Błogosławiony Wincenty Lewoniuk i 12 towarzyszy, męczennicy uniccy z Pratulina Część I https://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/img/01/0123-lewoniuk_1.jpg Tym razem na naszą nocną pielgrzymkę udadzą się z nami błogosławieni Wincenty Lewoniuk i Towarzysze, męczennicy uniccy z Pratulina, a także wszyscy inni, bezimienni mieszkańcy Podlasia i Chełmszczyzny, którzy zginęli w tych trudnych czasach za wiarę swoich ojców. Jak pamiętamy z konferencji o życiu świętego Jozafata Kuncewicza w grudniu 1595 roku, papież Klemens VIII, wydał bullę Magnus Dominus et laudabilis nimis [Wielki jest Pan i godzien wszelkiej chwały (Ps 48,2)] w której oznajmiał nierozłączność chrześcijan i „przyjmował on Ruś na łono Kościoła. Rok później, w 1596, na (...) synodzie biskupów ruskich w Brześciu Litewskim, uroczyście podpisano umowę, nazwaną potem Unią Brzeską. Tak zjednoczony kościół, oczywiście tylko na terenie Rzeczypospolitej, [czyli dwóch państw połączonych Unią Lubelską, Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego] a właściwie na jej wschodniej i południowo- wschodniej części, został nazwany Kościołem unickim[1]". Członków tego kościoła popularnie zwano unitami a ich przeciwników dyzunitami. Unici, choć zachowywali obrządek wschodniego kościoła to jednak uznawali papieża za głowę Kościoła i przyjęli dogmaty Kościoła Katolickiego (chodzi o dogmaty ustanowione przez Kościół po roku 1054 czyli po wielkiej schizmie wschodniej między innymi takie jak: dogmat o transsubstancji - przeistoczeniu chleba i wina w ciało i krew Chrystusa w czasie Mszy Świętej, dogmat o istnieniu czyśćca, czy o uznaniu Tradycji Kościoła Katolickiego). Dlatego więc, na polskich ziemiach wschodnich żyli obok siebie „katolicy obrządku łacińskiego [zwani łacinnikami], katolicy obrządku wschodniego czyli unici i prawosławni[2]". W tej sytuacji Kościół unicki, który w ciągu bez mała dwustu lat „przyswoił sobie wiele z obrządku łacińskiego[3]" rozwijał się na terenie Rzeczypospolitej wyjątkowo dobrze i „w połowie XVIII wieku (...) zdominował Kościół prawosławny. W 1772 roku na terenach wschodnich Rzeczypospolitej było około 4 i pół miliona unitów wobec pół miliona prawosławnych. Kościół prawosławny w Rosji uważał Unię za bezprawną, traktując unitów jako wiernych odłączonych od niego przemocą. Chodziło nie tylko o sprawy wyznaniowe, ale i polityczne[4]". Uważano bowiem, nie bez racji, że ten wieloletni wpływ latynizacji (obrządku łacińskiego) na Rusinów powoduje również ich polonizację. Także terytorialnie „Kościół unicki był jednym z największych związków wyznaniowych w Rzeczypospolitej z ośmioma diecezjami: kijowsko-wileńską (metropolia), łucką, lwowską, połocką, przemyską, pińską, włodzimierską i chełmską[5]". Jak już wspomniano przeciwnikami unitów byli dyzunici, czyli wierni Kościoła prawosławnego, leżącego na terenach Rzeczypospolitej. Nie chcieli się oni zgodzić na postanowienia Unii Brzeskiej a zwłaszcza na prozelityzm czyli nawracanie prawosławnych na wiarę katolicką bądź przystąpienie do Kościoła unickiego. Nie podobało im się używanie języka łacińskiego w liturgii unickiej a języka polskiego podczas kazań i pieśni religijnych. Walczyli ze spowiedzią, procesjami eucharystycznymi, Drogą Krzyżową, Różańcem i Godzinkami oraz innymi katolickimi modlitwami i zwyczajami, jak na przykład święcenie ziół. Działalność dyzunitów zdecydowanie nasiliła się po rozbiorach Polski, przede wszystkim na terenie zaboru rosyjskiego, gdzie już w 1794 roku zlikwidowano Kościół unicki na Ukrainie. Caryca Katarzyna II Wielka, uczestniczka wszystkich trzech rozbiorów Polski, chciała za wszelką cenę „zniszczyć naród i polskość (...) przez tępienie żywotnej siły [naszego] narodu -[czyli] wiary katolickiej[6]. Po trzecim rozbiorze, w roku 1795 ponad połowa całego majątku Kościoła unickiego znalazła się na terenie zaboru rosyjskiego. Reszta weszła w skład zaboru pruskiego, do którego przyłączono „część Podlasia , Żmudzi i województwa trockiego[7]" oraz w skład zaboru austriackiego. Bezwzględnie, jedynie tu, w zaborze austriackim, czyli w Galicji, Kościół unicki mógł w miarę spokojnie istnieć obok Kościoła katolickiego i ormiańskiego[8]. Jednakowoż, właśnie z tejże Galicji, sprowadzano na tereny zaboru rosyjskiego księży, którzy mieli nastawienie antykatolickie i antypolskie. Byli to zbóje, których dostarczali galicyjscy unici ruscy[9]. W zaborze rosyjskim, po śmierci carycy Katarzyny prześladowania unitów nieco zelżały, ale nie na długo. Powrócił do nich car Mikołaj I, który w czasie swoich rządów zlikwidował Kościół unicki na Litwie i Białorusi. Korzystał on w dużej mierze z pomysłów i „ pomocy księdza unickiego - później biskupa - Józefa Siemaszki, który sam zdecydował się na przyjęcie prawosławia i w tym duchu działał w odniesieniu do reszty unitów[10]". Był to zdrajca unickiego Kościoła, którego drugi współautor likwidacji Kościoła unickiego, ówczesny „wiceminister oświaty Dymitr Nikołajewicz Błudow (...) »odkrył« dla cara[11]". I właśnie, tych dwóch ludzi już w 1827 roku, dość dokładnie opracowało zręby planu włączenia Kościoła unickiego do Cerkwii prawosławnej, który był następnie celowo bez pośpiechu ale bardzo konsekwentnie, wprowadzany w życie. Plan ten, który został zaakceptowany przez cara, „zakładał »odgórne« zjednoczenie przez hierarchię i wyższy kler. Poza tym zalecał równorzędne dwukierunkowe działanie: stopniowe zbliżanie unii do prawosławia i równoczesne odcinanie jej od związków z obrządkiem