cz. I św. Klemens Dworzak Hofbauer Obraz św. Klemensa wykonany na zamówienie o. Bernarda Łubieńskiego dla klasztoru w Mościskach. Po wojnie umieszczony w klasztorze św. Benona w Warszawie. Zdjecie z książki: Red. Maciej Sadowski CSsR, Paulina Dąbrosz - Drewnowska Święty Klemens Maria Hofbauer CSsR - dobry patron na złe czasy, Kraków 2020. Tym razem usłyszymy żywot świętego Klemensa Dworzaka, którego w Litanii Pielgrzymstwa Narodu polskiego wzywamy jako gorliwego rekolekcjonistę warszawskiego. Na wstępie warto zacytować słowa błogosławionego ks. Ignacego Kłopotowskiego z jego książeczki o życiu świętego Klemensa, które pięknie wyjaśniają powód, dla którego warto zapoznać się z żywotem tego świętego człowieka, posłuchajmy: „Jako żyjący przed dziewięciu wiekami św. Wojciech, lubo (wyraz staropol. -chociaż) Czech z urodzenia, stał się Patronem Polski, podobnież i św. Klemens Dworzak, Morawianin, słusznie winien być zaliczany do Orędowników naszej Ojczyzny przed Majestatem Bożym. Obowiązkiem tedy każdego Polaka -katolika jest poznać się z życiem doczesnym tego świętego męża, wiernego naśladowcy Zbawiciela i Odkupiciela świata. Kreślimy przeto ów żywot jak najtreściwiej i najdostępniej, aby wszyscy bez wyjątku pobożni rodacy, przeczytawszy tę maleńką książeczkę, wzbudzili w sercach swych nie tylko cześć dla św. Klemensa Dworzaka, ale i gorącą chęć naśladowania żarliwej wiary i wielkich cnót Apostoła Warszawy i Patrona Polski"[1]. Również warto przytoczyć słowa ze wstępu w pierwszym, z kilku artykułów o życiu Klemensa Marii Hofbauera, które napisał w roku 1864 ksiądz Aleksy Prusinowski, posłuchajmy: „Wszystkie czasy są Bogu poświęcone, wszystkie też Bogu świętych sług dawać nie przestaną. Chrystus Pan niedaremnie świat odkupił, a krew Jego na wszystkie pokolenia płynąć nieustawa w Kościele świętym, który dlatego się świętym nazywa, że świętych niebu daje. Jest w tym dla wiernych Chrystusowych wielka pociecha i podnieta do większej wierności. Ale przykłady dalszych wzorów nie tyle nas do wiary i do cnoty pobudzają, jak żywoty ludzi, co z nami wspólnie żyli, pomiędzy nami chodzili, te same znosili i pokusy i krzyże, a przecież jaśnieli pomiędzy nami światłem świętości, o których współczesny głos świadczył, że święci żyli i święci pomarli, zanim wyrok Kościoła nauczającego ogłosił ich imiona do uwielbienia wiernej gromadzie Chrystusowej. Dziwne błogosławieństwa są przywiązane do świętej doskonałości, w postaciach żywych ludzi chodzących po ziemi, Roznaszają ludzie tacy żywot Boży, pomiędzy grzeszne pokolenie, a każdy, kto się około nich otrze, czuje się bliższym niebieskiego ducha prawdy, miłości i cnoty. Pan Bóg chyba sam na dniu sądnym ogłosi ich zasługi około zbawienia licznych pokoleń, około uświęcenia i oświecenia dziejów ludzkich; ale już i na tym święcie wolno jest i należy dopatrywać, jak od tych postaci świetlanych rozchodzą się jasne promienie wiary i prawdy, jak od tych ognisk żywota szerzy się miłość Boga i ludzi, aby w końcu stało się odnowienie rodzaju ludzkiego, na wzór i podobieństwo Boga. Kto Pana Boga choć trochę kocha i o szczęście wieczne ludzi choć maluczko dba, ten się musi cieszyć takim świętym ludziom, i musi się cieszyć ilekroć się dowie, że Kościół chrześcijański dziecko swe uwielbić pragnie wyrokiem uroczystym, że dusza ta święta była i błogosławione być ma imię jej"[2]. Nasz bohater urodził się 26 grudnia 1751 roku na południu Moraw w miejscowości Tasovice (Taszowice) nad rzeką Dyją, około 8 kilometrów od historycznego miasta Znojmo. Tasovice. Dom rodzinny świętego Klemensa. Fot. z książki: Red. Maciej Sadowski CSsR, Paulina Dąbrosz - Drewnowska Święty Klemens Maria Hofbauer CSsR - dobry patron na złe czasy, Kraków 2020. Na chrzcie, który odbył