Błogosławiona Marta Wiecka Część II Na zdjęciu: wizerunek bł. Marty Wieckiej z kościoła pw. św. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Szczodrowie. Siostra Marta umiała zrozumieć sytuację innych, w smutku starała się ich pocieszać i dodawać otuchy. Potrafiła również wyprosić Bożą interwencję, posłuchajmy wspomnień pani Krystyny Śliwińskiej, która pracowała jako salowa w śniatyńskim szpitalu: „Pewnego razu, będąc w Sali operacyjnej, kiedy chora umierała nam przed oczyma, siostra Marta uklękła, pomodliła się i podczas modlitwy, chora zaczęła przychodzić do siebie. W tym dniu, kiedy właśnie po operacji myłam stół operacyjny i podniosłam płytę, by wymyć krew, szklana płyta stołowa pękła na pół. Rozpłakałam się. W tym czasie przyszła siostra Marta i zapytała, dlaczego płaczę. Odpowiedziałam i pokazałam tę taflę, którą niechcąco zbiłam, a co najgorsze, że była bardzo droga i musiałabym długo pracować, by ją wypłacić. Na to siostra rzekła: Nie martw się dziecko, stół będzie cały. W krótkim czasie doktor Ciszka miał operować i stół stał cały, pomimo, że był szklany i dość gruby[1]". Ma również siostra Marta na swoim koncie cud wskrzeszenia, bo jak zapisał jej brat, ksiądz Jan Wiecki: „pewnego ranka salowa podająca chorym śniadanie zauważyła, iż chory mężczyzna nie dawał oznak życia. Wezwała, więc siostrę Martę Marię. Ona widząc, że zmarł bez sakramentów uklękła przy nim i modliła się gorąco o jego powrót do życia. Prośba została wysłuchana. Chory odzyskawszy świadomość, poprosił o wezwanie kapłana i udzielenie mu ostatnich sakramentów, po czym spokojnie zmarł[2]". Czy nasza błogosławiona bohaterka mogła mieć jakieś wady? Wydaje się, że raczej tak, była przecież normalną i do tego, jeszcze bardzo młodą, bo niemającą jeszcze trzydziestu lat dziewczyną. Wspomnienia sióstr jednak nie pozwalają nam na takie stwierdzenia. Oczywiście pamiętamy opinię siostry dyrektorki Domu Prowincjonalnego w Krakowie, którą napisała na koniec Seminarium, ale traktujemy ją jako wyjątek potwierdzający regułę, ponieważ zdecydowana większość jest takich, jak te , które już były już przytaczane i jak na przykład, opinia siostry Marii Adamskiej. Uważała ona, że siostra Marta „była bardzo dobrą towarzyszką, zachowującą wiernie regułę świętą, lubiana przez wszystkich... Przez cały czas choroby budowała nas wszystkie swoją cierpliwością, chwilami wesoła i dowcipna...[3]". Jest jednak jeszcze jeden mały wyjątek. Otóż, siostra Marta Binka, po śmierci naszej błogosławionej miała sny, w których „Marta przychodziła do niej, prosząc o modlitwy, gdyż cierpi w czyśćcu za małe przewinienia i drobne niedbalstwa, choć po tym oczyszczeniu czeka ją wielka chwała[4]". Może jest to troszkę zaskakujące, ale nie ma tu nic, z czym by nauka Kościoła się nie zgadzała. Wiadomo przecież, że byli tacy święci Pańscy, którzy mieli „swoje wady i braki, z których bądź jeszcze przed śmiercią, bądź już po śmierci (...) [musieli] się oczyścić[5]". A więc, skoro tak jest, to zauważmy jak poważnie trzeba traktować sprawiedliwość Bożą i jak nie wolno nam z lekceważeniem podchodzić nawet do grzechów powszednich. Chociaż dzisiaj, mówi się nam właściwie tylko o miłosierdziu Boga zapominając o Jego sprawiedliwości. Mimo tego, my powinniśmy pamiętać o tym, że któregoś dnia Pan Jezus „przyjdzie sądzić żywych i umarłych", oraz o tym, co mówi jedna z głównych Prawd Wiary, że: „Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza a za zło karze". Jeszcze wyraźniej tę drugą Prawdę Wiary przedstawił święty Alfons Liguori w swoim Katechizmie, a który przetłumaczył i rozszerzył, znany już nam, błogosławiony Bronisław Markiewicz, posłuchajmy: „- Druga prawda jest, iż Bóg nagradza wiekuistą chwałą w niebie tych, którzy pełnią zakon [przykazania, prawa] Jego, a karze zaś wieczną męką w piekle onych, którzy się Jemu sprzeniewierzają[6]". Tu na chwilę odejdziemy od głównego tematu, bo okazuje się, że w dzisiejszym Kościele ta druga prawda jest nie do przyjęcia. Właściwie to wszystkie »sześć głównych prawd wiary« nie zbyt pasuje do obecnej nauki naszego Kościoła. Warto zapoznać się z artykułem w Tygodniku Powszechnym, który tak się zaczyna: „Sześć głównych prawd wiary, których nauczane jest każde katolickie dziecko w Polsce, od pokoleń zniekształca naszą wiarę i fałszuje obraz Boga[7]". Jeden z naukowo utytułowanych księży pallotynów, dyrektor Instytutu Ekumenicznego KUL, stawia w tym artykule „hipotezę [a więc przypuszczenie], że w rzeczywistości [?] formuła »sześciu głównych prawd wiary« jest lokalną tradycją katechetyczną, co oznacza, że nie stoi za nią powszechny, kościelny autorytet papieża lub soboru, a jedynie lokalny autorytet biskupa lub konferencji biskupów zatwierdzającej dany katechizm. Można więc z dużym [?] prawdopodobieństwem stwierdzić, że »sześć głównych prawd wiary« to tradycja polska, nie zaś powszechna, światowa[8]". Dalej, tłumaczy ksiądz pallotyn, że nie są to zbyt stare prawdy, gdyż najstarszy tekst tych sześciu prawd znalazł on tylko w polskim katechizmie z początków dziewiętnastego wieku. „Natomiast w zagranicznych katechizmach pallotyński badacz jak dotąd nie znalazł takiego zestawu formuł[9]". Jednak już w internetowych komentarzach do tego artykułu podano przykłady z katechizmów w językach angielskim[10], niemieckim[11] a nawet chorwackim[12], gdzie te prawdy są zawarte. W tych samych komentarzach, ten sam pallotyn przyznaje, że faktycznie nie tylko w Polsce były znane te prawdy wiary, a więc w artykule nie powinien był użyć zdania, że „sześć głównych prawd wiary to tradycja polska", (...)