cz. II św. Klemens Dworzak Hofbauer Obraz św. Klemensa z klasztoru redemptorystów w Krakowie, ul. Zamoyskiego 56. Zdjecie z książki: Red. Maciej Sadowski CSsR, Paulina Dąbrosz - Drewnowska Święty Klemens Maria Hofbauer CSsR - dobry patron na złe czasy, Kraków 2020. Wielu księży francuskich uciekło ze swojej ojczyzny i szukało dla siebie bezpieczniejszych miejsc w różnych krajach Europy. Do rangi wielkiego symbolu urosła walka mieszkańców Wandei i późniejsza ich okrutna eksterminacja. W czasie tłumienia powstania w Wandei wyróżniał się pułkownik Ludwik Mikołaj Davout (czyt. Dawu), później jeden z najmłodszych i najzdolniejszych marszałków Napoleona. W roku 1807 Napoleon rozkazał aby rozwiązać zakon jezuitów, który był podejrzewany o spiskowanie wspólnie z Rzymem przeciw cesarstwu. Jednym z zarzutów było wywieranie przez zakonników zbyt dużego wpływu i manipulowanie umysłami młodzieży. W tym samym roku po nierozstrzygniętej ale bardzo krwawej bitwie pod Pruską Iławą Napoleon podpisał pokojowe traktaty w Tylży. Jednym ze efektów tych traktatów było utworzenie Księstwa Warszawskiego na części terenów wyzwolonych spod zaboru pruskiego. Oficjalnym władcą, czyli księciem warszawskim został król Saksonii Fryderyk August, wnuk króla Polski Augusta III Sasa. Ale faktyczną władzę miał tu Napoleon, który powołał w Warszawie swojego rezydenta a został nim Jan Karol Serra. Natomiast dowódcą sił zbrojnych został mianowany, wspomniany już marszałek Ludwik Davout. Marszałek Francji Ludwik Mikołaj Davout Autorstwa Według Pierre-Claude Gautherot - https://pl.wikipedia.org/wiki/Louis_Nicolas_Davout Był to „człowiek stanowczy, bezkompromisowy i nieznoszący sprzeciwu. Doskonale rozumiał się z rezydentem francuskim, (...) Obydwaj w listach narzekali na polskich ministrów i ich działania"[1]. Nie podobało im się, że w polskim rządzie „znalazła się stara arystokracja, a nie radykalni działacze, zwolennicy francuskich rozwiązań (...) Davout i Serra w zachowaniu polskich ministrów doszukiwali się postaw antyfrancuskich oraz spisków. Szczególną niechęcią darzyli dwóch ministrów - Feliksa Łubieńskiego, ministra sprawiedliwości, oraz Stanisława Brezę, ministra sekretarza stanu, który na stałe przebywał w Dreźnie, u boku króla Fryderyka Augusta"[2]. Można przyjąć, że Davout i Serra nie ustawali w poszukiwaniu szpiegów rosyjskich, pruskich lub austriackich. Davout, sam pochodzący ze starej szlacheckiej rodziny z Burgundii, co w czasie rewolucji opóźniło jego awans na generała (choć zmienił nazwisko z d'Avout na Davout a także na Davoust), „ubolewał nad tym, że polska arystokracja zyskała wpływ na króla Fryderyka Augusta i manipulowała nim"[3]. Sam miał wielu miejscach swoich agentów, którzy donosili mu o wszystkim co dzieje się w Księstwie. Do takich bardziej znaczących informatorów, należał między innymi, Ignacy Zajączek, młodszy brat generała Józefa Zajączka, dyrektor generalny Dyrekcji Poczt w Księstwie. Otwierał on, streszczał i tłumaczył na język francuski korespondencję, zwłaszcza rządową a także wszystkich osób będących w kręgu zainteresowań Davouta (jak m.in. rodzina Czartoryskich). To pozwalało Davoutowi mieć olbrzymią wiedzę, o tym co działo się w Warszawie. Wiedzę tę