie mo¿na mu siê dziwiæ. Ale walkê tê - pisa³ K³opotowski trzeba prowadziæ »zawsze, wszêdzie i pod ka¿d± postaci± ¶rodkami uczciwymi i stosowanymi«. A uczciwo¶æ ta nakazywa³a mu ujmowaæ siê za tymi, których dotyka³o nieszczê¶cie, za ¯ydami równie¿. Dawa³ tego dowody na ³amach swojego dziennika. Cytuje na przyk³ad za gazet± ¿ydowsk± Leben, ¿e gubernator warszawski zleci³ »przedsiêbraæ wszelkie ¶rodki przeciw pogromom«, bo w Warszawie »ukaza³y siê proklamacje nawo³uj±ce do pogromów przeciw-¿ydowskich«, i komentuje: »Hañba tym, którzy pisz± takie zbrodnicze proklamacje«. Kiedy indziej, w ciep³ym i pe³nym troski tek¶cie, pisze o przytu³ku dla bezdomnych na Pradze prowadzonym przez katolickiego ksiêdza: »znalaz³em w przytu³ku nocnym chrze¶cijan, ¿ydów, starców i dzieci. Lokuj± siê razem, gdzie kto mo¿e, o wp³yw nie chodzi wcale«. (...) Informowa³, ¿e nie bêdzie przyjmowa³ ¿ydowskich og³oszeñ, ale na tych samych ³amach pisa³ w czasie g³odu, by gmina ¿ydowska zebra³a informacje o liczbie bezrobotnych ¯ydów, którym zostanie udzielona pomoc"[11]. Ksi±dz K³opotowski nie tylko ujmowa³ siê za biednymi ¯ydami, ale te¿ nigdy nie wzywa³ do si³owych ataków na nich. A dlaczego uwa¿a³, ¿e przemoc± z ¯ydami nic siê nie zyska, wyja¶ni³ to w tek¶cie podpisanym przez Starego Matusa: „Obst±pili miê raz ¿ydziska w miasteczku po Sumie-i nu¿e na mnie: - To wy, Matusie, tak gard³ujecie, aby nas ¿ydków obiedziæ i og³odziæ. Jak was nie by³o, to nikt nawet nie my¶la³ o tym, ¿eby u ¿ydka nie kupiæ. Tak siê ¿ydziska zabrali do mnie, ¿e my¶la³em tylko o tym, jak tu drapn±æ, bo choæ jestem w gar¶ci do¶æ sprytny, powiedzia³em sobie jednak, ¿e ¿yda nigdy nie uderzê ¿adnego, broñ Bo¿e, gdy¿ oni tylko tego chc±, aby potem awanturê zwaliæ na katolika. Zawsze i wszêdzie uczy³em - nie bij ¿yda, ale mu siê nie daj. Nie daj mu siê okpiæ, oszukaæ, ocyganiæ, a ¿e ¿yd ma g³owê do krêtactwa dobr±, a my jeste¶my ³atwowierni, najlepiej nie wchodziæ do ¿yda i z ¿ydem handlu nie zaczynaæ"[12]. Gdy w Bia³ymstoku w czerwcu 1905 roku mia³ miejsce pogrom mieszkaj±cych tam ¯ydów gazeta Polak-Katolik informowa³a, „¿e reakcyjne organizacje czarnej sotni[13] podjudzi³y »namiêtno¶æ t³umu« w celu wywarcia zemsty »wzglêdem niewinnych zamachu, spokojnych ¯ydów«. Warszawski dziennik zamie¶ci³ na swoich ³amach odezwê biskupa wileñskiego Edwarda Roppa (1851-1939), który potêpiaj±c pogrom ¯ydów, o¶wiadczy³, ¿e zaburzenia w Bia³ymstoku wywo³ali »ludzie ¼li«. Biskup apelowa³ do wiernych: »Katolicy jeste¶my (...). Zatem my nie damy siê niczym poci±gn±æ do czynów gwa³tu i nienawi¶ci«. W jednym z nastêpnych numerów Polaka-Katolika redakcja opublikowa³a odezwê wydan± przez prawicowy Narodowy Zwi±zek Robotniczy, potêpiaj±c± pogromy ¯ydów. »U nas tej hañby byæ nie mo¿e (...), u nas byæ musi zgoda pomiêdzy zamieszkuj±cymi Ojczyznê nasz± obywatelami« - czytamy w odezwie. Redakcja dziennika, nawi±zuj±c do s³ów odezwy, o¶wiadczy³a: »Na my¶li w tych s³owach zawarte zgodziæ siê musi ka¿dy cz³owiek wyros³y w atmosferze kultury chrze¶cijañskiej, g³osz±cej od dwudziestu wieków i wytrwale ideê wszechmi³o¶ci i braterstwa«. Tak wiêc pogrom w Bia³ymstoku sta³ siê okazj± do potêpienia przez redakcjê Polaka-Katolika gwa³tów i nienawi¶ci do ¯ydów oraz do podkre¶lenia braterstwa i chrze¶cijañskiej mi³o¶ci obejmuj±cej wszystkich ludzi, równie¿ ludno¶æ ¿ydowsk±"[14]. Jak mo¿na to by³o ³atwo zauwa¿yæ, z tekstów ksiêdza K³opotowskiego jasno wynika, ¿e ostro walczy³ on zarówno z wrogami narodu polskiego jak i z wrogami Ko¶cio³a katolickiego. Bo podobnie jak Ojczyznê tak równie¿ kocha³, a pewnie i bardziej Ko¶ció³ katolicki. Dlatego broni³ Go wszelkimi sposobami. Dostrzega³ to, ¿e oprócz zewnêtrznych ataków na Ko¶ció³ pojawia³y siê równie¿ te gro¼niejsze, bo pochodz±ce z samego Ko¶cio³a i organizacji przyko¶cielnych. Ówcze¶ni, wewnêtrzni wrogowie Ko¶cio³a, choæ ju¿ dzia³ali, to jednak czynili to bardziej dyskretnie i jeszcze nie tak jawnie, jak to mo¿na zaobserwowaæ dzisiaj. Dzia³aj±c w Ko¶ciele, jednocze¶nie