B³ogos³awiona Marta Wiecka czê¶æ I Na zdjêciu: wizerunek b³. Marty Wieckiej z ko¶cio³a pw. ¦wiêtego Micha³a Archanio³a w Skarszewach. Tym razem w naszej nocnej pielgrzymce towarzyszyæ nam bêdzie b³ogos³awiona siostra Marta Wiecka, któr± w Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywamy jako czyni±c± mi³osierdzie wzglêdem chorych. Imiê Marta „jest to imiê biblijne, wywodz±ce siê z aramejskiego martã - pani. W Polsce imiê po¶wiadczone od 1265 roku, utrzymuje siê ono do dzi¶. Formy spieszczone to Martusia, Marteczka. (...) Ponad dziesiêæ ¶wiêtych [kobiet] nosi³o to imiê. (...) Najbardziej znana [to]: Marta z Betanii, siostra Marii i £azarza[1]". Obecnie, do tych ponad dziesiêciu ¶wiêtych dosz³a jeszcze nasza b³ogos³awiona bohaterka oraz jedna z b³ogos³awionych w¶ród stu o¶miu mêczenników Polskich, siostra Marta Kazimiera Wo³owska, niepokalanka. Marta Wiecka urodzi³a siê 12 stycznia 1874 roku we wsi Nowy Wiec, niedaleko miejscowo¶ci Skarszewy, w pobli¿u granicy Kociewia i Kaszub, w ówczesnym zaborze pruskim. By³a trzecim spo¶ród trzyna¶ciorga dzieci Marcelego Wieckiego i Pauliny z Kamrowskich. 18 stycznia otrzyma³a ona imiona Marta i Anna, podczas chrztu, który odby³ siê w pobliskim Szczodrowie, w ko¶ciele ¶wiêtych Szymona i Judy Tadeusza. Na zdjêciu: drewniany ko¶ció³ pw. ¶w. Aposto³ów Szymona i Judy Tadeusza w Szczodrowie. Ko¶ció³ ten, by³ ko¶cio³em filialnym parafii pod wezwaniem ¶wiêtego Micha³a Archanio³a w Skarszewach. Rodzicami chrzestnymi byli Franciszek i Barbara Kamrowscy, dziadkowie Marty ze strony matki. Ród Wieckich by³ drobnoszlacheckim rodem pieczêtuj±cym siê herbem Leliwa, którego korzenie mog³y siêgaæ rodu pochodz±cego z Danii i Szwecji. Na terenie Nowego Wieca gospodarzyli oni na ponad 100 hektarach ziemi. Ojciec Marty, Marceli równie¿ urodzi³ siê w Nowym Wiecu a prowadz±c tak du¿e gospodarstwo cieszy³ siê wyra¼nym szacunkiem w¶ród mieszkañców. Dlatego „przez dwadzie¶cia cztery lata piastowa³ godno¶æ przewodnicz±cego szlacheckiej gminy Nowy Wiec, a przez dziesi±tki lat sta³ na czele dozoru ko¶cielnego rodzinnej parafii w Skarszewach. (...) Z tytu³u przynale¿no¶ci do stanu szlacheckiego i za ofiarno¶æ na rzecz parafii mia³ zarezerwowan± pierwsz± ³awkê w ko¶ciele parafialnym oraz filialnym"[2]. Matka Marty, Paulina urodzi³a siê w Gêtomiu, oko³o 40 kilometrów od Nowego Wieca, w rodzinie zamo¿nych ziemian. By³a ona bardzo pobo¿n± kobiet± maj±c± wielkie nabo¿eñstwo do Matki Bo¿ej. Kiedy Marta mia³a dwa lata, wtedy ciê¿ko zachorowa³a i jej, dopiero co rozpoczête ¿ycie, znalaz³o siê w du¿ym niebezpieczeñstwie. „Zatroskana mama uda³a siê wówczas do znanego [na pó³nocy kraju] sanktuarium w Piasecznie [po³o¿onego niedaleko nadwi¶lañskiej miejscowo¶ci Gniew w województwie Pomorskim; tu w XIV wieku mia³y miejsce, uznane pó¼niej przez Ko¶ció³, objawienia Maryjne] i poleci³a j± opiece Maryi. Ufna pro¶ba matki zosta³a wys³uchana. Marta powróci³a do zdrowia. Co wiêcej, ju¿ nigdy powa¿nie nie chorowa³a[3]". W wieku siedmiu lat zaczê³a uczêszczaæ do szko³y ludowej w swojej wiosce. Poniewa¿ Nowy Wiec znajdowa³ siê, jak ju¿ wspomniano, pod zaborem pruskim, i ¿y³o tu sporo rodzin protestanckich, tote¿ by³ to dobry grunt dla wprowadzanego w³a¶nie przez kanclerza Bismarcka, Kulturkampfu. Ta ideologiczna walka prowadzona by³a w celu zachowania czysto¶ci kultury niemieckiej oraz umniejszenia roli Ko¶cio³a katolickiego. A wiêc „trzeba by³o (...) wszystkim wmówiæ, ¿e chodzi o ratowanie duszy narodu niemieckiego przed ciemnymi wp³ywami Watykanu[4]". Dlatego wypêdzano zakony, aresztowano niepos³usznych ksiê¿y. Przejêto równie¿ szkolnictwo i szko³y a w nich uczono dzieci czytania i pisania tylko po niemiecku. Wpajano im równie¿ niemieck±, a wiêc ró¿ni±c± siê od polskiej, historiê i taki¿ sposób my¶lenia. Ale Paulina Wiecka w domu neutralizowa³a tê szkodliw± dzia³alno¶æ i uczy³a swoje dzieci modlitw po polsku, czytania polskich lektur, przybli¿a³a polsk± tradycjê i uczy³a prawdziwego patriotyzmu. Bêd±c osob± g³êboko religijn± zaprowadzi³a w rodzinie „praktykê wspólnego odmawiania modlitw porannych i wieczornych wraz z mê¿em i s³u¿b± domow±. W domu przeznaczy³a jeden pokój na wspólna modlitwê, któr± czêsto by³ ró¿aniec. W tym pokoju znajdowa³ siê o³tarzyk z figur± Matki Bo¿ej z Dzieci±tkiem, przez ca³y rok ozdabiany kwiatami ciêtymi lub doniczkowymi. W tym¿e pokoju codziennie o godzinie dwudziestej zbierali siê rodzice, dzieci, domownicy. W tych codziennych modlitwach uczestniczy³a tak¿e Marta. Osobisty przyk³ad matki i jej praktyki religijne zachêci³y ja do pój¶cia podobn± drog±[5]". Ojciec, chocia¿ poch³oniêty sprawami utrzymania ca³ej rodziny i administracj± maj±tku, lubi³ przys³uchiwaæ siê, jak dzieci opowiada³y mamie S³owo Bo¿e, które us³ysza³y na Mszy ¦wiêtej. Stara³ siê tak¿e, oprócz tych wspólnych modlitw, braæ udzia³ w niedzielnym, rodzinnym „czytaniu Pisma ¶wiêtego, ¿ywotów ¶wiêtych i innych ksi±¿ek religijnych[6]". M³odszy brat Marty, Jan pó¼niej, gdy ju¿ by³ ksiêdzem, tak wspomina³ ten czas wspólnych modlitw i nauk: „...wszystkie rado¶ci i troski zawsze uczono nas zanosiæ do Boga..