¦wiêty Zygmunt Gorazdowski cz. IV Zdj. z Intern. ze str.: https://www.jozefitki.pl/zyciorys.html W listopadzie 1899 roku, po ¶mierci ks. Kajetana Odelgiewicza, proboszcza parafii ¶w. Miko³aja we Lwowie ks. Gorazdowski zosta³ administratorem tej¿e parafii, a w styczniu 1902 roku zosta³ jej proboszczem. Wówczas zacz±³ prowadziæ tak¿e „dzia³alno¶æ charytatywn± na w³asn± rêkê. Jego plebania zawsze by³a otwarta dla lwowskiej biedoty. ¯ebracy ¶ci±gali tu z ca³ego miasta, bo wiedzieli, ¿e ksi±dz dziadów, jak go powszechnie nazywano, nie przegoni ich, mimo ¿e sam ¿y³ ubogo. Jada³ niezwykle skromnie. Chodzi³ w starej, zniszczonej bieli¼nie, sutannie i p³aszczu. Józefitki stara³y siê dbaæ o swojego za³o¿yciela, ale otrzymane od nich odzienie rozdawa³ ubogim. Jego konfesjona³ by³ zawsze oblê¿ony. Penitenci mogli siê do niego zg³aszaæ o ka¿dej porze, a i on odwiedza³ w domach najbardziej zatwardzia³ych grzeszników, zachêcaj±c ich do skorzystania z sakramentu pojednania"[1]. Bo nêdze galicyjska, to nie by³a tylko nêdza materialna, ale tak¿e nêdza duchowa i moralna. Ko¶ció³ ¶w. Miko³aja obok stary Uniwersytet Lwowski https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/ W tym czasie zaznajomi³ siê ks. Gorazdowski z jednym urzêdnikiem, który jak siê okaza³o, nale¿a³ do masonerii. Kiedy cz³owiek ten ¶miertelnie zachorowa³, ks. Zygmunt nie czekaj±c na zaproszenie, natychmiast pod±¿y³ do niego z pos³ug± kap³añsk±. Ale ten nieszczê¶liwiec, choæ lubi³ ksiêdza i cieszy³ siê z jego odwiedzin, to jednak absolutnie nie chcia³ s³yszeæ o Sakramencie pokuty. „Odmowa masona by³a kategoryczna, a towarzysz±ce temu oburzenie zdawa³o siê definitywnie przekre¶laæ jakiekolwiek szanse zmiany w tym cz³owieku. Ks. Gorazdowski smutny opu¶ci³ mieszkanie urzêdnika. Gdy wyszed³ na ulicê, powtarza³ jak w gor±czce: - Bo¿e, Panie niemo¿liwego, zmi³uj siê. Maryjo, Ucieczko grzeszników, ¦w. Józefie, postrachu szatanów módlcie siê, przyczyñcie siê ... W tym wielkim zatroskaniu i b³agalnym szturmie do nieba nawet nie zauwa¿y³, jak"[2]pojawi³o siê przed nim dwóch innych, znajomych mu masonów. Gdy dowiedzieli siê, co by³o przyczyn± zatroskania ks. Zygmunta, obaj obiecali (z pewno¶ci± za spraw± tych modlitw ksiêdza Gorazdowskiego), ¿e przekonaj± swojego kompana do Spowiedzi ¶wiêtej. I rzeczywi¶cie, po pó³ godzinie, powiadomili oni ksiêdza, ¿eby uda³ siê do tego urzêdnika, któremu podsunêli „my¶l, aby siê poradzi³ ksiêdza, któr± drog± ma i¶æ po ¶mierci. Zgodzi³ siê wreszcie i prosi³ (...) [¿eby] zawezwali ksiêdza. Z jak± rado¶ci± pospieszy³ ks. Proboszcz do chorego masona, który pojednany z Bogiem, wkrótce umar³. Nie odosobniony by³ to przypadek uczestnictwa ks. Zygmunta w rado¶ci Ewangelicznego Ojca, który wita powracaj±cego marnotrawnego syna"[3]. Ks. Gorazdowski widzia³ w Galicji coraz bardziej panosz±ce siê wszechobecne z³o. W jednym z listów do arcybiskupa Bilczewskiego tak napisa³: „Prawda, ¿e niewiele ludzi u nas pojmuje ca³y ogrom tego niebezpieczeñstwa, ale ja naby³em przez d³ugie lata mojej pracy pasterskiej w tych sprawach wiele do¶wiadczenia i jestem mocno przekonany, ¿e Galicja straci wkrótce charakter kraju katolickiego i polskiego, je¿eli katolicy nie wezm± siê wspólnie do walki z wrogami naszej religii i narodowo¶ci"[4]. W swoich kazaniach proboszcz Gorazdowski nie patrzy³ na to, czy siê one spodobaj± jego parafianom, czy te¿ bêd± ¼li na niego. „Nie szczêdzi³ na kazaniach gorzkich s³ów prawdy. By wstrz±sn±æ sumieniami katolików nie omieszka³ uciekaæ siê niejednokrotnie do bardzo mocnych s³ów. Ró¿nymi zreszt± sposobami pragn±³ pomóc ludziom i¶æ praw± drog± Bo¿ych przykazañ i zaleceñ. Mia³ te¿ zwyczaj, ¿e swoich penitentów obdarowywa³ medalikiem z wizerunkiem Niepokalanej. Zawiesza³ go te¿ czêsto na dzieciêcych szyjach. Przy tych okazjach zwyk³ mawiaæ: »To tarcza. Na niej zatrzyma siê kula, zaraza, ogieñ i gorsze od nich - uk±szenie piekielnego wê¿a«. Jego wielka wiara w moc wstawiennictwa Maryi piêknym i tajemniczym rysem zapisa³a siê w wydarzeniu, które mia³o miejsce w pierwszych latach jego pracy proboszczowskiej. Oto bowiem kiedy ks. Gorazdowski sta³ z ks. dr Narajewskim [(1860-1943) Stanis³aw, profesor, dziekan wydzia³u teologicznego Uniwersytetu Lwowskiego, pó¼niejszy rektor tego Uniwersytetu] przed godz. 12-t± w po³udnie ko³o furty klasztornej, podesz³a do nich 18-letnia dziewczyna. Zwracaj±c siê do ks. Zygmunta prosi³a, a¿eby j± ratowa³ z nieszczê¶cia, gdy¿ ka¿dego dnia w po³udnie dostaje napadów epilepsji, które j± bardzo os³abiaj± i wyniszczaj±. Ks. Gorazdowski jakby chc±c jeszcze upewniæ siê czy podjête przez niego dzia³anie bêdzie po linii ¿yczeñ Ko¶cio³a, zwróci³ siê do ks. prof. Narajewskiego po ³acinie z zapytaniem co mówi o tym wzglêdzie