¦wiêty Jozafat Kuncewicz cz. II W³a¶ciciel obrazu; Muzeum Narodowe w Krakowie ze str.: http://katalog.muzeum.krakow.pl/pl/work/MNK-III-ryc-28780-%C5%9AWI%C4%98TY-JOZAFAT-KONCEWICZ-Arcybiskup-P Ta coraz mocniejsza opozycja do Unii z ³acinnikami rozrasta³a siê szybko. Tych, którzy do Unii przyst±pili nazywano zdrajcami i odstêpcami od prawdziwej wiary. „Zawziêt± wojnê my¶li unijnej wypowiedzia³y [oczywi¶cie] bractwa cerkiewne oraz (...) pierwsza wy¿sza szko³a teologiczna na Rusi, Akademia Ostrogska. Za³o¿y³ j± (...) ksi±¿ê Konstanty Ostrogski [ten sam, który przeszed³ do wrogów Unii a któremu ksi±dz Skarga dedykowa³ swoje dzie³o], pragn±cy szczerze wyd¼wigniêcia Cerkwi z upadku. Poniewa¿ jednak sam nie orientowa³ siê wcale w sprawach wiary, na profesorów do niej sprowadzi³ miêdzy innymi teologów protestanckich, nie wy³±czaj±c nawet zwolenników arianizmu. Na przyk³ad czas jaki¶ naucza³ w niej wtedy s³ynny Cyryl Lukaris, ho³duj±cy ca³kowicie przekonaniom kalwiñskim. Teologowie ci, bêd±c nieraz dalekimi bardzo od cerkiewnych dogmatów, nienawidzili tym wiêcej Ko¶cio³a. Ich te¿ przede wszystkim wp³ywom - obok ura¿onej ambicji ksiêcia, ¿e nie ufaj±c mu zaczêto go pomijaæ w przygotowaniach unijnych - przypisaæ nale¿y, i¿ sk³aniaj±cy siê pocz±tkowo do Unii Ostrogski sta³ siê pó¼niej, najzaciêtszym i najbardziej szkodliwym jej wrogiem[1]". Teologowie z bractw cerkiewnych oraz Akademii Ostrogskiej, sam ksi±¿ê Ostrogski i Biskup Ba³aban nale¿eli do przywódców dyzunickich. Ten ruch by³ mocno popierany przez Moskwê a tak¿e przez Konstantynopol. W 1620 wys³ano z Konstantynopola patriarchê Jerozolimskiego Teofanesa. „Tego to Teofanesa (...) wpu¶ci³y w³adze polskie w granice Rzeczypospolitej i pozostawi³y praktycznie bez nadzoru. Mo¿e siê to wydaæ bardzo dziwne, lecz w rzeczywisto¶ci wcale nie by³o dziwne: Teofanes by³ równocze¶nie agentem su³tana[2]". Oczywi¶cie, na pocz±tku jego zachowanie nie budzi³o niepokoju, „cicho siê sprawowa³, czujnie badaj±c sytuacjê i niczego nie przedsiêbior±c; bardzo stara³ siê aby o nim zapomniano[3]". Ale natychmiast po klêsce Polaków pod Cecor±, Teofanes, jakby na tê klêskê czekaj±c, nie maj±c zgody króla Zygmunta, zacz±³ odnawiaæ hierarchiê prawos³awn± w Rzeczypospolitej konsekruj±c prawos³awnych biskupów na miejsce unickich. „W kijowskiej £awrze Peczerskiej, wy¶wiêci³ [miêdzy innymi] na metropolitê kijowskiego Hioba Boreckiego (...), na biskupa przemyskiego (bo i tam by³a ju¿ Unia) - Izajasza Kopiñskiego. Na arcybiskupstwo po³ockie - Melecjusza Smotrzyskiego przeciwko Kuncewiczowi". Dopiero teraz zaczê³a siê prawdziwa zawierucha, gdy¿ prawos³awie odzyskawszy swoj± hierarchiê, poczu³o siê bardzo pewnie i zaczê³o atakowaæ ze wzmo¿on± si³±. Polska po pora¿ce by³a bardzo wyczerpana i nie umia³a znale¼æ w sobie tyle energii, by tê nielegaln±, antyunijn± dzia³alno¶æ na w³asnym terenie zlikwidowaæ. I dodatkowo jeszcze, w tym czasie sypnê³y siê „listy ulotne i pisma, z którymi czerñcy [tak czêsto nazywano mnichów prawos³awnych] je¼dzili, a nie [tylko] jeden Smotrzyski je pisa³[4]". W roku 1621 Jozafat uda³ siê do Warszawy na sejm, który mia³ obradowaæ w sprawie dalszych losów Unii. W tym te¿ czasie wzmog³a siê kampania oszczerstw, inspirowana i kierowana przez Smotrzyskiego. Gdy wróci³ Jozafat z Warszawy, to choæ uciek³ z Po³ocka wys³annik Smotrzyskiego, pop Sylwester, lecz cerkwie opustosza³y, a na Kuncewicza sypa³y siê „pogró¿ki i zniewagi[5]". Lecz nasz ¶wiêty bohater nie rezygnowa³, walczy³ dalej, konsekwentnie i spokojnie odbudowywa³ wszystko od nowa. „Nie uciek³. Nie ukrywa³ siê. Jakby nic nie zasz³o, sprawowa³ liturgiê, wystêpowa³ publicznie, kaza³ po cerkwiach jak dawniej, prostowa³ k³amstwa i obmowy, odwiedza³ ludzi. Mia³ listy królewskie w rêku, przecz±ce twierdzeniom Smotrzyskiego. Polemizowa³ te¿ z nimi generalnie. Zjawia³ siê w urzêdach miejskich i grodzkich. (...) I zdziwi³ siê: wsie by³y spokojne. Ci sami parochowie [a wiêc proboszczowie czy te¿ plebani], pro¶ci, biedni ludzie, których nie raz gromi³ za pijañstwo i nieuctwo, ale te¿ broni³ przed samowol± i dawa³ wsparcie, stali przy nim. Tak¿e i szlachta nie bra³a udzia³u w ruchawce[6]". W tej trudnej walce arcybiskupa Kuncewicza, Witebsk zdawa³ siê stracony, tam rada miejska uzna³a swoim arcybiskupem Smotrzyskiego, przekazano mu cerkwie unickie a samych unitów wygnano z miasta. Równie¿ Orsza i Mohylew przesz³y na dyzunick± stronê. Ale by³y i sukcesy, na przyk³ad