Święty Wojciech, patron Polski Tej nocy usłyszymy, jakby równolegle dwa żywoty, pierwszy to żywot Świętego Wojciecha, patrona Polski a drugi, jego brata, Błogosławionego Radzima Gaudentego, twórcy niezależności Kościoła polskiego. Święty Wojciech Błogosławiony Radzim Gaudenty Święty Wojciech jest jednym z trojga głównych patronów Polski, (obok Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski i świętego biskupa Stanisława ze Szczepanowa), jest też patronem kilku diecezji i archidiecezji , między innymi, gdańskiej oraz gnieźnieńskiej ale jest też jednym z patronów naszej nocnej pielgrzymki. Wojciech to bardzo popularne, słowiańskie imię zawierające w pierwszej części element -woj- czyli wojownik, a w drugiej -ciech, czyli ten sam element który znajduje się w wyrazie u-ciecha, czy po-ciecha. Inne formy tego imienia to n.p. Wociech, Wojciesz, Wojcieszko, Wojcik, Wojek, itp. Żeńska forma, rzadko występująca to Wojciecha. Imię Adalbert nie jest niemieckim odpowiednikiem imienia Wojciech, jest po prostu drugim imieniem świętego Wojciecha. Święty Wojciech jest jedynym świętym o tym imieniu. Natomiast imię Gaudenty, czyli imię drugiego naszego bohatera pochodzi z języka łacińskiego i znaczy tyle co, cieszyć się czy też radować się. Stąd też imię czeskie Radzim czy Radym uznane jest jako odpowiednik Gaudentego. A tak nazywał się najmłodszy, urodzony między 960 a 970 rokiem, prawdopodobnie przyrodni brat świętego Wojciecha. Gaudenty był, można powiedzieć, nieodłącznym towarzyszem w życiowej drodze świętego Wojciecha. Zachowały się dwa stare, pochodzące właściwie z czasów świętego Wojciecha, a przez to bardzo wiarygodne, żywoty świętego Wojciecha. Jeden napisany, już w dwa lata po zabójstwie świętego Wojciecha, przez Jana Kanapariusza, benedyktyna z opactwa na Awentynie. Drugi żywot, został napisany niedługo potem około roku 1004, również przez mnicha z zakonu benedyktynów, Brunona z Kwerfurtu, późniejszego męczennika i świętego Kościoła Katolickiego. Ważniejsze wydarzenia z życia świętego Wojciecha, możemy także prześledzić na słynnych Drzwiach Gnieźnieńskich, gdzie zostały one przedstawione na osiemnastu płaskorzeźbach, zdobiących te spiżowe wrota. Jest to chyba jedyny życiorys człowieka świętego ukazany w taki sposób. Sceny z jego życia są przedstawione symbolicznie na wzór życia Pana Jezusa. I tak, mamy tu jego narodzenie, ofiarowanie, dorastanie, kapłaństwo, wypędzenie demona czyli egzorcyzm jest i cud a później męczeństwo i śmierć. Brak tylko, co jest oczywiste zmartwychwstania. Święty Wojciech urodził się około roku 956 w Libicach na terenie Czech. Gród ten należał do książęcego rodu Sławnikowiców. Ojciec jego, Sławnik był spokrewniony z saską dynastią Ludolfingów, która w tym czasie panowała w Niemczech. Natomiast matka Strzeżysława, pochodziła prawdopodobnie z rodu, Przemyślidów, rządzących wtedy w Pradze. Była znana z pobożnego i ascetycznego życia. Wojciech był ich szóstym synem. Jeszcze w wieku niemowlęcym, bardzo ciężko chorując, został przez rodziców poświęcony, na całkowitą własność Bogu, na ołtarzu Najświętszej Maryi Panny, w ich Libickim, drewnianym kościółku. I właśnie ta scena ofiarowania i uzdrowienia małego Wojciecha, jest jako druga po scenie narodzin, uwieczniona na drzwiach gnieźnieńskich. Na dworze w Libicach często gościli znamienici goście, gdyż gród ten leżał przy tak zwanym bursztynowym szlaku. I tak między innymi, bawił tam przejazdem opat alzacki, późniejszy arcybiskup magdeburski a zarazem zakonnik benedyktyński, Adalbert. On to, na prośbę matki, wziął pod swoją protekcję młodziutkiego Wojciecha i skierował do szkoły katedralnej w Magdeburgu. On też bierzmował świętego