czêsto grupowali siê w tajnych organizacjach, czyli w lo¿ach masoñskich, które wydawa³y im polecenia do wykonania. Polecenia te, mia³y na celu demonta¿ Ko¶cio³a katolickiego i by³y planowane z wieloletnim wyprzedzeniem. A tak na marginesie, to jako przyk³ad tego, z jak wielk± perspektyw± potrafi± planowaæ ci s³udzy szatana, mo¿e ¶wiadczyæ choæby przyk³ad, który mo¿na znale¼æ w powie¶ci Lwa To³stoja (1828-1910) Wojna i Pokój. W tej epopei mo¿na znale¼æ fragment, gdzie wed³ug autora Napoleon (1769-1821) podczas zes³ania na Wyspê ¶w. Heleny napisa³ takie s³owa: „Wojna z Rosj± winna by³a staæ siê najpopularniejsz± wojn± wspó³czesno¶ci: by³a to wojna zdrowego rozs±dku i prawdziwych interesów, wojna pokoju i bezpieczeñstwa wszystkich, by³a czysto pokojowa i zachowawcza. By³a to wojna dla wielkich celów, dla zakoñczenia przypadkowo¶ci i pocz±tku bezpieczeñstwa. Otwiera³y siê nowe perspektywy, nowe prace, daj±ce dobrobyt i pomy¶lno¶æ wszystkim. System europejski by³by ugruntowany, kwestia polega³aby tylko na zorganizowaniu go. Po uregulowaniu tych wielkich kwestii i znik±d niezagro¿ony, równie¿ mia³bym swój kongres i swoje ¶wiête przymierze. Jest to my¶l, któr± mi skradziono. Na tym spotkaniu wielkich monarchów omawialiby¶my swe interesy jak w rodzinie i liczyliby¶my siê z narodami, jak rz±dca liczy siê z w³a¶cicielem. W ten sposób Europa sta³aby siê wkrótce rzeczywi¶cie jednym narodem, a ka¿dy, gdziekolwiek by siê znalaz³, czu³by siê zawsze we wspólnej ojczy¼nie. [...] Pary¿ by³by stolic± ¶wiata, Francuzi za¶ przedmiotem zazdro¶ci narodów!..."[15]. Czy to s± prawdziwe s³owa Napoleona, który by³ masonem? Czy mo¿e jest to tylko wymys³ Lwa To³stoja, który nawet je¶li nie nale¿a³ do masonerii, to jednak bardzo du¿o o niej wiedzia³? O du¿ej jego wiedzy na ten temat ¶wiadczy chocia¿by to, co masonerii napisa³ w tym w³a¶nie dziele. Ale w tym przypadku nie istotne jest to, kto jest autorem tych s³ów, ale to, ¿e Lew To³stoj napisa³ w swojej ksi±¿ce te s³owa w latach sze¶ædziesi±tych dziewiêtnastego wieku. To znaczy prawie 160 lat temu, a je¶li by³y to prawdziwe s³owa Napoleona, to mo¿na dodaæ tych lat jeszcze czterdzie¶ci. A to by znaczy³o, ¿e ju¿ wtedy masoneria planowa³a stworzenie wspólnoty pañstw europejskich. Co prawda stolic± ¶wiata mia³ byæ Pary¿ a zosta³a Bruksela, ale to jest niewielka ró¿nica. A wiêc jak widaæ, te masoñskie plany by³y i s± wykonywane systematycznie i bardzo cierpliwie oraz z prawdziwie szatañsk± konsekwencj±. Wykonawcy masoñskich zamierzeñ w czasach ks. Ignacego K³opotowskiego starali siê nie budziæ podejrzeñ oraz nie rzucaæ siê zbytnio w oczy. Jednak ¶lady dzia³alno¶ci tych wewnêtrznych wrogów Ko¶cio³a ju¿ i wtedy, wyra¼nie móg³ zauwa¿yæ ka¿dy, kto mia³ choæ trochê wiedzy i zna³ encykliki papieskie dotycz±ce tego tematu. Jednym z najbardziej g³o¶nych przyk³adów ówczesnej dzia³alno¶ci wewnêtrznych wrogów Ko¶cio³a, by³o konklawe, które siê odby³o w 1903 roku, po ¶mierci papie¿a Leona XIII ( 1810-1903). Wówczas wielk± szansê, aby zostaæ now± g³ow± Ko¶cio³a katolickiego, mia³ cz³onek lo¿y masoñskiej, kardyna³ Mariano Rampolla del Tindaro (1843-1913). Aby bardziej zrozumieæ ca³± z³o¿ono¶æ tego zagadnienia skorzystamy z tekstu ks. Micha³a Poradowskiego (1913-2003), który w dosyæ przejrzysty sposób przybli¿a historiê oraz ca³± problematykê wewnêtrznej walki w Ko¶ciele katolickim: „Zapamiêtajmy przeto, ¿e pierwsz± g³ówn± infiltracj±[16] wrogów Ko¶cio³a byli zawsze i s± do dzi¶ ¯ydzi, którzy to czyni± ¶wiadomie, jako wrogowie chrze¶cijañstwa, oraz zupe³nie inna grupa ¯ydów, którzy szczerze nawracaj± siê na wiarê chrze¶cijañsk±, ale, jako ¯ydzi, nie zawsze s± w stanie wyzbyæ siê ca³kowicie swej wielotysiêcznej tradycji. (...) Drugim zdecydowanym wrogiem Chrze¶cijañstwa jest masoneria. (...), [która] (...) dopiero w pocz±tkach wieku siedemnastego ujawni³a siê oficjalnie w formie tzw. ló¿ masoñskich. Po tym ujawnieniu zaczê³a dzia³aæ niemal natychmiast we wszystkich krajach, staj±c siê swego rodzaju