B³ogos³awiona Bernardyna Jab³oñsk Cz. III B³. s. Bernardyna Maria Jab³oñska zdj. ze str.: https://www.albertynki.pl/s-bernardyna/zycie-s-bernardyny/ „Us³u¿no¶æ, troskliwo¶æ, cierpliwo¶æ, pogodna zawsze u¶miechniêta twarz, jedna³y jej szacunek i mi³o¶æ podopiecznych. Nawet umys³owo chorzy nie czynili jej krzywdy. Kronika notuje nawet nawrócenia i zmianê ¿ycia wykolejonych moralnie jednostek, które patrz±c na m³od± i bardzo przystojn± zakonnicê, bez cienia odrazy i niecierpliwo¶ci spe³niaj±c± przy nich najni¿sze us³ugi, doznawali wstrz±sów moralnych, rozpoczynaj±c czasem na krótko przed ¶mierci± nowe ¿ycie. [Po nawróceniu siê wy¿szego oficera z kalwinizmu na katolicyzm, uradowany Br. Albert powiedzia³ s. Bernardynie: Dynka (...), zdoby³a¶ duszê[1].] (...) Oceniaj±c te warto¶ci, s. Teresa [Jadwiga] Or³o¶, pe³ni±ca funkcjê starszej zgromadzenia w porozumieniu z Bratem Albertem, zamianowa³a po raz drugi s. Bernardynê prze³o¿on± Ogrodu Angielskiego. Zaledwie pó³tora roku minê³o od przykrego do¶wiadczenia na Piekarskiej 21 i znowu s. Bernardyna mia³a podj±æ podobne, a nawet trudniejsze obowi±zki. Na kolanach prosi³a Brata Alberta by cofn±³ tê nominacjê. Nie zgodzi³ siê jednak. Wtedy s. Bernardyna bez s³owa podjê³a powierzone sobie obowi±zki. Praca m³odej prze³o¿onej przedstawia³a siê tym razem zupe³nie inaczej ni¿ poprzednio. Umia³a szyæ, praæ, gotowaæ, ale przede wszystkim pozna³a pos³ugê ubogim i nauczy³a siê ich kochaæ, a to w oczach Brata Alberta uchodzi³o za najwa¿niejszy walor dobrej prze³o¿onej. Uprzednia nie¶mia³o¶æ ust±pi³a miejsca energicznym poczynaniom. S. Bernardyna umia³a wnikn±æ w najmniejsze szczegó³y ¿ycia domowego. Mimo ³agodno¶ci, zawsze dopilnowa³a, by nawet najdrobniejsze sprawy by³y wykonane z ca³± dok³adno¶ci±. Silny temperament, przysparza³ jej nie raz k³opotu, ale nigdy ani siostry, ani ubodzy nie odczuli jego skutków"[2]. W 1902 roku do zgromadzenia nale¿a³o ponad 30 sióstr pracuj±cych w sze¶ciu domach zwanych przytuliskami. (Warto wiedzieæ, ¿e w latach 1891-1900 ogó³em przyjêto 62 cz³onkinie, z których pozosta³o, po naturalnej selekcji „jednostek nieposiadaj±cych oparcia w bogatym, nadprzyrodzonym wyrobieniu wewnêtrznym"[3], tylko 30 sióstr.) Na pocz±tku tego roku Brat Albert postanowi³ utworzyæ w¶ród swoich sióstr urz±d prze³o¿onej generalnej. Siostra pe³ni±ca ten urz±d odci±¿y³aby go od wiêkszo¶ci spraw zwi±zanych z tym zgromadzeniem. Maj±c najwiêksze zaufanie do siostry Bernardyny postanowi³ „mianowaæ j± w 24 roku ¿ycia prze³o¿on± generaln± nowego Zgromadzenia Sióstr Pos³uguj±cych Ubogim III Zakonu ¶w. Franciszka. Dlatego dnia 7 kwietnia 1902 r. zwo³a³ wszystkie siostry do Domu Kalek w Angielskim Ogrodzie, wyg³osi³ krótk± naukê na temat pos³uszeñstwa i na koniec oznajmi³ zaskoczonym siostrom, ¿e od tego dnia siostr± starsz±, czyli prze³o¿on± generaln±, zostaje siostra Bernardyna. Kiedy nowo mianowana prze³o¿ona b³aga³a Brata Alberta o zmianê decyzji, ten spokojnie odpowiedzia³: - Du¿o siê za s. Bernardynê modli³em do Dzieci±tka Jezus. Ono wszystkiemu zaradzi, wszystko os³odzi ani dziecka, ani nas, ani siostrzyczek, ani ubogich nie opu¶ci. S. Bernardyna zdj. ze str.: https://www.albertynki.pl/s-bernardyna/zycie-s-bernardyny/ Najlepszym dowodem, ¿e wybór Brata Alberta nie by³ pochopny, jest s±d o niej (...), ks. Czes³awa Lewandowskiego: »Natura obdarzy³a j± umys³em ¿ywym, bystrym, spokojnym, zdrowym rozs±dkiem, niezwykle siln± a stanowcz± wol±, a ³aska uzupe³niaj±c te dary da³a jej to, co j± najbardziej kwalifikowa³o na matkê albertyñskiego, wybitnie charytatywnego zgromadzenia, to jest mi³o¶æ. Wielka nêdza fizyczna i moralna, z któr± po raz pierwszy spotka³a siê w przytuliskach w takich rozmiarach, przejê³a j± groz±, ale tam w¶ród najwiêkszych walk wewnêtrznych, zrodzi³ siê w jej duszy najwiêkszy skarb - mi³o¶æ. Mi³o¶æ pe³na czci i szacunku dla biednych, pe³na ¿yczliwo¶ci, czynna, daj±ca ubogim siebie sam±, nie zbywaj±c±, grzeczna, ³askawa, wyrozumia³a, prosta, delikatna, energiczna. Mi³o¶æ tkliwej matki wnikaj±cej w najmniejsze potrzeby dziecka«"[4]. Wszystkie siostry obecne podczas tej nominacji „uca³owa³y rêkê Siostry Starszej na znak pos³uszeñstwa"[5]. Po ustanowieniu s. Bernardyny prze³o¿on± generaln±, Brat Albert objecha³ z ni± wszystkie, czyli sze¶æ ówczesnych domów sióstr i ubogich, aby przedstawiæ j± jako now± prze³o¿on± zgromadzenia. Ale „wszyscy j± ju¿ dobrze znali i serdecznie witali - zw³aszcza ubodzy i chorzy"[6]. Od tej chwili mia³ Brat Albert w s. Bernardynie Jab³oñskiej „pomoc odpowiedni± i dziecko uleg³e, i osobê powa¿n± i dyskretn±, której mo¿na