się w tym samym dniu, otrzymał imię św. Jana Apostoła i Ewangelisty. Był on dziewiątym dzieckiem w rodzinie państwa Piotra i Marii (z domu Steer) Hofbauer. Wszystkich dzieci razem mieli państwo Hofbauer dwanaścioro, niestety do pełnoletności dożyło tylko pięcioro. Ojciec Janka, Piotr będąc Czechem, miał czeskie nazwisko Dvorak, ale gdy z Czeskich Budziejowic „przeniósł się na stałe do niemieckich Tasovic, przybrał nazwisko Hofbauer i tym właśnie nazwiskiem legitymował się nasz święty"[3]. Natomiast w piśmiennictwie polskim występuje on często pod, troszkę spolszczonym, pierwotnym nazwiskiem słowiańskim Dworzak. Gdy mały Janek miał 7 lat, jego ojciec zmarł. Na matkę więc spadł obowiązek samotnego wychowania dzieci i prowadzenia całego gospodarstwa. Maria Hofbauer nie załamała się, lecz z pokorą przyjęła ten ciężki krzyż obowiązków codziennych, nie zapominając o wychowywaniu dzieci w miłości i bojaźni Bożej. Zaraz po śmierci ojca, gdy jego zwłoki jeszcze leżały na katafalku, matka zaprowadziła Janka „przed ukrzyżowanego Pana Jezusa i mówi: »Dziecko, patrz, oto Ten odtąd twoim Ojcem będzie; patrz, abyś tak żył, aby się jemu podobać«"[4]. Pamiętał o tym Janek do końca życia i służył Bogu, w miarę swych możliwości i modlitwą i pracą a swojej mamie wielkim posłuszeństwem i czcią. Gdy miał osiem lat usłyszał o tym, że są ludzie, którzy szukają w życiu tylko rozrywek dla zabicia czasu, wtedy tak zareagował: „Jeżeli ci ludzie nie maja nic do roboty, czemu się nie modlą"[5]. Chodził do szkoły wiejskiej a po jej ukończeniu, chociaż bardzo chciał dalej się uczyć, niestety z braku pieniędzy, zmuszony był podjąć pracę jako czeladnik w piekarni w pobliskim mieście Znojmo. Około roku 1769 postanowił razem ze swoim przyjacielem Piotrem Kunzmannem udać się pieszo do Rzymu „aby nawiedzić miejsca męczeńskiej śmierci apostołów Piotra i Pawła"[6]. Po pobycie w Rzymie udali się do pobliskiego Tivoli, gdzie znajdował się cudowny obraz Matki Bożej z Quintiliolo. Ponieważ kościółkiem w którym znajdował się ten obraz opiekowało się sześciu eremitów, młodzi pielgrzymi mieli okazję po raz pierwszy zetknąć się w tym miejscu z życiem pustelniczym. Po powrocie w rodzinne strony, Jan Hofbauer zatrudnił się jako piekarz w Klosterbruck, w pobliżu Znojma. Tam znajdował się prowadzony przez norbertanów klasztor Louka oraz przyklasztorne gimnazjum. Klasztor Louka widok współczesny. Fot. ze str. https://www.znajkraj.pl/fot/klasztor-louka Jan mimo ciężkiej pracy, znajdował czas na modlitwę choć często zdarzało się to w nocy. Otrzymał również zgodę opata, aby w czasie wolnym od służby, mógł chodzić na naukę łaciny i innych przedmiotów w tej prowadzonej przez zakonników szkole. Ojcem chrzestnym Jana był Michał Jahn. Miał on syna, również Jana, który już był zakonnikiem w tym klasztorze. Lubił się on wywyższać nad swym młodszym sąsiadem. Gdy Jan ćwiczył się w pokorze młody Jahn myślał o karierze naukowej. Pewnego razu, w przypływie natchnienia prorockiego Jan rzekł do przyszłego egzegety: „lepiej ty mniej czytaj, a więcej się módl, bo źle skończysz"[7]. I miał rację, bo ten egzegeta, „w błędy się usidlił, chociaż wiele ksiąg napisał"[8] a zasłynął z wielkich przeinaczeń i pomyłek dogmatycznych. Otóż, również podczas studiów teologicznych, będąc „niezmiernie zdolny całą duszą oddał się nauce, a o życie wewnętrzne, o modlitwę nie dbał wiele. (...) Został później profesorem na uniwersytecie wiedeńskim, jednakże zboczył z drogi prawdy katolickiej i z pomiędzy dzieł jakie wydał, kilka na indeks książek zakazanych się dostało. Kościół święty zabronił ich czytania"[9]. Jan Hofbauer po kilkuletniej pracy i nauce w klasztorze, ponownie wspólnie z Piotrem Kunzmannem udał się do Włoch, tym razem od razu do Tivoli. Kościół