Błogosławiony Wincenty Kadłubek Cz. I (odczytana na Wykrocie 6-7 styczeń 2018 r. oraz 1-2 luty 2025) Wincenty Kadłubek : z Obrazów Króla Stanisława Augusta w Belwederze. Domena publiczna. https://polona.pl/item-view/f8b7143c-4d6f-4a30-b33c-a5ebb47d3f68?page=0 (dostęp: 22.01.2025 r.) Błogosławiony Wincenty Kadłubek[1] w Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywany jest jako dziejopisarz Polski. Urodził się on prawdopodobnie około roku 1150, choć najczęściej spotkać można datę 1160 lub 1161, ale wiele wskazuje na to, że były to daty błędne. Również jego miejsce urodzenia budzi do dnia dzisiejszego wiele wątpliwości. Przez historyków brane są pod uwagę dwie miejscowości, pierwsza to Karwów niedaleko Opatowa a druga to Kargów niedaleko Stopnicy. Nieżyjący już opat muzeum klasztornego O.O. Cystersów w Szczyrzycu oraz pierwszy po wojnie przeor i proboszcz Sanktuarium błogosławionego Wincentego Kadłubka w Jędrzejowie, ojciec Stanisław Kiełtyka (1914-1977), w swojej pracy o Błogosławionym Wincentym Kadłubku z dużą pewnością napisał, że rozwiązanie problemu miejsca urodzenia Wincentego nie powinno nastręczać większych trudności, jeśli sięgnie się do źródeł i zobaczy, co mówią na ten temat źródła, a jednocześnie tradycja[2]. Ojciec Kiełtyka uznał, że to Karwów jest tą miejscowością, gdyż ma swoją parafię we Włostowie, a tam znajduje się kościół z I połowy XII wieku, który uznawany jest za fundację Piotra Włosta (ok.1080-1153), bardziej znanego jako Włostowica. Tradycja miejscowa głosi, że romańska chrzcielnica znajdująca się w kościele, jest tą, w której chrzczony był święty Wincenty. Do Karwowa, jako do miejsca urodzenia Wincentego prowadzi nas również plan sytuacyjny miejscowości nadanych przez niego klasztorom cystersów w Sulejowie i Koprzywnicy. Sulejów otrzymał w roku 1206 wieś rodową Czerników i Gojców. Koprzywnica w roku 1208 wieś Niekisiałkę. Wieś tę określa Długosz jako [„tanquam sortem paternam"[3], czyli jako] ojcowiznę Wincentego Kadłubka. Niekisiałka, Czerników i Gojców leżą w najbliższym sąsiedztwie Karwowa. (...) Fakt ten znowu podkreśla Karwów jako miejsce urodzenia Wincentego[4]". Ale z tą tezą nie zgadzali się, między innymi, dwaj znani historycy, profesorowie Roman Grodecki (1889-1964) i Marian Plezia (1917-1996), którzy opowiadali się za pochodzeniem Wincentego ze wsi Kargów koło Stopnicy[5]. A z tymi dwoma uczonymi zgadzał się również inny znany historyk i eseista, a mianowicie Paweł Jasienica (1909-1970), który w 1923 r. sam jako uczeń gimnazjum brał udział w uroczystości 700-lecia śmierci błogosławionego Wincentego Kadłubka. Uroczystość ta miała wówczas miejsce w Karwowie. Dopiero czterdzieści lat później, po zapoznaniu się z pracą Mariana Plezi, wspominał Paweł Jasienica swoje i dziesiątków osób zaskoczenie, że to nie Karwów wcale, lecz Kargów[6]. I tak napisał o powodzie tego, według jego mniemania błędu: To szanowny Jan Długosz (1415-1480) wprowadził w błąd pokolenia. We własnych jego rękopisach widniało początkowo „Kargów". Potem uczony zmienił pogląd słuszny na mylny. Zaczął wymazywać spółgłoskę „g", stawiać „w" i wyskrobanym również miejscu pisać „Opatów"[7]. My z pewnością nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć w tym opracowaniu, kto w tej dyskusji może mieć rację, więc musimy przyjąć, że urodził się w jednej z tych miejscowości. Imię Wincenty upowszechniło się w Polsce po roku 1145, kiedy to zostały sprowadzone do Polski relikwie świętego Wincentego (?-304/305 ) hiszpańskiego męczennika z czasów cesarza Dioklecjana (244-313/316). Uczynił to, wspomniany już, Piotr Włostowic (zwany również Piotr Włostem lub Włastem), który był palatynem, (czyli zarządcą dworu) księcia Bolesława Krzywoustego (1086-1138) na Śląsku. Sprowadził on szczątki świętego Wincentego z Magdeburga do opactwa benedyktynów we Wrocławiu. Na marginesie można dodać, że palatyn Piotr Włost był postacią bardzo znaczącą a zarazem bardzo tragiczną w naszej historii. Po śmierci Bolesława Krzywoustego, był on sprzymierzony z jego najstarszym synem, który był wówczas Księciem zwierzchnim Polski, Władysławem II (1105-1159) nazwanym później Wygnańcem. W tym czasie przeciwko, Władysławowi II, sprzysięgli się jego przyrodni bracia: Bolesław IV Kędzierzawy (1122-1173), Mieszko III Stary i Henryk Sandomierski (ok.1130-1166). Najmłodszy z nich, Kazimierz Sprawiedliwy (1138-1194) nie brał wówczas udziału w tej walce o tron. W tym czasie palatyn Piotr Włost popadł w niełaskę u Władysława II, który ostatecznie uznał go za zdrajcę. To oskarżenie zakończyło się oślepieniem i obcięciem języka oraz wygnaniem z kraju potężnego palatyna. Wówczas stronnicy Piotra Włosta oraz wszyscy możnowładcy, obawiając się o swój własny los, przeszli na stronę młodszych braci. Dodatkowo arcybiskup gnieźnieński Jakub ze Żnina (?