ca³kowicie zaufaæ i ze wszystkim siê zwierzyæ, i zarazem s³u¿ebnicê Bo¿±, która gotowa spe³niæ wszystko, czego Bóg od niej ¿±daæ bêdzie"[7]. Warto wiedzieæ, ¿e w tym czasie, kiedy s. Bernardyna obejmowa³a prze³o¿eñstwo w zgromadzeniu, siostry by³y „bardziej pomocnicami Brata Alberta w s³u¿bie ubogim ni¿ zakonnicami. Nosi³y wprawdzie habity zakonne za wiedz± i zezwoleniem w³adz ko¶cielnych, ale wed³ug my¶li Brata Alberta, strój zakonny mia³ tylko choæ czê¶ciowo chroniæ je przed zniewagami w³óczêgów i zapewniæ im minimum szacunku w¶ród mieszkañców przytulisk, wcale nie skorych do oddawania szacunku nawet habitom"[8]. Dodatkowo, pierwsze Albertynki, „z ma³ymi wyj±tkami, pochodzi³y z Podlasia"[9], a wiêc z terenów bêd±cych pod zaborem rosyjskim, gdzie walka z Ko¶cio³em katolickim oraz z przy³±czonym do niego Ko¶cio³em unickim, by³a wyj±tkowo rygorystyczna. Po Powstaniu Styczniowym prze¶ladowania te jeszcze bardziej siê nasili³y, wiêc wiele osób zmuszonych by³o uciekaæ do Galicji, gdzie polityka antyko¶cielna by³a mniej represyjna. Jedn± z tych osób by³a pochodz±ca z Bia³ej Podlaskiej Anna Parafiniuk Lubañska, która jako pierwsza kobieta, ju¿ w 1889 roku, zaczê³a wspó³pracowaæ z Bratem Albertem. W styczniu 1891 roku z r±k kardyna³a Dunajewskiego otrzyma³a ona habit tercjarski a pó¼niej, ju¿ jako mateczka Franciszka „w Bru¶nie by³a w 1896 roku pierwsz± prze³o¿on±. To ona przyjmowa³a do zgromadzenia 18 letni± wówczas Mariê Jab³oñsk±, pó¼niejsz± siostrê Bernardynê"[10]. Razem z Ann± Parafiniuk przyby³o kilka Podlasianek, które po³o¿y³y „ prawdziwy fundament przysz³emu zgromadzeniu. (...) Do tych nale¿a³a (...) [oprócz wy¿ej wymienionej] Maria Silukowska - s. Kunegunda, Jadwiga Or³o¶ - s. Teresa, jej siostra Kazimiera - s. Albertyna"[11]. Do nich mo¿na zaliczyæ tak¿e Mariê Maksymiuk, czyli s. Feliksê. Te siostry pochodz±ce z zaboru rosyjskiego, przez lata zmuszone by³y do konspiracyjnego oddawania czci Panu Bogu. Po przybyciu do Galicji, spotka³y siê z zupe³nie innym podej¶ciem do ¿ycia duchowego. Wówczas olbrzymia pobo¿no¶æ tych sióstr wyzwala³a w nich olbrzymi± rado¶æ, ale tak¿e prowadzi³a do „nadmiernej gorliwo¶ci, oryginalno¶ci, indywidualizmu religijnego, fa³szywych widzeñ i tym podobnych ekscesów"[12]. Dlatego te¿, s. Bernardyna musia³a wiele pracy i czasu po¶wiêciæ, aby nauczyæ siostry „prawdziwej pobo¿no¶ci i zdrowej ascezy"[13]. Przygl±da³a siê wiêc siostrom dok³adnie i w sposób bardzo subtelny, mimo tego, ¿e w przytuliskach brakowa³o r±k do pracy, dokonywa³a swego rodzaju „selekcji sióstr"[14], Pozostawia³a w Zgromadzeniu tylko te siostry, które nadawa³y siê „w ca³ej pe³ni do ¿ycia zakonnego"[15]. Decyzje prze³o¿onej generalnej o wydaleniu jakiej¶ siostry ze Zgromadzenia by³y nieodwo³alne, gdy¿ zawsze by³y poprzedzone modlitw±, wnikliw± obserwacj± i g³êbokim przemy¶leniem. Dodatkowo s. Bernardyna, przed podjêciem takiej decyzji stosowa³a ca³y system ró¿nych ¶rodków dla uzyskania poprawy w postêpowaniu danej siostry. „Udziela³a rad, napomnieñ z najwy¿sz± cierpliwo¶ci±, zapewnia³a kierownictwo duchowe ¶wiat³ych kap³anów, zasiêga³a rady lekarzy, je¶li zachodzi³a taka potrzeba, wysy³a³a do domów pustelniczych na odpoczynek i pog³êbienie ¿ycia modlitwy"[16]. Ale nigdy nie wydali³a ¿adnej siostry z powodu s³abego zdrowia czy przykrego charakteru. G³ównym powodem by³o, jak by¶my to dzisiaj nazwali, tak zwane nawiedzenie danej siostry. Od 1902 do1910 roku, czyli w ci±gu o¶miu lat rz±dów s. Bernardyny do Zgromadzenia przyjêto „piêædziesi±t kandydatek, z których zaledwie kilka zosta³o usuniêtych"[17]. Wcze¶niej, zg³asza³o siê wiele m³odych dziewcz±t, ale wiêkszo¶æ szybko siê zniechêca³a ciê¿k± prac± i albo przechodzi³a do innych zgromadzeñ albo wraca³a z powrotem do ¿ycia ¶wiatowego. Krótko po rozpoczêciu swojego prze³o¿eñstwa S. Bernardyna razem ze swoimi siostrami otrzyma³a do dyspozycji siódmy dom. By³a to pustelnia ¶wie¿o zbudowana przez braci albertynów po³o¿ona na Kalatówkach w Zakopanem. Bracia przenie¶li siê wówczas wy¿ej „do nowo zbudowanego klasztorku na górkê"[18], natomiast w pozostawionym siostrom domu urz±dzono nowicjat. Kalatówki - pustelnia zdj. ze str.: https://www.albertynki.pl/historia/ Tu tak¿e mog³y przebywaæ siostry, które potrzebowa³y zregenerowania swoich si³. Poniewa¿ w tym miejscu by³a zapewniona opieka lekarska, przebywa³y tu ponadto siostry maj±ce k³opoty ze swoim zdrowiem. Zamieszka³a tam równie¿ s. Bernardyna, aby mieæ nadzór nad postulantkami i nowicjuszkami. Brat Albert, „który czêsto przebywa³ w pobliskiej pustelni braci albertynów i stamt±d schodzi³ do pustelni sióstr"[19], tak¿e