religia; uspokojony przez ks. Profesora, spyta³ dziewczynê: - Czy ty kochasz Matkê Bo¿±? - Tak, proszê Ojca, bardzo kocham. - Powiedz mi, czy Matka Boska potrafi uprosiæ u Swego Syna dla Ciebie zdrowie cia³a, o ile to nie zaszkodzi twojej duszy? Z moc± wielkiego przekonania dziewczyna odpowiedzia³a: - Przecie¿ to jest Matka Boga-Cz³owieka, a Syn nie mo¿e odmówiæ Matce. - Wiêc odmawiaj od dzisiaj nowennê do Matki Naj¶wiêtszej, a je¶li bêdziesz odmawia³a j± z wiar± i pokor±, Ona ciê wys³ucha. Kiedy ks. Zygmunt koñczy³ mówiæ te s³owa rozleg³y siê uderzenia zegara i dzwony ko¶cio³ów rozdzwoni³y siê na Anio³ Pañski. Dziewczyn± za¶ ju¿ po chwili wstrz±sa³ atak epilepsji. Gdy po jakim¶ czasie przysz³a do równowagi, zwracaj±c siê do ks. Gorazdowskiego, powiedzia³a: - Proszê Ksiêdza, to by³ ju¿ ostatni atak epilepsji, bo Matka Boska nie pozwoli, gdy zacznê modliæ siê do niej, abym by³a chora. - Ufaj tylko, a bêdziesz zdrowa - odrzek³ na to ks. Zygmunt b³ogos³awi±c chorej. - Przyjdê jutro i powiem, czy mia³am atak czy nie - doda³a odchodz±c dziewczyna. I rzeczywi¶cie przysz³a o¶wiadczaj±c, ¿e nie mia³a ¿adnego ataku. Pó¼niej by³a jeszcze kilka razy, ale ju¿ uzdrowiona"[5]. Choæ Ks. Gorazdowski sam nie bardzo dba³ o siebie, to jednak z pewno¶ci± bardzo dba³ o innych ludzi oraz o Dom Bo¿y. Jako proboszcz przyst±pi³ do odremontowania podniszczonej ¶wi±tyni, odnowi³ trzy boczne o³tarze, wymieni³ witra¿e, po³o¿y³ now±, kamienn± posadzkê oraz zakupi³ nowe organy. Do tych wszystkich zajêæ i obowi±zków ks. Gorazdowskiego dochodzi³a równie¿ od wielu lat, nauka katechezy we lwowskiej szkole, gdzie uczy³o siê 300 uczniów z czego 200 by³o dzieæmi katolickimi. Niestety, by³a to prywatna szko³a ewangelicka, któr± dodatkowo dofinansowywa³o miasto. „Szko³a ta by³a jedyn± tego typu instytucj± we Lwowie z jêzykiem wyk³adowym niemieckim. St±d, dzieci niemieckich katolików nie znaj±ce jêzyka polskiego z konieczno¶ci do niej uczêszcza³y. By³ to jednak niewielki procent uczniów. Wielu Polaków, katolików wysy³a³o tu swoje dzieci, poniewa¿ jêzyk niemiecki by³ potrzebny w karierze urzêdniczej i wojskowej. Niektórzy z rodziców twierdzili te¿, ¿e w nied³ugim czasie planuj± przesiedlenie siê w strony niemieckie i chc± w ten sposób umo¿liwiæ swoim dzieciom dalsz± naukê. Spora równie¿ liczba katolików chêtnie zapisywa³a swoje dzieci do szko³y protestanckiej, poniewa¿ wysokie w niej op³aty umo¿liwia³y korzystanie z nauki przede wszystkim dzieciom ze sfer inteligenckich, co niew±tpliwie mia³o niema³y wp³yw na poziom nauczania"[6] Jednak ks. Zygmunta bardzo bola³o to, ¿e w tej szkole dzieci z rodzin katolickich zaczyna³y traciæ wiarê. Du¿o wcze¶niej pisa³ ju¿ w swoich Zasadach i przepisach dobrego wychowania o tym co dzieje siê w szko³ach bezwyznaniowych, „gdzie nauczyciel bez wiary wyrywa te zbawienne prawdy i zasady, które rodzice w domu zaszczepili. Takich nauczycieli mo¿na by nazwaæ mordercami dusz, tak± szko³ê jaskini± zbójców"[7]. Dlatego w 1903 roku za zgod± arcybiskupa Bilczewskiego postanowi³ sam za³o¿yæ szko³ê katolick± z niemieckim jêzykiem wyk³adowym. W tym przeprowadzi³ adaptacyjny remont w dwupiêtrowej kamienicy, gdzie mie¶ci³ siê za³o¿ony przez niego Internat dla studentów seminarium nauczycielskiego. Jako nauczycieli sprowadzi³ ks. Gorazdowski z Austrii Braci Szkolnych, zwanych lasalianami od nazwiska ich za³o¿yciela Jana Chrzciciela de la Salle (1651-1719). Jeszcze zanim szko³a zosta³a otwarta nast±pi³ zdecydowany atak ¶rodowisk antyko¶cielnych na sam pomys³ otwarcia takiej szko³y oraz oczywi¶cie na samego ksiêdza Zygmunta Gorazdowskiego a w konsekwencji na Ko¶ció³ Katolicki. Jeden z takich atakuj±cych artyku³ów zamieszczamy poni¿ej: „Niefortunny pomys³. Proboszcz parafji ¶w. Miko³aja we Lwowie, ks. Gorazdowski - jak nam donosz± - powzi±³ zamiar za³o¿enia niemieckiej szko³y dla dzieci. Inicjator, który na ten cel nie szczêdzi³ ofiary, wychodzi z tego zapatrywania, ¿e s± u nas dzieci, które radeby lepiej poznaæ jêzyk niemiecki (?), ¿e we Lwowie znajduj± siê rodziny niemieckie, które w braku niemieckiego zak³adu katolickiego, posy³aj± swe dzieci do szko³y ewangelickiej. Otó¿, dla tych polskich dzieci, chc±cych lepiej nauczyæ siê po niemiecku oraz dla niemieckich katolików, ma powstaæ za polskie pieni±dze niemiecka szko³a w polskim Lwowie. Co wiêcej! Na nauczycieli w tej szkole ks. Gorazdowski sprowadza niemieckich zakonników, tzw. Braci szkolnych! Ks. Gorazdowski sam widocznie czuje wielk± dra¿liwo¶æ swego pomys³u, albowiem w og³oszeniu go stara siê uspokoiæ spo³eczeñstwo zapewnieniem, ¿e szko³a z niemieckim jêzykiem wyk³adowym, prowadzona przez niemieckich Schulbriider'ów [Braci Szkolnych], bêdzie mia³a charakter - polski (?!). Du¿o ju¿ by³o u nas pomys³ów