¦wiêty Szymon z Lipnicy Cz.I http://www.lipnicamurowana.pl/images/stories/128_sw_szymon4.jpg Nasz bohater pochodzi³ z miasteczka o nazwie Lipnica, le¿±cego na dawnym trakcie wêgierskim, oko³o 15 kilometrów od Bochni. Lipnicy prawa miejskie nada³ król W³adys³aw £okietek. Dzisiaj jest to wie¶ gminna o nazwie Lipnica Murowana, z któr± oprócz ¶wiêtego Szymona zwi±zane s± równie¿ dwie ¶wiête kobiety, jedna to za³o¿ycielka Urszulanek Serca Jezusa Konaj±cego ¶wiêta Urszula Ledóchowska, a druga, to jej rodzona, starsza siostra, b³ogos³awiona Maria Ledóchowska za³o¿ycielka Zgromadzenia Sióstr Misjonarek ¶wiêtego Piotra Klawera. ¦wiêty Szymon urodzi³ siê miêdzy rokiem 1435 a 1440. Jego rodzicami byli, nieznani nam z nazwiska, Anna i Grzegorz. Rodzina utrzymywa³a siê z wypiekanego przez ojca pieczywa, które nastêpnie matka sprzedawa³a na rynku. Pani Anna Zahorska w swojej ksi±¿ce o ¶wiêtych polskich przywo³uje kilka opowie¶ci z ¿ycia ¶wiêtego Szymona, pos³uchajmy jednej z nich: Otó¿, którego¶ dnia matka nie mog³a i¶æ na rynek i wys³a³a tam Szymona z wypieczonymi chlebami. Przez d³u¿szy czas nikt nie kupowa³ tego chleba od niego, natomiast on, gdy w pobli¿u spostrzeg³ ubog± kobietê, podarowa³ jej jeden bochenek. Wtedy zeszli siê wokó³ niego wszyscy okoliczni biedacy i ¿ebracy a on, „postanowiwszy znie¶æ gniew i kary rodziców, rozda³ wszystkie chleby, prócz jednego. Wtedy powa¿ny i mi³y starzec podszed³ do niego, kupi³ chleb i da³ za niego jeden pieni±dz[1]". Szymon w³o¿y³ pieni±dz do pustego worka i wróci³ do domu. Tam matka ju¿ wiedzia³a od swoich „d³ugojêzycznych" s±siadek o tym, jak jej syn zmarnotrawi³ w³asno¶æ rodziców. Szymon oczywi¶cie przyzna³ siê do wszystkiego i odda³ mamie pusty worek wraz ze znajduj±cym siê w nim pieni±dzem. Gdy matka siêgnê³a do worka, okaza³o siê, ¿e jest tam wiêcej pieniêdzy, których warto¶æ odpowiada³a dok³adnie cenie wszystkich rozdanych chlebów. - „Widaæ dziecko zrobi³o dobrze, kiedy Bóg sam zes³a³ zap³atê - powiedzia³ ojciec wzruszony. I odt±d nigdy nie ¿a³owa³ ja³mu¿ny[2]". Ówczesne ¼ród³a podaj±, ¿e rodzina ¶wiêtego Szymona pochodzi³a z „ni¿szych warstw mieszczañskich[3]". ¯yj±cy w tym czasie historyk, ksi±dz profesor Maciej Miechowita, okre¶li³ status spo³eczny Szymona jako „homo plebeius[4]", czyli zwyk³y cz³owiek. Na pewno nie mogli byæ zbyt zamo¿ni, skoro ¶wiêty Szymon wp³aci³ jako wpisowe do kasy Akademii Krakowskiej zaledwie 1 grosz. Jak pamiêtamy z ¿ywota ¶wiêtego Jana Kantego, ten wp³aci³ ca³± kwotê wpisowego, to znaczy 6 groszy. „W Archiwum Uniwersytetu Jagielloñskiego zachowany jest wpis z 1454 roku, dowodz±cy wst±pienia w mury Uczelni Szymona. By³ jednym z 225 scholarów rozpoczynaj±cych w trymestrze roku 1454 naukê na Uniwersytecie Jagielloñskim. Simon Gregori de Lipnice (Szymon, syn Grzegorza z Lipnicy) rozpocz±³ edukacjê za rektoratu mgr. Benedykta Hessego, ¶wiêtej teologii profesora, kanonika krakowskiego[5]". Z pewno¶ci± równie¿ pamiêtamy z poprzednich konferencji o tym, ¿e w roku 1453 do Krakowa przyjecha³ ¶wiêty Jan Kapistran, ówczesny wikariusz generalny Obserwantów, uczeñ i przyjaciel ¶wiêtego Bernardyna ze Sieny. Przez rok ten ¶wiêty franciszkanin mówi³ kazania, stoj±c na podwy¿szeniu, na rynku krakowskim, przed ko¶cio³em ¶wiêtego Wojciecha, a gdy zaczyna³y siê dni mro¼ne, to wtedy podwy¿szenie ustawiano we wnêtrzu ko¶cio³a Mariackiego. „Przez dwie godziny g³osi³ S³owo Bo¿e w jêzyku ³aciñskim, a potem przez nastêpne dwie godziny jaki¶ kap³an powtarza³ kazanie w jêzyku polskim, a lud s³ucha³ z zainteresowaniem[6]". Miêdzy s³uchaj±cymi byli równie¿ studenci i profesorowie z Akademii Krakowskiej, z których wielu wst±pi³o pó¼niej do za³o¿onego przez ¶wiêtego Jana Kapistrana klasztoru na Stradomiu w Krakowie. Wiele te¿ wskazuje na to, ¿e jednym ze s³uchaczy by³ ¶wiêty Szymon z Lipnicy, a te kazania mog³y tak na niego wp³yn±æ, ¿e po kilku latach zosta³ zakonnikiem w³a¶nie u krakowskich Braci Mniejszych Obserwantów. Bardzo ³adnie opisa³ to ksi±dz Floryan Jaroszewicz, pos³uchajmy: „miêdzy tak piêknym i licznym gronem by³ i b³ogos³awiony Szymon i pod chor±gwi± ¶wiêtego Kapistrana miêdzy rycerze Chrystusowe zosta³ policzony[7]". By³o to w 1457 roku, kiedy to Szymon z Lipnicy ukoñczy³ ju¿ w Akademii Krakowskiej wydzia³ nauk wyzwolonych (atrium) z tytu³em baka³arza i rezygnuj±c z dalszej kariery naukowej, najprawdopodobniej od razu wst±pi³ do zakonu Braci Bernardynów. W roku 1458, po odbyciu rocznego nowicjatu, „pod kierunkiem Krzysztofa z Varisio - w³oskiego brata mniejszego (obserwanta), towarzysza ¶w. Jana Kapistrana[8]", Szymon z Lipnicy z³o¿y³ ¶luby zakonne, wtedy te¿, prawdopodobnie w tym samym klasztorze bernardyñskim na Stradomiu, kontynuowa³ studia teologiczne. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_%C5%9Bw._Bernardyna_w_Krakowie Wydaje siê, „i¿ Szymon odznaczaj±cy siê pilno¶ci± i wrodzonymi zdolno¶ciami zdoby³ w konwencie krakowskim gruntown± wiedzê teologiczn±, skoro (...) wykaza³ w nastêpnych latach dobre przygotowanie doktrynalne w swej pracy kaznodziejskiej[9]". ¦wiêcenia kap³añskie musia³ otrzymaæ przynajmniej kilka lat przed rokiem 1465, gdy¿ w³a¶nie od tego roku „pe³ni ju¿ funkcjê prze³o¿onego tarnowskiego konwentu[10]", a wiadomo, ¿e na takie stanowisko nie móg³ byæ powo³any ¶wie¿o wy¶wiêcony kap³an. Po dwuletnim sprawowaniu funkcji gwardiana w Tarnowie zosta³ z powrotem przeniesiony do Krakowa, gdzie zacz±³ pe³niæ funkcjê kaznodziei. Ten bardzo powa¿any u Bernardynów urz±d pe³ni³ a¿ do ¶mierci, czyli do roku 1482. U Bernardynów „na kaznodziejów powo³ywano przedniejszych braci. Wyznacza³o ich na wszystkie klasztory definitorium [czyli rada prowincjonalna] na kapitule [czyli zgromadzeniu przedstawicieli wszystkich zakonników z danej prowincji, jest to najwy¿sza w³adza w tej prowincji; natomiast zgromadzenie prze³o¿onych i wybranych delegatów z ca³ego zakonu nazywa siê kapitu³± generaln± i ona jest najwy¿sz± w³adz± zakonu]. (...) Godno¶æ tê ceniono sobie wielce i ubiegano siê o ni±. Obok innych przyczyn, wp³ywa³o na to niezawodnie, ¿e kaznodziejstwo dawa³o sposobno¶æ do rozg³osu i szacunku u ludzi. Urz±d kaznodziejski liczy³ si± jako pierwszy po (...) [funkcji gwardiana] i czêsto bywa³ wstêpem do tego¿[11]". Co ciekawe, u naszego bohatera kolejno¶æ by³a odwrotna, byæ mo¿e uwa¿ano, ¿e ma tak du¿y talent kaznodziejski, ¿e Ko¶ció³ wiêcej zyska, gdy Szymon bêdzie naucza³ wiernych, ni¿ gdyby kierowa³ klasztorem. Chocia¿ ojciec gwardian móg³ równie¿ g³osiæ kazania, to jednak odpowiedzialno¶æ za ca³y klasztor mog³aby przeszkadzaæ w bardziej solidnym przygotowaniu siê do tych kazañ. „Praca kaznodziejska wymaga³a wtedy [a dzisiaj nie wymaga?] do¶æ gruntownych podstaw naukowych. Kazania tego czasu by³y pe³ne dowodów, zawi³ych nieraz argumentacji, pe³ne dystynkcji [wytworno¶ci] i cytatów. Opieraæ je musiano na znajomo¶ci Pisma ¦wiêtego, ascetyki i filozofii chrze¶cijañskiej. Dlatego kaznodzieja pragn±c utrzymaæ siê na pewnym poziomie, musia³ po¶wiêciæ du¿o pracy na przygotowanie siê do g³oszenia nauk[12]". Kaznodzieja miewa³ pomocnika, tak zwanego drugiego kaznodziejê. ¯eby zostaæ kaznodziej±, podobnie jak gwardianem, trzeba by³o przebywaæ w zakonie przynajmniej kilka lat, po czym mo¿na by³o byæ powo³anym najpierw na pomocnika, czyli drugiego kaznodziejê, a dopiero po jakim¶ czasie na pierwszego. Funkcja ta wi±za³a siê z wieloma przywilejami w zakonie, na przyk³ad kaznodzieja nie musia³ spowiadaæ wiernych lub dy¿urowaæ w kuchni. „Szymon z Lipnicy by³ nie tylko kaznodziej± zakonnym, ale przede wszystkim katedralnym. Dot±d ten zaszczytny i odpowiedzialny urz±d pe³nili wy³±cznie dominikanie i profesorowie teologii Akademii Krakowskiej. Szymon by³ pierwszym, który prze³ama³ tê tradycjê jako bernardyn. Kazania w katedrze wyg³aszano do elity umys³owej Krakowa w jêzyku ³aciñskim. To dowodzi, ¿e Szymon doskonale opanowa³ ten jêzyk[13]". Szymon z Lipnicy odznacza³ siê wielkim nabo¿eñstwem do Naj¶wiêtszej Maryi Dziewicy. „Zawsze kilka godzin na Jej wys³awianie obraca³. Na Jej cze¶æ naznaczone w zakonie posty ¶ci¶le chowa³, a sam ich dobrowolnie sobie przyczynia³. Do Jej Wniebowziêcia na wzór patriarchy swego ¶wiêtego Franciszka „Kwadragezymê" [czyli post czterdziestodniowy] ostro po¶ci³, przeto jako on wylewa³ siê na Matki Boskiej uczczenie, tak Jej nie raz by³ uradowany widzeniem, czego ¶wiadectwem s± dot±d obrazy jego dawne. Na swojej celi drzwiach napisa³ dla siebie i dla innych po nim dwa wierszyki [wersy]: „Ktokolwiek bêdziesz mojej celi mieszkalnikiem, pamiêtaj, by¶ by³ Matki Boskiej mi³o¶nikiem[14]". Ten sam przekaz mo¿na te¿ znale¼æ innymi rymami u³o¿ony: „O ty, co na mieszkanie obierzesz te ¶ciany, b±d¼¿e Maryi Matce jak dzieciê oddany...