B³. Gabriela Kolumba Cz. III
Fot. z ksi±¿ki O. Gabriel Bartoszewski, Stefan Budzyñski, Czes³aw Ryszka ¯ycie i cuda polskich ¶wiêtych kanonizowanych i beatyfikowanych za pontyfikatu Jana Paw³a II,Warszawa 2001, s.315. Przyjrzyjmy siê równie¿ terminowi rozpoczêcia tego skandalu gdy¿ pojawiaj± siê jakby dwie ró¿ne jego daty. Otó¿ biografka m. Kolumby, s. Ma³gorzata Borkowska (a za ni± inni) napisa³a tak: „W lutym 1900r. spad³ grom. Jak siê okaza³o, Podrucki otrzymawszy od ksieni wsparcie, zamiast zgodnie z jej rad± u¿yæ tej sumy na studia lub za³o¿enie warsztatu, postanowi³ zaokr±gliæ j± jeszcze drog± kradzie¿y, uciec i wreszcie po¿yæ sobie po pañsku. Kradzie¿ pope³ni³ w domu kupca lwowskiego, Teodora Wszelakiego [Prasa lwowska pisa³a o kradzie¿y w zak³adzie p. Józefa Wczelaka]; pope³ni³ j±, jak siê zdaje, niefachowo i w taki sposób, ¿e zwróci³ na siebie podejrzenia..."[1]. Ale porównuj±c ten tekst z ówczesnymi gazetami lwowskimi, znajdujemy w nim kilka nie¶cis³o¶ci. Otó¿ Podrucki du¿o wcze¶niej, bo ju¿ w grudniu 1899 roku, okrad³ zak³ad Józefa Wczelaka i zrobi³ to bardzo fachowo, o czym dok³adniej bêdziemy jeszcze pisaæ. Poza tym, Podrucki najpierw dokona³ kradzie¿y a dopiero kilka tygodni pó¼niej, bo 21 stycznia 1900 r. otrzyma³ 2000 z³ [nie koron] od m. Kolumby. Ale dla nas istotniejsza jest tu data kiedy spad³ ten grom. Otó¿, Podruckiego aresztowano w Wiedniu w Wielki Pi±tek 13 kwietnia 1900 roku. O tym fakcie pierwsze notatki w prasie lwowskiej pojawi³y siê dopiero w ¶rodê 18 kwietnia, gdzie by³a mowa tylko o aresztowaniu Podruckiego i jego brata, wiêc prasa nie ³±czy³a go jeszcze wtedy z b³. Kolumb± Gabriel. Natomiast ona wyjecha³a do Rzymu z biskupim dokumentem podró¿nym w rêku, ju¿ trzy dni pó¼niej, czyli w sobotê 21 kwietnia. Z pó¼niejszych artyku³ów w gazetach mo¿na siê by³o dowiedzieæ, ¿e ju¿ dzieñ wcze¶niej w klasztorze wiedziano o wyje¼dzie matki. Ma³o tego, ju¿ kilka tygodni wcze¶niej, jakby przeczuwaj±c przysz³e k³opoty, zaczê³a siê pakowaæ i dwie walizki z w³asnymi rzeczami umie¶ci³a w domu swojego brata. Faktem jest, ¿e jak pisze s. Borkowska „nie wpad³o jej do g³owy, ¿e te walizki zostan± uznane za przygotowanie do ucieczki z Podruckim!"[2]. Gdy siê bêdziemy trzymaæ chronologii wydarzeñ zgodnych z doniesieniami prasowymi, to wtedy oka¿e, siê ¿e ca³e postêpowanie kurii lwowskiej z ksieni± benedyktynek nast±pi³o wprost b³yskawicznie. Natomiast gdy zajrzymy do opisów tego okresu u s. Ma³gorzaty Borkowskiej, to chronologia wydarzeñ nabiera wiêkszego sensu. Wa¿nym jest na przyk³ad to, ¿e w tym opisie autorka zastanawia³a siê „co zrobi arcybiskup?"[3]. A przecie¿ w tym czasie, kiedy pojawia siê pierwsza notatka prasowa o Podruckim, a wiêc w dniu 18 kwietnia i w dniach pó¼niejszych, ordynariusz diecezji, Arcybiskup lwowski Seweryn Morawski by³ ju¿ bardzo chory, zaniemóg³ jeszcze przed Wielkim Pi±tkiem (13 kwietnia), wiêc nie móg³ nic w tej sprawie uczyniæ. Choroba by³a na tyle powa¿na, ¿e zmar³ kilkana¶cie dni po ¦wiêtach Wielkiej Nocy, 2 maja 1900 roku. Natomiast je¶li przyj±æ, ¿e skandal rozpocz±³ siê dwa miesi±ce wcze¶niej to pytanie o dzia³anie arcybiskupa by³oby jak najbardziej zasadne. S. Borkowska napisa³a równie¿, ¿e „Po¶ród tej burzy Matka, wzywana oczywi¶cie do z³o¿enia zeznañ w sprawie kradzie¿y dokonanej przez Podruckiego, trzyma³a siê dzielnie"[4]. W takim razie, to przes³uchanie musia³oby nast±piæ miêdzy 18 a 20 kwietnia, bo pó¼niej, z powodu wyjazdu Matki, mog³oby siê odbyæ ju¿ tylko korespondencyjnie. Ale rozprawa s±dowa Podruckiego i jego wspólników odby³a siê dopiero pod koniec listopada 1900 roku a w tym czasie m. Kolumba przebywa³a ju¿ od pó³ roku we W³oszech. I w³a¶nie wtedy jej zeznanie, z³o¿one na pi¶mie po w³osku (w s±dzie wezwano t³umacza do odczytania tych zeznañ), zosta³o umieszczone w prasowych doniesieniach z tego okresu. I dalej s. Borkowska tak opisuje ten czas w klasztorze: „Przecie¿ prawda musi zwyciê¿yæ. Prêdzej czy pó¼niej, ale musi. Matka mia³a tej wiosny szczególnie du¿o spraw maj±tkowych do za³atwienia, spraw dotycz±cych dzier¿aw i gospodarki le¶nej, i za³atwia³a je wszystkie z normaln± energi±, nie zwa¿aj±c na dochodz±ce z ulicy ¶piewki, w których ju¿ batiary wydrwiwa³y amory ksieni i biskupa. W marcu przysz³o dodatkowe nieszczê¶cie: zachorowa³a ciê¿ko na p³uca s. Ida. Na prze³omie marca i kwietnia przesz³a dwie operacje, spuszczono jej z p³uc ropê i za³o¿ono dren, który by³ potrzebny jeszcze przez kilka miesiêcy. W najniebezpieczniejszym dla jej ¿ycia okresie Matka siedzia³a przy niej dniem i noc±, us³uguj±c jej sama, pe³na strachu, ¿e i tê [siostrê] jeszcze utraci. Oczywi¶cie tak¿e i siostry wiedzia³y, co za burza wrze wokó³ klasztoru i ksieni. By³y przede wszystkim przera¿one"[5]. Ale pamiêtajmy, ¿e tej burzy w prasie lwowskiej jeszcze nie by³o, pomimo tego s. Borkowska dalej tak napisa³a: „Ju¿ niemal dwa miesi±ce minê³y od pocz±tku sprawy, a huk trwa³ dalej, potêgowany przez akcjê licznych tak¿e i w Galicji przeciwników Ko¶cio³a, dla których lwowski skandal by³ wspania³± szans± do zdemaskowania nareszcie katolickiej ob³udy. Nie mo¿na by³o liczyæ, ¿e byleby spokojnie odczekaæ wszystko ucichnie"[6]. Jak widzimy s. Borkowska trzyma siê