egzotycznych, ale temu nale¿y siê bezwarunkowo pierwszeñstwo! Wiêc w Wiedniu i w miastach niemieckich, gdzie liczba Polaków jest czêstokroæ bardzo znaczn±, nikomu jeszcze nie przysz³o do g³owy, fundowaæ dla nich szko³ê polsk± za niemieckie pieni±dze osób prywatnych, a my dla garstki Niemców, zab³±kanych do polskiego miasta, mamy czyniæ fundacjê, która stanie siê jeszcze jednym rozsadnikiem niemczyzny? W chwili, kiedy ca³e spo³eczeñstwo wytê¿a si³y, a¿eby str±ciæ z siebie resztki niemieckiego pokostu; kiedy powszechnie podnosz± siê narzekania na niemczyznê na kolejach, w ¿andarmerji, w prokuratorji; w chwili, kiedy wszyscy uwa¿aj± za szkodê narodow± i istnienie w kraju dwóch niemieckich gimnazjów, - w takiej, oto, chwili polski kap³an staje w obronie niemczyzny i pragnie przyczyniæ siê do jej utrwalenia w¶ród m³odzie¿y ! Polak w Wiedniu uczêszcza do szkó³ niemieckich, a Niemiec we Lwowie niechaj uczy siê w naszych szko³ach polskich, bo to polskie miasto i kraj polski. A je¿eli s± po¶ród nas koloni¶ci niemieccy, co radziby koniecznie posiadaæ niemieck± szko³ê, to niechaj j± sobie za³o¿± sami. Wobec tak op³akanych stosunków spo³eczeñstwa naszego, wobec tylu gwa³townych potrzeb dla nas samych - us³u¿no¶æ i ofiarno¶æ ks. Gorazdwskiego nie dla swoich,- jeno dla Niemców, jest nam, doprawdy, niezrozumia³±... Bo o Niemców mo¿e tu rozchodziæ siê jedynie i myli siê ks. Gorazdowski, je¿eli s±dzi, ¿e znajdzie du¿o karierowiczów Polaków, którzy swym dzieciom pierwszych podstaw nauki pozwol± udzielaæ w jêzyku obcym, przez obcych ludzi, po to, aby ci niemieccy Bracia tchnêli w dzieciêce dusze znamiê niemieckiej kultury, a w usta m³odociane - obc± mowê. Takich rodzin polskich nie znajdzie siê ju¿ wiele w czasie, kiedy ca³y naród przyszed³ do przekonania, ¿e najwiêkszem wypaczeniem naszego wykszta³cenia jest na¶ladownictwo obcego sposobu my¶lenia, obcego ducha i obcej kultury. Bronimy siê ju¿, Bogu dziêki, przeciw temu zatruciu umys³ów. Projekt swój motywuje ks. Gorazdowski wzglêdami religijnymi, twierdz±c, ¿e katolicy Niemcy, poniewa¿ nie maj± innej szko³y niemieckiej, ¶l± dzieci do szko³y ewangelickiej. Otó¿, ju¿ dyskusja, jak± wszczêto w prasie miejscowej w roku ubieg³ym, wykaza³a, ¿e w szkole ewangelickiej lwowskiej stosunki poprawi³y siê o tyle, i¿ dzieci katolickie maj± tak± sam± pieczê religijn±, jak w szko³ach miejskich. Ale gdyby nawet katoliccy Niemcy ¿ywili jeszcze obawy co do szko³y ewangelickiej, - to s±dzimy, ¿e jako katolicy, mog± (nie za³o¿ywszy szko³y w³asnej) posy³aæ dziatwê do szkó³ polskich, gdzie wszak¿e jêzyk niemiecki bywa tak¿e wyk³adanym. Dla dobrego katolika ofiara taka jest obowi±zkiem, ale chyba sami Niemcy katoliccy nie mog± mieæ pretensji, i¿by¶my my, Polacy, z funduszów prywatnych fundowali im szkolê niemieck± i sprowadzali niemieckich zakonników! Niefortunny pomys³ ks. Gorazdowskiego zawiera w sobie tyle niebezpieczeñstw narodowych, ba, nawet prejudykatów [orzeczenie s±dowe, bêd±ce podstaw± do podobnych orzeczeñ w przysz³o¶ci] politycznych, ¿e ogó³ polskiej ludno¶ci Lwowa powinien bardzo stanowczo i z ca³ym naciskiem zaprotestowaæ przeciw koniowi trojañskiemu, jakiego wielebny inicjator - niew±tpliwie w dobrej wierze - usi³uje wprowadziæ do miasta. Mieli¶my ju¿ do¶æ szkó³ niemieckich we Lwowie i pamiêtamy dobrze, jakie by³y ich skutki dla spo³eczeñstwa!"[8] Bardzo zabola³y te ataki ks. Gorazdowskiego, a ten powy¿szy tekst nale¿a³ do tych, o których napisa³ do arcybiskupa Bilczewskiego, którego nie by³o w tym czasie w Galicji: „Radykalne gazety, mianowicie Kurier Lwowski zgromi³ mnie ostro, ¿e: my nie chcemy ¿adnych szkó³ pod w³adz± duchowieñstwa«, a Dziennik Polski zbeszta³ mnie jeszcze gorzej jako zdrajcê narodowej sprawy. Otrzyma³em te¿ listy anonimowe z pogró¿kami, a jeden ze stryczkiem"[9]. Napisa³ tak¿e, ks. Gorazdowski swoje w³asne o¶wiadczenie, które ukaza³o siê w prasie a które mia³o nastêpuj±c± tre¶æ: „W sprawie szko³y Braci szkolnych, (...) Od miesi±ca ba³amuc± niektóre dzienniki lwowskie publiczno¶æ nasz± wiadomo¶ci± fa³szyw±, ¿e [ni¿ej] podpisany zak³ada szko³ê czysto niemieck± w tym celi, aby germanizowaæ m³odzie¿. Nikt z redakcyi tych dzienników nie poinformowa³ siê u mnie, co to za szko³a, jakie jej zadanie i dlaczego ona potrzebna we Lwowie, mimo to dzienniki owe bez ¿adnej podstawy obrzucaj± mnie obelgami i okrzykuj± zdrajc± narodu. - Dlatego raczy szanowna Redakcja w interesie prawdy przyj±æ ode mnie to wyja¶nienie: Wiadomem jest powszechnie, ¿e istnieje we Lwowie wyznaniowa szko³a ewangelicka, do której uczêszcza zwykle dwa razy tyle dzieci katolickich, co luterskich. Szko³a ta ro¶nie z ka¿dym rokiem, gdy¿ posiada reputacyê najlepszej szko³y we Lwowie, a z ni± ro¶nie te¿ i fundusz wyznaniowy