łacińskim[12]". W planie tym biskup Siemaszko „opisał stan Cerkwi unickiej w Imperium Rosyjskim i proponowane zmiany, (...) najważniejsze z nich to: likwidacja dwóch z czterech diecezji unickich [skasowano diecezję łucką i brzeską, które zostały wchłonięte przez pozostałe diecezje „połocką jako białoruską i wileńską pod nazwą »litewskiej«[13]"] i przeniesienie stolic pozostałych do miast, gdzie nie funkcjonowały katedry łacińskie, reorganizacja zakonu bazylianów, oddzielenie kandydatów na księży unickich od łacińskich poprzez zakaz wspólnego studiowania w kraju lub za granicą, utworzenie osobnych szkół dla dzieci duchownych »greckounickich« i reforma Wileńskiej Akademii Duchownej[14]". Głównym wykonawcą tych wszystkich zamierzeń mógł zostać tylko zaufany człowiek cara. A był nim, oczywiście „biskup unickiej diecezji wileńskiej Józef Siemaszko. W ciągu dwunastu lat prowadził on wielostronną i skuteczną likwidację unii, czego uwieńczeniem był synod w Połocku (1839) na którym przyjęto rezolucję o »restytucji prawosławia« (...) Siemaszko otrzymał możliwość realizacji różnych elementów planu w praktyce. Już w 1829 roku został biskupem pomocniczym, a od 1833 roku był ordynariuszem diecezji litewskiej. Zlikwidował prawo patronatu, przywrócił ikonostasy, prawosławne szaty liturgiczne (....)[czyli] »apparaty« [łac. apparatus po polsku aparaty , nazwa szat jakich biskupi, kapłani i inni duchowni używają przy wykonywaniu czynności świętych; (ornat, kapa, stuła, manipularz, alba, komża, humerał, dalmatyka, tunicella, rokieta, pasek, welon, tuwalnia, bursa, biret, mitra, tyara, sandały(trzewiki), pończochy, rękawiczki, paliusz i tym podobne)[15]] do cerkwi unickich. Zakazał używania ksiąg wschodniego obrządku katolickiego w liturgii i usunięcie »łacińskich naleciałości«[16]". Biskup Siemaszko, konsekwentnie i z wielką gorliwością, choć bez zbędnego pośpiechu, stopniowo wprowadzał te zmiany.. Zlikwidował on również oprócz prawa patronatu, a więc prawa fundatora świątyni do przedstawiania biskupowi kandydata na zarządcę tejże świątyni, także prawo ktitorstwa, czyli prawa jeszcze z czasów Jagiellońskich w myśl, którego najwyższymi opiekunami cerkwii prawosławnej (a więc i Cerkwii unickiej) byli królowie polscy. „Podobne uprawnienia posiadali możnowładcy świeccy, w których dobrach znajdowały się oprócz cerkwi, także monastery, które na tamten czas były nie tylko ośrodkami życia kontemplacyjnego, ale także centrami duchowymi i kulturowymi[17]". „Właściciel majątku był jednocześnie ktitorem cerkwi znajdującej się na jego terytorium, nie zawsze będąc jej fundatorem (...) Ktitor posiadał prawo prezenty osób duchownych. Do obowiązków opiekuna należała troska o stan świątyni i działalność dusz pasterską oraz zarząd i opieka nad dobrami kościelnymi[18]". W lutym 1839 roku odbył się, wspomniany już wcześniej, unieważniający postanowienia unii brzeskiej, synod Kościoła unickiego w Połocku. Tak o przymierzaniu się do niego napisał profesor Feliks Koneczny: „Na początku roku 1839 przygotowywał Siemaszko cios stanowczy. Ułożył w imieniu unitów prośbę do cara o przyjęcie do cerkwi prawosławnej i z wielkim prześladowaniem kazał zbierać na to podpisy. Już teraz nie chodziło o pewne szczegóły nabożeństwa; tamto wszystko było przygotowaniem, a teraz mieli się już uroczyście i zupełnie unii wyrzec i stać się schizmatykami bez zastrzeżeń[19]". W tym haniebnym Synodzie, zwanym czasami soborem, prym wiedli trzej biskupi uniccy, którzy już rok wcześniej „zgłosili w tajemnicy swój akces do Cerkwi[20]". Byli to, „biskup litewski - , [czyli, znany nam] Józef Siemaszko, połocki - Bazyli Łużyński i brzeski - Antoni Zubko, [było tam jeszcze] 24 wyższych duchownych oraz przedstawiciele społeczności świeckiej. Na soborze proklamowany został akt zjednoczenia, który został podpisany przez jego uczestników. Jednocześnie skierowano pismo do Synodu [rosyjskiego] i cara Mikołaja I z prośbą o przyjęcie ich [czyli Kościoła unickiego] do Cerkwi prawosławnej. (...) 25 marca 1839 r. Synod Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego wydał oświadczenie o następującej treści: biskupów, duchowieństwo i wiernych do dziś greckounickiej Cerkwi zgodnie z prawami i przykładami ojców Cerkwi przyjmujemy do naszej wspólnoty prawosławno-katolickiej, wschodniej, wszechrosyjskiej Cerkwi. Greckokatolickie Kolegium Duchowne nazwano litewsko-białoruskim i podporządkowano Synodowi. Jego zwierzchnikiem został podniesiony do godności arcybiskupa Józef Siemaszko. W ten sposób oficjalnie nastąpiło zjednoczenie Kościoła greckokatolickiego z Cerkwią prawosławną na Białorusi i Litwie[21]". Tu trzeba wyjaśnić czym był ten Synod Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, zwany Świętym Synodem Rządzącym. Otóż w Rosji od roku 1701, czyli od śmierci patriarchy Adriana, car Piotr I nie pozwolił na wybór nowego Patriarchy Moskiewskiego. Ustanowił natomiast na jego miejsce biskupa Stefana Jaworskiego jako „locum tenens" [z łac. „trzymający miejsce - w niektórych Kościołach chrześcijańskich, a w szczególności w Kościołach prawosławnych, tymczasowy administrator Kościoła[22]".] W roku 1721, „po powstaniu Świątobliwego Synodu Rządzącego, metropolita Stefan został włączony w skład jego członków. Negatywnie nastawiony do tejże instytucji, nie uczestniczył jednak w jej pracach[23]". Nad Tym Świątobliwym Synodem, carską kontrolę sprawował świecki urzędnik, najczęściej wojskowy, w randze oberprokuratora. Od tego czasu Cerkiew prawosławna