umiejętnie wykorzystywał w swoich politycznych rozgrywkach. Ponieważ po trzecim rozbiorze redemptorystom coraz trudniej było normalnie funkcjonować w Polsce, Klemens Hofbauer, jako wikariusz zaalpejski Zgromadzenia, myślał o rozszerzeniu zakonu również w Niemczech i w Szwajcarii. Dlatego udawał się w podróże do tych krajów. Udało mu się założyć domy redemptorystów w Jestetten i na krótko w Trybergu, skąd w roku 1807 zakonnicy przenieśli się do Babenhausen w Bawarii. Niestety na początku roku 1808 wybuchło tam antyfrancuskie powstanie, które zostało szybko stłumione. Jednak „redemptoryści zostali oskarżeni o podburzanie ludności do niego. Po rewizji w klasztorze i przejęciu ich korespondencji musieli opuścić Bawarię, uznani za wrogów porządku publicznego"[4]. O tych wydarzeniach dowiedział się Davout, który natychmiast nakazał obserwację benonitów. W tym czasie w księstwie warszawskim nastąpił kryzys finansowy, który spowodował podwyżki cen i brak zaopatrzenia. „Przez trzy dni Warszawa była pozbawiona żywności, tłum wybijał okna sklepowe. Davout obawiał się powtórzenia sytuacji z Bawarii. Marszałek i francuski rezydent obwiniali o zamieszanie opieszały ich zdaniem rząd, zwłaszcza ministra Brezę, który rzekomo przez benonitów miał wpływać na decyzje dworu w Dreźnie. (...) Obawy marszałka o utrzymanie porządku publicznego w Księstwie zwiększyły się na skutek gwałtownego wzrostu wrogich Francji nastrojów wśród ludności stolicy. W liście do Napoleona z 12 kwietnia 1808 roku Davout pisał o pruskich intrygach w Księstwie, które wywołują niepewność i zniechęcenie, o pogłoskach, że Księstwo zostanie przekazane Prusom, że armia polska zostanie wysłana do Afryki, a Francuzi rujnują kraj. O rozsiewanie tych pogłosek oskarżył benonitów. Przesłał Napoleonowi okólnik dotyczący papieża, rozpowszechniany rzekomo przez zakonników. Udało się go odnaleźć w papierach osobistych marszałka. [Warto z uwagę przeczytać ten okólnik, bo informacje, które niby mieli rozsiewać benonici są bardzo aktualne również i dzisiaj. Widać ewidentnie, że jest prowokacyjna fałszywka, mająca skompromitować zakonników ale musiał ją napisać albo jasnowidz albo członek tajnej organizacji, która od tak długiego czasu, próbuje zrealizować te właśnie cele]. Znalazły się w nim informacje, o tym że: (...) urząd papieża został zniesiony. Na Rzym pomaszerowało 8000 żołnierzy, aby zmusić papieża do zatwierdzenia: zniesienia celibatu księży, zniesienia spowiedzi usznej, udzielania komunii tak jak u luteranów, a wreszcie zjednoczenia wszystkich religii. Papież oświadczył, że wszystkie te żądania są zupełnie sprzeczne z religią katolicką oraz że jego godność i sumienie zabraniają mu podpisać się pod tym, gdyż doprowadziłoby to do zniesienia religii katolickiej; papież ogłosił to oświadczenie w Watykanie. Po tym oświadczeniu Francuzi zajęli Państwo Kościelne i postawili w Watykanie silną francuską straż jako niby straż honorową, ale papieżowi nie pozwolono wychodzić ze swojego pałacu, a wszyscy kardynałowie otrzymali nakaz opuszczenia Rzymu. Davout był tym bardzo zdenerwowany. [Kto wie, czy to nie on był autorem tego okólnika?] Tego samego dnia, 12 kwietnia 1808 roku, rozkazał przeprowadzić rewizję w klasztorze