Matki Bożej z Quintiliolo widok współczesny. Zdj. ze str. https://www.visittivoli.eu/luoghi-di-culto/chiesa-della-maria-ss-di-quintiliolo&lang=it Tam postanowili przyłączyć się do tych poznanych wcześniej pustelników. „Biskup miasta hrabia Barnabas Chiaramonti z zakonu benedyktynów, późniejszy [papież] Pius VII, poddał ich surowemu egzaminowi. Następnie oblókł ich w szaty pustelników i nadał nowe imiona. Jan Hofbauer otrzymał imię Klemensa z Ancyry [Ankary], biskupa i męczennika. (...) Piotr Kunzmann nazywał się teraz Emanuel. Obydwaj zatrzymali swoje pustelnicze imiona na całe życie[10]. Imię Klemens jest to „bardzo popularne imię łacińskie, genetycznie cognomen [przydomek] od słowa pospolitego clemens, -tis - łagodny, spokojny, cichy. Nosili je często niewolnicy i wyzwoleńcy. Również często używane jako imię chrześcijańskie. W Polsce poświadczone już 1203 r. w formie Klemens, w 1428 w formie Klimens a także w formach: Klich (1389), Klimasz (1239), Klemasz (1212), Klimaszek(ko) (1438), Klimek, Klimko, Klmk (1385), Klemek ( Klisz, Kliment, Klimont, Klement, Klimiont, Klimunt, Klamąt, Klament.1334). (...) Świeci, którzy nosili to popularne w starożytności imię, są dość liczni. Pośród dwudziestu Klemensów spotykanych w wykazach (...) przykładowo wymienimy (...) Klemensa (Klimenta) z Ochrydy [ur. 840 - zm. 916], ucznia apostołów Słowian Cyryla i Metodego"[11]. (...) Czy też, świętego Klemensa I, papieża, zmarłego w 101 r. po Chrystusie, który jest „wspominany w wielu starożytnych pomnikach liturgicznych i hagiograficznych pod dniem 23 listopada (...), Klemens był niewątpliwie jednym z pierwszych następców św. Piotra na stolicy w Rzymie"[12]. Po półrocznym pobycie u eremitów, Klemens postanowił zamieszkać w Wiedniu. Tam „znalazł pracę w piekarni »Pod Żelazną Gruszką« przy Johannesgasse, naprzeciw klasztoru urszulanek"[13]. Był tak solidnym pracownikiem, że właściciel piekarni, aby go zatrzymać u siebie na zawsze, zaofiarował mu rękę swojej córki. Jednakże Klemens, inaczej widział swoją przyszłość i podziękował za tę propozycję. W każdą niedzielę lub święto bardzo pobożnie uczestniczył on we Mszy świętej jako ministrant. Ta jego pobożność i skupienie modlitewne zwróciło uwagę wielu osób a między nimi trzech sióstr, von Maul, dość zamożnych córek urzędnika wiedeńskiego. Kiedy pewnego dnia po Mszy świętej Klemens wychodząc z kościoła, zauważył w przedsionku stojące siostry Maul, które zamierzały tam przeczekać rzęsistą ulewę, on zaoferował wtedy pomoc przy sprowadzeniu dorożki. Siostry okazując wdzięczność za tę grzeczność, zaproponowały Klemensowi podwiezienie go do domu. Pojechał więc razem z nimi. Podczas jazdy w czasie towarzyskiej rozmowy, siostry dowiedziały się, że Klemens chciałby wykształcić się na księdza, ale nie pozwalał mu na to brak funduszy. Wtedy one postanowiły, że mu sfinansują tę naukę. Zaczął więc uczęszczać na wykłady teologii i filozofii na Uniwersytecie Wiedeńskim. Niestety, był to czas gdy na tej uczelni panował „klimat oświeceniowego józefizmu [była to absolutystyczna polityka cesarza Józefa II i jego rządu wobec kościoła katolickiego polegająca na ograniczeniu władzy papieża przy jednoczesnym zdecydowanym zwiększeniu państwowej kontroli Kościoła i duchowieństwa oraz na zniesieniu większości przywilejów kościelnych] i racjonalizmu"[14]. Klemens studiował do czasu, gdy pewnego dnia podczas wykładu, wstał i powiedział do wykładowcy: „Panie profesorze, to co pan nauczasz, nie zgadza się z nauką katolicką"[15]. Po czym wyszedł z sali i już na wykłady nie powrócił. Po wielu latach, kiedy Pan Bóg tak pokierował losami świętego Klemensa, że znalazł się on ponownie w Wiedniu, na ulicy podszedł do niego staruszek, z pytaniem czy nazywa się on Klemens