Błogosławiony Wincenty Lewoniuk i 12 towarzyszy, męczennicy uniccy z Pratulina Część II https://diecezja.siedlce.pl/wp-content/uploads/2017/09/unici-2.jpg Żaden z ludu nie dał z razu powodu do wystąpienia, jak głosiły bezczelne pisma moskiewskie dla uniewinnienia swej zbrodni, a za nimi i podłe galicyjskie, Moskwie oddane Słowo; żaden nie użył ni kamienia, ni drzewa, żaden ani jednego słowa obelżywego nie wyrzekł, lecz gdy na rozkaz wojsko rzuciło się do ataku bez użycia broni palnej, lud, stosownie do wyrazów starca, wiedząc, że bić nie wolno, przyjął wojsko kijami i kamieniami, które dosięgły i dowódców. Wojsko przewidując porażkę, ustąpiło ze stratą dwóch żołnierzy. Filip Kuryluk padł przed strzałami, uderzony przez dobosza kamieniem. Rozjątrzony Stein zakomenderował ogień plutonowy, pominąwszy straszenie ludu pustymi nabojami. Gdy wydano rozkaz do strzału, lud rzucił, co miał w ręku, ukląkł jak jeden człowiek, i chórem zaczął śpiewać, wzniósłszy do nieba oczy: „Święty Boże" i „Kto się w opiekę poda Panu swemu". Wśród pocisków wymawiali wyrazy modlitwy, a wszyscy po raz ostatni dusze swe polecili Bogu i umrzeć za wiarę postanowili. Kule leciały jak grad, padali wieśniacy zabici, pochylały się głowy rannych. Śpiew nie ustawał. Wojsko stało w półkole poza parkanem cmentarnym i sypało ogniem bez ustanku. Zdjęcie z książki: Ks. Kazimierz Matwiejuk, Pratulin narodziny dla nieba sług bożych Wincentego Lewoniuka i XII towarzyszy, Warszawa- Siedlce 1995. Pierwszy padł zabity młody wyrostek, Nicety Hryciuk, ze wsi Zaczopek; tego pochwyciwszy obok stojący starzec, przerwał na chwilę pobożny śpiew, wołając: „Już narobiliście mięsa, ale jeżeli chcecie, to będziecie go mieli wiele, bo wszyscy poginąć za wiarę jesteśmy gotowi!" Kilkanaście minut strzały huczały jak burza, a tak były ostre ładunki, że dwie kule przebiły wielkie dębowe drzwi w cerkwi i utkwiły w cyborium. Ile by zginęło ludu, gdyby całe wojsko było strzelało na tak bliską metę w tę skupioną masę ludu i nie rzucało kul w górę, to trudno obliczyć. Ściany cerkwi z trzech stron, z których otaczało ją wojsko, kulami zostały jakby naszpikowane, dach zupełnie podziurawiony. Żona wywiezionego ks. Kurmanowicza stała na ganku plebanii, i oparta o słup, z niemym bólem patrzała na te niesłychane morderstwa. Kula strzelona w bok ocuciła ją z zadumy, bo o parę cali od jej głowy ugrzęzła w słupie gankowym. Nie każdy jednak żołnierz miał odwagę strzelać górą, bo trupów coraz przybywało, a rannych już bardzo wielu leżało. Lud jednak nie ruszał się i nie rozchodził, ale śpiewał ciągle pieśni do Stwórcy. Żaden jęk nie wyszedł z piersi umierającego, żadne przekleństwo nie splamiło ust rannego. Wszyscy umierali w Bogu i z Bogiem, bo za wiarę, którą im Bóg wlał w ich serce tak wielką. W tym strasznym spotkaniu padło dziewięciu zabitych, a czterech tejże samej doby umarło z ciężkich ran, i byli razem wszyscy pogrzebani. Imiona tych prostaczków, wyznawców wiary katolickiej, podajemy tu najdokładniej dla wiecznej pamięci: 1) Daniel Karmaszuk, I. 40, ze wsi Łęgu; 2) Łukasz Bojko, lat 21, z Łęgu; 3) Bartłomiej Osypiuk, lat 28, ze wsi Bohukał; 4) Konstanty Łukaszuk, lat 45, ze wsi Zaczopek; 5) Onufry Wasyluk, lat 21, z Zaczopek; 6) Filip Kuryluk, lat 40, z Zaczopek; 7) Konstanty Bojko, lat 30, z Zaczopek; 8) Nicety Hryciuk, lat 17, z Zaczopek; 9) Ignacy 3 Franczuk, lat 50, ze wsi Derło; 10) Maksym Hawryluk, lat 35, z Derła; 11) Jan Andrzejuk, lat 26, z Derła; 12) Michał Wawryszuk, lat 21, ze wsi Olszyna; 13) Wojciech Leoniuk [Wincenty Lewoniuk], lat 23, ze wsi Krzyczew. [W innych miejscach, między innymi u księdza Władysława Padacza, czy w Polskim słowniku hagiograficznym, można znaleźć bardziej dokładny, i w pewnych miejscach nieznacznie różniący się, opis tych męczenników: „1.Wincenty Lewoniuk, lat 26, urodzony w Krzyczewie, żonaty z Marianną, folwarczny parobek, gorliwy katolik, 2. Daniel Karmasz (Karmaszuk) lat 48, urodzony w Pratulinie, odznaczał się wielkim przywiązaniem do Kościoła, dobry mąż, żona miała na imię Anna i dobry ojciec. „Syn Jan mówił, że ojciec był człowiekiem religijnym, bogobojnym[1]". 