benonitów i przetłumaczyć znalezioną tam korespondencję. Chciał znaleźć winnych rozpuszczania tych pogłosek. Oczekiwanie na dekret z Drezna rozsierdziło go, a okólnik dopełnił miary. Całą swą wściekłość przelał na Brezę, którego obwiniał o spisek i szkodliwe działania. Breza był doskonale świadomy całej sytuacji i zagrożenia utraty stanowiska, co potwierdza jego korespondencja prywatna"[5]. Miał on jednak we Francji mocnego sojusznika, a był nim Talleyrand, mianowany przez Napoleona Wielkim Szambelanem, który postarał się o to, by podejrzenia Davouta w stosunku do Stanisława Brezy nie dotarły do Napoleona. Również król Fryderyk August był zwolennikiem a może nawet przyjacielem Stanisława Brezy, któremu nadał tytuł hrabiowski i został ojcem chrzestnym jego syna. Ponieważ Davoutowi udało się zdobyć „korespondencję o. Hofbauera z [nieżyjącym już wtedy] księdzem Edgeworthem de Firmont, który był spowiednikiem zgilotynowanego Ludwika XVI"[6], to oczywiście pozwoliło na podniesienie kolejnego oskarżenia przeciw benonitom. Tym oskarżeniem było podejrzenie o kontakty z królewską rodziną Burbonów. „Był to jeden z ważnych zarzutów, który w dużej mierze przyczynił się do wygnania redemptorystów z Warszawy (...) Zarzut kontaktów benonitów z Burbonami budził we Francuzach szczere obawy o rojalistyczne spiski, zwłaszcza, że przez lata Napoleon, mimo usilnych prób, nie zdołał skłonić Ludwika XVIII do zrzeczenia się praw do tronu francuskiego"[7]. Tu na chwilę przerwijmy ten opis zaciskającejsię pętlę na szyi benonitów i przyjrzyjmy się ich posłudze bardziej szczegółowo. Może uda nam się zrozumieć co tak bardzo w nich mogło innych denerwować? Do zaciskanej przez Davouta pętli oczywiście jeszcze powrócimy. Przerwijmy na jakiś czas, tę listę podejrzeń oraz zarzutów i dla kontrastu przyjrzyjmy się może bardziej szczegółowo posłudze świętego Klemensa i jego współbraci. Do tej listy podejrzeń powrócimy, jak Pan Bóg pozwoli, w następnej części żywota świętego Klemensa Benonici przez cały czas swojego pobytu w Warszawie pracowali wyjątkowo ciężko i dzięki temu wspaniałe owoce ich pracy były dla wszystkich bardzo widoczne. Również ich wrogowie dostrzegali ten wpływ zakonników z kościoła świętego Benona na społeczeństwo warszawskie. Bardzo duża liczba wiernych, którzy u benonitów przystępowali do Komunii świętej mówi sama za siebie. A było tych Komunii około 100 00 w ciągu jednego roku, co pozwala przyjąć, że (średnio licząc) codziennie przystępowało do tego Sakramentu ponad dwieście siedemdziesiąt osób. Ale nie może to dziwić jeśli przyjrzymy się temu, jak pracowicie wyglądał każdy dzień benonitów, których w czasie tego opisu było tylko ośmiu (ich liczba wzrosła w roku 1800 do piętnastu a cztery lata później do dwudziestu czterech). Dosyć dokładny opis z ówczesnej działalności tych zakonników został dokonany przez jednego z nich, o. Jana Józefa Saballego, który wstąpił do warszawskiego Zgromadzenia w roku 1802. Przytoczmy więc kilka fragmentów z tego opisu: „Pracowali oni [benonici] codziennie tak latem jak i zimą w tymże kościele. Po rozmyślaniu porannym o godzinie piątej spowiadali w siedmiu konfesjonałach aż do nocy, z jedynie dwugodzinną przerwą w południe. (...) każdego