nadzorowa³ nowo przyjmowane kandydatki do Zgromadzenia. „Postulantki i nowicjuszki zosta³y bardzo ¶ci¶le oddzielone od ludzi ¶wieckich a tak samo [od] reszty sióstr. (...) ...bezpo¶rednie (...) kierownictwo poruczano wypróbowanym siostrom - prze³o¿onym domowym pustelni"[20]. Pokoik s. Bernardyny zdj. ze str.: https://www.albertynki.pl/s-bernardyna/zycie-s-bernardyny/ W czasie, kiedy przebywa³ u sióstr Brat Albert, stara³ siê on wykorzystywaæ ten czas na udzielanie im nauk, „ jakimi siê mia³y kierowaæ w pó¼niejszym ¿yciu. Wszystko czego uczy³ Brat Albert, zebra³a pó¼niej s. Bernardyna w Regule zakonnej Brata Alberta, gdzie zosta³a streszczona ca³a jego spu¶cizna duchowna, jakby¶my to okre¶lili jego duch"[21]. Warto wiedzieæ, ¿e stworzona przez Brata Alberta tzw. albertyñska asceza by³a syntez± „dwóch przeciwnych nurtów ascetycznych: mianowicie surowego, kontemplacyjnego ducha karmelitañskiego i pogodnego, na wskro¶ czynnego ducha ¶w. Franciszka z Asy¿u. Przestrogi duchowne ¶w. Jana od Krzy¿a, by³y najbardziej zalecan± przez Brata Alberta lektur± dla sióstr. Ca³okszta³t ¯ycia wewnêtrznego nowicjuszek Brat Albert stara³ siê wznosiæ na silnym fundamencie wiary. Wyzucie siê z mi³o¶ci w³asnej, oderwanie od stworzeñ, duch pokuty i umartwienia, a nade wszystko duch modlitwy - to istota wskazañ Brata Alberta. Trudne warunki materialne pustelni by³y praktycznymi lekcjami ubóstwa, które w ca³ej rozci±g³o¶ci przej±³ Bral Albert od ¶wiêtego Franciszka z Asy¿u. Surowa atmosfera milczenia i skupienia jaka panowa³a w zakopiañskiej Alwerni[22], ustêpowa³a dzieciêcej rado¶ci w czasie rekreacji. Brat Albert bardzo chêtnie przychodzi³ do sióstr na rekreacje, chc±c nawet te krótkie chwile wykorzystaæ dla dobra nowicjuszek"[23]. S. Bernardyna z powodu czêstych wyjazdów nie mog³a przebywaæ zbyt d³ugo „w Zakopanem, ale ilekroæ zjawia³a siê, zawsze odwiedza³a wszystkie siostry przy zajêciach, rozmawia³a z nimi, poucza³a, radzi³a lub upomina³a"[24]. W³a¶nie w Zakopanem odby³y swój nowicjat dwie wa¿ne dla Zgromadzenia siostry: s. Magdalena Sierko, pó¼niejsza pierwsza wikaria generalna Zgromadzenia oraz s. Helena Wilko³kówna, która po ¶mierci s. Bernardyny zast±pi³a j± na stanowisku prze³o¿onej generalnej. Siostry bardzo kocha³y swoj± prze³o¿on± „i to by³o tajemnic± powodzenia w pracy. Mimo wielkiej stanowczo¶ci, a nawet surowo¶ci, s. Bernardyna wprowadza³a wszêdzie atmosferê ¿ycia rodzinnego i dziêki temu pos³uszeñstwo zakonne zamieni³a na dzieciêce oddanie siê sióstr swoim prze³o¿onym. Wiêkszo¶æ zachowanych wspomnieñ zaczyna siê s³owami »Po Bogu matce (s. Bernardynie) zawdziêczam, to czym jestem«, »...matce zawdziêczam wytrwanie w powo³aniu«. S³owa te mo¿e najlepiej mówi±, kim by³a s. Bernardyna - matka, jak mawia³y siostry, dla pierwszych sióstr"[25]. Poniewa¿ wiemy ju¿ w jaki sposób zaczyna³o siê wiêkszo¶æ wspomnieñ o siostrze Bernardynie Jab³oñskiej, wiêc mo¿emy w tym miejscu, ju¿ bez tych wstêpów, przedstawiæ kilkana¶cie fragmentów wspomnieñ, rysów charakteru czy te¿ opinii, jakie mia³y siostry albertynki o swojej prze³o¿onej generalnej. Te wspomnienia jak i te, które zostan± przedstawione w dalszej tre¶ci tego opracowania z pewno¶ci± pozwol± nam bli¿ej poznaæ nasz± bohaterkê: „»Zna³am matkê od 1905 roku. By³a wtedy jeszcze m³odziutka, ale ju¿ na urzêdzie Prze³o¿onej Generalnej. By³a dobra i wyrozumia³a. Pomimo Jej m³odego wieku, mia³am do Niej pe³ne zaufanie. Sw± dobroci± i wyrozumia³o¶ci± zjednywa³a sobie serca tych, którzy mieli szczê¶cie z ni± siê zetkn±æ. Mia³a jakby klucz w rêkach do serc osób powierzonych Jej pieczy. Wylewa³am przed Ni± sw± duszê jak przed matk± i najlepszym przyjacielem«[s. Klara Bu¶]. »Dozna³am od Matki du¿o dobroci i mi³o¶ci matczynego serca. Nieraz przechodzi³am wielkie trudno¶ci wewnêtrzne, ale kiedy tylko przedstawi³am je Matce, zupe³nie by³am spokojna. Matka tak po Bo¿emu umia³a podej¶æ do tych spraw, ¿e tego nie da siê nawet powiedzieæ, ani opisaæ« [s. Perpetua Kos]. Bóg obdarzy³ j± wielk± doz± zdrowego rozs±dku, dzieciêcej niemal prostoty i nadzwyczajnej wnikliwo¶ci umys³u. Wyra¼nie b³ogos³awi³ jej poczynaniom. Umêczone mordercz± prac± w przytuliskach garnê³y siê siostry do niej, znajduj±c zawsze s³owa pociechy, wyrozumienia, zachêty i rady. Sama siê nie oszczêdza³a, daj±c innym przyk³ad mi³o¶ci ofiarnej, po¶wiêcenia, samozaparcia. Pos³uchajmy [dalszych] wspomnieñ: »Matkê cechowa³a ogromna mi³o¶æ do sióstr i wyrozumia³o¶æ. Zawsze stara³a siê ka¿d± uniewinniæ, a pokrzywdzon± wynagrodziæ. To by³a prawdziwa Matka, tak dla sióstr, jak i ubogich. Gdy raz zauwa¿y³a, ¿e jedna