mod± zw³aszcza w ¶wiecie ludzi wykszta³conych i zamo¿nych. W pocz±tkach osiemnastego wieku prawie nikt nic nie wiedzia³ czym jest owa masoneria. Nadto sama przedstawia³a siê jako stowarzyszenie filozoficzne oraz dobroczynne. (...) Najgorliwszymi cz³onkami owych towarzystw »filozoficznych stali siê ksiê¿a i biskupi, nie podejrzewaj±c w tym nic zdro¿nego. Tak to, na przyk³ad we Francji, w po³owie wieku osiemnastego prawie wszyscy biskupi i ksiê¿a, zw³aszcza zakonnicy, masowo wst±pili do masonerii«. (...) To dopiero po ukazaniu siê encykliki papie¿a Klemensa XII (1652-1740), In Eminenti, w roku 1738, dowiedziano siê, ¿e jest to instytucja wroga Ko¶cio³owi i wierze chrze¶cijañskiej Ale, w owych czasach, kiedy jeszcze nie by³o gazet, wydanie owej encykliki nie mog³o zaraz daæ powa¿niejszych skutków, zw³aszcza, ¿e prawie wszystkie te lo¿e by³y kierowane przez ksiê¿y i biskupów, a nawet by³o wiele ló¿, które mia³y swe siedziby w klasztorach. Nadto, niemal wszyscy ci ksiê¿a, biskupi i kanonicy, nale¿±c do owych ló¿ nic zdro¿nego w tym nie widzieli, gdy¿ ówcze¶ni bracia byli bardzo ostro¿ni, nie atakowali Ko¶cio³a, ani wiary i uczuæ religijnych, lecz wrêcz przeciwnie, nie tylko bronili religii, ale ci±gle mówili o Bogu-Architekcie ¦wiata. St±d te¿ wp³yw tej pierwszej encykliki by³ bardzo mizerny. (...) Stolica Apostolska, doskonale poinformowana przez w³asn± policjê Pañstwa Papieskiego o celach dzia³alno¶ci masonerii niestrudzenie wydaje nowe encykliki i ró¿ne dokumenty przeciwko masonerii, a szczególniej dla poinformowania duchowieñstwa, które tak naiwnie wspó³pracowa³o z masoneri±. S± to prawie wszystkie encykliki doktrynalne, a wiêc u¶wiadamiaj±ce o wrogim stosunku masonerii wobec Ko¶cio³a. To dopiero po Rewolucji Francuskiej nadchodzi nowa seria encyklik papieskich, które ujmuj± zagadnienie masonerii tak¿e z punktu widzenia politycznego. (...) W ci±gu pierwszej po³owy osiemnastego wieku w³a¶ciwie nikt nic nie wiedzia³ na temat masonerii, a najmniej o niej wiedzieli sami masoni, zw³aszcza je¶li chodzi o co¶ zdro¿nego. To dopiero dziêki encyklikom papieskim, zaczêtych s³ynn± encyklik± papie¿a Klemensa XII (1738), katolicy zostali nieco ostrze¿eni przed wstêpowaniem do masonerii. Ale wiadomo ju¿ z Biblii, ¿e owoc zakazany staje siê najbardziej po¿±danym. To te¿ nic dziwnego, ¿e w po³owie osiemnastego wieku nie tylko katolicy ¶wieccy, ale g³ównie duchowieñstwo, zainteresowali siê masoneri±, wstêpuj±c masowo do ló¿, jako stowarzyszeñ filozoficznych i rozrywkowych, bêd±cych wówczas czêsto zwi±zanych z arystokracj±. By³o to w owym czasie pewnego rodzaju mod±. Niemal w ca³ej zachodniej Europie, w po³owie wieku osiemnastego, wielu ksiê¿y i biskupów nale¿y do masonerii. Co wiêcej, w wielu krajach zak³adano lo¿e masoñskie nawet w klasztorach. Mo¿na te¿ przypu¶ciæ, ¿e sta³a i liczna obecno¶æ duchowieñstwa na posiedzeniach owych ló¿ krêpowa³a nieco ich kierowników, st±d te¿ unikali oni dyskusji na tematy, które mog³yby zniechêcaæ, czy te¿ oddalaæ duchowieñstwo. W pocz±tkach wieku osiemnastego ukazanie siê jakiej¶ encykliki papieskiej nie mog³o mieæ wiêkszego znaczenia, gdy¿ wie¶æ o niej rozchodzi³a siê bardzo wolno i tylko w pewnym zakresie. Gazet jeszcze prawie nie by³o. (...) [Jednak¿e] ju¿ po og³oszeniu dokumentu In Eminenti przez papie¿a Klemensa XII (1738), który to dokument nie tylko zabrania nale¿enia do masonerii, ale tak¿e wyja¶nia czym jest masoneria, trudno jest usprawiedliwiæ fakt tak czêstego nale¿enia do niej tylu biskupów i pra³atów; wszyscy oni ipso facto zostali wyklêci (ekskomunika). Nadto, zaraz niemal po tej pierwszej encyklice zakazuj±cej nale¿enia do masonerii katolikom, ukazuje siê ca³a seria dokumentów, które z jednej strony informuj± czym jest masoneria i przedstawiaj± j± jako najwiêkszego wroga Ko¶cio³a, a z drugiej strony ponawiaj± kary ko¶cielne za przynale¿no¶æ do niej, a jednak z uporem tak wielu dostojników Ko¶cio³a nadal wstêpuje do ló¿ i dochodzi do najwy¿szych urzêdów w Ko¶ciele. Jest