[tylko, że] „to tradycja partykularna[13]". Dodał także, że znalazł starsze wydania katechizmów polskich, na razie trzy, z osiemnastego wieku, w których zawarte są, w różnych liczbach prawdy wiary. Może w przyszłości dowiemy się jeszcze czegoś ciekawego na ten temat. Dla nas pewnym zaskoczeniem może być także to, że w najnowszym Katechizmie Kościoła Katolickiego nie ma tych głównych sześciu prawd wiary. Można mieć tylko nadzieję, że nie będziemy musieli usuwać z naszego Credo zdania: „Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych". Niezrozumiałe jest również to, że biskupi[14], teologowie i dziennikarze, wydawałoby się katoliccy, zastanawiają się nad tym, czy sześć głównych prawd wiary jest potrzebnych i czy powinny być one, w takiej czy innej formie nauczane w Kościele oraz czy jest to tylko polska tradycja trwająca 200 lat czy też dłużej a nie próbują walczyć z takimi przyzwyczajeniami, już głęboko zakorzenionymi w naszym społeczeństwie, jak chociażby „minuta ciszy"? Kto to wprowadził i kiedy? To jest dopiero zwyczaj, z którym katolicy powinni walczyć ze wszystkich sił. Zamiast pomodlić się, jak nakazuje Kościół za duszę zmarłego, prosić o miłosierdzie, aby jak najbardziej złagodzić Bożą sprawiedliwość dla tej duszy, my bezmyślnie stoimy, niby czcząc pamięć zmarłego, nic mu nie dającą minutą ciszy. [15]. Wracajmy jednak do naszej błogosławionej siostry i problemu grzechów powszednich. Trzymając się tradycyjnej nauki Kościoła warto więc pamiętać, że przy sądzie szczegółowym, bo o nim tu była mowa, nie ma wyjątków czy też jakichś znajomości, a sny siostry Binki, w których nawet nasza wspaniała błogosławiona bohaterka musiała swoje odpokutować, są tego potwierdzeniem. Oczywiście, rozum i przenikliwość ludzka, będzie próbowała znaleźć jakieś rozwiązanie dla tych osób, które wierzą tylko w miłosierdzie Boże i odrzucają czy też umniejszają Bożą sprawiedliwość, gdyż oni nie mogą przecież pozostać niepocieszeni. Dla nich można przytoczyć opinię, autorki jednej z cytowanych tu i swoją drogą naprawdę całkiem przyzwoitej biografii siostry Marty. Otóż uważa ona, ta autorka, że siostra Binka po prostu znała te drobne wady Marty Wieckiej, ale wolała przedstawić je w formie snów, gdyż „ta znajomość znalazła u niej wyraz raczej w działaniu podświadomości kształtującej sny, niż w świadomości[16]". Można jeszcze dodać, że jest to „dowód, że otoczeniu Marty można wierzyć, gdyż nie było wobec niej bezkrytyczne ani zaślepione[17]". I sprawa będzie załatwiona. Nie będzie żadnych problemów z prawdami wiary, z Bogiem, który za złe karze, nie będzie żadnej wiary w sny (co na to św. Jan Bosko?), będzie za to wszystko racjonalne i poprawne. W wigilię 1903 roku, podczas składania życzeń, siostra Marta zapowiada, że przyszłą wigilię będzie obchodzić już z Jezusem w niebie, a gdy z drugą siostrą były na cmentarzu, to przy figurze św. Jana Nepomucena, głośno zwraca się do niego takimi słowami: „Chciałabym być pochowana obok ciebie. Chociaż jest tu tak mało miejsca wierzę, że mi to wyprosisz[18]". Kilka dni później, kiedy podczas rekreacji wszystkie siostry siedziały w pobliżu kuchennych schodów, siostra Marta tak się odezwała: „Wiecie siostry, że bardzo ciężko będzie tymi schodami znosić moją trumnę. A siostry na to: Co też siostra mówi, przecież frontowymi tylko schodami wynoszą zmarłych. Ona odpowiedziała: Ale mnie tędy zniosą. I rzeczywiście tak się stało z powodu, że chorowała na tyfus plamisty[19]". W wieku dziewiętnastym jak i na początku dwudziestego wieku, wiele zakonnic umierało w młodych latach, nasza bohaterka nie była tu żadnym wyjątkiem. Siostry pracując w szpitalach „nieraz zarażały się gruźlicą, tyfusem lub innymi podobnymi chorobami, które wówczas o wiele szybciej i częściej niż dzisiaj bywały śmiertelne[20]". Natomiast wyróżniało naszą bohaterkę to, że ona tej śmierci pragnęła, bo przecież pragnęła, o czym już wspominaliśmy, szybkiego zjednoczenia z Panem Bogiem i w to głęboko wierzyła. Pewnie „żyła tu coraz bardziej na granicy wieczności, i stąd zapewne pochodziła jej moc działania na ludzi, a także owe drobne, mimochodem, a czasem żartem rzucane przepowiednie: Że umrze w maju, że jej trumnę będzie trzeba znieść bocznymi schodami, że święty Jan Nepomucen (...) powinien postarać się zrobić jej miejsce koło siebie...