siostra po¶ci ze szkod± dla swego zdrowia, kaza³a jej je¶æ drugie ¶niadania i dobre podwieczorki, mimo ¿e by³ okres postu. Zachowanie Regu³y bardzo le¿a³o Matce na sercu. W ci±gu dnia stara³a siê zawsze mówiæ przyciszonym g³osem. Gdy raz jedna siostra modli³a siê w nocy, a zapytana przez Matkê czy ma pozwolenie siostry Prze³o¿onej, odpowiedzia³a, ¿e nie - kaza³a jej zaraz i¶æ spaæ«[s. Tyburcja Lis]. »U Matki uderza³a mnie zawsze sta³a pogoda ducha, spokój, dobroæ i anielski, a zarazem pe³en majestatu u¶miech na twarzy. Obserwowa³am nieraz jak siostry przychodzi³y do Matki z takimi drobiazgami, a Ona mimo zmêczenia, z ca³ym spokojem i dobroci± ka¿dej odpowiada³a i sprawy za³atwia³a. Oburza³o mnie to nieraz, jak siostry mog± tak Matkê mêczyæ. Kiedy przyjecha³am do Domu G³ównego, Matka mnie szczegó³owo wypytywa³a o ka¿d± siostrê, o najdrobniejsze potrzeby, nawet o to, czy pieski maj± ciep³e jedzenie i która siostra ma nad nimi pieczê. Pyta³a równie¿ o ptaszki, czy dostaj± co¶ do jedzenia«[s. Chryzostoma Rudel]. »Kiedy wyje¿d¿a³am do Warszawy, Matka zauwa¿y³a, ¿e za ch³odno mi bêdzie w samych sanda³ach. Wyjê³a swoje poñczochy, uklêk³a na pod³odze i ubra³a mi je na nogi. Obecne przy tym siostry Prze³o¿one chcia³y Matkê wyrêczyæ, ale Ona nie zwraca³a na nie uwagi«[s. Franciszka Honzatko]. Wiele mówiono o jej niespotykanej dobroci i oczach przenikaj±cych w g³±b duszy. Ten dziwny urok jaki wywiera³a na otoczenie zadziwia³ samego Brata Alberta, który zada³ jej wrêcz pytanie: »Co ty robisz, ¿e ciê tak wszyscy kochaj±?«. Mo¿e odpowied¼ na to pytanie znajdziemy w (...) [kolejnych] wypowiedziach sióstr: »Pierwsze spotkanie moje z Matk± Bernardyn± by³o dnia 9 lipca 1905 roku w Krakowie przy ul. Lubicz 25, w tzw. Angielskim Ogrodzie, tj. w Domu Starców i Kalek, gdzie Matka mia³a swoj± siedzibê. Przyby³am w tym dniu prosiæ o przyjêcie do Zgromadzenia. Poniewa¿ nie by³o w Krakowie Brata Alberta, który zwyczajnie przyjmowa³ do Zgromadzenia, przyjê³a mnie Matka. Zetkniêcie siê z Matk± wielkie zrobi³o na mnie wra¿enie. Przejêta by³am dobroci± Matki z jak± ze mn± rozmawia³a. ¦wiêto¶æ - jak uwa¿a³am - bi³a z twarzy Matki, a oczy tak niezwykle g³êboko patrzy³y w duszê, ¿e by³am przekonana, i¿ Matka czyta w mej duszy wszystko, ¿e ¿ycie moje przesz³e widzi jak na d³oni. Dlatego te¿ nic nie taj±c opowiedzia³am ca³e swe ¿ycie jak na ¶wiêtej spowiedzi. Tak by³am przejêta dobroci± i ¶wiêto¶ci± Matki, ¿e chcia³am jak najprêdzej znale¼æ siê pod Jej opiek±. Ci±gnê³y mnie te oczy tak ¶liczne, patrz±ce z tak± mi³o¶ci± i przenikliwo¶ci± w duszê«[s. Helena Wilko³ek]. »Kiedy jako nowicjuszka mia³am nocn± adoracjê, widywa³am Matkê w kaplicy. Na koñcu zawsze podchodzi³a do balustrady i klêka³a. Ja siê wtedy Matce przygl±da³am. Przechodz±c, spogl±da³a na mnie d³ugo, serdecznie, a ja siê do Niej u¶miecha³am z wdziêczno¶ci±, ¿e jest nasz± Matk±; i my¶la³am sobie, ile w tym Jej spojrzeniu jest s³odyczy... jak w spojrzeniu samego Pana Jezusa«[s. Benicja Bi³ek]. »Z powa¿nej i skupionej postaci Matki bi³ majestat. Mia³a nies³ychanie ujmuj±ce spojrzenie, mi³y, miêkki akcent mowy, a najwa¿niejsze to by³o to, ¿e mia³a czu³e serce. Obok tego by³a bardzo stanowcza - co nakazywa³a, musia³o byæ wykonane«[s. Beniamina Czekaj]. »S±dzê, ¿e Matka dlatego by³a taka dobrusia i wyrozumia³a, bo wychowa³a siê pod okiem i kierownictwem Brata Alberta. Przejê³a od Niego to, co dawa³a pó¼niej swym dzieciom: dobroæ i wyrozumia³o¶æ. Mo¿na siê by³o w Niej dopatrzeæ cz±steczki piêkno¶ci i dobroci Bo¿ej. By³a nie tylko matk±, ale przyjacielem«[s. Zofia B±k]"[26]. „»By³am postulantk± w Zakopanem w tym czasie, gdym Matka przebywa³a tam na odpoczynku. Spotyka³am Matkê przewa¿nie rano, przechadzaj±c± siê po chodniku ko³o refektarza. Wita³am siê z Ni±, a Ona pyta³a, jak siê czujê i przy ka¿dej sposobno¶ci poucza³a mnie jak mam postêpowaæ w ¿yciu zakonnym. Raz pamiêtam, by³am wtedy refektark±, po obiedzie pozbiera³am naczynia ze sto³u, postawi³am stó³ na swoim miejscu i mia³am siê zabraæ do szorowania drewnianego chodnika ko³o domu. Matka widaæ mnie obserwowa³a, bo zawo³a³a i powiedzia³a, ¿ebym posz³a spaæ (by³am bardzo w±t³a). Zaczê³am siê wymawiaæ, ¿e to sobota i muszê posprz±taæ. Nic nie pomog³o, musia³am pój¶æ spaæ. Jeszcze nie zasnê³am, jak us³ysza³am, ¿e kto¶ szoruje ten chodnik i ku memu zawstydzeniu zobaczy³am, ¿e robi to za mnie jedna z sióstr profesek« [s. Benwenuta Cellary]. »Raz przeje¿d¿aj±c przez ³±ki dêbnickie, zobaczy³am ch³opca licz±cego oko³o 7 lat, który p³aka³, ¿e nie ma ojca ani matki i nie ma siê, gdzie podziaæ. Zabra³am go na wóz i przywioz³am na