w Po³ocku, jego przeciwnik prawos³awny „przewodnik rozruchu Iwan Terlikowski, pierwszy rêkê do zgody wyci±gn±³, wyznaj±c winê i uznaj±c go swoim pasterzem. Kuncewicz miêkki nie by³, lecz gdy siê ta zgoda sta³a , pop³aka³ siê z rado¶ci[7]". Zdarza³o siê w tym czasie, ¿e oprócz pisania paszkwili i donosów, znajdowali siê i tacy, co strzelali do Jozafata. Tak zdarzy³o siê podczas przeprawy rzecznej, a pod Orsz± „strzela³ (...) do niego szlachcic Massalski[8]". Wtedy te¿ nawet wysoko postawieni katolicy potrafili ganiæ ¶wiêtego Jozafata. Tak zrobi³ na przyk³ad kanclerz Lew Sapiecha, który darzy³ Jozafata zaufaniem a nawet przyja¼ni±, a jednak wys³a³ przynajmniej dwa ostre listy do niego. A dzia³o siê to, za „spraw± skarg dyzunickich, a raczej ich metody. Metoda by³a tak prosta, ¿e a¿ genialna: biæ - i p³akaæ. Biæ - i wo³aæ , ¿e w³a¶nie bij±cemu krzywda siê dzieje. Rzecz nie by³a w zasadzie nowa, lecz nigdy dot±d nie zastosowano jej w skali tak masowej.(...) Nikomu raczej do g³owy nie wpadnie, ¿e mo¿na biæ i krzyczeæ. Krzyczy kto, znaczy: krzywda mu siê dzieje. Napadniêty. Obrabowany rozbojem. (...) By³o to bardzo skuteczne. Wszystkie s±dy, trybuna³y i kancelarie by³y zawalone skargami prawos³awnych: o krzywdzenie, o odbieranie cerkwi, o odbieranie wiernych, o stosowanie przymusu, gwa³tu i innych niegodnych sposobów - najczê¶ciej bez podawania konkretów, faktów, liczb, dat, nawet i nazwisk, aby, gdy przycisn±, nie daæ siê za rêkê z³apaæ. (...) Trybuna³y mo¿e winne by³y oddalaæ skargi niedostatecznie umotywowane, je¶li jednak skarg du¿o, kto niby ma zdrowie do czytania? A s±d i kancelaria jak maszynka: wejdzie co, to ju¿ idzie. A zatem: komisja. Komisja jecha³a, szuka³a ¶wiadków: co by³o, jak by³o. Jeden wyjecha³, drugi by³ przy ¿niwach na dalekim folwarku, trzeciemu ¿ona rodzi, czwarty ma pomór na byd³o, a potem jeden zeznaje tak, a drugi inaczej; jeden siê wycofuje, za¶ inny dodaje co¶, czego w skardze nie by³o, i te¿ trzeba by sprawdziæ. (...) Wszyscy byli pomêczeni poza granice zniecierpliwienia i poma³u diabli ich brali[9]". Wtedy te¿, dochodzono do wniosku, ¿e gdyby Unii nie by³o nie by³o by tych problemów, ale nikt, nie mówi³, ¿e gdyby nie by³o przeciwników Unii, to by³by spokój. W roku 1623 ponownie zwo³ano sejm warszawski, lecz Jozafat tym razem nie pojecha³ do Warszawy, gdy¿ zbyt dobrze pamiêta³ ile szkód powsta³o podczas jego poprzedniej nieobecno¶ci. Wola³ byæ w Nowogródku a pó¼niej, w pa¼dzierniku, mimo wielu ostrze¿eñ, uda³ siê do Witebska, gdy¿ to miasto, które choæ uznawa³ za stracone, to jednak postanowi³ odzyskaæ. ¦wiêty Jozafat g³osi kazanie w katedrze w Witebsku, rys. I. Repina z 1893 r. Rysunek z ksi±¿ki „Polska i jej ¶wiêci" oprac. Hubert Wo³±cewicz, Kielce 2016, s. 194. „Nie jest prawd±, jakoby tragedia 12 listopada 1623 roku by³a owocem spontanicznego odruchu gniewu witebszczan, jak to ujmowa³a apologia prawos³awna, a zw³aszcza ów, co napisa³ okr±g³o, ¿e »zniecierpliwieni witebszczanie wrzucili go do rzeki«.(...) Od wielu ju¿ miesiêcy, nastroje by³y systematycznie podgrzewane i nie cofano siê przed jawnymi nawet k³amstwami, aby nastroje te podnie¶æ do stanu wrzenia. O¶rodkiem kierowniczym by³o [a jak¿e] wileñskie bractwo ¦wiêtego Ducha (...) [oraz] rezyduj±cy tam Melecy Smotrzyski (...) wy¶wiêcony na [jak pamiêtamy] dyzunickiego arcybiskupa Po³ocka[10]". Kiedy okaza³o siê, ¿e nie mo¿na naszego ¶wiêtego Jozafata ani odizolowaæ ani wypêdziæ zapad³, w wyniku przeprowadzonych z zimn± krwi± kalkulacji, wyrok ¶mierci na arcybiskupa i tylko kwesti± czasu pozostawa³o wykonanie go. Architekci tego wyroku oraz scenariusza planowanego zamachu, dobrze wiedzieli, ¿e Jozafat jest „najzdolniejszym, najbardziej czynnym i dynamicznym, a tak¿e wp³ywowym hierarch± unickim, kim¶ nie³atwym do zast±pienia. Rutski da³ unitom ramy organizacyjne i naukê, ale to Kuncewicz daje im ducha i gorliwo¶æ; on te¿ jest wychowawc± i nauczycielem kleru zakonnego i diecezjalnego - i on podnosi cerkiew. Gdy go nie stanie, upadnie duch w unitach, a ka¿dy dwa razy siê zastanowi czy warto trwaæ przy Unii. I postrach te¿ padnie, ¿e si³a jest przy prawos³awnych[11]". Data zamachu zosta³a ustalona na 12 listopada, bez wzglêdu na okoliczno¶ci. Sygna³em do rozpoczêcia mia³o byæ bicie ratuszowego dzwonu. Wtedy te¿, autorzy spisku postanowili dla unikniêcia podejrzeñ opu¶ciæ Witebsk. W tym dniu „wczesnym ¶witaniem, jak zawsze w niedzielê, uderzono w dzwon katedralny