3. Łukasz Bojko młodzieniec lat 22, gospodarzył u swojego ojca, to on dzwonił żeby zwołać wszystkich parafian. „Z zeznań brata dowiadujemy się, że był człowiekiem religijnym, cieszył się dobrą opinią wśród ludzi[2]". 4. Konstanty Bojko (Boyczuk) pochodził z biednej rodziny, głęboko religijny, lat 49, żonaty z Anną, cieszył się dobra opinią wśród sąsiadów. 5. Konstanty Łukaszuk lat 49, ojciec rodziny, którą z dużym trudem utrzymywał, 6. Bartłomiej Osypiuk lat 30, ojciec rodziny i dobry mąż, żona Natalia, mieli syna icórkę, posiadał nieielkie gospodarstwo, pracował na roli w swojej rodzinnej wsi Bohukały, 7. Anicet Hryniuk (Nikita Hryciuk lub Gryciuk)) lat 19, kawaler, skromny i pobożny, kochający Kościół 8. Filip Geryluk (Kiryluk) lat 44, szanowany przez wszystkich, pobożny i dobry mąż Efrozyny oraz dobry sąsiad, 9. Ignacy Frańczuk (Franczuk) lat 50, żonaty z Heleną, miał siedmioro dzieci, idąc, by bronić kościoła, „przebrał się w czystą bieliznę i ubranie[3]", a wychodząc powiedział: „»Żyję ostatni dzień na tym świecie«. Mimo to, nie cofnął się, gdy chodziło o wierność wierze katolickiej[4]", 10. Onufry Wasyluk (Wasiluk), „zwany też Tomaszukiem[5]", lat 21, rolnik, głęboko religijny ojciec rodziny, żona nazywała się Cecylia. 11. Maksym Hawryluk urodzony w roku 1840 we wsi Derło, żonaty z Dominiką, pobożny, cichy człowiek, „śmiertelnie ranny, skonał w wielkich męczarniach, wykazując wielką cierpliwość[6]". 12. Jan Andrzejuk lat 27, rolnik, żonaty z Mariną, syn miał na imię Nestor. Jan był członkiem chóru kościelnego, „ranny w głowę przez kilka godzin umierał wśród wielkich bólów, ale nikt nie słyszał słów skargi czy złorzeczenia[7]", oraz 13. Michał Wawrzyszczuk (Wawrzyszuk) lat 21, „czuwał przy obronie kościoła przez trzy dni[8]".] Onufrego Wasyluka kula trafiła w głowę i rozerwawszy część czerepu w włosami i z mózgiem przybiła do ściany cerkwi. Żołnierz też jeden zginał od kuli rzuconej przez jego kamrata, z przeciwnej strony stojącego. Ciała pobitych leżały na cmentarzu przez całą dobę Wreszcie spędzono z okolic całe masy ludu, aby go ustraszyć, pokazując, co czeka wszystkich nieposłusznych, i kazano mu chować poległych braci. To szatańskie postępowanie nie odniosło oczekiwanego przez rząd skutku; lud z okolic, zamiast ulęknąć się śmierci, postanowił także zginąć, jeżeli mu Bóg tego dozwoli i tego zażąda; a teraz cieszyli się z najbliższymi pomordowanych, że będą mieli ze swego stanu tylu w niebie orędowników. Gdy stara matka Onufrego Wasyluka, (który rok przedtem był wykupiony od wojska za 800 rubli), chciała opłakiwać ukochanego syna, żona nieboszczyka wstrzymała ją od tego, mówiąc: „matko! nie płaczcie straty syna, jak ja nie płaczę straty męża; wszak on ani za zbrodnie, ani za występki zabity; owszem, cieszmy się raczej, że poległ za wiarę; o gdybym ja była godną umrzeć z nim wczoraj!". Entuzjazm nie do opisania opanował miejscowych i przybyłych na pogrzeb z rozkazu lub dobrowolnie, a obcy roznosili po oddalonych miejscach opowieści o Pratulinie. Lud nigdzie potem nie upadł na duchu, ale owszem zrezygnowany, z poddaniem się woli Bożej wyglądał katów, mających mu otworzyć furtę do nieba; życzenia jego jednak już się nie spełniły. Zląkł się sam rząd swojej