została całkowicie oddana władzy cara. Biskup Józef Siemaszko, jak już wiemy, cierpliwie i metodycznie niszczył Kościół unicki. Ponieważ „duchowieństwo unickie nie znało (...) schizmatyckich obrzędów i nie znało języka rosyjskiego. Wymyślił tedy zaprzaniec Siemaszko szkołę dla księży unickich w Żyrowicach[24]" (to dzisiejsze Żyrowicze na terenie Białorusi). „W XVIII wieku o Żyrowiczach mówiono jako o Częstochowie unitów albo litewskiej Częstochowie. Leksykon pt. »Miejsca święte Rzeczpospolitej« podaje: »Do czasów rozbiorów Żyrowicze były najważniejszym miejscem kultu katolików i grekokatolików w Wielkim Księstwie Litewskim«[25]". Znajdował się tu klasztor bazylianów a „jednym z przeorów klasztoru był późniejszy arcybiskup Połocka, święty Jozafat Kuncewicz[26]". Jak się odbywała nauka w tym seminarium, opisał w swoim pamiętniku ksiądz unicki Grzegorz Micewicz, proboszcz w Kamieńcu Litewskim. Otóż, „w jego dekanacie nie wszyscy księża przyjęli mszały moskiewskie. Tych więc wezwano do Żyrowic. Trzymano ich tam »więcej tygodnia« i musieli żywić siebie i konie swoim kosztem; poprzyjeżdżali bowiem z daleka na swoich ubogich bryczkach. Kiedy gdy już nie mieli się tam z czego utrzymać, dopuścił ich sufragan Zubko [Antoni biskup brzeski, jeden z trzech głównych uczestników niesławnego synodu połockiego] przed swe oblicze i egzaminował, potem kazał podpisywać rewers, że będą używać mszałów umyślnie dla nich w Moskwie drukowanych. Nie wiedzieli dobrze, co podpisują, po rosyjsku czytać nie umieli. Ksiądz Micewicz, nabrawszy wątpliwości i zaniepokojony w swym sumieniu, zawrócił do Żyrowic. Po rozmaitych trudach i zabiegach osiągnął tyle, że mu pokazano wczorajszy akt z jego podpisem i sam Zubko przeczytał mu go. "A gdy on mi go odczytał, ja odezwałem się z wielką nieśmiałością, i przepraszając go, że ponieważ się rosyjskiego języka nie uczyłem, nie mogłem tak od razu zrozumieć dokładnie znaczenia niektórych wyrazów; położył tedy przede mną akt na biurku... ja tedy, niewiele myśląc, a mając już na to przygotowaną bawełnę w atramencie zmoczoną, pociągnąłem nią po własnoręcznym podpisie, i tym sposobem akt ten zniszczyłem". Nastąpiło wyzywanie go od łotrów i łajdaków, do czego sam biskup apostata dawał przykład, nie szczędząc też pogróżek[27]". Jednym z księży unickich, którzy trafili do seminarium w Żyrowicach był Polak, ksiądz Eliasz Andruszkiewicz, „łacinnik z rodu, jeden z tych , którzy umyślnie przechodzili na obrządek wschodni, żeby podtrzymać unię[28]". Był on profesorem w gimnazjum a także w seminarium w Poczajowie na Wołyniu. Wtedy też, kolejny z późniejszych organizatorów synodu połockiego, biskup Bazyli „Łużyński usiłował (...) nakłonić do przejścia na prawosławie bazylianów z monasteru świętego Onufrego w powiecie mścisławskim. Zarządzający tym klasztorem, z ramienia metropolity Bułhaka [Jozafat, arcybiskup połocki], Eliasz Andruszkiewicz nie dał się nakłonić do zmiany wyznania, co spowodowało usunięcie go ze stanowiska zarządcy klasztoru[29]. Łużyński obiecywał księdzu Eliaszowi Andruszkiewiczowi „»złote góry dostojeństwa, spełnienie wszelkich życzeń i ambicji ks. Eliasza, byleby tylko dał żądaną drobnostkę: podpis na zjednoczenie z panującą Cerkwią«. Ale spotkał się z odpowiedzią twardą: »Jedności (z katolicyzmem), jakibykolwiek los mię spotkał, dla najpochlebniejszych obietnic nie tylko biskupich, ale nawet monarchów świata, nie zmienię«. I dodał jeszcze aluzję do biskupa odstępcy: »O życzliwych katolickiemu Kościołowi zwierzchników, i czulszych trzodzie chrześcijańskiej pasterzy, w codziennych modłach moich i w czasie zbliżenia się do podnóżków Pańskich ołtarzy, błagam i proszę w pokorze«. Chciał ks. Andruszkiewicz powrócić do obrządku łacińskiego, ale »Bazylianie błagali go, żeby w tak ciężkich dla nich czasach nie opuszczał szeregów duchowieństwa unickiego«[30]". Niedługo po tym, we wrześniu 1836 roku, ksiądz Eliasz został aresztowany i wywieziony z klasztoru. „Następnego (...) dnia wojsko otoczyło klasztor i cerkiew i spędzono przemocą lud z całej parafii. Nie mogąc dostać kluczy do cerkwi, bramę wywalono, parafian bagnetami wpędzono do środka i kazano podnieść ręce; pop schizmatycki, przywieziony z wojskiem, odczytywał tymczasem rotę przysięgi - i wysłano potem do władz raport o »dobrowolnym« tej parafii przejściu na schizmę. Takich »nawróceń« miało się odtąd dokonywać dziesiątkami[31]". Chcąc wymóc na księdzu Andruszkiewiczu przejście na prawosławie, wożono go od klasztoru do klasztoru, wyczerpując i tak już wątłe siły i zdrowie tego kapłana. Kuszono go stanowiskiem opata, nawet pozyskano rodzinę tego księdza, by go nakłoniła do przyjęcia różnych darów i prawosławnych zaszczytów. „Pisał [on] wtenczas do krewnych: »Sądzicie, że jestem nieszczęśliwym, okazujecie mi współczucie, ale ja szczęśliwszy jestem od tych, którzy dostojeństwami okryci, w dostatku i zbytkach żyją«. A do Siemaszki wystosował list, w którym mieszczą się słowa warte zaiste, by je ryć w kamieniu: »Jeżeli najłaskawszy samowładny monarcha wolę swą wyrazi w rzeczach zmierzających do doczesnego dobra ludów berłu jego podległych... w rzeczach wiary sam nie zechce decydować dowolnie, ale je podda pod sąd sumienia... Nie mogę się na co innego, idąc za głosem sumienia, zgłosić i zgodzić, jak tylko na to, abym niezmiennie przetrwał do końca życia w rzymskokatolickim wyznaniu moim«. Doskonale określił granice władzy świeckiej a duchownej i przypomniał, że unia jest wyznaniem tak samo rzymskokatolickim, jak