ewangelicki, który z op³at szkolnych, od dzieci katolickich pobieranych, wybudowa³ przed trzema laty skrzyd³o jedno w tej szkole, jakote¿ dwie kamienice czynszowe przy ulicy Zielonej. W ostatnim roku szkolnym by³ budynek szkolny tak zape³niony dzieæmi katolickiemi, ¿e zapewne wkrótce dobuduje dyrekcji szko³y drugie skrzyd³o. Dobra reputacya tej szko³y pochodzi st±d, ¿e uczêszczaj± tam wy³±cznie dzieci rodzin inteligentnych, ¿e dzieci te posiadaj± wszelkie przybory szkolne, a tak¿e i dlatego, ¿e rodzice tych dzieci czuwaj± sami nad tem, i¿by one korzysta³y z nauk. Nadto w szkole tej jest jêzyk niemiecki wyk³adowym, przeto wszystkie rodziny niemieckie, nawet katolickie, zniewolone s± do tej szko³y swe dzieci posy³aæ, gdy¿ innej szko³y niemieckiej Lwów nie posiada. Oprócz Niemców posy³aj± do tej szko³y niemieckiej swe dzieci tak¿e i ci Polacy, którzy pragn±, by dzieci ich pozna³y gruntownie jêzyk niemiecki, potrzebny im w pó¼niejszem ¿yciu praktycznem, gdy¿ jak wiadomo, w szko³ach innych nauka tego jêzyka rezultatów praktycznych nie osi±ga. Je¿eli Reprezentacya miasta nie postara³a siê dot±d, aby dzieci niemieckie mia³y katolick± szko³ê ludow±, lecz udziela subwencyi 2400 koron na szko³ê ewangelick±, to spo³eczeñstwo katolickie nie mo¿e obojêtnie patrzeæ, jak oko³o 200 dzieci katolickich bywa wychowywanych przez innowierców. Gdy dziecko katolickie przez cztery lata przebywa pod wp³ywem nauczycieli innej wiary - te lata, w których ono ch³onie chciwie wszelki wp³yw otoczenia, a tem wiêcej wp³ywy religijne, ponosi ono szkodê niepowetowan± na ca³e swoje ¿ycie. Szkoda ta jest podwójn± - raz, ¿e dziecko pozbawione jest dodatniego wp³ywu katolickiego, gdy¿ nauka religii i praktyki katolickie s± bardzo ograniczone w tej szkole, a po wtóre, ¿e zostaj±c pod ci±g³ym wp³ywem prze³o¿onych akatolickich i ¿yj±c w atmosferze niekatolickiej, wychowuje siê w indyferentyzmie religijnym, który do niego przylgnie na zawsze. Temu mo¿e zaradziæ jedynie za³o¿enie szko³y katolickiej, która bêdzie otwarta 1 go wrze¶nia b. r. (...) przy ul. Mochnackiego pod dyrekcy± Braci szkó³ chrze¶cijañskich. Zgromadzenie to, za³o¿one we Francyi w r. 1681 przez ¶w. Jana Chrzciciela de la Salle - sk³ada siê z samych nauczycieli ludowych i rozrzucone jest w ca³ym ¶wiecie katolickim tak bardzo, ¿e liczy ju¿ 12.000 cz³onków i wychowuje 35.000 uczniów. Ojciec ¶w. Leon XIII, któremu wychowanie m³odzie¿y w duchu katolickim najbardziej le¿a³o na sercu, otacza³ swoj± szczególn± opiek± to Zgromadzenie, odda³ mu dwa ogromne zak³ady wychowawcze w samym Rzymie, kanonizowa³ przed trzema laty za³o¿yciela, X. Jana de la Salle, ucieszy³ siê te¿ wielce, dowiedziawszy siê, ¿e Bracia szkolni maj± osi±¶æ we Lwowie i udzieli³ nawet osobnego b³ogos³awieñstwa temu dzie³u. Sta³o siê to przed piêciu laty, ale dot±d nie mo¿na by³o tego zamiaru doprowadziæ do skutku, gdy¿ oprócz braku funduszów, przeszkadza³a temu ta wa¿na okoliczno¶æ, ¿e w owem Zgromadzeniu Braci szkolnych nie by³o dot±d Polaków, którzy by mogli obj±æ posadê nauczycieli publicznych. Zesz³ego roku za³o¿yli Bracia seminaryum katolickie w Wiedniu, wiêc mogli nam daæ Polaków. I oto w roku bie¿±cym przyrzekli nam przys³aæ czterech nauczycieli Polaków, którzy maj± obj±æ zarz±d Internatu ¶w. Jozafata, a zarazem obj±æ l‑sz± i 4-t± klasê ludow± - z wyk³adem tak polskim, jak i niemieckim - gdy¿ zapewne zapisz± do tej szko³y tak polscy, jak i niemieccy rodzice swych synów. Kilka tutejszych dzienników, przeciwnych zasadniczo szko³om wyznaniowym, wmawia w nasz± publiczno¶æ, ¿e ta szko³a powstaje w celu germanizowania naszych dzieci. Ten zarzut stanowczo odeprzeæ nale¿y, gdy¿ szko³a ta, jako zakonna, bêdzie pod dozorem naszej w³adzy duchownej, której o brak polsko¶ci i patryotyzmu pos±dziæ nie mo¿na. Gdyby zatem ta w³adza dostrzeg³a w prowadzeniu szko³y co¶ szkodliwego dla narodu lub religii, pierwsza wyst±pi³aby przeciw temu i usunê³aby nadu¿ycie. Przeciwnie, d±¿eniem tej szko³y bêdzie nietylko religijnie wychowaæ nasz± m³odzie¿ tak polsk± jak i niemieck±, ale te¿ dzia³aæ na m³odzie¿ niemieck±, aby nauczywszy siê jêzyka polskiego, mog³a w wy¿szych klasach uczêszczaæ do klas polskich, a w ka¿dym razie, aby ¿yj±c w naszym kraju, spoi³a siê z narodem naszym w jedn± ca³o¶æ spo³eczn± i narodow±. Streszczaj±c to, co¶my wy¿ej powiedzieli, o¶wiadczamy : 1) ¯e sprzeciwia siê to prawu Bo¿emu, aby dzieci katolickie by³y wychowywane w szkole wyznaniowej luterskiej. 2) ¯e duchowieñstwo katolickie ma obowi±zek staraæ siê, aby tym dzieciom, czy s± one polskie, czy niemieckie podaæ mo¿no¶æ wychowania siê w szkole katolickiej. 8) ¯e w szkole lwowskiej ewangelickiej jest zwykle dwa razy tyle dzieci katolickich, co luterskich. 