[21]". Kiedy w maju 1904 roku trzeba było, po wyleczonej z tyfusu plamistego kobiecie, wysprzątać separatkę oraz przygotować wszystkie znajdujące się w niej rzeczy do dezynfekcji, siostra Marta Wiecka sama zgłosiła się do tych czynności. Zrobiła to, chociaż do takich prac w szpitalu był przeznaczony specjalnie zatrudniony tak zwany posługacz. „Był to człowiek utrzymujący ze swej pracy żonę i dziecko, siostra Marta zgłosiła przełożonej gotowość wykonania tej pracy za niego, żeby przypadkiem nie zachorował. (...) Przełożona pozwoliła, gdyż niebezpieczeństwo było dla Marty nie większe niż podczas normalnej pracy przy zakaźnie chorych[22]". Jednak, okazało się, że bakterie tyfusu zaatakowały organizm naszej bohaterki, gdyż już następnego dnia wieczorem miała ona bardzo wysoką temperaturę i czuła się mocno osłabiona. Mimo tego, jeszcze dzień później resztkami sił wykonywała swoje obowiązki. Pomodliła się również po raz ostatni w kościele parafialnym. Ale już kolejnego dnia poprosiła o zastępstwo. Wtedy też zaczęła porządkować swoje rzeczy osobiste, spaliła listy i niestety, swój dzienniczek oraz inne notatki. Pokazała siostrze Bince przygotowane przez siebie ubranie do trumny, gromnicę i różne drobiazgi potrzebne przy osobie konającej, „żeby, potem, gdy będzie umierać, siostry nie wpadły w panikę i nie szukały wszystkiego[23]". Przez tydzień próbowano ją jeszcze ratować opiekując się nią i gorliwie modląc za nią. Wezwany telegraficznie brat ksiądz Jan Wiecki, zdążył udzielić jej jeszcze Komunii Świętej, po której modliła się tak głęboko, że wszyscy obecni byli przekonani, że wpadła w modlitewną ekstazę. Po dwóch dniach cierpień, 30 maja 1904 roku, „siostra Marta czując, że słabnie, wzywa siostrę Binkę. Przybiegają wszyscy i zaczynają odmawiać modlitwy za konających. Siostra Marta trzymając w ręku gromnicę powtarza słowa litanii, potem lekkim skinieniem ręki żegna wszystkich i po krótkiej chwili konania umiera[24]". W całym pomieszczeniu „po jej śmierci odczuwano miły zapach[25]". Ksiądz Wiecki zajął się organizacją pogrzebu, postarał się również o metalową, czyli bardziej trwałą trumnę, „a także [o] wybudowanie grobowca w miejscu wskazanym przez wiernych, w pobliżu kaplicy św. Jana Nepomucena, nie wiedząc o tym, że siostra Marta pragnęła spoczywać właśnie tutaj[26]". Grób bł. Marty Wieckiej w Śniatynie[27]. https://www.gosc.pl/doc/3374147.Grobu-nie-ruszyli Krótkie było życie siostry Marty, natomiast ona, podobnie jak kilkadziesiąt lat później ojciec Pio, jeszcze więcej zaczęła działać po śmierci niż za życia. Ludzie bez względu na wyznanie, czy to katolicy, czy prawosławni a także Żydzi, przychodzili zaraz po śmierci i przed wojną i w czasie wojny i do dziś przychodzą do jej grobu z różnymi prośbami. A „Mateczka", jak ją nazwano wysłuchuje i wstawia się przez ten cały czas, bo jest nieustannie bardzo aktywną świętą w niebie, która wyprasza u Boga łaski dla ludzi proszących o jej wstawiennictwo. Wiele z tych cudów i łask zostało spisanych, spora część posiada pieczęcie kościelne, gdyż są „uwiarygodnione przysięgą osoby składającej zeznanie w obecności księdza (...) oraz świadków[28]". W książce siostry Adolfiny Dzierżak pod tytułem Siostra Marta Wiecka cuda i łaski, jest opisanych grubo ponad 200 świadectw działalności naszej błogosławionej bohaterki na przestrzeni ostatnich prawie stu lat. Są tu, podobnie jak w problemach przedstawianych innym świętym, w większości świadectwa wysłuchanych próśb o zdrowie, niemniej jednak są też prośby o powołania zakonne, ratowanie małżeństwa, łaskę nawrócenia, pomoc w znalezieniu pracy, pomoc w nauce i tym podobne. Ale, co ciekawe jest też czternaście wygranych, dzięki naszej błogosławionej, spraw sądowych i jedno warunkowe zwolnienie z więzienia. Tu może warto zacytować przynajmniej jedno cudowne wydarzenie, jeszcze z czasów wojny, które miało miejsce dosłownie na grobie błogosławionej Marty Wieckiej, a o którym wspominała mieszkająca na Ukrainie, kilka kilometrów od Śniatyna, Bronisława Markowska, posłuchajmy: „Koło nas w Potoczku jest lasek, przy którym wykopano rowy. W Śniatynie było getto żydowskie. Powiedziano Żydom, że idą na roboty a prowadzili ich pod ten lasek, gdzie już były wykopane rowy i tam rozstrzeliwali Żydów i innych. Zastrzelono tam około 5000 ludzi. Pamiętam, jak moja mama opowiadała, że raz prowadzono drogą koło cmentarza Żydów na rozstrzelanie. Ci ludzie szli drogą a po obu stronach szła policja. Tuż koło cmentarza jedna kobieta z małym dzieckiem wyskoczyła z szeregu i przez żywopłot doskoczyła do grobu Sługi Bożej, położyła się na mogile razem z dzieckiem. Policja pobiegła za nią, ale jej nie znaleźli i nie widzieli jej na grobie Sługi Bożej. Może 10 lat temu ta kobieta przyjechała do Śniatynia, przyszła do grobu Sługi Bożej, by podziękować za ocalenie. Moja mama z nią rozmawiała. Z tej grupy tylko ta kobieta z dzieckiem uratowała się, inni zginęli[29]". „Nieustający kult przy jej grobie [chodzi