-1148) nałożył klątwę na Władysława II, co doprowadziło do wygnania z kraju najstarszego z synów Bolesława Krzywoustego. Prawdopodobnie, właśnie na cześć świętego Wincentego, to nieznane wcześniej w Polsce imię, nadano naszemu bohaterowi. Imię Wincenty wywodzi się z łaciny od czasownika vinco, czyli zwyciężać, pokonać. Znaczeniowo jest to imię synonimiczne (równoznaczne) z imieniem Victor, czyli zwycięski[8]. Dobrze jest pamiętać, że mistrz Wincenty za swojego życia nigdy nie nazywał się Kadłubkiem[9]. Wszystko wskazuje na to, że tak nazwał go ksiądz kanonik Jan Długosz. Być może ojciec Wincentego nazywał się albo, co bardziej prawdopodobne, miał przydomek lub przezwisko Kadłub, więc Filius Kadlubonis znaczyłoby syn Kadłuba. W swoich rękopisach, Jan Długosz z początku tak właśnie nazywał Wincentego, ale po jakimś czasie własnoręcznie i pracowicie poprawiał „Kadłuba" na „Kadłubka"[10]. Nie wiemy jaka była przyczyna tej zmiany, w każdym razie, napisane przez Długosza Kadlubkonis w późniejszych czasach przyjęło się jako Kadłubek. Warte odnotowania jest również to, że do końca XIV wieku nie znają nasze źródła innego określenia, jak mistrz Wincenty i Wincenty, biskup krakowski[11], dopiero od XVII wieku mistrza Wincentego zaczęto powszechnie zwać Kadłubkiem[12]. Część hagiografów przychyla się za księdzem Janem Długoszem do tego, że rodzice Wincentego nazywali się Bogusław i Benigna. „Według relacji Długosza pochodził (...) Wincenty z rodziny Różyców, pieczętujących się białą [pięciolistną] różą na czerwonym tle, czyli herbu Poraj[13]". Podobnego pochodzenia miałby być również święty Wojciech (956-997) , ale tego pokrewieństwa, które próbował wykazać nam Długosz, niestety również nie można uznać za wiarygodne. Istnieją też inne hipotezy mówiące, że Wincenty był potomkiem Piotra Włostowica lub, „że należał do rodu Lisów, a jego ojcem był możny palatyn Stefan [(ok.1120-1186/7) zwany również Szczepanem Starym Magnusem], brat wojewody krakowskiego Mikołaja (Mikory) [?-1175] [14]. Jednak, jak zauważył Marian Plezia, dotychczas pewne jest jedynie to, że Wincenty był Polakiem i że pochodził z rodu rycerskiego, i to nie szeregowego, lecz znakomitego[15]. W tych czasach żeby zostać biskupem krakowskim trzeba było pochodzić z dobrego rodu. Świadczą o tym jego poprzednicy i następcy na krakowskiej stolicy biskupiej. Wiemy też , że nie był jedynakiem, gdyż istnieje dokument z 1212 r., gdzie wymieniono imiona jego dwóch bratanków, Bogusław i Sulisław[16]. Ponieważ Wincenty został przeznaczony do stanu duchownego, więc zgodnie z ówczesnym zwyczajem, musiał być młodszym dzieckiem. Wincenty najprawdopodobniej uczęszczał do krakowskiej szkoły katedralnej, gdzie wykładowcą był biskup krakowski Mateusz Cholewa (?-1166). Tenże biskup Mateusz, jest jednym z bohaterów trzech pierwszych ksiąg Kroniki mistrza Wincentego, w których podczas dialogu przedstawia on najdawniejsze dzieje Polski. Drugim uczestnikiem dyskusji jest arcybiskup gnieźnieński Jan [(?- po1167) Janik Gryfita] Po ukończeniu szkoły katedralnej Wincenty dzięki pomocy następcy krakowskiego biskupa Mateusza Cholewy, a więc biskupa Gedki[17] (1130-1185), został prawdopodobnie wysłany na studia do Paryża, a później, możliwe jest, że i do Bolonii. Tu, na chwilę zatrzymajmy się przy tym krakowskim biskupie. Otóż, Biskup Gedko zwany też Gedeonem, pochodził prawdopodobnie z rodu Gryfitów-Świebodziców lub z możnego rodu Wojsława (ok.1060-1140), piastuna Bolesława Krzywoustego[18], założyciela rodu Powałów-Ogończyków. Ale w Katalogu Biskupów Krakowskich[19] jest zapis, że biskup Gedko był synowcem, czyli bratankiem wspomnianego wyżej arcybiskupa Janika, a to znaczyłoby, że pochodził jednak od Gryfitów. Jak wielkim szacunkiem darzył Wincenty tego biskupa, świadczą słowa którymi upamiętnił go w części czwartej swojej Kroniki. Brzmiały on następująco: wielce świątobliwy biskup Krakowian Gedeon, którego imię należałoby złotym wyryć rylcem[20].  Widok stron Kroniki Polskiej Wincentego Kadłubka (Fot. domena publiczna) https://www.ckpide.eu/pl/aktualnosci/wydarzenia/5564-blogoslawiony-wincenty-kadlubek-pierwszy-polski-kronikarz-dziejow-ojczystych (dostęp: 30.01.2025 r.) Podczas pobytu we Francji, Wincenty zwany Kadłubkiem, mógł bliżej poznać zakon Cystersów, do którego, po powrocie do Polski, był bardzo przychylnie usposobiony. Wiek XII, jak pisze, wspomniany już wcześniej, opat Stanisław Kiełtyka, był wiekiem duchowości cysterskiej i świętego Bernarda z Clairvaux (1090/1-1153). Swoim hasłem Ora et labora, czyli Módl się i pracuj cystersi zdobyli popularność w całej Europie. Klasztory cysterskie roiły się od tysięcy mnichów, wśród których można było spotkać synów królewskich obok prostych kmiotków, noszących habit braci konwersów (laików, robotników) [czyli zakonników gorszej kategorii]. Sam święty Bernard [nazwany doctor mellifluus czyli doktorem miodopłynnym] założył 68 klasztorów, każdy z nich liczył po kilkaset zakonników. W [samym] Clairvaux, gdzie święty Doktor Kościoła był opatem, mieszkało ok. 700 mnichów. Surowość życia posunięta do purytanizmu, wierne zachowanie reguły świętego Benedykta z Nursji (480-547), widoczne owoce pracy pełnej najwyższego poświęcenia, bezprzykładna prostota i świętość, przepiękny śpiew gregoriański, kolosalne dzieła cysterskiej architektury, rozgłos kontemplacji i mistyki, oto co pociągało serca do nowego zakonu. Wiek XII jest wiekiem białych ojców [czyli cystersów, zwanych białymi mnichami, którzy chodzą w białych habitach, z czarnym szkaplerzem]. W wieku XIII święty Franciszek (1181/2-1226) i święty Dominik (1170-1221) podbiją dla siebie narody, natchną je ideą ubóstwa i różańca, ale synowie świętego Roberta [z Molesme (ok.1027/1029-1111) założyciela zakonu cystersów] i [świętego] Bernarda wciąż cieszyć się będą zasłużonym uznaniem. Dzieła pierwszych ojców cysterskich przetrwają wieki. Wincenty Kadłubek (...) nie mógł nie widzieć życia cystersów, o których było we Francji co najmniej tak głośno, jak o wyprawach krzyżowych. Najprawdopodobniej osobiście zetknął się z nimi w którymś z wielkich i słynnych klasztorów. Oczarował go [najpewniej] duch monastyczny pełen powagi i namaszczenia. W odróżnieniu od hałasu światowego, tutaj spotkał prawdziwą ciszę i skupienie[21]". Ukończenie zagranicznych studiów przez Wincentego, zostało najprawdopodobniej udokumentowane tytułem magistra, czyli mistrza lub nauczyciela, który to tytuł w tamtych czasach miał dość duże znaczenie. Mistrz Wincenty raczej nie był pierwszym Polakiem z tytułem magistra, ale z pewnością był jednym z pierwszych. W Polsce pierwsze osobistości określane mianem magistra pojawiają się od połowy XII wieku. Są to magister Folbertus (?) i magister Stephanus (?) z dokumentu fundacyjnego dla cystersów w Łeknie, wystawionego w 1153 roku[22]. Również zmarły w 1177 r. kanonik krakowski Amileusz (?