zbrodni i tego ludu, który się śmierci nie lęka; poznali prześladowcy, że w ten sposób można wszystkich wymordować, a żadnego nie przerobić na schizmatyka. Ile lud czuł w sobie zapału i gotowości do podniesienia śmierci, niechaj służy za dowód to, że ranni, opatrzeni na miejscu morderstwa przez lekarzy i felczerów, przybyłych z miast najbliższych, zrywali bandaże, nie chcąc już żyć, lecz umierać razem życzyli sobie z drugimi; lżej ranni nie przyznawali się do ran, tak ci, co pozostali w domu, jak też i ci, co poszli do więzienia; bo dodać trzeba, że i zabrano zbitych nahajkami i nie zbitych do 80 osób do więzienia. Spotkali się biedni ludzie ze sprawy drelowskiej z ludźmi z pod Pratulina w więzieniach, siedleckiem, bialskiem i radzyńskiem. Zwycięstwo bez jeńców, chociaż nad bezbronnym ludem, wydawałoby się satrapom niezupełnem[9]". „Władze rosyjskie uznały unitów za zabitych przez strzelających w Pratulinie żołnierzy. Pochowano ich w jednej mogile, również urzędowo, na cmentarzu unickim w Pratulinie, nie pozwalając rodzinom na pochówek. (...) Wieści o wspólnej mogile przechowały się wśród mieszkańców tych okolic aż do ekshumacji zabitych przeprowadzonej przez władze diecezjalne w maju 1990 roku. We wspólnej mogile rzeczywiście leżały szczątki trzynastu ofiar przemocy[10]". Zdjęcie z książki: Ks. Kazimierz Matwiejuk, Pratulin narodziny dla nieba sług bożych Wincentego Lewoniuka i XII towarzyszy, Warszawa- Siedlce 1995. Podobnie, jak w Drelowie i Pratulinie działo się w innych rejonach „Podlasia i Chełmszczyzny [gdzie] przeszło stu takich samych męczenników przypieczętowało krwią własną wierność wierze świętej. (...) W roku 1887 doszło do najokrutniejszych gwałtów w Przegalinie i w Rudnie; zaburzenia wybuchły także w Łomarach i w Polubiczach, a nigdzie nie brakło ofiar. Odbywały się wszelako rosyjskie misje z kazaniami i nahajkami także jeszcze w krainach znanych z poprzedniego (1839) prześladowania, bo i tam trwali "oporni". Godną szczególnej pamięci jest też wieś Niedźwiedzica w powiecie słuckim w guberni mińskiej (a więc na Białej Rusi), o kilka kilometrów od stacji Lachowicze na poleskiej kolei żelaznej, przy szosie wiodącej z Brześcia do Moskwy. (...) Dzieje męczeństwa tej parafii zaczynają się w r. 1866. Dookoła kasowano szereg parafii katolickich, kościoły zamieniano na cerkwie, a księży wywożono. Niedźwiedzice zachowano sobie na koniec. Najpierw postarano się o zmianę wójta, potem przysłano komisję rządową do nawracania. Ci rozkazali, żeby ludność wybrała dwóch delegatów, którzy by się porozumiewali z komisją. Zachętą, żeby przejść na prawosławie, odparli delegaci w imieniu całej wsi; "Myśmy się naradzili tak: ciało nasze możecie wziąć, ale duszy swej w wasze łapy nie damy". Zaczęło się prześladowanie, nakładanie ciężarów na gminę, ciągłe odwiedziny żandarmów i rozmaite podstępy. Na przykład objeżdżano wioskę i spisywano ludzi pod pozorem, że to rewizja spisu ludności; potem wezwano z kilku wsi starostów (sołtysów), ale takich tylko, którzy byli niepiśmienni i kazano im potwierdzić owe spisy przyłożeniem pieczęci. Mniemany spis był jednak prośbą o przyjęcie na prawosławie. To już wystarczało i Niedźwiedzica była uznana za prawosławną; proboszcza ks. Łazarewicza wywieziono, a sąsiednią parafię zawiadomiono, że pod ciężką odpowiedzialnością nie wolno Niedźwiedziczan przyjmować do kościołów i sakramentów. Prześladowanie się wzmaga, bo Niedźwiedzica ani myśli o prawosławiu. Jednego z owych delegatów, Kolasińkiego dostawiono gwałtem do popa w dalszej okolicy w Cimkowiczach, na kurs nawrócenia. Kurs trwał 7 dni, a odbywał się w zamkniętej piwnicy o głodzie. Z trzech innych wsi dawnej parafii