ranka odprawiano trzy Msze święte śpiewane z wystawieniem Najświętszego Sakramentu [dwie pierwsze były po polsku a trzecia, uroczysta po niemiecku] (...) W czasie ważniejszych świat uroczysta Msza święta trwała ponad dwie godziny. (...) Każdego ranka głoszono trzy kazania a dwa następne po południu. Tak więc w ciągu dnia głoszono w sumie pięć kazań w następującym porządku. Pierwsze kazanie, po polsku, miało zawsze charakter katechetyczny i głoszone było przez młodych ojców. Słuchali go służący i pomoc domowa z miasta, podczas gdy ich panowie jeszcze spali. Po kazaniu odprawiano Mszę św. śpiewaną i udzielano wiernym komunii. Dzięki temu służący mogli wrócić na czas do swoich panów i zająć się czekającymi ich obowiązkami. Drugie kazanie, również po polsku, zwane kazaniem wielkim, głoszone były codziennie rano przez tego samego kaznodzieję, o. Blumenau [ojciec Karol Blumenau - Kwiatkowski], mówcę sławnego w całym mieście. Jego kazania wywierały wielki wpływ na słuchaczy, wśród których utarło się powiedzenie, że o. Blumenau „rozdaje łzy, kiedy chce i komu chce". W swoich kazaniach nawiązywał on do tekstów Ewangelii z poprzedniej niedzieli, omawiając w ciągu roku wszystkie dogmaty i zagadnienia moralne. Z racji wielkiego talentu kaznodziejskiego był on w stanie przekazać ludowi po polsku to, co nieco wcześniej o. Hofbauer wygłosił po niemiecku. Trzecie kazanie było po niemiecku i głosił je o. Hofbauer. Wyjaśniał on Pismo Święte, naświetlał historię Zbawienia i świecką oraz myśli ojców Kościoła. Oprócz wiernych jego kazań słuchali także uczniowie uczęszczający do szkoły prowadzonej przez naszych ojców, których było około 200. Mówca często zwracał się do nich z ambony i zadawał im pytania. Chwalił następnie tego z nich, który odpowiedział poprawnie, uzupełniając jego odpowiedź o sens mistyczny lub historyczny, w zależności od tego, czego wymagała sytuacja. Ci natomiast z uczniów, którzy nie uważali, za karę musieli klęczeć zwróceni twarzą w stronę kościoła. Innym razem uczniom udzielającym dobrych odpowiedzi mówca obiecywał pamięć w modlitwie, jakiś upominek albo nierzadko wspomnienie w czasie Mszy św. Dzięki temu słuchali gorliwie, uważnie i zainteresowaniem jego kazań. Po zakończeniu kazania tenże ojciec odprawiał każdego ranka uroczystą Mszę świętą z akompaniamentem muzyki"[8]. W południe od godziny 12 do 14 nie było w kościele żadnych nabożeństw, ani spowiedzi, o czym już wcześniej wspomniano, dopiero od czternastej zaczynano śpiewać po niemiecku Godzinki o Najświętszej Maryi Pannie. Jeśli był to czas Wielkiego Postu, to w tym czasie śpiewano po polsku Gorzkie żale. A śpiewano je w taki sposób, że wierni wybuchali podczas śpiewu głośnym płaczem. Czwarte kazanie było wygłaszane po niemiecku i można je było wysłuchać po Godzinkach a w czasie wielkiego Postu przed śpiewem Gorzkich żali. Następnie śpiewano po polsku Veni sancte Spiritus i wtedy wierni niemieckojęzyczni opuszczali kościół a Polacy wchodzili do niego „by wysłuchać kazania w swoim języku. To piąte i ostatnie kazanie w ciągu dnia głoszone było zawsze przez tego samego kaznodzieję, to znaczy o.Podgórskiego. (...) Mówił [on] każdego wieczora na temat prawd wiecznych, jak to się praktykowało