obrządek łaciński i tylko obrządkowo od niego się różni, lecz nie wyznaniowo. (...) [Kiedy go] krewni namawiali znowu, by ustąpił. Odpowiada im w te słowa: »Ja nie tylko się cieszę, ale i chlubię udziałem moim; za najpochlebniejsze świata tego widoki i obietnice, bezrozumnie mię kuszących, nigdy się nie zmienię. Gdy nie chcecie z Bogiem wiecznie być w niebie, bądźcie z ludźmi miłującymi świat i jego dobra szczęśliwi, nie mieszając mego ducha i mego pokoju. Ja ufam Bogu i pogróżek się wcale nie boję: Bóg mój, wszystko moje. Nie wdzięczcie się do macochy, oderwanej cerkwi wschodniej. Jesteśmy dziećmi świętego powszechnego i jedynego tylko prawdziwego Kościoła i uczniami Jezusa Chrystusa; nie troszczcie się o mój los doczesny, nie wiem, czy jutra z pewnością dosięgnąć mogący. Ten, który mię stworzył na służbę swoją świętą, jednego z najniegodniejszych mnie powołał, teraz z jedynej dobroci i miłosierdzia na tym doświadczenia kamieniu postawił i obdarza łaską mnie swoją. Spodziewam się, że nie zapomni o potrzebach tego, który w nim całą swą ufność i nadzieję położył. Jeśliby nawet los mój chciał (Bóg) porównać z Łazarzem, czego bym się miał spodziewać, uczy mię wiara«[32]". Po klęsce powstania styczniowego, władze carskie jeszcze bardziej ostro przystąpiły do tępienia Kościoła unickiego i już bez skrępowania i zachowania jakichkolwiek pozorów, przy pomocy wojska zamykały oddane wierze swoich ojców cerkwie unickie. Wtedy unici pozostawali jeszcze tylko na Podlasiu i Chełmszczyźnie, ponieważ były to tereny należące wcześniej do Księstwa Warszawskiego, które dopiero po kongresie wiedeńskim w 1815 roku, zostały włączone unią personalną do Imperium Rosyjskiego jako Królestwo Kongresowe. „Posiadało ono do 1831 roku znaczny zakres samodzielności, a nawet i po powstaniu (...) utrzymywało pewne cechy odrębności[33]". Stąd, na tych terenach sytuacja unitów aż do powstania styczniowego wyglądała zdecydowanie lepiej niż w innych częściach zaboru rosyjskiego. Tu, może warto przypomnieć słowa świętego biskupa Józefa Pelczara, które powiedział w jednym ze swoich kazań, kilkanaście lat później, posłuchajmy: „A cóż się stało z unią, co tak pięknie zakwitła na Litwie? Szukam jej tamże i znajduję wielką mogiłę, a na niej zatknięty krzyż prawosławny z napisem: „Zginęła na zawsze". Czy na zawsze? - Jak to, krew świętego Jozafata i błogosławionego [w tym czasie] Andrzeja Boboli, znój Rutskich i Pociejów, łzy tylu kapłanów i zakonnic, nad którymi pastwił się okrutnie zdrajca Siemaszko, miałyżby iść na marne i utonąć w fali czasu, jak kamień rzucony w morze? Nie! U Boga żadna ofiara nie ginie i zawsze sprawdza się w dziejach, że sanguis martyrum semen christianorum - krew męczenników nasieniem chrześcijan; (...) Ufajmy zatem, że i nad oną mogiłą , przeleci kiedyś Anioł Pański, i zawoła głosem wielkim: Wstań, oświeć się, bo przyszła znowu światłość twoja. Tedy powstanie unia do nowego życia i zaśpiewa pieśń wiary: Wierzę w jeden , święty , katolicki, apostolski Kościół[34]". A w tym czasie, prawosławny arcybiskup Siemaszko został „mianowany członkiem najwyższego (...) synodu. [Natomiast] biskup unicki podlaski Szymański i chełmski Kaliński [o którym powiemy troszkę później parę zdań], obydwaj Polacy, zostali wywiezieni w roku 1866 w głąb Rosji[35]. Gdyż wtedy, jak już wspomniano, bezwzględnie zamykano ostatnie wierne unii cerkwie, wywożąc księży i zastępując ich popami. W Warszawie rezydował w tym czasie prawosławny arcybiskup Arseniusz. To on namówił cara, Aleksandra II Romanowa, następcę swojego ojca Mikołaja I, do użycia „surowych i energicznych środków[36]" w celu ochrony cerkwi unickiej przed katolicyzmem a „ostatnich Rusinów nadbużańskich od zupełnego ich spolszczenia[37]". Car w tym celu przysłał do Warszawy księcia Władimira Czerkaskiego, człowieka „bystrego rozumu, zlodowaciałego serca swego, i niezrównanej z niczym pychy[38]". On razem z ministrem oświaty Dimitrijem Tołstojem, w ciągu trzech lat, od 1864 do 1866 „przygotował ostateczną zgubę krajowi, i (...) unitom zadał cios śmiertelny. Hrabia Tołstoj nie pokonałby unii bez Czerkaskiego. Ale i wszechwładny Czerkaski zaledwie by się odważył na tak bezwzględne, nieludzkie, cyniczne traktowanie unickiej kwestyi, oraz lekceważenie ludzkiego życia, jak bez żadnych skrupułów postąpił sobie Tołstoj, Książę Czerkaski np. zadając cios katolicyzmowi przez kasację katolickich klasztorów, ubrał przynajmniej ten gwałt płaszczykiem humanitarności względem zakonników, pozostawiając każdemu do woli: albo wyjechać na zawsze z kraju z zapewnioną sobie coroczną anuuatą [roczny pewny dochód] pieniężną na utrzymanie życia za granicą, oraz z udeterminowaną [wyznaczoną, określoną] kwotą pieniężną na przejazd, ze skarbu Królestwa, albo pozostać w kraju, w klasztorze przez rząd wskazanym, gdzie skarb Królestwa ma im do śmierci uiszczać niewielką, z góry określoną (100 rubli rocznie) płacę. Tak samo postąpił on później z klasztorami unickimi i z zakonnikami świętego Bazylego[39]". I w tym miejscu warto przypomnieć postać, wspomnianego wcześniej, unickiego księdza Jana Kalińskiego, który w 1863 roku objął urząd biskupa w diecezji chełmsko - bełskiej, ale z powodu sprzeciwu władz nie został konsekrowany. Kiedy Jan Kaliński otrzymał nominację na biskupa chełmsko - bełzkiego, wiele osób uważało, że jako człowiek stary i schorowany nie poradzi sobie z naciskami władz. Nawet jednak w obliczu wywózki dał przykład