¦wiêty Bruno z Kwerfurtu 12 lipca u nas 15 pa¼dziernika Ok. 974 - 1009 (odczytana na Wykrocie 2-3 wrze¶nia 2017 r. oraz 10-11 sierpnia 2024) Frombork, woj. elblêskie, o³tarz kapliczki w tzw. domu biskupim. Obraz przedstawiajêcy ¶zv. Brunona z Kwerfurtu - H. Mucke, 1851 r. Fot. z ksi±¿ki Zbigniewa Gacha, Poczet kanonizowanych ¶wiêtych polskich, Gdañsk 1997. Tej nocy pielgrzymowaæ bêdziemy wspólnie ze ¶wiêtym Brunonem z Kwerfurtu, którego w naszej Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego tytu³ujemy: aposto³em ziem polskich. A który by³ na równi ze ¶wiêtym Wojciechem (956-997) nazywany aposto³em Prus. Prawdopodobnie to od jego imienia zosta³o nazwane miasteczko Braniewo, po niemiecku Brunsberg. Poznali¶my ju¿ wcze¶niej tego ¶wiêtego jako autora tak zwanego „¯ywotu Drugiego ¦wiêtego Wojciecha", który napisa³ w 1004 roku (¯ywot Pierwszy, krótszy, napisa³ Jan Kanapariusz (?-1004) w latach 998-999) oraz jako autora, a zarazem po czê¶ci bohatera „¯ywotu piêciu braci mêczenników". To dzie³o powsta³o prawdopodobnie oko³o roku 1006. Zachowa³ siê jeszcze do naszych czasów list, który napisa³ ¶wiêty Bruno do króla Henryka II (973/8-1024). Te trzy klejnoty ¶redniowiecznej literatury nale¿± do najstarszych mo¿na powiedzieæ reliktów literackich zwi±zanych z Polsk±. Zarówno zawarta w nich tre¶æ jak i forma „wypowiedzi (...) góruj± swym jêzykiem i zawarto¶ci± nad wieloma zabytkami hagiograficznymi nie tylko swoich czasów[1]". Nasz ¶wiêty urodzi³ siê prawdopodobnie w 974 roku w rodzinie grafów (ksi±¿±t) niemieckich na zamku, (którego ruiny zachowa³y siê do dzisiaj), w miejscowo¶ci Kwerfurt (niem. Querfurt) w Saksonii. Po ojcu otrzyma³ imiê Bruno za¶ matka nazywa³a siê Ida. Takie „imiona [jak] Bruno, Hugo, Odo, Otto, Iwo, Leo itp. s± z pochodzenia zapo¿yczeniami germañskimi (Iwo mo¿e tak¿e celtyckim), ale odmieniaj±cymi siê wed³ug deklinacji ³aciñskiej: Bruno - (kogo? czego?) Brunonis, Hugo - Hugonis, Odo - Odonis, Otto - Ottonis; Iwo - Iwonis, Leo - Leonis itd. Jak widaæ, we wszystkich przypadkach zale¿nych temat fleksyjny zawiera cz±stkê -n. Kiedy przed wiekami przejmowali¶my do polszczyzny owe imiona, uszanowali¶my ³aciñsk± deklinacjê i w formach od dope³niacza po miejscownik zostawili¶my element -n. Dlatego te¿, wed³ug wci±¿ obowi±zuj±cej normy gramatycznej nale¿y mówiæ i pisaæ: Bruno, Hugo, Odo, Otto, Iwo, Leo, ale: Brunona, Brunonowi, z Brunonem, o Brunonie; Hugona, Hugonowi, z Hugonem, o Hugonie: Odona, Odonowi, z Odonem, o Odonie; Ottona, Ottonowi, z Ottonem, o Ottonie; Iwona, Iwonowi, z Iwonem, o Iwonie; Leona, Leonowi, z Leonem, o Leonie. Rozszerzone postacie przypadków zale¿nych wp³ynê³y potem na powstanie wariantów omawianych imion, czyli Brunon, Hugon, Odon, Otton, Iwon, Leon[2]". Imiê Bruno jest, [jak ju¿ wiemy] pochodzenia germañskiego. Oznacza³o ono najprawdopodobniej przezwisko dotycz±ce ciemnego lub br±zowego koloru w³osów. Mo¿na je porównaæ z polskim brunetem lub kolorem brunatnym. W Polsce jest to imiê rzadkie, ale po¶wiadczone ju¿ w ¶redniowieczu. Naliczono dwunastu ¶wiêtych o tym imieniu. Wska¿emy tu oprócz naszego bohatera, ¿yj±cego wcze¶niej, ¶wiêtego Brunona (925-965) arcybiskupa Kolonii, nastêpnie ¶wiêtego Brunona Kartuza (1030-1101) za³o¿yciela zakonu Kartuzów oraz ¶wiêtego Brunona z Asti (1047-1123) opata benedyktyñskiego na Monte Casino[3]. ¦wiêty Bruno od oko³o dziesi±tego roku ¿ycia (przez dziewiêæ lat) uczy³ siê w Magdeburgu, w szkole filozofa Geddona (?), w tej samej, któr± wcze¶niej ukoñczy³ ¶wiêty Wojciech. Po przyjêciu ¶wiêceñ kap³añskich w roku 995 zosta³ kanonikiem w kapitule katedralnej w Magdeburgu. Nastêpnie na swój dwór w Akwizgranie przyj±³ go cesarz Otto III (980-1002), u którego zosta³ kapelanem. Razem z cesarzem by³ ¶wiêty Bruno w roku 996 w Rzymie. Tu pozna³ wielu wybitnych ludzi, miêdzy innymi ¶wiêtego Wojciecha, ¶wiêtego Nila z Kalabrii (910-1004), ¶wiêtego Romualda (951-1027), a tak¿e przysz³ych ¶wiêtych Benedykta (ok.970-1003) z Benewentu i Jana (ok.940-1003) z Wenecji, dwóch z ju¿ dobrze nam poznanych, pó¼niejszych piêciu braci mêczenników. Wtedy te¿, na pocz±tku 998 roku, zdecydowa³ siê porzuciæ wspaniale zapowiadaj±c± siê karierê ¶wiatow± i wst±piæ do zakonu. Habit przyj±³ w klasztorze pod wezwaniem ¶wiêtego Bonifacego (672 lub 675-754) i ¶wiêtego Aleksego (ok.360-411) na Awentynie. W zakonie benedyktynów przyj±³ imiê zakonne Bonifacy (¦wiêty Bonifacy, imiê z chrzcielne Winfrid, jest patronem Niemiec, Holandii oraz Anglii). Nastêpnie przeniós³ siê razem ze ¶wiêtymi Romualdem, Benedyktem i Janem do pustelni Pereum ko³o Rawenny. Tam, jak pamiêtamy, namówi³ ¶wiêtego Benedykta i ¶wiêtego Jana na wyprawê misyjn± do Polski. Pamiêtamy równie¿, ¿e mia³ uzyskaæ pozwolenie od papie¿a na dzia³alno¶æ misyjn± w¶ród pogan i do³±czyæ do obu ¶wiêtych. Jak wiemy, tak siê nie sta³o. Bruno po opuszczeniu klasztoru przez obu braci mêczenników, z dziwnych i w³a¶ciwie niewyja¶nionych przyczyn, zacz±³ zwlekaæ z pój¶ciem do Rzymu. Sam tak o tym czasie i o samym sobie napisa³: [kiedy to i Benedykt i Jan] „zaczêli wygl±daæ mego przybycia, poniewa¿ z ust papieskich mia³em przynie¶æ szacowne pozwolenie i [to] moja zachêta zaprowadzi³a [te] szlachetne duchy w tamte strony. Mnie za¶, który by³em winny przestêpstwa i nieczysty w sposobie ¿ycia, liczne grzechy zatrzymywa³y, bym nie by³ godny pój¶cia tam; moich wad bowiem by³o wiêcej, a moje zalety by³y s³abe i pomieszane z u³omno¶ciami w my¶l owego powiedzenia: Na pewno z³o nie ujdzie bezkarnie, a potomstwo prawych ocaleje (Prz 11,21) A psalmista [mówi]: Splugawione s± drogi jego na ka¿dy czas[4] (Ps 10,5)[5]" Pó¼niej jednak zauwa¿a ¶wiêty Bruno, ¿e jednak dobrze zrobi³, gdy¿ chocia¿ pragn±³ odej¶æ, a jego s³abo¶æ charakteru mu w tym przeszkadza³a, to jak sam powiada: „bardzo obawia³em siê - czego obawiaæ siê nale¿y - aby nie znies³awi³a mnie my¶l diabelska, je¶libym porzuci³ celê, spodziewaj±c siê czego¶ wiêkszego i na pró¿no odby³ drogê, nie znalaz³szy w swych rêkach ¿adnego z poszukiwanych skarbów, jak napisano: Jest droga, co komu¶ zdaje siê s³uszna, a w koñcu prowadzi do zguby (Prz 16,25)[6]". A¿ dopiero mêczeñska ¶mieræ, i to na terenie W³och, dobrze znanego mu zakonnika o imieniu Rudolf (?), z którym razem jada³ i z którym podczas rozmów jak najdalsi byli od tematu ¶mierci, tak przerazi³a Brunona, ¿e wreszcie sam zacz±³ do siebie mówiæ: „Dlaczego dalej stoisz (...). Ju¿ nie zwlekaj, ruszaj w drogê! Lepiej bêdzie, je¶li g³osz±c Chrystusa, umrzesz w kraju pogan, ani¿eli pewnego dnia bezowocnie tutaj[7]". Po paru dniach, dodatkowo jeszcze zachêcony przez opata, uda³ siê do Rzymu, gdzie „papie¿ Sylwester II (ok. 945-1003) mianowa³ Brunona „arcybiskupem pogan" (archiepiscopus gentium), to znaczy da³ mu prawo prowadzenia misji na niewyznaczonych konkretnie obszarach pogañskich. Nadto udzieli³ mu paliusza...[8]". Paliusz by³ oznak± potwierdzaj±c± godno¶æ oraz dawa³ prawo wy¶wiêcania nowych biskupów misyjnych, st±d byæ mo¿e zapis Galla Anonima (1066-1145) o dwóch metropolitach w Polsce tego czasu, (drugim by³ Radzim Gaudenty (960 lub 970 - 1006 lub 1011) arcybiskup gnie¼nieñski). Po otrzymaniu tej godno¶ci od papie¿a uda³ siê zim± 1002 roku do Ratyzbony, gdzie prawdopodobnie król potwierdzi³ jego inwestyturê. ¦wiêcenia od Arcybiskupa Magdeburga Taginona (970-1012) otrzyma³ dopiero w roku 1004. Wyruszaj±c stamt±d z powodu zamêtu wojennego miêdzy ksiêciem Boles³awem Chrobrym (967-1025) a królem Henrykiem II, omin±³ krainê S³owian, gdzie, jak sam napisa³: „para ¶wiêtych braci, wielce zmartwionych, wygl±da³a mego przybycia, a w sercu moim nie pozostawa³ nawet cieñ wspomnienia o zwodniczym przyrzeczeniu i o grzechu, jakim by³o oszukanie braci. I zaniechawszy Prusów, do których ze wzglêdu na zabicie (...) ¶wiêtego Wojciecha s³uszniejsza przyczyna powinna by³a zaprowadziæ, Czarnym Wêgrom (...) zacz±³em nie¶æ Ewangeliê z niepowodzeniem i s³abymi si³ami[9]". ¦wiêty Bruno dalej tak pisze o sobie: „Rzeczywi¶cie [by³em], jak napisano, daleko od mego zbawienia, poniewa¿ w nied³ugim ju¿ czasie £askawy Pan Bóg chcia³ nagrodziæ swoje mê¿nie walcz±ce s³ugi [tu Bruno mówi o nadchodz±cym ju¿ wkrótce zabójstwie jego dwóch przyjació³, ¶wiêtego Benedykta i ¶wiêtego Jana], lecz nie godzi³o siê, abym ja, pies, przyszed³ do ¶wiêtych (...) [jak] wieprz do pere³ (...) gdy¿ nie chcia³em pój¶æ do tych, którzy oczekiwali mnie z tak wielkim strapieniem (...) nie chcia³em ¿yæ jak ¶wiêty ze ¶wiêtymi, wybrany z wybranymi, lecz raczej jako wêdrowny mnich kieruj±cy siê w³asn± wol± i jako przebieg³y ob³udnik oddany pró¿nej s³awie (...). I podczas gdy przyjemno¶æ by³a mi prawem i z upodobaniem b³±dzi³em w moich pragnieniach, id±c ze ¶wiatem (...), b³±kaj±c siê, poszed³em za poci±giem serca mego, aby mnie nie znalaz³o godne zabiegów zbawienie Bo¿e, wed³ug owych s³ów [psalmisty]: Z przewrotnym, przewrotnym siê staniesz (Ps 17,27). [oraz] S³odycz± jego niech bêdzie robak, a niech go zapomni mi³osierdzie (Hi 27,20) To jest niebezpieczeñstwo zgodne z tym, na co zas³uguj± przewrotni[10]". Tu zacz±³ uzasadniaæ ¶wiêty Bruno swoje tak ostre w stosunku do siebie s³owa i nawet upokarzaj±ce samokrytyczne obelgi, których trochê jeszcze znajdziemy w jego autobiograficznych komentarzach i w których bez pardonu poni¿a sam siebie za swoje naganne w tym czasie postêpowanie. Olbrzymi szacunek musi budziæ tak wielka pokora tego cz³owieka, który, pamiêtajmy, by³ ksi±¿êcego pochodzenia, obraca³ siê na cesarskim dworze, kto wie, mo¿e by³ nawet krewnym samego cesarza, a i w samym Ko¶ciele sta³ bardzo wysoko, by³ przecie¿ arcybiskupem. (S± te¿ opinie mówi±ce, ¿e by³ tylko biskupem maj±cym prawo mianowania czy wy¶wiêcania innych biskupów). A mimo to tak niskie mia³ mniemanie o sobie i w taki w³a¶nie sposób potrafi³ siê oceniaæ. Nasz bohater by³ Niemcem, ale jak widzimy wyj±tkowym, potwierdzeniem tego mo¿e byæ fakt, ¿e odwa¿y³ siê krytykowaæ w³asnego króla, walcz±cego z Boles³awem Chrobrym, pisz±c do niego: „Lecz oby bez utraty ³aski króla wolno by³o tak powiedzieæ: czy godzi siê prze¶ladowaæ lud chrze¶cijañski a ¿yæ w przyja¼ni z pogañskim? Co za ugoda Chrystusa z Belialem? Jakie porównanie ¶wiat³a z ciemno¶ci± (...) Czy nie uwa¿asz tego za grzech, gdy chrze¶cijanina - zgroza mówiæ to - zabija siê na ofiarê pod chor±gwi± demonów[11]?". A jednocze¶nie, w tym samym li¶cie wychwala ksiêcia polskiego Boles³awa Chrobrego