Hofbauer? A gdy uzyskał potwierdzenie, wtedy ów starzec powiedział, że jest właśnie tym profesorem, któremu on w młodości zwrócił uwagę na złe nauczanie. Po tym wyznaniu, pan profesor podziękował Klemensowi za tamto wydarzenie, mówiąc: „Bóg ci zapłać za zawstydzenie zbawienne, bom poznał błąd mój, a tobie [jestem] to winien"[16]. Pewnego razu na drzwiach kościoła świętego Szczepana w Wiedniu zauważył Klemens kartkę, na której była prośba o możliwość „zarobku przez przepisywanie. »To musi być jakiś ubogi student«, pomyślał sobie Klemens, i zaraz go odszukał"[17]. Tym studentem okazał się Tadeusz Hübl, człowiek bardzo ubogi a jednocześnie wyjątkowo głębokiej wiary. Obaj młodzi ludzie od razu przypadli sobie bardzo do gustu i praktycznie, aż do śmierci nie rozstawali się ze sobą. Katedra św. Szczepana w Wiedniu rok1830. Autorstwa Eduard Gurk - Not necessary, PD by age., Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=473466 W roku 1784 podczas kolejnej wizyty w Rzymie, którą Klemens tym razem odbywał, właśnie z Tadeuszem Hüblem, przydarzyła im się bardzo groźna przygoda. Otóż, „jakiś pies zastąpił im drogę, napadł Hübla i o mało co go nie rozszarpał"[18]. Wtedy widzący tę tragedię Klemens, nie stracił zimnej krwi i zaczął „odmawiać psalm 90: »Kto się w opiekę odda Panu swemu« [łac. Qui habitat in adiutorio Altissimi, in protectione Dei caeli commorabitur. Tu w tłumaczeniu Jana Kochanowskiego]. - Ocaleli. »Moja matka, rzekł Klemens do drżącego Hübla, nauczyła mnie odmawiać ten psalm, skoro mi jakie niebezpieczeństwo zagrozi«[19]". W Rzymie postanowili młodzi pielgrzymi nawiedzać różne kościoły i głęboko modlić się w nich. Jednego wieczoru zadecydowali, „że następnego ranka pójdą wpierw do tej świątyni, z której najwcześniej posłyszą dźwięki dzwonu. Nazajutrz dobiegło ich najprędzej dzwonienie z pobliskiego kościoła świętego Juliana, na wzgórzu eskwilińskim, gdzie rok wcześniej założyli swój klasztor kontynuatorzy myśli misyjnej Alfonsa Liguoriego - redemptoryści"[20]. Ale nasi pielgrzymi nie wiedzieli o tym a kiedy zobaczyli skupionych i głęboko pogrążonych w modlitwie zakonników, w czarnych habitach i białych kołnierzykach z różańcami przy pasach, wtedy po zakończonym nabożeństwie Klemens wychodząc z kościoła „zapytał napotkanego chłopca, jacy to zakonnicy przy tym kościele się znajdują. »Redemptoryści odparł chłopiec, a i ty jednym z nich zostaniesz«"[21]. Słowa tego obcego dziecka głęboko zapadły w pamięć obu pielgrzymom a „Klemens uznał [je] za głos samego Boga i niezwłocznie wraz z Hüblem udał się do furty klasztornej"[22]. Tam zostali przyjęci do tego Zgromadzenia. Ponieważ święty Klemens wcześniej uczył się teologii „przeto przełożeni zakonni wkrótce po wstąpieniu jego do zgromadzenia, widząc jego cnoty, dopuścili go do święceń kapłańskich"[23]. Było to w marcu 1785 roku, kiedy Klemens miał ukończone 33 lata życia. Razem z nim wyświęcony został Tadeusz Hübl. W seminarium duchownym redemptorystów we Frosinone przebywali obaj do jesieni tego roku, po czym zostali skierowani przez generała zakonu o. Franciszka de Paola do pracy w Austrii. Ponieważ cesarz Austrii Józef II skasował olbrzymią ilość klasztorów i domów zakonnych, nasi młodzi redemptoryści po półrocznych próbach zrozumieli, że w tym kraju nie będą w stanie dla swojego zakonu zrobić nic pożytecznego a już na pewno, nie będą mogli założyć klasztoru redemptorystów. Po listownych uzgodnieniach z ojcem generałem udali się na północ do miasta Stralsund, które w tamtych czasach było pod panowaniem protestanckiej Szwecji i tworzyło część tak zwanego Pomorza Szwedzkiego. Wyruszył więc Klemens z Wiednia razem z Tadeuszem Hüblem, po drodze spotkali dawnego przyjaciela Klemensa, Piotra Kunzmanna, który do nich