[15]". Podobnie jak przy opracowaniu ¿ywota ¶wiêtego Jana z Dukli, tak¿e tu bêdziemy w du¿ej mierze korzystaæ z kilku prac ¿yj±cego na prze³omie XIX i XX wieku ojca Czes³awa Ignacego Bogdalskiego, kaznodziei generalnego OO. Bernardynów. Ale najpierw powinni¶my poznaæ, choæby pobie¿nie, kilka faktów historycznych z dzia³alno¶ci zakonu Obserwantów zwanych w Polsce Bernardynami. Z poprzedniej konferencji pamiêtamy, ¿e franciszkanie po ¶mierci ¶wiêtego Franciszka z Asy¿u podzielili siê na dwa od³amy, wy³oni³o siê wtedy jedno stronnictwo franciszkanów, które nie do¶æ sumiennie i „nieco wolniej (...) [sobie] regu³ê [¶wiêtego Franciszka] t³umaczy³o[16]", a wiêc byli to zakonnicy, którzy podporz±dkowywali siê bardziej z³agodzonej regule zakonnej. Nazywali siê oni Braæmi Mniejszymi Konwentualnymi (OFMconv.) Oraz drugie stronnictwo, w którym byli franciszkanie preferuj±cy przestrzeganie dawnej, a wiêc surowszej, ustanowionej jeszcze przez ¶wiêtego Franciszka, regu³y. By³o to stronnictwo „które wype³nia³o [tê] regu³ê z ca³± ¶wiêto¶ci±[17]", a nazywano ich Braæmi Mniejszymi Obserwantami (OFM). Obserwancja to „¶ci¶lejszy sposób zachowania, przestrzegany przez cz³onków danego zgromadzenia zakonnego w Ko¶ciele Katolickim[18]". (Z ³aciny: observantia - 1. uwa¿anie, uwaga; 2. poszanowanie, powa¿anie; 3. pilno¶æ, staranno¶æ, baczno¶æ, ¶cis³e przestrzeganie prawa; 4. przestrzeganie regu³y zakonnej; 5. obrzêd, kult, modlitwa[19].) Mo¿na jeszcze dodaæ, ¿e du¿o pó¼niej, bo w XVI wieku wydzieli³a siê trzecia ga³±¼ franciszkanów Braci Mniejszych Kapucynów (OFMcap.). Nas oczywi¶cie bêdzie interesowa³a tylko historia franciszkanów Konwentualnych i Obserwantów. Otó¿ w 1471 roku papie¿em zosta³, wcze¶niejszy genera³ Zakonu Franciszkanów Konwentualnych, kardyna³ Francesco della Rovere, który przybra³ imiê Sykstusa IV. Nie by³ to dla Ko¶cio³a zbyt dobry papie¿, który chocia¿ zas³yn±³ z ufundowania kaplicy sykstyñskiej, to jednak jeszcze wyra¼niej zapisa³ siê w historii jako krzewiciel gorsz±cego nepotyzmu, daj±c sze¶ciu cz³onkom swojej rodziny kapelusze kardynalskie, a wielu innym bardzo intratne stanowiska ko¶cielne oraz ksi±¿êce. Nie bêdziemy tu oceniaæ tego papie¿a, natomiast skupimy siê na jego stosunkach z Obserwantami. Sykstus IV, od kiedy by³ jeszcze franciszkaninem konwentualnym, ¿ywi³ wiele uprzedzeñ do tego surowszego w swojej regule od³amu franciszkanów. Kiedy zosta³ papie¿em, nic siê u niego pod tym wzglêdem nie zmieni³o, a nawet wszelkie pretensje i urazy, jakie ¿ywi³ do Obserwantów, jakby siê spotêgowa³y. Równie¿ jego bardzo wp³ywowy siostrzeniec, kardyna³ Pietro Riario, wyj±tkowo nienawidzi³ Obserwantów, co stawia³o ten zakon w niezwykle trudnym po³o¿eniu. Ten m³ody, bo zaledwie 25-letni, ¶wie¿o mianowany kardyna³ „zacz±³ usilnie nalegaæ na swego wuja, by jenera³owi Konwentualnych przywróci³ dawn± moc nad wszystkimi ga³êziami zakonu franciszkañskiego. Proponowa³, aby znik³y i skasowane zosta³y te nowe organizmy zakonne, które na starym pniu wyros³y, lecz siê odeñ od³±czy³y. G³ównie domaga³ siê, aby Obserwantom tym najgro¼niejszym wspó³zawodnikom Konwentualnych odebra³ Sykstus IV tak zwan±: »konstytucyê Eugeniuszow±«, która zapewnia³a im niemal zupe³n± autonomiê i w nominalnej tylko zostawia³a ich zale¿no¶ci od genera³a Konwentualnych. Chcia³ tak¿e, aby i inne przywileje, jakie posiadali, odwo³ane zosta³y, a oni sami na powrót zmuszeni do pos³uszeñstwa Konwentualnym. (...) My¶l ta, (...) trafi³a nad podziw ³atwo do przekonania Sykstusa IV[20]". Papie¿ jednak w tym wypadku postanowi³ nie dzia³aæ zbyt pochopnie i w celu skasowania niewygodnego od³amu franciszkanów zwo³a³ konsystorz, a wiêc zgromadzenie wszystkich przebywaj±cych w Rzymie kardyna³ów. Aby zosta³y zachowane pozory obiektywizmu, dodatkowo na to zgromadzenie zosta³ wezwany wikariusz generalny