4) ¯e gdy te dzieci katolickie przejd± z luterskiej do katolickiej szko³y, gdzie bêd± kszta³cone wed³ug tego samego planu naukowego, nie uczyni siê przez to krajowi ¿adnej krzywdy, lecz przysporzy siê mu religijnych obywateli i spe³ni siê obowi±zek przez Boga na nas, jako pasterzy katolickich, w³o¿ony. Prawda, ¿e wtedy szko³a luterska utraci swoje dochody i swój wp³yw na wychowanie dzieci naszych, ale to jest w³a¶nie w interesie naszego narodu, bo szko³a ta jest rozsadnikiem germanizacyi i indyferentyzmu religijnego [przekonanie, ¿e wszystkie wiary s± jednakowo dobre]. Lwów 21 sierpnia 1903. X. Zygmunt Gorazdowski "[10] Kulminacyjnym momentem tych wszystkich ataków by³ wiec protestacyjny, zorganizowany we Lwowie. Wspieraj±cy konserwatystów, lwowski Przegl±d Polityczny, Spo³eczny i Literacki, umie¶ci³ na swoich ³amach do¶æ szczegó³owy przebieg tego wiecu skierowanego przeciwko i ks. Zygmuntowi Gorazdowskiemu i jego szkole: „Wiec w sprawie szko³y Braci szkolnych, Wczoraj przed po³udniem odby³ siê na boisku sokolem [boisko Towarzystwa Gimnastycznego Sokó³] wiec w sprawie projektowanej przez X. Gorazdowskiego szko³y niemieckiej dla katolickich dzieci niemieckich. Wiec zwo³a³o i urz±dzi³o Towarzystwo rzemie¶lnicze im. Kiliñskiego, by³o za¶ na nim obecnych zrazu niespe³na 300 osób, potem ju¿ w czasie przemówieñ liczba ta siê podwoi³a. Bardzo du¿o by³o miêdzy zebranymi uczniów gimnazyalnych, którzy cisn±c siê ko³o sto³u prezydialnego ha³a¶liwymi okrzykami i oklaskami podkre¶lali wszystkie efektowniejsze zwroty mówców. Przewodnicz±cym wiecu wybrano p. Biechoñskiego. Otwieraj±c obrady, rzek³ on, ¿e na ¿ywem ciele narodu naszego próbuj± teraz eksperymentów ró¿ni znachorzy i maniacy, i ¿e takim maniakiem jest X. Gorazdowski, który nam rzuca w oczy szko³ê niemieck± pod pozorem, ¿e ona ma usuwaæ dzieci katolickie spod wp³ywu ewangelickiego. Nazwawszy X. Gorazdowskiego maniakiem, zaraz w nastêpnem zdaniu zapewni³ mówca, ¿e go z innych wzglêdów bardzo szanuje, doradza mu jednak, aby pola swojej dzia³alno¶ci szuka³ nie u nas, lecz tam, gdzie pe³nem korytem p³ynie prawos³awie. Zakoñczy³ mówca apelem do kobiet polskich, ¿eby sz³y od ulicy do ulicy, od domu do domu i odwodzi³y rodziców od posy³ania dziatwy do szko³y X. Gorazdowskiego. Referowa³ potem sprawê p. Baczyñski, zecer. Rozpocz±³ od szumnego opisu, ¿e przebrzmia³y echa strza³ów powstañczych, zdobywcy ciê¿k± podkowê niewoli postawili na nas, spostrzegli jednak, ¿e wróg ich ¿yje i drga jeszcze, wiêc umy¶lili b±d¼ co b±d¼ dobiæ go, wyrwaæ mu tê duszê polsk±, ten jêzyk. I ozwa³ siê ¶wist plag we Wrze¶ni, ale kiedy jeszcze s³yszymy jêk dzieci wrzesiñskich, kiedy zaledwie od kilkunastu dni mamy w pamiêci krew ludu roboczego przelan± na Szl±sku - w takiej chwili staje syn tego narodu i zak³ada nam szko³ê niemieck±. (Okrzyki: Hañba mu !) Potem atakowa³ mówca X. Gorazdowskiego za jego rzekomo zbyt serdeczne uczucia dla Niemców i twierdzi³, ¿e szko³a jego da wrogom Polaków po¿±dan± broñ do rêki, gdy¿ powiedz± oni: „Oto ci Polacy chc± sami byæ Niemcami. Zapewnia³ mówca, ¿e sprowadzeni przez X. Gorazdowskiego Bracia szkolili s± Niemcami, skoro X. Gorazdowski waha siê podaæ ich nazwiska do wiadomo¶ci publicznej; potem wywodzi³, ¿e fakt sprowadzenia tych pedagogów z za granicy kraju jest policzkiem, danym naszemu nauczycielstwu, wzbudza bowiem podejrzenie, jakoby nikt z tych nauczycieli nie móg³ dziatwy nauczyæ niemieckiej gwary. Mówca w ogóle jest przeciwnikiem wychowania pod kierunkiem klasztornym, przewiduje te¿, ¿e w przysz³o¶ci rz±d widz±c tañsze si³y nauczycielskie, gotów nauczycielom wydrzeæ i ten kawa³ek chleba, który maj±, a winien temu bêdzie X. Gorazdowski. (G³osy: Hañba mu ! Na latarniê z nim!) Cz³owiek taki powinienby byæ wyeliminowany z naszego spo³eczeñstwa. (G³osy: Kuratora mu daæ!) Mimo to mówca, rzuciwszy takie frazesy, upomina³, ¿eby obrady toczy³y siê spokojnie, gdy¿ powiedziano by, i¿ zebranym sz³o o stworzenie karykatury zgromadzenia; prosi³ te¿, ¿eby X. Gorazdowskiemu szyb nie wybijano. W koñcu podda³ mówca zebranym pod uchwa³ê cztery rezolucye. Z tych pierwsza wyra¿a potêpienie projektu X. Gorazdowskiego, druga wzywa ogó³ polski, ¿eby jego szko³y nie popiera³, trzecia wzywa spo³eczeñstwo, by podawa³o do wiadomo¶ci pism polskich nazwiska rodziców, którzyby swe dzieci do tej szko³y oddali; czwarta wreszcie poleca prezydyum wiecu, aby wys³a³o w tej sprawie stosowne memorya³y do konsystorza arcybiskupiego, do Wydzia³a krajowego, do Rady miejskiej i do Rady szkolnej krajowej. P. Kraus, student politechniki, proponowa³, by stosowne og³oszenia, maj±ce na celu ignorowanie szko³y X. Gorazdowskiego, rozlepiæ po ca³em mie¶cie, oraz ¿eby dzienniki zaprowadzi³y rodzaj czarnej rubryki, w której by nazwiska rodziców, posy³aj±cych dzieci do tej szko³y, figurowa³y jako nazwiska zdrajców politycznych. P. Muller krytykowa³ sprostowanie X. Gorazdowskiego, zamieszczone w dziennikach. Zdaniem jego X. Gorazdowski tak przedstawi³ rzecz, jak gdyby Papie¿ Leon XIII b³ogos³awi±c zakon braci szkolnych, pob³ogos³awi³ tendencyê germanizowania Polaków; za to gotów mówca mieæ z X. Gorazdowskim osobist± przeprawê jako katolik. Pisze te¿ X, Gorazdowski, ¿e Polacy wst±pili do wiedeñskiego seminarium Braci szkolnych dopiero w z.