na Utrenjê i Kuncewicz wraz ze swym archidiakonem Doroteuszem udali siê do soboru dla odprawienia Jutrzni. Sprawuj±c j± (a zdaniem zebranych ¶piewa³ tak piêknie, jak nigdy jeszcze dot±d) nie wiedzia³ Kuncewicz, ¿e w tym samym czasie jego s³u¿ba, nie wytrzymawszy nerwowo, ujê³a popa Iliê i wpakowa³a go pod zamkniêcie, ca³kiem zreszt± niegro¼ne, bo do kuchni pa³acowej; inni za¶ twierdz± ¿e kaza³ to zrobiæ archidiakon Doroteusz, gdy ten¿e Ilia przylaz³ na plac przed cerkwi± i tam l¿y³ arcybiskupa. Tak czy inaczej znalaz³ siê Ilia w tej kuchennej tiurmie i zaraz zacz±³ biæ na trwogê dzwon ratuszowy. Kuncewicz wyszed³ z cerkwi przed koñcem Jutrzni i szed³ do pa³acu. Bramy wiod±ce na wewnêtrzny dziedziniec by³y ju¿ zawarte, za¶ le¿±cy naprzeciw cerkwi pa³ac otoczony t³umem. Wstawa³ ¶wit, niebo by³o zaci±gniête pó³przejrzystymi chmurami, s³oñce wstawa³o w czerwieni i zdawa³o siê, ¿e niebo goreje. T³um stoj±cy miêdzy cerkwi± i pa³acem wo³a³ o ¶mieræ. Kiedy jednak Kuncewicz wyszed³ z cerkwi - ludzie rozst±pili siê przed nim i nie podnios³a siê ani jedna rêka. Ju¿ wszystkie dzwony cerkiewne bi³y na trwogê. Kuncewicz kaza³ natychmiast zwolniæ Iliê z tego kuchennego zamkniêcia. Gdyby to tylko o Iliê sz³o, incydent by³by wyczerpany. Ale tu nie sz³o o Iliê Dawidowicza. T³um ucich³, ale na miejsce krzyków kto¶ zacz±³ wydawaæ rozkazy. Podwa¿ono i rozr±bano bramy pa³acu, pad³y pierwsze strza³y. Domownicy i towarzysze Jozafata rozbiegli siê, gdzie kto móg³: po sieniach, po komnatach. £amano drzwi, bito ich. Ojciec Doroteusz wyszed³ z tego dnia z osiemnastoma ranami na g³owie i po³amanymi ko¶æmi, Kantakuzen mia³ trzyna¶cie ran, poranionemu Uszackiemu mówili znajomi z atakuj±cego t³umu: »A ty czemu z nimi? Wiedzia³e¶ dawno, ¿e kiedy¶ tak z wami bêdzie«. Przy Jozafacie znalaz³ siê tylko wiekowy zakrystianin katedralny Tichon; bo Jozafat, na nic siê nie ogl±daj±c gdy do pa³acu szed³, zamierza³ przygotowaæ siê do liturgii. Kiedy jednak zaczê³y pêkaæ bramy, przerwa³ przygotowania i poszed³ do drugiej komnaty. Tam upad³szy, modli³ siê. Potem wsta³ i poszed³ naprzeciw napastnikom. Stan±³ przed nimi, zamykaj±c za sob± drzwi. Uczyni³ nad nimi znak krzy¿a i rzek³: - Dziatki, dlaczego bijecie czeladkê moj±. Nie zabijajcie ich. Je¶li macie co przeciwko mnie, owó¿ jestem. I z³o¿y³ na piersi rêce na krzy¿. Raniony ciê¿ko, lecz przytomny Uszacki by³ przy tym, le¿±c po lewej jego rêce. Zrobi³a siê cisza ca³kowita, ludziom opad³y rêce i stali jak wro¶niêci w ziemiê I w tej nieruchomej ciszy wa¿y³o siê jeszcze wszystko. Lecz z bocznych, rozwartych drzwi wyszli dwaj ludzie z twarzami zastyg³ymi i z nieruchomymi jak u ¶lepców [lub jak u opêtanych] oczyma. Jeden uderzy³ pa³k±, drugi toporem rozr±ba³ g³owê. Mêczeñstwo ¶w. Jozafata Kuncewicza, obraz J. Simlera (1861) z ksi±¿ki ks. Jana Szczepaniaka „Ma³a ilustrowana historia Ko¶cio³a Katolickiego w Polsce", Kraków 2018, s.103. Wywlekli go z sieni na podwórze, a na podwórzu t³um ujrzawszy, co siê dokona³o - jakby przytomno¶æ straci³: strzelano do zabitego z samopa³ów, kopano, szarpano, deptano po nim: a by³y w t³umie tak¿e kobiety i dzieci. Podnoszono na nogi martwe ju¿ cia³o i wo³ano: »Czy¿ dzisiaj nie niedziela? Trzeba ci mówiæ kazanie, arcybiskupie!«. Wleczono cia³o z podwórca przez cmentarz, szarpi±c na nim odzie¿. By³ w starym habicie bazyliañskim i w po³atanej p³óciennej bieli¼nie, a pod ni± ju¿ tylko W³osienica. Zawo³a³ kto¶: Staæ! To nie mo¿e byæ arcybiskup, arcybiskupy tak nie chodz±. Mo¿e nie by³o go w pa³acu. Podstawili kogo¶ bardzo podobnego, jakiego¶ ubogiego czerñca. Przywleczono z pa³acu pobitego Grzegorza Uszackiego, bo wci±¿ by³ przytomny. Kazano mu przysiêgaæ: Kuncewicz to jest, czy nie? Uszacki potwierdzi³, bo ¿adnych przecie¿ w±tpliwo¶ci byæ nie mog³o. A co do odzie¿y, to zawsze tak chodzi³, nie inaczej. Zawleczono go na szczyt wzgórza, nawis³ego nad brzegami rzeki [D¼winy] i zrzucono w dó³, na brzeg. Na dole zdarto zeñ równie¿ W³osienicê, a wype³niwszy j± kamieniami, uwi±zano u szyi. Tak¿e do nóg przywi±zano kamienie. Wsadziwszy w czó³no, powieziono parê wiorst od Witebska, na g³êbiê, i tam wrzucono w wodê[12]". Po tej tragedii umilk³y wszystkie dzwony i ju¿ ¿aden tego dnia nie zadzwoni³, wszystkie cerkwie zosta³y zamkniête i ¿adnej tego dnia nie otworzono. Podobnie by³o w ko¶cio³ach. „Witebsk wygl±da³ tak, jakby mór by³: puste ulice, zatrza¶niête okiennice, cisza. Ludzie siedzieli po domach, nie patrzyli sobie w oczy, sumowali. Przewodnicy spisku wróciwszy do Witebska wieczorem, nie poznawali ludzi. A te¿ i ludzie patrzyli jak na obcych, odwracali siê. Noc± (...) obwiesi³ siê na belce ten, który pierwszy Jozafata uderzy³. (...) Noc± te¿ poczêli uciekaæ z miasta winni. Rano zaczê³a dzia³aæ grodzka i zamkowa komisja, za¶ rajcy wszczêli aresztowania. (...) Dzia³y siê rzeczy niezwyczajne. (...) [Ludzie] szli nad D¼winê. Stali po brzegach i patrzyli w czarn±, jesienn± wodê.