Obserwantów, ojciec Marek z Bononii (³aciñska nazwa Bolonii). Jego obecno¶æ mia³a usprawiedliwiaæ dzia³ania, które papie¿ chcia³ podj±æ w stosunku do podleg³ego ojcu Markowi z Bononii zakonowi. Papie¿ wiedzia³, ¿e to posuniêcie niewiele zmienia w uk³adzie si³ i sprawa dla zakonników, którzy trzymali siê tradycyjnych zasad zapisanych przez ¶wiêtego Franciszka, w³a¶ciwie by³a przegrana. Wiêkszo¶æ kardyna³ów by³a wdziêczna papie¿owi za otrzymane od niego przywileje, a czê¶æ nie chcia³a z nim ¿adnych konfliktów, wiêc bezwzglêdnie popiera³a jego zdanie. Stanowiska Obserwantów, oprócz ojca Marka, mog³o broniæ najwy¿ej dwóch, byæ mo¿e trzech kardyna³ów. Ojciec Marek z Bononii „choæ by³ najznamienitszym owych czasów mówc±. Mocno wzruszony, do g³êbi wstrz±¶niêty, dobywa³ wszystkich si³, u¿y³ najpotê¿niejszych argumentów w obronie swego zakonu, ale... wszystko daremnie! Wtedy zbytnio roz¿alon, przejêty s³uszn± trwog± o los swych braci zakonnych, wyj±³ nag³ym ruchem z zanadrza regu³ê ¶wiêtego Franciszka [z Asy¿u] i rzucaj±c j± z si³± na stó³ przed papie¿a, pad³ równocze¶nie na kolana i z jak±¶ nies³ychanie przenikaj±c± groz± zakrzykn±³: - ¦wiêty Ojcze Franciszku, ty sam broñ prawdziwego przestrzegania swej regu³y - ja tu niczego nie doka¿ê! I natychmiast wybieg³ szybko z sali konsystorskiej. Krok ten - co prawda - bardzo zuchwa³y, lecz podyktowany ostatecznem zw±tpieniem w mo¿no¶æ obrony swej s³usznej sprawy, nieopisane sprawi³ wra¿enie. Kardyna³owie zawahali siê ze sw± decyzj± - sam Sykstus IV do ¿ywego poruszony sesjê odroczy³, - uchwa³a nie zapad³a ¿adna![21]". Natomiast ojciec Marek natychmiast opu¶ci³ niebezpieczny dla siebie Rzym i uda³ siê do przyjaznego mu Neapolu. St±d porozsy³a³ listy do wszystkich prowincji zakonnych z nakazem modlitwy o ratunek dla zakonu. Nastêpnie wys³a³ listy do wszystkich monarchów w tych pañstwach, gdzie znajdowa³y siê klasztory obserwantów, z pro¶b± o ochronê i wstawiennictwo u papie¿a za nimi. By³o to doskona³e posuniêcie, gdy¿ wszyscy monarchowie przys³ali „pisma broni±ce u¿yteczno¶ci tego zakonu. By³y miêdzy tymi listami nawet niektóre bardzo silne, jak np. króla angielskiego lub ksiêcia medyolañskiego, którzy bez ogródki o¶wiadczyli, ¿e co do nogi wypêdz± ze swych pañstw wszystkich Konwentualnych, je¶li cokolwiek przeciw Obserwantom postanowione zostanie. Listy te niezmiernie wzburzy³y papie¿a. - S±dzi³em - rzek³ Sykstus IV do kardyna³a Calandrini - ¿e mam sprawê z ¿ebraczymi i wszawymi braæmi, a nie ze wszystkimi ksi±¿êtami ziemi![22]". Poniewa¿ papie¿, co oczywiste, chcia³ mieæ jak najlepsze stosunki z tymi w³adcami, wiêc od tego czasu zaniecha³ wszelkich kroków przeciw Obserwantom. W miejscowo¶ci Aquila we w³oskiej Abruzji w 1472 roku odby³a siê dwunasta kapitu³a generalna obserwantów. Kapitu³a ta po³±czona by³a z podnios³± uroczysto¶ci± przeniesienia cia³a ¶wiêtego Bernardyna ze Sieny z ko¶cio³a ¶wiêtego Franciszka do nowo, specjalnie wybudowanej w tym celu ¶wi±tyni. Na tê uroczysto¶æ z Polski zosta³ wys³any wikariusz polskiej wikarii ojciec Anio³ z Ostrowa oraz nasz bohater, ojciec Szymon z Lipnicy, wybrany jednog³o¶nie jako dyskret, „co by³o najlepszym dowodem, jakiem ju¿ wówczas mimo m³odego wieku cieszy³ siê u swych wspó³braci zakonnych zaufaniem i mi³o¶ci±[23]". Razem z nimi wyjecha³o jeszcze czternastu bernardynów[24] i wszyscy oni po uroczysto¶ciach przeniesienia cia³a wrócili do Polski. Natomiast ojciec Szymon i ojciec Anio³ z Ostrowa zostali na miejscu w celu wziêcia udzia³u w kapitule generalnej. Na tej kapitule kolejnym, dwunastym wikariuszem generalnym zosta³ wybrany, pó¼niejszy b³ogos³awiony, Brat Anio³ z Chivasso[25] [czyt. Kiwasso]. Poniewa¿ jako nowo wybrany wikariusz, musia³ z³o¿yæ homagium, czyli ho³d oddania siê pod w³adzê papie¿owi Sykstusowi IV, wiêc w tym celu wraz z wiêkszo¶ci± cz³onków kapitu³y uda³ siê do Rzymu. Papie¿ przyj±³ Obserwantów nadzwyczaj ³askawie i nawet przebaczy³ Markowi z Bononii te jego wcze¶niejsze „przewinienia", zapewniaj±c go o swojej przychylno¶ci. „Gdy Obserwanci rzucili siê do stóp ojcu ¶wiêtemu i g³o¶no jêli dziêkowaæ, papie¿ wyci±gn±³ prawicê, uciszy³ te g³osy, a zwracaj±c siê do nowo wybranego wikariusza