dołączył. „Był to pierwszy kandydat, którego (...) [święty] Klemens przyjął do klasztoru na braciszka"[24]. Jednym z etapów ich pieszej wędrówki miała być Warszawa do której dotarli w lutym 1787 roku. Tutaj, nuncjusz apostolski, pochodzący z Neapolu biskup Ferdynand Maria Saluzzo, namówił ich aby z dalszą wędrówką poczekali aż do wiosny, gdyż dopiero wtedy drogi będą się nadawały do dalszej podróży. „»Doraźnie« zainstalowani w Warszawie redemptoryści zamieszkali wpierw przy pojezuickim kościele na ulicy świętego Jana, zająwszy się edukacją biednych chłopców. Późną wiosną 1788 roku Hofbauer otrzymał zgodę swojego włoskiego przełożonego na okresową działalność w Warszawie. Jednocześnie generał de Paola, wczuwając się w zaistniałą sytuację , zamianował Klemensa (...) zaalpejskim wikariuszem generalnym zgromadzenia"[25]. Na początku swojej działalności duszpasterskiej redemptoryści głosili Ewangelię na warszawskich targowiskach, ulicach, placach i miejscach gdzie znajdowało się więcej ludzi. „Latem 1788 roku przeniosła się trójka redemptorystów do kościółka świętego Benona, w związku z czym warszawiacy zaczęli ich nazywać benonitami lub też - bardziej pospolicie - Benonami"[26]. Był to nieduży kościół wybudowany na początku osiemnastego wieku w miejscu, gdzie wcześniej stała drewniana kaplica ufundowana przez kontrreformacyjne bractwo św. Benona jeszcze za czasów Władysława IV Wazy. To za zgodą biskupa poznańskiego Antoniego Onufrego Okęckiego, pod którego jurysdykcją w tym czasie była Warszawa oraz księdza Prymasa Michała Poniatowskiego, redemptoryści dostali pod opiekę ten mały kościółek, który przeznaczony był dla katolików niemieckojęzycznych. W tym czasie Warszawa liczyła około 100 tysięcy mieszkańców, którzy w większości zapomnieli o przestrzeganiu zasad moralnych bo i tu doszły z zachodniej Europy idee liberalizmu oraz wolnomyślicielstwa. Na porządku dziennym było „złodziejstwo, włóczęgostwo, prostytucja. Co szóste nowo narodzone dziecko stawało się podrzutkiem"[27]. Święty Klemens widząc to wszystko dobrze rozumiał, jak wiele pracy duszpasterskiej czeka nowoprzybyłych redemptorystów w tym mieście,. Sam o Warszawie zdążył już wyrobić sobie taką opinię: „od dziecka do starca wszystko oddane rozpuście"[28]. „Na audiencji u króla Stanisława Augusta Poniatowskiego Klemens otrzymał zapewnienie pomocy materialnej. Podobną pomoc zadeklarowała Komisja Edukacji Narodowej, a także sejm w Grodnie"[29]. Niestety ówczesne zawirowania polityczne przeszkodziły w otrzymaniu tej pomocy. Więc nasi zakonnicy powierzyli utrzymanie swojego klasztoru Opatrzności Bożej. Gdy pewnego razu klasztor znalazł się w bardzo wielkiej potrzebie i znikąd nie było widać pomocy, święty Klemens udał się do kościoła, „przystąpił aż do samego ołtarza i po gorącej modlitwie, powstał, zapukał do drzwiczek do Cyboryum wołając do Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie utajonego: » Panie! Ratuj Twoje dzieci! «"[30]. Święty zakonnik „nie zawiódł się w swej ufności. Prawie w tej samej chwili przybył do klasztoru jakiś pan i ofiarował znaczną jałmużnę"[31]. https://www.redemptor.pl/wp-content/uploads/2020/12/apostol-...-65.pdf Tym postępowaniem naśladował święty Klemens założyciela zakonu redemptorystów, świętego Alfonsa Liguori, który tak właśnie uczynił kiedy w klasztorze zabrakło pieniędzy i żywności. Środki na utrzymanie kościoła, sierocińca i szkoły otrzymywali redemptoryści także od swoich przyjaciół i dobrodziejów z Wiednia. Niemniej jednak, sami również kwestowali chodząc po ulicach Warszawy, chociaż nieraz słyszeli zniewagi lub też doznawali różnorakich upokorzeń. Bardzo znane jest zdarzenie, które spotkało świętego Klemensa podczas kwesty w jednym z warszawskich lokali, gdzie ludzie zabawiali się grą na pieniądze. Otóż, gdy podszedł on do jednego ze stolików, gdzie grano w karty, i poprosił „o jałmużnę, dla swoich ubogich sierot, [wtedy usłyszał] »Masz to!