Wojciecha, który przyjął jego imię, Adalbert. I pod tym imieniem jest znany całemu zachodniemu światu chrześcijańskiemu. Natomiast Słowianie do dzisiaj czczą go pod jego pierwszym, tym swojsko brzmiącym imieniem. Święty Wojciech z podziwem patrzył na arcybiskupa Adalberta, który był mnichem w życiu prywatnym i wspaniałym metropolitą na zewnątrz. Postępował tak jak nauczał i zmarł w opinii świętości. W Magdeburgu, młody Wojciech uczył się w szkole słynnego w tych czasach filozofa i również mnicha benedyktyńskiego, Oktryka. Tam, też prawdopodobnie dołączył do niego, jego najmłodszy, przyrodni brat Radzim. Po ukończeniu szkoły, gdzie święty Wojciech otrzymał, niższe święcenia kapłański, czyli został subdiakonem, bracia opuścili Magdeburg i wrócili do rodzinnych Libic. W tym czasie zmarł ich ojciec a władzę w grodzie przejął najstarszy brat, Sobiebór (Sobiesław). Później Wojciech przeniósł się do Pragi, gdzie trafił do otoczenia biskupa Dytmara (niem.Thietmar). Był to pochodzący z Saksonii, również zakonnik benedyktyński, który na prośbę czeskiego księcia Bolesława II, (brata Dobrawy, czyli Dąbrówki, żony MieszkaI) został pierwszym biskupem Pragi. Książęca Praga była miastem światowym i choć książę Bogusław, z rodu Przemyślidów, otrzymał przydomek Pobożny, to jednak władał grodem twardą ręką. Biskup zaś, będąc w dużej mierze zależnym od niego, starał się nie narażać zbytnio księciu i jego dworowi, przyjmując ten niezbyt pobożny styl bycia, bez większego krytykowania go. Wojciech miał w tym czasie ok. 25 lat a będąc subdiakonem, dość szybko przyjął w praskiej katedrze święcenia kapłańskie. On również wzorem biskupa, żył tak jak otaczające ich środowisko, mniej zajmując się sprawami duchowymi. Ponieważ był dobrze wykształcony, biskup powierzył mu obowiązki w pałacu biskupim. I tak, razem bywali na wspólnych obiadach, ucztach i zjazdach organizowanych przez możnowładców. Ale w roku 982 niespodziewanie zmarł biskup Dytmar. Brunon z Kwerfurtu opisując tę śmierć napisał, że wierni którzy byli przy zgonie biskupa powiadali, że czarne duchy czekały na duszę biskupa. A Jan Kanapariusz takie słowa umierającego przytacza: "Biada mi! jak żyłem i jak odmienny byłem od takiego, jakim teraz pragnąłbym być! Biada mi nędznemu! Zmarnowane dni moje; już bezowocny wszelki żal! Jestem zgubiony! Gdzież są teraz moje zaszczyty i czcze bogactwa? O, ciało podległe gniciu i pastwo robaków, gdzie teraz chwała i piękno marności twojej? Oszukałeś mnie, oszukałeś, zwodniczy świecie, obiecując mi sędziwy wiek, i oto jak haniebnie niespodziewanej śmierci mieczem zabiłeś duszę moją! Lecz moja osobista nikczemność mogłaby jednak uzyskać jakoś przebaczenie u miłosiernego Boga, tylko że powierzonego mi ludu grzechy dołączają się do tego nadmiaru nędzy. Rozkosze bowiem i pożądliwości wybrali zamiast przykazań; a ja nie powściągnąłem ich szaleństw ani nie zdołałem powstrzymać dobrowolnie na zgubę idącego ludu, który do dziś jeszcze nic nie zna i nie czyni prócz tego, co palec szatana w sercach jego zapisał. Biada mi, żem milczał! To mnie dręczy, a dręczyć będzie na wieki. Bo oto jako srogiej śmierci ofiara do piekła prostą drogą pójdę, gdzie robak mój nie umrze, a ogień mój płonąć będzie wiecznie i jeszcze dłużej"1. Śmierć ta bardzo wstrząsnęła wszystkimi, ale chyba najbardziej młodym księdzem, pomocnikiem biskupa, który robiąc sobie rachunek sumienia, zobaczył jak daleko odszedł od Boga, jak cieszył się z pochlebstw na ucztach, gdzie starał się być, owszem rycerzem ale na pewno nie Rycerzem Chrystusowym. Jeszcze tej samej nocy zrzucił z siebie piękne szaty, założył wór pokutny, posypał głowę popiołem i w mroźną styczniową noc, chodził od kościoła