Anio³a z Chivasso za¿±da³ odeñ, by we wszystkich prowincyach zakonu wyszuka³ najzdolniejszych kaznodziejów, którzy by w danej chwili na skinienie papieskie g³osiæ poszli krucyatê przeciw niewiernym. - Ale to nie zaraz jeszcze; - doda³ po chwili. - Natomiast zaraz wyszukasz innych, i to we wszystkich krajach, równie zdolnych i wymownych, aby szli w lud i g³osili pokutê, bo niewiara znowu siê wkrad³a i zwrot ku pogañstwu znowu siê zjawi³. Trzeba, aby byli uczeni... i ¶wiêci, bo musz± naprawiæ to, co zepsuli tak¿e uczeni... lecz ¼li. Po tych s³owach zasêpi³ siê papie¿. Zrozumieli nasi jego smutek i zamy¶lenie. Sykstus IV by³ sam humanist±, humanizm wspiera³, humanizmu zamierza³ u¿yæ, by otoczyæ blaskiem i ¶wietno¶ci± swe panowanie, lecz marzy³ zawsze tylko o humanizmie dodatnim, chrze¶cijañskim, a tu obok elity prawdziwie uczonych, nap³ynê³o do Rzymu mnóstwo szumowin i rozpoczê³o swe rozk³adowe dzia³anie[26]". Pierwsze zadanie, w którym nale¿a³o wyznaczyæ kaznodziejów, którzy na wezwanie papie¿a mieli rozpocz±æ g³oszenie krucjaty, posz³o szybko i sprawnie. Gorzej by³o z wyznaczeniem tych, którzy mieli walczyæ ze z³ym humanizmem i g³osiæ pokutê. K³opotem by³a tu odmienno¶æ tych humanistycznych kierunków w ró¿nych pañstwach i potrzeba znalezienia odpowiedniej metody do ka¿dego z nich. „Sz³a przeto praca powoli, bo j± roztrz±sano wszechstronnie - i tu w³a¶nie mia³ Szymon z Lipnicy wy¶mienit± sposobno¶æ dok³adnego zapoznania siê z humanizmem, jego kierunkami, tendency±, a wreszcie z dodatnimi lub ujemnymi rezultatami jego[27]". Po zakoñczeniu obrad i rozdzieleniu zadañ, ojciec Anio³ z Chivasso rozes³a³ wszystkich zakonników do swoich prowincji, a tam od razu zaczêto wyznaczaæ kaznodziejów pokutnych, którzy mieli pokutê g³osiæ i do niej wzywaæ. „Rozszerzaæ i utrwalaæ królestwo Chrystusowe w sercach ludzkich; wdra¿aæ w umys³y znajomo¶æ i potrzebê prawd wieczystych, gdzie te by³y nadw±tlone lub zaniedbane; prowadziæ ludzi po niezawodnych ¶cie¿kach wiary; strzec czysto¶ci Zbawicielowej nauki przed wszelkim atakiem herezji czy schizmy. Lecz to wszystko by³o dopiero po³ow± zadania, która spe³niona, wystarcza³a wobec maluczkich - ale niedostateczn± by³a wobec wy¿szych warstw narodu. Tam... u góry - obok tu wskazanych prac i wysi³ków - potrzebn± by³a jeszcze ka¿demu z tych przepowiadaczy pokuty: pewna g³êbsza miara nauki, dar ³atwego rozeznawania tych pr±dów umys³owych i chwytania ich w lot tym bardziej, ile ¿e zazwyczaj w¶lizgiwa³y siê najrozmaitszymi ¶cie¿kami, czêstokroæ bardzo nieuchwytnymi Na pozór... na oko... by³y te pr±dy ujmuj±ce, nieraz ¶wietne, a nie¶æ mog³y z sob± zarody trucizny lub zawieruchê sumieñ. Trzeba wiêc by³o im staæ na stra¿y wszystkich wkraczaj±cych idei i ze ¼renic± pilnie otwart± przestrzegaæ, by która¶ z nich nie wnosi³a pojêæ wywrotowych i nie pocz±tkowa³a anarchii w rzeczach wiary. Nie rozchodzi³o siê tu o jakie¶ uciemiê¿enie ludzkiej my¶li, lub trzymanie jej w pêtach, - lecz o to: by dla z³udnych fantazyi ducha, nie marnia³ ów wielki i tak krwawo zdobyty, Zbawicielowy okup dusz. Tak± by³a druga po³owa zadania «kaznodziejów pokutnych». ¯arliwo¶æ, dar wymowy, nauka i ¶wiêto¶æ ¿ycia - oto wymagane od nich cechy[28]". Wybrano wiêc „kaznodziejami pokutnymi", którzy „strzec mieli czysto¶ci wiary i broniæ naród przed zgubnymi ideami pogañskiego humanizmu (...) w Poznaniu Andrzeja Reya, w Wilnie Maryana z Jeziorka, we Lwowie Jana z Dukli, (...) a na najwa¿niejszy posterunek w Krakowie, (...) Szymona z Lipnicy[29]". Warszawa by³a przez jaki¶ czas nieobsadzona, ale potem to stanowisko obj±³ pó¼niejszy b³ogos³awiony W³adys³aw z Gielniowa.