jednak pewna ró¿nica miêdzy sytuacj± w pocz±tkach XVIII wieku, a wiêc przed encyklik± In Eminenti i po niej, a polega ona na tym, ¿e przed encyklik± przynale¿no¶æ ta by³a publiczna i powszechnie znana, a po og³oszeniu encykliki ta przynale¿no¶æ jest raczej poufna i w³adzom ko¶cielnym nieznana. St±d te¿ dochodzi siê do sytuacji, w której nawet najwy¿si urzêdnicy Kurii Watykañskiej s± masonami zamaskowanymi. Jako przyk³ad ilustracyjny mo¿e s³u¿yæ fakt, który mia³ miejsce za rz±dów papie¿a Leona XIII. Papie¿ ten wielokrotnie potêpia³ masoneriê i jego encyklika Humanum Genus (1884) jest do dzisiaj jednym z najwa¿niejszych dokumentów w sprawie masonerii, a jednak za jego pontyfikatu sekretarzem Stanu by³ kardyna³ Rampolla. a kiedy papie¿ Leon XIII zmar³ i zwo³ano konklawe, aby wybraæ nowego papie¿a, najwiêksz± ilo¶æ g³osów otrzyma³ [w³a¶nie] ówczesny sekretarz Stanu, kardyna³ Rampolla. W czasie g³osowania kardyna³ Puzyna [Jan ( 1842-1911)] biskup Krakowskiej diecezji, bêd±cej wówczas pod w³adz± cesarza Austrii, z rozkazu cesarza zawetowa³ ten wybór, motywuj±c swoje weto faktem, ¿e kardyna³ Rampolla jest masonem. W owym czasie cesarstwo austriackie, jako uznane przez w³adzê ko¶cieln±, ¿e jest kontynuacj± cesarstwa Karola Wielkiego (który podobno mia³ prawo weta w wyborach papie¿a), powo³uj±c siê na swój przywilej poleci³ kardyna³owi Puzynie zawetowaæ wybór Rampolli, gdy¿ policja austriacka wykry³a, ¿e jest on masonem. W nastêpnym g³osowaniu otrzyma³ wiêkszo¶æ g³osów kardyna³ Sarto [Giuseppe (1835-1914)], przyjmuj±c tytu³ papie¿a Piusa; pó¼niejszy Pius X, ¶wiêty. Otó¿ co nas tutaj najbardziej obchodzi to fakt, ¿e przez wiele lat sekretarzem Stanu by³ w Watykanie kardyna³-mason, ca³± dusz± s³u¿±cy masonerii, mianuj±c biskupami na ca³ym ¶wiecie masonów; tak to pod koniec wieku XIX i w pocz±tkach wieku XX by³o wielu masonów w hierarchii Ko¶cio³a i to na ca³ym ¶wiecie; byli to masoni ukryci, ale czynni, faworyzuj±cy przede wszystkim modernizm, czyli tzw. Now± Teologiê, teologiê heretyck±, zatruwaj±c± naukê Chrystusa Pana. Ta sytuacja trwa³a wiele lat ... (...). Obecnie jest wiadomo, ¿e kardyna³ Mariano Rampolla di Tindaro (...) nie byt zwyk³ym masonem, lecz wielk± eminencj± w masonerii, nale¿±c do Zakonu ¦wi±tyni Wschodu (1'Ordre du Temple d'Orient); instytucja uwa¿ana za jedn± z najwa¿niejszych, które dzia³aj± wewn±trz Ko¶cio³a, jakimi s±: Gnostycki Ko¶ció³ Katolicki, Zakon Kawalerów Ducha ¦wiêtego, Zakon Iluminatów, Zakon Templariuszy, Zakon Kawalerów ¦wiêtego Jana, Zakon Kawalerów Maltañskich, Zakon Kawalerów Grobu ¦wiêtego, Tajemniczy Ko¶ció³ ¦wiêtego Grala, Hermetyczne Bractwo ¦wiat³o¶ci, ¦wiêty Zakon Ró¿okrzy¿owców Heredomu, Królewski Zakon ¦wiêtego Enocha, Zakon Martynistów, Zakon ¦wiêtego Bhai i wielu innych instytucji masoñskich"[17]. My¶lê, ¿e ¶mia³o do tej wyliczanki mo¿na dodaæ jeszcze kilka innych ruchów, jak np.: Zakon Rycerzy Kolumba czy Opus Dei. Warto tu jeszcze wspomnieæ, ¿e kardyna³ Jan Puzyna, po tym prote¶cie by³ uwa¿any w naszym kraju za wroga i wyrodnego syna Ko¶cio³a, gdy¿ mia³ siê niby wys³ugiwaæ cesarzowi austriackiemu. Nast±pi³y nawet zamieszki przed pa³acem biskupim, które st³umi³a policja. £atwo domy¶liæ siê autorów owych ataków i protestów. Przecie¿ byli ju¿ tak blisko celu, a to jedno veto zatrzyma³o ich w po³owie drogi. Kardyna³ Puzyna powinien zostaæ uznany za prawdziwego bohatera i wielkiego obroñcê Ko¶cio³a katolickiego, gdy¿ na d³ugie lata powstrzyma³ marsz masonerii do najwy¿szego urzêdu w naszym Ko¶ciele. Pos³uchajmy jak to swoje veto ocenia³ sam kardyna³ Puzyna, co zanotowa³ w swoich wspomnieniach ks. Edward Komar: „Pos±dzaj± mnie o motywy polityczne, - ¿em zaprzedany Austryi - wed³ug innych i Prusom, - wed³ug innych jeszcze mia³em byæ narzêdziem masonów... Powa¿am i szanujê cesarza, jak ojcu [ks. Edwardowi Komarowi] wiadomo, - nigdy jednak nie da³bym siê u¿yæ za narzêdzie do celów politycznych, bo moja polityka jedyna jest: s³u¿yæ Panu Bogu i Ko¶cio³owi! Wp³ywów swoich u cesarza