« (...) [i] jeden z obecnych (...) plunął mu prosto w twarz. (...) [Święty] Klemens bynajmniej się nie oburzył, lecz otarłszy oblicze, odpowiedział: »To było dla mnie, a teraz proszę co ofiarować dla moich sierot«. Zapłonął tenże na widok takiej pokory i zaparcia się siebie. Wyjął hojną jałmużnę i złożył w ręce Klemensa. Wszędzie odtąd wychwalał męża tak świętego, a nawet poszedł doń do spowiedzi i zupełnie się do Boga nawrócił"[32]. Święty Klemens pomimo tego, że musiał dbać o utrzymanie całego klasztoru, to jednak zawsze starał się znaleźć jakąś darowiznę, by ją ofiarować ludziom ubogim. „Dawać i otrzymywać, mawiał, to dwie rodzone siostry"[33]. A gdy sam miał olbrzymie kłopoty, nie tracił pogody ducha i wtedy mawiał: „Co Bóg chce i jak Bóg chce"[34]. „W roku 1791 wspólnota u świętego Benona liczyła pięciu ojców - kapłanów i dwóch braci. W tym samym roku nowicjat rozpoczęło czterech studentów niemieckich, rok później znów jeden Niemiec, a w 1793 roku - pierwszy Polak, Jan Podgórski"[35]. Mieszkańcy Warszawy z początku odnosili się z dużą nieufnością do niemieckojęzycznych redemptorystów. Uważano ich za Niemców, niektórzy przezywali ich nawet lutrami. Trwało to do pamiętnej rzezi Pragi w 1794 roku, kiedy to Rosjanie pod wodzą generała Aleksandra Suworowa wymordowali praktycznie całą ludność cywilną Pragi. Wtedy redemptoryści łódkami przewozili ocalałe sieroty do swego sierocińca. To okazanie miłosierdzia tym biednym dzieciom bardzo wzruszyło i zjednało im serca warszawiaków. Zaraz, jak tylko redemptoryści objęli kościół św. Benona założyli edukacyjną szkółkę dla chłopców oraz sierociniec. Kościół i szkoła świętego Benona w Warszawie. Fot. z książki: O. Władysław Szołdrski C. SS. R., ,Św. Klemens Hofbauer Apostoł Warszawy, Kraków 1927. Do szkoły, która otrzymała finansowe wsparcie od Komisji Edukacji Narodowej, uczęszczały dzieci Polaków, Niemców i Rosjan. Natomiast w roku 1795 założył Klemens Hofbauer „coś w rodzaju świeckiego instytutu żeńskiego, nazwanego Siostrami od świętego Józefa. Zatrudnione tu wychowawczynie prowadziły nie tylko dom sierot, ale uczyły również praktycznych umiejętności na kursach zorganizowanej od podstaw szkoły zawodowej, kształcącej około 200 dziewcząt. W ten sposób zaistniała w Polsce pierwsza publiczna, bezpłatna szkoła dla ubogich panien"[36]. Do czasu III rozbioru czyli właśnie do roku 1795 „szkoły benonitów cieszyły się poparciem polskich władz państwowych (...). Potem uznawały ich pożyteczność okupacyjne, pruskie władze oświatowe. Wreszcie zaaprobowała ten rodzaj szkolnictwa Izba Edukacyjna w Księstwie Warszawskim (od 1807 r.)"[37]. A mimo tego w roku 1808, po dwudziestu jeden latach pobytu w Warszawie i prowadzeniu w tym czasie bardzo gorliwej pracy duszpasterskiej, brutalnie wyrzucono benonitów a klasztor, kościół i szkoły zamknięto. Spróbujmy wyjaśnić przyczyny tej tragedii warszawskich redemptorystów. Ale, żeby to uczynić musimy przypomnieć sobie trochę faktów z naszej historii z przełomu osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Pozwoli to nam również zrozumieć w jak trudnych warunkach politycznych przyszło żyć i pracować świętemu Klemensowi i jego współbraciom. Otóż, jak już wiemy redemptoryści przybyli do naszego kraju kilkanaście lat po I rozbiorze, który miał miejsce w 1772 roku. Był to czas, gdy nasz kraj był protektoratem Rosji, czyli państwem od niej uzależnionym. Rządził w nim wybrany dzięki poparciu carycy Katarzyny II król Stanisław August Poniatowski, tragiczna dla naszego kraju postać. Ten król, gdy wstępował na polski tron, to kraj, choć słaby i szarpany przez sąsiadów, był jednak jednym z największych w Europie. Kiedy w roku 1798 roku umierał zdetronizowany August Poniatowski na wygnaniu, Polska zniknęła z map Europy a naród był zniewolony przez trzech zaborców. Redemptoryści byli świadkami w roku 1791 Konstytucji 3 maja, co uwiecznił na obrazie o tym wydarzeniu nasz wspaniały malarz Jan Matejko. Mało kto wie, że jedną z dwóch osób patrzących z tego obrazu w kierunku widza, jest właśnie Klemens Hofbauer.