niedźwiedzickiej - z Horodyszcza, z Kuleniemów i z Jurzdyki wybrano 50 osób i wywieziono do Potapowicz do urzędu gminnego, gdzie zamkniętych w chlewie strzegł liczny zastęp policji i kozaków. Po dwóch dniach daremnych namów użyto nahajek, bijąc więźniów przez 5 dni. Gdy i tak nie zgadzali się na prawosławie, zagnano ich przed cerkiew prawosławną w pobliskim Podlesiu, popychając, tłukąc w plecy pięściami i waląc nahajkami. Lecz za nic nie chcieli wejść do cerkwi. Szewc Józef Anikej bity nahajkami upadł na ziemię, wówczas chwycono go za nogi i w ten sposób wciągnięto do cerkwi. Od strasznego bicia zdarto skórę Piotrowi Andrusewiczowi. Ostatecznie wtłoczono wszystkich do cerkwi. Odbyły się modlitwy i ceremonia przyjmowania na łono prawosławia. Ludzie wyrywali się płacząc i łkając, ale dwóch żołnierzy brało kolejno każdego pod ręce i przytrzymywało, podczas gdy trzeci ciągnął w tył za włosy. Po odbyciu tej misji uznano ich wszystkich, jako rzeczywistych prawosławnych i odprawiono do domu. Nieszczęśliwi postanowili jednomyślnie nie poddawać się gwałtowi i bronić się wedle możności. Niebawem przysłano do Niedźwiedzicy całą setkę kozaków, którzy w dwa tygodnie wygłodzili całą wieś, a jakich nadużyć dopuszczali się w każdej chacie, trudno opisać. W takich warunkach zdołał jednak Kolasiński wyrwać się i uciec, a korzystając z przyjaźni dobrych ludzi po drodze, dotarł aż do Wilna do generała-gubernatora; Kozaków wycofano wprawdzie, ale wkrótce uwięziono na nowo Kolasińskiego z trzema braćmi i dwoma przyjaciółmi. W więzieniu w Słucku przebyli cały rok, trzymani w jednej celi w osiem osób (bo żona jednego z więźniów towarzyszyła mu dobrowolnie z dzieckiem); spędzali czas na wspólnej modlitwie, i na śpiewaniu pieśni nabożnych. Na wszystkie namowy i groźby odpowiadali zawsze jednakowo: "Naznaczcie nam roboty, jakie chcecie, ale zostawcie swobodę modlenia się, jak chcemy" Zmarł tam wycieńczony Stefan Kolasiński. Nie dopuszczono księdza na pogrzeb, a rodzonemu ojcu pozwolono ledwie stanąć nad grobem i krótko się pomodlić; przyprowadzono go pod silną strażą, także z więzienia i zaraz po modlitwie na powrót do więzienia odstawiono. Znów nowi żandarmi i popi najeżdżają Niedźwiedzicę i próbują po swojemu "nawracać", ale ówczesny starosta Karol Andosewicz odpowiada wciąż za wszystkich: "Ciało wasze ale dusza moja". Jednego z gospodarzy, Pawła Kiełbasę obito wtenczas rózgami do krwi. Zdjęcie z książki: Ks. Kazimierz Matwiejuk, Pratulin narodziny dla nieba sług bożych Wincentego Lewoniuka i XII towarzyszy, Warszawa- Siedlce 1995. Nie dali się, ale co za życie mieli! Do chrztów i ślubów udawano się zrazu do Nieświeża, do klasztoru Benedyktynek, dopóki istniał. Tam nie Prowadzono ksiąg parafialnych i kapelan po odebraniu przysięgi, że zdradzony nie będzie, udzielał sakramentu, lecz metryk nie wydawał. Toteż policja pospieszyła rozpędzać nowo zaślubione pary, dopytując się o to, kto ślub dawał i gdzie metryka ślubna. Odpowiadano: "Połączyli nas rodzice nasi". Dzieci nie chrzczono po dziesięć lat, a metryk prawnych nikt z młodszych nie posiadał. Do wojska więc brano wszystkich, nawet jedynaków. W wojsku chrzczono gwałtem na prawosławie, wciągano przemoc do cerkwi dla złożenia przysięgi. Do spowiedzi nie chodzono po kilka i kilkanaście lat. Groziło to zbyt wielkim niebezpieczeństwem. Za pogrzeby bez obecności popa wzywano do sądów, kazano płacić kary. Grzebać trzeba było tajnie. Tak upłynęło dwadzieścia lat. Jedną pociechą było, gdy ktoś przedostał się ukradkiem do kościoła łacińskiego, aż w sierpniu 1886 r. kazano ten kościół zamknąć. Władza miała z tym wiele kłopotu. Kiedy organista zamknąwszy kościół wyszedł na cmentarz, otoczyły