(...) Potem nie¶mia³o wyp³ynê³y czó³na, ludzie z sieciami, z bosakami. Macali po dnie, ci±gali sieci. (...). To trwa³o piêæ dni (...)og³oszono nagrodê (...) za znalezienie cia³a. Szóstego dnia znale¼li i wyci±gnêli[13]". Wszyscy ¶wiadkowie widz±c zw³oki arcybiskupa powszechnie p³akali i chcieli je nie¶æ na naprêdce uplecionych wiklinowych noszach. Pojawi³ siê te¿ strach przed s±dem za zabójstwo arcybiskupa oraz chêæ ucieczki, nie tyle w¶ród pospólstwa, co u dyzunickich hierarchów. Smotrzyski, „kiedy wyjecha³ z Wilna, po zabójstwie Jozafata, d³ugo nie wiedziano gdzie jest. (...) - gdy siê wie¶æ roznios³a - ani jeden biskup z konsekracji Teofanowej nie usiedzia³ na swoim miejscu, rozbiegli siê na czas jaki¶ i pochowali, choæ na Ukrainie czy Wo³yniu byli ca³kiem bezpieczni i nic im nie mog³o byæ. Martwy Kuncewicz wyrós³ ponad Cerkiew. Urwa³y siê skargi i pisma ulotne, i jeszcze nigdy tylu ludzi nie sz³o do Unii. Mia³ pa¶æ strach na unitów. Nie tylko, ¿e nie pad³ ale jeszcze ludzie czuli siê jakby podniesieni i utwierdzeni. Jakby nowe ¿ycie zaczê³o i¶æ przez tê ¶mieræ[14]". Ustanowiona przez króla komisja ¶ledcza skaza³a na ¶mieræ ponad dwadzie¶cia osób, w tym kilku rajców miejskich. Ci co pouciekali dostali wyroki zaoczne. „Co by³o zastanawiaj±ce[ to, to]: ¿e wszyscy skazani (...) przyjêli przed ¶mierci± Uniê[15]". Chocia¿, nic to w ich losie nie zmienia³o, jednak tak „wygl±da³o, jakby w ¶mierci szukali rêki tego samego cz³owieka, którego za ¿ycia odrzucili[16]". Miasto Witebsk straci³o swoje prawa miejskie, zburzono ratusz, na miejscu którego postawiono dla wiêkszej hañby witebszczan, karczmê. Miasto ob³o¿ono na piêæ lat kl±tw± ko¶cieln± oraz pozdejmowano na ten czas wszystkie dzwony. Po zdjêciu kl±twy a¿ do czasu rozbiorów w witebsku nie powsta³a nawet jedna cerkiew dyzunicka. Jeszcze warto wspomnieæ o losach wielkiego wroga ¶wiêtego Jozafata, Melecjusza Smotrzyskiego. Po ¶mierci swojego religijnego przeciwnika, na którego tyle pomówieñ i inwektyw wypisywa³, zamiast siê cieszyæ wpad³ w jak±¶ apatiê, „by³ wstrz±¶niêty i nie móg³ siê odnale¼æ a bardzo daleko mu by³o do rado¶ci. (...) I z dnia na dzieñ by³o gorzej. Krew zabitego wo³a³a do niego z ziemi. Wo³a³a przede wszystkim do jego sumienia: czu³ siê wspó³winnym, czu³ siê sprawc± po¶rednim. To on burzy³ przeciwko Unii, wci±¿ i nieustannie. (...) Gdy z konsekracji Teofanowej zosta³ arcybiskupem przeciwko Jozafatowi, nie omieszka³ broniæ gor±co sprawy Teofana, sprawy restytuowania hierarchii dyzunickiej. (...) To jego, Smotrzyskiego ksi±¿ki i pisma zmieni³y ten kraj we wrz±cy kocio³[17]". Wtedy uwa¿a³ Jozafata za zdrajcê ale teraz sam doszed³ do wniosku, ¿e skoro odda³ on swe ¿ycie za Uniê, to znaczy, ¿e prawda by³a po jego stronie. Nikt za k³amstwo siê nie po¶wiêci. Wiêc teraz „czu³ siê powalony ¶mierci± Kuncewicza[18]". Wyjecha³ na kilka lat, by³ w Konstantynopolu i w Ziemi ¦wiêtej. Po powrocie sta³o siê co¶ niewiarygodnego, Melecjusz Smotrzyski w roku 1627 „z³o¿y³ na rêce metropolity Rutskiego unijne wyznanie wiary. Przeszed³ na Uniê i osiad³ w klasztorze bazyliañskim w Dermaniu na Wo³yniu[19]". To oczywi¶ci wywo³a³o olbrzymie poruszenie i zgorszenie w¶ród dyzunitów. Nie mogli uwierzyæ, ¿e ten, który ca³e ¿ycie walczy³ z Uni± w koñcu sam sta³ siê unit±. „Patrzyli nañ wilkiem, nie bez obrzydzenia i oskar¿ali o chwiejno¶æ, zdradê, oportunizm, koniunkturalizm. O strach[20]". Ale on siê nie ba³, widz±c bezsens ca³ego swojego dotychczasowego ¿ycia, zburzy³ wszystko co do tej pory stworzy³ i zacz±³ od nowa. Tym razem pisa³ o jedno¶ci, o mostach, o zjednoczeniu obu wiar. Wy¶miewa³ dawnego siebie, argumentowa³ i polemizowa³ z dawnym Smotrzyskim. „Nie na pró¿no wo³a³a krew z ziemi. Tak spotkali siê ci dwaj, którzy tak d³ugo stali naprzeciw siebie: Kuncewicz i Smotrzyski - przez ¶mieræ. Dzi¶ Kuncewicz by³ dla Smotrzyskiego Cz³owiekiem Bo¿ym i ¦wiêtym Pañskim, którego on cudzymi rêkoma wtr±ci³ w ¶mieræ, a tamten jednak go odnalaz³ i zabra³, i przyci±gn±³, i w ramionach zamkn±³. A choæ cia³o le¿a³o pod kamieniem w katedrze po³ockiej - ¿yw by³. Bo gdyby nie by³o w nim ¿ycia, jak¿eby zwyciê¿y³? Wiadomo: duszochwat[21]". A jak± opiniê o naszym ¶wiêtym maj± w dobie ekumenizmu dzisiejsi prawos³awni, pos³uchajmy co mo¿na przeczytaæ na stronie internetowej przegl±du prawos³awnego, gdzie widnieje przedruk numeru 4 (322) z kwietnia 2012 roku, w którym pan Micha³ Bo³tryk tak napisa³: „Iwan Kunczyc za namow± Ruckiego wst±pi³ w 1604 roku do bazylianów. Sta³ siê Jozafatem Kuncewiczem. Zacz±³ robiæ niezwyk³± karierê. W 1617 roku zosta³ unickim arcybiskupem Po³ocka, gdzie prawie nie by³o jeszcze unitów. Za awans odp³aca³ swym promotorom bezwzglêdnymi wyczynami wobec prawos³awnych na pó³nocno-wschodnich ziemiach Bia³orusi z Po³ockiem, Witebskiem, Orsz±, Mohylewem. Urz±dza³ pogromy, pieczêtowa³ cerkwie i przemoc± zapêdza³ prawos³awnych do Unii. O brutalno¶ci Jozafata informowano króla i Sejm. Bez skutku. Król Zygmunt III Waza sta³ po stronie unitów. Papie¿ tak¿e propagowa³ Uniê na Wschodzie, choæ Jan de Tores, pisa³ w 1622 roku: »Trudno sobie wyobraziæ, jak ruski naród nienawidzi ³acinników. Z tego widaæ, ¿e niewielu Rusinów przechodzi na Uniê. Z nimi jest wiêcej problemów ni¿ z luteranami i kalwinami«. W 1623 roku szlachta bia³oruska i ukraiñska pisa³a do króla: »Biskup po³ocki lato¶ naumy¶lnie kaza³ mieszkañcom dla wiêkszego pognêbienia wydobywaæ z mogi³ prawos³awnych nieboszczyków niedawno pogrzebanych na cmentarzu i wyrzuciæ na po¿arcie psom«. Nawet kanclerz Lew Sapieha, ¶wie¿o upieczony katolik i zawziêty zwolennik Unii, ostro os±dzi³ w li¶cie dzia³alno¶æ arcybiskupa po³ockiego, jego okrucieñstwa i nadu¿ycia w³adzy. To jeszcze bardziej rozj±trzy³o Jozafata Kuncewicza. W z³o¶ci napisa³ do króla i papie¿a skargê na Sapiehê. A potem uda³ siê do Witebska, gdzie zabra³ siê do pogromu prawos³awnych cerkwi, kaplic, bicia prawos³awnych duchownych, znêcania siê nad prawos³awnymi mieszczanami. Prawos³awni w Witebsku, wypêdzeni z ¶wi±tyñ, urz±dzili na ³±kach nad Dzwin± kapliczki i tam siê modlili. Ale i tam ich dosiêg³y ataki s³ug biskupa. Doprowadzony do ostateczno¶ci lud chwyci³ za kamienie, kosy i siekiery. 12 listopada 1623 roku wdarli siê do biskupiego pa³acu. Jozafat Kuncewicz zgin±³ od ciosu siekiery w g³owê[22]". Pos³uchajmy jak na tê wspó³czesn± opiniê oraz te i inne zarzuty o naszym ¶wiêtym odpowiedzia³ jeszcze, co warto podkre¶liæ, w XIX wieku, cytowany ju¿, ojciec Alfons Guepin. Zauwa¿my jak bardzo dzisiaj s± te s³owa aktualne: „W±tpiæ nie mo¿na, i¿ Jozafat mia³ w nienawi¶ci schyzmê i herezy±. Pragn±³ gor±co j± wytêpiæ dla zaszczepienia w ich miejsce prawdy Bo¿ej. O. Gennady opowiada, ¿e Jozafat chêtnie rozmawia³ wprawdzie z schyzmatykami, ale tylko w celu pozyskania ich dla Ko¶cio³a, gdy¿ zwykle ucieka³ od schyzmy jak od zarazy. [Po prostu nie wchodzi³ do namiotu grzeszników.] Dzisiaj [przypominam, napisano to w dziewiêtnastym wieku] nie rozumiemy ju¿ tego uczucia ¶wiêtej nienawi¶ci b³êdu. Pewien filozof, sam nawrócony, tak o tym pisze: »Coraz rzadsz± jest dawna nienawi¶æ herezyi, - zatraca siê nawyknienie uwa¿ania Boga za jedyn± prawdê, tak, ¿e odszczepieñstwo przestaje byæ strasznym. Coraz mniej zatrwa¿a rozdwojenie i b³±d, coraz wiêcej oswajamy siê z nimi«. Przestali¶my nienawidziæ k³amstwa, gdy¿ s³abo kochamy prawdê. Kochaj±c bez miary Boga i jego prawo, musia³ Jozafat czuæ wstrêt niezmierny do ka¿dej nauki przeciwnej Bogu i Ewangelii, by³o to w jego duszy owocem wiary i mi³o¶ci, jak w ka¿dym sercu prawdziwie chrze¶cijañskim. Czy uczucie to nie unios³o go nigdy za daleko? Czy w wykonywaniu swej w³adzy nigdy nie przesadzi³! Czy siê nie uniós³ gwa³towno¶ci± i okrucieñstwem, broni±c sprawy tak bardzo umi³owanej? Mo¿emy tu przytoczyæ w³asne jego s³owa: »Nikt mi nie dowiedzie , i¿bym kogokolwiek przymusza³ do przyjêcia Unii«. Tak pisa³ do Lwa Sapiehy, wielkiego kanclerza litewskiego, a to ¶wiadectwo jego we w³asnej sprawie, poparte jest zeznaniami tych, co najlepiej go znali i wci±¿ przy nim byli. Dziahilewicz [³awnik po³ocki] powiada: »S³ówkam zgo³a przykrego nie s³ysza³ od Jozafata, któreby mog³o obraziæ schizmatyków i w tak± ich nienawi¶æ wprawiæ; i owszem, choæ mia³ wielki przystêp do buntowników i prawem móg³ je pokonaæ i o karanie s³uszne przyprawiæ, nie chcia³ ¿adnych ostrych za¿ywaæ sposobów, tylko jawnie zawsze mawia³, ¿e tylko od nich chcia³, aby byli