takimi s³owami: „Je¶liby kto powiedzia³, ¿e do tego ksiêcia [Boles³awa Chrobrego] odnoszê siê z uczuciem wierno¶ci i serdecznej przyja¼ni, prawda to. Rzeczywi¶cie kocham go jak duszê moj± i wiêcej ni¿ ¿ycie moje[12]". Bezsprzecznie, dziwny to by³ Niemiec. Warto przypomnieæ, jak po udzieleniu pomocy ¶wiêtemu Benedyktowi, który zrzek³ siê funkcji opata w Pereum, zosta³ razem z nim, za to „przestêpstwo" nago na oczach wszystkich wspó³braci wybato¿ony. We wstêpie do ¯ywotu piêciu mêczenników, ¶wiêty Bruno pisz±c o sobie, jeszcze bardziej uwidacznia swoj± pokorê, pisz±c w taki sposób: „I nie potêpiaj te¿ tego, dobry Jezu, ¿e o¶mielam siê s³awiæ ich sprawiedliwo¶æ [chodzi tu oczywi¶cie o ¶wiêtych mêczenników], ja, który skutkiem b³ota zabijaj±cych mnie wystêpków ju¿ dawno cuchnê jak zdech³y pies i w gêstym b³ocie moich grzechów - biada mi! - z rozkosz± le¿ê jak brudna ¶winia. Je¶li ja, ubogi w zdolno¶ci, niezdolny do czynu, o tym, co dobre, w z³y sposób mówiê, wybaczcie, proszê, sêdziowie, których jaka¶ nadzwyczajna mi³o¶æ pozwala mi wa¿yæ siê na to. Je¶li ja, taki dziwol±g, o sprzecznych obyczajach, idea³ów nie potrafiê opiewaæ - chcê przynajmniej szczekaæ. By³oby to godnym potêpienia, je¶libym patrz±c na ¶wiête sprawy i wiedz±c o nich, pomija³ je milczeniem. (...) Niekiedy nie jest rzecz± po¿yteczn± mówiæ o doskona³o¶ci, lecz zawsze wielki jest po¿ytek z jej rozwa¿ania. Je¿eli [nawet] osio³ mówi o dowodach potêgi i mi³osierdzia Pana (w Ksiêdze Liczb mamy scenê, w której o¶lica Balaama (?), widz±c Anio³a Pañskiego, który stan±³ na ich drodze, nie chcia³a i¶æ dalej, mimo ¿e w³a¶ciciel j± ok³ada³ kijami, a¿ Bóg otworzy³ jej usta i przemówi³a do niego, a wtedy i on zobaczy³ Anio³a (Lb 22,21-34), dlaczego nie mieliby mówiæ ludzie, których wed³ug proroka ma³y ch³opiec w duchu pobudza, (Wtedy wilk zamieszka wraz z barankiem, pantera z ko¼lêciem razem le¿eæ bêd±, cielê i lew pa¶æ siê bêd± spo³em i ma³y ch³opiec bêdzie je pogania³ (Iz111,6)), przypominaj±c o zbawieniu tym, którzy staraj± siê ¿yæ uczciwie[13]?". Obecnie jeste¶my bardzo wdziêczni ¶wiêtemu Brunonowi za jego pisarsk± twórczo¶æ, dziêki której mamy mo¿liwo¶æ poznania tak wspania³ych ludzi, jak ¶wiêty Wojciech czy piêciu braci mêczenników, ale tak¿e i samego autora tych piêknych ¶redniowiecznych dzie³. Wracaj±c do dalszych dziejów ¶wiêtego Brunona... otó¿, po pobycie w¶ród Wêgrów, gdzie jak napisa³ w li¶cie do króla Henryka II, d³ugo siedzia³ daremnie, wyruszy³ „w drogê do Pieczyngów, najokrutniejszych ze wszystkich pogan[14]". (Pieczyngowie by³ to zwi±zek plemion azjatyckich, tzw. kaganat lub chaganat, którym rz±dzi³ Chan, zajmuj±cy obszar na wschód od Wêgier i na po³udnie od Rusi Kijowskiej). W³odzimierz Wielki (958-1015), ksi±¿ê kijowski, u którego miesi±c przebywa³ ¶wiêty Bruno, na pró¿no, wbrew woli ¶wiêtego, próbowa³ go zatrzymaæ, a który, wed³ug w³asnych s³ów naszego bohatera: „usilnie zabiega³ o to, abym nie szed³ do tak nierozumnego ludu, gdzie dusz wcale nie pozyskam, lecz znajdê jedynie ¶mieræ, i to najhaniebniejsz±. Wreszcie, gdy na to nie móg³ poradziæ (...) wiód³ mnie osobi¶cie z wojskiem a¿ do samej granicy swego pañstwa (...) gdy ja z towarzyszami szed³em naprzód, a on ze swymi dostojnikami postêpowa³ [z ty³u] (...) ja nios³em krzy¿ Chrystusa, obj±wszy go rêkami (...) [po przekroczeniu granicy]. Dwa dni szli¶my i nikt nam nie szkodzi³. Trzeciego dnia (...) wszystkich ze zgiêtymi karkami prowadzono na stracenie (...) w nastêpn± niedzielê (...) wzywaj± nas na zebranie. Smagaj± nas jak konie. Nadbiega niezliczone pospólstwo z oczyma krwi ¿±dnymi i wydaje przera¼liwy krzyk: tysi±cem toporów, tysi±cem mieczów dobytych z pochwy nad naszymi karkami gro¿±, ¿e potn± nas w kawa³ki. Drêczono nas a¿ do nocy, wleczono w ró¿ne strony, dopóki mo¿ni [tego] kraju, którzy w walce wydarli nas z ich r±k, wys³uchawszy naszego o¶wiadczenia [nie] przekonali siê jako ludzie rozs±dni, ¿e wkroczyli¶my do ich kraju w dobrym zamiarze. Tak jak rozkaza³ przedziwny Bóg i najdro¿szy [¶wiêty] Piotr (?-64/67), piêæ miesiêcy pozostali¶my w¶ród tego ludu i obeszli¶my trzy czê¶ci; z czwartej, której nie tknêli¶my, przysz³y do nas lepsze wie¶ci. Gdy chrze¶cijañstwo przyjê³o siê mniej wiêcej w trzydziestu duszach, za zrz±dzeniem Boga zawarli¶my pokój, którego, jak oni mówili, nikt prócz nas nie móg³by zawrzeæ. „Ten pokój - powiadaj± - jest Twoim dzie³em. Je¶li on bêdzie trwa³y, jak zapewniasz, wszyscy chêtnie zostaniemy chrze¶cijanami. Je¿eli ów ksi±¿ê Rusów chwiaæ siê bêdzie w zachowaniu wierno¶ci, bêdziemy musieli d±¿yæ tylko do wojny, nie do chrze¶cijañstwa". Wobec tego wróci³em do ksiêcia Rusów, który dla Boga czyni±c im zado¶æ, da³ syna jako zak³adnika. Wy¶wiêcili¶my te¿ biskupa spo¶ród naszych, którego tamten wraz ze swoim synem osadzi³ w ¶rodku kraju. I tak na wiêksz± chwa³ê i cze¶æ Boga Zbawiciela zapanowa³o prawo chrze¶cijañskie w¶ród najgorszego i najokrutniejszego ludu ze wszystkich pogan ¿yj±cych na ziemi. Ja za¶ zwracam siê teraz do Prusów, dok±d pójdzie przede mn± Ten, który mnie poprzedza³, który to wszystko uczyni³ i teraz uczyni, ³askawy Bóg, i mój pan, najdro¿szy Piotr[15]". Po opuszczeniu Kijowa, jesieni± w 1008 