oczywiście o ciągłe odwiedzanie, dbanie i adorowanie grobu zmarłej] wpłynął na rozpoczęcie procesu kanonizacyjnego w czerwcu 1997 roku. Papież Jan Paweł II w grudniu 2004 roku promulgował dekret o heroiczności cnót s. Marty; Benedykt XVI w lipcu 2007 roku zatwierdził dekret o uznaniu cudu przypisywanego jej wstawiennictwu. Beatyfikację (...) [przeprowadzono] 24 maja 2008 roku we Lwowie. Liturgiczne wspomnienie wyznaczono w dniu 30 maja[30]", czyli w dniu jej śmierci. Błogosławiona Siostra Marta Wiecka miała, jak już słyszeliśmy, dwanaścioro rodzeństwa, troje zmarło w okresie niemowlęctwa, pozostałych dziewięcioro to: najstarsza siostra Franciszka urodzona w 1870 roku, rok później Barbara, następnie młodszy od Marty Franciszek Konstanty urodzony w 1876, dwa lata później Paweł Jan, Aleksander Konstanty Józef urodzony w 1881, trzy lata później Paweł Piotr, jeden z bliźniaków, który przeżył, ponownie po kolejnych trzech latach urodził się Marceli Michał, w roku 1889 przyszła na świat Melania Joanna i po kolejnych dwóch latach Leokadia Weronika. Bardzo dobre stosunki rodzinne łączyły Martę z dwie starszymi siostrami. Zdjęcie z książki: S. Józefa Wątroba SM, Znak jedności...,. Najstarsza jej siostra nazywała się Franciszka, Amanda i była starsza od Marty o cztery lata. Siostry w dzieciństwie bardzo się kochały, niestety, kiedy Marta miała siedem lat, zostały rozdzielone. Wtedy Franciszka została wysłana do Zakładu Najświętszej Maryi Panny Anielskiej w Kościerzynie. Zakład ten, „w okresie rozbiorów pełnił rolę niezwykle ważnej polskiej placówki oświatowej na Pomorzu. »Był placówką stojącą na straży wiary i języka ojczystego (...) pochodnią szerzącą oświatę« ((cytat z ekspozycji stałej znajdującej się w Muzeum Ziemi Kościerskiej w Kościerzynie)[31]". Tam, Franciszka mieszkając w internacie Sióstr Elżbietanek, ukończyła gimnazjum. W wieku 29 lat Franciszka poślubiła wdowca Jana Kleina, ziemianina z podgdańskiej wsi Pręgowo. Przed jej ślubem, Marta, która przebywała wtedy jako Siostra Miłosierdzia w Podhajcach napisała list, którego fragmenty tu przytoczymy: „Droga Siostro Franciszko! Z listu dowiedziałam się, iż masz być matką dla dzieci [Franciszka miała wyjść za wdowca, który miał dzieci z poprzedniego małżeństwa]. Pamiętaj, iż byś dobrze rozważyła, na co się decydujesz i żebyś się stała dla tych dziatek taką matką, jak Bóg przykazał. Obyś nie była dla nich taką, iżby dziatki na Ciebie narzekały i musiały się żalić. (...) Tego, co zamierzasz nie rób bez namysłu. Wiedz, że gdybyś miała tylko dla oka stać się ich matką, wolałabym Cię dziś na marach widzieć, niż dla tych niewinnych dziatek miałabyś być złą matką. Wiem, że to niemiłe słowa dla młodej panny, która nie myśli o niczym innym, jak o swoim lubym. Wiem, że niechętnie je przyjmiesz, ale przyjmij te kilka słów jako lekarstwo, które wprawdzie jest gorzkie, a jednak skutek za sobą pociągnie. Proszę Cię też, Droga Siostro, nie przywiązuj się całym sercem do tego świata, ale pamiętaj zawsze, że niezadługo cieszyć się będziesz, bo wiesz jak radość i smutek szybko się kończą. Wzdychaj nieustannie do tej ojczyzny niebieskiej, która jest dla nas przyjemnym przybytkiem, w którym nikt nas nie rozdzieli. Ale trudno się tam dostać, toteż nie troszczmy się o dobra tego świata, ale żyjmy na tej łez dolinie z dnia na dzień z tym gorącym pragnieniem, aby jak najprędzej połączyć się z sobą nie tu na ziemi, ale w niebie. Przesyłam Ci w podarunku medaliki z odpustami dla Ciebie i dla Twego przyszłego małżonka. Włóż je zaraz na siebie i odmawiaj codziennie trzy „Zdrowaś Maryjo" i trzy razy „O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy". Jak będziesz wiernie odmawiać te modlitwy każdego dnia i popatrzysz na medalik oraz pocałujesz go, to proszę, westchnij wtenczas i za mną. Módl się zawsze gorąco, żebyś była dobrą żoną dla Twego przyszłego małżonka. Kończąc mój list, życzę Ci wesołych i szczęśliwych dni aż do rozstania się z tym światem. Przyjmij je, ponieważ są to me najserdeczniejsze życzenia. Żegnam się z tobą i ściskam Cię serdecznie. Twoja szczerze Cię kochająca siostra Marta Siostra Miłosierdzia[32]". Jak widzimy, siostra Marta napisała dość wyjątkowy list do swojej starszej siostry, która właśnie przygotowywała się do wyjścia za mąż. Najistotniejszym dla Marty nie jest sam ślub czy małżeństwo, ale „dziatki", które już są na świecie i to, czy ich nowa matka będzie dla nich dobra. W pierwszych słowach tego listu nie pisze do niej, że dowiedziała się o planowanym ślubie czy przyszłym małżeństwie, ale, że dowiedziała się o tym, że jej siostra ma być matką. Nie prosi jej o to, żeby opisała przyszłego męża, jego cechy czy charakter, ale ostrzega, żeby dobrze rozważyła, „na co się decyduje i żeby się stała dla tych dziatek taką matką, jak Bóg przykazał". Po tych pouczeniach, przypomina jej oczywiście o marności tego świata, śmierci i szczęśliwości w życiu wiecznym. Dopiero przy końcu, gdy przekazuje