[7]. Na zdjêciu: ko¶ció³ ¶wiêtego Micha³a Archanio³a w Skarszewach. W wieku jedenastu lat Marta zaczê³a siê przygotowywaæ do pierwszej Komunii ¦wiêtej w parafialnym ko¶ciele w Skarszewach. Oczywi¶cie te przygotowania odbywa³y siê po polsku, Ko¶ció³ uczy³ religii w naszym jêzyku ojczystym, z tego te¿ powodu religia zosta³a wycofana ze szkó³ i przeniesiona na parafie. Dla wielu z nas brzmi to do¶æ znajomo. Przygotowania do Pierwszej Komunii odbywa³y siê dwa razy w tygodniu. Marta, razem z rówie¶nikami wychodzi³a z domu ju¿ o pi±tej rano. Mimo tak wczesnej pory, dzieci musia³y i¶æ naprawdê bardzo szybko, do odleg³ych o 12 kilometrów Skarszew, ¿eby zd±¿yæ na Mszê ¶wiêt± o godzinie 7 rano. Po Mszy ¶wiêtej odbywa³y siê lekcje religii, które nasza bohaterka bardzo lubi³a. To czego siê wtedy nauczy³a, stara³a siê wprowadzaæ we w³asne ¿ycie. Podczas modlitw by³a bardzo skupiona. Modli³a siê czêsto i d³ugo. Lubi³a rozmawiaæ na tematy religijne. Jedna z kuzynek Marty tak j± wspomina³a: „uczy³a siê bardzo pilnie katechizmu i religii ¶wiêtej, tak, ¿e katechizm umia³a na pamiêæ i by³a bardzo dobr± uczennic±. To te¿ otoczy³ j± szczególn± opiek± Ksi±dz udzielaj±cy nauki religii[8]". Ten ksi±dz, to Marian D±browski, katecheta Marty, który przygotowywa³ j± do Sakramentów spowiedzi i Komunii ¦wiêtej. Umocni³ on w niej nabo¿eñstwo do Matki Bo¿ej, „natomiast przygotowuj±c j± do sakramentu pojednania, wyja¶niaj±c tajemnicê spowiedzi zaszczepi³ w niej g³êboki kult ¶wiêtego Jana Nepomucena[9]". Marta zdoby³a figurê tego ¶wiêtego, przeszukuj±c strych swojego kuzyna Dionizego a nastêpnie uprosi³a rodziców, aby j± postawili na postumencie przy drodze niedaleko ich domu. Pó¼niej, czêsto widywano tam Martê, która bez wzglêdu na pogodê czy porê roku modli³a siê u stóp tej figury. Gdy j± pytano, dlaczego modli siê tam tak czêsto i tak d³ugo, to albo unika³a odpowiedzi albo mówi³a, „¿e taki ma obowi±zek. I kropka: ¿adnych wznios³ych frazesów[10]". Figura ta zosta³a w czasie wojny zniszczona, jednak w roku 2006 rodzina b³ogos³awionej Marty ufundowa³a i umie¶ci³a podobn± figurê przed jej rodzinnym domem[11]. Na zdjêciu: figury ¶w. Jana Nepomucena i b³. Marty Wieckiej na tle domu rodzinnego w Nowym Wiecu. Ciekawostk± jest fakt, ¿e ¶wiêty Jan Nepomucen jest miêdzy innymi „orêdownikiem dobrej spowiedzi, s³awy i honoru[12], oraz „ca³e chrze¶cijañstwo wzywa jego po¶rednictwa przeciwko oszczerstwu. a zarazem czci go jako patrona od klêsk powodzi[13]". Dlaczego mo¿na uznaæ to za swego rodzaju ciekawostkê, dowiemy siê, gdy za kilka chwil us³yszymy o pobycie naszej b³ogos³awionej w Bochni. 3 pa¼dziernika 1886 roku, w swoim ko¶ciele parafialnym pod wezwaniem ¶wiêtego Micha³a Archanio³a w Skarszewach, Marta przyjê³a I Komuniê ¶wiêt±. Odt±d, jak za¶wiadcza³y jej kole¿anki, przyjmowa³a ona Pana Jezusa czêsto i z wielk± pobo¿no¶ci±. Jej bliska znajoma, Anna Grochowska, ju¿ po ¶mierci Marty Wieckiej, tak wspomina³a tamte chwile: „Po przyjêciu [I Komunii ¦wiêtej] przystêpowa³y¶my do sakramentów ¶wiêtych co dwa tygodnie, a ¶wiêtej pamiêci Siostra Marta Wiecka pó¼niej co tydzieñ[14]". Nie zachowa³y siê natomiast, ¿adne dokumenty dotycz±ce bierzmowania Marty, „prawdopodobnie wed³ug ówczesnego zwyczaju przyjê³a ten sakrament w czasie jednej z wizytacji biskupiej w parafii[15]". Nasza b³ogos³awiona bohaterka czerpa³a si³ê ¿ywi±c siê coraz czê¶ciej Eucharysti± ujawniaj±c, w ten sposób, pierwsze oznaki jej pó¼niejszego powo³ania. W swoich wspomnieniach „zauwa¿y³a to jej siostra Barbara, pisz±c: Czêsto chodzi³a do ko¶cio³a w Szczodrowie (...) [i przyjmowa³a sakramenty] nie tylko w niedzielê i w ¶wiêta, ale i w dni powszednie. Ju¿ (...) [w] m³odo¶ci zdradza³a swoje wielkie powo³anie[16]". W ogólnej opinii z tamtych lat mamy taki obraz naszej bohaterki: „wszystkie rówie¶niczki bardzo lubi³y i powa¿a³y Martê, poniewa¿ by³a nie tylko wzorem pobo¿no¶ci, ale poci±ga³a wszystkich ku sobie weso³ym usposobieniem i dowcipami. Stara³a siê zawsze wszystkich rozweseliæ, wszystkim w miarê mo¿liwo¶ci dopomóc i us³u¿yæ. Chwile spêdzone w jej towarzystwie, to mi³e i niezatarte wspomnienia[17]". Gdy przeniesiono katechetê i kierownika duchowego Marty, ksiêdza Mariana D±browskiego do Che³mna, gdzie zosta³ kapelanem Sióstr Mi³osierdzia, Marta stara³a siê utrzymaæ z nim kontakt listowny. Zgromadzenie Sióstr Mi³osierdzia, które popularnie nazwano szarytkami, za³o¿y³ w pierwszej po³owie siedemnastego wieku ¶wiêty Wincenty a Paulo, widz±cy wówczas potrzebê powstania ¿eñskiego zakonu, który by z oddaniem pos³ugiwa³ ludziom ubogim i chorym. By³y to czasy, gdy po kolejnych reformach i uchwa³ach ko¶cielnych, zakonnice nie mog³y wychodziæ na zewn±trz ze swoj± pos³ug±, dlatego Monsieur Vincent[18] [czyt. Mesje Vans±], czyli ksi±dz Wincenty „za³o¿y³ wspólnotê, która odrzek³a siê od nazwy i od prawnego statusu zakonu, zachowuj±c jednak ca³± istotê ¿ycia zakonnego: wy³±czno¶æ, trwa³o¶æ zaanga¿owania, ¿ycie wspólne, ¿ycie w czysto¶ci, osobistym ubóstwie i