roku, przyby³ do Polski i ju¿ w lutym b±d¼ marcu 1009 roku wraz z osiemnastoma towarzyszami (z których kilku wymienia ksi±dz Skorupski [wed³ug zeznañ mnicha Wiperta (?)] w swojej sztuce teatralnej pod tytu³em „Opowie¶æ o¶lepionego mnicha", (s± tam Tiemicus, Aicus(?), Apichus (?), Hezych (?) i Wipert[16]). udaje siê z misj± do kraju Jaæwingów[17]. Tam razem ze swoimi towarzyszami, po pierwszych sukcesach ewangelizacyjnych, ginie ¶mierci± mêczeñsk±. Za datê jego ¶mierci przyjmuje siê dzieñ 9 marca. Opis ¶mierci ¶wiêtego Brunona zachowa³ siê w kronikach Thietmara, który by³ jego krewnym. Tak krótko j± opisa³: „Kiedy 14 lutego [data b³êdna, gdy¿ jak podaj± roczniki kwedlinburskie i magdeburskie Bruno zosta³ zamordowany 9 marca] g³osi³ s³owo Bo¿e na granicy tego kraju i Rusi, sprzeciwili siê temu tubylcy, a gdy on dalej naucza³ Ewangelii, schwytali go i za to, ¿e tak kocha³ Chrystusa, który jest g³ow± Ko¶cio³a, odciêli g³owy zarówno jemu, jako jagniê ³agodnemu, jak jego osiemnastu towarzyszom. Cia³a tylu mêczenników le¿a³y niepochowane, a¿ dopiero Boles³aw [Chrobry], dowiedziawszy siê o tym, wykupi³ je i w ten sposób przysporzy³ swemu domowi b³ogos³awieñstwo na przysz³o¶æ[18]. Ale dysponujemy jeszcze dwiema trochê bardziej rozbudowanymi relacjami z ostatnich chwil ¿ycia ¶wiêtego Brunona. Jedna napisana oko³o roku 1040, przez ¶wiêtego Piotra Damianiego (1007-1072), który opisuj±c ¿ywot ¶wiêtego Romualda, umie¶ci³ w jednym ze swoich rozdzia³ów opis ¿ycia i ¶mierci ¶wiêtego Brunona, nazywaj±c go Bonifacym, u¿ywaj±c jego imienia zakonnego. Jest to bardzo ciekawa relacja i chocia¿ Piotr Damiani pomyli³ królestwo Rusi z Prusami, to jednak warto j± przytoczyæ: „Gdy czcigodny m±¿ przyby³ do króla Rusi [chodzi oczywi¶cie o króla Jaæwingów] i niez³omnie obstawa³ przy zamiarze nauczania, król, zobaczywszy, ¿e jest on odziany w byle jakie szaty i chodzi boso, pomy¶la³, ¿e ¶wiêty m±¿ mówi to nie z powodów religijnych, lecz raczej po to, by zbieraæ pieni±dze. Obieca³ mu wiêc, ¿e je¶li porzuci te mrzonki, sam hojnie i szczodrobliwie pomo¿e swymi bogactwami jego ubóstwu. Bonifacy zatem niezw³ocznie powróci³ do swej gospody, odzia³ siê godnie najcenniejszymi biskupimi strojami i tak pokaza³ siê znów w królewskim pa³acu. Król za¶, widz±c go wystrojonego w tak dostojne szaty, powiada: »Teraz oto wiemy, ¿e sk³ania ciê do tych pró¿nych nauk nie chudoba twego ubóstwa, lecz nieznajomo¶æ prawdy. Je¶li jednak chcesz, aby wierzono, ¿e to, co g³osisz, jest prawdziwe, trzeba ustawiæ dwa wysokie stosy drew, oddzielone od siebie bardzo ma³ym odstêpem, a gdy siê je podpali i bêd± tak roz¿arzone, ¿e bêdzie widaæ, i¿ obie sterty pal± siê jednym p³omieniem, ty przejd¼ pomiêdzy nimi. Je¶li bêdziesz mieæ jakiekolwiek obra¿enia, rzucimy ciê na ¿er tych samych p³omieni; je¶li jednak, czemu nie sposób daæ wiarê, ujdziesz zdrowo, wszyscy bez trudu uwierzymy w twego Boga«. A poniewa¿ ten pakt przypad³ do gustu nie tylko Bonifacemu, lecz tak¿e wszystkim poganom, którzy tam byli, Bonifacy, tak odziany, jakby mia³ celebrowaæ liturgiê mszaln±, najpierw obszed³ ogieñ z ka¿dej strony z wod± ¶wiêcon± i zapalonym kadzid³em, potem za¶ wst±pi³ w trzeszcz±ce p³omienie ognia i wyszed³ z nich bez szwanku, tak ¿e nawet nie by³o widaæ, aby najmniejszy w³os na jego g³owie by³ spalony. Wówczas król i inni, którzy uczestniczyli w tym widowisku, t³umnie rzucili siê do stóp b³ogos³awionego mê¿a, prosz±c ze ³zami o ³askawo¶æ i stanowczo domagaj±c siê chrztu. I tak wielka rzesza pogan zaczê³a siê zg³aszaæ do chrztu, ¿e ¶wiêty m±¿ uda³ siê nad jakie¶ du¿e jezioro i korzystaj±c z obfito¶ci jego wód, chrzci³ lud. Król za¶ postanowi³, ¿e, przekazawszy królestwo synowi, nigdy nie roz³±czy siê z Bonifacym, dopóki ¿y³ bêdzie. Natomiast brat królewski, mieszkaj±cy razem z nim, który nie chcia³ uwierzyæ, zosta³ pod nieobecno¶æ Bonifacego przez samego w³adcê zabity. Inny za¶ brat, który mieszka³ gdzie indziej ni¿ król, nie chcia³ s³uchaæ s³ów czcigodnego mê¿a, gdy ten do niego przyby³, lecz rozpalony przeciwko niemu wielkim gniewem z powodu nawrócenia brata, zaraz go pojma³. Potem, boj±c siê, by je¶li zatrzyma go ¿ywcem, król nie wyrwa³ go z jego r±k, kaza³ mu [Bonifacemu] w swej obecno¶ci i wobec wielkiej rzeszy ludzi ¶ci±æ g³owê. Natychmiast te¿ o¶lep³ i takie os³upienie opad³o jego samego i wszystkich, którzy tam byli, ¿e nie byli zdolni ani mówiæ, ani s³yszeæ, ani spe³niaæ jakichkolwiek poruszeñ w³a¶ciwych cz³owiekowi, lecz wszyscy zastygli nieruchomo, sztywni jak kamienie. Król za¶, us³yszawszy o tym, przenikniêty straszliwym bólem postanowi³ nie tylko zabiæ brata, lecz tak¿e wyci±æ mieczami wszystkich tych, którzy byli zwolennikami tej zbrodni. Lecz gdy tam prêdko przyby³ i zobaczy³ cia³o mêczennika wci±¿ le¿±ce na ¶rodku, a brata i pozosta³ych ludzi stoj±cych wokó³ nieruchomo i bez czucia, wyda³o siê stosowne jemu i wszystkim jego ludziom, aby wprzód siê za nich pomodliæ: je¶li najpierw mi³osierdzie Bo¿e przywróci im zmys³y, które utracili, a potem zgodz± siê uwierzyæ, wybaczy siê im zbrodniê i zostan± ¿ywi, je¶li za¶ nie, wszyscy zgin± od miecza pomsty. Gdy wiêc trwa³a ju¿ d³ugo ta modlitwa, zanoszona zarówno przez samego