[esz³ym] r.[oku], wiêc za rok mieliby siê ju¿ tyle nauczyæ pedagogii, aby kierowaæ szko³±? Ostro¿nie te¿ nazywa ich X. Gorazdowski w swym li¶cie og³oszonym w pismach, chrze¶cijanami [a] nie katolikami. Szkó³ nam potrzeba nowych, nie jednej, .ale 100, przedewszystkiem jednak potrzeba szko³y X. Gorazdowskiemu, który w swym li¶cie pope³ni³ 34 b³êdów, np. swoje imiê Zygmunt napisa³ przez d. (Prosty b³±d drukarski. Przyj). Red.). P. Stachoñ, nauczyciel, ¿±da³, ¿eby w dniu otwarcia szko³y X. Gorazdowskiogo dzienniki wysz³y w ¿a³obnych obwódkach, oraz ¿eby urz±dzono iluminacjê ¿a³obn± kartkami, wyobra¿aj±cymi czarny krzy¿ na bia³em tle, a dochód przeznaczono na za³o¿enie prywatnej szko³y polskiej wed³ug systemu szkó³ angielskich. Mówca ten postawi³ jeszcze wniosek, zaczerpniêty z praktyki Moskali, bo d±¿±cy do skrêpowania swobody rodziców, mianowicie za¿±da³, ¿eby prosiæ w³adze szkolne o nakaz nieprzyjmowania do szko³y X. Gorazdowskiego dzieci ¿adnych innych rodzin, prócz rodzin niemieckich. Ale zaczêto wo³aæ: To by³yby pó³¶rodki! To znaczy³oby zgadzaæ siê na tê szko³ê! i p. Stachoñ wniosek swój cofn±³. Przemawia³ jeszcze p. Winiarski, stolarz, daj±c upust ¿alowi swemu, ¿e X. Gorazdowski nie da³ mu robiæ ³awek do swej szko³y, poczem rezolucye p. Baczyñskiego uchwalono i razem z reszt± wniosków, równie¿ przyjêtych, przekazano prezydyum wiecu do za³atwienia"[11]. Jako komentarz do powy¿szego artyku³u, który jest w³a¶ciwie such± relacj±, pozbawion± praktycznie komentarza (z wyj±tkiem delikatnych sugestii redakcji), przeczytajmy krótki tekst zamieszczony dwa dni wcze¶niej w tej samej gazecie, jeszcze przed samym wiecem: „Wiec anti-gorazdowski. Pod takim tytu³em ma siê jutro o godzinie 10-tej rano odbyæ na boisku sokolem przy ulicy Cetnerowskiej wiec zwolenników protestanckiej szko³y niemieckiej, a przeciwników katolickiej szko³y niemieckiej. Panowie ci pragn±, ¿eby rzeczy zosta³y tak, jak by³y dot±d, t. j. ¿eby dziatwa katolicka niemiecka chodzi³a do szko³y niemieckiej protestanckiej, i tam stawa³a siê obojêtn± pod wzglêdem religijnym, a uczy³a siê wszystkiego w jêzyku niemieckim, albowiem w szkole ewangelickiej jest wyk³adowym jêzyk niemiecki. Natomiast s± przeciwnikami szko³y, w której ta niemiecka dziatwa bêdzie s³ucha³a wyk³adów oczywi¶cie w jêzyku niemieckim, ale równocze¶nie mia³a za przewodników i nauczycieli osoby gor±co wierz±ce w prawdy katolickie. Poniewa¿ jêzyk niemiecki tu znosi siê z jêzykiem niemieckim tam, wiêc ró¿nica miêdzy tymi dwiema szko³ami jest tylko w tem, ¿e tu jest katolicyzm, gdy tam by³ protestantyzm. Owó¿ ci panowie, którzy ten wiec urz±dzaj±, nie zastanowili siê chyba nad tem, ¿e je¿eli s± naprawdê katolikami, to pope³niaj± grzech ciê¿ki, bo walcz± przeciw szkole katolickiej, a w obronie szko³y luterskiej. Czy¿ to uchodzi ? - Doprawdy, ¿e ca³a ta kampania wstyd tylko przynosi, a stroj±cy siê w patriotyczne piórka agitatorowie chyba nie zdaj± sobie sprawy z tego, komu siê w³a¶ciwie wys³uguj±. Ile¿ to niemieckich szkó³ z fundacyi Hirsza powsta³o w naszym kraju, a ¿aden z tych nibyto tak gor±cych patryotów palcem nawet nie ruszy³, skoro za¶ powstaæ ma jedna jedyna szko³a katolicka, ju¿ podnosz± wrzask. To jest oburzaj±ce. Gdyby ci panowie, którzy tak bardzo gor±czkuj± siê t± spraw±, zastanowili siê ch³odno nad tem, o co tu w³a¶ciwie idzie, ¿e nikomu siê nie ¶ni nawet germanizowaæ dziatwy polskiej, lecz, ¿e nowa ta szko³a ma jedynie za zadanie odci±gn±æ dzieci katolickie od szko³y luterskiej, to zamiast prowadziæ tak namiêtn± walkê z wiatrakami powinni raczej wyst±piæ w radzie miejskiej z wnioskiem, aby katolickie miasto Lwów tê subwencyê, któr± p³aci dotychczas szkole luterskiej, przenios³o na szko³ê katolick±. A mamy nadziejê, ¿e po pewnym czasie, gdy sztucznie podniecone namiêtno¶ci uspokoj± siê, przyjdzie do tego, zw³aszcza gdy publiczno¶æ bêdzie mia³a sposobno¶æ oceniæ dzia³alno¶æ nowej szko³y"[12]. Warto dodaæ, ¿e dok³adnie w tym samym czasie w ¶rodowisku o tych samych korzeniach, które atakowa³y ks. Gorazdowskiego nast±pi³ „Chóralny atak radykalnych pism polskich na X. kardyna³a Puzynê za to, ¿e za³o¿y³ veto przeciw wyborowi X. kardyna³a Rampolli [(1843-1913) podejrzanemu o przynale¿no¶æ do masonerii] na Papie¿a"[13]. Po