pos³uszeñstwie, regu³ê (która dla nich napisa³) oraz zbiór tradycyjnych praktyk pobo¿nych, pomagaj±cych w prowadzeniu ¿ycia zakonnego[19]". Poniewa¿, jak s³yszeli¶my, szarytki nie by³y formalnie w zakonie, wiêc nie sk³ada³y ¶lubów wieczystych, sk³ada³y za to odnawialne co roku ¶luby roczne. St±d nie obowi±zywa³a ich klauzura i mog³y odwiedzaæ chorych poza swoimi domami zakonnymi, a wiêc w szpitalach i przytu³kach a nawet w ich mieszkaniach. Kilkadziesi±t lat wcze¶niej w Polsce, post±pi³a w taki sam sposób, Regina Protman za³o¿ycielka Zgromadzenia Sióstr ¦wiêtej Katarzyny, Dziewicy i Mêczennicy, popularnych Katarzynek. One w³a¶ciwie jako pierwsze, ju¿ w XVI wieku, wychodzi³y ze swoj± pos³ug± poza klasztor, tworz±c pierwszy zakon kontemplacyjno -apostolski. Siostry Mi³osierdzia nazywane w siedemnastym wieku Córkami Mi³osierdzia nie mia³y „prze³o¿onej" ale „siostrê S³u¿ebn±", gdy¿ „tytu³ prze³o¿onej zastrze¿ony by³ i jest tylko dla prze³o¿onej generalnej. [Natomiast] prze³o¿ona prowincjonalna (...) nazywa siê u szarytek wizytatork±[20]". Jedn± z najbardziej znanych sióstr z tego Zgromadzenia by³a ¶wiêta Katarzyna Laboure (czyt. Labur). To ona w 1830 roku „mia³a objawienia Naj¶wiêtszej Maryi Panny Niepokalanej, która przekaza³a jej medalik nazwany pó¼niej cudownym. Przyczyni³o siê to do nasilenia kultu maryjnego, do og³oszenia dogmatu o Niepokalanym Poczêciu Naj¶wiêtszej Maryi Panny, do powstania stowarzyszenia dzieci Maryi, a nade wszystko do niezwyk³ego rozwoju Zgromadzenia[21]". Podczas poufnej rozmowy Matka Bo¿a tak powiedzia³a do siostry Katarzyny Laboure: „Lubiê zsy³aæ ³aski na [to] Zgromadzenie, bo je kocham[22]". Maj±c piêtna¶cie lat, Marta postanowi³a wst±piæ w³a¶nie do tego Zgromadzenia, prosz±c ksiêdza D±browskiego o pomoc w przyjêciu jej do tych mieszkaj±cych w pobliskim Che³mnie sióstr. Ksi±dz jednak uzna³ j± jeszcze za zbyt m³od±. Rok pó¼niej przyczyni³a siê do przyjêcia swojego m³odszego brata Jana do Collegium Marianum w Pelplinie, które musia³ ukoñczyæ, by w przysz³o¶ci zostaæ przyjêtym do seminarium duchownego. Kiedy towarzysz±c ojcu i bratu, us³ysza³a od ksiêdza rektora Jana Siega, ¿e nie ma ju¿ miejsc, aby przyj±æ jej brata, „przekona³a ksiêdza (...) o potrzebie udzielenia pomocy temu, którego Bóg obdarzy³ ³ask± powo³ania. Swoj± postaw± sprawi³a, ¿e brat zosta³ przyjêty[23]". Marta coraz mocniej utwierdza³a siê w swym powo³aniu, uda³o jej siê nawet spêdziæ, za zgod± rodziców, Bo¿e Narodzenie razem z siostrami w Che³mnie. Nie os³abia³y jej postanowienia opinie tych, którzy przedstawiali jej trudno¶ci jakie napotka w ¿yciu zakonnym. Twardo i zdecydowanie mówi³a, ¿e chce „zostaæ córka ¶wiêtego Wincentego i aby doczeka³a siê tego osiemnastego roku ¿ycia jak najprêdzej[24]". Gdy dowiedzia³a siê, ¿e kole¿anka z s±siedniego Szczodrowa, Monika Gdaniec, równie¿ chce zostaæ szarytk±, napisa³a do krakowskiego Zgromadzenia pro¶bê o przyjêcie tej kole¿anki, jak i jej samej. Zrobi³a to, chocia¿ musia³a zrezygnowaæ z w³a¶ciwie pewnego ju¿ miejsca w Che³mnie, gdy¿ niestety, tamtejsze siostry nie mog³y przyj±æ wiêcej kandydatek z powodu ograniczonej przez w³adze pruskie ilo¶ci miejsc. Natomiast Marcie bardzo zale¿a³o na tym, aby powo³anie jej starszej o dwa lata kole¿anki, nie zosta³o zaprzepaszczone. W kwietniu 1892 roku proboszcz parafii w Skarszewach, ksi±dz Otto Reiske (czyt. Rajske) odprawi³ „Mszê ¶wiêt± w intencji Marty i Moniki, prosz±c dla nich o Bo¿e b³ogos³awieñstwo i wytrwanie na nowej drodze ¿ycia. Uczestniczy³a w niej ca³a rodzina i krewni, którzy przybyli do Nowego Wieca na po¿egnanie Marty[25]". Obie dziewczyny dotar³y do Krakowa 26 kwietnia 1892 roku i uda³y siê do Domu Prowincjonalnego przy ulicy Warszawskiej 8. Tego samego dnia zosta³y przyjête do postulatu, i tu rzecz ciekawa: „zasta³y tam przys³an± na krótko z Francji szarytkê prowincji paryskiej nazwiskiem...Albina Wiecka; córkê, jak siê okaza³o, jakiego¶ oficera emigranta, o którym w Nowym Wiecu ju¿ wszyscy zapomnieli, a mimo to podobieñstwo rodzinne miêdzy s. Albin± a Mart± by³o uderzaj±ce[26]". Postulat naszych m³odych dziewcz±t z Kociewia trwa³ oko³o czterech miesiêcy i zakoñczy³ siê w sierpniu 1892 roku. Wówczas, dok³adnie 12 sierpnia, rozpocz±³ siê kolejny etap formacji, czyli nowicjat, okre¶lany u szarytek nazw± Seminarium, a to dlatego ¿eby wyró¿niæ to Zgromadzenie od klauzurowych zakonów. Wtedy te¿, „zamiast dotychczasowej ciemnej postulanckiej sukienki z pelerynk± dosta³y strój seminarzystek (czarna sukienka z fartuchem, chustka na ramiona i czarnobia³y czepeczek) i przesz³y pod rêkê dyrektorki seminarium[27]". W ten sposób sta³y siê ju¿ pe³noprawnymi cz³onkiniami Zgromadzenia Sióstr Mi³osierdzia. W zgromadzeniu Marta uczy³a siê dostrzegaæ Pana Jezusa w ludziach ubogich, starych i schorowanych oraz opuszczonych i bezdomnych zgodnie z powo³aniem Sióstr Mi³osierdzia. Uczy³a siê równie¿ pokory, pos³uszeñstwa i oderwania od rzeczy ¶wiatowych a tak¿e, zgodnie z regu³± Sióstr Mi³osierdzia, oderwania od w³asnej rodziny. „Wyrazem nabycia tej umiejêtno¶ci by³o przede