do kościoła, rozdając hojną jałmużnę biedakom z prośbą o modlitwę za siebie, sam zatapiał się także w modlitwie błagając Boga o zmiłowanie. Książę Bolesław wraz z możnowładcami postanowili oddać biskupstwo w ręce tego młodego księdza a zarazem księcia Wojciecha Sławnikownica, który teraz wiódł pobożne życie mnisze, dużo pościł i modlił się, no i nie był obcokrajowcem. Formalny wybór Wojciecha odbył się 19 lutego 982 r. Tak to opisał Jan Kanapariusz: „Wtedy orzekli wszyscy jednogłośnie: I kogoż innego jak nie ziomka naszego Wojciecha, którego czyny, szlachectwo, bogactwa i życie odpowiednie są dla tej godności? On najlepiej wie, dokąd sam winien dążyć, on również duszami roztropnie pokieruje2". Aby mógł zostać biskupem musiał najpierw otrzymać inwestyturę, a więc prawo do tego stanowiska wraz z pastorałem biskupim z rąk ówczesnego cesarza Ottona II a święcenia biskupie z rąk Arcybiskupa Moguncji, późniejszego świętego Willigisa. Ta konsekracja, mimo młodego wieku,( miał wtedy ok. 27 lat, a biskupem można było zostać dopiero powyżej trzydziestego roku życia) nastąpiła w czerwcu w roku 983, w Weronie. Po tej uroczystości, biskup Wojciech, wracając ze swoim poselstwem, w nastroju skupienia i wyrzeczenia okazałości, boso wszedł do Pragi, tak obejmując swoje biskupstwo. Chciał w ten sposób oddać cześć świętemu Wacławowi, którego ciało tam spoczywało. Biskupstwo to wyposażone było w dochody wyznaczone przez Księcia, a te dzielił biskup zgodnie z wytycznymi Kościoła na cztery części: na budynki i sprzęt kościelny, na potrzeby duchownych, dla biednych i na dzieła miłosierdzia i ostatnią na potrzeby własne i swojego otoczenia. Sprawy miłosierdzia najbardziej leżały młodemu biskupowi na sercu. Wysłuchiwał skarg ludzi, odwiedzał chorych, odwiedzał więzienia ale najwięcej ciążyły mu sprawy targów niewolniczych, gdyż Praga była położona na skrzyżowaniu dróg handlowych, gdzie zjeżdżali się kupcy z różnych stron Europy. Handlem ludźmi zajmowali się przeważnie Żydzi, którzy kupowali pojmanych Słowian, Prusaków czy Germanów i sprzedawali ich muzułmanom. „Biografowie z przejęciem opisują sen, w jakim Chrystus objawił Wojciechowi potworność tego występku: "Ja za trzydzieści srebrników sprzedany zostałem Żydom i oto znowu mnie sprzedają, a ty śpisz spokojnie!3" I tę scenę jak i następną, w której święty Wojciech oskarża Żydów o handel niewolnikami chrześcijańskimi przed księciem czeskim Bolesławem II Pobożnym a także, gdzie napomina księcia by przestał tolerować ten stan, znajdziemy na naszych gnieźnieńskich drzwiach . W tamtych czasach w Czechach wszystko w zależało od Księcia, i nasz święty Wojciech zaczynał się przekonywać, że pokonanie swoich własnych słabości to jedno ale pokonanie przyzwyczajeń możnowładców to jest prawdziwe wyzwanie dla niego. A jego książęce pochodzenie wcale nie ułatwiało mu tego zadania, a wręcz przeciwnie bardzo przeszkadzało. Jak ciężkie było położenie naszego Biskupa, niech świadczy fakt, że już same wprowadzone przez niego, zasady życia wspólnego wśród duchowieństwa praskiego, budziło sporo sprzeciwów a co dopiero przymuszanie do celibatu. Brunon z Kwerfurtu pisał, że „ sami duchowni jawnie się żenili, nienawidzili [więc] biskupa, który im tego bronił, podburzali możnych.4" Oparciem w tych trudnych chwilach dla świętego Wojciecha był oczywiście jego brat Radzim Gaudenty i jeszcze tylko jeden duchowny, prepozyt Wielich. A więc jeśli nawet wśród swoich współbraci nie miał praktycznie zrozumienia to co możemy powiedzieć o ludziach świeckich, gdzie szerzyło się wielożeństwo, cudzołóstwo, bliskie związki z własnymi krewnymi, nie szanowanie dekalogu nie wspominając już w ogóle o jakichkolwiek