niezłomności. https://24wspolnota.pl/pl/wspolnota/historia/28259/Niez%C5%82omny-biskup-z-Radzynia.htm Ten, urodzony w Radzyniu Podlaskim, „syn wieloletniego proboszcza unickiej parafii św. Jerzego, księdza Teodora Kalinowskiego[40]", sześćdziesięcioczteroletni kapłan, wbrew dość zaawansowanemu wiekowi, bardzo dzielnie walczył o utrzymanie Kościoła unickiego w swojej diecezji. Tu, trzeba wyjaśnić, że zgodnie z warunkami unii brzeskiej, księża uniccy, podobnie jak prawosławni popi, mogli zakładać rodziny; również ksiądz Jan Kalinowski miał żonę i był ojcem trzynaściorga dzieci. Bezwzględnie sprzeciwiał się on wprowadzeniu języka rosyjskiego do liturgii czy wycofaniu polskich pieśni religijnych. Nie pozwalał na żadne zmiany, walczył o wszystko co łączyło cerkiew unicką „z liturgią łacińską, zatem organy, konfesjonały, monstrancje, dzwonki i tym podobne[41]". Inaczej mówiąc, bronił wszystkiego co kojarzyło się z wiarą katolicką i polskością. To doprowadziło w roku 1866 do podjęcia decyzji o zesłaniu niepokornego biskupa. „Nie bez znaczenia było również osobiste zaangażowanie Kalińskiego w powstanie styczniowe wyrażane przez nabożeństwa i publiczne dowody sympatii wobec powstańców. Niedopuszczenie do sakry Kalińskiego miało również na celu ograniczenie święceń nowych prezbiterów, co przez powstanie braków kadrowych miało otworzyć drogę do działania duchownym sprzyjającym Cerkwi prawosławnej inkardynowanym z innych diecezji[42]". Profesor Feliks Koneczny przedstawia krótką notatkę z pamiętników innego unickiego księdza Emiliana Sieniewicza, proboszcza w Sworach pod Białą Podlaską, który tak napisał o śmierci biskupa: „ ksiądz biskup Kaliński zmarł na wygnaniu śmiercią nagłą, po wypiciu szklanki herbaty[43]". Było to w Rosji, w miejscowości Wiatka, „dwa dni po przybyciu na miejsce zesłania[44]". Niestety, nie należało w tym czasie do rzadkości to, że niepokorny kapłan unicki, umierał na zesłaniu, tak podejrzaną, nagłą śmiercią. Z ramienia rosyjskiej cerkwi, administratorem diecezji chełmskiej po śmierci biskupa Kalińskiego został, wbrew Rzymowi, ksiądz Józef Wójcicki, którego biskup Kaliński wcześniej pozbawił funkcji „oficjała chełmskiego konsystorza unickiego[45]", a więc funkcji świadczącej o przynależności do elity duchowieństwa diecezjalnego i w wielu sprawach prawej ręki biskupa. Ksiądz Wójcicki, „był to człowiek wyraźnie prorządowy, dążący do zaprowadzenia prawosławia w diecezji[46]". Po księdzu Wójcickim, przez trzy lata rządził Michał Kuziemski a od roku 1871 ksiądz Marceli Popiel. Był on prawosławnym administratorem do roku 1875, czyli do czasu likwidacji diecezji. Ci prawosławni zarządcy w swoich okólnikach tłumaczyli unitom, że „chodzi wyłącznie o oczyszczenie służby Bożej z naleciałości, powstałych wskutek łacińskiej i polskiej propagandy oraz w wyniku bezmyślnego naśladownictwa[47]". Na Podlasiu i Chełmszczyźnie, jak napisał profesor Koneczny, „cały lud bronił katolicyzmu i to aż do męczeństwa[48]". I był ten lud dręczony „w najokropniejszy sposób. W zimie wpędzano całą wieś na lody rzeki lub stawów i przez kilka dni o głodzie nie dawano wytchnąć. Wojsko kwaterowało po wsiach całymi miesiącami. Żołnierze bili ludzi do żywego mięsa, a obok stał pop schizmatycki z hostią lub łyżką wina z kielicha mszalnego (bo w obrządku wschodnim komunikuje się pod obiema postaciami) czekając, aż bity zacznie krzyczeć; wtedy do otwartych od krzyku ust wkładano mu hostię lub wlewano wino mszalne. Niczym więc [było] dla tych popów takie znieważenie Najświętszego Sakramentu, skoro chodziło o politykę rządową! A kto przy takim biciu przyjął mimowolnie Sakrament od popa, zapisywali go zaraz na prawosławnego. Więc ludzie... wypluwali[49]". Mimo takich praktyk ludzie, zwłaszcza na Podlasiu postanowili „wytrwać w wierze katolickiej, od jego ojców (...) przekazanej chociażby przyszło na udowodnienie tego postanowienia krew wylać[50]". Lud ten postanowił, słuchając swoich starszych, darzonych szacunkiem gospodarzy czy też mądrych ludzi, oczytanych w księgach kościelnych spotykać się i radzić w konspiracji w gęstych lasach, unikając zakwaterowanego po okolicach rosyjskiego wojska. „W noce więc tylko ciemne, po gęstych lasach, mogli udzielać sobie rad i pociech zacni kmiotkowie podlascy, zaczynały się te wiece od gorącej modlitwy, w której przewodniczył najznaczniejszy i wybrany przez drugich z gromady gospodarz. Modłów w niebie Bóg wysłuchał, kiedy wlał w ten biedny lud wiarę tak wielką, że postanowili chociażby wyginąć, a wiary swej nie odstąpić. Przewidując, że będą natarcia na nich, ustanowili sobie hasło: będzie wesele, dodając miejsce i czas, gdzie i kiedy ono miało się odbyć. Zaiste anielskie hasło! Jak w niebie jest wesele, gdy mu przybywa świętych, tak i ten lud wyraz sobie ten przyjął za godło, gdy trzeba będzie rozstać się z tym światem i dać prawdzie świadectwo jawne. Na hasło: będzie wesele! mieli się schodzić gromadnie do wyznaczonych parafii na dzień wskazany, na naradach tych postanowiono nie dopuścić sprofanowania swoich cerkwi księżom odstępcom nowomodnym nabożeństwem, nie puścić do cerkwi księdza, który naprzód zapytany, powie, że będzie prawił po popielowsku; w domach się modlić, jeżeli cerkiew będzie siłą sprofanowana i do niej nie uczęszczać już więcej; nie udawać się do księdza odstępcy z żadnymi potrzebami religijnymi. Tak, widzimy, stanęły naprzeciw siebie do walki dwa zastępy, z jednej strony Popiel z cyrografem carskim, dozwalającym użyć „wszystkich środków" do przeprowadzenia zamierzonego celu zagłady