wszystkim ograniczenie korespondencji z najbli¿szymi w duchu ubóstwa, pos³uszeñstwa i umartwienia. Chc±c napisaæ list trzeba by³o najpierw uzyskaæ pozwolenie siostry odpowiedzialnej za postulat lub prze³o¿onej danej wspólnoty, a nastêpnie przekazaæ go do ewentualnego sprawdzenia i wys³ania, b±d¼ zatrzymania[28]". T³umaczy to, dlaczego listy Marty by³y bardzo krótkie, pisane w³a¶ciwie tylko z okazji jakiej¶ uroczysto¶ci czy zbli¿aj±cego siê ¶wiêta a tak¿e, to, ¿e by³o ich tak niewiele, bo tylko dwadzie¶cia jeden listów napisanych (...) w latach 1894 -1902, w czasie (...) pobytu [b³ogos³awionej Siostry Marty Wieckiej] na kolejnych placówkach: we Lwowie, w Podhajcach, w Bochni i w ¦niatynie. Nie zachowa³ siê natomiast ¿aden list z jej formacji pocz±tkowej w Krakowie[29]". Jednym z wa¿niejszych obowi±zków podczas trwania Seminarium, oprócz modlitw, rozmy¶lañ, medytacji, pomocy w kuchni, pralni i ogrodzie, nauki na pamiêæ fragmentów Ewangelii przypadaj±cych na najbli¿sz± niedzielê oraz czytania bogatej literatury duchowej, by³o praktykowanie, tak zwanego „Zegara Mêki Pañskiej". Polega³o ono na tym, ¿e „z chwil± wybicia przez zegar pe³nej godziny siostry wzbudza³y akty strzeliste jako wyraz wspó³cierpienia z Chrystusem, wielbi±c Go za dzie³o odkupienia i zbawienia[30]". Ju¿ w czasie Seminarium, pod wp³ywem postaci francuskiej zakonnicy z XVII wieku, siostry Joanny Dalmagne (czyt. Delmañ) która zmar³a bardzo m³odo, bo w wieku 33 lat, pojawi³a siê równie¿ u siostry Marty, chêæ jak najszybszego zjednoczenia z Chrystusem i przebywania z Nim w niebie. Znana nam, Monika Gdaniec, kole¿anka, z któr± Marta przyby³a do Sióstr Mi³osierdzia w Krakowie, tak ocenia³a j± w tym czasie: „Zawsze by³a wzorow±, nigdy nie zas³u¿y³a na upomnienie i równie¿, choæ nigdy nie ró¿ni³a siê od innych sióstr - by³a jako¶ wiêcej duchown± - Bo¿±. Jej swobodna weso³o¶æ, Jej wielka mi³o¶æ dla Pana Jezusa - czyni³a Jej wszystko ³atwym i mi³ym, jak gdyby nie odczuwa³a walk i trudno¶ci, tak czêstych w pocz±tkach ¶wiêtego powo³ania[31]". Zupe³nie inaczej oceni³a nasz± bohaterkê siostra dyrektorka Franciszka Pa³uska, która przedstawi³a siostrze wizytatorce, a przez ni± samej prze³o¿onej generalnej w Pary¿u, tak± opiniê o Marcie Wieckiej: „wzrost do¶æ du¿y, zdrowie dobre, ale zbyt nim zajêta. Czyta, pisze i rachuje nie¼le, szyje nie¼le. Charakter pyszny, lekkomy¶lny i szorstki w obej¶ciu z towarzyszkami; pobo¿no¶æ zwyk³a, przeciêtna. Pó¼niej jednak dopisa³a: Wykazuje dobr± wolê[32]". Jak widzimy siostra dyrektorka dosyæ surowo oceni³a nasz± seminarzystkê. Opinia ta jest obecnie uznawana za raczej kontrowersyjn±, gdy¿ „sk³ada siê z kilku ogólników, nie popartych ¿adnym szerszym obja¶nieniem[33]". Nie jest tak¿e zgodna z „innymi wspomnieniami o siostrze Marcie[34]". Podaje siê równie¿ argument, ¿e ¿ywio³owo¶æ, wyj±tkowo weso³e usposobienie, jak te¿ pewna sk³onno¶æ do dominacji u Marty Wieckiej, mog³y byæ przyczyn± takiego postrzegania jej przez dyrektorkê, któr± z kolei „podkre¶laj±c jej ogromne zas³ugi dla Zgromadzenia przedstawiano (...) jako osobê boja¼liw±, powa¿n±, mi³uj±c± umartwienie, wyrzeczenie i cierpienie[35]". Jednakowo¿, pomimo tej surowej oceny, siostra Marta zosta³a dopuszczona przez prze³o¿on± generaln±, „do wziêcia ¶wiêtej sukni[36]". Wtedy to, po odprawieniu o¶miodniowych rekolekcji, na zakoñczenie Seminarium, w dniu 21 kwietnia 1893 roku, a wiêc w nieca³y rok od przybycia do Krakowa i wst±pienia do Zgromadzenia, otrzyma³a pe³ny strój Siostry Mi³osierdzia. W tamtych czasach, a¿ „do roku 1964 Siostry Mi³osierdzia nosi³y granatowy habit z bia³ym ko³nierzem, na g³owie du¿y bia³y kornet, przy boku ró¿aniec[37]". B³. Marta Wiecka w dawnym stroju Sióstr Mi³osierdzia. http://filles-de-la-charite.org/pl/history/saints-and-blessed-daughters-of-charity/blessed-marta-wiecka/ Odchodz±c z Domu Prowincjonalnego w Krakowie w „Ksiêdze Pami±tkowej" siostra Marta zostawi³a taki wpis: „W chwili, gdy us³ysza³am te s³owa, i¿ mam przyoblec siê w sukienkê Córek Mi³osierdzia, pomy¶la³am sobie, i¿ Bóg spe³ni³ moje pragnienia, o których marzy³am od mojej m³odo¶ci i uczu³am w moim sercu rado¶æ wraz z wdziêczno¶ci± i mi³o¶ci± ku Bogu, który mnie niegodn± raczy³ obdarzyæ tak wielk± ³ask±, i¿ przy pomocy Jego bêdê mia³a szczê¶cie pracowaæ w Zgromadzeniu dla Jego chwa³y i po¿ytku moich bli¼nich. Utwierdzi³am siê jeszcze bardziej w przekonaniu, ¿e dobr± i pewn± obra³am drogê do zbawienia. Prosi³am Ducha ¦wiêtego, aby raczy³ mnie obdarzyæ skupieniem, darem modlitwy i gorliwo¶ci± w obowi±zkach, które bêd± mi powierzone od mych Najczcigodniejszych Prze³o¿onych[38]". Ju¿ w kwietniu 1893 roku podejmuje pracê w wyj±tkowo du¿ym i bardzo renomowanym Szpitalu Powszechnym we Lwowie, który móg³ przyj±æ oko³o tysi±ca chorych a w którym pracowa³o piêædziesi±t Sióstr Mi³osierdzia. Tu nasza bohaterka przesz³a szko³ê pielêgniarstwa ucz±c siê od starszych sióstr i „asystuj±c przy zabiegach i badaniach lekarskich[39]". Tu, równie¿ uczy³a siê w³a¶ciwej postawy wobec pacjentów. Do¶æ szybko pozosta³e siostry