-1177) nosił tytuł magistra. Znaleźli oni wszyscy kolejnych naśladowców, co można potwierdzić w źródłach historycznych, które do roku 1208, „pomimo ich fragmentaryczności, podają liczbę 15 - 16 magistrów (mistrzów) w naszej Ojczyźnie[23]". Marian Plezia tak wyjaśnił ówczesne znaczenie tytułu magister: ...w tym czasie nie jest to jeszcze tytuł naukowy. (...) Określenie „magister" („nauczyciel") (...) - oznacza przed powstaniem uniwersytetów albo kogoś, kto faktycznie wykonuje funkcje nauczycielskie, zwłaszcza kieruje szkołą kapitulna, albo też, jako tytuł honorowy - człowieka uczonego, szanowanego za swoją wiedzę, którym zresztą mógł być także były nauczyciel jakiejś szkoły[24]. Według tego historyka Wincenty Kadłubek nosił ten tytuł w znaczeniu honorowym. Profesor Oswald Balzer (1853-1933) przytoczył w swojej pracy o Wincentym Kadłubku trzy dokumenty, w których jest on wymieniony z tytułem magistra „W dobie przed uzyskaniem infuły krakowskiej występuje Kadłubek w trzech dochowanych po nasze czasy dokumentach; we wszystkich bez wyjątku z przydanym określnikiem: magister. Po raz pierwszy w akcie Kazimierza Sprawiedliwego, wystawionym w Opatowie 12 kwietnia 1189, (...) Po raz wtóry w akcie bez miejsca i daty, odnoszonym przez ostatnich wydawców do roku 1206, mocą którego Leszko Biały (1185-1227) zatwierdza darowiznę wsi Czernikowa, Grojcowa, zeznaną przez Kadłubka na rzecz Cystersów sulejowskich; (...) Wreszcie bulla prekonizacyjna Innocentego III (1160-1216) z daty: Lateran, 28 marca 1208, udzielająca Kadłubkowi prowizyi na biskupstwo krakowskie,(...). Liczniejszym jest poczet dokumentów wspominających o Kadłubku w czasie zasiadania na stolicy biskupiej z lat 1208-1218.(...). W żadnym z tych aktów w przeciwieństwie do tego, co dało się stwierdzić odnośnie do okresu przedbiskupiego, nie spotykamy już ani razu określnika magister obok Kadłubkowego imienia. W dociekaniu sprawy jego magisteryatu jest to wszelako rzecz obojętna. W ówczesnym stylu kancelaryjnym Zachodniej Europy przestrzegany był stały zwyczaj, że wyrazu magister, jakiekolwiek miałby znaczenie, nie umieszczano obok określnika episcopus, dostojna tytulatura biskupia wchłaniała niejako w siebie tamten tytuł, czy też czyniła go zbędnym[25]. Wincenty Kadłubek najprawdopodobniej dopiero po ukończeniu zagranicznych studiów otrzymał święcenia kapłańskie[26]. Po powrocie do ojczyzny (...) był [on] notariuszem, a później kanclerzem dworu Kazimierza Sprawiedliwego, choć mógł też pełnić funkcję kapelana książęcego. Rozszerzał też kult św. Floriana, który dotąd nie był znany w Krakowie i Polsce[27]. W roku 1180 został zwołany w Łęczycy Synod kościelnej prowincji polskiej. Profesor Feliks Koneczny (1862-1949) napisał, że pojawili się na nim wszyscy biskupi oraz członkowie kapituł, delegaci duchowieństwa parafialnego i przełożeni klasztorów[28]. Uchwalono na tym synodzie, między innymi to, że Kościół w Polsce może mieć do swojej dyspozycji własny majątek, że może przyjmować darowizny i fundacje z rąk książęcych jak i prywatnych oraz to, że dobra te są przejmowane przez tzw. następców w godności duchownej jako spuścizna po swoich poprzednikach. Następca w godności duchownej jest tych majątków dziedzicem[29]. A więc dobra takie nie miały prawa wracać do swoich darczyńców, gdyż posiadały swoich prawnych dziedziców. Było to pozbawienie książąt prawa zaboru (czyli, tak zwanego prawa Ius spolii), czy przejęcia majątku zmarłego biskupa czy innego duchownego. Tym sposobem cały majątek kościelny nie podlegał prawu książęcemu, a ludność zamieszkująca tereny należące do Kościoła „wolna była od przymusowych świadczeń na rzecz grodów[30]". Te przywileje zostały zatwierdzone przez papieża, a nieprzestrzeganie ich obłożone było klątwą. „Odtąd duchowieństwo miało prawo rzucić klątwę na księcia, który by uchwał łęczyckich nie przestrzegał [31]". Na marginesie można dodać, że taką klątwą w 1238 roku został obłożony przez biskupa wrocławskiego Tomasza I (?-1268), mąż świętej Jadwigi Śląskiej (1178/1180-1243), książę Henryk Brodaty (1165-1238), właśnie za naruszenie dóbr kościelnych. Kazimierz Sprawiedliwy, ówczesny Książę zwierzchni Polski, bez zwłoki przyjął uchwały synodu, ale musiało upłynąć trochę czasu, zanim uznali je pozostali książęta piastowcy. Wielkim bojownikiem o prawa kościoła w Polsce był ówczesny arcybiskup gnieźnieński Henryk Kietlicz (1150-1219). Jak przypuszcza ojciec Stanisław Kiełtyka, sądząc po dokładnym i pochlebnym opisie synodu łęczyckiego w księdze IV Kroniki, Wincenty nie tylko był świadkiem synodu, ale [prawdopodobnie] jednym z jego twórców[32]. Od czasu powrotu ze studiów Wincenty przebywał na dworze księcia Kazimierza Sprawiedliwego. Pracował prawdopodobnie w kancelarii książęcej, pisząc tam dokumenty prawne. Tak opisuje te prace ojciec Kiełtyka: Oprócz tego, jako znawca retoryki i ars dictandi [sztuki dyktowania, układania tekstów] zaprawiony na najlepszych wzorach zachodnich, służył prawdzie