króla, jak i przez pozosta³ych chrze¶cijan, os³upiali ludzie nie tylko odzyskali zmys³y, lecz tak¿e ¶piesznie podjêli postanowienie szukania prawdziwego zbawienia. Zaraz bowiem z p³aczem prosz± o odpokutowanie swej zbrodni, z wielk± ochot± przyjmuj± sakrament chrztu, buduj± ko¶ció³ nad cia³em wielce ¶wiêtego mêczennika. Jednak¿e gdybym usi³owa³ opowiedzieæ o potê¿nych dzie³ach tego zadziwiaj±cego mê¿a wszystko, co mo¿na zgodnie z prawd± przekazaæ, mój jêzyk zaniemóg³by zapewne, zanim skoñczy³by siê temat. Chocia¿ zatem cnota Bonifacego wymaga³aby odrêbnego pióra, jednak, dlatego staramy siê go tu tak wywy¿szaæ (wraz z innymi uczniami Romualda), aby za po¶rednictwem ich chwa³y pokazaæ, jak wielkim mê¿em by³ ich przes³awny mistrz; aby gdy do uszu wiernych dotrze wspania³o¶æ podopiecznych, sta³o siê oczywiste (dziêki szkole, jak± utrzymywa³), jak wybitny by³ ich nauczyciel[19]". Jedynym ocala³ym z zabójstwa ¶wiêtego Brunona i jego towarzyszy zosta³, wspomniany mnich Wipert, którego jednak o¶lepiono. I ten mnich zostawi³ po sobie drug± równie ciekaw± relacjê z ostatnich chwil ¿ycia naszego ¶wiêtego biskupa. Niestety, relacja jego nie jest w ca³o¶ci traktowana zbyt powa¿nie. Podobnie jak urywek z relacji ¶wiêtego Piotra Damianiego. Wielu wspó³czesnych historyków pomija wymownym milczeniem cud, którego dokona³ w¶ród pogan ¶wiêty Bruno, lub u¿ywa enigmatycznego okre¶lenia próba ognia. Cud ten, choæ ró¿nie zosta³ opisany, umieszczony jest w obu tych ¿ywotach. My wybrane fragmenty z relacji mnicha Wiperta, któr± spisa³ w klasztorze w Tegernsee (miasto w Bawarii) August Bielowski (1806-1876) a przet³umaczy³ Andrzej Obrêbski (1949-2018), przedstawiamy poni¿ej: „Kiedy wkroczyli¶my do ojczyzny, natychmiast zostali¶my zaprowadzeni przed króla. Biskup wraz ze swymi kapelanami odprawia³ Mszê ¶wiêt±, g³osz±c s³owa Ewangelii i aposto³ów. Król nosz±cy imiê Nethimer, us³yszawszy je, powiedzia³: mamy bogów, w których z czci± wierzymy. Temu, co mówicie, podporz±dkowaæ siê nie chcemy. Biskup, s³ysz±c to, rozkaza³, by mu przyniesiono pos±gi królewskich bo¿ków i w obecno¶ci owego króla wrzuci³ je wielce odwa¿nie do ognia. Ogieñ obj±³ i strawi³ wkrótce owe pogañskie ba³wany. Wzburzony król rzek³ bardzo gniewnie: we¼cie i w mojej obecno¶ci wrzuæcie biskupa do ognia bez najmniejszej zw³oki. Je¿eli ogieñ spali go i zniszczy ca³kowicie, to b±d¼cie przekonani, ¿e to, co g³osi, jest z gruntu zwodnicze. Je¶li jest mianowicie odwrotnie, jak najrychlej dajmy ¶wiadectwo wiary w tego Boga. Nastêpnie król poleci³ rozpaliæ ogromne ognisko i wrzuciæ do niego biskupa. Biskup tymczasem ubrany w szaty pontyfikalne umie¶ci³ swój tron w¶ród p³omieni. Siedzia³ na nim tak d³ugo, dopóki jego kapelani nie od¶piewali siedmiu psalmów. Król widz±c ten cud, uwierzy³ niezw³ocznie w Boga wraz z trzystoma lud¼mi i ochrzci³ siê. Nastêpnie opanowany przez szatana ksi±¿ê tej krainy przyby³ konno do biskupa i bez jakiegokolwiek ¿alu zamêczy³ na ¶mieræ biskupa i jego kapelanów. Rozkaza³, by obciêto biskupowi g³owê, kapelanów powieszono, a mnie o¶lepiono. Potem za spraw± Chrystusa widziano tam niezliczone znaki i cuda. Obecnie za¶ nad ich cia³ami zbudowano klasztory. Od tamtego czasu ze wzglêdu na Boga obszed³em jako podró¿ny liczne krainy, wzywaj±c ¶wiêtych i ¶wiête na pomoc chrze¶cijanom. Có¿ wiêcej powiedzieæ? Z mi³o¶ci do wszystkich chrze¶cijan b³agam o Bo¿e wspomo¿enie. Niech ono stanowi os³onê dla mego ¿ycia przed waszymi grzechami i bêdzie lekarstwem na wieczno¶æ. Zob. http://www.kki.pl/pioinf/przemysl/dzieje/bruno/wibert.html.[20]". Ksi±dz Jan Skorupski, proboszcz z ko¶cio³a ¶wiêtego Jana Aposto³a i Ewangelisty w E³ku, opieraj±c siê na faktach, które mo¿emy znale¼æ w tekstach ¼ród³owych na temat ¿ycia ¶wiêtego Brunona, napisa³ urocz± sztukê teatraln±, w której zamieszcza wiêkszo¶æ ze znanych zdarzeñ z ¿ycia ¶wiêtego Brunona. Poni¿ej fragment tekstu mówi±cy o cudzie, którego dokona³ ¶wiêty Bruno. Oczywi¶cie, dialogi tu przedstawione s± napisane wspó³cze¶nie, ale poniewa¿ s± oparte na ¼ród³ach historycznych jest wielce prawdopodobne, ¿e te rozmowy mog³y tak, mniej wiêcej przebiegaæ no a oprócz tego wspaniale o¿ywiaj± postaæ ¶wiêtego Brunona. OPOWIE¦Æ O¦LEPIONEGO MNICHA Akt Szósty, Scena Trzecia (Naprzeciwko siebie siedz±: król Jaæwingów i biskup Bruno. Obok t³umacz.) KRÓL NETHIMER Mówisz, ¿e jeste¶ pos³añcem Boga Najwy¿szego. BRUNON[21] Z KWERFURTU Przychodzimy do waszego ludu w Jego imieniu. KRÓL NETHIMER Sk±d przybywacie? BRUNON Z KWERFURTU Od najwy¿szego kap³ana, od Ojca, którego my nazywamy ¦wiêtym. Na ziemi reprezentuje on Boga. Siebie nazywa on S³ug± S³ug Bo¿ych, a mieszka w centrum ¶wiata - w Rzymie. KRÓL NETHIMER My te¿ mamy ¶wiêtego kap³ana, nazywamy go Kriwe. On te¿ przebywa blisko bogów. BRUNON Z KWERFURTU Bóg jest Jedyny. Nie ma wielu bogów. KRÓL NETHIMER Wierzymy w wielu bogów, ale wiemy, ¿e w¶ród nich jest jeden, którego nazywamy Pierwszym Siedz±cym na Niebie. BRUNON Z KWERFURTU Czy s³ysza³e¶ królu o Jezusie, o Synu Pierwszego Siedz±cego na Niebie? KRÓL NETHIMER Wie¶æ o nim tu jeszcze nic dotar³a. BRUNON Z KWERFURTU Pozwól, królu, ¿e za ciebie i lud twój zaniesiemy przed Jezusa modlitwy do Najwy¿szego, do