zauwa¿y³y u niej wielk± chêæ s³u¿enia chorym, co czyni³a z du¿± ochot± nie okazuj±c przy tym ¿adnego zmêczenia. A przecie¿ siostry pe³ni³y pos³ugê przy swoich podopiecznych prawie przez ca³y dzieñ, z przerwami na posi³ki i obowi±zkowe modlitwy, wspólne rozmy¶lania i akty adoracji. Oprócz pracy w dzieñ, dodatkowo wyznaczane by³y równie¿ dy¿ury nocne. We Lwowie siostra Marta pracowa³a przez pó³tora roku, po czym przeniesiona zosta³a do miejskiego szpitala w Podhajcach. Tu przyby³a 15 listopada 1894 roku. Podhajce to niewielkie miasteczko oddalono oko³o 60 kilometrów na po³udniowy zachód od Tarnopola. W tych czasach dwie trzecie ludno¶ci tego miasteczka stanowili ¯ydzi. W szpitalu by³o tylko 60 miejsc dla chorych i nawet po rozbudowie, kiedy dodano jeszcze 25 miejsc, by³ on zbyt ma³y na przyjêcie przeciêtnej ilo¶ci pacjentów, których liczba dochodzi³a do oko³o 140. W Podhajcach nasza siostra Marta przyjê³a imiê Zuzanna, gdy¿ ju¿ jedna siostra Marta pos³ugiwa³a w tym szpitalu, a u szarytek istnieje taki zwyczaj, gdy dwie siostry nazywaj± siê tak samo, to dla unikniêcia pomy³ek, zmienia siê imiê jednej z sióstr. Kiedy jedna z tych sióstr opuszcza ten dom, ta która zmieni³a imiê wraca do swojego imienia chrzestnego. Jest to jeszcze jedna cecha wyró¿niaj±ca szarytki, ¿e przy ob³óczynach nie przyjmuj± nowych imion zakonnych. Ciekawe jest równie¿ to, ¿e Zuzanna w Starym Testamencie by³a kobiet± nies³usznie oskar¿on± o cudzo³óstwo przez dwóch starców, ale zosta³a ocalon± „dziêki interwencji proroka Daniela. Nikt nie móg³ wtedy wiedzieæ, ¿e mia³o siê to pó¼niej sprawdziæ tak dos³ownie[40]". To ju¿ druga ciekawostka, która zostanie nam wyja¶niona, kiedy us³yszymy opis pobytu Marty Wieckiej w Bochni. W Podhajcach siostra Zuzanna, czyli nasza b³ogos³awiona bohaterka, przepracowa³a piêæ lat. Przez swoj± postawê i po¶wiêcenie dla kuracjuszy zyska³a sobie tu powszechny szacunek oraz mi³o¶æ. Swoim postêpowaniem i gorliw± wiar± potrafi³a nawet doprowadziæ do przej¶cia niektórych z ¿ydowskich pacjentów na katolicyzm. Prze³o¿ona naszej bohaterki, czyli siostra S³u¿ebna Rozalia Sobiech opowiada³a o niej, ¿e by³a jakby aposto³k± w¶ród ¯ydów, ale „chrztu im udzielano »po okazaniu pragnienia«[41]". Chocia¿ Marta pragnê³a umrzeæ m³odo, to jednak chcia³a przed ¶mierci± mocno siê natrudziæ i napracowaæ, by przed Chrystusem nie stan±æ z pustymi rêkami. Siostra Maria Popiel, pó¼niejsza prze³o¿ona u szarytek w Rohatynie, kiedy jeszcze w Podhajcach pos³ugiwa³a razem z siostr± Mart±, tak postrzega³a jej podej¶cie do pacjentów: „Niewyczerpana by³a w pomys³ach by im dogodziæ a w cierpieniach ulgê przynie¶æ, pamiêta³a te¿ bardzo o ich duszach. Umia³a wykorzystaæ ich d³u¿szy pobyt w szpitalu, by przygotowaæ ich do gruntownej spowiedzi z ca³ego ¿ycia. Dziwny w tym wzglêdzie mia³a dar od Boga i umiejêtno¶æ wp³ywania na chorych, aby ich do Boga zbli¿yæ. Otaczaj±c chorych najczulsz± opiek± zdobywa³a sobie ich zaufanie - u³atwia³o jej to dostêp do dusz, z których ka¿d± pragnê³a zdobyæ Chrystusowi[42]". To przygotowanie do spowiedzi przez siostrê Martê by³o tak doskona³e, ¿e proboszcz z s±siedniej parafii potrafi³ rozpoznaæ, który z penitentów by³ w ostatnim czasie w szpitalu. Tak¿e inni ksiê¿a, polecali swoim wiernym, aby siostra Marta przygotowywa³a ich do spowiedzi, mimo tego, ¿e ci parafianie nie przebywali akurat w tym czasie w szpitalu. Równie¿ opinia wspomnianej ju¿ siostry prze³o¿onej z tej placówki, by³a zupe³nie odmienna, od tej opinii z Krakowa. Siostra Rozalia tak widzia³a nasz± bohaterkê: „W po¿yciu z siostrami odznacza³a siê szczególn± us³u¿no¶ci±, wszystkiego siê wyzbywa³a, aby zrobiæ przyjemno¶æ siostrom i to wszystkim chocia¿ sama tego potrzebowa³a[43]". 15 sierpnia 1897 roku, w Krakowie lub we Lwowie, siostra Marta wraz z piêcioma wspó³siostrami, w¶ród których by³a tak¿e, jej kole¿anka z s±siedniej wsi, Monika Gdaniec, z³o¿y³a swoje pierwsze ¶luby. Siostry Mi³osierdzia sk³adaj± ich cztery: ¶lub czysto¶ci, ¶lub ubóstwa, ¶lub pos³uszeñstwa i ¶lub s³u¿enia ubogim, ale jak ju¿ wiemy nie sk³adaj± ¶lubów wieczystych tylko odnawiaj± te cztery ¶luby ka¿dego roku. Ale w³a¶nie te pierwsze ¶luby „s± prywatnie uwa¿ane w Zgromadzeniu za ostateczne zobowi±zanie siê na ca³e ¿ycie[44]". 19 pa¼dziernika 1899 roku siostra Marta Wiecka zosta³a przeniesiona do szpitala w podkrakowskiej Bochni. Ten szpital mog±cy przyj±æ 55 pacjentów obs³ugiwa³o tylko piêæ sióstr. Tu równie¿ prze³o¿ona, czyli siostra S³u¿ebna Maria Chab³o, zauwa¿y³a u naszej b³ogos³awionej wyj±tkow± gorliwo¶æ i po¶wiêcenie, jej pogodê ducha i „us³u¿no¶æ, chêæ przyjmowania na siebie ciê¿szych obowi±zków. S³owem [jak napisa³a w swoich wspomnieniach] »w po¿yciu to by³ istny anio³...