formach postu. Po sześciu latach sprawowania posługi biskupiej, postanowił święty Wojciech udać się Rzymu, by od papieża Jana XV uzyskać radę jak miałby dalej postępować. Po rozmowie z papieżem święty Wojciech postanowił odbyć pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Odprawił wiec swój biskupi orszak, rozdał pieniądze i wraz z trzema towarzyszami, wśród których był nieodłączny Radzim, dotarli do opactwa benedyktynów na Monte Casino. Tam zakonnicy, widząc w przybyłym biskupie szansę rozwiązania swoich problemów (chodziło im o wyjście spod jurysdykcji swojego diecezjalnego biskupa), namówili pątników do wstąpienia do ich zakonu. Do tego samego zakonu, do którego należeli, i arcybiskup magdeburski Adalbert, i jego nauczyciel Oktryk, a także Dytmar, pierwszy biskup praski, którego śmierć spowodowała taką wspaniałą przemianę u młodego Wojciecha. Wrócił więc do Rzymu, do benedyktyńskiego klasztoru świętego Bonifacego i Aleksego na Awentynie, gdzie razem z Radzimem złożył profesję i przyjął habit zakonny. Wtedy też Radzim otrzymał łacińskie imię Gaudenty. Nie dziwi nas więc, duchowość i Wojciecha i Gaudentego, zakorzeniona w tradycji benedyktyńskiej, oparta na Biblii i skoncentrowana na Chrystusie. W klasztorze na Awentynie przebywał również późniejszy biograf naszego świętego, jego współbrat, opat Jan Kanapariusz (Ioannes Canaparius). Tu z pokorą usługiwał Wojciech braciom tak jak mu opat zlecał. Razu pewnego, gdy „chciał zanieść do stołu braci wino, potknąwszy się upadł na naczynie, ono zaś przewróciło się na marmur z wielkim hałasem. Słyszy z dala ojciec klasztoru i wszyscy bracia zakonni wyraźnie, jak upada ten bohater. Nie wiedzieli jednak, że temu upadkowi towarzyszy bardzo pomyślna przeciwność. Tak bowiem znaleziono naczynie nienaruszone i nie uszczuploną ilość wina, jak gdyby naczynie wcale się nie wywróciło5". I taka scena, obrazująca ten cud, również jest uwieczniona na Drzwiach Gnieźnieńskich. W tym czasie na fotelu biskupim w Pradze zastępował Wojciecha biskup miśnieński Folkold. Po trzech latach, gdy ten biskup zmarł, do Rzymu przybyło poselstwo z Czech, z żądaniem powrotu swojego biskupa do Pragi Tedy papież kierując się nie tyle własną wolą, ile prawem Bożym, tak odpowiedział: "Oddajemy to, o co słusznie się upominają, chociaż synowie tak zacnego ojca już się wyrodzili. A damy go pod tym warunkiem: jeśli będą mu posłuszni, niech go zatrzymają wraz z błogosławieństwem Bożym i niech pod nim przynoszą owoc stokrotny. Jeśli zaś nie chcą zaniechać swej nieprawości, niech nasz przyjaciel unika obcowania ze złymi, by nie narażać swej osoby na niebezpieczeństwo6". Po powrocie udało się zawrzeć świętemu Wojciechowi układ z księciem Bolesławem Pobożnym, na mocy którego budowano kościoły w miejscach wskazanych przez biskupa, pobierano dziesięcinę przez Kościół, podobnie jak w innych katolickich państwach, mógł też biskup rozłączać małżeństwa między krewnymi. W tym też czasie, najprawdopodobniej ochrzcił pogańskiego króla węgierskiego Vajka, ze znanej nam dynastii Arpadów, ( z której pochodziła święta Kinga i mąż błogosławionej Salomei, Koloman), który po tym chrzcie przyjął imię Stefan i który został późniejszym świętym. To pozorne zawieszenie broni, nie trwało długo. Powodem do otwartej walki z biskupem i dla księcia i dla wszystkich diecezjan było zajście, które miało miejsce pewnej nocy. Wtedy to, u biskupa szukała schronienia, przyłapana na cudzołóstwie lub tylko oskarżona o nie, żona jednego z wielmoży z rodu Wrszowców. Za nią, do klasztoru świętego Jerzego, gdzie biskup Wojciech próbował ją ukryć wśród zakonnic, wpadła banda rozjuszonych obrońców mężowskiego honoru. Obrażając biskupa i