pobłogosławione cudowne medaliki, z dołączonymi do nich odpustami dla Franciszki i jej przyszłego małżonka, to dopiero przy tej okazji pierwszy raz wspomina narzeczonego. To nie świadczy o jakiejś niechęci do przyszłego szwagra, ale tylko pokazuje hierarchię wartości naszej błogosławionej, która właśnie prawie na końcu swojego listu nakazuje modlitwę swojej siostrze, aby była dobrą żoną i przesyła życzenia szczęśliwych dni aż do śmierci. Grób Franciszki znajduje się w miejscowości Pręgowo w województwie pomorskim. Na zdjęciu: Grób najstarszej siostry bł. Marty Wieckiej, Franciszki i jej męża Jana. Z drugą siostrą Barbarą, która była starsza od Marty o trzy lata, wychowywały się wspólnie w dzieciństwie i w młodości. W czasie, gdy matka ciężko zachorowała, Marta zajmowała się młodszym rodzeństwem, które doceniając jej troskliwość oraz „talent organizacyjny, i wyrobiony już wśród rodzeństwa autorytet. To ją nazywano w domu drugą mamą, albo też, z racji nadmiaru dziarskiej energii, nazywano ją »wybij - okno«...[33]". Barbara w tym czasie zajmowała się pracami niezbędnymi w utrzymaniu gospodarstwa. Ponieważ była starsza, stąd podobnie jak osoby starsze, nieraz Martę upominała. W późniejszych „swoich wspomnieniach oskarżała się, że nie rozumiała intencji młodszej siostry[34]". Z kolei Marta, gdy już byłą zakonnicą i posługiwała w Podhajcach, napisała list do Barbary, w którym dosyć kategorycznie zwróciła się do niej, wytykając jej, że nie umiała się właściwie zachować w stosunku do siostry, którą nazywa najprzewielebniejszą naszą Matką. Chodziło o siostrę prawdopodobnie przełożoną z Domu Prowincjonalnego w Krakowie, która po pisemnej prośbie Barbary zgodziła się przyjąć ją do Zgromadzenia, a ona nie odpowiedziała na tę zgodę i nie przyjechała do Krakowa. Warto jeszcze zwrócić uwagę na niezbyt ładny styl i chyba jednak, trudność z wyrażaniem swoich myśli przez Martę. Brało się to stąd, że, chociaż w domu rozmawiano po polsku to jednak, jak wiemy w szkole uczono pisać i czytać tylko po niemiecku i musiała ćwiczyć tę gramatykę i stylistykę, ale niestety, nie polską. Posłuchajmy, w jaki sposób zwracała się Marta do Barbary: „Droga Siostro (...) ponieważ prosiłaś, nie ustnie, lecz pisemnie Najprzewielebniejszą Matkę o łaskawe przyjęcie do Zgromadzenia. Kiedy (...) Cię przyjęła, nie umiesz tego ocenić. Stało się tak nie z Twej woli, ale z woli Bożej [to, że ja przyjęto]. Nie byłaś pewnie godna tej łaski, dlatego nie przyjechałaś. Dlaczego jednak nic nie napisałaś? Wiesz, że grzeczność wymaga, aby mieć szacunek dla starszych, a Najprzewielebniejsza Matka nie jest twoją równą. Przecież już wiesz co dobre i co złe. Mogłaś się dobrze zastanowić. Widać, że nie umiesz ze sobą walczyć. Chcesz tu i tam być. Serce Twe jest do świata przywiązane i niezawodnie opuścić go jest Ci żal. (...) Gdybyś miłowała Boga, nie zważałabyś, czy matka lub siostra chora jest, ale opuściłabyś wszystkich i szłabyś, gdzie Cię Bóg woła. (...) Ucieszyłam się bardzo, gdy się dowiedziałam, żeś przyjęta do Zgromadzenia, a tymczasem tak się chwiejesz. Droga Siostro, jeżeli chcesz przyjechać, to przyjeżdżaj jak najprędzej, jeżeli nie, to odpisz Najprzewielebniejszej Matce , dlaczego nie przyjeżdżasz. Ach, wierz mi, że jak się ucieszyłam, gdy zostałaś przyjęta do Zgromadzenia, tak mi teraz jest przykro, bo zdaje się, jak byś sobie chciała żartować w tak ważnej sprawie[35]". W tym samym liście, chcąc pewnie mocniej zachęcić Barbarę do podtrzymania swojej pierwotnej decyzji o wstąpieniu do zgromadzenia, Marta oceniła swoje własne powołanie, wielką z tego radość oraz kompletny brak zainteresowania zaszczytami tego świata, posłuchajmy: „Nie godnam tak wielkiej łaski, jakiej mi Bóg udzielić raczył, czynić to samo co niegdyś Pan Jezus czynił, służyć chorym i opatrywać im rany, a więc służyć samemu Panu Jezusowi. A to jeszcze nie wszystko, przecież mogę tak często łączyć się z Nim w Komunii świętej. Droga siostro, gdybyś mi kazała być królową tego świata, wolałabym umrzeć jak nią być[36]". Barbara miała wtedy dwadzieścia kilka lat i pomimo tych wahań, wstąpiła do Sióstr Miłosierdzia w Krakowie. Niestety, na krótko, z powodu gruźlicy musiała odejść z zakonu i w roku 1908 wyszła za mąż za Józefa Myszkiera. Małżeństwo pozostało bezdzietne. Barbara zmarła w roku 1960, zostawiając nam wspomnienia o swojej siostrze. Ojciec, Marceli zmarł w roku 1908, po wcześniejszej spowiedzi u swojego syna księdza Jana Wieckiego, a więc cztery lata po śmierci swojej córki, błogosławionej Marty. Natomiast matka, Paulina Wiecka, zmarła w 1920 roku, szesnaście lat po śmierci córki Na zdjęciu: grób Pauliny i Marcelego Wieckich, ich syna Marcelego i córki Barbary z mężem. Pochowani zostali na cmentarzu Kościoła w Szczodrowie. Niewiele wiemy o wewnętrznym życiu naszej błogosławionej bohaterki, swój dzienniczek, jak słyszeliśmy, spaliła przed śmiercią, zostawiając nam niewielki „Modlitewnik", który najprawdopodobniej