i historii przez układanie dyplomów-dokumentów. W [cytowanym już wcześniej] dokumencie z roku 1189, w którym Wincenty występuje jako świadek, widnieje aż nadto wyraźnie styl Kadłubka, z czego wynika, że on to właśnie był jego autorem. Podobnie w dokumencie z roku 1192, stwierdzającym zamianę dóbr między Niegosławem i Opactwem Cystersów w Jędrzejowie. Łatwo odnaleźć tenże styl w arengach [czyli w tych częściach dokumentów, które mówią o powodach ich wystawienia], dyplomów wystawionych przez Kadłubka z okresu biskupstwa: z roku 1210, 1212, 1213. Balzer fakt ten przypisuje pewnemu nawyknieniu, jakie pozostało u biskupa Wincentego po dawnej praktyce kancelaryjnej, skoro nie kanclerz ani nikt inny, lecz on sam pisze dokumenty prawne[33]. Książę Kazimierz Sprawiedliwy, ten mądry i bardzo szanowany przez mistrza Wincentego władca, w roku 1190, uznając jego wykształcenie, nakazał mu spisanie historii Polski. Stało się to głównym zajęciem mistrza Wincentego. Jest wielce prawdopodobnym, że napisał on pierwsze trzy księgi swojej Kroniki na książęcym dworze, zaś ostatnią czwartą księgę w klasztorze Jędrzejowskim. Wydawać by się mogło, że pisał ją więc bardzo długo. Ale pamiętać musimy, że były to inne czasy niż obecnie. Autor sam musiał zebrać i usystematyzować cały posiadany materiał, a później, kto wie, może na brudno go zapisać i następnie podyktować go, (być może w całości a być może tylko w części) wyspecjalizowanemu w sztuce pisania zakonnikowi albo zawodowemu skrybie. Na końcu kroniki, w księdze czwartej, jest taki zapis: Kończy się kronika, czyli Rodowód Królów i Książąt Polski, opowiedziana przez Mistrza Wincentego biskupa krakowskiego, spisana ręką Mikołaja (?) kanonika poznańskiego i plebana z Sielca[34]. Warto też wiedzieć, jak cenna i czym w ogóle była książka w tamtych latach: Książka była rzeczą kosztowną, gdyż była ręcznej roboty. Skoro każdy egzemplarz książki trzeba było osobno przepisywać, wymagało to sporo czasu; tym więcej, że nawet materiał do pisania nie bardzo był dogodny: Pisało się na skórach jagnięcych, umyślnie specjalnie w tym celu garbowanych i przyrządzanych, a zwanych pergaminem. Pisało się farbami, które należało mocno rozcierać, a piórem była trzcinka temperowana. Każdą literę trzeba było rysować osobno, jeżeli pismo miało być wyraźne. Za tyle straconego czasu i tyle trudu trzeba było porządnie zapłacić zawodowym przepisywaczom, więc niektóre klasztory same tym się trudniły, ażeby uniknąć nadmiernych kosztów. Nieraz cena książki była większa, niż całego porządnego gospodarstwa; droższe księgi przywiązywano nawet łańcuchami do pulpitów, jako skarby. Pożyczenie książki uchodziło za wyjątkowo cenną przysługę, a kto by chciał posiadać książkę na własność, musiałby poszukać przepisywacza i zamówić u niego albo też samemu zabrać się do przepisywania. W szkołach ówczesnych sam tylko nauczyciel posiadał książkę, a uczniowie musieli się jak najwięcej uczyć na pamięć, żeby książkę mieć w głowie. Dzisiejsza młodzież nie może nawet mieć pojęcia o tym, jakiej pilności, wytrwałości i cierpliwości wymagały ówczesne szkoły. Najpierw uczono się na pamięć jakiegoś ustępu, a potem dopiero nauczyciel rzecz tłumaczył i wyjaśniał[35]. W Kronice mistrza Wincentego zawarte są dzieje naszego Kraju od czasów legendarnych aż do roku 1202. Wzorem pisarza, którego starał się naśladować błogosławiony Wincenty, był święty Bernard z Clairvaux i jego miodopłynny styl. Wspominany już wcześniej Oswald Balzer, doszukał się całego szeregu przejątków [zapożyczeń] z nich [biorąc pod uwagę tylko dwa listy świętego Bernarda] w Kronice Kadłubka. Formy retoryczne, jak analogia, porównanie, metafora, kontrast, pytanie, propozycja, eksklamacja (...) i inne, to święty Bernard żywcem przeniesiony do Kroniki piórem Wincentego (...). Święty Bernard uchodził u współczesnych za wzór stylu i wytworności literackiej. Był on również twórcą mistyki średniowiecznej, która usiłowała przerzucić punkt ciężkości z rozumu na wolę, etykę i życie wewnętrzne, podkreślając znaczenie kontemplacji przez modlitwę, wewnętrzne zjednoczenie z Bogiem. Z cnót chrześcijańskich szczególnie podkreślano pokorę - humilitas. Święty Bernard napisał osobny traktat (...), w którym rozwinął siódmy rozdział Reguły świętego Benedykta o pokorze. Naukę o pokorze przekazał święty Barnard całemu średniowieczu, jako wykwit mistyki cysterskiej. Niewątpliwie czerpał z niej nasz Wincenty Kadłubek, który w swej Kronice tak często problem pokory rozwija, domagając się jej zarówno od prostaczków, jak i od wielkich tego świata, uczonych i książąt. Sam stosował naukę o pokorze w życiu, a ukoronowaniem jej było porzucenie godności biskupiej i wstąpienie do Zakonu Cystersów[36]". Można powiedzieć, że jego dewizą była zasada ascetyczna Bogu wszystko sobie nic. Jako przykład jego pokory możemy przytoczyć słowa, które napisał już we wstępie do swojej Kroniki: Mnie bowiem ani taka namiętność pisania nie pobudza, ani taka żądza sławy nie podnieca, ani gwałtowna chęć zysku nie zapala, iżbym po zaznaniu tylu rozkoszy na morzu, po tylokrotnym rozbiciu się i mozolnym wybrnięciu na brzeg, miał ochotę ponownie rozbijać się na tych samych ławicach. Jedynie bowiem osła podniebieniu oset lepiej smakuje niż sałata i tylko ktoś zgoła naiwny daje się przynęcić niesmaczną słodyczą. (...) Jednakże niesłuszne jest uchylanie się od wykonania słusznego polecenia [księcia Kazimierza Sprawiedliwego] (...) Pragnąc tedy w swej [książęcej] szczodrobliwości dopuścić potomnych do udziału w cnotach pradziadów, na mnie