i u rz±du austryackiego u¿ywam wy³±cznie dla Ko¶cio³a i dyecezyi, nie dla siebie, nie dla polityki. Tak by³o i w tym wypadku. Sumienie mi dyktowa³o, ¿e nie nale¿y dopu¶ciæ do wyboru kardyna³a Rampolli, - u¿y³em przeto przywileju »veta« jako ostatniego, legalnego i prawnego ¶rodka celem udaremnienia wyboru. Mnie chodzi³o tylko o przysz³o¶æ Ko¶cio³a, o pr±dy i kierunek w Ko¶ciele... Raczej ja wyzyska³em Austryê, a nie ona mnie! Czy to by³ czyn niepatryotyczny, - przysz³o¶æ, historya dopowie. Ja tylko tyle powiedzieæ dzi¶ mogê, ¿e by³em przeciwny wyborowi kardyna³a Rampolli nie tylko ze wzglêdu na Ko¶ció³ ca³y, ale te¿ ze wzglêdu na Ko¶ció³ w Polsce, - na Polskê ca³±... wiêcej mówiæ nie mogê... mia³em dowodów w rêku!"[18] Wracamy do naszego b³ogos³awionego ksiêdza Ignacego K³opotowskiego. Zaliczy³ on do wrogów wewnêtrznych Ko¶cio³a, którzy jednak po pewnym czasie siê ujawnili, znanego mu osobi¶cie i wspomnianego ju¿ wcze¶niej w tym opracowaniu, d³ugoletniego redaktora pisma ludowego Zorza, Maksymiliana Mi³guj-Malinowskiego. Cz³owiek ten rozstawszy siê z pismem Zorza zosta³ redaktorem lewicuj±cego pisma Zaranie. I tak go wówczas scharakteryzowa³ ks. K³opotowski: „zas³ugi jego dla o¶wiaty ludowej wysoko ceni³em, a dzi¶ muszê o nim niestety powiedzieæ: - To sprzymierzeniec naszych najwiêkszych wrogów wewnêtrznych, czyli nieprzyjació³ Krzy¿a, to gubiciel dusz tych braci w³o¶cian, które w swe sid³a zdo³a³ ju¿ u³owiæ. Minê³o chyba lat ze dwadzie¶cia jak pozna³em p. Malinowskiego (...). S³ysza³em o m³odym podówczas pisarzu Zorzy wielkie pochwa³y. Wychowywa³ siê pod strzech± w³o¶ciañsk±. Po skoñczeniu seminarium nauczycielskiego, ¿y³ w¶ród ludu jako nauczyciel. Zdolny, spostrzegawczy umys³ jego szybko siê rozwin±³ dziêki g³ównie bli¿szym stosunkom z m³odymi kap³anami, do których pan nauczyciel wielce siê garn±³, ci za¶ darzyli go serdeczn± ¿yczliwo¶ci± i wszelakim poparciem"[19]. Otó¿, okaza³ siê on cz³owiekiem, który w m³odo¶ci by³ wielkim zwolennikiem Ko¶cio³a katolickiego i wielkim przyjacielem kap³anów, a po czasie za¶ zacz±³ „gor±co i namiêtnie (...) [odwodziæ] lud od swoich duchownych Pasterzy"[20]. I dalej tak pisa³ ks. K³opotowski : „A tymczasem p. Mi³guj, przezywaj±cy siê Malinowskim, jeszcze przez d³ugie lata tumani³ wielu, g³ównie kap³anów, prowadz±c znan± podwójn± robotê: zapalania Panu Bogu ¶wieczki a dyab³u ogarka. Trwa³o to istotnie bardzo d³ugo. Nawet wówczas, gdy dawniejszy pisarz Zorzy ju¿ siê podda³ komendzie ¿ydowsko-bezbo¿nego postêpu, chocia¿ siê jeszcze jawnie do tego stronnictwa nie zapisa³, wielu, bardzo wielu kap³anów, najniezawodniej z dobr± wiar± nie przestawa³o popieraæ roboty wilka w owczej skórze. A przysz³y pisarz „Zarania wciska³ siê podstêpnie do tych i owych owczarni Chrystusowych, przygotowuj±c sobie zawczasu popleczników i faktorów, aby, gdy nadejdzie odpowiednia chwila, móc zrzuciæ wszystkie krêpuj±ce go owcze skóry i zawo³aæ pe³nym g³osem: Mam ju¿ dosyæ tego udawania. Zdoby³em jaki taki grunt pod nogami, bêdê, wiêc prowadzi³ jawn± robotê wed³ug smaku swoich nowych panów. Któ¿ s± ci panowie? A no ¿ydowscy arendarze bezbo¿nego postêpu warszawskiego. Us³u¿y³ im by³y pisarz Zorzy, a obecny pisarz Zarania, jak nikt dotychczas. Ka¿da próba podkopania siê miejskich kretów pod ¿yw± Wiarê ludu wiejskiego, koñczy³a siê zawsze sromotn± klêsk±. A¿ tu znalaz³ siê sprytny jeden cz³owieczek, który tu i owdzie gar¶æ ch³opów polskich na ¿ydowskich Wojtków przerobi³, przez nich znów, wiêkszej gar¶ci [ilo¶ci ch³opów] w g³owach poba³amuci³, a wci±¿ obiecuje nowe zdobycze w odci±ganiu od ¶wiêtego Ko¶cio³a poczyniæ"[21]. Oprócz zaraniarzy, równie wielkie zagro¿enie dla Ko¶cio³a katolickiego widzia³ w ignorancji i dyletantyzmie religijnym swoich wspó³braci w kap³añstwie oraz w¶ród ogó³u wiernych. Dlatego stara³ siê wykazywaæ i nag³a¶niaæ ten problem w swoich publikacjach. Pos³uchajmy, jak widzia³ on wówczas ten problem, a s³uchaj±c zauwa¿my to, ¿e tekst pisany przed ponad stu laty jest ca³kowicie