unitami«. Archidyakon Doroteusz, który ¿y³ obok Arcybiskupa i by³ ¶wiadkiem wszystkich walk i przej¶æ jego z schyzmatykami, tak siê odzywa: »Wiedzia³ dobrze Jozafat, ¿e ze schizmatykami nic siê nie zyskuje przez gwa³t. We wszystkich przeto z nimi stosunkach u¿ywa³ s³ów anielsk± tchn±cych s³odycz±. Przemowy jego pe³ne by³y apostolskiego namaszczenia i gorliwo¶ci, pe³ne ojcowskiej dobroci«. Emanuel Kantakuzen, który trzyna¶cie lat z Jozafatem przepêdzi³ mówi: »Wiem z pewno¶ci±, ¿e ¦wiêty nie zna³ ani z³o¶ci, ani nienawi¶ci, a je¿eli chcia³ wszystkich przygarn±æ do Unii, nie czyni³ to zastraszeniem, ale pro¶b± i s³odkim upomnieniem« Je¶liby twierdzenia bliskie Jozafata kto mia³ w podejrzeniu, niech pos³ucha co mówi jeden z potomków znakomitej rodziny, szlachcic obrz±dku ³aciñskiego, Micha³ Tyszkiewicz: »To, co twierdzê wiem najdok³adniej ; bo w³asnymi na wszystko patrzy³em oczyma. Przynêcony s³odycz± i pobo¿no¶ci± Jozafata, utrzymywa³em z nim czêste stosunki. Zeznajê wiêc sumiennie, ¿e w czasie piastowania swej godno¶ci, W³adyka ¿y³ przyk³adnie i ¶wiêcie. Oddany by³ ca³kowicie pozyskiwaniu dusz, jego kazania i jego rozmowy tym tylko tchnê³y. Mia³ on nienawi¶æ nieub³agan± do schyzmy, a jednak schyzmatyków przyci±ga³ tylko dobroci± i s³odycz±, gdy¿ o ile by³ wrogiem ich b³êdu, o tyle by³ przychylny osobom. Nigdy siê w Jozafacie nie odzywa³a niechêæ za krzywdy doznane od schyzmatyków; nigdy im nie uw³acza³ ani s³owem, ani czynem«. Je¿eli chcemy g³êbszych o wewnêtrznem usposobieniu Jozafata dowodów, przys³uchajmy siê sprawozdaniom jego spowiedników. »Wiem , ¿e aby do Unii schyzmatyków nawróciæ , nigdy Jozafat im nie grozi³, ¼le siê z nimi nie obchodzi³ , nie krzywdzi³ ich, nie prze¶ladowa³, ale stara³ siê doj¶æ do celu ³agodnymi s³owy, upomnieniem , przedstawieniem , a tak by³ w tym wzglêdzie szczê¶liwy, ¿e rzadko którego schyzmatyka nie przejedna³.... ¯adnej on nie mia³ niechêci osobistej do schyzmatyków, prócz tej jedynie, ¿e byli schyzmatykami, nie uznaj±cymi najwy¿szego pasterza, papie¿a rzymskiego. Znaj±c doskonale wszystko, co siê dzia³o ko³o Jozafata, wiedzia³bym przecie¿, gdyby inna by³a tego przyczyna«. O.[Stanis³aw] Kosiñski[spowiednik, pó¼niejszy rektor jezuickiego kolegium w Po³ocku] po¶wiadcza to samo, ¿e wiadome mu by³y tysi±czne sposoby, jakich Jozafat u¿ywa³ dla sprowadzenia odszczepieñców do Unii, a wszystkie by³y pe³ne mi³o¶ci i s³odyczy. A wiêc ten cz³owiek, którego nam jako srogiego i dzikiego przedstawiaj±, nie mia³ nawet z³ego uczucia przeciw schyzmatykom! To zreszt± sami ci [dyzunici] przyznawali. Jan Chodyga, rajca po³ocki, nieprzychylny Jozafatowi za jego ¿ycia, wmieszany we wszystkie knowania przeciw arcybiskupowi, zeznaje jednak: »Uchowaj Bo¿e, ¿ebym co móg³ mówiæ przeciw niemu , o srogim jakim postêpku Jozafatowym z nami jako schyzmatykami, albo o krzywdach jakich nam uczynionych, albo ¿eby jak± przyczynê mia³ daæ do nienawi¶ci przeciw sobie. I owszem, by³em przytem, i samem na to patrza³, kiedy podczas buntu po³ockiego, na ratuszu , p. Sokoliñski, wojewoda po³ocki, porwa³ siê do herszta natenczas naszego, Jana Terlikowskiego, burmistrza i chcia³ go kosturem krzywym, ¿elaznym uderzyæ; ¦wiêty Jozafat porwa³ go za rêkê i nie dopu¶ci³ nic takowego nieprzyjacielowi swemu uczyniæ, lubo dobrze wiedzia³, ¿e je¿eli kto, tedy on by³ w g³owach jemu nieprzyjacielem. To czyni³ Jozafat, bo mia³ dla wszystkich serce przyjacielskie i ojcowskie«. Zeznania te sk³adane by³y pod przysiêg±, w dochodzeniu publicznem i na miejscu, gdzie Jozafat ¿y³ i dzia³a³. By³o to w chwili uspokojenia ju¿ poniek±d namiêtno¶ci, a do¶æ jeszcze blisko zasz³ych wypadków. Wtedy nie odezwa³ siê ¿aden g³os oskar¿aj±cy; przeciwnie, wszyscy jednog³o¶nie mieli dlañ tylko s³owa pochwa³y. Wobec tych ¶wiadectw, gdzie¿ szukaæ dowodów przeciwnych? Sami oszczercy nie umieli nigdy oskar¿eñ swych uzasadniæ. Powtarzaj± uparcie, ¿e Jozafat by³ okrutnym, prze¶ladowc±, krwio¿erczym tygrysem, lecz gdy to okazaæ trzeba, nie s± w mo¿no¶ci dostarczenia ani jednego dowodu, nie mog± wskazaæ ani jednej ofiary. W archiwach arcybiskupstwa po³ockiego, metropolii kijowskiej, trybuna³ów polskich, nie ma ani jednego aktu ¶wiadcz±cego przeciw Jozafatowi. A wed³ug zaciek³ych szkalowañ schyzmy, zdawa³oby siê, ¿e Jozafat mia³ na swe pos³ugi ca³± armi± katów. Tymczasem ani jedna kropla krwi nie zosta³a przelan± podczas jego w³adyckich rz±dów, - prócz jego w³asnej. Nieraz wprawdzie odwo³ywa³ siê