Jan Matejko Konstytucja 3 maja 1791 roku, Muzeum Narodowe w Warszawie. https://pl.wikipedia.org/wiki/Konstytucja_3_maja#/media/Plik:Konstytucja_3_Maja.jpg Ciekawe jest to, że twarz oraz gest świętego redemptorysty wyrażają najprawdopodobniej dezaprobatę dla tego, co się dzieje na obrazie. Tak to opisał Jarosław Krawczyk historyk sztuki: „Gest św. Klemensa jest, niestety, (...) niejednoznaczny (...). Jego oblicze wydaje się co prawda zbolałe, a wejrzenie z albertiańska [Leon Battista Alberti włoski malarz żył w latach 1404-1472] ponure - jednak „metoda fizjonomiczna" skądinąd rozpowszechniona w literaturze przedmiotu, nie stanowi wystarczającej podstawy dla ewentualnych wniosków. Wysoce prawdopodobne jest natomiast przypuszczenie, że ks. Hofbauer jako »komentator« Konstytucji 3 Maja nie akceptuje jej całkowicie, jakkolwiek nie są mi znane źródła przedstawiające go jako antykonstytucjonalistę. W oczach benonity reforma winna wydawać się czymś zrodzonym z ducha opacznych pryncypiów, którym patronuje ponure widmo Rewolucji Francuskiej. W głębi obrazu trwa przecież przemarsz przedstawicieli ścigających benonitów nienawiścią »wielkiego świata Warszawy«, po większej części wolnomularzy, których oświeceniowej formacji zwykł przeciwstawiać prostotę swej wiary[38]". Święty Klemens Hofabauer , fragment obrazu Jana Matejki, Konstytucja 3 maja 1791 roku, Muzeum Narodowe w Warszawie. https://pl.wikipedia.org/wiki/Konstytucja_3_maja#/media/Plik:Konstytucja_3_Maja.jpg Siedem lat po przybyciu redemptorystów, rewolucja polska 1794 roku, którą później nazwano insurekcją kościuszkowską, zakończyła się kompletną klęską. Rok później w październiku 1795 roku doszło do ponownej ugody zaborców, którzy dokonali wówczas III, ostatecznego i całkowitego rozbioru Polski. Wtedy Warszawa znalazła się na terenie zaboru pruskiego i znajdowała się w nim przez jedenaście lat, aż do listopada roku 1806, kiedy to do miasta wkroczyli Francuzi. Początkowa euforia z wyzwolenia oraz utworzenia Księstwa Warszawskiego szybko zamieniła się w olbrzymie rozczarowanie. Żołnierze francuscy stacjonujący w Warszawie zachowywali się nie jak sojusznicy ale jak zdobywcy a warszawiacy dodatkowo oprócz tolerowania ich skandalicznego zachowania musieli jeszcze ponosić koszty ich utrzymania i zakwaterowania. Tu warto również przypomnieć, że Francja Napoleona, jako spadkobierczyni rozpoczętej w 1789 roku rewolucji francuskiej, była to Francja walcząca z Bogiem. Nie tylko bezbożna ale właśnie walcząca z Bogiem i Jego sługami a więc z papieżem i duchowieństwem. Napoleon uzależnił całkowicie francuski Kościół od państwa, którym sam rządził. Pod tym względem kontynuował politykę rewolucji francuskiej, która pod wpływem masońskiej ideologii Oświecenia, po walce ze szlachtą i arystokracją postanowiła rozprawić się z Kościołem katolickim. 