aktualny dzisiaj: „Dzisiaj w naszym sko³atanym spo³eczeñstwie, kiedy rozmaite pr±dy umys³owe i spo³eczne, niby rozhukanych wicher, z gwa³towno¶ci± ¶cieraj± siê wzajemnie i robi± zamêt, ma³o mamy ludzi przekonañ a jeszcze mniej, ludzi ¿ycia wed³ug przekonañ. Twierdzenie to stosuje siê do przekonañ ka¿dego rodzaju a tym bardziej do przekonañ religijnych które najwiêcej nadaj± kierunek i ton przekonaniom etycznym, spo³ecznym i politycznym. Cz³owiek o g³êbokich przekonaniach religijnych popartych ¿yciem jest dzisiaj bia³ym krukiem. St±d te¿ nic dziwnego, ¿e o ile taki siê znajdzie, zw³aszcza w¶ród ¶wieckich, uwa¿any jest poniek±d za dziwaka. Najpospolitszy typ u nas jest ludzi po³owicznych. Uchodz±c w mniemaniu ogó³u za katolików, ¿yciem swoim zaprzeczaj± nie jednej prawdzie przez ten¿e katolicyzm uznawanej. Potrafi± oni, jak powiada przys³owie postawiæ Bogu ¶wiece i diab³u ogarek. Je¶li siê zdarzaj± ludzie prawdziwie religijni, to na ogó³ religijno¶æ ich jest wiêcej biern±. Najczê¶ciej brak im inicjatywy ¿ycia, które by silnym têtnem pulsuj±c w nich samych szerokim korytem p³ynê³o na zewn±trz i swoim wp³ywem u¿y¼nia³o ¿ycie otoczenia. Co jest tego przyczyn±? Czy ju¿ katolicyzm przesta³ byæ t± si³±, która podnosi i odradza nie tylko jednostki, ale ca³e narody i kraje? Nie katolicyzm pozosta³ i pozostanie na zawsze t± sam± d¼wigni± moraln±, tym samym ogniskiem kultury i cywilizacji, jakim on by³ w wiekach poprzednich. Przyczyny niedostatecznego obecnie jego wp³ywu nale¿y szukaæ w samym spo³eczeñstwie, w nas samych. Najlepsze jej najskuteczniejsze lekarstwo, trzymane tylko przy ³ó¿ku chorego, albo nawet przyjmowane, ale nie w sposób okre¶lony przez lekarza, mo¿e nie przynie¶æ choremu ¿adnej ulgi. Podobnie, siê dzieje i z podstawowymi zasadami ¿ycia ludzkiego. Przechowywanie ich w spo³eczeñstwie dla pewnej cywilizacyjno-kulturalnej, nie tylko jako piêkne frazesy lub te¿ stosowanie w ¿yciu, ale w czasie i w zakresie dowolnym sprawia, ¿e z biegiem czasu staj± siê one bezdusznymi ogólnikami czêsto nawet zapomnianymi! Ignorancja religijna i dyletantyzm religijny-to s± g³ówne przyczyny tak ma³ej obecnie owocno¶ci katolicyzmu w Polsce. One te¿ sprawiaj±, ¿e brak u nas ludzi przekonania religijnego, którzy by swoj± wy¿szo¶ci± umys³ow± i prac± mogli wywieraæ zbawienny wp³yw na ca³e spo³eczeñstwo. Twierdzenie powy¿sze mo¿e siê wydaæ komu¶ zbyt paradoksalnym szczególnie gdy siê we¼mie pod uwagê, ¿e b±d¼ co b±d¼ Polska jest jeszcze katolick± a wyk³ad religii w szko³ach jest wszêdzie obowi±zkowy. Zapewne, je¶li bêdziemy zapatrywali siê na to tylko z punktu widzenia teoretycznego, wyda siê nam poniek±d przesad±. Ale gdy wynikniemy w ¿ycie spo³eczne, rodzinne i indywidualne a nastêpnie, gdy siê uwa¿nie rozejrzymy we wszystkich poszczególnych przejawach tego ¿ycia - ze smutkiem przekonamy siê, ignorancja i dyletantyzm w kwestiach religijnych jest u nas zjawiskiem powszechnym. Nie jest od tego woln± klasa wiêcej o¶wiecona i nawet inteligencja. Duch religijny szczególnie w wiêkszych miastach jest za ledwo s³abym pr±dem, którego ³agodny powiew czuj± tylko jednostki. Ogó³ za¶, jakkolwiek liczy siê w spisach parafialnych katolickich, a nawet od czasu do czasu bywa w ko¶ciele, daleki jest jednak od zrozumienia i przejêcia siê zasadami katolickimi. Doskonale ¶wiadczy o tym ¿ycie codzienne. Ka¿dego dnia przynosi ono tyle wypadków skandalicznych i zbrodni, a jednak ogó³ jest na to obojêtny i tylko jednostki zdobywaj± siê na pewien odruch silniejszy. Gazety nieraz w humorystyczny sposób opisuj± najbardziej oburzaj±ce zaj¶cia a czytelnicy wiêkszej ilo¶ci przegl±daj± je z u¶miechem na twarzy, jakby to by³y weso³e przygody Zag³oby lub te¿ figle Psotnego Ch³opca. Spo³eczeñstwo przejête zasadami katolickimi piêtnowa³oby nie tylko zbrodnie, lecz jej tak lekkie traktowanie. Niemniej te¿ przekonuj± nas o tym sztuki piêkne jak literatura, malarstwo, rze¼ba i inne (o teatrze nie chcê nawet wspominaæ, bo to by znaczy³o mówiæ, ¿e obecnie jest w nocy