naruszając azyl kościelny, zamordowano tę kobietę. Biskup rzucając klątwę na napastników, niestety zraził do siebie praktycznie wszystkich mieszkańców Pragi, i stracił całkowicie i tak już niewielkie poparcie. I tak po dwu latach swojego urzędowania, musiał najprawdopodobniej skrycie, opuścić Czechy i udać się ponownie do Rzymu. Tam w zaciszu klasztornym spędził około półtora roku. Gdy po śmierci papieża Jana XV, zażądano, by Wojciech ponownie wrócił do Pragi, otrzymał on od nowego papieża Grzegorza V, pozwolenie, by jeśli lud Pragi nieposłusznym mu będzie, mógł iść jako misjonarz do pogan i tam głosić Słowo Boże. To żądanie powrotu, tym razem, pochodziło od duchowieństwa zwołanego w Rzymie, któremu nie podobało się, że stolica biskupia w Pradze jest, jak wdowa samotna, bez swego pasterza. W tamtych czasach biskup obejmując swoją diecezję, był jej dozgonnie poświęcony, podobnie jak małżonek swojej żonie. Stąd takie porównanie Pragi do samotnej wdowy. A w tym czasie mieszkańcy Czech, pod przywództwem Wrszowców i za przyzwoleniem księcia Bolesława, wymordowali braci świętego Wojciecha razem z ich rodzinami. Z rodu Sławnikowiców ocalał tylko najstarszy Sobiebór oraz święty Wojciech razem z Radzimem Gaudentym, tylko dla tego, że przebywali w tym czasie poza granicami Czech. Jest oczywistym, że w tej sytuacji, nikt w Czechach nie życzył sobie Wojciecha, jako biskupa w Pradze, a więc wszelkie zapytania w tej sprawie pozostawały bez odpowiedzi. Cesarzem został wtedy Otton III z którym święty Wojciech bardzo się zaprzyjaźnił. On to skierował świętego do Polski, gdzie mógłby oddać się pracy misyjnej. Z Polski biskup wysłał jeszcze jedno zapytanie do Pragi, skąd otrzymał zuchwałą odpowiedź, że pewnie chciałby się mścić za braci i, że nie ma miejsca dla niego wśród czeskiego ludu. Nie łamiąc wiec posłuszeństwa, mógł pracować na terenie Polski, co bardzo cieszyło naszego króla, Bolesława Chrobrego. Wojciech jednak, jeszcze bardziej chciał nawracać pogan, tak jakby sam szukał dla siebie korony męczeńskiej. Na towarzyszy wziął sobie, jak zawsze, umiłowanego i od dzieciństwa towarzyszącego mu brata Radzima Gaudentego oraz prezbitera Benedykta Boguszę, który prawdopodobnie znał język pruski. Król dał im 30 uzbrojonych wojów jako ochronę, z którą udał się święty Wojciech do Gdańska. Tam odesłał eskortę i w trójkę ruszyli nawracać pogan. Pytany przez nich kim jest, skąd pochodzi i po co przybył, tak odpowiedział: "Z pochodzenia jestem Słowianinem, nazywam się Adalbert, z powołania zakonnik; niegdyś wyświęcony na biskupa, teraz z obowiązku jestem waszym apostołem. Przyczyną naszej podróży jest wasze zbawienie, abyście porzuciwszy głuche i nieme bałwany, uznali Stwórcę waszego, który jest jedynym Bogiem i poza którym nie ma innego boga; abyście wierząc w imię jego mieli życie i zasłużyli na zażywanie w nagrodę niebiańskich rozkoszy w wiecznych przybytkach7". Niestety nie znalazł posłuchu wśród mieszkańców nadwiślańskich terenów i ci cały czas, bluźniąc mu i śmiercią grożąc, przeganiali go od wioski do wioski, aż dotarł nad brzeg morza. Tu Radzim Gaudenty miał sen, w którym widział na ołtarzu kielich do połowy napełniony winem, ale przeznaczony tylko dla Wojciecha. Był to jasny symbol męki Wojciecha, którą miał przeżyć tylko on sam jeden. O świcie w piątek, a więc w dniu męki Pana Jezusa, 23 kwietnia przeszli przez las i wyszli na pola. Święty Wojciech przyjął komunię, podczas Mszy Świętej odprawionej przez Radzima. Później odpoczywając, zostali napadnięci, przez napastników którym przewodził pogański kapłan, zwany Sicco. Związano całą trójkę, ale tylko Wojciechowi zaczęto zadawać ciosy, Sicco uderzył pierwszy, potem