konsekwentnie tej daty, czyli po³owy lutego, kiedy mia³by siê rozpocz±æ tan g³o¶ny skandal. Niewykluczone, ¿e autorka biografii, która ma przecie¿ dostêp do archiwów benedyktynek, dotar³a do materia³ów, które nie s± dostêpne szerszemu ogó³owi. Wiele na to wskazuje, ¿e w klasztorze wokó³ siostry Kolumby faktycznie musia³a gêstnieæ atmosfera. ¦wiadcz± o tym chocia¿by te spakowane w tym czasie walizy m. Kolumby oraz jej prawie natychmiastowe opuszczenie klasztoru po pierwszych doniesieniach prasowych o Podruckim. na zdj. Ksiega adresowa miasta Lwowa z 1900 r. Mo¿na tam znale¼æ nazwiska i adresy bohaterów niniejszego opracowania, m.in. ksieni Kolumby, biskupa Webera i innych. Dost. w Intern.: http://dlibra.umcs.lublin.pl/dlibra/doccontent?id=2587 Pewnie, jakie¶ oskar¿enia i podejrzenia mog³y dochodziæ do klasztoru z Kurii, a kto wie, mo¿e jeszcze co¶ dochodzi³o z tzw. „ulicy". Zazwyczaj je¶li jakie¶ wydarzenie trafia do prasy czy tak, jak w dzisiejszych czasach, do telewizji, to zanim siê to zdarzy, taka sprawa ¿yje w³asnym ¿yciem bez rozg³osu i tylko s±siedzi, przypadkowi ¶wiadkowie oraz sami zainteresowani wiedz±, co siê zdarzy³o. Mo¿na wiêc przypuszczaæ, ¿e podobnie by³o i w tym przypadku. Biskup Weber i ks. Twardowski wiedzieli o tej pomocy udzielanej Podruckiemu przez ksieniê, wiedzieli byæ mo¿e o jej listach do niego no i o tej nieszczêsnej darowi¼nie 2000 z³. My¶lê, ¿e nie podejrzewali niczego wiêcej. Ale ju¿ tego nie mo¿emy byæ pewni. W pó¼niejszych artyku³ach by³y sugestie o amorach ksieni z Podruckim a tak¿e z biskupem Weberem. O przy¶piewkach batiarów ju¿ s³yszeli¶my. Musia³o siê te¿ dostaæ ks. Twardowskiemu skoro przez d³ugi czas nie móg³ zostaæ biskupem. Doczeka³ siê tego dopiero w 1918 roku „po wieloletnich staraniach abpa Bilczewskiego"[7]. Wiele wskazuje te¿ na to, ¿e sporo takich sugestii, które trafia³y pó¼niej do gazet wychodzi³o prosto z Kurii. O powy¿szej wersji mog±, w jakiej¶ mierze, ¶wiadczyæ s³owa bpa Webera, które napisa³ pó³ roku pó¼niej (dn. 11 grudnia 1900 r.), ju¿ po rozprawie s±dowej Podruckiego, w cytowanym wcze¶niej li¶cie do genera³a zmartwychwstañców o. Paw³a Smolikowskiego: „proces czeladnika ju¿ skoñczony. Skazany zosta³ na 7 lat i w ogóle ca³y przebieg sprawi³ rozczarowanie, bo nic nie by³o ani przeciw mnie, ani przeciw zakonnicy. Ale ¼li w³a¶nie w tym widzieli winê, bo znów wietrzyli tajemnicê któr± skrzêtnie ukrywa prokurator i przewodnicz±cy trybuna³u, a pospulstwo bez kryterium i inteligencja bez wiary przyjmuje to za pewne i dalej na biskupa". Tu zwróæmy uwagê na to, ¿e skoro ¼li znów wietrzyli tajemnicê, to znaczy, ¿e wcze¶niej tak¿e musieli wietrzyæ tajemnicê i czego¶ siê doszukiwaæ. W takim razie przyjrzyjmy siê dok³adniej temu, co pisa³a ówczesna lwowska prasa w tych tak gor±cych dniach dla tamtejszego Ko¶cio³a katolickiego. Ten skromny przegl±d kilku lwowskich gazet pozwoli nam równie¿, w jakiej¶ mierze odczuæ atmosferê tamtych dni. Zacznijmy od organu socjalistów, czyli S³owa Polskiego. Otó¿ w dniu 18 kwietnia 1900 roku w rubryce Kroniczka z ostatniej chwili mo¿na by³o przeczytaæ tekst o aresztowaniu w Wiedniu dwóch braci, sprawców kradzie¿y sprzed kilku miesiêcy: „W sprawie kradzie¿y 11 500 z³. dokonanej przed kilku miesi±cami w fabryce stolarskiej p. Wczelaka - mimo usilnych starañ i dochodzeñ ze strony lwowskiej policji - nie uda³o siê trafiæ na ¿aden szczegó³, mog±cy roz¶wietliæ powik³an± nieco sytuacjê. Na innym miejscu donosimy o poczynionych aresztowaniach, nie wykryto jednak sumy pieniêdzy, odpowiadaj±cej choæby w przybli¿eniu sumie skradzionej. Policja wiedeñska aresztowa³a dwóch braci Podruckich, wskutek jakiego¶ anonimowego doniesienia. Przy aresztowanych znaleziono 1 600 kor. Poniewa¿ policjê wiedeñsk± zawiadomiono, ¿e Podruccy dopu¶cili siê kradzie¿y u Wczelaka, przeto odnios³a siê ona do policji lwowskiej i ta poczê³a tutaj, na miejscu czyniæ dochodzenia. Najpierw przeprowadzono rewizjê u ¿ony Bazylego Podruckiego, Józefy, zamieszka³ej we wsi Zamarstynowie. Znaleziono u niej 270 koron w banknotach dziesiêcioreñskowych, oraz zabrano ca³y szereg listów od mê¿a, przebywaj±cego w Wiedniu. Z listów tych jednakowo¿ nie mo¿na by³o wyci±gn±æ ani jednego szczegó³u, mog±cego przemawiaæ przeciwko oskar¿onym. W ostatnim n. p. donosi³ Bazyli Podrucki, ¿e w Wielk± Sobotê przyje¿d¿a do Lwowa i dawa³ rozmaite dyspozycje, co do poczynienia porz±dków ¶wi±tecznych i odpowiedniego przyrz±dzenia ¶wiêconego. Bazyli Podrucki nie pracowa³ nigdy w fabryce p. Wczelaka. nie jest bowiem stolarzem, jak donie¶li¶my w kronice, ale dyetaryuszem [pisarz, urzêdnik pobieraj±cy dzienn± dietê]. U p. Wczelaka pracowa³ tylko, wspólnie z Bazylim aresztowany brat jego, nie by³o to jednak w czasie, kiedy pope³niono kradzie¿, ale znacznie dawniej, jak to zreszt± sam p. Wczelak zezna³. Akta ca³ej sprawy przes³a³a policja wiedeñska tutejszej prokuratorii, nie wiadomo tylko, czy nagromadzony materia³ jest dostatecznie dowodowym. Aresztowany Bazyli Podrucki zajmowa³ siê rozmaitymi interesami, prowadzi³ jakie¶ procesu spadkowe, mo¿liwym te¿ jest, ¿e pieni±dze znalezione pochodz± w³a¶nie z zupe³nie innego ¼ród³a, a nie z kradzie¿y, o któr± go podejrzewaj±"[8]. Z jakiego¶ powodu