do opieki w³adz rz±dowych, a raczej do sprawiedliwo¶ci królewskiej. Chcia³ przy pomocy w³adzy, zapewniæ wolno¶æ wiary katolickiej, chcia³ buntowników powstrzymaæ, uspokojonych sprowadzaæ do Unii. Jako arcybiskup po³ocki, nominowany przez króla, wprowadzony legalnie przez metropolitê kijowskiego, przyjêty przez ludno¶æ ca³±, mia³ prawa i powagê, na których utrzymaniu zale¿a³o i pañstwu, i Ko¶cio³owi. Kto wystêpowa³ przeciwko niemu, ten stawa³ i przeciwko Ko¶cio³owi i pañstwu, w Polsce szczególnie, gdzie katolicyzm by³ podstaw± ¿ycia narodowego, wszelki bunt przeciw niemu by³ zamachem na ¿ycie spo³eczne; a przecie¿ wedle praw Rzeczypospolitej apostazya ulega³a karze najwy¿szej. Gdyby Jozafat by³ siê ucieka³ do trybuna³ów i domaga³ siê kar choæby najciê¿szych na hersztów schyzmy, by³by w swojem prawie; lecz i tego zarzuciæ mu nie mo¿na. Nigdy nie wodzi³ siê po s±dach z schyzmatykami, gdy sz³o o jego osobê, wtedy nawet, gdy ¿ycie jego by³o zagro¿one. Skar¿y³ ich to prawda, gdy musia³ dochodziæ dóbr albo cerkwi zagrabionych od schyzmy, gdy mu chodzi³o o zabezpieczenie unitów przed ich gwa³tami, lub o zapobie¿enie, by nie wprowadzali do jego miasta fa³szywego nabo¿eñstwa[23]". W li¶cie do wspominanego ju¿ wielkiego kanclerza litewskiego Lwa Sapiehy ¶wiêty Jozafat tak pisa³: „Do Unii, ¿ebym kiedy kogo gwa³tem przymusza³, to siê nigdy nie poka¿e. Praw moich cerkiewnych zwyk³a przysiêga moja episkopska prawem broniæ, gdy na nie gwa³townie nastêpuj±, przymusza miê. I to jednak skromnie i uwa¿nie czyniê, nie odstêpuj±c przyk³adu ¶wiêtego Ambro¿ego i ¶wiêtego Chryzostoma, którzy, lubo z protestacy± albo nie, czynili jednak potê¿nie o prawdê Bo¿±. (...) By ci¿ ¦wiêci, na tak wielk± krzywdê Bo¿± za ¿ywota swego te¿ na ¶wiecie patrzyli, na jak± tu teraz patrzê w Po³ocku, ¿e ch³opstwo grube tak wiele dziatek bez chrztu, tak wiele doros³ych bez spowiedzi i u¿ywania Sakramentu ¦wiêtego do piek³a posy³ali i posy³aj±. By³o ich wiele, co na ¿ywy Bóg potrzebowali kap³ana przy ¶mierci, buntownicy gromili ich z tego i strzegli a¿ do ¶mierci, aby bez spowiedzi zdychali - wiêcej by o to czynili, ni¿ ja. Przed urzêdem by¶my za czasów Nerona, Dyoklecyana to¿ czynili, co na on czas wierni Bozi czynili. Ale ¿e mieszkamy pod Panem ¶wi±tobliwym, katolickim, gor±cym (któremu daj Bo¿e, w niezmierzone lata, szczê¶liwe panowanie!) ogrodzone jest zdrowie i wolno¶æ nasza prawem pospolitem, tak jako wszystkich innych obywatelów ojczyzny tej. Dla czegó¿ nie mamy za¿ywaæ prawnych dobrodziejstw, zw³aszcza, gdy inaczej byæ nie mo¿e ku obronie zdrowia i wolno¶ci naszych, jako inni za¿ywaj±? Wiêcej jest protestacyj schyzmatyckich po trybuna³ach i ratuszach; przecie im tego nie gani±, a nas Uni± oprimowaæ i rugowaæ dozwalaj±, powiadaj±c, ¿e wszystkie niezgody domowe z nas i z Unii pochodz±!...[24]". Zrzeka³ siê wiêc swoich przywilejów, staj±c siê równym wobec prawa. Nikogo nie zaczepia³ a jedynie broni³ nie tyle siebie, co Boga. Nie pozwala³ na profanowanie ko¶cio³ów, do których mia³ królewskie prawo. Jego „sumienie nie mog³o pozwoliæ na schyzmatykom blu¼niæ w ko¶cio³ach przeznaczonych na chwa³ê Bo¿±[25]". Prawos³awni nienawidzili ¶wiêtego arcybiskupa a jednocze¶nie byli przywi±zani do niego, gdy¿ nie mieli ¿adnych argumentów przeciw niemu: „»Nienawi¶æ schizmatyków do Jozafata, mówi naoczny ¶wiadek, nie by³a usprawiedliwiona ¿adn± zaczepk± z jego strony. Gniew to by³ poprostu sekciarski, pobudk± jego by³ wstrêt do jedno¶ci ze Stolic± rzymsk±. Gdyby by³ inny powód nienawi¶ci, by³by mi niezawodnie wiadomy, bo wiedzia³em dobrze o wszystkim co zasz³o miedzy Jozafatem a schyzmatykami. By³em ¶wiadkiem i s³ysza³em ich samych mówi±cych: »gdyby Jozafat by³ naszym, piliby¶my wodê w której umywa nogi.« W tych samych prawie s³owach odzywa siê cytowany ju¿ Micha³ Tyszkiewicz: »Wiem, i doskonale wiem , jako wszystkiego, co siê dzia³o ko³o Jozafata dobrze ¶wiadomy, ¿e s³uga Bo¿y ¿adnej schyzmatykom, którzy go owszem zwali ¶wiêtym, nie dawa³ przyczyny, dla której go tak nienawidzili, obelgami, gro¼bami, zmowami i zasadzkami trapili; tê jedne wyj±wszy, ¿e i sam papie¿owi oddawa³ pos³uszeñstwo i wszystkich ci±gn±³ do jego zwierzchno¶ci i do Unii z Ko¶cio³em rzymskim, schyzmê za¶ ca³kiem znie¶æ stara³ siê«. S³yszano nieraz przeciwników Jozafata mówi±cych: »gdyby chcia³ przej¶æ do nas obsypali- by¶my go z³otem, czciliby¶my go jak Anio³a z nieba«. Nawet ¿ydzi nazywali go ojcem, mówi±c, ¿e Jozafat czci jednego Boga, pe³ni przykazania, ¿e ¿ycie jego jest bez skazy, czyste i buduj±ce, i ¿e gdyby taki sprawiedliwy nie wszed³ do królestwa niebieskiego, któ¿by móg³ liczyæ na to, ¿e siê tam dostanie?