jeszcze sześć włóczni utkwiło w jego ciele. Jan Kanapariusz tak opisuje śmierć świętego Wojciecha: „Następnie zbiegli się wszyscy i wielokrotnie [go] raniąc nasycali swój gniew. Płynie czerwona krew z ran po obu bokach; on stoi modląc się z oczyma i rękami wzniesionymi ku niebu. Tryska obficie szkarłatny strumień, a po wyjęciu włóczni rozwiera się siedem ogromnych ran. [Wojciech] wyciąga uwolnione z więzów ręce na krzyż i pokorne modły śle do Pana o swoje i prześladowców zbawienie. W ten sposób ta święta dusza ulatuje ze swego więzienia; tak to szlachetne ciało, wyciągnięte na kształt krzyża, bierze ziemię w posiadanie, tak też skutkiem wielkiego upływu krwi wyzionąwszy ducha, w krainie szczęścia rozkoszuje się wreszcie najdroższym zawsze Chrystusem!8" Następnie odcięli mu poganie głowę i wbili na żerdź, a poćwiartowane ciało pilnowali. Wiedzieli, że jest ono cenne. I mówi biograf świętego Wojciecha, że „w tym samym dniu, [czyli w piątek,] w którym Pan nasz Jezus Chrystus [cierpiał] za człowieka, także ten człowiek cierpiał dla swego Boga.9" Gaudenty i Benedykt po jakimś czasie zostali wypuszczeni na wolność. Najpierw udali się na dwór Bolesława Chrobrego, po czym, na jego rozkaz powrócili do Prus, aby wykupić zwłoki Wojciecha za cenę złota ważącego tyle, co one same ważyły. Następnie Radzim udał się do Rzymu, aby powiadomić papieża o śmierci Wojciecha. Na swoje miejsce pobytu obrał oczywiście benedyktyński klasztor na Awentynie. Z inicjatywy cesarza Ottona III podjęto starania o kanonizację Wojciecha, zaś Radzim był jednym z głównych świadków mogących złożyć w Stolicy Apostolskiej relację o przebiegu męczeństwa swojego brata. Jan Kanapariusz napisał swój żywot na podstawie przede wszystkim zeznań Gaudentego oraz innych przyjaciół i znajomych świętego Wojciecha. I na podstawie tych zeznań oparto jego kanonizację. Radzim Gaudenty brał także udział w rozmowach o utworzeniu metropolii w Polsce, Pozostał w Rzymie do końca 999 r. kiedy to, już po dwóch latach od śmierci, co się rzadko zdarza w Kościele Katolickim, kanonizowano świętego Wojciecha. Po tej uroczystości, papież Sylwester II, wyświęcił Radzima na biskupa nadając mu tytuł „arcybiskup świętego Wojciecha męczennika". W 1000 roku, cesarz Otton III, wielki przyjaciel i można powiedzieć, uczeń świętego Wojciecha, postanowił dla oddania czci swojemu nowo kanonizowanemu mistrzowi, odbyć pielgrzymkę do jego grobu w ówczesnej stolicy Polski, w Gnieźnie. Ten przyjazd cesarza do Polski opisany został przez Gala Anonima oraz przez współcześnie, do opisywanych wydarzeń żyjącego biskupa merseburskiego (czyli biskupa Międzyborza w Niemczech) Thietmara, (nie mylić z pierwszym biskupem Pragi; Thietmar w swojej kronice opisał m.in. Chrzest Polski ) Thietmar pisał: „cesarz dowiedziawszy się o cudach, które Bóg zdziałał przez upodobanego sobie męczennika Wojciecha, wyruszył [do Gniezna] pospiesznie gwoli modlitwy.10" Wraz z licznym cesarskim orszakiem, składającym się z rzymskich i niemieckich dostojników świeckich i kościelnych, szedł również i Radzim. Do Gniezna przybyli na początku marca 1000 roku. I wtedy odbył się tam zapowiedziany Zjazd - Synod Gnieźnieński, na którym oprócz cesarza główną rolę pełnił kardynał ( oblacjonariusz , a oblacjonariusz był z reguły kardynałem stojącym bardzo blisko papieża) Robert, jako legat papieża Sylwestra II. Wtedy też, uznano Gniezno, jako pierwszą metropolię w Polsce i dokonano ingresu arcybiskupa Radzima, a także utworzono trzy podległe biskupstwa: w Kołobrzegu z biskupem Reinbernem, w Krakowie z biskupem Popponem i we Wrocławiu z biskupem Janem. Ci trzej ordynariusze nowych biskupstw otrzymali sakrę biskupią z rąk swego nowego