unii, wspomagany swymi adherentami, gotowymi do apostazji księżmi, mając jeszcze do pomocy naczelników, całe pułki wojska, setki kozaków i masy milicji miejscowej i sprowadzonej; z drugiej strony stanął biedny, bezbronny, zacny lud, z wiarą żywą w słuszność swej sprawy, gotowy zginąć za wiarę swych ojców. (...) Wiedział każdy, że siła brutalna odniesie zwycięstwo zewnętrzne, ale nikt nie wątpił, że duch silny Narodu pokona zawziętość morderców, chociaż się do tego oni nie przyznają[51]". I właśnie wtedy, w styczniu 1874 roku w Drelowie Kozacy zabili 13 broniących kościoła parafian a 200 ranili. Kilka dni później w oddalonym o około 50 kilometrów Pratulinie powtórzyła się podobna rzeź wiernych parafian. Było to dnia 24 (Ks. [Jan] Bojarski [podaje] datę 26 stycznia, [którą] potwierdzają świadectwa zgonu dziewięciu unitów (...), a także archiwalia moskiewskie. Upowszechniona data 24 stycznia 1874 roku jest niedokładna[52]".) stycznia 1874 roku, trzynastu parafian spośród wszystkich zgromadzonych w obronie kościoła w Pratulinie poniosło śmierć męczeńską. Dziewięciu zginęło na miejscu, „czterech innych odniosło ciężkie rany i w kilkanaście godzin później zmarło w boleściach[53]". Posłuchajmy, jak te obie tragedie opisał tenże ksiądz Jan Bojarski, proboszcz unicki z Zabłocia, dziekan kodeński, opierając się na zeznaniach zebranych od kapłanów unickich i naocznych świadków: „Mordy, popełnione przez żołdactwo moskiewskie na włościanach w Drelowie i Pratulinie, bolesnym echem po całej katolickiej obiegły Polsce. Będziemy się starali je szczegółowo opisać: Drelów jest to wieś w powiecie radzyńskim, a Pratulin osada w powiecie konstantynowskim, obie te miejscowości na Podlasiu. W Drelowie był proboszczem ks. Teofil Welinowicz, syn i następca na beneficyum drelowskie zacnego swego ojca ś. p. ks. Jana Welinowicza, który był zabity apopleksją w czasie swego internowania w Chełmie za Wójcickiego. Syn nie poszedł w ślady swego rodzica, rozpił się wcześnie, podupadł moralnie, i ostygł w wierze. Ten ksiądz po wyprowadzeniu go z cerkwi przez jego parafian za zmiany w nabożeństwie, podług rytuału Popiela odprawianem, pojechał do powiatu w Radzyniu skarżyć się na swój lud. Przybył naczelnik powiatu major Kotow, niezły moskal, lecz nieobrotny i nieumiejący nigdy obejść ukazu: i rodzonego brata gotów powiesić, jeżeliby taki ukaz nadszedł od wyższej władzy, a nie odważyłby się zrzec posady, aby nie wypełnić występnego rozporządzenia. Taki jest ogólny charakter dobrych moskali z małemi wyjątkami. Przybyło wojsko pod dowództwem oficera Beka, Niemca. Po przemowach na temat wyżej wskazany, i po wydaniu rozkazu rozejścia się, lud się nie ruszył, lecz stał gromadą koło cerkwi na cmentarzu. Bek jeszcze rozkazuje, grozi, że każe wojsku do nich strzelać, lud milczący stał nieruchomo. Wydaje więc rozkaz wojsku uderzyć na lud, ale białą bronią. Lud sądząc, że Bek nie ma prawa ich mordować, kiedy zmienia broń palną na sieczną, nastawił się do oporu, porwał za kije, koły i kamienie, co znalazł pod ręką. Szturm żołnierzy na lud nie powiódł się. Wiele karabinów wyrwał lud wojsku i bagnety zdobyte obrócił przeciwko niemu. Zatrąbiono do odwrotu, lud stał milczący, czekając, co dalej będzie, kilkunastu rannych leżało. Zakłopotany dowódca siepaczów, śle telegram przez gubernię do Petersburga, jak ma sobie radzić? Za parę godzin odbiera odpowiedź: pierebit wsiech (wymordować wszystkich). Godna instrukcya do apostolstwa w XIX wieku. Niemiec zdziwiony bohaterstwem ludu, nie odważył się wypełnić okrutnego rozkazu, krew, którą mu rozkazano wylać z niewinnego ludu, straszyła go jeszcze; sądził, że może postrachem rzuconym uda mu się lud rozpędzić i nakłonić do słuchania konsystorza i rządu, rozkazuje więc wojsku nabić broń, ale ślepemi ładunkami: lufy wymierzono i wystrzelono. Lud obejrzawszy się, że nikt nie padł, przez delegata z pomiędzy siebie, Semena Paluka, szanowanego dla cnót i rozsądku gospodarza, objawił Bekowi myśl ogółu. „Strzelaj na prawdę, jeśli masz władzę; jesteśmy gotowi zginąć wszyscy: słodko jest umierać za wiarę". To powiedziawszy Semen kiwnął ręką, a lud ukląkł i śpiewał pieśń do Boga. Bek zakomenderował, zaświstały roje kul, padły ofiary. Pięciu męczenników przybyło niebu; zacne imiona ich są: 1. Semen Pałuk, 2. Teodor Bocian, 3. Andrzej Charytoniuk, 4. Jan Romaniuk, 5. Paweł Kozak. Kilkunastu zostało ciężko, a kilkunastu lżej rannych. Teraz rozjuszone wojsko rzuciło się na lud, lud biedny, widząc już teraz dobrze, że tu nie wola naczelników działa, lecz że z dala pochodzi, nie stawił już próżnego oporu, i w popłochu rozszedł się do domu. Ale mało było na zabitych i umierających od ran ofiarach, trzeba było pokazać, co umieją prócz morderstwa służalcy północnego tyrana. Puszczono wojsko po wsi, które sprowadzało aresztowanych, do 60 osób różnego wieku i płci odstawiono powiązanych i zbitych okrutnie do więzień w Radzyniu, Siedlcach, Białej, [a we] wsi bito i katowano w straszny sposób. Po tym piekielnym zwycięstwie wyszło wojsko z jeńcami, a lud nie uronił ani łzy nad stratą swoich ojców i braci; nawet, o cudo! w których rodzinach nikt nie był zabity i ranny, zazdrościli tym, którzy w swoim rodzie stali się godnymi przed Bogiem mieć męczenników za wiarę. Działo się to 5 (17) stycznia 1874. Dnia 14 (26) tego miesiąca odbyła się straszniejsza jeszcze katastrofa w Pratulinie. Ksiądz miejscowy, Józef Kurmanowicz, był już od kilku tygodni uwięziony razem z innymi zacnymi kapłanami w Siedlcach. Lud