ciemno), które przecie¿ maj± odzwierciedlaæ ¿ycie duchowe narodu. Ze szczególnym upodobaniem bywaj± tam poruszane tematy religijne, ale niestety tak nieudolnie a nawet opacznie, ¿e doprawdy - nie wiadomo czemu wiêcej dziwiæ siê trzeba: ignorancji autora czy jego zarozumia³o¶ci i odwadze. Proszê tylko uwa¿nie, naszych poczytnych pisarzy jak Tetmajera [Kazimierz (1865-1940)], ¯eromskiego [Stefan (1864-1925)] i innych tak zwanych dzisiaj modnych autorów. Za ka¿dym prawie krokiem w dziedzinê religii czy moralno¶ci pope³niaj± oni b³êdy nie do darowania. A te rozmaite madonny i anio³owie, pokazywane na tegorocznej wystawie sztuki ko¶cielnej w Krakowie! Wie¶niak nasz patrz±c na nie, z pewno¶ci± powiedzia³by, ¿e ci ludzie chyba ¿egnaæ siê nie umiej±. Nie mam tu zamiaru krytykowaæ osobistych przekonañ i pogl±dów autorów, zaznaczam tylko, ¿e bardzo czêsto, poruszaj±c tematy religijne, chc± oni byæ wyrazicielami nauki czy ducha ko¶cio³a, gdy tymczasem nie maj± o tym najelementarniejszego pojêcia. St±d te karykatury my¶li religijnej i moralnej tak czêsto spotykane w ich pracach, które przez ludzi religijnie ma³o u¶wiadomionych bywaj± identyfikowane z my¶l± i nauk± Ko¶cio³a"[22]. „Nie lepiej te¿ pod wzglêdem religijnym stoi nasza prasa periodyczna ile¿ jest u nas pism katolicko narodowych a co wa¿niejsze - ile znajdziemy w¶ród nich takich co by mia³y redaktorów z odpowiednim wykszta³ceniem teologicznym? A przecie¿ dla kierownika pisma katolickiego jest to absolutnie niezbêdny krok nic te¿ dziwnego, ¿e pisma podobne albo s± pod wzglêdem religijnym bezbarwne, albo je¶li siê staraj± utrzymaæ je w tonie katolickim, najczê¶ciej katolicyzm tam jest tak p³ytki, tak powierzchowny, ¿e wcale to nas nie powinno dziwiæ, i¿ pomimo swej poczytno¶ci nie wywieraj± one wp³ywu. Brak tam zwykle g³êbszego zrozumienia nauki i ducha religii, które przecie¿ stanowi± tre¶æ ¿ycia katolickiego. Dyletantyzm religijny jak z jednej strony nie ma decyduj±cego wp³ywu na ¿ycie osobnika o takim pokroju, - tak równie¿ nie potrafi dodatnio wp³yn±æ na ¿ycie otoczenia. Co gorsze - nieraz dyletantyzm taki zra¿a do religii osoby sk±din±d jej przychylne. Wyrz±dza on nadto szkodê i z tego wzglêdu, ¿e zacie¶nia ¶wiatopogl±d religijny wielu katolików, robi±c ich mniej czu³ymi na potrzeby i zagadnienia nowoczesne. Niby w obronie nieskazitelno¶ci nauki Chrystusowej niepotrzebnie zu¿ywaj± energiê w obronie tylko w³asnych, subiektywnych pogl±dów. Tym siê te¿ t³umaczy w naszej publicystyce polemiczne przecedzanie komarów a po³ykanie wielb³±dów, które nieraz dochodzi do absurdu. Zamiast wspólnej obrony szañców katolickich lub ataku obozu nieprzyjacielskiego-marnie siê czas traci na obronienie rzeczy, w których wiernym zostawiona jest zupe³na swoboda. Chc± oni jak powiada utratê przys³owie, plus catholique que le pape [byæ bardziej katoliccy od papie¿a]. Mniej wiêc ignorancji i dyletantyzmu, a natomiast jak najwiêcej u¶wiadomienia i pog³êbienia religijnego-a katolicyzm w Polsce odzyska nale¿ne mu znaczenie i znów spo³eczeñstwo nasze poczuje jego dobroczynny wp³yw. Od pewnego czasu Polak-Katolik stale powiadamia, ¿e ¿ydowsko-postêpowa Kultura nie ¶pi, dzia³a. Przez urz±dzane stale zebrania i odczyty u¶wiadamia swoich zwolenników, podaje im rozmaite plany i w ten sposób zatacza coraz wiêksze ko³a swoich wp³ywów. Ma siê rozumieæ ca³a ta robota Kultury prowadzona jest w duchu antyreligijnym a zw³aszcza antykatolickim. Czy jednak przeciwdzia³a temu obóz Katolicki? Bardzo ma³o. Dowodem tego jest coraz bardziej szerz±ca siê zgnilizna niewiary i zepsucia moralnego. Daleki tu jestem ca³kiem odmówiæ zas³ug naszym szermierzom o idea³y katolickie w ¿yciu narodowym. Zaznaczam tylko, ¿e praca ich, jak na obecne czasy, jest absolutnie niewystarczaj±c±. Wprawdzie du¿o mamy stowarzyszeñ spo³ecznych i kulturalnych w duchu katolickim, ale na ogó³-trzeba wyznaæ-dzia³alno¶æ ich nie wyrównywa nawet strat, jakie obóz katolicki co dzieñ ponosi. Dyletantyzm religijny i brak nale¿ytego