Krakowsk±. Zaraz te¿ powiedzia³am o tym Matce. Matka powa¿nie na mnie popatrzy³a, kaza³a mi zje¶æ obiad i ch³opcu daæ je¶æ, a potem zaprowadziæ go tam, sk±d go zabra³am. Obiad mi ju¿ nie smakowa³, bo czu³am siê upokorzona. Ch³opaka przywioz³am, a teraz muszê go pieszo odprowadzaæ; ba³am siê, ¿e jeszcze mi po drodze ucieknie. Ale jako¶ szczê¶liwie przyprowadzi³am go na Dêbniki. Tu zauwa¿y³am brata Piotra, który chodzi³ jakby czego¶ szuka³. Ch³opiec, gdy zobaczy³ brata Prze³o¿onego, zacz±³ siê wyrywaæ i przyzna³ siê, ¿e siê boi brata, bo zbi³ szybê i dlatego uciek³. Kiedy brat Prze³o¿ony podszed³ do nas opowiedzia³am mu ca³e zdarzenie, a on na to: Tak my¶l± i robi± ¶wiêci; a wasza Matka Starsza jest i bêdzie ¶wiêta«[s. Febronia Nowak]"[27]. W 1911 roku, gdy zaczê³a zwiêkszaæ siê liczba placówek obs³ugiwanych przez siostry magistrat Krakowa przekaza³ na cele zgromadzenia obszerny dom na Pr±dniku Czerwonym przy ulicy Krakowskiej 47. Wówczas tam przeniesiono G³ówny Dom Zgromadzenia oraz siedzibê Prze³o¿onej Generalnej. Nowicjat pozostawa³ na Kalatówkach do czasu wybuchu I wojny ¶wiatowej, kiedy to przeniesiono go do Krakowa, by tam ju¿ pozosta³. 25 grudnia 1916 roku, w czasie, gdy trwa³a wojenna zawierucha, zmar³ Brat Albert. Wówczas, wydawa³o siê, ¿e na s. Bernardynê spad³ ciê¿ar samodzielnego prowadzenia swojego Zgromadzenia. Szczê¶liwie jednak, tu¿ przed swoj± ¶mierci± Brat Albert powo³a³ zarz±d Zgromadzenia. Wesz³y do niego wikaria generalna s. Magdalena Sierko jako asystentka siostry starszej, nastêpnie prokuratorka s. Gerarda Gustof oraz mistrzyni nowicjatu s. Helena Wilko³kówna[28]. Mia³a wiêc s. Bernardyna du¿± pomoc w kierowaniu Zgromadzeniem. Brat Albert by³ do swojej ¶mierci najwy¿szym prze³o¿onym zarówno w zgromadzeniu albertynów jak i u albertynek. Wówczas oba te Zgromadzenia „tworzy³y jakby jedn± rodzinê albertyñsk±, oddaj±c sobie wzajemne us³ugi. Siostry szy³y, gotowa³y, prowadzi³y gospodarstwo domowe dla ubogich przebywaj±cych w przytuliskach obu Zgromadzeñ, zajmowa³y siê warsztatami, w których wyplatano i politurowano meble giête, tka³y sukno itp. Bracia natomiast kwestowali, za³atwiali sprawy na zewn±trz domów, wykonywali ró¿ne prace wymagaj±ce mêskiej rêki. Teraz po ¶mierci Brata Alberta losy obu Zgromadzeñ potoczy³y siê zupe³nie odrêbnymi torami. Pod m±drym kierownictwem siostry Bernardyny, wiernej córki swojego Ojca duchownego i g³ównej spadkobierczyni idei albertyñskiej, Zgromadzenie sióstr posz³o dok³adnie po linii wytyczonej przez Brata Alberta. Po jego ¶mierci opiekê nad m³od± rodzin± zakonn± obj±³ ksi±dz Czes³aw Lewandowski CM którego Brat Albert darzy³ ca³kowitym zaufaniem"[29]. Oczywi¶cie, nie mo¿na w tym opracowaniu pomin±æ wk³adu tego bliskiego przyjaciela i spowiednika a tak¿e pierwszego biografa[30] Brata Alberta w duchowy rozwój s. Bernardyny .
Ks. Czes³aw Lewandowski zdj. z ksi±¿ki ks. Bogdana Markowskiego CM, Ksi±dz Czes³aw Lewandowski 1864-1934, Kraków 2022. Ks. Czes³aw znany by³ w¶ród duchowieñstwa jako kap³an o niezrównanej dobroci, ³agodno¶ci i serdeczno¶ci. Pozna³ siê z Bratem Albertem gdzie¶ na pocz±tku XX wieku. Obu po³±czy³a serdeczna przyja¼ñ i mi³o¶æ do „ludzi biednych i cierpi±cych"[31]. A jak bliska ³±czy³a za¿y³o¶æ „ks. Lewandowskiego z Bratem Albertem ¶wiadczy jego wyznanie, ¿e by³ (...) niejednokrotnie ¶wiadkiem stanów mistycznych ¦wiêtego. W roku 1938 ks. bp Czes³aw Soko³owski zezna³: s³ysza³em z ust ¶. p. ks. Czes³awa Lewandowskiego, ¿e Brat Albert nie tylko sam mówi³ do Zbawiciela na krzy¿u przybitego, którego wizerunek jest u sióstr w kaplicy na Kalatówkach, ale i Pan do niego przemawia³. Brat Albert nie chcia³ o tym nigdy mówiæ"[32]. Ks. Lewandowski bêd±c spowiednikiem Brata Alberta czêsto go wspiera³ w jego pracy a dzieñ przed jego ¶mierci± „ przyby³ do przytuliska dla ubogich na ul. Krakowskiej i po raz ostatni go wyspowiada³. Poda³ mu do uca³owania krzy¿ oraz zachêci³, aby swe cierpienia po³±czy³ z cierpieniami Chrystusa"[33]. S. Bernardyna pierwszy raz posz³a (za rad± Brata Alberta, o czym wcze¶niej wspomniano) do ks. Lewandowskiego, aby siê wyspowiadaæ w grudniu 1904 roku. Od tego czasu sta³ siê on dla niej, oczywi¶cie obok samego Brata Alberta, „wsparciem na drodze powo³ania, powiernikiem duszy i spowiednikiem"[34]. Ks. Czes³aw podobnie jak Brat Albert poucza³ s. Bernardynê zarówno w rozmowach bezpo¶rednich jak i poprzez korespondencjê listown±. Kiedy jeszcze w 1906 roku s. Bernardyna w dalszym ci±gu boryka³a siê z problemami dotycz±cymi jej powo³ania, tak do niej napisa³ „Nie wolno naprawdê my¶leæ o wyst±pieniu. Nigdy! Pan Bóg chce