tekst ten jest bardzo korzystny dla brata Paw³a Podruckiego, Bazylego. Byæ mo¿e by³ on znany komu¶ z redakcji. Ale tak, jak ju¿ wcze¶niej wspomnieli¶my, a co istotne, tekst nic nie wspomina o jakimkolwiek powi±zaniu Paw³a Podruckiego z Ksieni± Kolumb± Gabriel. Niemniej jednak wiele wskazuje na to, ¿e w³a¶nie ta wiadomo¶æ o aresztowaniu Paw³a Podruckiego wywo³a³a spore przera¿enie u biskupa Webera i jego natychmiastowe i bezwzglêdne posuniêcia w stosunku do m. Kolumby Gabriel. Wtedy „dowiedzia³a siê matka Kolumba, ¿e powinna zdaæ tymczasowo rz±dy na rêce konsystorza i wyjechaæ do Rzymu. W diecezji rozg³oszono, ¿e jest wys³ana na ¶ledztwo (choæ ³atwiej by je by³o przeprowadziæ na miejscu) i po ukaranie"[9]. Wiemy, ¿e matka ju¿ du¿o wcze¶niej przedstawi³a niestosowne zachowanie Podruckiego, biskupowi Weberowi i on najprawdopodobniej uzna³, ¿e teraz kiedy ten¿e zosta³ aresztowany, najlepszym rozwi±zaniem bêdzie wys³anie m. Kolumby do Rzymu. Jak wcze¶niej zaznaczono, biskup Weber wiedzia³ ju¿ wtedy o samowolnej darowi¼nie 2000 z³ reñskich (w tym czasie wprowadzono koronê austro-wêgiersk±; przelicznik wynosi³ 2 korony austro-wêgierskie za 1 z³otego reñskiego. St±d w doniesieniach prasowych czêsto podawano kwotê darowizny wynosz±c± 4000 koron), które da³a Kolumba Gabriel Podruckiemu. O tym zdarzeniu mog³a ksieni powiedzieæ biskupowi kilka tygodni przed aresztowaniem Podruckiego. A wiêc jeden zarzut by³ jasny, defraudacja pieniêdzy zakonnych. St±d byæ mo¿e, to wcze¶niejsze przygotowywanie do wyjazdu, pakowanie walizek i coraz wiêkszy dystans wspó³sióstr do swojej ksieni. „Jej samej dano dokument podró¿ny stwierdzaj±cy, ¿e za wiedz± i pozwoleniem arcybiskupa jedzie do Rzymu dla znalezienia u Stolicy Apostolskiej uspokojenia i pociechy w ciê¿kim utrapieniu ducha. Wycinek ksiêgi adresowej miasta Lwowa, gdzie widniej± nazwiska ksieni Kolumby Gabriel, oraz jej brata Stanis³awa mieszkaj±cego pod tym samym adresem (z pewno¶ci± poza klauzur±). To ¶wiadczy, ¿e walizki ksieni nie musia³y odbywaæ jakiej¶ dalekiej drogi. Dodatkowego smaku nadaje tej sprawie fakt, ¿e ów dokument podpisa³ (...) [bp.] Weber i [ks.] Twardowski: poprzedni i aktualny spowiednik Matki. Kazano jej te¿ przebraæ siê w strój ¶wiecki: w ten sposób nie zwróci na siebie uwagi, ale je¿eli kto¶ j± rozpozna, bêdzie wiedzia³, ¿e j± ju¿ za karê z zakonu wygnano... Tego w rzeczywisto¶ci arcybiskup nie mia³ prawa zrobiæ, ale kto móg³ o tym wiedzieæ. Jechaæ mia³a w towarzystwie swego brata: tak ojcu lub bratu oddawa³o siê wydalon± z nowicjatu kandydatkê. Po¿egnanie ze zgromadzeniem by³o wyj±tkowo gorzkie. To ju¿ nie Najprzewielebniejsza Dobrodziejka Panna Ksieni wyje¿d¿a³a, nie ta szanowana, lubiana i kochana, ale parszywa owca, zgroza, kompromitacja, która im prêdzej zniknie, tym lepiej. (...) To, co zrobi³a z matk± Kolumb± lwowska hierarchia ko¶cielna, zakonnice (jak zreszt± i ca³e spo³eczeñstwo) mog³y zrozumieæ tylko jako niedwuznaczne potêpienie winowajczyni."[10]. I tu warto przypomnieæ ¿yciow± regu³ê Matki Kolumby, któr± by³a my¶l, ¿eby uwa¿aæ za nieszczê¶cie dzieñ, w którym nie cierpieli¶my. Wracamy do prasy lwowskiej. Dzieñ po tym artykule, 19 kwietnia w zdecydowanie powa¿niejszym dzienniku o nazwie Gazeta Lwowska mo¿na ju¿ by³o znale¼æ du¿o wiêcej szczegó³ów: „Sprawców kradzie¿y 11 500 z³, dokonanej jeszcze przed czterema miesi±cami z zamkniêtej kasy wertheimowskwiej [by³y to ogniotrwa³e kasy produkowane przez fabrykê Wertheim-Kassen, których pomys³odawc± by³ Franz Freiherr von Wertheim (1814- 1883)] znajduj±cej siê w kancelarii fabryki wyrobów stolarskich firmy Braci Wczelaków we Lwowie, wy¶ledzono i aresztowano onegdaj w Wiedniu. Na trop z³odziei wpad³a policja wiedeñska tylko przypadkowo. W dniu 12 b.m. bowiem zg³osi³ siê na policjê chórzysta Opery wiedeñskiej Pawe³ Mieczys³aw Podrucki ze skarg± na swego znajomego stolarza Wojciecha Bogdanowskiego, któremu da³ dnia 5 b.m. nocleg u siebie, a który mu za to ukrad³ pulares W pularesie by³o 1800 K [czyli koron austro-wêgierskich], a wszystko razem le¿a³o ukryte w fortepianie. Podrucki wyjawi³ dalej policji, ¿e Bogdanowski nie sam dokona³ tej kradzie¿y lecz pewno mia³ wspólnika w drugim stolarzu Antonim Rudym, Lwowianinie. który od stycznia mieszka³ u Podruckiego, a na dzieñ przed zamieszkaniem Bogdanowskiego znik³ bez ¶ladu. Otó¿ policja zaczê³a ca³± rzecz badaæ i dosz³a do tego rezultatu, ¿e kradzie¿y z 23 grudnia z. r. [zesz³ego roku] pope³nionej u Wczelaków we Lwowie na 23.000 K z kasy wertheimowskiej dokonali dwaj Podruccy: wspomniany ju¿ Pawe³ Mieczys³aw, chórzysta i brat jego Bazyli, który od kilku dni przebywa³ w Wiedniu u Paw³a. Pawe³ by³ inicjatorem ca³ego przedsiêwziêcia, a uczestnikami byli te¿ Rudy i Bogdanowski. Gdy siê zaczêli dzieliæ ³upem, wybuch³a dysharmonia w kwartecie z³odziejskim, z czego skorzysta³ Rudy i Bogdanowski, zabrali Podruckiemu 1800 K. i umknêli. Bazyli Podrucki, 35-letni dyetaryusz zosta³ uwiêziony równocze¶nie z bratem i to w chwili, w której mieli wsi±¶æ na poci±g do Krakowa. Z dalszych dochodzeñ pokaza³o siê te¿, ¿e Bazyli nie od kilku dni, lecz od stycznia mieszka³ u brata w Wiedniu i chodzi³ do jednej ze szkó³ ¶piewu na Wiedence, gdzie siê