27 listopada 1790 roku ustanowiono dekret, który zmuszał wszystkich księży do złożenia przysięgi na wierność konstytucji, co spowodowało podział Kościoła we Francji. Natomiast „dekretem z 18 sierpnia 1792 roku wszystkie zgromadzenia zakonne we Francji zostały zlikwidowane, a ich członkowie opuścili kraj albo zostali sprowadzeni do stanu świeckiego. Doszło do prześladowań duchowieństwa, egzekucji i masowych deportacji. W 1793 roku Legislatywa [władza ustawodawcza w czasie rewolucji] zniosła oficjalnie chrześcijaństwo, wprowadzając nową religie rozumu i natury"[39]. [1] Ks. Ignacy Kłopotowski, Żywot św. Klemensa Dworzaka (Hofbauera) Apostoła Warszawy, Warszawa 1930, s. 5. Dost. na intern. Na str.: https://polona.pl/item/zywot-sw-klemensa-dworzaka-hofbauera-apostola-warszawy,NzI1MzcxNDc/8/#info:metadata [2] Ks. Aleksy Prusinowski, Przegląd katolicki, Warszawa 12 maja 1864, s.289. dost. w intern. https://fbc.pionier.net.pl/search#fq={!tag=dcterms_accessRights}dcterms_accessRights%3A%22Dost%C4%99p%20otwarty%22&q=przegl%C4%85d%20katolicki%20hofbauer [3] Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imię przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982, s. 348. [4] Ks. Aleksy Prusinowski, Przegląd katolicki, Warszawa 12 maja 1864, s.290. dost. w intern. https://fbc.pionier.net.pl/search#fq={!tag=dcterms_accessRights}dcterms_accessRights%3A%22Dost%C4%99p%20otwarty%22&q=przegl%C4%85d%20katolicki%20hofbauer [5] O. Władysław Szołdrski C. SS. R., ,Św. Klemens Hofbauer Apostoł Warszawy, Kraków 1927, s.10. [6] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych świętych polskich, Gdańsk 1997, s. 191. [7] Ks. Aleksy Prusinowski, Przegląd katolicki, Warszawa 12 maja 1864, s.290. dost. w intern. https://fbc.pionier.net.pl/search#fq={!tag=dcterms_accessRights}dcterms_accessRights%3A%22Dost%C4%99p%20otwarty%22&q=przegl%C4%85d%20katolicki%20hofbauer [8] Tamże. [9] O. Władysław Szołdrski C. SS. R., ,Św. Klemens Hofbauer Apostoł Warszawy, Kraków 1927, s.16. [10] Erwin Dudel, Apostoł Warszawy i Wiednia Święty Klemens Maria Hofbauer redemptorysta, Warszawa 1982, s. 16. [11] Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imię..., s. 347. [12] Tamże. [13] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych..., s. 192. [14] Tamże. [15] X. Bernard Łubieński, Apostoł Warszawy czyli żywot błogosł. Klemensa Maryi Hofbauera, Mościska 1889, s.21 [16] Ks. Aleksy Prusinowski, Przegląd katolicki, Warszawa 12 maja 1864, s.291. dost. w intern. https://fbc.pionier.net.pl/search#fq={!tag=dcterms_accessRights}dcterms_accessRights%3A%22Dost%C4%99p%20otwarty%22&q=przegl%C4%85d%20katolicki%20hofbauer [17] X. Bernard Łubieński, Apostoł Warszawy..., s.21. [18] tamże, s. 22. [19] O. Władysław Szołdrski C. SS. R., ,Św. Klemens..., s.24. [20] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych..., s. 192. [21] O. Władysław Szołdrski C. SS. R., ,Św. Klemens..., s.26. [22] Tamże. [23] X. Wincenty Smoczyński, Wspomnienia o polskiej pielgrzymce do Rzymu w roku 1888 na Jubileusz ś. Leona XIII, Kraków 1889, s. 108. [24] X. Bernard Łubieński, Apostoł Warszawy..., s.36. [25] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych..., s. 194. [26] Tamże. [27] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych..., s. 194. [28] Fr. Świątek C.Ss.R, Świętość Kościoła w Polsce w okresie rozbiorowym i porozbiorowym, Kielce 1930, s. 66. [29] https://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/03-15a.php3 [30] X. Bernard Łubieński, Apostoł Warszawy..., s.41. [31] O. Władysław Szołdrski C. SS. R., ,Św. Klemens..., s.35. [32] X. Bernard Łubieński, Apostoł Warszawy..., s. 43. [33] O. Władysław Szołdrski C. SS. R., ,Św. Klemens..., s.35. [34] Tamże, s. 36. [35] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych..., s. 195. [36] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych..., s. 196. [37] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych..., s. 194. [38] Jarosław krawczyk, Matejko i historia, Warszawa 1990, s. 197-198. [39] Red. Maciej Sadowski CSsR, Paulina Dąbrosz - Drewnowska Święty Klemens Maria Hofbauer CSsR - dobry patron na złe czasy, Kraków 2020, s. 105. Powrót |