«[45]". Siostra Maria Chab³o, licz±ca wtedy prawie czterdzie¶ci lat, by³a wytrawn± i bystr± obserwatork±, nie wyci±ga³a zbyt pochopnie opinii o innych, lecz stara³a siê dobrze poznaæ dan± osobê, zanim wyda³a o niej jakikolwiek s±d. Ta cecha bardzo siê przyda³a, trochê pó¼niej, gdy siostra Marta zosta³a nies³usznie oskar¿ona, a wtedy jej prze³o¿ona by³a jedyn± osob±, która stanê³a w obronie naszej bohaterki. I teraz nadszed³ czas na wyja¶nienie tych naszych dwóch wcze¶niejszych ciekawostek. Otó¿, w tym niewielkim szpitalu po³o¿ono na tej samej sali, chorego na gru¼licê maturzystê, którego nazywano studentem, a który zamierza³ i¶æ do seminarium duchownego i drugiego, du¿o starszego zegarmistrza, który by³ chory wenerycznie. M³ode Szarytki, zgodnie ze swoimi przepisami nie mog³y zajmowaæ siê zdemoralizowanymi pacjentami, bo to nale¿a³o do bardziej do¶wiadczonej siostry S³u¿ebnej. Dlatego te¿ siostra Marta wiêkszo¶æ czasu po¶wiêca³a przysz³emu ksiêdzu, co budzi³o du¿e niezadowolenie u drugiego, tego niemoralnego pacjenta. Tak to opisa³a, ju¿ po ¶mierci siostry Marty, jej prze³o¿ona siostra Maria Chab³o: „...Wiêc ja w bardzo ró¿nych godzinach wgl±da³am na oddzia³, nie w tej my¶li, by mieæ na oku siostrê, ale widz±c cz³owieka tak zepsutych obyczajów, czuwa³am, bo z³y cz³owiek zna ró¿ne sposoby. Moje czêste zjawianie siê na sali wprawia³o go w najwiêksz± z³o¶æ tak, ¿e raz z najwiêkszym oburzeniem krzykn±³ na mnie »lepiej, ¿eby siostra w kuchni pilnowa³a, ¿eby sznycle lepsze by³y«. Z³y cz³owiek na wszystko zdobyæ siê potrafi. Otó¿ pewnego dnia wesz³am na salê i ¶p. Siostra Wiecka mierz±c swemu studentowi gor±czkê, siad³a na ³ó¿ko - czekaj±c na temperaturê - widz±c j± siedz±c± spojrza³am na owego wenerycznego chorego, który z tak± chciwo¶ci± spogl±da³ na ni±. Od razu dziwne uczu³am wra¿enie. Gdy ¶p. Siostra Wiecka przysz³a do mieszkania sióstr, zwróci³am jej uwagê, ¿e nigdy nie powinna w ten sposób postêpowaæ...Przyjê³a to chêtnie, mówi±c, ¿e nie zdawa³a sobie sprawy, ¿e tak nie wypada[46]". Widaæ jak do¶wiadczon± i ostro¿n± by³a ta siostra, co bardzo pomog³o w nied³ugim czasie, kiedy mia³y miejsce wyj±tkowo bolesne wydarzenia, w których czarnym charakterem okaza³ siê ten chory wenerycznie zegarmistrz, pos³uchajmy: „Wiosn± 1900 roku cz³owiek ten ogarniêty obsesj± i nie widz±cy w drugiej istocie ludzkiej nic oprócz p³ci, zawiedziony w swoich oczekiwaniach podj±³ plan zemsty. Po wyj¶ciu ze szpitala uda³ siê do miejscowego proboszcza - ks. pra³ata Lipiñskiego, przedstawi³ siê jako stryj studenta Nosala [czyli tego maturzysty, którym opiekowa³a siê nasza bohaterka], oskar¿y³ siostrê Martê o wspó³¿ycie ze swoim krewnym. Zapewni³ równie¿, i¿ jest ona w stanie b³ogos³awionym. Ksi±dz pra³at przyj±³ oszczerstwo jako fakt prawdziwy. W najbli¿szym czasie odmówi³ wys³uchania spowiedzi prze³o¿onej jako tej, która nie dopilnowa³a powierzonej jej pieczy siostry oraz powiadomi³ o przekazanym mu fakcie wizytatorkê Karolinê Juhel[47]". Ta z kolei, wierz±c bez zastrze¿eñ w to, co jej ksi±dz pra³at powiedzia³, wezwa³a do siebie siostrê S³u¿ebn±, nastêpnie potraktowa³a j± wyj±tkowo obcesowo i odes³a³a j± do ksiêdza wizytatora a zarazem zwierzchnika galicyjskich szarytek, Piotra Soubieille (czyt. Subiej). Ten równie¿, nie wyja¶niaj±c swego zachowania, potraktowa³ siostrê S³u¿ebn± bardzo niegrzecznie, co ona sama tak wspomina³a: „zobaczywszy mnie, stan±³ w drzwiach otwartych, a kroku dalej nie post±pi³ i z najwiêksz± groz± wykrzycza³ do mnie te s³owa z podniesion± rêk± w górê: »Nie warta, bym z tob± mówi³, jutro zobaczysz , co z tob± siê stanie!«, i zamkn±³ drzwi z trzaskiem a ja (...) wysz³am wreszcie, ale ³zy obficie p³yn±ce zas³oni³y mi drogê[48]". Dopiero pó¼niej wizytatorka, w sposób do¶æ gwa³towny, wyja¶ni³a rozgoryczonej siostrze prze³o¿onej, jaki olbrzymi skandal zawis³ nad Zgromadzeniem, gdy¿ przez jej zaniedbanie, jej podw³adna, siostra Wiecka, bêdzie matk±! Nas mo¿e zdumiewaæ tak wybuchowa i mocno rozgor±czkowana reakcja siostry wizytatorki i ksiêdza wizytatora, ale przestaniemy siê im dziwiæ, gdy zrozumiemy w jakim czasie to wszystko siê dzia³o. A by³o to, przypomnijmy wiosn± 1900 roku. Wtedy, jak napisa³a siostra Ma³gorzata Borkowska, „ca³a Galicja trzês³a siê od sensacyjnej wiadomo¶ci, ¿e ksieni lwowskich benedyktynek, matka Kolumba Gabriel, zosta³a oskar¿ona o niemoralne prowadzenie siê. Tê sensacjê obficie i ze smakiem wykorzystywa³a antyko¶cielna prasa, benedyktynki by³y na wszystkich ustach i trudno siê dziwiæ matce Juhel i ksiêdzu Soubieille, ¿e wpadli w panikê na wiadomo¶æ, i¿ teraz z kolei na nich spadnie taka sama nies³awa; i ¿e w tej panice nie pytali ju¿ o nic, tylko trzê¶li siê i sro¿yli. Niemniej (...) zapomnieli o (...) podstawowej zasadzie (...), ¿e (...) nie wolno wydawaæ wyroku, zanim by siê oskar¿onemu nie przedstawi³o tre¶ci oskar¿enia i nie da³o mo¿liwo¶ci obrony. Cios, który spad³ na ksieniê Kolumbê, wisia³ wiêc ju¿ nad g³ow± Marty. Ale historia tym razem nie powtórzy³a siê (...). Matka Kolumba, oskar¿ona niewinnie przez z³o¶liwego stolarza klasztornego, nie znalaz³a w ca³ym galicyjskim ¶wiatku ko¶cielnym ani jednego nie tylko obroñcy, ale nawet sêdziego do¶æ sprawiedliwego (...) ¿eby zapytaæ, czy aby to prawda[49]". Wszyscy woleli sprawê zatuszowaæ i jak najszybciej wyciszyæ, wysy³aj±c, pó¼niejsz± b³ogos³awion± ksieniê benedyktynek do Rzymu, jak najdalej od