kszta³ci³ na tenora. Na to wykszta³cenie ¶piewackie mieli Podruccy - jak mówi± - otrzymaæ fundusze od ludzi im ¿yczliwych. Przecz± swemu udzia³owi w kradzie¿y u Wczelaków. ale mimo to oddano ich ju¿ w Wielk± Sobotê w rêce s±du. Rudy i Bogdanowski za¶ uciekli"[11]. W tych doniesieniach pojawia siê ju¿ sugestia o pomocy finansowej, od ludzi ¿yczliwych. A dzieñ pó¼niej w kolejnej lwowskiej gazecie Dzienniku Polskim do poprzednich faktów dodano jeszcze kilka szczegó³ów: „...zbieg³y Wojciech Bogdanowski bra³ udzia³ w kradzie¿y, zaimprowizowanej przez Paw³a Podruckiego, a ze skradzionych pieniêdzy mia³ ka¿dy z nich otrzymaæ po 4.000 koron. We w³amaniu siê do kasy mia³ tak¿e wspó³dzia³aæ Antoni Rudy. Przy podziale zdobyczy mia³o miêdzy nimi przyj¶æ do nieporozumieñ, które doprowadzi³y do tego, ¿e Rudy i Bogdanowski odkradli Podruckiemu 1.800 koron i uciekli. Czwórka ta mia³a w planie w³amanie siê do pewnej instytucji finansowej w Ko³omyi. Obaj zbiegowie Rudy i Bogdanowski na razie nie s± jeszcze z³apani. Antoni Rudy, jak siê okazuje z listu pisanego z Boulogne-sur-Mer [miejscowo¶æ na pó³nocy Francji] do ¿yj±cego w Wiedniu jego brata Jana, który nie bra³ w kradzie¿y udzia³u, opu¶ci³ dnia 7 kwietnia Hamburg na parowcu niemieckim Palatia. W li¶cie tym obci±¿a Rudy Podruckiego i wyra¼nie na niego wskazuje, jako na inicjatora i uczestnika w kradzie¿y u p. Wczelaka. Pawe³ Mieczys³aw Podrucki i jego brat 35 letni czeladnik stolarski Bazyli uwiêzieni zostali w sobotê, w chwili, gdy mieli odje¿d¿aæ do Galicji. U Paw³a Mieczys³awa znaleziono 850 koron, u jego brata Bazylego 400 kor. Bazyli twierdzi, ¿e na studia ¶piewackie mia³a mu dostarczyæ ¶rodków jaka¶ przychylna mu osoba w Galicji"[12]. Tu chyba jednak pomylono zeznania Paw³a Podruckiego z zeznaniami brata. Dnia 13 maja 1900 roku, napisa³ bp Weber do jednego ze zmartwychwstañców o. W³adys³awa Marsza³kiewicza (1861 - 1927) w taki sposób: „Gdybym teraz w wielkim utrapieniu moim móg³, choæ na parê dni, znów przybyæ do mojego gniazda [do Rzymu] - mo¿e obiecany krzy¿ by³by mi mniej bolesnym. Ojciec nie wie, w jakich tu k³opotach zostajê z powodu tej nieszczê¶liwej sprawy - zakonnicy benedyktynki. Publicznie mnie tak oczerniono, ¿e obecnie my¶leæ nie mogê o tym, bym tu dalej móg³ zostaæ i móg³ pracowaæ na chwa³ê Bo¿±"[13]. Biskup Weber s³usznie uznawa³, ¿e przez tê nieszczê¶liw± sprawê - zakonnicy benedyktynki zosta³ on a co za tym idzie ca³y Ko¶ció³ zaatakowany i zniewa¿ony. Spróbujmy choæ w czê¶ci przyjrzeæ siê tym atakom na ks. biskupa. Pamiêtajmy, ¿e kilka dni wcze¶niej zmar³ abp Morawski a wiêc wakuje bardzo wa¿ne stanowisko ordynariusza diecezji lwowskiej. W dniu 9 maja S³owo Polskie tak pisze: „„Cztery stolice biskupie s± w tej chwili opró¿nione w Galicji, a z tego trzy ³aciñskie: we Lwowie, w Tarnowie i Przemy¶lu. Po ¶mierci arcybiskupa Morawskiego rozbi³a siê znowu sztuka z kandydatami, a równocze¶nie pojawi³y siê pog³oski o zamierzonym utworzeniu dwóch nowych biskupstw: W Tarnopolu i w Rzeszowie. Zdaje siê wiêc, ¿e niepodobna o lepsz± sposobno¶æ do sp³acenia d³ugu wdziêczno¶ci, ci±¿±cego na spo³eczeñstwie polskim wobec przezacnego ks. arcybiskupa Hryniewickiego [Karol Hryniewiecki (1841 - 1929) od roku 1883 by³ biskupem diecezji wileñskiej. W roku 1885 zosta³ zes³any do Jaros³awia nad Wo³g± za poparcie protestów przeciwko rusyfikacji i ograniczaniu praw Polaków. Z zes³ania powróci³ w 1889. Z powodu zakazu sprawowania urzêdu arcybiskupa w swojej diecezji w tym samym roku ust±pi³ z urzêdu biskupa wileñskiego.] - ani¿eli teraz. Rozmaici profesorowie krakowscy i pra³aci powinniby siê bodaj ze wzglêdów przyzwoito¶ci ¿enowaæ przyj±æ jedn± z opró¿nionych katedr, dopóki sfery decyduj±ce nie pójd± za g³osem ca³ego narodu i nie ofiaruj± tronu biskupiego temu kap³anowi, który warto¶ci± moraln±, hartem ducha, cnotami chrze¶cijañskimi i obywatelskimi przerasta o g³owê naszych wojuj±cych biskupów i który mia³ odwagê zrzec siê ¶wietnego stanowiska i pój¶æ na wygnanie raczej, ani¿eli poprzeæ antypolskie d±¿enia Rosji. By³by to wstyd dla ca³ej Polski, gdyby przed nim mia³ nadal i¶æ - ks. Weber. Ko¶ció³ katolicki w Galicji spotyka siê coraz czê¶ciej z zarzutem, ¿e s³u¿y tylko interesom mo¿nych, ¿e trzyma z silnymi. Teraz ma sposobno¶æ zaprzeczyæ temu oddaniem ho³du cz³owiekowi, który w³a¶nie dlatego utraci³ biskupstwo, poniewa¿ sta³ po strome s³abych"[14]. Ale ju¿ nastêpnego dnia, czcigodna Gazeta Lwowska wydaje siê stawaæ w obronie biskupa i opisuje takie zdarzenia: „Najprzewielebniejszy ks. biskup Weber odbiera ze wszystkich sfer katolickiej ludno¶ci objawy g³êbokiej czci i ho³du, spowodowane potwarczymi napa¶ciami, jakich w ostatnich czasach sta³ siê przedmiotem. Ju¿ w przesz³ym tygodniu cz³onkowie kapitu³y archikatedralnej z Najprzew. ks. Arcybiskupem Hryniewieckim na czele, a nastêpnie lwowski kler ¶wiecki in gremio, tudzie¿ delegaci zgromadzeñ zakonnych, pod przewodnictwem dziekana ks. dr. Wa³êgi, udali siê do ks. biskupa Webera. W niedzielê, jak to ju¿ wspomnieli¶my, z³o¿yli Mu ho³d cz³onkowie kongregacji Maryañskiej a dzisiaj znowu kilkudziesiêciu cz³onków Towarzystwa S. Wincentego a Paulo z prezesem swoim na czele, pospieszy³o do ks. biskupa. Wszyscy za¶ przez usta przewodnicz±cych swoich wyra¿ali te same uczucia g³êbokiej czci i powa¿ania dla osoby Najprzewielebniejszego Pasterza, który z pogod± i pokor± i¶cie Apostolsk± znosi potwarcze pociski, usi³uj±ce zniewa¿yæ Jego charakter kap³añski i biskupi. Manifestacje te, w których bior± codziennie liczny udzia³ osoby ¶wieckie i katolickie stowarzyszenia, s± najlepszym odparciem owych oburzaj±cych napa¶ci jednego z pism tutejszych na osobê ks. biskupa; s± wyrazem g³êboko dotkniêtych uczuæ katolickich ludno¶ci i pocieszaj±cym objawem, i¿ uczucia te p³on± w naszym spo³eczeñstwie ¿ywym ogniem, którego ¿adne potwarcze insynuacje st³umiæ nie zdo³aj±. Jeste¶my przekonani, ¿e czcigodny ksi±dz biskup Weber, je¿eli bola³ nad oszczerczymi zarzutami, nie ze wzglêdu pewno na siebie, lecz na mo¿ebne zgorszenie, w objawach tych, tak t³umnych a szczerych, czerpie pociechê i otuchê, ¿e gorszyciele nie osi±gnêli zamierzonego celu"[15]. I wszystko wydawa³oby siê w najlepszym porz±dku, a bp. Weber mo¿e troszkê zbyt przewra¿liwiony, gdyby nie kolejny list biskupa Webera do zmartwychwstañców (ju¿ z grudnia, kiedy ordynariuszem wybrano ju¿ abp. Bilczewskiego), gdzie mamy takie zdania: „Otó¿ przed wyborami wikariusza kapitu³y, przyszed³ do mnie ks. Hryniewicki i ks. Wa³êga (...) z zadaniem, abym z góry o¶wiadczy³, ¿e wyboru na wikariusza kapitu³y nie przyjmê. Na to odrzek³em, ¿e niegodnym jest biskupowi komediê graæ. Nie chc± mnie mieæ swoim wikarym, to niech wybior± ks. Hryniewickiego. Wobec napa¶ci ulicy bêdzie to mniej bolesne dla mnie"[16]. W listopadzie odby³ siê proces czterech „wspólników", którzy dokonali tej kradzie¿y. Siostra Ma³gorzata Borkowska w cytowanej ju¿ wielokrotnie w tym opracowaniu, swojej bardzo ciekawej i do¶æ szczegó³owej pracy o ¿yciu b³. Kolumby Gabriel, tak napisa³a na temat kradzie¿y w której bra³ udzia³ Pawe³ Podrucki, przywo³ajmy raz jeszcze ten fragment: „Kradzie¿ pope³ni³ w domu kupca lwowskiego (...) Pope³ni³ j± , jak siê zdaje, niefachowo i tak, ¿e zwróci³ na siebie podejrzenia , które wzmog³y siê jeszcze, gdy zauwa¿ono jego nieobecno¶æ"[17]. Otó¿ przegl±daj±c ówczesne doniesienia prasowe okazuje siê, ¿e ta kradzie¿ nie by³a wcale niefachowa a aresztowanie wszystkich czterech artystów (niektóre gazety tak ich nazwa³y) nast±pi³o po ich w³asnym donosie na samych siebie. Oprócz Paw³a Podruckiego, który by³ pomys³odawc± ca³ego przedsiêwziêcia, bra³o w nim udzia³ jeszcze dwóch jego znajomych. Pierwszym by³ Aleksander Bogdanowski a drugim Antoni Rudy. Czwartym by³ Bazyli Podrucki starszy brat Paw³a, który nie bra³ bezpo¶rednio udzia³u w kradzie¿y, ale siê o niej od brata dowiedzia³ i za¿±da³ czê¶ci ³upu. Aleksander Bogdanowski pracowa³ w zak³adzie braci Wczelaków jako rysownik i pomocnik w kancelarii. Ta praca pozwala³a Bogdanowskiemu na dostêp do zak³adowej kasy pancernej. Pawe³ Podrucki namówi³ wiêc Bogdanowskiego do dorobienia kluczy do tej kasy a ten to zrobi³. Nastêpnie obaj siê zwolnili z tego zak³adu i odczekali kilka miesiêcy. Przed ¶wiêtami Bo¿ego Narodzenia, Podrucki namówi³ jeszcze swojego pomocnika stolarskiego Antoniego Rudego, z którym razem pracowa³ w klasztorze benedyktynek, do wspó³udzia³u w kradzie¿y. Akcjê zaplanowano i przeprowadzono 22 grudnia pó¼nym wieczorem, gdy¿ przed ¦wiêtami spodziewano siê wiêkszej gotówki w kasie. Te przewidywania siê sprawdzi³y i z zak³adowej kasy skradziono 10 500 z³ (równowarto¶æ 23 000 koron). Policja lwowska aresztowa³a kilka osób, ale na w³a¶ciwy trop nie wpad³a. Podrucki wyp³aca³ wspólnikom po parê z³otych, ¿eby nie wydali siê podejrzani ze zbyt du¿± sum± pieniêdzy. W miêdzyczasie Pawe³ pochwali³ siê bratu Bazylemu, karanemu ju¿ wcze¶niej przestêpcy, ze swojego udanego skoku. To spowodowa³o, ¿e Bazyli za¿±da³ pieniêdzy i otrzyma³ w zamian za milczenie 1000z³. Wtedy te¿ wspólnicy przenie¶li siê do Wiednia gdzie Pawe³, który jak wiemy, otrzyma³ od m. Kolumby Gabriel, 2000 z³ uczêszcza³ na lekcje ¶piewu. Wtedy te¿ miêdzy wspólnikami zaczê³y siê nieporozumienia, gdy¿ okaza³o siê, ¿e schowane przez Podruckiego pieni±dze z kradzie¿y, (czyli ca³y pozosta³y ³up) w niewiadomy sposób zniknê³y. I tak, w coraz gorszej atmosferze wspólnicy dotrwali do pocz±tków kwietnia. Wtedy Bogdanowski razem z Rudym najprawdopodobniej ukradli 900 z³ Podruckiemu i uciekli statkiem do Ameryki. Pawe³ wezwa³ wiêc brata Bazylego do Wiednia i razem wpadli na pomys³, ¿eby zg³osiæ kradzie¿ tych 900 z³otych na policjê podaj±c nazwiska podejrzanych. Komisarz wiedeñskiej policji zacz±³ ¶ledztwo od wezwania brata Antoniego Rudego, Jana który równie¿ mieszka³ w Wiedniu. Jan Rudy akurat otrzyma³ list ze statku od swojego brata p³yn±cego do Ameryki, w którym pisa³ on, ¿e razem z Bogdanowskim uciekaj±, gdy¿ boj± siê Podruckich, którzy namówili ich do grudniowej kradzie¿y u Wczelaków i teraz chc± siê na nich zem¶ciæ. Gdy komisarz policji wiedeñskiej zacz±³ wypytywaæ Jana Rudego, co wie o kradzie¿y, mia³ na my¶li kradzie¿ 900 z³, które zniknê³y Podruckiemu, natomiast Jan by³ pewien, ¿e chodzi o kradzie¿ 10 500 z³ u Wczelaków, st±d zacz±³ opowiadaæ o wszystkim, czego siê dowiedzia³ z listu swojego brata na temat tej w³a¶nie kradzie¿y. I tak wygl±da³a ta niefachowa kradzie¿ Podruckiego i ten donos na policjê na podstawie, którego ca³a szajka zosta³a aresztowana. Oczywi¶cie policja wiedeñska zaaresztowa³a Podruckich i telegraficznie powiadomi³a policjê w Nowym Jorku o p³yn±cych tam przestêpcach. Nied³ugo po tym ca³a czwórka znalaz³a siê we lwowskim wiêzieniu. Niestety podczas procesu czêsto pada³o nazwisko ksieni Kolumby Gabriel. Prasa nie szczêdzi³a sobie ¿adnych domys³ów na temat powi±zañ miêdzy ksieni± lwowskich benedyktynek a, jak siê okaza³o zwyk³ym przestêpc± Paw³em Podruckim. Jeszcze raz zajrzyjmy do listu bp. Webera, w którym pyta³ siê on genera³a zakonu zmartwychwstañców: „Niech Ojciec mi napisze szczerze i z ca³± otwarto¶ci±, jak w Rzymie na ca³± sprawê siê zapatruj±. Przypuszczam, ¿e zarzucaj±, ¿e niepotrzebnie zak[onnicê][18] wys³a³em. Wówczas i dzisiaj mam to przekonanie, ¿e dobrze siê sta³o. Sprawa ju¿ by³a znana w dziennikach. [jak pamiêtamy, zaczê³y siê ukazywaæ artyku³y, ale jeszcze nie wi±¿±ce ksieni z aresztowanym Podruckim]. Ona musia³aby stan±æ przed s±dem. Nie tylko jako ¶wiadek, ale i jako oskar¿ona. A mimo to nie oszczêdzono by i innych dzienników. I nadarzy³a siê im sposobno¶æ dobra. Rozprawa s±dowa stwierdzi³a trafno¶æ zas±dzenia mojego"[19]. Podczas rozprawy obroñcy oskar¿onych chcieli aby odczytaæ listy Kolumby Gabriel do Podruckiego, gdy¿ s±dzili oni, ¿e te listy skompromituj± ksieniê benedyktynek. Ale przewodnicz±cy s±du odrzuca³ te propozycje. Podrucki za¶, nieszczerze przybieraj±c pozê szlachetnego rycerza, próbowa³ stawaæ w obronie ksieni. Mo¿na przyj±æ, ¿e biskup Weber uwa¿a³, ¿e gdyby ksieni pozosta³a we Lwowie, to zosta³aby wezwana jako ¶wiadek na rozprawê a w trakcie rozprawy wysz³oby, ¿e samowolnie zadysponowa³a pieni±dzmi zakonnymi. Czyli mog³oby siê pojawiæ oskar¿enie o defraudacjê tych pieniêdzy lub, co gorsze s±d móg³by uznaæ, ¿e m. Kolumba finansowo pomaga³a szajce przestêpców. Mog³o te¿ pa¶æ oskar¿enie o po¶redni± pomoc Podruckiemu przy ukryciu ³upu, gdy¿ czê¶æ pieniêdzy z³odzieje schowali na terenie klasztoru, którego Kolumba Gabriel by³a przecie¿ ksieni±? Biskup Weber w 1906 roku, ju¿ jako Arcybiskup tytularny opu¶ci³ Lwów oraz zakoñczy³ swoj± pos³ugê jako sufragana archidiecezji lwowskiej i wyjecha³ do Rzymu. Tam zgodnie ze swoimi d³ugoletnimi pragnieniami wst±pi³ do zakonu zmartwychwstañców. Chocia¿, gdy siê zajrzy do jego korespondencji to ju¿ w 1900 roku pisa³ o swojej niemo¿no¶ci pe³nienia jakiejkolwiek pos³ugi we Lwowie. A jednak zosta³ w tym czasie (kwiecieñ 1901 r.) w³a¶nie arcybiskupem tytularnym (a wiêc nieistniej±cej ju¿ metropolii, w tym wypadku Darnis) i przez kolejne prawie sze¶æ lat jednak pe³ni³ pos³ugê sufragana przy abp. Józefie Bilczewskim. Na pewno warto jeszcze poznaæ powody, które doprowadzi³y jednak arcybiskupa Webera do opuszczenia Lwowa i wst±pienia do zmartwychwstañców. Bardzo konkretnie przedstawi³ je w grudniowym li¶cie, którego inne fragmenty ju¿ by³y cytowane, a który tu zacytujemy go w bardziej obszernych fragmentach: „Nie ¶miem prosiæ o misjê gdzie¶ w dzikich krajach, któr± z najwiêksz± wdziêczno¶ci± przyj±³bym - bo i dawniej zawsze têskni³em za misj±. I gdyby nie ¶p. abp Morawski, to bym dawno nie by³ ju¿ we Lwowie. Ojciec sam pamiêta, ile razy o tym mówi³em i z Ojcem we Lwowie. Mówiono mi zawsze, ¿e tu tak¿e mam misjê. Zreszt± ks. abp zawsze mi powtarza³, ¿e mu jestem potrzebny do rz±dzeñ diecezj±. Gdy umar³, sta³em siê zbytecznym. [o serdecznym stosunku abp. Morawskiego do bp. Webera ¶wiadczy zapis w testamencie spisanym jeszcze w sierpniu 1898 r. a zatytu³owanym: Moja ostatnia wola a w niej ks. abp Morawski przekaza³ krzy¿ z³oty z wizerunkiem Chrystusa, dla ks. biskupa Webera, serdecznego swojego przyjaciela] Czasem pragn± tego wszyscy, a najwiêcej ja sam, bym tu ju¿ nikomu nie zawadza³. (...) Tu zostaæ, czy to w charakterze sufragana, czy zwyk³ego kanonika nie mogê i to z nastêpuj±cych powodów. I. Nie mogê zostaæ dla stosunków z kapitu³±. II. Dla stosunków z Rz±dem. III. Dla stosunków z ludem. I. Kapitu³a od razu postawi³a siê wobec napa¶ci na biskupa katolickiego po stronie ulicy. Zamiast broniæ mnie. Czy wierzy³a w oszczerstwa, czy nie, ale przy tej sposobno¶ci wspó³bratu swojemu chcia³a daæ nauczkê. Otó¿ przed wyborami wikariusza kapitu³y, przyszed³ do mnie ks. Hryniewicki i ks. Wa³êga z zadaniem, abym z góry o¶wiadczy³, ¿e wyboru na wikariusza kapitu³y nie przyjmê. Na to odrzek³em, ¿e niegodnym jest biskupowi komediê graæ. Nie chc± mnie mieæ swoim wikarym, to niech wybior± ks. Hryniewickiego. Wobec napa¶ci ulicy bêdzie to mniej bolesne dla mnie. Ale moja wolna wola. Wybór, jak wiadomo, wypad³ pod³ug umowy na ks. Zab³ockiego. Tam po wyborze dopiero w formie szorstkiej wypowiedzia³, co mia³ na sercu. Najpierw pozornie waha³ siê wybór przyj±æ, gdy¿ ja maj±c w Rzymie i w diecezji silne stronnictwo, intrygami mogê wybór zwaliæ, a zw³aszcza on na stare lata bêdzie musia³ ust±piæ ze wstydem administratorowi apostolskiemu. Zarzuci³ dalej, ¿e ja rz±dzi³em diecezj±, nie radz±c siê kapitu³y. ¯e w przeci±gu 14 dni rozpêdzi³em Ma³e Seminarium, a z zakonnic± nie umia³em sobie poradziæ; ¿e pisz±c do Rzymu broni³em ksieni, co daje do my¶lenia; ¿e niepotrzebnie pisa³em w tej sprawie do