pisarza, na kruche jak trzcina pióro, na barki karzełka brzemię włożył Atlasa. Nie innym zapewne kierował się względem jak tym, że blask złota, że połysk klejnotów nie traci wartości przez nieudolność artysty, podobnie jak i gwiazdy, wskazywane szkaradnymi palcami Etiopów, nie ciemnieją[37]". Również styl pisarzy starożytnych był dla naszego kronikarza wzorcem do naśladownictwa. Taki styl, jak zauważono później, miał cztery charakterystyczne cechy: po pierwsze szyk przestawny, grupujący wyrazy inaczej niż kazałaby ich gramatyczna czy logiczna przynależność, po drugie, skłonność do posługiwania się peryfrazą (czyli opisem rzeczy lub czynności, która ma już swoją nazwę), zamiast nazywania rzeczy po imieniu, po trzecie zamiłowanie do gry słów, wreszcie przesadna metaforyka (większa ilość metafor czyli przenośni w jednym utworze). Zresztą, wszystko wskazuje na to, że Wincenty historykiem z zamiłowania nie był, gdyż pasje jego skłaniały się raczej ku literaturze, prawu czy moralistyce[38]. I tego można żałować, gdyż gdyby był zamiłowanym historykiem, to z być może nie zakończyłby swojej Kroniki na 1202 roku, ale opisałby jeszcze kilkanaście dalszych lat, zmarł przecież dopiero w 1223 r. Być może pewnym wyjaśnieniem jest, dosyć zakamuflowany zapis na początku księgi czwartej, w z którego dowiadujemy się, że jeden sługa, który nosił kałamarz z piórem[39], a w którym możemy domyślić się mistrza Wincentego, miał zostać jedynym i szczególnym „komornikiem rzeczypospolitej", aby rozdzielał funkcje i płace (...) [a więc miał być tym], co rachuje, i (...) [tym], co rozumuje. [Okazuje się jednak, że] mandat książęcy, aby rozumować również nad biegiem historii współczesnej, przygniata naszego kronikarza[40]. I tak sam o tym w swojej Kronice napisał: Ów sługa cały zdrętwiał, przerażony takim dostojeństwem sprawy, i zaklinając się, że temu nie podoła, szukał skwapliwie wszelkich powodów do uchylenia się. Aż nareszcie, zmiażdżony rozkazem urzędowym, rzekł: „Zanadto mnie naciskają, a mnie rozpacz ogarnia, że w tych sprawach nie będę się podobał. Z jednej bowiem strony prawda budzi nienawiść, z drugiej oburzenie grozi karą. Któż bowiem, pytam, nie wzdraga się gołą stopą stąpać po najeżonych ostach[41]. Natomiast Ojciec Kiełtyka uważał, że Mistrz Wincenty do ostatnich swoich dni pisał swoje dzieło i zamierzał zapewne doprowadzić (...) [je] do ostatniej chwili, lecz widocznie śmierć zaskoczyła go przy pracy, wydarła pióro z utrudzonej ręki...[42]. Być może tak było, ale bardziej prawdopodobnym wydaje się być to, że nasz kronikarz spowolnił swoje tempo, aby nie deptać bosą stopą po ostach. Marian Plezia uważał, że dzieło mistrza Wincentego nie było kroniką, [gdyż] świadczy [o tym] wymownie fakt, iż nie ma w nim ani jednej daty rocznej, podczas gdy kompozycja kroniki właśnie na schemacie dat rocznych się zasadza. Tylko w szerokim tego słowa rozumieniu, w którym oznacza ono wszelkie średniowieczne dzieło historyczne, mówić wolno o kronice Wincentego zwanego Kadłubkiem[43]. Ponieważ jednak przez lata powszechnie było przyjęte określenie Kronika Kadłubka, więc i on używał tego określenia w swoich pracach. A swoją Kronikę zaczął nasz błogosławiony Mistrz Wincenty, wzorem Galla Anonima (1066-1145), od zamierzchłej historii naszego kraju. Wymieniał tam właśnie takie, uważana dzisiaj za legendarne, postacie jak król Krak (IV w.), zwany przez niego Grakchusem, od którego imienia powstało miasto Grakchovia, czyli Kraków. Córka Kraka o imieniu Wanda (IV w.), od której imienia nazwano rzekę Wandalą, czyli dzisiejszą Wisłę. Marian Plezia napisał, że już historyk rzymski Liwiusz (59 r. przed Chrystusem - 17 r. po Chrystusie) zauważył, że starożytność korzysta z przywileju cudowności, a więc i u nas nikt nie będzie się za bardzo spierał o autentyczność szczegółów przytaczanych o Kraku, Wandzie czy Popielu[44]. Ale jeśli spróbujemy prześledzić historię Wandalów, to okaże się, że od trzeciego czy drugiego wieku przed Chrystusem do około czwartego wieku po Chrystusie takie plemię żyło na ziemiach polskich. Stąd niektórzy kronikarze nawet późniejszych naszych władców nazywali książętami Wandalów. Proboszcz Katedry w Augsburgu Gerhard (?) w pisanej w latach 983 - 993 hagiografii świętego Ulryka (890-923) „Miracula Sancti Oudalrici" niejednokrotnie nazwał Mieszka I wodzem Wandalów (dux Wandalorum, Misico nomine)[45]. To plemię, opuściwszy tereny polskie, podbijało takie narody jak Galia, czyli Francja, jak Galicja, czyli dzisiejsza Hiszpania, również Afrykę Północną. Z Gallami później mieli wejść w sojusz i razem, dzieląc zdobyte tereny, zawładnęli całą Europą. Tak to opisał Mistrz Wincenty: „Wieść również głosi, że wtedy Gallowie zagarnęli rządy na całym prawie świecie. Nasze zastępy w licznych walkach wybiły wiele ich tysięcy. Pozostałych, długi czas udręczonych, [nasi] skłonili do zawarcia przymierza, tak że jeśliby bądź losem, bądź męstwem zyskali coś u obcych, jednym i drugim równy miał przypaść udział. Gallom więc przypadła cała Grecja, naszym zaś przybyły (ziemie) ciągnące się z jednej strony aż do kraju Partów [teren dzisiejszego Iranu], z drugiej aż do Bułgarii, z trzeciej do granic Karyntii [południowa część dzisiejszej Austrii]. Gdy po licznych walkach z Rzymianami, po przebyciu wielu niebezpieczeństw wojennych zajęli miasta, ustanawiają namiestników, obierają sobie księciem pewnego człowieka imieniem Grakchus[46]". Przytoczył też podanie o smoku wawelskim, pisał o trzech Lestkach, czyli Lechach, o dwóch Pompiliuszach, czyli Popielach, oraz o Piaście i