rozpoczęła spisywać jeszcze w Podhajcach. „Można przypuszczać, iż spisywała ten osobisty »Modlitewnik« przez dłuższy czas, gdyż treści jakie w nim zawarła są także odzwierciedleniem przeżywanych stanów duszy w poszczególnych okolicznościach. Sadząc po stopniu zużycia papieru zawierał on treści istotne dla jej życia duchowego. Często musiała mieć go w ręku. (...) Motywem dominującym w tym »Modlitewniku« jest myśl o śmierci, widzianej najczęściej jako upragnione spotkanie z Chrystusem i Maryją[37]". O ciekawej analizie tych doświadczeń mistycznych błogosławionej Marty Wieckiej możemy się dość sporo dowiedzieć z wykładu ks. prof. Stanisława Urbańskiego zatytułowanego: O mistyce przeżyciowej s. Marty Wieckiej[38]. Spróbujemy poniżej streścić niewielką część tego wykładu, zachęcając oczywiście do przeczytania całości. Link do tego wykładu znajdziemy w przypisach. Ponieważ s. Marta Wiecka nie pozostawiła nam swojego „Dziennika duszy", to aby poznać przeżycia mistyczne naszej bohaterki, zmuszeni jesteśmy skorzystać jedynie z jej niewielkiego, bo zawierającego jedynie czternaście tekstów „»Modlitewnika« z wybranymi pieśniami i poezją mistyczną, która - jak można sądzić - wyrażała jej stan duszy[39]". Te utwory opisują przede wszystkim jakby etapy oczyszczania duszy, które człowiek odczuwa jako udręki i cierpienia duchowe, a które św. Jan od Krzyża nazwał „ciemną nocą". Bóg chcąc, aby dusza dostąpiła radości świętych musi oczyścić ją z wszelkich niedoskonałości. Czyni to sam, bez udziału nic nie rozumiejącej tego duszy, która jest poddana w tym czasie, tak zwanej kontemplacji wlanej. Podobny stan „oczyszczenia biernego" można zauważyć w niektórych pieśniach mistycznych siostry Marty. Wiedziała ona, że aby się uświęcić, należy poznawać i kontemplować tajemnice życia Chrystusa. Świadoma była również tej „ciemnej nocy", którą musiała przejść, jak każdy prawdziwy mistyk. Dlatego jej modlitwa, która została nazwana „Tęsknota oblubienicy za Panem Jezusem", zawiera tak wiele bólu i tęsknoty za Panem Jezusem. Poniżej przedstawiamy cały tekst tej modlitwy a następnie analizę tego tekstu dokonaną przez ks. prof. Stanisława Urbańskiego: 1. „O mój Jedyny, gdzie Ty kryjesz Siebie? Nigdzie, ach nigdzie znaleźć Cię nie mogę. Szukam na ziemi, szukam sercem w niebie I wszędzie czuję tylko żal i trwogę. 2. O, moje słońce, gdzież Twoje promienie? Gdzie światłość skryła się przede mną? Wszędzie, ach wszędzie tylko smutku cienie. Wszędzie tak pusto, tak straszno, tak ciemno. 3. O, gdzie Ty jesteś, o mój Ukochany, Skarbie mój drogi i Miłości moja! Skarbie nad wszystko, nad wszystkich kochany, tęskni do Ciebie ubożuchna Twoja. 4. O powiedz, powiedz, gdzie Ty jesteś Panie, gdzie spotkam Ciebie, gdzie odnaleźć zdołam. Królu mej duszy; Ty moje kochanie. Czyż ja na próżno tak do Ciebie wołam? 5. Pokaż się, pokaż za Tobą stęsknionej, pokaż się Jezu choć na chwilę jedną. Miej litość, Panie, dla swej opuszczonej, Jednym promykiem pociesz duszę biedną. 6. Bo gdzież ja pójdę, gdy Ty mnie odrzucisz, gdzież ja, sierota, biedne serce skłonię, gdzież się podzieję, gdy Ty się odwrócisz, przy czyim sercu łzy moje uronię? 7. Ach jam dla Ciebie umarła wszystkiemu, wszystko, już wszystko pogrzebałam w grobie. Ach powiedz, Panie, ach powiedzże czemu żałobę jeszcze mam nosić po Tobie? 8. Panie mój przebacz, że tak wołam śmiało, przebacz, bo serce Ty mi sam zraniłeś. A teraz samo to serce zostało. Gdyś je tak zranił, czemu opuściłeś? 9. Ale ja wołam i żebrzę i płaczę, wszystko na próżno, bo Jezus mój miły słuchać mnie nie chce, chociaż kołaczę jeszcze się Jego drzwi nie otworzyły 10. I cóż ja zrobię? Czy pójdę od Niego szukać u stworzeń kropelki słodyczy, by ulgę znaleźć dla serca biednego, by nie czuć w duszy żalu i goryczy? 11. Ach nigdy! Nigdy, chociażbym z tęsknoty za Panem moim umarła dla Niego. Nie pójdę szukać u stworzeń pieszczoty, i nie odstąpię od Jezusa mego. 12. Szukać go będę w ołtarza ukryciu, tam Mu opowiem serca mego żale. Tam Go zobaczę, tam choć chwilę w życiu, łez mych wezbranych uciszą się fale. 13. A może, może choć w ostatniej chwili On się nad moją tęsknotą zlituje, do konającej może się przychyli, może Boskimi usty pocałuje, i mnie sierotę biedną, opuszczoną nazwie już wieczną swą Oblubienicą[40]". Ksiądz Urbański powołując się na świętego Jana od Krzyża tak nam wyjaśnia powyższe słowa z pierwszej zwrotki błogosławionej Marty. Otóż, kiedy wydaje nam się, a właściwie naszej duszy, że ją Bóg opuścił, wtedy „»to odczucie odrzucenia przez Boga jest dla niej najboleśniejszym utrapieniem.