Pierwszego Siedz±cego na Niebie. (Król skin±³ g³ow± na znak zgody. Obok ogniska Jaæwingowie pomagaj± misjonarzom sporz±dziæ o³tarz. Przynosz± dwa królewskie fotele, jeden królowi Jaæwingów, drugi wys³annikowi papie¿a - Brunonowi. Wokó³ zgromadzony lud. Przy ¶piewie misjonarzy celebrowana jest liturgia Mszy ¶wiêtej, podczas której Brunon wyg³asza p³omienne kazanie.) BRUNON Z KWERFURTU Jezus Chrystus, Syn Boga Najwy¿szego, zst±pi³ z nieba i narodzi³ siê z kobiety. Sta³ siê podobnym do ludzi. Przyj±³ postaæ s³ugi. Uni¿y³ samego siebie, gdy sta³ siê pos³usznym a¿ do ¶mierci, i to ¶mierci krzy¿owej. Dlatego Bóg wywy¿szy³ Go i darowa³ Mu imiê ponad wszelkie imiê, aby na imiê Jezusa zgiê³o siê ka¿de kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych. I aby wszelki jêzyk wyzna³, ¿e Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca. (Po zakoñczeniu liturgii Mszy ¶wiêtej król Jaæwingów przemówi³.) KRÓL NETHIMER £adne wasze obrzêdy. Piêkne ¶piewy. I wspania³a opowie¶æ o Synu Najwy¿szego. My jednak mamy swoich bogów, których czcimy. W to, co wy mówicie, nie wierzymy. BRUNON Z KWERFURTU Poka¿cie wasze bóstwa. KRÓL NETHIMER Przynie¶cie pos±gi naszych bóstw. (Jaæwingowie przynosz± dwa drewniane bo¿ki.) Wierzymy, ¿e one nas chroni± i broni± przed z³ymi duchami. BRUNON Z KWERFURTU (Bruno bierze drewniane figury) Jezus Chrystus, Syn Pierwszego Siedz±cego na Niebie, jest silniejszy od najwiêkszych z³ych duchów. On was obroni. (Niespodziewanie rzuca bo¿ki w ogieñ. Wybucha wielki krzyk Jaæwingów. Ogieñ poch³ania drewniane figury. Zrozpaczeni patrz± to na ogieñ, to na króla.) KRÓL NETHIMER (Król ze zgroz± patrzy na Brunona i zwracaj±c siê do swojego ludu rozkazuje.) Wrzuciæ go w ogieñ. (Jaæwingowie chwytaj± Brunona, lecz król gestem d³oni powstrzymuje ich. Po chwili dodaje.) Je¶li ogieñ go spali, to jego nauka jest k³amstwem. Je¶li wyjdzie z niego ¿ywy, uwierzymy mu. Szykowaæ stos. JAÆWING (szydz±c) Postawimy mu tron w ogniu. Niech siedzi na tronie. KRÓL NETHIMER (patrzy na Brunona) Je¶li twój Bóg obroni ciê przed p³omieniami ognia, uwierzymy ci. Je¶li nie, nie ma twojego Boga, a ty spalisz siê w ogniu. BRUNON Z KWERFURTU Nie bêdê prosi³ i wystawia³ Boga na próbê. Niech tak bêdzie, jak On zechce. Razem z wami bêdê oczekiwa³ na to, co Pan uczyni. Dla Niego gotów jestem ¿yæ i umrzeæ. (Szykuj± stos. Na nim przyrz±dzaj± biskupowi tron, umieszczaj± go tam i przywi±zuj± do drewnianych porêczy, Misjonarze klêkaj± i zaczynaj± ¶piewaæ psalmy. Jaæwingowie podpalaj± stos i chodz±, niemal¿e biegaj±, wokó³ ogniska i przygl±daj± siê.) JAÆWING PIERWSZY Kolejn± ju¿ pie¶ñ zaczynaj± ¶piewaæ, a on siedzi nietkniêty przez ogieñ. JAÆWING DRUGI Ogieñ siê go nie ima. JAÆWING TRZECI Tylko powrozy, którymi go przywi±zali¶my do tronu, spali³y siê, a on i jego biskupie szaty nietkniête. KRÓL NETHIMER (z wielkim zdumieniem) Wyjd¼ ¶wiêty Kap³anie z ognia! Jeste¶ Bo¿ym cz³owiekiem. Pierwszy Siedz±cy na Niebie cudownie ciê ocali³. Wyjd¼, proszê! (Podchodzi do pal±cego siê stosu i wyci±ga rêkê w stronê Brunona. On wstaje, bierze d³oñ króla Niethimera i wychodzi z ognia.) JAÆWINGOWIE (Wielki wrzask Jaæwingów. Gromadz± siê wokó³ Brunona. Dotykaj± go.) ¦wiêty, ¶wiêty, ¶wiêty. Syn Pierwszego na niebie ocali³ go. Ogieñ go nie tkn±³. KRÓL NETHIMER (patrzy z podziwem) Co mamy czyniæ, aby uczciæ Twojego Boga? BRUNON Z KWERFURTU Uwierzcie i ochrzcijcie siê w Jego imiê. KRÓL NETHIMER Uwierzy³em wraz z trzystoma lud¼mi. Ochrzcijcie nas. (Nad brzegiem rzeki misjonarze chrzcz± Jaæwingów.) BRUNON Z KWERFURTU (stoi z naczyniem wody w rêku) Królu, czy wierzysz w Boga Wszechmog±cego i Jego Jedynego Syna Jezusa Chrystusa? KRÓL NETHIMER Uwierzy³em. BRUNON Z KWERFURTU (polewa g³owê króla Niethimera wod±) Ja ciebie chrzczê, w imiê Ojca i Syna, i Ducha ¦wiêtego[22]. Niestety, jak wspomniano wcze¶niej, zaraz po tym wspania³ym sukcesie ginie ¶wiêty Bruno wraz z towarzyszami z r±k prawdopodobnie brata nawróconego króla. Znaj±c ju¿ ¿ywot ¶wiêtego Wojciecha i Piêciu Braci Mêczenników, a teraz ¶wiêtego Brunona, mo¿e pojawiæ siê pytanie, czy ci ¶wiêci mêczennicy sami chcieli i¶æ na ¶mieræ, czy ka¿dy z nich pragn±³ tej ¶mierci dla niej samej? Pytania o sens mêczeñstwa stawiano sobie ju¿ od pocz±tków chrze¶cijañstwa. Jedn± z odpowiedzi na tego typu pytanie znajdziemy w ksi±¿ce Ewy Wipszyckiej i ks. Marka Starowiejskiego o mêczennikach[23]. Prze¶ladowania chrze¶cijan rozpoczê³y siê praktycznie ju¿ w czasie nauczania Pana Jezusa, od prze¶ladowania Jego samego, a pó¼niej, zaraz po Jego mêczeñskiej ¶mierci, wszystkich Jego na¶ladowców. Sami chrze¶cijanie uwa¿ali, ¿e „uczniowie Jezusa maj± byæ Jego ¶wiadkami: nie tylko ¿ycia, ale przede wszystkim ¶mierci i zmartwychwstania. Co to znaczy ¶wiadek mêki Pañskiej wyja¶nia dobrze ¶wiêty Piotr: to znaczy staæ siê jej uczestnikiem, aby otrzymaæ ostatecznie niewiêdn±cy wieniec chwa³y (...) chrze¶cijanie zdaj± sobie sprawê, ¿e ¶wiadczyæ (gr. martyrein) ³±czy siê z krwi± przelan± przez mêczeñstwo; s³owo ¶wiadek (...) znaczy ju¿ (...) mêczennik[24]". I owszem, mêczennicy szli dobrowolnie na ¶mieræ, zazwyczaj nie bronili siê przed ni±, czasami nawet byli u¶miechniêci, kiedy ju¿ byli jej bliscy, ale