Rzepisze (Rzepicha jest też nazywana Rzepicą). Podobnie o naszej tej bardzo wczesnej historii możemy przeczytać w niewiele później napisanej Kronice Wielkopolskiej. On też przedstawił w swoim dziele najbardziej obszerną relację z tragicznego konfliktu świętego biskupa Stanisława (1035/40-1079) z królem Bolesławem Śmiałym (1042-1081). Tu we właściwym odbiorze tej relacji przeszkadza właśnie ten specyficzny styl mistrza Wincentego. Po śmierci Kazimierza Sprawiedliwego w 1194 roku, Wincenty zwany Kadłubkiem najprawdopodobniej przeniósł się razem z rodziną książęcą, czyli z księżną wdową Heleną Znojemską (ok. 1140-1202/6), księżniczką morawską oraz jej synami Leszkiem (później nazwanym Białym) oraz Konradem [(1187/8-1247) później nazwanym Mazowieckim] do Sandomierza. Tu po pewnym czasie został Wincenty prepozytem, czyli przełożonym kapituły w Kościele Najświętszej Maryi Panny. Księżna Helena, przejęła w tym czasie władzę w Krakowie, Sandomierzu i na Mazowszu. Kadłubek tak w swojej Kronice napisał o niej: matka chłopców ponad płeć niewieścią bardzo roztropna, tak w radach przemyślanych, jak i w rzeczy przewidywaniu, podejmuje opiekę nad sierotami, dopóki nie dorośnie starszy, który był bardzo bliski dojrzałości[47]. Księżna rządziła więc jako regentka, w imieniu syna (Leszek Biały miał dopiero 9 lat), natomiast Mieszko III Stary (1122/1125-1202), nie uznając takiego układu, starał się tę władzę odzyskać dla siebie, jednakże umarł zanim udało mu się tego dokonać. W 1202 roku władzę w Krakowie na okres czterech lat przejął Władysław III Laskonogi (1161/6-1231). Próbował on mocną ręką rządzić i zdominować możnowładców krakowskich. To mu się jednak nie udało, został on z Krakowa wyrzucony i zmuszony do powrotu do swojej dzielnicy, czyli do Wielkopolski. Gdy w 1207 roku zmarł krakowski biskup Pełka (?-1207) wśród duchowieństwa polskiego nastąpiło spore zamieszanie. W tym czasie w Wielkopolsce toczyła się bezwzględna walka pomiędzy wyrzuconym z Krakowa, księciem Władysławem Laskonogim a arcybiskupem Henrykiem Kietliczem. Otóż, po utracie stolicy krakowskiej, jak napisał ojciec Kiełtyka, książę Władysław Laskonogi rozszalał się w swej wielkopolskiej dzielnicy, gnębiąc Kietlicza i Kościół. Niedługo przed śmiercią Pełki natężenie tej walki przybrało na sile: w roku 1206 arcybiskup musiał uciekać z Gniezna, triumfujący Władysław począł formalnie prześladować Kościół w swoich włościach. Po stronie Kietlicza stanęli: Henryk Brodaty, Leszek Biały, Konrad Mazowiecki i Władysław Odonicz (1196-1239)[48]. Arcybiskup udał się do papieża Innocentego III, (tego samego, który trzy lata później, w roku 1209, przyjął świętego Franciszka i zatwierdził regułę zakonu franciszkańskiego) a ten w swoim liście do biskupów polskich zwrócił się do nich z usilnym wezwaniem, by stanęli oni mocno przy swoim arcybiskupie oraz wspierali go duchowo i materialnie. Papież zwrócił się również do książąt polskich, upominając ich, by nie ingerowali w wybór biskupów i członków kapituł, co było przyczyną wielu konfliktów między duchowieństwem a władzą świecką. Do wieku XIII obsadzenie stolicy biskupiej w Polsce przez papieża było nie do pomyślenia. Stąd taka zajadła walka Władysława Laskonogiego o te prawa z prymasem polskim arcybiskupem Kietliczem, który mając poparcie papieża, pragnął wokół siebie skupić do walki o prawa Kościoła resztę biskupów i duchowieństwo. Jak mówi ksiądz Umiński [(1888-1954) Józef]: „biskupi ci jednak w większości wypadków nie stali na wysokości zadania. Najlepsi nawet... byli więcej panami świeckimi niż pośrednikami z Bogiem, stawali z motywów wyłącznie rodowych na czele frakcji politycznych, wikłali się dla tej samej przyczyny w karygodne spory o następstwo tronu i sprawy nic wspólnego z dobrem dusz ani interesami Kościoła niemające... Oczywiście podwładny takim biskupom i na nich zapatrzony ogół kleru nie mógł korzystniej wyglądać, raczej stał o całe niebo niżej jeszcze. Chciwy dóbr ziemskich, ciemny, popędliwy, kłótliwy, żonaty, obarczony liczną rodziną, nieraz w jawnym konkubinacie żyjący". Na szczęście Leszek Biały, bezpośrednio wyborem biskupa krakowskiego zainteresowany (...) stał się gorącym zwolennikiem reform kościelnych[49]". Za co papież Innocenty III, wydając akt protekcyjny, poparł Leszka Białego jako księcia krakowskiego. Wówczas na stanowisko biskupa krakowskiego wystawiono dwóch kandydatów, pierwszym był Wincenty Kadłubek, a drugim biskup Płocki Gedko [(ok.1160-1223) młodszy od nieżyjącego już wtedy biskupa krakowskiego, pochodził on z rodu Powałów herbu Ogończyk, więc kto wie, może należał do tej samej rodziny]. Wincenty Kadłubek był kandydatem tych wyborców, którzy chcieli zmian w Kościele polskim, a więc tych, którzy myśleli podobnie jak Papież i arcybiskup Henryk Kietlicz. Biskup płocki Gedko zaś był przedstawicielem tych, którzy chcieli zachować wszystkie zwyczaje i porządki w dotychczasowym stanie. Był on jednak, w odróżnieniu od swojego krakowskiego imiennika, typem biskupa, którego interesy zamykały się raczej w bogatej szkatule niż w mitrze i pastorale (...) zaniedbywał obowiązki duszpasterskie, nie głosił kazań do wiernych, tolerował małżeństwa księży, przemilczał rozwody małżeństw prawnie zawartych (...). Wincenty Kadłubek przeciwnie: człowiek spokojny, wykształcony gruntownie, pokorny, świątobliwy, rokujący wszelkie nadzieje, że stanie się filarem Kościoła w Polsce i w walce Kietlicza będzie jego najwierniejszym sojusznikiem[50]. Tu, tak na marginesie, można zauważyć jak przez te kilkaset lat pozmieniały się w