[26]". W cytowanym artykule z przegl±du prawos³awnego znalaz³o siê takie zdanie: „kaza³ mieszkañcom dla wiêkszego pognêbienia wydobywaæ z mogi³ prawos³awnych nieboszczyków niedawno pogrzebanych na cmentarzu i wyrzuciæ na po¿arcie psom[27]". Wyja¶nieniem takich opinii mo¿e byæ opis wyganiania szatanów przez ¶wiêtego Jozafata z klasztoru ¦wiêtej Trójcy opisany na tych stronach do¶æ dok³adnie trochê wcze¶niej. „Mêczeñstwo Jozafata poruszy³o ca³± Polskê katolick±. Wielu katolików teraz dopiero zrozumia³o, czym jest Unia. Natychmiast te¿ rozpoczêto proces kanoniczny. Jozafat zosta³ beatyfikowany przez papie¿a Urbana VIII w 1643 r., kanonizowany w 1867 r. przez Piusa IX. Jest patronem diecezji siedleckiej i drohiczyñskiej, zakonu bazylianów, Rusi, Litwy i Wilna. Jest pierwszym kanonizowanym ¶wiêtym obrz±dku greko-katolickiego. Relikwie ¶w. Jozafata przeby³y prawdziwie tu³acz± drogê. By³y one sk³adane w miastach Bia³orusi, na Litwie, w Polsce. W 1667 r. powróci³y do Po³ocka, ale ju¿ w 1706 r. w obawie przed profanacj± zosta³y umieszczone w Bia³ej Podlaskiej. Po kanonizacji carat za¿±da³ ukrycia relikwii. Zosta³y one przewiezione do Wiednia, a od 1949 r. spoczywaj± w bazylice ¶w. Piotra w Watykanie. Relikwia lewej rêki ¶w. Jozafata wraz ze skromnym pier¶cieniem biskupim znajduje siê w bazylice Serca Jezusowego na Pradze w Warszawie. Z okazji 300-lecia mêczeñskiej ¶mierci ¶w. Jozafata w 1923 r. papie¿ Pius XI wyda³ ku jego czci encyklikê Ecclesiam Dei admirabili. W ikonografii ¶w. Jozafat Kuncewicz przedstawiany jest w stroju biskupim rytu wschodniego. Jego atrybutem jest topór (berdysz, czyli ciê¿ki, oburêczny topór o zakrzywionym ostrzu na d³ugim drzewcu), palma mêczeñstwa". Bibliografia: - O. Alfons Guepin, ¯ywot ¶, Jozafata Kuncewicza mêczennika, arcybiskupa po³ockiego, Lwów 1885. - Ks. Jan Urban, ¦w. Józafat Kuncewicz biskup i mêczennik, Kraków br. - X. Dr W³adys³aw Vrana, Egzorty o polskich ¶wiêtych i b³ogos³awionych na niedziele roku szkolnego roz³o¿one, Kraków 1930. - Feliks Koneczny, ¦wiêci w dziejach narodu polskiego, Miejsce Piastowe 1937. - Ks.dr Józef Umiñski, Historia Ko¶cio³a, Tom II, Opole 1960. - Ks. W³adys³aw Padacz, Z polskiej gleby, Kraków 1972. - Henryk Fros SI, Franciszek Sowa, Twoje imiê przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982. - Tadeusz ¯ychiewicz, Jozafat Kuncewicz, Kalwaria Zebrzydowska 1986. - Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych ¶wiêtych polskich, Gdañsk 1997. - „Polska i jej ¶wiêci" oprac. Hubert Wo³±cewicz, Kielce 2016. - ks. Jana Szczepaniaka „Ma³a ilustrowana historia Ko¶cio³a Katolickiego w Polsce", Kraków 2018. - W³odzimierz Osadczy, Unia Triplex Unia brzeska w tradycji polskiej, rosyjskiej i ukraiñskiej, Radzymin-Warszawa 2019. https://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/11-12a.php3 https://pl.wikipedia.org/wiki/Dolina_Jozafata http://www.liturgia.cerkiew.pl/docs.php?id=20 Micha³ Bo³tryk na str.: http://przegladprawoslawny.pl/articles.php?id_n=2812&id=8 Adam Kowalik, w art. pt." ¦w. Jozafat Kuncewicz - ³owca dusz i mêczennik" ze str.: https://www.piotrskarga.pl/sw--jozafat-kuncewicz---lowca-dusz-i-meczennik,6183,7350,p.html http://katalog.muzeum.krakow.pl/pl/work/MNK-III-ryc-28780-%C5%9AWI%C4%98TY-JOZAFAT-KONCEWICZ-Arcybiskup-P https://polona.pl/item/b-iosaphat-martyr,NTU2NzA0Nw/#info:metadata [1] Ks.dr Józef Umiñski, Historia Ko¶cio³a... , s. 186. [2] Tadeusz ¯ychiewicz, Jozafat..., s. 79-80. [3] Tam¿e, s. 80. [4]Tadeusz ¯ychiewicz, Jozafat..., s. 82. [5] Tam¿e, s. 85. [6] Tam¿e. [7] Tam¿e s. 86. [8] Tam¿e. [9] Tam¿e s. 87-88. [10] Tam¿e s. 98. [11] Tam¿e s. 99. [12] Tam¿e, s. 100-102. [13] Tam¿e, s. 102-103. [14] Tam¿e, s. 104. [15] Tam¿e, s. 106. [16] Tam¿e. [17] Tam¿e, s. 109. [18] Tam¿e, s. 111. [19] Tam¿e, s. 112-113. [20] Tam¿e, s. 113. [21] Tam¿e, s. 115. [22] Przegl±d prawos³awny 4(322) 2012 autor: Micha³ Bo³tryk na str.: http://przegladprawoslawny.pl/articles.php?id_n=2812&id=8 [23] Alfons Guepin, ¯ywot ¶, Jozafata..., s. 214 - 218. [24] Alfons Guepin, ¯ywot ¶, Jozafata..., s. 218 - 219. [25] Tam¿e. [26] Tam¿e, s. 220. [27] Przegl±d prawos³awny 4(322) 2012 autor: Micha³ Bo³tryk na str.: http://przegladprawoslawny.pl/articles.php?id_n=2812&id=8 Powrót |