« Wówczas dusze »widząc się pozbawionymi Boga i pozostawionymi swej nędzy, uważają , że słusznie są przez Niego wzgardzone i odrzucone, i to już na zawsze« [41]". A dzieje się to, po wcześniejszym rozpaleniu duszy miłością Boga, którą to miłość odczuwała dusza jako zapowiedź jej przyszłego zjednoczenia z Bogiem. Wtedy dusza tęskniąc, próbuje dostać się wszelkimi sposobami do Boga i taki stan duszy można dostrzec w drugiej zwrotce powyższego utworu. Ten stan ma, na co zwraca uwagę ksiądz profesor, charakter osobowy, bo jego obiektem jest „umiłowany Oblubieniec. Ku niemu zwraca się pragnienie, płonie dusza, pożądając doskonałego zjednoczenia z Nim[42]". Tę tęsknotę znajdziemy w trzeciej i czwartej zwrotce. Widzimy tu, drogę prowadzącą przez pustkę, którą dusza przechodzi bez wytchnienia i właściwie bez nadziei, stąd jej krzyk: „czyż ja na próżno tak do ciebie wołam?" Ale takie doświadczenie jest konieczne, by dusza została ukształtowana do pełnego zjednoczenia z Bogiem, bo w chwili, gdy Bóg całkowicie opuszcza ją następuje jednocześnie całkowite oczyszczenie ludzkiej duszy. I to opisuje s. Marta w piątej zwrotce, kiedy prosi o powrót do dawnego stanu, gdy odczuwała miłość i obecność Boga w swej duszy. W szóstej zwrotce widzimy nieświadomość pracy Boga w duszy i strach przed odrzuceniem przez Boga oraz oczywisty brak jakiejkolwiek formy zastąpienia Go. A przecież dusza, będąc cały czas pogrążona w tym mroku, jest jednocześnie nieustannie oczyszczana przez Boga ze wszystkich „»władz i pożądań, tak duchowych jak i naturalnych. (...) Dusza jednak nie zdaje sobie z tego sprawy, wie tylko jedno, że jest w mrokach«. Są one tak silne, że rodzą uczucie ciemności wszechogarniające, co tradycja mistyczna porównuje do cierpień piekielnych[43]". W siódmej zwrotce słyszymy wyrzuty, które czyni nasza bohaterka Jezusowi, że skoro wszystko co ziemskie odrzuciła, to jak długo On jeszcze każe jej „nosić żałobę po Nim", czyli po Jego opuszczeniu. Przecież, „już odrzuciła w tej nocy ducha właściwości »starego człowieka«, wykorzeniła je z duszy, bo »umarła wszystkiemu«, »wszystko pogrzebała w grobie«, a Pan rani jej serce i zostawia z tą raną[44]", która opisuje w zwrotce ósmej. W następnych dwóch zwrotkach s. Marta czując wielki żal i gorycz, że Jezus jej nie słucha, zastanawia się, czy ma szukać słodyczy u stworzeń, które przecież dla Niego porzuciła. I od razu w zwrotce jedenastej odpowiada sobie sama: Ach nigdy! Nigdy, chociażbym z tęsknoty za Panem moim umarła dla Niego. Nie pójdę szukać u stworzeń pieszczoty, i nie odstąpię od Jezusa mego. Będąc świadomą stanu oczyszczania swojego ducha, zdecydowanie i bez lęku zapowiada w kolejnej zwrotce, poszukiwanie Go w „ołtarza ukryciu" czyli w Eucharystii. On zaś wtedy w tajemniczy, mistyczny sposób uspokoi ją ukazując się jej, choć na moment i „udzieli swej wiernej oblubienicy miłości w doskonałej kontemplacji jako upragniony Oblubieniec. Bowiem po doskonałym oczyszczeniu biernej nocy ducha udręki i roznamiętnienia afektywne znikną, w doskonałym mistycznym zjednoczeniu ustępując miejsca miłości Oblubieńca[45]". I wtedy zamiast tego uczucia ciemności i opuszczenia nadejdzie już na zawsze miłość Boga, choćby „w ostatniej chwili". „Ostatnia zwrotka kończy opis biernych oczyszczeń. Warto dodać, że po tym stanie chrześcijanin osiąga zjednoczenie przeobrażające, zwane »małżeństwem duchowym«. Święty Jan od Krzyża określa ten stan jako »całkowite przekształcenie w umiłowanego« (ŻPM [Żywy Płomień Miłości] 3,26). »Stan zjednoczenia z Bogiem polega na całkowitej przemianie duszy w wolę Bożą tak, by w niej nie było nic przeciwnego woli Bożej, ale żeby we wszystkim i zupełnie jej poruszenia były tylko wolą Bożą« (DGK I, [Droga na Górę Karmel]11,2). »Jest to całkowite przekształcenie w Umiłowanego - według Doktora Mistycznego - w którym obydwie strony oddają się sobie nawzajem w zupełne posiadanie, a dzięki pełnemu dopełnieniu miłosnego zjednoczenia, w którym dusza staje się przebóstwiona, staje się Bogiem przez uczestnictwo o tyle, o ile to możliwe w tym życiu... Dlatego jest to najwyższy stan, do jakiego można dojść w tym życiu«. (PD [Pieśń Duchowa] 22,3) [46]". Ta wielka poezja mistyczna, nazwana przez księdza profesora „perłą mistyki przeżyciowej" naszej błogosławionej Marty, jest wspaniałym opisem mistycznych oczyszczeń, a co jaśniej widzimy dopiero „w świetle doktryny świętego Jana od Krzyża, która pozwala zrozumieć przeżywanie i kształtowanie wnętrza duszy na drodze oczyszczenia prowadzącej do zażyłości z Bogiem[47]". To pełne oderwanie się od przyzwyczajeń światowych oraz zwrócenie się ku Bogu i tęsknota za spotkaniem Boga w wieczności a jednocześnie służba choremu i cierpiącemu człowiekowi w szpitalu, wydaje „owoc najwyższego heroizmu, czyli oddanie życia za bliźniego[48]". Bibliografia: - Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dnie roku, Mikołów-Warszawa 1910. - Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imię przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982. - S. Anna Brzęk, Oddać życie Marta Maria Wiecka Siostra Miłosierdzia, Kraków 1997. - S. Małgorzata Borkowska OSB, Siostra Marta, Kraków 2002. - S. Józefa Wątroba SM, Droga do Pana błogosławione Siostry Marty Wieckiej, Kraków 2008. - S. Józefa Wątroba SM, Znak jedności Osoba i życie bł. Marty Wieckiej (1874-1904), Kraków 2008. - S. Adolfina Dzierżak, Siostra Marta Wiecka Cuda i łaski, Kraków 2008. - Ks. Wacław Piszczek CM, Naśladujmy świętych Tom II, Kraków 2011. - Grzegorz Gałązka, Błogosławiona siostra Marta Wiecka, Marki b.r. - S. Adolfina Dzierżak, Błogosławiona Marta Wiecka, Kraków b.r. - Katechizm św. Alfonsa Liguorego doktora Kościoła rozszerzony przez ks. Bronisława Markiewicza, Miejsce Piastowe 1931, s.10. dost. w intern. 