Lwowa. Te zdarzenia, które tak dotknê³y siostrê Kolumbê Gabriel, idealnie zgadza³y siê z jej ¿yciowym mottem, którym by³y s³owa: „uwa¿ajmy za nieszczê¶cie dzieñ, w którym nie cierpia³y¶my[50]". Lwowskie w³adze ko¶cielne nie zgodzi³y siê na jej powrót, nawet wtedy, gdy po drobiazgowym ¶ledztwie ofiara tego prasowego skandalu okaza³a siê niewinna. Natomiast siostra Maria Chab³o s³ysz±c takie oskar¿enia, odnosz±ce siê do siostry Marty Wieckiej, post±pi³a zupe³nie inaczej. „Chocia¿ oszo³omiona i przera¿ona, psychicznie zdeptana, zareagowa³a (...) obron± prawdy[51]". Natychmiast „o¶wiadczy³a wizytatorce, ¿e osobi¶cie rêczy za siostrê Martê, bo to dusza niewinna... ca³kiem Bogu oddana[52]". Nie dopu¶ci³a odwa¿na siostra na przeniesienie swojej podw³adnej do innego domu, w³a¶nie dlatego, by po kilku miesi±cach sprawa siê wyja¶ni³a i upad³o oszczerstwo. Równie¿ nasza b³ogos³awiona, z prawdziwym bohaterstwem znosi³a tê potwarz i z³o¶liwo¶ci, których nie brakowa³o w¶ród mieszkañców Bochni, wiedz±cych ju¿ o tym skandalu. Gdy na pocz±tku lipca odwiedzi³ j± w Bochni brat Jan, (ten któremu pomog³a dostaæ siê do kolegium w Pelplinie, a który wtedy ju¿ by³ diakonem), to nawet s³owem mu nie wspomnia³a o prze¿ywanych przez ni± przykro¶ciach. Dopiero przy jego drugim pobycie w po³owie wrze¶nia, opowiedzia³a mu tê ca³± historiê oraz „zwierzy³a mu siê, i¿ widzia³a krzy¿ pe³en promieni, z których Chrystus przemówi³ do niej: Córko zno¶ wszystkie cierpienia i krzy¿e cierpliwie, pracuj dla swoich, wkrótce ciebie do Siebie powo³am. Brat Franciszek jest zbawiony[53]". Ten dwudziestoczteroletni brat zmar³ pó³tora miesi±ca wcze¶niej a dodatkowym bólem naszej bohaterki by³o to, ¿e zmar³ on nie otrzymawszy Ostatniego Namaszczenia, chocia¿ bardzo tego pragn±³. Kiedy czas mija³, a zarzuty oszczercy nie potwierdza³y siê, zacz±³ on prze¶ladowaæ siostrê prze³o¿on±, w której widzia³ tê, która pokrzy¿owa³a jego plany. Dosz³o do tego, ¿e próbowa³ j± nawet zabiæ, kiedy wtargn±³ do kancelarii szpitalnej maj±c nó¿ w rêku. Szybkie pojawienie siê policji udaremni³o mu ten zamach, do którego sam przyzna³ siê mówi±c : „chcia³em zabiæ tê ma³pê prze³o¿on±[54]". To zdarzenie przekona³o wszystkich mieszkañców os±dzaj±cych siostrê Martê o jej niewinno¶ci. Przekona³o równie¿ proboszcza Lipiñskiego o krzywdzie jak± wyrz±dzi³ siostrze S³u¿ebnej i jej podw³adnej. Proboszcz przeprosi³ za swoj± ³atwowierno¶æ i ofiarowa³ 100 koron na kaplicê. „Na sto koron wyceni³ dobre imiê siostry Wieckiej i ten psychiczny magiel, przez który przepuszczono siostrê Chab³o[55]". Nasza b³ogos³awiona bohaterka „swoj± postaw± cichego i cierpliwego znoszenia prze¿ywanego do¶wiadczenia uczy³a i uczy do dzi¶ jak siê zachowaæ, gdy cz³owiek jest oszczerczo oskar¿any[56]". Kto wie, mo¿e w tym cierpieniu przyszli jej na pomoc w³a¶nie, ¶wiêty Jan Nepomucen, broni±cy od oszczerstw i potwarzy oraz co prawda nie zaliczona do ¶wiêtych, ale cnotliwa patronka z Podhajec, czyli biblijna, równie¿ perfidnie oskar¿ona przez dwóch starców, Zuzanna. Gdy minê³o ju¿ wystarczaj±co du¿o czasu, by ludzie nie mówili o tej historii, w³adze zakonne postanowi³y wys³aæ siostrê Martê w jakie¶ odleg³e miejsce, by nawet jej widok nie przypomina³ nikomu tych bolesnych wydarzeñ. Siostra Marta przebywa³a w Bochni prawie przez trzy lata, a¿ do lipca 1902 roku, kiedy zosta³a przeniesiona na najdalej po³o¿on± na wschód placówkê Sióstr Mi³osierdzia, do ¦niatyna. W tamtych czasach miasteczko liczy³o oko³o jedenastu tysiêcy ludzi a szpital, w którym mia³a pos³ugiwaæ nasza b³ogos³awiona siostra, by³ jeszcze mniejszy ni¿ ten w Bochni. Móg³ przyj±æ 42 chorych, choæ przyjmowa³ du¿o wiêcej. Od trzech lat pracowa³o w nim sze¶æ sióstr. Okaza³o siê jednak, ¿e jedna z tych sióstr by³a wyj±tkowa trudna w kontaktach miêdzyludzkich, bardzo nieprzyjemna dla swoich wspó³sióstr oraz dla lekarzy a nawet dla dyrekcji szpitala, nie mówi±c ju¿ o rozkazywaniu ni¿szemu personelowi. Wi±za³o siê to z jej wcze¶niejsz± prac± we lwowskim wiêzieniu dla kobiet, gdzie musia³a nabyæ cech, które w wiêzieniu pozwala³y jej utrzymywaæ dyscyplinê w¶ród skazanych, natomiast w normalnym szpitalu budzi³y postrach. Siostra S³u¿ebna Eleonora Szymañska zwróci³a siê do „w³adz prowincji o przeniesienie trudnej siostry na inn± placówkê[57]". Wtedy tak¿e „ca³y personel szpitala, zakonny i ¶wiecki, razem z chorymi[58]" rozpocz±³ modlitwy o zmianê tej siostry na inn±, bardziej przyjazn± ludziom. I Bóg wys³ucha³ ich modlitw przysy³aj±c na miejsce tej despotycznej siostry nasz± b³ogos³awion± bohaterkê, która „niemal od razu zyskuje zaufanie sióstr, lekarzy i chorych. Ni¿szy personel ma w niej prawdziw± podporê, gdy¿ siostra Marta bierze w obronê zw³aszcza te osoby, które spe³niaj± najprostsze a zarazem najtrudniejsze i pracoch³onne zajêcia. Co za ró¿nica w porównaniu z jej poprzedniczk±![59]". Tu ponownie powsta³ drobny problem z imieniem Marta, gdy¿ to samo imiê nosi³a ju¿ jedna z sióstr, Marta Binka. Wiêc Martê Wieck± „zaczêto na co dzieñ nazywaæ Mart±-Mari±[60]". Dziêki siostrze Marcie