metropolity. Biskupstwo poznańskie, zostało przyjęte później, dopiero po roku 1012, po śmierci biskupa Ungera. Ta pierwsza nasza metropolia, była cudownym owocem męczeństwa świętego Wojciecha. Polska która przecież swój Chrzest przyjęła później niż Czechy (i to właściwie dzięki Dobrawie, siostrze tego księcia czeskiego Bolesława II, zwanego Pobożnym lub Starszym, który wygonił świętego Wojciecha) to jednak uzyskała swoją metropolię aż o ponad 300 lat wcześniej. Praga, jakby za karę, za wypędzenie świętego biskupa z jego diecezji, została wyniesiona do godności archidiecezji, dopiero w 1344 roku. Podczas obrad w Gnieźnie, Bolesław Chrobry zyskał dla siebie nazwę brata i współpracownika cesarstwa oraz przyjaciela i sprzymierzeńca narodu rzymskiego. Tak o tym pisze Gall Anonim, podkreślając przepych, z jakim polski książę witał i gościł Ottona: Bolesław przyjął go [...] zaszczytnie i okazale [...] na przybycie cesarza przygotował przedziwne cuda [...] Zważywszy jego chwałę, potęgę i bogactwo, cesarz rzymski zawołał w podziwie: „Na koronę mego cesarstwa! to, co widzę, większe jest, niż wieść głosiła!" I za radą swych magnatów dodał wobec wszystkich: „Nie godzi się takiego i tak wielkiego męża, jakby jednego spośród dostojników, księciem nazywać lub hrabią, lecz [wypada] chlubnie wynieść go na tron królewski i uwieńczyć koroną". A zdjąwszy z głowy swej diadem cesarski, włożył go na głowę Bolesława na [zadatek] przymierza i przyjaźni, i za chorągiew tryumfalną dał mu w darze włócznią świętego Maurycego[była to oczywiście kopia] , w której grocie znajdował się gwóźdź ze Świętego Krzyża Pana Jezusa. W zamian za co Bolesław ofiarował mu cenną relikwię, czyli ramię świętego Wojciecha. (Cesarz Otton III wracając później do siebie, praktycznie w każdym miejscu gdzie się zatrzymał, pozostawiał część tej świętej relikwii, szerząc w ten sposób kult świętego Wojciecha.) I tak wielką owego dnia złączyli się miłością, że cesarz mianował go bratem i współpracownikiem cesarstwa i nazwał go przyjacielem i sprzymierzeńcem narodu rzymskiego. Ponadto zaś przekazał na rzecz jego oraz jego następców wszelką władzę, jaka w zakresie [udzielania] godności kościelnych przysługiwała cesarstwu w królestwie polskim, czy też w innych podbitych już przez niego krajach barbarzyńców, oraz w tych, które podbije [w przyszłości]. Następnie rozpoczęły się uczty, w których brali udział wszyscy przybyli i cały dwór. I chociaż było to tylko symboliczne podkreślenie przyjaźni między cesarzem i polskim księciem a nie prawdziwa koronacja, to jednak o to, żal miał biskup Thietmar, który w swojej kronice tak napisał : „Niechaj Bóg wybaczy cesarzowi, że czyniąc trybutariusza panem, wyniósł go tak wysoko...11". Na tę prawdziwą koronację na króla Polski, musiał Bolesław Chrobry poczekać jeszcze 25 lat. Nasz pierwszy, polski arcybiskup, Radzim Gaudenty (pierwszym prymasem Polski był arcybiskup gnieźnieński Mikołaj Trąba w 1417 roku) założył fundamenty organizacyjne Kościoła w Polsce pod przyszłe duszpasterstwo, ustalił liturgię, szkolnictwo, kancelarię i rocznikarstwo. Posługę pasterską prowadził na zasadzie misji, a Gniezno było jego bazą. Inicjował budowę kaplic i kościołów. Sprowadził do Polski, wspólnie z Bolesławem Chrobrym, zakon Benedyktynów. Klasztor ulokowano w Międzyrzeczu. Najnowsze badania przyjmują, że Radzim Gaudenty zmarł w początkach XI wieku, nie wcześniej jednak niż po1018 roku. Pochowano go w katedrze gnieźnieńskiej w pobliżu świętych relikwii swojego brata świętego Wojciecha, skąd ich zwłoki, razem z relikwiami Pięciu Braci Męczenników, w 1038 r. wykradł do Pragi, czeski książę Brzetysław I, wykorzystując wewnętrzne konflikty i