przeczuwał, gdy żegnał swego pasterza, wywożonego od nich z parafii, że straszna go czeka dola, bo rzucał się za odjeżdżającym na kolana, prosząc o ostatnie błogosławieństwo. Kapłan i lud, zalani łzami, rozeszli się, może na wieki. Błogosławieństwo udzielone drżącą ręką, bo słowa zaparły się w zbolałej piersi, w niebie Bóg przyjął. Zdjęcie z książki: Ks. Kazimierz Matwiejuk, Pratulin narodziny dla nieba sług bożych Wincentego Lewoniuka i XII towarzyszy, Warszawa- Siedlce 1995. W tym czasie parafią pratulińską zawiadywał młody Galicyanin, wyświecony przez Bułgara Sokolskiego, Leonty Urban, mieszkający na stałej swej parafii w Krzyczewie, którą mu dał Popiel po wyrzuceniu stamtąd ks. Adolfa Wasilewskiego. Parafianie pratulińscy wiedząc już, jak Urban w Krzyczewie odprawiał na Nowy Rok nabożeństwo 1 (13) stycznia 1874, gdzie go za to chciano wrzucić do rzeki Bugu, lękali się, aby nie zechciał tego samego wprowadzić w Pratulinie. Zamknęli zatem cerkiew i klucze trzymali u siebie. Urban dał o tym znać do władz, i przybył naczelnik miejscowego powiatu konstantynowskiego ze swego miejsca zamieszkania Janowa, proporszczyk [chorąży] Kutanin, przybyło i wojsko, pod dowództwem niemca, oficera Steina. Naczelnik Kutanin, elegancki moskalik, pięknie wychowany młodzieniec, rozumiejąc rzecz całą po swojemu, tłumaczył ludowi, aby się zgodzili z nieodwołalną koniecznością , aby oddali klucze i poszli teraz do domu, a następnie, aby nie stawiali oporu księdzu, którego rząd przysłał. Kutanin, jako Moskal, chwytający się wszystkiego, aby wykonać rozkaz swojego naczalstwa, jeszcze rozkaz tak ważny, za który tak wielka czekała go nagroda, gdyby umiał lud do żądań cara nakłonić, przypomina sobie, znając jako naczelnik znaczniejszych ludzi w powiecie, że jest we wsi tej Derle, parafii, uczciwy i powszechnie szanowany w całej okolicy gospodarz, nazwiskiem Pikuła; lud go słuchał jak wyroczni, a co on powiedział, to uważane było za święte; on lepiej niż sąd niejedną sprawę załatwił i słowem jednym godził powaśnionych. Kutanin przekonany, że przemówienie takiego człowieka do ludu miałoby pomyślny skutek i ustrzegłoby go od cierpień, a rząd od zbrodni, jaką miał spełnić, rozkazał mu, aby w imieniu cara do ludu w myśl rządu się odezwał, i nie czekając na jego odpowiedź, polegając tylko na swoim rozkazie, zresztą i nie zważając na jego słowa, kazał go stawić przed ludem naokoło kościoła zgromadzonym. Zdumienie ludu było nadzwyczajne, gdy go wśród Moskali ujrzeli. Kutanin rozkazał, by lud uważał na słowa Pikuły, i wedle nich się zachował, a ten tak się do nich odezwał: »Chciałeś, panie naczelniku, abym nauczył lud, jak ma postępować; dobrze więc, spełnię twoją wolą, lecz to co ja im powiem, oni od dawna wiedzą: dla nas wszystkich jest jedna tylko droga, trzymać się silnie naszej świętej wiary, cokolwiek się z nami stać może«. Po tych słowach ukląkł religijny i poważny mówca, dobył z pod sukmany krzyżyka, zawsze noszonego na piersiach, a za jego przykładem uklękła gromada; on wymawiał wyrazy przysięgi, a za nim uroczyście powtarzali wszyscy: »Przysięgam na moje siwe włosy, na zbawienie duszy, tak jak pragnę oglądać Boga przy skonaniu, że na krok nie ustąpię od naszej wiary i żaden z moich sąsiadów tego nie powinien uczynić; święci męczennicy tyle mąk ponieśli za wiarę, nasi bracia za nią krew przelali, i my także będziemy ich naśladować«. Zaledwie skończył ostatnie wymawiać słowa, żandarmi przyskoczyli do niego, a związawszy, porwali do więzienia. Kutanin na kształt Piłata, zrobiwszy swoje, obmył ręce, i nie znalazłszy w swej głowie żadnych więcej środków i wyrazów do uwiedzenia ludu, usunął się na bok, ustępując placu drugiemu apostołowi cara, w broń i wojsko opatrzonemu, jako najwłaściwszy środek carskiego apostolstwa. Dowódca Stein wezwał lud raz jeszcze do poddania się woli carskiej i spokojnego rozejścia się, bo inaczej surowo będzie karany, a nawet w razie oporu użytą będzie broń palna. Na to starzec z gromady odpowiedział z powagą: »Wiemy, że wedle postanowienia cesarskiego nikogo bić nie wolno; dla tego, jeżeli napadać nas i bić będziecie, będziemy się bronili, czem kto może, a jeżeliby cesarz upoważnił was do zabijania nas, lud gotów jest zginąć za Boga i wiarę, i nie cofnie się i krokiem przed śmiercią«. Ten sam starzec zawiązał ze Steinem interesującą rozmowę. Zapytał go wraz z ludem, jakiej on wiary, a gdy ten odpowiedział, że ewangelik, wtedy mu radzili, aby on wpierw przyjął schizmę a oni zobaczą, jak to zdrajca wiary wygląda, Stein oburzony nie silił się już na żadne argumentacje. [1] http://www.regnumchristi.com.pl/?mod=site_w&id=353 [2] Ks. Kazimierz Dębski SDB, Bohaterstwo unitów podlaskich (1875-1905), Warszawa 1993, s.11. [3] Tamże. [4] Nasi święci, polski słownik hagiograficzny, praca zbior. pod red. Aleksandry Witkowskiej OSU, Poznań 1999, s. 461. [5]https://pl.wikipedia.org/wiki/Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_unicki_w_Imperium_Rosyjskim [6] Ks. Władysław Padacz, Z polskiej gleby, Kraków, 1972, s. 172. [7] Historia Kościoła w Polsce, Tom II, Cz. I, praca zbior. red. Ks. Bolesław Kumor, Ks. Zdzisław Obertyński, Poznań-Warszawa 1979, s. 173. [8] Historia Kościoła..., s. 579. [9] Feliks Koneczny, Święci w dziejach ...., s. 626. [reprint wydawnictwa Antyk] [10] Nasi święci..., s. 461. [11] Anna Kołbuk, Likwidacja unii cerkiewnej na Białorusi według Wasyla Lencyka, art. dost. na str.: https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=5&ved=2ahUKEwjmqa738cHnAhVP_CoKHYq7CvwQFjAEegQIBRAB&url=https%3A%2F%2Fjournals.umcs.pl%2Fsb%2Farticle%2Fdownload%2F835%2F1851&usg=AOvVaw3i3iL46i9ugQx1cyHvEdNK. [12] Historia Kościoła... s. 501. [13] Historia Kościoła... s. 498. [14] Anna Kołbuk, Likwidacja unii .... art. dost. na str.: https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=5&ved=2ahUKEwjmqa738cHnAhVP_CoKHYq7CvwQFjAEegQIBRAB&url=https%3A%2F%2Fjournals.umcs.pl%2Fsb%2Farticle%2Fdownload%2F835%2F1851&usg=AOvVaw3i3iL46i9ugQx1cyHvEdNK. [15] Podręczna encyklopedya kościelna Tom I-II, praca zbiorowa,Warszawa 1904, s. 289. [16]Anna Kołbuk, Likwidacja unii cerkiewnej na Białorusi według Wasyla Lencyka, art. dost. na str.: https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=5&ved=2ahUKEwjmqa738cHnAhVP_CoKHYq7CvwQFjAEegQIBRAB&url=https%3A%2F%2Fjournals.umcs.pl%2Fsb%2Farticle%2Fdownload%2F835%2F1851&usg=AOvVaw3i3iL46i9ugQx1cyHvEdNK. [17] protodiakon kpt. Andrzej Bieroza dost. na str.: https://prawoslawnyordynariat.wp.mil.pl/pl/29_22.html [18]Antoni Mironowicz Wokół sporu o przyczyny unii brzeskiej, art. dost. na str.: https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=4&cad=rja&uact=8&ved=2ahUKEwjFoYir18bnAhXFwqYKHXoJAwgQFjADegQIBxAB&url=http%3A%2F%2Fkamunikat.org%2Fdownload.php%3Fitem%3D2142-4.pdf&usg=AOvVaw24o_1jNLCFbSw_OWgWPRNk [19] Feliks Koneczny, Święci w dziejach narodu polskiego, Miejsce Piastowe 1937, s. 543-544. [reprint wydawnictwa Antyk] [20] Historia Kościoła..., s. 502. [21] Antoni Mironowicz Likwidacja unii kościelnej na soborze połockim (1839 r.), art. dost. na str.: https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=2&ved=2ahUKEwiR75qsucLnAhXIyaQKHajnBowQFjABegQIBRAB&url=https%3A%2F%2Frepozytorium.uwb.edu.pl%2Fjspui%2Fbitstream%2F11320%2F2390%2F1%2FBTH_7_2009_Mironowicz.pdf&usg=AOvVaw21uIaTRBbJsixays2GbVR8 [22] https://pl.wikipedia.org/wiki/Locum_tenens [23] https://pl.wikipedia.org/wiki/Stefan_(Jaworski) [24] Feliks Koneczny, Święci w dziejach ...., s. 539. [reprint wydawnictwa Antyk] [25] https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BByrowicze [26] https://kresy.pl/kresopedia/matka-boska-zyrowicka/ [27] Feliks Koneczny, Święci w dziejach ...., s. 539-540. [reprint wydawnictwa Antyk] [28] Feliks Koneczny, Święci w dziejach ... , s. 528. [reprint wydawnictwa Antyk]. [29]Kościoły a państwo na pograniczu polsko-litewsko-białoruskim Źródła i stan badań, Red. Marek Kietliński, Krzysztof Sychowicz, Wojciech Śleszyński, Białystok 2005, dost. na str.: https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=1&ved=2ahUKEwjOyLOdg8fnAhWVrIsKHQBWA-cQFjAAegQIARAB&url=http%3A%2F%2Fwww.bialystok.ap.gov.pl%2Farch%2Fdziedzictwo%2Fpliki%2Fkoscioly_a_panstwo.pdf&usg=AOvVaw28CRMH9sWNCnupNTKwMcPt [30] Feliks Koneczny, Święci w dziejach..., s. 529. [reprint wydawnictwa Antyk]. [31] Tamże, s. 529-530. [32] Tamże, s. 530-531. [33] Historia Kościoła..., s. 504. [34] Błogosławiony Józef Sebastian Pelczar, Mowy i kazania 1877 - 1899, Kraków 1998, s. 44. [35] Feliks Koneczny, Święci w dziejach ...., s. 618. [reprint wydawnictwa Antyk]. [36] Ks. Kazimierz Dębski SDB, Bohaterstwo unitów..., Warszawa 1993, s.26. [37] Tamże. [38] Wiadomości kościelne nr 22, Lwów 27 października 1877, dostępne na str. https://books.google.pl/books?id=Yqz-cgmxurYC&pg=PA170-IA2&lpg=PA170-IA2&dq=ksi%C4%85dz+Czerkaski&source=bl&ots=j4TT4MYekL&sig=ACfU3U0vlE-sEiHIR6-8Alpks30CnmzUCQ&hl=pl&sa=X&ved=2ahUKEwiruYas9rnnAhWnAxAIHVGgDkEQ6AEwBXoECAoQAQ#v=onepage&q=ksi%C4%85dz%20Czerkaski&f=false [39] Tamże. [40] https://24wspolnota.pl/pl/wspolnota/historia/28259/Niez%C5%82omny-biskup-z-Radzynia.htm [41] Ks. Kazimierz Matwiejuk, Błogosławieni męczennicy podlascy, Siedlce 1997, s. 27. [42] https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Kali%C5%84ski [43] Feliks Koneczny, Święci w dziejach narodu polskiego, Miejsce Piastowe 1937, s. 619. [reprint wydawnictwa Antyk] [44] Ks. Kazimierz Matwiejuk, Pratulin i jego duchowe dziedzictwo, Siedlce 2015, s. 87. [45] https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_W%C3%B3jcicki [46] Męczennicy Podlasia w świetle współczesnej nauki, praca zbior. pod red. ks. Mariana Zdzisława Stepulaka, Kielce 1995, s. 83. [47] Ks. Jan Kracik, Święci wielcy i pomniejsi, Kraków 2010, s. 147. [48] Feliks Koneczny, Święci w dziejach ...., s. 619. [reprint wydawnictwa Antyk]. [49] Feliks Koneczny, Święci w dziejach ...., s. 622. [reprint wydawnictwa Antyk]. [50] Czasy Nerona w XIX wieku pod rządem moskiewskim, czyli prawdziwie Neronowski prześladowanie unii w dyecezyi chełmskiej. Fakta zebrane przez kapłanów unickich i naocznych świadków, wydanie drugie, poprawne i uzupełnione przez ks. J. P. B, tom II, Lwów 1885, 58. Dost. na str.: https://polona.pl/item/czasy-nerona-w-xix-wieku-pod-rzadem-moskiewskim-czyli-prawdziwie-neronowe-przesladowanie,MTAwODkyNDI0/0/#info:metadata [51] Czasy Nerona w XIX wieku pod rządem moskiewskim, czyli prawdziwie Neronowski prześladowanie unii w dyecezyi chełmskiej. Fakta zebrane przez kapłanów unickich i naocznych świadków, wydanie drugie, poprawne i uzupełnione przez ks. J. P. B, tom II, Lwów 1885, 59-60. Dost. na str.: https://polona.pl/item/czasy-nerona-w-xix-wieku-pod-rzadem-moskiewskim-czyli-prawdziwie-neronowe-przesladowanie,MTAwODkyNDI0/0/#info:metadata [52] Ks. Kazimierz Matwiejuk, Pratulin Narodziny dla nieba sług Bożych Wincentego Lewoniuka i XII towarzyszy, Warszawa - Siedlce 1995, s.135. [53] Ks. Władysław Padacz, Z polskiej ..., s. 173. Powrót |