namiestnika i do kapitu³y udzielaj±c odpisem relacji do Rzymu. Na te zarzuty zupe³nie spokojnie odpowiedzia³em, ¿e drog± intryg nigdy nie chodzi³em i teraz nie rz±dzê siê intryg±. W Rzymie chyba nie znaj± mnie i tam ¿adnego stronnictwa nie mam; w diecezji za¶ mam kilka generacji wychowanków, których uczy³em szanowaæ ka¿d± w³adzê, pos³uszeñstwa i drogi prawdy zawsze. Ma³e Seminarium sam ks. abp ostatecznie zreformowa³. A poruszy³ tê sprawê - wyznaczaj±c komisjê, do której i ks. Zab³ocki nale¿a³. Niezgodn± z prawd± jest, jakoby w przeci±gu 14 dni wszystko siê sta³o. Sprawa ci±gnê³a siê pó³tora roku. Ca³a nie¿yczliwo¶æ ks. Zab³ockiego i kapitu³y nies³usznie ¶ci±gnê³a na mnie osobisty wzgl±d i na Ma³e Seminarium, którego on by³ kustoszem i wp³yw, jaki ja mia³em na ks. abp. By³y to wzglêdy bardzo ma³ostkowe, dla których mi i Ko¶cio³owi tak± krzywdê wyrz±dzono. Gdyby bowiem w obronê stawa³ biskupa oczernionego, ca³e spo³eczeñstwo by³oby siê po kilku tygodniach ocknê³o, ale wszyscy patrzyli na kapitu³ê, a ta by³a przeciw biskupowi, wiêc nie mogli nie my¶leæ, ¿e na tym co¶ jest, co gazety socjalistyczne rozpowiadaj±. Co w g³owach tych konfratrów i w ich sercach kot³owa³o - dopiero tam na S±dzie [Ostatecznym] zobaczymy. ( Podobnie mo¿emy my¶leæ o postawie ks. biskupa w stosunku do b³. Kolumby). Na razie ich nie¿yczliwo¶æ i pogwa³t tak± mi dolê zgotowa³y, ¿e tu nadal zostaæ nie mogê. Jak ta racja bezpodstawna w sprawie tak niemi³ej wagi i inna o tej nieszczê¶liwej zakonnicy. (...) II. Rz±d mi jest nieprzychylnym, a w³a¶ciwie pan namiestnik Piniñski nie by³ ze mnie zadowolony. Z dwóch przyczyn: 1. ¯e mu przez powiernika jego da³em do poznania, ¿e zgorszenie daje stosunkiem swoim do pewnej ¯ydówki w Wiedniu. Wszyscy o tym mówi± i podobno pisz± wiedeñskie gazety. Chodzi³em wtedy do jego powiernika radcy namiestnika i wprost siê pyta³em, czy to jest prawda. Otrzyma³em odpowied¼ twierdz±c±. Prosi³em go wtedy, by przedstawi³ mu, jakie zgorszenie daje ludziom. 2. Gdy na wiosnê tego roku toczy³a siê sprawa hrabianki Poniñskiej, która chcia³a wst±piæ do klasztoru, przyszed³ do mnie dyrektor policji i sekretarz s±dowy, aby kandydatkê wyprowadziæ z klasztoru. Panienka 22 lata maj±ca, panna bez ojca i matki, w rêkach niepoczciwych opiekunów - pragnê³a siê powierzyæ S³u¿bie Bo¿ej. Nie by³o to po my¶li arystokracji, wiêc wszelkich si³ u¿ywali, ¿eby j± z klasztoru wyci±gn±æ. Dyrektorowi policji oznajmi³em, ¿e jako biskup stajê w obronie sieroty, która nic zdro¿nego nie czyni wstêpuj±c do klasztoru. Gdy mi zagrozi³, ¿e policja otrzyma rozkaz wy³amania drzwi klasztoru, powiedzia³em mu, ¿e tego nie uczyni dyrektor jako katolik. Gdyby jednak odwa¿y³ siê na ten krok, to go proszê by mi godzinê oznajmi³, chcia³bym to wiedzieæ, jak policja wkrada siê katolikom w serca, szturmuje katolicki klasztor - jakby tam jacy¶ rewolucjoni¶ci byli. Odszed³ z niczym, ale nie odwa¿y³ siê na wykonanie gro¼by. Kanonik wtedy przys³a³ wprost od siebie starostê Zaleskiego, aby wp³yn±³ na panienkê, aby wysz³a z klasztoru. Wtedy o¶wiadczy³em, ¿e jeszcze raz pójdê do klasztoru i zapytam siê, czy ona naprawdê chce powierzyæ siê s³u¿bie Bo¿ej, je¿eli otrzymam odpowied¼ twierdz±c±, o¶wiadczam, ¿e przeciw wolno¶ci jej i wolno¶ci Ko¶cio³a nie dam siê u¿yæ. Sprawa zatem posz³a do s±du wy¿szego - a¿ do Najwy¿szego Trybuna³u. Na ich zawstydzenie wyrok we wszystkich instancjach jest na jej korzy¶æ. Oczywi¶cie zaraz zaczê³y siê hece przeciwko mnie. Wiele zapewne z inicjatywy opiekunów. Tym sposobem mia³em ju¿ liberaln± inteligencjê przeciw sobie. Grunt by³ przygotowany do przyjêcia tych oszczerstw, którym wiarê siê daje i teraz. St±d sfery narodowe wraz z t± liberaln± inteligencj± s± przeciw mnie i nie dadz± mi spokojnie pracowaæ. Owszem ich ca³a d±¿no¶æ jest, abym nie znalaz³ innej obrony. Dobrzy katolicy ubolewaj± nad tym oszczerstwem, ale nie maj± odwagi wystêpowaæ, bo i kapitu³a tego nie robi i nie robi³a - a potem niewielka jest liczba tych dobrych katolików. Namiestnik Leon Jan Piniñski (1857 -1937) w swoich wspomnieniach o tych zarzutach bp. Webera nie wspomina, natomiast napisa³, ¿e po ¶mierci abp. Seweryna Morawskiego robi³ wszystko aby biskupem ordynariuszem na tym najwa¿niejszym biskupstwie w Galicji zosta³ ks. Józef Bilczewski. I to mu siê uda³o. Najpierw, jeszcze d³ugo przed ¶mierci± uczyni³ ks. profesora Józefa Bilczewskiego rektorem uniwersytetu, chocia¿ by³o to du¿o za wcze¶nie... III. Vulgus bezmy¶lne przyjê³o wszystko za dobr± monetê, apostazja socjalistyczna dokona³a reszty. Przewodnicy socjalni dobrze wiedz±, ¿e trochê im tu zawadzam. 1. ¯e moim staraniem na uniwersytecie profesor nauki moralnej wyk³ada osobno o socjalizmie i alumni musz± sk³adaæ egzamin z tej kwestii osobno. W ca³ej diecezji ruch powsta³ przeciw socjalizmowi przez wprowadzenie w ¿ycie co Ojciec ¦wiêty zaleca³. Tworzy³y siê i tworz± komitety parafialne. Takowe dla Lwowa i siê zbieraj± i obradzaj±. 3. Nie mog± mi darowaæ listu pasterskiego, który ¶p. ks. abp podpisa³ i zakaza³ pism socjalistycznych. 