http://lipnicamurowana.pl/gr4/images/stories/ogolne/sw_szymon.jpg My, ¿yj±cy obecnie, mamy takie wyobra¿enie, ¿e w tamtych wiekach zarówno ca³e spo³eczeñstwo jak i wszyscy kap³ani byli bardzo pobo¿ni i wierni Ko¶cio³owi. Niestety, prawda jest trochê inna. Otó¿, ju¿ na jednym z synodów trzynastowiecznych we W³oszech uznano, „¿e przyczyn± upadku wiary i moralno¶ci by³o: »sacerdotium non sanum« [niezdrowe kap³añstwo, stan kap³añski nie jest zdrowy], to zaprawdê kto pilnie przejrzy tre¶æ uchwa³, jakie zapad³y na synodach w Polsce w XV wieku, ten mimowolnie przyznaæ musi, ¿e i u nas pod tê porê by³o »sacerdotium non sanum«. Wierzyæ siê nie chce, ale w³a¶ciwie duchownego owych czasów niepodobna by³o nawet odró¿niæ od ludzi ¶wieckich. Odrêbnego ubrania kap³añskiego, po któremby ich na pierwszy rzut oka rozeznaæ mo¿na, nie by³o podówczas wcale. Nosili szaty, jakie by³y w powszechnem u¿yciu, a wiêc ho³duj±ce coraz to zmiennej modzie, d³ugie, pow³óczyste, o olbrzymich do ziemi spadaj±cych rêkawach, to znów wyciête silnie pod szyj±, rozwarte z przodu, z ty³u, albo obcis³e, uwidoczniaj±ce kszta³ty ludzkie itd., itd. ¯eby to choæ owo ubranie by³o ciemne czy czarne, lecz i to nie, owszem duchowni nosili suknie czerwone, zielone, pstre, ró¿nokolorowe, w pasy, desenie, wypustki i tak dalej. Trudno w takim stroju rozpoznaæ by³o duchownego, chyba ¿e go kto¶ zna³ osobi¶cie. W dodatku duchowni mimo licznych zakazów nosili brody, w±sy, trefili w³osy, skrêcali je w bujne kêdziory. Nierzadko wystêpowali uzbrojeni, ju¿ to dla w³asnej ochrony lub dla dodania sobie powagi. A wiêc widzia³e¶ u nich: ³uki, katapulty, miecze, kordy a nawet w³ócznie[30]". Równie¿ przyzwyczajenia i zachowania osób ¶wieckich przyjmowali duchowni jako swoje. St±d czêsto synody diecezjalne zmuszone by³y stanowiæ prawa i zakazy dla poprawiania obyczajów duchowieñstwa. „Dodajmy do tych wszystkich zakazów owe wcale liczne, które traktowa³y o stosunku duchownych do niewiast i o konkubinacie, - a bêdziemy mniej wiêcej mieli dok³adne pojêcie o tem, co by³o tre¶ci± narad i uchwa³ ówczesnych synodów[31]". W polityce wewnêtrznej pañstwa oraz w mentalno¶ci polskiego spo³eczeñstwa w drugiej po³owie piêtnastego wieku zachodz± równie¿ zmiany, które inaczej kszta³tuj± ducha narodowego i wp³ywaj± na pó¼niejsz± przysz³o¶æ Polski oraz Ko¶cio³a w Polsce. Te nowe prawa i przywileje, a tak¿e z³owrogie nowinki, nap³ywaj± w wiêkszo¶ci do naszego kraju z zagranicy. A to co zdawa³o siê „obiecywaæ wspania³e zjednoczenie chrze¶cijañskiego ducha i wiary z m±dro¶ci± staro¿ytnych filozofów i form± staro¿ytnych pisarzy, (...) [to] u pó¼niejszych [my¶licieli] w wieku XVI mia³o siê objawiæ jako zw±tpienie w prawdy religijne w Ko¶ciele przechowane, lub jako nienawi¶æ [do] Ko¶cio³a. Dwa te pr±dy nie¶wiadome [byæ mo¿e] jeszcze swoich skutków ani swego kresu, ¶cieraj± siê ju¿ z sob± i na dworze, i w uniwersytecie, i w wy¿szem duchowieñstwie i w¶ród ucz±cej siê lub ¶wie¿o wyuczonej m³odzie¿y. W³a¶ciwy przedmiot walki, jej w³a¶ciwy cel, jej natura, objawi siê dopiero pó¼niej; ale jej pierwiastki ju¿ s±, choæ niewidoczne, choæ mo¿e sobie samym nieznane[32]". Tak napisa³ o. Czes³aw Bogdalski ponad sto lat temu. My obecnie mamy mo¿liwo¶æ, aby dok³adnie zobaczyæ, jak objawia siê przedmiot, w³a¶ciwy cel i natura tej odwiecznej walki przeciwko Bogu. Przecie¿ dzisiaj, kiedy s³uchamy o tych ¶redniowiecznych zw±tpieniach w prawdy Bo¿e i ko¶cielne oraz o tej ówczesnej nienawi¶ci do Ko¶cio³a i jego kap³anów, to jednocze¶nie zauwa¿amy, ¿e to przecie¿ doskonale znane nam zachowania, które objawiaj± siê w³a¶nie teraz z ca³± swoj± wyrazisto¶ci± i brutalno¶ci±. Czy¿ wiêc te starocie, które wspó³cze¶nie nazywane s± nowo¶ciami lub te¿ nowoczesno¶ci± b±d¼ postêpem, nie s± ci±gle odgrzewanym przedwiecznym kotletem. Jak widaæ z powy¿szego, „kto¶" bardzo ciê¿ko pracuje od wielu stuleci, a nawet tysi±cleci, aby wszystko co Bo¿e niszczyæ, przede wszystkim Ko¶ció³ i jego kap³anów, ich gorliwo¶æ i pobo¿no¶æ. Tak samo poni¿yæ wiernych, wy¶miaæ ich i pokazywaæ inne drogi oraz religie, w których równie¿ mo¿na osi±gn±æ „zbawienie". Aby jak najbardziej zaciemniæ tê prawdziw± Drogê i prawdziwego Boga. Aby wszystko wygl±da³o w³a¶nie tak, jak to dzisiaj z niepokojem obserwujemy. http://lipnicamurowana.pl/gr4/images/stories/ogolne/historia/szymon/sw_szymon1.jpg W tamtych, jak widzimy wcale nie tak ³atwych czasach, przysz³o przyj±æ obowi±zki „kaznodziei pokutnego" naszemu ¶wiêtemu bohaterowi, Szymonowi z Lipnicy. „Widzia³ w spo³eczeñstwie rozpêtane namiêtno¶ci; u góry walkê z najwy¿szym autorytetem Ko¶cio³a; u mo¿nych zbytek i szerok± ¿±dzê w³adzy; u biskupów chwiejno¶æ a tu i ówdzie obojêtno¶æ w rzeczach wiary; u szlachty rosn±c± butê i