stanowczo, ¿eby dzieci±tko by³o w tym Zgromadzeniu, nie wolno wiêc aktem woli zaczepiaæ siê o tê pokusê. (...) Nie, nigdy! Umrzeæ w tym gniazdku, choæby jastrzêbie straszy³y biedn± ptaszynê. (...) Dla dzieci±tka teraz mi³o¶æ Bo¿a okazuje siê w tym, ¿e cierpi pokusy, z³udzenie, walki, rozpacze i to wytrzymuje. Mówimy: wierny s³uga, gdy nie da siê odstraszyæ gro¼b± i mêk±; mówimy: wierny ¿o³nierz, gdy du¿o musi znosiæ, a trwa. Ks. Lewandowski - tak jak Brat Albert - wi±za³ z s. Bernardyn± wielkie nadzieje na przysz³o¶æ. Dlatego pozwoli³ sobie tak pisaæ: Jak dziecku za ciê¿ko krzy¿ d¼wigaæ, to ja go biorê, bom grzesznik - niech on cierpi za drugich, od czego jest kap³anem. Dopóki dziecko bêdzie my¶leæ o wyst±pieniu, o zrzuceniu sukni - to ojciec nie przestanie przyjmowaæ za nie cierpieñ, pokuty i ¶mierci. Wolê nie ¿yæ, ani¿eli siê doczekaæ tego g³upstwa, któreby mia³o dziecko zrobiæ. Kiedy s. Bernardyna skar¿y³a siê na piêtrz±ce siê przed ni± i przed ca³ym Zgromadzeniem trudno¶ci - ks. Lewandowski po ojcowsku uspokaja³ (w 1930 roku): Dziecko jest blisko przy Panu Jezusie i przy Matce Boskiej, to mu bêdzie dobrze i wszystko Opatrzno¶æ Boska da co potrzeba, bo zawsze tak robi³ Pan Jezus, co nam stosunkowo najlepsze, chocia¿ siê czasem inaczej wydawa³o. A zreszt± kiedy¶ wszystko jasno ujrzymy, ¿e Pan Jezus wszystko dobrze uczyni³"[35]. Z kolei s. Bernardyna w swoich listach zwraca³a siê do ks. Czes³awa w taki sam sposób, jak wcze¶niej do Brata Alberta: „Pokornie ca³ujê stopy mojego kochanego Tatka. Tak nam tutaj smutno bez Tatka, tak czego¶ brakuje, a Tatko siedzi tam w takim zaduchu i to napró¿no siê mêczy. Mój Tatko s³odziusi, proszê bardzo, ¿eby Tatko mój nie obiecywa³ na pó¼niej rekolekcji w Jezierzanach. Proszê o to bardzo a bardzo. (...) Niech Tatko mój tak zrobi. Prosi o to Dynka. I bardzo proszê, ¿eby prêdziutko przyjecha³ Tatko mój"[36]. „Prawdopodobnie, gdyby ks. Lewandowski nie okaza³ jej tak wiele serdeczno¶ci i cierpliwo¶ci, nie po¶wiêci³ jej swego cennego czasu - nie starczy³oby jej si³, aby przezwyciê¿yæ wszystkie trudno¶ci, na jakie napotyka³a w ¿yciu wewnêtrznym. Otoczona jego ojcowsk± opiek±, nie tylko wytrwa³a w powo³ania, ale sta³a siê wspó³za³o¿ycielk± Zgromadzenia Sióstr Albertynek (obok Brata Alberta) i wyj±tkow± postaci± w jego dziejach[37]. S. Bernardyna uwa¿a³a, ¿e najcenniejszym skarbem jaki otrzyma³a od Brata Alberta by³y przytuliska, dlatego „do koñca jej ¿ycia stanowi³y [one] przedmiot najwiêkszej troski i oddania"[38]. W czasie I wojny i w pierwszych latach powojennych „g³ód i epidemie gromadzi³y u furt albertyñskich ca³e rzesze biedaków. W przepe³nionych przytuliskach wybucha³y epidemie tyfusu i czerwonki, których ofiarami padali zarówno ubodzy jak i ich opiekunki"[39]. By³ to wyj±tkowy i straszny czas, kiedy jednak mo¿na by³o doceniæ owoce jakie przynios³y dotychczasowe metody wychowawcze oraz sposób zarz±dzania Zgromadzeniem przez matkê Bernardynê. Wspaniale skutkowa³y wówczas jej m±dre i po¿yteczne uwagi oraz argumenty, które potrafi³y przekonaæ i trafiæ do serca wszystkim siostrom. Jak piêknie zaowocowa³y one w³a¶nie wtedy, gdy siostry „stanê³y do pracy w szpitalach wojskowych epidemicznych dla ¿o³nierzy lub ludno¶ci cywilnej. [Zw³aszcza] w czasie najwiêkszych epidemii tyfusu, cholery, czerwonki lub szkarlatyny [kiedy] bez cienia wahania sz³y na polecone przez s. starsz± placówki, wiedz±c, ¿e niejednokrotnie czeka je tam ¶mieræ lub choroba powodowana zaraz±"[40]. [„Ilekroæ s. Bernardyna wysy³a³a siostry na placówki najbardziej zagra¿aj±ce ¿yciu, jak np. do baraków cholerycznych lub tyfusowych, zawsze pyta³a je czy chc± tam pracowaæ, nie u¿ywaj±c nigdy bezwzglêdnego polecenia. Nigdy jednak nie zdarzy³ siê wypadek odmowy. Wrêcz przeciwnie siostry by³y zdumione jak je s. starsza w ogóle mo¿e o to pytaæ"[41].] Po ¶mierci Brata Alberta Zgromadzenie albertynek znalaz³o siê w bardzo trudnym po³o¿eniu. Nie mia³o ono przecie¿, przez ca³y czas swojej dotychczasowej dzia³alno¶ci, oficjalnej aprobaty ko¶cielnej. Siostry dzia³a³y opieraj±c siê na przystosowanej przez Brata Alberta regule tercjarskiej ¶w. Franciszka. S. Bernardyna uda³a siê wiêc do ksiêdza biskupa krakowskiego Adama Sapiehy, aby prosiæ „o opiekê nad Zgromadzeniem i radê jak ma post±piæ na przysz³o¶æ"[42]. Biskup przyj±³ s. Bernardynê bardzo serdecznie, udzieli³ jej b³ogos³awieñstwa na dalsze sprawowanie przez ni± swojego urzêdu oraz zachêci³ j±, w³a¶nie jako prze³o¿on± generaln±, „do u³o¿enia (...) konstytucji zakonnych, na podstawie których móg³by w imieniu Ko¶cio³a zatwierdziæ nowe zgromadzenie zakonne Sióstr