kilku kolejnych dniach ten¿e Przegl±d Polityczny, Spo³eczny i Literacki zamie¶ci³ jeszcze tak± ciekawostkê: „Tajemnica patryotyczna. W Przed¶wicie czytamy: Z okazyi agitacyi przeciwko szkole ks. Gorazdowskiego niech nam bêdzie wolno odchyliæ r±bek tajemnicy patryotycznej, dla której radny p. Czarnecki swego czasu tak ¿arliwie przemawia³ na posiedzeniu Rady miejskiej za udzieleniem subwencyi szkole ewangelickiej, a tak ¿arliwie, rzekomo z pobudek patryotycznych, wystêpuje przeciw braciom szkolnym: oto siostra p. radnego, patryoty, jest nauczycielk± w szkole ewangelickiej we Lwowie"[14]. Kilka dni wcze¶niej p. Czarnecki doprowadzi³ do bardzo o¿ywionej dyskusji na posiedzeniu Rady miasta Lwowa, gdy z³o¿y³ wniosek dotycz±cy planowanej przez ks. Gorazdowskiego szko³y z wyk³adowym jêzykiem niemieckim. „We wniosku tym domaga³ siê p. Czarnecki, a¿eby Rada miejska za³o¿y³a protest przeciw za³o¿eniu takiej szko³y w mie¶cie naszem, a to w ten sposób, by powziê³a w tej sprawie uchwa³ê , uznaj±c± za³o¿enie tej szko³y we Lwowie nie tylko za zupe³nie niepotrzebne, ale i dla naszych interesów narodowych szkodliwe, oraz by uchwa³ê to zakomunikowa³a zarówno w³adzom szkolnym, jak i X. arcybiskupowi Bilczewskiemu, jako bezpo¶redniemu zwierzchnikowi X. Gorazdowskiego"[15]. I mimo bardzo przekonuj±cych argumentów przedstawionych przeciwko temu wnioskowi, jednak przeszed³ on w g³osowaniu. Ks. Z. Gorazdowski z Metropolit± lwowskim ks. Józefem Bilczewskim z dzieæmi pierwszokomunijnymi ze „Szko³y ¦w. Józefa" we Lwowie. Zdj. z ksi±¿ki: S. Dolores Siuta CSSJ, Wezwany do mi³osierdzia Zygmunt Gorazdowski i jego dzie³o, Kraków 2014.
I chocia¿ by³y te¿ takie teksty, jak te powy¿sze w prasie przychylnej Ko¶cio³owi, to jednak atak ¶rodowisk lewackich by³ na tyle silny, ¿e ks. Gorazdowski w kolejnym li¶cie tak napisa³ „do Metropolity lwowskiego : ...»czujê wielki ucisk duszy, bo ze wszystkich stron albo prze¶ladowanie, gro¼by, albo szyderstwa mnie spotykaj± - a dot±d znik±d nie mia³em poparcia ni otuchy. Jeszcze jaki¶ kap³an podburza na mnie Dzienniki. Nareszcie i Ekscelencja ma do mnie ¿al, jak siê dowiedzia³em, a na który zdaje mi siê nie zas³u¿y³em. Przyjmujê jednak naganê jako podw³adny i ca³ujê rêkê Ekscelencji ze czci± nale¿n±«. Niew±tpliwie podziwiaæ mo¿na by³o ogromn± pokorê, uleg³o¶æ, a jednocze¶nie wielki hart ducha ks. Gorazdowskiego. Tylko ogromnie ufne zdanie siê na Boga i czerpane st±d si³y pomog³y mu przetrwaæ tê lawinê do¶wiadczeñ. Najbardziej bola³y go oskar¿enia o antynarodowe dzia³anie. Ten syn wielkiego patrioty, sam od najm³odszych lat walcz±cy o Polskê i jej sprawy, teraz dzia³aj±cy w imiê najczystszych idei, obwo³any zosta³ zdrajc± narodowym. Ile¿ cierpieñ prze¿y³ z tego powodu, jaki¿ to by³ ból dla jego kap³añskiego, polskiego serca. Przekonany jednak do g³êbi o s³uszno¶ci i konieczno¶ci powstania szko³y katolickiej polsko-niemieckiej we Lwowie, pomimo znoszonych ogromnych cierpieñ moralnych, trwa³ niez³omnie w swym postanowieniu i nie przerywa³ prac przygotowawczych do otwarcia szko³y. Do ks. abpa Bilczewskiego pisze: »... przykro mi to, ale znów nie jestem takim trwo¿liwym, abym siê przez to zniechêca³ do ca³ej sprawy, która od 15 lat czeka na rozwi±zanie«. Na polecenie ks. apba Webera ks. Gorazdowski opracowa³ Kurendê, w której wykaza³ jakie to szkody dla kraju i miasta wynikaj± z tego, ¿e 200 katolickich dzieci rekrutuj±cych siê z samej inteligencji wychowuje siê w szkole luterskiej. Ksi±dz Zygmunt podkre¶la³ te¿ w tej¿e Kurendzie obowi±zki rodziców katolickich wzglêdem swoich dzieci oraz wyja¶nia³ sprawê sprowadzenia Braci szkolnych do Lwowa. Oprócz Kurendy opublikowa³ szereg artyku³ów na ten temat. Prosi³ równie¿ ks. abpa Bilczewskiego, by poleci³ zorganizowanie po ko¶cio³ach nauki »o obowi±zku chrze¶cijañskich rodziców wychowania swoich dzieci w duchu katolickim i strze¿enia ich od indeferentyzmu religijnego«, oraz by zwróciæ uwagê rodziców na niew³a¶ciwe stosunki panuj±ce we Lwowie w tej dziedzinie"[16]. Wówczas te¿, 25 sierpnia 1903 r. oficjalnie zabra³ g³os w tej sprawie arcybiskup Józef Bilczewski, który po powrocie z zagranicy napisa³ odezwê nosz±c± tytu³: W SPRAWIE SZKO£Y BRACI SZKOLNYCH. ODEZWA ARCYPASTERSKA DO RODZICÓW KATOLICKICH WE LWOWIE. A jej tre¶æ brzmia³a tak: „W czasie mojej nieobecno¶ci sta³a siê w mie¶cie rzecz niezmiernie bolesna. Nie by³bym pasterzem i s³ug± Chrystusowym, gdybym w chwili wielkiego wzburzenia umys³ów kry³ siê i milcza³, zamiast sprawê roz¶wieciæ i na lepsze sprowadziæ tory. Nie my¶lê broniæ mojego proboszcza przy ko¶ciele ¶w. Miko³aja. Gdyby na radê i wiec zebra³y siê te tysi±ce biednych, których nakarmi³ i ci chorzy, którym szpitale i przytuliska wybudowa³, to wszyscy zgromadzeni jednomy¶lnie