w czasie głoszenia misji. Przemawiał z takim przekonaniem, iż powodował niezliczone nawrócenia. (...) Po zakończonym ostatnim kazaniu śpiewane były nieszpory z wystawieniem Najświętszego Sakramentu"[9]. Nabożeństwo drogi krzyżowej było odprawiane również codziennie po zakończonych nieszporach a gdy kończono drogę krzyżową wystawiano Najświętszy Sakrament przed którym się modlono a po tych modlitwach udzielano błogosławieństwa. „Następnie wierni rozmiłowani w tym pasyjnym nabożeństwie śpiewali jeszcze odpowiednie pieśni, jeden z ojców prowadził rachunek sumienia, odmawiał akty teologiczne oraz akt żalu, wskazywał wiernym różne środki pomocne do tego, aby unikać grzechu i wytrwać w praktykowaniu cnót. W końcu musiano niemalże prosić ludzi, aby poszli do domu, gdyż trzeba było zamykać kościół"[10]. Kościół św. Benona widok współczesny. Fot. z książki Świety Klemens Maria Hofbauer CSsR - dobry patron na złe czasy, red. Maciej Sadowski CSsR, Paulina Dąbrosz - Drewnowska, wybór i oprac. ilustr. Kazimierz Piotrowski CSsR. Wszelkie nabożeństwa okolicznościowe były odprawiane bardzo uroczyście i z wielkim dostojeństwem. W kościele znajdowały się trzy ołtarze, ołtarz główny poświęcony był świętemu Benonowi, drugi ołtarz miał za patrona świętego Józefa a trzeci Pana Jezusa Uwięzionego. Ojciec Klemens w roku 1801 dobudował od strony wschodniej kaplicę. „Umieścił w niej figurę Ecce Homo ze związanymi z przodu rękami, odzianą w szkarłatny pozłacany płaszcz, z trzciną w lewym ręku i koroną cierniową na głowie. Figura ta była prawdziwym dziełem sztuki, ponieważ wyglądała jak żywa, wywołując u wszystkich, którzy na nią patrzyli, wyrzuty sumienia, współczucie, ufność, lęk, miłość itd. Sam widok tej figury już wzbudzał myśli pobożne i powodował nawrócenie, co przyznaje wielu penitentów. Natomiast u zatwardziałych grzeszników wzbudzała ona taką trwogę, że nie śmieli oni podnieść na nią wzroku. I to uczucie pozostawało wyryte tak silnie w ich sercach, że nie mogli się od niego za nic w świecie uwolnić. Oczywiście nie wszyscy grzesznicy przeżywali prawdziwe nawrócenie. Byli i tacy, którzy jak tylko posłyszeli dźwięk dzwonów z kościoła św. Benona, uciekali w popłochu, błąkając się po ulicach przerażeni, że musieliby się nawrócić, jeżeli tylko skierowaliby swoje kroki do tego kościoła, który był prześladowcą (jak sami mówili) ich wolności. Tacy ludzie powiększali tylko swoje udręki, gdyż byli oni jak „pęknięte cysterny, które nie potrafią zatrzymać wody". Pomnażali oni tylko swoje obawy i udręki, czując się potępionymi i skazanymi na nieszczęśliwą wieczność, aż do chwili, kiedy pozwolili pokonać się łasce Bożej. Po odbytej w końcu spowiedzi generalnej nie odczuwali już więcej strachu, patrząc na twarz Jezusa cierpiącego, jaki wcześniej z reguły wzbudzała w nich ta figura, ale odkrywali w nie nieopisaną dobroć, słodycz i litość, którym towarzyszyła radość niewymowna, jaką odczuwali w swoich sercach. Nawróceni w ten sposób grzesznicy stawali się teraz prawdziwymi apostołami dla innych. Oprócz ludności miejscowej przybywali też wierni z odległych okolic, zwabieni wizją Jezusa Chrystus, który ukazał się im w postaci tej samej figury, jaka znajdowała się w ołtarzu, i powiedział