wzrastaj±cy ucisk ludu; u duchowieñstwa rozlu¼nione obyczaje; w uniwersytecie ¶cieraj±ce siê pr±dy umys³owe wieku; u bogatego mieszczañstwa wygórowan± chêæ u¿ycia ¶wiata i wkraczaj±cy indyferentyzm [czyli obojêtno¶æ] religijny; w mniejszych miastach k³ótnie, zawi¶ci i ¿ycie nad stan; u ludu pijañstwo, rozpusta[33]". Ale zazwyczaj w³a¶nie w tak trudnych czasach Pan Bóg posy³a ludzi ¶wiêtych, aby wyra¼nie i g³o¶no u¶wiadamiali nam nasze b³êdy i wskazywali w³a¶ciw± drogê, bo chocia¿ mamy oczy i uszy, to jednak ledwo widzimy i s³abo s³yszymy. Dlatego te¿ nasz ¶wiêty mówi³ z anielsk± cierpliwo¶ci± o niezmiennych prawdach wiary, przypomina³ Ewangeliê i naukê Pana Jezusa. Poniewa¿ uwa¿a³, „¿e najpierw trzeba ludziom przypomnieæ Boga, wykazaæ ca³± piêkno¶æ i czar religii, ca³y wdziêk Chrystusowych zasad, g³êbiê i m±dro¶æ objawionej nauki a p³ytko¶æ i sofisteryê [a wiêc dowodzenie za pomoc± sofizmatów, czyli przyk³adów czy dowodów rozmy¶lnie wprowadzaj±cych w b³±d] ludzkiej filozofii. Humanizmu nie spu¶ci on z oka, pilne baczenie da na jego rozwój, a skoro tylko spostrze¿e skrajne w nim d±¿no¶ci, natychmiast wyst±pi do walki i jego w³asn± bêdzie siê stara³ pobiæ go broni±[34]". Aby móc g³osiæ interesuj±ce i zarazem porywaj±ce kazania, Szymon z Lipnicy niestrudzenie zbiera³ materia³y do swych dzie³. Praktycznie nie rozstawa³ siê z ksiêgami, które wypo¿ycza³. Wzorowa³ siê na takich mistrzach, jak ¶wiêci Grzegorz Wielki, Ambro¿y, Hieronim, Augustyn, Bonawentura czy Tomasz z Akwinu. Aby mieæ stale dzie³a tych wielkich mistrzów u siebie, zacz±³ nasz bohater, podobnie jak ¶wiêty Jan Kanty, przepisywaæ te traktaty w ca³o¶ci lub tylko wybrane z nich fragmenty, które zdawa³y mu siê cenniejsze. Swoje kazania równie¿ stara³ siê zapisywaæ i tak powsta³a gruba ksiêga licz±ca kilkaset kart, w³asnorêcznie spisana przez Szymona z Lipnicy oraz przez specjalny zespó³ skrybów, którym kierowa³. Niestety jego kazania zaginê³y, „ale w najstarszych kronikach znajdujemy (...) tematykê i sposób kazañ przez niego g³oszonych. ¦wiêty Szymon w stylu swojego kaznodziejstwa, a nawet w modulacji g³osu, jak równie¿ w stosowaniu zwrotów modlitewnych w trakcie kazañ, na¶ladowa³ ¶wiêtego Bernardyna ze Sieny i ¶wiêtego Jana Kapistrana, którego s³ysza³ w m³odo¶ci jako student Akademii Krakowskiej[35]". ¦wiêty Szymon pisa³ kazania po ³acinie, ale do ludu wyg³asza³ je po polsku. Mia³ on w swoich kazaniach zwyczaj, id±c za przyk³adem takich ¶wiêtych braci obserwantów, jak Bernardyn ze Sieny czy Jan Kapistran, czêsto i g³o¶no wzywaæ imiê Jezusa. Pos³uchajmy, jak ówczesna kapitu³a kanoników krakowskich reagowa³a na to ³amanie wed³ug nich drugiego przykazania, co odnotowa³ w swojej kronice Jan z Komorowa: „Kapitu³a krakowskich kanoników kilkakrotnie za podszeptem szatana, bez jakiej¶ wcze¶niejszej niechêci, wzywa³a Szymona z Lipnicy do siebie, pragn±c pomniejszyæ wp³yw i znaczenie jego przepowiadania i konsekwentnie doprowadziæ do tego, by lud Bo¿y sta³ siê obojêtny na jego ¿arliwe g³oszenie i na mi³o¶æ braci. Dziêki ³asce Bo¿ej pokonywa³ jednak wszystkie przeciwno¶ci, uznaj±c je za odpowiednie dla æwiczenia siê w cierpliwo¶ci. Wezwany stawi³ siê na kapitule krakowskiej z tego powodu, ¿e w kazaniach kaza³ ludowi wzywaæ g³o¶no imienia Jezus. Na kapitule uklêkn±³ przed kanonikami i pokornie przeprosi³ za to, czym wobec nich zawini³. Mówi± mu: „Ty ka¿esz ludowi wspólnie wykrzykiwaæ imiê Jezus, a tutaj nie by³o nigdy takiego zwyczaju i boimy siê, ¿eby z tego nie powsta³o jakie¶ z³o albo jaka¶ herezja. A on smutnym g³osem wo³a: „O Bo¿e, oto ju¿ nie wolno wzywaæ i g³osiæ Twojego Imienia, które Ty wyj±tkowo wyró¿ni³e¶ i zapowiedzia³e¶, ¿e aposto³owie i ich nastêpcy, w tym imieniu bêd± czyniæ wielkie cuda. A ci, którzy o to imiê w sercach naszych i ludzi im poddanych winni siê troszczyæ, usi³uj± z serc wszystkich Ciebie wypêdziæ". Oni s³ysz±c te s³owa, ze wstydem przyznali, ¿e ma prawo korzystaæ z ³aski danej mu przez Boga i prosili, by modli³ siê za nich i ludzi do tego zachêca³[36]". Jednym ludziom w pewnych czasach bêdzie przeszkadza³o imiê Jezusa, z kolei innym, w innych czasach mo¿e przeszkadzaæ Jego królowanie. Zawsze znajduj± siê