go kobiety, obaliły na ziemię, i odebrały klucze. Czuwano przy kościele przez całą noc i dzień następny; podzielono się na kolejki, bo nadciągnęła też ludność z sąsiednich wsi. Na próżno zjeżdżały rozmaite komisje, na próżno bito, krzywdzono, lżono, a czasem proszono; ludność wołała głośno, że kościoła nie odda: "Nigdy i za nic, raczej umrzemy". A pozostała w kościele jedna Hostia. Ksiądz rządowy zamierzał ją spożyć i prosił, żeby go wpuścić do kościoła, przedstawiając ludowi, że Hostia może ulec zepsuciu. Nic nie pomogło! Klucze przepadły. Trzeba by gwałtem wedrzeć się do kościoła (żeby go przerobić na prawosławny), ale tłum kilkutysięczny zagradzał drogę: "Stał przed kościołem milczący, ale gotowy na wszystko, niezłomny w swej woli; drzemiąca potęga, którą każdy niebaczny akt gwałtu mógł pobudzić do czynów nieobliczalnych". Dalsze aresztowania nie zdały się również na nic. Ileż o te klucze było jeszcze gwałtu! Wszystko na nic. I tak trwało to przez całych lat 19. Tajemnica kluczy nie dała się rozwiązać, żadne śledztwa policyjne nic nie wskórały. Takie było życie w zaborze rosyjskim. Rząd zapędzał się coraz dalej i nie krył się w ogóle z tym, że prowadzi z całą świadomością celową walkę z całym Kościołem katolickim, już nawet bez względu na obrządek. Kiedy w roku 1884 uskarżał się metropolita mohylewski ks. Gintowt, oświadczył mu rosyjski minister, iż rzeczywisty zarząd diecezji katolickiej należy do władz świeckich, a biskupi mogą tylko kontrolować wyłącznie życie ściśle religijne[11]". Carowie rosyjscy narzucali prawosławie po to by pokazać, że jest to ich „znak dominacji politycznej[12]", natomiast „gdy w kwietniu 1905 roku car wydał ukaz tolerancyjny, przeszło 200 tysięcy unitów porzuciło prawosławie, na które wbrew woli zostało przepisanych[13]". Męczennicy uniccy ponad sto lat musieli czekać na wyniesienie przez Kościół na ołtarze. Zostali oni beatyfikowani w 1996 przez papieża Jana Pawła II. Wielu katolików uważa, że „Pomiędzy Kościołem katolickim i prawosławnym istnieje duża zgodność pod względem doktryny i życia sakramentalnego[14]" oraz, że „ różnice w nauce Kościoła katolickiego i Cerkwi prawosławnej są niewielkie, i w żadnym razie nie stanowią podstawy do zerwania interkomunii[15]". Interkomunia to wspólny udział chrześcijan różnych wyznań we Mszy Świętej. Inaczej to widział profesor Feliks Koneczny, specjalista w dziedzinie historii a zwłaszcza historii Europy Środkowej i Wschodniej. Posłuchajmy: „Kościół unicki obrządku słowiańskiego rządził się w Polsce sam według prawa kościelnego czyli kanonicznego, tak samo, jak Kościół obrządku łacińskiego, gdy tymczasem prawosławie poddawało się zawsze władzy świeckiej. W Rosji spadła Cerkiew do roli narzędzia władz państwowych. Głową prawosławia był z dawien dawna car. [»prawosławie odmawia papieżowi władzy nad całym Kościołem, zaś katolicyzm odrzuca bizantyjski cezaropapizm[16]«] Za panowania Piotra, zwanego Wielkim (1696-1725) nastąpiło nowe urządzenie Cerkwi według niemieckich wzorów protestanckich. Wtenczas dopiero zaprowadzono dla popów schizmatyckich przymus abecadła [nie umiemy wyjaśnić dokładnie tego terminu, być może chodziło o wprowadzenie cyrylicy do Mszału? »Reformy cyrylicy dokonano w Rosji na początku XVIII wieku za sprawą Piotr Wielkiego. Projekt reformy z osobistymi uwagami cara pochodzi z roku 1709. Początkowo zreformowanego pisma używano wyłącznie w kancelarii carskiej dla zapisu oficjalnych dokumentów państwowych, później jej użycie rozszerzyło się także na inne sfery piśmiennictwa, najpierw rosyjskiego, a następnie także południowosłowiańskiego. Przy pierwotnej wersji cyrylicy pozostała cerkiew prawosławna, wykorzystująca