im: »Idźcie do kościoła św. Benona w Warszawie i wyspowiadajcie się z waszych grzechów«. Nie wiedzieliby oni w ogóle o istnieniu tego kościoła, gdyby nie oznajmił im tego sam Jezus Chrystus. Ich płacz, szlochanie, żal były dostatecznym dowodem nie tylko na objawienie się Jezusa Chrystusa, ale przede wszystkim na ich nawrócenie. Oprócz tej wspaniałej figury Ecce Homo umieścił o. Hofbauer przy tym samym ołtarzu jeszcze inną podwójną rzeźbę, a mianowicie Jezusa zdjętego z krzyża i złożonego na kolanach Matki. Została ona ofiarowana przez szlachetnych dobrodziejów z Wiednia. Również jej sprowadzenie do Warszawy wywołało wielkie poruszanie wśród wiernych"[11]. Bibliografia: - Ks. Aleksy Prusinowski, Przegląd katolicki, Warszawa 12 maja 1864, s.289. dost. w intern. https://fbc.pionier.net.pl/search#fq={!tag=dcterms_accessRights}dcterms_accessRights%3A%22Dost%C4%99p%20otwarty%22&q=przegl%C4%85d%20katolicki%20hofbauer - X. Wincenty Smoczyński, Wspomnienia o polskiej pielgrzymce do Rzymu w roku 1888 na Jubileusz ś. Leona XIII, Kraków 1889. - X. Bernard Łubieński, Apostoł Warszawy czyli żywot błogosł. Klemensa Maryi Hofbauera, Mościska 1889. - O. Władysław Szołdrski C. SS. R., ,Św. Klemens Hofbauer Apostoł Warszawy, Kraków 1927. - Fr. Świątek C.Ss.R, Świętość Kościoła w Polsce w okresie rozbiorowym i porozbiorowym, Kielce 1930. - Ks. Ignacy Kłopotowski, Żywot św. Klemensa Dworzaka (Hofbauera) Apostoła Warszawy, Warszawa 1930. - Jarosław krawczyk, Matejko i historia, Warszawa 1990. - Wilhelm Hunermann, Boży piekarz św. Klemens Maria Hofbauer, Kraków 2009. - Świety Klemens Maria Hofbauer CSsR - dobry patron na złe czasy, red. Maciej Sadowski CSsR, Paulina Dąbrosz - Drewnowska, Kraków 2020. Dost. w inern. na str.: https://polona.pl/item/zywot-sw-klemensa-dworzaka-hofbauera-apostola-warszawy,NzI1MzcxNDc/8/#info:metadata - Erwin Dudel, Apostoł Warszawy i Wiednia Święty Klemens Maria Hofbauer redemptorysta, Warszawa 1982. - Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imię przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982. - Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych świętych polskich, Gdańsk 1997. https://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/03-15a.php3 https://www.radiomaryja.pl/kosciol/wspomnienie-liturgiczne-sw-klemensa-patrona-piekarzy-kelnerow-i-cukiernikow/ https://www.redemptor.pl/15-marca-swieto-sw-klemensa-hofbauera/ https://www.znajkraj.pl/fot/klasztor-louka https://www.visittivoli.eu/luoghi-di-culto/chiesa-della-maria-ss-di-quintiliolo&lang=it Autorstwa Eduard Gurk - Not necessary, PD by age., Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=473466 Autorstwa Według Pierre-Claude Gautherot - https://pl.wikipedia.org/wiki/Louis_Nicolas_Davout, Domena publiczna. https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=108470 https://pl.wikipedia.org/wiki/Konstytucja_3_maja#/media/Plik:Konstytucja_3_Maja.jpg [1] Red. Maciej Sadowski CSsR, Paulina Dąbrosz - Drewnowska Święty Klemens...,s. 112. [2] Tamże, s. 112-113. [3] Tamże, s.115. [4] Tamże, s.121. [5] Tamże, s. 126-127. [6] Tamże, s. 142. [7] Tamże, s.146. [8] Tamże, s. 181-183 [9] Tamże, 185-186. [10] Tamże, s. 186. [11] Tamże, s. 191-192. Powrót |