nie dlatego, ¿e pragnêli tej ¶mierci jak samobójca czy jaki¶ inny straceniec, tylko dlatego, ¿e wierzyli, ¿e zaraz po tej mêce stan± przed Bogiem i nie bêd± musieli siê wstydziæ za swoje ¿ycie. Wiedzieli, ¿e mêczennik za wiarê nie jest s±dzony przez Boga tak jak zwyk³y ¶miertelnik. W wiêkszo¶ci nie chcieli zaprzeæ siê swojej wiary, nie chcieli oddawaæ czci bo¿kom czy i¶æ na jakie¶ kompromisy. Czasami stawali w obronie innych chrze¶cijan. A wiêc nie szli tam specjalnie po ¶mieræ, nie szukali jej rozmy¶lnie, oni byli tylko na ni± gotowi. Wiedzieli, ¿e nios±c Ewangeliê ludom pogañskim, mog± byæ nara¿eni na ró¿ne niebezpieczeñstwa, ze ¶mierci± w³±cznie. Znali przecie¿ naukê Ko¶cio³a, która mówi³a, ¿e nie nale¿y siê samemu wydawaæ na mêczeñstwo, a tylko bêd±c ju¿ „wobec mêczeñstwa odwa¿nie je podj±æ[25]". A wiêc ci, którzy szukali mêczeñstwa dla samego mêczeñstwa, dla samych cierpieñ czy dla w³asnej s³awy nie byli przez Ko¶ció³ uznawani za mêczenników. ¯aden z naszych ¶wiêtych bohaterów do takich nie nale¿a³, gdy¿ inaczej Ko¶ció³ katolicki nie uzna³by ich za mêczenników. Sam ¶wiêty Bruno tak napisa³ w li¶cie do króla: „Na pociechê mówiê Ci, ¿e o ile ¶wiêty Bóg raczy zmi³owaæ siê za wstawiennictwem b³ogos³awionego Piotra, nie chcê zgin±æ, gdy¿ bêd±c sam w sobie nieobyczajnym i z³ym, pragn±³bym z ³aski Bo¿ej staæ siê dobrym[26]". A pamiêtamy, ¿e w rozmowie ze ¶wiêtym Benedyktem w Pereum tak mówi³: „Nie mów: To jest pycha dla grzeszników pragn±æ mêczeñstwa, skoro liczni nieochrzczeni, rozpustnicy i ba³wochwalcy dost±pili tej ³aski, zw³aszcza, ¿e my w tym wypadku nie szukamy ¶wiêto¶ci, lecz odpuszczenia grzechów; chrzest bowiem zmywa je, lecz przez mêczeñstwo wszystkie zostaj± zamazane[27]". Nie znamy dok³adnego miejsca tej tragedii. ¦wiêty Bruno napisa³, ¿e udaje siê do Prus. Wiele wskazuje na to, ¿e mog³o siê to wydarzyæ na terenie rozlewisk biebrzañskich, mo¿e w okolicach £om¿y nad Narwi±, mo¿e w okolicach Gi¿ycka. To by³y kiedy¶ tereny Jaæwingów, plemienia spokrewnionego z Prusami i Litwinami. Wszyscy oni nale¿eli do ludów ba³tyjskich, st±d ³atwo by³o ich ze sob± pomyliæ. W tym te¿ miejscu przebiega³a, mniej wiêcej umowna granica miêdzy Polsk± a Prusami. ¦wiêty Bruno ju¿ od XVII wieku jest patronem Warmii, ale w archidiecezji warmiñskiej jest drugorzêdnym patronem. Natomiast od 1963 roku, ¶wiêty Bruno Bonifacy z Kwerfurtu, biskup i mêczennik jest pierwszorzêdnym patronem diecezji ³om¿yñskiej. Jest równie¿ patronem diecezji e³ckiej oraz patronem Gi¿ycka a tak¿e Bartoszyc. Zarówno w archidiecezji warmiñskiej, jak i w diecezji ³om¿yñskiej mamy parafie pod wezwaniem tego ¶wiêtego: parafia pod wezwaniem ¶wiêtego Brunona z Kwerfurtu w £om¿y, parafia pod wezwaniem ¶wiêtego Brunona w Gi¿ycku, parafia pod wezwaniem ¶wiêtego Brunona z Kwerfurtu w Elbl±gu i parafia ¶wiêtego Brunona w Bartoszycach. Dowiadujemy siê te¿ z historii ko¶cio³a pod wezwaniem ¶wiêtego Micha³a Archanio³a w £om¿y, ¿e w 1009 roku, ¶wiêty Bruno z Kwerfurtu zak³ada ko¶ció³ na wzgórzu ¶wiêtego Wawrzyñca (225-258) w Starej £om¿y i wyrusza w swoj± ostatni± misjê ewangelizacyjn± zakoñczon± ¶mierci± mêczeñsk±[28], chocia¿ ten fakt jest kwestionowany. Liturgiczny obchód ¶wiêtego Brunona Bonifacego przypada na dzieñ 12 lipca i w Polsce ma rangê wspomnienia obowi±zuj±cego, natomiast w diecezji ³om¿yñskiej w tym dniu obchodzi siê uroczysto¶æ. Na wizerunkach najczê¶ciej przedstawiany jest w stroju biskupa a jego atrybuty to: torba podró¿na, osio³, oprawcy, topór[29]. ¦wiêty Bruno nie jest zbyt popularnym ¶wiêtym nie tylko w Polsce czy w Europie, ale i w jego rodzinnym Kwerfurcie, który dzisiaj liczy ok. 12 000 mieszkañców, gdzie wiêkszo¶æ z nich to poganie a parafia katolicka liczy tam tylko 300 wiernych[30]. Podsumowuj±c ¿ywoty rodzimych (chocia¿ tylko trzech z nich by³o Polakami) misjonarzy, a wiêc ¦wiêtego Wojciecha, ¦wiêtych piêciu polskich Braci Mêczenników i ¦wiêtego Brunona warto zauwa¿yæ, ¿e ich mêczeñska ¶mieræ dono¶nym g³osem rozesz³a siê po ca³ej ówczesnej Europie i stanowi³a dziejowe wydarzenia tak w naszej historii, jak i w ca³ej historii Ko¶cio³a. Maj±c relikwie tych ¶wiêtych Gniezno sta³o siê dla mieszkañców Europy miejscem pielgrzymkowym. Równie¿ dla duchowieñstwa przybywaj±cego by tu zostaæ i s³u¿yæ, by³o to olbrzymim zaszczytem. Oczywi¶cie najwiêkszym uznaniem cieszy³ siê ¶wiêty Wojciech, który by³ przyjacielem cesarza Ottona III. Jego kult dosyæ mocno szerzy³ siê równie¿ w Niemczech i we W³oszech i trochê s³abiej we Francji i na Wêgrzech. Wielkie znaczenie dla Polski i jej ksiêcia Boles³awa Chrobrego, mia³ Zjazd Gnie¼nieñski, gdzie obecny by³ Otto III, król Niemiec a zarazem cesarz rzymski. Szybka kanonizacja ¶wiêtego Wojciecha pozwoli³a na utworzenie podczas tego zjazdu arcybiskupstwa w Gnie¼nie oraz czterech diecezji polskich, we Wroc³awiu, Krakowie, Ko³obrzegu, a po ¶mierci biskupa Ungera (?