zapisane tym alfabetem księgi liturgiczne w języku cerkiewnosłowiańskim[17]«]. Naczelną zaś administrację Cerkwi powierzył car Piotr [o czym już wcześniej wspominaliśmy] gronu nazwanemu »synodem«, bo tak zwały się w Niemczech władze protestanckie. Moskiewskiemu synodowi dodano tytuł »świątobliwego«. [o tym już mówiliśmy wcześniej](...)Działo się to w r. 1721, a odtąd zależność Cerkwi od każdego carskiego skinienia powiększała się z czasem coraz bardziej. Następowały potem caryce i one także były głową Cerkwi w Rosji. Różnica dogmatyczna zachodzi tylko jedna, ta mianowicie, że prawosławie przeczy pochodzeniu Ducha Świętego także od Syna. Dogmat ten stanowi jeden z najtrudniejszych rozdziałów teologii i tylko uczeni teolodzy mogą tu zabierać głos. Czyż świeccy zdają sobie sprawę z tego? Czy rolnik lub mieszczanin, chudopachołek czy arystokrata, lub bankier po tej lub tamtej stronie myślą kiedy o tym dogmacie i czy na nim opiera się istna przepaść cywilizacyjna pomiędzy Polską i Rusią prawosławną? Przepaść ta istniałaby jednako, choćby nawet prawosławie przyjęło dogmat katolicki o pochodzeniu trzeciej Osoby Boskiej. Różnicę widoczną dla każdego stanowi coś innego - tu papież, a tam car. U nas Ojciec święty nie pyta żadnego monarchy, jak ma nauczać i Kościołem rządzić, a prawda religijna i moralność katolicka są wyższe ponad wszystkie rządy. W prawosławiu car czuwa nad tym, żeby sprawy religijne służyły polityce, żeby Cerkiew pochwalała wszystko, co rząd przedsięweźmie. W schizmie nie godzi się roztrząsać postanowień władz rządowych, bo urząd ma władzę od cara, a car jest głową Kościoła i w ten sposób z najmniejszej opozycji robi się jakby bunt przeciw Bogu samemu. A zatem w prawosławiu nie było nigdy godności obywatelskiej, tylko niewola duchowa, której jedynym obowiązkiem było ślepe posłuszeństwo rządom, jako obowiązek religijny. Duchowieństwo, używane do posług politycznych, otrzymujące zlecenia od władzy świeckiej, lekceważy skutkiem tego samą religię i upada nieprawdopodobnie nisko[18]". I jeszcze jeden fragment na ten temat: „Są różnice w administrowaniu Sakramentów świętych. W tym dziale życia religijnego zmieniała się nieraz praktyka prawosławna. Nas tu obchodzi stan rzeczy z lat 1820-1850, jak te sprawy wyglądały na prowincji, po parafiach wiejskich i małomiasteczkowych; to zaś znajdujemy opisane szczegółowo przez jednego z prześladowanych unitów, w pamiętnikach ks. Grzegorza Micewicza. W prawosławiu chrzci się przez zanurzenie w wodzie; samo polanie głowy wodą im nie wystarcza. Przy bierzmowaniu pop nie namaszcza wielkim palcem prawej ręki, lecz używa do tego pędzelka. Komunikanty starają się konsekrować jak najrzadziej, a jak największą ilość od jednego razu. Komunikanty dla chorych mają być zakonserwowane w Wielki Czwartek w takiej ilości, żeby wystarczyły na cały rok - są specjalne przepisy, co robić, żeby się nie psuły. Przy udzielaniu Sakramentu małżeństwa nowożeńcy nie przysięgają sobie wzajemnie. Lekceważony bywa sakrament pokuty. Oto, co się działo około r. 1830 w mieście Kamieńcu Litewskim, w którym przez kilka lat kwaterował oddział wojskowy. Powtórzymy dosłownie, co napisał ks. Micewicz. Był tam wówczas proboszczem unickim, a choć żołnierze byli prawosławni (Rosjanie), komenderujący major wprowadzał ich do cerkwi, chociaż katolickiej, bo podobieństwo obrządku (a zwłaszcza ten sam język liturgiczny) starczyło mu za wszystko. »Ci żołnierze co roku schodzili się na spowiedź wielkanocną do mojej cerkwi, gdzie pułkowy kapelan Cytowicz spowiadał ich nie po jednemu, ale po ośmiu naraz i więcej, oto w ten sposób: Penitenci stali koło niego jeden przy drugim, a on sparty na pulpicie, słuchał