zgodziliby siê na o¶wiadczenie, ¿e ten, który ca³e ¿ycie s³u¿y³ uczciwie Bogu i Ojczy¼nie, nie móg³ na staro¶æ staæ siê zdrajc± przez to, i¿ powzi±³ my¶l podobn±, jak± przed kilkunastu laty w Krakowie w czyn wprowadzi³ ¶. p. kardyna³ Dunajewski, chlubny mêczennik za sprawê narodow±. Mnie boli, ¿e wobec nieporozumienia, jakie zasz³o, muszê dzisiaj wobec katolików broniæ zasady katolickiej i Braci szkolnych, których zamiast przyj±æ otwartem sercem, obwo³ano germanizatorami. A któ¿ s± oni? To krew z krwi naszej, ko¶æ z ko¶ci naszej. Je¶li jeszcze nie wszyscy biegle w³adaj± jêzykiem polskim w ustnej rozmowie, to nie ich wina, jeno protestanckiego systemu szkolnego w Prusiech. Przybyli oni do nas, aby tu za³o¿yæ polski nowicyat, utworzyæ z czasem osobn± prowincyê polsk± swojego Zgromadzenia i byæ nam pomoc± w pracy spo³ecznej na tych polach, któreby w ich braku le¿a³y od³ogiem. Nauczycielom naszym posad zabieraæ nie my¶l± ani stawaæ im w drodze wtedy, gdy d±¿± do polepszenia swego bytu. Gdybym najmniejsz± w tym wzglêdzie ¿ywi³ niepewno¶æ, nigdybym Braci nie dopu¶ci³ do mojej dyecezyi, bo wysoko ceniê naszych nauczycieli, szczerze pragnê ich dobra i w ka¿dym prawie li¶cie pasterskim z uznaniem wyra¿a³em siê o pracy ich ofiarnej i rzetelnych zas³ugach oko³o ludu. Aby mieæ punkt oparcia, Bracia szkolni otwieraj± pierwsz± szko³ê swoj± we Lwowie, a my¶l± prowadziæ j± w dwóch osobnych oddzia³ach, z których jeden z jêzykiem wyk³adowym polskim, przeznaczony jest dla dzieci polskich, drugi z jêzykiem wyk³adowym niemieckim dla dzieci niemieckich. O szko³ê niemieck± prosili rodzice Niemcy, którzy koszta jej chc± pokrywaæ swoim pieni±dzem, sk³adanym we formie op³at szkolnych, bo nie maj± pretensyi do tego, i¿by spo³eczeñstwo polskie w³asnym groszem zaspokaja³o potrzeby obcych dzieci, czasowo w mie¶cie przebywaj±cych. Nie pojmujê, i¿ przeciw tej szkole mog³a powstaæ tak wielka burza, skoro równocze¶nie subwencyê pobiera niemiecka szko³a protestancka, której szyld po dzi¶ dzieñ g³osi, ¿e gmina wyznaniowa przeznaczy³a j± dla dzieci ewangelickich. ¯aden katolik, a tem mniej biskup nie mo¿e patrzeæ spokojnie na to, ¿e dzieci katolickie nasi±kaj± w szkole protestanckiej co najmniej obojêtno¶ci± religijn±. Wiem o tem od rodziców, którzy przychodzili do mnie z pro¶b± o ratunek w tej sprawie. Wiem te¿, jak bardzo gorszy³y siê tem dzieci katolickie, ¿e jeszcze niedawno uczy³ w tutejszej szkole ewangelickiej religii protestanckiej apostata, by³y s³uchacz wydzia³u teologicznego we Lwowie. Je¶li tedy rzeczy tak stoj±, ¿e dla ratowania dusz niemowlêcych rodzice ich, Niemcy, staraj± siê o szko³ê niemieck±, to biskupa - który musi byæ sprawiedliwy dla wszystkich katolików, Polaków i Niemców - obowi±zkiem jest pospieszyæ im z moraln± pomoc± w imiê tej samej zasady, dla której wo³amy o jêzyk polski i pacierz w jêzyku ojczystym dla naszej dziatwy. Sprawiedliwi dla drugich, ¶mia³o bêdziem mogli ¿±daæ sprawiedliwo¶ci dla siebie i protestowaæ przeciw gwa³towi, zadawanemu sumieniu dziatwy naszej. ¯e nowa szko³a katolicka nie bêdzie dzia³a³a na szkodê narodowo¶ci polskiej za to pe³n± biorê odpowiedzialno¶æ na siebie, ufam za¶, ¿e za lat kilka Bracia szkolni sumienn± i skuteczn± prac± zdobêd± sobie zaufanie naszego spo³eczeñstwa i wszystkich jego sfer"[17]. [1] https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/06-26c.php3 [2] S. Dolores Siuta CSSJ, Wezwany do mi³osierdzia..., s. 168. [3] Tam¿e, s. 169. [4] Tam¿e, s. 170. [5] Tam¿e, s. 170-171. [6] Tam¿e, s. 174. [7] Tam¿e, s. 173. [8] Dziennik Polski z dn. 18 lipca 1903 r. nr 330 dost. w Intern. na str.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=133704 [9] S. Dolores Siuta CSSJ, Wezwany do mi³osierdzia..., s. 175. [10] Przegl±d Polityczny, Spo³eczny i Literacki, nr 191, z dn. 22.08.1913 r. Dost. w Intern. na str.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=292152 [11] Przegl±d Polityczny, Spo³eczny i Literacki, nr 193, z dn. 25.08.1913 r. Dost. w Inern. Na str.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=292154 [12] Przegl±d Polityczny, Spo³eczny i Literacki, nr 192, z dn. 23.08.1913 r. Dost. w Intern.: na str.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=292153 [13] Tam¿e. [14] Przegl±d Polityczny, Spo³eczny i Literacki, nr 196, z dn. 28.08.1913 r. Dost. na str.:https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=292157 [15] Przegl±d Polityczny, Spo³eczny i Literacki, nr 191, z dn. 22.08.1913 r. Dost. w Intern. na str.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=292152 [16] S. Dolores Siuta CSSJ, Wezwany do mi³osierdzia..., s. 175-176. [17] Arcybiskup Józef Bilczewski, Listy pasterskie i mowy okoliczno¶ciowe, Miko³ów-Warszawa 1908, s. 215-216.
Powrót |