Albertynek"[43]. Na pro¶bê s. Bernardyny jako protektor i opiekun jej Zgromadzenia, zosta³ wyznaczony bardzo przychylny siostrom biskup pomocniczy diecezji krakowskiej Anatol Nowak (1862-1933). Drugim orêdownikiem albertynek zosta³ ich wieloletni przyjaciel i ówczesny kierownik duchowy s. Bernardyny, ks. Czes³aw Lewandowski, który w taki sposób rozwia³ w±tpliwo¶ci ks. biskupa Sapiehy: „Jestem o jego (Zgromadzenia) przysz³o¶æ zupe³nie spokojny, bo ¿yje ono ¿yciem swego Za³o¿yciela i wiernie przestrzega jego nauk, a na stra¿y tej wierno¶ci stoi siostra Bernardyna"[44]. Ks. Czes³aw otrzyma³ zadanie od biskupa Sapiehy, aby pomóg³ s. Bernardynie w pisaniu ustaw dla Zgromadzenia albertynek. Od 1917 roku zaczê³y siê pojawiaæ „listy okólne s. starszej do ca³ego zgromadzenia, w których wszystkie ustne wskazania za³o¿yciela podaje jako regulamin zgromadzenia, obowi±zuj±cy siostry we wszystkich domach, a¿ do czasu napisania ustaw i zatwierdzenia ich przez Ko¶ció³"[45]. We wszystkich ówczesnych listach oraz pismach do sióstr widaæ ogromn± troskê s. Bernardyny o ka¿dy szczegó³ ¿ycia Zgromadzenia a tak¿e o dok³adne zachowanie duchowo¶ci Brata Alberta. Zale¿a³o jej bardzo na tym, aby siostry pielêgnowa³y ulubione przez Brata Alberta cnoty, a wiêc: milczenie, spokój i pokorê. Musia³y siostry tak¿e rozwijaæ w sobie ducha pokuty i umartwienia. Ale, nie chodzi³o tu tylko o pogodzenie siê z trudnymi warunkami pracy, chodzi³o o to, aby siostry nauczy³y siê kochaæ cierpienie, wzgardê i upokorzenia oraz uzna³y je „jako tre¶æ swego ¿ycia"[46]. Po zakoñczeniu wojny i po ustaniu epidemii, siostry powróci³y ze szpitali i pracowa³y jak wcze¶niej w przytuliskach i innych domach dla ubogich. W trudnych latach powojennych siostry nie mog³y liczyæ na ¿adne pañstwowe dotacje dla biednych, „pozostawa³a wiêc tylko praca sióstr i ubogich oraz kwesta"[47]. Jak wielk± dobroci± i otwartym sercem wykazywa³a siê wówczas Matka Bernardyna ¶wiadcz± wypowiedzi sióstr, które z ni± pracowa³y w tamtych latach. Jedna z nich tak wspomina³a: „Kiedy by³am prze³o¿on± na Pr±dniku, przyszed³ do furty ubogi mê¿czyzna i prosi³ o m±kê. W spi¿arni naszej skrzynki by³y puste, bo nie przywie¼li jeszcze z m³yna; tylko w jednej by³o troszkê, prawie na zasma¿kê do kuchni. Przedstawi³am to Matce mówi±c, ¿e raczej dam mu co¶ innego. Matka popatrzy³a na mnie ze zdziwieniem i powiedzia³a: Jak o m±k± prosi, to mu m±ki daæ, a nie co innego; Pan Jezus siostrze wiêcej da. Spe³ni³am polecenie Matki, dziwi±c siê, ¿e mimo i¿ tak ma³o jest m±ki, to Matka ka¿e daæ. Tego dnia wieczorem przychodzê do refektarza, patrzê, a na szafce stoi woreczek z m±k± bia³± (25 kg), któr± siostry przywioz³y z kwesty. Wstydzi³am siê wtedy sama siebie, ¿e nie chcia³em daæ m±ki ubogiemu. Zaraz powiedzia³am o tym Matce, która tak mi rzek³a: Siostrzyczko, nigdy nie ¿a³uj daæ ubogiemu o co ciê prosi [s. Karolina Ko³os]"[48]. Innym razem, jaki¶ biedny cz³owiek poprosi³ o trochê t³uszczu. Poniewa¿ t³uszcz mia³ byæ przywieziony za jaki¶ czas, która¶ z sióstr poprosi³a tego cz³owieka, ¿eby zaczeka³. Wówczas Matka Bernardyna tak powiedzia³a: „Biedny nie mo¿e czekaæ a¿ t³uszcz przywieziecie"[49]. Da³a wówczas pieni±dze i kaza³a kupiæ jak najszybciej t³uszcz dla potrzebuj±cego. Inna siostra tak wspomina³a: „By³am w Zakopanem parê dni. Siostra Dominika wziê³a mnie do towarzystwa przy furcie. W tym czasie zadzwoni³ do furty jaki¶ ubogi, prosz±c o posi³ek. Godzina by³a jedenasta, wiêc obiadu jeszcze nie by³o. Powiedzia³am mu to i zamknê³am furtê. Za chwilê wo³aj± mnie do Matki, która pyta: Kto by³ przy furcie? Ja mówiê, ¿e ubogi i prosi³ o posi³ek, ale mu powiedzia³am, ¿eby przyszed³ pó¼niej, bo jeszcze nie ma obiadu. Dosta³am niema³± naganê i Matka zapyta³a: A gdyby przyszed³ sam Pan Jezus, tak by Mu siostra powiedzia³a? Niech siostra bierze p³aszcz, siostrê do towarzystwa i idzie go szukaæ. Posz³am a¿ do Ksiê¿ówki, ale tego ubogiego nie znalaz³am. Szed³ jaki¶ biedny góral, prosi³am go, ¿eby przyszed³ na obiad, ale nie chcia³. Bardzo zmartwiona wróci³am do domu. Wtedy Matka mnie upomnia³a, ¿ebym tak wiêcej nie robi³a i doda³a: kawa³ek chleba i trochê wody znalaz³oby siê na pewno [s. Hildergarda Kubasiak]"[50]. Jako prze³o¿ona generalna interesowa³a siê s. Bernardyna równie¿ wszystkimi, nawet „najmniejszymi dolegliwo¶ciami ka¿dej siostry i stara³a siê im zaradziæ. Dba³a [o to] by chore siostry mia³y wszystko co im potrzeba. Nakazywa³a, by ¶ci¶le stosowano siê do poleceñ lekarza. O lekarstwo musiano siê natychmiast postaraæ i wielki nacisk k³ad³a na to, by prze³o¿one pod ka¿dym wzglêdem dba³y o