4. Zacz±³em te¿ wizytowaæ we Lwowie parafie i katolików gromadziæ ko³o siebie i proboszczów; wizytowaæ zak³ady szkolne, aby m³odzie¿ odci±gn±æ od czytania z³ych ksi±¿ek, a zachêcam do nabywania gruntownej nauki religii. Skutek by³ widoczny - przerwa³a j± kariera ks. abp. bardziej jeszcze kariera, jak± mi zgotowa³y oszczercze s³owa. Ks. Bilczewski dalej to dzie³o bêdzie prowadziæ, ju¿ o tym z nim mówi³em i pierwszym jego zadaniem bêdzie przerwan± wizytacjê dokoñczyæ. Dla mnie jednak praca niemo¿ebnym [jest] we Lwowie, gdzie socjali¶ci nie dadz± spokoju, a ¼li ksiê¿a s± równie¿ na ich us³ugi. Jest tu kilku, a kilku na prowincji, którzy nie mog± mi darowaæ, ¿e ust±piæ musieli z posad zajmowanych w skutek nieodpowiedniego zajêcia. W koñcu i moje osobiste usposobienie ju¿ nie pozwala mi dalej tu pracowaæ. Gdzie tylko spotykam siê z niechêci±, muszê dalej pój¶æ. Strz±¶æ proch z trzewików, bo mnie tu nie przyjmuj±. Nie pomo¿e - mo¿e bardzo dosadna - odezwa ks. abp. Bilczewskiego. Najprzód s±dzê, ¿e jej nie bêdzie, a potem zdaje mi siê, ¿e bêdzie ju¿ za pó¼no. Zreszt± ja ju¿ tak t± spraw± znêkany i zbiedzony, ¿e nikt my¶l±cy ¿±daæ ode mnie wiêcej nie mo¿e. Zreszt± nie ¿±dam jakiej godno¶ci, ale tylko nowego upokorzenia, które tymczasem daje mi tê ulgê, ¿e nie bêdê wystawiany na obelgi. Zgromadzenie biskupów równie¿ wyrokuje przeciw mnie. „Monitor" pisze, ¿e przecie¿ taki Weber nie bêdzie mia³ odwagi kandydowaæ. Ojciec sam to czuje, ¿e cierpieæ dalej tutaj jest dla mnie ci±gle tortura. Która mo¿e i dla mnie byæ niekorzystn± - bom i ja cz³owiek, dla innych ci±g³ym ¼ród³em zgorszenia. Osob± swoj± tu nic nie zrobiê ju¿. A przecie¿, gdy st±d wyjadê, zapomn± o mnie. Ich zwyciêstwo i tak ju¿ jest pe³ne, pastwiæ siê tylko mog± nad swoj± ofiar±, bo przecie¿ wszystko sobie przypisujê, co mi wyrz±dzili. Ludzie ci±gle gorsz±, s±dz±c mnie pod³ug donosów w gazetach. A pracowaæ nie dadz± - wiêc jaki¿ po¿ytek? (...) Ja tu tylko od pocz±tku nie by³em na serio traktowany. Duchowieñstwo równie¿ jest ju¿ zba³amucone zachowaniem siê kapitu³y, która powinna by³a w odezwie do duchowieñstwa stawaæ w obronie biskupa. Nie chodzi³o tu koniecznie o wybór wikariusza kapitu³y, ale o obronê, a tej nie chciano, dlatego ¿eby nie dra¿niæ socjalistów. Moim zdaniem najlepiej by³oby, gdyby Ojciec mnie przeznaczy³ na misjê. A je¿eli to niemo¿liwe, to przynajmniej dyspensa od rezydowania we Lwowie. (...) Moje pragnienie jest jak najrychlej st±d uciekaæ"[20]. Teraz gdy znamy, choæ pewnie niewielkim stopniu, bóle i cierpienia oraz powody, które kierowa³y postêpowaniem biskupa Webera, mo¿na próbowaæ postawiæ hipotezê, ¿e byæ mo¿e nie broni³ m. Kolumby, nawet przed jej wspó³siostrami, bo sam by³ zbyt przybity w³asnymi problemami albo co ju¿ du¿o gorsze, ale bardziej prawdopodobne, uwa¿a³ j±, równie¿ za winn±. Móg³ siê tak¿e obawiaæ o to, ¿e gdyby zacz±³ zdecydowanie broniæ m. Kolumby, zaczêto by go kojarzyæ, podobnie jak Podruckiego, o jakie¶ bli¿sze kontakty z ksieni±. Ale przecie¿ te przypuszczenia i tak siê pojawi³y. Wiêc, co by³o przyczyn±, takiej postawy biskupa, jedynie Bóg raczy wiedzieæ. [1] s. Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca szkic biografii b³. Matki Kolumby Gabriel, Kraków 2018, s. 114-115. [2] Tam¿e, s. 119. [3] Tam¿e. [4] Tam¿e, s. 116. [5] Tam¿e, s. 116-117. [6] Tam¿e, s. 119-120. [7] Grzegorz Chajko, Arcybiskup Boles³aw Twardowski (1864 - 1944), Rzeszów 2010, s. 112. [8] Artyku³ w S³owie Polskim nr 179 z dn 18 kwiecieñ 1900 r., s. 5. Dost w inetrn. Na str.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=228153 [9] s. Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca..., s. 121. [10] Tam¿e, s. 121-122. [11] Gazeta lwowska nr 89 z dn. 19.04.1900 w rubryce Kronika str. 3. Dost. w intern. na str.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=19880 [12] Dziennik Polski nr.109 z dn. 20. 04.1900 Dost. w intern. Na str. : https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=132915 [13] Hanna Mollin, Powody wst±pienia Abp. Józefa Webera do zmartwychwstañców w ¶wietle jego listów z lat 1900 - 1906, art. w Zeszyty Historyczno - teologiczne nr 22 (2016) s. 37. Dost. na str.: http://www.zeszyty.xcr.pl/numery-archiwalne/ [14] S³owo Polskie nr 215 z dn.9 maja 1900r. str. 3. Artyku³ zamieszczony w Kronice miejscowej. [15] Gazeta lwowska 107 z 10 maja 1900, s.3. dost w intern. Na str.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=19898 [16] Hanna Mollin, Powody wst±pienia Abp. Józefa Webera do zmartwychwstañców w ¶wietle jego listów z lat 1900 - 1906, art. w Zeszyty Historyczno - teologiczne nr 22 (2016) s. 41. Dost. na str.: http://www.zeszyty.xcr.pl/numery-archiwalne/ [17] s. Ma³gorzata Borkowska OSB, Czarna owca..., s. 115. [18] P. Hanna Molin wstawi³a w tym miejscu zak[onowi] ale wydaje siê wiêkszy sens ma wstawienie zak[onnicê], zw³aszcza czytaj±c kontekst. [19] Hanna Mollin, Powody wst±pienia Abp. Józefa Webera do zmartwychwstañców w ¶wietle jego listów z lat 1900 - 1906, art. w Zeszyty Historyczno - teologiczne nr 22 (2016) s. 39- 40. Dost. na str.: http://www.zeszyty.xcr.pl/numery-archiwalne/ [20] Tam¿ Hanna Mollin, Powody wst±pienia Abp. Józefa Webera do zmartwychwstañców w ¶wietle jego listów z lat 1900 - 1906, art. w Zeszyty Historyczno - teologiczne nr 22 (2016) s. 40 - 45. Dost. na str.: http://www.zeszyty.xcr.pl/numery-archiwalne/ Powrót |