-1012), tak¿e w Poznaniu, jako czwartej. Pamiêtajmy, ¿e na metropoliê ko¶cieln±, która wówczas ¶wiadczy³a o samodzielno¶ci danego pañstwa, Czesi w swoim kraju musieli czekaæ ponad trzysta lat. A przecie¿ to od nich nasze m³odziutkie pañstwo przyjê³o chrzest. Warto wiedzieæ, ¿e „Organizacja ko¶cielna posiada[³a] w tych czasach znaczenie równowa¿ne z pañstwow±. Jedna uzupe³nia³a drug±. Nie zwyczajny biskup, tylko metropolita (...) [móg³] koronowaæ króla, bez metropolity nie ma wiêc korony, nie ma jedno¶ci i niepodleg³o¶ci pañstwa"[31]. Trochê s³abiej od Wojciechowego rozwin±³ siê kult Piêciu braci mêczenników, ale i on pog³êbia³ wiarê w naszym kraju i powiêksza³ wiedzê Europejczyków o pañstwie Polan. Najmniejszym uznaniem cieszy³ siê ¶wiêty Bruno z Kwerfurtu a „z³o¿y³o siê na to szereg czynników, z których mo¿na wymieniæ: konflikt pomiêdzy ksiêciem Boles³awem, cesarzem Henrykiem II. Upadek pañstwa Polan, brak wsparcia ze strony nastêpców Ottona III dla uniwersalistycznej koncepcji Europy, bêd±cej przeciwieñstwem szerzenia chrze¶cijañstwa po uprzednim pokonaniu pogan"[32]. Niemniej jednak nale¿y zwróciæ uwagê, ¿e ¦wiêty Bruno poprzez swoje wspania³e dzie³a opisuj±ce ¿ycie ¶wiêtego Wojciecha i piêciu braci mêczenników, zosta³ uznany jako ¶wiatowej klasy kronikarz tamtych czasów oraz ambasador naszego kraju. Ten dosyæ gwa³towny rozwój chrze¶cijañstwa w Polsce spowodowa³ tak¿e upowszechnienie siê na jej terenach jêzyka ³aciñskiego. Oczywi¶cie zna³o ten jêzyk nasze duchowieñstwo a to pozwala³o na porozumiewanie siê z licznie przybywaj±cym do naszego kraju duchowieñstwem z ca³ej Europy. I w³a¶nie w tym jêzyku pisa³ swoje dzie³a ¶wiêty Bruno. Warto równie¿ wiedzieæ, ¿e dziêki ¶mierci tych ¶wiêtych misjonarzy pañstwo polskie zyska³o w³asnych orêdowników w Niebie. A wiêc mieszkañcy naszego pañstwa maj±c swoich ¶wiêtych, nie musieli prosiæ o orêdownictwo ¶wiêtych z innych krajów. Dlatego, wiedz±c jak wielka jest warto¶æ tych szcz±tków ¶wiêtych mê¿ów, Czesi w 1038 r. podczas najazdu na ziemie polskie pod wodz± swojego ksiêcia Brzetys³awa I (1002-1055), wykradli z Gniezna relikwie ¶wiêtego Wojciecha i piêciu braci mêczenników. Bibliografia: Abrosiewicz Maciej, Kulturowy wymiar ¿ycia immisji ¶w. Brunona: zabytki i pi¶miennictwo, art. w Studia E³ckie 9/2007, E³k 2007, przypis 13 s. 423-424. Dost. w Intern. na str.: http://www.studiaelckie.pl/pl/09-2007 ¦w. Damiani Piotr, ¯ywot b³ogos³awionego Romualda pustelnika i opata, Kraków 2019. Fros Henryk SJ, Franciszek Sowa, Twoje imiê..., Kraków 1982. Gach Zbigniew, Poczet kanonizowanych ¶wiêtych polskich, Gdañsk 1997. http://obcyjezykpolski.pl/bruno-iwo-leo/ http://www.diecezja.elk.pl/o-diecezji/25-relacje-i-opisy.html http://diecezja.elk.pl/zakladki/33-wspolnoty-i organizacje/index.php?option=com_content&task=blogsection&id=4&Itemid=94&limit=1&limitstart=3 http://www.katedra.4lomza.pl/index.php?k=8 http://www.gizycko.pl/wzgorze-swietego-brunona.html http://dziennikparafialny.pl/2012/wspomnienie-sw-brunona-bonifacego-z-kwerfurtu/ Marecki Józef, Rotter Lucyna, Jak czytaæ wizerunki ¶wiêtych, Kraków 2013. Pi¶miennictwo czasów Boles³awa Chrobrego t³. Abgarowicz Kazimierz, Warszawa 1966. Prof. Dr Silnicki Tadeusz, ¦wiêty Wojciech Cz³owiek i ¦wiêty, Poznañ 1947. ks. Skorupski Jan Opowie¶æ o¶lepionego mnicha Warszawa 2009. Wipszycka Ewa, ks. Starowiejski Marek, Mêczennicy Kraków 1988. [1] Pi¶miennictwo czasów Boles³awa Chrobrego, t³. Kazimierz Abgarowicz, Warszawa 1966, s. 6. [2] http://obcyjezykpolski.pl/bruno-iwo-leo/ [3] Oprac. na podst. Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imiê..., s. 159. [4] T³umaczenie Psalmów wg ks. Jakuba Wujka. [5] Pi¶miennictwo..., s. 192. [6] Tam¿e, s. 193. [7] Tam¿e, s. 194-195. [8] Tam¿e, komentarz nr 105, s. 195. [9] Tam¿e, s. 195-196. [10] Tam¿e, s. 196-197. [11] Tam¿e, s. 255. [12] Tam¿e. [13] Tam¿e, s. 157-158. [14] Tam¿e, s. 251. [15] Tam¿e, s. 251-254. [16] Ks. Jan Skorupski, Opowie¶æ o¶lepionego mnicha, Warszawa 2009, s. 142. [17] ¦redniowieczna kraina le¿±ca miêdzy Narwi±, Niemnem i Krain± Wielkich Jezior na Mazurach zamieszka³a przez lud zachodnioba³tycki, spokrewniony z Prusami i Litwinami. [18] Kronika Thietmara, t³. Marian Zygmunt Jedlicki, Kraków 2002 s. 168-169. [19] ¦w. Piotr Damiani, ¯ywot b³ogos³awionego Romualda pustelnika i opata, Kraków 2019, s. 62-66. [20] Maciej Abrosiewicz, Kulturowy wymiar ¿ycia immisji ¶w. Brunona: zabytki i pi¶miennictwo, art. w Studia E³ckie 9/2007, E³k 2007, przypis 13 s. 423-424. Dost. w Intern. na str.: http://www.studiaelckie.pl/pl/09-2007 [21] Autor w tym utworze nie u¿ywa imienia Bruno tylko Brunon, wiêc pozostawiamy to imiê w takim w³a¶nie brzmieniu. [22] Ks. Jan Skorupski, Opowie¶æ ..., s. 145-149. [23] Ewa Wipszycka, ks. Marek Starowiejski, Mêczennicy, Kraków 1988, s. 92-102. [24] Tam¿e, s. 93. [25] Tam¿e, s. 96. [26] Pi¶miennictwo..., s. 254-255. [27] Tam¿e, s. 173. [28] http://www.katedra.4lomza.pl/index.php?k=8 [29] Józef Marecki, Lucyna Rotter, Jak czytaæ wizerunki ¶wiêtych, Kraków 2013, s. 143. [30] http://diecezja.elk.pl/zakladki/33-wspolnoty-i-organizacje/index.php?option=com_content&task=blogsection&id=4&Itemid=94&limit=1&limitstart=3 [31] Prof. Dr Tadeusz Silnicki, ¦wiêty Wojciech Cz³owiek i ¦wiêty, Poznañ 1947, s.45. [32] Maciej Abrosiewicz, Kulturowy wymiar ¿ycia immisji ¶w. Brunona: zabytki i pi¶miennictwo, art. w Studia E³ckie 9/2007, E³k 2007, przypis 13 s. 419. Dost. w Intern. na str.: http://www.studiaelckie.pl/pl/09-2007 Powrót |