bezkrólewie w Polsce. Zwłoki świętego Wojciecha i błogosławionego Radzima obecnie złożone są w katedrze praskiej pod wezwaniem świętego Wita na Hradczanach. Natomiast w Gnieźnie są relikwie świętego Wojciecha otrzymane od papieża Piusa XI, który zwrócił część ramienia świętego Wojciecha, wcześniej ofiarowanego przez Bolesława Chrobrego cesarzowi Ottonowi III. Święty Wojciech jest pierwszym męczennikiem, zamordowanym na ziemiach polskich. W ikonografii chrześcijańskiej święty przedstawiany jest w stroju biskupa, w paliuszu, z pastorałem. Jego atrybuty to księga, czasem przypominająca śmierć odcięta głowa niesiona w ręce, a także orzeł, wiosło oraz włócznie, od których zginął. Uroczystość świętego Wojciecha Kościół obchodzi 23 kwietnia. Kult błogosławionego Radzima Gaudentego rozwijał się razem z kultem jego brata. Mimo że Radzim nie był nigdy kanonicznie wyniesiony na ołtarze, to kalendarz liturgiczny Kościoła w Polsce umieszcza jego doroczne wspomnienie obowiązkowe w dniu 14 października i w tym dniu archidiecezja gnieźnieńska czci go jako swojego patrona. A w roku 2004 święty Jan Paweł II zezwolił na używanie przed imieniem Radzim tytułu święty.12 Modlitwa do świętego Wojciecha Patrona Polski: Apostole Męczenniku Święty, który opowiadając u pogan pruskich Ewangelię, odebrałeś koronę męczeńską, racz prosić modlitwami Twoimi u Pana, który Cię nagrodził zapłatą wiekuistą, iżbym tę wiarę Chrystusową od Ciebie zaszczepioną zachowywał, pomnażał i utwierdzał w Ojczyźnie naszej, abyśmy od świętych nauk, których prawdę krwią swoją potwierdziłeś, w niczym nie odstępowali i na wspólnotę z Tobą zasłużyli w Niebie. Przez Jezusa Chrystusa Pana naszego. Amen.13 I modlitwa do błogosławionego Radzima Gaudentego: Boże, światłości i pasterzu wiernych, Ty dałeś Kościołowi gnieźnieńskiemu błogosławionego Radzima, aby Twoje owce karmił słowem i kształtował własnym przykładem; Ty przez pasterskie trudy doprowadziłeś go do wiecznej radości, spraw, abyśmy za jego wstawiennictwem zachowali wiarę, którą głosił, i mężnie szli drogą chrześcijańskiego życia, którą wskazywał. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen. Bibliografia: - Anonim tak zwany Gal Kronika Polska - Henryk Fros, Franciszek Sowa, Twoje imię. Przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982. - tłum. Janina Pleziowa Średniowieczne żywoty i cuda patronów Polski Warszawa 1987 - Jadwiga Karwasińska Święty Wojciech Poznań 1997 - Zbigniew Gach Poczet kanonizowanych świętych polskich Gdańsk 1977 - Jan Kanapariusz Świętego Wojciecha żywot pierwszy Gdańsk 2009 - Marceli Kosman Poczet Arcybiskupów gnieźnieńskich i Prymasów Polskich Kraków 2012 - Monika Bachowska Święci w historii Polski Kraków 2015 - http://www.radzym.pl/patron/zyciorys.html strona internetowa parafii błogosławionego Radzyma Gaudentego w Gnieźnie -http://biblioteka.kijowski.pl/sredniowiecze/thietmar%20-%20kronika%20biskupa%20merseburskiego%20thietmara.pdf strona internetowa biblioteki Kijowskiego 1Jan Kanapariusz Świętego Wojciecha żywot pierwszy Gdańsk 2009 s.67 2 Tamże, s.71 3Janina Pleziowa Średniowieczne żywoty i cuda patronów Polski Warszawa 1987 s.53 4Jadwiga Karwasińska Święty Wojciech Poznań rozdz. Asceta i pasterz 5Jan Kanapariusz Świętego Wojciecha żywot pierwszy Gdańsk 2009 s.115 6Tamże, s. 121 7Tamże, s. 163 8Tamże, s.173 9Tamze, s.175 10http://biblioteka.kijowski.pl/sredniowiecze/thietmar%20%20kronika%20biskupa%20merseburskiego%20thietmara.pdf 11Tamże, 12http://www.radzym.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=2&Itemid=155&limitstart=30 13Modlitwa z modlitewnika "Ołtarzyk Polski Katolickiego Nabożeństwa" wydanego przez J. Chociszewskiego w 1877 r. Powrót |