Kościele role nurtów reformatorskich (dla odróżnienia zwanych czasami nurtami lub ruchami reformistycznymi) i konserwatywnych. Wówczas Arcybiskup Kietlicz i Wincenty Kadłubek w łączności z Ojcem Świętym w Rzymie, byli zwolennikami reform w Kościele a płocki biskup Gedeon, tak jak obecni konserwatyści chciał, aby wszystko było po staremu. Różnica polega na tym, że w tamtych, dawnych czasach Tradycja się właśnie tworzyła i wymagała walki przede wszystkim z wszelkimi herezjami oraz różnymi błędami i złymi przyzwyczajeniami niektórych pasterzy i możnowładców. Natomiast dzisiaj reformatorzy, zwani też modernistami, niestety ze Stolicą Apostolską włącznie, są właściwie wrogami Tradycji Kościoła a konserwatyści są jej obrońcami. Ci współcześni reformatorzy walczą przede wszystkim z tradycyjną Ofiarą Mszy Świętej a za to, oprócz wielu innych nowinek, wprowadzają i świętują w Kościele Dzień Judaizmu (nie wspominając już o dniu Islamu), którego obchody trwają nawet kilka dni[51]. Powodem tego jest pewnie słynna deklaracja Soboru Watykańskiego II, Nostra aetate, która po raz pierwszy zdefiniowała teologicznie w sposób wyraźny relacje Kościoła katolickiego z judaizmem[52], gdzie bez żadnych odniesień do Tradycji napisano, że Kościół uznaje (...) nieodwołalny charakter Starego Przymierza[53]. Następnie zostało to potwierdzone we współczesnym Katechizmie Kościoła Katolickiego, gdzie można znaleźć stwierdzenie, że Stare Przymierze nigdy nie zostało odwołane (KKK121)[54]. A to by znaczyło, że i w religii żydowskiej można zostać zbawionym. Jest to jednak sprzeczne z tradycyjną nauką Kościoła. Święty Paweł, zwany Apostołem Narodów w swoim Liście do Hebrajczyków tak napisał: Teraz zaś otrzymał w udziale o tyle wznioślejszą służbę, o ile też stał się (Chrystus) pośrednikiem lepszego przymierza, które oparte zostało na lepszych obietnicach. Gdyby bowiem owo pierwsze [przymierze] było bez zarzutu, nie szukano by miejsca na drugie (przymierze). Albowiem ganiąc ich, zapowiada: „Oto nadchodzą dni, mówi Pan, a zawrę z domem Izraela i z domem Judy przymierze nowe. Nie takie jednak przymierze, jakie zawarłem z ich ojcami, w dniu, gdym ich wziął za rękę, by wyprowadzić ich z ziemi egipskiej. Ponieważ oni nie wytrwali w moim przymierzu, przeto i Ja przestałem dbać o nich, mówi Pan. Takie jest przymierze, które zawrę z domem Izraela w owych dniach, mówi Pan. Dam prawo moje w ich myśli, a na sercach ich wypiszę je, i będę im Bogiem, a oni będą Mi ludem". [tu powołał się święty Paweł na proroctwo Jeremiasza (Jr 31, 31-34)] (...) Ponieważ zaś mówi o „nowym", pierwsze uznał za przestarzałe; a to, co się przedawnia i starzeje, bliskie jest zniszczenia. (Hbr 8, 6-10,13) Trzeba tu dodać, co bardzo istotne, że nie chodzi tu o Pismo Święte, gdzie Stary Testament jest zapowiedzią Nowego Testamentu ale o trzymanie się starotestamentalnych przepisów dotyczących ówczesnego kultu i obrzędów sprawowania ofiar. Święty Paweł w dalszej części swojego listu tak napisał: Przeto [Chrystus] przychodząc na świat, mówi: Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało; całopalenia i ofiary za grzech nie podobały się Tobie. Wtedy rzekłem: Oto idę - w zwoju księgi napisano o Mnie - abym spełniał wolę Twoją, Boże. Wyżej powiedział: ofiar, darów, całopaleń i ofiar za grzech nie chciałeś i nie podobały się Tobie, choć składa się je na podstawie Prawa. Następnie powiedział: Oto idę, abym spełniał wolę Twoją. Usuwa jedną [ofiarę], aby ustanowić inną. Na mocy tej woli uświęceni jesteśmy przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze. (Hbr 10, 5-10) Jest także mówiący o temacie nawrócenia Żydów i właśnie o niezachowywaniu starych obrzędów żydowskich zapis w Konstytucjach Soboru Laterańskiego IV, co przedstawimy trochę później. Tyle dygresja, wróćmy do tematu wyboru biskupa krakowskiego. Otóż, w tym czasie, po raz pierwszy w historii naszego kraju, miała go dokonać kapituła krakowska. Nie udało się jednak wybrać kandydata jednomyślnie. Kapituła, również niechętna jakimkolwiek zmianom, była bardziej przychylna biskupowi płockiemu. Ksiądz profesor Bolesław Kumor (1925-2002), w swojej Historii Kościoła w Polsce napisał nawet, że większość głosów otrzymał wówczas płocki biskup Gedko. Postanowiono więc poprosić papieża o decyzję, a ten wybrał Wincentego Kadłubka i bullą z 28 marca 1208 zatwierdził go na stanowisku biskupa krakowskiego. Tym sposobem biskup Wincenty Kadłubek został pierwszym biskupem w Polsce wybranym przez władze kościelne, a nie przez panującego monarchę. Nowego biskupa konsekrował oczywiście arcybiskup Henryk Kietlicz. Notkę na temat tej elekcji możemy przeczytać w Roczniku Małopolskim: 1208. Vincetius episkopus Cracovie ordinatur et ab Innocentio tercio confirmatur. Hic est Vincentius Kadlubonis, vir literatissimus in toto Mundo et deo devotus. Iste quoque Vincentius Cronicam Polonorum confecit a temporibus Magni Gracci ipsam inicians[55]. Co w wolnym tłumaczeniu może znaczyć: Rok 1208. Wincenty biskup krakowski został konsekrowany i przez Innocentego III zatwierdzony. Wincenty Kadłubek jest mężem najbardziej wykształconym na całym świecie i poświęconym Bogu. Jest on również autorem Kroniki Polskiej zaczynającej się od czasów Wielkiego Grakchusa (czyli Króla Kraka). Natomiast w krakowskim Roczniku kapitulnym, który znajdziemy w dziele zatytułowanym Pomniki Dziejowe Polski, pod datą 1208 rok mamy taki zapis: 1208. Wincentius canonice electus, a papa Innocentio confirmatus et per Henricum archiepiscopum in episcopum Cracoviensem consecrates est[56]. Co