16.05.2020 na str.: https://fbc.pionier.net.pl/search#fq={!tag=dcterms_accessRights}dcterms_accessRights%3A%22Dost%C4%99p%20otwarty%22&q=katechizm%20%C5%9Bw.%20Alfonsa http://www.moipip.org.pl/media/doc/mpip/mpip_nr_21.pdf http://91.194.228.101/martawiecka/?page_id=730 https://misjonarze.pl/?page_id=8854 https://klodawa.diecezja.gda.pl/index.php/nasza-parafia/32-sw-jan-nepomucen https://tczew.naszemiasto.pl/nowy-wiec-swiety-niedaleko-od-domu/ar/c1-6504745 https://www.gdanskstrefa.com/zaklad-nmp-anielskiej-w-koscierzynie/ http://zakony-na-swiecie.blogspot.com/2016/10/szarytki.html https://www.tygodnikpowszechny.pl/prawdy-znikad-34337 https://stjohnrcc.com/things-every-catholic-should-know/ http://www.adorare.ch/katechismus.html https://www.bitno.net/izvori-vjere/temeljne-vjerske-istine/ https://www.tygodnikpowszechny.pl/zrezygnujmy-w-katechezie-z-szesciu-prawd-wiary-34362 https://www.ekspedyt.org/2016/01/09/doskonala-milosc-odrzuca-lek-sobota-09-stycznia-2016-r/ http://mbc.cyfrowemazowsze.pl/dlibra/doccontent?id=23227 https://martawiecka.pl/?page_id=355 http://filles-de-la-charite.org/pl/history/saints-and-blessed-daughters-of-charity/blessed-marta-wiecka/ https://www.gosc.pl/doc/3374147.Grobu-nie-ruszyli [1] S. Adolfina Dzierżak, Siostra Marta..., s. 35. [2] S. Józefa Wątroba SM, Znak jedności..., s. 119. [3] S. Małgorzata Borkowska OSB, Siostra..., s.115. [4] Tamże, s. 115-116. [5] Tamże, s. 116. [6] Katechizm św. Alfonsa Liguorego doktora Kościoła rozszerzony przez ks. Bronisława Markiewicza, Miejsce Piastowe 1931, s.10. dost. w intern. 16.05.2020 na str. https://fbc.pionier.net.pl/search#fq={!tag=dcterms_accessRights}dcterms_accessRights%3A%22Dost%C4%99p%20otwarty%22&q=katechizm%20%C5%9Bw.%20Alfonsa [7] https://www.tygodnikpowszechny.pl/prawdy-znikad-34337 [8] Tamże. [9] Tamże. [10] https://stjohnrcc.com/things-every-catholic-should-know/ [11] http://www.adorare.ch/katechismus.html [12] https://www.bitno.net/izvori-vjere/temeljne-vjerske-istine/ [13] https://www.tygodnikpowszechny.pl/prawdy-znikad-34337 [14] https://www.tygodnikpowszechny.pl/zrezygnujmy-w-katechezie-z-szesciu-prawd-wiary-34362 https://www.ekspedyt.org/2016/01/09/doskonala-milosc-odrzuca-lek-sobota-09-stycznia-2016-r/ [15] http://mbc.cyfrowemazowsze.pl/dlibra/doccontent?id=23227 [16] S. Małgorzata Borkowska OSB, Siostra..., s. 116. [17] Tamże. [18] S. Anna Brzęk, Oddać życie..., s. 65. [19] S. Adolfina Dzierżak, Siostra Marta..., s. 22- 23. [20] S. Małgorzata Borkowska OSB, Siostra..., s.123. [21] Tamże. [22] S. Małgorzata Borkowska OSB, Siostra..., s.124. [23] S. Anna Brzęk, Oddać życie..., s. 66-68. [24] Tamże, s. 69. [25] http://91.194.228.101/martawiecka/?page_id=730 [26] S. Anna Brzęk, Oddać życie..., s. 70. [27] W Internecie na str.: https://genealodzy.pl/PNphpBB2-printview-t-24866-start-0.phtml znaleźliśmy taki tekst: "Nazwy miejscowości na Zakarpaciu brzmiały: Śniatyn - a nie Śniatyń; Rohatyn - a nie Rohatyń; Delatyn - a nie Delatyń. Także odmiana przez przypadki jest przez to inna: Kościół w Śniatynie - a nie w Śniatyniu, Kazimierz Jagiellończyk nadał Śniatynowi - a nie Śniatyniowi - lokację. Urodziłem się w Śniatynie 84 lata temu. Mój ojciec, Julian był przed wojną dyrektorem Gimnazjum w Śniatynie, stał na czele Towarzystwa Gimnastycznego Sokół i do II wojny światowej był burmistrzem miasta Śniatyna. Idąc z duchem czasu korzystam z najnowszych osiągnięć techniki, by wyszukiwać informacji i ciekawostek na temat Śniatyna, Pokucia i Huculszczyzny. Z radością znajduję coraz to nowe strony, jednak me serce cierpi, gdy coraz częściej przekręca się nazwę mojego rodzinnego miasta". My jednak w naszych cytatach zachowaliśmy tę pisownie tak, jak ją przedstawiono w oryginale. [28]S. Adolfina Dzierżak, Siostra Marta..., s. 5. [29] https://martawiecka.pl/?page_id=355 [30] S. Adolfina Dzierżak, Błogosławiona Marta Wiecka, Kraków b.r., s. 11. [31] https://www.gdanskstrefa.com/zaklad-nmp-anielskiej-w-koscierzynie/ [32] S. Józefa Wątroba SM, Droga do Pana..., s. 46. [33]S. Małgorzata Borkowska OSB, Siostra..., s. 30-31. [34] S. Józefa Wątroba SM, Znak jedności..., s. 15. [35] S. Józefa Wątroba SM, Droga do Pana..., s. 41-42. [36] Tamże, s. 41. [37] S. Józefa Wątroba SM, Znak jedności..., s. 101. [38] http://91.194.228.101/martawiecka/?page_id=730 [39] Tamże. [40] S. Józefa Wątroba SM, Droga do Pana..., s. 70-71. [41] http://91.194.228.101/martawiecka/?page_id=730 [42] Tamże. [43] Tamże. [44] Tamże. [45] Tamże. [46] Tamże. [47] Tamże. [48] Tamże. Powrót |