ich zeznań, które oni, schyliwszy głowy, każdy z osobna dopełniał. I jakiż tu jest sekret? kiedy wyznania jednego muszą słyszeć wszyscy, nawet pomimo woli... Takie spowiedzie odbywały się corocznie przez lat kilka w mojej cerkwi, w obecności nie tylko całego pospólstwa, ale także wobec wszystkich oficerów batalionu od majora do najniższych stopni. Gdyby taka spowiedź uważana była za niegodziwą, kapelan nie odważyłby się na nią wobec tylu świadków, jeśli nie przez skrupuł sumienia, to przez obawę donosu i odpowiedzialności. Zresztą oto drugi dowód, że w prawosławnej cerkwi nie zachowuje się sekretu u spowiedzi: Klerycy przed otrzymaniem święcenia na kapłanów muszą się spowiadać u spowiednika, którego sam biskup naznacza i ten spowiednik, wysłuchawszy onych spowiedzi, obowiązany jest donieść temuż biskupowi o każdym z kleryków, z jakich się grzechów spowiadał«. (...) Unici przejęli od łacinników nabożeństwa dodatkowe, to znaczy to wszystko, co w kościele odbywa się w języku ludowym (więc w Polsce po polsku), mianowicie kazania (schizma nie uznaje kaznodziejstwa), litanie, nowenny, śpiew ludu, nabożeństwo majowe itp. Przejęli też święto Bożego Ciała, nieznane w prawosławiu. Nie ma w prawosławiu cichej mszy świętej. Nie ma w ich cerkwiach organów, ani orkiestr, dzwonków, ławek. Nie ma bocznych ołtarzy; wielki zaś ołtarz odgrodzony jest od ludu całą ścianą, którą okrywa się obrazami, ikonami i od tego jej nazwa: ikonostas. Poza tę ścianę wolno przejść tylko carowi lub jego reprezentantowi, jako najwyższej głowie Cerkwi i stąd drzwi w ikonostasie zwą się carskimi wrotami. Nadto zachodzą jeszcze różnice obrządkowe w rozmaitych drobiazgach, które nie mają znaczenia[19]". Na zakończenie pomyślmy o tym, że: „należy się narodowi wysławiać swoich bohaterów. »Biada ci Jeruzalem za to, że mordujesz proroki« przestrzega Chrystus tyranów, ale biada i ludowi, który zapomina o swych męczennikach, nie rozpamiętując ich cnót. Nie w naszej mocy ocalić szczątki męczenników polskich, ocalmyż przynajmniej choć część ich imion od zapomnienia. Niech po wiek wieków szczyci się naród swymi bohaterami, niech nie zapomina nazwisk niewiast, mężczyzn, starców, dzieci pomordowanych za wiarę, i wzywa ich wstawiennictwa za ojczyznę[20]". Bibliografia: - Zofia Bukowiecka, Z dziejów prześladowania Unii na Podlasiu, Warszawa 1917. - Feliks Koneczny, Święci w dziejach narodu polskiego, Miejsce Piastowe 1937. [reprint wydawnictwa Antyk]. - Ks. Władysław Padacz, Z polskiej gleby, Kraków, 1972. - Historia Kościoła w Polsce, Tom II, Cz. I, praca zbior. red. Ks. Bolesław Kumor, Ks. Zdzisław Obertyński, Poznań-Warszawa 1979. - Ks. Kazimierz Dębski SDB, Bohaterstwo unitów podlaskich (1875-1905), Warszawa 1993. - Męczennicy Podlasia w świetle współczesnej nauki, praca zbior. pod red. ks. Mariana Zdzisława Stepulaka, Kielce 1995. - Ks. Kazimierz Matwiejuk, Pratulin Narodziny dla nieba sług Bożych Wincentego Lewoniuka i XII towarzyszy, Warszawa - Siedlce 1995. - Ks. Kazimierz Matwiejuk, Błogosławieni męczennicy podlascy, Siedlce 1997. - Błogosławiony Józef Sebastian Pelczar, Mowy i kazania 1877 - 1899, Kraków 1998. - Nasi święci, polski słownik hagiograficzny, praca zbior. pod red. Aleksandry Witkowskiej OSU, Poznań 1999. - Ks. Jan Kracik, Święci wielcy i pomniejsi, Kraków 2010. - Ks. Kazimierz Matwiejuk, Pratulin i jego duchowe dziedzictwo, Siedlce 2015. - Czasy Nerona w XIX wieku pod rządem moskiewskim, czyli prawdziwie Neronowski prześladowanie unii w dyecezyi chełmskiej. Fakta zebrane przez kapłanów unickich i naocznych świadków, wydanie drugie, poprawne i uzupełnione przez ks. J. P. B, tom II, Lwów 1885. Dost. na str.: https://polona.pl/item/czasy-nerona-w-xix-wieku-pod-rzadem-moskiewskim-czyli-prawdziwie-neronowe-przesladowanie,MTAwODkyNDI0/0/#info:metadata http://www.regnumchristi.com.pl/?mod=site_w&id=353 https://pl.wikipedia.org/wiki/Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_unicki_w_Imperium_Rosyjskim https://diecezja.siedlce.pl/diecezja/ludzie-stad/ https://24wspolnota.pl/pl/wspolnota/historia/28259/Niez%C5%82omny-biskup-z-Radzynia.htm https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_W%C3%B3jcicki https://24wspolnota.pl/pl/wspolnota/historia/28259/Niez%C5%82omny-biskup-z-Radzynia.htm https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Kali%C5%84ski protodiakon kpt. Andrzej Bieroza dost. na str.: https://prawoslawnyordynariat.wp.mil.pl/pl/29_22.html Antoni Mironowicz art. dost. na str.: https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=4&cad=rja&uact=8&ved=2ahUKEwjt4uDo1sbnAhVFxKYKHX8lDo8QFjADegQIBhAB&url=http%3A%2F%2Fkamunikat.org%2Fdownload.php%3Fitem%3D2142-4.pdf&usg=AOvVaw24o_1jNLCFbSw_OWgWPRNk Antoni Mironowicz art. dost. na str.: https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=2&ved=2ahUKEwiR75qsucLnAhXIyaQKHajnBowQFjABegQIBRAB&url=https%3A%2F%2Frepozytorium.uwb.edu.pl%2Fjspui%2Fbitstream%2F11320%2F2390%2F1%2FBTH_7_2009_Mironowicz.pdf&usg=AOvVaw21uIaTRBbJsixays2GbVR8 Anna Kołbuk, art. dost. na str.: https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=5&ved=2ahUKEwjmqa738cHnAhVP_CoKHYq7CvwQFjAEegQIBRAB&url=https%3A%2F%2Fjournals.umcs.pl%2Fsb%2Farticle%2Fdownload%2F835%2F1851&usg=AOvVaw3i3iL46i9ugQx1cyHvEdNK. https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BByrowicze Kościoły a państwo na pograniczu polsko-litewsko-białoruskim Źródła i stan badań, Red. Marek Kietliński, Krzysztof Sychowicz, Wojciech Śleszyński, Białystok 2005, dost. na str.: https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=1&ved=2ahUKEwjOyLOdg8fnAhWVrIsKHQBWA-cQFjAAegQIARAB&url=http%3A%2F%2Fwww.bialystok.ap.gov.pl%2Farch%2Fdziedzictwo%2Fpliki%2Fkoscioly_a_panstwo.pdf&usg=AOvVaw28CRMH9sWNCnupNTKwMcPt https://kresy.pl/kresopedia/matka-boska-zyrowicka/ https://pl.wikipedia.org/wiki/Locum_tenens https://diecezja.siedlce.pl/wp-content/uploads/2017/09/unici-2.jpg [1] Nasi święci..., s. 467. [2] Tamże. [3] Tamże, s. 468. [4] Ks. Władysław Padacz, Z polskiej..., s. 175. [5] Nasi święci..., s. 467. [6] Ks. Władysław Padacz, Z polskiej..., s. 175. [7] Tamże. [8] Tamże. [9] Czasy Nerona w XIX wieku pod rządem moskiewskim, czyli prawdziwie Neronowski prześladowanie unii w dyecezyi chełmskiej. Fakta zebrane przez kapłanów unickich i naocznych świadków, wydanie drugie, poprawne i uzupełnione przez ks. J. P. B, tom II, Lwów 1885, 62-69. Dost. na str.: https://polona.pl/item/czasy-nerona-w-xix-wieku-pod-rzadem-moskiewskim-czyli-prawdziwie-neronowe-przesladowanie,MTAwODkyNDI0/0/#info:metadata [10] Nasi święci..., s. 466. [11] Feliks Koneczny, Święci w dziejach ...., s. 627-631. [reprint wydawnictwa Antyk]. [12] Włodzimierz Osadczy, Unia Triplex, Radzymin - Warszawa 2019, s. 91. [13] Ks. Władysław Padacz, Z polskiej..., s. 175. [14] https://ekumenizm.wiara.pl/doc/478285.Katolicy-a-prawoslawni-doktryna [15] https://pl.wikipedia.org/wiki/Cerkiew_prawos%C5%82awna [16] https://pl.wikipedia.org/wiki/Cerkiew_prawos%C5%82awna [17] https://pl.wikipedia.org/wiki/Cyrylica [18] Feliks Koneczny, Święci w dziejach narodu polskiego, Miejsce Piastowe 1937, s. 523-524. [reprint wydawnictwa Antyk] [19] Feliks Koneczny, Święci w dziejach narodu polskiego, Miejsce Piastowe 1937, s. 524- 526. [reprint wydawnictwa Antyk] [20] Zofia Bukowiecka, Z dziejów prześladowania Unii na Podlasiu, Warszawa 1917, s. 7-8. Powrót |