tak można przetłumaczyć: 1208. Wincenty wybrany kanonicznie, zatwierdzony został przez papieża Innocentego i przez Henryka [Kietlicza] arcybiskupa, konsekrowany na biskupa krakowskiego. Wincenty zwany Kadłubkiem, już jako biskup krakowski pamiętał oczywiście o swoich ukochanych cystersach, dając im w darowiznach kilka wsi i zatwierdzając darowizny poczynione przez swoich poprzedników. Brał również udział w zjazdach książąt i biskupów, gdzie zawsze zasiadał wśród stronników obozu arcybiskupa Kietlicza. Podobnie było podczas synodów biskupich. W 1215 roku został zwołany przez papieża czwarty, można powiedzieć najważniejszy z Soborów laterańskich, na którym przebywał również nasz błogosławiony biskup. Warto wiedzieć, że wówczas delegacja polska na soborze brała udział po raz pierwszy. (...) Z przekazów źródłowych wiadomo, że osoba Wincentego była „cicha i skromna, nie wysuwająca się nigdy na czoło" i że przez swą skromność nie zwracała na siebie uwagi. Jest on jedynym hierarchą, o którym źródła nie notują nic ujemnego[57]. [1] W K.K. (po Vaticanum II) 9 października wsp. obowiązkowe; (przed Vaticanum II) wspominano go 8 marca, czyli w dniu jego śmierci). [2] Opat Stanisław Kiełtyka S.O. CIST, Błogosławiony Wincenty Kadłubek (ok.1150-1123), [w:] Nasza Przeszłość T. XVI, Kraków 1962, s. 158. [3] Dlugossii Joannis, Liber beneficiorum dioecesis cracoviensis, T. III, Kraków 1864. https://rcin.org.pl/dlibra/doccontent?id=8277 (dostęp: 10.01.2025r.) [4] Opat Stanisław Kiełtyka S.O. CIST, Błogosławiony Wincenty Kadłubek..., s. 159. [5] Marian Plezia, Scripta minora; Łacina średniowieczna i Wincenty Kadłubek, Kraków 2001, s. 299. [6] Paweł Jasienica, Trzej kronikarze, Kraków 2023, s. 316. [7] Tamże. [8] Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imię przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982, s. 527. [9] Marian Plezia, Scripta minora..., s. 291. [10] Tamże. [11] Roman Grodecki, Mistrz Wincenty. Biskup krakowski, art. w Roczniku Krakowskim T. XIX Kraków 1923, s. 32. Dost. w Intern. Na str.: https://polona.pl/item-view/2c7d9fa1-7671-4fd0-9c08-ee907f449277?page=6 (dostęp:11.01.2025) [12] Marian Plezia, Scripta minora..., s. 291. [13] Opat Stanisław Kiełtyka, Błogosławiony Wincenty..., s. 167. [14] https://www.katedra-wawelska.pl/historia-katedry/katedra-swietych/blogoslawiony-wincenty-kadlubek/ (dostęp: 18.01.2025r.) [15] Marian Plezia, Scripta minora..., s.298. [16] Roman Grodecki, Mistrz Wincenty..., s. 34. [17] https://www.katedra-wawelska.pl/historia-katedry/katedra-swietych/blogoslawiony-wincenty-kadlubek/ (dostęp: 18.01.2025 r.) [18] Kazimierz Abgarowicz, Brygida Kubris, Mistrza Wincentego Kronika Polska, Warszawa 1974, s. 13. [19] Ks. Łętowski Ludwik, Katalog biskupów, prałatów i kanoników krakowskich, T.1 Biskupi krakowscy, Kraków 1852, s. 68. Dost. w Intern. na str.: https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/show-content/publication/edition/63672?id=63672 (dostęp: 25.01.2025 r.) [20] Kazimierz Abgarowicz, Brygida Kubris, Mistrza Wincentego..., s. 183. [21] Opat Stanisław Kiełtyka, Błogosławiony Wincenty..., s. 173. [22] Kazimierz Abgarowicz, Brygida Kubris, Mistrza Wincentego..., s. 17. [23] http://jedrzejow.cystersi.pl/bl-wincenty/zycie.html (dostęp: 11.01.2025r.) [24] Marian Plezia, Scripta minora..., s. 300. [25] Oswald Balzer, Pisma pośmiertne, Lwów 1934, tom I, Studium o Kadłubku, s. 5-8. Dost. w Intern.: https://rcin.org.pl/dlibra/doccontent?id=27188 (dostęp: 11.01.2025 r.) [26] http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/10-09a.php3 (dostęp: 11.01.2025 r.) [27] https://diecezja.pl/biskupi-krakowscy/bl-wincenty-kadlubek-1208-1218/ (dostęp:18.01.2025 r.) [28] Feliks Koneczny, Święci w dziejach narodu polskiego, Miejsce Piastowe 1937, s. 86. [29] Tamże. [30] Tamże, s. 87. [31] Tamże, s. 88. [32] Opat Stanisław Kiełtyka, Błogosławiony Wincenty..., s. 177. [33] Tamże, s. 180. [34] Kazimierz Abgarowicz, Brygida Kubris, Mistrza Wincentego..., s. 233. [35] Feliks Koneczny, Święci w dziejach..., s. 89-90. [36] Opat Stanisław Kiełtyka, Błogosławiony Wincenty..., s. 175-176. [37]Kazimierz Abgarowicz, Brygida Kubris, Mistrza Wincentego..., s. 74. [38] https://www.jedrzejow.cystersi.pl/bl-wincenty/zycie.html (dostęp: 22.01.2025 r.) [39] Kazimierz Abgarowicz, Brygida Kubris, Mistrza Wincentego..., s. 38-39. [40] Tamże, s. 39. [41] Tamże, s. 179. [42] Opat Stanisław Kiełtyka, Błogosławiony Wincenty..., s. 201. [43] Marian Plezia, Scripta minora..., s.291-292. [44] Plezia Marian, Dookoła sprawy św. Stanisława; Studium źródłoznawcze, Bydgoszcz 1999, s. 106-107. [45] https://polishnews.pl/historia-starozytna/czy-ziemie-obecnej-polski-dawna-wandalia (dostęp: 22.01.2025 r.) [46] Kazimierz Abgarowicz, Brygida Kubris, Mistrza Wincentego..., s. 78. [47] Tamże, s. 222. [48] Opat Stanisław Kiełtyka, Błogosławiony Wincenty..., s. 183. [49] Opat Stanisław Kiełtyka, Błogosławiony Wincenty..., s. 185. [50] Tamże, s. 186. [51] https://episkopat.pl/doc/222153.17-stycznia-2025-XXVIII-Dzien-Judaizmu-w-Kosciele-katolickim-w (dostęp: 24.01.2025 r.) [52] Ks. Jean-Michel Gleize, Prawdziwy Izrael i fałszywy Judaizm, Warszawa 2022, s. 21. [53] Tamże, s. 22. [54] Katechizm Kościoła Katolickiego, Poznań 1994, s. 41 [55] Opat Stanisław Kiełtyka, Błogosławiony Wincenty..., s. 187. [56] Monumenta Poloniae Historica - Pomniki Dziejowe Polski, red.August Bielowski, Lwów 1864, tom II, s. 801-802. [57] O. Klemens Świżek, Polscy święci, tom 2, Błogosławiony Wincenty Kadłubek, Warszawa 1983, s.33. Powrót |