tacy, dla których Bóg bêdzie niewygodny. Natomiast o du¿ej przyzwoito¶ci oraz o skruszeniu w³asnej dumy ¶wiadczy to, gdy tacy ludzie, gdy zrozumiej± swój b³êdny os±d, przeprosz± za niego i poprosz± o modlitwê za siebie samych. Jak widzimy, tacy ludzie ¿yli jeszcze oko³o sze¶æset lat temu, a pewnie i dzisiaj ¿yj±, ale kto wie, mo¿e siê trochê wstydz±, ¿eby zachowaæ siê tak, jak ci w ¶redniowieczu. ¦wiêty Szymon z Lipnicy, wzywaj±c imiê Jezusa, wzorowa³ siê jak ju¿ wcze¶niej wspomniano na ¶wiêtym Bernardynie ze Sieny, który kilkadziesi±t lat wcze¶niej mia³ podobne problemy. Tak jak wszyscy prawdziwie i g³êboko wierz±cy katolicy, tak i ¶wiêty „Bernardyn wyró¿nia³ siê szczególnym nabo¿eñstwem do Imienia Jezus. Nosi³ je wypisane barwnie na tabliczce, aby by³o z dala widoczne. Ka¿de kazanie rozpoczyna³ od wezwania tego najs³odszego Imienia. Raz po raz przerywa³ przemówienie i podnosi³ tabliczkê w górê, a wszyscy, padaj±c na kolana, oddawali ho³d Imieniu Jezusa. W tym jednak nowym nabo¿eñstwie niektórzy zaczêli dopatrywaæ siê herezji. Oskar¿ono wiêc go przed papie¿em Marcinem V (1426), [Kiedy ¶wiêty Bernardyn podczas kazañ unosi³ tabliczkê z imieniem Jezusa, „zawistni nieprzyjaciele uczynili z tego pretekst do donosu, jaki z³o¿yli u Marcina V. Papie¿, nie znaj±c sytuacji, poinformowany, ¿e jaki¶ franciszkañski mnich wprowadza samowolnie nowe, niezatwierdzone przez Ko¶ció³ formy kultu, ukara³ go zakazem g³oszenia kazañ. Kiedy jednak sprawa wyja¶ni³a siê, ojciec ¶wiêty cofn±³ swój zakaz i zaproponowa³ ojcu Bernardynowi objêcie biskupstwa sieneñskiego[37]".] a potem tak¿e przed papie¿em Eugeniuszem IV (1431) i przed ojcami soboru w Bazylei (1438). Bernardyn jednak odniós³ wszêdzie zwyciêstwo nad swoimi przeciwnikami[38]". [1] Anna Zahorska, Ilustrowane ¿ywoty ¶wiêtych polskich, Potulice 1937, s. 224. [2] Tam¿e. [3] Hagiografia Polska, tom II, dzie³o zbiorowe pod red. O. Romualda Gustawa OFM, Poznañ 1972, s. 455. [4] http://tenetetraditiones.blogspot.com/2014/07/b-szymon-z-lipnicy-18-lipca.html [5] https://docplayer.pl/56040810-Szymon-z-lipnicy-swiety-absolwent-uniwersytetu-jagiellonskiego.html [6] Jan z Komorowa, Kronika Zakonu Braci Mniejszych Obserwantów (1209-1536), Kalwaria Zebrzydowska 2014, s. 137. [7] X. Floryan Jaroszewicz, Matka ¦wiêtych Polska, Cz. III, Poznañ 1894, s. 42. [8] http://www.bernardyni.ofm.pl/swieci/Szymon_z_Lipnicy.htm#kaznodzieja [9] Hagiografia Polska..., s. 459. [10] Tam¿e. [11] X. Kamil Kantak, Bernardyni polscy 1453-1572, t. I, Lwów 1933, s. 141-142. [12] Romuald Gustaw OFM, Kajetan Grudziñski OFM, ¦wiêty Szymon z Lipnicy (1435-1482), Kraków 2007, s. 41-42. [13] https://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/07-18a.php3 [14] X. Floryan Jaroszewicz, Matka ¦wiêtych..., s. 42-43. [15] http://tenetetraditiones.blogspot.com/2014/07/b-szymon-z-lipnicy-18-lipca.html [16] Ks. Melchior Buliñski, Dzieje Ko¶cio³a polskiego, t. III, Poznañ MCMXII, s. 191. [17] Tam¿e. [18] https://pl.wikipedia.org/wiki/Obserwancja [19] Ks. dr Alojzy Jougan, S³ownik ko¶cielny ³aciñsko-polski, Sandomierz 2013, s. 457 [20] O. Czes³aw Bogdalski, Szkice z dziejów humanizmu w XV stuleciu, Kraków 1909, s. 86. Dostêpne w internecie 20.05. 2019 strona: https://www.sbc.org.pl/dlibra/show-content/publication/edition/49598?id=49598 [21] Tam¿e, s. 87-88. [22] Tam¿e, s. 88. [23] O. Czes³aw Bogdalski, Bernardyni w Polsce 1453-1530, t.II, Kraków 1933, s. 21. [24] Wed³ug kroniki napisanej przez o. Jana z Komorowa na tê kapitu³ê wys³ano dwudziestu czterech braci. [25] Jan z Komorowa, Kronika Zakonu..., s. 194. [26] O. Czes³aw Bogdalski, Szkice z dziejów..., s. 90. [27] Tam¿e s. 92. [28] Tam¿e, s. 101. [29] O. Cz. Bogdalski, B³ogos³awiony Szymon..., s. 61. [30] O. Czes³aw Bogdalski, Szkice z dziejów..., s. 106. [31] Tam¿e, s. 108. [32] Tam¿e, s.109. [33] O. Czes³aw Bogdalski, Szkice z dziejów..., s. 110. [34] Tam¿e, s. 111. [35] Kajetan Rajski, Prawdziwy ¶wiêty... czyli kto?, tom I, Sandomierz 2015, s. 182. [36] Jan z Komorowa, Kronika Zakonu..., s. 219. [37] https://www.pch24.pl/sw--bernardyn-ze-sieny-,2690,i.html [38] https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/05-20.php3 Powrót |