Bince, tej imienniczce Marty Wieckiej, otrzymali¶my wiele szczegó³ów z ostatnich lat ¿ycia naszej b³ogos³awionej, która w tym czasie promieniowa³a pogod± ducha, wyj±tkow± cierpliwo¶ci± i ofiarno¶ci± a podczas pracy wyczuwa³o siê u niej modlitewne skupienie. Oprócz tych cech potrafi³a siostra Marta w jaki¶ anielski sposób nawracaæ grzeszników. Zdarzy³o siê raz, ¿e gdy na dy¿urze nie by³o ¿adnego lekarza, na izbê przyjêæ trafi³ ¿ydowski rabin (móg³ byæ to cadyk, gdy¿ w tym czasie na Ukrainie znajdowa³o siê „centrum chasydyzmu[61]".) ze z³aman± nog±. Gdy siostra Marta zamierza³a podej¶æ do niego, ten oburzony krzykn±³: „-Proszê mnie nie ruszaæ (...). Kobieta i to jeszcze innego wyznania nie mo¿e mnie dotykaæ. - Nie jestem zwyk³± kobiet± - odpowiada siostra Marta - ale osob± Bogu po¶wiêcon±. -Wszystko jedno, ale to zawsze co¶ z kobiety -[62]", odrzek³ zdenerwowany rabin i choæ wbrew sobie, to jednak z powodu wielkiego bólu i braku lekarza, pozwoli³ siostrze Marcie z³o¿yæ swoj± z³aman± nogê. Oczywi¶cie dwa dni pó¼niej, gdy lekarz a zarazem dyrektor szpitala powróci³, to jak wspomina znana nam ju¿, siostra Binka: „rabin poprosi³ , by zobaczy³ nogê, czy dobrze jest z³o¿ona. Pan dyrektor na to: Ja nawet siê nie popatrzê, czy siostra Marta robi, czy ja, to wszystko jedno[63]". Wdziêczny rabin po wyj¶ciu ze szpitala „przesy³a podziêkowania i ¿yczenia ¶wi±teczne zaadresowane »Do ¶wiêtej siostry Marty ze ¦niatynia«. Rzeczywi¶cie, ¿aden chory, ¿aden ¯yd na jej oddziale nie odchodzi do wieczno¶ci bez pojednania siê z Bogiem[64]". Nasza bohaterka mia³a równie¿ dar czytania w ludzkich sercach czy duszach oraz dar widzenia przysz³o¶ci. Miejscowy proboszcz, „któremu przepowiedzia³a (...) zdarzenia w jego najbli¿szej przysz³o¶ci (...) [i] przypomnia³a mu wydarzenia z ¿ycia przesz³ego[65]", kiedy nie móg³ sobie poradziæ z trudniejszymi przypadkami braku wiary, odsy³a³ takich ludzi do siostry Marty. Ona radzi³a sobie z nimi bez problemu i umia³a „przywróciæ im spokój sumienia, wskazaæ drogê do Boga[66]". Zdarza³o siê, ¿e gdy sz³a do kaplicy odprawiæ drogê krzy¿ow±, zaprasza³a do tej modlitwy kuracjuszy, tak o tym wspomina³a, siostra Marta Binka: „W niedzielê z macierzyñsk± dobroci± zaspokoiwszy potrzeby chorych mawia³a: »Ja teraz idê do kaplicy na Drogê Krzy¿owa, któr± mo¿e by kto z Was te¿ poszed³ ze mn±, Pan Jezus tyle cierpia³ za nas, a my o tym tak ma³o my¶limy«. Czasem do 40 chorych zgromadzi³o siê w kaplicy, a ona klêka³a i g³o¶no z pamiêci przed ka¿d± stacj± rozwa¿a³a Mêkê Pañsk±[67]". Czêsto modli³a siê przy umieraj±cych, prosz±c ich, aby „wyprosili jej ³askê szybkiego spotkania z Bogiem[68]". [1] Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imiê przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982, s. 406-407. [2] S. Józefa W±troba SM, Znak jedno¶ci Osoba i ¿ycie b³. Marty Wieckiej (1874-1904), Kraków 2008, s. 11-12. [3] S. Józefa W±troba SM, Droga do Pana b³ogos³awione Siostry Marty Wieckiej, Kraków 2008, s. 11. [4] S. Ma³gorzata Borkowska OSB, Siostra Marta, Kraków 2002, s. 25. [5] S. Józefa W±troba SM, Znak jedno¶ci..., s. 9. [6] Tam¿e, s. 12. [7] http://www.moipip.org.pl/media/doc/mpip/mpip_nr_21.pdf [8] S. Józefa W±troba SM, Znak jedno¶ci..., s. 30. [9] Tam¿e. [10] S. Ma³gorzata Borkowska OSB, Siostra..., s. 38. [11] https://tczew.naszemiasto.pl/nowy-wiec-swiety-niedaleko-od-domu/ar/c1-6504745 [12] https://klodawa.diecezja.gda.pl/index.php/nasza-parafia/32-sw-jan-nepomucen [13] ¯ywoty ¦wiêtych Pañskich na wszystkie dnie roku, Miko³ów-Warszawa 1910, s. 490. [14] S. Józefa W±troba SM, Znak jedno¶ci..., s.34. [15] Tam¿e. [16] Tam¿e, s. 36. [17]S. Adolfina Dzier¿ak, Siostra Marta Wiecka Cuda i ³aski, Kraków 2008, s. 26-27. [18] S. Ma³gorzata Borkowska OSB, Siostra ...,. s.7. [19] Tam¿e, s. 9. [20] Tam¿e, s. 11. [21] Grzegorz Ga³±zka, B³ogos³awiona siostra Marta Wiecka, Marki b.r., s. 20. [22] S. Adolfina Dzier¿ak, Siostra Marta..., s. 24. [23] S. Józefa W±troba SM, Znak jedno¶ci..., s. 39. [24] Tam¿e, 41. [25] Tam¿e, s.44. [26] S. Ma³gorzata Borkowska OSB, Siostra..., s. 45. [27] Tam¿e, s. 53. [28] S. Józefa W±troba SM, Znak jedno¶ci..., s. 48. [29] S. Józefa W±troba SM, Droga do Pana..., s. 39. [30] S. Józefa W±troba SM, Znak jedno¶ci..., s. 53. [31] Tam¿e, s. 55-56. [32] https://misjonarze.pl/?page_id=8854 [33]S. Józefa W±troba SM, Znak jedno¶ci..., s. 56. [34] Tam¿e. [35] Tam¿e, s. 58. [36] Tam¿e, s. 59. [37] http://zakony-na-swiecie.blogspot.com/2016/10/szarytki.html [38] S. Józefa W±troba SM, Znak jedno¶ci..., s. 60. [39] Tam¿e, s. 61. [40] Tam¿e, s. 68. [41] Tam¿e, s. 70. [42] Tam¿e, s. 71. [43] Tam¿e, s. 72. [44] S. Ma³gorzata Borkowska OSB, Siostra..., s. 87 [45] S. Józefa W±troba SM, Znak jedno¶ci..., s. 81. [46] S. Ma³gorzata Borkowska OSB, Siostra..., s. 100. [47] S. Józefa W±troba SM, Znak jedno¶ci..., s. 83. [48] S. Ma³gorzata Borkowska OSB, Siostra..., s. 103. [49] Tam¿e, s. 104. [50] Ks. Wac³aw Piszczek CM, Na¶ladujmy ¶wiêtych Tom II, Kraków 2011, s. 223. [51] S. Ma³gorzata Borkowska OSB, Siostra..., s. 105. Powrót |