u¶wiadomienia czêsto ¿ycie w tych instytucjach sprowadza do s³abej wegetacji. Brak tam ¿ycia intensywnie i extensywnie silnego, a¿eby móc oddzia³ywaæ na innych. [1] Prof. Józef Styk, Dzia³alno¶æ i my¶l spo³eczna ks. Ignacego K³opotowskiego (1866-1931), art. w Roczniku Nauk Spo³ecznych Tom XI, zeszyt 1-1983, dost w Intern. na str.: https://ojs.tnkul.pl/index.php/rns/article/view/10530/10554 [2] Prof. Józef Styk, Publicystyczna i wydawnicza dzia³alno¶æ ks. Ignacego K³opotowskiego w Lublinie w latach 1896-1908, art. w Rocznikach Humanistycznych Tom XXXV, zeszyt 2-1987, dost w Intern. na str.: https://webcache.googleusercontent.com/search?q=cache:Bz6GOvLi_dcJ:https://ojs.tnkul.pl/index.php/rh/article/download/2024/2549/&cd=2&hl=pl&ct=clnk&gl=pl&client=firefox-b-d [3] Tam¿e. [4] Tam¿e. [5] Tam¿e. [6] Stary Matus, Posiew nr 9 r.1925, dost. w Intern. na str.: https://crispa.uw.edu.pl/object/files/146892/display/Default [7] By³y to wybory do tak zwanej Czwartej Dumy, czyli Izby ni¿szej parlamentu Imperium Rosyjskiego. W 1912 roku Warszawa by³a pod zaborem rosyjskim. „Na jedno miejsce poselskie zg³oszono kandydatów: Romana Dmowskiego (1864-1939) z ramienia SND, Jana Kucharzewskiego 91876-1952)- z »Koncentracji Narodowej« i Eugeniusza Jagie³³ê (1873-1947) - ze Zjednoczenia Socjalistycznego. Tymczasem w¶ród wyborców wybieraj±cych pos³ów by³o 46 g³osów ¿ydowskich i 34 chrze¶cijan. W dniu wyborów Kucharzewski otrzyma³ 33 g³osy, za¶ Jagie³³o - 43 g³osy. Jagie³³o zyska³ przewa¿nie g³osy elektorów pochodzenia ¿ydowskiego oraz Polaków z kurii robotniczej. Wyborcy ¿ydowscy chcieli oddaæ mandat ze stolicy Polakowi, a poniewa¿ nikt spo¶ród kandydatów nie zapewnia³ im równouprawnienia w samorz±dzie miejskim, postanowiono oddaæ g³osy elektorskie na Jagie³³ê. (...) Wybór Jagie³³y wywo³a³ dwojakie reakcje. Z jednej strony narodowa demokracja rozpoczê³a olbrzymi± kampaniê bojkotu ¯ydów pod has³em »swój do swego po swoje«. Pod patronatem Romana Dmowskiego powsta³o pismo »Gazeta poranna - 2 grosze«, po¶wiêcona ca³kowicie propagandzie bojkotu. Pos³a Jagie³³ê wskazywano jako pos³a ¿ydowskiego. Z drugiej strony pose³ by³ atakowany przez obie frakcje Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy jako niereprezentuj±cy robotników polskich". Powy¿szy cytat ze str.: https://pl.wikipedia.org/wiki/Eugeniusz_Jagie%C5%82%C5%82o [8] Stary Matus, Posiew nr 49 r.1912, dost. w Intern. na str.: https://crispa.uw.edu.pl/object/files/147336/display/Default [9] Prof. Józef Styk, Publicystyczna i wydawnicza dzia³alno¶æ ks. Ignacego K³opotowskiego w Lublinie w latach 1896-1908, art. w Rocznikach Humanistycznych Tom XXXV, zeszyt 2-1987, dost w Intern. na str.: https://webcache.googleusercontent.com/search?q=cache:Bz6GOvLi_dcJ:https://ojs.tnkul.pl/index.php/rh/article/download/2024/2549/&cd=2&hl=pl&ct=clnk&gl=pl&client=firefox-b-d [10] Tam¿e. [11] Tadeusz Karolak, Ksi±dz Ignacy..., s. 131-132. [12] Stary Matus, Posiew nr 2 r.1913, dost. w Intern. na str.: https://crispa.uw.edu.pl/object/files/147331/display/Default [13] Czarna Sotnia by³ to [14] Ks. Daniel Olszewski, Ks. Ignacy K³opotowski ¿ycie i apostolat, Warszawa 1996, s. 226-227. [15] Lew To³stoj, Wojna i Pokój **, Tom III, Warszawa 1994, s. 198-199. [16] przenikanie, przedostawanie siê obcych ludzi, wp³ywów lub ideologii do jakiego¶ ¶rodowiska lub jakiej¶ grupy. S³ownik PWN ze str.:https://sjp.pwn.pl/sjp/infiltracja;2561509.html [17] Micha³ Poradowski, Trzydziestolecie Drugiego Soboru Watykañskiego, Wroc³aw 2011, s. 8-13. [18] Ks. Dr Edward Komar, Kardyna³ Puzyna (moje wspomnienia), Kraków 1912, s. 92-93. [19] Stary Matus, Czem s± „Zaraniarze" i dok±d zmierzaj±, Warszawa 1910, s. 9-10 . Dost. w Intern. na str.: https://polona.pl/item/czem-sa-zaraniarze-i-dokad zmierzaja,NzIzODI0NDQ/4/#info:metadata [20] Tam¿e, s.10. [21] Tam¿e, s. 13-14. [22] Ks. Ignacy K³opotowski, Polak - Katolik, nr 299 (1912), s. 1. dost. w Intern. na str.: https://crispa.uw.edu.pl/object/files/108239/display/Default Powrót |