chorych. ¦wiadectwa wielu sióstr s± na to dowodem. Oto jedno z nich: „By³am po operacji (mia³am wycinan± ko¶æ w stopie) i lekarze orzekli, ¿e to gru¼lica ko¶ci. Stan siê nie poprawia³. Noga bardzo mnie bola³a, by³a taka jakby gni³a, a przy tym tak ciê¿ka, ¿e nie mog³am jej ud¼wign±æ. Up³ynê³y tak cztery lata. Nie mog±c ju¿ d³u¿ej wytrzymaæ, poprosi³am Matkê, ¿eby mi lekarze nogê amputowali. Matka nie my¶l±c d³ugo powiedzia³a: Nie. Kaza³a mi siê modliæ, ¿ebym na tê nogê mog³a chodziæ. Ja powiedzia³am, ¿e to jest niemo¿liwe, a Matka mi na to, ¿e u Pana Jezusa jest wszystko mo¿liwe. Zaczê³am siê t³umaczyæ, ¿e jestem tylko ciê¿arem dla Zgromadzenia, ale Matka mi powiedzia³a, ¿e taka jest wola Bo¿a, tak ma byæ. Trzeba jeszcze dziêkowaæ Panu Jezusowi za krzy¿, bo Pan Jezus zsy³a cierpienia, a siostra tak ¼le my¶li. Nie wolno narzekaæ na wolê Bo¿± i my¶leæ o odciêciu nogi. Wtedy rozpoczê³am nowennê i zosta³am cudownie uzdrowiona za przyczyn± Brata Alberta. Do dnia dzisiejszego chodzê, pracujê i czujê siê zupe³nie dobrze. Gdy po uleczeniu lekarz zobaczy³ moj± nogê, zawo³a³: Nadniespodziewany cud Bo¿y!"[51] [1] S. Ambrozja Stelmach, albertynka, Siostra Bernardyna... (Przypis 18), s. 334. [2] S. Ambrozja Stelmach, albertynka, Siostra Bernardyna..., s. 334. [3] S. Ambrozja Stelmach SPU, s. Aniela B±k SPU, Historia Zgromadzenia Sióstr..., s. 32. [4] O. W³adys³aw Kluz OCD, S³u¿ebnica Bo¿a Bernardyna..., s. 223. [5] S. Assumpta Faron albertynka, ¦ladami Brata Alberta b³. Siostra Bernardyna - Maria Jab³oñska (1878-1940), Kraków 2003, s. 57. [6] Tam¿e, s. 58. [7] Tam¿e. [8] S. Ambrozja Stelmach, albertynka, Siostra Bernardyna..., s. 339. [9] Tam¿e. [10] S. Ambrozja Stelmach SPU, s. Aniela B±k SPU, Historia Zgromadzenia Sióstr Albertynek 1891-1955, Zakopane-Kalatówki 2008, s. 30. [11] Tam¿e, s. 28. [12] S. Assumpta Faron albertynka, ¦ladami Brata Alberta..., s. 60. [13] Tam¿e. [14] S. Ambrozja Stelmach, albertynka, Siostra Bernardyna..., s. 340. [15] S. Assumpta Faron albertynka, ¦ladami Brata Alberta..., s. 60. [16] Tam¿e. [17] Tam¿e, s. 61. [18] S. Ambrozja Stelmach, albertynka, Siostra Bernardyna..., s. 341. [19] O. W³adys³aw Kluz OCD, S³u¿ebnica Bo¿a Bernardyna Jab³oñska, publikacja w Polscy ¶wiêci t. 11, Warszawa 1987, s. 226. [20] S. Ambrozja Stelmach, albertynka, Siostra Bernardyna..., s. 341. [21] Tam¿e, s. 342. [22] ¦w. Franciszek otrzyma³ swoje stygmaty na górze La Verna, w Polsce nazwanej Alwerni±. [23] S. Ambrozja Stelmach, albertynka, Siostra Bernardyna..., s. 342. [24] Tam¿e. [25] Tam¿e, s. 342-343. [26] S. Assumpta Faron albertynka, ¦ladami Brata Alberta..., s. 61-65. [27] Tam¿e, s. 68-69. [28] Wg S. Ambrozja Stelmach, albertynka, Siostra Bernardyna..., s. 348. [29] S. Assumpta Faron albertynka, ¦ladami Brata Alberta..., s. 88. [30] Ks. Czes³aw Lewandowski w 1926 roku, dziesiêæ lat po ¶mierci Brata Alberta, napisa³ na pro¶bê ks. Ferdynanda Machaya, redaktora Dzwonu Niedzielnego kilka artyku³ów o Bracie Albercie, a które pojawi³y siê w kilku numerach tego tygodnika. W 1927 roku mo¿na je by³o przeczytaæ m. in. w numerach 1,3,4, 6, 7 i 8. W przedmowie swojej ksi±¿ki tak napisa³ ks. Lewandowski: „W toku drukowania Szanowny ks. Redaktor zachêca³ nas do rozszerzenia tego ¿ywota, a Zgromadzenie Sióstr Albertynek podda³o nam my¶l zrobienia odbitki z tych artyku³ów, by choæ tak dorywczo napisanym ¿yciorysem uczyniæ zado¶æ ¿yczeniu wielu osób, które usilnie domagaj± siê wiadomo¶ci o Bracie Albercie"- (Ks. Czes³aw Lewandowski CM, Brat Albert, Kraków 1927, s. 5.) Tak powsta³a pierwsza biografia Brata Alberta wydana przez ss. Albertynki. [31] Ks. Bogdan Markowski CM, Ksi±dz Czes³aw Lewandowski 1864-1934, Kraków 2022, s. 42. [32] Tam¿e, s. 43-44. [33] Tam¿e, s. 44. [34] Tam¿e, s. 46. [35] Ks. Bogdan Markowski CM, Ksi±dz Czes³aw Lewandowski 1864-1934, Kraków 2022, s. 48-49 [36] S. Bernardyna Maria Jab³oñska, Wybór Pism, Kraków 1988, s. 61-62. [37] Ks. Bogdan Markowski CM, Ksi±dz Czes³aw Lewandowski 1864-1934, Kraków 2022, s. 49 [38] S. Ambrozja Stelmach, albertynka, Siostra Bernardyna..., s. 352-353. [39] Tam¿e, s. 353. [40] Tam¿e, s. 342-343. [41] Tam¿e (Przypis 33), s. 343. [42] S. Assumpta Faron albertynka, ¦ladami Brata Alberta..., s. 89. [43] O. W³adys³aw Kluz OCD, Adam Chmielowski..., s. 232. [44] S. Assumpta Faron albertynka, ¦ladami Brata Alberta..., s. 89-90. [45] S. Ambrozja Stelmach, albertynka, Siostra Bernardyna..., s. 349. [46] Tam¿e, s. 352. [47] S. Assumpta Faron albertynka, ¦ladami Brata Alberta..., s. 95. [48] Tam¿e, s. 95-96. [49] Tam¿e, s. 96. [50] Tam¿e, s. 96-97. [51] Tam¿e, s. 106-107. Powrót |